Pod tekstem „Czy potrzebujemy Hindusów?” wywiązała się bardzo ciekawa i ożywiona dyskusja.

Biorąc w niej udział widzę, że dobrze będzie „idąc za ciosem” jasno i wyraźnie powiedzieć, dlaczego w ogóle zaistniała potrzeba napisania zarówno tamtego, jak mi paru innych postów.

Ponieważ jest to blog po polsku dla Polaków, więc możemy sobie „w rodzinie” pozwolić na otwartość i bezpośredniość. Ta bezpośredniość nie powinna przez nikogo być odebrana jako brak szacunku, wręcz przeciwnie. Tylko ludziom dojrzałym można pewne rzeczy powiedzieć wprost i bez ogródek.
Naturalnie w całej sprawie nie chodzi mi o Hindusów w szczególności, lecz o zupełnie inne zjawisko. Zjawiskiem tym jest niezwykle wśród nas rozpowszechniona ofermowatość w zagadnieniach sprzedażowo – biznesowych.

To stwierdzenie może dla wielu z Was zabrzmi boleśnie (odkrycie tego kiedyś u mnie samego też było bardzo nieprzyjemne i długo tłumaczyłem sobie, że wcale tak nie jest), niemniej każda skuteczna terapia zaczyna się od trafnej diagnozy i tej ostatniej nie ma co upiększać. Osoby wrażliwe niech więc lepiej nie czytają dalej :-)
Ofermowatość ta przejawia się w kilku różnych postaciach, nie zawsze występujących w jednej osobie równocześnie. Niektóre z nich to:

  • niezdolność wychylenia się poza utarte schematy myślenia na temat tego co i jak jest możliwe do osiągnięcia w życiu
  • w związku z tym ograniczona umiejętność nie tylko wykorzystywania, ale wręcz dostrzegania różnych sposobności, które nam to życie podsuwa
  • świadome, bądź podświadome oczekiwanie, że „ktoś przyjdzie i nam da” (zadowalającą pracę, sukces, szczęście, spełnienie itp.) zamiast przyjęcia bardziej proaktywnej postawy
  • nieumiejętność rzeczywiście skutecznego posługiwania się językiem polskim (o obcych nie wspomnę) w celu uzyskania kluczowych informacji i przeprowadzenia przekonującej argumentacji. Z tego niezwykle poważnego problemu najmniej osób zdaje sobie sprawę i jest to typowy przykład „ślepej plamki” w szerszym (nie tylko fizjologicznym) znaczeniu tego słowa
  • silne uzależnienie od zdania innych, a co za tym idzie obawa przed błędami i niepowodzeniami, które są nieodłącznym składnikiem postępu
  • często głęboko ukryte słabe poczucie własnej wartości, a co za tym idzie niewystarczająca skuteczność w negocjacjach i sytuacjach konfliktowych, jak też zbyt szybkie poddawanie się w realizacji marzeń
  • bardzo rozpowszechniona wśród rodaków postawa wykorzystywania słabszych i mniej poinformowanych, zamiast próby wspólnego zbudowania większej całości do podziału. O tym zjawisku w odniesieniu do praco- i zleceniodawców napiszę osobny post

Większość powyżej opisanych problemów jest wzmacniana i utrwalana przez oficjalny system edukacji i tzw. mass media.
W rezultacie mamy wśród nas wielu naprawdę zdolnych ludzi, którzy mogliby żyć znacznie lepiej i dokonywać rzeczy wielkich, niestety z podanych wyżej powodów nie realizują tego. Zdaję sobie sprawę, że wielu taki stan rzeczy odpowiada, lecz jednocześnie czuję, że są tam gdzieś młodzi ludzie obojga płci, którzy z jednej strony wewnętrznie wiedzą, że chcieliby czegoś więcej, z drugiej zaś kończą na „karierach” dającym im tylko ułamek tego, co przy nieco tylko innym podejściu i umiejętnościach byłoby możliwe (pamiętajmy o „butterfly effect„).

Taki stan rzeczy po prostu mi przeszkadza i od dawna zastanawiam się, co ja osobiście mogę zrobić, aby choć trochę zmienić istniejący stan rzeczy. Oczywiście nie zamierzam zmieniać całego świata, lecz po prostu zrobić sporą pozytywną różnicę w życiu skończonej liczby odpowiednich i zmotywowanych ludzi. W najbliższych dniach poukładam moje przemyślenia na ten temat i podyskutujemy. Jedno jest pewne: to powinno być znacznie więcej, niż w roku 2007

Jakie jest Wasze zdanie o tej diagnozie (nie tylko zresztą mojej)?