Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Książka "Sukces w relacjach...", Przed ukazaniem się..

„Sukces w relacjach międzyludzkich” – pytania i informacje c.d.

Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, które pojawiły się pod ostatnim postem, oraz bardzo wartościowe maile, które otrzymałem od wielu z Was. Te informacje już wpłynęły na niektóre elementy „układanki”, a dopiero zaczynam je „przetrawiać”.

Chyba winien jestem Wam dokładniejszy opis, jak właściwie chce tę książkę rozpowszechniać. Część z Was odniosła chyba wrażenie, że głównie ma się to odbywać w sposób następujący:

„Nieświadomy istnienia tej pozycji Czytelnik, wchodzi do księgarni, tam zwraca jego uwagę atrakcyjna okładka mojej książki, bierze ją do ręki, kartkuje, sprawdza czy cena jest przystępna i ewentualnie kupuje”

Takie podejście wymagałoby skorzystania z niezbyt niewydolnego systemu dystrybucji książek i do tego było dość kosztowne (płacenie „półkowego” itp.). Do tego ustawianie się w kolejce do dowolnego dystrybutora i przekonywanie, że to jest dobra pozycja też nie jest w moim niepokornym stylu :-) Nie robię tego nawet w życiu zawodowym, gdzie musze zarobić na życie, a tym bardziej w takim projekcie!

Dlatego postanowiłem eksperymentalnie zrobić to inaczej, w gruncie rzeczy podobnie jak zrobiłem z tym blogiem. Postarałem się najpierw stworzyć dobry produkt, który będzie użyteczny dla bardzo wielu ludzi żyjących w dzisiejszym świecie i jego realiach. Tutaj oczywiście różni ludzie będą mieli różne zdanie na ten temat. Ich prawo, podobnie było z blogiem. Ja, gdybym dostał coś takiego do ręki kiedy miałem 20 do 30+ lat, to oszczędziłbym sobie mnóstwa problemów i niewykorzystanych szans. Znam też trochę znajomych w wieku 40-55+ lat, dla których tez nie jest za późno, aby skorzystać z tego co napisałem :-)  Parę osób w bardzo różnym wieku, które przeczytały wersję beta bardzo dobrze się o niej wyrażały, jedna z góry zamówiła 10 egzemplarzy dla rodziny i znajomych :-) To chyba dobry znak na początek :-) Sama książka nie będzie miłą i łatwa historyjką ku pokrzepieniu serc pełną ogólnych, łatwo akceptowalnych frazesów o budowaniu marzeń i tym podobnych. To będzie wyzwanie i konkretny przewodnik, który dla pełnego efektu będzie wymagał równie konkretnej pracy nad sobą! Niektórych to może odstręczyć, inni powiedzą „wreszcie mamy coś takiego”.  Ta druga grupa też najbardziej skorzysta z jego przestudiowania, choć oczywiście zgodnie z Zasadą Pareto, każdy Czytelnik powinien odnieść znaczące korzyści (Czytelnik, to ten, który książkę przeczyta a nie przekartkuje :-))

Uważni Czytelnicy bloga mogą stwierdzić, że część tematów była na nim poruszana, co nie powinno dziwić, bo jeśli przez 7 lat otwarcie pisałem o różnych rzeczach, które uważałem za ważne, to siłą rzeczy część przemyśleń (niekoniecznie tekstów) musiała znaleźć się książce, która w skondensowany temat i bez lania wody zajmuje się relacjami. Moim zdaniem powstała w ten sposób spójna całość, która wnosi sporą wartość dodaną, choć to oczywiście każdy powinien stwierdzić dla siebie. To, że napisałem to wszystko takim samym lekkim i bezpretensjonalnym językiem jak zwykle, nie powinno być istotnym zarzutem :-)

Mając już (prawie) gotowy produkt zamierzam poprosić Was o pomoc w rozpowszechnianiu tej pozycji. Tak, aby książkę kupowali ludzie, którzy już o niej (mam nadzieję że z pozytywnej strony) słyszeli. Usłyszą trochę ode mnie, ale najwięcej mogą usłyszeć od Was! Oczywiście od tych z Was, którzy zechcą mi pomóc i będą jednocześnie przekonani, że informując innych ludzi potencjalnie wyświadczają im przysługę. Przez te wszystkie lata chętnie robiłem coś dla Was, liczę że zapewne co najmniej kilka osób zechce teraz wesprzeć mój projekt. Przez wsparcie mam na myśli wyłącznie dobre rady i pomysły (co już się dzieje), jak i przejęcie funkcji „kichaczy” po tym, jak książka się ukaże. Rezygnując w imię elastyczności działań i „fun” ze współpracy z renomowanym i wysoko przeze mnie cenionym polskim wydawnictwem zaryzykowałem i postawiłem „w ciemno” na Was, ale jakoś dobrze się z tym czuję :-)

Po tym, jak znalazłem dogodny magazyn na większość nakładu nie mam parcia, aby książka stałą się „sukcesem z dnia na dzień”. Zawartość będzie równie aktualna za kilka lat i jest czas, aby podobnie jak blog „po cichu” wypracować sobie pozycję na rynku.

Ktoś w mailu zaproponował mi, aby wydać tę książkę w crowdsourcingu. To był miły pomysł, z dodatkowymi efektami marketingowymi (dziękuję :-)), niemniej gdyby nie byłoby mnie stać na przygotowanie i wydrukowanie rozsądnego nakładu z własnej kieszeni, to jakie prawo miałbym w tytule pisać „… kluczem do ……. i powodzenia w biznesie” :-) Tak więc parafrazując starą reklamę „Wasze zaangażowanie i pomysły bezcenne, ze resztę zapłaci Alex” :-) Przy tym, jeśli chodzi o te koszty, które nie wpłyną na jakość końcowego produktu staram się działać jak zaczynający działalność startup zastępując kasę pomysłowością :-) Nawiasem mówiąc, patrząc na moje stawki na rynku i czas już teraz poświęcony książce gwarantuję Wam, że nie jest to z tego punktu widzenia przedsięwzięcie „komercyjne”. Ale za to jaki fun!!!

Z bieżących informacji, to mam już stronę WWW na książkę na wszelki wypadek z zainstalowanym wordpressem, choć dyskusje wolałbym prowadzić w specjalnej kategorii na blogu alexba.eu.

Mam też fanpage na facebook (nieaktywną), oraz account na Twitterze. W przyszłym tygodniu zajmę się tym, jak je wszystkie zagospodarować, wszelkie sugestie na maila będą mile widziane.

Pod wpływem Waszych głosów i maili wymyśliłem następującą strukturę cenową:

Opis ilość książek cena cena/szt rabat %
Pojedyncza 1 35,00 35,00 0,00
„Dwupak” 2 59,00 29,50 15,71
„Czteropak” 4 112,00 28,00 20,00
„Sześciopak” 6 158,00 26,33 24,76

 

W wypadku zakupu na mojej stronie internetowej/sklepie wszystkie ceny obejmują też wysyłkę pocztą w granicach Polski! Dla Czytelników spoza kraju (a tacy się już meldowali) na pewno wymyślimy coś dobrego.
Gdyby ktoś potrzebował większej ilości (tak jak np. niektórzy moi klienci), to oczywiście w zależności od tej ostatniej zrobimy cenę specjalną. To jest urok pracy bez firmy wydawniczej :-)

W ten sposób pozostając z pojedynczym egzemplarzem w zakresie cenowym proponowanym przez większość z Was, macie dość szerokie możliwości kupienia jej taniej, jeśli potraficie skrzyknąć się w nawet małą grupę. To jest fair, prawda?

Jeśli kogoś nie będzie stać na kupno, ale będzie przekonany, że z tej książki będzie mógł i chciał skorzystać, to jeśli napisze do mnie odpowiedni mail, to tez coś wymyślimy.

Teraz kilka pytań do Was:

Pytanie do odpowiedzenia w komentarzach – jakie macie doświadczenia z wysyłką książek listem zwykłym Poczty Polskiej? Jak były opakowane i w jakim stanie dochodziły?

Ponieważ chce wydać też wersję elektroniczną, to poszukuję tanich możliwości wstawiania znaku wodnego w pliki MOBI, EPUB, PDF. Jeśli ktoś ma informacje w tej materii proszę o mail na ksiazka@alexba.eu

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie

 

 

 

 

Komentarze (23) →
Alex W. Barszczewski, 2013-08-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Książka "Sukces w relacjach...", Przed ukazaniem się..

“Sukces w relacjach międzyludzkich” – pytania do Czytelników

Witajcie ponownie.

W tym miesiącu jestem dość pochłonięty kwestią wydania książki, dlatego proszę o cierpliwość, że najbliższe posty będą dotyczyły tego tematu.  Sposób, w jaki chcę to zrobić będzie wymagał ode mnie zwrócenie się do Was z prośbą o wsparcie i to zarówno w trakcie przygotowania, jak i po wydrukowaniu.

W czym rzecz?

Ponieważ książka w założeniu ma służyć nie zarabianiu pieniędzy przeze mnie (mam na to znacznie szybsze i efektywniejsze sposoby), lecz podobnie jak blog stanowić zbiór cennych narzędzi, przemyśleń i ćwiczeń dla szerokiego grona ludzi to:

  • Powinna ona zawierać te aspekty, które są najbardziej kluczowe dla szeroko rozumianego sukcesu w życiu, a jednocześnie możliwe do nauczenia samemu (odhaczone – o to zadbałem)
  •  Powinna być napisana prostym językiem, który będzie zrozumiałym dla każdego (odhaczone – o to zadbałem)
  • W zakresie podstawowych umiejętności powinna zawierać ćwiczenia, które każdy może wykonać w domu mając pod ręką ważne wskazówki na co zwracać uwagę (odhaczone – napisane)
  • Powinna mieć cenę, która będzie dostępna praktycznie dla każdego, a jednocześnie na tyle wysoką, aby hurtowniom i księgarniom opłacało się ja sprzedawać (tu będę potrzebował Waszych opinii)
  • Zależy mi na możliwie jak największym zasięgu (tu będę potrzebował Waszego wsparcia)
  • Ze względu na to, że chciałbym móc rozdawać tę książkę małym bibliotekom gdzieś na prowincji itp. muszę mieć duży zakres kontroli, jak jest wydana i co z nią mogę zrobić..

Logiczną konsekwencją powyższych przemyśleń była decyzja zrezygnowania zarówno  z wydawania jej „normalnym” trybem (z wydawcą) jak i na poleganiu na dość dysfunkcyjnym w Polsce systemie dystrybucji książek. Zamiast tego stwierdziłem, że wyłożę odpowiednia kasę, aby wydrukować jakiś rozsądny nakład, znaleźć dobrych ludzi do wszelkich prac przygotowawczych, dobrą drukarnię, a potem będę rozpowszechniać ją następującymi kanałami:

  • Sprzedażą poprzez internet, korzystając z (mam nadzieję :-)) bardzo dobrej reputacji, jaką mam u wielu ludzi, w tym Czytelników naszego blogu
  • Pomocniczo sprzedażą w księgarniach, jeśli da się to zrobić bez chodzenia na klęczkach do dystrybutorów, dla których autor z jednym tytułem nie jest atrakcyjny :-)
  • Rozdając egzemplarze bibliotekom, szkołom itp. które nie mają budżetów na zakupy. To i wszelki marketing (raczej oparty na propagandzie mówionej) powinny być sfinansowane z punktów jeden i dwa :-)

Jest rzeczą oczywistą, że chcąc to zrobić metodą jak powyżej, jestem zdany na Wasze wsparcie i to zarówno w fazie przygotowawczej, jak i po ukazaniu się książki, tym bardziej jest to dla mnie eksperyment na zupełnie nowym polu. Mam cicha nadzieję, że wystarczająco wielu z Was zechce dołączyć się do tego projektu, aby zrobić z tego sukces.

Dziś zacznę od kilku zapytań, przy czym na pierwsze proszę odpowiedzieć w komentarzach, abyśmy mogli podyskutować z ewentualnymi argumentami, na pozostałe proszę o propozycje mailowe na adres ksiazka@alexba.eu

Jeżeli ktoś ma wiedzę i chęci, ale jest zbyt zajęty aby to napisać, to może nagrać audio i dołączyć do maila.

W tym drugim i trzecim punkcie chcę mieć bazę osób, które starały się mi pomóc, bo wtedy jestem w pozytywny sposób bardzo „pamiętliwy” i może będę w przyszłości w stanie coś dla nich zrobić :-)

A oto kwestie  na dziś:

1) Cena książki. Pozycja będzie miała około 200 stron w formacie A5, głownie tekst z 5-6 małymi rysunkami. Wydana będzie na białym offsetowym papierze 80g/m2 .
Wydanie, o którym mówimy będzie miało miękką okładkę (jest przewidziany ograniczony nakład w twardej okładce, ale o nim teraz nie mówimy). Książka kupowana przez stronę internetową (u mnie), będzie kosztowała tyle samo, co w księgarni, czyli nie będzie dopłaty za wysyłkę poleconym Poczty Polskiej. Teraz jest dylemat, na jak wysoko ustalić jej oficjalną cenę.  Z jednej strony teoretycznie niższa cena powinna skusić więcej osób, z drugiej strony Czytelnik, który takiej pozycji nie kupuje, bo kosztuje 2 złote mniej niż inna, niekoniecznie ma nastawienie, które w pełni pozwoli mu skorzystać z zawartości. Wyższa cena czyni pozycję atrakcyjniejszą dla hurtowników i księgarni, bo oczywiście powiększa im to marżę w złotówkach.  W wypadku książek sprzedawanych przeze mnie pozostaje mi trochę więcej kasy na „rozdawnictwo”  i trochę marketingu. Zbyt niska cena może tez sugerować potencjalnemu nabywcy, że jest to kolejny byle jaki „poradnik” napisany po to, aby autor i wydawnictwo zarobili po parę tysięcy złotych. A tego zdecydowanie nie chcę!

Czy ustalona cena sprzedaży powinna być wydrukowana na okładce?
Dotychczasowe dyskusje z różnymi ludźmi doprowadziły wstępnie do wniosku, że książka powinna kosztować odrobine poniżej 30 zł, ale bardzo chętnie wysłucham Waszych sugestii i argumentów. PROSZĘ O DZIELENIE SIĘ NIMI TUTAJ W KOMENTARZACH POD POSTEM

2) Techniczna strona sprzedaży przeze mnie. Pytania na szybko (PROSZĘ O ODPOWIEDZI NA MAILA ksiazka@alexba.eu):

  • Poza tą prostą dyskusją o cenie, jak ją już ustalimy to chcę później umieścić na stronie spis treści, wstęp, przykład rozdziału i przykład ćwiczenia, a potem zapytać Czytelników kto chciałby zarezerwować książkę i  ile sztuk w miękkiej okładce i ile ewentualnie w limitowanej twardej z moim autografem :-)
    Jak najlepiej zrobić to zapytanie technicznie (plugin WordPressa??)? Kto mógłby mnie w tym wesprzeć, jeśli Ludwik będzie akurat bardzo zajęty?
  • Jedna, zasugerowana przez Macieja D opcja to Allegro, choć wolałbym robić to z mojej strony. Jakie wady, zalety  widzicie?
  • Jeśli sprzedaż z mojej strony, to czy zainstalować na serwerze soft sklepu plus płatności np. PayU, jaki soft w tym wypadku zainstalować (np. Open Cart)
  • Jeśli istnieją dobre rozwiązania w sieci, gdzie mogę „otworzyć” sobie sklep korzystając z gotowej infrastruktury (serwer, płatności itp.) to jakie zalecacie? Dlaczego akurat ten? Proszę o podkreślenie, czy są to zalecenia z własnego doświadczenia, czy tez jako rezultat research’u
  • Istotną informacją jest ta, że ze sklepu potrzebuję listę z poczynionymi płatnościami i adresami do wysyłki. Resztę „fullfilment” mam z kim zrobić. Generalnie chcę to zrobić dość efektywnie kosztowo, aby mieć więcej środków na powiększanie zasięgu (biblioteki itp.)

3) Pomysły na rozpowszechnienie książki po jej wydrukowaniu i ukazaniu się na rynku, co Wam przychodzi do głowy :-) (PROSZĘ O ODPOWIEDZI NA MAILA ksiazka@alexba.eu)

Zdaję sobie sprawę, że w pytaniach do punktu drugiego mógłbym sam poszukać, ale chyba lepiej będzie, jeśli skorzystam z czyichś praktycznych doświadczeń a w najgorszym wypadku czyjegoś research’u, a sam skupie się na doskonaleniu książki.

Będę Wam bardzo zobowiązany za wszelką współpracę i wsparcie :-)

 

 

Komentarze (73) →
Alex W. Barszczewski, 2013-08-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Bezpłatne warsztaty dla niepełnosprawnych w Warszawie – parę refleksji

Wielu z Was pyta jak poszły sobotnie warsztaty, które poprowadziłem na Uczelni Łazarskiego w Warszawie.

Nieszczęśliwie,  obiecałem Uczestnikom pełną dyskrecję na temat tego, co robimy na warsztatach, zapominając potem o uzyskaniu zgody na opisanie naszych działań na blogu, więc muszę ograniczyć się do bardzo ogólnej relacji. Obecny na warsztatach Tomek Zielonka z naTemat.pl (organizowaliśmy to razem) robił zdjęcia i rozmawiał z Uczestnikami, więc jego relacja będzie pewnie obszerniejsza. Jak tylko się pojawi, to podlinkuję tutaj.

W warsztatach wzięło udział 5 osób (4 Koleżanki i jeden Kolega) plus Tomek, który jednocześnie służył pomocą w kwestiach organizacyjnych. Większość była SPOZA Warszawy (!!!), częściowo z tak daleka jak Łódź, czy Wrocław. Jedna Koleżanka z Warszawy nie dotarła z powodów technicznych (zepsuta winda). Tak mała ilość osób z prawie dwumilionowego miasta była dla mnie zaskoczeniem, które nie bardzo mogę sobie wytłumaczyć.

To stworzyło grupę o idealnej liczebności, a silna motywacja Uczestników pozwoliła, mimo szczupłości czasu i dość wysokiej temperatury, na przeprowadzenie naprawdę porządnego treningu. Nikt z grupy nie chciał być oszczędzany i nikt nie był :-) Ja wieczorem byłem tak samo padnięty, jakbym był po całym dniu trenowaniu managerów :-) Jeżeli w Poznaniu będzie równie silna grupa, to będzie bardzo ciekawie :-) Jedna z Uczestniczek już wpisała się tam na listę rezerwową :-)

Bardzo dziękuję Uczelni Łazarskiego, za udostępnienie nam Sali, a Pani Dr. Anicie Zarzyckiej i jej małżonkowi za osobiste zaangażowanie się w kwestie organizacyjne i logistyczne.

Na koniec małe przesłanie do 2 grup Czytelników:

  • Jeżeli czytają to trenerzy, coache, lub konsultanci, którzy uważają się za dobrych i w związku z tym zarabiają takie pieniądze, że mogliby sobie pozwolić na poświęcenie kilku dni w roku na bezpłatne, pełnowartościowe warsztaty dla współbliźnich, którzy mają trochę trudniej, to niech to zrobią. Ja chętnie będę publikował takie relacje na tym blogu.
  • Jeśli czytają to osoby z HR-ów, które decydują o zatrudnianiu trenerów, coachów czy konsultantów, to może niech zaczną pytać potencjalnych dostawców, co konkretnego w ostatnim roku zrobili oni pro bono dla współbliźnich, którzy mają trochę trudniej. W wypadku braku satysfakcjonującej odpowiedzi warto zastanowić się dlaczego tak jest. Jeśli ktoś goni tylko za kasą/sławą, to w zakresie tzw. umiejętności miękkich rzadko dostarczy Wam naprawdę dobrych, konkretnych rezultatów.

Pozdrawiam wszystkich i z zainteresowaniem czekam na Poznań, gdzie szkolimy się w firmie Wikia. Mamy tam jeszcze wolne miejsca, więc zapraszam do zgłaszania się osoby z niepełnosprawnością ruchową, ewentualnie niewidome.

PS: Już miałem publikować powyższy tekst, kiedy otrzymałem od jednej z Uczestniczek maila. Po uzyskaniu jej zgody na publikację zamieszczam go w całości poniżej:

„Witaj Alex.

 W załączniku wysyłam Ci moje przemyślenia z sobotnich warsztatów dla niepełnosprawnych. Pomyślałam sobie, że może chciałbyś się z nimi zapoznać, zwłaszcza, że wysłałam je Tomkowi, który będzie robił jakąś „wrzutkę” na bloga o warsztatach.

Ten mój krótki tekścik mógłby być też swego rodzaju zachętą dla osób, które wahają się zgłosić do udziału w zajęciach organizowanych w Poznaniu. Jeśli zatem chciałbyś zamieścić go na swoim blogu, to nie widzę przeciwskazań. W każdym razie masz kolejny argument, aby przekonać swoich kolegów z branży o tym, że warto czasem jest zrobić coś takiego „pro bono”.
Nie zmieniłeś mojego życia, ale podejście do rozmów i negocjacji z pewnością. :-) Tak jak mówiłam chciałabym, abyś zerknął swoim fachowym okiem na moje CV, ale wyślę Ci je za kilka dni. Wiem, że i tak nie masz czasu , aby się tym zająć w najbliższym czasie.

Mam nadzieję, że znalazłeś swój futerał na okulary.

 Dziękuję Ci za tą wyjątkową sobotę.

——–

Słów kilka o warsztatach z punktu widzenia uczestniczki… :-)

 Całkiem przypadkiem dowiedziałam się o warsztatach, które chciał zorganizować Alex. Jak można było nie skorzystać z szansy skorzystania z wiedzy i doświadczenia, tak cenionego w swojej branży człowieka? To była szybka i łatwa decyzja. Krótki mail do Alexa o motywach uczestnictwa wraz z podaniem numeru kontaktowego do siebie. Trochę się bałam, że aspekty, którymi chcę się zająć będą zbyt trywialne, aby zakwalifikować się do warsztatów. Nic bardziej błędnego. Prawie natychmiast dostałam pozytywną informację zwrotną i pozostało mi tylko rezerwować busa do Warszawy.

Przyjechałam prawie godzinę przed rozpoczęciem zajęć. Przywitałam się z Alexem i od razu dało się odczuć, że jest to człowiek który nie stwarza dystansu i jest niezwykle otwarty na świat. Pełen luz, pełna kultura, pełen profesjonalizm. Zupełnie tak, jak to wynika z blogu, który prowadzi, tylko że wersja „live” Alexa  jest jeszcze lepsza. To mnie nawet w pewien sposób onieśmieliło, ale po krótkim spacerze po kampusie Łazarskiego, znów byłam sobą.

 Uczestników było sześciu: Jarek, Magda, Tomek, Agata, ja (druga Agata J) i Sandra, której towarzyszył pies przewodnik o imieniu Akryl. Rozpoczęły się warsztaty. Po początkowym wyjściu z okopów, czyli przedstawieniu się i opowiedzeniu kilku słów o sobie zaczęły się próby wyciagnięcia z okopów naszego rozmówcy (Alex). Początkowo mizerne, ale każda próba coraz bardziej udana. To nie było głaskanie po główce tylko prawdziwy sparing. Muszę przyznać, że obserwowanie Alexa w „akcji” to sama przyjemność. Widać zresztą było, że to co robi sprawia mu ogromną satysfakcję. 

Nawet nie przypuszczałam jak ważne są precyzyjnie dobrane słowa i wczucie się w sytuację  osoby, z którą prowadzimy konwersację. Dowiedziałam się, o wszelkich niuansach, które mogą zadecydować o wyniku rozmowy. To prawda, że na wiele rzeczy nie zwracamy uwagi, ale ocenianie z punktu widzenia obserwatora jest zawsze łatwiejsze niż, gdy rozmawia się twarzą w twarz.

 Po smacznym, lekkim obiedzie zjedzonym w doborowym towarzystwie sparingów ciąg dalszy. Najfajniejsze jest to, że Alex podaje uniwersalne rozwiązania. Kiedy przychodzi kolej na moją rozmowę dopada mnie lekki stres. Chcę porozmawiać w sprawie przedłużenia stażu zawodowego.

Nie krępuję mnie kamera, ale fakt, że mogę nie podołać wyzwaniu na tyle, na ile bym chciała. Za pierwszym razem bardzo słabo, za drugim – miernie, za trzecim, biorę do ręki notes i zapisuje kilka podpowiedzianych zdań. Kolejna próba… lepiej, jeszcze jedna… mam ogólny zarys, ale czeka mnie mnóstwo pracy w domu.

 Zdaje sobie sprawę, że dla Alexa poprowadzenie warsztatów na takim poziomie, jak nasz (podstawy podstaw  :-) ) jest łatwe biorąc pod uwagę to, z czym styka się w swojej codziennej pracy zawodowej. Byliśmy jednak specyficzną grupą. Osoby niepełnosprawne stoją przed nieco innymi wyzwaniami jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie. Jesteśmy w pewien sposób grupą dyskryminowaną. Oprócz problemów dnia codziennego, z którymi spotykają się zarówno osoby zdrowe, my mamy dodatkowy bonus, np. w postaci konieczności przekonania potencjalnego pracodawcy, że warto mnie zatrudnić głównie dlatego, że jesteśmy świetni i mimo niepełnosprawności poradzimy sobie w pracy.

 Dlatego dziękuję Ci bardzo Alex, że zdecydowałeś się na zorganizowanie takich warsztatów.

Były one bardzo przydatne, a zdobyte umiejętności z pewnością zaprocentują w moim codziennym życiu. Mam nadzieję, że te warsztaty zaowocują kolejnymi, które przyciąganą dużo więcej osób zainteresowanych. Naprawdę warto.

 Ja z wielką chęcią wzięłabym udział w następnych! Zresztą pytanie, które padło z ust Jarka na zakończenie, było znamienne: „Kiedy nastepny raz?”

 Jak dla mnie mógłby być on nawet płatny. Nie przegapiłabym takiej okazji.

  Aga”

Jeszcze PPS ode mnie dla niewtajemniczonych :-)

  • „wyciąganie z okopu” to była nasza metafora do metod skłaniania drugiej strony do przedstawienia swojego stanowiska a potem wykorzystania tego do naszej argumentacji i przejęcia przywództwa w rozmowie
  • Aga pisze: „Alex podaje uniwersalne rozwiązania”. Doprecyzujmy, że podawałem dość uniwersalne metody i podejścia, ale ich konkretna implementacja zawsze dopasowana była do konkretnego przypadku. To jest ważne!!

UPDATE: W naTemat jest relacja ze zdjęciami http://natemat.pl/70069,warsztaty-komunikacyjne-dla-osob-niepelnosprawnych Zapraszam

Komentarze (9) →
Alex W. Barszczewski, 2013-07-29
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Książka "Sukces w relacjach...", Przed ukazaniem się..

„Sukces w relacjach międzyludzkich” – książka „się robi” :-)

Coraz więcej z Was zapytuje mnie ostatnio o pisaną przeze mnie  książkę, więc dzisiaj porozmawiajmy trochę o niej.

Długo zastanawiałem się, co właściwie chcę z tą książką zrobić i jak to najlepiej urzeczywistnić. Ostateczne założenia to:

  • książka powinna zawierać treści mogące przyczynić się do poprawy jakości życia bardzo wielu różnych ludzi,
  • książka powinna skupić się na tym, co najistotniejsze, a nie stać się oknem wystawowym mojej wiedzy,
  • książka powinna umożliwić Czytelnikowi nabycie umiejętności praktycznych, niemożliwych do opanowania przez samo czytanie – niezłe wyzwanie dla autora :-)
  • nie potrzebuję zarabiać na niej pieniędzy – chcę, aby jak najwięcej ludzi mogło z niej skorzystać,
  • Ze względu na powyższe, cena powinna być odpowiednio nisko skalkulowana, a ja muszę mieć maksimum elastyczności jeśli chodzi o to, co mogę zrobić z wydrukowanym nakładem.

W rezultacie mamy książkę, która będzie miała niecałe 200 stron (kto lubi czytać „cegły”, z których trzeba pracowicie odfiltrowywać wartościowe informacje?), wydane w formacie A5.  Te strony są napisane lekkim, łatwo zrozumiałym językiem, a jednocześnie pełne istotnych przemyśleń i  – co ważniejsze  –  konkretnych ćwiczeń. Te ostatnie są tak pomyślane i opisane, że każdy Czytelnik, przy odrobinie wytrwałości i dobrych chęci, będzie w stanie opanować je samodzielnie. Zajmiemy się w nich stosunkowo prostymi sprawami, które „leżą” u większości ludzi, przyczyniając się do znaczącego zredukowania szans życiowych. A ja chcę, aby każdy Czytelnik był w stanie zrobić z tego swoje atuty. Jeśli komuś opisy ćwiczeń i zalecenia, na co zwracać uwagę, nie wystarczą, to będziemy mieli dedykowane wątki dyskusyjne na blogu lub nawet osobny subblog. Tutaj parę rzeczy wymaga jeszcze przemyślenia.

Tytuł mam na razie prowizoryczny, w międzyczasie pojawiają się nowe pomysły, więc proszę  poczekajcie jeszcze chwilę. O tym, że książka będzie służyła poprawieniu umiejętności nawiązywania bardzo różnych wartościowych relacji, jako jednego z narzędzi osiągania sukcesów w życiu i biznesie, to zapewne już wiecie.

Główne wydanie papierowe będzie miało miękką okładkę (ze względu na chęć utrzymania niskiej ceny i niskie koszty wysyłki). Zapewne wydamy też pewną ilość w twardej okładce, chętnie dam taką paru osobom w prezencie (i może nie tylko ja).

Aby zapewnić maksimum elastyczności i zaspokoić mój głód wiedzy, jak to jest wydawać książkę :-), postanowiłem zrezygnować z usług profesjonalnego wydawcy i zrobić to przy pomocy zestawionego „ad hoc” teamu dobrych ludzi różnych specjalności.

Pierwsze cenne konsultacje otrzymałem kilka miesięcy temu od Adriana Sasina (piękne dzięki :-)) i to posunęło mi pomysł poszukania takich osób w innych specjalnościach. Wkrótce napiszę, kto jeszcze mógłby mi się przydać.

Wracając do samej książki, to jej tekst, po wielu przeróbkach i „leżakowaniu” jest już gotowy w stanie surowym. Aktualnie poddawany jest szlifowaniu i polerowaniu, co fachowo nazywa się redakcją :-)

Redakcji podjęła się Ewa Wytrążek, znana Wam jako EwaW z wielu interesujących komentarzy na tym blogu. Oprócz jej wielu talentów managerskich, okazała się też być specjalistką językoznawstwa i po pierwszych redagowanych stronach widać, że jest dużym atutem dla tego projektu. Bardzo się cieszę, że zgodziła się współpracować, to jest też dobry przykład, że opłaca się „wychylać”.

Tyle na razie, jak tylko będę pewny ostatecznego układu, to opublikuję spis treści i parę przykładów zawartości, abyście mogli wyrobić sobie zdanie czego możecie się spodziewać.

 

Komentarze (51) →
Alex W. Barszczewski, 2013-07-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Firmy i minifirmy

Przykład etyki rdzennie polskiego biznesu

Jeden z naszych Czytelników skontaktował się ostatnio ze mną, opowiadając historię jego aplikacji do pewnej bardzo znanej polskiej firmy.  Zacznijmy może od jego maila:

„Zdecydowałem się do Ciebie napisać, ponieważ historia, której byłem/jestem uczestnikiem, jest według mnie na tyle nietypowa, że przed podjęciem działań wolę zasięgnąć opinii osoby z większym doświadczeniem ode mnie.

Czytam Twojego bloga od dosyć dawna, miałem okazję kilka razy spotkać się z Tobą osobiście i porozmawiać, a znając Twoje doświadczenie wydajesz się być najlepszym kandydatem do takich konsultacji.

Poszukuję nowej, ciekawej pracy i w związku z tym aplikuję na interesujące mnie stanowiska.

Jedną z aplikacji złożyłem do jednej z największych rdzennie  polskich firm w mojej branży. Aplikacja raczej standardowa, zawierała między innymi informacje o przebiegu mojej kariery i edukacji. Co potem okaże się ważne – ukończyłem studia licencjackie (mam dyplom licencjata, o którym wspominam w CV), ale studia magisterskie zakończyłem na etapie absolutorium, w związku z czym nie wspominam o nich.

Niedługo po jej złożeniu zadzwonił do mnie jej wiceprezes odpowiedzialny za jedną z linii biznesowych i zaproponował spotkanie.

Gdy spotkaliśmy się, porozmawialiśmy o moim doświadczeniu i zadaniach stawianych przed poszukiwaną osobą. Miało do nich należeć zbudowanie sprzedaży bezpośredniej linii produktów sprzedawanych dotychczas w inny sposób, a także specyficznych rozwiązań dedykowanych dla dużych organizacji. Na początek miało to być wyłącznie moje zadanie, a jeżeli odniósł bym sukcesy, kolejnym zadaniem miało być zbudowanie zespołu odpowiadającego za te produkty.

Zadania bardzo ciekawe i mające duży potencjał.

Pod koniec spotkania, mój rozmówca stwierdził, że chętnie zatrudni mnie do wykonania tych zadań i zapytał o oczekiwane przeze mnie wynagrodzenie.

Po mojej odpowiedzi, odparł, że jego budżet jest niższy, ale poprosił abym pomyślał i coś zaproponował. Po tych słowach rozstaliśmy się.

Po tym spotkaniu wymieniliśmy się kilkoma mailami, z których wynikło, że budżet na to stanowisko jest sztywny(określony na spotkaniu). Ze względu na potencjalnie duże możliwości rozwoju i pozyskania nowych kompetencji zgodziłem się na określony budżet i poprosiłem o potwierdzenie mailem warunków współpracy, abym miał podstawę do wypowiedzenia umowy dotychczasowemu pracodawcy.

Po otrzymaniu potwierdzenia warunków będącego ofertą pracy, przyjąłem ją, poprosiłem o projekt umowy i wypowiedziałem dotychczasową umowę.

Zostałem jednocześnie poproszony o dosyć szybkie przygotowanie prezentacji strategii działań, które zamierzam podjąć. Przygotowałem ją i przekazałem mojemu przyszłemu przełożonemu.

Z działu HR otrzymałem projekt umowy. Zawierał bardzo ogólnie sformułowany zakaz działalności konkurencyjnej. Ze względu na wielkość organizacji oraz prowadzoną przeze mnie działalność gospodarczą, która w pewnym zakresie mogła by być konkurencyjna, poprosiłem o doprecyzowanie zapisów. W odpowiedzi poproszono mnie o informację o zakresie prowadzonej działalności oraz zapytano jak dużo czasu będzie mi ona zajmować. Poinformowałem, że chodzi o zakończenie dwóch projektów znajdujących się w końcowej fazie i opartych o wcześniejsze zobowiązania. Zaproponowałem wprowadzenie zapisu akceptującego działania mające na celu zamknięcie projektów i powstrzymanie się od podejmowania nowej działalności konkurencyjnej.

Propozycja została zaakceptowana w trakcie rozmowy telefonicznej.

Kilka dni po niej, przyszły przełożony zaproponował mi kolejne spotkanie. Ustaliliśmy termin i zacząłem przygotowania do omówienia strategii. Wieczorem, w dniu poprzedzającym spotkanie, otrzymałem maila od asystentki przyszłego przełożonego z pytaniem o poziom mojego wykształcenia („Czy ma Pan tylko licencjat, czy może robił Pan coś w kierunku magisterki?”)

Odpowiedziałem, że posiadam licencjat, o czym wspomniałem w moim CV, a dodatkowo robiłem coś w kierunku magisterki, o czym już tam nie wspominam.

Następnego dnia, w trakcie spotkania wyjaśniłem jeszcze raz jak wygląda moje wykształcenie (rozmówca nie sygnalizował żadnych problemów) i potwierdziliśmy, że rozpoczynam pracę 1 sierpnia w oddziale w Warszawie, aby przygotować dla mnie szkolenia.

3 dni po tym spotkaniu, a 11 dni przed rozpoczęciem pracy otrzymałem maila z informacją, że z powodu braku wyższego wykształcenia oraz prowadzonej przeze mnie działalności konkurencyjnej, prezes odwołał zgodę na zatrudnienie mnie.

Do tego dnia nie zdarzyło mi się coś takiego w mojej karierze i byłem mocno zdziwiony.

Odpisałem jedynie, że twierdzenie o braku wyższego wykształcenia jest bezpodstawne ponieważ w Polsce licencjat jest wyższym wykształceniem. Dodałem, że jeżeli domykane projekty były problemem to mogliśmy opóźnić start współpracy o miesiąc (jak proponował mój rozmówca), a w tym czasie zamknął bym projekty i wygasił tą część działalności.

Przepraszam za rozbudowany opis, ale pierwszy raz miałem do czynienia z taką sytuacją.

O ile był bym w stanie ją jakoś zrozumieć, gdybym rozmawiał z Panem Kaziem z Koziej Wólki, to takie działania podejmowane przez członków zarządu naprawdę dużej firmy, są dla mnie bardzo dziwne.

Jak Ty byś się zachował w takiej sytuacji?

Moją pierwszą myślą było domaganie się odszkodowania, ale nie chciałem za szybko podejmować żadnych kroków i na razie czekam na odpowiedź na mojego ostatniego maila do Pana Wiceprezesa.

Jeżeli miałbyś jakieś pytania lub wątpliwości i chciał porozmawiać przez telefon to mój numer xxxxxx. Jestem dostępny codziennie xxxxxxx.

Jeżeli chciałbyś opisać tę historię to wyrażam na to zgodę po standardowym zabiegu anonimizacji.”

Czyli krótko mówiąc:

  • renomowana firma poszukuje kogoś, na dość odpowiedzialne i stanowisko
  • nasz Czytelnik aplikuje
  • Wiceprezes firmy nawiązuje kontakt z naszym Czytelnikiem
  • Wiceprezes akceptuje naszego Czytelnika uprzedzając, że możliwe wynagrodzenie jest niższe od oczekiwań Czytelnika
  • Czytelnik akceptuje gorsze warunki płacowe
  • Firma prosi o przedstawienie strategii działania i otrzymuje ją, oczywiście bezpłatnie
  • Czytelnik prosi o ofertę pracy mailem, aby mieć podstawę do wypowiedzenia
  • Firma taki mail wysyła
  • Czytelnik prosi o projekt umowy o pracę i wypowiada dotychczasową (to okazało się być błędem)
  • W projekcie umowy pojawia się potencjalny, łatwo rozwiązywalny problem z działalnością konkurencyjną. Czytelnik proponuje rozwiązanie, które jest zaakceptowane w rozmowie telefonicznej
  • Asystentka wiceprezesa kontaktuje Czytelnika pytając o szczegóły wykształcenia (wszystko jest w CV)
  • Wiceprezes w rozmowie telefonicznej, po przedyskutowaniu kwestii formalnego wykształcenia umawia się z Czytelnikiem na konkretny termin rozpoczęcia pracy
  • Trzy dni później Czytelnik otrzymuje mail, że nie jednak zostanie zatrudniony

Podkreślam, że to wszystko dzieje się na bardzo wysokim poziomie, gdzie w dobrych firmach tej wielkości, nawet w Polsce można umawiać się na słowo, bo ludzie dbają o swoją reputację!

Jaka była moja rada?

Wobec faktu, że brakowało tutaj informacji o kwestiach prawnych mogła być na razie tylko jedna: „Zbierz wszystkie materiały, całą korespondencję i skontaktuj się z bardzo dobrym prawnikiem, niech on zbada jak to wygląda z punktu widzenia polskiego prawa ”

W międzyczasie mamy ciąg dalszy, za zgodą zainteresowanego pozwolę sobie zacytować (podkreślenie i wytłuszczenie moje):

„Po rozmowie z Tobą skontaktowałem się z moim prawnikiem, który po analizie sytuacji stwierdził, że przysługuje mi odszkodowanie za uchylanie się od zawarcia umowy przyrzeczonej i zasugerował zaproponowanie drugiej stronie rozwiązania polubownego.
W związku z brakiem odpowiedzi na mojego maila skontaktowałem się telefonicznie z moim rozmówcą.
Stwierdził, że nie zamierzał się ze mną kontaktować, gdyż uznaje sprawę za zamkniętą.
W odpowiedzi na propozycję polubownego rozwiązania sprawy przez wypłatę odszkodowania, usłyszałem, że jak chcę mogę się z firmą sądzić ponieważ zgodnie z zapisami KRS obowiązuje podwójna reprezentacja i żadne zobowiązania zaciągnięte przez niego samodzielnie nie są wiążące.
Na sam koniec stwierdził, że wina leży po stronie działu HR, który z licencjatem nie powinien puścić mojego CV dalej.
Całe tłumaczenia są dla mnie dziwne, a zachowanie nieciekawie świadczy o etyce biznesowej.
 
Tak jak powiedziałeś – może zrobili mi przysługę.”

No tak!!! Nie potrzeba chyba specjalnego komentarza, poza kilkoma uwagami.

  • w niektórych rdzennie polskich firmach nawet na najwyższych szczeblach ludzie nie liznęli odpowiednie dawki etyki, o szacunku dla własnego słowa nie wspomnę. 
  • ubiegając się o stanowisko w takiej firmie, zanim podejmiesz jakiś istotne kroki (np. wypowiedzenie dotychczasowej pracy), to zaangażuj prawnika i przestudiujcie dokładnie KRS !!!
  • albo lepiej słuchaj opinii rynku o potencjalnym pracodawcy i jeśli są „dziwne”, to niezależnie od laurów jakie firma zbiera poszukaj sobie lepszego, szczególnie jak coś umiesz
  • zgodnie z obietnicą daną Czytelnikowi nie mogę tutaj wymienić nazwy firmy :-(  Wolno mi za to powiedzieć ją w bezpośredniej rozmowie, co oznacza, że średnioterminowo co najmniej kilkaset osób dowie się tego tylko ode mnie :-) Są firmy, gdzie zdolnych ludzi z potencjałem podsyłam i są takie, przed którymi ostrzegam. Pierwsze telefony już wykonałem :-)

Resztę wniosków wyciągnijcie sobie sami, zapraszam do wypowiedzi w komentarzach

PS: Dlaczego powiedziałem Czytelnikowi, że firma wyświadczyła mu przysługę?  Bo jeśli nie umiera z głodu, a miałby pracować w  firmie z takimi zasadami etycznymi, pod przełożonym z takimi deficytami przywódczymi i etycznymi, to lepiej żeby poszukał sobie czegoś lepszego. Jest dobry,  nie martwię się o niego.

 

 

 

Komentarze (29) →
Alex W. Barszczewski, 2013-07-23
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Nieprawdopodobne draństwo polskich polityków!!

Drodzy Czytelnicy

Takiego tytułu jeszcze na tym blogu nie było, ale mam potrzebę podzielenia się z Wami emocjami, które mam po obejrzeniu poniższego filmu, którego jakoś chyba nie pokazywano w oficjalnych mediach. Pierwsza scena pokazuje normalnie stosowaną w Europie metodę zabijania w rzeźni, pozostałe tzw. ubój rytualny, a właściwie należałoby powiedzieć barbarzyństwo rytualne. Proszę mimo drastyczności nagrań obejrzyjcie do końca patrząc uważnie co się dzieje z tymi zwierzętami, a potem wyróbcie sobie własne zdanie na ten temat.

 

Dnia 12 lipca tego roku 2013 (XXI wiek!!!!) debatowano w parlamencie mojego kraju o tym, czy odrzucić projekt rządowy dopuszczający u nas praktykowanie takich okrucieństw i to na skale przemysłową!!! To samo w sobie jest skandalem, że taki projekt w ogóle się pojawił, choć wobec znikomej w Polsce ilości wyznawców odpowiednich religii łatwo sobie wyobrazić, jakie lobby za tym stało.

Niewiarygodny dla mnie jest fakt, że cała jedna partia rządząca (PSL) i znakomita większość drugiej (PO) głosowały przeciwko odrzuceniu tego projektu, który jest niegodny cywilizowanego kraju dwudziestego pierwszego wieku!!

Panie i Panowie Posłowie!

Jestem zwolennikiem chrześcijańskiego „wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”, ale to nie znaczy, że do najbliższych wyborów Wam zapomnę!!!

Wniosek, który był głosowany:

sejm1

 

Źródło: stenogramy posiedzeń Sejmu

Tak głosowały partie polityczne (pamiętajcie, że Ci, którzy głosowali „ZA” popierali wniosek o odrzucenie zgody na ubój rytualny):

 

sejm2

 

Żródło: Materiały Sejmu 

A teraz ku pamięci zobaczcie, jak głosowali poszczególni posłowie, w tym nasza „europejska elita” (przypominam że głosowano wniosek za odrzuceniem projektu rządowego więc „za” oznacza przeciw ubojowi rytualnemu,”pr.” za jego dopuszczeniem)

http://orka.sejm.gov.pl/Glos7.nsf/nazwa/45_77/$file/glos_45_77.pdf

Jeśli teraz zobaczycie którąś z tych postaci, przy której stoi „pr.” w telewizji, na wiecu lub na kartce wyborczej, to pamiętajcie, że ta osoba była za dopuszczeniem w Polsce, naszej Polsce  praktyk pokazanych na podlinkowanym filmie!

Panie i Panowie, u mnie macie „przechlapane”!!!

Wybaczcie ten dośc niezwykły jak na to miejsce temat i moją emocjonalna wypowiedź. Mam ogromną tolerancję na odmienność poglądów innych ludzi, ale tym razem nawet ja się wkurzyłem!!! Gdzie my żyjemy??!!!

 

 

 

 

Komentarze (57) →
Alex W. Barszczewski, 2013-07-13
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

My i szanse życiowe

Ten post chodził mi po głowie już od kilku miesięcy, jako rezultat wielu różnorakich interakcji z ludźmi.

Tak na szybko, jeśli mówimy o podejściu do szans życiowych to mogę wyróżnić następujące grupy:

  1. Ci najbardziej proaktywni, którzy przychodzą do mnie, składnie opisują swoją sytuację i pytają „Alex, gdzie w moim położeniu są szanse, których nie widzę?”. Po dyskusji sami wybierają się na poszukiwanie tychże szans. Osobą pytaną oczywiście nie muszę być ja :-)
  2. Ludzie, którym wystarczy pokazać pewne drzwi, których nie widzieli, a oni powiedzą „dziękuję za wskazówkę” i zabiorą się za ich otwieranie
  3. Ludzie, którym pewne drzwi trzeba otworzyć, a oni potem sami przez nie przejdą i pójdą dalej, korzystając ewentualnie z dorywczych rad/pomocy
  4. Ludzie, których przez takie już otwarte drzwi trzeba przeprowadzać za rączkę, a potem ciągle „motywować” do dalszego działania
  5. Ludzie, których teoretycznie należałoby przepchać przez takie drzwi, bo nie mają energii, aby przez nie przejść. Piszę „teoretycznie”, bo takim przepychanie się nie zajmuję
  6. Ludzie, którzy powiedzą „może tam są takie drzwi, ale na pewno nie dla mnie bo..” + 100 powodów dlaczego nie
  7. Ludzie, którym jak pokazujesz oczywiste i otwarte drzwi, to polemizują z Tobą twierdząc, że wcale ich tam nie ma, bo życie jest całkiem inne

Chyba Wam nie muszę teraz pisać, jak takie postawy wpływają długoterminowo na jakość naszego życia!

Droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, zrób sobie prywatną, za to brutalnie szczerą ewaluację Twojej postawy w tym względzie. Jeśli jesteś gdziekolwiek indziej, niż w grupie pierwszej, to w swoim własnym dobrze pojętym interesie zastanów się, jak najszybciej możesz przenieść się wyżej na liście, którą napisałem! To może być jednym z mądrzejszych pociągnięć w Twoim życiu. W moim było!!!

Życzę dobrych przemyśleń i zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (23) →
Alex W. Barszczewski, 2013-07-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Bezpłatne warsztaty dla niepełnosprawnych

Około tydzień temu opublikowałem tekst „Jak ostatnio zawiodłem”, z apelem o pomoc w znalezieniu tego młodego niepełnosprawnego, któremu pomagaliśmy dostać się do pociągu do domu. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zarówno w komentarzach, jak i korespondencji prywatnej udzielali mi rad i wskazówek, jak odnaleźć tego człowieka, co niestety na razie okazało się bezskuteczne. Mam taką zasadę „Kiedy nie może zrobić tego co chcesz, to zrób to co możesz” i uświadomiłem sobie, że nawet nie odnajdując akurat tego chłopca mogę zrobić znaczną różnicę w życiu co najmniej kilku innych niepełnosprawnych ruchowo.

 Bodźcem wyzwalającym moje myślenie był bardzo ciekawy i obszerny mail niepełnosprawnej Oli, która między innymi napisała (skróty pochodzą ode mnie):
„Piszesz, Alexie, że spotykasz się często ze studentami – jeżeli chcesz
zrobić coś dla niepełnosprawnych – tu jest ogromne pole do popisu.
…… . Gdybyś zechciał, mógłbyś kiedyś poświęcić wycinek swojego czasu na spotkanie właśnie z niepełnosprawnymi studentami, to jest grupa, której Twoje rady wyjątkowo by się przydały. Z moich obserwacji wynika, że to, czego brakuje osobom niepełnosprawnym (….) to asertywność, poczucie własnej wartości, brak lęku przed odrzuceniem, zarzuceniem im mojej ulubionej „postawy roszczeniowej”
„Osoby niepełnosprawne, które znam (a miałam styczność ze stosunkowo dużo ich liczbą, działając swojego czasu społecznie na ich rzecz) cechuje przedziwna chęć „schowania się” – wstyd?”
„Niewiara we własne możliwości, a także – brak kompetencji komunikacyjnych(!) BARDZO utrudniają osiągnięcie sukcesu w życiu, zwłaszcza w połączeniu ze stereotypami istniejącymi w społeczeństwie”
Po takim tekście nie trzeba było mnie długo przekonywać! Pomyślałem że od dwudziestu lat zarabiam na życie rozwiązując poważne problemy komunikacji międzyludzkiej w firmach i ucząc klientów jak je praktycznie zastosować, do tego skutecznie przygotowuje kandydatów nawet na najwyższe stanowiska w dużych firmach. Co prawda te doświadczenia nie są tym samym, co praca z osobami z niepełnosprawnością, ale ponieważ mówimy o niepełnosprawności ruchowej, to byłem pewien, że będę w stanie przekuć je w użyteczne szkolenie dla tej grupy.Potrzebowałem jeszcze tylko lokalizacji, co zdawało się być bardzo łatwe do załatwienia. W rezultacie urodził się następujący projekt:Jeszcze tego lata przeprowadzimy dwa w pełni profesjonalne, bezpłatne jednodniowe warsztaty dla zainteresowanych niepełnosprawnych.
Podkreślam – w pełni profesjonalne, tak jakby na sali siedzieli najważniejsi klienci, którzy mają mało czasu i potrzebują szybko konkretnych rozwiązań!
Abyśmy nie czekali z tym w nieskończoność, pierwszy z nich zamierzaliśmy zrobić w sobotę 27.07 w Warszawie. Dzięki szybkiemu i bezproblemowemu poparciu Kolegów z naTemat (bardzo dziękuję :-)) błyskawicznie dostaliśmy do dyspozycji ich News Room na Mokotowie i wszelkie wsparcie logistyczne. To byłaby bardzo dobra i łatwo osiągalna lokalizacja, niestety dopiero dziś rano, korzystając z toalety pomyślałem, że w miejscu warsztatów potrzebujemy takiej, do której można wjechać wózkiem. Niestety ten czynnik zdyskwalifikował News Room i aktualnie rozglądamy się za alternatywnym miejscem w Warszawie. Jeśli znajdziemy je wkrótce, to powyższy termin będzie dotrzymany, jeśli nie, to warszawską edycję zrobimy pod koniec wakacji. Gdyby ktoś chciał się dołączyć w szukaniu, to potrzebujemy pomieszczenia w którym można zmieścić 5-8 osób na wózkach, w miarę dogodnie położonego i koniecznie z odpowiednią toaletą!Drugi warsztat zrobimy w 31.08 24.08 w Poznaniu, korzystając z bardzo dobrego pomieszczenia w Kupcu Poznańskim, udostępnionego nam przez firmę Wikia. Tam wszystko jest dograne, a ze strony firmy bezpośredniego wsparcia udziela nam od natychmiast Łukasz 'TOR’ Garczewski, który jest bardzo dobrym dowodem na to, że można osiągnąć międzynarodowy sukces mimo utrudnień związanych z niepełnosprawnością. Teraz potrzebujemy już tylko Uczestników :-)

A oto szczegóły:

• To będą w pełni profesjonalne warsztaty komunikacyjne, na których będziemy rozwiązywać konkretne problemy Uczestników i uczyć zastosowania tychże rozwiązań w praktyce. Żadne przemądrzałe, pseudonaukowe „bla, bla”, żadne lajtowe przekomarzanie sie, wykłady czy pogadanki, żaden „coaching”, tylko konkrety, które działają i które Uczestnicy od następnego dnia mogą użyć w swoim życiu. Korzystać będziemy ze sprzętu audio-video, więc bądźcie na to przygotowani (nagrania oczywiście na koniec kasujemy). Te warsztaty będą całkowicie bezpłatne dla Uczestników, no może aby nie zrobił się z tego podatek od darowizn, zrobimy to za przybicie piątki z każdym z nich :-) Takich możliwości prawie nie ma na otwartym rynku, więc korzystajcie!!
• Warsztaty będą od Uczestników wymagać intensywnej pracy umysłowej, dlatego tym razem zapraszamy osoby, które dotknięte są wyłącznie niepełnosprawnością ruchową i które gotowe są przez cały dzień aktywnie pracować nad swoimi umiejętnościami.
• Możliwa tematyka to wszelkie aspekty skutecznej komunikacji międzyludzkiej, negocjacje, rozwiązywanie konfliktów, „sprzedawanie” samego siebie (patrz mój post o wartości rynkowej) i cokolwiek pokrewnego przyjdzie Wam do głowy.
• Każda z grup będzie liczyła maksymalnie 5-8 osób
• Proszę wszystkich Czytelników o poinformowanie znajomych niepełnosprawnych o tej możliwości, niemniej każdy chętny powinien zadać sobie trudu, aby wysłać do mnie zgłoszenie osobiście.
• Zgłoszenie powinno zawierać imię i nazwisko, na wszelki wypadek jakiś telefon kontaktowy, krótki opis (po 3 zdania) dwóch konkretnych przypadków, którymi dana osoba chce się zająć.Przykładowy opis przypadku: „Jestem na rozmowie kwalifikacyjnej w firmie, w której chciałbym pracować. Widzę, że mam pasujące kompetencje, ale prowadzący rozmowę po drugiej stronie ma wątpliwości, czy jako osoba niepełnosprawna będę np. pełnowartościowym pracownikiem/zintegruję się z zespołem itp. Jak to dobrze rozegrać?” Proszę o konkretne przypadki z Waszego życia, dobrane tak, że jeśli nauczycie się sobie z nimi radzić, to zrobi to największa możliwą pozytywną różnicę dla Was. Zgłoszenia wysyłajcie na adres „kontakt” AT „alexba.eu”
• W wypadku dużej ilości zgłoszeń przeprowadzimy preselekcję w oparciu o nadesłane przypadki, tak aby wybrać osoby, dla których, jak wspomniałem wyżej, warsztaty te przyniosą największą możliwą korzyść praktyczną
• Przewidujemy jakiś bardzo prosty catering (pizza itp.?). Jeśli ktoś ma z tym problem, to też proszę o informację, abyśmy wcześniej mogli znaleźć pasujące rozwiązanie :-)

To wszystko, co na razie przychodzi mi do głowy.
Zapraszam serdecznie do zgłaszania się, a jeśli coś jest niejasne, to do pytania w komentarzach.

UWAGA UPDATE: Z powodów organizacyjnych warsztaty w Poznaniu zostają przesunięte o tydzień na 24.08 Zgłoszeni Uczestnicy się zgodzili, pozostałe osoby proszę o uwzględnienie tego

Komentarze (27) →
Alex W. Barszczewski, 2013-07-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Jak ostatnio zawiodłem

W ostatnią niedzielę miałem pojechać z Międzyzdrojów do Poznania, aby poprowadzić dla klienta angielskojęzyczne warsztaty negocjacyjne. Ponieważ nie chciało mi się prowadzić samochodu to eksperymentalnie wybrałem pociąg TLK. Ten skład, który przyjechał, to sama w sobie historia warta opowiedzenia w kontekście 24 lat, jakie minęły od obalenia komuny, ale nie o tym będę pisał

Kiedy dość wymęczony gorącem i zatopiony w myślach o czekających mnie warsztatach dotarłem na peron i postawiłem tam moją walizkę, zauważyłem obok czekającą rodzinę. Składała się ona z nieco poddenerwowanej mamy mającej pod swoją pieczą młodego, około 12 letniego chłopaka na wózku inwalidzkim, drugiego biegającego wokoło dziewięcio- dziesięciolatka, potężną walizę, plecak i jeszcze jakiś pakunek.
Życzliwie zapytałem, jak zamierza z tym wszystkim dostać się do pociągu, otrzymując odpowiedź, że zarezerwowała cały przedział, bo ma z dziećmi ponad 16 godzin jazdy. Na pytanie, czy obsługa pociągu wie o takim potrzebującym asysty pasażerze i pomoże jej się dostać do środka (perony w Międzyzdrojach są bardzo niskie i trzeba wspinać się po wszystkich schodkach wagonu) dowiedziałem się, że nie, a podczas jazdy w drugą stronę konduktor wręcz odmówił im pomocy zasłaniając się bólem pleców!!!
Widząc tę bezradną kobietę na peronie, pozostawionej samej sobie z całym tym „bagażem” po raz pierwszy od bardzo dawna odczułem autentyczną agresję na te wszystkie rozmodlone, postsolidarnościowe, pseudopatriotyczne, czy pseudoliberalne rządy, które mając gęby pełne frazesów przez tyle lat po upadku komuny nie potrafiły doprowadzić do tego, aby młody niepełnosprawny Polak mógł podróżować w cywilizowany sposób po własnym kraju!! Nie zrozumcie mnie źle, ja nie mam pretensji o siebie, bo jestem zdrowy, mam odpowiednie zasoby finansowe, dużo doświadczenia, kontakty i poradzę sobie!! Chodzi właśnie o takich słabszych, często słabszych kompletnie nie z własnej winy!!
Po pierwszej fali wściekłości zacząłem działać. Najpierw spróbowałem na peronie „zrekrutować” mężczyzn, którzy byliby tylko odprowadzającymi, ale takowych akurat nie było. W tej sytuacji szybko zestawiłem „zespół wsparcia” z osób, które co prawda miały własne bagaże i rodziny, ale bez problemu zgodziły się pomóc. Czyż nie mamy w Polsce fantastycznych tzw. „zwykłych” ludzi!! Jak trzeba i ładnie się poprosi, to pomogą.
Kiedy pociąg przyjechał wstawiliśmy całą rodzinkę do środka i po zapewnieniu ze strony mamy, że wszystko w porządku pobiegłem do mojego wagonu.

Na tym właściwie historia mogłaby się zakończyć, ale wtedy nie byłaby warta wzmianki tutaj.

Wieczorem, leżąc w Poznaniu na łóżku w eleganckim hotelu myślałem o tamtej scenie na peronie i nagle przypomniałem sobie spokojne i inteligentne spojrzenie tego niepełnosprawnego chłopca, uświadomiłem jego położenie …. i zakląłem potężnie (też bardzo rzadko mi się zdarza)! Wsadziłem tego młodego człowieka po prostu do wagonu w sytuacji, kiedy być może mógłbym zrobić znacznie, znacznie więcej!! Wystarczyło pozostać z nimi podczas jazdy i porozmawiać trochę aby go poznać bliżej. Mam nieodparte wrażenie, że zasługiwał on na znacznie większą szansę, niż ta, która dotąd dana mu była w życiu, a ja przecież mogłem jej dostarczyć w bardzo różny sposób zależnie od konkretnej sytuacji!

Zamiast tego spieprzyłem sprawę ograniczając się do standardowego dobrego uczynku, a potem, zamiast przynajmniej spróbować zrobić coś więcej, siedziałem sobie w moim przedziale i czytałem :-(

Ta myśl towarzyszy mi od kilku dni…..

Świat jest mały i jeśli ktoś przypadkiem ma kontakt do tej opisanej powyżej rodziny, która 23.06 jechała pociągiem relacji Świnoujście – Przemyśl z Międzyzdrojów do chyba Rzeszowa, odjeżdżającym z Międzyzdrojów o 17:35 to proszę o pomoc w skorygowaniu tego zaniechania. Będę bardzo zobowiązany. Ten tekst na wszelki wypadek publikuje w 2 miejscach.

Komentarze (23) →
Alex W. Barszczewski, 2013-06-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jesteś na rozmowie rekrutacyjnej? cz.2

Dziś czas na drugą, bardzo osobistą część z serii „Jesteś na rozmowie rekrutacyjnej…”

Będzie ona osobista ze względu na przykłady z moich własnych doświadczeń, choć warto podkreślić, że znam takie historie też z życia innych ludzi, u których w podobny sposób dyskwalifikowali się nawet dość obiecujący kandydaci.

Zacznijmy od wyznania, że w bardzo wielu dziedzinach, w tym też w sprawach nazwijmy to ekonomicznych, uwielbiam działać w sposób, który przypomina grę w zespole jazzu tradycyjnego.

Jeśli ktoś z Was nie był jeszcze na takim dobrym występie na żywo, to czas najwyższy doświadczyć tego osobiście.

Zobaczycie wtedy że:

  • Zespół obchodzi się bez jakiegokolwiek dyrygenta
  • Każdy muzyk jest dość dobry w grze na swoim instrumencie
  • Wspólna gra „nakręca” zarówno każdego z nich jak i wszystkich razem
  • Każdy wspomaga grę innych, ale też ma czas na własną solówkę
  • W trakcie występu muzycy zajmują się graniem

 

Obecnie mam w życiu taką sytuację, że rozpoczynając kolejny rok patrzę na stan mojego konta, potem staram się o to, aby mieć 12 miesięcy pełne ciekawych i rozwijających przeżyć, zrobić coś dobrego dla innych i popracować, zarabiając przy tym przynajmniej tyle, aby na koniec tegoż roku stan konta był nie niższy niż na początku :-)

Trochę mało ambitne, przyznaję, niemniej odpowiadające mojemu nieco hedonistycznemu nastawieniu do życia.

Z tym nastawieniem wiąże się gotowość wystartowania/wzięcia udziału w całym szeregu inicjatyw, których głównym celem dla mnie nie jest zarobienie maksymalnej ilości pieniędzy, lecz przyjemność robienia czegoś nowego, pożytecznego, uzyskania nowych doświadczeń, współpracy w takim „zespole jazzowym”

Nie oznacza to, że „przy okazji”  nie można  zarobić na tym pieniędzy, które dla większości osób byłyby nawet znaczące. Takie projekty mogłyby dla współuczestników, poza możliwością zarobienia tychże pieniędzy stać się bardzo cennym źródłem umiejętności, kontaktów i doświadczenia, oraz przyczynić się do wyrwania z często trochę zablokowanej sytuacji zawodowej.

Do takich przedsięwzięć potrzeba pewnego „systemu rekrutacji” i musze przyznać, że o ile mam na tyle dobrą rękę w kontekstach czysto biznesowych (czasem jestem proszony o przyjrzenie się kandydatom na wyższe stanowiska), to w wypadku wspomnianych powyżej własnych „zespołów jazzowych” spory procent „zrekrutowanych” ludzi „wykłada się” potem na dość prostych sprawach.

Zacznijmy może od tego, jak odbywa się taka rekrutacja.

Pierwszy etap jest identyczny z tym, co napisałem w poprzednim poście i kto nie przejdzie przez tamte kryteria nie ma szans na ciąg dalszy.

W dalszym postepowaniu stosuję kryteria, które mniej więcej można oddać iloczynem:

Moja chęć „współgrania” = kompetencje w zakresie planowanej współpracy * ludzka przyzwoitość * priorytet, jaki moje zadania mają u tego człowieka i jego stabilność

Jak to teraz wygląda w praktyce?

  • Nie mam problemu ze znalezieniem osób o właściwych kompetencjach, lub przynajmniej zdolnych do bardzo szybkiego uzupełnienia tychże.
  • Nie mam problemu ze znalezieniem ludzi przyzwoitych i uczciwych
  • Mam spory problem z uzyskaniem umówionego priorytetu moich prac, względnie stabilności tegoż priorytetu  i na tym wykładają się bardzo obiecujący kandydaci. To zjawisko normalnie znamy z opowiadań o polskich budowlańcach, malarzach, hydraulikach itp. okazuje się jednak, że podobna choroba trawi też ludzi, u których nigdy bym tego nie przypuszczał.

Co robię, aby zbadać jak to wygląda u konkretnej osoby?

Po pierwsze patrzę, jak wygląda jej niezawodność w kontekście takich „zadań”, jak punktualne przybycie na miejsce spotkania. To jest trochę podobne do drugiego punktu w poprzednim poście, idzie jednak dalej, o czym za chwilę. Otwarcie przyznaję, że tutaj, w sumie na drobiazgach, dość łatwo się zdyskwalifikować do poważniejszych rzeczy. Pamiętam taki przypadek, kiedy „zadanie” brzmiało: „Zrób przez internet rezerwację dla całej grupy osób na dość popularny film na który wszyscy pójdziemy”. Osoba nie tylko spóźniła się, ale pojawiła się bez rezerwacji, co spowodowało nie tylko konieczność alternatywnego spędzenia czasu dla całej grupy, ale wyeliminowało ją z jakichkolwiek poważniejszych rozważań biznesowych na przyszłość.

To samo dotyczy ludzi, którym zdarza się zaspać na spotkanie ze mną, zapomnieć istotnych dokumentów itp.

Co to ma wspólnego z priorytetem mojej osoby? Wiele, bo prawdopodobnie gdyby było to spotkanie z osobą uznaną przez druga stronę za naprawdę ważną, to takie incydenty nie miałyby miejsca. Dlaczego ja miałbym akceptować gorsze traktowanie? To może się wydawać przesadzone, ale ja traktuję ludzi, z którymi konkretnie się umawiam jako najważniejszych na świecie.

Kolejnym etapem „rekrutacji” jest powierzenie danej osobie jakiś zadań, najchętniej za przyzwoite  pieniądze, najlepiej zapłacone z góry. Lubię w takich sytuacjach być idealnym klientem :-)

Potem patrzę, co się dzieje. Często niestety dzieje się tak, że dana osoba wykonuje jedno zadanie zgodnie z umową, bo trzeba pokazać się z dobrej strony, a potem następuje zdumiewający „zjazd” ważności moich spraw. Ponieważ nie jestem osobą podnoszącą głos, grożącą, a czasem wręcz mam pełne zrozumienie, że ktoś w danym momencie rzeczywiście ma inne konieczności, to często jest to odbierane jako zachęta do „olewania” moich spraw i lokowania ich na samym końcu skali ważności. A to, niezależnie od tego, jak wysoko znajdują się u człowieka pozostałe czynniki powoduje wyeliminowanie go z dalszej współpracy. Jest też zresztą bardzo przykre dla mnie, bo kto lubi być lekceważonym :-(

Jeśli komuś takie podejście wyda się to zbyt surowe, to trudno. Nie mówię tutaj przecież o sytuacji firmy, która musi obsadzić pewne stanowiska, ale o moich działaniach poza głównym „core” biznesu, robionych przeze mnie dla przyjemności lub z ciekawości.  Po co mam sobie przy tym „kupować” dodatkowe problemy? To powiedziawszy, przyznaje, że czasem jestem zbyt tolerancyjny w tym względzie i macham ręką na drobniejsze potknięcia. Być może dlatego druga osoba, mimo moich uprzejmych próśb, aby tego nie robić często dochodzi do wniosku, że tak będzie zawsze. No cóż, potem ma taki „Black Swan Event”.

Bardzo źle się dzieje, jeśli ktoś mimo konkretnego i jasnego umówienia się mnie zawodzi, a na delikatne zwrócenie uwagi, że tak być nie powinno próbuje zwalić winę na mnie, „bo nie powiedziałem, że to jest dla mnie ważne”. Biorąc pod uwagę fakt, że stosunkowo rzadko proszę kogokolwiek o przysługę, więc jak ktoś mnie zawiedzie nawet raz, to robi to w bardzo dużym odsetku możliwości „wykazania się” solidnością. Osoba taka, niezależnie od uprzedniej historii znajomości ląduje u mnie w dość nieciekawej kategorii, o której tutaj nie będę się rozpisywać. Wierzcie mi, mając uprzednio dostęp do moich zasobów, wsparcia i rekomendacji jest to bardzo duża strata.

Niesłychane jest to, że czasem zdarza się potem nawet akt werbalnej agresji w stosunku do mnie i to w sytuacji, kiedy proste „spieprzyłem, przepraszam” załatwiłoby sprawę przynajmniej na poziomie relacji czysto ludzkiej (bo minus w biznesowej byłby nieuchronny).

To co opisałem powyżej jest jednym z głównych powodów mojej rezygnacji z czyjejś współpracy.

Innym, całkiem niepotrzebnym i dyskwalifikującym ludzi, którzy znaleźli się już w bardzo bliskim kręgu jest naruszenie mojej prywatności.

Dzieje się to zazwyczaj na dwa sposoby:

  • Czasem wpuszczam kogoś w kawałek mojego życia, aby zobaczył jak działają pewne mechanizmy, jak funkcjonują pewni ludzie.  Nie wszystko da się opisać słowami i takie spojrzenie może być bezcenne dla dalszej edukacji. Oczywistym warunkiem jest dotrzymanie tego, o czym pisałem w poście „Non Disclosure Agreement” i zasady „ucz się, korzystaj, nie przekazuj dalej bez mojej zgody”. Czasem okazuje się to być dla kogoś zbyt dużym wymaganiem i wtedy są kłopoty.
  • Generalnie chętnie udostępniam osobom bliżej znanym różne zasoby, pod warunkiem korzystania z nich w umówionym zakresie. Jeśli np. pozwalam komuś skorzystać z mojego komputera (nawet jako „Gość”), aby ta osoba mogła sprawdzić maile, to dokonanie przez nią analizy, kto i kiedy jeszcze z tego komputera korzystał jest bardzo nie w porządku. Mnie jest wszystko jedno jakie ktoś ma doświadczenia z domu rodzinnego, ja korzystając z uprzejmości innych nie obrócę nawet papierka na stole, a jak ktoś przy mnie wklepuje hasło, to odwracam głowę w bok. To jest standard w moim świecie, kto tego nie rozumie ląduje poza nim.

 

Myślę, że wystarczy tego na razie :-) Moim celem nie jest narzekanie, lecz uświadomienie Czytelnikom, że przeważnie nie są to rzeczy wielkie, o które potykamy się w kontaktach z ludźmi którzy mogliby (i często chcą) pomóc nam w dalszym rozwoju. Często są to w sumie głupoty, błędy, których można by bardzo łatwo uniknąć. W dzisiejszym świecie, poprzez negatywny efekt motyla  może zrobić to bardzo dużą różnicę na naszą niekorzyść. A szkoda.

Zapraszam wszystkich do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (40) →
Alex W. Barszczewski, 2013-06-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 27 of 80« First...1020«2526272829»304050...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • List od Czytelnika  (19)
    • Elżbieta: Witam, Osobiście polecam...
    • Ewa W: Krysia S, tak, widziałam...
    • KrysiaS: Ewa W, napisałaś...
    • Stella: Witajcie Uważam Autorze...
    • Ewa W: Krysia S, być może tak jest...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • kleks: Hej Alex, Po przemyśleniach...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Ja...
    • kleks: Hej Alex. To mam na myśli:...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Wczoraj...
    • kleks: Ewo, piszesz: „Żeby mieć...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Agnieszka M.: Odpowiadam z...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • ms: Chodzi mi o to, ze moze dobrze...
    • Ewa W: Robert, Czy wszystko, czym...
    • Alex W. Barszczewski: Robert Tak jak...
    • Kleks: Alex napisałeś: „Metka...
    • Robert: @Alex „albo niewiele z...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Tomek P: To może być trochę strzał na...
    • Witek Zbijewski: Dużo zostało...
    • adamo: Witaj Mxx, chociaż już jestem...
    • moi: @Tomku, Rozwojem, mniej lub...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Witek Zbijewski: lektura bloga i...
    • Agap: Mój drugi kontakt z blogiem...
    • KrysiaS: Alex, dziękuję za to,ze...
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuję Wam...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Ev: Witek Zbijewski Tak, tak,...
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Agnieszka L: „Czy mi się...
  • Reakcja na pretensje klienta  (12)
    • Kamil Szympruch: Wiem, że mój...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025