W ostatnim tygodniu miałem okazję szkolić dwie zupełnie różne grupy, które pokazały mi bardzo wyraźnie, że mamy w Polsce ogromny ludzki potencjał, którego wykorzystanie (najlepiej w tutaj, a nie na Wyspach) może bardzo szybko zmienić oblicze kraju.

Pamiętacie, jak w marcu pisałem o takiej wyjątkowej grupie młodych managerów IT, którą miałem przyjemność szkolić? Wtedy myślałem, że to kwestia wymagającej branży, w której trzeba naprawdę być dobrym, stąd łatwiej znaleźć tam takich ludzi.
Z przyjemnością donoszę Wam, że wcale tak nie jest. „Epidemia” tych pozytywnych cech. które wtedy opisywałem rozlewa się w najróżniejszych środowiskach. Ostatnio szkoliłem młodziutką grupę początkujących sprzedawców B2B jednego z moich klientów i po pierwszych godzinach opadła mi ta przysłowiowa szczęka. Ci ludzie nie tylko mieli nastawienie zbliżone do wspomnianych wyżej managerów, ale jeszcze przewyższali ich w takich cechach jak „głód” umiejętności, gotowość ponoszenia ryzyka „zblamowania się” na treningu i ogólnej energii życiowej. Wow!! Dwa dni przeleciały jak z bicza strzelił i właściwie obie strony najchętniej natychmiast kontynuowałyby dalej :-)

Pierwszą rzeczą po szkoleniu było zadzwonienie do dyrektorów tego biznesu z gratulacjami i zapytaniem jak wyrekrutowali takich ludzi na „wymiecionym do czysta” rynku pracy w tej branży. Potem zapytałem ich o zgodę na zadzwonienie do dyrektorów sprzedaży innych biznesów tego samego koncernu z zaleceniem odwiedzenia tego teamu i przekonania się jak dobrych pracowników można znaleźć, jeśli się odpowiednio szuka (tyle a propos „kichania” wewnątrz firmy :-))

W końcu odwiedziłem dziś cały dział sprzedaży na cotygodniowym meetingu i zastałem pomieszczenie buzujące energią i optymizmem, co było dużym kontrastem do zrezygnowania i apatii widocznej w wielu firmach, gdzie ludzie „chodzą do pracy”, bo „muszą utrzymać rodzinę i spłacić kredyt”. W rezultacie dałem się namówić, aby przełożyć na później pewne bardzo lukratywne zajęcie i jeszcze przed moim wyjazdem do Berlina przeszkolić też managerów tych sprzedawców. Mimo negatywnego wpływu tej decyzji na mój wynik finansowy (plus konieczność wynegocjowania przesunięcia tej zaplanowanej sprawy) nie miałem z jej podjęciem specjalnego problemu – przyjemność w tym co robimy jest i dla mnie bardzo ważna.

Drugim interesującym doświadczeniem była zakończona właśnie seria szkoleń młodego polskiego zarządu jednego ze znaczących koncernów międzynarodowych. W takich firmach, które rzeczywiście działają w gospodarce rynkowej (a nie żerują na Waszych pieniądzach) zazwyczaj na takich stanowiskach pracują dobrzy ludzie, więc ten fakt nie był czymś odkrywczym. Niezwykła była ich umiejętność stworzenia teamu, który przy bardzo różnych osobowościach jego członków był sumą ich silnych stron, a nie, jak się to często zdarza, sumą ich słabości. Do tego ci ludzie mieli ten sam głód umiejętności i gotowość eksperymentowania co znacznie młodsi od nich sprzedawcy, o których pisałem wcześniej, a co na tak wysokich szczeblach zarządzania wcale nie jest oczywiste. Takie cechy predestynują ich do przysłowiowego sięgania po gwiazdy i miło stwierdzić, że „dorobiliśmy się” w kraju i takich top managerów.

Jeśli takie grupy, jak te opisane będą spotykać się w jednej firmie, to strzeż się Europo!!!

To nastraja niezwykle optymistycznie, a Czytelników zachęcam do zastanowienia się:

  • czy pracują w takich firmach/działach
  • czy mogli by się do którejś z takich grup zaliczyć
  • czy też może ich praca bardziej przypomina: „bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy..”

W zależności od odpowiedzi warto podjąć właściwe działania, to przecież Wasze życie