Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Motywacja i zarządzanie, Rozwój osobisty i kariera

Konkurencja na dwa fronty cz.2

Przeczytałem właśnie artykuł z Gazety Bankowej o konieczności „Zarządzania talentami”. Pamiętacie jak pisałem o tym w lecie zeszłego roku?

Z tekstem warto się zapoznać i wyciągnąć z niego wnioski, które u każdego z Was będą zapewne trochę inne.
Mnie, tak na szybko, nasuwają się następujące uwagi:

  • coraz więcej firm dostrzega konieczność wyłonienia względnie przyciągniącia tzw. „high potentials”. Firmy, które tego zaniedbają coraz bardziej będą przypominać galery, na których poganiani biczem niewolnicy wykonywać będą niezbyt wyrafinowane i ogłupiające prace. Jak to jest w Twojej firmie?
  • w związku z powyższym możecie oczekiwać dalszej polaryzacji rynku pracy. Z jednej strony dużą konkurencję o tych wartościowych pracowników (patrz „Wartość rynkowa„), która prędzej, czy później musi się przełożyć na ich naprawdę ponadprzeciętne zarobki (co częściowo już ma miejsce). Z drugiej, powstanie szerokiej rzeszy pracowniczego „mięsa armatniego”, na której będzie się oszczędzać (zarówno w sensie płac jak i zatrudnienia w ogóle), aby mieć z czego zapłacić tym wybitnie produktywnym. W kierunku której grupy sterujesz w twoim rozwoju zawodowym?
  • w artykule jest napisane:”aż 94 proc. indagowanych przewiduje, że w perspektywie trzech lat proces zarządzania talentami zyska na znaczeniu„. Upsss!!! Ja od dwóch lat realizuję bardzo praktyczny projekt tego typu u jednego z klientów i wierzcie mi, jeśli jakaś znacząca firma w wymagającej branży myśli o wzroście znaczenia tego tematu w perspektywie 3 lat, zamiast wystartować konkretne i skuteczne działania teraz, to możemy, parafrazując Apollo-13 powiedzieć „Houston, you have a problem”!! Gdzie w tym kontekście jest Twoja firma?
  • uczestnicy ankiety wypowiedzieli się za jawnymi i otwartymi kryteriami doboru tych talentów, co całkowicie pokrywa się z moimi doświadczeniami. Jak jest to w Waszych firmach?
  • ciekawym jest stwierdzenie: „Okazuje się bowiem, że polscy menedżerowie nadal nie są przygotowani do indywidualnego prowadzenia pracownika, regularnych spotkań, monitorowania procesu rozwoju swoich podwładnych oraz do podejmowania roli mentora lub coacha.” To jest rzeczywiście pięta achillesowa takich przedsięwzięć, zwłaszczy, że wiele szkoleń ciągle jeszcze serwuje ich uczestnikom przede wszystkim naukowo i profesjonalnie brzmiące teorie o niewielkiej przydatności praktycznej. Jeśli ktoś z Was jest managerem, to niech uważnie przyjrzy się własnym umiejętnościom w tym względzie. Ich ewentualne deficyty będą zmniejszać Waszą wartość rynkową w przyszłości. Jeśli jesteś pracownikiem, to jak wyglądają te kwalifikacje u Twojego bezpośredniego przełożonego?

Jak widać robi się ciekawie, przynajmniej w tej części polskiej gospodarki, która mniej czy bardziej oparta jest na wolnym rynku. Co chcecie zrobić, aby poprawić Waszą pozycję w takiej sytuacji?

PS: Na postawione powyżej pytania odpowiedzcie sobie przynajmniej we własnej głowie. Jeśli ktoś zechce się podzielić swoimi refleksjami, tutaj, to tym lepiej.

Gdyby ten blog czytali HR-owcy, to można by do tego dopisać więcej, ale jak na razie nikt się nie ujawnił :-)

    Komentarze (20) →
Alex W. Barszczewski, 2007-01-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozważania o szkoleniach, Rozwój osobisty i kariera

Mam 24 lata, chcę być trenerem, co dalej? Część III

Dzisiaj, kontynuując nasz poprzedni post zastanówmy się nad kwestią doświadczenia zawodowego.
Ten problem może okazać znacznie trudniejszy do przeskoczenia, chyba że ktoś chce się ograniczyć do przynależności do tej pierwszej grupy wspomnianej w moim poście „Jak można zostać trenerem” :-)
Bez jakiejkolwiek praktyki zawodowej stoimy przed następującymi wyzwaniami:

  • klienci nie bardzo będą chcieli was zatrudniać, bo coraz większa ich grupa jest świadoma, że wyizolowana wiedza ogólna na temat umiejętności miękkich (a o takich cały czas mówimy) jest w dużej mierze bezużyteczna. Świadomi klienci coraz częściej szukają takich trenerów, którzy będą w stanie najpierw wypracować z ich ludźmi konkretne rozwiązania praktyczne, a potem jeszcze tychże ludzi nauczyć ich praktycznego stosowania, co nie jest tak całkiem proste.
  • stojąc przed grupą ludzi, którzy coś konkretnego w swoim zawodzie robią musisz na samym początku przejąć (przynajmniej na czas szkolenia) przywództwo tego stada (używam słowa „stado” bez jakichkolwiek negatywnych konotacji). Aby to zrobić, musisz uświadomić jego członkom, że wniesiesz do ich życia jakąś konkretną wartość dodaną, a to jest trudne, jeśli sam/sama niczego poważniejszego wcześniej nie dokonałaś/nie skopałaś :-) Tutaj też zaznacza się już trend w dobrych firmach (bo było tam już sporo szkoleń), gdzie ludzie nie pozwolą już sobie wciskać pseudonaukowej ciemnoty, lecz oczekują, że jako trener pokażesz im (a nie tylko będziesz o tym opowiadał), jak pewne praktyczne sytuacje można rozwiązać lepiej. Nawiasem mówiąc, jest to jedna z tajemnic jak od lat radzę sobie na bardzo konkurencyjnym rynku przy praktycznie zerowym budżecie marketingowym :-)

Tak więc jako młoda osoba po studiach masz poważny dylemat co zrobić, przynajmniej jeśli chciałbyś w dalszej perspektywie wejść do grupy „top-gun” a nie wylądować na trwale wśród tych kiepsko opłacanych wyrobników tłukących przysłowiową sieczkę i psujących opinię całej branży
Co w takiej sytuacji można zrobić?
Tak na szybko to widzę następujące dobre opcje:

  • popracować gdzieś trochę, zanim zostaniesz trenerem. To „gdzieś” oznacza dobrą firmę, sprawnie zarządzaną i skutecznie działającą na takim rynku, gdzie jest znacząca konkurencja. W wyborze tej pracy znacznie ważniejsze od chwilowych zarobków jest zakres i rodzaj doświadczeń, które można przy okazji zdobyć. Należy to po prostu potraktować jako praktyczne studia podyplomowe, gdzie chodzi przede wszystkim o naukę, reszta ( W trakcie tej pracy należy cały czas pracować nad warsztatem, co już opisałem w poprzednim poście.
  • znaleźć jakiegoś naprawdę dobrego trenera, u którego można by poterminować ucząc się na prowadzonych przez niego szkoleniach (jako praktykant albo co-trener) jakiego rodzaju problemy. występują u klientów i w jaki sposób można do nich podejść. To jest, nawiasem mówiąc, bardzo dobry pomysł niezależnie od tego, z jak bogatym doświadczeniem zaczynasz pracę trenera. Krytyczny w tym wypadku jest dobór właściwego trenera (który będzie też pełnił funkcję Twojego mentora), bo czasem trudno na pierwszy rzut oka rozdzielić tu ziarno od plew.

Są oczywiście jeszcze inne, moim zdaniem znacznie słabsze, takie jak:

  • zatrudnić się po studiach jako trener w firmie zajmującej się szkoleniami. Jest rzeczą znaną na rynku, że niestety istnieje wiele firm tego typu, które kładą większy nacisk na skuteczność własnego działu sprzedaży, niż na konkretne rezultaty szkoleń. Tam przyjmą Cię bez doświadczenia w biznesie jeśli tylko sprawisz wrażenie, że po krótkim przygotowaniu będziesz w stanie przeprowadzić jakiś standardowy program szkoleniowy, mówiąc kolokwialnie, „bez dania totalnej plamy”. Firma skasuje rynkowe honorarium, Ty dostaniesz jakiś ochłap. Przy okazji możesz wykorzystać ten czas do rozpoznania, jakiego rodzaju problemy praktyczne występują u klientów i jak do tego można podejść. To rozwiązanie ma kilka wad. Pierwsza to fakt, że możesz dostać bardzo sztywny program zajęć i mieć później kłopoty, jeśli w trakcie szkolenia od niego odbiegniesz. Drugi, to niebezpieczeństwo przejęcia w takiej firmie nieodpowiednich wzorców prowadzenia samego szkolenia. Trzeci to wspomniane już wcześniej ryzyko dla Twojej reputacji na rynku, co jeśli chodzi o dołączenie do czołówki, do czego przecież dążysz, jest naprawdę bardzo ważne. Jeszcze zakończenie omawiania tej opcji małe wyjaśnienie: informacje o firmach, o których mówimy w tym punkcie uzyskałem w rozmowach z moimi klientami, mam zaufanie do tego, że mówili mi prawdę.
  • można wykształcić się na wąskiego specjalistę np. od NLP, mowy ciała, autoprezentacji itp. po czym robić właśnie takie wyspecjalizowane szkolenia. Problem polega na tym, że rynek (przynajmniej w tym najwyższym segmencie) coraz bardziej oczekuje od nas konkretnych rezultatów całościowych, a nie tylko podniesienia jednej, wyizolowanej (i często oderwanej od praktyki) umiejętności. Oznacza to z jednej strony niższy poziom możliwych honorariów, z drugiej brak zleceń od pewnej, istotnej grupy klientów. Ci ostatni gotowi są wydać stosunkowo duże pieniądze, ale tylko wtedy, jeśli będą przekonani, że np. rzeczywiście podniesie im to sprzedaż. Abstrahując od tych wad, jeśli już udałoby się wejść w biznes w ten sposób, to byłaby to też okazja zapoznania się z konkretnymi problemami trenowanych i przygotowania potem równie konkretnych rozwiązań.

Na zakończenie tego postu jeszcze kilka ważnych uwag. Potraktujcie to wszystko co napisałem wyłącznie jako materiał do własnych przemyśleń i wniosków. Jak już wspomniałem wcześniej, moja droga do zawodu była całkiem inna, najpierw byłem freelancerem, potem przedsiębiorcą a dopiero na koniec trenerem. Jest całkiem możliwe, że są inne sposoby rozwiązania (bądź obejścia) problemu praktyki biznesowej, które nie przyszły mi teraz do głowy. Życie jest przecież pełne różnorakich możliwości!!
Jeśli macie własne przemyślenia, bądź pytania, to zapraszam do Komentarzy.

PS: W międzyczasie zrobił się tutaj piękny wieczór, który silnie konkuruje z potrzebą uważnej redakcji tego tekstu. Z drugiej strony obiecałem wczoraj, że ta kontynuacja ukaże się dziś. Zgodzimy się więc na wersję beta? :-)

PPS: Kontynuacja znajduje się tutaj 

Komentarze (8) →
Alex W. Barszczewski, 2006-12-19
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Jak rozszerzać swój zakres swobody i jakość życia cz1.

W komentarzu do mojego postu na temat zachowania przez całe życie swobody wyboru Kuba zaproponował abym sformułował „wzór” na jej zwiększanie  :-)

Myślę, że stworzenie takiego prostego równania jest niemożliwe, niemniej w kolejnych odcinkach gotów jestem podzielić się z zainteresowanymi Czytelnikami osobistymi doświadczeniami i poglądami w tym względzie. Jak zwykle na tym blogu, to co piszę nie musi być ogólnie obowiązującą prawdą. Co prawda wszystkie te rzeczy funkcjonują dla mnie i kilku innych ludzi, mimo tego każdy powinien podejmować rozważne decyzje o ich ewentualnym stosowaniu.

Tworząc więc elementy naszego „wzoru” na jakość życia zacznijmy od wprowadzenia dość znanego w USA czynnika, który nazywa sie PITA Factor. PITA pochodzi od Pain In The Ass i całość oczywiście oznacza współczynnik bólu w ….. , czyli innymi słowy wszelkie mogące wystąpić komplikacje problemy i trudności.
W oparciu o ten współczynnik już dawno temu wypracowałem sobie Pierwsze Twierdzenie Alexa, które bardzo pomagało mi (i pomaga) w podejmowaniu decyzji o podjęciu różnych działań zarobkowych.
Twierdzenie to brzmi. Jeśli inne czynniki uznamy za stałe, to możliwa jakość życia jest wprost proporcjonalna do osiąganych dochodów i odwrotnie proporcjonalna do PITA przy ich uzyskiwaniu.

Co to oznacza w praktyce?
Na przykład możemy podjąć się nowej działalności, która przyniesie nam znacznie więcej pieniędzy (czy też zaszczytów, przyjemności itp.) a mimo to subiektywnie odczuwać pogorszenie się jakości życia, bo nieproporcjonalnie wzrośnie współczynnik PITA (ilość godzin pracy, stress, problemy itp.)
Można też zmienić nasz sposób zarabiania tak, że absolutne dochody nam spadną, ale dzięki jeszcze większemu spadkowi PITA nagle o wiele bardziej delektujemy się życiem.
Ten ostatni przypadek przerabiałem, kiedy zdecydowałem się zrezygnować z obiecującej kariery jako właściciel małej, ale prężnej firmy IT i zająć się komunikacją międzyludzką.
W IT miałem co prawda znacznie większe przychody, ale z drugiej strony masę wyzwań i problemów codziennegoi biznesu, które powodowały, że tak naprawdę nie bardzo miałem jak i kiedy tych pieniedzy sensownie wydawać. Pamiętam jak szokujące było dla mnie wtedy stwierdzenie faktu, że pewna znajoma, która pracowała w jednym szwajcarskim hotelu miała o wiele wyższą jakość życia niż ja!! Więcej wolnego czasu, więcej podróży, hobby, sportu itp. mimo iż czysto ekonomicznie była przy mnie liliputem!!
Kiedy zdecydowałem się zmienić zawód i zostać trenerem, to oczywiście moje przychody spadły, ale jednocześnie spadły moje koszty a PITA zmniejszyła się dramatycznie :-) Mimo kłopotów z rozpoczęciem nowej działalności od zera odczuwalna jakość życia wzrosła prawie natchmiast!
Od tego czasu uważnie analizuję to twierdzenie, jeśli na horyzoncie pojawia się nowa propozycja biznesowa. Czasem bywa tak, ze np. mogłbym podwoić moje przychody, ale jśli PITA miałaby wzrosnąć w tym samym stopniu, albo co gorsza jeszcze bardziej, to mowie „nie, dziekuję” :-)

Jeśli pomyślimy dalej, to to twierdzenie można uogólnić i zastosować do wielu innych dziedzin życia. Uogólniona forma będzie brzmiała: Wpływ jakiegokolwiek czynnika na jakość naszego życia będzie wprost proporcjonalny do przynoszonych nam korzyści (w bardzo szerokim znaczeniu tego słowa) a odwrotnie proporcjonalny do związanego z nim PITA.

W ten sposób można na przykład wyjaśnić dlaczego pozornie wbrew logice (nominalnie wyższe podatki, spora odległość do ważnych klientów) mieszkam w Berlinie a nie w Warszawie. W tym drugim przypadku, mimo niewątpliwych korzyści natury biznesowej i logistycznej współczynnik PITA jest po prostu za duży :-)

Walth & Co – to twierdzenie można oczywiście zastosować w odniesieniu do związków :-) Interpretację możecie dopowiedzieć sobie sami :-)

cdn. za parę dni, bo jutro piszę o mentorowaniu.

Komentarze (14) →
Alex W. Barszczewski, 2006-10-02
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Motywacja i zarządzanie

Konkurencja na dwa fronty

Kilka lat dużego bezrobocia w Polsce i całe rzesze młodych ludzi z wyżu demograficznego na rynku pracy spowodowały, iż wiele firm (oraz ich management) uległo iluzji, że najważniejsze wyzwanie leży w zakresie sprzedaży ich produktów, czy usług. Pracownik, w tym obrazie świata był czymś łatwo zastępowalnym, łatwo manipulowalną i poddającą się naciskom istotą, z którą nie bardzo trzeba było się liczyć. Jak to wpływało na atmosferę pracy nie trzeby chyba mówić.

Całe szczęście, że powoli do coraz większej ilości managerów dociera oczywista prawda, że muszą sprostać konkurencji nie tylko na jednym, ale na dwóch frontach i ten drugi może okazać się równie ważny i trudny jak front walki o klienta. Co to za front? To walka o przyciągnięcie i utrzymanie w Twoim zespole najlepszych ludzi, jakich możesz znaleźć.

I jeśli jesteś w branży, gdzie rzeczywiste umiejętności pracownika robią różnicę (a gdzie nie robią?) to warto zastanowić się co robisz jako przełożony, aby członkowie twego teamu cieszyli się z faktu, że mogą dla Ciebie pracować.

Oczywiście zaraz pojawi się kwestia pieniędzy, stwierdzenie, że gdzieś indziej mogą po prostu więcej płacić i w związku z tym niewiele da się zrobić.

Ten argument ma tylko ograniczoną ważność i to z co najmniej dwóch powodów:

  • inne firmy, niezależnie od wielkości mają też budżety, których nie mogą przekroczyć
  • dla wielu pracowników zarobki nie są jedynym, a czasem nawet nie najważniejszym kryterium oceny miejsca pracy.

Zdaję sobie sprawę, że to drugie spostrzeżenie nie dotyczy sporej grupy ludzi, którzy zapakowani po uszy w kredytach i innych zobowiązaniach desperacko starają się zarobić jak najwięcej pieniędzy. W mojej praktyce spotykam jednak wielu, nawet stosunkowo młodych pracowników, którzy w strategiczny sposób planują zarówno swoje życie, jak i karierę zawodową. Te osoby świadome są co to znaczy wartość rynkowa i wiele decyzji o zmianie pracy podejmują opierając się na takich czynnikach jak:

  • czego nowego się nauczą
  • kogo w tej nowej pracy poznają
  • kto dowie się o ich istnieniu
  • czy przełożony będzie je mentorował i promował (mam na myśli promocję też w sensie marketingowym, nie tylko awansu)
  • czy ich praca będzie, mówiąc przenośnie,  przypominać wiosłowanie na olimpiadzie w ósemce ze sprawnym sternikiem, czy też rutynowe machanie wiosłami na nieruchawej galerze z wywijającym batem poganiaczem.

I tutaj możemy, jako managerowie zrobić znacznie więcej, niż nam się wydaje. Zapraszam wszystkich, których może to dotyczyć do krytycznego przyjrzenia się jak robimy to na własnym podwórku i odpowiedzenia sobie, co mogę zrobić dla współpracowników w każdej z powyższych dziedzin. Jeśli przypadkiem odpowiedź brzmi „nic” to musimy stwierdzić „Houston, we have a problem!” i zastanowić się nad jego rozwiązaniem.

W niektórych branżach mamy już teraz niedobór dobrych pracowników i walkę o nich. Polecam przeczytanie ciekawego postu Marka Rafałowicza na temat wynikających z tego ograniczeń w rozwoju firm IT. To, co tam napisał pokrywa się z moimi obserwacjami i  to jest dopiero początek. Sam rozpoczynam wkrótce w pewnej sporej (ponad 700 inżynierów) i bardzo dobrej firmie z tej branży szeroko zakrojony cykl szkoleń dla managerów, który nie tylko podniesie ich sprawność zarządzania i wartość rynkową, ale też nauczy jak tworzyć i prowadzić zespoły, w których warto pracować z podanych wyżej powodów. To powinno średnioterminowo pokierować ssanie z rynku pracy we właściwym (dla klienta) kierunku.

Tak więc drodzy managerowie, popracujcie nad tą sprawą! Jeśli bedzie zainteresowanie możemy też ten temat troche dokładniej przedyskutować.

Komentarze (59) →
Alex W. Barszczewski, 2006-07-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozważania o szkoleniach, Rozwój osobisty i kariera

Pomyśl o źródle z którego pijesz.

Tak mówi stare łacińskie powiedzenie i ma ono zastosowanie nie tylko przy analizie napojów :-)
Ostatnio mówiliśmy o odbieraniu feedbacku i rad od innych ludzi, dzisiaj pomyślmy, czyje właściwie rady skłonni jesteśmy wysłuchać i zastosować w naszym życiu.
Bardzo często obserwuję w tym względzie dwie, dość mało konstuktywne postawy.

  • Pierwsza polega na głębokim przekonaniu o własnej doskonałości i wyższości nad innymi. To podejście, dość rozpowszechnione wśród „młodych gniewnych” powoduje odcięcie się danej jednostki od potencjalnie nowych i przełomowych idei, co czasem długoterminowo bywa bardzo kosztowne. Skąd to tak dobrze wiem? Przyznaję się otwarcie, że też taki kiedyś byłem :-)
  • Druga polega na łatwej wierze wszelkiego rodzaju „autorytetom”, czy to posiadającym jakikolwiek tytuł, nazwisko, czy też będącymi po prostu osobami znanymi. To Was nie dotyczy? A do kogo skierowane są reklamy, w których np. znany aktor zaleca usługi pewnego banku, albo takiż piosenkarz wybór określonego dostawcy telefonii komórkowej. Ile tysięcy studentów studiuje ekonomię u ludzi, których głównymi osiągnięciami jest wyprodukowanie paru mądrze brzmiących publikacji i mówiąc kolokwialnie, załapanie się na pracę, polegającą na dostarczaniu za pieniądze teoretycznych pseudotreści młodym ludziom, którzy ciężko muszą na to wszystko zarobić.
    Czy też z mojej branży, ile jest płatnych kursów trenerskich prowadzonych przez ludzi, którzy na wolnym rynku (czyli w firmach, gdzie liczą się rezultaty) nie mieli by żadnych szans na zdobycie komercyjnego zlecenia za przyzwoite honorarium?

Moje gorące zalecenie dla każdego z Was, zanim napijecie się z jakiegokolwiek źródła wiedzy, przyjrzyjcie mu się uważnie oraz zastanówcie czy w danej kwestii jest to źródło z Waszego punktu widzenia kompetentne i czy podobają Wam się rezultaty przez tę osobę osiągane.
To oczywiście dotyczy też  wszystkiego, co czytacie w tym blogu :-)

Mogę Wam powiedzieć jak ja to robię. Moich nauczycieli dzielę na dwie grupy: nauczycieli merytorycznych i nauczycieli życiowych.
Jeśli chodzi o tych merytorycznych, to zawsze staram się znaleźć ludzi tak dobrych w danej dziedzinie, jak tylko to możliwe. I tak biorąc przykłady z mojego życia:

  • Inwestowania uczyłem się od pewnego multimilionera w USA, który robi to od 40 lat, a zaczął jako robotnik w fabryce
  • Podejścia do biznesu od pewnego Austriaka, posiadającego w sumie średniej wielkości firmę, która mimo tego przynosiła bardzo duże profity a właściciel miał czas na dobre i ciekawe życie.
  • Dobrej praktyki morskiej u emerytowanego kapitana amerykańskiej marynarki wojennej.
  • Podejścia z sercem do innych, od kobiety, która mogłaby swoim obdzielić całą grupę ludzi.

I można by tak dalej……
To co chcę Wam powiedzieć, to to, iż warto zadać sobie trudu i poszukać dobrego nauczyciela (mentora) w danej dziedzinie. Potem trzeba tylko mieć otwarty umysł i z niego korzystać :-)
Opieranie się na byle jakich nauczycielach merytorycznych prowadzi do dużej bylejakości w Waszym życiu i z pewnością zasługujecie na coś lepszego.
Jako ciekawostka, żaden ze wspomnianych powyżej nauczycieli nie robił tego dla mnie za pieniądze. Jeśli chcecie wiedzieć jak ich do tego skłoniłem to polecam przeczytanie postu „Czy jesteś miłym człowiekiem?”

Mój Eurocity dojeżdźa powoli do Warszawy, więc o tej drugiej, bardzo ciekawej grupie nauczycieli napiszę jutro.

Komentarze (2) →
Alex W. Barszczewski, 2006-06-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Podejście do pracy

Do napisania tego postu skłoniła mnie wzmianka w komentarzu Artura, dotycząca jego nastawienia do pracy.
Napisał on:

„Ja osobiście pracę traktuję wyłącznie jako wykonywanie cudzych poleceń w zamian za ustalone wynagrodzenie”
oraz
„Z tego powodu żadna praca nigdy nie będzie dla mnie niczym innym jak formą układu, polegającego na poświęcaniu mojego czasu w zamian za wynagrodzenie”

Jest to bardzo rozpowszechnione podejście i chyba większość ludzi uważa je za naturalną kolej rzeczy i normalny element ich rzeczywistości.
Czy tak musi byc? Czy rzeczywiście musimy sprzedawać co najmniej 1/3 naszego życia robiąc cokolwiek, aby tylko zarobić na tę pozostałą (optymistycznie rzecz biorąc) 1/3 która spędzamy na jawie?
Z tym nigdy nie chciałem się pogodzić i odkąd pamiętam starałem sie szukać innych dróg, szukając tak długo, aż znalazłem.
Dziś generalnie robie „zawodowo” to, co bardzo lubię robić, co mnie fascynuje i rozwija. Trenowanie „high potentials” czołowych firm i coachowanie badź mentoring wybitnych jednostek to jedno z moich hobby, które wykonuję nie tyle dla pieniędzy, ile dla wyzwania, nauki, satysfakcji i jeszcze kilku innych czynników wliczając w to zwykłą ludzką próżność, bo któż nie lubi być jednym z najlepszych :-)
Pieniądze w tym całym procesie pojawiają się jako przyjemny efekt uboczny, kiedy rezultaty mojego działania robią u klientów różnicę znacznie przekraczającą moje honoraria.
I tutaj nie ma miejsce na „poświęcenie”, bo równie dobrze „poświęcam” (nawiasem mówiąc ciekawa jest entymologia tego słowa) mój czas uprawiając np. żeglarstwo, czy kochając się z moją partnerką.
Takie nastawienie jest, i to nie tylko moim zdaniem, podstawowym warunkiem, aby długoterminowo robić coś naprawdę dobrze. Dopiero radość, pasja i zaangażowanie umożliwiają nam osiąganie wyników, dzięki którym możemy nie tylko bardzo dobrze żyć, ale też delektować się wszystkim co robimy.
Oczywiście, że życie będzie i tak rzucało nam różne kłody pod nogi, niemniej czy musimy z góry spisywać 8-10 godzin dziennie na straty?
Przy tym wszystkim chcę podkreślić, że pisząc o moim podejściu opisuję bardzo przyjemny stan w jakim znajduję się dopiero od kilku lat. Wcześniej różnie z tym bywało, ale był to czas nauki, który był konieczny i chyba nikomu nie będzie oszczędzony. Ważne jest tylko, aby akceptując te lata w szkole życia nie uznać tego za stan permanentny i wykorzystać go przede wszystkim do nauki i podnoszenia swojej wartości rynkowej. Potem możesz sobie wybierać :-)
I jeśli ktoś z Was pomyśli „temu Alexowi to łatwo mieć takie podejście, bo ma ugruntowaną pozycję”, to musze go skorygować. Moja pozycja jest rezultatem mojego podejścia, nie odwrotnie.

PS: Jeśli chcecie, to chętnie napiszę o tym więcej

Komentarze (16) →
Alex W. Barszczewski, 2006-05-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon

O mnie

Już starożytni Rzymianie mówili “pomyśl o źródle, z którego pijesz”, dlatego zapoznajcie się proszę z kilkoma informacjami, dotyczącymi mojej osoby :-) Może się to przydać zarówno w ocenie treści, które publikuję, jak też przy decyzji, czy ktoś chce mnie poznać osobiście i ewentualnie jak to zrobić.
Jest kilka rzeczy, które patrząc na ogół społeczeństwa, a w szczególności na różnego rodzaju „guru”, influencerów czy celebrytów są u mnie co najmniej dziwne, poniżej znajdziecie najważniejsze z nich.
Zarabianie pieniędzy nie jest dla mnie priorytetem, mimo że potrafię to robić dobrze i skutecznie. Moje podstawowe „dziwności w tym zakresie” to:
  • Pracuję zarobkowo maksymalnie 50 dni w roku. Przy odpowiednim postaraniu się wystarczyłoby mniej, ale ta liczba dni wynika z prostej konieczności praktykowania i używania moich umiejętności, aby nie wyjść z wprawy. Podobnie jak to jest u muzyka, chirurga, czy pilota.
  • Od ponad 20 lat, poza działaniami dla MPŚ w czasie pandemii, zero marketingu i inicjatyw sprzedażowych ze własnej sprawie. Tutaj uwidacznia się moje lenistwo – jeśli wystarczająca liczba interesujących zleceń pojawia się „sama”, to po co dodatkowe działania? Można zamiast rozkręcania biznesu robić tyle innych, ciekawych i przyjemnych rzeczy :-)
  • Brak profesjonalnej strony internetowej związanej z życiem zawodowym.To jest wyzwanie dla nowych klientów guglujących mnie w internecie :-) Oprócz dość lakonicznej wzmianki na moim blogu https://alexba.eu/o-mnie/ i podobnej na LinkedIn, trudno znaleźć czym się w ogóle zajmuję. Wszystko inne, to moja działalność edukacyjna i pro bono, które odbywają się na zupełnie innym poziomie trudności i skomplikowania.
Jeśli się zastanawiacie, jak to się dzieje, że przy tak pozornie dużej konkurencji na rynku klienci polecają mnie dalej, to krytyczne czynniki, wymienione od najważniejszego to:
  • Rezultaty! Rezultaty! Rezultaty!To jest absolutnie najbardziej krytyczny czynnik, na którym wykłada się wielu ludzi z mnóstwem studiów, doktoratów, certyfikatów. Klient wie, że zaakceptuję zlecenie tylko wtedy, kiedy jestem przekonany, że mogę wnieść mu znaczącą wartość dodaną i że stanę na głowie, aby ją „dowieźć”. Takie nastawienie mam od początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy jako początkujący trener siedziałem ze słabszymi uczestnikami po nocach, aby ich podciągnąć. Mimo, że nikt mi za to nie płacił!
  • Poufność to kolejny krytyczny czynnik, bez którego nie mógłbym pracować na takim poziomie. W moim przypadku jest to wręcz patologicznie słaba pamięć – kiedy wychodzę od klienta zapominam prawie wszystko, czasem nawet jak ta firma się nazywała. To normalnie bardzo utrudniałoby marketing, ale… na szczęście, jak wspomniałem, nie potrzebuję marketingu w klasycznym znaczeniu tego słowa
  • Miło się ze mną robi interesy, to istotny, często niedoceniany element. Generalnie traktuję klientów jak przyjaciół, tak się składa, że są to zazwyczaj sympatyczni ludzie. Jak ktoś jest moim klientem, to może liczyć na wsparcie i radę w bardzo szerokim zakresie spraw, a oprócz własnej wiedzy mam dostęp do szerokiej sieci naprawdę dobrych ludzi w różnych dziedzinach. I wiele z mojego wsparcia ad hoc odbywa się bez „włączenia licznika” bo… traktuję klientów jak przyjaciół.
Ciekawą obserwacją na marginesie jest:
  • Kiedy duży klient organizuje dla pracowników imprezę typu „chleba i igrzysk” to zazwyczaj zatrudniają jakiegoś celebrytę lub eksperta występującego na konferencjach.
  • Kiedy zarząd albo top management ma poważne wyzwanie to kontaktują mnie i to często po latach :-) Mi się taki podział ról podoba :-)
Jeśli chodzi o wiedzę, to muszę wyznać, że ze studiów w drugiej połowie lat siedemdziesiątych (!!!) nie pamiętam prawie nic użytecznego :-) Ostatnie formalne kursy na których byłem to:
  • Kurs na sternika jachtowego w latach 70
  • „Kurs” języka niemieckiego w 1981
  • Kurs NLP w połowie lat osiemdziesiątych
Praktycznie wszystkiego, co dziś z powodzeniem używam nauczyłem się jako samouk :-) Poza kilkoma wyjątkami dla przyjaciół (jako prelegent) nigdy nie byłem jako uczestnik na żadnej konferencji rozwojowej, motywacyjnej, inspirującej, możecie sobie to wyobrazić? O, przepraszam, raz byłem zaproszony i wyszedłem z nudów po niecałej godzinie.
Głównym źródłem mojej wiedzy były i są:
  • Książki– niestety stosunkowo rzadko były to te, wydane w języku polskim. Czytanie różnych pozycji po angielsku, jak tylko pojawią się w sprzedaży, umożliwia zdobywanie wiedzy bez filtra ograniczeń umiejętności tłumacza, czy też samego języka polskiego. Czytanie książek niemieckich w oryginale daje dostęp do zupełnie innego, często „nieamerykańskiego” sposobu myślenia, co dalej rozszerza horyzonty.
  • Mentorzy– krytyczny element mojego sukcesu, przy ograniczonych środkach, jakie miałem na początku nie byłbym bez podejścia i wiedzy tam, gdzie jestem. W mojej nowej książce tak ważny i obszernie potraktowany temat, że przyjaciele namawiają mnie do zrobienia z niego osobnej pozycji. I chyba mają rację.
  • Internet – Fenomenalne źródło wiedzy i ciekawych przykładów, pod warunkiem, że przynajmniej rozumie się po angielsku.
  • Własne eksperymenty – stąd na przykład wiem, jakie rzeczy działają niezależnie od mojego udziału. Takim przykładem jest Karolina Gorczyca – Barszczewska, która z bardzo skromnymi oszczędnościami, bez moich zasobów finansowych odniosła duży sukces na bardzo trudnym rynku usług adwokackich. Oczywiście podstawą jest, że jest ona świetna merytorycznie, ale sama twierdzi, że „turbodoładowanie” w postaci moich sposobów budowania relacji z klientami, negocjacji itp. znacząco przyspieszyło jej dojście do miejsca, w którym jest dzisiaj. Takich eksperymentów jest więcej, tylko nie chcę czekać na zgodę na ich publikację.
  • Praktyka na autentycznych kazusach – po każdym trudnym zadaniu jestem lepszy w tym co robię, to jest dla mnie bezcenne. Wymaga oczywiście podejmowania konkretnych wyzwań, gdzie teoretycznie jest ryzyko niepowodzenia, a to nie jest „bułka z masłem”
Warto dodać, że pomimo moich ponad 65 lat, ciągle uczę się nowych rzeczy. Niekoniecznie są to rzeczy „przydatne biznesowo” :-)
Wbrew zaleceniom różnych ekspertów, nie buduję wyidealizowanej marki osobistej. Nie ma dla mnie znaczenia poklask tłumów i dlatego:
  • Przy różnych okazjach przyznaję się do ewidentnych słabości :-) Jak ktoś pominął, to na szybko jestem leniwy, niesystematyczny, nie lubię długoterminowo planować, szybko porzucam nierokujące projekty, stosuję prokrastynację jako filtr ważności spraw :-), mam słabą pamięć do twarzy i nazwisk :-( i wiele innych.
  • Nie znajdziecie tu moich wystylizowanych zdjęć w „profesjonalnych” pozach i super ciuchach.
  • Nie znajdziecie u mnie zdjęć wypasionych samochodów.
  • Nie znajdziecie u mnie zdjęć wypasionych nieruchomości.
  • Staram się nie wypowiadać jak wszystkowiedzący „guru”, raczej podkreślając granice moich kompetencji. To nawiasem mówiąc, polecam takie podejście szczególnie w rozmowach z klientami.
Mam silną potrzebę dzielenia się z innymi ludźmi, co dla mnie jest całkowicie naturalnym zachowaniem, które czasem budzi zdziwienie lub/i podejrzliwość innych osób. Każdy, kto mnie zna widzi, że znacznie więcej robię pro bono niż zarobkowo, choć bez problemu znalazłbym więcej klientów za pieniądze. Wspieram też dobrych ludzi w bardzo szerokim zakresie wiekowym i pozycji społecznej.
No i last but not least mojego “odjechania” :-)
Jestem w szczęśliwym związku małżeńskim z kobietą o 33 lata młodszą.Aby rozwiać ewentualne interpretacje na temat „kryzysu wieku późnośredniego” warto wiedzieć, że jej wiek był dla mnie na początku czynnikiem DYSKWALIFIKUJĄCYM!!! I tak zresztą było w obie strony :-) Do tego wiek, to nie jest jedyna spora różnica między nami :-) Mimo tego i dość mocnych charakterów po obydwu stronach ogromnie lubimy przebywać ze sobą i mieć bogaty zakres interakcji, nie tylko intelektualnych. Na szczęście, między innymi łączy nas przekonanie, że o ile nie ma jakiejś konieczności związanej z interesem klienta, to godziny poranne są po to, aby razem rozpoczynać dzień, a nie np. biegać po jakiś spotkaniach networkingowych, czy innych przedsięwzięciach porannych. To pisze z całym szacunkiem dla tych z Was, którzy robią to inaczej. Wspomniałem na początku, że jestem dziwolągiem, prawda?
Wspomniałem już, że nie z wszystkiego, co robiłem w życiu jestem dzisiaj dumny? Szkody, które wyświadczałem, często, w mojej głupocie lub niedojrzałości nie zdając sobie z tego sprawy sprawy, były głównie natury emocjonalnej. Tam, gdzie się dało, to starałem się coś z tym zrobić, a co najmniej przeprosić. Myślę, że bilans moich dobrych i tych nie całkiem dobrych uczynków jest na duży plus, inaczej Bóg/Kosmos/Karma nie dałyby mi tak fantastycznego życia, jaki mam. Fantastycznego, pomimo różnych wyzwań, które każdy z nas ma.
Tyle mojej „spowiedzi”.
Zamierzam w najbliższym czasie zrestrukturyzować moje działania w świecie wirtualnym, starając się jak najwięcej ciekawych i wartościowych znajomości przenieść do tzw. realu, pozostawiając Facebook itp. ludziom, którzy w nim chcą się bawić.
Jeśli to, co napisałem, pomoże Ci podjąć decyzję czy i w jaki sposób nawiązać/podtrzymać relację ze mną, to taki był mój zamiar. Jeśli uznasz, że znajomość ze mną może przydać się komuś wartościowemu, to proszę udostępnij to jakoś, nie jest to materiał poufny :-)
PS: Poniżej masz stary opis, w którym jest kilka informacji, co mniej więcej robię zawodowo.

———————————————–

Od roku 1992 działam jako międzynarodowy executive trainer, coach i konsultant w szeroko rozumianym zakresie sprzedaży i negocjacji biznesowych. Od prawie 25 lat jestem angażowany wyłącznie na podstawie dostarczanych rezultatów 
i wynikających z nich rekomendacji. Klienci cenią mnie zarówno za skuteczność, jak i dyskrecję połączone z dużą bezproblemowością współpracy ze mną.

Przez 27 lat mieszkałem i działałem zawodowo w Austrii, USA i Niemczech, z tego 7 lat prowadziłem założoną przez siebie firmę software’ową. Od roku 2009 mieszkam, pracuję 
i płacę podatki w Polsce, oczywiście mając też klientów w innych krajach Europy.

Od roku 2006 wypełniam moją osobistą misję bezpłatnego przekazywania wartościowej wiedzy ambitnym ludziom w Polsce, będąc autorem popularnego blogu https://alexba.eu, kanału YT, oraz licznych projektów praktycznych jak np. warsztaty negocjacyjne dla młodych przedsiębiorców, prawników, kobiet w biznesie i korporacjach, czy też osób 
z niepełnosprawnościami.

Jestem autorem popularnej książki „Sukces w relacjach międzyludzkich” www.sukceswrelacjach.pl
W uznaniu wkładu w podnoszenie kompetencji negocjacyjnych w branży prawniczej, zostałem w roku 2016, w raporcie miesięcznika Gentleman, zaliczony do dwudziestu pięciu najważniejszych nazwisk w polskim prawie.

Zawodowo specjalizuję się w praktycznym wypracowywaniu konkretnych rozwiązań wszędzie tam, gdzie stawka jest wysoka i trzeba sprzedać produkty, usługi, idee, bądź kompetencje, oraz przygotować klienta do skutecznego negocjowania warunków. Przy czym nie ma tu mowy o tak rozpowszechnionych na rynku wykładach, pogadankach, pokazywaniu slajdów i użyciu tym podobnych narzędzi. Razem z zespołem klienta pracuję w 100% na jego konkretnych problemach i wyzwaniach, łącząc jego wiedzę merytoryczną z moim kilkudziesięcioletnim doświadczeniem i kreatywnością. To gwarantuje osiągnięcie najlepszych możliwych rezultatów dla zleceniodawcy.

Przykładowe zakresy działania to:

  • wypracowywanie i sprzedaż rozwiązań B2B (produkty i usługi)
  • tworzenie i prezentowanie skutecznej argumentacji
  • negocjacje biznesowe wszelkiego rodzaju
  • wypracowanie i przekazanie komunikacji w firmie w wypadku poważnych zmian organizacyjnych takich jak przejęcie, fuzja, głęboka restrukturyzacja itp.
  • przygotowywanie kandydatów ubiegających się o najwyższe stanowiska managerskie w dużych firmach w Polsce i zagranicą
  • rozwiązywanie konfliktów wewnętrznych zarówno indywidualnych, jak i pomiędzy kluczowymi zespołami klienta
  • przygotowanie i tuningowanie road-show w celu pozyskiwania dodatkowego kapitału (dwucyfrowe kwoty w milionach PLN)

Do tego dochodzi umiejętność skutecznego uczenia klientów implementacji wypracowanych rozwiązań w praktyce, w tym też niezwykle istotnych elementów nie dających się opisać werbalnie (tacit knowledge).

Po tylu latach praktyki posiadam szczególnie głęboką wiedzę i zrozumienie branż takich jak:

  • High Tech
  • FMCG
  • Konsulting
  • Automotive
  • BPO/SSC
  • Media

Miałem przyjemność pracować dla wielu firm liczących się w skali europejskiej i światowej, niemniej ze względu na wymogi poufności nie będą one tutaj wymieniane, bliższe dane i kontakty mogą zostać zaaranżowane w razie potrzeby.

Jak wynika z powyższego, pracuję w języku polskim, niemieckim i angielskim.

Serdecznie zapraszam do nawiązania bliższego kontaktu ze mną, nawet gdyby nie miało to prowadzić do wspólnych działań biznesowych. Uważam, że z mądrymi ludźmi warto porozmawiać, co też, z korzyścią dla obydwu stron, praktykuję z wieloma osobami.

Komentarze (3) →
Alex W. Barszczewski, 2006-03-03
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 4 of 4«1234
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Wyrzuć śmieci  (63)
    • Agata S.: Też spotykam się w swoim...
    • lavinka: Cieszy mnie Twój optymizm,...
    • Weronika: Tak. Zgadzam się, ale co...
    • wn: Witam, kilka razy w ciągu...
    • Michał: Alex – fakt,...
  • Nasz niewykorzystany potencjał  (75)
    • lavinka: Takich co przeżyli ewakuację...
    • Grzegorz Kudybiński: Komentarz...
    • Alex W. Barszczewski: Lavinka...
    • Grzegorz Kudybiński: lavinka,...
    • lavinka: temat dobry,ale trochę nie...
  • Przestań wiosłować (na chwilę)!  (61)
    • Jędrzej: bardzo ciekawe...
    • Magda: @Romana Dobre pytanie. Moim...
    • MarcinW: Romana: W przypadku mojej...
  • Zdobywanie umiejętności praktycznych  (40)
    • Grzesiek: Bartłomiej Krogulec –...
    • Łukasz Gryguć: Uwielbiam przysłowia i...
    • Agnieszka: Witam, przypomina mi się...
    • Antek: Nie praktyczne a praktycznie....
    • Michał: Alex – nie sądzę bym...
  • Jak mu to powiedzieć? cz.5  (25)
    • Mandragora: Tak sobie myślę, że takie...
  • Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?  (163)
    • Aleksander Piechota: Krótki,...
    • Sokole Oko: Patrycja, Jeżeli masz pod...
    • Patrycja: hej. a ktoś z was ma może...
    • Sebastian Bigos: @Patrycja W mojej...
  • Święta dla każdego – post gościnny  (11)
    • Piotr Stanek: UPDATE: Informuję, że...
    • Aleksander Piechota: Arek Super. Mamy...
    • Ewa W: Karol, Z tego co wiem, akcja...
    • Karol: Gratuluję inicjatywy!:)...
    • Arek: Dziekuje ze daliscie znac,...
  • Póki żyjesz nie jest za późno  (113)
    • Sokole Oko: Apollo, Seks i miłość to...
  • Double check  (60)
    • Piotr Morzydusza: Ciekawym...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025