Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Tematy różne

Po Warsztatach Sprzedaży B2B dla startupów

W sobotę wynurzyłem się na jeden dzień z moich bardzo absorbujących ostatnio zajęć i zgodnie z obietnicą poprowadziłem kolejne warsztaty sprzedażowe dla młodych ludzi, którzy podjęli wysiłek i ryzyko rozpoczęcia własnej działalności biznesowej.

Bardzo szanuję takie osoby i praca z nimi była dla mnie wielką przyjemnością. Poprzednie edycje zaowocowały kilkoma sukcesami firm biorących w nich udział i tegorocznym uczestnikom życzę dokładnie tego samego :-)

Dzielnie się spisaliście, bo wcale Was nie oszczędzałem (rynek tego tez nie będzie robił!!)

Bardzo dziękuję Gosi Mrozek za zainicjowanie tej edycji i wszelkie prace organizacyjne, firmie Horyzont education za udostępnienie nam na sobotę całego obiektu i to mimo iż nikt z decydentów nigdy nie widział mnie na oczy :-) , oraz naszej Czytelniczce Marcie za wsparcie logistyczne.

Uczestników zapraszam do wypowiedzi w komentarzach jak było na warsztatach i po powrocie do domu :-)

Na pierwszym planie groźny „czerwony stół” przy którym wszyscy starali sie sprzedać mi swój produkt :-) Jak sugeruje kolor, było gorąco :-)

PS: Kandydatów, którzy zgłosili się, ale nie zostali zakwalifikowani przepraszam za dotychczasowy brak osobistego maila z mojej strony, w ostatnim miesiącu mój work/life load przekroczył wszelkie oczekiwania i jeszcze przez kilka dni tak będzie.

Komentarze (14) →
Alex W. Barszczewski, 2011-06-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Biuro rachunkowe poszukiwane

Dziś wyjatkowo to ja zwracam się do Was o wsparcie mnie Waszymi doświadczeniami i kontaktami. Przy okazji poniższy tekst może przydać się komuś pracującemu podobnie do mnie, jako lista potencjalnych wymagań w stosunku do takiego usługodawcy.
Jak widać z tytułu szukam nowego biura rachunkowego
Zacznijmy od opisu mnie jako klienta. Jako taki jestem całkowicie bezproblemowy bo:
  • prowadzę bardzo prosty biznes nie wymagający skomplikowanych interpretacji prawa
  • ceniąc sobie spokój nie robię żadnych kombinacji podatkowych
  • pracy ze mną jest bardzo niewiele – np. w całym 1 kwartale 2011 zaksięgowano u mnie w KPiR jakieś 40 pozycji i to jest dość typowa ilość
  • rozliczam się z fiskusem kwartalnie i płacę PIT liniowy 19%
  • mimo tego niewielkiego nakładu pracy skłonny jestem płacić standardową warszawską stawkę pod warunkiem, że wszystko funkcjonuje bez zarzutu
  • płacę „z automatu” zleceniem stałym
W zamian oczekuję solidności, terminowości i informowania mnie na czas o zmianach przepisów
To okazało sie być zbyt wiele dla mojego dotychczasowego biura (kiedyś może opiszę Wam serię niewiarygodnych wpadek), więc jeśli znacie z własnego doświadczenia jakieś dobre, to proszę o informacje na maila. Jeżeli ten post czyta ktoś z takiego biura podatkowego, to też zapraszam do napisania do mnie.
Jakie są moje wymagania w stosunku do biura podatkowego zwanego dalej „Biurem”:
  • ze względu na moje podróże korespondencja pomiędzy mną a biurem powinna odbywać się mailem. Biuro wyznaczy z imienia i nazwiska  pracownika zajmującego się tymi kontaktami. Biuro zapewnia iż w wypadku choroby lub urlopu tego pracownika ktoś (wyznaczony z imienia i nazwiska) będzie się tą korespondencją zajmował
  • Biuro otrzymuje ode mnie numer telefonu, pod którym w wypadkach pilnych (czysto teoretycznych) jestem osiągalny gdziekolwiek przebywam na świecie
  • Biuro przekazuje mi co miesiąc mailem wydruki zaksięgowanych transakcji w podatkowej księdze przychodów i rozchodów, rejestrze zakupów i rejestrze sprzedaży oraz zestawienia do rozliczenia podatku dochodowego z kpir . Umożliwia to kontrolę czy zaksiegowano wszystkie dokumenty
  • Biuro odpowiednio wcześnie informuje mnie o wysokości należnych zaliczek na podatek dochodowy i stanu rozliczenia vat tj. czy mamy do zapłaty, czy jest nadwyżka naliczonego nad należnym. Dobrym rozwiązaniem jest skan deklaracji z potwierdzeniem dostarczenia do właściwego US przesłany mi mailem.
  • Biuro musi poinformować przed podaniem wysokości zaliczek na podatek dochodowy i vat, które faktury zostały uznane, a których nie zaksięgowano i dlaczego. Na bieżąco powinno współpracować i informować mnie o możliwych kosztach i sposobie ich rozliczenia.
  • Biuro przejmuje ode mnie wszelkie kontakty z urzędami (US, ZUS, GUS itp.) w zakresie spraw związanych z bieżącą działalnością jak i rejestracją zmian w działalności firmy, adresów oraz zmian zwiazanych z rejestracjami w US.
  • O podjętych działaniach jestem informowany mailem poprzez np. przesłanie skanów złożonych pism wraz z potwierdzeniem przekazania do własciwego urzędu.
  • Biuro raz na 2 tygodnie otrzymuje ode mnie skany faktur do zaksięgowania mailem, oryginały są dosyłane pocztą lub kurierem podczas moich bytności w Warszawie. Biuro potwierdza otrzymanie każdego takiego maila krótkim mailem zwrotnym („OK” wystarczy :-)), a po otrzymaniu oryginałów potwierdza zgodność ilości dokumentów dostarczonych w skanach i w oryginałach.
  • Ze względu na moje podróże i charakter działalności (kontakty z klientami maja miejsce albo u nich, albo w miejscach publicznych) nie utrzymuję własnego biura i  chętnie skorzystam z ewentualnej możliwości zarejestrowania firmy na adres biura rachunkowego, co znacznie uprościłoby dostarczanie pewnych dokumentów (np. faktury za telefon, wyciągi bankowe itp.). W takim przypadku oczywiście podlegać to będzie dodatkowej opłacie, którą chętnie uiszczę . Brak możliwości takiej rejestracji adresu nie dyskwalifikuje biura rachunkowego, rozwiążemy to w inny sposób.
To właściwie wszystko. Na pierwszy rzut oka może się zdawać sporo, ale mówimy tutaj o kliencie dostarczającym zaledwie kilkanaście pozycji do zaksięgowania miesięcznie. Jak mówią Amerykanie jest  to „easy money” dla usługodawcy a do tego jeśli takie biuro będzie działać dobrze to chętnie zarekomenduję je tutaj na blogu. To, patrząc na doświadczenia sklepu „Befsztyk” może okazać się bardziej wartościowe, niż płacone przeze mnie honoraria :-)
Tak więc jesli znacie jakieś dobre, to napiszcie do mnie na adres:
kontakt (w domenie) alexba (kropka) eu
pisząc w temacie maila „Biuro rachunkowe”

Dziękuję bardzo za informacje z Waszej strony!

PS: Oczywiście mógłbym pójść do jakiejś renomowanej firmy :-) Nie robię tego z następujących powodów:

  • wolę pracować z mniejszymi, ale zaangażowanymi partnerami
  • coraz więcej osób pracuje podobnie jak ja  jako freelancers, podróżując po świecie. Ten post może być wskazówką na co zwracać uwagę angażując biuro rachunkowe

PPS: Konkretne propozycje prosze na maila, bo inaczej zrobi nam się tutaj tablica ogłoszeń :-)

W komentarzach proszę o wszelkie uwagi merytoryczne i pytania

Komentarze (8) →
Alex W. Barszczewski, 2011-06-02
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Lunch z Alexem

Cieszę się z dobrego odzewu na moje zaproszenie do Teatru Komedia. Studentów i osoby spoza Warszawy informuję, że pozostało jeszcze kilka biletów, które możecie otrzymać za darmo ode mnie, jeśli zrobi to różnicę w Waszym budżecie. Jak się ze mną w takim wypadku skontaktować opisałem w poście z zaproszeniem.
Pomyślałem, że skoro część z Was przyjeżdża do teatru spoza Warszawy, to może niezłą wartością dodaną będzie lekki lunch ze mną na Ursynowie, np. w znanej nam już, prowadzonej przez sympatycznych Greków restauracji Mylos

Moglibyśmy tam sobie porozmawiać na różne tematy, zjeść coś małego, ok. godziny 18 wyruszyć metrem na Plac Wilsona,  i stamtąd przejść się do Komedii.

Mam w związku z tym 2 pytania:

  • kto z Czytelników idących z nami na spektakl ma ochotę na takie spotkanie? Dobrze będzie zrobić rezerwację w lokalu
  • kiedy chcecie zacząć? Doceniając, że niektóre osoby przybędą z bardzo daleka jestem gotów być do dyspozycji nawet od południa, ale to oczywiście zależy od Was

Myślę, że te kilka godzin spędzonych ze mną w małej grupie może być wartością dodaną dla każdego :-)

Proszę o wypowiadanie się w komentarzach

Komentarze (38) →
Alex W. Barszczewski, 2011-05-29
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Sprzedaż B2B dla startupów – trzecia edycja

Jak co roku zapraszam młodych właścicieli startupów do wzięcia udziału w naszych warsztatach sprzedażowych.

Decyzja została podjęta dość szybko, ci z Was, którzy się zakwalifikują powinni podziękować Małgorzacie Mrozek, która przy omawianiu zupełnie innego zagadnienia podjęła ten temat i obiecując załatwić lokalizację uruchomiła cały projekt. Jak do tego doszło, to napisze w osobnym poście, bo jest to historia warta poznania.

Na razie, ponieważ mam zaraz spotkanie z klientami pozwolę sobie skopiować informacje z poprzedniej edycji, to podejście dobrze się sprawdziło.

Jeżeli masz startup i już w miarę gotowy produkt/usługę, to zapraszam Cie do wzięcia udziału w bezpłatnych warsztatach, które znacznie powiększą Twoją skuteczność jego sprzedawania w dżungli wolnego rynku (z dala od inkubatorów, dofinansowań itp.)

Szczególnie dużo mogę zrobić dla Ciebie, jeśli chcesz działać w sektorze B2B, czyli sprzedawać Twój produkt/usługi innym firmom.

Poprzez “w miarę gotowy produkt” rozumiem taki, z którym można już pójść do klienta i coś dobrego dla tego ostatniego zrobić, może to być wersja beta.

Z Twojej strony przed warsztatami oczekuję odrobienia “zadania domowego”, czyli:

  • przygotowania opisu Twojego produktu/usługi
  • zdefiniowania kim są Twoi klienci i kto u nich jest typowym decydentem i/lub beneficjentem w zakresie, którego dotyczy Twój produkt/usługa
  • zdobycia jakichkolwiek informacji na czym polegają ich wyzwania
  • wstępnych przemyśleń co Twój produkt/usługa miałby dla nich dobrego zrobić

Razem ramach warsztatów:

  • wypracujemy skuteczną argumentację sprzedażową Twojego produktu/usługi
  • zastanowimy się nad  poradzeniem sobie z możliwymi zarzutami i wątpliwościami klienta
  • przećwiczymy Cie trochę w prowadzeniu rozmowy sprzedażowej z decydentem u klienta

Biorąc pod uwagę, że  robię takie rzeczy dla dość sporych firm (po kilkaset milionów obrotu rocznie i więcej), to chyba jestem wystarczająco kompetentny aby wnieść sporą wartość dodaną dla każdego z Was  :-) O tym, że potrafię szybko kogoś czegoś nauczyć przekonali się też uczestnicy naszego pierwszego spotkania w Warszawie, czy też edycji 2010 (poczytajcie komentarze :-)). To dobrze rokuje powodzeniu takiego przedsięwzięcia.
Kilka moich dodatkowych przemyśleń “na szybko”:

  • chętnie sprezentuję know-how młodym ludziom, którzy maja już jakieś produkty i chcą nimi zarabiać pieniądze. Nie zamierzam dawać tej wiedzy osobom, które chciałyby zarabiać poprzez dalsze jej rozpowszechnianie.
  • z każdego zakwalifikowanego  startup’u zapraszam jedna osobę
  • z każdym uczestnikiem pracujemy przy całej grupie, aby umożliwić innym podpatrzenie jak do tego w ogóle podejść.
  • z powodu powyższego, możemy to robić na produktach, które nie są już ściśle tajne :-)
  • grupa powinna być ograniczona do max. 7-8 uczestników
  • może nagralibyśmy prace nad poszczególnymi projektami aby potem (za zgodą zainteresowanych) zmontować wideo instruktażowe i wstawić je w internecie (to jest tylko jako ewentualna opcja, nie traktujcie tego jako obietnicy!!!)
  • warsztaty trwają jeden dzień
  • jeżeli ktoś ma produkty, z którymi chce iść na rynki międzynarodowe, to równie dobrze możemy wszystko przygotować po angielsku. Jeżeli ktoś chce iść ze swoim produktem na rynek niemiecki to ten język też wchodzi w rachubę
  • udział dla zainteresowanych i zakwalifikowanych (startup+produkt) byłby bezpłatny, musieliby oni tylko dżentelmeńsko zobowiązać się, że kiedyś zrobią bezpłatnie coś znaczącego dla innego człowieka (zasada “podaj dalej“
  • może zamiast “warsztatów”, będziemy używali określenia “konferencja”
  • część z Was może po raz pierwszy wylądowała na tym blogu i zapytuje się, dlaczego to jest za darmo i czy nie ma w tym jakiś haczyków. Odpowiedź: Jako działający w kilku krajach Europy trener i coach z górnej półki mogę sobie pozwolić na robienie rzeczy, które uważam za słuszne bez patrzenia na osobiste korzyści materialne.  U mnie bezpłatne znaczy rzeczywiście bezpłatne! Poczytajcie archiwum tego blogu, to łatwo zrozumiecie dlaczego.

Procedura zgłoszenia:

Przeczytajcie jeszcze raz uważnie mój post i jeśli na pewno chcecie wziąć udział, to wyślijcie zgłoszenie na adres :

kontakt (w domenie) alexba (kropka) eu

W temacie maila napiszcie koniecznie „STARTUP 2011”.

Termin nadsyłania zgłoszeń: 12.06 godzina 23:59

O rozstrzygnięciu będziecie poinformowani mailem najpóźniej 14.06 do godz. 23:59 :-)

W tym zgłoszeniu oczekuję następujących informacji:

  1. Jak się nazywasz i ile masz lat
  2. Nazwa Twojego startupu i deklaracja, że jesteś jego właścicielem/współwłaścicielem (nie chce za friko szkolić dla firm posiadanych przez innych)
  3. Deklaracja, że masz zarejestrowaną działalność, w ostateczności bardzo dobre wyjaśnienie, dlaczego jej na razie nie masz
  4. Krótki opis Twojego produktu/usługi
  5. Kim są Twoi klienci i kto u nich jest typowym decydentem i/lub beneficjentem w zakresie, którego dotyczy Twój produkt/usługa
  6. Na czym polegają ich wyzwania, które mają coś wspólnego z Twoim produktem/usługą
  7. Wstępne przemyślenia co Twój produkt/usługa miałby dla nich dobrego zrobić
  8. Deklaracja, że jeśli zostaniesz zakwalifikowany, to faktycznie pojawisz się na spotkaniu
  9. Oczywiście wszelkie przekazane mi dane będą wykorzystane wyłącznie przy organizacji tych warsztatów, chyba że ktoś zażyczy sobie inaczej

Tyle podstawowych informacji.

Spotkanie odbędzie się 25.06 w Warszawie, dokładne miejsce podam w mailu do zakwalifikowanych uczestników

Jeżeli sami nie macie startupu, który by się kwalifikował, a znacie kogoś, kto walcząc z niedoborem kasy i własnych umiejętności sprzedażowych próbuje coś zrobić w tym zakresie, to powiedzcie mu o tej inicjatywie.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach jeśli macie jakieś pytania, uwagi lub dodatkowe pomysły

Komentarze (13) →
Alex W. Barszczewski, 2011-05-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Wieczór w teatrze z Alexem

Ten blog ma między innymi za zadanie rozprawienie się z wieloma fałszywymi wyobrażeniami i w tym przedsięwzięciu zabierzemy się za jedno z nich.

Jak to widzę,  bardzo wielu młodych ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że teatr może być doskonałym miejscem rozrywki, a szkoda.

Najwyraźniej bierze się to z dwóch możliwych powodów:

  • ktoś nie był nigdy „na żywo” w teatrze
  • ktoś był w teatrze z wycieczką szkolną na którymś z nudnych „patriotycznych” staroci, albo niezrozumiałych „nowoczesnych” sztuk

To możemy zmienić :-)

Dlatego 20.06 (tak, czerwca!!) o godz. 19 zapraszam na wspólne wyjście do Teatru „Komedia” na zabawną farsę „Podwójna rezerwacja” autorstwa Cooney’a i Chapmana. Gwarantuję Wam doskonałą rozrywkę przez 2 godziny i dużo bardzo zdrowego śmiechu :-)

Szczególnie zależy mi na młodszych Czytelnikach, tak do powiedzmy 30-tki, ale oczywiście nie chcę nikogo wykluczać.

Teraz kilka szczegółów technicznych:

Bilety kosztują 68 zł. Kupiłem dziś 10 sztuk na dobre miejsca  z zamiarem rozdania ich tym z Was, dla których taki wydatek byłby znaczącą pozycja w budżecie. Jeżeli uważasz, że dotyczy to Ciebie, to do dnia 7.06 napisz mi maila na adres kontaktowy (zobacz pod „Napisz do mnie”) z tytułem „teatr” , deklaracją, że się zjawisz i informacją, że darmowy bilet umożliwi Ci udział.  I nie krępuj się napisać, jako były sprzedawca gazet mam wiele zrozumienia dla trudnych sytuacji. Sprawę załatwimy oczywiście dyskretnie między nami, jedyny warunek, to to że zjawisz się na spektaklu, inaczej będziesz miał u mnie „przechlapane” :-)

Pozostałych zapraszam do zaopatrzenia się w bilety we własnym zakresie. Można to zrobić rezerwując przez telefon http://www.teatrkomedia.pl/bilety.php?dir=faq (trzeba wykupić w kasie w ciągu tygodnia),  albo bezpośrednio w internecie http://www.teatrkomedia.pl/bilety.php

Jeżeli wybieracie się ten wieczór, to proszę napiszcie to w komentarzach, bo oczywiście nie musimy ograniczać się do samego teatru.

Plan jest taki:

  • kilka godzin wcześnie ci z Was, którzy chcą i mają czas spotykają się ze mną np. w Mylos na Ursynowie. Porozmawiamy sobie przy herbatce i kawie na różne interesujące Was tematy
  • potem jedziemy metrem na Plac Wilsona, aby ok 18:30 być przy teatrze i spotkać się z tymi z nas, którzy np. musieli pracować
  • spektakl kończy się po 21, będzie jeszcze jasno, więc możemy razem jeszcze coś przedsięwziąć na mieście

W sumie możemy spędzić razem niezły „quality time”  :-)

Jak Wam sie taki pomysł podoba?

PS: Do tego teatru możecie śmiało przyjść w stroju luźnym :-)

Komentarze (72) →
Alex W. Barszczewski, 2011-05-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Historia Mr. X (post gościnny)

Kilka dni temu przeglądając komentarze, które automat skierował do moderacji trafiłem na bardzo obszerny i szczerze napisany tekst. Tak jak w kilku innych przypadkach wcześniej, trochę szkoda mi było, aby przeszedł niezauważony. Dlatego skontaktowałem się z Autorem, a on zgodził się na jego publikację jako post gościnny.  Myślę, że ta historia może zainteresować wielu z Was, więc zapraszam do lektury.
____________________________________________________________
Pamiętam jak ponad rok temu przeczytałem ten post na temat filmu “Up in the air”. Mając w pamięci spostrzeżenia Aleksa obejrzałem ten film. Doszedłem do podobnych jak autor wniosków, dodatkowo pomyślałem: “Chyba nie potrafiłbym się odnaleźć w sytuacji nagłej utraty pracy”. Nie przeczuwałem, że już za kilka dni będę musiał się zmierzyć z takim właśnie wyzwaniem.
Do tamtego dnia pracowałem nieprzerwanie niemalże od momentu ukończenia technikum. Pierwsza praca w niewielkiej firmie w rodzinnej miejscowości pozwoliła mi na praktyczną naukę zawodu. Jednocześnie zaocznie studiowałem. Po trzech latach i zdobyciu tytułu licencjata rozpocząłem studia magisterskie, jednakże dość szybko je przerwałem. Uznałem, że studia te nie dają mi potrzebnej wiedzy praktycznej. Wydaje mi się, że od tamtego momentu praktyczne zdobywanie wiedzy zaczęło u mnie dominować nad przyswajaniem suchej teorii.
Po sześciu latach zmieniłem pracodawcę. Zmiana ta była dość dużą w moim życiu. Przeprowadziłem się około 300 kilometrów od domu, zamieszkałem zupełnie samodzielnie i nowa firma była ogromna w porównianiu z poprzednią (dość powiedzieć, że dział, do którego dołączyłem, był mniej więcej tak liczny jak poprzednia cała firma). Pojawiły się nowe obowiązki, większa odpowiedzialność i praca w dużym, międzynarodowym środowisku.
Od początku radziłem sobie całkiem nieźle. Pomimo tego, że zawsze miałem (i mam nadal) tendencję do niedoceniania własnej wiedzy i umięjętności, szefostwo jak i koledzy z zespołu mnie doceniali. W dziewiątym miesiącu mojej pracy otrzymałem propozycję awansu na kierownika zespołu, w którym pracowałem. Podjąłem to wyzwanie i jak się później okazało poradziłem sobie z nim nie najgorzej. Oczywiście było trudno, najczęściej bardzo trudno. Brak doświadczenia managerskiego, niecały rok w dużej firmie to moim zdaniem było zbyt krótko, żeby poznać mechanizmy i ludzi potrzebnych do efektywnej pracy managera, oraz firma przechodziła okres dość dynamicznego rozwoju, także pracy był ogrom.
Z sukcesami, ale i potknięciami, przepracowałem tak ponad trzy lata. W pewnym momencie połamałem nogę na tyle paskudnie, że zostałem na zwolnieniu około 4 miesięcy. Jednakże nawet w tym czasie starałem się zdalnie pomagać kolegom z pracy. Nie stanowiło to dla mnie problemu – robiłem to co lubię i pracowałem ze zgranymi ludźmi. W czasie mojej nieobecności gdzieś w centrali firmy zapadły jednak decyzje, które wpłynęły później na moją karierę.
Ze zwolnienia wróciłem będąc już w innym zespole, z nowym szefem. Mój dotychczasowy zespół został praktycznie rozformowany. Ja dalej miałem stanowisko managerskie – z innymi ludźmi, częścią starych i kilkoma nowymi obowiązkami. Zmieniła się moja terytorialna odpowiedzialność – z kilku krajów do jedynie Polski. Systematycznie też coraz więcej starych odpowiedzialności było transferowane z mojego zespołu do zespołów w zagranicznej centrali firmy. Oznaczało to mniej więcej połowę pracy mniej, z tą samą pensją. Żyć nie umierać, prawda? Jednak nie dla mnie.
Z mniejszą ilością obowiązków i odpowiedzialności zaczynałem się najzwyczajniej w świecie… nudzić. Nie czułem już tej ekscytacji z nowych wyzwań, których powoli coraz bardziej brakowało. Także z nowym szefem (z którym wcześniej byliśmy na równorzędnych stanowiskach) i jego szefem, nie najlepiej się dogadywaliśmy. Główne róźnice płynęły ze sposbu zarządzania zespołem. Mój szef próbował mi narzucić własny styl, z którym za nic w świecie się nie identyfikowałem ani nie czułem komfortowo. Wzbudzanie strachu jako główne narzędzie zarządzania to jednak nie mój świat…
Sytuacja taka trwała rok i skończyła się rozmową, po której na mocy porozumienia stron przestałem świadczyć swoją pracę na rzecz dotychczas zatrudniającej mnie firmy. W pierwszym momencie byłem lekko zszokowany, później odczułem jakby delikatną ulgę. Następnie poczułem się jak w filmie “Up in the air”: nie wiedziałem co dalej.
Blog Aleksa znałem wtedy mniej więcej ponad rok. Przeczytałem mnóstwo wartościowych rad. W momencie straty pracy nastąpiła gorzka konstatacja: dlaczego wielu z nich nie wprowadziłem w życie, kiedy był na to czas? Rozmyślałem o swojej niskiej wartości rynkowej, o praktycznie nieistniejącej sieci kontaktów. To na pewno nie ułatwia znalezienia nowej pracy. Najbardziej jednak martwiłem się o swoje finanse.
Miałem wtedy niewielki fundusz rezerwowy. Byłem na początku jego tworzenia, dlatego można przyjąć, że praktycznie jego nie miałem. Na szczęście firma rozstając się ze mną wypłaciła mi odprawę. To plus ekwiwalent za niewykorzystany urlop (ponad jednomiesięczne wynagrodzenie) pozwalało mi myśleć o egzystencji przez kilka kolejnych misięcy. Za te pieniądze mógłbym oszczędnie żyć przez około półtora roku… gdyby nie kilka nieprzemyślanych decyzji z przeszłości.
Nie wdając się w szczegóły: miałem (i dalej mam) ogromne obciążenia kredytowe. Nie jest to trzydziestoletni związek hipoteczny z bankiem, jednak wysokość zadłużenia i miesięcznych spłat są równie, jeśli nie bardziej dotkliwe. W poprzednim akapicie napisałem o nieprzemyślanych decyzjach z przeszłości – jednak nie powinienem używaź takiego eufemizmu. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że moje przeszłe decyzje finansowe, które doprowadziły mnie do obecnej sytuacji były po prostu głupie. Mam jedynie nadzieję, że tę praktyczną lekcję zapamiętam na zawsze i kiedy niedługo wyjdę na prostą, to już nie powtórzę swej młodzieńczej głupoty.
Dodając do powyższego jeszcze poważną chorobę i ponad miesięczny pobyt w szpitalu i rehabilitację maluje się niezbyt optymistyczny obraz. O dziwo, kiedy byłem w szpitalu, moja beznadziejna sytuacja dodawała mi sił. Wiedziałem, że muszę jak najszybciej opuścić szpitalne mury, aby “na zewnątrz” aktywnie szukać zatrudnienia. Mimo kiepskiej sytuacji zdrowotnej nie straciłem optymizmu i utrzymałem wysoki poziom energii. Mam poczucie, że pomogło mi to w rehabilitacji. Czyniłem szybkie postępy, co dziwiło również lekarzy i rehabilitantów. To również dodawało mi sił na przyszłość.
Oczywiście będąc w szpitalu pracowałem nad aktualizacją swojego CV i odpowiadałem na ogłoszenia. Jednakże na pierwsze odpowiedzi i zaproszenia na rozmowy musiałem czekać troszkę dłużej. Jedna z rekrutacji była niezmiernie obiecująca. Firma przypadła mi do gustu, ja firmie również. Rekrutacja co prawda się przeciągała (sezon urlopowy, potrzeba znalezienia odpowiedniego dla mnie kontrkandydata do przedstawienia ostatecznych dwóch kandydatów Zarządowi, itp.). Z kolejnych rozmów rekrutacyjnych wyciągałem na tyle pozystywne wnioski, że stwierdziłem: to jest to! Chyba tylko cudem nie zostanę przyjęty.
Po trzech miesiącach od rozpoczęcia rekrutacji taki cud jednak się zdarzył. Firma, pomimo wysokiej oceny moich umiejętności, postanowiła nie zatrudniać managera z zewnątrz, tylko wypromować swojego obecnego pracownika. Nie miałem o to pretensji – sam tak zostałem wypromowany kilka lat wcześniej, więc doskonale rozumiałem decyzję. Pretensje miałem do siebie. Postawiłem na tę firmę wszystko i nie brałem udziału w innych rekrutacjach. Przeżyłem szok chyba jeszcze większy niż przy rozstaniu się z poprzednim pracodawcą. Nad swoją głupotą mogłem tylko załamać ręce…
Dalsze poszukiwania trwały do grudnia. W końcu udało się! Znalazłem zatrudnienie praktycznie w ostatnim momencie przed końcem moich pieniędzy. Co prawda stanowisko kierownicze, ale o zupełnie innym profilu i w innej branży niż dotychczas pracowałem. Co prawda w trakcie rozmów włączyła mi się lampka ostrzegawcza – przeczuwałem, że nie będę pasował w tej niewielkiej firmie – lecz sytuacja, w której byłem zmusiła mnie do zignorowania sygnałów ostrzegawczych. Przyparty do muru poszedłem na duże ustępstwa co do płacy i tak z początkiem roku zacząłem nową pracę.
Moje nowe obowiązki były całkiem ekscytujące, współpracownicy sympatyczni. Jedynym minusem było podejście właścicieli firmy (a więc moich szefów) do wielu spraw, głównie finansowych. Sprawdziły się niestety moje obawy z rozmów rekrutacyjnych. Postanowiłem jednak zacisnąć zęby i niemalże na siłę przekonać się, że może wcale nie jest tak źle, jak to wygląda. Błąd. Po trzymiesięcznym okresie próbnym znów zostałem bez pracy. Na początku tych trzech misięcy miałem kilka telefonów z zaproszeniami do rekrutacji, jednak odmówiłem – przecież miałem nową pracę i chciałem być lojalny wobec nowego pracodawcy.
Teraz jestem znowu w bardzo obiecującej rekrutacji, na kilka innych ogłoszeń odpowiedziałem, jednak bez odzewu. Czas na przemyślenia i wprowadzenie zmian we własnym życiu. Chcę się podzielić wnioskami, do których doszedłem. Może komuś wydadzą się one przydatne:
  • Najlepszy czas na szukanie nowej pracy jest wtedy kiedy jeszcze mamy starą. W mojej sytuacji powinienem bardziej aktywnie rozglądać się za zmianą w momencie, kiedy przestała mi się podobać dotychczasowa praca i kiedy zauważyłem pierwsze niepokojące sygnały (niedopasowanie z nowym przełożonym). Owszem, odpowiadałem na ogłoszenia, jednak robiłem to jakby od niechcenia.
  • Mając jeszcze pracę i widząc, że przestaje mi się podobać, mogłem bardziej skoncentrować się na swoich pasjach, zajęciach dodatkowych. Mogłem skupić się na nich pod kątem potencjalnego czerpania z nich dochodu. Kto wie, może w ten sposób wkroczyłbym na nową życiową ścieżkę, która dałaby mi więcej satysfakcji i, przy okazji, lepszą jakość życia. Czyż takiej przemiany nie przeszedł przypadkiem kiedyś autor tego bloga?
  • Miej plan awaryjny. “Jakoś to będzie” i “jestem dobry, na pewno znajdę pracę” to nie jest plan awaryjny! Co jeśli akurat będzie kryzys na rynku pracy? Czy Twój plan awaryjny (jeśli go masz) przewiduje takie sytuacje?
  • Finanse, głupcze! Z perspektywy czasu nie uważam za mądre związania się z bankami relatywnie dużymi kredytami. Ogranicza to moją możliwość znalezienia pracy – oprócz wydatków związanych z wynajęciem mieszkania i bieżącym utrzymaniu, ciągle przy negocjacjach płacowych muszę myśleć o comiesięcznych, niemałych ratach. Poza tym przeznaczanie dużej części wypłaty na spłatę obciążeń, których można było uniknąć, negatywnie wpływa na jakość życia.
  • Pozytywne jest to, że utrzymałem optymizm i pewien wysoki poziom energii. Gdybym się załamał, to na pewno wpłynęło by to negatywnie na moje możliwości poszukiwania pracy. Oczywiście pozytywne nastawienie nie zastąpi planu awaryjnego…
  • Wyciągaj wnioski i stosuj je w praktyce. Jeśli coś się nie sprawdziło (postawienie wszystkiego na jedną tylko rekrutację) to nie powtarzaj tego w przyszłości (tej lekcji jeszcze do końca nie odrobiłem…).
Moja obecna sytuacja daleka jest od optymistycznej. Nie załamuję sie jednak jeszcze. Niedługo z niej wyjdę bogatszy o nowe, dość ekstremalne doświadczenia. Mam nadzieję, że tym razem zostałem na tyle mocno kopnięty w tyłek, że tym razem przeprowadzę niezbędne zmiany w moim życiu, żeby zabezpieczyć się na przyszłość przed takimi przypadkami.
Wiem, że popełniłem przydługi tekst do dość starego wpisu. Jednak poczułem taką wewnętrzną potrzebę: potrzebę podzielenia się własnym doświadczeniem, a także bardzo egoistycznę potrzebę “wygadania się”. Jeżeli ktoś chce skomentować, bądź udzielić mi rady na podstawie tego tekstu – proszę bardzo. Możecie być bezpośredni i dosadni – nie obrażam się za zasłużoną, mocną krytykę.
Nie czuję się do końca komfortowo tak otwarcie opisując swoją głupotę. Dlatego pozwolę sobie na zachowanie anonimowości. Jest to moja pierwsza wypowiedź  po dwóch latach czytaniach bloga. Na pewno się kiedyś ujawnię w innym temacie, gdzie będę miał trochę pozytywniejsze (dla mnie) treści do przekazania.
PS. W poniedziałek, 9 maja, byłem na spotkaniu z Aleksem na SGH. Warto było. Mimo, że Alex mówił w dużej mierze o rzeczach, które już opisał na blogu, wysłuchanie go na żywo było bardzo interesującym doświadczeniem. Czasem bolesnym, biorąc pod uwagę moją sytuację, ale bardzo cennym.
Pozdrawiam,
Mr. X
____________________________________________________________
Mr. X (imię i nazwisko znane Alexowi) – 32-letni specjalista i manager IT. Próbujący wielu różnych  rzeczy w życiu – jednak nie tak wielu jak by chciał. Wśród jego zainteresowań są między innymi: przemawianie publiczne, mowa ciała,  poprawianie jakości życia. To ostatnie, jak na razie, z marnym  skutkiem. (to jest opinia Mr. X – nie moja)
Komentarze (32) →
Alex W. Barszczewski, 2011-05-16
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Power Walk – nowa lista

Powoli pogoda się poprawia i ja też mam więcej czasu więc znowu możemy wystartować nasze Power Walks na Ursynowie.

Ze względu na to, że z jednej strony istniejąca lista Czytelników, którzy chcą być powiadamiani sms-em o kolejnym Power Walk bardzo się rozrosła, a z drugiej sporo jest na niej „martwych dusz” proszę Was o ponowne wpisanie się na nowe listy.

Tym razem zasady są nastepujące (proszę o uważne przeczytanie):

Wysyłasz na adres

maila w którym podajesz Twoje imię, ew. nazwisko i numer komórki na który chcesz otrzymywać powiadomienia o naszych spacerach. Jak zwykle te dane będą wykorzystywane wyłącznie do wymiany informacji o Power Walks i nie będą udostępniane osobom trzecim. Od Was oczekuję, że zachowacie mój numer wyłącznie do własnej wiadomości

Jeśli byliście już na starej liście to prosze zgłoście się ponownie i dopiszcie informację o tym.

I teraz bardzo ważne! W tytule maila zamieszczacie:

  • PRACA jeśli pracujecie na etacie i jesteście dostępni tylko poza standardowymi godzinami pracy
  • FREE jeśli nie jesteście skrępowani jakimiś stałymi godzinami pracy
  • ENG jeśli reflektujecie na Power Walks, podczas których będziemy dyskutować wyłącznie po angielsku
  • DEU jeśli reflektujecie na Power Walks, podczas których będziemy dyskutować wyłącznie po niemiecku

Czyli na przykład tytuł mojego zgłoszenia (niezwiązany godzinami pracy, chętnie też po angielsku i niemiecku) wyglądałby: „FREE ENG DEU”

Generalnie zależy mi na tym, aby te Power Walks stały się miejscem jeszcze bardziej interesujących dyskusji niż dotychczas i to z korzyścią dla nas wszystkich.

Dla Tych z Was, którzy jeszcze o nich nie słyszeli kilka informacji:

  • zaczynamy zazwyczaj koło Multikina (stacja metra Imielin) i idziemy najpierw wzdłuż Al. KEN na południe, co daje możliwość dołączenia do nas ze stacji Natolin i Kabaty, jeśli ktoś nie mógł wcześniej dotrzeć
  • maszerujemy sobie dość żwawym tempem trasą ok. 7 km po Ursynowie, wszystko po normalnych chodnikach, więc nie potrzeba specjalnego obuwia. Zdarzali się uczestnicy przyjeżdżający na Power Walk prosto od klienta w garniturze i krawacie :-)
  • kończymy w tym samym miejscu, jeśli jest czas to idziemy jeszcze porozmawiać do Starlight Cafe lub Mykonos
  • podczas takiego marszu jest okazja do porozmawiania na dowolne tematy ze mną i innymi ciekawymi ludźmi
  • można przyjść z jakimś problemem i wspólnie poszukać jego rozwiązania korzystając z mojej wiedzy i doświadczenia
  • robiąc to kontynuujemy mającą ponad 2000 lat tradycję perypatetyków z czasów, kiedy jeszcze nie było szkółek zwanych uczelniami wyższymi
  • oczywiście wszystko jest bezpłatne poza kosztami Waszego dotarcia na Ursynów (metro z Centrum 2 złote) i z powrotem :-)

W momencie kiedy wiem o której idę na Power Walk z wyprzedzeniem wysyłam SMS z dokładnym czasem do wszystkich, którzy wpiszą się na listę i proszę tylko o potwierdzenie przybycia SMS-em zwrotnym. Nie piszcie jeśli nie skorzystacie z danego zaproszenia!!

Zgłaszajcie się, a jeśli macie jakieś pytania lub uwagi to zapraszam do komentarzy

Aha, nie korzystajcie z powyższego adresu mailowego do ogólnej korespondencji ze mną.

Do niej służy adres kontaktowy:

kontakt (w domenie) alexba (kropka) eu

PS: Typową trasę macie na zdjęciu poniżej, jest tak dobrana, że przez większość czasu spacerujemy w promieniach słońca

Komentarze (20) →
Alex W. Barszczewski, 2011-05-13
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Sprawy organizacyjne – jak ściągnąć Alexa

Po około miesięcznej przerwie w pisaniu postów wracam do intensywniejszej działalności na tych łamach.
Tych z Was, którzy zastanawiali się co się ze mną stało zapraszam do przeczytania postu http://alexba.eu/2011-02-20/szacunek-i-zaufanie-u-innych/zyjesz-jak-miejski-autobus-czy-jak-samochod-rajdowy/
Łatwo będzie sobie wtedy wyobrazić, że po w sumie 3 miesiącach Kanarów stałem się przejściowo „rajdówką max”. Tak naprawdę, to dopiero od  tego tygodnia zaczynam powoli przełączać się na większy luz i robić rzeczy pozabiznesowe.
Ciekawym  było poniedziałkowe spotkanie  z ponad setką studentów i innych zainteresowanych zorganizowane przez SKN Coachingu na SGH http://coachingseries.pl/spotkanie.html . To było dla mnie bardzo interesujące doświadczenie, pod wieloma względami odwrotne do tego, co robię zazwyczaj, kiedy albo w zaciszu gabinetów pracuję z kimś nad konkretnymi zadaniami, albo z niezbyt dużą grupą Czytelników blogu dyskutujemy na jakiś temat, który akurat ich interesuje.
W wypadku spotkania na SGH miałem do czynienia z osobami generalnie młodszymi niż zazwyczaj, o których konkretnych zainteresowaniach i potrzebach niewiele wiedziałem i nie bardzo była sposobność aby to zmienić. Do tego temat „Twoja kariera – bez stresu ale skutecznie” został ustalony praktycznie w ostatniej chwili, tak więc w niedzielę miałem dylemat, czy przygotowywać się do pracy po angielsku z międzynarodowym teamem, z którym byłem umówiony na cały poniedziałek, czy też pracować nad wieczornym wystąpieniem „w ciemno” dla audytorium, którego nie znałem :-) Ostatecznie w ciągu dnia zrobiłem tylko „test run” ile mniej więcej czasu trwa omówienie jednego zagadnienia, zadzwoniłem „z wywiadem” do kilku młodszych Czytelników blogu i o 22 zabrałem się za storyboard, który był gotowy przed północą :-)
Z tymże storyboard w głowie wystąpiłem przed Gośćmi, z których niektórzy przyjechali aż z Krakowa i Trójmiasta (!!) i biorąc pod uwagę, że nikt nie wyszedł kiedy mówiłem, a po znacznym przekroczeniu przewidzianego czasu (mieliśmy „po” ciekawą dyskusję) wręcz wyproszono nas z sali, to chyba była z tego jakaś wartość dodana dla wszystkich ;-)
Mnie spodobało się to na tyle, że jeśli jakaś grupa chciałaby zorganizować coś podobnego, to chętnie się pojawię „for free”.
Ważne jest tylko kilka punktów „must be”:
  • ze względu na mój kalendarz warto takie rzeczy ustalać z bardzo dużym wyprzedzeniem (o spotkaniu na SGH zaczęliśmy rozmawiać jak byłem na Kanarach)
  • impreza musi być w 100% niekomercyjna
  • musi istnieć ktoś, kto zajmie się całą organizacją, na SGH zrobiła to bardzo dobrze Sabina Smoleńska, której w tym miejscu jeszcze raz bardzo dziękuję! Bez Ciebie nie odbyłoby się to!
  • Potrzebuję na sali flip chart i trochę papieru
Teraz kolej na kilka punktów „nice to have”:
  • lubię mieć bezpośrednie interakcje z audytorium, dlatego przy dużej ilości osób sala w układzie amfiteatralnym jest lepsza od płaskiej. W tej pierwszej przy setce osób nie potrzebuje nagłaśniania, a to czyni przekaz bardziej bezpośrednim i wyrównuje szanse w wypadku dyskusji :-)
  • jeżeli wcześniej będę miał jakąkolwiek możliwość kontaktu ze słuchaczami, abyśmy wspólnie mogli ustalić główne punkty ich zainteresowań, to możemy zrobić coś naprawdę bardzo wartościowego. Pamiętajcie, moja mocna strona to nie „ogólny opowiadacz”, lecz „dostarczyciel konkretnych narzędzi i rezultatów” :-) Warto z tego skorzystać.
  • zazwyczaj  uczestnicy maja mnóstwo pytań po spotkaniu i ja chętnie udzielam odpowiedzi „do upadłego”. Warto pomyśleć o jakiejś lokalizacji zastępczej, jeśli w określonym czasie trzeba zwolnić salę, na której odbywała sie impreza. W poniedziałek kontynuowaliśmy na korytarzu, stacji metra i w samym metrze :-) Specjalnie zrezygnowałem z powrotu taksówką aby dokończyć kilka dyskusji :-)
Parę rad dla uczestnika takiego spotkania:
  • jeśli zgodziłem się na nim pojawić, to traktuję Ciebie równie poważnie jak ważnych klientów, więc chcę zaspokoić Twoją potrzebę zdobycia wiedzy w maksymalnym możliwym stopniu
  • w związku z tym, jeśli masz pytania, które mogą być omówione przy innych ludziach to je zadaj bez zahamowań. Najwyżej „odmówię zeznań”, ale generalnie jeśli nie pytasz o tajemnice innych ludzi, albo o coś o czym nie mam pojęcia, to otrzymasz odpowiedź :-)
  • jeśli chcesz odpowiedzi w cztery oczy, to zrozum, że nie zostawię innych zainteresowanych, możemy najwyżej umówić się na późniejszy kontakt
  • nie krępuj się też zapytać o skorzystanie z innych moich zasobów (książki itp.) Dziś na dworcu „w przelocie” przekazałem cały zestaw DVD Koledze, którego w poniedziałek widziałem po raz pierwszy w życiu
  • jak ktoś zadał sobie trudu, aby przyjechać z daleka to bardzo mi to imponuje. Jeżeli jesteś taka osoba to ujawnij się, może znajdziemy sposób, aby dodatkowo zwiększyć dla Ciebie wartość dodaną. To dotyczy np. osoby, która na SGH przyjechała z Trójmiasta.
  • jeśli robisz sobie ze mną zdjęcia (byłem bardzo zaskoczony ile osób mnie o to poprosiło – specjalnie dobrze nie wyglądam :-)) to rozumiem, że są one na Twój prywatny użytek
Tyle na ten temat, może się to komuś przyda :-)
Zaraz zacznę pisać post o nowej edycji Power Walks
PS: Innym nowym dla mnie zadaniem będzie rola jurora w prestiżowym konkursie na Dolnym Śląsku Aktywność Kobiet . To miło, że mnie tam zaproszono, będzie kolejne nowe doświadczenie i sposobność spotkania interesujących ludzi.
Komentarze (7) →
Alex W. Barszczewski, 2011-05-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Nie da się? Spróbuj zrobić na odwrót

Dziś porozmawiamy o dość skutecznej metodzie podchodzenia do wielu problemów i wyzwań.
Na początek jednak muszę Was poważnie ostrzec: Nie stosujcie tego podejścia bezmyślnie, szczególnie w sytuacjach, kiedy zagrożone może być życie lub zdrowie ludzkie!! Stosowanie go np. do przekroczenia ruchliwej jezdni w godzinach szczytu może się bardzo źle skończyć!!
Na czym ta metoda polega? W dużym skrócie na tym, że jeśli nasze wysiłki do osiągnięcia czegoś nie dają pożądanych rezultatów, to należy rozważyć, a tam, gdzie jest to w miarę bezpieczne wręcz spróbować, czy sposób dokładnie odwrotny od dotychczas stosowanego nie przyniósłby lepszych wyników. Okazuje się, że w ten sposób możemy znaleźć rozwiązanie problemu, albo wręcz osiągnąć coś, co przekroczy nasze najśmielsze oczekiwania!
Ostatnio jeden z moich klientów w ten sposób wpadł na pomysł (i go wdrożył)  jak w swojej firmie zaoszczędzić kilkaset tysięcy złotych rocznie, a to jest chyba niezły wynik jak na kilkunastominutowy eksperyment myślowy :-)
Szkoda, że wymogi poufności nie pozwalają mi na szczegółowe przytoczenie tutaj kilku dość spektakularnych przykładów biznesowych z mojej praktyki.  Może zamiast tego opowiem Wam kilka osobistych historii, choć w tym wypadku proszę Was, abyście się ze mnie za bardzo nie śmiali :-)
Najstarszy przypadek użycie przeze mnie tej metody to czasy, kiedy jako dwudziestoparolatek miałem spore kłopoty w nawiązywaniu bliższych kontaktów z kobietami.
Moje ówczesne podejście opierało się na dwóch założeniach (proszę się nie śmiać!! :-)):
  1. Kobiety wymagają długiego okresu “bezseksowej” adoracji, po którym można bardzo delikatnie i oględnie przejść do tematów związanych ze współżyciem (tak, tak, nie śmiejcie się :-)
  2. “Właściwe” kobiety dla mnie powinny być ode mnie młodsze lub co najwyżej w tym samym wieku :-)
Bazując na tym osiągałem delikatnie mówiąc dość kiepskie rezultaty i pewnego dnia potężnie sfrustrowany postanowiłem zrobić coś odwrotnego.
W mojej determinacji (i desperacji :-)) postawiłem na głowie od razu obie zasady.
Najpierw poznałem kobietę o ładnych kilka lat starszą ode mnie.  Bardzo dobrze nam się rozmawiało, więc już na początku drugiej “randki” sympatycznie i z uśmiechem powiedziałem jej “wiesz, bardzo chętnie bym się z tobą przespał”. Jak na ówczesne czasy było to niesłychane “otwarcie”, ale ku mojemu zdumieniu, nieco zaskoczona rozmówczyni uśmiechnęła się i powiedziała “właściwie czemu nie, dokąd pójdziemy? “
Odtąd wiem, że Biblia ma rację mówiąc “ask and thou shall receive”, co na polski dość niefortunnie przetłumaczono “proście a będzie wam dane” :-)
Inny przypadek to moja transformacja od zarobionego właściciela małej firmy IT do kogoś, kto dziś żyje dostatnio i ciekawie robiąc od czasu do czasu rzeczy, które lubi:
Jak tylko firma zaczęła się kręcić, to “powszechna mądrość biznesowa” ówczesnych czasów była:
  1. “rób to, w czym jesteś już dobry”
  2. “powiększaj firmę, liczbę pracowników, itp”
Co zrobiłem ja? Mimo sporych dochodów nie do końca zadowolony z jakości mojego życia znów zastosowałem to “odwrotne” podejścia a mianowicie:
  1. zostawiłem to, w czym byłem bardzo dobry a zacząłem coś, w czym wcale taki dobry nie byłem, ale co bardzo mi się podobało (treningi)
  2. zredukowałem firmę do jednej osoby a wielopokojowe biuro z całym wyposażeniem do mojego laptopa :-)
Rezultat: Życie, którego nie zamieniłbym z nikim, kogo znam osobiście, a znam bardzo wielu mądrych, zdolnych i pracowitych ludzi!!
Życzę Wam równie udanej implementacji tej metody i zapraszam do dyskusji w komentarzach.
PS: Daniel Burrus w  niedawno wydanej książce Flash Foresight bardzo ładnie opisał “procedurę” takiego podejścia w biznesie – pozwolę sobie ją tutaj zacytować w luźnym tłumaczeniu:
“- zrób listę wszystkiego, co robi twoja konkurencja  a potem spójrz na każdy punkt tej listy i zapytaj się “jak mogę osiągnąć przewagę robiąc coś odwrotnego”
– zastanów się jaki jest aktualny sposób myślenia na istotne tematy w twojej branży. Pomyśl w odwrotnym kierunku, aby zobaczyć nowe możliwości
– weź konkretny projekt, cel albo zamierzenie i podziel go na jego części składowe. Przyjrzyj się każdemu z nich zadając sobie pytanie “ czy istnieje sposób, aby skorzystać na tym, że któryś krok, element lub aspekt postawimy na głowie robiąc coś dokładnie odwrotnego?”

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Komentarze (69) →
Alex W. Barszczewski, 2011-05-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

Angażować się, czy też nie?

Mieliśmy ostatnio ciekawą dyskusję pod listem Karola_x i po wszechstronnym naświetleniu zagadnienia, podaniu wielu osobistych przykładów itp.  wielu Czytelników było zaskoczonych  ostatecznym obrotem sprawy. Chyba większość z Was, dysponując wiedzą którą wzajemnie podzieliliśmy się przynajmniej spróbowałaby innych rozwiązań, nieprawdaż? :-)
Zanim będę kontynuował, podkreślam, że Karol_x ma pełne prawo do podejmowania własnych suwerennych decyzji życiowych i moje dalsze słowa nie dotyczą go osobiście.
Pamiętacie dyskusję nad dylematami Malwiny ?
Tam sprawa w gruncie rzeczy rozegrała się bardzo podobnie. Podobnie jak w wypadku Karola_x uznaję w pełni prawo Malwiny do podejmowania własnych decyzji i jej osobiście też nie mam na myśli w dalszych rozważaniach.
Używam tych dwóch przykładów do zilustrowania pewnego zjawiska.
Chodzi mi o to, kiedy mniej doświadczeni życiowo ludzie przychodzą do nas z problemem, my z całym zaangażowaniem przedstawiamy im naszą najlepszą wiedzę i podsuwamy różne możliwości,  nawet dajemy konkretne punkty zaczepienia, a te osoby…. i tak w końcu robią „po swojemu”, czyli mniej więcej tak, jak wcześniej :-)
Czasem dodają do tego całe mnóstwo uzasadnień „dlaczego tak musi być”, a my widzimy jasno, że to „musi” wynika ze strachu, wygodnictwa, słabej woli, bezwładności lub poruszania się w życiu na „autopilocie” ustawionym przez kogoś innego.
Co wtedy robicie?
Ja, pominąwszy sprawy życia i  śmierci,  stopniowo odszedłem od udzielania tego typu pomocy indywidualnym osobom, które nie są moimi klientami, lub w jakiś bardzo przekonywujący sposób nie pokazały mi, że są naprawdę zdeterminowane aby coś zmienić. Nawet w tym ostatnim wypadku zdarzają mi się potknięcia tak jak w zeszłym roku, kiedy na mój koszt, angażując eksperta stworzyłem komuś bardzo dobry początek lukratywnego, spełniającego wieloletnie marzenia  samodzielnego zajęcia, po czym ta osoba spanikowała i trzeba było cały projekt „zabić”.
Jest wśród nas wiele uczynnych i życzliwych osób (do których zapewne też się zaliczam) i niestety dość często inwestujemy nasz czas, a czasem i pozostałe zasoby w rozwój innych ludzi, którzy tę inwestycję po prostu marnują. Jeżeli nie nauczymy się właściwie „gospodarować” naszym wsparciem, to będziemy jak polska lub niemiecka pomoc społeczna: kosztuje mnóstwo pieniędzy ale nie wspiera tych, którzy naprawdę potrzebują.
Interesująca będzie dyskusja jak zarządzać tym w praktyce, może zrobię dobry początek i opowiem jak ja to zazwyczaj robię.
  • generalnie szybko i sprawnie udzielam doraźnej pomocy humanitarnej, zwłaszcza w nagłych wypadkach
  • chętnie stwarzam sposobności, które wystawiam w świat, tak aby naprawdę zainteresowani mogli z tego skorzystać. Przykładem tego typu działania jest nasz blog, gdzie co prawda dość oględnie, ale szczerze i bez „ściemy” piszę oraz dyskutuję o różnych kwestiach życiowych. Przy odpowiednio dużym zasięgu (a taki już mamy) zainteresowani znajdą się „sami”. Szczególnym przypadkiem są spotkania z Czytelnikami i Power Walks, gdzie można porozmawiać ze mną na żywo i być może uzyskać wartościową wskazówkę z którejś z  dziedzin, na których się znam :-) Trzeba jednak wykazać minimum inicjatywy i się tam pojawić :-)
  • jeżeli ktoś napisze mi maila z problemem, który może dotyczyć większej ilości osób (jak w wypadku Malwiny czy Karola_x) i pozwala na użycie jego zawartości w dyskusji na blogu, to robię z tego post. Robię to, bo jestem przekonany, że bardzo wielu ludzi ma podobne dylematy i w swoim otoczeniu nie bardzo ma z kim szczerze i otwarcie na ten temat porozmawiać. Klasyczne mass media zajmują się różnymi bzdurami lub powtarzają wyświechtane opinie, z rodzicami nie zawsze można porozmawiać, większość znajomych myśli… jak większość :-) Dla kogoś, kto rzeczywiście szuka różnych punktów widzenia i inspiracji trafienie na taka dyskusję może stanowić cenne źródło informacji od szerokiego (też w sensie różnorodności) grona ludzi, którzy nie mają „ukrytej agendy” w stosunku do anonimowego przecież Czytelnika. Dlatego nawet jeśli osoba, której przypadku dyskusja dotyczy ograniczy się do przyklejenia plastra tutaj i podkitowania pęknięcia tam, to spośród tysięcy innych Czytelników znajdą się tacy, dla których jakaś z prezentowanych tu myśli może oznaczać przełom. Takie maile dostaję i dlatego uważam że warto od czasu do czasu dogłębnie zająć się takim „kazusem” życiowym.
  • do wszelkich innych prób głębszego zaangażowania mojego czasu i zasobów (wychodzących poza normalną rozmowę) podchodzę dość ostrożnie. Jeśli ktoś chce mieć mnie „za friko”, to muszę widzieć, że danej osobie naprawdę zależy, jest gotowa wnieść wkład własny i że nie jest to „słomiany zapał”. Przy tym „wciągnięcie” mnie w różne ciekawe przedsięwzięcia jest ciągle dość proste, o czym przekonali się Czytelnicy odwiedzający mnie na Kanarach.
Tak mniej więcej postępuję ja, a jak to wygląda u Was?
Ciekaw jestem Waszego zdania i zapraszam do dyskusji w komentarzach
PS: Jadę pociągiem, więc wersja audio ukaże się wieczorem.
Komentarze (46) →
Alex W. Barszczewski, 2011-03-23
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 36 of 80« First...102030«3435363738»405060...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.2  (47)
    • Magda: @Magda Już nie będziemy się...
    • Magda: @Magda Będziemy się myliły...
    • Alex W. Barszczewski: Adam Dziękuję...
    • Adam: @Alex – najwyrażniej nie...
    • Alex W. Barszczewski: Agata S. Ładne...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Anet.: Alex, Napisałeś: „jedna...
    • KrysiaS: Sokole Oko, z powodu...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna Latek-Olaszek: Monika...
    • Sokole Oko: Monika, Umówmy się, że...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego!!  (33)
    • Weronika: Dziękuję Wam za ciekawe...
    • Elżbieta: Alex Ja zazwyczaj staram...
    • Alex W. Barszczewski: Elżbieta...
    • Anet.: Pamiętam, że pod jakimś postem...
    • Elżbieta: Ewa W. Miło mi :-) Zgadzam...
  • Wyrzuć śmieci  (63)
    • Sokole Oko: Łukasz Gryguć, Ależ nie...
    • Witek Zbijewski: Bartek No to jeszcze...
    • Bartosz: Witek :-) Z calym szacunkiem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Sokole Oko: Cheese, Przede wszystkim...
    • Emilia Ornat: @ Cheese – nie...
    • Cheese: A ja mam taki problem. Chcę...
  • Osoba bliska czy blisko spokrewniona?  (47)
    • mila: nigdy nie chcialam budowac...
    • Alex W. Barszczewski: Miła Napisałaś:...
    • Mila: musze patrzec na ludzi...
  • Zdobywanie umiejętności praktycznych  (40)
    • Bartosz Walczak: Gracjan, Ewa przy...
  • Jak nas oceniają  (30)
    • Witek Zbijewski: by dać się zauważyć...
    • Łukasz Gryguć: Alex, Ok, dziękuję za...
    • Alex W. Barszczewski: Łukasz Gryguć...
    • Łukasz Gryguć: Ok, nie chciałbym źle...
    • Alex W. Barszczewski: Witajcie Byłem...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025