Ostatnio zacząliśmy rozważać kwestię naszej wartości rynkowej i obiecałem zacząć o niezmiernie ważnego, a przy tym często zaniedbanego tematu kontaktów z innymi ludźmi. Pozwólcie, że zaczne od bardzo podstawowych, niemniej często zaniedbywanych kwestii, a ewentualnymi „zaawansowanymi” tematami zajmiemy się nieco później. Tematem na dziś jest to, co Amerykanie nazywają diversity, czyli w uproszczeniu bogactwem wynikającym ze zróżnicowania.

Rozmawiając  „after hours” z moimi uczestnikami szkoleń zauważam pewna prawidłowość polegającą na tym, iż wiekszość moich młodszych Koleżanek i Kolegów albo zamyka się po pracy w kręgu najbliższych, albo obraca się w  kręgach znajomych składających się głównie z ludzi dość podobnych do nich samych (wiek, wykształcenie, narodowość, pozycja społeczna, styl zycia itp.) Taka sytuacja ma wiele zalet np. łatwo się porozumieć, łatwo znaleźć wspólny temat rozmowy, wszystko rozgrywa się w dość bezpiecznej strefie komfortu. Jestem daleki od krytykowania tego podejścia, chcę tylko zwrócić uwagę na jego kilka istotnych wad takich jak stosunkowo niewielka inspiracja do poszukiwania całkiem nowych dróg myślenia, niewielki potencjał synergetyczny i ryzyko, mówiąc kolokwialnie, ukiszenia się we własnym sosie samozadowolenia, lub wspólnego narzekania.

Moja rekomendacja to: zawierajcie znajomości z całkiem różnymi ludźmi, z różnych kultur, stylów życia, grup wiekowych itp.

Nie oznacza to, że należy to robić na siłe, nie patrząc na obustronny sens takich kontaktów, niemniej odrobina więcej otwartości i dywersyfikacji z pewnością zrobi dobrze każdemu. Jak to robić?

Mój przykład jest może troche ekstremalny i może okazać się trudny do zastosowania  przy niektórych tradycyjnych stylach życia, niemniej przytoczę go, bo może przyda się komuś jako inspiracja.

Ja dzielę moj czas (zazwyczaj na przestrzeni roku) na 3 okresy, ktore spedzam z całkiem różnymi ludźmi.

  • Czas spędzany ze znajomymi bądź klientami, którzy pracują u kogoś na etacie. Zakres tych znajomych sięga od pracowników recepcji, starających się dodatkowo studiować, badź zdobywać inne kwalifikacje po CEO dużych córek międzynarodowych koncernów. Cechą wspólna jest ograniczenie ryzyka zawodowego – worst case scenario to utrata pracy i przywilejów z nia związanych, plus oczywiście bardzo szkodliwy uszczerbek na reputacji.
  • Czas spędzany ze znajomymi badź klientami, którzy pracują na własny rachunek. Zakres tych znajomości sięga od właścicieli małych warsztatów i jednoosobowych firemek po kilku autentycznych (w podwojnym tego słowa znaczeniu) multimilionerów z różnych krajów Europy i z USA.
  • Czas spędzany ze znajomymi, który nazywam umownie „gypsy time” :-) Tutaj skala obejmuje bardzo różnych ludzi, którzy wybrali bardziej „alternatywny ” styl życia wszelkiego rodzaju (ale wszystko zgodnie z prawem :-)), znacznie mniej przywiązujących wagę np. do dóbr materialnych, czy tzw. powszechnie uznawanych celów życia.

Z każda z tych grup spedzam, jak już wspomniałem,  w ciągu przeciętnego roku po kilka miesięcy mojego życia. Proporcje zmieniają się, niemniej nie chcę za żadne skarby zrezygnować z tego, za bardzo mnie to wzbogaca.

Powyższe zestawnienie napisałem nie po to, aby „pochwalić się”, lecz aby pokazać przykład, co jest możliwe i jakie korzyści to daje. Bo korzyści są wielorakie i jestem wszystkim moim znajomym i klientom bardzo wdzięczny za to, że dzięki nim mogę je odnosić. Łatwo sobie wyobrazić że np.:

  • Jeśli jestem skonfrontowany z jakimś wyzwaniem,  to mam do dyspozycji niezwykle zróżnicowany virtualny team ekspertów, do których mogę zadzwonić i zapytać o opinię, badź dalsze rekomendacje.
  • Będąc członkiem takiego „teamu” bywam konfrontowany z najprzeróżniejszymi wyzwaniami innych, co bardzo rozszerza moje osobiste horyzonty i często sprowadza moje osobiste problemy do właściwych proporcji.
  • Nauczyłem się i ciągle sobie przypominam, że mój punkt widzenia nie jest jedynym możliwym, czy jedynym „slusznym”, co bardzo pomaga skutecznie funkcjonować we współczesnym świecie.
  • W rezultacie nie mam żadnych zahamowań w nawiązywaniu nowych kontaktów, wszystko jedno z jakiego rodzaju ludźmi, co rezultuje w ciągłym powiekszaniu „teamu”. Korzyści nie musze chyba tłumaczyć, nie ograniczają się one wylącznie do spraw zawodowych :-)

Do tego wszystkiego warto dodać, iż, szczególnie w młodszym wieku, warto nie tylko poznawać bardzo różnych ludzi, ale też próbować bardzo różnego stylu życia, aby wyrobić sobie własne zdanie na temat tego, co nam naprawdę pasuje (oczywiście w myśl rosyjskiego przysłowia „wsio wzmożno, tolko ostorożno”). Ja to robiłem i ciągle jeszcze z wielka przyjemnością robię.

Oczywiście, że taki network nie powstał w ciągu roku, niemniej kiedyś trzeba po prostu zacząć. Jak to zrobić porozmawiamy następnym razem.

PS: Jak zwykle, warto zauważyć, że jest to mój osobisty punkt widzenia i każdy powinien użyć własnego rozsadku.
Szczególnie jeśli komuś zależy wyłącznie na zgromadzeniu maksymalnej ilości pieniędzy, czy dóbr materialnych to istnieją skuteczniejsze podejścia. Tak czy inaczej życzę Wam dobrych przemyśleń!!