Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Tematy różne

Książka – odpowiedzi na pytania Czytelników cz. 1

Może odpowiem zbiorczo na Wasze zapytania, postaram się żadnego nie pominąć.

Po pierwsze książka jest cały czas pisana i sporo jeszcze przede mną. Plusem jest wyklarowanie się kierunku i formy w jakiej to zrobię, co na początku nie było takie oczywiste i ulegało zmianom. Po przebałaganieniu tego lata sporej części Gypsy Time na razie się nieźle rozpędziłem i pisanie idzie mi bardzo gładko :-) Nie zmienia to faktu, że np. już w przyszłym tygodniu pracuję dwa dni z Zarządami moich klientów, muszę a nowo zorganizować się w mieszkaniu w Warszawie itp.  tydzień później działam we Wrocławiu, co też nieco spowolni prace. Stąd trudno mi teraz podawać Wam jakiekolwiek konkretne terminy, poza zapewnieniem, że pisanie sprawia mi wielką przyjemność, a to przy moim hedonistycznym nastawieniu dobrze wróży zakończeniu projektu w rozsądnym czasie.

Sama książka jest pisana w znanym Wam, bezpośrednim, luźnym a jednocześnie bardzo konkretnym stylu, bo:

  • ma sprawiać mi przyjemność przy tworzeniu
  • ma sprawiać Wam przyjemność przy czytaniu
  • ma służyć konkretnemu poprawieniu przez Was zarówno zakresu jak i jakości Waszych relacji z innymi, a przez to też jakości Waszego życia. To ostatnie naturalnie według Waszych wyobrażeń, bo narzędzia będą uniwersalne

Ten ostatni postulat wcale nie jest taki łatwy do spełnienia, bo jeśli chcemy umożliwić Czytelnikowi wprowadzenie znaczących zmian na lepsze, a nie tylko spowodowanie, że poczuje się lepiej i pokiwa głową, to zwykła książka nie wystarczy. To co będzie potrzebne do takich zmian wykracza znacznie poza wiedzę teoretyczną możliwą do zdobycia przez czytanie! Tutaj będzie konieczne rozszerzenie postrzegania i wyczucia wraz z pewnymi zmianami w postawie danej osoby. Normalnie w życiu mogę to zrobić poprzez bezpośredni kontakt z daną osobą, bycie jej przykładem lub sparringpartnerem. Książka nie daje mi takich możliwości a bardzo nie chciałem tworzyć na rynku jeszcze jednej przemądrzałej pozycji, która niezdolna jest zrobić dużą pozytywną różnicę. Stąd to, co otrzymacie to będzie formą prowadzenia Czytelnika przez istotne zagadnienia, które omówimy najpierw nieco podobnie jak na blogu, a potem dostanie on konkretne zadania i ćwiczenia do wykonania, tak, aby wyrobił on sobie te niezbędne kompetencje, których nie da się przekazać czysto werbalnie. Tutaj wiele będzie zależało od jego odrobiny samodyscypliny, bo oczywiście nie mogę i nie chcę nikogo pilnować (mam z tym dość roboty w stosunku do samego siebie :-)) Na pocieszenie mogę dodać, że zadania zazwyczaj będą stosunkowo proste, bo większość ludzi w relacjach z innymi wykłada się na banalnych rzeczach! Do opanowania tego w wystarczającym stopniu na pewno nie potrzeba będzie lat studiów :-)

Dla wsparcia tych z Was, którzy będą rzeczywiście coś ze sobą zrobić stworzę na blogu specjalne możliwości dyskutowania o wyzwaniach i dzielenia się sukcesami pojawiającymi się w całym procesie. Potem zobaczymy, co jeszcze ewentualnie można postawić na nogi.

Tyle jeśli chodzi z grubsza o zawartość. Pewne znane Wam tematy, takie jak np. cała seria „Nie masz prawa prawie do niczego” pojawią się też w książce, ale zawsze jako element większego przedsięwzięcia edukacyjnego, a nie tylko odosobnione  teoretyczne rozważania.

W międzyczasie zrobiła się 2:30 w nocy, a jutro chcę dalej popracować nad tym wysokojakościowym produktem dla Was. Dlatego do kwestii typu: w jakiej formie, czy z wydawcą i ewentualnie którym, co chcę w ogóle osobiście osiągnąć i jak zamierzam to robić, oraz wszelkich Waszych innych pytań wróćmy może jutro w nocy.

W międzyczasie mówię wszystkim dobranoc i życzę miłego przebudzenia za kilka godzin

Komentarze (21) →
Alex W. Barszczewski, 2012-09-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Alex, o czym piszesz tę książkę?

Pytanie zawarte w tytule jest mi coraz częściej zadawane po tym, jak wyznałem, że ostatnio, od czasu do czasu pokonując brak systematyczności, lenistwo i konkurencję innych przyjemności siadam do komputera i pisze coś większego niż post na blogu.

Osoby znające mnie wiedzą, że noszę w głowie co najmniej 3 pomysły na książki, a wiele kobiet (!) czeka na tę specjalną dla polskich facetów.

Od której postanowiłem zacząć?

Zastanowiłem się i wybrałem tę, która może przydać się praktycznie każdemu i może zrobić wielka różnicę w jego życiu niezależnie od pozycji społecznej ,wyznawanej religii czy obranego modelu egzsystencji.

Ponieważ zaraz biorą laptop i wyruszam pisać dalej do Beach Baru nad sympatycznym małym jeziorkiem w centrum Berlina, to idąc na łatwiznę wkopiuje poniżej Prolog (czyli wstęp do wstępu) oryginalnej książki:

„Prolog

Scena pierwsza: pewnego jesiennego wieczoru jako nastolatek stoję na ulicy i patrzę w rozświetlone zasłony mieszkania na 3 piętrze, gdzie bawi się grupa z mojej klasy, razem z dziewczyną, w której się sekretnie podkochiwałem! Jako outsider pochodzący z niezbyt dostatniej rodziny, nie byłem na takie imprezy zapraszany. Tym, którzy doświadczyli czegoś podobnego nie muszę tłumaczyć co to za paskudne poczucie osamotnienia i małej wartości własnej!

Scena druga trochę ponad dziesięć lat później: Mieszkam w zaadaptowanej piwnicy w Austrii i z trudem utrzymuję się z wieczornej sprzedaży gazet, najpierw na ulicach a potem w lokalach. W międzyczasie poznałem małą grupę znajomych rówieśników, głównie pochodzących z tzw. lepszych domów, którzy nic nie wiedzieli o moim źródle dochodów. To był cały mój świat kontaktów społecznych a bycie gazeciarzem nie było tam powodem do chwalenia się. Któregoś wieczoru, ubrany w pomarańczową kurtkę z wielkim napisem 'Kleine Zeitung” , ze stosem gazet w rękach wchodzę do lokalu na obrzeżach Graz a tam….. siedzi cała moja paczka i z zaskoczeniem patrzy na mnie!!!

Scena trzecia w teraźniejszości: Jestem panem własnego czasu, prowadzę bardzo zróżnicowane, interesujące i bogate w ciekawe wydarzenia życie. Pracuję tyle, ile chcę, z sympatycznymi ludźmi, których, przy całym ich zróżnicowaniu po prostu lubię. Od dziesięcioleci nie doświadczam niedoboru gotówki, mam też wiele różnorodnych relacji z osobami, które wzbogacają zarówno moje doznania jak i sposób zrozumienia tego, co dzieje się wokoło. I to wszystko mieszkając obecnie w Polsce, uczciwie pracując bez kolesiostwa i nepotyzmu, płacąc normalne podatki. Patrząc na dwie poprzednie sceny wcale nie jest to logiczna konsekwencja mojego wcześniejszego życia i wiele osób pyta mnie jak to zrobiłem. Oczywiście odpowiadam, że co prawda ważnymi czynnikami są pewne decyzje życiowe i dążenie do bycia naprawdę dobrym w tym, co robię, niemniej kluczowym okazała się inna, niezwykle uniwersalna umiejętność, a mianowicie budowania i utrzymywania wartościowych relacji z bardzo różnymi ludźmi. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy dzieli moje podejście do świata w ogóle i może nie każdy ma taki nieustający pęd do własnej edukacji jak ja. Mam jednak wielu znajomych i klientów, którzy praktykują całkiem inne modele życia, a mimo tego z powodzeniem wykorzystują opisane w tej książce metody, aby być bardziej szczęśliwymi według ich własnych przekonań i wyobrażeń. Stąd jestem pewien, iż prawie każdy może ogromnie poprawić swoją jakość życia jeśli nauczy się nawiązywania i kultywowania relacji z innymi na znacznie wyższym poziomie, niż jest to powszechne w polskim społeczeństwie. To przekonanie obejmuje zarówno zakres życia prywatnego, jak i zawodowego na każdym szczeblu.

Problemem jest powszechna obecność w społeczeństwie, a szczególnie w filmach, telewizji itp. narzędziach masowego wpływu, mało efektywnych, a często wręcz szkodliwych wzorców. Skąd ktoś, kto podobnie jak ja nie miał szczęścia nauczyć się tego wszystkiego od rodziców ma w ogóle wiedzieć, że można inaczej, znacznie skuteczniej a przy tym często i prościej? Mnie nauka ta kosztowała wiele prób, błędów i bolesnych niepowodzeń. Dziś jest dla mnie rzeczą oczywistą, że te nakłady się opłaciły, choć po drodze nie zawsze było łatwo i przyjemnie. Tą książką chcę dać Wam sposobność skorzystania z całej tej wiedzy bez konieczności płacenia za mnóstwo błędów, które popełniłem przy jej zdobywaniu. Jasne, że sama teoria tutaj nie wystarczy i aby znacznie podnieść jakość Waszych relacji z innymi będziecie musieli nieco poeksperymentować. Nie łudźmy się, nie wszystkie te eksperymenty będą przebiegać gładko, niemniej uważne przeczytanie następnych rozdziałów, a szczególnie zrobienie opisanych tam ćwiczeń praktycznych da Wam rodzaj mapy, która będzie bardzo pomocna i w wielu przypadkach podpowie Wam właściwy kierunek.

Życzę Wam powodzenia w tej podróży w kierunku lepszego życia i do zobaczenia na szlaku!”

Tak się kończy prolog i zaczyna właściwa książka, której spora część jest już (o dziwo!!! :-)) gotowa
Będzie to coś dla Was?
Zapraszam do dyskusji w komentarzach
Komentarze (31) →
Alex W. Barszczewski, 2012-09-03
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Subiektywny blog i propaganda Alexa :-)

W komentarzu pod ostatnim postem jeden z Czytelników napisał „Gdybyż Twój blog był bardziej obiektywny w kwestiach światopoglądowych (małżeństwo, rodzina, dzieci) chętnie polecałbym go znajomym. „

To jest zarzut, że mój blog jest subiektywny w sprawach światopoglądowych i jest on najzupełniej słuszny, a co więcej należałoby mi zarzucić subiektywność w prawie wszystkim co piszę!!

Dlaczego tak jest? Bardzo prosto – jak każda istota ludzka postrzegam świat przez cały zespół filtrów i uprzedzeń, w związku z tym jego opis w moim wykonaniu nie może być w żadnym wypadku obiektywny. Podobnie jak każdy człowiek siedzę w tej jaskini Platona i na podstawie cieni padających na ścianę usiłuje wywnioskować, co tak naprawdę dzieje się na zewnątrz (koniecznie zobaczcie ten podlinkowany obrazek!!) i odfiltrować „zmyłki” tworzone przez manipulatorów wszelkiego rodzaju próbujących zająć miejsce między ogniem a moimi plecami. Takie próby odtworzenia rzeczywistości siłą rzeczy nie mogą prowadzić do jej pełnego i obiektywnego obrazu.

Jak się nad tym zastanowimy, to każdy człowiek twierdzący inaczej i deklarujący znajomość obiektywnej prawdy absolutnej:

  • albo jest manipulatorem i kłamcą
  • albo po prostu nie ma zielonego pojęcia bo nigdy się głębiej nad tym nie zastanowił (takich jest większość)

To nawiasem mówiąc możecie wykorzystywać na co dzień jako test, na ile kogoś, kto opowiada Wam coś o sprawach życiowych, należy traktować poważnie. Jeśli ta osoba twierdzi „to co mówię jest obiektywną prawdą” to patrz wyliczenie powyżej :-)

Teraz pojawia się zapewne pytanie, skoro to co piszę jest subiektywne, to po co to wszystko?

Biblia (Mat 7:16) mówi „Poznacie ich po ich owocach” i dokładnie w ten sam sposób podchodzę do oceny koncepcji życiowych, nawet zdając sobie sprawę z ich niedoskonałości. A wtedy odpowiedź jest prosta: nawet te niepewne, skażone moim niepełnym obrazem świata przemyślenia doprowadziły mnie i spora ilość osób, z którymi miałem do czynienia do tego, co można by nazwać dobrym i ciekawym życiem. Życiem niekoniecznie pozbawionym wyzwań i problemów, niemniej pełnym atrakcyjnych momentów i zdecydowanie wartym tego, aby je przeżyć. A o już jest coś, nieprawdaż?

Czy wszystko należy kopiować? Oczywiście że nie!!! Świat byłby nieco monotonny, gdyby wszyscy myśleli tak samo, a poza tym miałbym za dużo konkurencji ;-)

Jak już przy tym jesteśmy, to odnieśmy się jeszcze do zamieszczonego w tym samym komentarzu, dość rozpowszechnionego twierdzenia „Twoje super cenne wpisy na blogu są przeplatane promowaniem wśród młodych ludzi pewnej postawy życiowej.”

Ten blog powstał w roku 2006, bo chciałem dla młodych ludzi stworzyć jakąś alternatywę zarówno do „wzorców” życia serwowanych w mass mediach jak i często propagowanych tam bardzo kontraproduktywnych sposobów komunikacji (patrz np. program Kuby W. z jednej strony, czy nudziarstwa „Szkła kontaktowego” z drugiej)

Od samego początku podkreślam, że piszę i dyskutuję z inteligentnymi Czytelnikami, którzy potrafią używać swojego umysłu i często wręcz zakazuję bezkrytycznego przyjmowania tego, co publikuję używając to jedynie do rozszerzenia wachlarza możliwych opcji. Można to sprawdzić, także moje „use your judgement” :-))

Na naszym blogu wypowiadają się też swobodnie Czytelnicy mający często odwrotne poglądy do moich i jest to w porządku, bo ktoś, kto to czyta może sobie wyrobić własne zdanie, nawet jeśli miałoby ono być całkiem inne od mojego. Każdy kowalem własnego losu, co np. widać w dyskusjach z tamtych lat o „uwalaniu się” w młodym wieku kupnem mieszkania na kredyt i co z tego wynikło w ostatnim czasie. Jak dobrze pójdzie spotkamy się na tym blogu za parę lat i zobaczymy co porobiło się w innych dyskutowanych tu sprawach :-)

Tak więc kształtujcie Wasze życie jak chcecie,  jedyne idee, do których propagowania przyznaje się otwarcie to:

  • używajcie w pełni Waszego umysłu, inteligencji i serca (to ostatnie szczególnie do facetów)
  • żyjcie pełnym i szczęśliwym życiem (cokolwiek to dla każdego znaczy)
  • róbcie coś dobrego dla innych ludzi, a przynajmniej nie wyrządzajcie im krzywdy

To, że moja osobista postawa życiowa niekoniecznie odpowiada bardzo tradycyjnym wzorcom propagowanym w Polsce (bo z ich faktyczną realizacją bywa różnie), nie oznacza, że nie znam ludzi których bardzo cenię i lubię, a którzy np. regularnie praktykują swoją religię, czy z dużym zaangażowaniem wychowują całą gromadkę dzieci. I takim ludziom też chętnie pomagam w zakresach, gdzie ja jestem kompetentny.

Starsi Czytelnicy zarzucają mi jeszcze, że mam nadmierny wpływ na młodych ludzi. Tego bym aż tak nie przeceniał, bo młode pokolenie jest znacznie bardziej krytyczne i wrażliwe na wszelkiego rodzaju bullshit, a do tego ma możliwość korzystania z bardzo wielu źródeł. Jeżeli już, to część tego zaufania bierze się z faktu (przyznaję się :-)) że jestem dinozaurem, który urodził się kilkadziesiąt lat wcześniej z genami Pokolenia Y i praktycznie stosuje je w życiu, a do tego otwarcie komunikuje innym co myśli. To, razem z unikaniem osądzania innych buduje dobry pomost porozumienia. Może i dla Was będzie to wskazówką, bo w większości macie dzieci w wieku moich Czytelników.

Myślę, że tym postem wyjaśniłem kilka ciągle wracających kwestii, oczywiście zapraszam do dyskusji na ten temat, poniżej będzie na nie bardzo dobre miejsce

I oczywiście zawsze „USE YOUR JUDGEMENT!!” :-)

Komentarze (82) →
Alex W. Barszczewski, 2012-08-28
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

22 latek chce zostać coachem

Ostatnio przezywam zalew podobnych do siebie maili, w których młodzi Czytelnicy, zainteresowani coachingiem proszą mnie o rade jak wejść do tego zawodu.

Jestem dość zajęty innymi projektami, więc nie bardzo mam czas odpisywać, tym bardziej, że często przy czytaniu opadają mi ręce :-)

Dziś też dostałem taką wiadomość, tym razem z numerem telefonu nadawcy. Dzięki temu mogłem od razu porozmawiać z Kolegą, a po przedstawieniu mu mojego punktu widzenia zgodził się on na opublikowanie swojego listu po usunięciu paru identyfikujących go szczegółów. Tak więc dla dzielnych Czytelników mój pogląd na ten temat.

Najpierw sam list:

„Witaj Alex!

Kwestia którą chciałem z Tobą skonsultować dotyczy wytyczenia ścieżki mojej dalszej edukacji. Mam 22 lata i właśnie zaczynam studia magisterskie na pedagogice ze specjalizacją coaching kariery. Jestem pewien, że chcę w przyszłości pracować z ludźmi i pomagać im, jednak nie potrafię podjąć ostatecznej decyzji, w jakim nurcie chciałbym z przyszłymi klientami pracować.

Z jednej strony sporo osób powtarza mi, że coaching jest świetnym pomysłem, że ten sposób pracy z ludźmi rozwija się i to bardzo dobry pomysł, z drugiej natomiast mnie bardzo fascynuje psychoterapia, szczególnie w ujęciu psychodynamicznym. Jest to jednak ścieżka edukacji bardzo czasochłonna i kosztowna. Szkołę psychoterapii można zacząć dopiero po uzyskaniu tytułu magistra, a trwa ona aż 4 lata. Jeżeli zostałbym natomiast przy coachingu skończyłbym roczne studia podyplomowe, w jakieś dobrej prywatnej uczelni, z tej właśnie dziedziny, które trwają tylko rok czasu. Odnoszę również wrażenie, że współcześnie znacznie więcej osób zainteresowanych jest coachingiem niż terapią.

Czasami pojawia mi się również myśl czy nie lepiej byłoby uczestniczyć po prostu w prywatnych szkoleniach np. „Polski Guru NLP” (tutaj było nazwisko) i poznawać jak najwięcej metod pracy z ludźmi i rozwijać się we wszystkich możliwych kierunkach. Nie jestem jednak pewien czy uda mi się zdobyć na początku klientów, nie mając „papierka” żadnej profesjonalnej szkoły, tylko ukończone parę kilkadniowych szkoleń.

Chciałbym jak najwcześniej podjąć decyzję, bo wtedy będę wiedział ile pieniędzy muszę uzbierać na przyszła szkołę czy szkolenia. Teraz natomiast pomysł zmienia mi się co 3 dni i nie potrafię ostatecznie zadecydować. Z jednej strony coaching wydaje się bezpieczniejszym rozwiązaniem, z drugiej do psychoterapii trochę bardziej mnie ciągnie, szczególnie dlatego, że fascynuje sie terapią par. Obawiam się jednak trochę, że będę już po 30-stce zanim zacznę dzięki niej w miarę przyzwoicie, czyli żeby samemu się utrzymać, zarabiać.

Wiem, że masz niewiele czasu wolnego, więc nie chciałem się bardziej rozpisywać.

Mój numer telefonu: xxx-xxx-xxx – można dzwonić o każdej godzinie.”

Jeśli ktoś pyta mnie teraz o moje profesjonalne zdanie to:

  • Mamy tutaj klasyczny przypadek człowieka, który choćby z racji wieku nie miał okazji zebrać znaczących doświadczeń w pracy z ludźmi i to nie w warunkach laboratoryjnych (uczelnia, kurs) lecz w prawdziwym życiu. Pozbawiony tych doświadczeń, niezależnie od ilości zaliczonych kursów i zdobytych certyfikatów będzie dla poważniejszych klientów typową „wydmuszką”
    Pisałem o podobnych przypadkach w serii „Chce zostać trenerem” .
    Moja rada tutaj: Zacznij jak najwcześniej zdobywać praktyczne doświadczenia z ludźmi w bardzo różnych sytuacjach społecznych i zawodowych. Tego nie zastąpi żadna książka i żaden kurs, wszystko jedno jak byłby reklamowany i ile by kosztował! Do tego zdobywanie tego typu doświadczeń może być fascynująca przygodą.
  • Medialna popularność coachingu powoduje, że powstał cały przemysł zarabiający na pragnieniach wielu młodych ludzi, którzy marzą o karierze coacha. Istnieje rozbudowany system szkoleń i certyfikatów, które za często spore pieniądze obiecują absolwentom „świetlaną„ przyszłość zawodową. Co za bzdura!!! Potem słyszę od moich klientów wypowiedzi typu: „przychodzą mi tu jakieś panie po psychologii ze stertą międzynarodowych certyfikatów, bez praktycznego pojęcia o czymkolwiek i chcą mi robić „proces coachingowy” :-)”
    Na pewno chcecie wydać kupę kasy, aby wpaść do takiej grupy?? Nawiasem mówiąc, kto certyfikował wydających certyfikaty??? Na jakiej podstawie? Nikt się nad tym nie zastanawia??
  • Należy być ostrożnym przy wszelkich „guru”, którzy obiecują Ci specjalne umiejętności, jeszcze do tego po kilku dniach „kursu” i to w dużej grupie :-) To, co stanowi istotę dobrego coacha czy konsultanta to często tzw. tacit knowledge, której nie da się tak prosto i szybko przekazać. Stąd nawiasem mówiąc bezużyteczność wielu studiów i „działań szkoleniowych”. Przy guru coachingu sprawdź jaki procent jego zarobków pochodzi od konkretnej pracy z klientami na wolnym rynku, a jaki od naiwniaków, którzy chcą się nauczyć coachingu w kilka dni! Takie pytanie zawsze powinieneś zadać! Dobrzy ludzie są zajęci na rynku!!!
    Brak wysokich progów dopuszczenia do takiego kursu też powinien być sygnałem ostrzegawczym, że może chodzić tutaj po prostu tylko o zarabianie pieniędzy, a nie Twoje dobro. To chyba dość oczywiste, prawda?

Tyle moich przemyśleń „na szybko” dotyczących coachingu.  Jak zwykle jest to mój osobisty punkt widzenia, niemniej moja 20 letnia obecność na rynku i topowe honoraria, jakie na nim otrzymuję pozwalają mi w miarę kompetentnie wypowiadać się na ten temat :-) Jeśli chodzi o terapię, to „próg wejścia” związany z osobistym doświadczeniem kandydata prawdopodobnie  powinien być jeszcze wyższy, ale to nie moja działka, więc się nie wypowiadam.

Zdaje sobie sprawę z tego, że to co napisałem nie jest miłe dla wielu ludzi, ale jak zwykle serwuje Wam obraz rzeczywistości bez ściemy i upiększeń. Lepiej tak niż karmić się kosztownymi iluzjami.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach

Komentarze (40) →
Alex W. Barszczewski, 2012-07-24
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Co robić jeśli pracujesz “na galerze” albo “w burdelu”

Ostatnio dyskutowaliśmy o dwóch rodzajach “zapłaty” za nasza pracę, jakie powinniśmy oczekiwać od naszego pracodawcy. Jak się okazało, dość częstym przypadkiem (nie tylko w Polsce!!) jest sytuacja, kiedy ktoś otrzymując kiepską zapłatę finansową “dostaje” do tego zerowa a nawet ujemna zapłatę emocjonalną, co porównałem do pracy na galerze niewolników.
Drugim szczególnym, choć niemniej częstym przypadkiem jest sytuacja, kiedy ktoś “prostutuuje się” za spore pieniądze, jednocześnie cierpiąc z powodu braku lub “ujemności” zapłaty emocjonalnej. To porównałem do pracy w domu publicznym :-)
Dziś zajmiemy się odpowiedzią na pytanie, co robić, jeśli w jakimś okresie naszego życia znaleźliśmy się w jednej z tych pożałowania godnych sytuacji.
Zacznijmy od tego, że przejściowe znalezienie się na “galerze” lub w “burdelu” nie jest żadnym powodem do hańby, zwłaszcza jeśli zarabiamy na utrzymanie w miarę uczciwie, najlepiej wnosząc w życie innych coś pozytywnego. Sam jako były sprzedawca gazet i mieszkaniec piwnicy zdaję sobie sprawę, że bywają okoliczności, kiedy ekonomicznie musimy chwytać się nawet przysłowiowej brzytwy, dlatego daleki jestem od wytykania palcami zarówno “galerników” jak i “prostytutki”.
Z drugiej strony znakomita większość z nas potrzebuje tej emocjonalnej zapłaty, więc nie powinniśmy tego tak zostawić z komentarzem “takie jest życie”.
Co więc można zrobić?
Naturalnie znajdą się ludzie, którzy będą Wam zalecali różne półśrodki, jak np. poszukanie sobie “zapłaty emocjonalnej” w rodzinie, życiu towarzyskim lub jakimś hobby.
To jest jakieś rozwiązanie, ze szczególnym naciskiem na słowo “jakieś”, bo o ile zapewnia nam (ewentualnie) pewne elementy tejże zapłaty, to po pierwsze są to tylko elementy, a po drugie nie załatwia nam to faktu, że osiem godzin dziennie (a więc mniej więcej połowę naszego czasu, kiedy nie śpimy) robimy coś, co drenuje nas emocjonalnie. A to jest szkoda trudna do nadrobienia, tym bardziej że wcale tak nie musi być!!!
Moje zalecenie, jeśli potraktuje się je serio, jest dość ekstremalne i mimo iż zadziałało dla mnie i wielu innych ludzi, to oczywiście stosujcie się do niego na własną odpowiedzialność.  Brzmi ono:

Pracując “na galerze” lub “w burdelu”, jeżeli jesteś w miarę pewien, że brak “zapłaty emocjonalnej” wynika z charakteru pracy/firmy a nie z Twojego nastawienia, to potraktuj to jako coś całkowicie tymczasowego, z wszelkimi tego konsekwencjami!!

Oznacza to miedzy innymi, że:

  1. “stemplujesz” aktualne zajęcie w swojej głowie jako tymczasowe. W praktyce oczywiście wykorzystujesz ewentualnie pojawiające się możliwości względnie łatwego osiągnięcia nieco wyższej zapłaty finansowej, niemniej nie starasz się zrobić kariery w obecnym miejscu pracy. Zamiast tego bardzo aktywnie szukasz sobie bardziej obiecującego zajęcia/firmy pracując jednocześnie intensywnie nad swoją wartością rynkową, bo w dobrym miejscu musisz się zakwalifikować, do tego prawdopodobnie przy sporej konkurencji. Rezygnacja z robienia kariery w aktualnym miejscu pracy może być trudna do przełknięcia dla nas samych, a szczególnie naszego otoczenia, szczególnie jeśli otrzymujemy różne propozycje “awansu”, ale jesli pragniemy całkiem innego (patrz punkt 2 poprzedniego postu) życia zawodowego, to musimy być konsekwentni.
  2. dopóki pracujemy na “galerze” lub w “burdelu” to nie staramy się uprzyjemnić sobie życia innymi sposobami, takimi jak wspomniane wyżej życie towarzyskie, rodzinne, lub hobby. Dlaczego? Bo jak się nam zrobi zbyt wygodnie, to łatwo stracimy zapał do radykalnej zmiany, nawet jeśli z punktu widzenia naszych długoterminowych potrzeb jest ona konieczna. Wtedy możemy stać się jak ta żaba w garnku z powoli podgrzewana wodą. Obejrzyjcie koniecznie podlinkowany filmik i zastanówcie się, czy tego naprawdę chcecie.

Jeżeli już jesteśmy przy uprzyjemnianiu sobie życia w celu skompensowania frustracji wynikających z pracy w omawianych dziś miejscach, to warto zwrócić uwagę na szczególnie niebezpieczne i niestety bardzo rozpowszechnione jej formy:

  1. alkohol i narkotyki – bardzo wiele osób ucieka do tego sposobu zmiany (choć na chwilę) postrzeganej rzeczywistości, co nie tylko szkodzi zdrowiu, ale też znacznie pogarsza nasze faktyczne możliwości zmiany sytuacji. Jak czytam o takich przypadkach, jak np. ten z działaczami PZPN to pod żadnym pozorem nie zamieniłbym się z tymi panami na życie.
  2. wymuskane mieszkanie (zwłaszcza na kredyt), jest równie częstym i podobnie nieadekwatnym antidotum na frustracje wynikające z braku “wynagrodzenia emocjonalnego”. Co prawda zazwyczaj nie szkodzi ono na zdrowie tak jak wspomniane wcześniej używki, ale z jednej strony bardzo ogranicza nasza mobilność, co może uniemożliwić nam skorzystanie z wyjątkowej sposobności, a z drugiej, będąc wygodnym azylem stępi nasz głód i konsekwencję w poszukiwaniu czegoś lepszego, jeśli chodzi o sposób zarabiania pieniędzy. A to na dłuższą metę będzie miało bardzo negatywne skutki dla Waszego życia. Jestem teraz nad polskim morzem i codziennie widzę mnóstwo ludzi, którzy mimo wakacji i niezłej pogody nie sprawiają wrażenia wesołych i szczęśliwych. Na pewno chcecie do nich dołączyć?

Tyle na razie, bo nie chcę aby ten post rozrósł się za bardzo. Jak zwykle zalecam Wam “use your judgement” jesli chodzi o praktyczne stosowanie tego, co napisałem i zapraszam do dyskusji w komentarzach

Komentarze (76) →
Alex W. Barszczewski, 2012-07-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Spotkanie na Uniwersytecie Łódzkim

Otrzymałem i wstępnie przyjąłem (patrz post http://alexba.eu/2012-04-08/tematy-rozne/jak-zaprosic-alexa/) zaproszenie na spotkanie zorganizowane przez Studenckie Koło Naukowe Marketingu MarkeTEAM. Głównym motywem przewodnim będzie dyskusja na temat:

„Co robić na studiach, aby potem żyć lepiej niż dobrze?”

Mnie taki temat podoba się, bo choć sam studiowałem prawie w „czasach dinozaurów”, to w codziennej praktyce widzę gdzie leży ogromny niewykorzystany potencjał młodych ludzi. Sam wtedy nie byłem lepszy :-) ale w międzyczasie sporo się nauczyłem i chętnie o tym porozmawiam.

Zapraszający podesłali mi plakat, na któym znajdują sie wszelkie potrzebne informacje, pozwalam sobie reprodukować go poniżej:

Zgodnie z opublikowanymi wczoraj zasadami proszę uczestników spotkania o wpisywanie w komentarzach tematów i pytań, które szczególnie ich interesują. Pamiętajcie o punkcie  5, który brzmi „nie ma propozycji – nie ma Alexa, są propozycje – I am coming :-)”

Zapraszam !

Komentarze (43) →
Alex W. Barszczewski, 2012-04-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Jak zaprosić Alexa

Ostatnio otrzymuję zaproszenia na różne uczelnie, aby spotkać się ze studentami i myślę, że warto napisać parę słów instrukcji jak to zrobić, aby takie spotkanie doszło do skutku i było z pożytkiem dla wszystkich zainteresowanych.

Generalnie, jak widać zresztą na blogu, chętnie robię różne rzeczy dla młodych ludzi, którzy aktywnie starają się znaleźć swoją drogę w życiu. Spotkania i dyskusje z grupami takich osób są, obok Power Walks, one-to-one itp. niezła sposobnością „podpięcia się” do mojej wiedzy i doświadczenia, stąd w miarę czasu, który na to mogę i chcę przeznaczyć przyjmuję takie zaproszenia. Jest jednak kilka punktów, które warto rozważyć chcąc ściągnąć mnie gdziekolwiek:

  • Ponieważ ja robię to całkowicie za darmo, to oczekuję, że nikt ze słuchaczy/dyskutantów nie będzie musiał płacić za uczestnictwo. Wyjątkiem może być impreza typu Startup Weekend, gdzie jestem tylko dodatkiem do większego przedsięwzięcia, które z mojego punktu widzenia ma sens i umiarkowaną opłatę na wejściu.
  • Generalnie nie jestem ani wykładowcą, ani mówcą teoretykiem, lecz działającym w realnym życiu konsultantem i coachem. Z tego wynikają moje preferencje do wszelkiego rodzaju dyskusji zamiast stania na środku i mówienia przez dłuższy czas jako „guru” :-) Warto to uwzględnić rozpatrując formułę takiego spotkania. Doświadczenia pokazują, że zrobienie sesji Q&A z grupą ponad 100 osób nie stanowi dla mnie problemu.
  • Mówiąc otwarcie, mój czas jest bardzo cenny. Nie chodzi tu tylko o fakt, że kiedy pracuję to moje honoraria liczone są w tysiącach złotych za godzinę, lecz też o to, iż mam w życiu prywatnym wiele projektów i aktywności, które są dla mnie ważne, przynoszą wiele przyjemności, albo i to i to razem :-) Jeżeli teraz mam z tego życia wyjąć cały dzień (bo dojechać też trzeba), to robię to chętnie jeśli:
    – uczestnicy takiego spotkania będą z tego mieli dużą wartość dodaną
    – „fun factor” dla mnie będzie odpowiednio wysoki :-)
    Obydwa te warunki trudne są do spełnienia, jeśli np. stoję przed milczącą grupa ludzi, o których potrzebach niewiele wiem i muszę improwizować odgadując po minimalnych sygnałach, czy jestem w temacie istotnym dla słuchaczy.
    Dlatego wprowadzimy taki sposób postępowania:
    1) organizatorzy wysyłają mi zaproszenie (najlepiej odpowiednio wcześnie!!!)
    2) po mojej wstępnej akceptacji piszę o takim spotkaniu na blogu
    3) organizatorzy odpowiednio wcześnie informują o tym uczestników zapraszając do wpisywania w komentarzach pod moim postem tematów i pytań, którymi są oni zainteresowani. Ostatnio sprawdził się formularz Google Docs jak np. http://aktywnystudent.pl/sukceswrelacjach.php
    4) ja 2 dni przez imprezą patrzę czy w komentarzach są jakieś propozycje od uczestników
    5) nie ma propozycji – nie ma Alexa, są propozycje – I am coming :-)
    Jak na dzień mojego czasu nie są to chyba wygórowane wymagania :-)
  • Tematy, w których jestem w miarę kompetentny to:
    – wszelkie praktyczne aspekty komunikacji międzyludzkiej, szczególnie w dziedzinach takich jak nawiązywanie i budowanie relacji (prywatnych i zawodowych), zdobywanie zaufania, sprzedaż idei i przedmiotów materialnych, motywowanie ludzi i zarządzanie nimi, rozwiązywanie trudnych sytuacji konfliktowych, negocjacje wszelkiego rodzaju.
    – jak funkcjonować w życiu, aby mieć z niego możliwie najwięcej satysfakcji, radości i przyjemności i to często w niestabilnej sytuacji gospodarczej, jaką np. mamy teraz. Oczywiście nawet w sytuacji, kiedy musimy zaczynać gdzieś na dole drabiny społecznej, bez kasy i kontaktów (patrz mój życiorys)
    – jest jeszcze sporo innych, bardziej specjalistycznych, ale zapewne nie są one optymalne na spotkanie z młodymi ludźmi, którzy dopiero zaczynają przygodę z życiem
  • Kwestia nagrywania spotkań ze mną, jest dość delikatną kwestią. Na pewno w wielu sprawach powiem więcej grupie sympatycznych ludzi „off the record”, niż jeśli będę miał świadomość, że wszystko co mówię wyląduje na wieki w internecie. Dlatego wolę, abyście nie nagrywali spotkań ze mną jeśli chcecie uzyskać z nich maksimum informacji. Obiecuje, że będę wozić ze sobą kamerę i po odpowiedniej redakcji wrzucać większość kawałków do internetu, chyba że uczestnicy nie będą sobie tego życzyć.
  • Jeżeli muszę gdzieś dojechać i wrócić, to pamiętajcie, że jeżeli ktoś podróżuje na tej samej trasie, to może bez problemu spędzić ze mną kilka godzin w pociągu kontynuując dyskusję. Nie ma takiej gwarancji, ale dobrze być na taka możliwość przygotowanym :-)
  • Po spotkaniu nie oczekuję jakichkolwiek prezentów lub kwiatów. Jak już do Was przyjechałem, to sama możliwość ciekawych interakcji z Wami jest dla mnie wystarczająca nagrodą.

Tyle punktów przychodzi mi do głowy tego wielkanocnego poranka.

Życzę wszystkim Wesołych Świąt i oczywiście zapraszam do wypowiedzi w komentarzach, może pominąłem coś ważnego

UZUPEŁNIENIE 31.03.2014

Proszę o ustalenie z Działem Technicznym instytucji udostępniającej salę, że będę mógł do nagłaśniania podpiąć mój profesjonalny mikrofon bezprzewodowy Sennheiser (mam wszystkie możliwe wtyczki), nienawidzę mikrofonów typu „tłuczek” :-)

20140331_084951

Komentarze (4) →
Alex W. Barszczewski, 2012-04-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Alex w Toruniu

Jak zapewne słusznie wywnioskowaliście z mojej totalnej nieobecności na blogu, w ostatnim czasie życie w realu pochłonęło mnie bez reszty (nie ma obaw, tylko chwilowo :-)).

Jakiś czas temu Koleżanka z toruńskiej organizacji AIESEC tak ładnie mailem zaprosiła mnie do wystąpienia na ich Akademii Umiejętności, że mimo dość pełnego kalendarza zgodziłem się zrobić to pro publico bono.

Ponieważ jak wiadomo, nie jestem teoretycznym mówcą tylko konsultantem (niektórzy klienci twierdzą, że consigliere :-)) to mając 1,5 godziny do dyspozycji chcę porozmawiać ze słuchaczami na tematy ich interesujące i związane z ich wyzwaniami. Najlepiej jakieś życiowe, bardzo praktyczne sprawy w których trudno o nieszablonowe doświadczenia czy opinie.

Dlatego proszę wszystkich, którzy planują 13.03  o 16:00 zjawić się spotkaniu ze mną (miejsce wstawię tutaj jak tylko będę miał dokładną informację) o wypowiedzenie się w komentarzach, na jakie tematy chcieliby porozmawiać.  To znacznie podniesie użyteczność czasu, który spędzimy razem (a ja też jadę specjalnie do Was)

PS: Nie lubię pojawiać się na ostatnią chwilę więc chyba przybędę wcześniejszym pociągiem przed 10, co daje mi 5 godzin wolnego czasu w Toruniu. Jeśli któryś z lokalnych Czytelników chciałby spotkać się ze mną i porozmawiać przy herbacie, lub po prostu pokazać mi miasto, to proszę też niech się odezwie :-)

Komentarze (44) →
Alex W. Barszczewski, 2012-03-05
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Do czego przydaje się ten blog

Dzisiaj dla odmiany będzie taki dość osobisty wpis.

Ludzie wielokrotnie zadają mi pytanie, po co zużywam tyle mojego czasu na prowadzenie blogu, z którego przecież „nie mam żadnych korzyści” :-) Faktycznie, dla nieznającego mnie obserwatora z zewnątrz, zwłaszcza takiego, który orientuje się w moich możliwościach spędzania czasu, jest to trudne do logicznego wytłumaczenia.

Pisałem kiedyś, że potrzeba wspierania innych jest w nas ludziach bardzo głęboko zakotwiczona i pewnie przyczyniła się do sukcesu homo sapiens w niekoniecznie sprzyjających warunkach zewnętrznych. U wielu ludzi jest ona nieco stłumiona albo wychowaniem (rodzina kontra reszta świata) albo trudną sytuacja materialną, ja akurat mam ja dość silnie rozwiniętą i to jest pewnie powodem, że od czasu do czasu siadam do komputera i albo pisze coś nowego, albo dyskutuję z Wami. To sprawia mi dużą przyjemność, nawet jeśli porównanie ilości osób czytających ten blog z tymi, którzy zabierają głos pokazuje, że znakomita większość to z jakiś powodów „milczące audytorium”.  Logika podpowiada mi, że ponieważ nie ma tutaj żadnych „sensacyjnych” doniesień ze świata gwiazd, to te osoby wracaja, bo znajdują tutaj coś pożytecznego. A o to mi chodzi!

Czasem otrzymuje tez maile z podziękowaniami od Czytelników i oczywiście to jest bardzo miła informacja zwrotna, zwłaszcza jak wychodzi poza krótkie dziękuję, bo daje mi też cenna wiedzę o tym, co naprawdę się przydaje. A piszą bardzo różni Czytelnicy, od licealistów, po osoby grubo po pięćdziesiątce (tak, tak!!), co potwierdza mi, że zajmujemy sie naprawdę uniwersalnymi zagadnieniami bycia zadowolonym z życia człowiekiem. Dziękuje za ten feedback :-)

Korespondencję od Was traktuję jako ściśle prywatną i poufną, niemniej ostatnio otrzymałem od jednego z Was dwa maile, których autor zgodził się na opublikowanie ich na blogu. Wyobraźcie sobie teraz, że jesteście na moim miejscu i czytacie takie coś:

„Drogi Alexie,

Ileż to już razy chciałem napisać do Ciebie z podziękowaniami. Prawdopodobnie odkąd śledzę Twojego bloga (3, może 4 lata) tych podziękowań byłoby już kilkanaście, jednak nigdy wcześniej na to się nie decydowałem, obawiając się że nie przeniosę na papier tego co mam w głowie. (Zawsze tak miałem, stąd moje bolączki na języku polskim w ogólniaku. Nawet obecnie mi się to zdarza, co zaskakujące również podczas rozmowy, kiedy milion myśli i słów ciśnie się na język, które pod wpływem natłoku grzęzną i jak wielka klucha opadają do przełyku powodując dziwny dźwięk dławienia zamiast mówienia.)
Piszę ponieważ właśnie na tym chciałem się skupić, (wszystkie inne sprawy odłożę na bok, mając jednocześnie nadzieję, że kiedyś i na nie przyjdzie czas aby się z Tobą podzielić) na aspekcie językowym. Chciałem Ci ogromnie podziękować za to co dobrego robisz dla społeczności, która wytworzyła się wokół bloga. Podziękować za wszystkie pozytywne zmiany, które dzieją się w moim życiu (nie zawsze bezpośrednio i nagle, częściej procesowo). Dziękuję, że dbasz o poziom językowy i że mogłem przez te ostatnie lata od Ciebie czerpać wzorce. W chwili obecnej śmiem twierdzić (a dostaję również pozytywne info zwrotne) śmiało, błyskotliwie, pewnie i skutecznie posługuję się słowem mówionym i pisanym. Oczywiście wszystko to odbywa się przy udziale innych bodźców czy czynników ale niebywale jesteś „ojcem” tych zmian. Zmiany na lepsze widzę przede wszystkim po rozmowach kwalifikacyjnych, które przeprowadzam w tym roku oraz po rozmowach z najbliższymi. Jeszcze nie mogę powiedzieć tego z całą stanowczością bo procesy kwalifikacyjne są otwarte ale wyraźnie widać różnicę.
Mam nadzieję, że ośmielony w tym roku zacznę publikować komentarze bo dotychczas byłem tylko biernym czytającym.”

oraz

„Dzień dobry Alex,

Dzisiaj skuszony refleksjami określonej sytuacji postanowiłem napisać część drugą do myśli przewodniej „wiele Ci zawdzięczam”. Przy czy zgłaszam mój disclaimer. Mam w pamięci Twój mail z podziękowaniem za pierwszą moją wiadomość ale jeśli z pewnych względów nie życzysz sobie kontynuowania tego wątku (a myślę, że części będzie ok 4-5) to daj proszę znać.
Twoje posty szczególnie wiele dobrego wnoszą do moich relacji między mną a młodszymi braćmi (mam ich 3). Ponieważ pochodzę z rodziny, w której funkcjonował typowy schemat (ojciec „poluje i przynosi mięso” a matka „wychowuje i opiekuje się potomstwem”) to nie wszystkie dobre praktyki wychowania, rozwoju, zachowań społecznych zostały nam zapewnione. Oczywiście od strony bytowej mieliśmy zapewnione stosunkowo wysokie standardy, to w zakresie rozwoju emocjonalno-intelektualnego mamy sporo niedociągnięć (mama przy pięciu facetach miała dużo pracy i czasu na wychowanie pozostawało niewiele. Jej również wiele zawdzięczam :) ). Dzięki Twoim postom jako najstarszy z braci nadrabiam zaległości i staram się o pozytywne zapełnienie luk tam, gdzie one powstały na przestrzeni czasu. Nie ukrywam, że praca jest czasem ciężka a luk sporo ale wierzę, że wszystko jest warte trudu, który z czasem zostanie wynagrodzony. Twoje posty sprawdzają się wręcz idealnie, ponieważ są napisane fajnym(nie lubię tego określenia ale akurat w tym miejscu pasuje mi go użyć), praktycznym i przystępnym językiem. Często takim, którego mi brakuje (brakowało dotychczas, o moich trudnościach językowych już wiesz, wspominałem o tym w poprzednim mailu) aby trafić do młodszego „narybku”.
Jedna sytuacja zapisała mi się w pamięci, tak jakby została wyryta w kamieniu. Otóż pewnego dnia (ok dwóch lat temu) spędzając czas z najstarszym z braci byłem w kiosku w Warszawie. Panią od obsługi potraktowałem w miły i uprzejmy sposób, co mój brat skomentował:
-„Widzę, że nauki Alexa nie idą w las”. :)
Zanim poznałem Twojego bloga stosowałem „miłe standardy” w codziennym kontakcie z innymi ludźmi, więc nie zrozumiałem jego komentarza. Dodał, że tamta sytuacja bardzo kojarzyła mu się z postem „rzucaj promień słońca w życie innych ludzi”. Świadczy to o tym, że chłopaki czytają :) co mnie cieszy.
Cieszy mnie szczególnie to, że Ty poprzez zmienianie na lepsze większej społeczności zmieniasz poprzez moje posłannictwo moją społeczność „lokalną”. Dzięki za merytoryczne wsparcie.”
To jest dla mnie nie tylko bardzo miła, ale tez cenna merytorycznie informacja, która mówi mi jaki użytek robi ktoś z tego to, co piszę. Na przykład jednym z celów jest dostarczanie Wam wzorców uprzejmego, a jednocześnie skutecznego użycia języka polskiego, o co trudno w oficjalnych mediach, czy telewizji. Jeżeli ktoś ma z tego pożytek, to super!
Autorowi odpisałem:

„XXXX
Bardzo dziekuję za miły mail i cieszę się, że mogłeś i potrafiłeś skorzystać z tego co piszę. To jest piękna nagroda dla autora!!
Życzę Ci dalszych sukcesów w rozwoju, sobie zycze Twojego aktywnego uczestnictwa na blogu :-) a jak wróce do Polski to odezwij się, może pogadamy przy herbatce. Telefon masz w stopce
Pozdrawiam serdecznie
Alex

PS: Czy ewentualnie mógłbym całkowicie anonimowo i po usunieciu PS :-) opublikować Twój list? …..„
Zapewne część z Was zapytuje się teraz, dlaczego pisze ten post. Powody są trzy:
  • Wreszcie mam miejsce, gdzie mogę skierować wszystkich tych, którzy dziwią się dlaczego w ogóle prowadzę ten blog i wdaję się w tyle kosztujących czas dyskusji z Wami :-)
  • Może zachęci to kogoś, kto ma cenną wiedzę merytoryczną, do dzielenia się z nią z szerszym gronem ludzi w podobny sposób, jak ja robię to tutaj. Warto!!!
  • Może Wy, drodzy Czytelnicy zechcecie wypowiedzieć się w komentarzach, do czego konkretnie każdemu/każdej z Was przydaje się ten blog. To będzie dla mnie niezwykle wartościowa informacja.

Zapraszam!!

Komentarze (35) →
Alex W. Barszczewski, 2012-01-22
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Święta dla każdego – rezultaty

Z pewnym opóźnieniem (mea culpa) ale tym większą przyjemnością publikuję tekst Alka o wynikach ich świątecznej akcji, o której pisaliśmy na blogu. Jak widać nawet spontaniczna, oddolna inicjatywa może zrobić wiele różnicy w życiu innych ludzi. Gratuluję!!

______________________________________________

Witajcie serdecznie :)

Kilka dni temu zakończyliśmy naszą akcję „Święta dla każdego”. Zgodnie z obietnicą zrobiliśmy małe podsumowanie naszych działań i dzielimy się nim z Wami tu i teraz :-)

Naszym celem była pomoc rodzinom wychowującym lub wspierającym osoby niepełnosprawne.
O samej akcji można poczytać na naszej stronie internetowej lub w poprzednim poście.

Rezultaty:

  • Zebraliśmy około 750kg żywności

  • Stworzyliśmy 23 paczki w Krakowie oraz 13 w Gdańsku i Sopocie, łącznie – 36 paczek

  • Waga paczki wynosiła średnio 21kg

  • Pomogliśmy 28 rodzinom, łącznie 88 osobom

  • Rodziny, w których ilość osób była większa niż 3 otrzymały od nas 2 paczki świąteczne

To fantastyczne i dające mnóstwo satysfakcji doświadczenie – stworzyć od zera i zrealizować projekt, który ma na celu pomoc tym, którzy najbardziej takiej wsparcia potrzebują. Można, łącząc swoje zainteresowania – chociażby takie jak marketing czy zarządzanie projektem – konkretnie pomóc drugiemu człowiekowi. Jednocześnie można zdobyć ciekawe doświadczenia, poznać wspaniałych ludzi, współpracować z nimi i sporo się nauczyć, również na popełnionych błędach, których oczywiście nie zabrakło.

Na profilu Facebook akcji lub tutaj możecie znaleźć zabawny reportaż z akcji :-) Na Facebooku znajdziecie również krótką videorelację z akcji na Politechnice Krakowskiej z Marcinem Dańcem
w roli głównej a także zaproszenie do dołączenia się do nas, które nakręciliśmy również z naszym świetnym komikiem :-) Oraz wiele innych informacji i zdjęć z akcji.

Alex – serdeczne dzięki za pomoc w akcji. Dziękujemy.

Chcemy również podziękować Ewie Wytrążek, Sławkowi Wojenkowskiemu i Annie Krajewskiej, Paulinie Pawlik, Krzysztofowi Hodurkowi oraz wszystkim tym, którzy pomogli nam w akcji! Bez Was by się nie udało :-)

Dziękujemy także Wam wszystkim, którzy nam pomogliście anonimowo :)

Wesołych Świąt i udanego Sylwestra!

Alek i Piotr

______________________________________________________

Aleksander Piechota o sobie: Interesuję się komunikacją interpersonalną, marketingiem internetowym, zarządzaniem projektami i sprzedażą. Mówię po angielsku i komunikuję po hiszpańsku – jestem fanem skutecznych metod nauki języków obcych – lubię uczyć innych angielskiego. Pracowałem w USA jako Beach Attendant, ogrodnik, kelner i osoba myjąca jachty motorowe. Lubię biegać, czytać i grać na gitarze elektrycznej. Mam 22 lata.

Piotr Stanek o sobie: Jestem miłośnikiem aktywności fizycznej i psychicznej, kocham biegać. Wdrażam ideę Running&Reading. Jestem optymistą z doświadczenia. Interesuję się marketingiem (social media), rozwojem osobistym, koordynacją projektów, poznawaniem ludzi z pasjami
i przełamywaniem barier. Moje najważniejsze motto: „Be yourself”.

Komentarze (7) →
Alex W. Barszczewski, 2012-01-16
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 23 of 40« First...1020«2122232425»3040...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Ile razy trzeba Ci powtarzać  (58)
    • Ewa W: Magdalena, piszesz:...
    • Magdalena: Ewo, Dziękuję za...
    • Ewa W: Magdalena, do Twojego...
    • Alex W. Barszczewski: Karol Ja mam...
    • Karol: Drodzy, Alexie, Przepraszam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Diana Cz.: Chyba nikt jeszcze o tym...
  • Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?  (163)
    • Aleksander Piechota: Znalazłem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • anja: Witam, Gratuluje wspaniałego...
    • Sokole Oko: Golden, Myślę, że...
    • golden: Witam Alexa i wszystkich...
  • Parę informacji o Biblioteczce  (74)
    • Kazik: Witaj Alexie, witajcie...
  • Przestań wiosłować (na chwilę)!  (61)
    • Magdalena: W teorii wszystko wydaje...
    • Ewa W: Artur, dzięki, Masz rację...
    • Witek Zbijewski: Magdaleno Oczywiście...
    • Magdalena: Ewo W., Dziękuję za pomoc...
    • Artur: Hej Ewo, Piszesz: „zgodnie z...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Katarzyna: Sokole Oko Dziękuje za...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna: KrysiaS „Przeta...
    • KrysiaS: Sokole Oko, ankiety o...
    • Sokole Oko: KrysiaS, Bardzo dziękuję...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Ewa W: aw3k To wprawdzie kompletnie...
    • aw3k: Mógłbyś napisać krótką...
    • Witek Zbijewski: Łukasz – a...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Beata: Witaj Alex, Twój blog był dla...
  • List od Czytelnika  (19)
    • Witek Zbijewski: myślę, że KrysiaS...
    • Mateusz B,: Naszła mnie jedna myśl,...
  • Naucz się być zuchwałym!  (147)
    • Stella: Z uwagą przeczytałam wszystko...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Piotr Stanek: Witajcie Podzielę się z...
  • Dla Pań (i nie tylko)  (6)
    • Ewa W: Darek, dzięki za link....

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025