Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera, Zapraszam do wersji audio

Zdejm te okulary!!

Podczas tych wielu zim spędzonych w subtropikach często powtarzała mi się następująca historia:
Zabierałem odwiedzających mnie znajomych na różne wycieczki, gdzie można było zobaczyć niewiarygodne wręcz bogactwo kolorów i odcieni zarówno oceanu, jak i lądu czy otaczającej nas przyrody.
Ze zdumieniem obserwowałem, jak większość ludzi „ogląda” te cuda poprzez silnie przyciemnione szkło ich okularów przeciwsłonecznych!!
Pytani przez mnie dlaczego tak ograniczają własne doznania odpowiadali zazwyczaj:
  • bo tak jest zdrowo
  • bo zawsze tak robili
  • bo jak zdejmą okulary, to natychmiast łzawią im oczy
Moje zalecenie w takiej sytuacji bardzo często brzmi: „zdejmuj te cholerne okulary i zobacz choć na chwilę jak naprawdę wygląda świat!!”
Wtedy ludzie zdejmują tę „ochronę wzroku” i zazwyczaj odkrywają wiele nowych wspaniałości i niuansów. Niektórzy niestety poprzez wieloletnie noszenie ciemnych szkieł na tyle upośledzili sobie oczy, że nie potrafią one dostosować się do jasnego światła i trzeba natychmiast znowu schować się za ten filtr.
Zanim pójdziemy dalej w naszych rozważaniach mam ważną uwagę. Rzeczywiście są sytuacje, kiedy użycie okularów przeciwsłonecznych ma swoje pełne uzasadnienie jak np. kiedy żeglujesz pod białymi żaglami, lub pilotujesz coś latającego. Wtedy są one niezbędnym elementem wyposażenia, inaczej szybko może się zrobić niebezpiecznie. Ale to są wyjątkowe okoliczności. W znakomitej większości tych pozostałych nasz organizm jest na tyle dobrze skonstruowany, aby poradzić sobie z warunkami otoczenia przynajmniej w klimacie umiarkowanym i subtropikalnym. Po co więc ograniczać sobie pełnię doznań? Po co ryzykować takie przyzwyczajenie się do „ochrony”, że potem nie będzie już możliwe obycie się bez niej?
Teraz ktoś z Was mógłby zapytać, dlaczego taka banalną sprawę uczyniłem tematem całego postu?
Zrobiłem to, bo te nieszczęsne okulary przeciwsłoneczne są tylko metaforą szerszego zjawiska, kiedy zakładamy sobie różne klapki i pancerze ochronne, bądź świadomie ograniczmy nasze postrzeganie bo tak „jest zdrowiej”?? Bo tak jest „bezpieczniej”?
Sam byłem pod tym względem wielkim „grzesznikiem”, aż wstyd sobie przypomnieć :-)
Całe szczęście w którymś momencie przekonałem się, że intensywność pięknych doznań w życiu jest dla mnie bardzo ważna i dlatego regularnie staram się wyśledzić, co to takiego mam na nosie a potem wołam sam do siebie „zdejm te cholerne okulary!!!” Abyście nie myśleli, że pisze do Was ktoś, kto jest pod tym względem lepszy od Was śpieszę donieść, że takie wołanie przydarzyło mi się też w ostatnich tygodniach :-)
Nie zawsze jest to łatwe, czasem nawet niezwykle trudno się przezwyciężyć, ale jak dotąd rezultaty bardzo mi się podobają :-)
Tak robię ja, oczywiście  każde z Was powinno podejmować własne decyzje i nie będę namawiał nikogo do „złego” :-)
Dlatego zapraszam Was do napisania jak to wygląda u Was i podyskutowania na ten temat.
Uzupełnienie: Aby dyskusja nie zeszła na zbyt teoretyczne tory podałem kilka przykładów moich starych filtrów w jednym z komentarzy: http://alexba.eu/2011-03-08/rozwoj-kariera-praca/zdejm-te-okulary/#comment-102686

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (46) →
Alex W. Barszczewski, 2011-03-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Zapraszam do wersji audio

Żyjesz jak miejski autobus, czy jak samochód rajdowy?

Ten post przyszedł mi do głowy podczas ostatnich dwóch tygodni, które w bardzo intensywny sposób spędziłem w Polsce. Zanim przejdziemy do tytułowej metafory podkreślam, że nie jest moim celem pokazanie któregokolwiek wariantu życia jako „lepszego”, lub „gorszego”, bo każdy z nich ma swoje wady i zalety, a ostateczna ocena jest kwestią preferencji każdego z nas. Bardziej zależy ma pokazaniu komplikacji, które pojawiają się, kiedy spotykają się ze sobą ludzie z tych dwóch światów.
Zacznijmy od przyjrzenia się obydwu możliwościom:
  • Autobus miejski to pojazd, który każdego dnia porusza się tej samej trasie, ewentualnie jest kierowany na którąś z tras zastępczych w tym samym mieście. Codziennie, według rozpisanego rozkładu jeździ on po tych samych ulicach i nie licząc korków, zatrzymuje się dokładnie w tych samych miejscach. Po zatrzymaniu się wykonuje on serię prostych czynności (obniżenie się od strony wejścia, otwarcie drzwi, zamknięcie drzwi, „wyprostowanie się”).  W ruchu miejskim nie jest on poddawany specjalnym przeciążeniom, jego eksploatacja odbywa się dość spokojnie. Każdego wieczora wraca on do tej samej zajezdni.  Autobus miejski, o ile się nie zepsuje (wtedy ma „zwolnienie” na naprawę) przez większą część roku „pracuje” jeżdżąc po ulicach. Od czasu do czasu ma jedynie okres przeglądu i planowanego odnowienia niektórych elementów (tzw. urlop). Większość społeczeństwa prowadzi życie autobusu miejskiego.
  • Samochód rajdowy eksploatowany jest zupełnie inaczej. Po pierwsze rajdy odbywają się w różnych, często atrakcyjnych miejscach na świecie. W związku z tym taki pojazd stosunkowo niewiele czasu spędza w macierzystym garażu. Nieco czasu zajmuje przetransportowanie go do kolejnej lokalizacji i tam dostosowanie go do lokalnych warunków klimatycznych i drogowych.
    Samochód rajdowy większość czasu spędza nie jadąc w rajdzie, lecz na wspomnianych wyżej podróżach i w którymś z garaży, gdzie jest dużo czasu na pracę nad jego konstrukcją i wyposażeniem, tak aby znacznie zwiększyć jego szanse, szczególnie w konkretnych zawodach, które akurat mają się odbyć.
    Zazwyczaj każdy rajd, to dla samochodu w jakimś sensie nowa trasa, na poznanie której było tylko stosunkowo niewiele czasu, a którą trzeba możliwie najlepiej przejechać. Sama jazda bywa niezwykle obciążająca dla całej konstrukcji, w internecie można znaleźć filmy z ekstremalnych manewrów, czy nocne ujęcia na których widać żarzące się tarcze hamulcowe.
    Dzięki temu  samochód taki może przejechać odcinki specjalne, do pokonania których autobus miejski albo wcale nie byłby zdolny, albo w porównaniu potrzebowałby całą wieczność :-)
    Ceną jest to, że po rajdzie potrzeba trochę czasu, aby pojazd doprowadzić do porządku i ewentualnie ponaprawiać rezultaty ewentualnych kraks lub przytarć. Wtedy przez dzień, czy dwa taki samochód nie nadaje się do jazdy
Dla wielu z Was byłoby zapewne interesujące zastanowienie się, do którego z elementów tej metafory pasuje Wasze życie i zastanowić się, czy to jest to co chcecie. Jak już wspomniałem jest wiele za i przeciw każdego z wyborów i jeśli chcecie możemy zająć się tym w osobnym poście.
Dziś uświadommy sobie, jakie problemy pojawiają się, kiedy mają ze sobą do czynienia ludzie z obydwu grup. Ponieważ na tym blogu nie opisujemy rzeczy wyczytane gdzieś w książkach, lecz nasze  praktyczne doświadczenia pozwólcie, że oprę się na osobistych doświadczeniach i obserwacjach, a każdego z Was zapraszam do uzupełnienia ich o Wasze własne.
Jestem typowym przedstawicielem grupy opisanej jako „samochody rajdowe”, stąd też na razie przedstawię dość jednostronny punkt widzenia :-) Jego zaletą jest autentyczność, bo żyję w ten sposób co najmniej od 1992 roku, więc nazbierało się trochę doświadczeń, które mogą być dla Was przydatne :-)
W moich kontaktach z innymi ludźmi powoduje to między innymi następujące komplikacje:
  • niektórzy uważają mnie za „nieroba”, bo kto to widział, aby pracować (co prawda niezwykle intensywnie) tylko 40-70 dni w roku!!
  • niektórzy uważają mnie za „pracoholika”, bo kto to widział, aby ktoś, kto w lutym wpada na 2 tygodnie do Polski cały ten czas był tak bardzo zajęty!! :-) Albo siedząc w miejscowości uznanej za wypoczynkową coś sobie dłubał na komputerze zamiast leżeć na plaży?? :-)
  • dla niektórych jestem podejrzanym typem, bo „optycznie” stosunkowo niewielkim nakładem pracy liczonym w dniach prowadzę życie na poziomie, który w opinii wielu ludzi wymaga sporych nakładów. Nie mieści im się w głowie, że „rajdowe” podejście może na wolnym rynku uczciwie generować przychody znacznie powyżej przeciętnej, a z drugiej strony wiele fajnych rzeczy można mieć stosunkowo tanio jak się trochę popyta i pomyśli.
  • teraz bardzo poważny punkt!! Niektórzy uważają, że ich lekceważę, bo mając taki dwutygodniowy „odcinek specjalny” nie wysłałem im nawet sms-a o rozmowie telefonicznej nie mówiąc.  Zdarza mi się też w tym okresie nie odpowiadać na maile i inne próby kontaktu. Większość „autobusów” nie potrafi sobie wyobrazić, że wtedy pracuję z intensywnością, która wymagana od przeciętnego pracownika wywołałaby natychmiastowy strajk i oskarżenia o powrót do niewolnictwa. Podczas takich działań nie mam kompletnie „mocy przerobowych” w umyśle, aby zająć się czymkolwiek „pobocznym” (takim jak kontakty ze znajomymi, czy sprzątanie mieszkania :-)), a podczas nielicznych przerw staram się albo możliwie szybko zregenerować przed następnym dniem, albo po prostu „padam na nos”. Kto tego osobiście nie przeżył, ma o tym tak małe pojęcie, jak ja o rodzeniu dziecka. Typowym przykładem były ostatnie tygodnie w Polsce, kiedy po prostu powiesiłem na Blipie „Żyję, ale jestem bardzo zajęty” i to było maksimum kontaktu możliwe z większością ludzi. Jeszcze raz podkreślam – w tym nie ma ani odrobiny lekceważenia, jest to wyłącznie konsekwencja pewnego obranego stylu życia.
  • Synchronizacja w czasie wspólnych przedsięwzięć też od lat była potencjalnym źródłem nieporozumień z wieloma sympatycznymi ludźmi.  Problem w tym, że większość osób z grupy „autobusów” ma maksymalnie 26 dni urlopu w roku, często będąc ograniczona zarówno ilością dni, które mogą wziąć „w jednym kawałku”, jak i porą roku, kiedy faktycznie mogą to zrobić.  Jak kogoś takiego zabrać na miesięczny albo i dłuższy „Gypsy Time”? Z drugiej strony z egoistycznych pobudek nie jestem skłonny dopasowywać mojego miejsca pobytu do takich ograniczeń (szczególnie w zimie i latem)  i już mamy potencjalne źródło goryczy typu „ja tu muszę pracować, a ty siedzisz sobie w ciepłych krajach”.
To są typowe problemy występujące w bliższym zetknięciu ludzi z tych dwóch grup. Kiedy spotykają się osoby bardzo różne od siebie, to prawie zawsze jest to okazja do nauczenia się czegoś nowego i rozszerzenia swojego horyzontu.  Komplikacje takie jak powyżej niepotrzebnie skracają wiele znajomości, warto sobie z tego zdawać sprawę i coś z tym zrobić. Zrozumienie drugiej strony może być pomocą i dlatego napisałem ten post, jak też zapraszam do szerokiej dyskusji.
Niektórzy z Was zapewne mogą do tego dodać kilka z własnych obserwacji, zarówno z punktu widzenia „autobusu” jak i „rajdówki”, do czego też serdecznie zapraszam w komentarzach.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową w wykonaniu zmęczonego Alexa :-) (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (110) →
Alex W. Barszczewski, 2011-02-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Rozwój osobisty i kariera, Zapraszam do wersji audio

Specyficzna ślepota

Poniższy wpis jest dość brutalny w swojej wymowie, więc delikatniejsze osoby proszę o zaprzestanie czytania w tym miejscu. Pozostali Czytelnicy robię to na własne ryzyko :-)
Kiedyś wiele lat temu przeczytałem następującą informację:
„Głęboko w dżungli naukowcy odkryli plemię, którego członkowie byli przekonani, że świat kończy się na granicy ich terytorium. Ludzie Ci byli tak głęboko o tym przeświadczeni, że kategorycznie odmawiali jakichkolwiek wypraw poza ten znany im teren, który uznali za swój. Kiedy próbowano siłą wywieźć kilka osób poza te granice, aby im pokazać, że istnieje całkiem normalny świat poza ich małym skrawkiem ziemi, to ludzie ci….. tracili zdolność widzenia czegokolwiek i tylko płaczliwym głosem prosili, aby przetransportować ich z powrotem do ich znanego świata. Tam całkiem normalnie odzyskiwali wzrok”
Ta historia ma dwie poważne wady:
  • po pierwsze mimo wysiłku nie mogę sobie przypomnieć, gdzie ją czytałem, więc podanie źródła jest niemożliwe
  • po drugie, nie mogąc prześledzić źródła nie mogę nawet zagwarantować, że jest ona prawdziwa
Po co więc w ogóle ją przytaczam?
Czynię to, bo niestety często w bardzo podobny sposób obserwuję takie zjawiska wokół siebie i to w kilku aspektach
Poznaję ciągle wielu zdolnych i przesympatycznych ludzi, którzy w nie mniejszym stopniu niż ci nieszczęśni „dzicy” są niewolnikami swoich wyobrażeń o świecie i o tym co jest na nim możliwe.
Dopóki poruszam się z nim na ich „terytorium”, to jest wszystko w porządku, najwyżej jestem świadkiem różnych form narzekania na tzw. „ciężkie życie”.  W momencie, kiedy próbuję ich choćby mentalnie wywieźć ze znanego im świata, to zaczyna się prawdziwa jazda, co czasem możecie zaobserwować to nawet na tym blogu. Inteligentni i wykształceni (?) ludzie zdają się wyłączać nie tyle wzrok jak ci tubylcy, ale cały proces postrzegania i myślenia, koncentrując się głównie na pokazaniu, że ta rzeczywistość o której im opowiadam lub wręcz pokazuję w praktyce jest iluzją. Niektórzy zamiast tego po prostu atakują mnie w przeróżny sposób, inni uważają za wyjątkowego człowieka, któremu „się udało”.
Nic bardziej błędnego!! Jestem dość normalnym mężczyzną w zaawansowanym średnim wieku :-) Dość dobrze komunikuję i jak się postaram, to wymyślam czasem oryginalne rozwiązania różnych problemów. Poza tym mam dość kiepską pamięć i ciągle spotykam ludzi, którzy są lepsi/bardziej wykształceni ode mnie. Wielu z tych młodszych ma kolosalną przewagę nade mną, kiedy porównamy jaki ja byłem w ich wieku. Do tego mam hedonistyczne skłonności i nie lubię się przepracowywać. Zaliczyłem i zaliczam swoja porcję błędów, potknięć i wpadek.  I moje życie jest życiem naprawdę! A nawet jakby to było złudzenie, to od około 25 lat żyję na własny rachunek w tak atrakcyjnej iluzji, że lepiej niech tak zostanie!!! :-) I to bez bogatej rodziny, „pleców”, protekcji, kumoterstwa, oszustwa itp.
No ale piszę ten post nie po to, aby się chwalić :-) To jest post, abyście przeanalizowali samych siebie i jeśli odkryjecie w sobie coś z tych dzikich, to podjęli odpowiednie działania i to szybko!!!
Jeżeli ta analiza nie wykaże u Was żadnej „ślepoty”, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że jesteście kompletnie ślepi i macie poważny problem!! Dla Waszej informacji, ja mimo wielu lat pracy nad sobą ciągle odkrywam u siebie takie „kwiatki”, jak te o których piszę w tym poście, więc wcale nie jestem lepszy!
No jak, zmotywowałem Was do działania? :-)
Jako materiał pomocniczy postarajcie się wyobrazić sobie siebie w rzeczywistości, w której:
Nie macie problemów finansowych
i
zarabiacie na życie robiąc to co lubicie
i
pracując tyle, ile naprawdę chcecie
i
przebywając w miejscach, które Wam odpowiadają klimatycznie, kulturowo itp.
i
macie wokół siebie ludzi, którzy w pozytywny sposób oddziałują na Wasze życie
i
macie czas na próbowanie i uczenie się różnych rzeczy, które Was interesują
i
macie w Waszym życiu wystarczająco dużo (czyli naprawdę dużo :-)) bliskości, intymności i dobrego seksu.
Obserwujcie uważnie własne reakcje, kiedy wyobrażacie sobie siebie w takiej rzeczywistości.
Jeżeli te reakcje są negatywne, to zastanówcie się dlaczego i jaki to ma wpływ na Wasze życie?
Jeżeli są pozytywne to zapytajcie, ile z tych punktów funkcjonuje już w Waszym życiu.
Przy tych, które nie funkcjonują zapytajcie dlaczego właściwie nie? Co Was powstrzymuje i jak długo chcecie jeszcze czekać?
Oczywiście mogą wśród Was znaleźć się osoby, które powiedzą, że te powyższe punkty nie są dla nich ważnymi elementami spełnionego życia. To jest całkowicie w porządku, bo to Wasze życie, które możecie kształtować według Waszych kryteriów. Ten post nie jest w takim przypadku przeznaczony dla Was i możecie sobie darować bliższą analizę.
Pozostałym życzę ciekawych przemyśleń i zapraszam do dyskusji w komentarzach.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (87) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-26
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Rozwój osobisty i kariera, Zapraszam do wersji audio

Dwie rzeczywistości

W którymś z krytycznych komentarzy zarzucono mi, że żyję w „swoim świecie”, który nie ma wiele wspólnego z „polskimi warunkami”
Aby było zabawniej, ta osoba miała bardzo wiele racji, choć na pewno ta różnica nie jest kwestią geografii :-)
Dla wyjaśnienia przyjrzyjmy się pewnej pozornie teoretycznej, a jednocześnie niezmiernie istotnej kwestii, a mianowicie pojęciu„rzeczywistości”, co jest nieco trudne z powodu ułomności naszego ojczystego języka. Przy czym z góry proszę Czytelników, którzy studiowali filozofię o wyrozumiałość dla wszystkich uproszczeń i unikania fachowych terminów – ten blog jest przeznaczony dla szerokiego grona ludzi.
Ze względu na wspomnianą ułomność polskiego podeprzyjmy się na chwile językiem niemieckim, który jest znacznie bardziej  precyzyjny.
W języku sąsiadów zza Odry mamy dwa słowa odnoszące się do tego, co uważamy za „rzeczywistość”:
  • Realität czyli to, istnieje obiektywnie i niezależnie od nas, nazwijmy ją umownie „rzeczywistość_ob”
  • Wirklichkeit – słowo pochodzące od „wirken” czyli oddziaływać. Czyli jest to ta rzeczywistość, która na nas „oddziałuje”, ta, którą w jakikolwiek sposób odczuwamy Ze względu na konstrukcję naszego układu nerwowego, to co odczuwamy jest praktycznie zawsze subiektywne, do czego jeszcze wrócimy. Nazwijmy ja „rzeczywistość_sub”, to jest ta rzeczywistość, która na Was działa.
Dlaczego zajmujemy się takimi pozornie bardzo teoretycznymi rozważaniami?
Jest kilka powodów:
  • Nieumiejętność rozróżnienia tych dwóch pojęć powoduje, że w życiu codziennym niepotrzebnie intensywnie koncentrujemy się na badaniu rzeczywistości_ob. O ile takie badanie w ramach due diligence są jak najbardziej uzasadnione w sytuacjach biznesowych, czy w obliczu naprawdę poważnych decyzji prywatnych, o tyle w większości spraw codziennych jest to strzelanie z armaty do wróbla. Często w ten sposób wprowadzamy do naszej rzeczywistości_sub elementy całkowicie tam niepotrzebne i często ją psujące. Nasz czas i energię możemy spożytkować w lepszy i przyjemniejszy sposób.
  • Nieumiejętność rozróżnienia tych dwóch pojęć powoduje, iż uzurpujemy sobie prawo do wygłaszania „obiektywnych” opinii i osądów, czym ośmieszamy się w oczach nieco bardziej wykształconych ludzi!  To zdecydowanie szkodzi naszej reputacji i lepiej takich stwierdzeń unikać.
  • Nieumiejętność rozróżnienia tych dwóch pojęć powoduje, że łatwo stajemy się niewolnikami naszej rzeczywistości_sub uznając ją za gdzieś tam istniejącą i niezależną od nas rzeczywistość_ob. To jest bardzo poważny problem unieszczęśliwiający wielu nawet inteligentnych i wykształconych ludzi, bo przecież tę rzeczywistość_sub, która na nas oddziałuje możemy sobie zmienić!
Jak mamy możliwości zmiany rzeczywistości_sub? Ponieważ jest to ta rzeczywistość, która na nas oddziałuje, to możemy:
  • starać się usunąć elementy, których oddziaływanie na nas jest niekorzystne. Może to oznaczać np. selekcję ludzi, z którymi się zadajemy (http://alexba.eu/2011-01-14/jak-to-robi-alex/szybka-selekcja-alex-cz-1/) albo miejsca pracy (http://alexba.eu/2010-11-14/goscinne-posty/smutna-historia/ )
  • nauczyć się innej reakcji na bodźce otoczenia, co automatycznie zmieni naszą odczuwalną rzeczywistość. Pisałem o tym wielokrotnie i część Czytelników mi nie wierzyła, iż np. na wiele form ataków werbalnych nie reaguję złością lecz ciekawością. Nawiasem mówiąc w ich subiektywnej rzeczywistości_sub było to niemożliwe i osoby te błędnie pomyślały, że jest to rzeczywistość_ob obowiązująca dla wszystkich :-)
  • wystawić się próbnie na działanie bodźców, z którymi dotychczas nie mieliśmy do czynienia. Oczywiście w myśl starej rosyjskiej zasady „wsio wzmożno, tolko ostorożno” :-)
    W konteście kontaktów międzyludzkich wspominałem o tym np. w poście http://alexba.eu/2006-03-25/rozwoj-kariera-praca/twoje-kontakty-oaza-monokultura-czy-zroznicowanie/
Ja wykorzystuję wszystkie z opisanych powyżej sposobów od lat, co mimo kiepskiej sytuacji wyjściowej doprowadziło do takiej jakości życia, że nie mogę o niej pisać otwarcie na blogu, bo część ludzi nie uwierzy, część zrobi się bardzo agresywna, a niektórzy napiszą „bo ty żyjesz w innej rzeczywistości”  :-)  Przy tym nie ma żadnych „obiektywnych” przeszkód, aby w rozsądnym okresie czasu większość z Was zrobiła to nawet lepiej ode mnie!!! Jesteście młodsi, macie więcej czasu i nie musicie powtarzać moich błędów.
To jest chyba post dość trudny i jak na ten blog o dużym stopniu abstrakcji, więc jeśli macie jakiekolwiek pytania i uwagi, to oczywiście chętnie odpowiem.
PS: Wiele osób jest nieszczęśliwych ze swoją rzeczywistością i zmienia ją czasowo oglądając telewizję (nawet polską!!) lub nadużywając alkoholu i narkotyków. A są przecież lepsze metody!!

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (57) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Rozwój osobisty i kariera, Zapraszam do wersji audio

Jakie masz prawo tego ode mnie wymagać?

Pytanie zawarte w tytule jest standardową reakcją, która przebiega w moim umyśle, kiedy ktoś czegoś się ode mnie domaga lub dopomina.
Mam wrażenie, że wobec  mentalnego zniewolenia sporej części społeczeństwa jest to dość rzadka pierwsza reakcja, ja sam nauczyłem się jej mieszkając poza Polską i obserwując ludzi, którzy według moich kryteriów daleko zaszli w życiu.
W czym rzecz?
Jako człowiek miłujący wolność staram się między innymi dbać o niezawężanie jej w następujący sposób:
Unikam podejmowania zobowiązań, które nie uważam za konieczne. Nie oznacza to niepodejmowania zobowiązań w ogóle, lecz bardzo staranna analizę, zanim powiem „tak”. W ten sposób łatwiej jest mi je potem respektować bez jakiegokolwiek żalu. Dla zasady staram się minimalizować zarówno ilość jak i zakres moich zobowiązań. Jednocześnie, w miarę możliwości,  dbam przy tym o powstanie sytuacji win-win.  Zdarzało mi się „negocjować”  zobowiązania aby było lepiej dla drugiej strony. Ciekawe, że wiele osób ma z tym całym moim podejściem spory problem, o czym napisze w osobnym poście.
Nie pozwalam innym na skuteczne domaganie się ode mnie rzeczy i zachowań, za wyjątkiem tych :
  • które wynikają z moich jednoznacznych zobowiązań wobec danej osoby lub osób
  • które wynikają z prawa obowiązującego w miejscu, gdzie zdecydowałem się żyć lub aktualnie przebywam
  • których zastosowanie mogłyby bezpośrednio uchronić kogoś przed utratą życia lub poważnym uszczerbkiem na zdrowiu
  • których zignorowanie groziłoby mi utratą życia lub poważnym uszczerbkiem na zdrowiu
  • których niezastosowanie doprowadziłoby do poważniejszych skutków naruszających zasadę „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”
  • kiedy jestem dobrowolnym członkiem załogi jakiegoś pojazdy lądowego, wodnego, lub powietrznego
W każdym innym przypadku, jeżeli ktoś domaga się czegoś ode mnie, to „spuszczam go na drzewo” i osoba ta pozostaje tam aż zrezygnuje lub zmieni styl komunikacji ze mną.
Bo oczywiście po dobroci prawie wszystko można ze mną załatwić, jako że jestem przyjaźnie zastawionym do świata i w szerokim tego słowa znaczeniu szczodrym człowiekiem.
Możecie sobie nietrudno wyliczyć ile innych typowych źródeł nakazów i zakazów po prostu ignoruję :-) To, oprócz utrzymywania szerokiego zakresu wolności jest jednym ze źródeł mojej energii życiowej i pogodnego nastawienia do świata!
Poza tym ile zasobów zasobów wszelkiego rodzaju można zaoszczędzić i zużyć na przyjemniejsze cele  :-)
Teraz część z Was może pomyśleć, że takiemu Alexowi łatwo powiedzieć, bo może sobie na to pozwolić. Ja myślę, że związek przyczynowo-skutkowy jest dokładnie odwrotny: Dziś mogę sobie na wiele pozwolić, bo kiedyś podjąłem decyzję o przyjęciu postawy, którą powyżej opisałem. Naturalnie ponosząc wszelkie tego konsekwencje, ale tak to już jest w życiu :-)
Gdyby per saldo rezultat nie był tak dobry, to nie pisałbym o tym postu, ale to trzeba wypróbować w praktyce :-)
Jeżeli macie pytania lub myśli, którymi chcecie się podzielić to zapraszam do komentarzy
PS: Do tematu warto poczytać też: http://alexba.eu/2008-05-03/rozwoj-kariera-praca/musisz-umrzec/

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (36) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Zapraszam do wersji audio

Szybka selekcja – jak to robi Alex cz.1

W dyskusji pod postem o szybkiej selekcji ludzi, z którymi mamy do czynienia pojawiło się kilka głosów, świadczących, że część z Was zrozumiała mnie nieco inaczej niż zamierzałem.
Wielu Czytelników zastanawiało się na przykład, jak odciąć się od niepasujących osób, które  znają bliżej od dłuższego czasu.
U mnie ten problem raczej nie występuje, bo selekcja, o której pisałem dokonywana jest na samym początku znajomości a nie po miesiącach, czy latach. Dlatego nazwałem to „szybką selekcją”.
Po namyśle zdecydowałem, że może najlepiej w cyklu postów opiszę jak ja to konkretnie robię, wtedy każdy będzie mógł sobie wziąć i dopasować to, co mu odpowiada.
Zanim przejdziemy do szczegółów mam kilka bardzo ważnych uwag. Proszę o ich dokładne przeczytanie, bo zrozumienie ich będzie konieczne w dalszej dyskusji.
Pierwszą rzeczą jest fakt, że nie biegam po świecie z jakąś „checklistą” na której odhaczam punkty dodatnie lub ujemne i po przekroczeniu pewnej ilości tych ostatnich naciskam klawisz „game over”. Raczej czynię to dość intuicyjnie i aby napisać ten post musiałem intensywnie zastanowić się jak ja to właściwie robię. Tak więc tekst poniżej jest rezultatem swojego rodzaju „reverse engeneering”, kiedy na podstawie moich zachowań starałem się odtworzyć i opisać mechanizmy nimi rządzące. To jest istotne, bo inaczej mógłby powstać fałszywy obraz Alexa – komputera, który bezdusznie odrzuca ludzi.
Drugą rzeczą jest to, iż odrzucenie przeze mnie kogokolwiek nie oznacza zazwyczaj oceny tej osoby jako człowieka. Jedynym kryterium jest kompatybilność do mnie, co w którymś momencie dokładniej wyjaśnię. Jest na świecie prawdopodobnie mnóstwo wartościowych i interesujących ludzi, z którymi pozytywna komunikacja będzie dla mnie niemożliwa, lub co najmniej znacznie utrudniona. I lepiej będzie jak ją sobie darujemy.
To nic nie mówi o tym, czy ktoś jest „lepszy” lub „gorszy”, tak jak niepasowanie pewnego klucza do określonego zamka nic nie mówi o jakości każdego z nich.
Trzecie, wspomniana kompatybilność nie oznacza takich samych poglądów!!! Mam wielu bliskich znajomych, zarówno prywatnie jak i biznesowo, którzy w wielu sprawach mają kompletnie inne poglądy niż ja, to nam nie przeszkadza dopóki szanujemy naszą odmienność i komunikujemy jak cywilizowani ludzie.
Po tym istotnym wstępie przejdźmy do konkretów.
Generalną zasadą, którą się kieruję, jest wyeliminowanie z mojego bliskiego otoczenia osób niepasujących już na samym początku znajomości.
To wiąże się z najmniejszymi problemami natury emocjonalnej, nie pojawiają się też inwestycje jakiegokolwiek rodzaju, które powodowałyby, że będzie nam szkoda podjąć niezbędne decyzje „bo już tyle w tę relację włożyliśmy”.
Pierwszą rzeczą, którą robię to ……. pozwalam innym na zdyskwalifikowanie mnie jako bliskiego znajomego :-)
To ma tę zaletę, że nie wymaga żadnych specjalnych działań z mojej strony i oszczędza mi sporo czasu i środków na zadawanie się z ludźmi, z którymi nie jest mi „po drodze”.
Jak to robię? Bardzo prosto :-) po prostu jestem sobą i raczej nie udaję nikogo innego. Pisze „raczej” bo czasem wciągam brzuch i wypinam klatę, ale któż nie ma chwil słabości :-)
Ponieważ niektóre moje podejścia do życia są, delikatnie mówiąc, dość nietypowe, to wielu ludzi uznaje mnie za dziwaka, dziwoląga, albo wręcz stukniętego faceta, z którym lepiej się nie zadawać. W ten sposób niepasujące osoby same usuwają się z mojego życia i nawet nie muszę ich „selekcjonować” :-) Wygodne i ekonomiczne, nieprawdaż?
Dodatkowym „narzędziem”, które do tego wykorzystuje jest ten blog. Jako że wypowiadam się na nim otwarcie  o bardzo wielu różnych sprawach jest to kopalnia informacji o tym, jakim jestem człowiekiem i jakie mam poglądy na wiele spraw życiowych. Tak wiec, jak poznaje kogoś nowego, to gdzieś tam dość szybko przemycam informację, że taki blog prowadzę i ktoś zainteresowany może mnie tam „podejrzeć”. Potem patrzę jaki jest efekt tej lektury :-)
Z punktu widzenia selekcji istotne są następujące przypadki:
  • ktoś po poczytaniu moich wypowiedzi nie kontynuuje znajomości ze mną. To jest ciąg dalszy tej autoselekcji o której wspomniałem wyżej
  • ktoś po przeczytaniu wyraża się z pogardą lub brakiem szacunku o mnie, tym blogu lub jego Czytelnikach. Wtedy ja, jak w myśliwcu odrzutowym naciskam przycisk „eject” katapultujący daną osobę (z mojego życia oczywiście)
  • ktoś wykazuje kompletny brak zrozumienia dla idei tego blogu. Eject!!! Ten brak zrozumienia może przejawiać się  np. w pytaniu „Nie szkoda Ci czasu na takie bzdury?”, albo „Jak możesz się tak publicznie obnażać?” :-) :-) Z tym „obnażaniem” się to jest ciekawa sprawa, bo uważni Czytelnicy zauważą, że jestem bardzo powściągliwy jeśli chodzi o fakty z mojego życia prywatnego, a jeśli ktoś otwartą dyskusję o poglądach nazywa w ten sposób, to nie bardzo jest z mojej bajki :-)
Poza blogiem rzeczą dyskwalifikującą jest też, jeśli widzę, że ktoś nie szanuje ludzi o tzw. „niższym statusie społecznym” i np. z wyższością odnosi się do kelnerów, pokojówek, konduktorów, kasjerów, sprzedawców i…… osób młodszych wiekiem. Eject!!!
Jeżeli ktoś jest chamski, gburowaty, nieuprzejmy, ponury, arogancki, nie chce komunikować to też pociąga to za sobą natychmiastowe użycie katapulty :-)
Osobiście jestem bardzo otwartym człowiekiem i powyższe kryteria chyba wyczerpują listę tych, przy wystąpieniu których „kasuję ludzi na dzień dobry” (względnie pozwalam się kasować :-))
Oczywiście potem selekcja idzie dalej, bo chodzi o zakwalifikowanie się do jednej z 2 grup:
  • bliższa znajomość
  • niezobowiązujące kontakty społeczne
No ale o tym napiszę w następnym odcinku/odcinkach.
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania lub uwagi to zapraszam do dyskusji w komentarzach.
PS: Dalsze odcinki będą, jeśli temat okaże się dla Was interesującym.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (148) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Zapraszam do wersji audio

Warto być miłym

Opowiem Wam małą historię.

Tej zimy znalazłem w Playa del Ingles bardzo dobry Steak House i jako miłośnik tego rodzaju jedzenia kilkakrotnie tam gościłem. W styczniu przeniesiono tam wielki grill na węgiel drzewny z kuchni na główna salę i kiedy byłem tam przedostatnio, to po bardzo udanym posiłku podszedłem do kucharza i w moim kulawym hiszpańskim podziękowałem mu za perfekcyjne przygotowanie steków dla mnie i moich gości. Potem jeszcze trochę przyjacielsko pogadaliśmy i pożegnaliśmy się.

W środę wpadłem znowu do nich i podchodząc do grilla zapytałem „Cześć Carmelo, co dobrego mi dziś zgrilujesz?”

Na to on „Alejandro, może zjesz solidnego T-bone?”. Tutaj małe wyjaśnienie, to co na wyspie nazywają „chuleton” i tłumaczą jako T-bone to tak naprawdę według mnie rib steak, ale tak czy inaczej jest to potężny kawał smakowitej argentyńskiej wołowiny.

Pożartowałem trochę, że jest to stek do popełniania samobójstwa, ale zamówiłem go medio-rojo, czyli medium-rare :-)

Ponieważ nawet jak dla mnie wielkość była rekordowa, to zrobiłem poniższe zdjęcie (a Carmelo ma naprawdę wielkie dłonie :-))

Ku mojemu zdziwieniu na moim talerzu wylądowało potem coś takiego:

Nie trzeba być uważnym obserwatorem, aby zauważyć, że temu stekowi nagle „dorósł” całkiem normalny kawał polędwicy, który normalnie wystarczyłby na samodzielne danie.  W ten sposób dostałem „skonstruowany” porterhouse steak, czego nie było ani w karcie, ani na rachunku, który przyszło mi tego dnia zapłacić :-)

Niektórzy z Was, mogą teraz się zapytać, po co to całe gadanie, cóż takiego w tym, że jakiś kucharz w restauracji sprezentował mi mięso za 10-12 euro?

Otóż piszę o tym, bo jest to typowy przykład bardzo wielu uprzejmości i prezentów otrzymywanych od innych ludzi, których często właściwie ledwo znam. Przy czym nie zawsze chodzi tu o drobiazgi jak ten powyższy, czy mieszkanie w jednym z 3 najlepszych apartamentów w  bardzo sympatycznym, kameralnym hotelu za superpromocyjną cenę.
W moim życiu otrzymywałem już  różne oznaki sympatii warte wiele tysięcy euro czy dolarów i to nie jako część jakiegoś dealu biznesowego!
A to robi już bardzo dużą różnicę w jakości życia i to nie tylko poprzez lepsze samopoczucie!!

Moja rada dla Was: Bądźcie mili dla innych ludzi i to wszystkich bez wyjątku, dopóki jakieś jednostki nie pokażą Wam jednoznacznie, że na to nie zasługują!!

Koniecznie przeczytajcie uważnie ten stary post http://alexba.eu/2006-04-03/rozwoj-kariera-praca/twoje-kontakty-czy-jestes-milym-czlowiekiem/ i od dziś zacznijcie stosować wspomniane tam zalecenia. Podkreślam słowo „stosować” bo sama teoria Wam nie pomoże.

Dodatkowo dostrzeżcie i wyraźcie uznanie, jeśli ktoś robi coś dla Was i robi to naprawdę dobrze. I to bez różnicy, czy jest to konsultant, któremu płacicie tysiące za godzinę, czy pokojówka sprzątająca wasz pokój. Szczególnie zróbcie to w wypadku tej  pokojówki!!! Chodzi o wyrobienie sobie pewnej postawy.

Jak się da, to rzucajcie promień słońca w życie innego człowieka,  a da się to zrobić znacznie częściej niż przypuszczacie.

Generalnie warto też stosować to podejście.

Dlaczego o tym piszę?

Konsekwentne stosowanie powyższych rad zrobi długoterminowo w Waszym życiu znacznie większą różnicę, niż większość z Was może sobie teraz wyobrazić. Mówię to zarówno z własnego bogatego doświadczenia, jak i wielu obserwacji.

Wypróbujcie i zobaczycie!

Jeżeli macie pytania lub uwagi to zapraszam do komentarzy.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Komentarze (46) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Zapraszam do wersji audio

Szybka selekcja ludzi – dlaczego warto?

Czytając wiele moich postów takich jak np. „Stabilność emocjonalna, lub „No hassle in my castle” można by odnieść wrażenie, że jestem zimno kalkulującym człowiekiem, który dla czystej wygody „eliminuje” ze swojego otoczenia ludzi, którzy mu nie pasują. Pisałem wtedy o wpływie takich decyzji na moją jakość życia itp. a pominąłem jeszcze jeden ważny aspekt, który był dla mnie  tak oczywisty, że go nie zauważyłem :-)
Pamiętacie, jak w poście „Czego możemy nauczyć się z bajek cz.2″ twierdziłem, że chyba wszyscy przychodzimy na świat jako wrażliwe istoty, którym potem ta wrażliwość zostaje wyamputowana?
Jak pisałem o tej księżniczce, dzięki której nauczyłem się na nowo używać serca i mieć szeroka gamę subtelnych emocji?
Przy tym wszystkim odkryłem też, że jestem bardzo wrażliwym człowiekiem i że ta wrażliwość umożliwia mi bardzo wiele rzeczy zarówno prywatnie jak i zawodowo (tak, tak, bez niej nie byłbym dzisiaj tak daleko jak jestem!!)
Z drugiej strony wszyscy żyjemy w realnym życiu, gdzie pojawiają się różni ludzie, nie zawsze w stosunku do nas mili czy dobrze nastawieni.
W takiej sytuacji bardzo wrażliwa osoba ma następujące możliwe rozwiązania:
  • na nowo wyhodować sobie gruba skórę – czyli księżniczka męczyła się nadaremnie
  • zabarykadować się przed „złym światem” w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół – to prowadzi do „monokultury” http://alexba.eu/2006-03-25/rozwoj-kariera-praca/twoje-kontakty-oaza-monokultura-czy-zroznicowanie/ co znacznie ogranicza nasze możliwości wszechstronnego rozwoju
  • wytworzyć sobie zdejmowalny pancerz, który zakładamy wychodząc na zewnątrz, a  zdejmujemy w domu – jest to niewygodne i łatwo prowadzi do de facto rozszczepienia osobowości.
  • robić to tak jak ja – łatwo dopuszczać do siebie bliżej bardzo różnych ludzi, ale szybko i bez ceregieli eliminować za swojego życia tych, którzy po bliższym poznaniu nam nie pasują. Podkreślenia wymaga „szybko i bez ceregieli”, bo w naszej polskiej kulturze mamy tendencję do zbyt dużej pobłażliwości i cierpliwości w stosunku do niemiłych lub nieodpowiednich dla nas zachowań innych.
Jakie główne zalety dla mnie ma takie podejście:
  • nie muszę się ciągle przestawiać, mogę być cały czas tym samym człowiekiem z „sercem na dłoni”
  • mogę swobodnie dalej rozwijać we mnie subtelności odczuwania i postrzegania, co jest niezwykle przydatne w bardzo szerokim zakresie zagadnień od seksu począwszy a na trudnych negocjacjach biznesowych skończywszy
  • mam do czynienia z samymi miłymi ludźmi i to zarówno prywatnie, jak i w biznesie. To ostatnie uważam za duże osiągnięcie, bo ile osób może uczciwie coś takiego  stwierdzić.
  • wchodzę w bliskie kontakty z bardzo szeroką gamą różnych ludzi, od których wciąż uczę się czegoś nowego. Robiąc to mam coraz więcej doświadczenia i wprawy w nawiązywaniu takich kontaktów a to zmniejsza potencjalne uzależnienie o jakiejś konkretnej osoby

Jakie potencjalnie negatywne skutki uboczne mogą się pojawić i jak sobie  z tym radzę:

  • jak już wspomniałem powyżej jest to w naszej kulturze dość nietypowe podejście i przez niektórych ludzi będę uznany za dziwoląga lub po prostu zdyskwalifikowany. Nie mam z tym problemu, bo to otwiera drogę do tych, dla których jest to w porządku
  • mogę przedwcześnie zdyskwalifikować jakiś nieoszlifowany diament. To ryzyko akceptuję, zwłaszcza jeśli wciąż znajduję diamenty, które błyszczą bez konieczności szlifowania (metaforycznie)
  • wobec wspomnianej łatwości nawiązywania kontaktów bardzo trudno jest mieć mnie na wyłączność, zwłaszcza bez mojej woli w tym kierunku. To zawsze odstraszało sporą część ludzi, zwłaszcza płci przeciwnej :-) Na szczęście nie wszystkich, więc problemu nie ma :-)
  • jeśli jeszcze coś pominąłem, to na pewno Czytelnicy przypomną mi o tym w komentarzach  :-)
To, co napisałem powyżej jest jak zwykle moim osobistym podejściem, co nie oznacza że jedynym lub najlepszym.  Dla mnie funkcjonuje super i napisałem ten post w odpowiedzi na wasze sugestie abym pisał o tym jak robię różne rzeczy.
Serdecznie zapraszam dyskusji.
____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (39) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne, Zapraszam do wersji audio

Wkrótce Święta


Wielu z Was wie, że nie jestem specjalnie przywiązany do kalendarza i różnych świąt w nim zawartych. Nie jest też moim zwyczajem, poddawanie się dyktatowi jakiejś daty i oczekiwanie w tym dniu czegoś bardziej szczególnego niż w innym.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że moje podejście jest bardzo nietypowe i dla wielu osób okres Świąt jest czymś szczególnym. Z własnych doświadczeń wiem też, że niektórzy nie są w stanie uczynić z tych dni niczego specjalnego, bo akurat znajdują się na samym dole drabiny społecznej, na samym dnie lejka, gdzie praktycznie nie ma swobody manewru.
Ludzie Ci tego dnia mogą i prawdopodobnie będą się czuli szczególnie źle, poprzez kontrast ich świata z tym pozornie kolorowym i wesołym  światem większości celebrującej Święta.
Zróbmy coś z tym.
Rozejrzyjmy się wokoło i znajdźmy takich współbliźnich. Rzućmy promień słońca w ich życie, przynajmniej w tych i dla nich szczególnych dniach. Ja doskonale pamiętam, jak siedziałem w Austrii biedny jak przysłowiowa mysz kościelna w tej mojej piwnicy i ktoś anonimowy wetknął mi w drzwi kopertę z pieniędzmi. Dzięki tym kilkuset szylingom ja wraz z moją ówczesną towarzyszką mogliśmy zrobić ŚWIĘTA!!! Pamiętam ten przeskok z przygnębienia do totalnej euforii, poczucia że świat o mnie nie zapomniał, że jakoś idzie dalej! Wow!!!
Zróbmy coś takiego dla innych!! Wyjdźmy poza krąg bliskiej rodziny, ciotek, wujków, kuzynów, poszukajmy w otoczeniu kogoś, komu możemy nawet niewielkim nakładem rzucić ten promień słońca.
Ja po powrocie do Polski zamierzam odwiedzić pewien kilkupiętrowy parking na Ursynowie, gdzie dość regularnie koczuje kilku bezdomnych. Musze ich odnaleźć, co nie jest banalne gdyż zimą dorabiają sprzątając śnieg, a z oczywistych powodów nie mogę do nich ani zadzwonić ani wysłać maila). Tych kilku, których znam jest generalnie w porządku, więc zapytam ich o plany na Święta. Ja sam obiecałem w Wigilie być u mamy w Katowicach więc czas jest większym problemem niż pieniądze, ale coś wykombinujemy.
Będę wam raportował pod tym postem co z tego wyszło. Każdego z Was zachęcam aby teraz, póki jest jeszcze czas pomyślał o swojej własnej, prywatnej akcji, bo niektóre działania wymagają rozpoznania i zaplanowania. Będę się bardzo cieszył, jeśli przeczytam coś o nich w komentarzach.
PS: Jeżeli macie inspiracje, co i dla kogo można zrobić to podzielcie się nimi tutaj, najlepiej jak najszybciej. Może pomoże to komuś, kto ma dobre chęci lecz brak pomysłów
_________________________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (100) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Zapraszam do wersji audio

Dyktatura rodziców- odpowiedź na kilka pytań

W jednym z ostatnich postów dyskutowaliśmy kwestie kto jest nam naprawdę bliski, a kogo nazywamy bliskim bo tak nakazuje nam konwencja społeczna lub tradycja.
W ciekawej dyskusji pod postem pojawiła się seria pytań, na które obiecałem odpowiedzieć w osobnej dyskusji, co niniejszym czynię.
Na początek mam dla Was ważną uwagę. To co opisuję, mniej więcej (ze względu na ograniczenia tekstu pisanego) odpowiada temu jak ja postępuję w danych sytuacjach. Podaje to Wam wyłącznie jako materiał do własnych przemyśleń i ewentualnej dyskusji w komentarzach. Nie oznacza to, że powinniście w taki sposób postępować, lub że inny sposób postępowania jest zły. Po prostu to  dla mnie działa bardzo dobrze, przynosi dobre rezultaty i dobrze się z tym czuję.
To, co napisałem poniżej zakłada też, że prowadzimy samodzielne życie nie będąc u rodziców na przysłowiowym garnuszku.
A teraz przejdźmy do pytań:
„Czy szukać prawdziwej bliskości (w rozumieniu Alexa) w rodzinie czy odciąć się od krewnych, a skupić na przyjaciołach?”
Rodzina jest naturalnym „rezerwuarem” osób, które mogą stać się nam bliskie. Z drugiej strony niestety jest to tak, jak napisał Richard Bach w książce „Illusions” że rzadko ludzie naprawdę sobie bliscy wyrastają pod jednym dachem. Co ja robię – staram się osiągnąć maksymalną bliskość ale z zachowaniem „ekonomii działań”, kiedy widzę, że mimo rozsądnych starań dalszy postęp jest trudny lub niemożliwy, to szukam gdzieś indziej. To jest szczególny przypadek mojej postawy opisanej tutaj http://alexba.eu/2007-04-27/rozwoj-kariera-praca/dobre-rzeczy-bez-trudu/
„Jak zachowywać się w stosunku do mamy/ojca, którzy wprawdzie dobrze nam życzą, ale mają zupełnie inne poglądy na to jak dobre życie powinno wyglądać, a o naszym dorosłym życiu nie wiedzą zbyt wiele?”
Tutaj jestem Wam winien cały post, kolejną część cyklu „Jak bronić się przed dyktatura pociotków i znajomych”:
http://alexba.eu/2010-01-12/rozwoj-kariera-praca/dyktatura1/
http://alexba.eu/2010-01-26/rozwoj-kariera-praca/dyktatura2/
Może dziś opowiem to w pewnym skrócie:
  1. Po pierwsze, niezależnie od naszego wrażenia przyjmujemy robocze założenie, że rodzice chcą dla nas dobrze. Powiedzmy im o tym, że jesteśmy świadomi ich dobrych intencji.
  2. Po drugie zapytajmy, czy chcą na ten temat porozmawiać po partnersku jak dorośli ludzie i czy obiecują treść tej rozmowy zachować dla siebie.
  3. Jeśli nie, to kończymyć wszelkie dyskusje na ten temat, jeśli mimo wyraźnego wyrażenia woli będą one Wam dalej narzucane to ograniczamy wszelkie kontakty do absolutnego minimum (np. działania humanitarne, o których poniżej). „Dieta” kontaktowa czyni czasem cuda :-)
  4. Jeśli tak, to rozmawiamy z nimi jak z dorosłymi przekazując swoje racje i słuchając ich. Może każda ze stron nauczy się czegoś wartościowego.
  5. Jeżeli mimo ustnych deklaracji rodziców dalsza rozmowa nie ma charakteru partnerskiej wymiany zdań, to stawiamy uprzejme, aczkolwiek wyraźne ultimatum. Albo dalsza rozmowa będzie odbywać się po partnersku, albo zostanie zakończona. Przy braku pozytywnej reakcji idziemy do punktu 3
  6. Tak czy inaczej jest to Wasze życie i o ile nie planujecie nałożenia na rodziców dodatkowych obciążeń typu kredyty lub opieka nad Waszymi dziećmi to jest to Wasza sprawa co zrobicie ze swoim własnym życiem
„Jak wyłączyć z tematów poruszanych z rodzicami ten najbardziej drażliwy? (np. nie chcę mieć dzieci)”
Możecie przeprowadzić rozmowę podobnie jak w poprzednim przypadku, aby obie strony zrozumiały lepiej swoje motywacje i racje. Ostateczne decyzja o takich sprawach jak np. posiadanie dzieci należy wyłącznie do Was.
„Jak pogodzić brak bliskości w rozumieniu Alexa z pewnymi obowiązkami, które mogą na nas spaść w związku z posiadaniem bliskich krewnych? (np. mam w najbliższej rodzinie osobę niepełnosprawną, z którą nigdy nie osiągnę bliskości ale czuję się za nią w pewnym stopniu odpowiedzialna).”
Tutaj podejmujemy działania, które ja nazywam „humanitarnymi”. Większość z nas prędzej czy później spotka taki problem, bo nasi rodzice się starzeją i często w tym zaawansowanym wieku potrzebują wsparcia zarówno finansowego i organizacyjnego, jak i też emocjonalnego. Niezależnie od naszych aktualnych relacji z nimi powinniśmy docenić, że  w przypadku większości z nas nasi rodzice kosztem wielu wyrzeczeń i wysiłków co najmniej nas żywili, odziewali i dawali dach nad głową i to wtedy, kiedy nie byliśmy w stanie zrobić to sami. Elementarna przyzwoitość wymaga, abyśmy my nie zostawili ich w potrzebie.
Z drugiej strony często zdarza się, że tacy bliźni próbują nas terroryzować lub szantażować emocjonalnie. Do tego nie wolno dopuścić i pierwszym krokiem powinno być przeprowadzenie takiej partnerskiej rozmowy jaką proponowałem na początku tego postu. Jeżeli nie  da ona rezultatów, to ograniczamy pomoc humanitarną do absolutnego minimum jakie możemy znieść bez znaczącego ograniczania własnego życia i tego co jest w nim dla nas ważne. Można też stosować metody opisane pod tagiem „tresura”

Tyle odpowiedzi na Wasze zadane mi pytania. Jeżeli macie dodatkowe, lub cokolwiek wymaga bliższych wyjaśnien to zapraszam do zabrania glosu w komentarzach.

Jeszcze raz podkreślam, że ten post oddaje moje osobiste podejście do tego rodzaju zagadnień (sprawdzone w praktyce na trudnych przypadkach :-)) i tylko jako taki powinien być traktowany.

______________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-15
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 1 of 212»
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji
  • Stań się poszukiwanym pracownikiem lub dostawcą w 5 krokach

Najnowsze komentarze

  • Jak wykorzystać możliwie jak najwięcej szans w życiu  (3)
    • Krzysztof: Przed chwilą skończyłem...
  • Alex goes (back) to Poland  (146)
    • Alex W. Barszczewski: Jeśli chodzi o...
    • Magnus: W międzyczasie znowu styl...
  • Co robisz z Twoimi krytycznymi słabościami cz.2  (2)
    • Darek Negocjator Bankowy: Dziękuję...
    • Joanna: Mistrz Kochanowski zawsze...
  • Survival first – moje 2 linie obrony w czasach koronawirusa cz.2  (9)
    • Alex W. Barszczewski: Nie zajmuję sie...
    • Marcin: Hej Alex polecam jeszcze do...
    • Q: Alex, W związku z tym, że...
    • Alex W. Barszczewski: I will take my...
    • Jarek: Odnośnie „znakomit...
  • Jak obliczyć suplementację witaminy D3 – poprawa samopoczucia  (55)
    • Leszek: Świetny tekst. Ja mam...
    • Alex W. Barszczewski: Nikt nie musi...
    • Jola: Czyli dane spod dużego palca...
    • Alex W. Barszczewski: Nie mam tego w...
    • Jola: Można prosić o wskazanie badań,...
  • Survival first – nie tylko Ty się liczysz cz.3  (1)
    • Roman: Moim zdaniem . Maski w...
  • Co robisz z Twoimi krytycznymi słabościami?  (2)
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuje, znam...
    • Piotr: Fajny postęp redukcji. Jeśli...
  • Jak wspierać innych w czasach COVID-19  (1)
    • Hart-Berg: Hallo Alex. Dziekuje za...
  • Survival first – moje 2 linie obrony w czasach koronawirusa cz.1  (1)
    • Kamila: To jest świetne kompendium...
  • Bezpłatna inicjatywa dla przedsiębiorców  (1)
    • Sławomir Kuśnierczak: Świetna...
  • Kilka osobistych refleksji i rad w czasach zarazy  (1)
    • Andzia: Świetny wpis! Moim zdaniem...
  • Na ile potrzebujesz dyplomów i certyfikatów?  (5)
    • Marcin: Zgadzam się z Pawłem w 100%...
    • Piotr: Zgadzam się po części z...
    • paweł: uważam, że certyfikaty są...
    • Dawid: Moim zdaniem certyfikaty...
  • Jak mu to powiedzieć? cz.5  (25)
    • przypadkowa: Mam następujące: pytanie...
  • Suplementacja D3 – magnez, wapń, fosfor  (22)
    • lzka: Cześć. To bardzo ciekawe...
  • Zabijmy kolejną „Świętą Krowę” :)  (3)
    • mirek: Przeszkodą jest też zbytnie...
  • Jak mieszkasz?  (16)
    • tancerka: Ja mieszkam w sali...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (393)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2023