Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Jak zmieniać ludzi wokół nas, Motywacja i zarządzanie

W życiu liczą się nie chęci, lecz rezultaty

Powyższe zdanie powinno być właściwie oczywiste dla każdego dorosłego człowieka. Tym bardziej zaskakuje mnie ilość osób, które zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym hołdują nieszczęsnemu przekonaniu, które mówi:

BRAK REZULTATU + DOBRE USPRAWIEDLIWIENIE = REZULTAT

Mimo jego rozpowszechnienia jest to niezwykle kontraproduktywne nastawienie i jestem bardzo zdziwiony, że tylu ludzi marnuje sobie szanse życiowe koncentrując się na znalezieniu tego drugiego składnika powyższej „sumy”.

Nawet, jeśli sami nie stosujemy go to takie podejście często odbija się na nas, gdyż:

  • niektórzy podwładni zawodzą nas, często w niespodziewany sposób, co powoduje komplikacje i straty, za które potem my, jako managerowie jesteśmy odpowiedzialni
  • nasi bliscy zawodzą nas, co powoduje straty sięgające od drobnych nieprzyjemności, po zaprzepaszczenie życiowych szans wszelkiego rodzaju

Dla wyjaśnienia podkreślam, że pisząc „zawodzą nas” mam teraz na myśli wyłącznie niedostarczanie umówionego wcześniej rezultatu i ewentualne zastępowanie go mniej, czy bardziej przekonującymi usprawiedliwieniami.

Tolerowanie takiego stanu rzeczy jest dla nas też niezwykle niekorzystne, gdyż abstrahując od samych konsekwencji wspomnianych wyżej, „tresujemy” takie osoby nagradzając niepożądane zachowanie, a co za tym idzie zwiększając prawdopodobieństwo jego wystąpienia w przyszłości.

Co więc zrobić w sytuacji, kiedy druga osoba mówi nam:

Nie dostarczyłem (umówiony wcześniej rezultat) ponieważ („przeszkoda obiektywna”)

Na pierwszy rzut oka wygląda to na dobre usprawiedliwienie, ale pominąwszy parę ekstremalnych przypadków losowych, nigdy przenigdy nie akceptuj takiej wypowiedzi bezkrytycznie. Zbyt często będzie ona oznaczała, iż ktoś próbuje wykorzystać „przeszkodę obiektywną” jako pretekst do ukrycia własnego bezwładu, niewiedzy, czy też zwykłego lenistwa!!!

Tego tak nie można zostawić! Zamiast pogłaskać daną osobę po głowie i powiedzieć:

„No tak, rozumiem, nic się nie dało zrobić”

zapytajmy wprost (w zależności od charakteru tych „okoliczności obiektywnych”:

Jakie KONKRETNE działania podjąłeś, aby osiągnąć (umówiony wcześniej rezultat) mimo istnienia („przeszkoda obiektywna”)?

albo

Jakie KONKRETNE działania podjąłeś, aby usunąć („przeszkoda obiektywna”), lub zminimalizować jej wpływ na osiągnięcie (umówiony wcześnie rezultat)?

Jeśli teraz wykażemy choć odrobinę asertywności i będziemy obstawać przy uzyskaniu konkretnej odpowiedzi, to dowiemy się czy dana osoba rzeczywiście zrobiła wszystko, co możliwe, aby umówiony rezultat dostarczyć, czy też pomyślała „mam dobre usprawiedliwienie, po co się wysilać”. Będziecie zdziwieni, kiedy zobaczycie jak często mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem i co gorsza, dotąd tolerowaliśmy to.

Na zakończenie parę istotnych uwag:

  • Nawet jeśli zadajemy takie pytanie przyjaznym tonem głosu, to jest to bardzo brutalne wydobycie na wierzch prawdy. Niektóre osoby będą miały spory kłopot z taką konfrontacją, bo dotąd żyły we własnym wirtualnym świecie, gdzie ich dotychczasowa postawa była OK. Tak więc pytaj przyjaźnie :-)
  • Trzeba trochę uważać z osobami bliskimi. Najlepiej byłoby przetestować ich nastawienie („wynikowiec” czy „usprawiedliwiacz”) zanim staną się naszymi bliskimi, ale to nie zawsze jest możliwe. Jak już mamy, co mamy to przynajmniej dobrze jest wiedzieć na ile można drugą osobę potraktować jako prawdziwego, dorosłego partnera, a na ile musimy (?) zaakceptować fakt, że pod pewnymi względami jesteśmy w związku z dużym dzieckiem. Wnioski musicie już sobie wyciągnąć sami.

Opisane w poście postępowanie w przypadku wymówek jest „procedurą standardową” doświadczonych managerów i wielu z Was będzie ono zapewne znane. Napisałem o tym, bo szkoląc ostatnio początkujących widziałem, że mieli kłopoty z właściwą reakcją, więc pewnie przyda się i kilku Czytelnikom.

Komentarze (42) →
Alex W. Barszczewski, 2007-05-07
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Telekonferencja dziś wieczorem?

Dziś mam wolny wieczór i po ostatnich 2 tygodniach postanowiłem spędzić go na spokojnie w mieszkaniu :-)

W związku z tym może wypróbujemy opcję telekonferencji Skype?

Według tego, co widzę w sofcie można rozmawiać w pięć osób. W związku z tym proszę o informacje (w komentarzach), kto, w jakich godzinach i na jaki temat chciałby dziś wieczorem porozmawiać. Zdaję sobie sprawę, że większość z Was zaczyna długi weekend, ale może ktoś będzie w domu i miał ochotę.

Komentarze (8) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Wszystko, co jest dla mnie dobre przychodzi mi bez trudu

To nieco zaskakujące i mało „ambitne” zdanie w tytule jest jednym z moich przekonań, którymi od lat kieruję się przy podejmowaniu decyzji. Mogę sobie łatwo wyobrazić głosy niektórych z Was wołające: „jak to?? takie pójście na łatwiznę!!” więc pozwólcie mi, że nieco szerzej rozwinę ten temat.
W naszym kraju rozpowszechnione jest bardzo dziwne przekonanie, że tylko to, co osiągamy po wielkich wysiłkach jest cokolwiek warte. Myślę, że wpajanie tego kontraproduktywnego nastawienia zaczyna się już w szkole i jest często kontynuowane w kiepsko zarządzanych firmach. Rodzina ma oczywiście też swój udział w pielęgnowaniu takich poglądów, dlatego w sumie warto zastanowić się jak to wygląda u mnie, a jako rodzic dodatkowo jakie nastawienie przekazuję swoim dzieciom
Patrząc wokół siebie ciągle widzę ludzi, którzy wiedzeni tym podejściem (często podświadomie) sami niepotrzebnie komplikują sobie życie na wszelkie możliwe sposoby, zamiast po prostu poszukać dobrych, prostych rozwiązań. Te ostatnie często są pogardliwie określane jako „pójście na łatwiznę”, co powoduje ich odrzucanie bez bliższego przyjrzenia się ile naprawdę są warte. W rezultacie wiele osób żyje znacznie gorszym życiem, niż naprawdę mogliby.
Abyście nie myśleli, że te słowa pisze ktoś „mądry od zawsze” to podzielę się z Wami osobistym przykładami bycia taką ofiarą, tylko proszę nie śmiejcie się ze mnie :-)

Od najmłodszych lat byłem zaprogramowany na „bohaterskie i heroiczne” podejście do różnych spraw życiowych. Banalnym przykładem był mój pierwszy wybór studiów. Zamiast studiować interesującą mnie wtedy Organizację Produkcji (stosunkowo łatwy kierunek na miejscu w Katowicach ) zacząłem „ambitnie” na Wydziale Elektrycznym w Gliwicach, dokąd ze względu na brak możliwości zamieszkania na miejscu codziennie dojeżdżałem (w sumie ok. 3 godzin). Łatwo możecie sobie wyobrazić, jak wyglądało moje życie i na całe szczęście poszedłem po rozum do głowy i dzięki temu spotykacie się dziś na tym blogu z zadowolonym z życia człowiekiem, a nie frustratem „dumnym” z przeforsowania nieracjonalnego wyboru życiowego.
Innym, jeszcze bardziej ekstremalnym przykładem było moje podejście w młodym wieku do kontaktów damsko-męskich. Zgodnie z zasadą „unikania łatwizny” robiłem rzeczy następujące:
Jeśli jakaś kobieta dawała mi do zrozumienia, że chętnie miałaby coś ze mną, to odrzucałem ją, jako że byłoby to łatwe, a przez to „nic nie warte”. Zamiast tego koncentrowałem się na dziewczynach, które w ogóle nie chciały mieć ze mną do czynienia i które kolosalnym wysiłkiem należało „zdobywać”. Warto dodać, że wśród tych „niezdobytych twierdz” było sporo pań mających po prostu problemy ze sobą, własną kobiecością, czy w ogóle otwarciem się na innych ludzi. W rezultacie, nawet jeśli udawało się w końcu z nimi coś osiągnąć, to rezultat końcowy był raczej mierny. I to wszystko kosztem utraty dużej ilości czasu (który mógłbym zużyć w znacznie lepszy sposób), energii i frustracji. Mało produktywne, nieprawdaż? Mimo tego widzę wokół siebie wystarczająco wiele przykładów takiego, albo bardzo podobnego podejścia.

Dziś postępuję dokładnie odwrotnie. Z niezliczonych możliwości, które daje nam życie błyskawicznie odsiewam te, których realizacja związana byłaby ze zbyt wielką ilością kłopotów, wyrzeczeń, lub zbytniego uzależnienie się od kogokolwiek innego. To co pozostaje, to ciągle jeszcze ogromna gama możliwości, w jaki sposób mogę zaspokajać wszystkie moje potrzeby. I to zaspokajać w sposób zgodny z moimi normami etycznymi i ogólną zasadą czynienia rzeczy dobrych na tym świecie. Kluczem jest określenie „moje prawdziwe potrzeby”, a nie to co „powinienem” potrzebować, bo tak uważają inni. No ale to ostatnie zdanie znów warte jest całej serii postów i kiedyś do niego wrócimy.
W tym wszystkim warto zwrócić uwagę, że „przychodzenie łatwo” nie wyklucza sytuacji, kiedy czasem trzeba się wysilić. Dla przykładu w ostatnich 2 tygodniach też bardzo intensywnie pracowałem, trenując zdolnych i wymagających młodych ludzi. Był to jednak wysiłek podobny do tego, który dokonuje alpinista wspinając się na szczyt swoich marzeń, a nie pokonywanie tępego oporu materii :-) Wszyscy uczestnicy chcieli wziąć w tym udział, klient też chciał tego przedsięwzięcia, w tym kontekście przyszło to łatwo.
Przybliżone kryterium, które w takich wypadkach stosuję brzmi:
Jeśli musisz się wysilić przy działaniach, które sprawiają Ci taką frajdę, że chętnie byłbyś gotów wykonywać je nawet za darmo, to jest to w porządku. W innych przypadkach poszukaj sobie łatwiejszej drogi.

Jak zwykle w życiu, nie jest to sprawa czarno-biała a to co napisałem odzwierciedla moje osobiste poglądy i doświadczenia. Dlatego zachęcam do przeanalizowania całego zagadnienia z uwzględnieniem Waszego punktu widzenia i wyciągnięcia własnych wniosków.
Podzielcie się proszę nimi w komentarzach.

Komentarze (100) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

„Negatywne” wydarzenia w życiu

Dziś chcę podzielić się z Wami interesującym spostrzeżeniem, które poczyniłem już dość dawno temu, a którego słuszność ciągle potwierdza mi się w życiu. Brzmi ono:

Dopóki postępujesz w miarę zgodnie z samym sobą i w miarę przyzwoicie, to wszystko, co Ci się przydarza dzieje się na Twoją korzyść. I to nawet wtedy, kiedy na pierwszy rzut oka wcale to na korzyść nie wygląda
Te obydwa „w miarę” zamieszczone w powyższym zdaniu uwzględniają fakt, że prawdopodobnie żaden z nas (a już na pewno autor tego postu :-)) nie jest aniołem, lecz zwykłym człowiekiem ze swoimi słabościami różnego rodzaju.

To, co napisałem powyżej to wyłącznie osobista i empiryczna obserwacja, którą potwierdza wiele rozmów, przeprowadzanych na ten temat z wieloma innymi ludźmi.

W moim przypadku, jeśli spojrzę wstecz, to widzę wyraźnie, że różne „nieszczęścia” (byłem zdradzany, porzucany, oszukiwany, okradany itp.) wydarzały się zawsze wtedy, kiedy albo zagalopywałem się w niewłaściwym kierunku, albo chciałem „utrwalić” i ustabilizować sytuację, która z późniejszej perspektywy byłaby dla mnie bardzo niekorzystna.

Najwyraźniej (choć nie tylko) widać to kiedy patrzę na historię moich relacji damsko-męskich. Zaczynając jako biedny jak przysłowiowa mysz kościelna, zakompleksiony chłopak przeszedłem do mojej dzisiejszej sytuacji baaaardzo długą drogę i przewędrowałem przy okazji dość sporo różnych warstw społecznych. Na każdym z tych etapów miałem oczywiście różne związki, które oprócz wielu przyjemności i lekcji życiowych (bo związek powinien wzbogacać nasze życie, nieprawdaż?) wnosiły ze sobą różne problemy i ostatecznie rozpadały się, czasem w bardzo nieprzyjemny i bolesny dla mnie sposób. Nie muszę opisywać, jak często zadawałem sobie bolesne pytanie „dlaczego akurat mnie musiało się coś takiego wydarzyć”, albo rozpaczałem, że pozornie idealna relacja rozpadała się z powodu „jednej, jedynej” sprawy, której najwyraźniej mimo wielu wysiłków z mojej strony nie dawało się zmienić.

Jak widzę to dzisiaj?
Ładnych kilka lat temu zrobiłem sobie specjalnie taką małą wycieczkę w przeszłość i pojechałem w różne miejsca, w których mieszkałem. Tam wielokrotnie udało mi się nawiązać ponownie kontakt z różnymi „księżniczkami”, dla których wcześniej z różnych powodów nie byłem wystarczająco obiecującym partnerem. Abstrahując od dosłownie kilku ostatnich relacji (które miałem będąc już pewnym i stabilnie stojącym w życiu mężczyzną), cała reszta była szokującym doświadczeniem. Nie będę może na forum publicznym wchodził w szczegóły, wystarczy że powiem, iż gdybym wtedy odniósł „sukces”, to bez wyjątku byłby to poważny błąd życiowy praktycznie uniemożliwiający mi dalszy rozwój i dojście do tego, kim jestem dzisiaj. To brzmi może nieco drastycznie, niemniej jestem przekonany, iż prawie każdy, dla kogo w życiu rozwój osobisty był ważny i kto ma wystarczającą perspektywę czasową do takiego spojrzenia wstecz dojdzie do podobnych wniosków. W tym kontekście wszelkie takie „katastrofy” były szczęśliwym zrządzeniem losu, dającym mi szansę na osiągnięcie czegoś więcej w życiu (w tym też znacznie lepszych związków).

Jeśli chcecie inny dość wyraźny przykład to proszę bardzo. Jako młody człowiek marzyłem o skromnym, ale beztroskim życiu na małym jachcie żaglowym i będąc w Austrii poświęciłem prawie dwa lata mojego życia na budowanie takiej łódki. Mając bardzo niewielkie możliwości zarabiania w którymś momencie splajtowałem kompletnie i straciłem wybudowany kosztem ogromnych wyrzeczeń kadłub. To było wtedy bardzo bolesną katastrofą, ale w rezultacie zabrałem się potem za swój rozwój, co zaowocowało ogromnym wzrostem nie tylko moich możliwości zarabiania pieniędzy, lecz przede wszystkim umiejętności radzenia sobie w życiu i cieszenia się wieloma jego aspektami.

Jaki z tego (i wielu innych przykładów) wniosek? Dla mnie jest to jasna wskazówka, że jeśli spotyka mnie jakieś nieprzyjemne zdarzenie, to jest to zapewne wyraźny sygnał, iż poruszam się w kierunku, który perspektywicznie patrząc nie jest dla mnie korzystny. Następnym krokiem jest zastanowienie się, jaką właśnie głupotę chciałem popełnić (będąc zazwyczaj zaślepiony co do jej długoterminowych konsekwencji) i co mogę w przyszłości zrobić lepiej.

Jakie są Wasze doświadczenia w tym względzie? Czy moje spostrzeżenia dotyczą tylko ludzi, którzy rozwijają się całe życie?

Komentarze (50) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-22
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Parę nowości

Jak widać z mojej nieco zmniejszonej aktywności na blogu zaliczam właśnie kolejne „pracoholiczne” dwa tygodnie będąc zajętym od rana do bardzo późnych godzin nocnych (treningi plus spotkania biznesowe wieczorami). Rezultatem są bardzo ciekawe kontakty z interesującymi ludźmi i zapełniający się już do końca roku kalendarz, z drugiej jednak strony o pierwszej w nocy po tak intensywnych dniach jest już nieco trudno napisać coś dobrego. Stąd też proszę o zrozumienie, że jeszcze kilka dni poczekamy na nowe posty merytoryczne (a nazbierało się kilka pomysłów moich i Waszych). W międzyczasie porozmawiajmy o kilku aktualnych sprawach związanych z blogiem.

Pierwsza, to galeria Czytelników, o którą prosiło kilku z Was. Zrobimy ją w formie statycznej strony, na której możemy zamieścić nadesłane przez Was zdjęcia oraz ewentualne dane kontaktowe. Proszę Was o sugestie jakiej wielkości zdjęcia i jakiego rodzaju dane kontaktowe powinny się tam znaleźć (naturalnie jako możliwość, nie obowiązek)

Jak już zauważyliście, zmieniliśmy software blogu na najnowszą wersję, wkrótce wprowadzimy kilka dodatkowych, postulowanych przez Was zmian, a potem przeniesiemy się na lepszy serwer. W związku z tym nie możemy w najbliższym czasie całkowicie wykluczyć ewentualnych kłopotów i jeśli zauważycie jakiekolwiek utrudnienia w użytkowaniu tego serwisu, to proszę o wiadomość na alex.barszczewski (at) gmx.com

Dla zainteresowanych moim eksperymentem, do teraz mamy 19 zgłoszeń od rożnych, na ogół bardzo ciekawych ludzi. Ostateczny termin ich nadsyłania upływa 15 maja.

Komentarze (56) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Motywacja i zarządzanie

Gorący kartofel

Zastanawiacie się nad tym tytułem?

Słowo „kartofel” zdaje się mieć ostatnio w Polsce znaczenie polityczne, niemniej tutaj raczej będziemy go używali do załatwiania spraw w firmie.
Dość często dzwoni do mnie któryś ze znajomych i pyta co zrobić w sytuacji, kiedy jakaś osoba w ich firmie blokuje ważną decyzję. W tym blokowaniu często nie chodzi nawet o względy merytoryczne (co byłoby OK), lecz raczej o pokazanie „kto tu rządzi”, albo zwykłe lenistwo i niechęć decydowania (są i tacy managerowie). Co teraz zrobić w sytuacji, kiedy ta blokująca osoba nie jest naszym podwładnym, albo co gorsza chodzi o naszego przełożonego? Dla wielu tego typu ludzi coś takiego jak dobro firmy jest często abstrakcyjnym pojęciem, które pojawia się najwyżej wtedy, kiedy trzeba „zmotywować” (czytaj zmanipulować) pracownika. Tak nie powinno być, ale ciągle zdarzają sie tego typu dowody błędów rekrutacyjnych i to czasem na zdumiewająco wysokich stanowiskach.
Tutaj właśnie przydaje się tzw. gorący kartofel – coś, co nikt nie chce trzymać we własnych rękach. W firmie takim niepożądanym „towarem”, którego nikt nie chce być „właścicielem” są konkretne straty finansowe. Oznacza to, że jeśli ktoś z powyżej wspomnianych powodów rzuca Ci kłody pod nogi to:

  • w pierwszej kolejności trzeba przeliczyć efekty decyzji, bądź zaniechania tej osoby na konkretne pieniądze i tutaj potrzebujemy kwotę w złotówkach, a nie tylko ogólne stwierdzeni typu „dużo”. Tę kwotę, w razie potrzeby, musimy być w stanie uzasadnić więc nie bierzcie jej „z powietrza”. Ta liczba musi mieć, jak się mówi, ręce i nogi.
  • okaż zrozumienie dla decyzji osoby blokującej (zrozumienie a nie zgodę, to bardzo ważne). Nie przeskakuj tego punktu!!
  • delikatnie zwróć uwagę na fakt, że spowoduje to konkretne straty dla firmy i okaż zatroskanie co będzie, jeśli zwierzchnicy zaczną szukać osoby za nie odpowiedzialnej. Ważne jest, aby było to zatroskanie, pod żadnym pozorem nie powinno to sprawiać wrażenia groźby lub próby wywarcia nacisku. W wypadku, kiedy druga strona zapyta „chcesz mi grozić?” należy stanowczo zaprzeczyć (bo przecież nie chcemy nikomu grozić, chodzi nam o dobro osoby, z którą rozmawiamy).
  • pozwól „dojrzeć” myślom, które zasiałeś w głowie drugiej strony :-)

Ten prosty sposób postępowania spowodował już w wielu wypadkach „cudowne” skłonienie blokującego do „modyfikacji” jego decyzji i dobrze użyty jest bardzo skuteczny. Ze względu na delikatność zagadnienia (chcemy aby ktoś porzucił swoją dotychczasową strategie) wymaga on pewnego wyczucia, które dość trudno przedstawić na piśmie. Bądźcie więc ostrożni w jego stosowaniu i na początek lepiej może mylcie się po stronie „za mało” niż „za dużo”.

Pozostało jeszcze pytanie, czy lepiej zrobić to w formie pisemnej czy ustnej.

Jeśli macie z daną osobą w miarę dobrą relację, to lepiej zrobić to ustnie, bo nie zostawia to śladów. Po prostu załatwiasz co chcesz i po sprawie.

Jeśli nie masz dobrej relacji i w dodatku obawiasz się, że w przyszłości to Ty możesz zostać obwiniony za spowodowanie strat, które wyliczyłeś, to lepiej zrób to np. w formie e-maila, którego kopię sobie zachowasz. To zostawia wyraźny ślad na wypadek, gdyby w przyszłości ktoś chciał dochodzić jak naprawdę było. Pamiętaj, że ten mail ma być zatroskaniem a nie groźbą, inaczej wdajesz się w całkowicie niepotrzebną wojnę.

Życzę Wam powodzenia w używaniu tego sposobu (a najlepiej, gdybyście nigdy nie musieli go stosować), jeśli macie pytania bądź uwagi to zapraszam do komentarzy

Komentarze (23) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Zaproszenie

Jednym z zajęć, którym się zajmuję to trening negocjatorów biznesowych w dużych firmach. Profesjonalne negocjacje tego typu odbiegają dziś znacznie od stereotypu, który rozpowszechniony jest w społeczeństwie i na którym ciągle jeszcze robią spore pieniądze oderwani od praktyki szkoleniowcy. W obliczu wielokrotnego robienia interesu z tymi samymi partnerami nie możemy przecież stosować propagowanych przez nich różnych tanich chwytów manipulacyjnych, bo z mocnym partnerem zrobimy to może raz, ale potem możemy tę relację zapomnieć. Zresztą, jak wielokrotnie pokazuję na moich szkoleniach naprawdę niebezpieczni (w sensie skuteczności) negocjatorzy to wcale nie te typy o pokerowych twarzach stosujące książkowe triki, lecz ci ciepli, sympatyczni i empatyczni ludzie, którzy z uśmiechem na ustach umiejętnie poprowadzą drugą stronę tam, gdzie chcą.
Takie negocjacje, to jakby powiedział Saddam „matka wszelkiej komunikacji”. Wymagają one bardzo uważnego słuchania, umiejętności zadawania pytań, kombinowania, argumentacji i odporności na wszelkie, nie zawsze czyste zagrywki drugiej strony.
Nie tak dawno prowadziłem całą serię takich szkoleń dla ludzi, którzy sprzedają w Polsce produkty całkiem sporych koncernów i pomyślałem sobie, co by było, gdyby dać takie umiejętności odpowiednim młodym ludziom. Na ile powiększyłoby to ich szanse osiągnięcia sukcesu w życiu i to niezależnie co to słowo w konkretnym przypadku oznacza? Nie chodzi o to, aby w ciągu kilku dni wytrenować wytrawnych profesjonalistów (bo do tego trzeba praktyki), ale o danie kilku osobom umiejętności i wiedzy, które w decydujący sposób mogą pomóc im dalej. Stąd moja propozycja przeprowadzenia w Warszawie takiego 2 dniowego treningu dla max. 5 osób najlepiej gdzieś pomiędzy 27-30.06 (mój kalendarz nie bardzo pozwala na wcześniejszy termin).

Jakie są moje warunki:

  • eksperyment przeznaczony jest dla studentów wyższych lat studiów i młodych pracowników rozpoczynających karierę zawodową
  • chcę, aby uczestnikiem był ktoś robiący coś dobrego dla innych ludzi (nie musi to być na dużą skalę)
  • chcę, aby był to ktoś, kogo znam przynajmniej z aktywności na tym blogu
  • cała impreza jest oczywiście za darmo, uczestnik musi tylko dojechać i zapewnić sobie nocleg. W razie konieczności możemy też coś zaimprowizować z noclegiem, ale bez komfortów :-)
  • muszę być przekonany, że uczestnik wykorzysta zdobyte umiejętności w etycznych celach
  • uczestnik musi być przygotowany na pełne 2 dni bardzo intensywnego treningu typu „top gun” :-) Takie szkolenie to normalnie duża kwota pieniędzy, więc jak już coś takiego robię hobbystycznie, to chcę widzieć konkretne rezultaty
  • uczestnik będzie oczywiście mógł wykorzystywać wszystko czego się nauczył, zachowa jednak dla siebie metody treningu jakich używaliśmy (nie bójcie się, po prostu nie chcę uczyć innych trenerów, jak się to robi :-))
  • jeśli nam się spodoba, to zawsze możemy zrobić follow up
  • uczestnik zobowiąże się do zrobienia w przyszłości czegoś dobrego dla innego człowieka (zasada „podaj dalej„)
  • dopisane 9.04.07 – młodzi managerowie z mniejszych firm, które nie stać na zaangażowanie dobrego trenera mogą też się ubiegać
  • dopisane 9.04.07 – jeśli nie zażyczycie sobie inaczej, to zarówno Wasze aplikacje jak i udział w eksperymencie pozostaną naszą tajemnicą

Jeśli chciałbyś/chciałabyś wziąć udział w tym eksperymencie to proszę o napisanie do mnie wiadomości na adres alex.barszczewski (at) gmx.com ze słowem EKSPERYMENT w temacie i uzasadnieniem, dlaczego akurat Ty miałbyś się w nim znaleźć.

Wszelkie pytania proszę z kolei umieszczać w komentarzach.

Zapraszam wszystkich zainteresowanych

PS: Umówmy się, że termin zgłoszeń trwa najpóźniej do 15 maja, albo do zebrania kompletu odpowiednich kandydatów

PPS: dopisane 9.04.07 – teraz uświadomiłem sobie, że jeden z naszych Kolegów ma spore biuro w Warszawie. Jeśli moglibyśmy z niego skorzystać, to liczba osób może wynieść 6, co dałoby optymalną wielkość grupy.

Komentarze (62) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne, Wasz człowiek w Berlinie

Wesołych Świąt !!

Wszystkim Czytelnikom tego blogu życzę wesołych i pogodnych Świąt !!

Przy okazji przesyłam wirtualnie największe na świecie Jajko Wielkanocne (rekord w księdze Guinessa), które aktualnie stoi na berlińskim Dworcu Głównym i przy którym teraz odbywa się impreza świąteczna dla dzieci.

Wasz człowiek w Berlinie :-)

Komentarze (10) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-07
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jak maksymalizować wspólny rezultat

W komentarzach do postu „Optymalna strategia postępowania z innymi ludźmi” pojawiła się dyskusja świadcząca, iż najwyraźniej niewystarczająco opisałem co mam na myśli poprzez maksymalizację wspólnego rezultatu. Tak więc porozmawiajmy chwilę o tym.

Poprzez maksymalizację wspólnego rezultatu rozumiem takie działania, które prowadzą do tego, że suma mojego wyniku i wyniku partnera jest największa z możliwych (a przynajmniej do tego zbliżona).

Przyjrzyjmy się teraz, z jakiego rodzaju transakcjami (grami) mamy do czynienia w życiu.

  • gra o sumie zerowej – mówimy o niej wtedy, kiedy każdy zysk jednej strony okupiony jest stratą z drugiej. W przytaczanym przez jednego z Czytelników prostym przykładzie z jabłkami, które ktoś sprzedaje a druga osoba kupuje mamy właśnie taką sytuację: jeśli podwyższę cenę, aby zarobić więcej druga strona będzie musiała o tyle samo wydać więcej. Tego typu gry często dotyczą różnych spraw życia codziennego i wielu ludzi próbuje, z pożałowania godnym wynikiem, stosować je wszędzie nie zdając sobie sprawy że istnieją inne możliwości.
    Zrozumiałe, że w wypadku gry o sumie zerowej trudno jest mówić o maksymalizacji wspólnego rezultatu, bo ta suma jest z definicji niezmienna, czyli mój rezultat+twój rezultat=stała wielkość.
    Mając do czynienia z grą o sumie zerowej staram się w miarę możliwości być po prostu fair wobec partnera i zwłaszcza przy transakcjach powtarzających się z tą samą osobą staram się płacić cenę przyzwoitą, niekoniecznie najniższą z możliwych. Ten drugi też musi z czegoś żyć! Kiedy np, ekipa z Polski, która wzorowo przeprowadziła mnie w Berlinie podała mi cenę, to negocjowaliśmy tak długo, aż zgodzili się przyjąć sumę dwukrotnie wyższą od tej, którą początkowo chcieli. Innym przykładem są ciągłe dyskusje z przesympatycznym taksówkarzem, który wozi mnie po Warszawie. Często zamawiam go na jakąś godzinę, po czym okazuje się, że moje rozmowy się przeciągają a on czeka nie włączając o umówionej porze licznika. Takiego czegoś nie mogę akceptować i mamy zawsze dyskusje na ten temat :-) Generalną moją zasadą w takich przypadkach jest:”pilnuj swojego interesu i jednocześnie bądź hojnym człowiekiem”
  • gra o sumie niezerowej – to taka sytuacja, kiedy dodatkowa korzyść jednego z partnerów nie jest związana ze stratą drugiego. Wbrew powszechnemu mniemaniu jest to dość częsty przypadek zarówno w życiu prywatnym, jak i w biznesie. Tutaj mamy bardzo szerokie pole do popisu, aby kreatywnie zwiększać zarówno „zysk” własny, jak i tej drugiej osoby. Właśnie wtedy możemy też stanąć przed wyborem, czy będziemy maksymalizować tylko swoją korzyść, czy też sumę korzyści obydwu stron. Odpowiedź nie jest trywialna, bo jeśli mogę powiększać moją „korzyść” nie robiąc tego na koszt drugiej strony, to dlaczego mam w ogóle myśleć o korzyści partnera? No cóż, tutaj rozchodzą się drogi prymitywnego egoizmu i nazwijmy to egoizmu „oświeconego”. Ten drugi rozpoznaje, że długoterminowo jest nam najlepiej, jeśli i naszemu otoczeniu dobrze się powodzi. Stąd też stosowana przeze mnie strategia prowadzi zazwyczaj do wyboru tej drugiej alternatywy, co długofalowo przynosi mi bardzo dobre wyniki. Tak traktowana druga strona chętnie robi ze mną ponowny „interes”, co z kolei oszczędza mi szeroko rozumianych kosztów akwizycji, oraz często „zaraża się” moją postawą, co ponownie podnosi wspólny rezultat. Do tego tacy zadowoleni partnerzy chętnie polecają cię dalej. W ten sposób funkcjonuję już od 1992 roku w bardzo konkurencyjnej branży nie wydając praktycznie pieniędzy na marketing, a zamiast tego używając je do poprawy jakości mojego życia :-)
    Dokładnie tak samo działa to w relacjach życia prywatnego, co w razie potrzeby chętnie omówię w dalszej dyskusji.

Teraz małe zadanie domowe dla Czytelników: przeanalizujcie, jaki procent waszych „transakcji życiowych” to gry o sumie niezerowej i co możecie zrobić, aby było ich w Waszym życiu więcej.

Komentarze (10) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Spotkanie z Czytelnikami we Wrocławiu

Rzut oka na mój kalendarz pokazuje, że w kwietniu będę 2 tygodnie we Wrocławiu. W związku z tym jeśli chcecie moglibyśmy się tam spotkać osobiście na przykład w niedzielę 15.04 po południu w Radissonie. Teoretycznie 14.04 byłby też OK.

Proszę Was o wypowiedzi, czy jesteście zainteresowani i kiedy byłoby dla Was najkorzystniej, gdyż mam w tym czasie też parę prywatnych spotkań do zaplanowania.

Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 62 of 80« First...102030«6061626364»7080...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.2  (47)
    • Magda: @Magda Już nie będziemy się...
    • Magda: @Magda Będziemy się myliły...
    • Alex W. Barszczewski: Adam Dziękuję...
    • Adam: @Alex – najwyrażniej nie...
    • Alex W. Barszczewski: Agata S. Ładne...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Anet.: Alex, Napisałeś: „jedna...
    • KrysiaS: Sokole Oko, z powodu...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna Latek-Olaszek: Monika...
    • Sokole Oko: Monika, Umówmy się, że...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego!!  (33)
    • Weronika: Dziękuję Wam za ciekawe...
    • Elżbieta: Alex Ja zazwyczaj staram...
    • Alex W. Barszczewski: Elżbieta...
    • Anet.: Pamiętam, że pod jakimś postem...
    • Elżbieta: Ewa W. Miło mi :-) Zgadzam...
  • Wyrzuć śmieci  (63)
    • Sokole Oko: Łukasz Gryguć, Ależ nie...
    • Witek Zbijewski: Bartek No to jeszcze...
    • Bartosz: Witek :-) Z calym szacunkiem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Sokole Oko: Cheese, Przede wszystkim...
    • Emilia Ornat: @ Cheese – nie...
    • Cheese: A ja mam taki problem. Chcę...
  • Osoba bliska czy blisko spokrewniona?  (47)
    • mila: nigdy nie chcialam budowac...
    • Alex W. Barszczewski: Miła Napisałaś:...
    • Mila: musze patrzec na ludzi...
  • Zdobywanie umiejętności praktycznych  (40)
    • Bartosz Walczak: Gracjan, Ewa przy...
  • Jak nas oceniają  (30)
    • Witek Zbijewski: by dać się zauważyć...
    • Łukasz Gryguć: Alex, Ok, dziękuję za...
    • Alex W. Barszczewski: Łukasz Gryguć...
    • Łukasz Gryguć: Ok, nie chciałbym źle...
    • Alex W. Barszczewski: Witajcie Byłem...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025