W którymś z komentarzy jeden z Czytelników zapytał mnie jak zostaje się trenerem. Ponieważ ten temat powraca dość często, to zajmijmy się nim na chwilę
Odpowiedź będzie oczywiście zależała od sprecyzowania jakim trenerem chcesz zostać.
Generalnie, jeśli chodzi o tzw. umiejętności miękkie to wyróżniam 3 rodzaje Kolegów (i Koleżanek) po fachu:

1) trenerzy, którzy tłuką masówkę w licznych „szkoleniach” finansowanych z Unii Europejskiej. Przy dofinansowaniu w wysokości 60-80% wszyscy są szczęśliwi i nikt specjalnie nie przejmuje się konkretnymi i praktycznymi rezultatami tych „treningów” (OK, konduktorzy w Eurocity stali się bardziej mili :-).
Do tej samej grupy zaliczają się „eksperci”, którzy (biorąc za to niemałe pieniędze) ekipie negocjującej na bieżąco wielomilionowe interesy kazali kiedyś porównywać przeciwników do lisków, piesków i podobnych zwierzątek!!! :-) Tego kiedyś dowiedziałem się od moich uczestników
Jak zostać takim trenerem? Zapewne trzeba mieć troche tupetu i jakieś studia a co do reszty to może opowiem to w postaci historyjki:

Kiedyś, w dużym i pustym domu mieszkały dwie babcie. Ponieważ było im tam smutno i czuły się samotne postanowiły sprowadzić sobie istotę płci męskiej. Mężczyzna nie wchodził w rachubę, bo to istota zbyt skomplikowana w utrzymaniu, więc kupiły sobie wielkiego kocura. Kocur w pozytywny sposób wpłynął na atmosferę w domu, był taki miły, chetnie się łasił i tak przyjemnie mruczał. Jedyną wadą był fakt, że co wieczór wymykał się on na ulicę i po całych nocach słychać było jego „podboje”. Wkrótce okolica zaroiła się od małych kotów i coraz więcej było skarg sąsiadów. Rad nie rad, babcie postanowiły kocura wykastrować, licząc że to rozwiąże problem i tak też zrobiły.
Dwa tygodnie później pewna znajoma zadzwoniła do babci i zapytała, czy ich pupil siedzi wreszcie w domu. Na to babcia: „ależ skądże, znowu co noc wychodzi na ulice, tylko że teraz jako trener i coach!!” :-) :-)

2) trenerzy, którzy w ramach różnych, często znanych miedzynarodowych firm prowadzą różne, zazwyczaj licencjonowane programy szkoleniowe. Tutaj nie chcę się szczegółowo wypowiadać, bo poza krótkim epizodem (podczas którego stwierdziłem, że sam potrafię lepiej) nie mam osobistych doświadczeń i nie jest to mój sposób pracy. Z tego co wiem, istnieją całe firmy żyjące z prowadzenia kursów trenerskich, wydawania różnych certyfikatów itp. Jak już wspomniałem, nie jest to mój świat, więc decydując się na tę drogę zdani jesteście na siebie samych. Jedyną radą jaką mogę Wam dać, to sprawdźcie jakie honorarium dzienne kasuje taki chcący was uczyć trener na wolnym rynku (poza szkoleniem Was). Jeśli ktoś potem będzie potrzebował danych porównawczych, to proszę o maila.

3) wreszcie ostatnia grupa trenerów, a mianowicie ci, którzy mają na rynku reputację osób, które przyjdą, zrobią i będą z tego konkretne rezultaty. Ich dalsza egzystencja zaleśna jest właśnie od ich konkretnych wyników
Tacy ludzie nie muszą się ogłaszać, są podawani przez zaangażowanych managerów z rąk do rąk i nikt specjalnie nie usiłuje negocjować z nimi warunków współpracy. Wiadomo, że praktyczne rezultaty końcowe znacznie przewyższą wszelkie poniesione koszty i to się dla tych klientów liczy. Taki trener może dobierać sobie klientów i zadania, których się podejmuje, ma też znaczący wpływ na sposób ich realizacji. Dla mnie jest to wymarzona forma działania i tutaj jestem kompetentny, aby to opisać. Problem polega na tym, że jeśli chcesz zostać takim trenerem, to jest tego dość dużo. Chciałem już wcześniej opisać to w cyklu”Droga samuraja”, ale chwilowo brak mi czasu. Obiecuję że wrócę do tego tematu podczas mojej kreatywnej przerwy w drugiej połowie listopada i w grudniu.

PS: Myślę że zainteresowani potraktują punkt pierwszy z pewnym przymrużeniem oka. My trenerzy musimy umieć znieść kontrowersyjny feedback, nieprawdaż :-)