Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

Co z tego co umiem wykorzystuję na codzień

W jednym z komentarzy Mariusz zadał mi następujące pytanie: „na ile człowiek, który posiada taką wiedzę o zachowaniu innych ludzi jak na przykład ty potrafi na nich wciąż patrzeć poprzez serce, nie jak na roboty, których działania można przewidzieć. Chodzi mi o to, czy łatwo jest uniknąć pułapki nieustannego postrzegania poprzez pryzmat wiedzy jaką się posiada. Czy rozpoznaje się tę granicę pomiędzy “tresowaniem” innych a współpracą?”

Takie i podobne pytania powtarzają się dość często w moich kontaktach z innymi ludźmi (ostatnio wczoraj na szkoleniu :-)), więc napiszę, jak to jest naprawdę.

Najprościej moglibyśmy odpowiedzieć pytaniem: „Czy jeśli ktoś ma czarny pas w karate, to oznacza, że on chodzi po ulicach i ciągle bije się z innymi ludźmi?” Taka odpowiedź mogłaby nie zadowolić części Czytelników, więc spójrzmy na to bliżej
Po pierwsze, zastanówmy się jakie to są konkretne umiejętności:

  • Umiejętność szybkiego, elastycznego i skutecznego operowania językiem mówionym. Taka umiejętność przydaje się w każdej sytuacji, bo możesz dokładniej i precyzyjniej wyrazić to, co chcesz komuś przekazać. Samo w sobie jest to chyba zaleta, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Nikt nie musi się niczego domyślać, jesteś w stanie wszystko precyzyjnie wyrazić (UWAGA!! Ten blog jest często pisany na kolanie i jako taki często nie jest wzorcem tego rodzaju wypowiedzi :-))
  • Umiejętność bardzo precyzyjnego postrzegania . To pewnie Mariusz miał na myśli pisząc pierwszą część swojego pytanie :-)
    Otóż umiejętność ta, jak każda inna może, ale nie musi być używana w codziennych kontaktach. W praktyce wygląda to tak, że nie stosuję jej do „analizy” rozmówcy w prywatnych rozmowach, podchodząc do nich całkowicie na luzie. Naturalnie jest rzeczą nieuniknioną, że zauważasz mimochodem więcej rzeczy niż przeciętny człowiek, niemniej masz swobodny wybór, aby tych spostrzeżeń nie brać pod uwagę, zachowując tylko „czujniki” na wypadek, gdyby nagle zaczęło się dziać coś naprawdę złego. Czyli masz pewien potencjał, ale nie wykorzystujesz go gdy nie ma potrzeby.
  • Umiejętność skutecznego wpływania na stan wewnętrzny drugiego człowieka. To jest bardzo duża pokusa dla wielu ludzi i są całe zastępy chętnych do nauczania rzeczy typu „uwodzenie przy pomocy NLP” dla, wybaczcie mi dosadność tego określenia, różnego autoramentu cieniasów bez ikry. Jak już kiedyś wspominałem, tego typu umiejętności wykorzystuję niezwykle rzadko, bo w normalnym życiu, jeśli popracowałeś trochę na sobą, nie ma takiej potrzeby. Tak więc czasem demonstruję na szkoleniu, jak łatwo jest uzyskać kontrolę nad drugim człowiekiem, ale to jest wszystko. Podkreślam, w znakomitej większości sytuacji życiowych nie ma konieczności wytaczania takich armat, a szacunek do samego siebie wyklucza używanie takich „skrótów”.

Tak więc, jak widzicie, pomijając kwestię sprawnego używania języka wolę w normalnych kontaktach międzyludzkich działać „unplugged” :-)

Komentarze (32) →
Alex W. Barszczewski, 2007-04-03
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Kilka spraw bieżących cz.2 :-)

Poniższy tekst napisałem w nocy jako komentarz, ale ponieważ zawiera parę istotnych stwierdzeń pozwalam sobie zrobić z niego post, bo za miesiąc i więcej post będzie trudniej przeoczyć.

Patrząc z czystej ciekawości kto do mnie linkuje natrafiłem na takie forum
Tam ze zdziwieniem przeczytałem następującą opinię:
„Mój podziw dla Alexa systematycznie opada. Nie lubię, kiedy ktoś kasuje komentarze albo zręcznie omija niewygodne pytania.”
Do komentarzy wrócimy za chwilę, przyjrzyjmy się temu omijaniu niewygodnych pytań :-)

W dalszej części dyskusji czytamy:
„Zdaje się, że kiedyś w komentarzach zapytałeś go, czy ma rodzinę. Nie doszukałam się odpoeiedzi. Odpowiedział na wszystko, tylko nie na to.”

Nie mogąc sobie przypomnieć aby ktoś wprost o to mnie pytał przeszukałem cały mój blog i znalazłem „coś” tutaj:
Ciekawe, czy bez użycia wyszukiwarki znajdziecie na stronie to, co można ewentualnie wyinterpretować jako pytanie o rodzinę (dla mnie brzmiało raczej jako retoryczne)?
Zobaczcie w jakim to jest kontekście i o co głównie w całej dyskusji chodziło.

Niezależnie od tych faktów w dyskusji na tamtym forum pojawiła się taka konkluzja:
„Jasne, ale to wymaga powiedzenia wprost, a nie milczenia, co oznacza, że liczysz, ze ktoś zapomni. A ludzie aż tak głupi nie są. Wtedy było to wątek jakiś rodzinny i Ty zapytałeś, czy ma rodzinę, skoro tak twierdzi. Wtedy też skojarzyło mi się to z Kiyosakim, który mówi o edukowaniu dzieci, a sam ich nie ma. Sprawa jest dla mnie oczywista”

Widzicie jak szybko to idzie i jak łatwo wpaść w „oczywistość” :-)
Uważnym Czytelnikom taki błąd interpretacji nie przydarzy się, bo czytali post „Wiedza i domysły”

Jaki z tego wniosek?
Jeśli ktoś wplata gdzieś w wątek zajmujący się czymś innym pytanie, które jest dla niego ważne, a autor nie odpowiada, to można założyć, że ten ostatni je po prostu przeoczył (przy mojej ilości zajęć można to chyba zrozumieć). W takim wypadku zalecam powtórzenie tego pytania, a nie zakładanie że ktoś po cichu próbuje się wymigać. To nie ta liga!! :-)
Abyśmy się dobrze zrozumieli – przytaczam ten przypadek wyłącznie w celach edukacyjnych, sam uśmiechnąłem się tylko czytając logikę wywodu Autorki popełniającej bardzo powszechny błąd tzw. projekcji.

Jeśli już jesteśmy przy komentarzach, to warto napisać jak jest. Generalnie nie usuwam żadnych komentarzy, które ukazały się na stronie. Na tym blogu są tylko dwa możliwe stany:

  1. ktoś ma prawo pisania tutaj
  2. ktoś takiego prawa nie ma

Ten drugi przypadek jest dość wyjątkowy i po prawie roku działalności blogu obejmuje następujące osoby:

  • 1 osobę, która na uprzejmą mailową prośbę o większą rzeczowość wypowiedzi i uprzednie czytanie komentowanych postów odpowiedziała wycieczkami osobistymi
  • 1 osobę, która bardzo nieelegancko potraktowała Pawła. Zrobiła to zresztą z niewiedzy i po otrzymaniu od niej maila z wyjaśnieniami może ją odwieszę Właśnie odwiesiłem mu prawo pisania na blogu :-)
  • 3 osoby, które próbowały po prostu wrzucić na blog parę przekleństw (i nic poza tym) – tu banuję z automatu i bez dyskusji
  • 1 osobę, która próbowała wrzucić linki do pornografii (i nic innego) – to też banuję z automatu i bez dyskusji
  • 2 osoby, które jako nicka użyły nazw produktów, bądź serwisów internetowych (nie życzę sobie tego) i na moją uprzejmą prośbę zareagowały nie zawsze eleganckimi pretensjami

I to chyba wszystko. Pominąwszy przypadki, kiedy ktoś poprosił mnie o to w mailu (z powodu błędów ortograficznych, bądź niezręczności stylistycznych) i jeden przypadek zamiany „@” na „(at)”, nie zmieniam treści komentarzy napisanych przez kogoś innego. Jedyna sytuacja, w której teoretycznie byłoby to możliwe (ale się jeszcze nigdy nie zdarzyło) to naruszenie obowiązującego prawa, bądź czyichś dóbr osobistych. To jest przecież OK :-)
Teraz wszystko jasne? :-)

Komentarze (39) →
Alex W. Barszczewski, 2007-03-31
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi, Rozwój osobisty i kariera

Optymalna strategia postępowania z innymi ludźmi

W jednej z poprzednich dyskusji padło zdanie o traktowaniu osób niepełnosprawnych na specjalnych warunkach. Ja napisałem tam “A co by było, gdybyśmy wszystkich współbliźnich traktowali “na specjalnych warunkach”, przynajmniej do momentu, kiedy udowodniliby nam, że nie warto? Bycie miłym, uczynnym człowiekiem jest w sumie dość proste ”

Piotr na to stwierdził: „Tak by było wspaniale, ale do tego potrzeba szczęśliwych ludzi (szczęśliwego społeczeństwa), bez kompleksów, otwartych na innych.”

Pozwoliłem sobie się z tym nie zgodzić i obiecałem rozwinąć temat, co niniejszym czynię.

Otóż ja, pominąwszy bardzo rzadkie przypadki otwartej wrogości wobec mnie od samego początku znajomości, generalnie traktuję wszystkich „na specjalnych warunkach”, będąc w stosunku do nich miłym i uczynnym. I wcale nie potrzeba do tego szczęśliwego społeczeństwa, funkcjonuje to nawet w Polsce :-) Stosuję to podejście od bardzo dawna zarówno w życiu prywatnym, jak i w biznesie, w obydwu przypadkach z bardzo dobrymi rezultatami
Oczywiście ludzie są różni i niektórzy z nich w odpowiedzi na moje przyjazne i kooperacyjne zachowanie czasami próbują wykorzystać taką sytuację i grać niekooperacyjnie, bądź wręcz szkodliwie dla mnie. W takim przypadku najłatwiejsze byłoby „odstrzelenie” takich osobników poprzez zerwanie z nimi wszelkich kontaktów. Problem polega na tym, że zwłaszcza na początku kariery nie zawsze możemy sobie na to pozwolić i często się zdarza, że musimy wielokrotnie robić „interesy” z osobami, których zachowań nie możemy dokładnie przewidzieć.

Tutaj przydaje się teoria gier, a zwłaszcza tzw. dylemat więźnia. Wpis na ten temat w polskiej wikipedii jest dość słaby, więc do bliższych studiów zdecydowanie polecam angielską. Tam odsyłam zainteresowanych (chyba że będziecie mieli jakieś pytania, to zapraszam do komentarzy), a sam opowiem co ja z tego stosuję w życiu.

W praktyce mamy do czynienia z tzw. iterowanym dylematem więźnia, czyli „rozgrywamy” coś wielokrotnie z tym samym człowiekiem, nie będąc za każdym razem pewnym, czy zachowa się on przyjaźnie i kooperacyjnie. Zdajemy sobie przy tym sprawę, że wynik poprzednich rund (a więc postępowanie każdego z partnerów) może mieć wpływ na ich zachowanie w rundzie obecnej. Taką sytuację możemy znaleźć w szerokiej gamie kontaktów międzyludzkich, od wspólnego chodzenia na podryw począwszy, poprzez współdziałanie z kolegą w pracy, na długoletnich relacjach pomiędzy sprzedawcą firmy X a kupcem firmy Y skończywszy.

Jaką strategię przyjąć, aby mimo tej niepewności długofalowo zapewnić sobie maksymalnie dobry rezultat całkowity takiej interakcji ?

W latach osiemdziesiątych ogłoszono światowy konkurs na najlepszą strategię w tego rodzaju zagadnieniu i spośród wielu nadesłanych rozwiązań zdecydowanie wygrała propozycja A.Rapoporta zwana Tit-for-Tat. Kiedy o niej przeczytałem przeformułowałem ja i zaadoptowałem nieco do normalnych warunków życiowych (poczytajcie jak mało użyteczny jest opis oryginalnej). Jej praktyczne zastosowanie, aczkolwiek nie gwarantowało w każdym przypadku maksymalnego sukcesu, okazało się dla mnie niezwykle korzystne, zwłaszcza w początkach mojej kariery, kiedy podobnie jak Wy musiałem mieć do czynienia z bardzo różnymi ludźmi.

Oto ona:

  • Bądź przyjazny – każdą relacją z innym człowiekiem rozpoczynaj od bycia uczynnym i kooperatywnym
  • Broń się natychmiast – jeśli druga strona w dowolnym momencie gra niekooperatywnie, to natychmiast, nie zwlekając, również przełączasz się na niekooperatywne zachowanie. To „natychmiast” jest bardzo istotne , bo zarówno we wzmiankowanym konkursie, jak i w realnym życiu strony tolerujące dłużej niekooperatywność partnera przegrywały
  • Bądź wielkoduszny – jeśli partner, który poprzednio grał niekooperacyjnie nagle zaczyna grać kooperacyjnie to natychmiast zaczynasz też grać kooperacyjnie. Chodzi o to, aby po takiej pozytywnej zmianie zachowania partnera nie „mścić” się na nim za poprzednie rundy. Taka pamiętliwość przyczyniała się do pogorszenia wyniku końcowego w konkursie i potwierdzam to moimi obserwacjami życiowymi.
  • Maksymalizuj wspólny rezultat – dąż do takich rozwiązań, w których wspólny rezultat obydwu partnerów jest największy, a nie takich, kiedy tylko Twój. W mojej osobistej praktyce oznaczało to i oznacza konsekwentne stosowanie zasady win-win or no deal.
  • Bądź przewidywalny – w tym konkretnym przypadku oznacza, aby Twoi partnerzy nie mieli żadnych wątpliwości jak się zachowasz w następstwie ich działań. To znaczy muszą być z jednej strony pewni, że dopóki zachowują się kooperatywnie, to Ty też tak będziesz się zachowywał, z drugiej tak samo pewni Twojego kontrataku, jeśli zagrają niekooperatywnie.

Te pięć prostych zasad bardzo pomogło mi pokonać drogą od klepiącego biedę nieudacznika do dzisiejszej, dość komfortowej sytuacji życiowej i jestem przekonany, że wielu z Was może skorzystać na jej przemyśleniu i implementacji.

Jak zwykle jest to Wasze życie i każdy z Was powinien sam wyciągnąć własne wnioski.

Zapraszam do dyskusji i zadawania pytań w komentarzach

PS:Kontynuacja tematu znajduje się w następującym poście

Komentarze (60) →
Alex W. Barszczewski, 2007-03-30
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jak pokonują wyzwania ludzie, którzy mają ich znacznie więcej

Wyjątkowo w tym poście nie chodzi o moje osobiste doświadczenia. Mimo wielu wyzwań i problemów, z którymi miałem do czynienia w życiu były to w gruncie rzeczy różne „drobiazgi” natury ekonomicznej, bądź emocjonalnej, z którymi można było sobie poradzić po prostu używając zdrowego ciała i umysłu. Na naszym blogu pojawił się Kolega, który ma do pokonania znacznie większe wyzwania niż większość z nas, a jednocześnie robi to w stylu, którego wielu z nas mogłoby mu pozazdrościć. Ponieważ jego wypowiedzi w poście o podrywaniu wywołały takie duże zainteresowanie, to otwieram ten wątek specjalnie po to, abyście mogli tutaj zapytać jak robi to Paweł Urbański, nasz Czytelnik, któremu brak wzroku nie przeszkodził w spektakularnych osiągnięciach.

Zapraszam Was do zadawania Pawłowi pytań w komentarzach, na które jeśli zrozumiałem jego intencje chętnie on odpowie

Komentarze (70) →
Alex W. Barszczewski, 2007-03-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Kilka spraw bieżących

Od pewnego czasu otrzymują od Was dość sporo korespondencji i dziś chcę się z Wami podzielić kilkoma uwagami i prośbami, które mi się nasuwają.

  • Pisać na blogu, czy prywatnego maila?
    Generalnie wolę, jeśli ktoś pisze na blogu, albo w komentarzu do odpowiedniego postu, albo też proponując nowy temat w specjalnym wątku. Pisanie na blogu ma tę zaletę, że zarówno z samego zapytania jak i odpowiedzi mogą skorzystać wszyscy Czytelnicy. Dodatkowo daje to pytającemu możliwość otrzymania odpowiedzi nie tylko ode mnie.
    Zdają sobie sprawę, że część Waszych zapytań ma charakter osobisty, ale w wielu przypadkach można by je zamieścić na blogu pod jakimś nickiem i ewentualnie potem napisać do mnie na priv „ten xyz to ja”
    Naturalnie, jeśli ktoś uważa, że sprawa jest całkowicie poufna to może pisać do mnie bezpośrednio, jednakże wypowiedzi na blogu, jeśli chodzi o kolejność mojej reakcji na nie, mają pierwszeństwo.
  • Wysłałem maila, ale Alex nie odpowiada
    Zazwyczaj odpowiadam na maile w ciągu max. 48 godzin od ich otrzymania. Ostatnio miałem dość wyjątkowy okres i ten czas wydłużył się w wypadku mniej pilnych spraw do prawie 4 dni. Jeśli po takim czasie nie otrzymaliście ode mnie żadnej odpowiedzi, to jest to sygnał, że coś zaginęło po drodze i trzeba spróbować jeszcze raz.
  • Niepodpisana korespondencja
    Takie maile, choć na szczęście rzadko się zdarzają, mają kiepskie szanse na moją odpowiedź. Jeśli ktoś nie zadaje sobie trudu, aby przedstawić się choć imieniem, to dlaczego miałbym poświęcać mój czas na pisanie odpowiedzi.
  • Per „Pan”, czy po imieniu
    Proszę Was bardzo, niezależnie od wieku zwracajcie się do mnie po imieniu. Jak widać z tego blogu, jestem gorącym zwolennikiem bezpośredniej komunikacji międzyludzkiej, która nie potrzebuje jakichkolwiek tytułów. Naturalnie, jeśli ktoś sobie życzy, abym zwracał się do niego per Pan/Pani to będę się do tego stosował.
  • Co mogę zrobić dla Alexa
    To bardzo miło, że niektórzy z Was zadają sobie (i mnie) takie pytanie. No cóż, materialnie jestem dobrze zabezpieczony, biznesowo też :-) To, co każdy Czytelnik może dla mnie zrobić, to krytycznie przemyśleć wszystko, co piszemy na tym blogu i te elementy, które przejdą przez jego sito wykorzystać do tego, aby szczęśliwie i dobrze żyć. Jeśli wokoło będzie więcej zadowolonych i spełnionych ludzi, to i jakość życia każdego z nas się poprawi :-)
    Dodatkowo, jeśli uważacie pisane tutaj teksty za wartościowy impuls do przemyśleń, to zwróćcie uwagę innych ludzi na tę stronę. Dla każdego z Was powinno być w międzyczasie całkiem jasne, że naprawdę nie piszę tego ani dla pieniędzy (bo mam ich dostatecznie dużo), ani dla „sławy” (bo w mojej biznesowej grupie docelowej jestem wystarczająco znany), lecz aby dać innym ludziom „kopa”, aby zrobili ze swojego życia coś bardziej odpowiadającego ich marzeniom. I aby mnie w tym wspomóc nie potrzeba wiele. Ostatnio Bellois i kilkunastu innych Czytelników wykopali post o wychylaniu się na Wykopie co zaowocowało wieloma odwiedzinami osób, które inaczej nie dowiedziałyby się o istnieniu naszego blogu. Nie wszyscy z nowo odwiedzających zgadzają się ze mną (patrz jeden z komentarzy do poprzedniego postu), ale to nie szkodzi, ważne że ludzie nad pewnymi sprawami w ogóle się zastanawiają. Jeszcze raz Wam bardzo dziękuję!!
  • Jak zadać pytanie nie związane z żadnym wątkiem, lub zaproponować nowy temat (dopisane o 23:50)
    Mamy na to specjalny wątek tutaj . Proszę Was o wpisywanie takich rzeczy właśnie tam. Nie wszystkim mogę zająć się natychmiast, ale każda Wasza propozycja wyląduje w ten sposób na mojej liście „to-do” :-)
Komentarze (19) →
Alex W. Barszczewski, 2007-03-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Skuteczne nawiązanie dobrego kontaktu z innym człowiekiem

Ostatnio rozmawialiśmy ogólnie o metodach podrywania, dziś przyjrzyjmy się praktycznej stronie tej najskuteczniejszej z nich. Jak już wcześniej wspominałem, że nadaje się ona do nawiązywania ciekawych kontaktów i właśnie dlatego znalazła się na tym blogu.
Na początek zaakceptujmy dwie umowy między nami, oraz jedną dobrą radę :-)

  • Po pierwsze obiecajcie mi, że to co przeczytacie będziecie wykorzystywać w etycznych celach. Oczekuję tej obietnicy dla Waszego dobra. Zycie jest jakoś tak skonstruowane, iż nieprzestrzeganie tej zasady łatwo może spowodować, że wyniki Waszych działań obrócą się przeciwko Wam. Po co macie sprawdzać to na sobie?
  • Po drugie, co już wielokrotnie podkreślałem na blogu, nie chodzi tu o udawanie czegokolwiek (bo rezultaty będą równie pozorne), ale o rozszerzenie Waszych zachowań i podejścia. Kluczem tej metody jest prawdziwe zainteresowanie drugim człowiekiem, a nie tylko pozorowanie tego (co ma BARDZO krótkie nogi).
  • Dobra rada: Nie stosujcie tej metody do podrywania osób, które mają poważne problemy ze sobą, wymagają terapii, osób, z którymi będziecie mieli więcej problemów niż radości. Podrywanie kogoś z problemami może być na pierwszy rzut oka kuszące, bo albo jest to „twierdza” do zdobycia (dla „ambitnych”), albo ktoś słaby, przy którym łatwo jest odegrać rolę tego silnego, dominującego partnera. W pierwszym przypadku będziecie marnować Wasz cenny czas, w drugim właściwie też, bo nigdy nie dostaniecie w zamian tego, co moglibyście otrzymać od człowieka, który mocno stoi w swoim życiu i jest z Wami bo chce, a nie dlatego, że musi.
    Biorąc pod uwagę, ze na Ziemi żyje ok 6 miliardów ludzi dość równo podzielonych na obie płcie, nie ma konieczności podejmowania takich heroicznych wyzwań, o których wspomniałem powyżej, chyba ze komuś specjalnie zależy na kłopotach.


Stąd ważne zalecenie, abyście już na samym początku rozmowy patrzyli co dostajecie z drugiej strony i jeśli to coś jest równe zero, to odpuście sobie. Tak samo odpuście sobie, jeśli widzicie, że macie być czyimś kołem ratunkowym (finansowym lub emocjonalnym). Wasz czas jest zbyt cenny, aby tracić go na takie przypadki.

Po tych kilku wstępnych uwagach wracajmy do samej metody.
Pisałem w pierwszej części, że polega ona w uproszczeniu na daniu drugiej osobie możliwości „zabłyśnięcia”.
O czym więc mówić, aby druga strona mogła rozwinąć skrzydła i poczuć się dobrze?
Najlepiej ograniczcie Wasze mówienie, zwłaszcza na samym początku rozmowy, a zamiast tego skoncentrujcie się na zadawaniu dobrych pytań dając partnerowi okazję do wypowiedzenia się. Po zadaniu takiego pytanie (jednego na raz!!!) uważnie (naprawdę, bez udawania) słuchajcie odpowiedzi. W żadnym wypadku nie przerywajcie drugiej stronie ograniczając się jedynie do kontaktu wzrokowego, kiwania głową i cichego „aha” aby zasygnalizować, że ciągle jesteście na odbiorze. Takie zachowanie samo w sobie będzie dla wielu ludzi czymś niezwykłym i pozytywnie wyróżni Was z tłumu „autolanserów”

Jakie pytania zadawać?:

  • Pytajcie o rzeczy miłe dla osoby pytanej (unikajcie tego tak bardzo zakorzenionego w naszej tradycji wspólnego narzekania, bądź pytania o niemiłe wspomnienia). Ta rada nie jest trywialna, na każdym szkoleniu z podstaw skutecznej komunikacji młodzi uczestnicy trenują na mnie nawiązywanie dobrego kontaktu i ciągle się zdarza, że ktoś pyta mnie o to, jaki był najgorszy, albo najtragiczniejszy dzień mojego życia!! :-) Z pytaniem o miłe, pozytywne rzeczy część ludzi ma kłopoty, co wynika z pewnych elementów aktualnej polskiej kultury i warto na to zwrócić szczególną uwagę. Najlepiej zastosować się tutaj do mojej zasady, która brzmi: „Rzucaj w życie innych ludzi promień słońca, a nie cień„. Każdy z nas, niezależnie od wieku, pozycji społecznej i zasobów finansowych ma swoja porcję problemów i wyzwań, którym trzeba stawić czoła. Jeśli spotykam sie z innym człowiekiem, to po co mam mu dokładać nieprzyjemnych przeżyć, po co mam sprawiać aby jego myśli były jeszcze czarniejsze? Nie lepiej, zwłaszcza na początku znajomości, skoncentrować się na tematach, które przeniosą rozmówcę w lepszy, pogodniejszy stan wewnętrzny?
  • Pytajcie o rzeczy, w których ta osoba ma jakieś osiągnięcia, którymi może sie pochwalić (zabłysnąć!!!) – to jest najlepsza opcja!!
  • Pytajcie o rzeczy, na których ta osoba zna sie dobrze (i je lubi)

Słuchajcie uważnie, sygnalizujcie uwagę i NIE PRZERYWAJCIE pod żadnym pozorem. Jeśli zapadnie cisza to odliczcie w głowie do trzech, w tym czasie druga strona często sama podejmuje dalsze mówienie :-) Jeśli nie, to pytajcie o dalsze szczegóły tego co przed chwilą usłyszeliście (i co do Was dotarło bo oczywiście byliście NA ODBIORZE, nieprawdaż :-)!!!)
W ten sposób bardzo łatwo możecie prowadzić rozmowę nawet na tematy, na których się nie znacie, wystarczy wystartować z jednym w miarę inteligentnym pytaniem (co nie powinno być problemem), a potem tylko uważnie słuchać i dopytywać się o szczegóły.

Następna sprawa to sposób, w jaki zadajemy pytania. Tutaj większość nawet wykształconych ludzi ma duży problem, bo zadaje tylko tzw. pytania zamknięte, czyli pytania na które właściwie można odpowiedzieć „tak” lub „nie”. Negatywnym przykładem może być pytanie „czy podobał ci sie ten film?”. Jeśli chcesz naprawdę otworzyć rozmówcę i pokierować rozmowa zadawaj pytania otwarte, typu np. ” co sądzisz o tym filmie?”, „jak podobała Ci sie rola aktora X w tym filmie?”, „jakie wrażenie zrobił na Tobie ten film?” W przypadku pytania zamkniętego zakładamy, że film osobie się podobał i potrzebujemy tylko jej potwierdzenia, w tym drugim dajemy partnerowi autentyczna możliwość wypowiedzenia się i podzielenia się z nami jego wrażeniami.
To co teraz napisałem zdaje się być banalnie proste (i w gruncie rzeczy jest!!), ale mamy z tym w Polsce prawdziwa katastrofę, bo jak już kiedyś wspomniałem, nawet w telewizji większość znanych prezenterów i dziennikarzy takich pytań otwartych nie potrafi zadać (w każdej porządnej wylecieliby z hukiem za brak profesjonalizmu), ludzie to oglądają, słuchają, uczą sie przez naśladownictwo i wydaje im sie że tak jest dobrze. Włączcie na chwilę telewizor, posłuchajcie świadomie paru „idoli” publiczności i wyciągnijcie własne wnioski (po niezwłocznym wyłączeniu odbiornika, bo polska telewizja jest zdecydowanie szkodliwa i nie należy bez absolutnej konieczności wystawiać się na jej działanie !!)

Mam jeszcze jedną ważną radę, szczególnie dla mężczyzn: Rozmawiając z podrywaną osobą pytajcie o odczucia i emocje, a nie o dane statystyczne czy tzw. suche fakty. Pamiętajcie, chcemy wzbudzić w drugiej osobie pozytywne odczucia (uczucia) wiec rozmawiajmy o nich, a nie o liczbach czy datach. Tutaj wielu początkujących adeptów też ma spore kłopoty i warto nad tym popracować, bo pozytywne skutki odczuwać będziecie przez całe życie.

Tyle na temat tej bardzo prostego, a jednocześnie niezwykle skutecznego podejścia. Jeśli robisz to naprawdę dobrze, to w ciągu 1-3 minut masz kontrolę nad stanem wewnętrznym drugiego człowieka i to bez specjalnego wysilania się, pozerstwa lub udawania kogoś, kim nie jesteś. Jak chcecie, to możemy kiedyś przy okazji spotkania w realu zobaczyć, jak daleko z tą umiejętnością jesteście :-)

Wielu ludzi, którzy nawet nauczyli się zadawania dobrych pytań otwartych psuje sobie efekt popełniając różne, dość powszechne i łatwe do uniknięcia błędy. O tych właśnie błędach porozmawiamy sobie w następnym odcinku

PS: Podkreślam jeszcze raz, że powyższa metoda doskonale nadaje się do nawiązywania wszelkich kontaktów na poziomie, nie tylko damsko-męskich

Komentarze (91) →
Alex W. Barszczewski, 2007-03-24
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Wasz człowiek w Berlinie

Love Parade 2007 – Berlin Dance Parade

Pomiędzy postami o podrywaniu pozwolę sobie na szybko zamieścić kilka informacji dla miłośników zabawy na ulicach Berlina. Jak być może już słyszeliście w roku 2007 Love Parade w Berlinie nie odbędzie się.
Firma, która wykupiła nazwę Love Parade (sieć MacFit który była też głównym sponsorem Love Parade w roku 2006) próbowała z jednej strony wywrzeć nacisk na Senat Berlina zorganizowaniem jej gdzieś indziej, a z drugiej pozbywając się praktycznie całej ekipy która Love Parade stworzyła, między innymi legendarnego Dr.Motte.
W rezultacie impreza w roku 2007 na pewno nie odbędzie się w Berlinie a firma MacFit szuka innego miasta, w którym mogłaby tę imprezę przeprowadzić.
Całe szczęście natura nie znosi próżni i od roku 2005, kiedy zdawało się że Love Parade umarła inna ekipa starała się o zorganizowanie dużej imprezy podobnego typu pod nazwa Berliner Dance Parade. W zeszłym roku ubiegła ich firma MacFit, odrzucając jednocześnie wszelkie próby współpracy (chcieli np. od BDP ćwierć miliona euro za prawo współorganizowania imprezy).,, W tym roku chłopcy nie popuścili i jako jedyni mają zgodę Senatu do przeprowadzania tej imprezy w Tiergarten i pod Statuą Zwycięstwa do roku 2011. Ze wzgÄdu na Mercedes-Benz Fashion Week parada w tym roku odbędzie się wyjątkowo 21.07.2007 w następnych latach zwyczajowo ma się odbywać w drugą sobotę lipca.
Jak ma to wyglądać?
Organizatorzy zakładają bardzo podobny charakter do Love Parade z tą różnicą, że reprezentowane będą różne gatunki muzyki elektronicznej, nie tylko techno. Ta koncepcja częściowo była już wprowadzona podczas Love Parade 2006. W przeciwieństwie do tej ostatniej, komercjalizacja ma być ograniczona do niezbędnego minimum. Organizatorzy Berliner Dance Parade przewidują 55 floats (ciężarówek z muzyką i tańczącymi), które w przeciwieństwie do zeszłorocznej parady mają po pierwsze być bardziej zróżnicowane (a nie tak jak w 2006 standardowa ciężarówka ze standardowymi reklamami na niej), po drugie częściowo znacznie większe (do 100 ludzi, w przeciwieństwie do max. 55 w zeszłym roku).
Wśród niemieckich fanów zabawy w Tiergarten zdania są podzielone, co można przeczytać na różnych forach. Część twierdzi tylko Love Parade i nic innego, inni zwracają uwagę, że jest to teraz już tylko nazwa przejęta przez firmę, która próbuje ją jakoś spieniężyć, inni twierdzą, że najważniejsze, że Berlin będzie miał ponownie dobrze zorganizowaną wielką imprezę uliczną i jest dość wszystko jedno pod jaką nazwą będą się bawić. 21 lipca przekonamy się co z tego wynikło. Ja zaznaczyłem już ten termin w kalendarzu i podobnie jak przy Love Parade 2006 będę raportował :-)

Do zobaczenia pod „Złotą Elsą” (tak berlińczycy nazywają tę panią, która spogląda z Kolumny Zwycięstwa.) !!

PS: Czy wiecie, że chyba do roku 2001 Love Parade uchodziła jako demonstracja polityczna i Berlin z mocy prawa musiał ponosić koszty jej zabezpieczenia i sprzątania?

Pozdrawiam
Alex

Komentarze (45) →
Alex W. Barszczewski, 2007-03-21
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Typowe strategie podrywania :-)

Zadajecie sobie zapewne pytanie, co na tym blogu robi post o podrywaniu? :-)
No cóż, sprecyzujmy najpierw o czym dokładnie będziemy mówili.
Poniżej używam słowa podrywanie w znaczeniu “Takie podejście do obcej osoby i poprowadzenie z nią rozmowy, aby zdobyć jej zaufanie i skłonić ją do zrobienia czegoś, co dla obydwu stron będzie korzystne”:-) Ładna definicja? :-)
W tym miejscu należy jeszcze zdecydowanie podkreślić dwie rzeczy:

  • „dla obydwu stron korzystne” ma być w zrozumieniu zarówno Twoim jak i tej drugiej strony!!
  • przestrzegam też przed manipulacyjnym użyciem tego, co napiszę poniżej. Krótkoterminowo może dać to pewne rezultaty, ale brak uczciwości w kontaktach z innymi prędzej czy później mści się na nas.

Jak widać z definicji, samo podrywanie może oczywiście służyć do skutecznego poznawania osób płci przeciwnej, jednocześnie też jest niezwykle przydatne przy poszerzaniu kontaktów wszelkiego rodzaju, staraniu się o pracę, czy też w sprzedaży.
Zobaczmy więc, jak ten „podryw” wygląda w realnym świecie.
Bliższa obserwacja pozwala nam wyróżnić kilka strategii, które stosują przy tym różni ludzie.

  • Najczęściej stosowana strategia „na zabłyśnięcie”
  • Często stosowana strategia zastępcza, której popularne określenie (na Ru….na) nie jest poprawne politycznie (zwłaszcza po ostatnim rozszerzeniu Unii Europejskiej) i dlatego nie będzie tutaj przytaczane
  • Metoda “na pretensje” (tak, tak!!!)
  • I wreszcie najskuteczniejsza, a jednocześnie najrzadziej stosowana polegająca na daniu szansy na zabłyśnięcie osobie podrywanej

Omówmy teraz każdą z nich:

Metoda na zabłyśnięcie

Standardowy sposób młodych mężczyzn, oraz tych, którzy po latach spędzonych „grzecznie” nagle decydują się pojawić na „rynku” z metodami, które pamiętają ze swojej młodości.
„Na zabłyśnięcie” polega generalnie na tym, że podrywacz podchodzi do osoby podrywanej i stara się jej pokazać, jakim on jest jedynym w swoim rodzaju, wspaniałym i wyjątkowym człowiekiem.
Wielu mężczyzn postępuje tak pod wpływem kiepskich filmów, które obejrzeli, lub wczesnych doświadczeń z płcią przeciwną, które wynieśli ze szkoły. W tamtym wieku, kiedy to zazwyczaj podrywało się równie nieopierzone nastolatki, była to może skuteczna metoda, ale zawodzi ona na całej linii w stosunku do osób mniej, czy bardziej dojrzałych!!
Tak naprawdę to jest ona chyba najmniej skuteczna, szczególnie jeśli chodzi o „poderwanie” ciekawszych ludzi i dotyczy to nie tylko kontaktów damsko-męskich, lecz i towarzyskich, czy biznesowych.
Dla przykładu, czasem ktoś chce się ze mną spotkać na kawę, po czym w nieskończoność chwali się swoimi osiągnięciami i na tym polega większa część rozmowy :-) Jak myślicie, jaka jest szansa, że zechcę spotkać się z takim kimś jeszcze raz?
Aby było ciekawiej, to tę metodę stosuje też wiele firm i to całkiem poważnych. Zobaczcie typową prezentację sprzedażową przeciętnej firmy, która nie miała przyzwoitych szkoleń (najlepiej u mnie ;-)), a zapewne na drugim miejscu (po nieśmiertelnej, choć zabójczej agendzie) znajdzie się tam slajd opisujący „jacy to my jesteśmy wielcy i wspaniali” :-) Zakład?!! :-)
Dodatkową wadą jest to, że stosowanie metody na zabłyśniecie, często zdradza osobę podrywającą, jako kogoś mającego problemy z poczuciem własnej wartości, o czym tez powiemy sobie więcej przy innej okazji

Metoda na wyskamlanie

Czasem spotykana metoda, polegającą na tym, że osoba podrywająca podchodzi do obiektu podrywanego i stara się w tym obiekcie wzbudzić litość. Niektórzy faceci robią to z kobietami, spekulując na obudzenie w nich instynktów macierzyńskich, które maja spowodować, iż one, wiedzione nimi przygarną ich do siebie i przytulią (cokolwiek byśmy pod tym rozumieli :-)) Starają sie oni pokazać kobiecie: „zobacz jaki jestem biedny, niedoceniony, potrzebujący wsparcia….”
Kiedyś podobno była to metoda, która w Polsce skutkowała (mamy wiele przykładów w literaturze ), ale wierzcie mi, w dzisiejszych czasach większość nowoczesnych kobiet ma w nosie nieudaczników. Szczególnie dotyczy to Pań, które nie są zdesperowane, tych pozostałych tak, czy inaczej nie zalecam podrywać, chyba, że „problemy to Wasza specjalność”.
Czasem zdarza się obserwować tę metodę nawet w biznesie: „Panie, kup pan, bo to mi brakuje do targetu”, albo „daj mi podwyżkę, bo urodziło mi się dziecko, kupiłem meble itd.”, przeważnie z równie kiepskimi rezultatami. Zróbcie sobie tę przysługę i w trosce o Wasz image i samoocenę zrezygnujcie z takiego czegoś!

Metoda „na pretensje”

Metoda ta polega na próbie nawiązania kontaktu przez zarzuty stawiane poznawanej osobie. Wydaje się to być bardzo kontraproduktywne (i jest kontraproduktywne!!!), niemniej ciągle są osoby, które tego próbują. Kiedyś byłem świadkiem takiej scenki w pociągu. Siedzi sobie kobieta w przedziale i czyta książkę. Facet do niej z pretensją w głosie: ” takie ładne widoki za oknem, a pani czyta książkę!!??” Rezultatem było zdziwione spojrzenie i powrót do lektury.
Podobnie, jako administrator forum, na którym była angielska wersja software (co nie przeszkodziło w jego rozrośnięciu się do dziesiątków tysięcy postów) otrzymałem następującego maila, cytuje: ” chcę się zapisać do forum, ale to niedopuszczalne aby zamiast po polsku była tam angielska sieczka!!” – Moja reakcja – Delete and forget!!

Metoda „daj drugiej stronie zabłysnąć”

Jest to najskuteczniejsza, a jednocześnie, jak już wspomniałem najrzadziej stosowana strategia podrywania. W dużym skrócie polega ona na tym, aby dać drugiej stronie okazję do pokazania się z jak najlepszej strony. Nawiązując kontakt z obiektem podrywanym, zrób to tak, aby ta osoba mogła wykazać się, jaka jest inteligentna, oczytana, wyjątkowa. Tak naprawdę to większość ludzi posiadających w miarę zdrowe poczucie własnej wartości (innych nie warto podrywać!!!) uważa sie za kogoś jedynego w swoim rodzaju i danie im możliwości wykazania tego doskonale wpływa na ich samopoczucie. A jeśli ktoś czuje się doskonale przebywając i komunikując z Tobą, to będzie to przeżycie chętnie powtarzał i ze swojej strony robił wiele, aby do tych powtórek dochodziło. Korzystne dla nas, nieprawdaż?
Tyle czysto akademickich rozważań. Następnym razem, jeśli ten temat spotka się z zainteresowaniem, to napiszę jak w prosty sposób praktycznie dać zabłysnąć rozmówcy. Dla wielu z Was uświadomienie i nauczenie się tych sposobów może mieć równie zbawienny skutek, jaki miało kiedyś dla mnie :-)
PS: Wplecenie wątków o podrywaniu w ciąg postów o wychylaniu się może na pierwszy rzut oka wydawać się dziwne, niemniej te zagadnienia są bardzo pokrewne :-)

PPS: Kontynuacja tego wątku znajduje się tutaj 

Komentarze (89) →
Alex W. Barszczewski, 2007-03-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Parę uwag o wychylaniu się

Mój poprzedni post wywołał niezwykle ciekawą dyskusję, której rozmiar przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Najwyraźniej jest to bardzo istotne zagadnienie, więc będę od czasu do czasu dzielić się z Wami refleksjami na ten temat.

Refleksja pierwsza i niezwykle ważna:

Nie musisz być perfekcyjny, aby pokazać się światu. Ba, często nawet nie musisz być specjalnie dobry :-)

Wczoraj byłem w przedstawicielstwie Brandenburgii w Berlinie (jako firma mająca swoją bazę w Niemczech :-)) na prezentacji Wrocławia i całego województwa mającej bliżej nieokreślony cel, o czym za chwilę. W obecności licznych polityków i przedstawicieli biznesu pokazano trzy prezentacje (wszystkie były symultanicznie tłumaczone dla potrzebujących :-)):

1) Szef referatu rozwoju gospodarczego województwa przeprowadził „prezentację” na temat polityki innowacyjnej województwa. „prezentacja” polegała na monotonnym czytaniu (po polsku) slajdów pełnych tekstu (też po polsku!!!), gdzie polskie „haczyki” miały inną czcionkę, niż cała reszta. Przy całej sympatii dla regionu, była to po prostu katastrofa, która np. u każdego z moich klientów miałaby dla prowadzącego poważne reperkusje

2) Młody człowiek odpowiedzialny za turystykę w województwie pokazał (mówiąc po polsku) dynamiczną prezentację o turystycznych urokach regionu. To już było znacznie lepsze, choć niektóre atrakcje były pokazywane zdecydowanie za wiele razy. Slajdy były przynajmniej po niemiecku :-)
3) Młoda kobieta z Urzędu Miasta w nienagannej niemczyźnie opowiadała dlaczego Wrocław powinien dostać organizację Expo 2012. Slajdy były naturalnie też dopasowane do języka audytorium, a całość robiła najbardziej profesjonalne wrażenie (jeszcze jeden argument, że do wielu spraw trzeba dopuścić młodych i ambitnych ludzi a całą polityczną gerontokrację wysłać na emeryturę). W prezentacji można było mniej mówić na temat „dlaczego zasługujemy na Expo”, a zamiast tego powiedzieć „co będziecie z tego mieli, jeśli wygramy”, ale trudno wymagać od nieprzeszkolonych ludzi zrobienia prezentacji „sprzedającej” pewne idee.

Po części oficjalnej był bardzo dobry polski bufet i polska grupa jazzowa. Całość, przykładając biznesowe kryteria należy ocenić jako taką sobie, zwłaszcza biorąc pod uwagę zgromadzone audytorium.

Czy w związku z tym był sens takiego „wychylenia się”? Naturalnie!!! Nawet jeśli było to dalekie od perfekcji to przynajmniej część obecnych (wnioskuję to z moich rozmów) wyniosła stamtąd co najmniej dwie rzeczy: we Wrocławiu dzieje się coś ciekawego, co warto mieć na oku i że z Berlina do Wrocka jedzie się obecnie tylko 3 godziny samochodem. Samo miasto ponownie pojawiło się na radarze ludzi, którzy mogą coś tam zrobić i o to w gruncie rzeczy chodziło.
Wrocław ma tradycję takich „nieperfekcyjnych” starań. Jego ubieganie się o organizację poprzedniego Expo, przy ówczesnym stanie miasta można eufemistycznie określić jako odważną :-), ale było to działanie ściągające uwagę potencjalnych inwestorów na sam fakt jego istnienia. Dokładnie to, o czym napisałem w poprzednim poście :-)

Dlaczego nie mielibyście robić tego jak stolica Dolnego Sląska? Też nie musisz ani być perfekcyjny, ani robić to perfekcyjnie.
Refleksja druga:

Nawet nieznaczące wychylenie się może mieć znaczące skutki

Opowiem Wam teraz historię, która dotyczy jednego z naszych Czytelników (za jego zgodą, ze względu na obiecaną dyskrecję będę się tylko bardzo oględnie wyrażał).

Ten Czytelnik dość dawno temu umówił się ze mną na spotkanie przy kawce, aby pogadać. Chciał on przy okazji wysondować możliwość przeprowadzenia szkoleń dla swoich ludzi (prowadził mały team w jednej firmie IT), co, ze względu na ograniczenia budżetowe zakończyło się fiaskiem. Mimo tego mieliśmy ciekawą rozmowę i bardzo podobało mi się jego nastawienie do biznesu i samorozwoju. Niby nic takiego, bo znam kilkudziesięciu podobnych ludzi z branży.
Kilka miesięcy później pewien ważny manager z dużego koncernu opowiadał mi przy kolacji (spotykam się regularnie z różnymi ludźmi, aby pofilozofować o życiu i biznesie), że szuka dobrego Project Managera do dość ciekawego i przyszłościowego zadania. Na jego pytanie czy znam jakiegoś odpowiedziałem: „oczywiście, znam całe mnóstwo, tylko nie mogę Ci o nich nic powiedzieć, bo pracują u mojego klienta. Sorry. Ale znam jednego, który pracuje gdzieś indziej :-) Widziałem go co prawda tylko raz w życiu, ale zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Warto, abyście się poznali”. Mój rozmówca wyraził ochotę, więc w środku nocy wyrwałem mojego młodszego Kolegę z uregulowanego życia rodzinnego i po uzyskaniu jego zgody przekazałem kontakty dalej. Dziś Kolega ten zdobywa doświadczenia w zupełnie innej lidze i jestem przekonany, że doprowadzi go to do bardzo interesującej pozycji. A wszystko zaczęło od wychylenia się!

Refleksja trzecia:

Im mniej anonimowo wychylasz się tym lepiej

Im bardziej otwarcie (nie anonimowo) wychylasz się tym lepiej

W internecie panuje najwyraźniej moda, na ukrywanie swojej prawdziwej tożsamości, w myśl zasady im bardziej anonimowo tym lepiej. Generalnie, pominąwszy specjalne przypadki, to odwrotność tego jest prawdziwa. Jeśli chcesz, zwłaszcza w młodym wieku budować swoją reputację, to lepiej jest robić to z otwartą przyłbicą i pod własnym nazwiskiem. Wymaga to co prawda większej odpowiedzialności za to co piszemy, ale podnosi naszą wiarygodność.
Specjalnym punktem, który chcę przy okazji poruszyć, jest korespondencja do mnie. Generalnie mam zasadę, że nie odpowiadam na maile, których autor nie zadał sobie trudu, aby podpisać się choćby imieniem. Nie tylko ja mam taką zasadę, więc warto o tym pamiętać.

Refleksja czwarta:

Zachowuj się z klasą!

Już gdzieś wspominałem, nasze pojawianie się na radarze innych ludzi powinno odbywać się bez próby nachalnej autopromocji, czy też podobnych działań. Jeśli tego nie będziemy przestrzegali, to skutek będzie odmienny od zamierzonego. Na przykład ja mam na tym blogu zasadę, że jako nick autora nie może być użyta nazwa produktu, bądź serwisu (bo to jest miejsce dyskusji a nie promocji, do tego często wątpliwych zawartości) i w wypadku jej naruszenia zazwyczaj uprzejmie zwracam na to uwagę. Dzisiaj miałem taki przypadek, kiedy w odpowiedzi otrzymałem zarzut o „cenzurze” :-) Taki człowiek może sobie publikować gdzie chce….. tylko nie tutaj. Dokładnie tak samo funkcjonuje to w świecie realnym i warto o tym pamiętać.

Pozostałe refleksje wynikną zapewne w dyskusji :-)

Komentarze (62) →
Alex W. Barszczewski, 2007-03-16
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jak wybić się w życiu cz. 1

Jadę właśnie w pociągu z Katowic do Wrocławia. Za oknami mamy piękny, słoneczny dzień, widać już zbliżającą się wiosnę. Nad oknem w przedziale napis w czterech językach ostrzega “Nie wychylać się!” Wychylanie się z jadącego pociągu mogłoby być niebezpieczne, moglibyśmy wypaść, uderzyć o coś, a co najmniej nabawić się przeziębienia. Rezygnacja z wychylania się w takiej sytuacji to bardzo rozsądna decyzja, zapewniająca nam, że w miarę wygodnie i bezpiecznie dotrzemy do ustalonego przez nas celu.
Czytelnicy przyzwyczajeni do znajdywania na tym blogu konkretnych i praktycznych uwag zastanawiają się pewnie teraz, dlaczego piszę o takich rzeczach, więc już śpieszę z wyjaśnieniem.
Obserwując współbliźnich widzę, że znakomita ich większość postępuje w życiu dokładnie tak, jak gdyby znajdowali się w wygodnym ekspresie błyskawicznie zmierzającym do zamierzonej stacji przeznaczenia. “Nie wychylać się” zdaje się być mottem ich życia, najważniejszym zdaje się być wygodne usadowienie się w przedziale, kontakty z kilkoma współpasażerami i bierna obserwacja przesuwającego się za oknem krajobrazu.
Jeśli już pozostaniemy przy tej metaforze z pociągiem, to problem w życiu polega na tym, że zazwyczaj znajdujemy się raczej w dość zdezelowanym składzie, jadącym z niewielką prędkością po bardzo niepewnych torach i do tego przez stosunkowo mało atrakcyjne tereny. Jeśli się nie wychylimy, to nawet tam nigdy nie poznamy zapachu powietrza, czy dotyku mijanych osób i przedmiotów, nie mówiąc już o dotarciu do atrakcyjniejszych okolic.
Wielu z Was, zarówno na spotkaniach ze mną, jak i w prywatnej korespondencji pyta “co mam zrobić, aby wybić się z otoczenia, w którym żyję?” Pierwsza odpowiedź brzmi właśnie :”Wychyl się!!!”. Zrób cokolwiek, co powie światu “oto jestem”, najlepiej coś dobrego i pożytecznego :-) To oczywiście nie gwarantuje Ci niczego, jeśli jednak będziesz to konsekwentnie robił, to znacznie zwiększy to Twoje szanse, że “wpadniesz w oko” komuś, kto może znacząco Ci pomóc. Nie chodzi tutaj o nachalne lansowanie się czy wpychanie gdziekolwiek na siłę, po prostu o miłe i najlepiej konstruktywne zaznaczenie swojej obecności, zwłaszcza w takich miejscach i wobec takich osób, gdzie takie zaistnienie mogłoby być obiecujące.
Aby zilustrować to, co mam na myśli weźmy dla przykładu mnie, choćby dlatego że w tym przypadku mogę ze znajomością tematu mówić o obydwu stronach interakcji.
Ci z Was, którzy dłużej znają mnie osobiście, wiedzą że jestem skorym do pomocy człowiekiem o dość sporej wiedzy i niezwykle rozbudowanych kontaktach. Jak widzę kogoś dobrego, starającego się zrobić coś dobrego ze sobą, albo światem wokół nas, to chętnie w ten, czy inny sposób przykładam do tego ręki. Takich ludzi jest, nawet w Polsce, znacznie więcej niż na podstawie konsumpcji mediów masowych może się wydawać i “pojawienie się na radarze” kogoś takiego z pewnością nie będzie szkodliwe, a w pewnych sytuacjach wręcz bardzo pomocne, bo umożliwi Wam skorzystanie z jego szeroko rozumianych zasobów. Ile osób robi z tego użytek? Bardzo niewiele, większość nie wykorzystuje nawet bardzo prostych i pozbawionych ryzyka możliwości.
Spójrzmy choćby na ten blog. Według statystyk serwera (po odfiltrowaniu robotów) ten serwis odwiedzany jest ok 1200-1300 razy w ciągu doby. Nawet uwzględniając, że pojedynczy Czytelnik robi to kilka razy w ciągu dnia, to ciągle wchodzi w rachubę spora grupa ludzi o których praktycznie nic nie wiem, a właściwie szkoda. Jak mogę dla nich zrobić cokolwiek więcej, jeśli nawet nie wiem, że istnieją jako konkretne osoby? Dlaczego tak niewielu z nich ujawnia się w komentarzach?
W bezpośrednich rozmowach niektórzy z Was mówili mi, że nie piszą, bo nie mają nic mądrego do dodania. Hm, jak to jest możliwe? Jeśli ktoś z Was zgadza się z jakąś sprawą o której dyskutujemy, to zawsze może napisać chociaż to, wtedy wiemy, że więcej osób podziela pewien pogląd. Jeśli się nie zgadza, to tym bardziej ma do powiedzenia coś, co może wzbogacić obraz świata nas wszystkich. A jak ktoś nie ma wyrobionego zdania, to zawsze może o coś zapytać. I wszystko to można zrobić u nas bez jakiegokolwiek ryzyka, bo ten blog jest jak salon kulturalnych ludzi (w przeciwieństwie do pewnego znanego serwisu, który ma co prawda w nazwie słowo “salon”, ale gdzie chwilami panuje dość plebejski styl komunikacji :-)) i nikomu tu nie może stać się krzywda. Więc dlaczego nie ? :-) :-)
Pojawienie się na radarze to tylko pierwszy, ale niezmiernie istotny krok, który do tego nie wymaga ani specjalnych nakładów, ani podejmowania ryzyka Praktyka pokazuje, że już tak niewiele może wprowadzić znaczącą rolę w podnoszeniu jakości naszego życia. Nawet na tym stosunkowo od niedawna ukazującym się blogu mamy przykłady “wychylających się” Czytelników, którzy nagle zaczęli grać w zupełnie innej lidze i jeśli to odpowiednio wykorzystają, to “sky is the limit”. Nie mam ich autoryzacji, więc nie będę podawał szczegółów, ale wierzcie mi: bardzo niewielka różnica zrobiła bardzo dużą różnicę :-)
Stąd moje gorące zalecenie na zakończenie tego postu: Nad oknem Waszego życia przyczepcie tabliczkę “Wychylaj się”. Stosując się do niej zachowujcie oczywiście odrobinę rozsądku i ostrożności, ale wychylajcie się !!!

Ciekawych wrażeń

Alex

PS: 1.) Tę obawę przed wychylaniem się przejęliście prawdopodobnie od Waszych rodziców, którzy przecież żyli w zupełnie innych czasach (coś o tym wiem, bo w przypadku wielu z Was jestem mniej więcej w ich wieku :-)). To warto sobie uświadomić
2) Zalecenie wychylania się nie dotyczy wychylania się z bogactwem materialnym, lub jak ktoś robi coś nielegalnego, ale oba te przypadki nie dotyczą zapewne Czytelników tego blogu.

3) Wziąłem za przykład ten blog nie dlatego, aby zmotywować Was do większej aktywności tutaj, lecz ponieważ jest to dobry przykład, który akurat mamy „pod ręką”

4) O tym, jak jeszcze intensywniej „podpiąć” się do czyjejś sieci napiszę w następnym odcinku

Komentarze (146) →
Alex W. Barszczewski, 2007-03-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 63 of 80« First...102030«6162636465»7080...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • List od Czytelnika  (19)
    • Elżbieta: Witam, Osobiście polecam...
    • Ewa W: Krysia S, tak, widziałam...
    • KrysiaS: Ewa W, napisałaś...
    • Stella: Witajcie Uważam Autorze...
    • Ewa W: Krysia S, być może tak jest...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • kleks: Hej Alex, Po przemyśleniach...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Ja...
    • kleks: Hej Alex. To mam na myśli:...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Wczoraj...
    • kleks: Ewo, piszesz: „Żeby mieć...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Agnieszka M.: Odpowiadam z...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • ms: Chodzi mi o to, ze moze dobrze...
    • Ewa W: Robert, Czy wszystko, czym...
    • Alex W. Barszczewski: Robert Tak jak...
    • Kleks: Alex napisałeś: „Metka...
    • Robert: @Alex „albo niewiele z...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Tomek P: To może być trochę strzał na...
    • Witek Zbijewski: Dużo zostało...
    • adamo: Witaj Mxx, chociaż już jestem...
    • moi: @Tomku, Rozwojem, mniej lub...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Witek Zbijewski: lektura bloga i...
    • Agap: Mój drugi kontakt z blogiem...
    • KrysiaS: Alex, dziękuję za to,ze...
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuję Wam...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Ev: Witek Zbijewski Tak, tak,...
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Agnieszka L: „Czy mi się...
  • Reakcja na pretensje klienta  (12)
    • Kamil Szympruch: Wiem, że mój...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025