Po wielu wojażach i doświadczeniach czas znów na pisanie na blogu i interesujące dyskusje z Wami. Zastanawiałem się, czy zacząć od tematów biznesowych, czy też bardziej dotyczących naszego życia prywatnego i postanowiłem dokończyć istotny temat, o którym już wielokrotnie myślałem, a mianowicie jak właściwie różni ludzie budują swoje relacje z płcią przeciwną. Napisałem „różni ludzie” a właściwie powinienem napisać „my”, bo obserwacje wykazują, że bardzo wiele osób mnie w to wliczając, na jakimś etapie życia stosowało, bądź stosuje każde z wymienionych poniżej podejść.
Co to za podejścia?
Oby wyjaśnić co mam na myśli będę posługiwał się bardzo uproszczonym modelem, w którym czerwony lub niebieski okrąg symbolizują zakres cech charakteru i zainteresowań życiowych każdego z partnerów. Dla uproszczenia założyłem też, że te zakresy są równe, choć w życiu mamy zazwyczaj do czynienia z bardziej skomplikowanymi konstelacjami.
Zacznijmy od najbardziej chyba romantycznej wizji dwóch połówek, które w oceanie życia szukają się długo, aby wreszcie wzajemnie się „dopełnić” i stworzyć jakąś „całość”, do tego może jeszcze niepodzielną.
W tej koncepcji nie podobają mi się dwie rzeczy:
- Określenie „połówka” symbolizuje coś, co z natury rzeczy nie jest kompletne. Jeżeli uważam się za niekompletnego człowieka co jest absurdalną koncepcją – przeważnie jesteśmy dalecy od doskonałości, ale jeżeli żyjemy i funkcjonujemy w społeczeństwie, to każdy z nas jest „całością”. Odmienne postrzeganie prowadzi łatwo do wniosków „bez ciebie jestem nikim” i tym podobnych konkluzji niekorzystnych dla poczucia własnej wartości.
- W wypadku ludzi efekt złączenia połówek bardziej kojarzy mi się z Frankensteinem niż z harmonijną jednostką :-)
Taka relacja znacznie lepiej wygląda w ckliwych romantycznych filmach niż później w życiu. Oczywiście zdarzają się też ludzie, którzy tę frazę o „dwóch połówkach” gdzieś zasłyszeli i potem bezrefleksyjnie „klepią” dalej, ale i to nie jest dobrym sygnałem.
Drugi rodzaj relacji jest bardzo rozpowszechniony.
Polega on na tym, że dwoje ludzie stwierdza, że pod wieloma względami pasują do siebie (obszar zakreślony na żółto) i decydują się wejść w relację która mniej czy bardziej zakłada „uwspólnienie” wszystkich zakresów, też tych, w których nie ma naturalnego dopasowania „na dzień dobry”. Następuje próba połączenia światów obydwu partnerów i zrobienia z tego jednej, wspólnej całości (zakreślonej kolorem zielonym). To nie jest rzeczą prosta i często jest źródłem konfliktów lub prowadzi do wielu, czasem daleko idących kompromisów. A ten tak wychwalany w Polsce kompromis ma tę cechę, że żadna ze stron nie jest z nim naprawdę szczęśliwa. Jak nie wierzycie to rozejrzyjcie się dokładniej na ulicy lub wśród znajomych :-) Ile widzicie par, które uśmiechnięte i z tym charakterystycznym błyskiem w oku, trzymając się za rękę idą przez życie?
Dodatkowa trudność, to naturalna konieczność postawienia bardzo wysokiej poprzeczki w sprawie zbieżności charakterów, zainteresowań itp. u obydwu stron. To powoduje, że wiele osób stosujących to podejście w swoim życiu więcej czasu spędza na poszukiwanie tego teoretycznie „idealnego” partnera, niż na praktykowaniu ciekawych relacji damsko-męskich :-) A to czasem prowadzi do problemu małego Kazia, co w konsekwencji odcina nas od wielu przyjemności (w szerokim tego słowa znaczeniu, nie tylko chodzi tutaj o seks!), lub prowadzi do podejmowania decyzji, które wyglądałyby inaczej, gdybyśmy mieli lepsze rozeznanie „rynku” :-)
Trzeci rodzaj relacji, który po latach nie zawsze dobrowolnych eksperymentów :-) uważam za najlepszy dla mnie (co niekoniecznie oznacza najlepszy dla Ciebie Czytelniku!) ma postać następującą:
Dwoje „kompletnych” i świadomych siebie oraz swoich potrzeb (zarówno tych dotyczących brania jak i dawania) partnerów stwierdza, że istnieje pewien wspólny obszar charakterów, zainteresowań i potrzeb zaznaczony na rysunku kolorem żółtym. Ten obszar, w którym sprawy toczą się względnie bezproblemowo i wzbogacająco dla obydwu stron staje się całą relacją. Pozostałe obszary pozostają w gestii odpowiednio A i B, choć oczywiście drugi partner, jeśli chciałby i jest w stanie je poeksplorować, to jest mile widzianym gościem. Taka, pozornie „ograniczona” relacja ma istotne zalety takie jak np.:
- Ponieważ zawartością relacji są elementy, które stosunkowo bezproblemowo działają, to odpada konieczność intensywniejszej „pracy nad związkiem”, a uwolniony czas i energię można zużytkować przyjemniej i produktywniej. Kiedyś wspominałem już o tym w metaforze o motocyklu i samochodzie :-)
- Z powodu opisanego powyżej, tym co jest naszą relacją możemy delektować się „na maxa”
- Sam proces dobierania się jest znacznie uproszczony, bo jeżeli będziemy unikali przypadków patologicznych o których pisałem w postach „Stabilność emocjonalna” i „No hassle in my castle” to właściwie jakiekolwiek pokrywanie się obszarów A i B wystarczy do wystartowania z danym człowiekiem relacji opartej na tych wspólnych elementach. *) Uwaga, patrz uzupełnienie pod postem
Dzięki temu możemy wchodzić w związki z osobami np. bardzo różnymi od nas, a to niesie ze sobą potencjał znacznego rozszerzenia naszych horyzontów. To ostatnie zdanie piszę z własnego doświadczenia, które uważam za niezwykle cenne dla mnie, nawet jeśli po drodze zdarzały się różne komplikacje wynikające zresztą głownie z pomieszania opisywanego aktualnie podejścia z poprzednim. - Ta forma relacji jest często jedyną, jaką możemy mieć z całkiem sporą grupa ciekawych ludzi. Pisałem o tym w poście „Wolisz 100% przecietności, czy 10% czegoś super?„
- W razie, gdyby relacja z jakichkolwiek powodów się skończyła, to znacznie prościej jest uporządkować wszystkie sprawy w takim układzie, niż w tym poprzednim, nie mówiąc już o „dwóch połówkach”. A obserwacje wskazują, że z czasem większość związków ulega co najmniej daleko idącej „metamorfozie” i ich zakończenie jest jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Nawet jeśli miało by się to odbyć według niemieckiego powiedzenie „lepszy bolesny koniec, niż ból bez końca”
Zdaje sobie sprawę, że takie postawienie sprawy może wywołać sprzeciw u wielu z Was, niemniej możemy sobie przecież podyskutować tez i na taki temat.
Zapraszam do wypowiedzi w komentarzach.
*) Uzupełnienie 28.09 – trochę za bardzo uprościłem te kryteria. W praktyce sprawdzam jeszcze, czy dana osoba nie robi czegoś, co mogłaby być dla mnie niebezpieczne np. działalność przestępcza, narkotyki itp.
Najnowsze komentarze