Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Tematy różne

Twoje wykrywanie oraz wykorzystywanie szans i sposobności

Moje wieloletnie obserwacje życia pokazują, że abstrahując od różnych nieszczęśliwych wypadków i innych „czarnych łabędzi”, niekoniecznie prawdą jest, że są tacy ludzie którzy mają dużo szczęścia w życiu jak i tacy, których to szczęście omija.

Bardziej wygląda na to, że każdy z nas dostaje od czasu do czasu różne możliwości od losu/Wszechświata/Boga (w zależności od osobistych przekonań), wielkie różnicę pojawiają się w:

  • Rozpoznawaniu, że to jest szansa
  • Jak już ją rozpoznaliśmy, we właściwym wykorzystaniu

Teraz może być nieprzyjemnie, więc czytacie dalej na własną odpowiedzialność :)

Większość ludzi patrzy na rzeczywistość przez pryzmat stereotypów wykształconych przez media społecznościowe, albo co gorsza polską telewizję (wszystko jedno którą). To powoduje, że mają, delikatnie mówiąc, nieco zniekształcone wyobrażenia, jak taka szansa może wyglądać i przechodzą obok nich nie zdając sobie z tego sprawy. To w dzisiejszym, bardzo konkurencyjnym świecie bardzo pogarsza ich możliwości i tacy ludzie lądują potem w sytuacji życiowej, kiedy wyzwań jest dużo, a perspektywy takie sobie.

Niewłaściwe wykorzystanie szans, to następny „grzech główny”, często wiążący się właśnie z nierozpoznaniem potencjału tych ostatnich. Ktoś dostaje do ręki klucze do zrobienia naprawdę dużego skoku w rozwoju czy pozycji życiowej, ale…

  • Nie wierzy własnym oczom :)
  • Uważa, że na to nie zasługuje
  • Wietrzy jakiś podstęp
  • Myśli, że ma mnóstwo czasu na skorzystanie
  • Jest naprawdę nieprzytomny życiowo

Jakby nie było, możliwości nie trwają wiecznie, a te stwarzane przez ludzi, którzy podobnie do mnie wyznają zasadę „Entuzjastycznego współudziału”, bardzo szybko się ulatniają :)

Warto więc zastanowić się, czy przypadkiem nie jesteśmy ofiarą tego upośledzenia. Ja przyznaję otwarcie, że na różnych etapach życia popełniałem takie błędy i dopiero uświadomienie ich sobie i usunięcie pomogło mi osiągnąć taki poziom zadowolenia z życia, jaki mam.

Podzielę się teraz z Wami kilkoma przykładami.

Jestem jedną z tych osób (nie ma ich tak wiele, ale są!), które kiedyś skorzystały ze wsparcia ludzi, dziejących się z nami cenną wiedzą i doświadczeniem, a także otwierających różne drzwi. Teraz, w miarę możliwości przekazujemy dalej pałeczkę za darmo tym, których uważamy za wartościowych. Podkreślam słowa za darmo, bo nie mamy nic wspólnego z różnymi popularnymi „guru”, którzy zbudowali sobie lukratywne biznesy budując całe rzesze oddanych wyznawców.

Teraz, jeżeli ktoś taki jak ja postanawia wziąć kogoś pod skrzydła, to ma on dwa zagrożenia:

  • Czas poświęcony rozwojowi takiej osoby będzie zmarnowany
  • Otwierając komuś drzwi kładę na szalę moją reputację

Stąd prawie zawsze jest jakaś „rekrutacja” osoby mentorowanej, nawet jeśli ona nie zdaje sobie z tego sprawy :) Jak się to dobrze zrobi, to potem można podjąć działania po których ja mam ogromną satysfakcję, a osoba mentorowana ogromny skok w karierze i o to właśnie chodzi. W moich działaniach pro bono w ostatnich latach miałem sporo takich przykładów, tutaj wspomnę tylko o dwóch, gdzie mam zgodę na ich upublicznienie.

Karolina Gorczyca – Barszczewska wykorzystując uzyskaną wiedzę oraz umiejętności i bazując wyłącznie na skromnych oszczędnościach postawiła na nogi bardzo dobrze funkcjonującą kancelarię adwokacką KGB adwokaci Kancelaria Gorczyca – Barszczewska.

Basia Kubicka poszła jeszcze dalej i USA buduję firmę, o której posłuchajcie w dołączonym filmiku. Czapki z głów :) Wybaczcie tylko, że na końcu filmu jest rekomendacja, nie chciałem go już ciąć.

Ostatnio stwierdziłem, że w gronie 20-26 latków też mamy w Polsce osoby o wybitnym potencjale, dla których warto coś zrobić i prowadzę cichą rekrutację na specjalny „Top Gun” dla nich :)

Jednym z testów gotowości i chęci rozwoju jest np. sprezentowanie danej osobie mojej książki Sukces w relacjach międzyludzkich (która była zresztą napisana dla młodych ludzi) i zobaczenie, co się będzie działo dalej.

Jak myślicie, jaki jest mój werdykt, kiedy ktoś po 2 tygodniach mówi, że nie miał czasu do niej zajrzeć? :)

Albo ktoś podjął się drobnego zadania, z którego się nie wywiązał?

Będąc gotowy sprezentować 5 osobom coś, co na rynku warte jest bardzo dużo pieniędzy, mogę trochę powybierać, prawda? Jak na razie mam 3 prawie pewnych kandydatów, pozostali obiecujący odpadli. Jakie potencjalne szanse zostały zmarnowane? :(

To jest tylko przykład z mojego życia, jak wspominałem, nie jestem jedynym człowiekiem w Polsce, który w ten sposób postępuje. Rozejrzyjcie się za takimi mentorami i spróbujcie się u nich zakwalifikować! To może zrobić ogromną różnicę w Waszym życiu!

I jest prawie wszystko jedno, ile macie lat!
Powodzenia!

#ŻyciePełneŻycia

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/621287435117335/

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2020-03-16
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Skuteczny detektor ściemy chłopów austriackich

Mieszkając w różnych krajach i zanurzając się w lokalną kulturę, nauczyłem się wielu ciekawych podejść i spojrzeń na życie. Są wśród z nich takie miłe i sympatyczne, jak np. “Pura vida”, którą podłapałem w Kostaryce, są też brutalne w swojej bezpośredniości, jak to cytowane w tytule powiedzenie dawnych chłopów z południowej Styrii (Steiermark/Austria). Ci ludzie, którzy dawniej zajmowali się rolnictwem w górach, w naprawdę trudnych warunkach terenowych i klimatycznych, musieli wyrobić sobie ekstremalnie pragmatyczne i odporne na ściemę nastawienie życiowe, bo inaczej by po prostu nie przeżyli. Z tamtych czasów pochodzi lokalne powiedzenie „Was wiegt’s das hat’s” (WWDH), które wymawia się mniej więcej “woas wieagts, des hoats” :) Dosłownie oznacza ono “tyle ile waży, tyle ma”, czyli np. jeśli kupujesz na targu świnię na mięso (wybaczcie to porównanie, ale stamtąd pochodzi to powiedzenie), to patrzysz na naprawdę istotny czynnik, jak w tym przypadku jej waga, ignorując wszelkie marketingowe “story”, które dotychczasowy właściciel chciałby ci opowiedzieć na jej temat :) Nie ma też znaczenia, jakie tytuły ma ten właściciel, czy jest ładnie ubrany, czy nie, czy będziemy mogli się pochwalić, że akurat od niego coś kupiliśmy itp. Sprawdziwszy, że świnia jest zdrowa wrzucasz ją na wagę i… tyle ile waży, tyle ma, niezależnie od ewentualnego przypudrowania czy opakowania :-)

Ostro, prawda?

Niekoniecznie zalecam stosowanie tego na co dzień w życiu prywatnym, choć od czasu do czasu, taka bezpardonowa i pozbawiona upiększeń analiza pozwoliłaby rozpoznać różnych wampirów energetycznych schowanych w strojach “przyjaciół”, czy tez tzw. “bliskich”.

Osobiście stosuję WWDH w następujących kontekstach:

  • Biznesowym kiedy coś dostarczam – koncentruję się na bardzo konkretnym rezultacie dla klienta, tak, aby wnoszona wartość dodana była oczywista i bezdyskusyjna. Dzięki temu od ponad 20 lat to klienci znajdują mnie :-)
  • Kiedy ktoś chce mi coś sprzedać, zarówno jeśli chodzi o rzeczy materialne jak i np. szkolenia. Tutaj “trup ściele się gęsto”, ilość “wypełniaczy” i “upiększaczy” w ofertach na rynku jest niewiarygodnie wielka :) Gdybym zaczął się tym dzielić publicznie, to bardzo wielu ludziom zepsułbym biznes, a jeszcze większej liczbie osób humor, bo kto lubi dochodzić do wniosku, że zamienił i nadal zamienia sporą część życia (bo pieniądze trzeba kiedyś zarobić) na błyskotki niewiele wpływające na faktyczną jakość naszego życia. Nie mam prawa tak robić, dlatego ograniczam rozważania WWDH dla siebie i kilku bliskich mi osób. Większość i tak nie chciałaby przyjąć tego do wiadomości, choć nasza efektywność, po usunięciu wypełniaczy niezwykle wzrasta :-) To pozwala na łatwe wyprzedzenie tejże większości, która ciągle się tymi błyskotkami bawi :-)
  • W stosunku do własnych pomysłów i działań, co jest zresztą najtrudniejsze i najbardziej bolesne, bo kto lubi przyznawać się przed samym sobą do próżności, iluzji i innych form ściemniania samego siebie :-) Mimo tych wad, takie stosowanie WWDH w dużej mierze przyczyniło się do osiągnięcia ulubionej przeze mnie kombinacji wysoka jakość życia przy rozsądnym czasie zużywanym do jej sfinansowania.
  • Czasem, w niewielkich dawkach, kiedy kogoś mentoruję pro bono, ale tylko wtedy, kiedy widzę chęć i odporność psychiczną i dużą potencjalną korzyść mentorowanego :-)

Jeśli ktokolwiek z Was chciałby tego spróbować, to ostrzegam przed zarówno negatywnymi jak i pozytywnymi skutkami ubocznymi do których mogą należeć:

  • Potężna frustracja
  • Postawienie wielu “oczywistości” pod potężnym znakiem zapytania
  • Wyobcowanie w dotychczasowym środowisku znajomych
  • Zaskoczenie, jak łatwo można wylądować w życiu w całkiem innej, bardziej dla nas wartościowej lidze.

Jako ciekawostka, koncepcja WWDH w swojej istocie nie występuje tylko u bauerów w Styrii :-) Nasz genialny Stanisław Lem opisał coś podobnego w książce “Kongres Futurologiczny”. Jedyna jego pomyłka, to założenie, że powszechna ściema będzie wywoływana substancjami chemicznymi, a nie informacją :-) Dlatego zamiast o WWDH pisał on o “antychu z grupy ocykanów” (od “ocknąć się”), który pozwalał spojrzeć na rzeczywistość jaka jest. Pozwolę sobie zacytować odpowiedni fragment opisujący rezultat takiego ocknięcia się:

„Trzęsącymi się rękami odkorkowałem flaszeczkę. Profesor odebrał mi ją, ledwie się zaciągnąłem ostrym migdałowym oparem; do oczu napłynęły mi obfite łzy. Gdy je strąciłem końcem palca i otarłem powieki, straciłem dech. Wspaniała sala, wyłożona kobiercami, pełna palm, o majolikowych ścianach, z wykwintnie roziskrzonymi stołami, z dworską kapelą w głębi, co przygrywała nam do pieczystego, znikła. Siedzieliśmy w betonowym bunkrze, przy nagim stole drewnianym, ze stopami zanurzonymi w porządnie już starganej, słomianej macie. Muzykę słyszałem nadal, ale widziałem teraz, że płynie z głośnika zawieszonego na pordzewiałym drucie. Kryształowo tęczujące kandelabry ustąpiły miejsca zakurzonym nagim żarówkom; najokropniejsza przemiana zaszła jednak na stole. Śnieżysty obrus znikł; srebrny półmisek z dymiącą kuropatwą na grzance obrócił się w fajansowy talerz, na którym leżała nieapetyczna, szarobrunatna bryja, klejąca się do cynowego widelca, bo i jego stare szlachetne srebro zgasło”

Jak myślicie, jaki byłby rezultat tak trzeźwego spojrzenia na naszą „rzeczywistość”? Ktoś chętny na porcję antychu/WWDH? :-)

PS: jeśli uważacie ten tekst za pożyteczny, to proszę pomóżcie rozpowszechnić go dalej. Może pomoże jeszcze komuś :-)

PPS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/577584462820966/

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2020-01-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Nie etykietuj pochopnie

Ostatnio otrzymałem bardzo pozytywną wiadomość o rozmowach na bardzo wysokim szczeblu od młodego, zdolnego przedsiębiorcy, którego miałem przyjemność pro bono nieco przygotować podczas #SpotkaniaNadMorzem :)

Dziś, w ramach przerywnika w pisaniu książki spotkałem się z innym dwudziestoparolatkiem, którego niedawno przygotowałem do rozmowy z członkiem zarządu sporej firmy i która to rozmowa o dziwo bardzo dobrze poszła :) Jak widać, Millenials, który umie w miarę składnie argumentować werbalnie robi wrażenie, stając się marketingowo „purpurową krową”, a to zawsze warto :) Jak przy prawie każdym spotkaniu zrobiłem też młodemu człowiekowi mały trening na przytomne myślenie, bo to, co w tym zakresie zrobiła polska szkoła woła o pomstę do nieba i więzienie dla sprawców!

Wspominam o tym, abyście mieli świadomość, że po świecie biegają nie tylko „guru” którzy od młodych ludzi chcą 200-1000+ złotych za godzinę, często za wątpliwej wartości „wiedzę”, ale też doświadczeni ludzie, którzy mają dość pieniędzy, aby robić coś dobrego za darmo. I tych zdecydowanie warto „zrekrutować”. O tym, jak to zrobić, piszę też akurat w rozdziale o Mentorach, mojej książki. Dziś jednak pokażę Wam mały przykład, jak skutecznie pozbawić się wszelkich szans na takie wsparcie.

Jedna z moich znajomych, którą bardzo lubię i cenię wystartowała projekt, w którym zapytała mikroprzedsiębiorców o to, z jakimi problemami się borykają. Znakomita większość narzekała na podatki, ZUS, biurokrację, co też wszystko rozumiem. Ja ze swojej strony (też jestem mikroprzedsiębiorcą) napisałem:

„…bardzo chętnie porozmawiam z Tobą na ten temat przy nadarzającej się okazji, jeśli tylko chcesz szczerej wypowiedzi. Pisząc tutaj musiałbym zrobić przykrość wielu sympatycznym wypowiadającym się osobom zaczynając od brutalnego pytania: „W jaki sposób Ty przyczyniłaś/przyczyniłeś się do tego, że Twoja sytuacja biznesowa jest tak kiepska?” Ciąg dalszy byłby pewnie jeszcze boleśniejszy, dlatego tu go odpuścimy :)
Pozdrawiam serdecznie”

W rezultacie krótkiej wymiany z obydwiema uczestniczkami dyskusji umówiliśmy się na spotkanie w Warszawie i jak zwykle cieszę się na nie, bo uwielbiam rozmowy twarzą w twarz.

Ale to nie koniec, bo ku mojemu zdziwieniu, odezwała się jeszcze inna Pani pisząc:

Pani: „Tak właśnie zachowują się zwolennicy PiS zero konkretów, wymijajaca odp, zero dyskusji…zero argumentów…”

Ja: „Ja i zwolennik PIS??? 😳 Często wyciągasz takie pochopne wnioski??? 😂 😂 😂 😂

Pani: „fakty”

Ja: „I rest my case :-)”

Teraz mam zadanie domowe dla Was. Odpowiedzcie proszę:

  • Jakie błędy popełniła ta Pani?
  • Co zrobilibyście inaczej na miejscu tej Pani (mam zrzut całej rozmowy, ale nie chcę publicznie robić jej wstydu publikując tutaj)?
  • Byłaby szansa na zrekrutowanie (za darmo) konsultanta z górnej półki? Jeśli tak, to jak to rozegrałybyście/rozegralibyście?
  • Jak brzmiałaby Wasza odpowiedź na to trudne pytanie, które postawiłem w tamtej dyskusji?

Czekam na wypowiedzi tych z Was, którzy to, co pisze tutaj traktują serio :)

PS: Książka się pisze… W tej fazie to jest prawie jak opieka nad noworodkiem – pochłania prawie cały czas :)

PPS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/496830234229723/

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2019-09-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Wsparcie dla Ciebie to dług odbiorczy!

W rozmowach z moimi przyjaciółmi, szczególnie tymi młodszymi, jednym z najbardziej znienawidzonych przez nich określeń które stosuję, to „dług odbiorczy”.

Dług odbiorczy, w pewnym uproszczeniu, to jest taki rodzaj długu, który jeśli chcesz go odebrać, to musisz pofatygować się do dłużnika i powiedzieć mu „oddaj mi dług”.

Co to ma wspólnego ze mną i młodymi ludźmi?

Bardzo wiele, bo nie musząc uganiać się za pieniędzmi, mogę sobie pozwolić na bezpłatne, a jednocześnie bardzo konkretne wspieranie młodych, ambitnych ludzi. I często taką gotowość komunikuję, ale…. ta moja gotowość to jest właśnie dług odbiorczy :) Trzeba wykazać inicjatywę i samemu zapoczątkować konkretną interakcję. Kluczowe słowa to „inicjatywa” i „konkretną”!

Osoby, którym pomagam pro bono (podobnie zresztą jak klienci) nie dostają żadnych certyfikatów, świadectw, medali i tym podobnych tanich gadżetów, którymi można się pochwalić i na które poluje mnóstwo nieświadomych ludzi. Zamiast tego wynoszą konkretne rozwiązania i umiejętności, przy pomocy których osiągają sukcesy i uzyskują przewagę nad konkurencją. To się przecież liczy w ogólnym rozrachunku! A ja bardzo lubię rozgryzać różne wyzwania negocjacyjne czy sprzedażowe. Teoretycznie wielu ludzi mogłoby bezpłatnie z tego skorzystać :) Niestety tylko teoretycznie.

Dlaczego tak się dzieje? Widzę kilka powodów:

  • Przytłaczająca większość jest przeświadczona, że tylko to, co dostarczają kosztowni guru albo „oficjalne” źródła wiedzy (studia, kursy itp.) jest wartościowe. Takich ludzi mi nawet nie jest żal. Mają, co chcą.
  • Obawa, że potencjalny partner (np. ja) powie, że akurat nie ma czasu, nie ma ochoty, albo go dany przypadek nie interesuje. Takie rzeczy się zdarzają i nie jest to katastrofa! Można spróbować „wstrzelić się” w bardziej pasujący moment lub kazus, świat się na jednej odmowie nie kończy. Znajomość też nie :) Trzeba próbować.
  • Przeświadczenie, że „liznąwszy” parę trików i uzyskując dzięki temu pewną przewagę nad konkurencją „już wystarczy”. Nie wystarczy, bo sytuacja rynkowa zmienia się dynamicznie, poza tym, nikt chyba nie chce cały czas tylko pracować, prawda? A do tego trzeba nasz biznes solidnie tuningować. Najlepiej ciągle, jak w metodzie Kaizen.
  • Lenistwo i niekonsekwencja. Często słyszę od takich, często bardzo inteligentnych przyjaciół „to trzeba robić regularnie” i mają całkowitą rację! Tylko, że poprzestają na takich deklaracjach, tak jakby umówienie się na rozmowę i przygotowanie do niej przekraczało ich możliwości czy chęci. Duża strata.

Żyjemy w tej chwili w czasach wyjątkowo dobrej koniunktury, niestety wygląda na to, że czekają nas duże wstrząsy gospodarcze i społeczne o nieporównywalnej dotąd skali. W tej sytuacji, jeśli chcemy zminimalizować ryzyko wylądowania w bardzo licznej grupie tych, którzy obudzą się z ręką w nocniku, jako profesjonaliści różnego rodzaju koniecznie powinniśmy wykorzystywać możliwości „zawirusowania” jak największej części możliwego rynku.

Do tego potrzeba oczywiście umiejętności merytorycznych, które wiele osób już ma, ale koniecznie musimy też znacznie lepiej umieć zdobyć zaufanie klientów, przekonać do naszej argumentacji, potrafić umiejętnie negocjować i zadbać o reputację.

To wymaga dość prostych, ale całkiem innych umiejętności niż te nabyte na studiach czy podczas konsumowania polskich mediów wszelkiego rodzaju. Mając niekorzystne nawyki komunikacyjne, trzeba je zmienić poznając te lepsze i intensywnie ćwicząc, a nie kiwając głowami. Z tym zdaje się jest spory problem. Łatwy do rozwiązania, ale to jest własnie dług odbiorczy u wartościowych mentorów wszelkiego rodzaju.

Mi jest czasem szkoda patrzeć, jak różne fajne osoby marnują sposobności, ale może taka jest kolej rzeczy?

Co o tym sądzicie?

Zdjęcia są metaforą, ten pierwszy samolot obrazuje skuteczność biznesu typowego profesjonalisty, ten drugi skuteczność po wykorzystaniu wszystkich sposobów tunningowania. Ten pierwszy jest sympatyczny, ale ja tam wolę możliwości tego drugiego :)

PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/450371758875571/

Komentarze (2) →
Alex W. Barszczewski, 2019-08-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne, Zdrowe życie

Jak skutecznie radzić sobie z wyzwaniami w życiu

„Nie porzucaj nadzieje, jakoć się kolwiek dzieje…”

Mistrz Kochanowski miał rację. Wielu z nas zdarza się w życiu, że lądujemy w jakiejś sytuacji, w której wydaje nam się, że z niej już nigdy się nie wygrzebiemy i jesteśmy skazani albo na  cierpienie w milczeniu, albo niezadowalające „ułożenie się” z okolicznościami. Czasem faktycznie tak jest. Znacznie częściej jednak okazuje się, że znajdują się ludzie, którzy w podobnej, albo i gorszej sytuacji znaleźli rozwiązanie i jak Feniks z popiołów rozpoczęli nowy, szczęśliwszy etap swojego życia. Zgodnie z elementarnym prawem logiki, każdy wyjątek obala (tak OBALA!) regułę i takie wyjątki warto wykorzystać do ponownej analizy, czy nasza sytuacja rzeczywiście jest bez wyjścia, czy po prostu czegoś nam zabrakło. Przy tym ostatnim, wiele osób uważa, że brakuje im motywacji i ten fakt wykorzystuje wielu organizatorów różnych „imprez motywacyjnych” o różnych, marketingowo wyrafinowanych nazwach, po których uczestnicy, płacąc zazwyczaj spore pieniądze, są „zmotywowani”. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie obserwacja, że po pewnym czasie u znakomitej większości z nich poza chwilami lepszego samopoczucia nic specjalnego się nie zmieniło. Oczywiście każdy może zużywać własne pieniądze i czas na co chce i mi nic do tego. Przyjaciołom, którzy mnie pytają o zdanie mówię jednak szczerze: „Darujcie sobie te gwiazdy i guru, oni w dużej mierze żyją z takich jak wy! To, co potrzebujesz, aby osiągnąć trwałe rezultaty, to konkretna edukacja, której prawie na pewno od nich nie dostaniesz!”

Dlatego resztę tego tekstu przeznaczam tylko dla tych z Was, z którymi, gdybyśmy się spotkali w realu, to moglibyśmy się zaprzyjaźnić :-) Tylko dla tych, bo nikogo nie chcę nawracać, ani do niczego namawiać, a z drugiej strony będę pisał bez ogródek.

Jeśli nie „motywacja” na wielkich, albo mniejszych konferencjach, tylko EDUKACJA, to skąd ją wziąć?

Możemy zapomnieć:

  • Wszelkie media komercyjne (prasa, czasopisma, telewizja, portale internetowe). Dla znakomitej większości z nich jesteście po prostu towarem, który sprzedają reklamodawcom, a nie klientem, w co chcielibyście może wierzyć. Naprawdę spodziewacie się stamtąd aktualnej, rzetelnej wiedzy???
  • Niestety, bardzo wiele dostępnych w Polsce kursów, szkoleń i studiów, ma w najlepszym razie wartość rozrywkową, niezależnie od wielkiego języka wydawanych certyfikatów i dyplomów. Aby wyjść z poważniejszego, niebanalnego problemu, albo zrobić znaczny skok w życiu potrzebujesz coś innego niż taki papier.
    Wielu z Was, się to zapewne nie spodoba, możecie więc śmiało zlekceważyć to, co piszę. Jak wspomniałem, w ten sposób rozmawiam z bliskimi przyjaciółmi proszącymi o radę i nie mam żadnego interesu w tym, czy ktoś mi uwierzy, czy też nie.

Co nam pozostaje, to dwa źródła, z których też sam z powodzeniem korzystam:

  • Mentorzy, z górnej półki. Piszę o nich na FB całą serię postów, którą też łatwiej znajdziecie na moim blogu, jeśli ktoś jeszcze nie czytał.
  • Edukacja własna, korzystając z dostępnej literatury fachowej i Internetu. Ze zdumieniem stwierdzam, że większość ludzi nie potrafi z tego korzystać, tracąc nie tylko czas i pieniądze, ale też wiele sposobności! Jak ktoś kiedyś powiedział, mamy w kieszeni urządzenie, które daje dam dostęp do większej części wiedzy ludzkości, a mnóstwo ludzi wykorzystuje je do grania! Zróbcie to lepiej. Wiem, że w takim kraju jak Polska istnieje kult „wyższych studiów”, ale jak prześledzicie życiorysy ludzi, którzy albo mieli super życie, albo dokonali czegoś przełomowego, to u bardzo wielu pokaże się ścieżka edukacji opierająca się właśnie na tych 2 punktach.

Oczywiście, aby się samemu uczyć trzeba posiadać kilka narzędzi. Kilka z nich to:

  • Trzeba umieć robić szybki research w Google, idąc po różnych tropach, szybko porzucając nieistotne i wyrabiając sobie nosa na właściwe. Ta umiejętność bardzo się przydaje potem też w kontaktach na żywo z innymi ludźmi, bo wyrabia nam przy okazji bardzo dobry detektor ściemy :-)
  • W bardzo wielu dziedzinach niezwykle pomocna będzie przynajmniej umiejętność czytania tekstu po angielsku, nie musi być perfekcyjna, wystarczy na początek z jakim takim zrozumieniem. Jest w tym języku też sporo „kitu”, ale znajdziemy tu wyniki najnowszych badań, eksperymentów, czy podejść, razem z relacjami ludzi, którzy faktycznie to nowego zrobili.
  • Jak już znasz angielski, to otwórz konto na Amazonie i załaduj sobie aplikację Kindle na komputer albo tablet. Dlaczego akurat na te? Bo tam najłatwiej wykopiowywać istotne fragmenty do własnych notatek. Możesz też łatwo oglądac sample książek i czytać recenzje co bardzo ułatwia decyzje o zakupie.

Piszę o tym, bo o ile nie chcesz koniecznie wykonywać jakiegoś reglamentowanego zawodu (notariusz, lekarz, architekt, adwokat itp.) to ta kombinacja umiejętności w dzisiejszym świecie będzie ważniejsza od studiów. Widzę to osobiście nie tylko u siebie, ale na wielu przykładach innych ludzi.

Chętnie napiszę więcej na ten temat, jeśli spotka się to z zainteresowaniem. Jak wrócę do Warszawy, to mogę też nagrać serię video/mp3 na ten temat. Dajcie znać.

OK, to były ogólne zalecenia, zapewne przyda się konkretny przykład ich zastosowania. Podaję go nie aby się chwalić :-) lecz abyście zobaczyli jak to działa i jak niewielkim kosztem.

W połowie maja miałem sam następującą sytuację:

  • Wiek – 62 lata i 5 miesięcy
  • Otyłość kliniczna II stopnia od ponad 30 lat
  • Praktycznie nie uprawiający żadnych sportów
  • Lekkie nadciśnienie
  • Nieregularny tryb życia
  • Hedonistyczne nastawienie do życia, a co za tym idzie głęboką niechęć do wszelkich ograniczeń i wyrzeczeń
  • Kilka pomniejszych problemów i ograniczeń

Nie miałem jakiś medycznych konieczności, o których bym wiedział, aby zmieniać ten stan rzeczy, bo i tak nieźle mi się żyło, więc nie miałem bata nad głową :-) Pogodziłem się z faktem, że mam taką nadwagę i taki już kiedyś umrę, a w międzyczasie będę sobie dalej dobrze żył.
Pożegnanie z wieloletnią otyłością wymyśliłem sobie właściwie jako wprawkę, aby zrobić coś, co nie jest trywialnym zadaniem w dziedzinie, o której nie bardzo miałem pojęcie. Czasem lubię takie wyzwania :-)

W tym konkretnym przypadku nie korzystałem z żadnego mentora, bo w tej dziedzinie  nie mam zaufania do polskich specjalistów, oparłem się wyłącznie na samoedukacji, o której pisze powyżej.

Moja inwestycja to:

  • Ok 300 USD wydanych na książki i materiały. Mogło być mniej, ale zaczęły mnie też bardzo interesować tematy poboczne związane z fizjologią, biochemią i nowoczesną dietetyką
  • 3 tygodnie czasu spędzone na oglądaniu wykładów w Internecie, studiowaniu dostępnych tam materiałów badawczych i opracowań, a w międzyczasie myśleniu :-)

Nie wiem jak Wam, ale mnie na półmetku rezultat bardzo się podoba. Pal licho te stracone 16 kg wagi, ale przypływ energii, dobrego samopoczucia i inwencji twórczej jest bezcenny. O spadku ciśnienia krwi praktycznie do wzorcowych wartości nie wspomnę. Do tego niezwykle poprawiła mi się kondycja fizyczna, mimo iż jeszcze nie zacząłem poważniejszych ćwiczeń w tym zakresie (bo było za gorąco :-))

Dało się to osiągnąć:

  • Bez obsesyjnego zajmowania się tym tematem
  • Bez specjalnego wysiłku i wyrzeczeń
  • Bez głodzenia się
  • Bez korzystania z programów, które odchudzą Cię w kilka tygodni (a potem z „powodu słabej woli” wrócisz do poprzedniej wagi)
  • Bez korzystania z dietetyka
  • Bez korzystania z drogich diet pudełkowych
  • Bez jednostronnego odżywiania się
  • Bez spędzania godzin na siłowni
  • Bez spożywania jakichkolwiek „cudownych tabletek”, ba, jakichkolwiek tabletek :-)
  • Mimo, że jem głównie rzeczy dobrej jakości, moje koszty wyżywienia spadły!

Jedynym negatywnym efektem ubocznym jest to, że wszystkie moje ubrania już po prostu na mnie wiszą, a jest za wcześnie, aby kupować nowe. Chcielibyście mieć taki problem? :-)

Uff, wyszedł długi tekst, ale wierzę, że wielu osobom może się przydać jako inspiracja do własnych poszukiwań i edukacji, niekoniecznie tylko w kwestii wagi. Macie pytania, to pytajcie, jestem też dostępny na #Rozmowa_z_Alexem, choć tam zrobiła się kolejka.

Jeżeli uważacie ten tekst za przydatny, to szerujcie go, aby inni też mogli z niego skorzystać. Jak widzicie, nie ma tu żadnej komercji, starałem się dostarczyć konkretną wartość.

Powodzenia w Waszych przedsięwzięciach!

#ŻyciePełneŻycia

PS: O studiach kiedyś napisałem dość długi post. Ciągle jest aktualny :-)

Komentarze (12) →
Alex W. Barszczewski, 2018-08-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Dobór szkoleń negocjacji i sprzedaży – wskazówki dla młodego przedsiębiorcy

Coraz więcej osób dostrzega, że o ile nie chcemy dołączyć do coraz liczniejszego grona prekariuszy, to umiejętność dobrej komunikacji, sprzedaży czy negocjacji jest w dzisiejszym świecie niezbędna, często bardziej istotna, niż jakiekolwiek dyplomy i certyfikaty. Coraz bardziej też widać, że jeśli chcemy żyć na naprawdę przyzwoitym poziomie, to musimy opanować te umiejętności w stopniu znacznie wyższym, niż większość naszych Rodaków.

Im więcej osób wie, a przynajmniej czuje, że tak jest, tym większe  zapotrzebowanie na takie szkolenia, któremu naprzeciw wychodzi  oczywiście równie bogata oferta.  Problem w tym, że szczególnie młodzi lub biznesowo niedoświadczeni  ludzie, często nie bardzo wiedzą, jakie tak naprawdę umiejętności w tym zakresie są decydujące i równie często albo wydają swoje skromne środki na praktycznie bezużyteczne imprezy o charakterze bardziej rozrywkowym niż edukacyjnym,  albo co gorsza padają ofiarą osób, którzy z ich niewiedzy zrobili sobie wygodne źródło dochodu, sprzedając im iluzję umiejętności sprzedażowych lub negocjacyjnych.

To mi osobiście bardzo przeszkadza, dlatego po wielu rozmowach z moimi młodymi przyjaciółmi postanowiłem podzielić się z Wami kilkoma uwagami na ten temat. Te uwagi są naturalnie odbiciem moich osobistych doświadczeń i obserwacji , a ponieważ działam na tym rynku z powodzeniem ponad 20 lat, bez jakiejkolwiek reklamy i rozgłosu, więc chyba coś na ten temat wiem ;-)
Zdaję sobie sprawę, że pisząc ten post narażę się sporej grupie „dostawców szkoleń”, ale szczerze mówiąc specjalnie się tym nie przejmuję. Jestem po Waszej stronie drodzy Czytelnicy, a ponieważ moje usługi nie są dla Was dostępne za pieniądze, więc mogę pisać co myślę, bez budzenia podejrzeń, że chcę przy tym ubić własny interes :-) !

O grupie ludzi, którzy zbijają spore pieniądze po prostu manipulując tłumami nieświadomych adeptów  możecie, a nawet powinniście poczytać w pierwszej części postu „Szczera prawda o oszustwach w biznesie MLM i szkoleniowym”. Generalnie zgadzam się z obserwacjami Autorki dotyczącymi szkoleń, więc nie będę ich tu powtarzał. Porozmawiajmy lepiej o tym, czemu należy się przyjrzeć decydując się na wzięcie udziału w imprezach oferowanych przez pozostałych.

Na początek ważne założenia:

  • Piszę teraz do młodych ludzi, początkujących przedsiębiorców, oraz osób, które dopiero chcą rozpocząć działalność, niezależnie od wieku. Nie oznacza to, że poniższe rozważania nie mają choć częściowo zastosowania do innych grup docelowych, ale skoncentrujmy się na razie na tej. Przedstawiciele pozostałych mogą to oczywiście przeczytać i wyciągnąć własne wnioski.
  • Piszę do ludzi, którzy mają na celu osiągnięcie w życiu faktycznych, ponadprzeciętnych rezultatów i zdają sobie sprawę, z jak dużą konkurencją mamy do czynienia. Są też gotowi wykonać niezbędną pracę, aby się tego nauczyć. Ci, którzy tylko uspokajają swoje sumienia kolejnymi porcjami „edukacji” lepiej niech tego nie czytają.
  • W zakresie dobrej komunikacji, sprzedaży czy negocjacji liczą się konkretne umiejętności danego człowieka, najlepiej w praktycznym zastosowaniu w jego specyficznych sytuacjach i biznesie.

Czytaj więcej →

Komentarze (16) →
Alex W. Barszczewski, 2015-07-16
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

„Top Gun dla Prawników” i parę przemyśleń

20150111_093829

W miejscu tego zdjęcia powinno pojawić się znacznie lepsze z pięcioma młodymi prawniczkami z Krakowa, ale decyzje o upublicznieniu składu naszej eksperymentalnej grupy podjęliśmy dopiero przy wspólnym obiedzie wieczorem, kiedy było już za ciemno na fotografowanie. Dlatego zdjęcie naszego teamu będzie następnym razem :-)

Jak już uprzednio pisałem, po raz pierwszy od roku 2009, kiedy to zrobiliśmy projekt „Aniołki Alexa”  postanowiłem  wystartować  serię warsztatów klasy „Top Gun” dla naprawdę obiecujących młodych ludzi.

Skąd się to wzięło?

Wiecie, że lubię robić pożyteczne rzeczy i wielu z Was zna mnie osobiście ze spotkań z Czytelnikami  Bloga, albo moich sesji Q&A, które wielokrotnie prowadziłem. Spotkania Czytelników bloga (średnio po 120 osób) były fantastycznym sposobem spędzenia wspólnie całego dnia i pracy nad ciekawymi zagadnieniami, niemniej stanowiły dla mnie spory balast organizacyjny, plus wynikające z tego konkretne koszty, bo przecież, w przeciwieństwie do wielu „guru” zawsze traktowałem Was jak zaproszonych gości, a nie ludzi, od których wymagam pieniędzy.  Imprezy były super, niemniej po utracie możliwości stosunkowo taniego wynajmowania bardzo pasującej sali rozejrzałem się za innymi możliwościami działania.

Czytaj więcej →

Komentarze (1) →
Alex W. Barszczewski, 2015-01-12
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Żyj dobrze, dostatnio i na luzie – mój 2014

Poniższy tekst powstał z inspiracji szefowej Działu Blogi natemat.pl, dlatego aby być fair wyjątkowo opublikowałem go najpierw tam. Ponieważ wisiał on na stronie głównej tylko podczas Świąt, a sądzę że parę przemyśleń może być przydatnych, to zamieszczam go poniżej i zapraszam do pytań i dyskusji.

Zaproszony do osobistego podsumowania roku 2014 robię to z przyjemnością, bo podczas ostatnich miesięcy, w moim i tak pełnym zadowolenia życiu bardzo wiele zmieniło się na lepsze. Ponieważ nie jestem żadnym celebrytą, sam ten fakt dla Czytelnika pewnie nie ma większego znaczenia. Z drugiej strony zastosowane przeze mnie metody i podejścia mogą przydać się wielu ludziom w podobnym pozytywnym „postawieniu na głowie” ich własnego życia, dlatego chętnie się nimi podzielę.

Najmniej zmieniło się u mnie w kwestiach zarobkowych – tak jak dotychczas, staram się pracować z pełnym zaangażowaniem do 60 dni w roku, wykonując ciekawe zadania dla wymagających klientów, którzy zamiast pseudonaukowego ględzenia i stosu certyfikatów potrzebują szybkich i konkretnych rezultatów. Aktualna sytuacja gospodarcza stwarza bardzo korzystną „pogodę” dla takich dostawców, warto więc pójść w tym kierunku. W obliczu zalewu rynku przez różnego rodzaju szamanów i „kołczów” dobrze jest się w ten sposób zróżnicować,pamiętając przy tym o dbaniu o szerzej rozumianą wartość rynkową, z czym u większości ludzi ciągle jest nie najlepiej.

Oczywiście w tej lidze nie ma zmiłuj, albo dostarczasz, albo cię nie ma, ale jak coś naprawdę umiesz, to warto w niej pograć. Szczerze zachęcam!

Tyle o pracy, o wiele więcej nowego i lepszego zadziało się w innych zakresach mojego życia.
Najbardziej brzemienną w skutki była decyzja, aby po raz pierwszy od 16 lat zostać właścicielem butów zimowych i NIE uciekać o tej porze roku do ciepłych krajów. To jest typowy przykład na to, że czasem pozorne „pogorszenie” jakiegoś elementu życia może prowadzić do znacznie większego zadowolenia z całości, o czym napiszę poniżej.

Powodem tej decyzji były zeszłoroczne przemyślenia, że mam w sumie niezłe życie, ale do pełni zadowolenia brakuje mi:

• więcej ciekawych, różnorodnych zajęć i wyzwań
• spotkań i rozmów z dużą liczbą ciekawych i różnorodnych ludzi

Do tego doszła spora popularność mojej książki „Sukces w relacjach międzyludzkich kluczem do zadowolenia w życiu i powodzenia w biznesie”, która mimo nieobecności w dość dysfunkcyjnym polskim systemie dystrybucji sprzedawała się znakomicie. W rezultacie zacząłem spotykać się z najprzeróżniejszymi Czytelnikami i nie były to typowe spotkania kilkunastu osób w jakiejś księgarni, lecz kilkugodzinne konferencje, podczas których dyskutowałem „na żywo” z setkami osób na interesujące nas tematy. W ten sposób miałem te wiele rozmów, na których mi zależało i to zachęciło mnie do dalszego pójścia w tym kierunku!!!

Jestem wdzięczny za to, że te spotkania, początkowo pomyślane jako możliwość zrobienia czegoś dodatkowego dla Czytelników, „przy okazji” nie tylko wzbogacająco wpłynęły na mój punkt widzenia, ale też znacznie rozszerzyły moje horyzonty w paru dziedzinach. To jest nawiasem mówiąc dowód na to, że robiąc coś dobrego dla innych prawie zawsze dostaniemy coś wartościowego z powrotem, choć czasem z dość niespodziewanej strony i w niespodziewany sposób :-) Tak było i ze mną.

W rezultacie, od połowy roku wyklarowały się u mnie następujące priorytety:

• Chcę przeżywać jak najwięcej chwil szczęścia. Generalnie jestem zadowolonym z życia człowiekiem, ale wspomniane doznania szczęścia zapierają nam dech w piersiach i o takie właśnie chwile mi chodzi.
• Chcę dalej rozwijać się jako człowiek, rozumiejąc więcej, doznając więcej, to wszystko w otoczeniu ciekawych ludzi pełnych pozytywnej energii.
• Chcę robić ciekawe i pożyteczne rzeczy, najlepiej z ludźmi takimi, jak w poprzednim punkcie.

Jak widać, wszystkie te punkty wymagają otaczania się właściwymi ludźmi, więc zacząłem od wywalenia z mojego życia wszelkich osób, które wnosiły w nie negatywną energię. Wcześniej miałem już moje metody selekcji, o których pisałem w naTemat, ale od lata tego roku jeszcze uprościłem ten proces i daje to znakomite rezultaty.

Obecnie porównuję mój stan wewnętrzny przed interakcją (spotkanie, rozmowa) z drugą osobą z tymże stanem po. Jeśli ten stan „po” jest gorszy od tego „przed” po raz pierwszy, to najpierw przyglądam się co się stało, bo każdy może mieć gorszy dzień. Jeśli jest gorszy po raz kolejny, to wywalam człowieka z mojego życia, chyba że wchodzą w grę jakieś względy humanitarne. Podkreślam, że przez takie wywalenie nie osądzam danej osoby, po prostu nie chcę mieć jej w moim otoczeniu.

W ten sposób po raz kolejny zrobiło się wokół mnie nieco „luźniej”, lecz nie na długo. Kiedy tylko zrobiłem w moim życiu wolne miejsce, to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęły pojawiać się osoby dokładnie takie, o jakie mi chodziło. Polecam każdemu wypróbowanie tej metody, pod warunkiem, że sam jesteś miłym, sympatycznym człowiekiem, który wnosi do tego świata pozytywną energię. Jeśli nie jesteś, to lepiej najpierw popracuj nad zmianą tego stanu rzeczy!

Aby dla urozmaicenia robić ciekawe i pożyteczne rzeczy poza pracą zawodową, wystartowałem kilka inicjatyw pro publico bono, w których udostępniam mój czas i umiejętności całkowicie za darmo. Po tym, jak prowadzona z naTemat akcja profesjonalnych warsztatów negocjacyjnych dla niepełnosprawnych, umarła z braku chętnych (!!!), zastanawiałem się, dla jakich innych wartościowych ludzi poza kręgiem moich klientów mogę zrobić znaczącą różnicę.

Odpowiednia grupa „znalazła się” sama. Skontaktowała się ze mną młoda mama z Krakowa, która poinformowała mnie, że ma kontakt z wieloma innymi mamami, które siedzą w domu na urlopie wychowawczym i wcale nie chcą ograniczać się do „pieluch, kupki i kaszki”, lecz zainteresowane są też własnym rozwojem, w tym też poprawą szans na rynku pracy. Biję się w piersi, że w pierwszej chwili stereotypowo uważałem taką grupę za oddaloną o lata świetlne od mojego stylu życia, ale ponieważ lubię eksperymentować, a Lucyna obiecała zorganizować salę i prawie setkę uczestniczek, to zrobiliśmy takie warsztaty. Zaangażowanie i postawa uczestniczek tak mi zaimponowały, że postanowiłem zrobić z tego w przyszłym roku ogólnopolską akcję!! Już mam zgłoszenia z 3 miast, zobaczymy jak będzie dalej.

Ponieważ tego rodzaju działania są doskonałą intelektualną rozrywką, to podjąłem się też poprowadzenia grupy młodych, ambitnych i niezwykle pracowitych prawników, mentorowania startupów w Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości, Business Linku i paru innych ciekawych zadań. Jest co robić i nie brakuje nam w kraju ludzi, w których warto zainwestować trochę czasu, a frajda z ich sukcesów jest wielka!!

Jak widać z tego bardzo skrótowego podsumowania, rok 2014 był dla mnie bardzo łaskawy, a 2015 zapowiada się niezwykle obiecująco.

Zdaję sobie sprawę, że porównując moją wypowiedź do większości tekstów w mediach i internecie można odnieść wrażenie, że żyję w jakiejś równoległej rzeczywistości i sam mam też czasem takie odczucia, choć podkreślam, że podobnie jak większość ludzi mam swoje wyzwania, słabości i kłopoty. Nie zmienia to faktu, że ta moja, tak atrakcyjna rzeczywistość dzieje się naprawdę i to w tym kraju nad Wisłą, z wszelkimi jego niedoskonałościami i problemami. Dlaczego zresztą miałaby być mniej realna od tego padołu płaczu, w którym nawiasem mówiąc sam kiedyś tkwiłem po uszy?

Zachęcam wszystkich, którzy chcą żyć nie tylko lepiej, ale i na luzie do poeksperymentowania podając kilka wskazówek:

• Koniecznie wnoś pozytywną energię do tego świata, nawet jeśli wnoszenie tej negatywnej jest łatwe i zapewniłoby Ci chwilową popularność oraz poklask tłumów.
• Eliminuj w miarę możliwości z Twojego życia wszystko (ludzi, media itp.), co wnosi w nie negatywną energię i odczucia. Masz najprawdopodobniej tylko jedno życie i szkoda marnować je dla niewłaściwych osób i idei.
• Zastanów się szczerze, co tak naprawdę dla Ciebie jest ważne w życiu i to niezależnie od tego, co sądzi otoczenie. Jak nie wiesz, co to jest to nie bój się poeksperymentować, nawet robiąc różne „odjechane” rzeczy!
• Jeśli dokładnie wiesz, co jest ważne, to nie bój się też od czasu do czasu poeksperymentować, bo mogło się to u Ciebie zmienić, a Ty w rozpędzie życia tego nie zauważyłeś (mnie się tak zdarzyło parę razy).
• Miej odwagę śmiało realizować Twój styl życia i nie bój się być po prostu sobą, o ile nie ogranicza to wolności innych ludzi i mieści się w granicach obowiązującego prawa.
• Naucz się wnoszenia w czymś konkretnej wartości dodanej w życie innych ludzi i/lub organizacji. Nie zaszkodzi, jeśli w swojej dziedzinie staniesz się jednym z lepszych w Polsce :-) Mamy w kraju tyle pozerstwa i udawania, że nie jest to aż tak trudne, jak na pierwszy rzut oka wygląda.
• Pomagaj innym osobom i organizacjom w odnoszeniu sukcesów, pamiętając oczywiście o biblijnym „nie rzucaj pereł przed wieprze”.
• Naucz się budowania relacji z bardzo różnymi ludźmi.
• Nie staraj się dogodzić wszystkim.
• Płać podatki uczciwie i na czas (!!)

Wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom życzę wielu chwil szczęścia w roku 2015 i zapraszam do pytań i dyskusji :-)

Komentarze (4) →
Alex W. Barszczewski, 2014-12-30
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Gościnne posty, Sukces Czytelników

Historia Mateusza

Dziś,zgodnie z życzeniem publikuję post gościnny, który Mateusz Góra napisał jako rozwinięcie swojego komentarza pod jednym z poprzednich postów. Jestem pewien,że dla wielu z Was będzie to inspirująca lektura,do której zapraszam

_____________________________________________________________________

Witam wszystkich czytelników bloga Alexa

Alex umożliwił mi napisanie posta gościnnego, za co bardzo dziękuję. Jedną z rzeczy, które sprawiają mi najwięcej przyjemności jest nauka i inspiracja innych ludzi, dlatego będzie mi bardzo miło, jeśli ktokolwiek po przeczytaniu mojej historii zmieni coś w swoim życiu, ot, chociażby podaruje uśmiech nieznajomej na ulicy :-)

Zacznę od tego, że od najmłodszych lat byłem uważany za bardzo zdolnego człowieka. Kiedyś wydawało mi się, że to talent i urodzenie się lepszym od innych, ale dzisiaj już wiem, że to coś innego – determinacja i nieustanna chęć nauki (niedawno zrozumiałem słowa: ‘Wiem, że nic nie wiem’). Naturalne predyspozycje też są oczywiście istotne, ale nie mają na nasze życie takiego wpływu jak umiejętności nabyte i właśnie determinacja.

Mój chrześniak, który ma w tej chwili 2,5 roku zadaje bardzo dużo pytań i nie zastanawia się, czy są na miejscu, dzięki temu bardzo szybko się rozwija. Podobnie jest z dziećmi, które mają 4,5 lat. Później z wielu powodów ludzie zadają coraz mniej pytań, zarówno innym osobom jak i sobie, co jest nawet ważniejsze, żeby wiedzieć w jakim celu cokolwiek robimy. Przez to zaczynają wszystko przyjmować takie jakim jest, mimo że często praca, partner, czas wolny nie sprawiają im przyjemności. Z powodu braku ciągłych pytań nie potrafią wyrazić swojego zdania, co robi mój chrześniak, który jeśli coś mu nie smakuje, to bardzo wyraźnie to wyraża i na pewno tego nie zje. Mnie też dopadła ta monotonia. Co ciekawe, czerpałem radość z życia (tylko nie z całego!), a nawet wiedziałem dokąd zmierzam. Niedobre było to, że zmierzałem do celu wyznaczonego mi przez otoczenie i to drogą, którą też projektowali inni. Działo się tak dlatego, bo mój ‘talent’ najbardziej (wg innych) objawiał się w matematyce. Już w gimnazjum dostawałem mnóstwo rad, żeby zostać w przyszłości inżynierem. Nieprzypadkowo więc wybrałem profil matematyczno-fizyczny w liceum. W liceum jednak zacząłem sobie na nowo zadawać sporo pytań i szukać odpowiedzi, a jak do tego doszło opisuję w dalszej części posta. Ten mój talent naukowy przyćmił to, co naprawdę lubiłem, czyli sport. Dokładnie – piłkę nożną. Bardziej skupiano się na tym, żebym wziął udział w konkursie recytatorskim, historycznym, informatycznym, biologicznym i jeszcze z wiedzy o ekologii. We wszystkim. Bo byłem dobry, a to nie było doświadczanie, tylko eksploatowanie. W międzyczasie na szczęście działo się też sporo dobrych rzeczy, a 2 historie są dla mnie niezwykle ważne. Po pierwsze – determinacja. Nie urodziłem się jako piłkarski talent, uwierzcie mi. Co gorsza, w społeczeństwie piłka nożna to często sport dla niezbyt mądrych facetów. Determinacja pozwoliła mi jednak w ciągu 4 lat (!) zostać kapitanem drużyny juniorów w Lidze Dolnośląskiej, mimo że w pierwszym meczu wg trenera byłem jedynym zawodnikiem, który nie nadawał się do założenia koszulki, bo tychże zabrakło. Na dodatek po roku treningów, kiedy pojechaliśmy na mecz mieliśmy tak wąską kadrę, że na boisko wyszli wszyscy oprócz… mnie. Ja jednak lubiłem to robić i determinacja, obecność na wszystkich treningach oraz cierpliwość i chęć nauki pozwoliły mi zostać kapitanem po 4 latach systematycznej pracy. Po drugie z konkursów najbardziej nie lubiłem recytatorskich, do których co roku nakłaniała mnie moja wychowawczyni – polonistka. Aż w końcu trzeciego roku poświęciłem trochę czasu przynajmniej na znalezienie tekstu, który by mi się podobał i był pozytywną twórczością. I wiecie co? Zostałem laureatem na poziomie wojewódzkim, mimo że na eliminacjach 2 razy zapomniałem tekstu. Jednak na tle ponad 30 dzieciaków wyróżniłem się jego doborem, bo krótka opowieść rozbawiła wszystkich zebranych, a jeden z członków jury powiedział, że ‘nie potrafię recytować, jednak tekst idealnie do mnie pasuje i muszę iść dalej’. To tak jakby wygrać konkurs matematyczny nie potrafiąc liczyć :-) Już trochę wcześniej zrozumiałem jak ważne jest bycie innym, jednak to ta sytuacja utwierdziła mnie w przekonaniach, że na każdym kroku musisz się wyróżniać z tłumu i nieważne czy jesteś na rozmowie o pracę, czy bierzesz udział w konkursie, czy uwodzisz kobietę, bądź inny niż konkurencja :-) Do tego momentu, czyli 15 roku życia nie miałem większych problemów, kłótni, czy sporów z bliskimi mi ludźmi jak i zwykłymi znajomymi, a to dlatego, że w wielu ważnych kwestiach nie miałem swojego zdania, a jeśli miałem, to unikałem konfliktów i kontrowersji. Wymyśliłem sobie jednak, że zainteresuję biznesem i wszystko stopniowo zaczęło się zmieniać. Najpierw…

… w 1 klasie liceum trafiłem na blog Alexa, poprzez komentarze pod biznesowym artykułem na jednym z polskich, popularnych portali. Wtedy z rzeczy istotnych wiedziałem tyle, że rodziców trzeba szanować (nie wiedziałem dlaczego!) i że rachunków miłością się nie opłaci, lecz pieniędzmi. Zacząłem czytać blog i częściej zadawać sobie pytanie ‘dlaczego’ coś w moim życiu wygląda tak, a nie inaczej. Wcześniej tego nie robiłem, wszystko przyjmowałem takie jakie do mnie trafiało, bo ‘nie może być inaczej’. Jako laureat kilku konkursów matematycznych byłem też zaprogramowany na przyszłość pod kątem inżyniera ‘od czegoś’ pracując za wysokie >5.000zł (wysokie?) wynagrodzenie. I tak brnąłem w tym kierunku, ale małymi krokami zwiększałem swoją wiedzę o życiu m.in. będąc na bieżąco z postami na blogu. I tak po kolejnych 2 latach pojawiła się w moim życiu książka, później druga, które uświadomiły mi, że wszystko, co do tej pory robiłem było pomysłami albo marzeniami ludzi, którzy mnie otaczali, a nie moimi.

Zrozumienie tej niezwykle ważnej kwestii spowodowało, że zamiast inżyniera wybrałem karierę człowieka bliżej związanego z pieniędzmi. Tutaj zaczęły pojawiać się pierwsze ‘ale’ ze strony najbliższych. Przecież jestem taki dobry z matematyki, więc powinienem postawić na techniczne kierunki. Co ciekawe nikt nigdy nie powiedział, że jestem takim dobrym piłkarzem, więc powinienem spróbować sił w Barcelonie :-) W międzyczasie wydarzyła się ważna rzecz – skończyłem wiek juniora (liceum) i postanowiłem zakończyć swoją piłkarską przygodę jako zawodowego piłkarza. Później przyszła jesień, pierwszy semestr i spotkanie z Alexem we Wrocławiu nad Odrą. Do dzisiaj pamiętam z niego przede wszystkim 2 rzeczy. Po pierwsze miałem pół godziny sam na sam z Alexem, a przez cały czas to ja mówiłem, zamiast skorzystać z możliwości wysłuchania mądrego człowieka, chociaż Alex uważa, że nie było tak jednostronnie, cieszę się :-) Pamiętam o tym do dziś przy każdej sposobności. Po drugie, wspomniałem o tym, że już nie będę piłkarzem, bo przegapiłem odpowiedni moment, a ktoś mnie zapytał: ‘Dlaczego jest za późno’? Rzeczywiście nie było…

Studia trwały w najlepsze, trochę ciekawych imprez, interesujący ludzie, kilka zajmujących dodatkowych zajęć, tylko sam program nauczania z dnia na dzień gasił we mnie pragnienie studiowania. Mimo tego pod koniec roku wszystko zaliczałem w terminach, a jedyną poprawkę miałem po… wyjściu do Teatru z Alexem. Nie mogłem przegapić tak wartościowego spotkania z wieloma ciekawymi osobami, których wiedza na co dzień sporo kosztuje. I tak pociągiem z Warszawy wróciłem ok. 6.00 rano, 2h przed poprawką – zdaną  Później przyszły wakacje i po tych 2-3 latach nauki życia, ciągle w dużej części teoretycznej, przyszła pora na praktykę. Mając w pamięci słowa, mówiące o tym, że ‘na bycie piłkarzem nie jest za późno’ wróciłem do piłki nożnej… jako trener. Bardzo ważne, nie wysyłałem CV, nie zdobywałem papierów, już wcześniej jako piłkarz często byłem doradcą, więc wykonałem 2 telefony i sam sobie stworzyłem stanowisko pracy! Połączenie pasji, rozwoju i zarobków. Wynagrodzenie finansowe i emocjonalne.

Właśnie mija rok od tych 2 telefonów, rok wielu ważnych decyzji i zarazem najwspanialszy rok mojego życia. W sierpniu podjąłem decyzję o powrocie do gry, więc jesienią studiowałem dziennie, pracowałem jako trener piłkarski, dodatkowo (jak na pół etatu) jako ankieter, zająłem się marketingiem, wszystkim na tyle poważnie, że moje ciało bardzo to odczuło. Zimą stwierdziłem, że muszę kilka zajęć zakończyć, bo z każdym dniem ulatywało ze mnie niepostrzeżenie trochę dobrej energii. I tak skończyłem z ankietami, studiami, a z piłki zostawiłem jedną rzecz i postawiłem na trenera. Żeby móc w miarę normalnie żyć postanowiłem, że będę organizował od tego czasu imprezy w starym stylu, ponieważ zawsze chciałem się na takich bawić, a skoro nikt takich nie robił sam się tym zająłem (już tego nie robię w celach zarobkowych) oraz rozpocząłem społecznie prowadzić zajęcia z angielskiego polegające na spotykaniu się na herbacie i godzinnych rozmowach wyłącznie w obcym języku.

Bardzo ważne. Cały czas pracowałem i ciągle pracuję nad swoim rozwojem w bardzo szerokim ujęciu. Ani razu nie popadłem w żadne dłuższe zobowiązania, największym był i jest abonament za telefon oraz internet  )

Stało się tak, ponieważ w pewnym momencie podjąłem decyzję, co do tego jak chcę żyć, czyli jak ma wyglądać moja praca, relacje z innymi ludźmi i jak chcę spędzać wolny czas. Okazało się, że nie chcę żyć tak jak ludzie, którzy byli moimi doradcami. Zacząłem więc robić bardzo prostą rzecz, o wiele więcej swojego czasu spędzam z ludźmi, którzy mi ‘kibicują’ oraz wspierają wiedzą i doświadczeniem, a styl życia tych ludzi jest bliski temu jak ja sam zamierzam żyć. W zasadzie każdy rodzic potrafi nauczyć dzieci chodzić i mówić (jak, to już inna kwestia), ale tylko dlatego, że sami to robią. I tego potrzebują wszystkie dzieci. Aż zrozumiałem, że w późniejszych latach wielu ludzi daje nam bardzo cenne lekcje, tylko że niektóre sprawdzą się w przypadku tancerzy, inne w przypadku sportowców, a jeszcze inne posłużą prawnikom. To samo dotyczy stylu życia, a najlepiej uczyć się od mistrza w danej dziedzinie. Z tą wiedzą małymi krokami rozpocząłem zmianę mojego towarzystwa i okazało się, że otrzymałem niezwykle cenne rady bardzo spójne z tym jak ja postrzegałem rzeczywistość oraz moją przyszłość. Bardzo mi pomógł kontakt z takimi mentorami. Teraz już wiem, że czasami wieloletnie znajomości muszą dobiec kresu, bo działają na Nas destrukcyjnie, mimo że często są to bardzo bliskie nam osoby. Zmiana otoczenia jest niełatwa, ale jako człowiek dający przykład lada moment podejmę kolejny krok, czyli wyprowadzenie się z domu, co też oczywiście odradza mi niejedna osoba. Ja jednak chcę żyć tak jak ludzie, którzy popierają ten pomysł, więc decyzja jest prosta. Na ogół z trudnościami radziłem sobie właśnie dzięki radom innych ludzi oraz aktywnie rozwiązując problemy, działając bardzo szybko, czasami spontanicznie. Brakowało mi pieniędzy na już? Podejmowałem tymczasową pracę. Coś niepokojącego działo się w związku? Od razu doprowadzałem do rozmowy. Szybkość reakcji bardzo sprzyja temu, żeby mieć otwartą głowę na rzeczy ważne i czerpać przyjemność z życia :-)

Taką mam przeszłość.

A dzisiaj? Mam 21 lat i jestem jednym z założycieli Akademii Piłkarskiej w moim mieście, jednym z jej trenerów oraz jej fundraiserem. Poza tym na poważnie zajmuję się tylko jedną rzeczą – marketingiem sieciowym, gdzie mogę bardzo małym kosztem zdobyć bardzo dużą wiedzę. Często pracuję więcej niż moi rodzice i chociaż moje zarobki są dzisiaj podobne do ich pensji, to prowadzę całkowicie inny styl życia. Nareszcie mogę się skupić na szlifowaniu mojego angielskiego oraz nauce hiszpańskiego. Na uczestnictwu w różnych szkoleniach, projektach, akcjach, spotkaniach, ponieważ nie mam żadnych zobowiązań oraz ram czasowych pracy. Jednego tygodnia pracuję 70h, drugiego 10, chociaż ten drugi przypadek na razie rzadko się zdarza, bo pracuję z radością i uśmiechem na ustach! Jeszcze nie byłem na Kanarach, ale miesiąc temu wróciłem z Hiszpanii i planuję kolejne wyjazdy, tym razem w Polsce, ale w momencie kiedy uwaga, będzie dobra pogoda, a nie kiedy dostanę urlop

W swoim życiu wysłałem kilka razy CV, jednak docelowe stanowisko pracy, z którym nie mam oczywiście kontraktu na 30 lat, wykreowałem sobie sam. To ja zawsze wychodziłem z inicjatywą, nie przychodzono do mnie, od tego trzeba zacząć!

A wszystko dzięki temu, że zrozumiałem, co to znaczy być w pełni odpowiedzialnym za siebie. Kreujmy swoje życie

PS:
Kilka osób gratuluje mi tego jakie mam relacje ze swoją partnerką. Ba, zdarzyło mi się usłyszeć, że tworzę jedyną parę, która motywuje do stworzenia związku. A to w dużej mierze Twoja zasługa Alex, dużo się od Ciebie nauczyłem w tej kwestii, a moja partnerka stwierdziła, że jak tylko skończysz pisać książkę, to niezależnie od tematyki dostanę ją od niej w prezencie.

Dzięki Alex, za to, że byłeś moim pierwszym impulsem do zmiany życia!

PS: 2

Jeśli ktoś chciałby wymienić się doświadczeniami, rozpocząć ciekawy projekt lub po prostu porozmawiać, to zapraszam do kontaktu mailowego: . Chętnie podzielę się też numerem telefonu.

_____________________________________________________________________

Mateusz Góra – interesuję się sportem, podróżami, psychologią. Moją pasją jest piłka nożna, jeszcze niedawno byłem piłkarzem, a teraz pracuję w Akademii Piłkarskiej Oleśnica jako jej trener, fundraiser i marketingowiec. Dodatkowo zajmuję się marketingiem sieciowym. Wolny czas to dla mnie przede wszystkim czytanie książek, uprawianie sportu oraz nauka angielskiego i hiszpańskiego. Mam 21 lat i stawiam na zdobywanie praktycznego doświadczenia życiowego :)

Mateusz Góra

Komentarze (28) →
Alex W. Barszczewski, 2012-08-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Wykorzystaj potencjał

Zdobywanie umiejętności praktycznych

Po Waszym bardzo pozytywnym odzewie na moje ostatnie zapytania, czas spełniać obietnicę i napisać pierwszy post. Z godnie z tym, co napisałem, pójdę dziś na łatwiznę i poruszę bardzo prosty i mało kontrowersyjny temat, a mianowicie w jaki sposób zdobywamy nasze umiejętności.

Przy czym moja definicja umiejętności to jest nasza zdolność dostarczania konkretnych i pożądanych rezultatów w danej sytuacji. Pamiętacie mój wzór na wartość rynkową? Dziś porozmawiamy o tym pierwszym czynniku i to niekoniecznie tylko w aspekcie kompetencji zawodowych. To samo odnosi się do nowego hobby, itp.

Na początku jak zwykle ważne disclaimers :-)

  • Jeżeli ktoś chce zostać kosmonautą, neurochirurgiem itp. to nie jestem pewien, czy poniższy tekst jest w pełni adekwatny. Nasze dzisiejsze rozważania dotyczą przeciętnych zjadaczy chleba takich jak ja, którzy chcą nabyć nowych umiejętności w jakiejś bardziej „przyziemnej” dziedzinie, aby podnieść sobie wartość rynkowa, bądź też przyjemność korzystania z życia.
  • Tekst dotyczy osób, mających za sobą zdobywanie pewnego minimum wykształcenia ogólnego, więc raczej nie uczniów i studentów.
  • To co piszę jest jak zwykle subiektywne i nie pretenduje do miana prawdy absolutnej. Niemniej moje wieloletnie obserwacje pokazują sporą zależność wyników końcowych od przyjętej strategii i ta opisana zdaje się sprzyjać tym szybkim i pożądanym

W czym rzecz?

Generalnie ucząc się nowych umiejętności możemy skorzystać z 3 narzędzi:

  1. zdobywać wiedzę teoretyczną na dany temat
  2. podpatrywać jak robią to ci, którzy daną umiejętność opanowali bardzo dobrze
  3. próbować samemu w praktyce

Problem polega na właściwym dobraniu proporcji pomiędzy nimi.

Prawie całe polskie szkolnictwo łącznie z tzw. „szkolnictwem wyższym” (dwie najlepsze uczelnie ledwo mieszczą się w pierwszej światowej pięćsetce) zdaje się być oparte głownie na „przerabianiu” teorii i nic dziwnego, że ludzie będący produktem takiego systemu mają bardzo silną tendencję w kierunku wtłaczania w siebie dalszych dawek wiedzy. Można to zaobserwować zarówno u osób, które studia skończyli już dawno, jak i u świeżo upieczonych absolwentów.

Z jednej strony znam kobiety i mężczyzn, którzy mając konkretne osiągnięcia biznesowe lub zawodowe „idą na studia” podyplomowe i co gorsza kontynuują je mimo stwierdzenia faktu, że ładuje im się tam jakąś teorię, często niewiele mającą wspólnego z praktyką. No ale trzeba przecież się „nauczyć”.

Z drugiej strony znane mi są przykłady inteligentnych i zdolnych absolwentów, którzy mając możliwości wystartowania z działalnością ponad 90% czasu zużywają na dalsze czytanie „o sprawie i o świecie” zamiast ruszyć się i zacząć zdobywać własne doświadczenia. Jak coś takiego widzę, to mi ręce opadają :-(

Rozumiem, że takie podejście jest wygodne i pozornie bardzo bezpieczne. Z jednej strony odpowiada to głęboko zakorzenionym przyzwyczajeniom, jak też chłopskiej mentalności nie wychylania się, która wciąż jeszcze dość silnie jest widoczna w narodzie.

Potem tak wielu ludzi dziwi się, że żyją jak żyją a nie jest to życie ich marzeń.

Jak robię to ja?

Jeżeli chcę się nauczyć czegoś nowego, o czym mam raczej mierne pojęcie to prawdopodobnie na początku przeczytam kilka książek na ten temat, porozmawiam i poprzyglądam się jak to robią ludzie, którzy są w tym już dobrzy. Może któryś z nich zostanie nawet moim mentorem?

Kiedy z grubsza orientuję się „jak to się je” i gdzie leżą ewentualne zagrożenia, których warto się wystrzegać, to po prostu próbuje to robić!! I to jak najszybciej!!

W liczbach możemy to mniej więcej wyrazić następującymi proporcjami:

  1. 20% czasu na studiowanie zagadnienia
  2. 20% na podglądanie i konsultacje
  3. 60% na próby własne i uczenie się z błędów

Tak postępuję, kiedy uczę się czegoś całkiem nowego.

Jak uczę się rzeczy, w których jestem już dobry to proporcje wyglądają następująco:

  1. 10% studiowania
  2. 10% podpatrywania i konsultacji
  3. 80 % prób własnych

Kiedy w ramach mojej działalności zawodowej  trenuję managerów, to mówię im parę zdań o co chodzi i na co zwracać uwagę, następnie pokazuję samemu jak coś zrobić, całą resztę czasu uczestnicy próbują i ćwiczą sytuacje jak najbardziej zbliżone do rzeczywistych. Potem klienci się cieszą,że jest taka wysoka skuteczność szkolenia :-)

Widzicie pewien wzór postępowania?

Teraz mam małe zadanie dla każdego z Was: Spójrzcie uczciwie jak wyglądają te proporcje pomiędzy studiowaniem, podglądaniem i próbowaniem w wypadku Waszych nowych przedsięwzięć i zastanówcie się, jaki to może mieć wpływ na ich rezultat.  Pamiętajcie, że generalnie dostajemy pieniądze za to co umiemy a nie za naszą wiedzę. Uwzględnijcie też, iż w dzisiejszych czasach tzw. Time to market staje się coraz bardziej istotnym i dotyczy to też nas na szeroko rozumianym rynku pracy. W przeciwnym wypadku będziecie musieli liczyć się ze sporym Lost Opportunity Cost, który może zrobić decydująca różnice w jakości Waszego życia. A któż chciałby skończyć na „śmieciówkach”, czy zmywaku? Żadna praca nie hańbi, ale przecież chcemy żyć lepiej.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Komentarze (40) →
Alex W. Barszczewski, 2011-12-12
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 2 of 4«1234»
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji
  • Stań się poszukiwanym pracownikiem lub dostawcą w 5 krokach

Najnowsze komentarze

  • Jak wykorzystać możliwie jak najwięcej szans w życiu  (3)
    • Krzysztof: Przed chwilą skończyłem...
  • Alex goes (back) to Poland  (146)
    • Alex W. Barszczewski: Jeśli chodzi o...
    • Magnus: W międzyczasie znowu styl...
  • Co robisz z Twoimi krytycznymi słabościami cz.2  (2)
    • Darek Negocjator Bankowy: Dziękuję...
    • Joanna: Mistrz Kochanowski zawsze...
  • Survival first – moje 2 linie obrony w czasach koronawirusa cz.2  (9)
    • Alex W. Barszczewski: Nie zajmuję sie...
    • Marcin: Hej Alex polecam jeszcze do...
    • Q: Alex, W związku z tym, że...
    • Alex W. Barszczewski: I will take my...
    • Jarek: Odnośnie „znakomit...
  • Jak obliczyć suplementację witaminy D3 – poprawa samopoczucia  (55)
    • Leszek: Świetny tekst. Ja mam...
    • Alex W. Barszczewski: Nikt nie musi...
    • Jola: Czyli dane spod dużego palca...
    • Alex W. Barszczewski: Nie mam tego w...
    • Jola: Można prosić o wskazanie badań,...
  • Survival first – nie tylko Ty się liczysz cz.3  (1)
    • Roman: Moim zdaniem . Maski w...
  • Co robisz z Twoimi krytycznymi słabościami?  (2)
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuje, znam...
    • Piotr: Fajny postęp redukcji. Jeśli...
  • Jak wspierać innych w czasach COVID-19  (1)
    • Hart-Berg: Hallo Alex. Dziekuje za...
  • Survival first – moje 2 linie obrony w czasach koronawirusa cz.1  (1)
    • Kamila: To jest świetne kompendium...
  • Bezpłatna inicjatywa dla przedsiębiorców  (1)
    • Sławomir Kuśnierczak: Świetna...
  • Kilka osobistych refleksji i rad w czasach zarazy  (1)
    • Andzia: Świetny wpis! Moim zdaniem...
  • Na ile potrzebujesz dyplomów i certyfikatów?  (5)
    • Marcin: Zgadzam się z Pawłem w 100%...
    • Piotr: Zgadzam się po części z...
    • paweł: uważam, że certyfikaty są...
    • Dawid: Moim zdaniem certyfikaty...
  • Jak mu to powiedzieć? cz.5  (25)
    • przypadkowa: Mam następujące: pytanie...
  • Suplementacja D3 – magnez, wapń, fosfor  (22)
    • lzka: Cześć. To bardzo ciekawe...
  • Zabijmy kolejną „Świętą Krowę” :)  (3)
    • mirek: Przeszkodą jest też zbytnie...
  • Jak mieszkasz?  (16)
    • tancerka: Ja mieszkam w sali...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (393)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2023