Obserwuję wokół siebie wielu młodych ludzi, którzy ogromnym nakładem wysiłku próbują wprowadzić w swoje życie jak najwiecej stabilizacji.
Często „stabilizacja” ta ma miejsce kosztem przyszłości (kredyty), często kosztem marzeń (a człowiek bez marzeń to przygnąbiający widok).
Nie mnie jest mówić komukolwiek zarówno co ma w życiu robić jak i kiedy, dlatego ograniczę się do zaproponowania Wam paru pytań, które warto sobie zadać zanim podejmiecie jakiekolwiek długoterminowe decyzje „stabilizacyjne”

  • czy moja obecna sytuacja naprawdę zasługuje na jej utrwalenie (bo do tego prowadzi stabilizacja)?
  • jaka będzie chwilowa i długoterminowa cena tej stabilizacji?
  • jak moja stabilizacja wpłynie na zdolność reagowania na zmieniającą się sytuację zewnątrzną (która staje się regułą w dzisiejszych czasach)?

Zdaję sobie sprawę, że to może prowadzić do otrzeźwiających odpowiedzi, badź nawet budzić agresję (któż lubi być pozbawiany iluzji?). Duże firmy robią takie strategiczne przemyślenia ciągle, dlaczego my mielibyśmy z tego narzędzia nie skorzystać?
Aha, jeszcze jedno: ponieważ jest to Wasze życie, to odpowiedzcie sobie na te pytania samodzielnie, bez odwoływania się do ogólnie wyznawanych „prawd” wszelkiego rodzaju.

PS: Od jutra rana do niedzieli wieczorem jestem offline, więc nie będę mógł moderować komentarzy i odpowiadać na maile.