Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Relacje z innymi ludźmi

Czynniki dyskwalifikujące w relacji

Czy zastanawialiście się kiedyś, jakie cechy drugiego człowieka dyskwalifikują go w Waszych oczach, niezależnie od tego jak atrakcyjna byłaby u niego cała reszta? Podkreślam, że mówię teraz tylko o tych czynnikach, które rzeczywiście powodują, iż po stwierdzeniu ich nie wchodzimy, względnie niezwłocznie kończymy bliższą relację z taka osobą, a nie drobiazgi, będące tylko drobnymi niedogodnościami. Te ostatnie występują prawie zawsze, bo przecież jesteśmy tylko ułomnymi ludźmi, a nie aniołami.

Zrobienie sobie takiej analizy może być bardzo pomocne, tym bardziej, że zdarza nam się w tej dziedzinie „strzelać sobie w stopę” :-)

Moje obserwacje pokazują, że sporo ludzi popełnia jeden z następujących błędów:

  • brak uświadomienia sobie takich cech wynikający często z niezastanawiania się nad sobą i swoim życiem. To powoduje, że często wchodzimy w związki z całkowicie nieodpowiednimi dla nas ludźmi, bo brak nam tego generalnego filtra „przydatności” drugiej osoby. W konsekwencji często inwestujemy nasz czas i inne zasoby w relacje, które są dla nas szkodliwe
  • niepotrzebnie wysoko ustawiona poprzeczka. To jest bardzo rozpowszechnione zjawisko, szczególnie u osób młodszych, albo o stosunkowo niewielkim/mało różnorodnym doświadczeniu życiowym. Widać było je np. w wielu wypowiedziach pod jednym z ostatnich postów. W rezultacie prowadzi to często, do wyeliminowania z naszego „radaru” ludzi, znajomość z którymi mogłaby nas bardzo posunąć do przodu, szczególnie w kwestii dalszego rozwoju i zdobywania nowych, nieznanych dotąd pozytywnych doświadczeń
  • całkowity brak takich kryteriów, często wynikający z małego poczucia własnej wartości lub „prania mózgu” przez społeczeństwo. Bierze się cokolwiek, byleby było, a to z kolei prowadzi bardzo często do stania się ofiarą, a co najmniej do podejmowania kiepskich decyzji życiowych.
  • „zawieszanie” kryteriów dyskwalifikujących w stosunku do konkretnych osób, wynikające z zaprogramowania przez społeczeństwo, lub braku „jaj” aby takie odcięcie od nich przeprowadzić. Typowymi przykładem jest podtrzymywanie relacji z destruktywnym dla nas członkiem rodziny, „bo przecież to rodzina”. Często widać wobec takiego kogoś tolerancję na zachowania i postawy, które u kogokolwiek innego spowodowałyby natychmiastowe zakończenie znajomości. W rezultacie nie tylko pozbawiamy się energii i radości życia, ale też ćwiczymy się w wyuczonej bezradności. A to już bardzo niedobrze.

Zdarzają się też przypadki będące kombinacją powyższych, którą trudno uzasadnić w jakikolwiek racjonalny sposób :-)

Na przykład ktoś posiada rozsądne ze swojego punktu widzenia kryteria dyskwalifikujące, które ulegają gwałtownemu zaostrzeniu w stosunku do osób bliskich (niekoniecznie rodziny). Sam tak miałem jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, całe szczęście, że to rozpoznałem i usunąłem.

Inny dobry przykład takiego postępowania: Kobieta pozostaje w bardzo destruktywnej i demotywującej relacji z wieloletnią przyjaciółką „nie mając serca” aby ją zakończyć, kończy za to relację z facetem z którym ma (też z jej punktu widzenia) dobry seks, dobre rozmowy i możliwość wielu ciekawych przedsięwzięć, tylko dlatego, że on co prawda sygnalizuje jej wielka sympatię, ale zgodnie z prawdą twierdzi, że nie jest w niej zakochany.

Takie rzeczy można mnożyć, niemniej dla Was wartościowsze będzie uważne przyjrzenie się, jak to wygląda u każdej/każdego z Was. Chętnie podyskutuję z Wami na ten temat i zapraszam do wypowiedzi w komentarzach.

PS: Pewnie interesuje Was, jakie kryteria dyskwalifikujące stosuję ja

Proszę bardzo :-) (mówimy teraz o relacjach bliższych niż zdawkowa znajomość)

  • niestabilność emocjonalna
  • stabilność emocjonalna w jakimś destruktywnym i/lub samodestruktywnym stanie ducha
  • chęć czynienia zła i szkodzenia innym
  • uzależnienie od alkoholu i narkotyków
  • powiązania z jakakolwiek działalnością przestępczą (to w każdym przypadku)
  • kompletny brak etyki w postępowaniu

Dodatkowo ograniczam moje interakcje z ludźmi cierpiącymi na głupotę, co nie ma nic wspólnego z inteligencją czy wykształceniem, bardziej z racjonalnym wykorzystaniem własnego umysłu

Naturalnie są to moje subiektywne kryteria i pewnie w subiektywny sposób je interpretuję, ale dają jakieś pojęcie. Jak to wygląda u Was?

Komentarze (52) →
Alex W. Barszczewski, 2012-10-21
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Jak mu to powiedzieć? cz.5

Czas dopisać ostatni (?) odcinek serii „Jak mu to powiedzieć?”, która wywołała w swoim czasie gorącą dyskusję. Mam nadzieję, że niezależnie od zajmowanych w niej pozycji, przyczyniła się ona do własnych przemyśleń każdego z Was, a może w niektórych przypadkach do rozszerzenia zakresu dotychczasowej przyjaźni :-)
W odcinku http://alexba.eu/2011-08-03/tematy-rozne/jak-mu-to-powiedziec-cz-4/ opisałem jak zrobić to z Koneserem, sytuacja z nim jest dość prosta, a ryzyko niewielkie.
Zanim porozmawiamy o tym, jak „wybadać” przedstawicieli pozostałych grup warto w każdym indywidualnym wypadku zastanowić się, czy naprawdę warto. Jak już wspomniałem, zdarzają się w tychże grupach wartościowi ludzie, ale też łatwo można natknąć się na jednego z wielu pokopanych w głowie facetów, z którymi będziecie miały więcej problemów i cierpień, niż pożytku. Zdaję sobie sprawę, że wiele z Was ma instynkt opiekuńczy, ale wierzcie mi, w sprawach seksu konieczność korzystania z niego nie jest dobrym sygnałem.
Po tych poważnych ostrzeżeniach macie prostą metodę, którą można zastosować w wielu innych sytuacjach życiowych.
Dla przypomnienia, Konesera można zapytać bezpośrednio, np:
„Wiesz, tak dobrze się nam ze sobą rozmawia i zastanawiam się jakby to było, gdybyśmy rozszerzyli nasza znajomość o trochę czułości”
W wypadku FTP, ZDM, ZDS i ZDC byłoby to ryzykowne i trzeba zapytać „nie wprost”  :-)
To zapytanie może mieć kilka poziomów „izolacji” :-)
  • najbardziej bezpośrednia forma to np. wtrącenie w trakcie rozmowy następującego zdania: „Co sądzisz o kobietach, które jeśli facet, którego dłużej znają pociąga je seksualnie, to mu o tym mówią”?. Możliwe reakcje i Twoje działanie:
    – rozmówca pomija to pytanie milczeniem lub pokrywa innym tematem – daj sobie z nim spokój, jeśli chodzi o seks.
    – rozmówca odpowiada neutralnie np. „wiesz, nie zastanawiałem się nad tym” – daj sobie spokój
    – rozmówca w jakikolwiek sposób wyraża się choć odrobinę krytycznie o takich kobietach, albo wręcz pyta skąd przychodzą Ci do głowy takie tematy to natychmiast skreśl go jako potencjalnego partnera seksualnego, a przy okazji przemyśl  sensowność przyjaźnienia się z nim dalej. Taka odpowiedź może być symptomem poważniejszych problemów osobowościowych, a po co Ci to na dłuższą metę
    – rozmówca w zdecydowanie pozytywny sposób wyraża się o takich kobietach – gratulacje dla Ciebie, zapytaj go jak Konesera :-)
  • Jeżeli masz wątpliwości, czy możesz go zapytać jak powyżej, to lepiej daj sobie spokój :-)Dla porządku podam wariant jeszcze lepiej „odizolowany” od Twojej osoby: „ Wiesz, ostatnio słyszałam, jak grupa kobiet dyskutowała, czy jeśli ma się kolegę, na którego ma się ochotę to  wypada mu to w jakiś sposób powiedzieć jako pierwsza. Co Ty o tym sądzisz?” Bądź ostrożna w wartościowaniu odpowiedzi. Wszystko, co nie jest entuzjastycznym „super” lub jego odpowiednikiem kwalifikuje się do kosza, przynajmniej jeśli chodzi o sprawy o których mówimy.
Podana metoda doskonale nadaje się do „wybadania gruntu” w wielu innych sprawach życiowych, trzeba jedynie odrobiny inwencji przy układaniu pytania.
Proszę tylko o niestosowanie jej w celach szkodliwych dla drugiej strony, abo do wybadania, czy ktoś jest gotowy do zdrady małżeńskiej, bo nie pochwalam takich zachowań.
Zapraszam do przetestowania w życiu i oczywiście do dyskusji w komentarzach
Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2011-11-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex

Moje wystąpienie – jak to zrobiłem

Ładną chwilę nie pisałem tutaj i po kilku miesiącach intensywnej nauki, doświadczeń i delektowania się życiem czas zacząć nadrabiać zaległości.
Zacznijmy dziś od obiecanego opisu, jak to zrobiłem, że na Poznań Startup Weekend podczas mojego wystąpienia miałem prawie pełną uwagę sali, która normalnie była bardzo zajęta i zafascynowana realizacją własnych projektów.
Nie było w tym żadnej wiedzy tajemnej i szczery opis mojego podejścia może przydać się wielu z Was i to różnych sytuacjach biznesowych, nie tylko przy publicznym przemawianiu.
Pierwszym i bardzo ważnym punktem byłą moja motywacja.
Pewnym bodźcem dla mnie była ciekawość i chęć wypróbowywania nowych rzecz, ale podstawowym zamierzeniem było wniesienie jakiejś konkretnej wartości dodanej dla uczestników tej imprezy. Fakt, że postanowiłem zrobić to za darmo nie miał znaczenia, bo jak czegoś takiego się podejmuję, to traktuję to równie poważnie (lub też nie :-)) jak moje zadania biznesowe.
Z punktu widzenia celów zaplanowana forma godzinnego wystąpienia nie była optymalna, lepsza byłaby interakcja, nawet w postaci godzinnej sesji Q&A.  Wtedy mógłbym mówić tylko to, co naprawdę interesuje moje audytorium – jaka duża efektywność! Wiedząc, że będę miał około 100 ludzi na sali i widząc jej zdjęcie (płaski parkiet i równe rzędy krzeseł) zaakceptowałem sugestię organizatorów, iż w istniejących warunkach będzie to praktycznie niemożliwe do zrealizowania i zacząłem szukać innych możliwości.
Nie mogąc mieć wiele interakcji w trakcie wystąpienia przeniosłem je na etap przygotowania zamieszczając odpowiedni wpis na blogu i prosząc organizatorów o powiadomienie uczestników, że mogą tam zrobić sobie „koncert życzeń” i zgłaszać tematy, o których chcieliby usłyszeć w Poznaniu. Co prawda odzew był mniejszy niż się spodziewałem, ale dał mi nieco więcej pojęcia, co z zakresu, w którym jestem w miarę kompetentny interesuje uczestników.
Typowo w moim stylu nie przygotowałem jakiejś wypolerowanej mowy, tylko kilka istotnych punktów, razem z przykładami z życia wiedząc, że w takich warunkach żaden plan nie przeżywa konfrontacji z rzeczywistością. Nawiasem mówiąc na tej konfrontacji chyba „przejechało się” kilkoro innych mówców.
Ważną zasadą, którą kieruję się kiedy tylko się da, to „pojaw się wcześniej i pooddychaj trochę atmosferą sali”. W tym konkretnym przypadku oznaczało to, że dzień wcześniej, przyjechawszy kompletnie wyczerpany z Berlina po kolejnej „zuchwałej” akcji, mimo potężnych korków w Poznaniu zebrałem się w sobie i podjechałem jeszcze na miejsce imprezy, aby poznać trochę jej uczestników.  To dało mi dodatkowy materiał do przemyśleń, choć i „zmyłkę” bo sala ustawiona była z krzesłami w rzędach, co potem miało się drastycznie zmienić :-)
W dzień wystąpienia też pojawiłem się kilka godzin wcześniej, aby „pooddychać” atmosferą i ewentualnie pozbierać trochę życzeń „last minute”. I to jest w miarę możliwości standardową procedurą w mojej pracy,  w tym wypadku okazało się niezwykle przydatne.
Niespodziewany problem polegał na tym, że w międzyczasie sala była zorganizowana w zestawione ze stołów „wyspy”, przy których intensywnie pracowali uczestnicy, którzy poza tym zdawali się nie widzieć świata dookoła. Super widok, ale jednocześnie oznaczał on, że przygotowane przeze mnie wystąpienie mogłem błyskawicznie wyrzucić za burtę i trzeba było improwizować.
Tego nie dostrzegła przesympatyczna, występująca przede mną prelegentka, która przekrzykując się z salą przy pomocy mikrofonu i wzmacniacza „przeprowadziła”  dobrze przygotowaną, ale niestety w aktualnych warunkach kompletnie nieadekwatną korporacyjną prezentację.
To jest typowy błąd ludzi pracujących dla niektórych dużych korporacji, gdzie dla działu HR liczy się „prezentacja – sztuk jedna – odhaczone”, a nie konkretny rezultat. Nie róbcie tego nigdy!! Zanim coś powiesz dowolnemu audytorium musisz mieć pewność, że chcą Cię oni słuchać!!
Jak zrobiłem to ja?
Było to oczywiste, że „odbębnienie” prezentacji „na siłę”, tylko dlatego że obiecałem to organizatorom nie wchodziło w rachubę. Dobrą zasadą którą stosuję jest „nie mów do ludzi, którzy Cie nie słuchają”, w przeciwnym wypadku nie okazujesz szacunku ani im ani sobie.
Po uzyskaniu zielonego światłą od organizatorów trzeba było „dogadać się” z salą i zawrzeć z nią konkretną umowę.
Zacząłem od pozdrowienia i kilkakrotnie powtórzonego zdania „Potrzebuję 3 minuty Waszej uwagi!!”
Po 4-5 powtórzeniach miałem tę uwagę wiedząc, że albo te 3 minuty wykorzystam, albo mogę się spakować :-)
Wykorzystałem je aby zawrzeć z salą wiążącą umowę :-)
Najpierw opisałem sytuację zaczynając od następujących faktów (mniej więcej tymi słowami):
„Jestem konsultantem zarządów dużych firm i w mojej pracy efektywność jest kluczowym czynnikiem”
„Wy intensywnie pracujecie tutaj nad projektami, które być może zmienią  krajobraz internetu w Polsce albo i poza nią”
„ Na pewno nie będę Wam w tym przeszkadzał przekrzykując Was przy pomocy tego mikrofonu”
„Dlatego do odjazdu mojego pociągu (za kilka godzin) będę konsultował zainteresowanych indywidualnie lub w małych grupach”
„ Niemniej jest kilka bardzo istotnych zagadnień, które dotyczą wszystkich i jeśli umówimy się na jakiś czas, kiedy będę miał Waszą uwagę to poruszę je teraz. Ile czasu mi dajecie?”
Sala, po krótkiej licytacji dała mi 15 minut :-)
Tutaj ważna uwaga: Jeśli przygotowujesz dowolna prezentację ZAWSZE licz się z tym, że do jej wygłoszenia możesz mieć do dyspozycji znacznie mniej czasu niż myślałeś! Dlatego bardzo istotne jest przemyślenie jakie są kluczowe jej przesłania i jak najkrócej i najbardziej dobitnie możesz je przekazać. Ja tak zrobiłem i w rezultacie, mimo iż musiałem prawie w 100% improwizować miałem uwagę sali na tyle, że to ja po 15 minutach musiałem zwrócić uwagę, iż mój uzgodniony czas minął i co mam w związku z tym dalej robić :-)
To jest ważne i pokazuje Twoim słuchaczom, że bardzo poważnie traktujesz wszelkie zobowiązania z nimi. Oczywiście dostosowałbym się do każdej wyrażonej przez większość woli, w tym wypadku było to zbiorowe „mów dalej” :-)
To „dalej” poszło tak dobrze, że po godzinie znowu ja musiałem zwracać uwagę, że mój „time slot” się skończył i dlatego muszę zakończyć wystąpienie. Z tego, co mówili mi potem ludzie był to pełen sukces i to mimo wielkiej improwizacji i faktu, że po poprzednich działaniach byłem po prostu wyczerpany (co widać np. na opublikowanych wywiadach ze mną zaraz potem)
W sumie było to proste, żadne sztuczki, czy manipulacja :-)
Podsumujmy kluczowe elementy:
  • przed wystąpieniem uświadom sobie, że robisz to dla dobra innych ludzi, a nie Twojego ego, czy ew. pieniędzy
  • poznaj jak najlepiej potrzeby i sposób patrzenia konkretnych ludzi, do których będziesz mówić. Bezkompromisowo dopasuj do tego zawartość Twojego wystapienia
  • pojaw się na miejscu wcześniej, aby zobaczyć co dzieje się naprawdę i jaka jest atmosfera
  • nie traktuj Twojej przygotowanej prezentacji jako niewzruszonej świętości, lecz tylko jako pewną propozycję, która w miarę potrzeb może być zmodyfikowana lub całkowicie odrzucona i zastąpiona czymś innym
  • w skomplikowanych i/lub nieprzewidzianych sytuacjach nie przeprowadzaj prezentacji „na siłę”, lecz najpierw dogadaj się z audytorium (bardzo ważne!!!)
  • dotrzymuj wszelkich umów ze słuchaczami i traktuj ich po partnersku
  • miej przygotowane kluczowe wypowiedzi Twojej prezentacji wraz z najbardziej wyrazistymi/drastycznymi przykładami.
  • Nie traktuj siebie śmiertelnie poważnie, poważnie traktuj słuchaczy
Jak to zrobisz dobrze, to nie potrzeba specjalnych sztuczek a ludzie Cię słuchają.
Gdyby ktoś z Was miał dodatkowe pytania lub uwagi, to zapraszam do komentarzy
Komentarze (36) →
Alex W. Barszczewski, 2011-11-02
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Jak mu to powiedzieć? cz.4

Po trzech postach wprowadzających i towarzyszących im częściowo bardzo gorących dyskusjach czas na odpowiedzi na zadane w tytule pytanie :-)
Aby uniknąć nieporozumień przypomnijmy sobie jeszcze raz dwie sytuacje wyjściowe, których dotyczy cała nasza rozmowa:
„Znam sympatycznego faceta, z którym bardzo dobrze mi się rozmawia, ale znajomość utknęła na tym etapie. Chętnie dołożyłabym do tego element erotyczny, ale jak to zrobić, aby go ewentualnie do siebie nie zrazić, bo i dotychczasowa znajomość ma dla mnie sporą wartość”
„Znam sympatycznego faceta, z którym jestem na stopie koleżeńskiej i dobrze się ze sobą czujemy. Mam ochotę spróbować seksu z nim, ale jak mu to powiedzieć, aby:
  • nie zepsuć sobie dotychczasowej znajomości
  • nie być ostemplowana jako „dziwka””
Uświadomienie sobie tego jest konieczne, bo nie chciałbym już w tym poście dyskutować o dzieciach, byciu dobrym ojcem czy mężem.
Bardzo ważnym jest też, aby w praktycznym zastosowaniu w miarę możliwości używać podanych sformułowań i słów, a nie robić własne improwizacje na ten temat. Dotyczy to szczególnie FTP, ZDM, ZDS i ZDC, tam sprawa może być krytyczna.
Zakładam też, że jest to wiedza dla kobiet, które w dobrej wierze chcą rozszerzyć zakres znajomości z facetem, którego znają i szanują.
Po tych uwagach zabierzmy się do dzieła i zacznijmy od Konesera, bo to jest najprostszy przypadek. Potem zastanowimy się, na co musimy uważać przy FTP i Zdobywcach wszelkiego rodzaju, oraz jak w miarę bezpiecznie zainicjować taką rozmowę z nimi, a nawet ewentualnie doprowadzić ją do formy podobnej do tej z Koneserem.
Jak już wspomniałem Koneser pod tym względem jest bezproblemowy. Tutaj możemy pytać wprost i niezależnie od odpowiedzi nic złego nie powinno się wydarzyć.
Mimo tego dobrze jest zainicjować temat od stwierdzenia:
„Wiesz, tak dobrze się nam ze sobą rozmawia…”
albo
„Wiesz, jesteśmy dobrymi kolegami już tak długo…”
Takie zaczęcie od prawdziwego i oczywistego dla drugiej strony stwierdzenia na wszelki wypadek robi dobry „podkład” pod ciąg dalszy.
A ciąg dalszy możemy zrealizować mniej lub bardziej bezpośrednio, w zależności od tego jak komfortowo się z tym czujemy i co pasuje do konkretnej sytuacji.
Przykładowe kontynuacje to:
„i zastanawiam się jakby to było, gdybyśmy rozszerzyli nasza znajomość o: (wybierzcie sobie jedno!)
  • trochę czułości/intymności
  • pierwiastek erotyczny
  • trochę przyjacielskiego/ gorącego/ niezobowiązującego ale sympatycznego/ delikatnego/ namiętnego seksu”
inny wariant to
„ i co sądzisz o tym, abyśmy rozszerzyli nasza znajomość o: (wybierzcie sobie jedno!)
  • trochę czułości/intymności
  • pierwiastek erotyczny
  • trochę przyjacielskiego/ gorącego/ niezobowiązującego ale sympatycznego/ delikatnego/ namiętnego seksu”
bardziej bezpośrednia kontynuacja to:
„ i chciałabym/mam ochotę abyśmy rozszerzyli nasza znajomość o: (wybierzcie sobie jedno!)
  • trochę czułości/intymności
  • pierwiastek erotyczny
  • trochę przyjacielskiego/ gorącego/ niezobowiązującego ale sympatycznego/ delikatnego/ namiętnego seksu
jak Ci się to podoba/jak Ci się podoba taki pomysł?”
Pamiętam, że kiedyś zostałem skutecznie „ustrzelony” kontynuacją:
„ … i chciałabym rozszerzyć naszą relację o zakres erotyczny” i to przez kobietę właściwie spoza mojego „targetu” :-)
Po takim wstępie czekamy co z tego wyniknie :-)
Generalnie możliwe są dwa rodzaje odpowiedzi: pozytywna i negatywna. Zacznijmy od tej pierwszej:
Zazwyczaj usłyszysz coś w rodzaju:
  • „doskonały pomysł”
  • „podoba mi się”
  • „dlaczego nie!”
  • „tez chciałem Ci to zaproponować” :-)
  • itp.
Co jest ważne, to fakt iż w większości przypadków spodziewaj się zaraz potem pytań sprowadzających się w gruncie rzeczy do „jak to sobie dokładnie wyobrażasz?”
Dlaczego tak jest? Pomyśl – Koneser pozytywnie odniósł się do Twojego pomysłu, a jednak nie zaproponował tego wcześniej z własnej inicjatywy. A jest przecież obytym z kobietami mężczyzną o sporym poczuciu własnej wartości! To oznacza, że albo brakowało mu istotnych informacji, albo widział potencjalne przeszkody lub zagrożenia w takim rozwoju Waszej relacji. Zanim zdecyduje się pójść dalej zapewne będzie chciał te wątpliwości wyjaśnić. Bądź na to przygotowana i najlepiej rozmawiaj z nim otwarcie jak jest.
Odpowiedź negatywna, to to, czego zazwyczaj my wszyscy, niezależnie od płci bardzo nie lubimy. Nie oznacza to jednak końca świata (czy tez znajomości z Koneserem). Niekoniecznie musimy też tracić nasze poczucie własnej wartości, bo istnieje sporo powodów odmowy, które nie maja nic wspólnego z Tobą, jak na przykład:
  • Koneser może być akurat zakochany (tak, tak!!)
  • Koneser może być akurat w monogamicznym związku
  • Koneser może być przeładowany fizycznie i/lub psychicznie innymi sprawami a nie chce tego robić z Tobą byle jak
Oczywiście może też tak być, że odmowa ma coś wspólnego z Tobą, ale jeśli mieliście dotąd dobra relację koleżeńską i interesujące rozmowy, to raczej nie będzie to kwestia Twojej atrakcyjności, raczej obawa przed jakimiś negatywnymi konsekwencjami eskalacji Waszej znajomości. O tym ewentualnie można spokojnie porozmawiać, bo jesteście przecież dorosłymi ludźmi.
Dodatkowo, jeśli powody nie są związane z Tobą, to Koneser zdając sobie sprawę z delikatności sytuacji zapewne sam Ci wytłumaczy odmowę. Jeśli są to może spróbuje Ci to też subtelnie, aczkolwiek szczerze przekazać.
Istotnym jest, aby ewentualną odmowę przyjąć spokojnie, bo przecież Twoja relacja z Koneserem  nie uległa pogorszeniu, tylko jeden potencjalny kierunek dalszego rozwoju został przynajmniej chwilowo wykluczony.
Na pewno na odmowę nie należy reagować:
  • płaczem
  • agresją
  • inkwizycyjnym wypytywaniem o powody
Niektóre kobiety jako dziewczynki nauczyły się takich zagrań, a to bardzo szkodzi w relacji z tym rodzajem mężczyzny.
Tyle na razie przychodzi mi do głowy jeśli chodzi o Koneserów. Jeśli coś pominąłem, albo potrzebujecie bliższych wyjaśnień to proszę o wypowiedzi w komentarzach.
W nastepnym odcinku zajmiemy się tymi trudniejszymi przypadkami :-)
Komentarze (47) →
Alex W. Barszczewski, 2011-08-03
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Jak mu to powiedzieć? cz.3

Czas na kolejną, ostatnia już grupę facetów – Koneserów (KON) :-)
Koneserzy są dość rzadko występującym „gatunkiem”, czasem opowiadając o nich spotykam sie wręcz z zarzutem, że tacy mężczyźni nie istnieją w rzeczywistości :-) Istnieją proszę Pań, choć nie jest to typ mężczyzny,  który spotyka się na każdym kroku.
KON – to mężczyźni, którzy ogólnie mówiąc znają kobiety, lubią kobiety i bardzo chętnie wchodzą z nimi w różnego rodzaju interakcje.
Faceci ci, zamiast spłacać wieloletnie kredyty, budować duży biznes i zajmować się podobnymi długoterminowo absorbującymi przedsięwzięciami, woleli przez lata i dziesięciolecia zgłębiać (w przenośni i dosłownie :-)) tajniki kobiecości. W rezultacie:
  • na ile jest to w ogóle dla mężczyzny możliwe, to znają psychikę i sposób myślenia kobiet
  • potrafią z kobietą swobodnie i kompetentnie rozmawiać na najbardziej intymne tematy, prawie jak inna kobieta
  • poprzez wiele różnorakich przeżyć z bardzo często różnymi kobietami mają świadomość i luźne podejście do własnych słabości i ograniczeń, dokładnie tak samo podchodzą do ewentualnych „problematycznych elementów” kobiety
  • przez to nie mają potrzeby dodatkowego dowartościowywania się, szczególnie kosztem innych
  • te poprzednie punkty plus sympatia dla kobiet powodują, że potrafią dać kobiecie bardzo dużo bezpieczeństwa emocjonalnego (bo finansowe, czy fizyczne to jest w porównaniu do tego „małe piwo”)
  • to umożliwia  wspólne przeżywanie pięknych doznań, też tych najbardziej intymnych i to niekoniecznie w ramach jakiegoś „oficjalnego” związku.
  • z drugiej strony większości koneserów nie można mieć „na własność”, bo maja silne poczucie własnej wartości i są niezależni
  • koneserzy nie bawią się w różnego rodzaju gierki i podchody. Uważają udawanie i stwarzanie pozorów w relacjach damsko-męskich za dziecinadę.
  • koneserzy nie „walczą o związek” cokolwiek by to miało znaczyć, choć oczywiście mogą być wartościowymi, dożywotnimi przyjaciółmi niezależnie od aktualnej formy relacji

Te cechy powodują, że komunikacja z nim na temat poruszony w pierwszym poście (ale nie tylko) może odbywać się nieco inaczej niż z poprzednim grupami.

No ale to, razem z zaleceniami dla wspomnianych już wcześniej 4 „gatunków”  będzie przedmiotem ostatniego postu w tym cyklu. Od jutra muszę na parę dni wyjść z Gypsy Mode i zająć się poważnymi sprawami biznesowymi, dlatego proszę o chwilę cierpliwości. W międzyczasie zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (157) →
Alex W. Barszczewski, 2011-07-22
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Jak mu to powiedzieć … ? cz. 2

Dziś porozmawiamy o kolejnej grupie mężczyzn, a mianowicie o … Zdobywcach :-)
Ten gatunek występuje zasadniczo w trzech odmianach:
ZDM (od mamuśki) – mężczyźni, którzy uwierzyli mamusi, że naprawdę wartościowe kobiety są „trudne” i należy o nie walczyć. Tacy mężczyźni:
  • mają tendencję do ignorowania lub wręcz małego szacunku dla kobiet, które same z siebie okazują im zainteresowanie
  • zazwyczaj mają silne rozgraniczenie pomiędzy „kobietami do łóżka” a kobietami, z którymi można mieć poważną relację
  • w poszukiwaniach partnerek koncentrują się na tych „wartościowych które nie są łatwe”
  • takie kobiety gotowi są bardzo długo i wytrwale „zdobywać”
  • ze względu czasochłonność powyższego zazwyczaj nie mieli czasu zdobyć szerszych doświadczeń z różnymi kobietami, szczególnie w zakresie intymności i seksu
  • z tego samego powodu, taka „zdobyta” Pani przedstawia dla nich dużą wartość, o którą gotowi są walczyć, co może znacznie utrudnić zakończenie takiego związku kobiecie, która z jakichkolwiek powodów ma go dosyć
  • to powiedziawszy, mogą to być bardzo dobrzy ludzie, u których akurat na tym polu działa taki nieszczęsny program (sam taki byłem około dwudziestego roku życia :-))
ZDS (od sukcesu) – mężczyźni, którzy sporo osiągnęli w życiu zawodowym walcząc z konkurencja i/lub podbijając nowe rynki. W ich obrazie świata z kobietami jest podobnie.  Tacy mężczyźni:
  • często postrzegają potencjalna partnerkę, jako swojego rodzaju rynek do zdobycia
  • wychodzą z założenia, że odpowiednia ilość marketingu i działań wspierających pozwoli im „zdobyć” prawie każdą kobietę
  • mają zazwyczaj zasoby, aby takie działania podjąć i uparcie kontynuować, niezależnie od ich rzeczywistej skuteczności :-)
  • często (choć nie zawsze) dzielą potencjalne „zdobycze” na dwie grupy:
    a) „trofea”, które można powiesić na ścianie (czytaj poślubić), tak aby wszyscy inni faceci patrzyli i zazdrościli
    b) kobiety do zaliczenia i/lub rozładowania się. Przykładem takiego podejścia jest Vance Munson z filmu „Hitch”, który w jednej scenie powiedział: „I want to clear my mind. You know- get in, get off, get out”
  • aby „zdobyć” kobietę często nie wahają się przed wykorzystaniem pozycji zawodowej, stanowiska, czy też wszystkiego, czego nauczyli się na kursach NLP
  • zazwyczaj mają sporo doświadczenia w czystym seksie, znacznie gorzej jest w takich sprawach jak intymność, otwartość, czy emocjonalne poczucie bezpieczeństwa
ZDC (od cieniasów) – mężczyźni, którzy niezbyt wiele osiągnęli w życiu, często mają ogłupiającą i monotonną pracę a „zdobywanie” kobiet (głównie w weekend) jest dla nich jednym z niewielu sposobów na poprawę  poczucia własnej wartości i rozładowanie napięć. Tacy mężczyźni:
  • zazwyczaj niewiele rozumieją z tak abstrakcyjnych dla nich zagadnień, jak np. psychika kobiety
  • w związku z tym często dzielą kobiety na dwie proste grupy:
    a) „laski”, którymi nie tylko można uprawiać seks, ale też „zaszpanować” przed kolegami
    b) pozostałe, z którymi można się przespać (bo to na ogół lepiej, niż zrobić sobie samemu), ale lepiej aby się koledzy nie dowiedzieli bo będzie „obciach”  :-)
  • ze względu na ogłupienie spowodowane monotonna i mało rozwijającą pracą możliwości rozmowy z nimi są dość wąskie i ograniczają się do kilku banalnych tematów
  • bardzo często mają głęboko zakorzenione kompleksy, które gotowi są odreagowywać na innych
  • w wielu wypadkach, aby „zdobyć” kobietę każdy środek jest dla nich dobry
  • jeszcze bardziej, niż poprzedniej grupie rozpowszechnione jest wśród nich nastawienie „get in, get off, get out”
  • zdumiewająco często występuje u nich tradycyjny podział kobiet na „dziwki” i „madonny”, gdzie te pierwsze są na teraz, a taką „cnotliwą” trzeba będzie w przyszłości znaleźć i poślubić
  • mają spore doświadczenie w szybkim seksie w różnych, czasem dość niezwykłych miejscach, z bardziej zaawansowanymi tematami, podobnie jak w grupie ZDS bywa różnie, bo i kiedy mieli się tego w praktyce nauczyć
Tyle krótkiego i z konieczności nieco uproszczonego opisu różnych rodzajów Zdobywców.
Jestem przekonany, że sporo kobiet z doświadczeniem potwierdzi występowanie „w przyrodzie” powyżej opisanych gatunków, a i dla panów może to być przyczynek do refleksji.
UPDATE: Koniecznie polecam przeczytanie komentarza Kocimiętki, jest on bardzo dobrym uzupełnieniem tego, co napisałem http://alexba.eu/2011-07-20/tematy-rozne/jak-mu-to-powiedziec-cz-2/#comment-109813
Ciąg dalszy oczywiście nastąpi, na razie zapraszam do dyskusji w komentarzach.
PS: Jako że piszę to w kawiarni, wersja audio zostanie zamieszczona dopiero wieczorem.
Komentarze (37) →
Alex W. Barszczewski, 2011-07-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Jak mu to powiedzieć… cz. 1

Ostatnio coraz częściej, przy różnych spotkaniach Czytelników, korespondencji, czy też dość przypadkowych rozmów kobiety w różnym wieku pytają mnie o radę w jednej z dwóch następujących kwestii:
„Znam sympatycznego faceta, z którym bardzo dobrze mi się rozmawia, ale znajomość utknęła na tym etapie. Chętnie dołożyłabym do tego element erotyczny, ale jak to zrobić, aby go ewentualnie do siebie nie zrazić, bo i dotychczasowa znajomość ma dla mnie sporą wartość”
„Znam sympatycznego faceta, z którym jestem na stopie koleżeńskiej i dobrze się ze sobą czujemy. Mam ochotę spróbować seksu z nim, ale jak mu to powiedzieć, aby:
  • nie zepsuć sobie dotychczasowej znajomości
  • nie być ostemplowana jako „dziwka””
Ponieważ te pytania coraz częściej powtarzają się, więc może zamiast za każdym razem tłumaczyć to samo lepiej jest napisać naprawdę kontrowersyjny post na blogu :-) Dawno takiego tu nie było :-)
Jednocześnie podkreślam: ten post jest dla Pań, Panowie czytają na własną odpowiedzialność, choć oczywiście też mogą się wypowiadać !
Zanim zaczniemy nasze rozważania, kilka ważnych założeń początkowych, abyśmy nie musieli tracić czasu i energii na tematy niezwiązane z głównym watkiem:
  • Przedstawiony tutaj punkt widzenia jest całkowicie subiektywny i nie pretenduje do miana prawdy absolutnej. To powiedziawszy trzeba dodać, że model ten całkiem nieźle spisuje się w praktyce i to w różnych grupach wiekowych.
  • Przedstawiona przez mnie klasyfikacja mężczyzn dotyczy wyłącznie ich nastawienia i doświadczenia w relacjach z kobietami. Nie ma ona nic wspólnego z ogólną oceną tych ludzi jako takich. Może się teoretycznie zdarzyć, że ktoś, kto znalazł się w bardzo mało atrakcyjnej grupie opisanej poniżej jest w innych dziedzinach życia wspaniałym człowiekiem. O tych innych dziedzinach nie będę się tutaj wypowiadał.
  • Klasyfikacja dotyczy mężczyzn heteroseksualnych
Aby nie pisać mega postu rozbijmy temat na kilka części, dziś zacznijmy klasyfikację potencjalnych kochanków, rozwiniemy ją w następnym, a na koniec odpowiemy na pytanie co i jak można zrobić z przedstawicielem każdej grupy.
Obserwując przez wiele lat przedstawicieli mojej płci, oraz bardzo otwarcie rozmawiając z wieloma osobami płci pięknej widzę trzy bardzo wyraźne grupy jeśli chodzi o ich stosunek do kobiet i doświadczenia z nimi.
________________
Grupa 1
Faceci trzęsący portkami (FTP) – ze strachu na samą myśl bliższego kontaktu z kobietą, zwłaszcza jeśli nie odpowiada ona wizerunkowi troskliwej mamusi, albo potulnej gąski bez własnego zdania czy potrzeb.

  • Zazwyczaj mają oni dość słabe poczucie własnej wartości jeśli chodzi o tę dziedzinę (w innych może być inaczej!!).
  • Na temat kobiet mają bardzo niewiele własnych doświadczeń wychodzących poza powierzchowne i szablonowe interakcje.
  • Swoją „wiedzę” na ten temat czerpią głównie z mediów, rozmów z podobnie „świadomymi” kolegami i własnej wyobraźni.
  • Ich znajomość niuansów kobiecej psychiki (i ciała też) jest szczątkowa.
  • Często zaludniają różne kursy typu „Uwodzenie kobiet”, bo nie zdają sobie sprawy, że tak naprawdę chodzi o coś znacznie więcej niż trochę NLP :-)
Jeżeli teraz myślicie, że piszę np. wyłącznie o młodych programistach :-) to jesteście w błędzie. Można spotkać wielu mężczyzn w wieku lat 40-50 – paru, którzy zatrzymali się na tym etapie. Jak to działa? Taki facet w młodości „przeleciał” kilka panienek, potem znalazł „wybrankę swojego życia” (Panowie sami wiecie, według jakich kryteriów odbywa się to w młodym wieku :-)), no i zaczął z nią „żyć”. Dużą częścią tego życia było dorabianie się obowiązkowego mieszkania na kredyt, mebli, samochodu i last but not least potomstwa. Ewentualny własny biznes też był absorbującym zajęciem. Pod takim ciężarem zadań komunikacji ze swoją partnerką było bardzo niewiele i to często tylko na bardzo prozaiczne tematy praktyczne. To powoduje, że bardzo wiele takich relacji degeneruje się do wspólnoty gospodarczej a partnerka w którymś momencie postrzegana jest jako domowa wersja Smoka Wawelskiego (bo też zieje ogniem) :-) I tak trwa to 20, albo i więcej lat. Potem taka osoba rzuca się na „rynek wtórny” bez doświadczenia i wiedzy, co pociąga za sobą poważne negatywne konsekwencje, o których opowiemy w ostatnim poście tej serii.
To bardzo smutny obraz, nieprawdaż?
Smutnym jest, że bardzo wielu mężczyzn w naszym kraju zalicza się do tej grupy, co potwierdzi prawie każda kobieta mająca jakieś doświadczenie „na rynku”. Całe szczęście, że nie jest to wyrok na całe życie, zwłaszcza jeśli delikwent dostrzeże problem i obudzi się odpowiednio wcześniej. No ale to już zupełnie inny temat specjalnie dla Panów.
W następnym odcinku będziemy kontynuować opis pozostałych grup, a teraz zapraszam do dyskusji i wymiany doświadczeń o tym, co napisałem.
UZUPEŁNIENIE: Do opisy FTP warto jeszcze koniecznie przeczytać ten komentarz
____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Komentarze (98) →
Alex W. Barszczewski, 2011-07-13
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Zapraszam do wersji audio

Szybka selekcja – jak to robi Alex cz.1

W dyskusji pod postem o szybkiej selekcji ludzi, z którymi mamy do czynienia pojawiło się kilka głosów, świadczących, że część z Was zrozumiała mnie nieco inaczej niż zamierzałem.
Wielu Czytelników zastanawiało się na przykład, jak odciąć się od niepasujących osób, które  znają bliżej od dłuższego czasu.
U mnie ten problem raczej nie występuje, bo selekcja, o której pisałem dokonywana jest na samym początku znajomości a nie po miesiącach, czy latach. Dlatego nazwałem to „szybką selekcją”.
Po namyśle zdecydowałem, że może najlepiej w cyklu postów opiszę jak ja to konkretnie robię, wtedy każdy będzie mógł sobie wziąć i dopasować to, co mu odpowiada.
Zanim przejdziemy do szczegółów mam kilka bardzo ważnych uwag. Proszę o ich dokładne przeczytanie, bo zrozumienie ich będzie konieczne w dalszej dyskusji.
Pierwszą rzeczą jest fakt, że nie biegam po świecie z jakąś „checklistą” na której odhaczam punkty dodatnie lub ujemne i po przekroczeniu pewnej ilości tych ostatnich naciskam klawisz „game over”. Raczej czynię to dość intuicyjnie i aby napisać ten post musiałem intensywnie zastanowić się jak ja to właściwie robię. Tak więc tekst poniżej jest rezultatem swojego rodzaju „reverse engeneering”, kiedy na podstawie moich zachowań starałem się odtworzyć i opisać mechanizmy nimi rządzące. To jest istotne, bo inaczej mógłby powstać fałszywy obraz Alexa – komputera, który bezdusznie odrzuca ludzi.
Drugą rzeczą jest to, iż odrzucenie przeze mnie kogokolwiek nie oznacza zazwyczaj oceny tej osoby jako człowieka. Jedynym kryterium jest kompatybilność do mnie, co w którymś momencie dokładniej wyjaśnię. Jest na świecie prawdopodobnie mnóstwo wartościowych i interesujących ludzi, z którymi pozytywna komunikacja będzie dla mnie niemożliwa, lub co najmniej znacznie utrudniona. I lepiej będzie jak ją sobie darujemy.
To nic nie mówi o tym, czy ktoś jest „lepszy” lub „gorszy”, tak jak niepasowanie pewnego klucza do określonego zamka nic nie mówi o jakości każdego z nich.
Trzecie, wspomniana kompatybilność nie oznacza takich samych poglądów!!! Mam wielu bliskich znajomych, zarówno prywatnie jak i biznesowo, którzy w wielu sprawach mają kompletnie inne poglądy niż ja, to nam nie przeszkadza dopóki szanujemy naszą odmienność i komunikujemy jak cywilizowani ludzie.
Po tym istotnym wstępie przejdźmy do konkretów.
Generalną zasadą, którą się kieruję, jest wyeliminowanie z mojego bliskiego otoczenia osób niepasujących już na samym początku znajomości.
To wiąże się z najmniejszymi problemami natury emocjonalnej, nie pojawiają się też inwestycje jakiegokolwiek rodzaju, które powodowałyby, że będzie nam szkoda podjąć niezbędne decyzje „bo już tyle w tę relację włożyliśmy”.
Pierwszą rzeczą, którą robię to ……. pozwalam innym na zdyskwalifikowanie mnie jako bliskiego znajomego :-)
To ma tę zaletę, że nie wymaga żadnych specjalnych działań z mojej strony i oszczędza mi sporo czasu i środków na zadawanie się z ludźmi, z którymi nie jest mi „po drodze”.
Jak to robię? Bardzo prosto :-) po prostu jestem sobą i raczej nie udaję nikogo innego. Pisze „raczej” bo czasem wciągam brzuch i wypinam klatę, ale któż nie ma chwil słabości :-)
Ponieważ niektóre moje podejścia do życia są, delikatnie mówiąc, dość nietypowe, to wielu ludzi uznaje mnie za dziwaka, dziwoląga, albo wręcz stukniętego faceta, z którym lepiej się nie zadawać. W ten sposób niepasujące osoby same usuwają się z mojego życia i nawet nie muszę ich „selekcjonować” :-) Wygodne i ekonomiczne, nieprawdaż?
Dodatkowym „narzędziem”, które do tego wykorzystuje jest ten blog. Jako że wypowiadam się na nim otwarcie  o bardzo wielu różnych sprawach jest to kopalnia informacji o tym, jakim jestem człowiekiem i jakie mam poglądy na wiele spraw życiowych. Tak wiec, jak poznaje kogoś nowego, to gdzieś tam dość szybko przemycam informację, że taki blog prowadzę i ktoś zainteresowany może mnie tam „podejrzeć”. Potem patrzę jaki jest efekt tej lektury :-)
Z punktu widzenia selekcji istotne są następujące przypadki:
  • ktoś po poczytaniu moich wypowiedzi nie kontynuuje znajomości ze mną. To jest ciąg dalszy tej autoselekcji o której wspomniałem wyżej
  • ktoś po przeczytaniu wyraża się z pogardą lub brakiem szacunku o mnie, tym blogu lub jego Czytelnikach. Wtedy ja, jak w myśliwcu odrzutowym naciskam przycisk „eject” katapultujący daną osobę (z mojego życia oczywiście)
  • ktoś wykazuje kompletny brak zrozumienia dla idei tego blogu. Eject!!! Ten brak zrozumienia może przejawiać się  np. w pytaniu „Nie szkoda Ci czasu na takie bzdury?”, albo „Jak możesz się tak publicznie obnażać?” :-) :-) Z tym „obnażaniem” się to jest ciekawa sprawa, bo uważni Czytelnicy zauważą, że jestem bardzo powściągliwy jeśli chodzi o fakty z mojego życia prywatnego, a jeśli ktoś otwartą dyskusję o poglądach nazywa w ten sposób, to nie bardzo jest z mojej bajki :-)
Poza blogiem rzeczą dyskwalifikującą jest też, jeśli widzę, że ktoś nie szanuje ludzi o tzw. „niższym statusie społecznym” i np. z wyższością odnosi się do kelnerów, pokojówek, konduktorów, kasjerów, sprzedawców i…… osób młodszych wiekiem. Eject!!!
Jeżeli ktoś jest chamski, gburowaty, nieuprzejmy, ponury, arogancki, nie chce komunikować to też pociąga to za sobą natychmiastowe użycie katapulty :-)
Osobiście jestem bardzo otwartym człowiekiem i powyższe kryteria chyba wyczerpują listę tych, przy wystąpieniu których „kasuję ludzi na dzień dobry” (względnie pozwalam się kasować :-))
Oczywiście potem selekcja idzie dalej, bo chodzi o zakwalifikowanie się do jednej z 2 grup:
  • bliższa znajomość
  • niezobowiązujące kontakty społeczne
No ale o tym napiszę w następnym odcinku/odcinkach.
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania lub uwagi to zapraszam do dyskusji w komentarzach.
PS: Dalsze odcinki będą, jeśli temat okaże się dla Was interesującym.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (148) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Zapraszam do wersji audio

Szybka selekcja ludzi – dlaczego warto?

Czytając wiele moich postów takich jak np. „Stabilność emocjonalna, lub „No hassle in my castle” można by odnieść wrażenie, że jestem zimno kalkulującym człowiekiem, który dla czystej wygody „eliminuje” ze swojego otoczenia ludzi, którzy mu nie pasują. Pisałem wtedy o wpływie takich decyzji na moją jakość życia itp. a pominąłem jeszcze jeden ważny aspekt, który był dla mnie  tak oczywisty, że go nie zauważyłem :-)
Pamiętacie, jak w poście „Czego możemy nauczyć się z bajek cz.2″ twierdziłem, że chyba wszyscy przychodzimy na świat jako wrażliwe istoty, którym potem ta wrażliwość zostaje wyamputowana?
Jak pisałem o tej księżniczce, dzięki której nauczyłem się na nowo używać serca i mieć szeroka gamę subtelnych emocji?
Przy tym wszystkim odkryłem też, że jestem bardzo wrażliwym człowiekiem i że ta wrażliwość umożliwia mi bardzo wiele rzeczy zarówno prywatnie jak i zawodowo (tak, tak, bez niej nie byłbym dzisiaj tak daleko jak jestem!!)
Z drugiej strony wszyscy żyjemy w realnym życiu, gdzie pojawiają się różni ludzie, nie zawsze w stosunku do nas mili czy dobrze nastawieni.
W takiej sytuacji bardzo wrażliwa osoba ma następujące możliwe rozwiązania:
  • na nowo wyhodować sobie gruba skórę – czyli księżniczka męczyła się nadaremnie
  • zabarykadować się przed „złym światem” w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół – to prowadzi do „monokultury” http://alexba.eu/2006-03-25/rozwoj-kariera-praca/twoje-kontakty-oaza-monokultura-czy-zroznicowanie/ co znacznie ogranicza nasze możliwości wszechstronnego rozwoju
  • wytworzyć sobie zdejmowalny pancerz, który zakładamy wychodząc na zewnątrz, a  zdejmujemy w domu – jest to niewygodne i łatwo prowadzi do de facto rozszczepienia osobowości.
  • robić to tak jak ja – łatwo dopuszczać do siebie bliżej bardzo różnych ludzi, ale szybko i bez ceregieli eliminować za swojego życia tych, którzy po bliższym poznaniu nam nie pasują. Podkreślenia wymaga „szybko i bez ceregieli”, bo w naszej polskiej kulturze mamy tendencję do zbyt dużej pobłażliwości i cierpliwości w stosunku do niemiłych lub nieodpowiednich dla nas zachowań innych.
Jakie główne zalety dla mnie ma takie podejście:
  • nie muszę się ciągle przestawiać, mogę być cały czas tym samym człowiekiem z „sercem na dłoni”
  • mogę swobodnie dalej rozwijać we mnie subtelności odczuwania i postrzegania, co jest niezwykle przydatne w bardzo szerokim zakresie zagadnień od seksu począwszy a na trudnych negocjacjach biznesowych skończywszy
  • mam do czynienia z samymi miłymi ludźmi i to zarówno prywatnie, jak i w biznesie. To ostatnie uważam za duże osiągnięcie, bo ile osób może uczciwie coś takiego  stwierdzić.
  • wchodzę w bliskie kontakty z bardzo szeroką gamą różnych ludzi, od których wciąż uczę się czegoś nowego. Robiąc to mam coraz więcej doświadczenia i wprawy w nawiązywaniu takich kontaktów a to zmniejsza potencjalne uzależnienie o jakiejś konkretnej osoby

Jakie potencjalnie negatywne skutki uboczne mogą się pojawić i jak sobie  z tym radzę:

  • jak już wspomniałem powyżej jest to w naszej kulturze dość nietypowe podejście i przez niektórych ludzi będę uznany za dziwoląga lub po prostu zdyskwalifikowany. Nie mam z tym problemu, bo to otwiera drogę do tych, dla których jest to w porządku
  • mogę przedwcześnie zdyskwalifikować jakiś nieoszlifowany diament. To ryzyko akceptuję, zwłaszcza jeśli wciąż znajduję diamenty, które błyszczą bez konieczności szlifowania (metaforycznie)
  • wobec wspomnianej łatwości nawiązywania kontaktów bardzo trudno jest mieć mnie na wyłączność, zwłaszcza bez mojej woli w tym kierunku. To zawsze odstraszało sporą część ludzi, zwłaszcza płci przeciwnej :-) Na szczęście nie wszystkich, więc problemu nie ma :-)
  • jeśli jeszcze coś pominąłem, to na pewno Czytelnicy przypomną mi o tym w komentarzach  :-)
To, co napisałem powyżej jest jak zwykle moim osobistym podejściem, co nie oznacza że jedynym lub najlepszym.  Dla mnie funkcjonuje super i napisałem ten post w odpowiedzi na wasze sugestie abym pisał o tym jak robię różne rzeczy.
Serdecznie zapraszam dyskusji.
____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (39) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-04
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Zapraszam do wersji audio

Dyktatura rodziców- odpowiedź na kilka pytań

W jednym z ostatnich postów dyskutowaliśmy kwestie kto jest nam naprawdę bliski, a kogo nazywamy bliskim bo tak nakazuje nam konwencja społeczna lub tradycja.
W ciekawej dyskusji pod postem pojawiła się seria pytań, na które obiecałem odpowiedzieć w osobnej dyskusji, co niniejszym czynię.
Na początek mam dla Was ważną uwagę. To co opisuję, mniej więcej (ze względu na ograniczenia tekstu pisanego) odpowiada temu jak ja postępuję w danych sytuacjach. Podaje to Wam wyłącznie jako materiał do własnych przemyśleń i ewentualnej dyskusji w komentarzach. Nie oznacza to, że powinniście w taki sposób postępować, lub że inny sposób postępowania jest zły. Po prostu to  dla mnie działa bardzo dobrze, przynosi dobre rezultaty i dobrze się z tym czuję.
To, co napisałem poniżej zakłada też, że prowadzimy samodzielne życie nie będąc u rodziców na przysłowiowym garnuszku.
A teraz przejdźmy do pytań:
„Czy szukać prawdziwej bliskości (w rozumieniu Alexa) w rodzinie czy odciąć się od krewnych, a skupić na przyjaciołach?”
Rodzina jest naturalnym „rezerwuarem” osób, które mogą stać się nam bliskie. Z drugiej strony niestety jest to tak, jak napisał Richard Bach w książce „Illusions” że rzadko ludzie naprawdę sobie bliscy wyrastają pod jednym dachem. Co ja robię – staram się osiągnąć maksymalną bliskość ale z zachowaniem „ekonomii działań”, kiedy widzę, że mimo rozsądnych starań dalszy postęp jest trudny lub niemożliwy, to szukam gdzieś indziej. To jest szczególny przypadek mojej postawy opisanej tutaj http://alexba.eu/2007-04-27/rozwoj-kariera-praca/dobre-rzeczy-bez-trudu/
„Jak zachowywać się w stosunku do mamy/ojca, którzy wprawdzie dobrze nam życzą, ale mają zupełnie inne poglądy na to jak dobre życie powinno wyglądać, a o naszym dorosłym życiu nie wiedzą zbyt wiele?”
Tutaj jestem Wam winien cały post, kolejną część cyklu „Jak bronić się przed dyktatura pociotków i znajomych”:
http://alexba.eu/2010-01-12/rozwoj-kariera-praca/dyktatura1/
http://alexba.eu/2010-01-26/rozwoj-kariera-praca/dyktatura2/
Może dziś opowiem to w pewnym skrócie:
  1. Po pierwsze, niezależnie od naszego wrażenia przyjmujemy robocze założenie, że rodzice chcą dla nas dobrze. Powiedzmy im o tym, że jesteśmy świadomi ich dobrych intencji.
  2. Po drugie zapytajmy, czy chcą na ten temat porozmawiać po partnersku jak dorośli ludzie i czy obiecują treść tej rozmowy zachować dla siebie.
  3. Jeśli nie, to kończymyć wszelkie dyskusje na ten temat, jeśli mimo wyraźnego wyrażenia woli będą one Wam dalej narzucane to ograniczamy wszelkie kontakty do absolutnego minimum (np. działania humanitarne, o których poniżej). „Dieta” kontaktowa czyni czasem cuda :-)
  4. Jeśli tak, to rozmawiamy z nimi jak z dorosłymi przekazując swoje racje i słuchając ich. Może każda ze stron nauczy się czegoś wartościowego.
  5. Jeżeli mimo ustnych deklaracji rodziców dalsza rozmowa nie ma charakteru partnerskiej wymiany zdań, to stawiamy uprzejme, aczkolwiek wyraźne ultimatum. Albo dalsza rozmowa będzie odbywać się po partnersku, albo zostanie zakończona. Przy braku pozytywnej reakcji idziemy do punktu 3
  6. Tak czy inaczej jest to Wasze życie i o ile nie planujecie nałożenia na rodziców dodatkowych obciążeń typu kredyty lub opieka nad Waszymi dziećmi to jest to Wasza sprawa co zrobicie ze swoim własnym życiem
„Jak wyłączyć z tematów poruszanych z rodzicami ten najbardziej drażliwy? (np. nie chcę mieć dzieci)”
Możecie przeprowadzić rozmowę podobnie jak w poprzednim przypadku, aby obie strony zrozumiały lepiej swoje motywacje i racje. Ostateczne decyzja o takich sprawach jak np. posiadanie dzieci należy wyłącznie do Was.
„Jak pogodzić brak bliskości w rozumieniu Alexa z pewnymi obowiązkami, które mogą na nas spaść w związku z posiadaniem bliskich krewnych? (np. mam w najbliższej rodzinie osobę niepełnosprawną, z którą nigdy nie osiągnę bliskości ale czuję się za nią w pewnym stopniu odpowiedzialna).”
Tutaj podejmujemy działania, które ja nazywam „humanitarnymi”. Większość z nas prędzej czy później spotka taki problem, bo nasi rodzice się starzeją i często w tym zaawansowanym wieku potrzebują wsparcia zarówno finansowego i organizacyjnego, jak i też emocjonalnego. Niezależnie od naszych aktualnych relacji z nimi powinniśmy docenić, że  w przypadku większości z nas nasi rodzice kosztem wielu wyrzeczeń i wysiłków co najmniej nas żywili, odziewali i dawali dach nad głową i to wtedy, kiedy nie byliśmy w stanie zrobić to sami. Elementarna przyzwoitość wymaga, abyśmy my nie zostawili ich w potrzebie.
Z drugiej strony często zdarza się, że tacy bliźni próbują nas terroryzować lub szantażować emocjonalnie. Do tego nie wolno dopuścić i pierwszym krokiem powinno być przeprowadzenie takiej partnerskiej rozmowy jaką proponowałem na początku tego postu. Jeżeli nie  da ona rezultatów, to ograniczamy pomoc humanitarną do absolutnego minimum jakie możemy znieść bez znaczącego ograniczania własnego życia i tego co jest w nim dla nas ważne. Można też stosować metody opisane pod tagiem „tresura”

Tyle odpowiedzi na Wasze zadane mi pytania. Jeżeli macie dodatkowe, lub cokolwiek wymaga bliższych wyjaśnien to zapraszam do zabrania glosu w komentarzach.

Jeszcze raz podkreślam, że ten post oddaje moje osobiste podejście do tego rodzaju zagadnień (sprawdzone w praktyce na trudnych przypadkach :-)) i tylko jako taki powinien być traktowany.

______________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-15
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 1 of 812345»...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji
  • Stań się poszukiwanym pracownikiem lub dostawcą w 5 krokach

Najnowsze komentarze

  • Jak wykorzystać możliwie jak najwięcej szans w życiu  (3)
    • Krzysztof: Przed chwilą skończyłem...
  • Alex goes (back) to Poland  (146)
    • Alex W. Barszczewski: Jeśli chodzi o...
    • Magnus: W międzyczasie znowu styl...
  • Co robisz z Twoimi krytycznymi słabościami cz.2  (2)
    • Darek Negocjator Bankowy: Dziękuję...
    • Joanna: Mistrz Kochanowski zawsze...
  • Survival first – moje 2 linie obrony w czasach koronawirusa cz.2  (9)
    • Alex W. Barszczewski: Nie zajmuję sie...
    • Marcin: Hej Alex polecam jeszcze do...
    • Q: Alex, W związku z tym, że...
    • Alex W. Barszczewski: I will take my...
    • Jarek: Odnośnie „znakomit...
  • Jak obliczyć suplementację witaminy D3 – poprawa samopoczucia  (55)
    • Leszek: Świetny tekst. Ja mam...
    • Alex W. Barszczewski: Nikt nie musi...
    • Jola: Czyli dane spod dużego palca...
    • Alex W. Barszczewski: Nie mam tego w...
    • Jola: Można prosić o wskazanie badań,...
  • Survival first – nie tylko Ty się liczysz cz.3  (1)
    • Roman: Moim zdaniem . Maski w...
  • Co robisz z Twoimi krytycznymi słabościami?  (2)
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuje, znam...
    • Piotr: Fajny postęp redukcji. Jeśli...
  • Jak wspierać innych w czasach COVID-19  (1)
    • Hart-Berg: Hallo Alex. Dziekuje za...
  • Survival first – moje 2 linie obrony w czasach koronawirusa cz.1  (1)
    • Kamila: To jest świetne kompendium...
  • Bezpłatna inicjatywa dla przedsiębiorców  (1)
    • Sławomir Kuśnierczak: Świetna...
  • Kilka osobistych refleksji i rad w czasach zarazy  (1)
    • Andzia: Świetny wpis! Moim zdaniem...
  • Na ile potrzebujesz dyplomów i certyfikatów?  (5)
    • Marcin: Zgadzam się z Pawłem w 100%...
    • Piotr: Zgadzam się po części z...
    • paweł: uważam, że certyfikaty są...
    • Dawid: Moim zdaniem certyfikaty...
  • Jak mu to powiedzieć? cz.5  (25)
    • przypadkowa: Mam następujące: pytanie...
  • Suplementacja D3 – magnez, wapń, fosfor  (22)
    • lzka: Cześć. To bardzo ciekawe...
  • Zabijmy kolejną „Świętą Krowę” :)  (3)
    • mirek: Przeszkodą jest też zbytnie...
  • Jak mieszkasz?  (16)
    • tancerka: Ja mieszkam w sali...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (393)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2023