Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

Jak mocna jest Twoja pozycja w firmie?

Pamiętacie posty o wartości rynkowej i byciu jedynym na liście? Dzisiaj mam dla Was test przy pomocy którego możecie sprawdzić na ile w rzeczywistości macie silną pozycję w firmie.

Pomyślcie sobie (albo najlepiej zróbcie to faktycznie :-)), że idziecie do Waszego bezpośredniego przełożonego i pytacie:

” Wyobraź sobie, że przychodzę do Ciebie i komunikuję, że w najbliższym czasie zamierzam podjąć podobną do obecnej pracę i to w firmie o podobnym profilu. Czy i co zrobiłbyś aby mnie zatrzymać tutaj?”

Mamy następujące możliwości:

  1. boisz się w ogóle zadać przełożonemu takie pytanie – Twoja pozycja w firmie jest słabiutka, tak słaba, że na pewne tematy nawet nie możesz porozmawiać
  2. przełożony mówi „nic nie mogę zrobić” – pozycja całego działu (i przełożonego) jest słaba, co oczywiście przekłada się na Twoją słabość. Przy najbliższej restrukturyzacji możesz łatwo pójść pod topór
  3. przełożony mówi „a idź sobie”, „życzę szczęścia”  lub coś podobnego – Twoja osobista pozycja jest słaba, ryzyko patrz powyżej
  4. przełożony nie chce na ten temat rozmawiać obawiając się, że dałby Ci zbyt wiele argumentów na podwyżkę – być może jest on świadom że dostajesz wynagrodzenie poniżej tego, co powinieneś :-)
  5. przełożony pokazuje, że bardzo mu zależy na tym abyś pozostał w obecnej firmie – masz silną pozycje, do której długoterminowo powinien dążyć każdy pracownik/zleceniobiorca
  6. przełożony zaczyna wypytywać się o szczegóły – pewnie był na moim szkoleniu i wie, że zanim cokolwiek powie to powinien zdobyć jak największą ilość informacji :-) Powiedz mu wtedy dokładnie o co Ci chodzi (zbadanie Twojego znaczenia w firmie) po czym obstawaj przy uzyskaniu odpowiedzi. Tę odpowiedź ewaluuj jak w punktach 1-5

Możecie się śmiać, ale są firmy, które w procesie ciągłego udoskonalania jakości „czynnika ludzkiego” każą takie ćwiczenia robić managerom!
Jeżeli nasz osobisty rezultat leży gdzieś w zakresie przypadków 1-4 to należy traktować to jako poważny sygnał ostrzegawczy.  W takiej sytuacji dobrze jest podjąć jakiekolwiek działania naprawcze, a na pewno wstrzymać sie od podejmowania długoterminowych zobowiązań typu kredyty, dzieci itp. W dzisiejszej niepewnej sytuacji ekonomicznej ryzyko obudzenia się z ręką w przysłowiowym nocniku jest zbyt duże. Fakt, że większość pracującej populacji ma słabą pozycje w miejscu pracy nie powinien być żadną pociechą. Jak spadnie topór zwolnień nic Wam to nie pomoże, a jak wiem też z osobistych doświadczeń, walka o ekonomiczne przetrwanie to nic zabawnego.
Ciekaw jestem, do jakich wniosków dojdziecie :-)

PS: Post o bajkach cz.2 powstaje w powoli, bo wymaga on dużego wyczucia a na razie mam wenę do kreatywnego rozwiązywania zagadnień biznesowych

Komentarze (41) →
Alex W. Barszczewski, 2009-08-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Czego możemy nauczyć się z bajek cz. 1

W najbliższych postach przyjrzyjmy się dwóm bajkom i praktycznym wnioskom, jakie możemy z nich wyciągnąć.

Pamiętacie bajkę o śpiącej królewnie?

Zaczarowana przez złą wróżkę  królewna spała głębokim snem i tylko pocałunek księcia mógł ją z tego snu obudzić. Zwróćcie uwagę, że obudzić księżniczkę mógł nie pocałunek jakiegokolwiek chłopa z ludu, posiadacza męskich organów płciowych, lecz musiał to być prawdziwy książę.

Co to ma wspólnego z rzeczywistością?

Bardzo wiele, gdyż znakomita większość heteroseksualnych kobiet potrzebuje takiego „pocałunku” tego specjalnego faceta, aby w pełni obudzić swoja kobiecość. Mam przy tym na myśli nie tylko czysto seksualną jej stronę (co też jest niezmiernie ważne, zwłaszcza w obliczu potencjału tkwiącego w Paniach), ale też w szerszym sensie emocjonalnym.

Jak tak rozglądam się wokoło, to widzę wiele kobiecych twarzy pozbawionych tej iskry. Ich właścicielki, często z nieświadomości tego, co w ogóle jest możliwe, pozwoliły zredukować swoją kobiecość do roli mrówki-robotnicy, pomocy domowej, maszyny rozpłodowej, wieszaka na ładne ciuchy i biżuterię, czy też prowiantu seksualnego. A wszystko to poprzez wynikające z presji środowiska lub słabego poczucia własnej wartości, pogodzenie się na „chłopa z ludu”, zamiast wytrwałych poszukiwań tej właściwej osoby.
Nie szkoda Wam życia na coś takiego?

Abyśmy się dobrze zrozumieli, nie chodzi o to, aby bezczynnie czekać na tego jedynego, bo to uczyni Was mniej atrakcyjnymi i zgorzkniałymi, a poza tym gdzie macie zdobywać doświadczenia w obchodzeniu się z mężczyznami. Dlatego właśnie wiele kobiet wchodzi w bardzo różne, często dość pokręcone relacje, które w jakiś sposób zaspokajają ich różnorakie potrzeby, o czym napiszę w jednym z następnych postów zatytułowanym „Od fuck buddies do związku 24/7„.Jak kto to robi, to jest jego osobisty wybór. Ważne jest tylko, aby nie cementować tych prowizorycznych relacji w jakikolwiek sposób, no i oczywiście stosowanie zasady „wsio wzmożno, tolko ostorożno”
W tym wszystkim, robiąc przegląd własnej sytuacji należy uczciwie odpowiedzieć sobie samej, czy takiego specjalnego mężczyznę już spotkałyście na swojej drodze życia i miałyście z nim naprawdę bliską relację przy czym jest wszystko jedno, czy ona trwa nadal, czy też się skończyła. Jeżeli nie, to na Waszym miejscu wyruszyłbym na intensywne poszukiwania, bo duży skok Waszej jakości życia jest jeszcze przed Wami.
Ten książę niekoniecznie będzie chłopakiem jak z żurnala, czy też multimilionerem. Tutaj potrzebne są zupełnie inne cechy, kombinacja inteligencji emocjonalnej, samczej męskości (tak, tak!!), popartej doświadczeniem prawdziwej sympatii do kobiet, empatii i bardzo dużego wyczucia. Ze smutkiem stwierdzam, że większość biegających wokoło Panów nie ma takiego zestawu cech, dlatego sprawa znalezienia tego właściwego nie jest trywialna. Niemniej warto jest aktywnie szukać i próbować, jak traficie, to najlepiej poznacie po rezultatach :-)

Zdaje sobie sprawę, że będziecie z tym miały sporo zachodu, a sama rada dla wielu Czytelniczek i Czytelników będzie kontrowersyjna, ale stawką jest Wasze spełnione życie jako kobiety, a o to z pewnością warto się postarać.

W następnym poście dla równowagi napiszę coś do Panów opierając się na bajce o księciu zamienionym w żabę i obiecuję że nie będę specjalnie oszczędzał moich współtowarzyszy płci:-)

Na razie zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (142) →
Alex W. Barszczewski, 2009-07-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Wolisz 100% przeciętności, czy 10% czegoś super?

Wielu ludzi zadaje sobie powyższe pytanie w kontekście biznesowym rozważając, czy lepiej jest być jedynym właścicielem firmy, która „jakoś” trwa na rynku, czy też może po prostu udziałowcem w prężnym i odnoszącym sukcesy przedsięwzięciu. Obydwa podejścia mają wady i zalety, ale  jako że większość z nas nie stoi akurat przed taką decyzją zajmijmy się dziś podobnym pytaniem w odniesieniu do naszych relacji z innymi ludźmi. Tutaj mianowicie często w naszych wyobrażeniach pojawiają się sprzeczności, które w praktyce utrudniają nam osiągnięcie tego, na czym nam naprawdę zależy i z pewnością warto o tym podyskutować.

Jeżeli pominiemy  w naszych rozważaniach dość liczną grupę tych, którzy szukają osób słabszych,  często aby dowartościowywać się ich kosztem (nie róbcie tego!!) to słusznym będzie stwierdzenie, że wielu z nas pragnie mieć partnerów mocnych, pełnych energii, silnie stojących na nogach  i radzących sobie w życiu. W naszych wyobrażeniach mają to być ludzie o pewnej pozycji i osiągnięciach w życiu, niekoniecznie zresztą natury biznesowej.

Problem pojawia się wtedy, jeżeli tym wyobrażeniom towarzyszy życzenie, abyśmy dla tych partnerów byli głównym, a najlepiej jedynym punktem zainteresowania. Takie pragnienie często występuje podświadomie, co dodatkowo pogarsza sprawę, bo „coś nam przeszkadza”, ale nie zdajemy sobie dokładnie sprawy z tego co to jest.
Szkopuł w tym, że ci naprawdę bardzo ciekawi ludzie, zanim nas spotkali mieli już zapewne dość interesujące i wypełnione różnymi aktywnościami życie. To życie zresztą ukształtowało ich w taki właśnie sposób, że stali się dla nas atrakcyjni. Jak teraz możemy rozsądnie od nich oczekiwać, że  „wyamputują sobie” ze swojej rzeczywistości elementy naprawdę dla nich ważne tylko po to, aby wspólnie z nami jak najwięcej celebrować aktualny związek?
Przyznaję, takie akty „samookaleczenia” zdarzają się, sam wielokrotnie w stanie ciężkiego zakochania gotów byłem zrezygnować z wielu rzeczy (i co gorsza rezygnowałem!!!), ale długoterminowo nie jest to dobry pomysł. Normalnie taka osoba, zwłaszcza mając już pewne doświadczenie,  jest w pełni świadoma, że jej życie w nowym związku powinno pozostać co najmniej tak barwnym i różnorodnym jak dotychczas, a nowa relacja ma sens, jeśli będzie jego wzbogaceniem, a nie szeroko rozumianą kastracją. Mając do tego dość silną osobowość taki człowiek nie pozwoli sobie tak łatwo na ograniczanie swobody tego, czym się zajmuje i w jaki sposób spędza swój czas. Oczywiście jest on gotów spędzać jego cześć z nami, poświęcając nam wtedy 100% swojej uwagi (inaczej taka relacja nie miałaby dużego sensu), ale prawie na pewno nie będzie to 100% jego czasu w ogóle, czasem dostaniemy tylko kilka procent. To ostatnie naturalnie nie dotyczy różnych sytuacji awaryjnych, mówimy teraz o normalnym dniu codziennym.
W takiej sytuacji wiele osób mówi ” ja czegoś takiego nie chcę, poszukam sobie kogoś, dla kogo będę głównym elementem jego życia„. Mają do tego oczywiście pełne prawo, tylko warto zastanowić się nad konsekwencjami takiego podejścia. Jeżeli dla kogoś staję się sensem jego życia (ulubiony motyw wielu piosenek, filmów i książek), to chyba tego sensownego życia przede mną nie było tam za wiele. Czy na pewno chcemy bliskiej relacji z takim człowiekiem? Wbrew powszechnemu mniemaniu w wypadku ludzi dwie niekompletne połówki nie tworzą jednej całości, lecz w najlepszym przypadku Frankensteina :-) Lepiej pracować nad tym, aby samemu być mniej, czy bardziej harmonijną całością i potem poszukać takiegoż partnera, tylko że wtedy znowu musimy liczyć się z tym, że w żadnym wypadku nie będziemy go mieli „na własność”.
Jak widać z powyższego, mamy realistycznie rzecz biorąc trzy opcje:

  • gonić za karmioną przez media iluzją, że gdzieś znajdziemy bogatego (w szerokim tego słowa znaczeniu) człowieka, który od momentu ( poznania się, powiedzenia sobie „kocham”, ślubu – niepotrzebne skreślić) będzie „tylko dla nas”
  • postawić kryterium „tylko dla mnie” na wysokim miejscu, eliminując w ten sposób potencjalnie  najciekawszych kandydatów
  • zaakceptować fakt, że najatrakcyjniejszych ludzi będziemy w jakiś sposób zawsze dzielić z resztą świata i korzystać z wyjątkowych chwil i doświadczeń, które możemy z nimi przeżyć

Jak zwykle w życiu, każde z Was musi sam zdecydować, dobrze jest tylko zastanowić się nad opcjami, które mamy i konsekwencjami ich wyboru. Temat nie jest czarno-biały i dlatego serdecznie zapraszam do dyskusji w komentarzach.

PS: Jeżeli chodzi o moje osobiste nastawienie do tematu, to dobrze oddaje je nieco zmodyfikowany (bo w tłumaczeniu był czasownik „używać”) cytat z książki Stendahl’a „O miłości”, którą przeczytałem wiele lat temu:

„Posiadać jest niczym, delektować się jest wszystkim„

Komentarze (237) →
Alex W. Barszczewski, 2009-07-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Projekt „Aniołki Alexa” rozpoczęty !

Dziś w południe długim obiadem w „Różanej” zainaugurowaliśmy nowy prowadzony przeze mnie projekt obejmujący Czytelniczki i Czytelników blogu.

Trzy uczestniczki Monika, Żaneta i Justyna będą miały okazję, aby w najbliższych miesiącach nauczyć się nie tylko nowych umiejętności w zakresie komunikacji, nawiązywania kontaktów, negocjacji i tym podobnych rzeczy, lecz też poznać tajniki radzenia sobie jako kobieta w życiu zawodowym, co w naszym kraju wciąż bywa problematyczne. Tutaj mam dużo doświadczenia z mojej normalnej działalności biznesowej i chętnie udostępnię im te wiedzę.

Jak daleko w tych naukach się posuniemy zależy w dużej mierze od uczestniczek, bo taki trening nie jest całkiem łatwy, w każdym razie potencjał mają spory i teoretycznie mogą osiągnąć bardzo wiele. Ja jestem gotowy :-)
img_9628.jpg

Interesujący dla wszystkich może być opis, jak do tego projektu doszło, bo jest to niezły przykład jak można tworzyć i wykorzystywać sposobności.

Wszystko zaczęło się  od chodzenia na Power Walk. Monika, Żaneta i Justyna zwróciły moją uwagę, bo nie tylko przyjeżdżały na te marsze z odległych końców Warszawy, ale też robiły to bardzo regularnie. Do tego za każdym razem mieliśmy ciekawe rozmowy o bardzo szerokim zakresie tematów.

Któregoś dnia opowiadałem o tym, z jakiego rodzaju wyzwaniami mają do czynienia kobiety działające na eksponowanych stanowiskach i jak wspieram je w pracy. Wtedy Żaneta zapytała ” a może zrobiłbyś nam takie szkolenie?” Lubię ludzi z inicjatywą, więc powiedziałem, że jeśli stworzą team i wymyślą jakąś ciekawą koncepcję to ewentualnie poprowadzę taką grupę. Jakieś dwa tygodnie później zameldowały mi, że koncepcja jest gotowa. To, co mi się podobało, to fakt, iż mimo że w tej trójce każda z nich jest inna,  w bardzo naturalny sposób i bez mojego udziału stworzyły one zespół, który zabrał się do pracy.

To spowodowało, że kiedy spotkaliśmy się na prezentacji ich pomysłu, to mimo pewnych jego „chropowatości” i niedoskonałości zgodziłem się wystartować cały projekt.

Pozostała nam jeszcze kwestia nazwy całego przedsięwzięcia i zaproponowane przez uczestniczki  „Aniołki Alexa” przypadły nam wszystkim do gustu więc tak zostało :-) Oczywiście w przeciwieństwie do filmu i Charliego dziewczyny nie będą ścigać przestępców, a ja nie będę z nimi komunikował przez głośnik, ale „Aniołki” brzmią dobrze, nieprawdaż  :-)
Dziś właśnie mieliśmy oficjalny początek, zaczynając kilkugodzinną rozmową w miłym otoczeniu i przy dobrym jedzeniu. Następnym razem spotkamy się już na twardym treningu, potem zobaczymy co będzie dalej. Ja jestem ciekaw co z tego wyniknie za kilka lat.
PS: Na publikację zdjęcia i imion uczestniczek uzyskałem oczywiście ich zgodę.

Komentarze (62) →
Alex W. Barszczewski, 2009-06-21
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jak NIE prowadzić rozmowy

Kilka dni temu natknąłem się w internecie na informacje, że młody ekspert Rafał Trzaskowski mimo startu z beznadziejnej, czwartej pozycji na liście jednej z partii dostał się do Parlamentu Europejskiego. To, w porównaniu z pewnym politykiem z Krakowa, który dopiero uczy się podstaw angielskiego (Trzaskowski zna 4 języki i jest specjalista od europeistyki) było dla mnie pozytywnym znakiem zmian w Polsce i zacząłem trochę szukać w sieci więcej informacji na jego temat. Między innymi natknąłem się na zapis programu „Dzień dobry TVN” w którym dwóch prowadzących w miarę swoich umiejętności starało się poprowadzić z nim rozmowę na temat jego sukcesu. Nie oglądam zbyt wiele polskiej telewizji (powody znajdziecie na końcu postu), ale prowadzący to chyba osoby dość długo w niej obecne, więc pozwolę sobie nazwać je „profesjonalistka” i „profesjonalista”. Dlaczego w cudzysłowie? Zaraz zobaczycie :-)

Najpierw otwórzcie ten link: http://www.onet.tv/robie-to-tylko-dla-rafala,5130203,1,klip.html#

najlepiej równolegle z oknem, w którym macie ten blog i pooglądajmy co się tam dzieje.
Pani prowadząca program rozpoczyna bardzo dobrym pytaniem otwartym „Jak się wygrywa kampanię do Europarlamentu?”. Brawo!! Niestety to już chyba ostatnie tego typu pytanie w tym programie.

1:51 pierwsze pytanie męskiego „profesjonalisty”, oczywiście zamknięte („czy”), ten pan zamiast się czegoś dowiedzieć próbuje potwierdzić jedna ze swoich dwóch hipotez
Mimo tego gość programu próbuje coś powiedzieć ale….
1:58 pani „profesjonalistka” przerywa mu wprowadzając temat Obamy, trochę jak małe dziecko chcące się pochwalić, że o czymś takim słyszało. Zobaczcie sami
2:22 „profesjonalista” znów próbuje potwierdzić jakąś swoja hipotezę zadając pytanie zamknięte :-)
Pamiętajcie, zadając takie pytania zazwyczaj możesz tylko sprawdzić coś, co już wiesz lub przypuszczasz. Aby dowiedzieć się czegoś całkiem nowego, czegoś, co Tobie nawet nie przyszłoby do głowy znacznie lepiej zadawać pytania otwarte o czym napiszę poniżej. To są elementarne rzeczy, których uczy się początkujących sprzedawców i managerów !!
OK, ale jedźmy dalej…
Gość programu odpowiada na pytanie, ale niezbyt długo jest mu to dane :-)

W 2:38 „profesjonalistka” przerywa mu w pół zdania aby popisać się (kiepską) znajomością wieku w jakim idzie się do szkoły :-)
Pamiętajcie, nigdy, przenigdy tego nie róbcie!!! Takie przerwanie to powiedzenie rozmówcy „mam gdzieś, co teraz mówisz, teraz ja muszę zabłysnąć!!!” Bardzo psuje to dobry klimat rozmowy, a zrobione z ludźmi mojego pokroju natychmiast prowadzi do problemów, bo my na takie traktowanie nas nie pozwalamy :-)
Młody eurodeputowany pozwala na to i zaczyna odpowiadać ale po 2 sekundach ponownie przerywa mu „profesjonalista”
Potem pokazują kolejny klip, więc nie ma okazji do popełniania błędów :-)
Po klipie kolejne pytanie jest znowu zamknięte („czy”), tym razem do drugiego gościa programu. Jako wprawka wymyślcie w ciągu 5 sekund znacznie lepsze pytanie otwarte. Proste, nieprawdaż?
Zapytana pani jest ekspertem od komunikacji, tutaj pozwolę sobie powstrzymać się od komentarzy na temat jej wypowiedzi, może miała tremę przed kamerą i to potrafię zrozumieć.
Plus dla niej, że nie pozwoliła „profesjonaliście” przerwać sobie kolejnym pytaniem… zamkniętym (ok 4:38) i kontynuowała wypowiedź do kolejnej próby „profesjonalisty” (ok 4:52). Tam znowu padło pytanie zamknięte, na które ta pani tym razem odpowiedziała. Oczywiście nie do końca, bo tym razem „profesjonalistka” musiała zaakcentować swoje istnienie ok. 5:10
Dalej już nie będę się pastwił nad czyimś niedouczeniem, obejrzyjcie sobie sami i zwróćcie uwagę jak często przerywa się rozmówcy w pół zdania, jak często wyraźnie chodzi o pokazanie siebie przez któregoś z prowadzących i jak ubogi jest repertuar pytań otwartych przez nich używanych..
To pomoże  Wam rozwinąć postrzeganie takich rzeczy i odpowiednia pracę nad własnymi umiejętnościami.
Zabierzcie na dalszą drogę życia następujące wnioski:

  1. w kulturalnej rozmowie nie będącej słowotokiem jednej osoby nigdy przenigdy nie przerywaj rozmówcy w pół zdania. Wszystko jedno ile masz lat, jakie stanowisko czy wykształcenie – takie zachowanie zdradza „buraka” bez elementarnej ogłady. I powszechność takich zachowań nie jest żadnym usprawiedliwieniem, bo w pewnych kręgach będziesz bezlitośnie „odstrzelony”
  2. jeżeli naprawdę chcesz się czegoś dowiedzieć, a nie tylko potwierdzić jakąś własną hipotezę, to zamiast zadawać pytania zamknięte („czy” + Twoja hipoteza) używaj pytań otwartych np „co sądzisz o….”, „w jaki sposób…”, „jak….”, „skąd…..” itp. Zadaj takie pytanie a potem słuchaj uważnie, często będziesz zdumiony jakich rzeczy sie dowiesz.
  3. oglądanie wielu programów polskiej telewizji jest szkodliwe, bo niechcący możecie przejąć niewłaściwe nawyki prowadzenia rozmowy. Pisze to całkiem serio, widzę potem takie rzeczy na szkoleniach i coachingach!!

Zwróćcie uwagę, że zazwyczaj piszę „use your judgement”, ale tym razem powyższe punkty nie są opcjonalne!!

Nie wyklucza to oczywiście dyskusji, na którą zapraszam :-)

Komentarze (90) →
Alex W. Barszczewski, 2009-06-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Gościnne posty

Zrób to po swojemu – post gościnny

Dzisiaj zapraszam do przeczytania postu gościnnego napisanego przez Artura Jaworskiego.  Omawia on temat, na który z pewnością istnieje wiele idących w bardzo różnych kierunkach poglądów, które często prowadzą do gorącej wymiany zdań. Jestem pewien, że na tym blogu potrafimy kulturalnie dyskutować i o takich rzeczach, do czego zapraszam
_____________________________________________________________________

Ja, jak większość Polaków wychowany byłem zgodnie z tradycjami chrześcijańskimi. Od najmłodszych lat wiele rzeczy kazano mi przyjmować na wiarę i kierować się w tym sercem a nie rozumem. Jednakże z biegiem lat ta rozumna, logiczna część mojej osoby zaczęła głośno protestować i zgłaszać, że coś jest nie tak, coś wymaga przemyśleń i argumentacji.
Po prostu czułem wewnętrznie, że wtłaczane mi przez religię „prawdy” utrudniały mi świadome i własne określenie poglądów na Wszechświat, życie i źródła moralności. To uczucie narastało wraz z ilością przyswajanej przeze mnie wiedzy na temat świata i praw w nim obowiązujących.
Logicznie dla mnie wyglądała argumentacja, że z religii (nauk z starego i nowego testamentu oraz aktualnych decyzji Kościoła) nie można wybierać sobie elementów, które nam odpowiadają a pozostałe odrzucać. Wymagana jest pełna akceptacja dla wszystkich aspektów religii. Powagi tym stwierdzeniom dodaje fakt, że Bóg jest wszechmogący, więc z łatwością przejrzy oszusta. W ważne dla mnie sprawy angażuje się całym sobą, nie akceptuję tu rozwiązań pośrednich. Ponadto, jest dla mnie niezwykle istotne, aby być osobą wewnętrznie spójną, to jest uzewnętrzniać swoimi działaniami to, z czym całym sobą się zgadzam. W związku z tym w kwestiach religii widziałem poniższe możliwości:

  1. Bycie oszustem udającym wiarę (powtarzanie grzechów, brak regularności w chodzeniu do kościoła, uważanie za zło współżycie przed ślubem czy z osoba tej samej płci, brak akceptacji do eutanazji dla cierpiących itp.) – nie do zaakceptowania
  2. Bycie uczciwym wierzącym (akceptacja dla nauki nowego i starego testamentu oraz bieżącej polityki kościoła) – akceptowalne
  3. Bycie uczciwym sceptykiem (ateizm) – akceptowalne

Tak, więc postanowiłem poszukać, czy jest coś w mojej religii, co uniemożliwi mi bycie uczciwym wierzącym.
Kara, grzech i poczucie winy
Matką i ojcem wszelkich grzechów jest zjedzenie symbolicznego owocu przez Adama i Ewę. Za to właśnie zostali oni wygnani z raju, odebrano im prawo do życia wiecznego i skazano na ciężką pracę (Adam) i cierpienia (Ewa, bóle porodowe). Grzech ten ma być przekazywany w linii męskiej (nasienie). Nasuwa się pytanie: jaka etyka skazuje każde dziecko, nawet jeszcze zanim się narodzi, na dziedziczenie grzechu, który popełnili jego odlegli przodkowie. Grzech, poczucie winy, kary, zakazy są powszechnymi elementami katolickiej religii. Bardzo zgrabnie podsumował to Sam Harris w „Liście do Chrześcijańskiego Narodu”: „Troszczycie się głownie o to, że Stwórca czuje się osobiście urażony czymś, co ludzie robią, kiedy zdejmują ubrania. Wasza pruderia dzień po dniu tylko pogłębia ludzkie nieszczęście.” Ja też uważam, że koncentrowanie życia wokół przestrzegania zakazów ogranicza jego pełne doświadczanie oraz skutecznie obniża poczucie własnej wartości.
Następnie moja religia przedstawia sposób na odkupienie odziedziczonego po Adamie grzechu. Były nią tortury i egzekucja syna Bożego Jezusa Chrystusa. Od tego czasu Jezus jest odkupicielem wszystkich grzechów, zarówno tych już popełnionych jak i przyszłych, które jeszcze nie nastąpiły. Richard Dawkins w „Bogu urojonym” zauważa tu pewną oczywistość: „(…) idea odkupienia – stanowiąca sedno doktryny chrześcijańskiej – jest znieprawiona, sadomasochistyczna i odpychająca. Odrzucić ją należy z jeszcze jednego powodu: jest zupełnie absurdalna, choć za sprawą jej wszechobecności przestaliśmy ją dostrzegać. Przecież gdyby Bóg chciał naprawdę odpuścić nasze grzechy, dlaczego nie mógł ich po prostu wybaczyć, oszczędzając sobie męczarni i egzekucji, dzięki czemu zaoszczędziłby również przyszłym pokoleniom Żydów pogromów i ciągłych oskarżeń o udział w „zabiciu Chrystusa””
Ktoś mógłby powiedzieć: „Musi istnieć religia, bo gdyby nie istniała życie byłoby puste i bezcelowe bez najmniejszego sensu”. Jak dla mnie w takim podejściu jest duże zagrożenie, a mianowicie uznanie, że to Bóg a nie my sami ma ponosić odpowiedzialność za nadanie sensu i celowości naszemu życiu. Dla mnie prawdziwe jest inne stwierdzenie, nasze życie ma tyle sensu, celowości i pasji na ile sami je takim uczynimy. Jeżeli tylko chcemy, możemy sprawić, aby było naprawdę cudowne.
W naszym globalnym społeczeństwie występuje powszechna akceptacja dla różnorodnych poglądów religijnych. Mało tego, uznaje się je za domenę szczególnie drażliwą, wymagającą chronienia murem wymuszonego szacunku, że przysługuje im coś na kształt poselskiego immunitetu niewystępującego w żadnej innej sferze życia społecznego. Cóż dopóki akceptować będziemy zasadę, że przekonania religijne muszą być respektowane, bo są przekonaniami religijnymi, musimy pogodzić się z faktem, że wielu zamachowców-samobójców zasługuje na szacunek. Wszak działają w imię swoich przekonań religijnych, a po wykonaniu akcji przenoszą się do nowego życia w wiecznej chwale.
Gdy jasne dla mnie się stało, że najbliżej mi do uczciwego sceptycyzmu. Z pełną świadomością odrzuciłem wpajane przez religię poczucie winy oraz ślepe wierzenie w rzeczy, które sprzeczne są z moim samodzielnie przemyślanymi poglądami na świat. Od tego momentu czuję się znacznie lepiej, wewnętrznie spójny i spokojny.
Nie wykluczam istnienia Boga, nie mam na to dowodów, jednakże prawdopodobieństwo jego istnienia szacuję na bardzo niskie.
Gdy ktoś mnie pyta czy jestem ateistą ? Odpowiadam, że oczywiście tak samo jak i pytający. Bo zapewne nie wierzy w greckiego Zeusa, rzymską Wenus czy w wiarę Inków, że Słońce jest ich stwórcą i Bogiem. Ja wiem, że Słońce powstało w wyniku kondensacji obłoków galaktycznego gazu, jest kulą zbudowaną między innymi z wodoru, który w wyniku reakcji jądrowych przetwarzany jest na hel. Inkowie w imię swoich przekonań religijnych, składali dla Słońca ofiary z małych dziewczynek. Dziś może to szokować i wydawać się oburzające, tak samo jak w przyszłości może być z aktualnym Bogiem i religią.
Z uwagi na możliwość pojawienia się zachowań ekstremistycznych, które politycy nazywają terroryzmem czy wykorzystania religii jako narzędzia manipulacji i wywierania wpływu, moim zdaniem warto o tym dyskutować, do czego serdecznie zapraszam.
Ponadto zainwestowanie chwili czasu na porządne przemyślenie tego tematu oraz opracowanie własnych reguł i zasad moralnych ma bardzo korzystny stosunek korzyści do zużytych zasobów.

Pozdrawiam, Artur

_____________________________________________________________________

Artur Jaworski (www.arturjaworski.net)

Jest szefem firmy odpowiedzialnej za jakość jego życia, gdzie zajmuje się strategią, planowaniem oraz wdrażaniem założeń. Konsultant SAP w obszarze Gospodarki Remontowej i Materiałowej z zaliczonymi dwoma egzaminami certyfikacyjnymi:
SAP Consultant Certification Solution Consultant mySAP PLM – Asset Life-Cycle Management – Plant Maintenance (2003) SAP Consultant Certification Solution Consultant – SAP Solution Manager 4.0 Implementation Tools

Doświadczenie zawodowe zdobywał w projektach dla różnych przedsiębiorstw od elektrowni po zakłady wytwarzające szkło czy specjalizujących się w badaniach genetycznych niemowlaków.
W wolnym czasie lubi czytać, rozmyślać i pomagać innym.

Komentarze (232) →
Alex W. Barszczewski, 2009-06-07
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Dyskusja Czytelników

Dyskusja Czytelników – nowa możliwość na alexba.eu

Coraz częściej zdarza się, że pod różnymi postami w komentarzach toczą się dyskusje na tematy, które niewiele mają wspólnego z zawartością głównego tekstu. Dla mnie jest to znak, że członkowie naszej małej społeczności chętnie porozmawialiby ze sobą niezależnie od gorsetu tematów, które ja poruszam. Pewną taką opcja własnych tematów jest post gościnny, ale napisanie go to wcale nie jest taka mała sprawa. Otwarcie forum na takie dyskusje nie bardzo wchodzi w rachubę (nie mam czasu na moderowanie, poza tym nie chcę tworzyć jeszcze jednego bytu internetowego obok blogu, Biblioteczki i Notatek).

Stąd pomysł stworzenia tutaj osobnej kategorii pod nazwą „Dyskusja Czytelników” gdzie każdy mógłby zainicjować dyskusję na tematy mniej więcej związane z zakresem tego blogu.  Wyglądałoby to tak, że inicjator wysłałby do mnie maila z tematem dyskusji i 4-5 zdaniami ją inicjującymi. Jeżeli temat będzie OK to wstawiamy go i można dyskutować do woli.
Co sądzicie o takim pomyśle?

UPDATE:

Wobec Waszej bardzo pozytywnej reakcji uruchamiamy od natychmiast taką możliwość inicjowania dyskusji.

Zasady znajdziecie tutaj: http://alexba.eu/dyskusje-czytelnikow-zasady/

Zapraszam !!

Komentarze (24) →
Alex W. Barszczewski, 2009-06-03
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Double check

Dziś porozmawiajmy o ważnym narzędziu, które przez większość ludzi jest o wiele za rzadko stosowane i to z poważną szkodą dla rezultatów osiąganych przez nich w życiu.

Narzędzie to nazywa się Double check i polega na tym, że po sprawdzeniu czegoś sprawdzasz to ponownie, najlepiej przez kogoś innego, a jeśli to niemożliwe lub niepraktyczne to robisz to sam, ale  w taki sposób, jakby nie było wcale tej pierwszej kontroli.
Takie podejście do ważniejszych spraw jest zupełnie normalne w  wielu dziedzinach, nawet niekoniecznie tak egzotycznych jak astronautyka czy lotnictwo.
Dla przykładu jak będziecie kiedyś wykupywać receptę w aptece, to zobaczcie dokładnie jak robi to farmaceutka. Najpierw zgodnie z receptą wyszukuje ona odpowiednie leki i kładzie na swojej ladzie. Potem bierze zazwyczaj receptę do ręki i wydaje Ci poszczególne pozycje ponownie czytając nazwę każdego leku zarówno na pudełku jak i na recepcie. To jest właśnie double check minimalizujący ryzyko omyłkowego wydania Ci zamiast właściwego leku czegoś, co może Ci poważnie zaszkodzić. Podobnie robi się przy przyrządzaniu leków czytając nazwę składnika zarówno przy pobieraniu go z półki, jak i przy odstawianiu z powrotem.
Ja nauczyłem się stosowania double check podczas moich lat spędzonych na jachcie żaglowym. Tam  pominięcie lub niewłaściwe zrobienie czegoś w trakcie np. prac konserwacyjnych lub nawigacji mogło mieć bardzo poważne konsekwencje aż do utraty życia włącznie, więc żartów nie było.
Stosowanie double check weszło mi wtedy w krew i potem uchroniło od wielu niepotrzebnych komplikacji.
Tym bardziej jestem zdziwiony, kiedy widzę, że wielu ludzi nie tylko nie stosuje tego podwójnego sprawdzenia, ale często nawet „odpuszcza sobie” to pojedyncze polegając na optymistycznych założeniach!! Dla przykładu, kiedyś pewien bardzo sympatyczny człowiek regularnie psuł sobie u mnie opinie dostarczając mi proste rozwiązania IT, które nie były przetestowane, co na pewien czas ograniczyło mój zapał do rekomendowania go komukolwiek.
Abyście nie myśleli, że to tylko w tej branży służę przykładem z ostatniej rekrutacji do Top Gun 2009.
Jedno ze zgłoszeń zawierało krótki tekst w mailu i dwa pliki w załączniku. Problem polegał na tym, że w tych plikach nic nie było!!! Jak wpłynęło to na szanse tej, poza tym bardzo dobrze wykwalifikowanej osoby? Chcecie kiedykolwiek znaleźć się w podobnej sytuacji?
Czy wiecie, że kiedy ja wysyłam maila z załącznikami, to praktycznie zawsze, tuż przed naciśnięciem  przycisku „Wyślij”  jeszcze raz otwieram wszystkie załączniki (bezpośrednio z tego maila) aby zrobić double check co faktycznie otrzyma mój odbiorca? Nasza reputacja jest bezcenna i te kilkanaście sekund jest bardzo dobrą inwestycją. Inaczej może nam się zdarzyć, że zrobimy pewne rzeczy, które nie maja prawa mieć miejsca jak np. wysłanie omyłkowo przez HR do jednego pracownika listy płac całego działu albo wysłanie klientowi zamiast cennika listy własnych cen zakupu!!! Takich „kwiatków” zdarzało się już wiele i za każdym razem oznaczało to, delikatnie mówiąc, poważne zaburzenie kariery danego pracownika. Po co macie kiedykolwiek stać się ofiara podobnej pomyłki?

Takich przykładów sensownego stosowania double check w normalnym życiu można znaleźć wiele, ale tu pozwolę Wam już uruchomić własną inwencję i zapraszam do dyskusji w komentarzach a ja zrobię zaraz sprawdzę podwójnie, czy w tym tekście nie ma rażących błędów :-)

Komentarze (60) →
Alex W. Barszczewski, 2009-06-02
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Eksperyment 2009 – rekrutacja

Czas najwyższy wystartować z rekrutacją do naszego nowego eksperymentu Top Gun 2009

Celem tego przedsięwzięcia będzie skompletowanie grupki niebanalnych, interesujących ludzi o dużym potencjale, a następnie wsparcie ich intensywnym treningiem i wartościowymi kontaktami.
Moim zamierzeniem jest nie tylko zrobienie bardzo dużej różnicy w życiu uczestników, ale też stworzenie z nich prawdziwej grupy wzajemnego wsparcia, z czym mamy w Polsce spory problem.
Chcę to zrobić lepiej, niż przy poprzednim eksperymencie, gdzie najwyraźniej niewystarczająco wyjaśniłem uczestnikom tę kwestię (jak po roku poprosiłem o napisanie kilku zdań relacji z rezultatów tylko 2 na 5 osób zareagowały, mimo że każda z nich posunęła się do przodu, niektóre bardzo znacznie)

Co otrzymają uczestnicy Top Gun 2009

  1. Szkolenia  z zakresu skutecznej komunikacji, po których nabędą:
    a ) umiejętność nawiązania pozytywnego kontaktu z innymi ludźmi
    b) umiejętność przejmowania przywództwa w rozmowach wszelkiego rodzaju
    c) umiejętność wydobywania od rozmówcy potrzebnych informacji
    d) umiejętność skutecznego radzenia sobie z atakami werbalnymi wszelkiego rodzaju
  2. Szkolenie z zakresu negocjacji, też tych dużego kalibru
  3. Szkolenie z umiejętności sprzedawania samego siebie, swoich pomysłów, produktów i usług
  4. Tematyczne sesje coachingowe zajmujące się rozwiązywaniem konkretnych wyzwań uczestników Top Gun 2009
  5. Możliwość korzystania z moich kontaktów biznesowych

Pisząc o szkoleniach nie mam na myśli tego, co zazwyczaj jest serwowane pod tą nazwą, lecz dokładnie takie same warsztaty, jak te, których skuteczność powoduje, że od 1992 nie musiałem się reklamować :-) Normalnie robię je za duże pieniądze dla wybranych klientów (mówię tutaj też o poziomach Zarządów itp.) uczestnicy Top Gun 2009 dostaną to wszystko za darmo.

Czego oczekuję w zamian?

  1. Intensywnego i zaangażowanego udziału w warsztatach i spotkaniach
  2. zrobienia w przyszłości znaczącej pozytywnej różnicy dla innych ludzi (zasada „podaj dalej”)
  3. używania zdobytych umiejętności w etyczny sposób
  4. używania tychże umiejętności do zmieniania świata na lepsze
  5. pełnego wykorzystywania zdobytych umiejętności, z zachowaniem poufności co do metod, jakimi zostały im one przekazane
  6. stworzenia przez uczestników trwałej „support group”, która w etyczny sposób będzie wspierać się wzajemnie
  7. napisania we wrześniu 2010 krótkiego postu na blog z relacją co wynikło z tego eksperymentu dla każdego z uczestników

Kto może wziąć udział w Top Gun 2009?

W przeciwieństwie do ostatniego Eksperymentu nie mam ani ograniczeń wiekowych, ani przynależności do pewnej określonej grupy społecznej. Mimo tego będzie znacznie trudniej zakwalifikować się, bo przecież to ma być Top Gun :-)

Kryteria kwalifikacji będą całkowicie subiektywne, jak to bywa w prawdziwym życiu :-)

Oznacza to, że jeśli ktoś się nie zakwalifikuje, to nie świadczy to absolutnie, iż jest w czymkolwiek „gorszy” od innym. Po prostu, w tym konkretnym przypadku subiektywnie patrzący Alex uznał, że dana osoba mniej lub bardziej pasuje mu do konkretnego przedsięwzięcia. Poza utratą możliwości nauczenia się wielu bardzo przydatnych rzeczy nie oznacza to tragedii życiowej, więc takim przypadkiem nie należy się specjalnie przejmować.

Czego oczekuję w zgłoszeniu:

  1. Jakiejś formy CV, z której wynikałoby co dotychczas robiliście w życiu i jakie były konkretne rezultaty tych działań
  2. Jakiejś formy listu motywacyjnego, z którego jednoznacznie wynikałoby, że to akurat Ty drogi Czytelniku powinieneś znaleźć się w grupie Top Gun 2009
  3. Linków do tych Twoich wypowiedzi na alexba.eu które uważasz za najważniejsze. To jest przedsięwzięcie dla moich aktywnych Czytelników
  4. Opcjonalnie linków do Twoich wypowiedzi w dyskusji o Eksperymencie
  5. Opcjonalnie linków do opisów Twoich dotychczasowych działań w świecie realnym
  6. Krótkiej wypowiedzi jak chcesz zmieniać świat na lepsze
  7. Krótkiej wypowiedzi na temat jak chciałbyś żyć za 7 lat gdyby wszystko było możliwe
  8. Listy 3 książek które ostatnio przeczytałeś/przeczytałaś
  9. Deklaracji, że potrafisz ze zrozumieniem i w rozsądnym czasie przeczytać przeciętną książkę non-fiction napisaną w języku angielskim. Tę umiejętność pozwolę sobie sprawdzić
  10. Deklaracji, że obejrzałeś film „Pay it Forward” aby dokładnie zrozumieć, czego oczekuję w punkcie 11. Jeżeli ktoś ma kłopoty z jego dostaniem to służę moja kopią
  11. Deklaracji, że do 31.08.2011 bezinteresownie zrobisz dużą pozytywną różnicę w życiu co najmniej jednego człowieka nie będącego członkiem Twojej rodziny. Różnica musi być duża, w końcu czas, który w minimalnym wariancie przeznaczę dla Was też jest wart na rynku dziesiątki tysięcy złotych!
    Najpóźniej 31.08.2011 w mojej skrzynce mailowej leży krótki raport, który po ewentualnej anonimizacji pewnych danych zamieścimy na blogu
  12. Deklaracji gotowości do wzięcia udziału w bardzo intensywnym praktycznym treningu, w którym często będziecie ocierali się o granice Waszych umiejętności, postrzegania i tolerancji na stres. To ma być Top Gun a nie szkółka niedzielna :-)

Wasze zgłoszenia będą traktowane równie poufnie jak materiały moich klientów biznesowych i poza stworzeniem ciekawej grupy z którą będzie „fun” popracować i która będzie robiła coś dobrego dla świata nie mam żadnych ukrytych intencji. Proszę każdego ze zgłaszających się o dyspozycje, co mam zrobić z jego CV gdyby się nie zakwalifikował. Możliwości są dwie:

1) całe zgłoszenie zostanie skasowane

2) zgłoszenie pozostanie w archiwum. Przez to, że zarówno pracuję, jak i regularnie spotykam się z różnymi interesującymi ludźmi często jestem chodzącą skarbonką ciekawych ofert pracy. Dzięki przekazaniu (oczywiście za ich każdorazową zgodą) danych kilku Czytelników  zrobiłem w ich życiu dużą pozytywną różnicę :-). Jeżeli życzycie sobie pozostania w takim archiwum, to proszę o wyraźne zaznaczenie tego w  zgłoszeniu. Wszystkie zgłoszenia bez takiej uwagi zostaną skasowane.
Termin przysyłania mi zgłoszeń na adres ablog (at) gmx(kropka) com ze słowami „Top Gun 2009” w temacie maila upływa 31.5.2009

Z każdym ze wstępnie zakwalifikowanych  Uczestników spotkam się potem osobiście, chyba że będzie to akurat niewykonalne z powodów logistycznych, wtedy zrobimy wideokonferencję na Skype.
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania to proszę o zadawanie ich tutaj, wtedy z odpowiedzi mogą skorzystać inni Czytelnicy

Tak więc jak widzicie, poprzeczka wisi tym razem bardzo wysoko (i nie zamierzam jej obniżać), ale naprawdę warto.

Zapraszam!!
PS: Czysto informacyjnie podaję, że „piracko” tworzy się inny eksperyment. Kilka młodych osób, które regularnie chodzą ze mną na „power walk” zrobiło na mnie tak dobre wrażenie, że jeśli do 23.05 przedstawią mi ciekawy i spójny pomysł, to będą mieć własny projekt. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, ale jeśli im wyjdzie to jest to kolejny dowód na to, że czasami warto się wychylić a po pokazaniu się z dobrej strony rzucać „zuchwałe” propozycje :-)

Komentarze (159) →
Alex W. Barszczewski, 2009-05-13
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Nie bądź jak mały Kazio

Dzisiejszy post może być dla Was inspiracją do daleko idących zmian w Waszym życiu, choć wymagać będzie dużej szczerości i otwartości w stosunku do samego siebie. Proces ten jest niebezpieczny i proszę kontynuujcie  na własną odpowiedzialność.
Zacznijmy od małej metafory :-)

Był sobie mały Kazio, który przyszedł na świat w społeczności, gdzie ludzie odżywiali się wyłącznie chlebem. Jak tylko został odstawiony od piersi matki zaczął być karmiony takim samym pieczywem, jak wszyscy wokół niego. Nie znając innego pożywiania nasz Kazio, mimo że ta monotonna dieta „wychodziła mu uszami”, cierpliwie przeżuwał kawałki chleba , przy każdym posiłku każdego dnia mówiąc sobie „Takie jest życie i to trzeba jeść. W końcu wszyscy tak żyją”. Pewnego dnia spotkał on kobietę, która zrobiła mu kromkę chleba z czymś całkowicie nowym: masłem. Nasz Kazio był przeszczęśliwy, odebrał to jako wielki skok w jakości życia i czuł się prawie jakby złapał Pana Boga za nogi. I tak w tej swojej dumie nasz Kazio do dziś pałaszuje kromki chleba z masłem (i nic poza tym) odczuwając przy tym satysfakcję z przewagi nad resztą społeczności, która zadowala się samym pieczywem.

W tym swoim zadowoleniu nie ma on zielonego pojęcia o tym, że na świecie istnieje mnóstwo najprzeróżniejszych potraw, o różnych smakach, konsystencji i wartościach odżywczych. Kazio nie ma pojęcia o istnieniu różnych narodowych kuchni, w których praktycznie każdy może znaleźć sobie smaczne, urozmaicone i zdrowe pożywienie.

Tyle metafory. Warto teraz zastanowić się czy i w jakich obszarach jesteśmy tak ograniczeni i nieświadomi jak ten mały Kazio?

Proponuję, aby każdy na spokojnie zrobił sobie uczciwą analizę następujących dziedzin swojego życia:

  • praca zawodowa i generalnie sposób zdobywania środków na utrzymanie
  • doznania kulturalne i estetyczne
  • szeroko rozumiane relacje z innymi ludźmi
  • seks (bardzo ważna dziedzina, dlatego osobno wyszczególniona !!!)
  • generalny sposób spędzania czasu swojego życia
  • szanse i możliwości własnego rozwoju

W których z powyższych zakresów gdzieś głęboko odczuwamy, że to co przeżywamy dalekie jest od tego, co pragnęlibyśmy, nawet jeśli otoczenie poklepuje nas po barkach za osiągnięcie „kromki z masłem”?

Jeżeli zrobicie taką analizę z otwartymi oczami i bez uprzedzeń, to prawie na pewno znajdziecie rzeczy, które nie będą Wam się podobały i najgorszym, co możecie potem zrobić, to „pójść przed samym sobą w zaparte” zamykając oczy i mówiąc tak jak ten Kazio :”Wszyscy tak żyją, tak przecież musi być”, albo stwierdzając „żyję o chlebie i wodzie i jestem z tego dumny!”. Dla pocieszenia śpieszę donieść, że przy takich eksperymentach sam też dochodziłem wielokrotnie do wniosku, że z moim dotychczasowym postępowaniem musiałem chyba upaść na głowę a różne doradzające mi „autorytety” same nie miały wiele pojęcia :-) I to dotyczyło każdego z powyższych punktów!!

Tak więc zauważenie u siebie „syndromu małego Kazia”  samo w sobie nie jest niczym hańbiącym, błądzić jest przecież rzeczą ludzką i nie ma się czego wstydzić.
Trafna diagnoza może być początkiem ewentualnych działań naprawczych i lepiej zacząć z nimi jak najwcześniej. Po co z czystej nieświadomości i bezwładności żyć życiem, które w głębi ducha nas nie satysfakcjonuje? Wasze prawdziwe „ja” i tak prędzej, czy później upomni się o swoje, czekanie z tym do pięćdziesiątki, jak np. pewna znana postać polskiej polityki nie jest najlepszym rozwiązaniem. Z braku doświadczenia łatwo wtedy wziąć odrobinę masła na chlebie za nie wiadomo jak wspaniała potrawę, a to przygotowuje grunt pod następne rozczarowania  :-) Po co?
Zapraszam do bliższego przyjrzenia się tematowi i dyskusji w komentarzach

Komentarze (130) →
Alex W. Barszczewski, 2009-05-05
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 33 of 67« First...102030«3132333435»405060...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Roma: Wyobraźcie sobie odwrotną...
    • Kamil Szympruch: Witam wszystkich....
    • Maciek: Witam serdecznie, Osobiście...
    • Ewa W: Małgorzata, dzięki za dobre...
    • Paweł Kuriata: @Alex Dopuszczam jak...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
    • Agnieszka L: Alex, miałam na myśli...
    • Małgorzata: Małgosia S. Oczywiście,...
    • sniezka: Witek, właśnie chodzi mi o...
    • Witek Zbijewski: snieżka nie mam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Mags: ad napisał: „Zapomnia...
    • Tomasz: Mxx: a ja taką jeszcze mała...
    • gonia: Tak to dobra rada, żeby nie...
    • Ewa W: Mxx, piszesz: „Chciała...
    • KrzysiekP: Witam. Może nie będę się...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Emilia Ornat: Ten blog dodaje mi...
    • KatarzynaAnna: Dzień dobry wszystkim,...
    • Elżbieta: Witam, Czytam bloga (i...
    • Monika Góralska: Witam, Kilka postów...
    • Grzesiek: Tego bloga czytam ponieważ...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • Alex W. Barszczewski: Katarzyna...
    • Katarzyna Skawran: Podoba mi się twój...
    • Arek S.: Alex, Odpowiedziałeś Maćkowi...
    • Aleksandra Mroczkowska: Rzeczywiście...
  • Listy Czytelników – nowa kategoria na blogu  (1)
    • Tomek: Świetny pomysł Alex! Już...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Paulina: Witam. Mamy rok 2012,dopiero...
  • Optymalna strategia postępowania z innymi ludźmi  (60)
    • Piotr Cieślak: Alex :))) Jest rok...
  • Rzucaj promień słońca w życie innych ludzi  (73)
    • Stella: Prosta sprawa, a taka piękna...
  • Stabilizacja w Twoim życiu – szczęście, czy pułapka  (14)
    • Witek Zbijewski: noveeck:...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Aleksandra Mroczkowska: Alex, u mnie...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025