Taki napis zobaczyłem dziś w metrze na plastikowej torebce jednej ze współpasażerek. Przypomniało mi to rozmowę z pewnym managerem wysokiego szczebla, podczas której zgodnie stwierdziliśmy, iż wiekszość kolegów z kadry zarządzającej o wiele za mało czyta. W rezultacie dobrowolnie odcinają się od wielu interesujących przemyśleń, wzorców postaw czy też skutecznych technik działania. Potem uśmiecham się, jak słyszę od kogoś, że właśnie był na „nowym” seminarium z NLP w biznesie, czy też z „7 nawyków” Covey’a (uwaga, polskie wydanie tej ostatniej książki ma poważny bład w tłumaczeniu, widać ze robił to ktoś, kto nie zrozumiał co tam w oryginale jest napisane :-) ). Doszkalanie się to oczywiście dobra rzecz, tylko dlaczego z takim opóźnieniem??

Ja rozumiem, że w życiu istotne jest przede wszystkim działanie, niemniej właściwe know-how może to działanie znacznie usprawnić. I teraz 2 bezlitosne pytania :-) :

Ile czasu dziennie inwestujecie w poszerzanie Waszej wiedzy i horyzontów? W jakich językach czytacie?

Jeśli odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi „poniżej godziny”, a na drugie „tylko po polsku”, to wierzcie mi, długoterminowo stwarza to dla Was zagrożenie, szczególnie że jesteście wewnątrz sporego wyżu demograficznego i wielu zdolnych ludzi konsekwentnie pracuje nad sobą.

I jeśli ktoś ma dobre wytłumaczenie faktu, że nie czyta, to przykro mi – w życiu, inaczej niż w rodzinie i szkole,  działa zasada „no excuses, just results”.

Zycze ciekawej lektury!!

PS: Jeśli kogoś to interesuje, ja od ok. 14 lat czytam po 1-5 godzin i to praktycznie codziennie (głównie po angielsku i niemiecku). Z punktu widzenia czasu, który dzięki zdobytej wiedzy mam teraz do dyspozycji, była to świetna inwestycja.