Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Tematy różne

Sprzedaż B2B dla startupów – trzecia edycja

Jak co roku zapraszam młodych właścicieli startupów do wzięcia udziału w naszych warsztatach sprzedażowych.

Decyzja została podjęta dość szybko, ci z Was, którzy się zakwalifikują powinni podziękować Małgorzacie Mrozek, która przy omawianiu zupełnie innego zagadnienia podjęła ten temat i obiecując załatwić lokalizację uruchomiła cały projekt. Jak do tego doszło, to napisze w osobnym poście, bo jest to historia warta poznania.

Na razie, ponieważ mam zaraz spotkanie z klientami pozwolę sobie skopiować informacje z poprzedniej edycji, to podejście dobrze się sprawdziło.

Jeżeli masz startup i już w miarę gotowy produkt/usługę, to zapraszam Cie do wzięcia udziału w bezpłatnych warsztatach, które znacznie powiększą Twoją skuteczność jego sprzedawania w dżungli wolnego rynku (z dala od inkubatorów, dofinansowań itp.)

Szczególnie dużo mogę zrobić dla Ciebie, jeśli chcesz działać w sektorze B2B, czyli sprzedawać Twój produkt/usługi innym firmom.

Poprzez “w miarę gotowy produkt” rozumiem taki, z którym można już pójść do klienta i coś dobrego dla tego ostatniego zrobić, może to być wersja beta.

Z Twojej strony przed warsztatami oczekuję odrobienia “zadania domowego”, czyli:

  • przygotowania opisu Twojego produktu/usługi
  • zdefiniowania kim są Twoi klienci i kto u nich jest typowym decydentem i/lub beneficjentem w zakresie, którego dotyczy Twój produkt/usługa
  • zdobycia jakichkolwiek informacji na czym polegają ich wyzwania
  • wstępnych przemyśleń co Twój produkt/usługa miałby dla nich dobrego zrobić

Razem ramach warsztatów:

  • wypracujemy skuteczną argumentację sprzedażową Twojego produktu/usługi
  • zastanowimy się nad  poradzeniem sobie z możliwymi zarzutami i wątpliwościami klienta
  • przećwiczymy Cie trochę w prowadzeniu rozmowy sprzedażowej z decydentem u klienta

Biorąc pod uwagę, że  robię takie rzeczy dla dość sporych firm (po kilkaset milionów obrotu rocznie i więcej), to chyba jestem wystarczająco kompetentny aby wnieść sporą wartość dodaną dla każdego z Was  :-) O tym, że potrafię szybko kogoś czegoś nauczyć przekonali się też uczestnicy naszego pierwszego spotkania w Warszawie, czy też edycji 2010 (poczytajcie komentarze :-)). To dobrze rokuje powodzeniu takiego przedsięwzięcia.
Kilka moich dodatkowych przemyśleń “na szybko”:

  • chętnie sprezentuję know-how młodym ludziom, którzy maja już jakieś produkty i chcą nimi zarabiać pieniądze. Nie zamierzam dawać tej wiedzy osobom, które chciałyby zarabiać poprzez dalsze jej rozpowszechnianie.
  • z każdego zakwalifikowanego  startup’u zapraszam jedna osobę
  • z każdym uczestnikiem pracujemy przy całej grupie, aby umożliwić innym podpatrzenie jak do tego w ogóle podejść.
  • z powodu powyższego, możemy to robić na produktach, które nie są już ściśle tajne :-)
  • grupa powinna być ograniczona do max. 7-8 uczestników
  • może nagralibyśmy prace nad poszczególnymi projektami aby potem (za zgodą zainteresowanych) zmontować wideo instruktażowe i wstawić je w internecie (to jest tylko jako ewentualna opcja, nie traktujcie tego jako obietnicy!!!)
  • warsztaty trwają jeden dzień
  • jeżeli ktoś ma produkty, z którymi chce iść na rynki międzynarodowe, to równie dobrze możemy wszystko przygotować po angielsku. Jeżeli ktoś chce iść ze swoim produktem na rynek niemiecki to ten język też wchodzi w rachubę
  • udział dla zainteresowanych i zakwalifikowanych (startup+produkt) byłby bezpłatny, musieliby oni tylko dżentelmeńsko zobowiązać się, że kiedyś zrobią bezpłatnie coś znaczącego dla innego człowieka (zasada “podaj dalej“
  • może zamiast “warsztatów”, będziemy używali określenia “konferencja”
  • część z Was może po raz pierwszy wylądowała na tym blogu i zapytuje się, dlaczego to jest za darmo i czy nie ma w tym jakiś haczyków. Odpowiedź: Jako działający w kilku krajach Europy trener i coach z górnej półki mogę sobie pozwolić na robienie rzeczy, które uważam za słuszne bez patrzenia na osobiste korzyści materialne.  U mnie bezpłatne znaczy rzeczywiście bezpłatne! Poczytajcie archiwum tego blogu, to łatwo zrozumiecie dlaczego.

Procedura zgłoszenia:

Przeczytajcie jeszcze raz uważnie mój post i jeśli na pewno chcecie wziąć udział, to wyślijcie zgłoszenie na adres :

kontakt (w domenie) alexba (kropka) eu

W temacie maila napiszcie koniecznie „STARTUP 2011”.

Termin nadsyłania zgłoszeń: 12.06 godzina 23:59

O rozstrzygnięciu będziecie poinformowani mailem najpóźniej 14.06 do godz. 23:59 :-)

W tym zgłoszeniu oczekuję następujących informacji:

  1. Jak się nazywasz i ile masz lat
  2. Nazwa Twojego startupu i deklaracja, że jesteś jego właścicielem/współwłaścicielem (nie chce za friko szkolić dla firm posiadanych przez innych)
  3. Deklaracja, że masz zarejestrowaną działalność, w ostateczności bardzo dobre wyjaśnienie, dlaczego jej na razie nie masz
  4. Krótki opis Twojego produktu/usługi
  5. Kim są Twoi klienci i kto u nich jest typowym decydentem i/lub beneficjentem w zakresie, którego dotyczy Twój produkt/usługa
  6. Na czym polegają ich wyzwania, które mają coś wspólnego z Twoim produktem/usługą
  7. Wstępne przemyślenia co Twój produkt/usługa miałby dla nich dobrego zrobić
  8. Deklaracja, że jeśli zostaniesz zakwalifikowany, to faktycznie pojawisz się na spotkaniu
  9. Oczywiście wszelkie przekazane mi dane będą wykorzystane wyłącznie przy organizacji tych warsztatów, chyba że ktoś zażyczy sobie inaczej

Tyle podstawowych informacji.

Spotkanie odbędzie się 25.06 w Warszawie, dokładne miejsce podam w mailu do zakwalifikowanych uczestników

Jeżeli sami nie macie startupu, który by się kwalifikował, a znacie kogoś, kto walcząc z niedoborem kasy i własnych umiejętności sprzedażowych próbuje coś zrobić w tym zakresie, to powiedzcie mu o tej inicjatywie.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach jeśli macie jakieś pytania, uwagi lub dodatkowe pomysły

Komentarze (13) →
Alex W. Barszczewski, 2011-05-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Firmy i minifirmy, Jak to robi Alex, Zapraszam do wersji audio

Jak zrobić z Alexa „otwieracz drzwi”? :-)

Pamietacie post „Historia pewnej rekomendacji”? Jak dobrze się to potem skończyło dla tego Kolegi?
Takie historie pojawiają się u mnie nierzadko, a dziś chcę Wam opowiedzieć o tym, jak ktoś kogo nie widziałem na oczy „załatwił sobie” że opis jego działalności wylądował w rękach jednego z najbardziej pasujących ludzi w Polsce.
  • Na początku był mail, jeden z wielu, jakie otrzymuję. Właśnie ten mail był dobrze napisany i dlatego chcę go szczegółowo omówić.
  • Potem był mój telefon, czy mogę ten mail po prostu wydrukować i przekazać właściwej osobie
  • Potem, traf chciał że tylko 24 godziny  później miałem prywatne, niebiznesowe spotkanie z właściwą osobą, podczas którego powiedziałem „ wiesz, mam tutaj opis czegoś ciekawego, co mogłoby pasować do Waszego biznesu. Nie znam człowieka osobiście ale zgodził się na wydrukowanie maila wysłanego do mnie i przekazanie go Tobie. Zobacz i wyrób sobie zdanie sam”
  • Mój rozmówca przeczytał, zapytał czy może zabrać wydruk ze sobą i powiedział „przyjrzymy się temu. Powiem Ci co z tego wyszło”. To ostatnie to jest nawiasem mówiąc ważny element, jak dostajesz od kogoś cynk, to daj mu potem feedback co z tego wyszło.
  • Potem wyleciałem na Gypsy Time
  • cdn. (oby :-))
Kluczowym w tym wszystkim był naturalnie mail od Czytelnika, przyjrzyjmy się mu bliżej. Otrzymałem zgodę na jego publikacje ale zostałem poproszony o zanonimizowanie  wszelkich informacji dotyczących Autora i jego serwisu, stąd te wszystkie X-y w tekście (a szkoda, bo bardzo ciekawe)
„Witaj Alex,
Od kilku lat jestem stałym czytelnikiem Twojego bloga. W komentarzach podpisuję się zwykle jako XXXX.”
Bardzo wazne przedstawienie się na samym początku. Mówi mi „od kilku lat jestem członkiem Twojej „rodziny” a nie przypadkowym człowiekiem. Możesz sprawdzić co mówiłem i w jaki sposób sie wypowiadałem”
To jest bardzo ważny element, bardzo często pomijany. Zwracanie się do mnie po imieniu potwierdza, że człowiek zna mnie z blogu :-)
„Zachęcony kilkoma postami, między innymi tymi dwoma:
http://alexba.eu/2009-05-05/rozwoj-kariera-praca/zadowolenie-byle-czym/
http://alexba.eu/2007-11-19/rozwoj-kariera-praca/studnia/
wziąłem sprawy w swoje ręce i postanowiłem spróbować wykopać swoją studnię zanim na dobre zachce mi się pić.”
Autor pokazuje, że rzeczywiście czyta mój blog i pozwala mi prześledzić,  jak powstała idea, o której zaraz usłyszę.
„Od około roku czasu prowadzę wraz z bratem bloga (a w zasadzie mały serwis) związany z  XXXXX (plus dokładny opis, przyp. Alexa)
Mamy również jedyną w kraju bazę danych XXXXX. Możemy pochwalić się wywiadami z największymi sławami polskiej sceny XXXXX. Tak, nawet totalni amatorzy mogli porozmawiać z XXXXXXX :). Brat studiuje dziennikarstwo więc wydaje mi się, że w kwestii merytorycznej nie mamy się czego wstydzić. Z zawodu jestem programistą więc stworzenie całości od strony technicznej było świetną zabawą i oderwaniem od pracy na etacie.”
Tutaj mieliśmy całą serię istotnych informacji takich jak:
  • nie jest to tylko pomysł lub prototyp, lecz funkcjonujący serwis. To robi ogromną różnicę dla kogoś takiego jak ja!!! Moje nastawienie do teoretyków znacie :-)
  • bardzo dobry opis o co w serwisie chodzi i dlaczego jest on „purpurową krową”
  • zręczne pokazanie paru osiągnięć
  • pokazanie, że team prowadzący, mimo tylko dwuosobowego składu ma niezbędne kompetencje merytoryczne i techniczne
„Wbrew opinii innych udało nam się osiągnąć coś czego nie mają nawet wielkie serwisy internetowe o XXXXX. XXXXX jest niszą w XXXXX, którą ludzie interesują się dopiero od niedawna. Szansa stworzenia czegoś dużego przynoszącego spore zyski z reklam, płatnego contentu, sklepu… jest bardzo duża. Pomysłów jest mnóstwo. Moje plany sięgają nawet momentu gdzie stworzymy własne XXXXXXX.”
Dalsza część pokazująca:
  • więcej „purpurowości” projektu
  • fakt, że team potrafim naprawdę coś konkretnego osiągnąć
  • fakt, że dotychczasowe wyniki są bardzo zachęcające, a projekt ma potencjał

Tego nigdy za wiele pod warunkiem że jest to prawdziwe i wiarygodne. jedyna uwaga, to zamiast „udało nam się osiągnąć” (gdzie brzmi element szczęśliwego przypadku) lepiej byłoby napisać „osiągnęliśmy”

„Śledząc Twojego bloga, którego uważam za bardzo wartościowego, nie trudno się domyślić, że znasz wiele osób z różnych dziedzin. Zarówno tych z wyższych lig jak i tych niższych. Dlatego mam pytanie. Czy znasz może jakąś osobę / firmę skłonną zainwestować pieniądze w rozwój takiego serwisu? Nie oczekuję ryby ale bardzo chętnie przyjrzę się wędkom, które mógłbyś posiadać. Każda rada czy wskazówka gdzie zacząć szukać będzie mi bardzo pomocna.”
Bardzo zręcznie napisane, czego Autor maila chce ode mnie. Właściwie postawione główne pytanie, ale też podanie mi celów zastępczych na wypadek, gdyby moja odpowiedź na to pierwsze była „nie znam”. Autor gra na wiele mozliwych szans, a nie na te jedyną największą.Wiele osób w biznesie i w życiu spina się na osiągnięcie konkretnego celu, nie widząc, że coś innego, co mogliby łatwo dostać tez znacząco posunie ich do przodu.
„Co mogę zaoferować w zamian? Jestem specjalistą w dziedzinie programowania. Służę radą przy tworzeniu serwisów internetowych oraz innych aplikacji. Mogę pomóc w wyborze technologii czy podsunąć konkretne rozwiązanie w kwestiach technicznych. Gdyby na jakiejś „biznesowej kolacji”, o których nie raz pisałeś na blogu, ktoś potrzebował konsultacji to chętnie pomogę o ile będzie się to mieściło w ramach moich kompetencji. Bardzo chętnie napiszę też na Twojego bloga swoją historię jako programisty, od czego się zaczęło i w jaki sposób wspinam się w górę aby dojść do tego co robię obecnie (póki co jestem liderem małego zespołu w firmie, w której pracuję).”
Ładnie napisany blok, co Autor może zaoferować mi w zamian. Akurat w moim przypadku niepotrzebny, bo jak już komuś pomagam, to robię to „za darmo”, ale świadczy o charakterze, a poza tym jest dobrym opisem kompetencji Autora na wypadek, gdybym ten mail posłał dalej :-)
A takie forwardowanie całego maila (oczywiście za zgodą jego autora)zdarza się często ludziom, którzy są zajęci innymi sprawami ale chcą coś dobrego dla Was zrobić. Pamiętajcie więc pisząc taki tekst, zredagujcie go tak, aby był odpowiednio przekonywujący tez dla osoby docelowej. Ja, gdybym nie mógł po prostu wydrukować maila Czytelnika i przekazać go dalej, to chyba „odpuściłbym” całą sprawę, bo miałem wtedy dość własnych na głowie.
„Jeśli chciałbyś z tego maila wykorzystać cokolwiek do swojego bloga to proszę bardzo.”
Dobre pociągnięcie, wiadomo, że jak mogę jednocześnie pomóc wielu ludziom, to będe bardziej zmotywowany do podjęcia działania :-)
„Gdyby łatwiej było Ci oddzwonić zamiast pisać to tutaj jest mój nr telefonu: XXXXXXXX. Możesz zadzwonić nawet w nocy jeśli będzie tak dla Ciebie wygodniej. To mi zależy na wskazówkach więc jedna nieprzaspana noc może być tego warta.”
Niezwykle ważny element, podanie różnych możliwości kontaktu. Ja czytam osobiście wszystkie maile skierowane do mnie ale mam spory kłopot z odpisywaniem obszerniejszymi tekstami, bo….. bardzo nie lubię pisać!!!! Dlatego czasem trwa to długo, bo trzeba się wstrzelić w rzadki moment kiedy mam czas i wenę na indywidualną korespondencję. Podanie telefonu znacznie ułatwia sprawę, kilkoro z Was przeżyło już ten szok, że napisali mi maila z telefonem i 20 minut później mieli mnie już w słuchawce, często dzwoniącego  z innego kontynentu :-)
Tak więc przypominam, telefon to jest konieczność, jeśli nie ufasz mi na tyle, aby go przekazać to nie pisz w poważniejszych sprawach wymagających mojego zaangażowania.
Ostatnie zdanie jest też bardzo ładną deklaracją, że Autorowi zależy.
Co wyniknie dalej z tej całej akcji nie wiemy. Nie wszystkie próby takie jak ta opisana kończą się powodzeniem, taka jest kolej rzeczy w biznesie. Ważne jest, aby próbować dużo i często, a powyższy mail jest dobrym przykładem jak to zrobić. No może za wyjątkiem literówki w ostatnim zdaniu :-) Use your spell checker!!
Zapraszam do dyskusji i pytan w komentarzach
PS: te „blabla , blabla” w wersji dźwiękowej to są linki do mojego blogu, nie słowa Autora maila!! :-)

______________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Firmy i minifirmy, Zapraszam do wersji audio

Jak załatwiać reklamację – analiza cz.2

Zgodnie z Waszym życzeniem zamieszam teraz krótką analizę odpowiedzi sklepu Befsztyk.pl wraz z komentarzem dlaczego uważam ją za bardzo dobrą.
Zacznijmy od początku:
“Dzień dobry Panu,”
To jest jasne :-)
„Przepraszam za opóźnienie w odpowiedzi, ale wczoraj nie pracowaliśmy”
Ja akurat nie potrzebowałem żadnych przeprosin, bo wiedziałem że było Święto Niepodległości.
Ktoś inny mógłby się doczepić twierdząc „Jak to, zamówienia przyjmujecie cały czas, a reklamacje nie?”
Dlatego ja w tym konkretnym przypadku darowałbym sobie całe to zdanie, ale użycie go nie klasyfikuję jako błąd

„Dziękujemy za maila, słowa uznania dla naszego sklepu oraz uwagi.”
Bardzo dobre posunięcie!! Na samym początku koncentrujemy się na tym, co nas łączy a nie co nas dzieli. Do tego mówimy klientowi, że jego uwagi są dla nas ważne i dziękujemy mu. Klient czuje się potraktowany serio, co w sumie daje lepsza atmosferę do dalszej rozmowy

„Rzeczywiście, jeśli otrzymał Pan od nas steki tak krzywo ukrojone, to jest
to niedopuszczalne
.
”
Taktycznie bardzo dobre pociągnięcie, w praktyce zrobione nie do końca optymalnie. Od razu mówimy klientowi, że nie będziemy z nim polemizować w kwestii czy uznać reklamacje czy też nie. To jest bardzo dobre, bo natychmiast zmniejsza napięcie i poziom agresji u większości klientów. Użycie mocnego słowa „niedopuszczalne” jest bardzo dobre, bo pokazujemy klientowi, że w tej kwestii myślimy tak samo jak on, a dodatkowo sugerujemy, że coś takiego nie przydarza nam się często.
Jedyna słabość tego zdania to forma „ jeśli otrzymał Pan od nas steki tak krzywo ukrojone” bo niektórzy klienci mogliby to odebrać jako powątpiewanie z naszej strony, czy taki fakt miał miejsce i wdać się w niepotrzebną dyskusję. Ja osobiście napisałbym: „Rzeczywiście sprzedanie Panu tak krzywo ukrojonych steków jest niedopuszczalne”, albo „Tak krzywe ukrojenie steków, jak tych sprzedanych Panu jest oczywiście niedopuszczalne”. Efekt ten sam a unikamy tego wspomnianego powyżej niebezpieczeństwa.

„Zazwyczaj przykładamy dużą wagę do tego aby były one krojone równo i o grubości ok. 2 cm, chyba że Klient życzy sobie inaczej.”

To jest dobre, bo pokazujemy klientowi, że na ten czynnik, który jest dla niego ważny (grubość steku) też zwracamy dużą uwagę. W ten sposób dodatkowo pokazujemy, że rozumiemy jego potrzeby i nawet mamy na to standardową procedurę. Używając zwrotu „chyba że Klient życzy sobie inaczej.” pokazujemy, że zawsze jesteśmy otwarci na jego indywidualne potrzeby, co dodatkowo poprawia atmosferę rozmowy.
„Jeśli zakupy z nierówno pokrojonymi stekami robił Pan w środę to mogło się tak zdarzyć na skutek dość silnego oblężenia naszego sklepu przez Klientów. Krojenie steków należy do zadań naszych rzeźników, ale w środę mogło się zdarzyć tak, że z pośpiechu zostały one Panu pokrojone przez którąś z naszych ekspedientek.”
To jest niezłe wyjaśnienie jak mogło do tego dojść, że otrzymałem towar, z którego nie byłem zadowolony. Zwróćcie uwagę, że nie ma tutaj żadnych usprawiedliwień lub zaprzeczania lecz jedynie neutralnie przedstawiony jest najbardziej prawdopodobny scenariusz jak do tego doszło. Tak jest dobrze.

„Po przeczytaniu Pana maila zwróciłem uwagę
pracownikom, aby coś takiego się już nie powtórzyło i aby krojenie steków
było zawsze przekazywane chłopakom.
”
Bardzo dobre! Sygnalizuje natychmiastowe podjęcie akcji, aby przypadek klienta już się nie powtórzył. Dodatkowo dowartościowuje klienta (bo potraktowaliśmy jego sprawę bardzo serio) i pozytywnie wpływa na atmosferę dalszej rozmowy. Użycie określenia „chłopakom” sugeruje małą rodzinna firmę, gdzie każdy klient jest traktowany jak człowiek, a nie jak numer. Doskonale!

„Stąd mam nadzieję, że więcej Pana w tak
przykry sposób nie zaskoczymy.
”

Dobry pomysł, gorsze wykonanie :-)
Nadzieja w biznesie jest słabym substytutem właściwego planowania i wykonania, dlatego lepiej tego słowa w sytuacjach biznesowych nie używać. Użycie słów „w tak przykry sposób nie zaskoczymy.” wyciąga znowu przykrość klienta „na tapetę”, o której to on mógł już w międzyczasie zapomnieć.
Ja bym napisał np. „ W ten sposób zapewnimy, że w przyszłości będzie Pan otrzymywał steki przycięte zgodnie z Pana życzeniem”
Widzicie różnicę?
Końcówka znów jest bardzo dobra:
„Jeszcze raz dziękujemy za maila i życzliwość z niego płynącą. Chcielibyśmy
się Panu jakoś zrewanżować, dlatego proszę o maila przed Pana następnymi
zakupami z informacją kiedy Pan będzie. Ukroimy Panu gratisowego steka z
naszej najlepszej wołowiny:)
Z wyrazami szacunku,
Łukasz Prokopowicz
Befsztyk.pl
”
”

Podziękowania brzmią szczerze i adekwatnie, klientowi proponuje się też jakąś formę rekompensaty za niedogodności.
Ja, ze względu na chęć opublikowania całej sprawy na blogu nie mogłem tej oferty przyjąć, ale sam gest był miły.

Tyle krótkiej analizy, może komuś się przyda :-)
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania lub uwagi to jak zwykle zapraszam do komentarzy

Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (16) →
Alex W. Barszczewski, 2010-11-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Firmy i minifirmy

Jak załatwiać reklamację

Poniższa historia wydarzyła się niedawno:

Jestem wielbicielem smakowitych steków z wołowiny i gdziekolwiek mieszkam lokalizuję dobre źródła tego mięsa. Po przeniesieniu się do Warszawy był z tym spory problem, bo niezależnie od szumnie brzmiących nazw w większości odwiedzanych sklepów dostawałem mięso starych krów ras mlecznych, którego konsumpcja była niezłym, choć niezamierzonym ćwiczeniem mięśni żuchwy :-)

Z tym większą radością odkryłem, że niedaleko mojego miejsca zamieszkania, na Puławskiej jest sklep o nazwie „Befsztyk„, który nie tylko oferuje bardzo dobre mięso argentyńskie, ale też bardzo przyzwoitą (i znacznie tańszą) wołowine z polskiej hodowli bydła rasy Limousine.  Mimo możliwości zamawiania przez internet nie przebywam wystarczająco regularnie u siebie w mieszkaniu, więc wolałem robić zakupy po prostu w sklepie. Tuż przed Świętem Niepodległości zaopatrzyłem się w niezły zapasik, niestety w domu stwierdziłem, że każdy kawałek był po prostu krzywo ucięty. To ogromnie utrudnia precyzyjne grilowanie, szczególnie przy użyciu elektrycznego grila kontaktowego, co jest jedyną rozsądną opcją w mieszkaniu.

Moją pierwszą myślą była: „typowo polska firma – mają dobry produkt, ale nie potrafią nawet go równo uciąć!” Potem stwierdziłem, że zrobię użytek z ich formularza kontaktowego i napisałem następujący mail:

„Sent: Wednesday, November 10, 2010 4:52 PM
To: Sklep Befsztyk
Szanowni Państwo
Z przyjemnością odkryłem Państwa sklep na Puławskiej jako źródło dobrej
wołowiny (Limousine i argentyńskiej), czego bardzo brakowało mi w Warszawie.
Po pierwszych testach jakości mięsa pozwoliłem sobie też polecić Państwa
innym znajomym. Niestety jest mały problem, a mianowicie prosząc w sklepie o
przygotowanie steków określonej grubości otrzymuję towar, w którym grubość
zmienia się znacząco nie tylko pomiędzy poszczególnymi kawałkami mięsa, ale
nawet w jednym steku! Odpowiednie grilowanie kawałka rostbefu
argentyńskiego, którego grubość od jednego końca do drugiego zmienia się od
2,5-1 cm jest utrudnione. Dziś takie różnice musiałem stwierdzić we
wszystkich 6 stekach (z 3 rodzajów miesa), które kupiłem w Państwa sklepie.
Co można zrobić, aby ten w sumie łatwy do usunięcia problem zlikwidować, a
przynajmniej co ja mam robić aby byc pewien, że kupowane mieso będzie
przycięte według mojej wyraźnie wyrażonej woli?
Pisze to jako klient, który jest bardzo zadowolony, że Państwo istniejecie i
sprzedajecie ten asortyment i chętnie będzie dalej kupował.
Pozdrawiam
Alex Barszczewski”

Zaraz po dniu wolnym otrzymałem nastepująca odpowiedź:

„Dzień dobry Panu,

Przepraszam za opóźnienie w odpowiedzi, ale wczoraj nie pracowaliśmy.
Dziękujemy za maila, słowa uznania dla naszego sklepu oraz uwagi.
Rzeczywiście, jeśli otrzymał Pan od nas steki tak krzywo ukrojone, to jest
to niedopuszczalne. Zazwyczaj przykładamy dużą wagę do tego aby były one
krojone równo i o grubości ok. 2 cm, chyba że Klient życzy sobie inaczej.

Jeśli zakupy z nierówno pokrojonymi stekami robił Pan w środę to mogło się
tak zdarzyć na skutek dość silnego oblężenia naszego sklepu przez Klientów.
Krojenie steków należy do zadań naszych rzeźników, ale w środę mogło się
zdarzyć tak, że z pośpiechu zostały one Panu pokrojone przez którąś z
naszych ekspedientek. Po przeczytaniu Pana maila zwróciłem uwagę
pracownikom, aby coś takiego się już nie powtórzyło i aby krojenie steków
było zawsze przekazywane chłopakom. Stąd mam nadzieję, że więcej Pana w tak
przykry sposób nie zaskoczymy.

Jeszcze raz dziękujemy za maila i życzliwość z niego płynącą. Chcielibyśmy
się Panu jakoś zrewanżować, dlatego proszę o maila przed Pana następnymi
zakupami z informacją kiedy Pan będzie. Ukroimy Panu gratisowego steka z
naszej najlepszej wołowiny:)

Z wyrazami szacunku,

Łukasz Prokopowicz
Befsztyk.pl”

Hej, to było miłe zaskoczenie!! Tak dobrej odpowiedzi  jeszcze w Polsce nie otrzymałem! Dokładnie tam sam załatwiałbym sprawe reklamacji klienta.

Dlatego niezwłocznie odpisałem:

Dzień dobry :-)

Co za przykładna reakcja na uwagę klienta!!
Jeżeli w przyszłości będę dostawał steki odpowiednio przycięte, to nie ma
problemu :-)
Dziękuje też za propozycję „steka” za friko, choć jeśli zgodzi się Pan na
poniższy pomysł, to niestety nie będę mógł jej przyjąć.
Oprócz pracy zawodowej jestem autorem dość poczytnego „Blogu Alexa” (60-80
tys. Odwiedzin miesięcznie) i chętnie opublikowałbym naszą korespondencję
jako przykład właściwego podejścia do reklamacji klienta. Zgodzi się Pan na
to? Przy okazji może kilku innych miłośników dobrej wołowiny dowie się,
gdzie można ją w Warszawie kupić

Pozdrawiam serdecznie

Alex

Zgodę tę otrzymałem, dlatego publikuję cały ten przypadek tutaj.

Dlaczego to robię?

  • abyście zobaczyli jak komunikuję kiedy jako klient składam reklamację w firmie dostawcy. To podejście zazwyczaj maksymalizuje szanse pozytywnego jej załatwienia
  • odpowiedź pana Łukasza jest bardzo dobrym przykładem, jak takie rzeczy trzeba załatwiać, aby z początkowej „wpadki” zrobić to, co najlepsze (w tym przypadku zadowolony klient plus reklama za friko na poczytnym blogu na którym nie ma żadnych reklam). Porównajcie to z podejściem opisanym w poście http://alexba.eu/2006-04-08/rozwoj-kariera-praca/twoja-firma-zombie/
  • jak ktoś lubi dobre steki i jest z Warszawy to może sobie oszczędzić mojego szukania źródła :-)

Jako że jest to blog edukacyjny, jeśli macie jakiekolwiek uwagi lub pytania dlaczego użyłem konkretnych sformułowań, to zapraszam do komentarzy.


Komentarze (35) →
Alex W. Barszczewski, 2010-11-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Firmy i minifirmy

Wątpliwości P.K.

Otrzymałem ostatnio mail, który za zgodą Autora cytuje w całości zmieniając tylko jego personalia:

„Witaj Alex,

Jestem czytelnikiem Twojego bloga. Może nie specjalnie aktywnym, ale czytam wszystko co napiszesz. Piszę do Ciebie gdyż czytając Twojego bloga i przygladając się temu co robisz widać, że jesteś osobą otwartą na ludzi, która propaguje idee bliskie mojemu przekonaniom. Widząc jak pomagasz rozwiazywać te czy inne problemy liczę na to, że mój mail nie przypadnie wsród wszytkich innych i dojdzie do mnie odpowiedź lub pojawi się na Twoim blogu, gdyż myślę, że w Polsce jest więcej osob, które chciałyby zmienić swoje życie, a ono jednocześnie im to utrudnia.
Konczę za parenaście dni 25 lat i muszę podjąć decyzje która zapewne wpłynie na moje dalsze życie zawodowe. Chciałbym mieć firmę a jednocześnie moje warunki życiowe niemalże nie pozwalają mi na to. Mieszkam z bratem i siostrą w niewielkim pokoju ( wiem, że to absurdalne w tym wieku ), ale niedawno zdałem sobie sprawę z tego do czego doprowadziłem swoje życie. Otrzymałem tydzień temu pozytywną decyzję o dofinansowaniu mojej działalnosci z Urzędu Pracy co jest dla mnie sporo szansą, jednak z drugiej strony zacząłem się zastanawiać czy mam szansę mając firmę doprowadzić ją w swoich warunkach mieszkaniowych do takich obrotów i płynności abym mógł się normalnie wyprowadzić. Moi rodzice pomimo że mówią, że moje plany są OK, nie są w stanie przyznać, że jest to wbrew ich etatowemu punktowi widzenia więc na pomoc z ich strony raczej nie mam co liczyć – czasem nawet muszę z nimi walczyć o to aby szanowali to że pracuje w domu,  co robie od ostatnich trzech miesięcy.
Mam tydzień na podjęcie decyzji i nie wiem co robic .. Czy założyc ta firmę i próbować się wyrwać z domu czy też pójść normalnie do pracy na jakiś czas i potem próbowac wyjść na swoje. Niestety praca na etat mnie dobija – nie lubie tej myśli, że pracuję na kogoś innego. Przez to wszystko jestem w kropce. Doradź coś, powiedz jak to rozważyć czy czemu się dokładniej przyjrzeć – będę Ci bardzo wdzięczny każdą radę.

Jeśli będziesz chciał wykorzystać tego maila nie ma problemu.

Będę Ci bardzo wdzięczny za każdą, nawet krótką odpowiedź.

Pozdrawiam serdecznie, P.T.”

Ponieważ otrzymuję takich wiadomości sporo, więc może odpowiedź na blogu przyda się większej ilości osób.
Pierwsza bardzo ważna rzecz, to pamiętajcie o tym, że wbrew pozorom nie mam szklanej kuli i w takich sprawach jestem zdany na informacje, które mi dostarczacie. Dlatego też dobrze jest dołączyć numer telefonu, pod który mogę zadzwonić aby doprecyzować niejasne sprawy i ustalić co z tego może ukazać się na blogu, a co nie.
Tak więc  drogi P.T. pozwól, że z tego powodu moje uwagi będą miały dość ogólny charakter.

Piszesz: „….myślę, że w Polsce jest więcej osob, które chciałyby zmienić swoje życie, a ono jednocześnie im to utrudnia.”
Życie jest jakie jest, nie jest to jakaś złośliwa osoba, która specjalnie rzuca Ci kłody pod nogi :-) Problem polega na właściwym rozpoznaniu praw rządzących tymże życiem i odpowiednim ich wykorzystaniu. Jeżeli tego nie potrafimy, to powstaje wrażenie, że „wszystko jest przeciwko nam”, a jest to tylko nasz brak umiejętności. To jest pozytywne, bo umiejętności możemy posiąść.

Dalej: „Mieszkam z bratem i siostrą w niewielkim pokoju…”
Mnie tym nie przebijesz, bo w wieku 25 lat mieszkałem w piwnicy :-) :-) więc masz zdecydowanie lepszy start :-)
Zaletą takiego mieszkania są bardzo niskie koszty stałe, co w początkowej fazie każdego biznesu jest bardzo ważne.  Do tego masz silną motywację, aby coś zmienić, to tez plus.
Pytasz: „czy mam szansę mając firmę doprowadzić ją w swoich warunkach mieszkaniowych do takich obrotów i płynności abym mógł się normalnie wyprowadzić.”
Nic nie piszesz jaki to ma być rodzaj działalności. Jeżeli chcesz w domu udzielać porad inwestycyjnych, to czarno to widzę, jeśli chcesz np. świadczyć usługi w IT przez internet to możesz mieszkać nawet w szałasie jeśli masz prąd i WiFi, a w ostateczności pracować w kawiarniach :-)
Dalej: „Moi rodzice pomimo że mówią, że moje plany są OK,”
Gratulacje!! Wiesz w ilu podobnych przypadkach rodzice pukają się w czoło, albo stosują inne, gorsze formy nacisku i demotywacji? Nie mówiąc już o takich przypadkach jak Paulo Coelho, którego rodzice kilkakrotnie wsadzili do zakładu dla umysłowo chorych , gdzie poddawano go elektrowstrząsom tylko dlatego, bo chciał być pisarzem.

Twoje podstawowe pytanie:
„Czy założyc ta firmę i próbować się wyrwać z domu czy też pójść normalnie do pracy na jakiś czas i potem próbowac wyjść na swoje.”
muszę pozostawić bez konkretnej odpowiedzi, bo wiem za mało o Tobie i tym co chcesz robić.
Generalnie, jeśli masz 25 lat i żadnych zobowiązań rodzinnych, to parę guzów, które nabijesz sobie przy pierwszej próbie bycia przedsiębiorcą nie powinno Ci zaszkodzić, a doświadczenia będą bezcenne.
Ważne jest tylko, abyś przy tym:

  • nie brał znaczących kredytów
  • nie robił niczego niezgodnego z prawem
  • był OK w rozliczeniach z fiskusem
  • starał się myśleć kategoriami korzyści dla klientów
  • w miarę możliwości nie robił dokładnie tego samego, co dziesiątki innych małych firm wokoło.

Jeśli  podasz mi więcej szczegółów to moja odpowiedź będzie bardziej precyzyjna.
Wszystkich zapraszam do dyskusji i wypowiadania Waszego zdania, także tych, którzy mają podobne dylematy

Komentarze (39) →
Alex W. Barszczewski, 2010-03-13
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Sprzedaż B2B dla startupów – druga edycja

W oczekiwaniu na obiecany post gościnny dotyczący bycia zwolnionym z pracy porozmawiajmy o nowej edycji naszych bezpłatnych warsztatów sprzedaży B2B dla startupów.
Poprzednia cieszyła się dużym powodzeniem, a komentarze uczestników możecie sobie przeczytać tutaj: http://alexba.eu/2009-12-13/tematy-rozne/startup1-po/

Zastanawiałem się, czy rozpisać nowe warsztaty, czy też zrobić drugi moduł dla uczestników poprzednich. Obie wersje miałyby sens, ostatecznie postanowiłem dać szansę nowym ludziom i firmom.
Planowane warsztaty odbędą się gdzieś w drugiej połowie marca lub pierwszej kwietnia, którejś soboty lub niedzieli. Koledzy z agencji  Los Mejores są tak mili, że znów udostępniają nam bezpłatnie  ten sam atrakcyjny lokal (dziękujemy).
Zasady są następujące:

Jeżeli masz startup i już w miarę gotowy produkt, to zapraszam Cie do wzięcia udziału w bezpłatnych warsztatach, które znacznie powiększą Twoją skuteczność jego sprzedawania w dżungli wolnego rynku (z dala od inkubatorów, dofinansowań itp.)

Szczególnie dużo mogę zrobić dla Ciebie, jeśli chcesz działać w sektorze B2B, czyli sprzedawać Twój produkt/usługi innym firmom.

Poprzez “w miarę gotowy produkt” rozumiem taki, z którym można już pójść do klienta i coś dobrego dla tego ostatniego zrobić, może to być wersja beta.

Z Twojej strony przed warsztatami oczekuję odrobienia “zadania domowego”, czyli:

  • przygotowania opisu Twojego produktu/usługi
  • zdefiniowania kim są Twoi klienci i kto u nich jest typowym decydentem i/lub beneficjentem w zakresie, którego dotyczy Twój produkt/usługa
  • zdobycia jakichkolwiek informacji na czym polegają ich wyzwania
  • wstępnych przemyśleń co Twój produkt/usługa miałby dla nich dobrego zrobić

Razem ramach warsztatów:

  • wypracujemy skuteczną argumentację sprzedażową Twojego produktu/usługi
  • zastanowimy się nad  poradzeniem sobie z możliwymi zarzutami i wątpliwościami klienta
  • przećwiczymy Cie trochę w prowadzeniu rozmowy sprzedażowej z decydentem u klienta

Biorąc pod uwagę, że  robię takie rzeczy dla dość sporych firm (kilkaset milionów obrotu rocznie), to chyba jestem wystarczająco kompetentny aby wnieść sporą wartość dodaną dla każdego z Was :-) O tym, że potrafię szybko kogoś czegoś nauczyć przekonali się też uczestnicy naszego spotkania w Warszawie. To dobrze rokuje powodzeniu takiego przedsięwzięcia.
Kilka moich dodatkowych przemyśleń “na szybko”:

  • chętnie sprezentuję know-how młodym ludziom, którzy maja już jakieś produkty i chcą nimi zarabiać pieniądze. Nie zamierzam dawać tej wiedzy osobom, które chciałyby zarabiać poprzez dalsze jej rozpowszechnianie.
  • dopóki nie wiemy jakie będzie rzeczywiste zainteresowanie to z każdego zakwalifikowanego  startup’u zaprosiłbym jedna osobę, która  przekaże potem know- how ewentualnym partnerom z własnej firmy
  • z każdym uczestnikiem pracujemy przy całej grupie, aby umożliwić innym podpatrzenie jak do tego w ogóle podejść.
  • z powodu powyższego, możemy to robić na produktach, które nie są już ściśle tajne :-)
  • może nagralibyśmy prace nad poszczególnymi projektami aby potem (za zgodą zainteresowanych) zmontować wideo instruktażowe i wstawić je w internecie (to jest tylko jako ewentualna opcja, nie traktujcie tego jako obietnicy!!!)
  • warsztaty trwają jeden dzień
  • jeżeli ktoś ma produkty, z którymi chce iść na rynki międzynarodowe, to równie dobrze możemy wszystko przygotować po angielsku. Jeżeli ktoś chce iść ze swoim produktem na rynek niemiecki to ten język też wchodzi w rachubę :-)
  • udział dla zainteresowanych i zakwalifikowanych (startup+produkt) byłby bezpłatny, musieliby oni tylko dżentelmeńsko zobowiązać się, że kiedyś zrobią bezpłatnie coś znaczącego dla innego człowieka (zasada “podaj dalej“
  • może zamiast “warsztatów”, będziemy używali określenia “konferencja” :-)
  • część z Was może po raz pierwszy wylądowała na tym blogu i zapytuje się, dlaczego to jest za darmo i czy nie ma w tym jakiś haczyków. Odpowiedź: Jako działający w kilku krajach Europy trener i coach z górnej półki mogę sobie pozwolić na robienie rzeczy, które uważam za słuszne bez patrzenia na osobiste korzyści materialne.  U mnie bezpłatne znaczy rzeczywiście bezpłatne! Poczytajcie archiwum tego blogu, to łatwo zrozumiecie dlaczego.

Procedura zgłoszenia:

Przeczytajcie jeszcze raz uważnie mój post i jeśli na pewno chcecie wziąć udział, to wyślijcie zgłoszenie na adres blogalexba (w domenie) gmail.com ze słowem startup w temacie.

W tym zgłoszeniu oczekuję następujących informacji:

  1. Jak się nazywasz i ile masz lat
  2. Nazwa Twojego startupu i deklaracja, że jesteś jego właścicielem/współwłaścicielem (nie chce za friko szkolić dla firm posiadanych przez innych)
  3. Deklaracja, że masz zarejestrowaną działalność, w ostateczności bardzo dobre wyjaśnienie, dlaczego jej na razie nie masz
  4. Krótki opis Twojego produktu
  5. Kim są Twoi klienci i kto u nich jest typowym decydentem i/lub beneficjentem w zakresie, którego dotyczy Twój produkt
  6. Na czym polegają ich wyzwania
  7. Wstępne przemyślenia co Twój produkt miałby dla nich dobrego zrobić
  8. Deklaracja, że jeśli zostaniesz zakwalifikowany i potwierdzisz podany później termin, to faktycznie pojawisz się na spotkaniu
  9. Oczywiście wszelkie przekazane mi dane będą wykorzystane wyłącznie przy organizacji tych warsztatów, chyba że ktoś zażyczy sobie inaczej

Tyle podstawowych informacji. W przyszłym tygodniu powinienem mieć dokładniejsze rozeznanie kiedy moi klienci będą minie potrzebować i wtedy opublikuję ostateczny termin, jak powiedziałem będzie to sobota lub niedziela ze wskazaniem na sobotę.

Jeżeli sami nie macie startupu, który by się kwalifikował, a znacie kogoś, kto walcząc z niedoborem kasy i własnych umiejętności sprzedażowych próbuje coś zrobić w tym zakresie, to powiedzcie mu o tej inicjatywie.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach jeśli macie jakieś pytania, uwagi lub dodatkowe pomysły

UPDATE: Warsztaty zostaną przeprowadzone 24.04.2010  w sobotę.
Umówmy się w takim razie, że ostateczny termin zgłaszania się to 17.04 godzina 23:59. Informację kto został zakwalifikowany wyśle 18.04



Komentarze (32) →
Alex W. Barszczewski, 2010-03-02
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

Non Disclosure Agreement

Niektórzy z Was, zwłaszcza Ci, robiący coś dla firm Hi-Tech znają z własnej praktyki NDA, Non Disclosure Agreement czyli mówiąc po polsku porozumienie dotrzymania poufności. Podpisanie takiego NDA zobowiązuje nas (lub obie strony w zależności od charakteru współpracy) do bezwarunkowego zatrzymania dla siebie wszystkiego, co dowiemy się o tajemnicach biznesowych partnera. Jest rzeczą oczywistą (przynajmniej dla mnie :-)), że dotrzymanie takiego zobowiązania jest sprawą bezdyskusyjną.To, o czym chcę dziś z Wami podyskutować to jest fakt, iż NDA z mojej strony jest standardową opcją we wszelkich kontaktach z innymi ludźmi. Oznacza to, że wszelką komunikację, wszystko jedno czy zawodową czy prywatną traktuję z założenia jako poufną, chyba rozmówca zażyczy sobie inaczej, lub uzyskam od niego zgodę na określone użycie uzyskanej wiedzy.Pod tym względem zachowuję się wręcz paranoicznie :-) trzymając język za zębami nawet w sytuacjach, kiedy zdecydowanie nie jest to konieczne. No ale cóż, reputację mamy jedną a ja pod tym względem wolę mieć tę skutecznego sejfu, z którego nic niepożądanego nie wycieknie.Jak to się przejawia? Oto kilka przykładów:

  • w życiu prywatnym nie przekazuję informacji dalej bez jednoznacznej zgody jej nadawcy a i wtedy tylko w zakresie, na który ta osoba się zgodziła
  • znając różnych ludzi „z górnej półki” nie rzucam ich nazwiskami, a nawet bliższymi danymi pozwalającymi ich zidentyfikować, nie mówiąc już o chwaleniu się spotkaniami, czy znajomością z konkretnym Iksińskim (a byłoby czym :-)) Podobnie właściwie postępuję w stosunku do wszystkich ludzi :-)
  • na warsztatach to, co tam się dzieje jest sprawą moją i grupy (tego nastawienia nie lubiło kilka HR-ów :-)). Nawet jeżeli w trakcie treningu wyniknie sprawa, w której mogę im pomóc w firmie (np. poprzez rozmowę z top managerem), to najpierw muszę na to uzyskać zgodę zainteresowanych
  • generalnie nie udzielam informacji o poszczególnych uczestnikach szkoleń, uprzedzając o tym zleceniodawcę jeszcze przed podjęciem decyzji o ich przeprowadzeniu
  • oczywiście wszelkie informacje o tajemnicach klienta w jakiś cudowny sposób ulatniają mi się z głowy :-) kiedy wychodzę od niego
  • Uzupełnienie: Nie udostępniam żadnych numerów telefonów czy adresów mailowych bez zgody ich właścicieli!! To jest dla mnie tak oczywiste, że pisząc post nie wspomniałem tego

Takie proste podejście przynosi lub przynosiło mi bardzo konkretne korzyści jak np.

  • w życiu prywatnym wchodziłem w bardzo wzbogacające mnie (duchowo i emocjonalnie) różnorodne relacje, które bez pewności zachowania absolutnej dyskrecji z mojej strony nigdy nie doszłyby do skutku
  • w życiu zawodowym zazwyczaj wiem bardzo wiele o moich klientach, co w decydujący sposób przyczynia się do skuteczności tego, co u nich robię. Często bez tej wiedzy nie da się niczego sensownego zrobić, o czy dość boleśnie przekonują się nadęci „eksperci” pojawiający się u klienta ze stosem dyplomów i certyfikatów, lecz niezdolni do zbudowania takiego zaufania
  • ze względu na tę część mojej reputacji dotyczącą poufności otrzymuję zlecenia też w bardzo delikatnych sprawach, dzięki temu często jestem „jedynym na liście„

To prowadzi do życia pełnego interesujących przeżyć, oraz bardzo atrakcyjnych (intelektualnie i finansowo) sposobności biznesowych. Wystarczy aby Was zachęcić do ewaluacji własnego podejścia i ewentualnego podjęcia działań naprawczych?Teoretycznie ten post jest równie oczywisty, jak ten o załatwianiu spraw, niemniej ciągle widzę wokół siebie przykłady naruszania tych prostych zasad, a po co na wstępie eliminować się z różnych ciekawych rozgrywek życia?

Komentarze (42) →
Alex W. Barszczewski, 2009-12-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Firmy i minifirmy

Sprzedaż własnego produktu – bezpłatne warsztaty dla startupów IT

Podczas mojego pobytu we Wrocławiu powstała dwugodzinna luka w moich rozmowach, którą niezwłocznie wykorzystaliśmy do zorganizowania małego spotkania przy herbatce. To było dla mnie bardzo cenne doświadczenie, bo przyszli sami młodzi ludzie, z których każdy stara się w życiu robić coś ciekawego. Zobaczyłem Kolegów mających dwadzieścia parę lat, którzy nie tylko marzą o zrobieniu jakiegoś startupu, ale maja już mniej lub bardziej gotowy produkt, a nawet pierwszych klientów! Czymś takim szalenie mi zaimponowaliście, nawet jeśli, bez urazy :-), wyszło na jaw, że nie macie kompletnie pojęcia jak ten produkt skutecznie sprzedawać, szczególnie większym firmom i facetom znacznie starszym od Was :-) W jednym wypadku mogliśmy „na kolanie” w ciągu 10 minut wypracować znacznie lepsze i skuteczniejsze podejście i to nasunęło mi myśl, że przecież takich bardzo zdolnych młodych ludzi w Polsce jest więcej i jeśli im pomożemy pokonać tę sprzedażową ignorancję, to może przyczynimy się do zwiększenia szans zaistnienia u nas czwartego punktu, prognozowanego przez  Krzysztofa Rybińskiego, do którego nawiązaliśmy w naszej dyskusji o złotej dekadzie.

Jak wiecie jestem człowiekiem czynu, więc rzucam Wam do przemyślenia następujący projekt:

Jeżeli masz startup i już w miarę gotowy produkt, to weź udział w bezpłatnych warsztatach, które znacznie powiększą Twoją skuteczność jego sprzedawania w dżungli wolnego rynku (z dala od inkubatorów, dofinansowań itp.)

Poprzez „w miarę gotowy produkt” rozumiem taki, z którym można już pójść do klienta i coś dobrego dla tego ostatniego zrobić, nie musi to być nic perfekcyjnego.

Z Twojej strony oczekuję odrobienia „zadania domowego”, czyli:

  • przygotowania opisu Twojego produktu
  • zdefiniowania kim są Twoi klienci i kto u nich jest typowym decydentem i/lub beneficjentem w zakresie, którego dotyczy Twój produkt
  • zdobycia jakichkolwiek informacji na czym polegają ich wyzwania
  • wstępnych przemyśleń co Twój produkt miałby dla nich dobrego zrobić

Razem ramach warsztatów:

  • wypracujemy argumentację sprzedażową Twojego produktu
  • zastanowimy się nad  poradzeniem sobie z możliwymi zarzutami i wątpliwościami klienta
  • przećwiczymy Cie trochę w prowadzeniu rozmowy sprzedażowej z decydentem u klienta

Biorąc pod uwagę, że czasem robię takie rzeczy dla dość sporych firm (kilkaset milionów obrotu rocznie), to chyba jestem wystarczająco kompetentny aby wnieść sporą wartość dodaną dla każdego z Was :-) O tym, że potrafię szybko kogoś czegoś nauczyć przekonali się też uczestnicy naszego spotkania w Warszawie. To dobrze rokuje powodzeniu takiego przedsięwzięcia.
Kilka moich dodatkowych przemyśleń „na szybko”:

  • chętnie sprezentuję know-how młodym ludziom, którzy maja już jakieś produkty i chcą nimi zarabiać pieniądze. Nie zamierzam dawać tej wiedzy osobom, które chciałyby zarabiać poprzez dalsze jej rozpowszechnianie.
  • z powodów logistycznych dla mnie najlepiej byłoby organizować takie warsztaty w Warszawie. Zdaję sobie sprawę z istnienia silnych ośrodków IT we Wrocławiu i Krakowie, więc tam kiedyś tez moglibyśmy się spotkać, aczkolwiek w takim wypadku potrzebowałbym wsparcia logistycznego
  • dopóki nie wiemy jakie będzie rzeczywiste zainteresowanie to z jednego startup’u wzięlibyśmy jedna osobę, która ewentualnie przekaże potem know- how ewentualnym partnerom z własnej firmy
  • robilibyśmy to w grupach, aby umożliwić innym podpatrzenie jak do tego w ogóle podejść.
  • z powodu powyżej, moglibyśmy to robić na produktach, które nie są już ściśle tajne :-)
  • może nagralibyśmy prace nad poszczególnymi projektami aby potem (za zgodą zainteresowanych) zmontować wideo instruktażowe i wstawić je w internecie (to jest tylko jako ewentualna opcja, nie traktujcie tego jako obietnicy!!!)
  • do ustalenia byłoby, czy zrobić sesję-maraton od rana do wieczora, czy też rozbić to na dwa dni (kwestie logistyczne no i mojego osobistego czasu)
  • jeżeli ktoś ma produkty, z którymi chce iść na rynki międzynarodowe, to równie dobrze możemy wszystko przygotować po angielsku. Jeżeli ktoś chce iść ze swoim produktem na rynek niemiecki to ten język też wchodzi w rachubę :-)
  • udział dla zainteresowanych i zakwalifikowanych (startup+produkt) byłby bezpłatny, musieliby oni tylko dżentelmeńsko zobowiązać się, że kiedyś zrobią bezpłatnie coś znaczącego dla innego człowieka (zasada „podaj dalej„
  • próbną sesję można zrobić np. w grudniu
  • może zamiast „warsztatów”, będziemy używali określenia „konferencja” :-)
  • część z Was może po raz pierwszy wylądowała na tym blogu i zapytuje się, dlaczego to jest za darmo i czy nie ma w tym jakiś haczyków. Odpowiedź: Jako działający w kilku krajach Europy trener i coach z górnej półki mogę sobie pozwolić na robienie rzeczy, które uważam za słuszne bez patrzenia na osobiste korzyści materialne. Poczytajcie archiwum tego blogu, to łatwo zrozumiecie dlaczego.

To jest zaledwie wstępna koncepcja napisana w Intercity między Wrocławiem a Poznaniem więc potrzebuję Waszego głosu w następujących kwestiach:

  • czy to jest dobry pomysł? :-)
  • kto ma startup oraz produkt i byłby tym zainteresowany
  • o czym warto jeszcze pomyśleć
  • co można zrobić lepiej niż ja zaproponowałem powyżej

Oczekuję na Wasze głosy. Jeżeli znacie osoby, które mają startupy to dajcie im znać o tej akcji i zaproście do wypowiedzenia się tutaj.

PS: Jeżeli chcecie komuś podziękować, to podziękujcie uczestnikom wtorkowego spotkania. To oni zrobili na mnie tak dobre wrażenie, że pomyślałem „dla ludzi takich jak oni trzeba zrobić coś konkretnego”

UPDATE 13.11.2009:  Robimy to!!! Pierwsza edycja startuje 13.12.09, szczegóły zgłoszeń patrz http://alexba.eu/2009-11-11/firmy-i-minifirmy/startup-sprzedaz/#comment-78740

Komentarze (91) →
Alex W. Barszczewski, 2009-11-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Alex goes (back) to Poland

Dzisiaj mam dla Was dość osobistą informację.

Od pierwszego stycznia 2009 przenoszę moją działalność gospodarczą do Polski, to znaczy, że będę w kraju znacznie więcej niż dotychczas dzieląc z Wami jeszcze większy kawałek lokalnej rzeczywistości, a przy okazji mając większą możliwość wpływu na jej zmianę na lepsze.
To dość duża decyzja, bo odkąd opuściłem Polskę tuż przed stanem wojennym w 1981 bywałem w tutaj tylko „z doskoku” mieszkając na stałe najpierw w Austrii, a potem w Berlinie. Pierwszy raz rozważałem taką możliwość w 2005 ale po przyjrzeniu się stylowi rządzenia ówczesnej władzy stwierdziłem, że nie po to uciekałem z państwa totalitarnego w 1981 aby wracać do krainy braci K. nawet jeśli perspektywy gospodarcze wyglądały całkiem nieźle. Całe szczęście Wasze zaangażowanie przy ostatnich wyborach (dziękuje :-)) zmiotło ze sceny (myślę, że permanentnie) ludzi, którzy gotowi byli dla władzy zrobić tutaj państwo policyjno-kościelne. Piszę o tym, bo zapewne podobnie myśli spora część potencjalnych reemigrantów z tej najbardziej wartościowej dla gospodarki grupy (wracających z wiedzą i środkami).

Oczywiście obecny stan wielu rzeczy jest daleki od doskonałości, z tego zdaję sobie sprawę, ale jest to już w miarę rozsądna baza, na której można budować.

Jeśli interesują Was motywy mojej decyzji, to są one dość racjonalnej natury:

  1. Kwestie podatkowe – i to z kilku względów
    a) „Z pocałowaniem ręki” będę płacił w Polsce 19% PIT zamiast progresywnego (do 42%) w Niemczech. W niemieckim prawie podatkowym jest oczywiście mnóstwo możliwości redukcji tej stawki, dla „normalnie” zarabiających jest to OK i właściwie nie mogę specjalnie narzekać, ale zmęczyła mnie już ta konieczność „gimnastykowania się” przy każdym zeznaniu.
    b) przy moim systemie pracy (zamieniam godziny mojego życia na pieniądze) w którymś momencie tracisz motywację do wejścia powyżej pewien pułap, bo zbyt wielki procent tego życia oddawałbyś fiskusowi
    c) coraz większe zapotrzebowanie na moje usługi w Polsce czyni od przyszłego roku praktycznie niemożliwym skorzystanie z wielu interesujących propozycji i jednocześnie zmieszczenie się w limicie czasu wynikającym z umowy o podwójnym opodatkowaniu Polska – Niemcy
  2. Kwestie „składek” socjalnych” – Niemcy od 1.01 prowadzają reformę ubezpieczeń zdrowotnych, która w moim konkretnym przypadku kosztowałaby mnie dodatkowo co najmniej 6.000 Euro rocznie, dla których mam lepsze zastosowanie (Kanary itp. :-)). W Polsce muszę płacić dość bezwartościowe dla mnie składki ZUS-owi, ale traktując to jako dodatkowy podatek i odpowiednio ubezpieczając się w inny sposób powinienem lekko wyjść „na swoje”
  3. Kwestia bliskości do ważnych klientów – to jednak jest różnica pomiędzy dwugodzinną telekonferencją, a takąż rozmową face-to-face. Pobyt w Polsce powinien też zwiększyć ilość moich interakcji z innymi interesującymi ludźmi, w tym też Wami – Czytelnikami tego blogu.
  4. Nie śmiejcie się, ale czuję że oprócz tego wszystkiego mam pewną misję do spełnienia dzieląc się moimi doświadczeniami z innymi ludźmi. Mieszkając w Polsce będę miał większą wiarygodność tego co mówię dzieląc tę samą rzeczywistość. Będę też mniej, jak to nazywa Steffen Möller „in betweener” :-)

Oczywiście są też wady, z których główne to:

  1. Jakość codziennego życia w Berlinie jest, z całym szacunkiem,  nieporównywalnie wyższa od takiej w Warszawie. Z tego też powodu na razie będę trzymał moje tamtejsze mieszkanko wpadając tam od czasu do czasu
  2. Pewność prawa, w tym podatkowego jest w Polsce znacznie niższa. Z drugiej strony mój biznes jest z podatkowo-księgowego punktu widzenia bardzo prosty, więc zatrudniając odpowiednich fachowców nie powinno być tutaj problemu
  3. Teoretycznie lepiej jest być „ekspertem z daleka” :-) ale myślę, że mam w międzyczasie taką reputację, że nawet gdybym przeniósł siedzibę do przysłowiowej Koziej Wólki nie powinno mi to zaszkodzić :-)

Moje dotychczasowe doświadczenia nie są złe:

  1. Najpierw znalazłem kancelarię podatkową, która zajmie się tą stroną działalności, tak, abym podobnie jak w Berlinie praktycznie nie miał kontaktu z Urzędem Skarbowym. Jak zwykle szukałem nie w błyszczących biurowcach pełnych ludzi w garniturach, lecz biura prowadzonego przez kogoś, kto łączy kompetencje z moim nastawieniem do obsługi klienta. Znalazłem małe biuro prowadzone przez Panią po pięćdziesiątce, z czego sporą część spędziła zajmując się zagadnieniami, do których chciałem. Jej podejście do spraw klienckich jest tak pełne zaangażowania, że nawet ja mógłbym się jeszcze czegoś nauczyć, a o coś znaczy :-)
  2. Dzięki takiemu wsparciu mój nakład czasu na otwarcie działalności i wystawienie Certyfikatu Rezydencji Podatkowej był następujący:
    a) podpisanie dokumentów i upoważnień w biurze 10 minut
    b) wizyta z jedną z Pań z biura w Urzędzie Gminy Targówek (tam mam na razie prowizoryczną siedzibę firmy) 15 minut. Po wejściu pobiera się numerek do okienka, gdzie bardzo przyjazna i kompetentna pani w średnim wieku błyskawicznie załatwiła formalności włącznie z przyjęciem wniosku o REGON. Załatwiałem kiedyś parę spraw w urzędzie miejskim na Florydzie i muszę powiedzieć, w poziomie obsługi nie było żadnej różnicy. Brawo!!
    c) wizyta z jedną z Pań z biura w Urzędzie Skarbowym Warszawa-Targówek ok. 15 minut.  Kancelaria przyjmująca dokumenty prowadzona była przez młodą kobietę, która może nie miała czasu na bycie szczególnie przyjazną, niemniej pracowała niezwykle sprawnie i kompetentnie. Myślę że sporo polskich firm powinno posłać tam niektórych pracowników, aby popatrzyli jak wygląda wydajność pracy!! Ze względu na nietypowość jednego z wniosków zostałem skierowany do innego młodego mężczyzny, który też bez większej przyjazności, ale bardzo sprawnie i kompetentnie załatwił moją sprawę. Jeżeli w polskich urzędach będą przyjmować więcej takich ludzi to jest to budujące
    d) jedyna wpadka zdarzyła się dziś, bo w Urzędzie Statystycznym nie uznali upoważnienia do odbioru zaświadczenia wystawionego ponad 30 dni temu (co np. nie przeszkodziło Skarbówce). W związku z tym musiałem wskoczyć do taksówki i pojawić się tam osobiście. Zajęło to ok. 50 minut ze względu na korek :-)
    e) jutro muszę odebrać mój Certyfikat (bo potrzebuję go we Berlinie)
    To by było na tyle :-) OK, w Berlinie jak zaczynałem to podpisałem tylko kilka papierków u doradcy podatkowego i sprawa była załatwiona,  ale w sumie nie ma na co narzekać :-)

Teraz dopinam ostatnie sprawy, 1.01 jadę do Berlina, 2.01 składam papiery z oświadczeniem dla niemieckiego Urzędu Skarbowego (u doradcy), 4.01 lecę kontynuować Gypsy Time a pod koniec stycznia zjawiam się u Was, już permanentnie.

Jestem podekscytowany (serio!!) wspólną przygodą, która nas czeka, tym bardziej pogoda gospodarcza zapowiada się nie najlepiej, a to zapowiada ciekawe „żeglowanie”.

Komentarze (146) →
Alex W. Barszczewski, 2008-12-29
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jeszcze o czasie wolnym i państwowej emeryturze

Dziś rano siedząc na tarasie i delektując się słońcem miałem interesującą wymianę maili z pracownikiem jednego z klientów. To młody, ale niezwykle profesjonalny i rzutki człowiekiem z którym współpraca to prawdziwa przyjemność. Razem przygotowywaliśmy pewne działania w sposób, który najbardziej lubię: zero biurokracji, 100% kreatywności i profesjonalizmu, tyleż procent wzajemnego zaufania.

W jednym mailu na końcu (bo myślałem że to już ostatni) napisałem :
„pozdrawiam z Kanarów”

na co mój rozmówca rozpoczął następny mail od:

„wybacz ze przeszkadzam w wakacjach”
na co moja następna wiadomość zaczęła się od słów:

„Nie ma za co przepraszać :-)
Albo coś robię chętnie, albo nie robię wcale
.”

I rzeczywiście to co robiłem było dla mnie przyjemnym zajęciem intelektualnym.

Powyższy przykład dobrze oddaje moje nastawienie, o którym pisałem już kiedyś.  Mój wylot na południe jest zdecydowanie ucieczką przed zimnem i ciemnościami panującymi w Europie w okresie listopad-styczeń, ale na pewno nie próbą zapomnienia o tzw. pracy zawodowej. W przeciwieństwie do wielu ludzi po prostu nie mam takiej potrzeby :-)

Takie incydentalne zajęcia, podobnie jak kilka telekonferencji z paroma ludźmi na poziomie, to miła część mojego dnia, wszystko jedno czy w domu, czy tutaj. Ważne jest, aby nie był to jedyny element składowy życia, bo przecież chcemy delektować się pełną gamą możliwości jakie daje nam egzystencja na tej planecie :-)
Połączenie pracy zarobkowej i przyjemności zdają się w naszej kulturze być ciągle czymś niezwykłym . Może w wielu osobach zbyt głęboko zakorzenione są słowa: „w pocie czoła rolę uprawiać będziesz, w pocie czoła chleb jeść będziesz„, często wzmacniane przez otoczenie, które nigdy nie próbowało czegoś innego. To często prowadzi do półniewolniczego sposobu myślenia, z nienajlepszymi skutkami dla odczuwalnej jakości życia. Wcale nie musi tak być!!
Z własnego (i nie tylko) doświadczenia mówię Wam, drodzy Czytelnicy, że są możliwe alternatywne podejścia i wcale nie muszą one oznaczać życia na pustelni w dzikiej głuszy, czy też działań niezgodnych z prawem. Od tego dostaliśmy na drogę życia taki wspaniały narząd, jakim jest nasz mózg, aby go używać i postawienie mu właściwych długoterminowych zadań jest sprawą kluczową, zwłaszcza dla młodych ludzi (bo mają najwięcej czasu aby zrealizowań to, co chcą).

Dlatego zalecam każdemu popróbowanie jakie to jest uczucie, kiedy zarabianie na życie jest przyjemnością, a przy okazji robimy coś pożytecznego dla innych. To jest „niebezpieczne”, raz spróbowawszy zapewne nie będziesz chciał niczego innego :-)

Powyższe rozważania wiążą się z kwestią państwowej emerytury, o czym huczy dziś w internecie w związku z zawetowaniem przez Prezydenta tzw. ustawy o emeryturach pomostowych.

Jak zwykle na tym blogu nie będę rozważał politycznych aspektów całej sprawy (choć to interesujący przykład w jak różnych epokach żyją mentalnie niektórzy decydenci), raczej zastanówmy się nad tym, czy ta kwestia w ogóle nas dotyczy, a jeśli tak, to czy musi tak pozostać „na zawsze”
Na pierwszy rzut oka można rozpoznać trzy postawy:

  • wybranie zawodu, który przy różnych, często poważnych wadach daje uprawnienia do tzw. wczesnej emerytury. Dla wielu ludzi, którzy mają obraz świata że „w pocie czoła…itd” wczesna emerytura może być istotnym argumentem. Ba, sam jako wtedy dwudziestoparoletni student politechniki, ucząc się przy okazji gry na klarnecie pomyślałem, że może pójdę w tym kierunku, co dałoby mi uprawnienia do wczesnej emerytury :-) Dziś, na taką myśl wziąłbym gumowy młotek i zaczął intensywnie stukać we własną głowę, wtedy na szczęście trafiłem na kiepskiego nauczyciela w szkole muzycznej, który mnie do intensywnej nauki zniechęcił (choć podobno miałem talent) :-)
  • wybranie zawodu, który często przy płacach takich, że akurat starcza na życie i spłacenie kredytów obiecuje, że jak będziesz miał ok. 60 lat to inni będą płacili na Twoje utrzymanie, w zamian za pieniądze, które wpłacasz teraz na obecnych emerytów. W takim podejściu czujemy się zwolnieni z obowiązku generowania przychodów pozwalających na tworzenie rezerw i inwestowanie, co dla wielu ludzi jest bardzo wygodne. Poleganie na takich zapewnieniach może być długoterminowo bardzo niebezpieczne, popatrzcie na swoich rodziców i dziadków.
  • zaakceptowanie faktu, że tzw. „składki” na ubezpieczenie emerytalne to po prostu kolejny podatek, który trzeba zapłacić, z czego niewiele wynika dla naszej przyszłości. Jeśli potraktujemy to jako podatek, to możemy pomyśleć przy jakich formach działalności (np. samozatrudnienie) i ewentualnie w jakich krajach w legalny sposób zapłacimy go jak najmniej, po czym  te przemyślenia uwzględnić w ogólnej kalkulacji biznesowej. Zdając sobie sprawę, że przy podatku nie należy spodziewać się bezpośredniego świadczenia wzajemnego (tak się to ładnie nazywa), należy podjąć takie działania, aby to, co zarabiamy w ogóle dawało możliwość zainwestowania części pieniędzy w celu stworzenia zabezpieczenia na stare lata lub jakieś inne nieszczęście. To wymaga z jednej strony dbałości o naszą wartość rynkową, z drugiej pewnego minimum dyscypliny aby wytworzone nadwyżki rozsądnie inwestować, a nie przejadać, bądź przespekulować.

Nie muszę chyba podkreślać, że od wielu lat jestem zwolennikiem tego trzeciego podejścia i jak na razie dobrze na tym wychodzę.
Ważnym elementem w moich przemyśleniach jest też fakt, że ponieważ bardzo lubię to co robię to w ogóle nie zamierzam iść na emeryturę :-) Zamiast tego staram się utrzymać w dobrej formie fizycznej i mentalnej, tak aby jak najdłużej być atrakcyjnym dostawcą dla moich klientów, co przy okazji dobrze robi mojemu „retirement fund”. Jak nie będę mógł prowadzić szkoleń (co w moim wykonaniu jest bardzo wyczerpujące dla trenera), to ograniczę się do coachingu na wysokich szczeblach, a na stare lata zostanę „consigliere” kilku prezesów :-) Jak to się skończy, to będę pisał książki, lub robił jeszcze coś innego. Naturalnie nie możemy wykluczyć jakiejś katastrofy zdrowotnej powodującej niezdolność do pracy, dlatego już od lat dbam o moje rezerwy i każdemu gorąco to zalecam.

Podałem dość otwarcie mój przypadek nie aby się chwalić, albo twierdzić że jest on najlepszy z najlepszych. Chcę po prostu pokazać, że pewne rzeczy są możliwe do przeprowadzenia i to zarówno w sposób uczciwy jak też zgodny z prawem i sumieniem. Naturalnie niech każdy podejmuje własne decyzje, ale może moja filozofia życiowa przyda się jako jeden z przykładów, że można i w ten sposób.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (106) →
Alex W. Barszczewski, 2008-12-16
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 1 of 41234»
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Roma: Wyobraźcie sobie odwrotną...
    • Kamil Szympruch: Witam wszystkich....
    • Maciek: Witam serdecznie, Osobiście...
    • Ewa W: Małgorzata, dzięki za dobre...
    • Paweł Kuriata: @Alex Dopuszczam jak...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
    • Agnieszka L: Alex, miałam na myśli...
    • Małgorzata: Małgosia S. Oczywiście,...
    • sniezka: Witek, właśnie chodzi mi o...
    • Witek Zbijewski: snieżka nie mam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Mags: ad napisał: „Zapomnia...
    • Tomasz: Mxx: a ja taką jeszcze mała...
    • gonia: Tak to dobra rada, żeby nie...
    • Ewa W: Mxx, piszesz: „Chciała...
    • KrzysiekP: Witam. Może nie będę się...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Emilia Ornat: Ten blog dodaje mi...
    • KatarzynaAnna: Dzień dobry wszystkim,...
    • Elżbieta: Witam, Czytam bloga (i...
    • Monika Góralska: Witam, Kilka postów...
    • Grzesiek: Tego bloga czytam ponieważ...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • Alex W. Barszczewski: Katarzyna...
    • Katarzyna Skawran: Podoba mi się twój...
    • Arek S.: Alex, Odpowiedziałeś Maćkowi...
    • Aleksandra Mroczkowska: Rzeczywiście...
  • Listy Czytelników – nowa kategoria na blogu  (1)
    • Tomek: Świetny pomysł Alex! Już...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Paulina: Witam. Mamy rok 2012,dopiero...
  • Optymalna strategia postępowania z innymi ludźmi  (60)
    • Piotr Cieślak: Alex :))) Jest rok...
  • Rzucaj promień słońca w życie innych ludzi  (73)
    • Stella: Prosta sprawa, a taka piękna...
  • Stabilizacja w Twoim życiu – szczęście, czy pułapka  (14)
    • Witek Zbijewski: noveeck:...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Aleksandra Mroczkowska: Alex, u mnie...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025