Ostatnio przezywam zalew podobnych do siebie maili, w których młodzi Czytelnicy, zainteresowani coachingiem proszą mnie o rade jak wejść do tego zawodu.

Jestem dość zajęty innymi projektami, więc nie bardzo mam czas odpisywać, tym bardziej, że często przy czytaniu opadają mi ręce :-)

Dziś też dostałem taką wiadomość, tym razem z numerem telefonu nadawcy. Dzięki temu mogłem od razu porozmawiać z Kolegą, a po przedstawieniu mu mojego punktu widzenia zgodził się on na opublikowanie swojego listu po usunięciu paru identyfikujących go szczegółów. Tak więc dla dzielnych Czytelników mój pogląd na ten temat.

Najpierw sam list:

„Witaj Alex!

Kwestia którą chciałem z Tobą skonsultować dotyczy wytyczenia ścieżki mojej dalszej edukacji. Mam 22 lata i właśnie zaczynam studia magisterskie na pedagogice ze specjalizacją coaching kariery. Jestem pewien, że chcę w przyszłości pracować z ludźmi i pomagać im, jednak nie potrafię podjąć ostatecznej decyzji, w jakim nurcie chciałbym z przyszłymi klientami pracować.

Z jednej strony sporo osób powtarza mi, że coaching jest świetnym pomysłem, że ten sposób pracy z ludźmi rozwija się i to bardzo dobry pomysł, z drugiej natomiast mnie bardzo fascynuje psychoterapia, szczególnie w ujęciu psychodynamicznym. Jest to jednak ścieżka edukacji bardzo czasochłonna i kosztowna. Szkołę psychoterapii można zacząć dopiero po uzyskaniu tytułu magistra, a trwa ona aż 4 lata. Jeżeli zostałbym natomiast przy coachingu skończyłbym roczne studia podyplomowe, w jakieś dobrej prywatnej uczelni, z tej właśnie dziedziny, które trwają tylko rok czasu. Odnoszę również wrażenie, że współcześnie znacznie więcej osób zainteresowanych jest coachingiem niż terapią.

Czasami pojawia mi się również myśl czy nie lepiej byłoby uczestniczyć po prostu w prywatnych szkoleniach np. „Polski Guru NLP” (tutaj było nazwisko) i poznawać jak najwięcej metod pracy z ludźmi i rozwijać się we wszystkich możliwych kierunkach. Nie jestem jednak pewien czy uda mi się zdobyć na początku klientów, nie mając „papierka” żadnej profesjonalnej szkoły, tylko ukończone parę kilkadniowych szkoleń.

Chciałbym jak najwcześniej podjąć decyzję, bo wtedy będę wiedział ile pieniędzy muszę uzbierać na przyszła szkołę czy szkolenia. Teraz natomiast pomysł zmienia mi się co 3 dni i nie potrafię ostatecznie zadecydować. Z jednej strony coaching wydaje się bezpieczniejszym rozwiązaniem, z drugiej do psychoterapii trochę bardziej mnie ciągnie, szczególnie dlatego, że fascynuje sie terapią par. Obawiam się jednak trochę, że będę już po 30-stce zanim zacznę dzięki niej w miarę przyzwoicie, czyli żeby samemu się utrzymać, zarabiać.

Wiem, że masz niewiele czasu wolnego, więc nie chciałem się bardziej rozpisywać.

Mój numer telefonu: xxx-xxx-xxx – można dzwonić o każdej godzinie.”

Jeśli ktoś pyta mnie teraz o moje profesjonalne zdanie to:

  • Mamy tutaj klasyczny przypadek człowieka, który choćby z racji wieku nie miał okazji zebrać znaczących doświadczeń w pracy z ludźmi i to nie w warunkach laboratoryjnych (uczelnia, kurs) lecz w prawdziwym życiu. Pozbawiony tych doświadczeń, niezależnie od ilości zaliczonych kursów i zdobytych certyfikatów będzie dla poważniejszych klientów typową „wydmuszką”
    Pisałem o podobnych przypadkach w serii „Chce zostać trenerem” .
    Moja rada tutaj: Zacznij jak najwcześniej zdobywać praktyczne doświadczenia z ludźmi w bardzo różnych sytuacjach społecznych i zawodowych. Tego nie zastąpi żadna książka i żaden kurs, wszystko jedno jak byłby reklamowany i ile by kosztował! Do tego zdobywanie tego typu doświadczeń może być fascynująca przygodą.
  • Medialna popularność coachingu powoduje, że powstał cały przemysł zarabiający na pragnieniach wielu młodych ludzi, którzy marzą o karierze coacha. Istnieje rozbudowany system szkoleń i certyfikatów, które za często spore pieniądze obiecują absolwentom „świetlaną„ przyszłość zawodową. Co za bzdura!!! Potem słyszę od moich klientów wypowiedzi typu: „przychodzą mi tu jakieś panie po psychologii ze stertą międzynarodowych certyfikatów, bez praktycznego pojęcia o czymkolwiek i chcą mi robić „proces coachingowy” :-)”
    Na pewno chcecie wydać kupę kasy, aby wpaść do takiej grupy?? Nawiasem mówiąc, kto certyfikował wydających certyfikaty??? Na jakiej podstawie? Nikt się nad tym nie zastanawia??
  • Należy być ostrożnym przy wszelkich „guru”, którzy obiecują Ci specjalne umiejętności, jeszcze do tego po kilku dniach „kursu” i to w dużej grupie :-) To, co stanowi istotę dobrego coacha czy konsultanta to często tzw. tacit knowledge, której nie da się tak prosto i szybko przekazać. Stąd nawiasem mówiąc bezużyteczność wielu studiów i „działań szkoleniowych”. Przy guru coachingu sprawdź jaki procent jego zarobków pochodzi od konkretnej pracy z klientami na wolnym rynku, a jaki od naiwniaków, którzy chcą się nauczyć coachingu w kilka dni! Takie pytanie zawsze powinieneś zadać! Dobrzy ludzie są zajęci na rynku!!!
    Brak wysokich progów dopuszczenia do takiego kursu też powinien być sygnałem ostrzegawczym, że może chodzić tutaj po prostu tylko o zarabianie pieniędzy, a nie Twoje dobro. To chyba dość oczywiste, prawda?

Tyle moich przemyśleń „na szybko” dotyczących coachingu.  Jak zwykle jest to mój osobisty punkt widzenia, niemniej moja 20 letnia obecność na rynku i topowe honoraria, jakie na nim otrzymuję pozwalają mi w miarę kompetentnie wypowiadać się na ten temat :-) Jeśli chodzi o terapię, to „próg wejścia” związany z osobistym doświadczeniem kandydata prawdopodobnie  powinien być jeszcze wyższy, ale to nie moja działka, więc się nie wypowiadam.

Zdaje sobie sprawę z tego, że to co napisałem nie jest miłe dla wielu ludzi, ale jak zwykle serwuje Wam obraz rzeczywistości bez ściemy i upiększeń. Lepiej tak niż karmić się kosztownymi iluzjami.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach