Kilka tygodni temu, po prawie miesięcznej walce z uporczywym zapaleniem spojówek (leczonych przez 2 polskich okulistów medykamentami dobieranymi „na oko” :-)) postanowiłem znaleźć jakieś laboratorium i zbadać, co tak naprawdę „mnie gryzie”. Jako ciekawostka LIM-Center i Damian nie zrobią Ci takiej analizy, musisz wykupić przy okazji wizytę u okulisty (stąd wzięło się też tych dwóch lekarzy wspomnianych na początku). Dopiero na Ursynowie znalazłem ośrodek, robiący takie badania bez przymusowego wspierania polskiej okulistyki. Zadzwoniłem tam aby się upewnić i odbyłem następującą rozmowę:
- ja– „dzień dobry, czy wykonują Państwo wymaz z worka spojówkowego oka?”
- sympatycznie brzmiąca Pani – „tak, proszę przyjść do 10 to zrobimy ten wymaz. Ale nie myjemy twarzy, nie przecieramy i nie myjemy oczu, nie zakrapiamy oczu, nie usuwamy zgromadzonej tam ewentualnie ropki”
- ja (nieco skonsternowany) – „nie ma problemu, ja tylko chcę zrobić wymaz, innych usług nie potrzebuję”
Co oznaczała wypowiedź Pani z recepcji zrozumiałem trochę później, kiedy wylądowałem w gabinecie i nad stołem zobaczyłem napis „Nie stawiamy próbek z moczem na biurku” :-)
Wtedy zaświtało mi, że to niekoniecznie jest deklaracja ze strony tych państwa, może w języku polskim pojawiła się nowa forma negatywnego trybu rozkazującego. To nie byłoby nic dziwnego, bo np. w hiszpańskim też używasz w takich sytuacjach innego trybu, ale w naszym języku ojczystym!! Nie muszę mówić, że do badania jako schludny chłopak pojawiłem się dokładnie wymyty i ogolony :-) Całe szczęście, że mimo moich ablucji coś tam wyhodowali i moja kuracja ruszyła pełną parą.
Inny przykład to pewna znajoma, która kilka dni temu opowiedziała mi, że po dramatycznym spadku na giełdach nie wiedziała co robić i sprzedała wszystkie akcje (co było poważnym błędem). Na moje delikatne pytanie dlaczego nie zadzwoniła wcześniej np. do mnie zarzuciła mi, że kilka miesięcy temu odmówiłem jej pomocy w tym względzie!! Nie przypominając sobie takiego faktu zacząłem się dopytywać i ustaliliśmy, że wtedy w trakcie jakiejś rozmowy na zupełnie inny temat powiedziała mi następujące zdanie „mam oszczędności w akcjach które spadają”. To było wszystko – ja potraktowałem to jako czystą informację, druga strona jako prośbę o radę.
To trochę ekstremalne przykłady, faktem jest że Polacy niezwykle nieprecyzyjnie używają języka ojczystego. Celuje w tym pokolenie 40+ ale i młodsi Czytelnicy miejcie się na baczności!! Na wielu szkoleniach wychodzi, że słaba skuteczność wielu „młodych wilków”w argumentacji i negocjacjach wywodzi się w prostej linii z braku precyzji własnych wypowiedzi i nieumiejętności dopytania się o co dokładnie chodzi drugiej stronie. Tutaj musicie sami się pilnować i pilnie trenować, bo o ile na moich warsztatach niektórzy uczestnicy dostają taką nauczkę, że pamiętają ją bardzo długo, o tyle nie bardzo wiem jak zrobić to na blogu. :-)
Proponuję Wam na początek:
- zaprzyjaźnienie się ze słownikiem języka polskiego (choćby wersja online PWN), ja też konsultuję go dość często
- wyrobienie w sobie nawyku dokładnego analizowania tego, co mówią inni i wyłapywania tam wszelkich luk i sprzeczności
- bardzo świadome używanie wyrazistych słów przez nas samych, tak, aby nikt nie musiał domyślać się o co nam może chodzić
PS: Gdyby wszyscy używali jasnych i klarownych wypowiedzi, a do tego zamiast domyślać się intencji rozmówcy po prostu o nie zapytali, to nie byłoby większości „oper mydlanych”. Obejrzyjcie parę odcinków, a zobaczycie jak często akcja opiera się na takich nieporozumieniach komunikacyjnych (plus typowo polskie wtrącanie się w nieswoje sprawy). Dlatego też podtrzymuję twierdzenie, że oglądanie rodzimej telewizji jest szkodliwe!!!
:))) to się ubawiłam,płaczę ze śmiechu „tak, proszę przyjść do 10 to zrobimy ten wymaz. Ale nie myjemy twarzy, nie przecieramy i nie myjemy oczu, nie zakrapiamy oczu, nie usuwamy zgromadzonej tam ewentualnie ropki”, rzeczywiście może brzmieć jakby Pani opowiadał o tym czego nie robią a nie czego my mamy nie robić przed przyjściem do nich :))). Ja podobnie usłyszałam jak pytałam o wymaz z migdałków :)), więc teraz dokładnie wiedzialam o co chodzi tej pani ale załpałam drugi koniec kijka – zrozumiałam Twój tok myślenia :)))
Przypomniało mi to klienta, który bardzo dawno temu dał mi lekcję poprawnego wyrażania się w języku polskim.
Za czasów studenckich pracowałem w kinie jako kasjer. Pewien starszy pan chciał u mnie kupić bilety. Rozmowa przy płaceniu była mniej więcej taka (klient płacił kilkanaście złotych pięćdziesiątką):
– Czy ma Pan może zgodne albo chociaż końcówkę?
– Mam (powiedział uśmiechając się)
– (chwila konsternacji z mojej strony) Hmm… Czy mogę prosić?
– Może Pan (ciągle się uśmiechając)
– (jeszcze dłuższa chwila) W takim razie poproszę
– Proszę bardzo (wyciągając drobne)
:)
@Wojtek: Zawsze z przymrużeniem oka denerwowałem bliźnich odpowiadając na pytanie: „Masz zegarek?”, krótkim: „Tak, mam.” Teraz już nie noszę zegarka. :-)
A odnosząc się do – jak zwykle celnej – treści wpisu, dodałbym jeszcze jedną radę:
Zanim powiesz zdanie zawierające słowo „nie”, pomyśl, czy można tę samą informację przekazać bez „nie”.
„Nie” zaciemnia i wprowadza zamęt.
Na przykład zamiast „proszę nie zamykać drzwi” powiedz „proszę zostawić drzwi otwarte”.
Witam wszystkich :)
Komunikacja to temat rzeka, napisano już na ten temat mnóstwo książek.
Czasem jednak myślę, że wystarczyłoby zawsze pamiętać, że umiejętność czytania w myślach jest dla większości ludzi niedostępna. Nie powiesz – nikt nie wie. Życie od razu stałoby się prostsze :)
Choć oczywiście są wyjątki. Moja ulubiona pod kątem komunikacyjnym scena „miłosna” jest tego najlepszym dowodem (poniżej dialog, choć zdecydowanie polecam obejrzenie oryginalnego fragmentu filmu).
– O, jakie mokre liście …
– Aha…
– Deszcz chyba padał.
– A mnie jest smutno w deszcz…
– Czemu?
– Bo ja wiem. Smutno i tyle…
– A jakby teraz padał, to też?
– Nie
– Nie?
– Przecie jesteś…
– To znaczy, że jak ja … jak Ty ze mną … eee, Bronka, jaka Ty jesteś fajna…
– Poważnie? To znaczy jaka?
– No, że aż mnie w dołku ściska, jak se o Tobie pomyślę…
– Że jak co sobie pomyslisz?
– No tak w ogóle, na ten przykład… tak więcej ogólnie… A Ty?
– Przecie wiesz…
– A właśnie, że nie wiem … No?
– Co?
– Gadaj…
– Nie powiem.
– A czego nie powiesz?
– No, że…
– No? Że? Że no? Że tak samo jak ja?
– Tak.
– No to pocałuj mnie…
…
Dla tych, którzy nie oglądali „Daleko od szosy” – do pocałunku ostatecznie doszło :)
Jaki z tego wniosek?
Kiedy zawodzą wszelkie techniki – zawsze najwazniejsze są intencje.
Jesli dwie strony chcą się porozumieć, zrobią to.
Jesli nie chcą, albo nie wiedzą czego chcą, żadna technika nie pomoże….
Pink
Dziękuję za przykład. Czyli ta choroba rozprzestrzenia się :-)
Wojtek
Uśmiałbyś się, gdybyś usłyszał moje odpowiedzi, kiedy uczę ludzi zdobywania istotnych informacji poprzez zadawanie precyzyjnych pytań otwartych. Na początku jest bardzo zabawnie :-)
TesTeq
O tym unikaniu rozkazów z zaprzeczeniem chyba już wspominaliśmy, temat jest wart ponownego przytoczenia
Ula
Witaj na naszym blogu :-)
Bardzo dziękuję za kolejny przykład jak szkodliwa jest polska telewizja i spora część jej twórczości :-) Ludzie oglądają takie rzeczy i często nieświadomie przejmują taki bełkot jako wzorzec komunikacji.
Podany przez Ciebie dialog to sztandarowy przykład niezdolności mówienia o swoich odczuciach i potrzebach.
Mój wniosek:
Komunikuj otwarcie – będziesz miał więcej pocałunków i nie tylko :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
TesTeq mam jeszcze inny przykład używania nie – w pytaniach. Często słyszę takie pytania:
– Nie pożyczyłbyś mi tej książki?
– Nie poszedłbyś ze mną na zakupy?
– Nie wiesz która godzina?
itp.
Zawsze w pierwszym odruchu mam chęć odpowiedzieć:
– Nie pożyczyłbym.
– Nie poszedłbym.
– Nie wiem.
itd.
Pozdrawiam serdecznie.
A propos form „Czy moglbys mi pomoc?”, „Nie pozyczylbys mi (…)?”, … itp., a takze tego dialogu przy sprzedazy biletow:
– negacja rzeczywiscie jest bledem („nie pozyczylbys mi X?”), ale…
– …w jezyku polskim przyjelo sie juz jako forme grzecznosciowo zadawanie takiej wlasnie formy pytan („czy moglbys X?” zamiast „prosze zrob X”)
– w jezyku angielskim jest to standardowa forma w komunikacji werbalnej, czyli regularnie slyszymy „can you please sign here?”, „would you X”, „why don’t you Y” i rzadko uslyszymy bezposrednią forme rozkazujacą
Dlatego też jeśli brakuje słów to używam rąk, kartek i pisadeł… bo najważniejsze to aby skutecznie przekazać to, co się chciało :)
A swoją drogą to bardzo często szkoda angażować tyle zasobów (czas mój, drugiej osoby, uwagę itd.), aby upewnić się, że mówimy na pewno o tym samym – wszak jest wiele rzeczy mało istotnych.
„Domyślam się” jednak, że post traktuje o komunikowaniu rzeczy ważnych – w takich sytuacjach wielokrotnie stosuję metodą na „laika”:
„w zasadzie to wiem co masz na myśli, lecz jeśli miałbyś to wyjaśnić komuś, kto się nie zna na tym, to jakbyś to zrobił?” :)
Pozdrawiam,
Orest
Alex,
Rozumiem, ze preferujesz perfekcyjna postawe wobec jezyka, ja mam postawe naturalna jesli chodzi o jezyk (dodatkowo mocno niepoprawna – w kontaktach formalnych staram się jednak aby mnie zrozumiano). Wiekszosc tych przykladow podanych przez Ciebie i w komentarzach sprawia ze sie smiejemy, a jesli w luznym kontakcie wprowadzimy rowniez perfekcjonizm bedzie mniej okazji do smiechu, cos za cos bedziemy lepiej skomunikowani, chociaz czasem fajnie jest kogos wprowadzic w dobry nastroj :).
A propo tv znowu mocno sie z Toba zgadzam, nie mam tv w domu i nie chce miec, kiedys ktos zapytal jak zamierzam wychowac dziecko bez tv :) a ostatnio podobnie jak tv zaczynaja na mnie odzialywac portale „informacyjne” – wielka polska trojka portalowa.
serdecznie pozdrawiam
Szymon
Niedawno miałam podobny incydent. Dając komórkę do naprawy Pani, która go przyjmowała oznajmiła, że serwis zastrzega sobie w 2 tygodnie na naprawę. Dzwonie 6 października pytając czy na pewno mogę odebrać komórke zgodnie z tym co było mówione. Pani oburzona powiedziała że chodzilo jej przeciez o 14 dni roboczych bo przecież serwis nie pracuję w niedziele i w sobote. Tym razem miałąm kąśliwy dzień i stwierdziłam że nie przepuszcze tego tak łatwo. Weszłam z Panią w dyskusję,w związku z jej słowami, które brzmiały calkiem inaczej i w moim mniemaniu 2 tygodnie – to dwa tygodnie. Pani odrzekła że „ jeżeli będziemy się tak za slówka łapać to nie mamy o czym rozmawiać”;) ;) Cała rozmowa rozbawiła mnie bardzo. Tak się składa, że własnie słowa są bardzo istotne i bardzo często osobom na podobnych stanowiskach po prostu nie chce się informować dogłębnie klienta co i jak i kiedy. Przeważnie liczą na to, że klient zada to magiczne pytanie. Bo przecież bez pytania nie ma odpowiedzi. Podobnie jak nie zadane przeze mnie pytania: „ czy naprawa może potrwać dłużej niż sobie zastrzegacie w umowie…”;)
Pozdrawiam
@[b]Ania Olear (ana)[/b]: Co do różnych umów handlowych, to odnoszę wrażenie, iż Polacy traktują je ze zbyt dużą nonszalancją („jakoś to będzie, dogadamy się”). Zjawisko to występuje zarówno w przypadku umów gwarancyjnych dotyczących szczoteczek do zębów, jak i umów rządowych (nie pytajcie mnie o szczegóły, ale wiem, co mówię – dobrym przykładem jest sprawa akcji PZU obiecanych konsorcjum Eureko). Tymczasem kontrahenci zagraniczni nie znają się na żartach i bardzo poważnie traktują wszelkie zapisy zawarte w umowach – wszak po to tak twardo negocjują treść tych umów.
Pamiętajmy, że umowy są sporządzane na okoliczność powstania sporu, a nie po to, żeby pobawić się w biurokrację.
Alex
„wyrobienie w sobie nawyku dokładnego analizowania tego, co mówią inni i wyłapywania tam wszelkich luk i sprzeczności”
Co ciekawe, umiejętność takiej analizy u innych nie polepsza automatycznie ścisłości naszych wypowiedzi. Analiza samego siebie (oprócz wstępnego doboru słów) to niezależny problem, chyba trudniejszy. Niespójności w wypowiedzi biorą się chyba z równoległego myślenia o tym, co ludzie chcą powiedzieć i często jest szansa na jakąś pomyłkę – najpierw powie, potem pomyśli :) Mniej pomyłek robi ten, kto ma wcześniej dobrze przemyślane własne stanowisko.
Luki i sprzeczności są też w większości oficjalnie wydawanych tekstach (książki, artykuły) czy informacjach – to bardziej dziwi.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Tes Teq, zgodzę sie z Tobą ale tu jeszcze dochodzi do niepowazngo traktowania Klienta a najgorszą zbrodnią wobec niego jest rutyna pracownika salonu sieci w której jestem. Wydawać by się mogło że to co powie pracowik salonu, klient zrozumie tak jak być powinno a to co nie zostanie wypowiedziane – klient wywróży sobie z kart po powrocie do domu;)
Elsindel
Masz rację, że pewne formy są dość rozpowszechnione, nie oznacza to jednak, że powinniśmy je bezkrytycznie stosować jeśli miałaby na tym cierpieć nasta skuteczność.
Orest
Piszesz: „szkoda angażować tyle zasobów (czas mój, drugiej osoby, uwagę itd.), aby upewnić się, że mówimy na pewno o tym samym – wszak jest wiele rzeczy mało istotnych. „
Wtedy warto też zastanowić się, czy w ogóle warto poruszać dany temat, nie sądzisz? :-)
Szymon
Piszesz: „Rozumiem, ze preferujesz perfekcyjna postawe wobec jezyka, ja mam postawe naturalna jesli chodzi o jezyk „
Do tego mam dwa komentarze. Po pierwsze wcale nie wymagam perfekcji, lecz zrozumiałości, a to jest znacznie niższa poprzeczka.
Po drugie, powinniśmy nad tym pracować, aby precyzyjne wypowiadanie własnych myśli, idei czy uczuć było dla nas najnaturalniejszą sprawą pod słońcem. To bardzo ułatwia osiągnięcie w życiu tego, co chcemy.
Ania
„Nie łap mnie za słówka” to bardzo często wypowiedź osoby, która sama nie wie co powiedziała i broni się przed okazaniem tego. Dobrą reakcją jest pytanie „Jak w takim razie powinienem traktować to, co mówisz?” :-)
TesTeq
Niestety masz rację, co do niechlujności Polaków przy zawieraniu umów. Ja rozróżniam 2 przypadki, w pierwszym mogę się z kontrahentem umówić ustnie, nawet „pi razy oko” i wiemy, że obie strony tego dotrzymają (tak jest np. z moimi klientami). W drugim czytam bardzo uważnie i kwestionuję wszelkie nieścisłości i niekorzystne zapisy.
Tomasz
Wyrobienie sobie tego nawyku jest doskonałym pierwszym krokiem do poprawy ścisłości własnych wypowiedzi, bo wyostrza postrzeganie w tym zakresie. Łatwiej potem zbudować sobie „wewnętrzną pętlę sprzężenia zwrotnego” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex:
Pewnie nie jasno się wyraziłem, więc rozjaśnię sytuację, bo skoro się wypowiedziałem to dla mnie to istotne :)
Nie tylko ja decyduję w rozmowie jakie kwestie są poruszane i zdarza się, że druga strona porusza coś nieistotnego. Wtedy nie ma potrzeby uruchamiać zasobów i drążyć temat, bo nawet jeśli wszystko wyjaśnimy to i tak nie ma to wielkiego wpływu – np. gdy ktoś zaczyna mówić do mnie o polityce „Ale zamieszanie z tymi teczkami…” – wtedy mógłbym dopytać „jakie, jakimi teczkami, kogo dotyczą, o co chodzi…?” lecz to nieistotne. Wystarczy, że potwierdzam aby w mig zakończyć temat :)
Rzadziej się zdarza, abym to ja poruszał nieistotną kwestię – np. „Mógłbyś zamknąć drzwi?” i gdy dostaję dopytanie o szczegóły „Czy mógłbym oznacza muszę zrobić? Które drzwi? Teraz czy za każdym razem gdy wejdę?…” – wtedy wolę sam zamknąć, bo w wielu sytuacjach decyduje ekonomika :)
Pozdrawiam,
Orest
Witam,
(Nie)stety jestem estetą i bardzo zwracam uwagę na to jak ktoś się wyraża, a zwłaszcza na to, jak pisze. Niestety często zdarza się, że nawet w ogólnopolskiej telewizji czy prasie dziennikarze robią oczywiste błędy językowe, chociaż to oni powinni zwracać na czystość wypowiedzi największą uwagę. Oczywiście ja też nie jestem wyjątkiem i takie błędy robię, co z pewnością wpływa na precyzje moich wypowiedzi. Czasem się nawet na tym łapię i to pierwszy krok do poprawy często oczywistych błędów, zwłaszcza, gdy mowię „Masz czas?” pytając o godzinę ;)
Przy okazji przypomina mi się mój kolega, który jeżdził swojego czasu często do Niemiec. Na pytanie, jak dogaduje się nie znając niemieckiego odpowiedział, że aż go ręce bolą ;)
Zgadzam się, że precyzja komunikacji jest przede wszystkim istotna przy sprawach formalnych.
Gosia
Witam wszystkich!
W komunikacji najważniejszy jest cel i podejrzewam, że Pani, z którą rozmawiałeś Alex swój cel w komunikacji osiąga. Nie zawsze tym celem jest być miłym i w wyczerpujący sposób udzielić informacji. Czasem ludzie komunikują więcej o sobie samym zamiast przekazać pożądaną informację.
Jest to mój pierwszy wpis na tym blogu. Czytam go już od jakiegoć czasu i uważam go za źródło wielu wartościowych informacji. Szczególnie interesujące wydają się mi informacje o zarządaniu. W jednym z wpisów wspominałeś, że zamieścisz spis wartościowych lektur ze studiów MBA. Nie mogę się doczekać.
Pozdrawiam
Wojtek
Witaj Alex, witam wszystkich
Przypomniała mi się tabliczka przy basenie hotelowym w pewnym kraju azjatyckim:
” Biorąc prysznic przed wejściem do basenu dbasz o zdrowie swoje i innych. To Twój wybór” – tłumaczenie wolne z angielskiego – wydźwięk pozytywny, do świadomej osoby.
Tabliczka w Polsce w hotelu:
” Zabrania się wchodzenia do basenu bez uprzedniego wzięcia prysznica” – wydźwięk negatywny, do osoby nakazowy i co za składnia ;).
Pozdrawiam serdecznie
Gosiu
Precyzyjna komunikacja ważna jest nie tylko w sprawach formalnych.
Weźmy dla przykładu taki dialog w łóżku :
On – „Czy jesteś zabezpieczona?”
Ona – „Nie musisz się martwić”
Zdumiałabyś się, co niektóre kobiety rozumieją przez taką wypowiedź :-)
Brak dopytania o jej dokładne znaczenie spowodował już wiele nerwowych oczekiwań czy wręcz przypadków niepożądanego ojcostwa. Tak więc młodzi Czytelnicy, niezależnie od tego jak gorąca zrobiła się dana sytuacja (i jaki procent krwi wywędrował Wam z głowy w niższe regiony ciała :-)) tutaj nie ma miejsca na interpretacje i założenia, chyba że sami założycie sobie prezerwatywę :-)
Wojciech
Witaj na naszym blogu :-)
Myślę, że ta pani chciała dobrze, była przez telefon bardzo miłą osobą
Monika
Sposób zwracania się do obywatela w Polsce, to osobny temat, który poruszę przy okazji
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Okej, podaję się w obliczu takiego przykładu ;)
Nie wiem tylko czemu moje doświadczenia są jakby odwrotne ;))
Pozdrawiam!
Gosia
Gosiu
Na czym dokładnie polega odwrotność Twoich doświadczeń? Akurat ta sytuacja nie jest komunikacyjnie symetryczna :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Chodziło mi tylko o to, że to częściej ona pyta, a on odpowiada nieprecyzyjnie na wiadomy temat ;) Przynajmniej to tak u mnie… Normalnie strach w oczach :)
Gosia
Alex: racja, jeśli jakieś zachowanie zmniejsza naszą skuteczność, to normy są błędne i unikamy takiego zachowania.
Jak sądzicie, czy gdy używamy ”czy mógłbyś X?” zamiast “proszę zrob X”, komunikujemy nasze życzenia mniej skutecznie?
(moja teza akurat co do tej formy jest taka, że skuteczność jest jednakowa; zgadzam się, że ta nieszczęsna negacja w przykładzie kliniki przytoczonym przez Aleksa jest bardzo szkodliwa)
Dla mnie „czy mógłbyś…” a „proszę zrób coś …” nie ma takiego samego przede wszystkim znaczenia nie mówiąc już o takiej samej skuteczności. Na samym początku Wojtek przytacza bardzo dobry przykład.
Gosiu
Dziękuję za wyjaśnienie :-)
Elsindel
Pytasz: „Jak sądzicie, czy gdy używamy ”czy mógłbyś X?” zamiast “proszę zrob X”, komunikujemy nasze życzenia mniej skutecznie?”
Jest mały dodatkowy aspekt tej drugiej wypowiedzi :-) Używając tej drugiej formy łagodnie przyzwyczajasz ludzi do wykonywania Twoich poleceń (chyba gdzieś o tym pisałem – poszukaj w postach o tresurze)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Moje niedawne doświadczenie skłoniło mnie do zastanowienia się nad klarownością moich wypowiedzi. Z racji tego, że moja firma zajmuje się usuwaniem graffiti, postanowiłem wykorzystać to żeby zrobić coś dobrego, nawet dla dobrego samopoczucia ;)) Na mojej dzielnicy mieści się przedszkole na ogrodzeniu którego ktoś namalował swastykę!! Pomyślałem sobie, że to moja dzielnica, po co dzieci chodzące do przedszkola mają „nasiąkać” i przyzwyczajać się od małego do idiotyzmów na murach. Złożyłem tam wizytę i grzecznie wytłumaczyłem, że z chęcią usunę to za darmo bo nie będzie to dla mnie duży koszt a dzieci nie będą na to codziennie patrzeć. Jakie było moje zdziwienie kiedy usłyszałem od siostry zakonnej która ze mną rozmawiała, że „tam nic nie ma- nic nie widziała” więc poprosiłem o to żeby spojrzała czy rzeczywiście tak jest a to zajmie jej 30 sekund. Niestety podziękowano mi a ja odszedłem z „opadniętą szczęką”
http://www.przestrzenmiasta.pl/list.php?miasto=Cz%25C4%2599stochowa
( trzeci obiekt od góry)
Zastanawiam się o co tutaj chodziło hehe :) może jestem troszkę nieśmiały ale dość jasno to wytłumaczyłem…