Właśnie czytając post na stronie Vagla.pl natrafiłem na nową dla mnie i bardzo ciekawą interpretację tych słynnych trzech małp (jedna zasłania sobie oczy, druga uszy a trzecia usta) pochodzącą z buddyzmu i pozwolę sobie ją tutaj zacytować
„Nie patrzę, na to co jest złe, nie słucham tego co jest złe i nie mówię o złu”
Dość radykalny sposób odcięcia naszego umysłu od zatruwających go treści, te dwa pierwsze punkty nieco trudne do zastosowania w praktyce trenerskiej czy consultingowej :-) , niemniej coś w tym jest. Jak tak nad tym pomyślę, to od kilku lat mniej czy bardziej też robię coś w tym kierunku dobierając sobie klientów dla których pracuję. To znacznie zdrowsze wspomagać innych, pozytywnych ludzi w dalszym rozwoju i może właśnie dlatego robię to nadal z takim zapałem i przyjemnością.
Ok., tylko jak to się ma do próby zmiany świata i czy to nie jest trochę pójście na łatwiznę…Ja też mam podobny dylemat: czy omijać z daleka ludzi narzekających i poświęcających całą energię na szukanie winnych, czy może pomóc im, pokazując że takie myślenie daleko nie przesuwa ich do przodu. Podświadomie czuję, że najlepiej dla mnie byłoby uciekać od takich ludzi, w myśl zasady kto z kim przystaje takim się staje. Ale nasuwają mi się wątpliwości, czy w takich sytuacjach powinniśmy kierować się najprostszą drogą i martwić tylko o siebie, czy pomagać zagubionym znaleźć drogę w samorealizacji i rozwoju.
Artur
Artur
Oczywiście że jest to pójście na łatwizne, które nota bene w biznesie nazywa się „efektywnym wykorzystaniem ograniczonych zasobów”, czyli w tym przypadku przede wszystkim naszego czasu.
Zmieniając świat na lepsze zrobisz to skuteczniej wspierając tych, którzy już są w drodze, a nie tych, którzy ciągle obwiniają za swój los zewnętrzne okoliczności (rodzinę, polityków, czynniki geograficzne itp.)
Słuchaj swojej podświadomości :-)
To o czym ja piszę to nie jest martwienie się tylko o siebie (wtedy nie pisałbym np. tego blogu czy nie prowadził innych projektów). To jest wspieranie tych, którzy podjęli decyzję aby zrobić coś ze swoim życiem. Przekonywanie tych „opornych” to w wiekszości przypadków marnotrawstwo czasu, wierz mi, robiłem to latami.
Pozdrawiam z pięknego Wrocławia
Alex
Alex,
Czytając Twoją odpowiedź cofnąłem się w myślach do rozmów z osobami, które nie myślą jeszcze o rozwoju własnej osoby. I przekonałeś mnie w 100%, takie osoby należy traktować jako alkoholików. Najpierw sami muszą stwierdzić, że coś jest nie tak i samodzielnie wykonać pierwszy krok, dopiero wtedy jest jakikolwiek sens angażować własne zasoby.
Właśnie uświadomiłeś mi coś co podświadomie właściwie czułem ;)
Artur
Zawsze możesz pobudzić myślenie takich osób dając swoim życiem dobry przykład że można inaczej.
Nie łudź się, większość powie że po prostu miałeś szczęście :-) ale może jeda, czy druga osoba zapyta sama siebie „dlaczego właściwie ja nie?” A takie pytanie to może już być początek zmian.