Dziś z Karolina świętujemy siódmą rocznicę ukończenia mojej książki Sukces w relacjach międzyludzkich. Piszę o tym na grupie, bo chcę przy okazji podzielić się z Wami kilkoma przemyśleniami, a w konkluzji poruszyć kilka kwestii, które mogą długoterminowo radykalnie zmienić Wasze życie na lepsze.Książkę zacząłem pisać, bo widziałem kompletny brak na rynku prostego i bardzo praktycznego podręcznika o budowaniu naprawdę dobrych relacji z innymi. „Jak zdobywać przyjaciół…” Carnegiego, to niezły klasyk, ale potrzeba było czegoś bardziej konkretnego, dotyczącego naszego społeczeństwa i naszych czasów. Do tego widziałem mnóstwo tekstów w mediach i internecie, które często przedstawiały „medialną rzeczywistość”, niewiele mająca wspólnego z realnym światem.Jak widzę coś takiego w życiu, to nie narzekam, nie demonstruję tylko działam. Z ekonomicznego punktu widzenia, przy moich stawkach pisanie książki to była absolutna bzdura! W pionierskich czasach self publishingu nie tylko ją napisałem, ale też wydałem, przecierając przy okazji różne szlaki innym. Ponieważ nie miało to być ani źródło dochodów, ani sposób na masowanie własnego ego, to wydałem ją w miękkiej okładce, cenę (35 zł papier, 25 zł ebook) ustalili młodzi Czytelnicy, a przez pierwsze 5 lat płaciłem sam za wysyłkę (kosztowała w sumie ok. 60 000 zł). Można pomyśleć, że to głupota z mojej strony, nieprawdaż?Okazało się, że wcale nie!!! Oczywiście, że poświęcając ten czas na akwizycję i obsłużenie większej liczby klientów miałbym znacznie więcej pieniędzy na koncie, ale „efekty uboczne” wydania książki okazały się bezcenne i w wielu wypadkach nie do kupienia! To, że mimo braku reklamy ciągle sprzedaje się ona i to w sumie w tysiącach egzemplarzy, to „małe piwo” kiedy dostaję wiadomości od Czytelników, którym pomagała ona i pomaga nadal w budowaniu lepszych relacji, a co za tym idzie lepszego życia. Myślę, że prawie każdy z nas ma taką głęboko zakorzenioną potrzebę robienia znaczącej różnicy na tym świecie i to jest ogromna satysfakcja i „kop”, kiedy widzi się takie rezultaty dla innych.Do tego, organizując potem bezpłatne (tak, tak, bezpłatne!) konferencje na temat budowania relacji międzyludzkich spotkałem Karolinę, co doprowadziło do takiego zwrotu w moim życiu, że nawet najlepiej znający mnie ludzie (łącznie ze mną :-)) uznaliby to za niemożliwe. A moja już wtedy bardzo wysoka odczuwana jakość życia katapultowała się do innej galaktyki :-) :-)
Jaką mam propozycję dla Was?
Zastanów się, co dobrego możesz zrobić dla innych ludzi, zamiast całkowitego poświęcania się powiększaniu własnego konta i posiadanych dóbr materialnych. Oczywiście dbaj o Twój dobrostan, ale nie zakopuj się w tym po uszy. Przy myśleniu o działaniach dla innych nie zniechęcaj się faktem, że mnóstwo ludzi wokół nas to ociężałe mentalnie i pozbawione większej inicjatywy istoty, w 38 milionowym narodzie na pewno znajdziesz wiele wartościowych osób, dla których warto coś zrobić.
Zacznij to robić, po prostu zacznij.Bądź przygotowany na wiele prezentów od świata, które nagle zaczniesz otrzymywać. Naucz się też te prezenty rozpoznawać i rób z nich użytek. Miej bardzo dobre życie…
To napisałem nie jako naiwny marzyciel, lecz jako człowiek, który żyje na tym świecie znacząco dłużej niż prawie wszyscy z Was, a przy tym, jako międzynarodowy konsultant potrafi być pragmatyczny do bólu.
Mimo tego to napisałem…
Wykorzystajcie to…

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/749541745625236