Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Tematy różne

Dylematy Malwiny

Dzisiaj zauważyłem, że jedna  z naszych Czytelniczek zamieściła bardzo długi komentarz pod jednym ze starych postów. Był on bardzo szczery i dotyczy problemu, z którym w ten czy inny sposób spotyka się sporo młodych ludzi, którzy kontaktują się ze mną.  Szkoda mi było zostawiać go pod tamtym postem, kiedy może to być temat bardzo ciekawej i owocnej dyskusji. Za zgodą Autorki przenoszę go więc tutaj a pod nim skopiuje też dotychczasową dyskusję. Jestem przekonany, że bedziecie mieli na ten temat dużo  ciekawego do powiedzenia w komentarzach, a komuś jeszcze ta dyskusja się przyda.

A oto tekst:

„Nie wiedzieć czemu mój komentarz nie chce się wysłać. Postaram się rozbić go na dwa mniejsze i może wtedy pójdzie. Z góry przepraszam, że tak bardzo się rozpisałam, ale nie potrafiłam bardziej tego streścić, oraz za bałagan w wypowiedzi, ale odzwierciedla on mniej więcej to, co dzieje się teraz w mojej głowie.
Piszę tutaj, ponieważ mam kompletny mętlik w głowie i zupełnie nie wiem, co mam zrobić. Nie oczekuję cudownych, gotowych rozwiązań ani bezpośrednich rad. Po prostu myślę, że pomogłoby mi, gdyby ktoś to przeczytał i napisał cokolwiek, co nasuwa mu się na myśl, albo przychodzi do głowy. A wydaję mi się, że blog ten czytają ludzie o takich cechach, jakie ja w przyszłości chciałabym w sobie wykształcić.
Aktualnie jestem na pierwszym roku stomatologii. Moja mama jest stomatologiem i prawdę mówiąc gdyby nie jej stały, dobrze płatny zawód, już dawno mieszkalibyśmy w jakimś małym, jednopokojowym mieszkanku. Teraz mieszkamy w domku jednorodzinnym, na którego odnowienie został wzięty ogromny kredyt, który zostanie spłacony po 20-30 latach jak dobrze pójdzie, ale nie o tym chciałam mówić.
Jestem więc na tej stomatologii, ale prawdę mówiąc studiowanie tutaj nigdy nie było moim marzeniem. Jakoś tak “wyszło”, że w podstawówce wiedziałam, że “mam” lubić przyrodę, później biologię, następnie poszłam do klasy biologiczno-chemicznej w najlepszym liceum w mieście, a spośród studiów przyrodniczych już chyba te najbardziej mi pasowały. Zawsze słyszałam, że to będzie dla mnie cudny zawód, zwłaszcza że mam zdolności manualne. Że będę mieć świetny start, bo mama jest stomatologiem. Więc przyjmowałam to, zagłuszałam ten cichy głosik w mojej głowie, który mówił mi, że to może nie jest “to”, ciężko pracowałam przez liceum, żeby się tu dostać, a kiedy już zobaczyłam moje świadectwo maturalne… pomyślałam tylko “no fajnie, przynajmniej nie będę musiała ponownie pisać matury, nie będę mieć problemów”.
Od początku studiowania nie chciało mi się uczyć, bo nie dostrzegałam celu, który byłby wart tych pięciu lat wyjętych z życiorysu. Miałam tylko mamę, która stała nade mną i niczym wyrzut sumienia mówiła: “Ucz się, bo nie zaliczysz. Robisz wszystko, żeby tylko zawalić ten rok. I znowu gadasz po parę godzin z chłopakiem, jak niby chcesz zdać kolokwium, skoro swój czas poświęcasz na bezcelowe rozmowy, zamiast na naukę? W dzisiejszych czasach kobieta musi być niezależna, mieć pewny zawód, żeby w razie czego móc utrzymać siebie i dziecko”. I tak w kółko. Co jakiś miesiąc przechodziłam załamania pod tytułem “ja nie chcę tutaj być, rezygnuję”. Ale zawsze mama przywoływała mnie do porządku swoimi logicznymi argumentami, a ja później miałam dzikie wyrzuty sumienia, że znowu straciłam czas na rozmyślania, zamiast się uczyć.

Bo tak naprawdę moja wizja przyszłości nie jest tak pewna, jak stomatologia. Argumenty na jej korzyść są tak mało przekonujące, że aż boli. Moim największym marzeniem sprzed jakichś pięciu lat jest otworzyć własną kawiarnię. Już kiedyś na tym blogu był poruszany temat, że niedługo będzie cały wysyp kawiarni. Ale na nią mam konkretny, myślę że dobry pomysł. Mogłabym otworzyć firmę, sprzedającą ręcznie robioną biżuterię (robienie biżuterii to moja pasja, którą niestety zaniedbałam, bo trzeba się było uczyć). Mogłabym pracować w redakcji, bo uwielbiam pisać, co też w liceum zaniedbałam i teraz żałuję (wiem, że tutaj jest bardzo mała szansa na zatrudnienie). Mogłabym pracować w firmie reklamowej (choć nie wiem, czy nie jestem za mało dynamiczna i pewna siebie). Mogłabym być stylistką, projektantką, grafikiem, słowem robić cokolwiek bardziej twórczego, niż dłubanie ludziom w zębach. Tyle że te zawody są strasznie niepewne, co mojej mamy zupełnie nie przekonuje. Myślałam o tym, żeby pójść na psychologię, ale to tak dla siebie, aby rozwinąć swoje zainteresowania, poznać ciekawych ludzi. Ale mama mówi, żebym “dała sobie szansę”, czyli skończyła stomatologię, a później “będę mogła robić, co chcę, iść na jakie studia chcę i otwierać, co tylko mi się będzie podobać”. A skoro chcę już teraz pójść taki nic nie dający i łatwy kierunek, to żebym szła na studia zaocznie, poszła do pracy, opłacała studia i miała swój wkład w utrzymywanie 1/3 domu. Boję się, że nie dam rady tego pogodzić, zwłaszcza że podczas tego rodzaju studiów trzeba robić coś w kierunku rozwijania swoich kwalifikacji: podszlifować język, zrobić jakieś kursy, iść na bezpłatne praktyki do jakichś firm, etc. Atmosfera w domu jest gęsta, mama jest na mnie obrażona i próbuje na wszelkie sposoby wywołać we mnie poczucie winy. Ja jestem w kompletnym dołku i nie wiem, co zrobić.
Ktoś może spytać czemu nie posłucham mamy: czemu nie skończę tej stomatologii, aby mieć to zabezpieczenie, a później najwyżej otworzę sobie kawiarnię. Ja po prostu widzę, jak te studia mnie strasznie zmieniają. Nie potrafię cieszyć się życiem, nie mogąc bez wyrzutów sumienia zrobić czegoś, co lubię, bo w tym czasie mogłabym się pouczyć. Mój chłopak twierdzi, że staję się coraz bardziej smutna, nieufna w stosunku do ludzi, narzekająca. Mam wrażenie, że coraz bardziej upodabniam się do swojej mamy, którą naprawdę bardzo szanuję, ale nie chcę mieć życia, takiego jak ona. Nie chcę być drugą nią, a mam wrażenie, że postępując według jej rad i zasad, tak się właśnie dzieje. Z drugiej strony jest jeszcze tata, który z wykształcenia jest inżynierem, ale nigdy nie pracował w zawodzie. Od momenty skończenia studiów miał własną firmę, która dobrze prosperowała przez parę lat, a później świetlane czasy minęły. Otwierał kolejne firmy, które wpędzały nas w coraz to nowe długi. Przez wiele lat nasz cały dom utrzymywała mama ze swoją “pewną pracą”. Wszyscy mówią, że jestem podobna do taty. Mam świadomość, w którym miejscu to podobieństwo jest wadą i staram się nad tym pracować, ale boję się, że skończę tak, jak on mówiąc, że “ma 50 lat i zmarnowane życie”. Ciężko mi uwierzyć w siebie, skoro moi rodzice we mnie nie wierzą. Ciężko mi podjąć kroki w kierunku zmiany, bo boję się, że nie dam rady. Ciężko mi iść pod prąd, sprzeciwiać się mamie, która robi wszystko, abym w końcu dostrzegła swój “życiowy błąd”. Gdy tak mnie poczytać, to ręce opadają, prawda;)?
Jeśli ktoś z Was dotrwał do końca, pewnie załamał się moją osobą. Tak, jestem teraz w dołku i możliwe że ton mojej wypowiedzi przypomina użalanie się nad sobą (i może tym właśnie jest), ale chciałabym z tego dołka wyjść. Potrzebuję jakiejś obiektywnej rady kogoś rozsądnego, kto potrafiłby spojrzeć na sytuację z dystansem. Wytknąć błędy w myśleniu albo postępowaniu. Z góry naprawdę bardzo temu komuś dziękuję. Każdy odzew będzie dla mnie bardzo cenny.”
____________________
Zapraszam do dyskusji w komentarzach
Komentarze (95) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Wszystkiego Najlepszego w Roku 2011 !!!

Tak oto całkiem niepostrzeżenie skończył sie (prawie) rok 2010 :-)

Dla mnie końcówka była niezmiernie obfita w różne spotkania, dyskusje i projekty, co dobrze wróży na nadchodzący 2011.

Jeszcze parę spotkań, parę podróży, parę maili i znowu będzie czas na Gypsy Time, bo względnie pracowity rok widać już na horyzoncie :-)

Wszystkim Wam dziękuje za udział w naszych dyskusjach na blogu i poza nim, a w nadchodzącym roku życzę miłej i bezproblemowej realizacji tego, co dla każdego z Was jest najważniejsze

Wasz

Alex

Komentarze (17) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-31
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Jak chcemy dyskutować?

Ostatnio zastanawiałem się nad formą i zakresem dyskusji,  które prowadzimy na blogu, a szczególnie moim w nich udziałem.
Niektórzy z Was, zwłaszcza ci, którzy stosunkowo niedawno są na blogu czytając nasze rozmowy mogą czasem odnieść wrażenie pewnej szorstkości, a czasem wręcz arogancji z mojej strony. Warto więc może wyjaśnić, skąd się to bierze.
Zacznijmy od tego, że jest to od początku swego istnienia blog edukacyjny, którego głównymi celami są:
  1. stworzenie dla jak największego grona osób możliwości dowiedzenia się jak do wielu rzeczy w życiu podchodzi taki dość nietypowy facet,  jakim jestem ja.  Nie chodzi tutaj o masowanie mojego własnego ego, czy niepotrzebną mi autoreklamę (bo jak mówią Rosjanie „ciszej idziesz, dalej zajdziesz”), lecz o poznanie wielu alternatywnych metod jak dość do naprawdę wysokiej jakości życia i to bez „pleców”, kumoterstwa, wchodzenia komukolwiek w tyłek, niewolniczej pracy, czy działań niezgodnych z prawem
  2. danie możliwości bezpiecznego potrenowania sztuki polemiki, argumentacji i prezentacji własnych racji, oraz otrzymania bardzo indywidualnego, bezpośredniego i otwartego feedbacku kogoś, kto jest życzliwym, choć niełatwym sparring partnerem
Ten pierwszy punkt, jeżeli nie ma to być grzeczne i konformistyczne powtarzanie rzeczy usłyszanych w mediach lub wyczytanych w książkach, wymaga ode mnie zrobienia dwóch dość trudnych rzeczy:
  • po pierwsze muszę przynajmniej bardzo oględnie opisać rezultaty, jakie długoterminowo mam  stosując opisywane metody i postawy. Rezultaty i samopoczucie przy ich osiąganiu są dla mnie kluczowym kryterium oceny własnego postępowania i pozbawienie Czytelników tych informacji stawiałoby mnie w jednym rzędzie z akademickimi pseudoekspertami życiowymi, jakich wielu  wokół nas. Z drugiej strony, jeśli napiszę na blogu, że w danym roku XXXX pracowałem bardzo intensywnie 40 dni, 90 dni siedziałem na Kanarach, 45 nad polskim morzem, 40 w fascynującej metropolii, a resztę czasu też spędziłem ciekawie i pożytecznie w towarzystwie interesujących osób, to wielu Czytelników zarzuci mi samochwalstwo, wywyższanie się i tym podobne rzeczy. A to nie o to chodzi!! Opis rezultatów powinien być integraną częścią opisu jakiejkolwiek metody! Jak proponujecie rozwiązać na otwartym, publicznym blogu? Podkreślam przy tym, że nie mam żadnego problemu z postawami jak w poście „Jak ja nie lubię Alexa” :-)
  • po drugie muszę mówić o bardzo niekonwencjonalnych metodach i podejściach, które stosuję.  Często są one rezultatem uważnej obserwacji, w miarę nieskrępowanego użycia własnego umysłu i mojej dużej gotowości do eksperymentowania w życiu. Bywa, że są one w sprzeczności do utartych i bardzo rozpowszechnionych „prawd” i „aksjomatów”, tego co mówią w mediach, na ambonie i uczelniach, a nawet, jakby to powiedział Goebbels „wbrew zdrowemu odczuwaniu Narodu”.  Nic na to nie poradzę, jeśli coś działa to jest to dla mnie „prawda”, choć oczywiście nie twierdzę, że prawda uniwersalna i do zastosowania dla każdego. Zawsze jestem chętny do bliższych wyjaśnień, problem pojawia się wtedy, kiedy ktoś usiłuje mnie przekonać, że nie mam rezultatów, które mam :-) albo generalnie usiłuje mnie „nawrócić”  na „zdrowy sposób myślenia” bez bliższego zapoznania się i zrozumienia (co nie musi oznaczać zgody) moich racji.  Na to jest mi trochę szkoda mojego czasu. Co zrobimy z tą kwestią?
Przy realizacji drugiego celu blogu, pojawia sie pytanie jak to najlepiej zrobić, przy czy poprzez „najlepiej” rozumiem metodę, która da większości Czytelników najwięcej korzyści, bez wikłania mnie w długotrwałe i jałowe dyskusje na temat mojego charakteru lub podejścia :-) O co konkretnie chodzi?
Weźmy jako przykład coś z jednej z ostatnich dyskusji. Wszystko co zawarte jest w cudzysłowach jest  za wyjątkiem kilku dodanych wytłuszczeń dokładną kopią wypowiedzi na blogu.
W dyskusji http://alexba.eu/2010-12-03/rozwoj-kariera-praca/refleksje-o-poprzednim-poscie/
powiedziałem między innymi:
„Zauważasz: „..Dziewczynkom nie pozwala się z kolei na złość ..”
I słusznie, bo złość szkodzi na urodę :-)
A tak zupełnie serio, to po co odczuwać złość? Ja już nie pamiętam kiedy ostatnio mi się to zdarzyło. Ja czasem się niecierpliwię, czasem, choć bardzo rzadko przełączam się w tryb zimnej bezlitosnej agresji, ale złośc?
Wyobraź sobie, jak zmieniłoby się Twoje życie i relacje z innymi, gdybyś nie odczuwała złości?
No ale to jest już zupełnie inny temat „
trochę później odpowiedziałem na pytanie jednej z Czytelniczek, jak w sytuacjach zazwyczaj generujących złość mieć inne emocje (wytłuszczenia dodane teraz):
„Pytasz o sposoby i jak to zrobić?
  • ogranicz interakcje z ludźmi, którzy mają tendencję do budzenia w tobie negatywnych emocji
  • powymieniaj sobie własną reakcję na różne bodźce np, tak prosta technika jak visual swish (wygugluj, jest szeroko opisywana). Na na przykład na wiele bodźców, na które ludzie reagują złością reaguje ciekawością i zainteresowaniem. Możesz sobie wyobrazić, jaki to ma wpływ na moją skuteczność i jakość życia?”
aby po kilku komentarzach dostać coś takiego (wytłuszczenia moje):
„Alex, brałam udział w kilku szkoleniach NLP i stosuję z powodzeniem wiele technik, które tam poznałam. Visual switch pozwala mi pozbyć się albo przynajmniej złagodzić nieprzyjemne uczucia związane z pewnymi osobami lub wydarzeniami, ale nie wpadłam jeszcze na pomysł w jakiej formie to ćwiczenie przeprowadzić, żeby od tej pory czuć jedynie błogość i radość w dowolnych życiowych okolicznościach. :-)
Piszesz, że zdarza Ci się odczuwać irytację czy frustrację i wydaje mi się, że może być tak, że Twoja irytacja oznacza to samo, co moja złość. Dla mnie to są uczucia z tej samej skali, tylko o różnym natężeniu. Kiedy piszę, że czułam złość to nie mam na myśli wściekłości, która mąci zmysły. „
I co mam teraz z czymś takim zrobić?
Mógłbym odpowiedzieć na to w dwóch równie prawdziwych wersjach:
_
Wersja light:
To dobrze, że już zaczęłaś wpływać na poprawę emocji w bardziej świadomy i skuteczny sposób. Możesz popróbować wykorzystać visual swish do dalszej zmiany odczuć, ale postaw sobie bardziej realistyczne cele niż odczuwanie w każdej sytuacji błogości i radości. Ja w moich wypowiedziach mówiłem o frustracji a nie irytacji. Podoba mi się, że w ostatnich dwóch zdaniach podkreślasz, że piszesz z Twojego własnego punktu widzenia.
Wersja full (taką zaserwowałbym płacącemu klientowi, z tym że w rzeczywistości nie miewają oni tak elementarnych problemów z komunikacją):
W Twojej ostatniej wypowiedzi jest kilka rzeczy, którymi koniecznie musimy się zająć, bo inaczej mogą Ci one znacząco zaszkodzić w rozmowach prywatnych i biznesowych.
Po pierwsze chwaląc się przejściem kilku szkoleń NLP i używając określenia „visual switch” ryzykujesz zaliczeniem Cię do bardzo licznego grona pseudowyedukowanych Polaków, u których „gdzieś dzwoni, ale nie bardzo wiadomo gdzie”. Technika o której pisałem to „visual swish”. Jest co prawda taka technika „foreground, background switch” ale to nie o tym tutaj mówimy :-)
Kiedy ja mówiłem „ Na na przykład na wiele bodźców, na które ludzie reagują złością reaguje ciekawością i zainteresowaniem”
to nawiązując do mojej wypowiedzi piszesz: „..żeby od tej pory czuć jedynie błogość i radość w dowolnych życiowych okolicznościach.”
To jest zupełnie inne ustawienie celów i jeżeli tak się wypowiadasz to albo nie słuchałaś/czytałaś uważnie, albo nie rozróżniasz znaczenia tych pojęć (bardzo niedobrze!!), albo robisz to manipulacyjnie. Tak czy inaczej bardzo zmniejsza to Twoją wiarygodność w oczach wielu rozmówców, zmień to jak najprędzej, bo zaszkodzi Ci to w oczach ludzi z górnej półki. A to są często osoby decydujące o Twojej dalszej karierze!!
Podobnie kiedy powołujesz się na rzekomo moje słowa: „ Piszesz, że zdarza Ci się odczuwać irytację czy frustrację i wydaje mi się, że może być tak, że Twoja irytacja oznacza to samo, co moja złość.”
W żadnym miejscu nie pisałem o mojej irytacji, więc odnoszenie się do niej jest absurdalne i bardzo podważa Twoją wiarygodność u rozmówcy, który po kilku takich wpadkach przestanie traktować Cię serio. Wkładanie w usta rozmówcy słów, których on nie powiedział pachnie manipulacją i bardzo pogarsza atmosferę rozmowy. To ujdzie Ci może w polskiej polityce, ale poważniejszych sprawach jest nie do przyjęcia.
Nie używaj określenia „wydaje mi się że..” bo w ostrej rozmowie wystawiasz się na strzał „nie jest to jedyna rzecz, która ci się wydaje!!”
Dobrym jest, że w ostatnich dwóch zdaniach podkreślasz, że piszesz z własnego punktu widzenia, ale po uprzednich wpadkach jesteś już „trafiona zatopiona”” i to Ci wiele nie pomoże
Teraz mam do Was, drodzy Czytelnicy dwa poważne pytania:
  1. Która wersja mojej odpowiedzi wnosi dla Was więcej wartości dodanej?
  2. Która wersję chcielibyście i jesteście gotowi ode mnie otrzymywać (to nie to samo pytanie co poprzednie:-))?
Prosze Was o chwilę zastanowienia i szczere wypowiedzi.
W wypadku, gdyby Wasza odpowiedź na ostatnie pytanie brzmiała „ta druga”, to czy jesteście gotowi zaakceptować kilka prostych warunków z mojej strony?
  • jeśli chcesz cokolwiek skomentować, to przeczytaj uważnie tekst, do którego się odnosisz
  • jeżeli jest w nim coś niejasnego to po prostu zapytaj, najlepiej używając pytania otwartego
  • jeżeli napisałeś komentarz do jakiejś wypowiedzi to zanim go opublikujesz przeczytaj na spokojnie oba teksty i sprawdź, czy odnoszą się do tego samego.
  • jeżeli komentujesz moją wypowiedź a ja poproszę Cię o jej ponowne przeczytanie, to nie jest to próba deprecjonowania Cię lub złośliwości, lecz szczerze pojęty feedback.
  • Jeżeli ponowne przeczytanie tekstu nie rozjaśni Ci o co chodzi, to zapytaj wprost o to, co jest dla Ciebie niejasne. Nie jest wstydem pytać, wstydem jest udawać że się wie i rozumie
  • możemy się wszyscy totalnie nie zgadzać w różnych kwestiach, to jest w porządku, ale nie atakujemy niemerytorycznie innych uczestników dyskusji

Możemy się umówić na takie zasady rozmowy?

Moim zdaniem znacznie podniosłoby to poziom naszych dyskusji i być może zachęciło wielu mających ciekawe rzeczy do powiedzenia Czytelników do wypowiadania się na blogu, a nie tylko w telefonicznych kontaktach ze mną. Skorzystamy na tym wszyscy.

Ten post jest kontynuacją tekstu „O czym tu pisać?” Tam wypowiedzieliście sie na temat zawartości naszych rozmów tutaj i uważni Czytelnicy na pewno zauważyli że zacząłem to już wprowadzać w życie. Teraz po tym „co” czas na „jak”

Zapraszam do wypowiedzi.

Komentarze (127) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-29
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne, Zapraszam do wersji audio

Wkrótce Święta


Wielu z Was wie, że nie jestem specjalnie przywiązany do kalendarza i różnych świąt w nim zawartych. Nie jest też moim zwyczajem, poddawanie się dyktatowi jakiejś daty i oczekiwanie w tym dniu czegoś bardziej szczególnego niż w innym.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że moje podejście jest bardzo nietypowe i dla wielu osób okres Świąt jest czymś szczególnym. Z własnych doświadczeń wiem też, że niektórzy nie są w stanie uczynić z tych dni niczego specjalnego, bo akurat znajdują się na samym dole drabiny społecznej, na samym dnie lejka, gdzie praktycznie nie ma swobody manewru.
Ludzie Ci tego dnia mogą i prawdopodobnie będą się czuli szczególnie źle, poprzez kontrast ich świata z tym pozornie kolorowym i wesołym  światem większości celebrującej Święta.
Zróbmy coś z tym.
Rozejrzyjmy się wokoło i znajdźmy takich współbliźnich. Rzućmy promień słońca w ich życie, przynajmniej w tych i dla nich szczególnych dniach. Ja doskonale pamiętam, jak siedziałem w Austrii biedny jak przysłowiowa mysz kościelna w tej mojej piwnicy i ktoś anonimowy wetknął mi w drzwi kopertę z pieniędzmi. Dzięki tym kilkuset szylingom ja wraz z moją ówczesną towarzyszką mogliśmy zrobić ŚWIĘTA!!! Pamiętam ten przeskok z przygnębienia do totalnej euforii, poczucia że świat o mnie nie zapomniał, że jakoś idzie dalej! Wow!!!
Zróbmy coś takiego dla innych!! Wyjdźmy poza krąg bliskiej rodziny, ciotek, wujków, kuzynów, poszukajmy w otoczeniu kogoś, komu możemy nawet niewielkim nakładem rzucić ten promień słońca.
Ja po powrocie do Polski zamierzam odwiedzić pewien kilkupiętrowy parking na Ursynowie, gdzie dość regularnie koczuje kilku bezdomnych. Musze ich odnaleźć, co nie jest banalne gdyż zimą dorabiają sprzątając śnieg, a z oczywistych powodów nie mogę do nich ani zadzwonić ani wysłać maila). Tych kilku, których znam jest generalnie w porządku, więc zapytam ich o plany na Święta. Ja sam obiecałem w Wigilie być u mamy w Katowicach więc czas jest większym problemem niż pieniądze, ale coś wykombinujemy.
Będę wam raportował pod tym postem co z tego wyszło. Każdego z Was zachęcam aby teraz, póki jest jeszcze czas pomyślał o swojej własnej, prywatnej akcji, bo niektóre działania wymagają rozpoznania i zaplanowania. Będę się bardzo cieszył, jeśli przeczytam coś o nich w komentarzach.
PS: Jeżeli macie inspiracje, co i dla kogo można zrobić to podzielcie się nimi tutaj, najlepiej jak najszybciej. Może pomoże to komuś, kto ma dobre chęci lecz brak pomysłów
_________________________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (100) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

„Eksperci” – jeszcze jeden przykład

W nawiązaniu do naszej ostatniej dyskusji o ekspertach dziś nawinął mi się jeszcze jeden przykład :-)
W ciekawym i wartym przeczytania artykule „Z polskich Nobli 2050 – raczej nici..” Krzysztof J. Konsztowicz ( profesor na jednej z polskich uczelni) pisze:
„Chciałoby się wierzyć, że co jak co, ale Państwowa Komisja Akredytacyjna będzie wiedziała o co chodzi w tym kraju, pozwoli na rozwianie wątpliwości i wyjaśni istotę podziału prac dyplomowych przy pomocy jasno sprecyzowanych kryteriów. „
a potem
„ I tu niestety kicha, czyli pełny zawód, przynajmniej na dzisiaj.
Przewodniczący zespołu PKA wyraźnie zakłopotany pytaniem „schodził z tematu”, czyli dość długo i zawile opowiadał o tym, że sprawy nie są jeszcze całkiem oczywiste w tym względzie……….”
a potem ku mojemu zdumieniu (wytłuszczenia moje):
„Brak jednoznacznej odpowiedzi ze strony PKA szybko przestał dziwić po weryfikacji dorobku naukowego członków tego zespołu w skali bezwzględnej (międzynarodowej) przy pomocy ogólnodostępnego w Internecie systemu oceny parametrycznej „Publish of Perish”. Otóż wskaźniki Hirsch’a członków tej Komisji mieściły się w granicach pomiędzy 0 a 1 (słownie – zero i jeden!…). Spodziewana średnia światowa dla tej klasy naukowców wynosi między 10 a 15. ………………….
………….. To chyba jest wysoce żenujące, żeby tak odpowiedzialna w tym kraju komisja reprezentowała taki niski poziom w skali bezwzględnej, bo skoro praktycznie jej członkowie nie publikują w czasopismach międzynarodowych, nie mają bieżącego kontaktu z głównymi nurtami prac badawczych prowadzonych w świecie w ich dziedzinach, to skąd u licha mają wiedzieć, na czym polega współcześnie pojęty proces badawczy „
Niektórzy z Was pytają może co to jest Państwowa Komisja Akredytacyjna.
Zajrzyjmy na ich stronę internetową http://www.pka.edu.pl/index.php?page=misja
a tam napisane jest miedzy innymi (wytłuszczenia moje):
„Podstawowym celem Komisji jest wspomaganie polskich uczelni publicznych i niepublicznych w budowaniu standardów edukacyjnych na miarę najlepszych wzorców obowiązujących w europejskiej i globalnej przestrzeni akademickiej. Działania te zmierzają do zapewnienia absolwentom polskich szkół wyższych wysokiej pozycji na krajowym i międzynarodowym rynku pracy oraz do zwiększenia konkurencyjności polskich uczelni jako instytucji europejskich. „
a potem
„Państwowa Komisja Akredytacyjna realizuje swoją misję poprzez dokonywanie obligatoryjnych ocen jakości kształcenia oraz formułowanie opinii o wnioskach dotyczących uprawnień uczelni do prowadzenia studiów. „
W świetle tego, co napisał pan Konsztowicz, te wielkie słowa Komisji brzmią co najmniej zabawnie i moje drugie skojarzenie o tej komisji było „prowadził ślepy kulawego”
Pierwsze było bardziej drastyczne i dlatego cenzura wyrzuciła :-)
Zakład, że w innych dziedzinach, gdyby dobrze się przyjrzeć, to sprawa wygląda podobnie?
Komentarze (12) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-10
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Rozsądek, czy obawa?

Dziś mam „dzień reorganizacyjny” więc przy okazji „prac reorganizacyjnych”  testuję różne kanały polskiej telewizji.
Właśnie w jednej dyskusji padło stwierdzenie „mężczyźni boją się małżeństwa”.
Nazywanie racjonalnego zaniechania robienia czegoś, co ktoś uważa za bezsensowne lub wręcz szkodliwe „obawą” to często spotykana forma amatorskiej manipulacji :-) Ma wywołać pewnego rodzaju uczucie zawstydzenia lub zażenowania i zwiększyc prawdopodobieństwo, że osoba manipulowana „udowodni” że nie jest tchórzem.
Widzicie to drodzy Czytelnicy? Uważajcie na tego rodzaju „argumentację”

Ten przykład jest banalny, ale czasem uleganie tej metodzie jest tragiczne w skutkach.  Po odmowie lądowania samolotem prezydenckim w Gruzji pierwszemu pilotowi też powiedziano, że prawdziwy oficer powinien być odważny. Załoga pod Smoleńskiem nie pozwoliła sobie na taki zarzut…..

Komentarze (62) →
Alex W. Barszczewski, 2010-10-29
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

O czym tu pisać :-)

Ostatnio zastanawiałem się nad tym, o czym najlepiej pisywać na blogu. Poniżej znajdziecie kilka moich luźnych  przemyśleń i będę się cieszył, jeśli jak najliczniej wypowiecie własne zdanie na ten temat. Bardzo zależy mi też  na tych z Was, którzy dotąd pasywnie czytali nasze dyskusje. Patrząc na ilość Czytelników w ogóle  i ilość osób aktywnie dyskutujących jest Was milcząca większość. Wasze opinie i pomysły mogą być bardzo cenne i jak już czytacie ten blog, to skorzystajcie z okazji wpłynięcia na jego zawartość merytoryczną, zapraszam!
A teraz przejdźmy do przemyśleń:

  1. pierwotnie strona ta była kierowana do młodych managerów. W międzyczasie oprócz nich czytają nas zarówno studenci, jak i osoby w wieku 40-50 lat :-) Tak szeroki „target” nieco utrudnia sprawę, bo ze zrozumiałych względów zarówno zakres tematów, jak i sposób ich poruszania będą nieco inne, choć pewne zagadnienia na pewno są wspólne.
  2. Ze względu na konieczność zachowania poufności nie mogę pisać o mojej pracy zawodowej, choć opis przypadków i ich rozwiązań byłby niezwykle fascynujący i pouczający.
  3. Jeden z 23 letnich Czytelników napisał mi (cytuję za jego zgodą):
    „Dzięki Twoim postom pracowałem nad relacjami z ludźmi, pracowałem nad pewnością siebie i nad dążeniem do celu, podczas gdy miałem braki w innych sferach życia. Brakowało mi poczucia sensu w działaniach, których się podejmowałem. Czułem presję dążenia sukcesu nie wiedząc nawet, jak ma ten sukces wyglądać. Uogólniając wprowadzałem wiele Twoich rad w życie nie zdając sobie sprawy, że będą skuteczne dopiero gdy przygotuję się na ich zastosowanie.Uważam, że obecnie większość Twoich porad ma blogu skierowana jest do osób, które już działają w swojej dziedzinie i potrzebują czasem tylko drobnej korekty kursu.
    Zastanawiasz się teraz pewnie jaki jest cel tej wiadomości. Otóż chciałbym Cię prosić, byś częściej w swoich postach na blogu wracał do swoich korzeni i dzielił się doświadczeniami z okresu, gdy nie wszystko w Twoim życiu było ułożone tak jak teraz (odważnie zakładam, że w tej chwili Twoje życie jest bardziej ustabilizowane niż, przykładowo, 20 lat temu).Wiem, że na blogu można znaleźć „elementarne” porady, ale sądzę, że jest tam za mało Twoich doświadczeń z samego początku Twojej Drogi i rad dla osób, które dopiero ją zaczynają.Poza tym uważam, że nawet ukierunkowani ludzie mogli by skorzystać z takiej retrospekcji.
    ”
    Co Wy na to?
  4. Do większości postów prowadzę dyskusje dwojakiego rodzaju. Jedna to ta w komentarzach, ale istnieje jeszcze druga odbywająca się w formie rozmów telefonicznych, często bardzo głęboko idąca i ciekawa. Wielu z Was ma mój numer komórki i po prostu do mnie dzwoni :-) Zastanawiam się jak mogę udostępnić taki kanał na blogu.
  5. Abstrahując od tych wspomnianych w punkcie 2 spraw zawodowych i kilku specjalnych zagadnień (np. „cygańskie” życie na jachcie żaglowym) mogę dość kompetentnie wypowiadać się na takie tematy jak:
    a) komunikacja międzyludzka w ogóle, a we wszelkich aspektach biznesowych w szczególności
    b) relacje damsko-męskie w pełnym spektrum związanych z tym tematów :-)
    c) „budowanie” samego siebie jako człowieka, niezależnie od „stanu  początkowego”, a w szczególności zdrowego poczucia własnej wartości.
    d)  abc finansów osobistych
    e) osiąganie głębokiego osobistego zadowolenia według własnych kryteriów
    f) wiem też jak to zrobić, aby bez konieczności bycia celebrytą, protekcji czy  łapówek  „z doskoku” (a więc bez utrzymywania wielkiej firmy, biegania ciągle w garniturze z drogim zegarkiem na ręku itp. :-)) zajmować się ciekawymi rzeczami, które są tak wartościowe dla klientów, że bez wahania płacą oni topowe stawki na rynku.
    Co teraz z tego wybrać?
    Wielu z Was pewnie powie „naucz mnie tych rzeczy z punktu 'f’” :-) ale pieniądze, o ile na początku kariery nie wpakowaliśmy się w jakieś 30 letnie niewolnictwo zwane kredytem hipotecznym to jest stosunkowo mały problem. Większość z Was jest młodymi, inteligentnymi ludźmi z wykształceniem i horyzontami życiowymi a w takiej sytuacji zarobienie na normalne życie nie jest zadaniem aż tak trudnym, przynajmniej w obecnej sytuacji gospodarczej.
    Znacznie gorzej prezentują się kwestie z punktu „c” bo nasze społeczeństwo ciągle jeszcze nie ma problemu z oddaniem „na przemiał” niezależnych jednostek i wpajanie nam pewnych zachowań typowych dla chłopów pańszczyźnianych i innych dożywotnich poddanych. Tutaj można wiele zmienić i osobiście chce się do tego przyłożyć.
    Podobnie ma się sprawa w sprawie relacji damsko-męskich. Ja wiem, że niektórzy maja już dość tego tematu :-) ale dla mnie oczywistym jest, że więcej ludzi (pomijając obszary skrajnej biedy) nie osiąga zadowolenia ze swojego życia z powodu trudności i komplikacji w tym zakresie, niż z powodu niedostatku pieniędzy! Często te komplikacje biorą się z „automatycznego” przejmowania wzorców i „prawd” lansowanych w mediach i społeczeństwie, przy nieświadomości innych opcji, podejść a nawet własnych prawdziwych potrzeb. Tak jak w pozostałych obszarach życia nie mam patentu na „prawdę” czy „rację” w tym zakresie, niemniej przeżyłem tyle, aby móc wrzucić taki czy inny kamyczek do tego nico zastałego stawu i spowodować kilka fal :-)

Tyle luźnych przemyśleń z mojej strony. Zapraszam Was do zamieszczania tutaj Waszych, bo to przecież dla Was piszę ten blog!

Podobnie do tego, co napisałem powyżej  nie muszą to być jakieś poukładane koncepcje, wystarczy szkic jakiejś idei lub życzenia.  Kim jestem i co robię mniej więcej wiecie, napiszcie co mogę dla Was zrobić?

Komentarze (87) →
Alex W. Barszczewski, 2010-10-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Dla tych, co mnie nie lubią :-)

W ostatnim poście gościnnym Mariusz Kapusta bardzo ciekawie opisał sposób odbierania tego blogu przez zainteresowanego i otwartego na nowe przemyślenia Czytelnika. To dla mnie bardzo cenne i świadomość, że są tacy ludzie poza gronem, które bardziej bezpośrednio się ze mną kontaktuje, jest dodatkową motywacją, aby kontynuować pisanie tutaj.

Mariusz, jeszcze raz dziękuje Ci za ten post :-)
Wracając do meritum, ten blog nie jest (na szczęście) konkursem popularności autora, lecz ma głownie służyć jako zaczyn własnego, wolnego od stereotypów myślenia każdego z Was. Stąd często dość bezpośrednie i „wkurzające” tezy, które pozwalam sobie tutaj stawiać i dopóki będę miał takich Mariuszów jako Czytelników, to zamierzam ten „proceder” kontynuować.  Ciesze się, że są wśród Was osoby, które niezależnie od ewentualnych różnic potrafią to w pożyteczny sposób wykorzystać.
Jest całkowicie w porządku jeśli ktoś  po dokładnym przemyśleniu swojego systemu wartości dochodzi do odmiennych wniosków niż ja. Zawsze podkreślam, że nie należy kopiować czyjegokolwiek systemu , lecz wypracować sobie własny, dopasowany do swoich potrzeb. Uświadomienie sobie jaki ten własny naprawdę jest pomoże nam w jego stosowaniu i urzeczywistnianiu.
Nawiasem mówiąc im więcej facetów będzie miało odmienny od mojego system wartości, tym mniejszą będę miał konkurencję do wielu interesujących spraw w życiu, więc specjalnie się nie martwię, jeśli dochodzicie do odmiennych wniosków  (to jest napisane z przymrużeniem oka, bez cienia złośliwości :-))

Mariusz napisał: „Nie lubię Alexa też za to, że pokazuje swój styl życia, który w ogóle nie pasuje do standardów …”
Mogę Was zaniepokoić, że bardzo oględnie piszę o moim stylu życia :-) Gdybym pisał wszystko, to bardzo wielu Czytelników po prostu nie uwierzyłoby mi, a niektórzy pewnie wręcz zarzucili fantazjowanie :-) Tak wielka jest różnica pomiędzy tym, co ludzie wychowani na standardowych  stereotypach uważają za możliwe, a tym, co da się (do tego w miarę bezproblemowo)  zrobić.
No ale nie chcemy masowo sprowadzać na”manowce” młodych  ludzi poprzez proste pokazywanie wszystkiego co naprawdę można mieć i przeżywać, a do tego wcale nie mam ochoty być swojego rodzaju celebrytą i upubliczniać więcej mojego życia, niż to absolutnie konieczne. Tak więc na razie możecie być spokojni :-)

Ci, co naprawdę chcą znajdą dostęp i do tej wiedzy, parę osób już „zepsułem” :-)

Mariusz napisał też (a niektórzy z Was może pomyśleli): „To wkurzające jest, jeżeli ja tak nie mogę! „
Znam to uczucie, bo jak miałem około 27 lat byłem w podobnej sytuacji. Poznałem faceta po pięćdziesiątce, który zdawał się pracować tylko ułamek tego czasu co  ja, miał dość środków finansowych, podróżował po ciekawych miejscach, znał sporo interesujących i atrakcyjnych kobiet a nawet miał znacznie więcej seksu ode mnie! Jakie wkurzające!!
Potem poznałem jeszcze jednego takiego!!! I to ich spokojne, ale bardzo suwerenne poczucie własnej wartości połączone z otwartością na innych !! Ten wyczuwalny autentyczny luz i spokój wewnętrzny kiedy ja się miotałem z najprzeróżniejszych powodów!!! Wkurzające!!!
I podobnie jak Mariusz zacząłem wtedy zastanawiać się nad moim życiem i tym co, jak i dlaczego robię. Zacząłem wypytywać tych wkurzających piećdziesięciolatków jak robią różne rzeczy. Dlaczego tak a nie inaczej? Słuchać co mówią i myśleć.

W wieku lat 36 dokonałem decydującego zwrotu i od tamtego momentu jest mi (oczywiście z wieloma potknięciami i błędami) coraz lepiej i lepiej. Dziś, patrząc na moich ówczesnych mentorów śmiało mogę powiedzieć, że pod wieloma względami  zrobiłem to jeszcze lepiej od nich, nie dlatego że jestem ” lepszy”, ale ponieważ dzisiejszy świat daje większe możliwości w wielu dziedzinach.

Tego też życzę Mariuszowi i wszystkim innym Czytelnikom. Podepnijcie się pod wszelkie możliwe źródła, używajcie swojego umysłu i w rezultacie zróbcie to znacznie lepiej ode mnie.  Czego Wam serdecznie życzę

Komentarze (19) →
Alex W. Barszczewski, 2010-10-19
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Komentarz do artykułu w „Charakterach”

W dyskusji pod moim ostatnim postem o rodzajach relacji damsko-męskich Marcin Grąbkowski zwrócił uwagę, na opublikowany w Charakterach podwójny wywiad z prof.dr hab. Bogdanem de Barbaro i dr.  Marią de Barbaro pod tytułem „Święty rytuał czy świstek papieru”. Tekst wart jest przeczytania, aczkolwiek z niektórymi rzeczami warto popolemizować, co zgodnie z obietnicą zrobię poniżej.
Zanim do tego przejdziemy warto tylko uświadomić sobie i to bez wartościowania co jest lepsze a co gorsze, jak różny jest punkt widzenia tamtych fachowców od mojego. Z jednej strony mamy utytułowanych naukowców, z imponującym dorobkiem, reputacją i praktyką terapeutyczną, po drugiej moją skromną osobę, której jedynym atutem jest  prawie 30 lat intensywnych relacji ze sporą ilością bardzo różnych kobiet.  Przez te lata, mimo wielu popełnianych błędów, problemów i zgrzytów generalnie prowadziłem bardzo dobre życie, rzadko się w moich relacjach nudziłem i zazwyczaj był to też niezły czas dla moich partnerek :-) Tak więc też coś mogę na ten temat powiedzieć.

Po tych wyjaśnieniach przejdźmy do  poszczególnych kwestii:

„Zobowiązania nie są dziś w modzie, co więcej – zabierają wolność, a ona jest właśnie, wraz z przyjemnością, na topie. „

Tutaj jestem tego samego zdania. Dla mnie wolność jest jedną z naczelnych wartości i w wielu miejscach na tym blogu można znaleźć wypowiedzi przestrzegające przed niepotrzebnym jej wyzbywaniem się.
Przyjemność jest też bardzo ważna, bo jeśli Bóg/ewolucja/kosmos (niepotrzebne skreślić) dał nam możliwość jej przezywania, to dlaczego nie mielibyśmy z tego w jakiś w miarę odpowiedzialny sposób korzystać? Przez „odpowiedzialny” rozumiem głównie „nie czyń drugiemu co tobie niemiłe” i „nie zabijaj sam siebie”
„Pokusa wolności może dyskretnie przejść w swawolę. A swa wola, czyli własna wola, nie zakłada odpowiedzialności za drugiego. „
Hmmm, według Słownika PWN http://sjp.pwn.pl/szukaj/swawola „swawola” to:
1) beztroska zabawa
2) brak posłuszeństwa i samowolne działanie

Które z tych znaczeń miał na myśli pan profesor?
A propos odpowiedzialności za innych, to w kontekście relacji damsko-męskich, egoistycznie ale racjonalnie nie chcę mieć do czynienia z osobami, które nie są w stanie przejąć odpowiedzialności za własne życie. To ostatnie zdanie nie dotyczy oczywiście  sytuacji specjalnych takich jak bycie liną asekuracyjną, czy też np. kiedy jako kapitan jachtu jestem odpowiedzialny za zdrowie i życie wszystkich na pokładzie.
Nie chcę też, aby ktoś w związku ze mną próbował przejąć odpowiedzialność za moje życie :-)

„Ludzie chcą być otwarci na ten świat. „
Brawo!!

„A to oznacza pewien rodzaj dyspozycyjności, czyli brak wkorzenienia się w cokolwiek. Brak zobowiązań i konieczności liczenia się z czymś, co mogłoby hamować tę dyspozycyjność. „

Ja bym powiedział „brak wkorzenienia się kiedy nie jest to konieczne” i „unikanie niepotrzebnych zobowiązań i konieczności”

Dalej jest bardzo słuszna obserwacja o pewnej wizji małżeństwa: „Będę miał dzieci, te dzieci będą musiały chodzić do jakiejś szkoły i nie będę mógł wyjechać na pół roku do Chin czy Tajlandii. Czyli odbiorę sobie różne możliwości, które są w ofercie świata”.

Dokładnie o to chodzi. Dlaczego pozbawiać się możliwości, jakie daje nam świat, szczególnie zanim zdążyliśmy je naprawdę poznać?? Jeżeli wielu młodych ludzi tak myśli, to niezależnie od ich ostatecznych wniosków do jakich dochodzą cieszy mnie to, bo oznacza użycie własnego umysłu a nie bezrefleksyjne dopasowanie się to tradycji i rytuałów.

Dalej niestety mamy do czynienia z kilkoma uproszczeniami, typowymi dla kogoś, kto długo jest w jednym związku a próbuje interpretować postępowanie, którego prawdopodobnie nie zna z własnego, w miarę aktualnego doświadczenia:

„A kiedy przyjemność mija, wymieniamy partnera. Jak w szowinistycznym stwierdzeniu: zmieniłem model na lepszą wersję. Pierwsze potknięcie i schodzimy z parkietu. To jest jedno rozumienie związku „
Po pierwsze nie zawsze chodzi o przyjemność a już prawie na pewno nie o tylko jedną, której brak oznacza koniec relacji. Oczywiście są związki których jedyną podstawą jest wzajemna przyjemność w uprawianiu seksu (nic przeciwko temu) i jeśli ta przyjemność się kończy, to logicznie dalszy związek traci rację bytu. Z drugiej strony wielu ludzi mnie wliczając wchodzi w relacje z osobą płci przeciwnej z całej kombinacji różnych powodów i wtedy sprawa jest nieco bardziej złożona, nawet jeśli rozpatrywalibyśmy ją tylko z punktu widzenia przyjemności. Weźmy taki nieco uproszczony przykład:
Załóżmy że ktoś jest z drugą osobą, bo ważne są dla niego są następujące aspekty relacji

1) udany seks – sprawia przyjemność
2) ciekawe i wzbogacające rozmowy – sprawiają przyjemność
3) wspólne wyprawy -sprawiają przyjemność
4) radość wspólnych śniadań i kolacji -sprawia przyjemność z definicji :-)
5) uczestnictwo w kulturze – sprawia przyjemność

Przy takiej kombinacji pierwsze potknięcie zazwyczaj spowoduje zmniejszenie lub zanik przyjemności  w konkretnym  elemencie związku, ale dopóki jest to tylko jeden punkt i nie zamienia się to w grubą nieprzyjemność, to mało kto będzie natychmiast „wymieniał partnera” nieprawdaż? Zwłaszcza, jeśli w większości potknięć, bo tych mowa, będzie to przejściowe.
I gdzie w tym wszystkim jest szowinizm, przynajmniej w ogólnie przyjętym znaczeniu tego słowa w języku polskim?

Jeśli chodzi o „przywileje”, jakie daje ślub to całkowicie zgadzam się z tym, co w tamtym artykule napisano :-)

Czytelniczkom szczególnie polecam wypowiedź pani de Barbaro zaczynającą się od słów „Kobiety nie czują małżeństwa jako ograniczenia wolności. A myślę, że właśnie dla nich często wiąże się ono z ogromną utratą wolności ….”
Ciesze się, że ktoś tak otwarcie o tym mówi.

Jeśli chodzi o podejście mężczyzn do faktu, że kobiety mogą już planować życie bez małżeństwa, to dziwi mnie nieco wypowiedź :”….lojalność pokoleniowa wymaga, by było tak samo jak u mojego ojca, dziadka i pradziadka. Jeśli jest inaczej, to czuję, jakbym ich zdradzał. „
Nawet ja, będąc w wieku rodziców większości z Was nigdy nie miałem takich myśli, jak to jest u Was młodzi Czytelnicy? Mi to pachnie interpretacją wydumaną z powietrza, ale może się mylę.

Warto poczytać o przyczynach kryzysów w małżeństwach spowodowanych „walką o władzę” i ewentualne przesunięcia tej ostatniej.  Opisany w poprzednim poście trzeci rodzaj relacji unika takiej sytuacji w zarodku, bo każdy zatrzymuje „władzę” na swoim terytorium i nie ma problemu  :-)
Ciekawa jest uwaga o wieloletnich małżeństwach w „starych dobrych czasach” kiedy: „Wiele z tych małżeństw później kamieniało w tej formie różnych wzajemnych gier, w jakimś nieszczęściu i poczuciu, że nie mogą się z tej formy wyrwać.”

Ja takie rzeczy ciągle jeszcze obserwuję w grupie wiekowej moich rówieśników :-(

Co do wypowiedzi: „Mówi się, że małżeństwo jest dobre wtedy, kiedy partnerzy stale chcą się zdobywać nawzajem…” to znowu pytam po co się zdobywać?? W trzecim modelu relacji nie ma takiej konieczności, bo relacją jest to, co w naturalny sposób pasuje obydwu stronom. Tego trzeba spróbować!! :-)

Opieranie się w dalszym wywodzie na tej kwestii zdobywania i mieszanie do tego zjawiska „reluctant young adults”  to wrzucanie do jednego pejoratywnego koszyka zarówno unikania małżeństwa (pochwalam :-)) jak też uchylania się od samodzielności w życiu (a fe, wstyd!!), a to jest tani chwyt retoryczny.

W pewnym momencie pada tam zdanie : „Czasami jeden z partnerów narzuca drugiemu taką ideologię: po co nam papierek? „
Tu też mamy do czynienia  z delikatna manipulacją Autorki wypowiedzi :-) To przecież  nie jest narzucanie ideologii, lecz normalne logiczne pytanie świadczące o tym, że pytający używa własnego mózgu do myślenia!

Dalej o małżeństwie „…..gdy mężczyzna prosi ją o rękę, to mówi jej tym samym, że ją bardzo kocha i jego uczucie do niej jest stabilne, w jakimś sensie dożywotnie. . A jak nie jest gotów tego powiedzieć, to wygląda, jakby się wahał, jakby jego uczucia były nie dość silne „
I tak ludziom wkłada się do głowy „probierz” jakości czyichś uczuć, którego zastosowanie to proszenie się o problemy w przyszłości.

„Czasem trudno jej mówić o tym, że nie czuje się dość ważna dla partnera. „
Jeżeli w relacji komunikacja jest na tyle zaburzona, że nie mówi się o takich rzeczach, to żadne małżeństwo tego nie uratuje.

Na zakończenie pan Profesor stwierdza: „Kiedy się oświadczam, to przekazuję: „kocham cię i wierzę, że będę z tobą do końca życia”. A jeżeli tego nie robię, to jakbym mówił: „kocham cię, ale nie wiem, co będzie za rok lub dwa”. ”
Hej, ta druga wersja jest odpowiedzialnym i realistycznym podejściem do życia!! Ja od partnerki nie chcę innego.

I jeszcze komentarz: „To jest bolesna informacja dla partnera, bo to znaczy, że nie oszalałem z miłości do niego. „
Hmmm… dla mnie bolesną byłaby informacja, że moja partnerka oszalała z jakiegokolwiek powodu, bo szaleństwo kwalifikuje się do terapii :-)

Sam miałem kiedyś wątpliwą przyjemność bycia prześladowanym przez taką „oszalałą z miłości do mnie” kobietę, a na koniec musiałem włamać się do jej mieszkania, aby ratować ją po próbie samobójczej. Wierzcie mi, to nie jest doświadczenie które polecam komukolwiek.

Pisze ten komentarz z przerwami już ponad 2 tygodnie, więc czas go wreszcie zakończyć i zabrać się za jakiś  porządny post :-)

Ważne jest, abyście zdawali sobie sprawę, że życie, a szczególnie relacje damsko-męskie są  czymś bardzo wielopłaszczyznowym. Dlatego jeżeli ktoś udziela nam rad na ten temat, to warto włączyć szare komórki i zastanowić się, na ile to co słyszę/czytam jest spójne wewnętrznie i spójne z moimi doświadczeniami i obserwacjami, a co jest tylko odbiciem różnych konwencji, stereotypów i uprzedzeń rozmówcy. Jak widać z powyższej dyskusji, przed tym ostatnim nie  chronią nawet tytuły naukowe :-)
PS: Naturalnie moje wypowiedzi trzeba również  brać pod lupę, bo i ja jestem omylnym i błądzącym człowiekiem :-)

Komentarze (38) →
Alex W. Barszczewski, 2010-10-15
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Spotkanie z Czytelnikami we Wrocławiu?

Po szkoleniach we Wrocławiu zostaję tam do soboty 23.10 i na razie mam wolny czas od ok. godziny 12 do 17.

Jeżeli byliby chętni moglibyśmy w tym czasie spotkać się i porozmawiać na dowolne tematy, tak jak zrobiliśmy to na wiosnę w Krakowie.

Proszę o wpisy zainteresowanych, abyśmy mogli oszacować czy i gdzie sie spotkamy.

Komentarze (62) →
Alex W. Barszczewski, 2010-10-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 26 of 40« First...1020«2425262728»3040...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Ile razy trzeba Ci powtarzać  (58)
    • Ewa W: Magdalena, piszesz:...
    • Magdalena: Ewo, Dziękuję za...
    • Ewa W: Magdalena, do Twojego...
    • Alex W. Barszczewski: Karol Ja mam...
    • Karol: Drodzy, Alexie, Przepraszam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Diana Cz.: Chyba nikt jeszcze o tym...
  • Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?  (163)
    • Aleksander Piechota: Znalazłem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • anja: Witam, Gratuluje wspaniałego...
    • Sokole Oko: Golden, Myślę, że...
    • golden: Witam Alexa i wszystkich...
  • Parę informacji o Biblioteczce  (74)
    • Kazik: Witaj Alexie, witajcie...
  • Przestań wiosłować (na chwilę)!  (61)
    • Magdalena: W teorii wszystko wydaje...
    • Ewa W: Artur, dzięki, Masz rację...
    • Witek Zbijewski: Magdaleno Oczywiście...
    • Magdalena: Ewo W., Dziękuję za pomoc...
    • Artur: Hej Ewo, Piszesz: „zgodnie z...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Katarzyna: Sokole Oko Dziękuje za...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna: KrysiaS „Przeta...
    • KrysiaS: Sokole Oko, ankiety o...
    • Sokole Oko: KrysiaS, Bardzo dziękuję...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Ewa W: aw3k To wprawdzie kompletnie...
    • aw3k: Mógłbyś napisać krótką...
    • Witek Zbijewski: Łukasz – a...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Beata: Witaj Alex, Twój blog był dla...
  • List od Czytelnika  (19)
    • Witek Zbijewski: myślę, że KrysiaS...
    • Mateusz B,: Naszła mnie jedna myśl,...
  • Naucz się być zuchwałym!  (147)
    • Stella: Z uwagą przeczytałam wszystko...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Piotr Stanek: Witajcie Podzielę się z...
  • Dla Pań (i nie tylko)  (6)
    • Ewa W: Darek, dzięki za link....

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025