Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

Podejście do autorytetów cz. 1

Wczoraj obejrzałem w TVN program „Teraz My” z udziałem byłego ministra Balickiego i minister Kopacz. Dyskusja dotyczyła kwestii kupienia przez rząd szczepionki na „świńską grypę”. Nie jestem ekspertem od epidemii, więc nie będę się tutaj wypowiadał kto merytorycznie miał rację (choć z pewnością nie zaszczepię się na grypę, która jest słabsza od sezonowej, do tego szczepionką zrobioną na „łapu capu”). Interesujące było, jak pan Balicki dość mętnymi argumentami, stosując chwilami oklepaną metodę zdartej płyty argumentował jak ta szczepionka jest potrzebna i bezpieczna. W pewnym momencie autorzy programu (brawo za pomysł!!!) położyli na stół przygotowany zestaw do szczepienia na świńską grypę proponując Balickiemu, aby się zaszczepił w trakcie programu. Gdybym był na miejscu tego pana i był rzeczywiście przekonany do tego co on mówił, to natychmiast podwinąłbym rękaw i poprosił panią Minister (też jest lekarzem) o zaszczepienie mnie.  Co zrobił pan Balicki? Zaczął wykręcać się, że szczepienie to musi być w gabinecie i i że tam zaprasza aby zaszczepić się na grypę sezonową (nie świńską!!). Nie wiem czy to był to rezultat wewnętrznego braku przekonania do „zalet i bezpieczeństwa” szczepionki, czy tez inne, ale od tego momentu stracił on dla mnie wiarygodność!! Nagranie dyskusji znalazłem tutaj, zobaczcie cz.1 w okolicach 7:40
Dlaczego o tym piszę? Bo wynikają z tego dla nas dwa ważne wnioski:

  • Jeżeli ktoś podaje się, albo  nawet jest uznawany za wielki autorytet, to  nie powinno to stanowić dla nas przeszkody w powiedzeniu mu „Sprawdzam!”. Kiedyś społeczeństwo wychowywano w nabożnym wręcz nastawieniu do „tych lepszych”, co w wielu sytuacjach widać nawet dzisiaj. Im prędzej pozbędziemy się tego programu tym lepiej. Święte Księgi Chrześcijaństwa, Judaizmu i Islamu mówią „jest jeden Bóg” i to jest maksymalna ilość, którą powinniśmy (w zależności od przekonań religijnych) akceptować. Wszystkie inne postacie przed nami, niezależnie od ich przebrania i zachowania to są po prostu ludzie, ludzie w gruncie rzeczy tacy jak my. Oczywiście są jednostki wybitne, które osiągnęły coś ponadprzeciętnego, ale to nie jest żaden powód aby traktować ich jak bogów, zwłaszcza poza ścisłą dziedziną ich specjalizacji (np. dobry aktor zachwalający lokatę bankowa lub picie mleka :-)) W sprawach ważnych zawsze powinniśmy zdobyć się na sprawdzenie (w brzydkim slangu korporacyjnym nazywa się to czelendżowanie :-)) czy to, co twierdzi autorytet (profesor, ekspert, celebryta) trzyma się kupy. Bardzo skutecznym tego sposobem jest, jak pokazali autorzy powyższego programu, wyzwanie zaczynające się od „Pokaż….„
  • Jeżeli sami uważamy się za autorytet w jakiejś dziedzinie (warto takim zostać, patrz „Jedyny na liście„), to bądźmy gotowi na to, że każdy nasz rozmówca może powiedzieć „Sprawdzam!„. To jest sygnał, że mamy do czynienia z myślącym człowiekiem i nie powinno nas to obruszać. Najlepiej całe nasze wystąpienie poprowadzić tak, jakby co chwila ktoś chciał nas sprawdzić. Ja  np. przez 90% czasu moich szkoleń pokazuje praktyczne działanie tego, czego uczę i to bardzo podnosi wiarygodność moich słów. Ważne jest też, abyśmy znali granice naszych kompetencji i jak ktoś kiedyś powiedział, nie pluli wyżej niż mamy brodę. Inaczej łatwo stać się wydmuszką pozbawioną wiarygodności.

Nawiasem mówiąc, ciekaw jestem na ile jesteście wyczuleni na objawy tej poddańczości i nabożnego nastawienia do ludzi wokół Was? Mała samoanaliza może być tutaj bardzo przydatna.

Komentarze (38) →
Alex W. Barszczewski, 2009-11-10
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Herbatka we Wrocławiu?

Jestem aktualnie w IC do Wrocławia, gdzie czekają mnie 2 intensywne dni wypełnione spotkaniami.

Właśnie dowiedziałem się, że jedno z nich musimy przełożyć, więc zrobiło się okienko pomiędzy 16-18. Jeżeli ktoś akurat ma chwilę czasu i chciałby porozmawiać albo w Mercure Galeria Dominikańska, albo w Akropolu na Solnym (może tam wpadnę na obiad) to proszę o wysłanie mi numeru komórki poprzez formularz kontaktowy do godz. 15:00

Komentarze (15) →
Alex W. Barszczewski, 2009-11-10
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Po sobotnim spotkaniu

Nasze sobotnie spotkanie jest już za nami :-)
Jak było? Jeśli powiem, że z planowanych 5-6 godzin zrobiło się ponad 8 (jeden z Kolegów wystartował na dworzec tylko z 20 minutową rezerwą, mam nadzieję że zdążył), to chyba będzie to wystarczająca wskazówka, że było bardzo ciekawie :-) Teraz uświadamiam sobie, że podczas całego dnia zrobiliśmy tylko 2 piętnastominutowe przerwy i jedną krótką techniczną, podczas umawiania się z właścicielem firmy co kwestii oddania kluczy. Nieźle :-)
Już wstępna runda przedstawieniowa (patrz mój komentarz z piątku) pokazała, jak niezwykli ludzie się tam pojawili. Każdy na swój sposób inny, każdy robiący dość nieszablonowe rzeczy w życiu, starający się żyć po swojemu i robić to co uważają za słuszne. Właściwie powinienem poprosić tych Czytelników o wspólne napisanie postu, w którym byłyby tylko ich odpowiedzi na 4 pierwsze pytania. Zobaczylibyście wszyscy, jak niezwykłych ludzi mamy w narodzie, ja byłem bardzo pod wrażeniem.  Jestem przyzwyczajony do dobrych ludzi w korporacjach, które szkolę, ale tam jest zazwyczaj bardzo staranna rekrutacja, a tutaj „kryterium” było tylko czytanie blogu i chęć przyjechania do Warszawy na spotkanie (niektórzy z drugiego końca Polski. Jak słuchałem tych młodych ludzi, to w porównaniu z tym co robiłem, kiedy byłem w ich wieku, mówiąc kolokwialnie całkowicie „wymiękam” :-) Brawo!!!

Przeprowadzony mały trening  „sprzedawania” własnej osoby pokazał, że jest to nasz bardzo poważna bolączka, co nie było dla mnie specjalnym zaskoczeniem. Pisałem o tym już dawno w poście o wartości rynkowej. Całe szczęście, że takich rzeczy można szybko i łatwo się nauczyć, jeśli ktoś zobaczy o co w tym wszystkim chodzi. Warto wprowadzić taki element na większość spotkań z Czytelnikami, bo to da Wam dodatkowe szanse, a przecież chcemy, aby w przyszłości Wam się bardzo dobrze żyło.

Jakie są moje osobiste konkluzje po wczorajszym spotkaniu?

  • Mamy młodzież, która jest jeszcze lepsza niż myślałem!!! Jak w każdym narodzie jest oczywiście wielu łatwo manipulowalnych, dość bezrefleksyjnych jednostek , ale  mamy chyba  „masę krytyczną” dobrych ludzi, która wymaga tylko zapoczątkowania reakcji łańcuchowej.
  • Musze znaleźć metodę, aby wyłowić osoby, które  w sposób etyczny robią coś konkretnego w życiu, a potem dać im to absolutne ABC jak dobrze i skutecznie przekonywać do siebie, swoich idei i pomysłów.
  • Trzeba jak największej ilości młodych ludzi pokazywać, że jest wiele ciekawych sposobów na życie, nie tylko takich, które stosowali ich rodzice, lub pokazuje się w tasiemcowych serialach. I to nie tylko na przykładzie jednostkowego Alexa, lecz wielu osób w ich wieku, tak jak ja zobaczyłem to na spotkaniu.
  • Trzeba jak największą ilość osób nauczyć łatwych sposobów rozpoznawania pozerstwa i pustki innych ludzi, szczególnie z tzw. elit, bo całkiem niepotrzebnie wielu z Was ma kompleksy i słabe poczucie własnej wartości.
  • Moim marzeniem jest życie w sympatycznym i nowoczesnym kraju. Jest spora szansa, że tak będzie w Polsce jak wymrze, a przynajmniej będzie odsunięte od wpływów,  to wychowane w komunie pokolenie wąsaczy, „rozliczeniowców”, awanturniczych „patriotów” (którzy pozwalają na takie marnotrawstwo istniejącego potencjału ludzkiego!!!) i tym podobnych osobników. Mój problem polega na tym, że jestem z tej samej generacji co oni, więc  nie mogę czekać!! :-) Muszę się zastanowić co ja mogę zrobić, aby ten proces przyśpieszyć!

Dziękuje za to interesujące przeżycie wszystkim uczestnikom spotkania, jak też naszemu anonimowemu Czytelnikowi, który udostępnił nam pomieszczenie w swojej firmie, która jest jedną z najlepszych na rynku agencji kreatywnych. Ten kreatywny duch był cały czas z nami.

Bylismy tak zajęci tym, co robiliśmy, że pstryknęliśmy tylko dwa grzeczne zdjęcia pamiątkowe, które dla porządku zamieszczam za zgodą zainteresowanych :-)

file-0453.jpg

file-0455.jpg

PS: Trzy osoby zarezerwowały sobie miejsce, lecz nie były na spotkaniu. Aleksandra napisała mi w piątek, że jest chora, co umożliwiło zaproszenie na jej miejsce kogoś innego, dwóch kolegów po prostu się nie pojawiło. Tak się nie robi, więc nie fatygujcie się ze zgłaszaniem na jakiekolwiek imprezy organizowane przeze mnie.

PPS: Podczas spotkania stwierdziłem, że coś takiego powinno właściwie być streamowane w internecie :-) na co jeden ze znających się na rzeczy uczestników stwierdził, że wtedy padłby serwer :-)

Komentarze (42) →
Alex W. Barszczewski, 2009-11-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Złota dekada – czy jesteś przygotowany do skorzystania z niej?

Dziś zainicjujemy dyskusję na bardzo ważny i strategiczny temat, zajęcie się którym może mieć  w perspektywie ogromny wpływ na całe Wasze dalsze życie.
W czym rzecz?
Ci z Was, którzy znają mnie bliżej znają moje sceptyczne podejście do autorytetów wszelkiego rodzaju. Nie zmienia to faktu, że jest parę osób, które jeśli wypowiadają się na temat w którym są ekspertami, to ja słucham bardzo uważnie. Jednym z takich ekspertów jest prof. Krzysztof Rybiński, który oprócz bycia bardzo znaną postacią w polskiej gospodarce pisze interesujący i wartościowy blog na tematy związane z jego zakresem zainteresowań.

W poście „Złota polska dekada” pisze on między innymi:

„Prognozuję, że po dwuletnim okresie kryzysu, w latach 2011 -2020 nadejdzie najlepszy okres prosperity dla polskiej gospodarki w całej jej nowożytnej historii, przeciętny wzrost gospodarczy w tym okresie prawdopodobnie znacznie przekroczy 5 procent, oczywiście jeżeli globalna gospodarka wyjdzie z kryzysu”

To oczywiście może na pierwszy rzut oka wyglądać na pobożne życzenie, spójrzmy jednak na jego uzasadnienie:

„Złota polska dekada będzie miała co najmniej cztery źródła. Po pierwsze dobra demografia, udział kreatywnego pokolenia w wieku 25-35 lat będzie wysoki i będzie przekraczał 8 procent populacji przez znaczną część dekady, podczas gdy u naszych sąsiadów (Czechy, Węgry) wyniesie mniej niż 7 procent. Pamiętajmy, że po 2020 roku demografia w Polsce gwałtownie się pogorszy, a w 2050 roku będziemy dziewiątym najstarszym krajem świata. Ale kolejna dekada będzie miała jeszcze dobrą, a z punktu widzenia innowacyjności i kreatywności, bardzo dobrą demografię. Po drugie, w ciągu kilku lat zlikwidujemy bariery infrastrukturalne, które silnie hamowały polski wzrost (autostrady, infrastruktura telekomunikacyjna, może nawet koleje), oczywiście za pieniądze unijne. Poza tym środki unijne będą przez kilka lat wzmacniały popyt krajowy, nawet jeżeli część z nich wydamy bez sensu (co już ma miejsce w wielu przypadkach). Po trzecie, w ciągu kilku lat zostanie wdrożona e-administracja, co powinno radykalnie obniżyć bariery administracyjne wzrostu gospodarczego, o ile zostanie poprzedzone analizą i poprawą procesów w administracji publicznej. Po czwarte, w takim środowisku e-gospodarki ujawnią się nasze talenty w obszarze nauk informatycznych (wygrywamy na zmianę z Rosjanami i Chińczykami wszystkie światowe konkursy) i jestem przekonany że w latach 2011-2020 w Polsce powstanie co najmniej jedna firma na miarę Google czy MySpace, globalny lider w jakiejś dziedzinie związanej z informatyką lub internetem, dziedzinie która prawdopodobnie dzisiaj jeszcze nie istnieje, ale ją wymyślimy i sprzedamy nowe produkty i usługi setkom milionów ludzi na całym świecie.”

Ta argumentacja do mnie przemawia, tym bardziej, że jeśli chodzi o punkty pierwszy i czwarty to już teraz mogę to potwierdzić z własnej pracy z czołowymi firmami i to na wszystkich szczeblach ich struktury organizacyjnej. Tak więc, jeśli nie będzie jakiegoś totalnego globalnego kryzysu, a w następnych wyborach władzy w Polsce nie przejmą jacyś cyniczni politycy, którzy zamiast budować (do czego nie są zdolni) będą „rozliczać”, to mamy ogromną szansę, że ten scenariusz będzie miał miejsce.

Kluczowym pytaniem, które sobie przy tym warto sobie zadać jest:

  • Co mogę w międzyczasie zrobić, aby podczas tej złotej dekady stać się beneficjentem zmian ?

I przez bycie beneficjentem nie nie mam na myśli zasady „przypływ unosi wszystkie łodzie”, bo potem będzie odpływ i łatwo wylądować na mieliźnie, lecz to, aby wykorzystać taką koniunkturę do wielkiego skoku w Waszej jakości życia i możliwościach jego kształtowania. Młodzi ludzie często z zazdrością patrzą na tych, którzy potrafili wykorzystać szanse początku lat 90 i dziś są „ustawieni” na wysokich stanowiskach. Podobna szansa (choć jej mechanizmy będą inne) przydarzy się Wam drodzy Czytelnicy podczas przyszłej „złotej dekady”!!!
Dobrze już teraz o tym pomyśleć, bo kiedy zawieje korzystny wiatr warto mieć gotowe do postawienia żagle i odpowiednio sprawny statek.

Jak się do tego przygotować? Nie jestem guru, który zna wszystkie możliwe odpowiedzi, to co mogę tutaj zrobić to podzielić się z Wami kilkoma przemyśleniami i przykładami jak stosuję je w moim osobistym przypadku. Wasze odpowiedzi mogą oczywiście być inne i zapraszam do wyrażania ich w komentarzach.
Punkty, które uważam za istotne to:

  1. wykształcenie i umiejętności – nie mam przez to na myśli uczęszczania na kiepskie uczelnie i zdobywanie serwowanej tam pseudowiedzy oraz różnych naukowo brzmiących, a w praktyce dość bezwartościowych dyplomów.  To samo dotyczy różnych, często fantazyjnych certyfikatów o ile nie są one bezwzględnie wymagane w Twojej dziedzinie pracy. Chcesz naprawdę skorzystać ze „złotej dekady” , to musisz zrobić znacznie więcej. Mam na myśli intensywne studia własne tego, co aktualnie dzieje się na świecie w dziedzinie Twoich zainteresowań, połączone z nauczeniem się praktycznej implementacji takiej wiedzy i to najlepiej w warunkach polskich. Oprócz tego, o ile to możliwe, zalecam pracę w środowiskach składających się z ludzi, którzy są bardzo dobrzy w tym co robią, taka edukacja bedzie bezcenna i to nie tylko na płaszczyźnie merytorycznej
  2. własna marka na rynku – okres prosperity to też okres silnego rozwarstwienia szans, pozycji i dochodów. Chcesz w pełni z niego skorzystać, zadbaj abyś był „jedynym na liście” dla Twoich klientów, wszystko jedno czym się zajmujesz
  3. trzeba być na miejscu – jak pokazuje przykład mojej osoby w ubiegłych latach, można być beneficjentem „z doskoku” mieszkając za granicą, niemniej po prostu bycie obecnym znacznie rozszerza potencjalne możliwości, choćby poprzez networking czy lepsza orientację w lokalnych sposobnościach. Do tego polskie 19% podatku liniowego dla prowadzących własną działalność to przysłowiowy „miodzio” :-)
  4. swoboda manewru – statek tkwiący na rafach nie skorzysta z nawet najbardziej sprzyjającego wiatru. Jeśli w życiu jeszcze nie wpakowałeś się na poważną mieliznę, to zadbaj, abyś powodowany np. „owczym pędem” przypadkiem się tam nie znalazł. Jeżeli masz wrażenie, że utknąłeś w sytuacji, która Cię blokuje, to zastanów się jak możliwie szybko i w możliwie cywilizowany sposób ja zakończyć. Inaczej, jak przegapisz następną koniunkturę to będziesz się męczyć baaardzo długo. Zwróć uwagę, że w ostatnim zdaniu napisałem „jeżeli masz wrażenie”, czyli nie podaję jakichkolwiek „obiektywnych” kryteriów, lecz zdaję się na Twoje osobiste odczucie.
    Każdego, kto przy tym punkcie myśli „takiemu Alexowi łatwo jest mówić” uprzejmie informuję, że w życiu mieszkałem już w piwnicy  sprzedając gazety na ulicy aby się utrzymać. Doświadczyłem też kiedyś bycia zadłużonym ponad moje ówczesne możliwości, więc wiem jak to jest :-) Kluczowym jest mentalne uznanie takiej sytuacji za przejściową i podjęcie koniecznych działań, nawet jeśli miałyby by one być bardzo niewygodne czy bolesne. Warto też pamiętać o lejku :-)

Tyle moich przemyśleń, teraz czas na przykłady jak stosuję te zalecenia w moim własnym życiu?

  1. cały czas kształcę się na wszystkie trzy opisane powyżej sposoby. Do tego prowadzę własny research w dziedzinie moich zainteresowań, który może nie spełnia surowych wymogów „naukowości”, niemniej daje mi bardzo dobre rozeznanie co naprawdę w praktyce bardzo dobrze działa, a co nie. Konkretne rezultaty u klientów są nie tylko dobrym sprawdzianem słuszności moich wniosków, lecz dają mi potem sporą przewagę konkurencyjną, w czym zahaczamy już o punkt drugi :-)
  2. jestem trochę kiepskim przykładem marketingu własnej osoby, bo ze względu na priorytety w życiu (maksymalizacja wspaniałych przeżyć a nie zarobionych pieniędzy) robię w tym kierunku tylko ułamek tego, co byłoby możliwe. Nie mam przecież nawet profesjonalnej strony internetowej!!! Mimo tego, poprzez dostarczanie bardzo dobrych rezultatów ciągle pracuję nad wypracowaniem sobie pozycji „coacha pierwszego wyboru” dla grupy docelowej top managementu w wieku 35-45 lat. W tej grupie mamy już teraz bardzo dobrych prezesów, czy członków zarządów, w miarę upływu czasu będzie ich coraz więcej. Konkurencja tam będzie też narastać, to samo z presją na rezultaty. Wtedy ktoś, kto będzie w stanie znacząco zwiększyć skuteczność tych ludzi będzie mile widzianym coachem, prawie niezależnie od jego ceny, czy ilości certyfikatów, które przynosi  :-)
  3. od stycznia 09 mieszkam w Polsce i mimo nieco gorszej ogólnej jakości życia w Warszawie ani przez moment nie żałowałem tej decyzji. Tyle fascynujących rzeczy wisi tutaj w powietrzu!! Serio!
  4. w ostatnich 2 latach pokończyłem kilka „otwartych spraw”, które niepotrzebnie kosztowały mnie sporo czasu i energii. Obecnie pilnuje zachowania swobody manewru w dwóch dziedzinach: a) ekonomicznej trzymając znaczące zasoby w oczekiwaniu na sposobności, b) emocjonalnej poprzez staranny dobór relacji w które wchodzę z innymi ludźmi i blokując te, które maja negatywny wpływ na moja energie, postawę i samopoczucie.

Tyle moich przemyśleń. Zapraszam Was do zastanowienia się na poruszoną w tym poście kwestią i podzielenie się  z nami Waszym punktem widzenia i pomysłami. Jestem pewien, że dyskusja na ten temat będzie bardzo użyteczna niezależnie od ewentualnych różnic poglądów.

PS: Od kandydatów do naszego (nieco opóźnionego) projektu Top Gun 2009 oczekuję wypowiedzi w tej dyskusji.

Komentarze (101) →
Alex W. Barszczewski, 2009-10-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Spotkanie Czytelników

Nie licząc Power Walks już dawno nie mieliśmy okazji kontaktować się osobiście.

Power Walk jest bardzo dobrą sposobnością, a by w kilka osób spotkać się i porozmawiać na różne tematy, zdaję sobie jednak sprawę, z jego ograniczeń. Informacja o nim jest rozsyłana sms-em zazwyczaj tylko kilka godzin wcześniej, zazwyczaj mają one miejsce w dni powszednie ok 17:30 i już te dwa czynniki są komplikacją dla osób, które pracując zawodowo chciałyby ze mną porozmawiać.

Może sensowne byłoby zorganizowanie wcześniej zapowiedzianego spotkania w któryś z dni weekendowych (np. 7-8.11) tak abyśmy w razie potrzeby mieli co najmniej kilka godzin na poznanie się i porozmawianie?

Parę wstępnych założeń:

  • Spotykamy się w Warszawie
  • Ewentualne koszty pomieszczenia i podstawowy catering pokrywam jak zwykle ja
  • Miejsce musi być w miarę łatwo osiągalne środkami komunikacji miejskiej
  • W zależności od ilości chętnych mogę potrzebować wsparcia w wyszukiwaniu lokalizacji i sprawach organizacyjnych

Zależy mi na tym, aby to spotkanie było czymś więcej, niż okazją do zobaczenia jak wyglądam (zapewniam, że po to nie warto jechać przez pół miasta, jest tylu przystojniejszych facetów :-)).

Mogę wyobrazić sobie dwa sensowne warianty:

  • spotykamy się aby na żywo podyskutować ze mną
  • spotykamy się aby poznać innych ciekawych ludzi, którzy czytają nasz blog

W każdym z tych wariantów trzeba to trochę inaczej zorganizować, dlatego proszę o artykułowanie Waszych preferencji tutaj w komentarzach.

Napiszcie też, kto chciałby wziąć w takim spotkaniu udział, bo to bardzo ważne z powodów organizacyjnych

Zapraszam do wypowiedzi

Komentarze (158) →
Alex W. Barszczewski, 2009-10-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozważania o szkoleniach

Pozorny overkill

Czy angażowanie osoby, która na co dzień zajmuje się coachowaniem prezesów, zarządów, i ewentualnie organizowaniem bardzo zaawansowanych warsztatów dla topowych pracowników, aby zrobić szkolenie firmowego Call Center, Księgowości i tym podobnych komórek to nie jest gruba przesada?

Dokładnie to pomyślałem, kiedy pewien czas temu pani Prezes jednego z moich klientów (firma Hi-Tech B2B) poprosiła mnie, abym zaprojektował i przeprowadził takie warsztaty. Ostatnio robiłem coś takiego chyba z 15 lat temu i szczerze przyznaje, że początkowo nie byłem takim pomysłem zachwycony. W końcu w międzyczasie stałem się ekspertem od spraw o znacznie większej wadze i stopniu skomplikowania :-) Na moja delikatną uwagę, że tego typu szkolenie można na rynku mieć już za ułamek tego co kosztuję moja rozmówczyni stwierdziła „wiem o tym, ale chcę po pierwsze zrobić coś naprawdę dobrego dla moich ludzi, którzy wykonują trudna i ważną dla nas pracę, a po drugie poprawić jakość obsługi post sales”.

Takiej prośbie jednego z ulubionych klientów nie odmawia się, więc postawiłem tylko warunek, że najpierw przyjrzę się osobom, które miałbym szkolić, a potem zdecyduję czy i w jakim zakresie będę z nimi pracował. Nawiasem mówiąc, takie spotkanie „zapoznawcze” jest standardowym elementem mojej pracy z grupami  których nie znam, dopiero na nim zarówno ja jak i uczestnicy szkolenia podejmujemy decyzję, czy jesteśmy przekonani, że nasze wspólne warsztaty przyniosą dobre rezultaty.

W tym konkretnym przypadku zostałem mile zaskoczony. Na godzinnym meetingu pojawiła się grupa inteligentnych, pełnych energii kobiet, które z jednej strony zasypały mnie opisami wyzwań, z którymi miały do czynienia, z drugiej wykazały chęć poddania się nawet dość ostremu treningowi, aby sobie z nimi lepiej radzić.

Pozostała tylko kwestia, czy zrobić im intensywne, jednodniowe warsztaty, czy też porządne dwudniowe szkolenie, które oprócz konkretnych umiejętności da uczestnikom większą pewność siebie, sprawność językową i znacznie bardziej asertywną postawę w życiu. Po mojej rekomendacji (warsztaty w małych grupach, dwa dni dla każdej) decydenci mając zaufanie, że wiem co mówię powiedzieli „tak”, co oznaczało dla firmy dość konkretny wydatek. Dla oszczędności postanowiliśmy przeprowadzić całe przedsięwzięcie w salce konferencyjnej, a catering zlecić Pizza Hut (chwilowo przez kilka miesięcy nie zapraszajcie mnie na pizzę :-))

Same warsztaty poprowadziłem na takim samym poziomie, tempie i stopniu bezpośredniości jak gdybym szkolił Zarząd firmy (co, nawiasem mówiąc, kiedyś robiłem). Zabawę i satysfakcję mieliśmy ogromną, bo jak jest duża różnica pomiędzy potencjałem uczestników, a tym co aktualnie umieją, to jest miejsce na  bardzo wiele „opadających szczęk” i pełnych zachwytu „aha!!”. Każdy się cieszy, kiedy nagle okazuje się, że ma o wiele większe możliwości :-)
Dla mnie było to też niesamowite wrażenie, kiedy osoby, które dotąd tak na siebie nie patrzyły dosłownie w oczach zamieniały się w spełniające ważną rolę ekspertki, które suwerennie potrafiły przejąć przywództwo w rozmowie i poradzić sobie nawet z trudnym klientem i jego problemami. No cóż, jak dasz inteligentnym ludziom do ręki „prezesowskie” narzędzia komunikacji, to zrobią z tego właściwy użytek :-)  Energia i atmosfera była super, dla mnie były to jedne z najbardziej satysfakcjonujących warsztatów, które prowadziłem w ostatnim czasie. Udział w treningu bezpośrednich managerów i staranne robienie notatek z wypracowanych rozwiązań pozwoli firmie na wypracowanie własnego podręcznika dla nowych pracowników i robienie w przyszłości wewnętrznych warsztatów bez konieczności angażowania mnie (zgodnie z podejściem opisanym tutaj). Firma wzmocniła tę bardzo ważną drugą linię sprzedaży, a uczestnicy zyskali nie tylko skuteczne techniki prowadzenia rozmów, ale i postawy, które bardzo ułatwią im wiele rzeczy, też i w życiu prywatnym.

Jakie wnioski należy wyciągnąć z tego doświadczenia? Jest ich kilka, choć niekoniecznie muszą one dotyczyć molochów takich jak wielcy operatorzy telekomunikacyjni itp.:

  • w firmie, gdzie w miarę dobrze prowadzona jest rekrutacja w działach typu Call Center, Help Desk, Windykacja, Reklamacje itp. możemy dziś znaleźć prawdziwe perły, ludzi inteligentnych, pełnych energii i zaangażowania. Patrzenie na nich przez pryzmat stereotypów krążących na temat takich komórek jest nie tylko w wielu przypadkach krzywdzące, lecz powoduje też przeoczenie istotnych zasobów ludzkich wewnątrz przedsiębiorstwa
  • wyżej wspomniane działy też mają kontakt z klientem, czasem znacznie dłuższy niż sprzedawcy. Wrażenie, jakie zrobią na nim, zwłaszcza w sytuacjach trudnych może mieć ogromny wpływ na jego decyzje zakupowe w przyszłości. To dotyczy zresztą nie tylko branży Hi-Tech, patrz mój post o rybie, która kosztowała 500 000 Euro
    Inwestycja w takich ludzi jest ważnym wzmocnieniem naszego image u klienta i pomocą w kolejnym biznesie
  • jak wykazują obserwacje i doświadczenia, które pewnie i sami kiedyś tam zrobiliście wiele osób w takich działach było w przeszłości przeszkolonych przez kompletnych dyletantów, jeśli chodzi o skuteczne sposoby nawiązania kontaktu z klientem, przejęcia przywództwa w rozmowie i skuteczne pokierowanie jej w kierunku możliwego rozwiązania. Tresowanie inteligentnych ludzi na bezmyślne zombie i zalecanie im stosowania technik jak np. „zdarta płyta” lub okazywania bezwarunkowej poddańczości wobec klienta powinno być czynem karalnym, ale niestety ciągle jeszcze się zdarza.
  • jeżeli chcesz szkolić takie działy w Twojej firmie, to zaangażuj co najmniej trenera, który sprawdził się w szkoleniach Twoich sprzedawców. Przez sprawdzenie się rozumiem pozytywne opinie tych ostatnich plus widoczne rezultaty w sprzedaży. W dzisiejszej gospodarce, szczególnie w sprzedaży i usługach B2B dobrze przeszkolone Call Center może rzeczywiście stać się Twoją druga linią sprzedaży, co da Ci przewagę nad konkurencją
  • jak już robisz takie porządne szkolenie na autentycznych przypadkach Twoich ludzi (podkreślam, koniecznie na Waszych przypadkach  – dobry trener powinien umieć rozwiązywać je na poczekaniu), to zadbaj o uczestnictwo w nich odpowiednich managerów, tak aby mieli oni pojęcie co jest możliwe oraz sami potrafili zarówno używać takich technik, jak też szkolić z nich nowych pracowników
  • zadbaj, aby w trakcie warsztatów ktoś prowadził notatki z wygenerowanych i działających rozwiązań. To pozwoli Ci na stworzenie dopasowanego do Twojej firmy „manuala”, który będzie pomocny później. Notatki powinny być dokładne, bo często użycie określonego słowa lub frazy jest kluczowe
  • jeżeli jesteś osobą, która zamierza pracować w Call Center, to lepiej wybierz firmę nie za dużą i w miarę możliwości B2B. Tam Twój możliwy wpływ na jej rezultaty będzie większy, a co za tym idzie większa będzie szansa, że wyślą Cię na jakieś porządne szkolenie, z którego wyniesiesz  coś pożytecznego. Tak czy inaczej nie daj się ograniczyć do roli ludzkiego zderzaka ze słuchawką telefoniczną w ręku, kozła ofiarnego dla klienta, lub tym podobnych. To bardzo źle wpłynie na Twoje poczucie własnej wartości i odczuwaną jakość życia, a  są znacznie lepsze sposoby radzenia sobie z wyzwaniami takiej pracy. Uświadom o tym managerów, albo poszukaj sobie lepszej firmy

Tyle moich wrażeń „na gorąco”. Uważni Czytelnicy wiedzą, że ze względu na wymogi poufności zazwyczaj nie opowiadam na blogu o mojej pracy. W tym przypadku sprawa nie jest taka supertajna, więc bezproblemowo uzyskałem zgodę na napisanie tego tekstu. Teoretycznie mógłbym nawet wymienić nazwę firmy, ale nie wiedząc czy życzą sobie tego bezpośredni uczestnicy pozostawię ją dla siebie. Wszystkim uczestnikom dziękuję za ekscytujące i bardzo pouczające dla mnie cztery dni.

Komentarze (39) →
Alex W. Barszczewski, 2009-10-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

We własnej sprawie..

Witajcie po sporej przerwie.

To są moje chyba najintensywniejsze tygodnie od początku roku! Najpierw tydzień szkoleń za granicą, potem bardzo intensywny tydzień Święta Winobrania w Austrii (z którego też przywiozłem 2 interesujące projekty, gdzie jest ten kryzys? :-)) i wreszcie ostatnie 10 dni pełne szkoleń, coachingów i ważnych spotkań od rana do wieczora. Taki rozkład czasu dostarcza co prawda wielu ciekawych tematów na blog, nie pozostawia jednak wolnych „mocy przerobowych” w głowie. W takim przypadku wolę przez chwilę nie pisać nic, niż „bić pianę”. Całe szczęście ten okres powoli kończy się, mam jeszcze szkolenie jutro, całodzienny coaching w środę a potem jest luźniej. Myślę, że już jutro wieczorem możecie liczyć na kolejny „normalny” post, do paru tematów muszę też uzyskać zgodę innych ludzi.
Ze względu na konieczność stawiania priorytetów zaniedbałem nieco  prywatna korespondencję, co zacznę odrabiać od jutra. To samo dotyczy Biblioteczki, mam kilka nowych pozycji, które trzeba wprowadzić, a do paru osób trzeba wysłać zamówione książki.
Projekt „Aniołki Alexa” bardzo ładnie się rozwinął, wkrótce zarówno ja jak i Uczestniczki napiszemy nasze wrażenia i refleksje.

Projekt Top Gun 2009 ma niestety poślizg, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Nie chcę go robić byle jak, a w ostatnich miesiącach byłem naprawdę zajęty sobą i swoimi sprawami. Tym większa jakość będę mógł dostarczyć jego przyszłym uczestnikom.

Tyle na razie, do usłyszenia jutro w nocy :-)

Komentarze (4) →
Alex W. Barszczewski, 2009-10-12
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Miejsce na szczęśliwy przypadek

Wielu z nas było wychowywanych w kulcie planowania i porządkowania wszystkiego co możliwe.
W rezultacie bardzo często spotykam ludzi, których życie na wiele lat do przodu jest zaplanowane i poukładane „na maxa”. Niektórzy z nich zdają się być nawet bardzo dumni z faktu, że to co robią jest jak pozazębiane ze sobą tryby skomplikowanej i precyzyjnej maszyny.Kupno mieszkania, spłacanie kredytu, płodzenie dzieci, kariera zawodowa są obiektem tak precyzyjnego i dalekosiężnego przewidywania i synchronizacji działań, jak wystrzelenie stacji badawczej na Marsa.
Dziś pominę kwestię częstej zawodności takiego podejścia, spójrzmy za to na inny, łatwy do przeoczenia aspekt, który może mieć ogromne wpływ na naszą jakość życia.
Jest nim wspomniane w tytule pozostawienie (lub zrobienie) w życiu miejsca na szczęśliwy zbieg okoliczności.

Dobrze poukładane życie ma wiele zalet i nic dziwnego, że społeczeństwo oraz rodzina starają się wpłynąć na nas w tym kierunku. Jestem daleki od wyperswadowania tego komukolwiek, warto jednak zwrócić uwagę na cenę takiego porządku.

Weźmy kilka przykładów:

  • praca na dobrym etacie nie pozostawia nam zbyt wiele czasu i mentalnych „mocy przerobowych” na próbowanie innych zajęć i sposobności. Te sposobności często wiążą się z robieniem czegoś naprawdę interesującego lub/i zarabianiem znacząco większej sumy pieniędzy
  • bardzo intensywny związek z drugim człowiekiem (typu papużki nierozłączki) nie daje nam wolnych przestrzeni emocjonalnych i czasowych na bliższe poznawanie innych ludzi. To poznawanie innych ludzi i intensywne relacje z nimi (różnego charakteru) są kluczowe dla szeroko pojętego poznania samego siebie i rozwoju, zwłaszcza jeżeli potrafimy zaakceptować fakt, że inni ludzie są zwierciadłem trzymanym nam przed nosem
  • pięknie uwite gniazdko w bloku zwanym w Polsce apartamentowcem może na wiele sposobów ograniczać naszą mobilność, nie tylko ze względu na kredyt do spłacenia, ale i „przywiązanie się” do miejsca.

Czy podane powyżej przykłady mają oznaczać, że nie powinniśmy mieć porządnej pracy, bliskiego związku, czy też mieszkania?

Oczywiście że nie!! :-) Trzeba sobie tylko zdać sprawę z ceny jaką przychodzi nam za to zapłacić, a często widzimy to dopiero z dłuższej perspektywy czasu.

Chcecie parę moich przykładów, proszę bardzo:

  • co prawda nie pracowałem nigdy na etacie (ani jednego dnia w życiu!!), ale w już latach 90 byłem wziętym trenerem, który zazwyczaj był „booked solid” to znaczy do maksimum moich możliwości czasowych i fizycznych. Przynosiło to między innymi sporo pieniędzy i teoretycznie mógłbym z tego być dumny. Bliższa analiza pokazuje jednak, że z powodu przemęczenia tą (bardzo intratną) pracą nie byłem wtedy w stanie dokonać, sfinalizować względnie dopilnować kilku inwestycji, które dziś oznaczałyby przyrost wartości rzędu milionów złotych (wstyd Alex, jak mogłeś??).
  • kilka długich lat prawdziwych relacji 24/7 (ktoś z Was tego naprawdę próbował?) nie pozostawiło miejsca na poznanie innych ludzi, też takich, których miałem na myśli pisząc post „Wolisz 100% przeciętności, czy 10% czegoś super”. Potem trzeba pisać post pod tytułem „Tunelowe życie” , kiedy w życiu prywatnym coraz mniej rzeczy robisz coraz lepiej z coraz mniejszą ilością osób :-)
  • nie bardzo mogę dać osobisty przykład z mieszkaniem, ale weźmy to, że posiadając sympatyczną łódkę na Florydzie chyba 10 lat z rzędu spędzałem tam część zimy. To było piękne i w żadnym wypadku nie żałuję tego, niemniej gdybym połowę tego czasu wykorzystał w inny sposób, to w wielu aspektach życia byłbym znacznie dalej niż jestem przy równie wysokim poziomie odczuwanych wtedy przyjemności.

Widzicie że jak zwykle pokazując pewne błędy pokazuję też na siebie :-)
Dziś coraz bardziej skłaniam się do tego, aby w wielu kwestiach pozostawiać sobie otwarte możliwości, co jest dość nietypowe gdyż z wiekiem większość ludzi stara się mieć jak najwięcej „pewności” i „stabilności” we wszystkim.
Poniżej macie parę przypadków jak to wygląda w praktyce:

  • świadomie, nawet jeśli mam takie możliwości, nie podejmuję się wszelkich możliwych zleceń, zwłaszcza tych mniej czy więcej „standardowych”. W ten sposób mam czas i ochotę rozglądać się za interesującymi zagadnieniami, lub też szybko reagować na sposobności
  • nawet mając z jakąś kobietą  oszałamiające przeżycia wszelkiego rodzaju, nie zamknę się więcej w relacji 24/7 a nawet trudno mi sobie wyobrazić permanentne mieszkanie razem. To pozostawia miejsce na bardzo wiele kontaktów z innymi ludźmi bez konieczności zastanawiania się np. nad kompatybilnością tych ostatnich i własnej partnerki. Abyśmy uniknęli nieporozumień, tu nie chodzi o to aby sypiać z wieloma kobietami :-)
  • ci z Was, którzy znają mnie osobiście wiedzą, że każda z moich lokalizacji gdzie mieszkam jest dość prosto wyposażona i szybka do zwinięcia. Żadna nie jest dla mnie balastem, do żadnej też nie jestem specjalnie przywiązany. Dom jest dla mnie bardziej kwestią odczuć i przeżyć niż geografii.

Naturalnie fakt, że taka postawa pięknie sprawdza się w moim życiu (co bardzo denerwuje pewnych znajomych wyznających inne zasady :-)) nie oznacza, że jest ona dobra dla Was, dlatego przestrzegam przed jej bezrefleksyjnym kopiowaniem. Znacznie ważniejsze jest to, abyście w miarę bez uprzedzeń sami przemyśleli jak wyważyć proporcje pomiędzy poukładaniem sobie życia, a pozostawieniem miejsca na sposobności. Wasze wnioski mogą też być całkiem różne od moich, to jest w porządku. Każde rozwiązanie ma swoje wady i zalety, ważne jest aby wyłączyć autopilota i samemu się temu przyjrzeć.Życzę owocnych przemyśleń

Komentarze (51) →
Alex W. Barszczewski, 2009-09-29
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Kiedy nie pasuje nam temat rozmowy….

Ostatnio dyskutowaliśmy o dość banalnej sytuacji, kiedy zadajemy komuś pytanie, a ta osoba niepotrzebnie nadinterpretuje to co chcieliśmy wyrazić. Sam post, jak i cała dyskusja pokazały, jak bardzo ta powszechna ułomność komplikuje życie zarówno nam, jak i naszym rozmówcom. Teraz, to aż strach pójść dalej i napisać coś o bezpośrednich komunikatach, które jeszcze bardziej nie będą się podobać większości ludzi wokół nas :-). No cóż, ten blog nigdy nie uciekał od tematów trudnych jeśli tylko były one przydatne Czytelnikom, więc pozwólcie, że podejmę tę kwestię.

Chodzi mi konkretnie o dwa rodzaje zachowań, z którym osobiście bardzo niechętnie się konfrontuję i w miarę możliwości staram się ich unikać

  • Męczące dla mnie jest przebywanie w towarzystwie, które przez dłuższy czas zajmuje się wzajemnym odgrzewaniem minionych historii i zdarzeń, co zdaje się być ulubionym zajęciem ludzi, nie mających interesujących przeżyć i przemyśleń mających miejsce w teraźniejszym życiu. Nie chcę się powtarzać i dlatego polecam przed dalszym czytaniem tego postu zapoznanie się z tekstem „Nie róbmy tego jak krowy” abyście dokładnie wiedzieli o co mi chodzi.
  • Bardzo niekorzystnie wpływa na mnie dłuższe słuchanie opowiadań o czyichś nieszczęściach i problemach w sytuacji, kiedy absolutnie nie mogę zrobić nic, aby danej osobie realnie pomóc. Tutaj chcę podkreślić, że jestem człowiekiem ponadprzeciętnie skłonnym do udzielania pomocy i wsparcia innym ludziom, naturalnie też takim, których tak blisko nie znam i to wszystko bez jakiejś własnej agendy. Zdaję sobie też sprawę, że czasem zwykłe wysłuchanie czyichś narzekań może przynieść danej osobie ulgę, jednak ze względu na to, iż takie słuchanie w poczuciu własnej bezsilności ewidentnie pozbawia mnie energii, bardzo ograniczam czas, kiedy jestem gotów odgrywać rolę takiego emocjonalnego „śmietnika”. Najgorzej działa na mnie to wtedy, kiedy osoba A opowiada o nieszczęściach osoby B, której w ogóle nie znam, a takie przypadki też się zdarzają.

I teraz przejdźmy do sedna problemu.
Jeżeli mamy do czynienia z którąś z powyższych sytuacji i delikatne działania, aby zmienić temat rozmowy nie dały pożądanego skutku, to mamy dwie możliwości:

  • Robić dobrą minę do złej gry i w imię  dbania o dobra relację z daną osobą, lub tzw. wymogów  dobrego wychowania cierpliwie brać udział w czymś, co kompletnie nam nie odpowiada.
  • Niezwykle kulturalnie, a jednocześnie całkiem jasno i klarownie dać drugiej osobie (lub osobom) do zrozumienia, że dalsza konwersacja na dany temat całkowicie nam nie odpowiada i nie chcemy jej kontynuować.

Z moich obserwacji wynika, że większość ludzi cierpi w milczeniu wybierając ten wariant pierwszy, co może być efektem słabego poczucia własnej wartości, wychowania i wzorców z otoczenia.
Osobiście jestem praktykującym zwolennikiem tego drugiego podejścia i chętnie wytłumaczę dlaczego.

  • Pierwszy powód jest czysto egoistyczny – zdaję sobie sprawę, że mój pobyt na tej planecie jest ograniczony i dlatego staram się minimalizować zajmowanie się sprawami, które z mojego punktu widzenia nie są ani przyjemne, ani produktywne. Abyśmy się dobrze zrozumieli, skuteczne pomaganie komuś uznaję za czynność produktywną i do tego sprawiająca mi sporą przyjemność.
    Czy ktoś ma wątpliwości co do takiej postawy?
  • Drugi powód, to szacunek dla drugiego człowieka – zamiast udawać coś przed nim i mamić go pozorami serwuję mu (kulturalnie i z całym poszanowaniem) po prostu prawdę. Ta prawda pozwala mu albo przemyśleć własne postępowanie i coś zmienić, albo znaleźć lepiej pasującego partnera do takiej rozmowy, jaką akurat chce prowadzić. Dla mnie obydwa te rozwiązania są całkowicie w porządku i każde z nich akceptuję.

Problemem jest fakt, że znakomita większość osób nie odbiera takiego postępowania z mojej strony, jako przejawu bardzo poważnego potraktowania ich, lecz „z automatu” reaguje na to jak na lekceważenie lub osobista obrazę. Kiedyś, aby takich ludzi nie „stracić” szedłem w takich sytuacjach na różne kompromisy, dziś uważam, że znacznie lepiej jest pozostać wiernym sobie i dość otwarcie komunikować swoje stanowisko światu. Naturalnie powodowało to i powoduje, iż spora część otoczenia nie pochwala takiego podejścia i wręcz odrzuca moją osobę, ale przecież i tak nie dogodzimy wszystkim. Zamiast próbować robić to ostatnie, wole znaleźć ludzi, dla których otwarty styl porozumiewania się jest czymś, czego poszukują i doceniają. W rezultacie buduję sobie otoczenie w którym z jednej strony mogę być po prostu sobą, a z drugiej nawzajem dajemy sobie to, co każdy potrzebuje (tutaj akurat w aspekcie wzajemnej komunikacji).

Wielu ludzi, których spotykam w realu pyta mnie skąd biorę w życiu tyle energii i pogody, a to jest właśnie jeden z powodów :-)

Jak to wygląda u Was?

Komentarze (59) →
Alex W. Barszczewski, 2009-09-19
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Z jaką rozdzielczością odbierasz przekaz werbalny

Aby wyjaśnić o co mi chodzi przyjrzyjmy się obydwu wersjom tego samego zdjęcia:
500x333

Tak wygląda krajobraz kiedy potrafimy odbierać go w stosunkowo dużej rozdzielczości, która pozwala rozróżnić dużo niuansów światła i koloru
20_13

A tak, jak w małej, kiedy nasze możliwości rozróżnienia są niewielkie.

Zadajecie sobie zapewne pytanie, co to ma wspólnego z naszą komunikacją werbalną?

Niestety bardzo wiele, bo moje obserwacje wykazują, że mnóstwo ludzi, zwłaszcza jeśli chodzi o przekazy poza ich specjalnością zawodową lub jakimś hobby, wykazuje w swoich reakcjach „subtelność” rozróżniania i reakcji (szczególnie emocjonalnych) zbliżoną niestety do tego dolnego obrazka.

Nie mam przy tym na myśli nieznajomości języka polskiego i niezrozumienia znaczenia poszczególnych użytych wyrazów, choć czasem zabawne jest patrzenie jak wielu polskich „dziennikarzy” nazywa np. każdy silniejszy wiatr huraganem :-)

Bardziej chodzi mi o częste sytuacje, kiedy zupełnie różne wyrażenia naszego rozmówcy powodują tę samą, nieadekwatną do zawartości przekazu, reakcję. Zdarza się to zarówno w miejscu pracy, jak i w życiu prywatnym.

W tym pierwszym bardzo często zdania „to wymaga dopracowania”, albo „powinieneś popracować nad umiejętnością X” powodują identyczną reakcję jak stwierdzenia „jesteś do niczego”, albo „należałoby cie zwolnić”. Przeważnie jest to kompletnie nieuzasadnione, a ludzie sami sobie robią „kuku” nadinterpretując taki przekaz.

To jest jeszcze „małym piwem” w porównaniu do tego, co często dzieje się w relacjach prywatnych.

Jak często stwierdzenie „nie mam teraz czasu dla ciebie” albo „potrzebuję teraz skupić się na czymś innym”  jest odbierane dokładnie tak samo jak powiedzenie „jesteś mi obojętna” lub wręcz „mam cię gdzieś”?

Weźmy dla przykładu taki przypadek, kiedy jedna osoba chce porozmawiać na jakiś temat, a drugiej chwilowo bardzo taka rozmowa nie odpowiada (bo np. ma coś innego do zrobienia, co wymaga sporego skupienia).

Rozsądnym zachowaniem  w takiej sytuacji jest pytanie do partnera „czy musimy akurat teraz porozmawiać na ten temat?”, co ma na celu ustalenie, czy istnieje konieczność natychmiastowego zajęcia się tematem, czy też może to trochę poczekać. Niby prosta sprawa, a jak reaguje wiele osób??
Zdarzyło mi się rozmawiać w bardzo inteligentnymi młodymi ludźmi, dla których zarówno powyższe pytanie jak i stwierdzenie „opowiadasz pierdoły” były równoważne i spowodowałyby taką samą reakcję!!! Jakie szkody w relacjach z innymi ludźmi, zwłaszcza bliskimi nam może spowodować taki brak subtelności rozróżniania przekazów??

U jakich ciekawych ludzi możemy się w ten sposób zdyskwalifikować jako potencjalni partnerzy??
W starszym pokoleniu, szczególnie wśród kobiet takie „uproszczone” reakcje były dość rozpowszechnione, ale najwyraźniej przeskoczyło to jakoś na ich dzieci i w podobny sposób przyczynia się do wielu ich problemów.

Dlatego gorąco zalecam przyjrzenie się własnym zachowaniom i w razie potrzeby popracowanie nad nimi. Jeżeli zauważycie coś takiego u partnera, to macie dość poważny problem, bo tacy ludzie niechętnie pod tym względem się zmieniają. Niektórzy moi rozmówcy, kiedy zwróciłem im uwagę to zjawisko usiłowali argumentować, że tak jest dobrze, bo zwiększa to „tajemniczość” i „spontaniczność” w relacji :-)

Komentarze (65) →
Alex W. Barszczewski, 2009-09-13
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 45 of 80« First...102030«4344454647»506070...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • List od Czytelnika  (19)
    • Elżbieta: Witam, Osobiście polecam...
    • Ewa W: Krysia S, tak, widziałam...
    • KrysiaS: Ewa W, napisałaś...
    • Stella: Witajcie Uważam Autorze...
    • Ewa W: Krysia S, być może tak jest...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • kleks: Hej Alex, Po przemyśleniach...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Ja...
    • kleks: Hej Alex. To mam na myśli:...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Wczoraj...
    • kleks: Ewo, piszesz: „Żeby mieć...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Agnieszka M.: Odpowiadam z...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • ms: Chodzi mi o to, ze moze dobrze...
    • Ewa W: Robert, Czy wszystko, czym...
    • Alex W. Barszczewski: Robert Tak jak...
    • Kleks: Alex napisałeś: „Metka...
    • Robert: @Alex „albo niewiele z...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Tomek P: To może być trochę strzał na...
    • Witek Zbijewski: Dużo zostało...
    • adamo: Witaj Mxx, chociaż już jestem...
    • moi: @Tomku, Rozwojem, mniej lub...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Witek Zbijewski: lektura bloga i...
    • Agap: Mój drugi kontakt z blogiem...
    • KrysiaS: Alex, dziękuję za to,ze...
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuję Wam...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Ev: Witek Zbijewski Tak, tak,...
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Agnieszka L: „Czy mi się...
  • Reakcja na pretensje klienta  (12)
    • Kamil Szympruch: Wiem, że mój...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025