Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Tematy różne

Książka – odpowiedzi na pytania Czytelników cz. 2

Czas na wyjaśnienie pozostałych kwestii związanych z książką, o które pytaliście.

Zacznijmy od tego, co w ogóle chcę takim przedsięwzięciem osiągnąć. Z poprzedniego wpisu wiecie, że ma to być rodzaj praktycznego kursu, użytecznego dla większości ludzi, którzy chcą dobrze żyć i są tego świadomi, iż dobre relacje z innymi będą w tym odgrywać kluczową rolę. Jak ktoś zechce i odpowiednio wykorzysta zarówno książkę, jak i zapewnie pojawiające się na blogu związane z nią dyskusje, to jakby na odległość miał mnie do dyspozycji.

Mówiąc o pieniądzach, to te nigdy nie były celem pisania tejże książki, z czego wynika kilka poważnych konsekwencji:

  • mogę pisać co tylko przyjdzie do głowy i uważam za słuszne, bez zważania, czy to się „sprzeda” szerokiej publiczności, czy tez nie
  • nie mam deadlines, czy też „must include” w tym, co piszę
  • jestem bardzo elastyczny co do sposobu rozpropagowania tej pozycji

Mimo tego braku zainteresowania kasą jest pewien „rachunek ekonomiczny” na który zważam:

  • jeśli już ktoś po tę książkę sięgnie, to powinna ona być tak napisana, aby przy odrobinie własnej pracy każdy Czytelnik mógł z jej pomocą znacząco poprawić jakość życia sobie i bliskim. Nad tym intensywnie pracuje w chwili obecnej
  • bardzo ważnym dla mnie jest tzw. zasięg, to znaczy chcę, aby książka dotarła do jak najszerszego grona osób.

Gdzieś tam w jakiejś Pipidówce na końcu świata jest taki mały Aleks (albo i Aleksandra) jak ja w tej pierwszej scenie z Prologu. Gdzieś w różnych miejscach takie trochę większe Alexy walczą o ekonomiczne przetrwanie tak jak ja w moich „gazeciarskich” czasach. Gdzieś indziej różne Alexy osiągnęły co prawda pewien sukces ekonomiczny, ale coś istotnego brakuje im do pełni szczęścia. Byłem w każdej z tych sytuacji i książka zawierać będzie narzędzia pomocne w wyjściu z każdej z nich, tylko trzeba zadbać, aby dotarła do zainteresowanych.

To można osiągnąć na różne sposoby. Pierwszy pomysł był taki, aby w postaci ebooka (pdf, epub, mobi) wydać ja na blogu do swobodnego pobierania, z dodatkową opcją zamówienia sobie wersji papierowej (print on demand) jeśli ktoś sobie zażyczy. Ta metoda ma nastepujące słabości

  • efekt przekazywania dalej jest w Polsce dość słaby, moja postawa dzielenia się natychmiast wartościową informacją nie jest tak rozpowszechniona. Widać to było choćby w jednej z ostatnich dyskusji, gdzie część Czytelników przyznała iż korzystają z tego co piszę tutaj, niemniej nie opowiadają o tym znajomym, po części z powodów czysto światopoglądowych. To jest w porządku i mają do tego pełne prawo, jest to jednak czynnik, który muszę wziąć pod uwagę,
  • dla części ludzi, to co nic nie kosztuje zdaje się mieć mniejsza wartość :-)
  • spora część „grupy docelowej” jest tak „zarąbana” walką z przeciwnościami losu, że nie ma czasu na surfowanie w internecie, ale może np. znaleźć czas na urlopie, w łóżku szpitalnym, wannie itp.

Tak pojawił się pomysł, aby spróbować zrobić to tak, jak drzewa owocowe :-) dać innym możliwość zarobienia a przy okazji dotrzeć tam, gdzie internetowo nie dałbym rady.

Dlatego chwilowa koncepcja, to książka drukowana, niezbyt obszerna, w cenie pozwalającej pokryć jej koszty wydrukowania i dającej rozsądny zarobek dystrybutorom. Do tego w dzisiejszych czasach wersje elektroniczne, wraz z czytaną przeze mnie wersją audio są dość oczywiste i w którymś momencie muszą się pojawić. Trzeba tylko pamiętać, aby zrobić to tak, aby tym sprzedającym papier nie popsuć interesu, bo to oni z założenia sprawią, że pozycja wyląduje w sporej ilości księgarń. Nie mam na to jeszcze gotowego rozwiązania.

Jeśli chodzi o wydawcę, to kontaktowali się ze mną (z własnej inicjatywy) przedstawiciele dwóch firm, w tym jednej uprzednio znanej i poważanej przeze mnie. Rozmawialiśmy dość luźno przed wakacjami, ja stałem na stanowisku, że najpierw będę miał produkt, potem porozmawiamy konkretnie. Produkt się tworzy i jeszcze chwilkę to potrwa. Potem trzeba będzie się spotkać, powymieniać wyobrażeniami i zobaczyć, czy taka współpraca przyniesie znaczące win-win dla obydwu stron. Sprawa na razie jest otwarta, bo ewentualne wydanie książki z własnych pieniędzy też nie stanowi dla mnie problemu nie do przeskoczenia (jak już tyle mojego czasu zainwestuję w jej napisanie, co jest znacznie trudniejsze :-)), nie mówiąc już o możliwościach znalezienia sponsorów korporacyjnych, gdzie mam przecież znakomita reputację.

Tak więc te decyzje dopiero zapadną, na razie koncentruje się na pisaniu.

Teraz odniosę się jeszcze do poszczególnych zapytań, w dość dowolnej kolejności:

„Mam nadzieje, że będzie sporo innych/nowych kwestii/historii niż poruszone na blogu… „

Na pewno będą też rzeczy nie poruszane dotychczas, ale to nie ilość decyduje o sukcesie, tylko jak dobrze robisz rzeczy, które są dla niego krytyczne. Książka będzie Cie prowadzić poprzez proces nabywania umiejętności, które da się nauczyć przez zwykłe czytanie. To jest zresztą najwieksze wyzwanie dla mnie.

„Mam nadzieję, że dzięki książce łatwiej będzie zarażać innych ludzi Twoimi ideami. „

Lepiej będzie, jeśli będziesz miał własne, wspaniałe idee i nimi zarażał innych :-) Zrób to lepiej ode mnie!!!

„warto pamiętać, że człowiek uczy się (niestety) na własnych błedach, a i to tylko taki, który ze swego życia potrafi wyciągać wnioski. „

Całkowita racja. Książka powinna ułatwić popełnianie niektórych błędów, a wielu wypadkach zmniejszyć płaconą za nie cenę.

„… napisany w podobnym stylu co wpisy na blogu – bardzo przyjemnie się go czyta (czuć pewnego rodzaju lekkość). „

Ha, ha ha, gdybyś widział, z jaka trudnością siadam te kilka godzin na t…. aby napisać coś dłuższego niż post na blogu :-) Zwłaszcza kiedy życie woła wokoło „używaj mnie!!” No ale punkt krytyczny jest już chyba przekroczony (w dobrym kierunku :-))

„Alex, czy to będzie bardziej książka o Twoich doświadczeniach życiowych czy wskazówki dotyczące lepszych metod komunikowania się z ludźmi, w formie podobnej jak tutaj na blogu? „

To nie będzie autobiografia, choć oczywiście oparta na bardzo wielu doświadczeniach życiowych moich i nie tylko. Jak już wspomniałem w poprzednim poście będzie to bardziej taki substytut Alexa jako wsparcie w ulepszeniu Twoich relacji z innymi ludźmi

„Chociaż, jako typowego introwertyka, na myśl o motywowaniu się do utrzymywania relacji z ludźmi przeszywa mnie dreszcz niepokoju. „

„Typowy introwertyk” to jest etykietka, która sobie z wygodnictwa przyczepiłeś!!! Nie czekaj na książkę tylko marsz do ludzi i zacznij z nimi różne, na poczatek niezobowiązujące relacje. Dopiero jak się nie da to poczekaj na książkę :-)

„Kogo jak, nie Ciebie powinienem słuchać i uczyć się od  „

Nikogo nie słuchaj bezkrytycznie. Ja tez popełniam błędy, do tego jestem często leniwym hedonistą. Staraj się zawsze wyrobić sobie własny osąd, kiedy tylko jest na to czas.

„Odnoszę wrażenie, że będzie to książka, którą czyta się “na jeden raz” od deski do deski, a potem jeszcze kilkukrotnie się do niej wraca. „

Każdy może z książki korzystać jak chce. W założeniu myślę raczej o czymś w rodzaju bardzo praktycznego kursu na odległość, ale to tylko moje założenie.

„Jeżeli utrzymałeś choć trochę ten styl pisania, opowiadanie historyjek – książka będzie naprawdę ciekawa.
Widzę coś co wciąga dużo bardziej niż poradnik “38 rad jak żyć”. „

W książce będą praktyczne przykłady z życia, ale bardziej istotne będą zadania do wykonania, aby opanować pewne dość nieuchwytne kompetencje i postawy.

„po tym prologu, ciężko będzie mi o tej książce nie myśleć „

No to lepiej zrób sobie przerwę i zajmij się życiem :-) Jak będę gotowy, to na pewno dam znać :-)

„Z pierwszego akapitu prologu bije taka szczerość, że w ciemno kupuję tę książkę. „

Szczery to jestem i na tym blogu, co nie wszystkim najwyraźniej się podoba :-) Tego nie zamierzam zmieniać

Specjalnie dla Czytelnika podpisanego Ziutek, który napisał:

„O ile nepotymu nie widze o tyle bez wypracowanych zagranica ustawek w duzych firmach nie widzialbym Pana w pl to tak jak niedawno mlody czlowiek ktory sie pytal jak byc takim jak Alex i bogatym, ten mlody czlowiek nie wie ze nie bedzie robil prania mozgu w korpo za 20tys. bo nikt go nie zna i nie poleca, a jedynie moze ktos do niego za 30zl przyjdzie czasem w weekend  i bedzie sie stowarzyszal w zbiorowiskach coachow ktore rozdaja sobie certyfikaty

a ebooka jak bedzie przeczytam  chyba glownie dlatego ze chce zobaczyc jak Alex bedzie przedstawial sie jako pelny werwy i lekko bezczelny pewny siebie amant kobiet

Ech ciekawe ile ludzi musi ciezko pracowac wytwarzajac produkty i uslugi zeby taki coach mogl podmotytowac szefa duzej firmy….”

W jednym z już napisanych rozdziałów książki zalecam „Nigdy nie wypowiadaj się o rzeczach, o których nie masz zielonego pojęcia”

Twój tekst jest przykładem, przed czym ostrzegam. Dobrze że przynajmniej zrobiłeś to anonimowo, bo inaczej byłby wstyd dla Ciebie i Twoich Rodziców

„A mnie ciekawi czy ktoś kto uważnie obserwuje Twój blog (i przeczytał wszystkie lub prawie wszystkie posty) nie dojdzie po przeczytaniu książki do wniosku, że już to zna z bloga. „

Nawet gdyby tak było, to sama wiedza niewiele mu da, akurat w sprawach relacji. Pewnych postaw i podejść trzeba się nauczyć praktycznie, a do tego książka powinna być dobrym przewodnikiem.

„Mam tylko nadzieję, że nie wyjdzie coś podobnego do kiosakiego, bo tego gościa akurat nie trawię… „

Gdyby „wyszedł” podobny zasięg jak u Kyosakiego to bym się nie obraził :-) Ale w innych sprawach nie zamierzam go naśladować :-)

„Ja także chętnie przeczytam tą książkę. Trafiłem na ten blog z forum modelarzy RC, który prowadziłeś. Zafascynowała mnie wtedy twoja filozofia patrzenia na świat, mocno odmienna od tej z którą miałem do czynienia dotychczas (np. zakaz reklam na forum, bezinteresowna pomoc, otwartość i przyjazne podejście do drugiego człowieka, a jednocześnie ostra i natychmiastowa reakcja na łamanie zasad). „

Cieszy mnie to, jak też fakt, że nawet po latach inni Koledzy z powodzeniem prowadzę je dalej w tym samym duchu.

Tyle na razie Waszych pytań.

Z innych ciekawostek, to od czasu do czasu daję różnym ludziom poczytać istniejące już kawałki, aby sprawdzić, czy gdzieś totalnie nie błądzę. Jak na razie wszyscy mówią „pisz dalej!!!”

Wczoraj w Berlinie „na żywca” przetłumaczyłem kawałek klientowi przy obiedzie. Wyraził ubolewanie, że pisze tę książkę po polsku , a nie po niemiecku. Zgodziliśmy się, że szczególnie dla ludzi wychowanych w byłych wschodnich Niemczech wiele spraw ma takie samo zastosowanie :-)
Jeśli macie jakiekolwiek pomysłu, idee, inspiracje związane z tematem tego postu to zapraszam serdecznie do komentarzy

Komentarze (17) →
Alex W. Barszczewski, 2012-09-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Książka – odpowiedzi na pytania Czytelników cz. 1

Może odpowiem zbiorczo na Wasze zapytania, postaram się żadnego nie pominąć.

Po pierwsze książka jest cały czas pisana i sporo jeszcze przede mną. Plusem jest wyklarowanie się kierunku i formy w jakiej to zrobię, co na początku nie było takie oczywiste i ulegało zmianom. Po przebałaganieniu tego lata sporej części Gypsy Time na razie się nieźle rozpędziłem i pisanie idzie mi bardzo gładko :-) Nie zmienia to faktu, że np. już w przyszłym tygodniu pracuję dwa dni z Zarządami moich klientów, muszę a nowo zorganizować się w mieszkaniu w Warszawie itp.  tydzień później działam we Wrocławiu, co też nieco spowolni prace. Stąd trudno mi teraz podawać Wam jakiekolwiek konkretne terminy, poza zapewnieniem, że pisanie sprawia mi wielką przyjemność, a to przy moim hedonistycznym nastawieniu dobrze wróży zakończeniu projektu w rozsądnym czasie.

Sama książka jest pisana w znanym Wam, bezpośrednim, luźnym a jednocześnie bardzo konkretnym stylu, bo:

  • ma sprawiać mi przyjemność przy tworzeniu
  • ma sprawiać Wam przyjemność przy czytaniu
  • ma służyć konkretnemu poprawieniu przez Was zarówno zakresu jak i jakości Waszych relacji z innymi, a przez to też jakości Waszego życia. To ostatnie naturalnie według Waszych wyobrażeń, bo narzędzia będą uniwersalne

Ten ostatni postulat wcale nie jest taki łatwy do spełnienia, bo jeśli chcemy umożliwić Czytelnikowi wprowadzenie znaczących zmian na lepsze, a nie tylko spowodowanie, że poczuje się lepiej i pokiwa głową, to zwykła książka nie wystarczy. To co będzie potrzebne do takich zmian wykracza znacznie poza wiedzę teoretyczną możliwą do zdobycia przez czytanie! Tutaj będzie konieczne rozszerzenie postrzegania i wyczucia wraz z pewnymi zmianami w postawie danej osoby. Normalnie w życiu mogę to zrobić poprzez bezpośredni kontakt z daną osobą, bycie jej przykładem lub sparringpartnerem. Książka nie daje mi takich możliwości a bardzo nie chciałem tworzyć na rynku jeszcze jednej przemądrzałej pozycji, która niezdolna jest zrobić dużą pozytywną różnicę. Stąd to, co otrzymacie to będzie formą prowadzenia Czytelnika przez istotne zagadnienia, które omówimy najpierw nieco podobnie jak na blogu, a potem dostanie on konkretne zadania i ćwiczenia do wykonania, tak, aby wyrobił on sobie te niezbędne kompetencje, których nie da się przekazać czysto werbalnie. Tutaj wiele będzie zależało od jego odrobiny samodyscypliny, bo oczywiście nie mogę i nie chcę nikogo pilnować (mam z tym dość roboty w stosunku do samego siebie :-)) Na pocieszenie mogę dodać, że zadania zazwyczaj będą stosunkowo proste, bo większość ludzi w relacjach z innymi wykłada się na banalnych rzeczach! Do opanowania tego w wystarczającym stopniu na pewno nie potrzeba będzie lat studiów :-)

Dla wsparcia tych z Was, którzy będą rzeczywiście coś ze sobą zrobić stworzę na blogu specjalne możliwości dyskutowania o wyzwaniach i dzielenia się sukcesami pojawiającymi się w całym procesie. Potem zobaczymy, co jeszcze ewentualnie można postawić na nogi.

Tyle jeśli chodzi z grubsza o zawartość. Pewne znane Wam tematy, takie jak np. cała seria „Nie masz prawa prawie do niczego” pojawią się też w książce, ale zawsze jako element większego przedsięwzięcia edukacyjnego, a nie tylko odosobnione  teoretyczne rozważania.

W międzyczasie zrobiła się 2:30 w nocy, a jutro chcę dalej popracować nad tym wysokojakościowym produktem dla Was. Dlatego do kwestii typu: w jakiej formie, czy z wydawcą i ewentualnie którym, co chcę w ogóle osobiście osiągnąć i jak zamierzam to robić, oraz wszelkich Waszych innych pytań wróćmy może jutro w nocy.

W międzyczasie mówię wszystkim dobranoc i życzę miłego przebudzenia za kilka godzin

Komentarze (21) →
Alex W. Barszczewski, 2012-09-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Alex, o czym piszesz tę książkę?

Pytanie zawarte w tytule jest mi coraz częściej zadawane po tym, jak wyznałem, że ostatnio, od czasu do czasu pokonując brak systematyczności, lenistwo i konkurencję innych przyjemności siadam do komputera i pisze coś większego niż post na blogu.

Osoby znające mnie wiedzą, że noszę w głowie co najmniej 3 pomysły na książki, a wiele kobiet (!) czeka na tę specjalną dla polskich facetów.

Od której postanowiłem zacząć?

Zastanowiłem się i wybrałem tę, która może przydać się praktycznie każdemu i może zrobić wielka różnicę w jego życiu niezależnie od pozycji społecznej ,wyznawanej religii czy obranego modelu egzsystencji.

Ponieważ zaraz biorą laptop i wyruszam pisać dalej do Beach Baru nad sympatycznym małym jeziorkiem w centrum Berlina, to idąc na łatwiznę wkopiuje poniżej Prolog (czyli wstęp do wstępu) oryginalnej książki:

„Prolog

Scena pierwsza: pewnego jesiennego wieczoru jako nastolatek stoję na ulicy i patrzę w rozświetlone zasłony mieszkania na 3 piętrze, gdzie bawi się grupa z mojej klasy, razem z dziewczyną, w której się sekretnie podkochiwałem! Jako outsider pochodzący z niezbyt dostatniej rodziny, nie byłem na takie imprezy zapraszany. Tym, którzy doświadczyli czegoś podobnego nie muszę tłumaczyć co to za paskudne poczucie osamotnienia i małej wartości własnej!

Scena druga trochę ponad dziesięć lat później: Mieszkam w zaadaptowanej piwnicy w Austrii i z trudem utrzymuję się z wieczornej sprzedaży gazet, najpierw na ulicach a potem w lokalach. W międzyczasie poznałem małą grupę znajomych rówieśników, głównie pochodzących z tzw. lepszych domów, którzy nic nie wiedzieli o moim źródle dochodów. To był cały mój świat kontaktów społecznych a bycie gazeciarzem nie było tam powodem do chwalenia się. Któregoś wieczoru, ubrany w pomarańczową kurtkę z wielkim napisem 'Kleine Zeitung” , ze stosem gazet w rękach wchodzę do lokalu na obrzeżach Graz a tam….. siedzi cała moja paczka i z zaskoczeniem patrzy na mnie!!!

Scena trzecia w teraźniejszości: Jestem panem własnego czasu, prowadzę bardzo zróżnicowane, interesujące i bogate w ciekawe wydarzenia życie. Pracuję tyle, ile chcę, z sympatycznymi ludźmi, których, przy całym ich zróżnicowaniu po prostu lubię. Od dziesięcioleci nie doświadczam niedoboru gotówki, mam też wiele różnorodnych relacji z osobami, które wzbogacają zarówno moje doznania jak i sposób zrozumienia tego, co dzieje się wokoło. I to wszystko mieszkając obecnie w Polsce, uczciwie pracując bez kolesiostwa i nepotyzmu, płacąc normalne podatki. Patrząc na dwie poprzednie sceny wcale nie jest to logiczna konsekwencja mojego wcześniejszego życia i wiele osób pyta mnie jak to zrobiłem. Oczywiście odpowiadam, że co prawda ważnymi czynnikami są pewne decyzje życiowe i dążenie do bycia naprawdę dobrym w tym, co robię, niemniej kluczowym okazała się inna, niezwykle uniwersalna umiejętność, a mianowicie budowania i utrzymywania wartościowych relacji z bardzo różnymi ludźmi. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy dzieli moje podejście do świata w ogóle i może nie każdy ma taki nieustający pęd do własnej edukacji jak ja. Mam jednak wielu znajomych i klientów, którzy praktykują całkiem inne modele życia, a mimo tego z powodzeniem wykorzystują opisane w tej książce metody, aby być bardziej szczęśliwymi według ich własnych przekonań i wyobrażeń. Stąd jestem pewien, iż prawie każdy może ogromnie poprawić swoją jakość życia jeśli nauczy się nawiązywania i kultywowania relacji z innymi na znacznie wyższym poziomie, niż jest to powszechne w polskim społeczeństwie. To przekonanie obejmuje zarówno zakres życia prywatnego, jak i zawodowego na każdym szczeblu.

Problemem jest powszechna obecność w społeczeństwie, a szczególnie w filmach, telewizji itp. narzędziach masowego wpływu, mało efektywnych, a często wręcz szkodliwych wzorców. Skąd ktoś, kto podobnie jak ja nie miał szczęścia nauczyć się tego wszystkiego od rodziców ma w ogóle wiedzieć, że można inaczej, znacznie skuteczniej a przy tym często i prościej? Mnie nauka ta kosztowała wiele prób, błędów i bolesnych niepowodzeń. Dziś jest dla mnie rzeczą oczywistą, że te nakłady się opłaciły, choć po drodze nie zawsze było łatwo i przyjemnie. Tą książką chcę dać Wam sposobność skorzystania z całej tej wiedzy bez konieczności płacenia za mnóstwo błędów, które popełniłem przy jej zdobywaniu. Jasne, że sama teoria tutaj nie wystarczy i aby znacznie podnieść jakość Waszych relacji z innymi będziecie musieli nieco poeksperymentować. Nie łudźmy się, nie wszystkie te eksperymenty będą przebiegać gładko, niemniej uważne przeczytanie następnych rozdziałów, a szczególnie zrobienie opisanych tam ćwiczeń praktycznych da Wam rodzaj mapy, która będzie bardzo pomocna i w wielu przypadkach podpowie Wam właściwy kierunek.

Życzę Wam powodzenia w tej podróży w kierunku lepszego życia i do zobaczenia na szlaku!”

Tak się kończy prolog i zaczyna właściwa książka, której spora część jest już (o dziwo!!! :-)) gotowa
Będzie to coś dla Was?
Zapraszam do dyskusji w komentarzach
Komentarze (31) →
Alex W. Barszczewski, 2012-09-03
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Subiektywny blog i propaganda Alexa :-)

W komentarzu pod ostatnim postem jeden z Czytelników napisał „Gdybyż Twój blog był bardziej obiektywny w kwestiach światopoglądowych (małżeństwo, rodzina, dzieci) chętnie polecałbym go znajomym. „

To jest zarzut, że mój blog jest subiektywny w sprawach światopoglądowych i jest on najzupełniej słuszny, a co więcej należałoby mi zarzucić subiektywność w prawie wszystkim co piszę!!

Dlaczego tak jest? Bardzo prosto – jak każda istota ludzka postrzegam świat przez cały zespół filtrów i uprzedzeń, w związku z tym jego opis w moim wykonaniu nie może być w żadnym wypadku obiektywny. Podobnie jak każdy człowiek siedzę w tej jaskini Platona i na podstawie cieni padających na ścianę usiłuje wywnioskować, co tak naprawdę dzieje się na zewnątrz (koniecznie zobaczcie ten podlinkowany obrazek!!) i odfiltrować „zmyłki” tworzone przez manipulatorów wszelkiego rodzaju próbujących zająć miejsce między ogniem a moimi plecami. Takie próby odtworzenia rzeczywistości siłą rzeczy nie mogą prowadzić do jej pełnego i obiektywnego obrazu.

Jak się nad tym zastanowimy, to każdy człowiek twierdzący inaczej i deklarujący znajomość obiektywnej prawdy absolutnej:

  • albo jest manipulatorem i kłamcą
  • albo po prostu nie ma zielonego pojęcia bo nigdy się głębiej nad tym nie zastanowił (takich jest większość)

To nawiasem mówiąc możecie wykorzystywać na co dzień jako test, na ile kogoś, kto opowiada Wam coś o sprawach życiowych, należy traktować poważnie. Jeśli ta osoba twierdzi „to co mówię jest obiektywną prawdą” to patrz wyliczenie powyżej :-)

Teraz pojawia się zapewne pytanie, skoro to co piszę jest subiektywne, to po co to wszystko?

Biblia (Mat 7:16) mówi „Poznacie ich po ich owocach” i dokładnie w ten sam sposób podchodzę do oceny koncepcji życiowych, nawet zdając sobie sprawę z ich niedoskonałości. A wtedy odpowiedź jest prosta: nawet te niepewne, skażone moim niepełnym obrazem świata przemyślenia doprowadziły mnie i spora ilość osób, z którymi miałem do czynienia do tego, co można by nazwać dobrym i ciekawym życiem. Życiem niekoniecznie pozbawionym wyzwań i problemów, niemniej pełnym atrakcyjnych momentów i zdecydowanie wartym tego, aby je przeżyć. A o już jest coś, nieprawdaż?

Czy wszystko należy kopiować? Oczywiście że nie!!! Świat byłby nieco monotonny, gdyby wszyscy myśleli tak samo, a poza tym miałbym za dużo konkurencji ;-)

Jak już przy tym jesteśmy, to odnieśmy się jeszcze do zamieszczonego w tym samym komentarzu, dość rozpowszechnionego twierdzenia „Twoje super cenne wpisy na blogu są przeplatane promowaniem wśród młodych ludzi pewnej postawy życiowej.”

Ten blog powstał w roku 2006, bo chciałem dla młodych ludzi stworzyć jakąś alternatywę zarówno do „wzorców” życia serwowanych w mass mediach jak i często propagowanych tam bardzo kontraproduktywnych sposobów komunikacji (patrz np. program Kuby W. z jednej strony, czy nudziarstwa „Szkła kontaktowego” z drugiej)

Od samego początku podkreślam, że piszę i dyskutuję z inteligentnymi Czytelnikami, którzy potrafią używać swojego umysłu i często wręcz zakazuję bezkrytycznego przyjmowania tego, co publikuję używając to jedynie do rozszerzenia wachlarza możliwych opcji. Można to sprawdzić, także moje „use your judgement” :-))

Na naszym blogu wypowiadają się też swobodnie Czytelnicy mający często odwrotne poglądy do moich i jest to w porządku, bo ktoś, kto to czyta może sobie wyrobić własne zdanie, nawet jeśli miałoby ono być całkiem inne od mojego. Każdy kowalem własnego losu, co np. widać w dyskusjach z tamtych lat o „uwalaniu się” w młodym wieku kupnem mieszkania na kredyt i co z tego wynikło w ostatnim czasie. Jak dobrze pójdzie spotkamy się na tym blogu za parę lat i zobaczymy co porobiło się w innych dyskutowanych tu sprawach :-)

Tak więc kształtujcie Wasze życie jak chcecie,  jedyne idee, do których propagowania przyznaje się otwarcie to:

  • używajcie w pełni Waszego umysłu, inteligencji i serca (to ostatnie szczególnie do facetów)
  • żyjcie pełnym i szczęśliwym życiem (cokolwiek to dla każdego znaczy)
  • róbcie coś dobrego dla innych ludzi, a przynajmniej nie wyrządzajcie im krzywdy

To, że moja osobista postawa życiowa niekoniecznie odpowiada bardzo tradycyjnym wzorcom propagowanym w Polsce (bo z ich faktyczną realizacją bywa różnie), nie oznacza, że nie znam ludzi których bardzo cenię i lubię, a którzy np. regularnie praktykują swoją religię, czy z dużym zaangażowaniem wychowują całą gromadkę dzieci. I takim ludziom też chętnie pomagam w zakresach, gdzie ja jestem kompetentny.

Starsi Czytelnicy zarzucają mi jeszcze, że mam nadmierny wpływ na młodych ludzi. Tego bym aż tak nie przeceniał, bo młode pokolenie jest znacznie bardziej krytyczne i wrażliwe na wszelkiego rodzaju bullshit, a do tego ma możliwość korzystania z bardzo wielu źródeł. Jeżeli już, to część tego zaufania bierze się z faktu (przyznaję się :-)) że jestem dinozaurem, który urodził się kilkadziesiąt lat wcześniej z genami Pokolenia Y i praktycznie stosuje je w życiu, a do tego otwarcie komunikuje innym co myśli. To, razem z unikaniem osądzania innych buduje dobry pomost porozumienia. Może i dla Was będzie to wskazówką, bo w większości macie dzieci w wieku moich Czytelników.

Myślę, że tym postem wyjaśniłem kilka ciągle wracających kwestii, oczywiście zapraszam do dyskusji na ten temat, poniżej będzie na nie bardzo dobre miejsce

I oczywiście zawsze „USE YOUR JUDGEMENT!!” :-)

Komentarze (82) →
Alex W. Barszczewski, 2012-08-28
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

Nasze relacje po eskimosku

To, że Eskimosi (Inuit) mają w swoim języku dość bogate słownictwo dotyczące różnych rodzajów śniegu jest rzeczą ogólnie znaną, choć w rzeczywistości część tych słów, to zbitki podobne nieco do niemieckiego
„Donaudampfschiffahrtsgesellschaftskapitänsmütze” (czapka kapitana Towarzystwa Żeglugi Parowej po Dunaju).

Kiedyś, dość dawno temu, przeczytałem tekst o jeszcze jednym aspekcie ich języka, a mianowicie o stopniu zażyłości we wzajemnych relacjach. Trzeba sobie uświadomić, że Ci ludzie, podczas nocy polarnej bardzo dużo czasu spędzają ciasno ściśnięci w swoich Igloo, co zazwyczaj wyostrza postrzeganie tego, jak się do siebie odnoszą :-)

W związku z tym w ich języku jest sporo dość precyzyjnych określeń odpowiadających np. naszemu stwierdzeniu „ Lubię Cię, ale nie poszedłbym z Tobą na polowanie na niedźwiedzia polarnego” :-)

My jesteśmy tutaj językowo nieco upośledzeni bo lubimy kogoś, kochamy, nienawidzimy,itp. Dodając do tego najwyżej przysłówki „bardzo” (jak bardzo i co to w praktyce znaczy???)

To jest jeszcze jeden przykład naszej ograniczonej „rozdzielczości” w przekazie, o czym pisałem dawno temu w poście http://alexba.eu/2009-09-13/rozwoj-kariera-praca/przekaz-odbior/

Dziś zapraszam Was do przeprowadzenia eksperymentu myślowego i przyjrzenia się Waszym relacjom tak, jakbyście mieli je opisać z dokładnością Eskimosów.

Najpierw zastanówmy się nad zgrubnym opisaniem naszych prawdziwych odczuć w kierunku tego drugiego człowieka wyrażając je tak, jak byśmy mówili mu to prosto w oczy czyli np.:

  • nienawidzę cię
  • jestem ci niechętny
  • jesteś mi obojętny
  • chętnie przebywam w twoim towarzystwie
  • lubię cię
  • kocham cię

To jest stosunkowo prosty krok, choć w wielu parach zakomunikowanie tego partnerowi może być dużym wyzwaniem :-) Podkreślam więc, że ja nie wymagam powiedzenia tego komukolwiek, ten eksperyment myślowy ma służyć samoanalizie dlatego możecie, a nawet powinniście być absolutnie szczerzy.

Problemem jest też, że wiele osób przyklejając komuś którąś z powyższych etykiet dość bezrefleksyjnie dopasowuje do nich wiele aspektów życia. Dlatego w następnym etapie naszego ćwiczenia, wzorem Eskimosów starajmy się zrobić listę zakresów życia i aktywności, które z daną osobą jesteśmy gotowi robić i takich, które są wykluczone.

Tutaj liczba możliwości jest tak wielka, że wyliczenie ich wykroczyłoby poza ramy tego postu. Weźmy więc parę częściowo nietypowych przykładów z życia (niekoniecznie mojego :-))

  • „nienawidzę cię/jesteś mi obojętny, ale dla wygody jestem gotów z tobą mieszkać pod jednym dachem i prowadzić wspólnotę gospodarczą” – jest wiele takich małżeństw z dłuższym stażem :-)
  • „jesteś mi dość obojętny, ale kiedy potrzebuję chętnie chodzę z tobą do łóżka, bo nieźle mi robisz” – fuck buddies
  • „chętnie przebywam w twoim towarzystwie, ale poza dobrym seksem i rozmowami nie chcę cię mieć w moim życiu” – ditto
  • „kocham cię, ale nigdy nie zrobiłbym cię partnerem we wspólnym biznesie” – kochamy kogoś niezależnie od jego słabości, ale nie wyłączamy naszego myślenia
  • „kocham cię, ale nie wyobrażam sobie dłuższego mieszkania razem pod wspólnym dachem” – podobnie jak w poprzednim przypadku

Jestem pewien, że Czytelnicy przytoczą jeszcze więcej oryginalnych kombinacji :-)

Tak czy inaczej zachęcam do zrobienia tego ćwiczenia i zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (49) →
Alex W. Barszczewski, 2012-08-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Gościnne posty

Tanie podróżowanie

W dyskusji pod postem Historia Mateusza jeden z Czytelników, Marcin Osman został poproszony o podanie przykładów taniego latania, w związku z tym poprosiłem go o post gościnny jak on to robi. Już 6.08 otrzymałem  poniższy tekst, za opóźnienie w jego publikacji przepraszam. Wychodzi on nieco poza kwestie stricte podróżowe, ale warto go przeczytać.

______________________________________________________________________

Po przeczytaniu ostatniego artykułu Alexa poczułem się wywołany do tablicy :)

Bardzo często podczas rozmów z moimi znajomymi, gdy opowiadam o moich przygodach podróżniczych oraz o tym jak wygląda mój styl życia, słyszę podobne komentarze jak ten, który pojawił się pod poprzednim artykułem: „Marcin – czy możesz mi napisać, gdzie można kupić bilet lotniczy za 10 pln ? Albo jak “znaleźć ludzi, którzy wiedzą jak to zrobić” ? Wydaje mi się, że za 10 pln można najwyżej pojechać do pobliskiego miasteczka autobusem więc chętnie się dowiem”

Podzielę się z Wami kilkoma przykładami z mojego życia, a następnie postaram się przedstawić Wam mechanizm, czy też sposób myślenia jaki mną kieruje a który pozwala na to aby móc ponadprzeciętnie podnosić jakość i standard życia przy stosunkowo niskich nakładach.

A oto kilka przykładów.

W dobie tanich lotów, kupno biletów zagranicznych niemal w dowolne miejsce w Europie nie stanowi żadnego problemu. Na dowód poniżej zamieszczam listę destynacji jakie można było beż żadnego problemu po prostu kupić wczoraj na stronie przewoźnika www.ryanair.com/ .

LISTA miejsc

Loty z Warszawy/Modlina

1 zł – Sztokholm Skavsta
9 zł – Oslo Rygge,Bruksela Charleroi
19 zł – Budapeszt, Liverpool, Londyn Stansted

Loty z Gdańska:

1 zł – Oslo Rygge, Eindhoven

Loty z Poznania:

1 zł – Oslo Rygge

Loty z Krakowa:

1 zł – Sztokholm Skavsta, Oslo Rygge

Loty z Wrocławia:

1 zł – Oslo Rygge
9 zł – Paryż Beauvais
19 zł – Cork

Z moich obserwacji wynika, że większość osób, kiedy widzi cenę za bilet lotniczy Warszawa-Sztokholm-Warszawa za dwa złote, doszukuje się kruczków i jakichś ukrytych opłat etc. Tymczasem są to pełnowartościowe bilety, które można kupić nie posiadając żadnych specjalnych kart zniżkowych czy też zwalniających z opłat bankowych kart płatniczych. Na stronie fly4free.pl (zakładka forum), znajduje się lista osób, które w 100% za darmo pomogą w kupnie danego biletu, dzięki użyciu ich kart płatniczych oszczędzamy od kilkudziesięciu do kilkuset złotych.

Na stronach tego typu, możemy znaleźć informację o promocyjnych lotach, sposobach ich zakupienia, oraz odpowiedzi na niemal każde pytanie jakie może mieć osoba która po raz pierwszy chce kupić przysłowiowy „lot za złotówkę”.

Ja powyższy mechanizm usprawniłem jeszcze bardziej, w następujący sposób. Napisałem do działów PR najważniejszych przewoźników operujących na warszawskich lotniskach (WIZZAir, Ryanair) z prośba dodania mnie do ich baz kontaktów z mediami, dzięki czemu dostaję na mojego maila wszystkie informacje jakie otrzymują portale piszące o tanim lataniu, a przez to bardzo często mam przewagę 2-3h zanim o danej promocji dowiedzą się inni „normalni internauci”.

Przy tanim podróżowaniu najważniejsza jest elastyczności dat wylotów i powrotów (dlatego jeśli możesz pozwolić sobie na to aby wylatywać we wtorki lub czwartki to niemal od razu czekają Cię duże oszczędności ;) ).

Konkretne przykłady:

PODRÓŻE

  1. W czerwcu kupiłem 3 bilety na trasę Warszawa-Stavanger(Norwegia)-Warszawa za kwotę łączną 24zł (słownie: dwadzieścia cztery złote za 6 biletów lotniczych, z których skorzystały 3 osoby). Wyprawa odbyła się na przełomie lipca z sierpniem. W Norwegi spędziliśmy 4dni, wspinając się po fiordach oraz zwiedzając poszczególne miasteczka i porty. Koszt noclegów to zero złotych ponieważ wzięliśmy z sobą namiot (Norwegia jest bardzo przyjaznym krajem jeśli chodzi o namiotowe biwakowania :))
  2. Także w czerwcu kupiłem za 38zł bilet na trasę Warszawa-Budapeszt-Warszawa, za kwotę łączną 39zł/osobę w dwie strony. Wyprawa odbyła się na początku sierpnia. Do tego zestawu znalazłem na niemieckiej stronie HRS.com voucher zniżkowy, który pozwolił mi na kupienie 3 noclegów dla 2 osób w 4* hotelu w Budapeszcie za kwotę łączną 63 euro.
  3. Na wrzesień mam już kupione bilety do Sztokholmu za 8zł w dwie strony, a na styczeń bilet do Maroko za 110zł.

Całość powyższych „poszukiwań” zajęła mi nie więcej niż 2-3 godziny czasu total :). Aby utwierdzić Was w tym, że taki sposób podróżowania jest dostępny dla każdego dodam tylko, że sam kiedyś też kupowałem bilety lotnicze często za kilkaset złotych w jedną stronę :P

SYTUACJE ŻYCIOWO-BIZNESOWE:

  • Jeśli jestem na zakupach ciuchowych a akurat nie ma mojego rozmiaru to po prostu robię zdjęcie danej metki, wracam do domu, googlam producenta i zamawiam u niego bezpośrednio interesujący mnie model i rozmiar, a co jest najlepsze najczęściej otrzymuję ceny „hurtowe”. Z 9 na 10 przypadków producenci są mi przychylni i realizują moje „zamówienie”, a jeśli jednak się to nie udaje, no cóż, dzwonię dalej :)

Dzięki takiemu podejściu gdy nie mogłem znaleźć odpowiedniego rozmiaru jeansów, wygooglałem producenta (nie chodzi mi o nazwę danej marki, ale o firmę, która produkowała jeansy na zamówienie tej marki). Podczas bardzo sympatycznej rozmowy telefonicznej z właścicielem szwalni jeansów, dostałem zaproszenie na kawę oraz co mnie szczególnie ucieszyło zaproszenie do zwiedzenia jego szwalni oraz darmowy wykład na temat tego jak produkuje się jeans. Jak zdobyłem numer telefonu właściciela? Po prostu wszedłem na stronę jego firmy, wykręciłem numer i poprosiłem o połączenie z właścicielem.

  • Jeśli bookuje pokój w hotelu lub jakimkolwiek innym miejscy noclegowym, to przeważnie dzwonię i negocjuję cenę noclegu. I znowu 9/10 przypadków oszczędzam min. 20-30% ceny „oficjalnej”- tylko dlatego, że zapytałem „jaki rabat mogę otrzymać?” :)
  • Bardzo dużo czytam i jeśli dana lektura mnie interesuje od razu nawiązuję kontakt z jej autorem, lub bohaterem. Dotyczy to zarówno książek/gazet biznesowych, jak i również beletrystyki czy książek o tematyce podróżniczej. Dzięki takiemu podejściu, grono moich znajomych powiększa się o kolejne fantastyczne osoby.

Większość osób, które znam po prostu boi się zainicjować takie spotkania, ponieważ jak sami mówią”
– nie wiedzieli by jak to zrobić
– nie można przecież tak bezpośrednio pisać do nieznanej osoby
– nie wiedzą co miało by być celem takiego spotkania

Ja spotykam się z wspaniałymi osobami, czasami po to aby po prostu wypić razem kawę lub zjeść razem lunch rozmawiając o naszych wzajemnych doświadczeniach i przygodach. Bardzo często okazuje się, że inspiracja jaką od nich otrzymuje jest obustronna i oni również wychodzą z takiego spotkania bardzo podbudowani często wręcz zainspirowani tym, że ktoś tak bardzo chcę słuchać i uczyć się na ich doświadczeniach.

  • Bardzo często biorę udział w zagranicznych, bardzo drogich seminariach i szkoleniach (koszt wejściówki, akomodacji, wyżywienia, przelot itd.). W takich przypadkach, po prostu dzwonię do organizatorów, pytam co muszę zrobić aby otrzymać rabat (czasami nawet 100% :) ).

Najczęściej organizator chce ściągnąć kolejnych klientów. Wtedy sprawdzam:
– kto z mojego otoczenia jest jeszcze zainteresowany takim wyjazdem
– kto w Internecie pisze, że chciałby pojechać
Następnie negocjuję ceny biletów grupowych i albo dostaję prowizję, za którą kupuję bilet dla siebie, albo po prostu dostaję bilet (czasami jedno i drugie). Na początku wydawało mi się, że zgromadzenie grupy 10-20 osób, będzie trudne- w praktyce jednak jest to łatwiejsze niż mogło by się to wydawać. Wystarczy odrobina odwagi, determinacji i kreatywności.
Powyższe przykłady są jedynie czubkiem góry lodowej ;)

Na zakończenie chcę Wam przedstawić, kilka skondensowanych wskazówek, a nóż się Wam przydadzą:

– podważaj ogólno przyjęty status quo– to, że jest tak a nie inaczej, wcale nie oznacza, że inaczej być nie może! W mojej filozofii życia, jest to najważniejszy z wszystkich punktów!

– w dążeniu do spełniania swoich marzeń, po prostu odważ się aby pozwolić sobie na osiągnięcie swojego celu/marzenia (zatrzymaj się proszę chwilę nad tym zdaniem i przeczytaj je kilkukrotnie).

Jeśli chcesz wyjechać na egzotyczne wczasy, a nie masz na to pieniędzy to po prostu użyj swojej kreatywności i znajdź inny sposób aby na nie pojechać. Zazwyczaj rozwiązań i opcji jest dużo więcej niż tylko… jedna!

– sprawdź ile kosztują Twoje marzenie- wielokrotnie zdziwisz się, że jest to tańsze niż Ci się to pierwotnie wydawało

– wyróżnij się- zbadaj jak postępuje tłum i zrób odwrotnie. Jeśli wszyscy idą w lewo, Ty idź w prawo a jak ktoś Cię zapyta dlaczego idziesz pod prąd, to… po prostu pozwól mu odpłynąć, bo i tak nie zrozumie ;)

– znajdź ludzi, którzy żyją w niezwykły sposób- zaproś ich na obiad, wyświadcz im nieodpłatnie jakąś przysługę, bądź aktywny na ich stronach/blogach etc.

– bądź przedsiębiorcą nawet jeśli nie posiadasz własnej firmy- szukaj, kreuj, negocjuj, twórz, pisz, wspieraj, podziwiaj, inspiruj (nawet małymi rzeczami).

– drąż interesujący Cię temat niczym kropla skałę i nie odpuszczaj, aż nie osiągniesz tego czego pragniesz.

Wiem, że pewnie część z Was oczekiwała dokładnej recepty na to jak zrealizować swoje marzenie. Niestety nie ma takiej recepty, która za każdym razem odpowiadała by na Wasze potrzeby. Wierzę jednak, że jeśli zmieni się ogólno przyjęty sposób myślenia oraz połączy to z działaniem to z całą pewnością powstaną z tego fascynujące rzeczy.

Powodzenia! :)

_______________________________________________________________

Krótkie bio o mnie:

Jestem przedsiębiorcą, szkoleniowcem, autorem tekstów, podróżnikiem i pasjonatem rzeczy, które w danym okresie mnie interesują. Szczegóły znajdziecie na http://passionblog.pl/o-autorze/

Komentarze (47) →
Alex W. Barszczewski, 2012-08-16
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Gościnne posty, Sukces Czytelników

Historia Mateusza

Dziś,zgodnie z życzeniem publikuję post gościnny, który Mateusz Góra napisał jako rozwinięcie swojego komentarza pod jednym z poprzednich postów. Jestem pewien,że dla wielu z Was będzie to inspirująca lektura,do której zapraszam

_____________________________________________________________________

Witam wszystkich czytelników bloga Alexa

Alex umożliwił mi napisanie posta gościnnego, za co bardzo dziękuję. Jedną z rzeczy, które sprawiają mi najwięcej przyjemności jest nauka i inspiracja innych ludzi, dlatego będzie mi bardzo miło, jeśli ktokolwiek po przeczytaniu mojej historii zmieni coś w swoim życiu, ot, chociażby podaruje uśmiech nieznajomej na ulicy :-)

Zacznę od tego, że od najmłodszych lat byłem uważany za bardzo zdolnego człowieka. Kiedyś wydawało mi się, że to talent i urodzenie się lepszym od innych, ale dzisiaj już wiem, że to coś innego – determinacja i nieustanna chęć nauki (niedawno zrozumiałem słowa: ‘Wiem, że nic nie wiem’). Naturalne predyspozycje też są oczywiście istotne, ale nie mają na nasze życie takiego wpływu jak umiejętności nabyte i właśnie determinacja.

Mój chrześniak, który ma w tej chwili 2,5 roku zadaje bardzo dużo pytań i nie zastanawia się, czy są na miejscu, dzięki temu bardzo szybko się rozwija. Podobnie jest z dziećmi, które mają 4,5 lat. Później z wielu powodów ludzie zadają coraz mniej pytań, zarówno innym osobom jak i sobie, co jest nawet ważniejsze, żeby wiedzieć w jakim celu cokolwiek robimy. Przez to zaczynają wszystko przyjmować takie jakim jest, mimo że często praca, partner, czas wolny nie sprawiają im przyjemności. Z powodu braku ciągłych pytań nie potrafią wyrazić swojego zdania, co robi mój chrześniak, który jeśli coś mu nie smakuje, to bardzo wyraźnie to wyraża i na pewno tego nie zje. Mnie też dopadła ta monotonia. Co ciekawe, czerpałem radość z życia (tylko nie z całego!), a nawet wiedziałem dokąd zmierzam. Niedobre było to, że zmierzałem do celu wyznaczonego mi przez otoczenie i to drogą, którą też projektowali inni. Działo się tak dlatego, bo mój ‘talent’ najbardziej (wg innych) objawiał się w matematyce. Już w gimnazjum dostawałem mnóstwo rad, żeby zostać w przyszłości inżynierem. Nieprzypadkowo więc wybrałem profil matematyczno-fizyczny w liceum. W liceum jednak zacząłem sobie na nowo zadawać sporo pytań i szukać odpowiedzi, a jak do tego doszło opisuję w dalszej części posta. Ten mój talent naukowy przyćmił to, co naprawdę lubiłem, czyli sport. Dokładnie – piłkę nożną. Bardziej skupiano się na tym, żebym wziął udział w konkursie recytatorskim, historycznym, informatycznym, biologicznym i jeszcze z wiedzy o ekologii. We wszystkim. Bo byłem dobry, a to nie było doświadczanie, tylko eksploatowanie. W międzyczasie na szczęście działo się też sporo dobrych rzeczy, a 2 historie są dla mnie niezwykle ważne. Po pierwsze – determinacja. Nie urodziłem się jako piłkarski talent, uwierzcie mi. Co gorsza, w społeczeństwie piłka nożna to często sport dla niezbyt mądrych facetów. Determinacja pozwoliła mi jednak w ciągu 4 lat (!) zostać kapitanem drużyny juniorów w Lidze Dolnośląskiej, mimo że w pierwszym meczu wg trenera byłem jedynym zawodnikiem, który nie nadawał się do założenia koszulki, bo tychże zabrakło. Na dodatek po roku treningów, kiedy pojechaliśmy na mecz mieliśmy tak wąską kadrę, że na boisko wyszli wszyscy oprócz… mnie. Ja jednak lubiłem to robić i determinacja, obecność na wszystkich treningach oraz cierpliwość i chęć nauki pozwoliły mi zostać kapitanem po 4 latach systematycznej pracy. Po drugie z konkursów najbardziej nie lubiłem recytatorskich, do których co roku nakłaniała mnie moja wychowawczyni – polonistka. Aż w końcu trzeciego roku poświęciłem trochę czasu przynajmniej na znalezienie tekstu, który by mi się podobał i był pozytywną twórczością. I wiecie co? Zostałem laureatem na poziomie wojewódzkim, mimo że na eliminacjach 2 razy zapomniałem tekstu. Jednak na tle ponad 30 dzieciaków wyróżniłem się jego doborem, bo krótka opowieść rozbawiła wszystkich zebranych, a jeden z członków jury powiedział, że ‘nie potrafię recytować, jednak tekst idealnie do mnie pasuje i muszę iść dalej’. To tak jakby wygrać konkurs matematyczny nie potrafiąc liczyć :-) Już trochę wcześniej zrozumiałem jak ważne jest bycie innym, jednak to ta sytuacja utwierdziła mnie w przekonaniach, że na każdym kroku musisz się wyróżniać z tłumu i nieważne czy jesteś na rozmowie o pracę, czy bierzesz udział w konkursie, czy uwodzisz kobietę, bądź inny niż konkurencja :-) Do tego momentu, czyli 15 roku życia nie miałem większych problemów, kłótni, czy sporów z bliskimi mi ludźmi jak i zwykłymi znajomymi, a to dlatego, że w wielu ważnych kwestiach nie miałem swojego zdania, a jeśli miałem, to unikałem konfliktów i kontrowersji. Wymyśliłem sobie jednak, że zainteresuję biznesem i wszystko stopniowo zaczęło się zmieniać. Najpierw…

… w 1 klasie liceum trafiłem na blog Alexa, poprzez komentarze pod biznesowym artykułem na jednym z polskich, popularnych portali. Wtedy z rzeczy istotnych wiedziałem tyle, że rodziców trzeba szanować (nie wiedziałem dlaczego!) i że rachunków miłością się nie opłaci, lecz pieniędzmi. Zacząłem czytać blog i częściej zadawać sobie pytanie ‘dlaczego’ coś w moim życiu wygląda tak, a nie inaczej. Wcześniej tego nie robiłem, wszystko przyjmowałem takie jakie do mnie trafiało, bo ‘nie może być inaczej’. Jako laureat kilku konkursów matematycznych byłem też zaprogramowany na przyszłość pod kątem inżyniera ‘od czegoś’ pracując za wysokie >5.000zł (wysokie?) wynagrodzenie. I tak brnąłem w tym kierunku, ale małymi krokami zwiększałem swoją wiedzę o życiu m.in. będąc na bieżąco z postami na blogu. I tak po kolejnych 2 latach pojawiła się w moim życiu książka, później druga, które uświadomiły mi, że wszystko, co do tej pory robiłem było pomysłami albo marzeniami ludzi, którzy mnie otaczali, a nie moimi.

Zrozumienie tej niezwykle ważnej kwestii spowodowało, że zamiast inżyniera wybrałem karierę człowieka bliżej związanego z pieniędzmi. Tutaj zaczęły pojawiać się pierwsze ‘ale’ ze strony najbliższych. Przecież jestem taki dobry z matematyki, więc powinienem postawić na techniczne kierunki. Co ciekawe nikt nigdy nie powiedział, że jestem takim dobrym piłkarzem, więc powinienem spróbować sił w Barcelonie :-) W międzyczasie wydarzyła się ważna rzecz – skończyłem wiek juniora (liceum) i postanowiłem zakończyć swoją piłkarską przygodę jako zawodowego piłkarza. Później przyszła jesień, pierwszy semestr i spotkanie z Alexem we Wrocławiu nad Odrą. Do dzisiaj pamiętam z niego przede wszystkim 2 rzeczy. Po pierwsze miałem pół godziny sam na sam z Alexem, a przez cały czas to ja mówiłem, zamiast skorzystać z możliwości wysłuchania mądrego człowieka, chociaż Alex uważa, że nie było tak jednostronnie, cieszę się :-) Pamiętam o tym do dziś przy każdej sposobności. Po drugie, wspomniałem o tym, że już nie będę piłkarzem, bo przegapiłem odpowiedni moment, a ktoś mnie zapytał: ‘Dlaczego jest za późno’? Rzeczywiście nie było…

Studia trwały w najlepsze, trochę ciekawych imprez, interesujący ludzie, kilka zajmujących dodatkowych zajęć, tylko sam program nauczania z dnia na dzień gasił we mnie pragnienie studiowania. Mimo tego pod koniec roku wszystko zaliczałem w terminach, a jedyną poprawkę miałem po… wyjściu do Teatru z Alexem. Nie mogłem przegapić tak wartościowego spotkania z wieloma ciekawymi osobami, których wiedza na co dzień sporo kosztuje. I tak pociągiem z Warszawy wróciłem ok. 6.00 rano, 2h przed poprawką – zdaną  Później przyszły wakacje i po tych 2-3 latach nauki życia, ciągle w dużej części teoretycznej, przyszła pora na praktykę. Mając w pamięci słowa, mówiące o tym, że ‘na bycie piłkarzem nie jest za późno’ wróciłem do piłki nożnej… jako trener. Bardzo ważne, nie wysyłałem CV, nie zdobywałem papierów, już wcześniej jako piłkarz często byłem doradcą, więc wykonałem 2 telefony i sam sobie stworzyłem stanowisko pracy! Połączenie pasji, rozwoju i zarobków. Wynagrodzenie finansowe i emocjonalne.

Właśnie mija rok od tych 2 telefonów, rok wielu ważnych decyzji i zarazem najwspanialszy rok mojego życia. W sierpniu podjąłem decyzję o powrocie do gry, więc jesienią studiowałem dziennie, pracowałem jako trener piłkarski, dodatkowo (jak na pół etatu) jako ankieter, zająłem się marketingiem, wszystkim na tyle poważnie, że moje ciało bardzo to odczuło. Zimą stwierdziłem, że muszę kilka zajęć zakończyć, bo z każdym dniem ulatywało ze mnie niepostrzeżenie trochę dobrej energii. I tak skończyłem z ankietami, studiami, a z piłki zostawiłem jedną rzecz i postawiłem na trenera. Żeby móc w miarę normalnie żyć postanowiłem, że będę organizował od tego czasu imprezy w starym stylu, ponieważ zawsze chciałem się na takich bawić, a skoro nikt takich nie robił sam się tym zająłem (już tego nie robię w celach zarobkowych) oraz rozpocząłem społecznie prowadzić zajęcia z angielskiego polegające na spotykaniu się na herbacie i godzinnych rozmowach wyłącznie w obcym języku.

Bardzo ważne. Cały czas pracowałem i ciągle pracuję nad swoim rozwojem w bardzo szerokim ujęciu. Ani razu nie popadłem w żadne dłuższe zobowiązania, największym był i jest abonament za telefon oraz internet  )

Stało się tak, ponieważ w pewnym momencie podjąłem decyzję, co do tego jak chcę żyć, czyli jak ma wyglądać moja praca, relacje z innymi ludźmi i jak chcę spędzać wolny czas. Okazało się, że nie chcę żyć tak jak ludzie, którzy byli moimi doradcami. Zacząłem więc robić bardzo prostą rzecz, o wiele więcej swojego czasu spędzam z ludźmi, którzy mi ‘kibicują’ oraz wspierają wiedzą i doświadczeniem, a styl życia tych ludzi jest bliski temu jak ja sam zamierzam żyć. W zasadzie każdy rodzic potrafi nauczyć dzieci chodzić i mówić (jak, to już inna kwestia), ale tylko dlatego, że sami to robią. I tego potrzebują wszystkie dzieci. Aż zrozumiałem, że w późniejszych latach wielu ludzi daje nam bardzo cenne lekcje, tylko że niektóre sprawdzą się w przypadku tancerzy, inne w przypadku sportowców, a jeszcze inne posłużą prawnikom. To samo dotyczy stylu życia, a najlepiej uczyć się od mistrza w danej dziedzinie. Z tą wiedzą małymi krokami rozpocząłem zmianę mojego towarzystwa i okazało się, że otrzymałem niezwykle cenne rady bardzo spójne z tym jak ja postrzegałem rzeczywistość oraz moją przyszłość. Bardzo mi pomógł kontakt z takimi mentorami. Teraz już wiem, że czasami wieloletnie znajomości muszą dobiec kresu, bo działają na Nas destrukcyjnie, mimo że często są to bardzo bliskie nam osoby. Zmiana otoczenia jest niełatwa, ale jako człowiek dający przykład lada moment podejmę kolejny krok, czyli wyprowadzenie się z domu, co też oczywiście odradza mi niejedna osoba. Ja jednak chcę żyć tak jak ludzie, którzy popierają ten pomysł, więc decyzja jest prosta. Na ogół z trudnościami radziłem sobie właśnie dzięki radom innych ludzi oraz aktywnie rozwiązując problemy, działając bardzo szybko, czasami spontanicznie. Brakowało mi pieniędzy na już? Podejmowałem tymczasową pracę. Coś niepokojącego działo się w związku? Od razu doprowadzałem do rozmowy. Szybkość reakcji bardzo sprzyja temu, żeby mieć otwartą głowę na rzeczy ważne i czerpać przyjemność z życia :-)

Taką mam przeszłość.

A dzisiaj? Mam 21 lat i jestem jednym z założycieli Akademii Piłkarskiej w moim mieście, jednym z jej trenerów oraz jej fundraiserem. Poza tym na poważnie zajmuję się tylko jedną rzeczą – marketingiem sieciowym, gdzie mogę bardzo małym kosztem zdobyć bardzo dużą wiedzę. Często pracuję więcej niż moi rodzice i chociaż moje zarobki są dzisiaj podobne do ich pensji, to prowadzę całkowicie inny styl życia. Nareszcie mogę się skupić na szlifowaniu mojego angielskiego oraz nauce hiszpańskiego. Na uczestnictwu w różnych szkoleniach, projektach, akcjach, spotkaniach, ponieważ nie mam żadnych zobowiązań oraz ram czasowych pracy. Jednego tygodnia pracuję 70h, drugiego 10, chociaż ten drugi przypadek na razie rzadko się zdarza, bo pracuję z radością i uśmiechem na ustach! Jeszcze nie byłem na Kanarach, ale miesiąc temu wróciłem z Hiszpanii i planuję kolejne wyjazdy, tym razem w Polsce, ale w momencie kiedy uwaga, będzie dobra pogoda, a nie kiedy dostanę urlop

W swoim życiu wysłałem kilka razy CV, jednak docelowe stanowisko pracy, z którym nie mam oczywiście kontraktu na 30 lat, wykreowałem sobie sam. To ja zawsze wychodziłem z inicjatywą, nie przychodzono do mnie, od tego trzeba zacząć!

A wszystko dzięki temu, że zrozumiałem, co to znaczy być w pełni odpowiedzialnym za siebie. Kreujmy swoje życie

PS:
Kilka osób gratuluje mi tego jakie mam relacje ze swoją partnerką. Ba, zdarzyło mi się usłyszeć, że tworzę jedyną parę, która motywuje do stworzenia związku. A to w dużej mierze Twoja zasługa Alex, dużo się od Ciebie nauczyłem w tej kwestii, a moja partnerka stwierdziła, że jak tylko skończysz pisać książkę, to niezależnie od tematyki dostanę ją od niej w prezencie.

Dzięki Alex, za to, że byłeś moim pierwszym impulsem do zmiany życia!

PS: 2

Jeśli ktoś chciałby wymienić się doświadczeniami, rozpocząć ciekawy projekt lub po prostu porozmawiać, to zapraszam do kontaktu mailowego: . Chętnie podzielę się też numerem telefonu.

_____________________________________________________________________

Mateusz Góra – interesuję się sportem, podróżami, psychologią. Moją pasją jest piłka nożna, jeszcze niedawno byłem piłkarzem, a teraz pracuję w Akademii Piłkarskiej Oleśnica jako jej trener, fundraiser i marketingowiec. Dodatkowo zajmuję się marketingiem sieciowym. Wolny czas to dla mnie przede wszystkim czytanie książek, uprawianie sportu oraz nauka angielskiego i hiszpańskiego. Mam 21 lat i stawiam na zdobywanie praktycznego doświadczenia życiowego :)

Mateusz Góra

Komentarze (28) →
Alex W. Barszczewski, 2012-08-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

„Lifestyle coacha” – czy trzeba być coachem?

W jednym z komentarzy pod poprzednią dyskusją Czytelnik Jot napisał:

„A mnie od dłuższego czasu zastanawia nie jak zostać coachem ale jak nie będąc coachem mieć taki sam “lifestyle”. Dla mnie sprowadzałoby się do – interesującej pracy, dobrej stawki godzinowej pozwalającej na pisanie bloga z wysp kanaryjskich, gipsy time itp. „

Muszę przyznać, że uśmiechnąłem się czytając ten komentarz :-) Myślę, że wielu, szczególnie młodszych Czytelników rozważa karierę coacha właśnie z podobnych powodów, więc może przyjrzyjmy się tym czynnikom po kolei.

  • interesująca praca – to jest praca która interesuje Ciebie!! Nie to co robi Alex, co otoczenie uważa za cool, rodzina za spełniające jej ambicje a mass media za przyszłościowe. Tobie musi się podobać, a jesteś unikalną osobą we Wszechświecie!! Tutaj musisz się wysilić i sam poeksperymentować, najlepiej nie „uwalając sie” w jakikolwiek sposób. Do tego pamiętaj, że z interesująca pracą jest podobnie jak z interesującą partnerką/partnerem. Jeżeli będziesz dłużej robił bardzo podobne rzeczy, to wszystko Ci się z czasem znudzi. To jest naturalny proces i nie ma co utrudniać go poprzez niepotrzebne zobowiązania.
    Praca coacha jest tutaj korzystna, bo każdy przypadek jest inny, ale tak jest w bardzo wielu dziedzinach od pewnych zadań w IT począwszy, a np. stomatologii skończywszy (ostatnio miałem ciekawą rozmowę na ten temat)
  • dobra stawka godzinowa – rzeczywiście ułatwia wiele rzeczy. Przede wszystkim, mając dobrą stawkę godzinową nie musisz pracować dużo, co zapobiega częściowo temu wspomnianemu wyżej znudzeniu a poza tym daje czas na inne poszukiwania i delektowanie się życiem. Zastanówmy się tylko, co to jest „dobra stawka godzinowa”?
    Niekoniecznie jest to określona w złotówkach bezwzględna kwota pieniędzy, lecz taka kwota, która w zamian za pracę w jakimś rozsądnym wymiarze czasowym pozwala nam na zaspokajanie naszych istotnych potrzeb. Świadomie podkreśliłem słowo „naszych”, bo większość ludzi zaspokaja potrzeby sztucznie wygenerowane im przez wpływ i manipulację innych, a zaniedbuje tak kluczowe dla szczęścia, jak np. potrzeba bycia kreatywnym, dobrej rozmowy czy dobrego seksu. I tutaj jest przysłowiowy pies pogrzebany, wielu z Was, którzy nie zdążyli jeszcze wpakować się w kredyty, mieszkania i dzieci mogłoby bardzo szybko zacząć „coachingowy” lifestyle, przynajmniej jeśli chodzi o podobny do mojego :-) Bo moje życie jest w gruncie rzeczy proste (w sensie rezygnacji z niepotrzebnej kompleksowości) i kosztuje tylko niewielki ułamek tego, co zarabiam. Czy wiecie, że są miesiące, kiedy wydaję więcej pieniędzy na różne działania pro bono niż na siebie? Nie odczuwając przy tym w ogóle jakiegokolwiek niedostatku!
  • „pisanie bloga z Wysp Kanaryjskich” – składa się z dwóch składników. Po pierwsze trzeba pisać blog, a więc robić coś za darmo dla innych, często nieznanych sobie osób. Większość ludzi tego nie robi, a być może jest to ważny czynnik (postawa) umożliwiający ten drugi człon „..z Wysp Kanaryjskich” :-)
    Jeśli chodzi o Kanary, to większość ludzi ma całkiem fałszywe wyobrażenia ile to kosztuje, zwłaszcza w zimie, kiedy ja tam bywam. Nawet nie oszczędzając specjalnie, a używając tylko zdrowego rozsądku i może odrobinę obcego języka mam tam koszty życia porównywalne do tych w Warszawie, hotelik za bardzo specjalna cenę (obiecałem nie przyznawać jaką), tylko normalne liniowe loty trochę podrożały (z WAW ok. 1300 zł w obie strony). Można znacznie taniej i wcale nie gorzej, czego dowodem jest post gościnny młodych Kolegów . Jak widać do tego wcale nie trzeba być coachem,
  • Gypsy Time – tak nazywam okres, kiedy biegając w szortach, koszulce i sandałkach/butach żeglarskich zadowolony z zycia żyję na bardzo dużym luzie. Do tego też nie trzeba być coachem, ani posiadać dużych pieniędzy, bo wyposażenie (kilka koszulek, szortów i sandały) jest tanie, podstawowa żywność w Polsce ciągle jest niedroga, a to co najważniejsze (postawa myślowa) nie kosztuje żadnych pieniędzy. Ja na przykład mam teraz tak śmieszne koszty życia, że aż wstyd się przyznać :-) Aha, Gypsy Time można w lecie praktykować w dowolnym miejscu w Polsce, bo to sprawa podejścia, a nie geografii.
  • Itp. – tutaj muszę zgadywać, co Kolega „Jot” miał na myśli:-) Jeśli miał na myśli ciekawe towarzystwo i sporo dobrego seksu, to rzeczywiście zawód coacha nieco to ułatwia, bo masz ogromne doświadczenie w kontaktach i komunikacji z bardzo wieloma różnymi ludźmi. W ten sposób łatwiej i szybciej selekcjonujesz odpowiednie osoby. Nie jest to jednak warunek konieczny, bo praktycznie każdy człowiek może być (zacząć być) osobą otwartą na innych, a po zdobyciu minimum doświadczenia i wykorzystaniu internetu poznasz więcej interesujących Cie osób, niż będziesz miał czasu nimi się zająć. Jak się za to zabrać możecie przeczytać na blogu, zacząłem też pisanie książki na ten temat.

Tyle odpowiedzi dla Jot.

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga dla młodych Czytelników:

Bądźcie wdzięczni Waszym Rodzicom za to, że dali Wam życie i wychowali najlepiej jak mogli. To na pewno kosztowało większość z nich sporo wyrzeczeń i trzeba to docenić. Bądźcie jednak ostrożni w powielaniu ich zasad i podejścia do życia, bo w międzyczasie mamy już zupełnie inne czasy, czego chyba nikomu z Was nie muszę tłumaczyć. Tak samo bądźcie ostrożni w powielaniu osób nawet tylko o 10 lat starszych od Was, bo tak samo startowali oni w innych czasach niż Wy.

No chyba, że ktoś chce przyjąć drogę życiową jak np. opisana tutaj albo tutaj czego zdecydowanie nie polecam. Źle wpływa na poczucie własnej wartości – potem trzeba kupować drogie domy, biżuterię, samochody itp. aby sobie to (dość bezskutecznie) podreperować.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (22) →
Alex W. Barszczewski, 2012-07-26
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

22 latek chce zostać coachem

Ostatnio przezywam zalew podobnych do siebie maili, w których młodzi Czytelnicy, zainteresowani coachingiem proszą mnie o rade jak wejść do tego zawodu.

Jestem dość zajęty innymi projektami, więc nie bardzo mam czas odpisywać, tym bardziej, że często przy czytaniu opadają mi ręce :-)

Dziś też dostałem taką wiadomość, tym razem z numerem telefonu nadawcy. Dzięki temu mogłem od razu porozmawiać z Kolegą, a po przedstawieniu mu mojego punktu widzenia zgodził się on na opublikowanie swojego listu po usunięciu paru identyfikujących go szczegółów. Tak więc dla dzielnych Czytelników mój pogląd na ten temat.

Najpierw sam list:

„Witaj Alex!

Kwestia którą chciałem z Tobą skonsultować dotyczy wytyczenia ścieżki mojej dalszej edukacji. Mam 22 lata i właśnie zaczynam studia magisterskie na pedagogice ze specjalizacją coaching kariery. Jestem pewien, że chcę w przyszłości pracować z ludźmi i pomagać im, jednak nie potrafię podjąć ostatecznej decyzji, w jakim nurcie chciałbym z przyszłymi klientami pracować.

Z jednej strony sporo osób powtarza mi, że coaching jest świetnym pomysłem, że ten sposób pracy z ludźmi rozwija się i to bardzo dobry pomysł, z drugiej natomiast mnie bardzo fascynuje psychoterapia, szczególnie w ujęciu psychodynamicznym. Jest to jednak ścieżka edukacji bardzo czasochłonna i kosztowna. Szkołę psychoterapii można zacząć dopiero po uzyskaniu tytułu magistra, a trwa ona aż 4 lata. Jeżeli zostałbym natomiast przy coachingu skończyłbym roczne studia podyplomowe, w jakieś dobrej prywatnej uczelni, z tej właśnie dziedziny, które trwają tylko rok czasu. Odnoszę również wrażenie, że współcześnie znacznie więcej osób zainteresowanych jest coachingiem niż terapią.

Czasami pojawia mi się również myśl czy nie lepiej byłoby uczestniczyć po prostu w prywatnych szkoleniach np. „Polski Guru NLP” (tutaj było nazwisko) i poznawać jak najwięcej metod pracy z ludźmi i rozwijać się we wszystkich możliwych kierunkach. Nie jestem jednak pewien czy uda mi się zdobyć na początku klientów, nie mając „papierka” żadnej profesjonalnej szkoły, tylko ukończone parę kilkadniowych szkoleń.

Chciałbym jak najwcześniej podjąć decyzję, bo wtedy będę wiedział ile pieniędzy muszę uzbierać na przyszła szkołę czy szkolenia. Teraz natomiast pomysł zmienia mi się co 3 dni i nie potrafię ostatecznie zadecydować. Z jednej strony coaching wydaje się bezpieczniejszym rozwiązaniem, z drugiej do psychoterapii trochę bardziej mnie ciągnie, szczególnie dlatego, że fascynuje sie terapią par. Obawiam się jednak trochę, że będę już po 30-stce zanim zacznę dzięki niej w miarę przyzwoicie, czyli żeby samemu się utrzymać, zarabiać.

Wiem, że masz niewiele czasu wolnego, więc nie chciałem się bardziej rozpisywać.

Mój numer telefonu: xxx-xxx-xxx – można dzwonić o każdej godzinie.”

Jeśli ktoś pyta mnie teraz o moje profesjonalne zdanie to:

  • Mamy tutaj klasyczny przypadek człowieka, który choćby z racji wieku nie miał okazji zebrać znaczących doświadczeń w pracy z ludźmi i to nie w warunkach laboratoryjnych (uczelnia, kurs) lecz w prawdziwym życiu. Pozbawiony tych doświadczeń, niezależnie od ilości zaliczonych kursów i zdobytych certyfikatów będzie dla poważniejszych klientów typową „wydmuszką”
    Pisałem o podobnych przypadkach w serii „Chce zostać trenerem” .
    Moja rada tutaj: Zacznij jak najwcześniej zdobywać praktyczne doświadczenia z ludźmi w bardzo różnych sytuacjach społecznych i zawodowych. Tego nie zastąpi żadna książka i żaden kurs, wszystko jedno jak byłby reklamowany i ile by kosztował! Do tego zdobywanie tego typu doświadczeń może być fascynująca przygodą.
  • Medialna popularność coachingu powoduje, że powstał cały przemysł zarabiający na pragnieniach wielu młodych ludzi, którzy marzą o karierze coacha. Istnieje rozbudowany system szkoleń i certyfikatów, które za często spore pieniądze obiecują absolwentom „świetlaną„ przyszłość zawodową. Co za bzdura!!! Potem słyszę od moich klientów wypowiedzi typu: „przychodzą mi tu jakieś panie po psychologii ze stertą międzynarodowych certyfikatów, bez praktycznego pojęcia o czymkolwiek i chcą mi robić „proces coachingowy” :-)”
    Na pewno chcecie wydać kupę kasy, aby wpaść do takiej grupy?? Nawiasem mówiąc, kto certyfikował wydających certyfikaty??? Na jakiej podstawie? Nikt się nad tym nie zastanawia??
  • Należy być ostrożnym przy wszelkich „guru”, którzy obiecują Ci specjalne umiejętności, jeszcze do tego po kilku dniach „kursu” i to w dużej grupie :-) To, co stanowi istotę dobrego coacha czy konsultanta to często tzw. tacit knowledge, której nie da się tak prosto i szybko przekazać. Stąd nawiasem mówiąc bezużyteczność wielu studiów i „działań szkoleniowych”. Przy guru coachingu sprawdź jaki procent jego zarobków pochodzi od konkretnej pracy z klientami na wolnym rynku, a jaki od naiwniaków, którzy chcą się nauczyć coachingu w kilka dni! Takie pytanie zawsze powinieneś zadać! Dobrzy ludzie są zajęci na rynku!!!
    Brak wysokich progów dopuszczenia do takiego kursu też powinien być sygnałem ostrzegawczym, że może chodzić tutaj po prostu tylko o zarabianie pieniędzy, a nie Twoje dobro. To chyba dość oczywiste, prawda?

Tyle moich przemyśleń „na szybko” dotyczących coachingu.  Jak zwykle jest to mój osobisty punkt widzenia, niemniej moja 20 letnia obecność na rynku i topowe honoraria, jakie na nim otrzymuję pozwalają mi w miarę kompetentnie wypowiadać się na ten temat :-) Jeśli chodzi o terapię, to „próg wejścia” związany z osobistym doświadczeniem kandydata prawdopodobnie  powinien być jeszcze wyższy, ale to nie moja działka, więc się nie wypowiadam.

Zdaje sobie sprawę z tego, że to co napisałem nie jest miłe dla wielu ludzi, ale jak zwykle serwuje Wam obraz rzeczywistości bez ściemy i upiększeń. Lepiej tak niż karmić się kosztownymi iluzjami.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach

Komentarze (40) →
Alex W. Barszczewski, 2012-07-24
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Co robić jeśli pracujesz “na galerze” albo “w burdelu”

Ostatnio dyskutowaliśmy o dwóch rodzajach “zapłaty” za nasza pracę, jakie powinniśmy oczekiwać od naszego pracodawcy. Jak się okazało, dość częstym przypadkiem (nie tylko w Polsce!!) jest sytuacja, kiedy ktoś otrzymując kiepską zapłatę finansową “dostaje” do tego zerowa a nawet ujemna zapłatę emocjonalną, co porównałem do pracy na galerze niewolników.
Drugim szczególnym, choć niemniej częstym przypadkiem jest sytuacja, kiedy ktoś “prostutuuje się” za spore pieniądze, jednocześnie cierpiąc z powodu braku lub “ujemności” zapłaty emocjonalnej. To porównałem do pracy w domu publicznym :-)
Dziś zajmiemy się odpowiedzią na pytanie, co robić, jeśli w jakimś okresie naszego życia znaleźliśmy się w jednej z tych pożałowania godnych sytuacji.
Zacznijmy od tego, że przejściowe znalezienie się na “galerze” lub w “burdelu” nie jest żadnym powodem do hańby, zwłaszcza jeśli zarabiamy na utrzymanie w miarę uczciwie, najlepiej wnosząc w życie innych coś pozytywnego. Sam jako były sprzedawca gazet i mieszkaniec piwnicy zdaję sobie sprawę, że bywają okoliczności, kiedy ekonomicznie musimy chwytać się nawet przysłowiowej brzytwy, dlatego daleki jestem od wytykania palcami zarówno “galerników” jak i “prostytutki”.
Z drugiej strony znakomita większość z nas potrzebuje tej emocjonalnej zapłaty, więc nie powinniśmy tego tak zostawić z komentarzem “takie jest życie”.
Co więc można zrobić?
Naturalnie znajdą się ludzie, którzy będą Wam zalecali różne półśrodki, jak np. poszukanie sobie “zapłaty emocjonalnej” w rodzinie, życiu towarzyskim lub jakimś hobby.
To jest jakieś rozwiązanie, ze szczególnym naciskiem na słowo “jakieś”, bo o ile zapewnia nam (ewentualnie) pewne elementy tejże zapłaty, to po pierwsze są to tylko elementy, a po drugie nie załatwia nam to faktu, że osiem godzin dziennie (a więc mniej więcej połowę naszego czasu, kiedy nie śpimy) robimy coś, co drenuje nas emocjonalnie. A to jest szkoda trudna do nadrobienia, tym bardziej że wcale tak nie musi być!!!
Moje zalecenie, jeśli potraktuje się je serio, jest dość ekstremalne i mimo iż zadziałało dla mnie i wielu innych ludzi, to oczywiście stosujcie się do niego na własną odpowiedzialność.  Brzmi ono:

Pracując “na galerze” lub “w burdelu”, jeżeli jesteś w miarę pewien, że brak “zapłaty emocjonalnej” wynika z charakteru pracy/firmy a nie z Twojego nastawienia, to potraktuj to jako coś całkowicie tymczasowego, z wszelkimi tego konsekwencjami!!

Oznacza to miedzy innymi, że:

  1. “stemplujesz” aktualne zajęcie w swojej głowie jako tymczasowe. W praktyce oczywiście wykorzystujesz ewentualnie pojawiające się możliwości względnie łatwego osiągnięcia nieco wyższej zapłaty finansowej, niemniej nie starasz się zrobić kariery w obecnym miejscu pracy. Zamiast tego bardzo aktywnie szukasz sobie bardziej obiecującego zajęcia/firmy pracując jednocześnie intensywnie nad swoją wartością rynkową, bo w dobrym miejscu musisz się zakwalifikować, do tego prawdopodobnie przy sporej konkurencji. Rezygnacja z robienia kariery w aktualnym miejscu pracy może być trudna do przełknięcia dla nas samych, a szczególnie naszego otoczenia, szczególnie jeśli otrzymujemy różne propozycje “awansu”, ale jesli pragniemy całkiem innego (patrz punkt 2 poprzedniego postu) życia zawodowego, to musimy być konsekwentni.
  2. dopóki pracujemy na “galerze” lub w “burdelu” to nie staramy się uprzyjemnić sobie życia innymi sposobami, takimi jak wspomniane wyżej życie towarzyskie, rodzinne, lub hobby. Dlaczego? Bo jak się nam zrobi zbyt wygodnie, to łatwo stracimy zapał do radykalnej zmiany, nawet jeśli z punktu widzenia naszych długoterminowych potrzeb jest ona konieczna. Wtedy możemy stać się jak ta żaba w garnku z powoli podgrzewana wodą. Obejrzyjcie koniecznie podlinkowany filmik i zastanówcie się, czy tego naprawdę chcecie.

Jeżeli już jesteśmy przy uprzyjemnianiu sobie życia w celu skompensowania frustracji wynikających z pracy w omawianych dziś miejscach, to warto zwrócić uwagę na szczególnie niebezpieczne i niestety bardzo rozpowszechnione jej formy:

  1. alkohol i narkotyki – bardzo wiele osób ucieka do tego sposobu zmiany (choć na chwilę) postrzeganej rzeczywistości, co nie tylko szkodzi zdrowiu, ale też znacznie pogarsza nasze faktyczne możliwości zmiany sytuacji. Jak czytam o takich przypadkach, jak np. ten z działaczami PZPN to pod żadnym pozorem nie zamieniłbym się z tymi panami na życie.
  2. wymuskane mieszkanie (zwłaszcza na kredyt), jest równie częstym i podobnie nieadekwatnym antidotum na frustracje wynikające z braku “wynagrodzenia emocjonalnego”. Co prawda zazwyczaj nie szkodzi ono na zdrowie tak jak wspomniane wcześniej używki, ale z jednej strony bardzo ogranicza nasza mobilność, co może uniemożliwić nam skorzystanie z wyjątkowej sposobności, a z drugiej, będąc wygodnym azylem stępi nasz głód i konsekwencję w poszukiwaniu czegoś lepszego, jeśli chodzi o sposób zarabiania pieniędzy. A to na dłuższą metę będzie miało bardzo negatywne skutki dla Waszego życia. Jestem teraz nad polskim morzem i codziennie widzę mnóstwo ludzi, którzy mimo wakacji i niezłej pogody nie sprawiają wrażenia wesołych i szczęśliwych. Na pewno chcecie do nich dołączyć?

Tyle na razie, bo nie chcę aby ten post rozrósł się za bardzo. Jak zwykle zalecam Wam “use your judgement” jesli chodzi o praktyczne stosowanie tego, co napisałem i zapraszam do dyskusji w komentarzach

Komentarze (76) →
Alex W. Barszczewski, 2012-07-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 31 of 80« First...1020«2930313233»405060...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji
  • Stań się poszukiwanym pracownikiem lub dostawcą w 5 krokach

Najnowsze komentarze

  • Jak wykorzystać możliwie jak najwięcej szans w życiu  (3)
    • Krzysztof: Przed chwilą skończyłem...
  • Alex goes (back) to Poland  (146)
    • Alex W. Barszczewski: Jeśli chodzi o...
    • Magnus: W międzyczasie znowu styl...
  • Co robisz z Twoimi krytycznymi słabościami cz.2  (2)
    • Darek Negocjator Bankowy: Dziękuję...
    • Joanna: Mistrz Kochanowski zawsze...
  • Survival first – moje 2 linie obrony w czasach koronawirusa cz.2  (9)
    • Alex W. Barszczewski: Nie zajmuję sie...
    • Marcin: Hej Alex polecam jeszcze do...
    • Q: Alex, W związku z tym, że...
    • Alex W. Barszczewski: I will take my...
    • Jarek: Odnośnie „znakomit...
  • Jak obliczyć suplementację witaminy D3 – poprawa samopoczucia  (55)
    • Leszek: Świetny tekst. Ja mam...
    • Alex W. Barszczewski: Nikt nie musi...
    • Jola: Czyli dane spod dużego palca...
    • Alex W. Barszczewski: Nie mam tego w...
    • Jola: Można prosić o wskazanie badań,...
  • Survival first – nie tylko Ty się liczysz cz.3  (1)
    • Roman: Moim zdaniem . Maski w...
  • Co robisz z Twoimi krytycznymi słabościami?  (2)
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuje, znam...
    • Piotr: Fajny postęp redukcji. Jeśli...
  • Jak wspierać innych w czasach COVID-19  (1)
    • Hart-Berg: Hallo Alex. Dziekuje za...
  • Survival first – moje 2 linie obrony w czasach koronawirusa cz.1  (1)
    • Kamila: To jest świetne kompendium...
  • Bezpłatna inicjatywa dla przedsiębiorców  (1)
    • Sławomir Kuśnierczak: Świetna...
  • Kilka osobistych refleksji i rad w czasach zarazy  (1)
    • Andzia: Świetny wpis! Moim zdaniem...
  • Na ile potrzebujesz dyplomów i certyfikatów?  (5)
    • Marcin: Zgadzam się z Pawłem w 100%...
    • Piotr: Zgadzam się po części z...
    • paweł: uważam, że certyfikaty są...
    • Dawid: Moim zdaniem certyfikaty...
  • Jak mu to powiedzieć? cz.5  (25)
    • przypadkowa: Mam następujące: pytanie...
  • Suplementacja D3 – magnez, wapń, fosfor  (22)
    • lzka: Cześć. To bardzo ciekawe...
  • Zabijmy kolejną „Świętą Krowę” :)  (3)
    • mirek: Przeszkodą jest też zbytnie...
  • Jak mieszkasz?  (16)
    • tancerka: Ja mieszkam w sali...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (393)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2023