Dzisiaj publikujemy obiecany post gościnny Katarzyny Latek, którego temat dobrze pasuje do postu „W chmurach -lekcja 1” i toczącej się tam dyskusji. Jest to pozytywny przykład, jak przez odpowiednie (i odpowiednio wczesne ! ) działanie można zamienić nawet bardzo nieprzyjemny fakt bycia zwolnionym po latach pracy w coś pozytywnego dla dalszego życia.
Może ten tekst zainspiruje Was do własnych przemyśleń, bo z pewnymi rzeczami nie należy czekać aż będzie zbyt późno.
________________________________________________________________________
Trochę podobnie jak w filmie „W chmurach” zostałam zaangażowana w outplacement podczas zwolnień grupowych, których celem było ograniczenie kosztów administracyjnych organizacji. Moją rolą było: rozmawianie z ludźmi, którzy zadzwonią na wewnętrzną infolinię o pakiecie, jaki dostają w trakcie zwolnienia i udzielanie odpowiedzi na zadane pytania lub przekierowanie do odpowiedniej komórki organizacyjnej oraz współpraca z firmami, które w ramach outplacementu miały realizować określone działania (szkolenia, warsztaty itp.)
Dostałam to zadanie, bo według mojego szefa byłam najbardziej kompetentną osobą, która mogła rozmawiać z ludźmi, będąc coachem i trenerem. Rozmawiałam, wyjaśniałam, budując jednocześnie bardzo profesjonalny wizerunek firmy. Potem odreagowywałam, bo były to trudne i często emocjonalnie naładowane rozmowy.
Ludzie dziękowali mi za te rozmowy spotykając się ze mną później bezpośrednio.
Dziękowali za szacunek, troskę i za zaangażowanie.
Ostatniego dnia zwolnień, to ja dostałam pakiet outplacementowy wraz z wypowiedzeniem.
I w taki sposób, po kilkunastu latach pracy w korporacjach, jako pracownik najemny, „nie całkiem dobrowolnie” zakończyłam etap galernika, jak ładnie nazwał taką pracą w jednym poście Alex.
Dla większości ludzi, takie wydarzenie byłoby traumatycznym przeżyciem połączonym z depresją i zaniżeniem własnej wartości zwłaszcza, kiedy podobnie jak ja, ma się na „karku” poważne zobowiązania finansowe związanie z kredytami na mieszkanie i innymi finansowymi obciążeniami.
Na szczęście w moim przypadku stało się inaczej…
Zrobiłam bilans tego, Co dałam Pracodawcom w ciągu tych kilkunastu lat…..
- mój czas, nie tylko w godzinach pracy, ale także po godzinach pracy (pilne projekty wymagające konsultacji, Klienci potrzebujący doradztwa, działania rozwojowe, które koordynowałam nie będąc w pracy itp.),
- moją wiedzę i umiejętności, często wykraczające poza pożądane w organizacji (nie ukrywałam przed Pracodawcami, że dokształcam się, zdobywam międzynarodowe certyfikaty, uczestniczę, jako prelegent w Konferencjach, czy też przechodzę przez kolejne etapy nauczania –obecnie robię doktorat z zarządzania) To z jednej strony dawało moim Pracodawcom gwarancję, że prowadzone przeze mnie działania będą na wysokim poziomie i dopasowane do organizacji a nie będą tak zwanym „odgrzewanym kotletem”. Ogromną korzyścią dla Pracodawców było także to, że za działania te nie musieli płacić firmom zewnętrznym, które życzyłyby sobie za takie projekty naprawdę duże pieniądze, gdzie ja robiłam je w ramach swojego wynagrodzenia. Podsumowując ten obszar, Pracodawcy mieli dzięki mnie szyte na miarę rozwiązania rozwojowe bez wydawania dużych pieniędzy a ja zdobywałam kolejne doświadczenie budując dobre relacje z tymi, z którymi współpracowałam.
- moje kontakty do ekspertów, których rekomendowałam w danych obszarach, wiedząc, że oferują zarówno produkty jak i usługi na najwyższym poziomie. Często Pracodawcy wykorzystywali te kontakty i do dnia dzisiejszego niektórzy nadal współpracują z tymi osobami.
- moje zaangażowanie oraz bardzo wysoką motywacje do pracy, niezależnie od tego, z jakim szefem pracowałam. Jest to o tyle ważne, że to, czym się zajmowałam i nadal zajmuję jest moją pasją, zatem nie trudno tu o przekroczenie granicy w stronę: robię to, bo to kocham, zapominając o tej: robię to, bo za to mi płacą i nic poza tym, szczególnie ważnej, jeśli pracuje się, jako pracownik najemny w organizacji. Piszę o tym z tego powodu, że nie zawsze tak jest, że pracownicy wykonują to, czym się pasjonują i na czym się rzeczywiście znają, co do zestawienia z pracownikami wykonującymi działania z pasją stoi w dużej kontrze. Myślę, że nie muszę tu wyjaśniać, co mam na myśli.
Następnie przyjrzałam się temu, co ja zrobiłam przez te kilkanaście lat, czym zaowocowała moja praca przez te lata…
- atrakcyjnymi kontaktami z bardzo ciekawymi i otwartymi na rozwój ludźmi z różnych firm,
- kilkudziesięcioma projektami zrealizowanymi w firmach wewnątrz z dużymi i spektakularnymi sukcesami :-) ku zaskoczeniu czasami, „życzliwych”
- doświadczeniem w pracy z pracownikami na każdym ze szczebli organizacyjnych zarówno wykonawczych jak i zarządzających
- zbudowaniem „mojej marki”, jako osoby specjalizującej się w określonych obszarach z równoczesnym dbaniem o własny rozwój według zasady:, jeśli zajmujesz się rozwojem innych ludzi, pokaż mi, jak sam dbasz o swój rozwój
- informacjami zwrotnymi na temat mojej pracy, projektów, mojego podejścia do ludzi i do realizacji pewnych działań
- otwartością na współpracę ze mną w obszarach, w których się specjalizuję
- praktyczną znajomością stylów zarządzania i pracy w średnich i dużych firmach
- poznaniem wybitnych Autorytetów zarówno ze świata nauki, dużego biznesu jak i szkoleń i rozwoju, które to osoby, mocno przyczyniły się do mojego wzrostu i refleksyjnego spojrzenia na pewne tematy. Niskie pokłony im teraz składam :-)
- dostaniem się na studia doktoranckie w jednej z uznanych i prestiżowych Uczelni nie tylko w Polsce ale także na świecie
Aby następnie otworzyć się na to, co wydarzyło się jak pożegnałam się z korporacją ….
Po pierwsze – dostałam telefony i e-maile od różnych osób, których celem było podtrzymanie mnie na duchu, pokazanie wsparcia i deklarujących pomoc na nowej drodze. Do tej pory dziękuje i miło wspominam te gesty, bo dały mi one dodatkową siłę.
Po drugie – odezwały się firmy oraz instytucje, które otwarcie gratulowały decyzji i zaproponowały współpracę.
Po trzecie – zostałam zaproszona do kilku bardzo ciekawych projektów oraz spotkań tematycznych, w których wystąpiłam już, bądź będę występowała jako ekspert.
Po czwarte – otrzymałam propozycje napisania artykułów do różnych miesięczników, powstaje moja książka o trenerach i grze szkoleniowej.
Po piąte – rozpoczęłam współpracę z firmami, dla których te moje mocne strony są cenne i przynoszą wymierne korzyści Klientom.
Po szóste – prowadzę projekty rozwojowe na dużą skalę w dużych organizacjach, bowiem moje kwalifikacje i kompetencje oraz rekomendowanych przeze mnie ekspertów, gwarantują określony efekt. Cieszę się, że mogę pracować z tak wyjątkowymi ludźmi.
Po siódme – mam czas na podróżowanie i realizację osobistych planów dzięki innemu podziałowi czasu i braku tzw. „uwiązania czasowego”, który występuje tam, gdzie pracuje się na etacie.
Po ósme – mam wyjątkowych Klientów, z którymi pracuję :-) i którzy również bardzo wiele wnoszą do mojego doświadczenia zawodowego Ogromny szacunek i podziękowania mam dla moich Klientów :-) :-)
Po dziewiąte – odkryłam, kto jest moim prawdziwym przyjacielem :-) a kto tylko krył się za taką maską, niektórzy zwyczajnie przestali się odzywać, gdy okazało się, że „nie zginęłam” po pożegnaniu z korporacją a wręcz odwrotnie.
Po jedenaste – mam realne szansę na współpracę z uczelniami w Polsce a może i za granicą
Po dwunaste – Alex zaproponował mi, abym napisała post gościnny o tych moich doświadczeniach·, za co składam mu ogromnie podziękowania! Spisanie tego, co miałam w głowie w tym poście ma ogromną wartość i moc dla mnie :-)
Po trzynaste – w sposób szczęśliwy uporządkowałam swoje życie osobiste otrzymując wiele wsparcia, miłości i nowej przestrzeni, która się dla mnie otworzyła ….:)
Niektórzy z Was zapewne spytają: – ok., ale co straciłaś żegnając się z korporacją?
Myślę, że może to być brak pewnego „bezpieczeństwa finansowego”, które zapewniał mi Pracodawca comiesięcznym wynagrodzeniem z możliwością dodatkowych premii, które funkcjonowały w organizacjach. Oczywiście, że teraz taki zarobek mam wykonując pracę nie w ciągu miesiąca, ale w znacznie krótszym okresie, ale to od mojej inicjatywy, elastyczności i przedsiębiorczości zależy, ile zarobię i w jaki czasie. Niewątpliwie też cała część organizacyjna jest teraz po mojej stronie a nie Pracodawca mi ją organizuje. To spowodowało, że główne kompetencje zostały u mnie, a resztę zwyczajnie poddałam outsourcingowi.
Na swoim przykładzie chciałam pokazać, jak wiele jest możliwości działania dla tych, którzy idą swoją drogą zawodową, grają we własną grę w sposób konsekwentny i przemyślany i podejmują czasami wyzwania, które pozornie tylko zabierają czas. Jak złudne też jest trzymanie się kurczowo firmy tylko dlatego, że wydaje nam się stała i pewna, bo jak mój przykład pokazał, w każdej chwili może się z nami bez sentymentów pożegnać.
Chciałam też pokazać, że „odrobienie lekcji”:
- Czego konkretnie chcemy?
- Jaką rolę chcemy pełnić?
- Co jest bliskie naszemu sercu zawodowo?
daję nie tylko wymierne rezultaty, ale także bardzo konkretne korzyści dla tych, dla których to robimy, czyli dla naszych Klientów.
I oczywiście mój przykład pokazał, że pożegnanie z korporacją, która bez wątpienia dała mi dużo na polu doświadczeń, znajomości gier organizacyjnych i słynnego politykowania jak mówił, jeden z moich wykładowców, może być jednym z elementów bardzo ciekawej i bogatej w propozycje drogi zawodowej.
Dziękuje wszystkim korporacjom, które przyczyniły się do mojego rozwoju dając mi różne „lekcje rozwojowe i menedżerskie” :-)
Życzę Wam takich możliwości i zachęcam do „odrobienia lekcji” z własnej drogi zawodowej :-)
Życzę też, jeśli już przydarzy się Wam się takie „doświadczenie” jak moje, wychodząc z wieżowca tylko z osobistym kubeczkiem (nie brałam pudełka na osobiste drobiazgi:-)), zostali przywitani przez najbliższą Wam osobę bukietem kwiatów i mocnym wsparciem w tej sytuacji:-)
__________________________________________________________
Katarzyna Latek
Właścicielka firmy LATEK KONSULTING , Coach ICC (w trakcie uzyskiwania akredytacji ICF), Trener Zarządzania Rozwoju i Uczenia się, Konsultant HR, doktorantka z dziedziny zarządzania w Akademii Leona Koźmińskiego, wykładowca akademicki.
Brawo – jednym sie zycie konczy, innym zaczyna nowa. I wyglada na to ze ty Katarzyno wygrałaś :-)
Swoja droga to nawet ciekawe podejscie do zalozenia wlasnej firmy gdzie od razu ma sie odrazu fajnych klientow :-)
Ciekawe pytanie dla każdego z Czytelników, którzy pracują na etacie: Jakie masz opcje, gdyby jutro niespodziewanie wręczono Ci wypowiedzenie?
Pozdrawiam
Alex
PS: Nie każdy pracujący na etacie jest „galernikiem”, patrz post http://alexba.eu/2007-12-10/rozwoj-kariera-praca/droga-zyciowa/
Witam
Raz pisze Pani ze pania zwolniono a raz ze ludzie gratulowali ze zrezygnowala Pani, mylace.
Fajny tekst, ukazuje dobitnie ze bez galernikowania nie ma kontaktow, rozwoju ani grubej korporacyjnej pensji ktora pozniej po zwolnieniu pozwala zalozyc firme i miec co do garka wlozyc az sie zacznie pomysl krecic.
Z tym czasem wolnym chyba tak zle nie bylo skoro studia doktoranckie Pani zaczela, chyba ze to jakas zaoczna atrapa.
Pozdrawiam.
Witaj Pawle,
Dziękuje za tak pozytywny wpis :)
Wyjaśnij proszę co masz na myśli pisząc, że wygrałam …
Katarzyno,
gratulacje i powodzenia. Dziękuję za ten post. Teraz nie piszę więcej, bo chcę sobie rożne rzeczy poukładać w głowie. Jest o czym myśleć. :-)
Anonim, napisałeś:
„Fajny tekst, ukazuje dobitnie ze bez galernikowania nie ma kontaktow, rozwoju ani grubej korporacyjnej pensji ktora pozniej po zwolnieniu pozwala zalozyc firme i miec co do garka wlozyc az sie zacznie pomysl krecic. ”
Po przeczytaniu twojego wpisu zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy jesteśmy po lekturze tego samego postu….
Pozdrawiam,
Ewa W
Witam
Katarzyno, tak się zastanawiam, ze gdyby nie spotkało cię redukcja etatów to czy kiedykolwiek zdecydowała byś się sama na założenie własnej działalności, przez to zyskując okazje na spróbowanie czegoś nowego:)?
Pozdrawiam
Anonim,
Proszę wyjaśnij – co jest mylące dla Ciebie w tym, że ludzie, z którymi rozmawiałam po tym jak firma ich zwolniła dziękowali mi za te rozmowy a tym, że firmy, które odezwały się do mnie po moim zwolnieniu gratulowały że tak się stało??
Nie za bardzo wiem, co masz na myśli pisząc o grubej korporacyjnej pensji i o kręceniu pomysłem bo ja w w swoim poście o niczym takim na pisałam.
Myślę też, że warto byłoby aby uważnie Pan/Pani przeczytał/ przeczytała mój post
(tudno mi oceić kto pisze pod tym pseudonimem) po to, żebym mogła odnieść się do swojego widzenia tej sytiacji.
Post jak dla mnie trochę chaotyczny ale pokazuje, że nie należy się poddawać – i może taką retrospekcję trzeba robić częściej a nie tylko jak dosięgnie nas „tragedia”. Zastanawiam się kiedy ja ostatnio robiłem taki przegląd ? ;-)
Mam kilka uwag technicznych co do Twojej strony:
– za dużo kolorów – niebieski połączony z oliwkowym, do tego czerwony, odcienie szarości, pomarańcz, biały, czarny – prawdziwa tęcza
– różne kroje czcionek, pogrubienia, kursywa użyte w mało czytelny sposób
– i chyba najważniejsze jak dla mnie – na pierwszej stronie piszesz w liczbie mnogiej „Postępujemy …” a prezentujesz tylko siebie
Pozdrawiam
Łukasz
Łukasz Lenart,
tęcza ma inne kolory :-)
Ja również odwiedziłam tę stronę Katarzyny i mam bardzo pozytywne wrażenia, a treści wzbudziły moją ciekawość.
Poza wszystkim to raczej nie jest temat na tu i teraz…
Pozdrawiam, Ewa
Zgadzam się z Łukaszem, strona do poprawki, ale z tym się nie śpieszy. Proponował bym też wykupić (puki konkurencja tego nie zrobiła) domenę z myślnikiem (rozdzielenie dwóch litery k występujących obok siebie) i przekierować na domenę bez myślnika. Koszt domeny jest niewielki, a może się przydać.
Jeśli chodzi o post, to jest bardzo ciekawy i budujący na duchu. Sam obecnie jestem na etapie zakładania firmy, z tym że z „moją korporacją” się na razie nie rozstaje – będę walczył na dwa fronty :)
Chciałem jeszcze doradzić zakup domeny LatekConsulting.pl ale widzę, że w dniu 2009.10.30 domena została wykupiona przez firmę NWG Szkolenia I konsultacje.
@Ewa W
Czemu uważasz, że to nie jest temat na tu i teraz?
Z tego co rozumiem, to Katarzyna dopiero rozpoczęła swoją działalność, sam byłem w podobnej sytuacji (tylko, że to ja odszedłem ;-) ) trzy lata temu i wiem jakie błędy popełniłem. Skoro prezentuje swoją stronę WWW jako wizytówkę, to uważam, że jest to najlepszy moment na zwrócenie uwagi na to co mi się nie podoba.
A jeśli uważasz, że robienie tego publicznie „nie jest tematem na tu” to właśnie najlepsza jest szczera krytyka kogoś nie związanego emocjonalnie z osobą, zresztą moje uwagi dotyczą strony (którą widziałem, poznałem i mogę ocenić) a nie osoby Katarzyny, której poza tym wpisem nie znam kompletnie. Treści nie mogę ocenić bo się na tym nie znam :D
Pozdrawiam
Łukasz
„Katarzyno, tak się zastanawiam, ze gdyby nie spotkało cię redukcja etatów to czy kiedykolwiek zdecydowała byś się sama na założenie własnej działalności, przez to zyskując okazje na spróbowanie czegoś nowego:)?”
Jest przecież trzecia, bezpieczniejsza droga – poza natychmiastowym wyborem między praca najemną, a prywatną inicjatywą. Tą drogą jest rozpoczęcie działalności na własną rękę jeszcze będąc na etacie. Oczywiście to obciąża, ale ma wiele zalet: daje możliwość poznania swoich szans, nabrania doświadczeń, dorobienia do pensji, wyboru odpowiedniego momentu na zmiany i unikamy drastycznych, ryzykownych posunięć. Oczywiście należy pamiętać, by jeszcze będąc na etacie być lojalnym wobec pracodawcy mimo prywatnej działalności.
Ciekawy post, dziękuję Pani Katarzyno za to że chciała się Pani podzielić swoimi doświadczeniami. „Na swoim przykładzie chciałam pokazać, jak wiele jest możliwości działania dla tych, którzy idą swoją drogą zawodową, grają we własną grę w sposób konsekwentny i przemyślany i podejmują czasami wyzwania, które pozornie tylko zabierają czas.” To zdanie zapamiętam sobie na przyszłość. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
Ewa W
Myślę, że Katarzyna będąc coachem nie ma problemu z feedbackiem wszelkiego rodzaju :-)
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że ktoś inny wykupił domenę LatekConsulting.pl i ciekaw jestem, czy Katarzyna o tym wie.
No ale to jest temat na inną dyskusję
Pozdrawiam
Alex
Z Waszych komentarzy nasuwa mi się jeden wniosek – aby „przetrwać” należy założyć własną działalność gospodarczą – ale chyba nie o to chodzi!
DG nie uczyni z nas specjalistów, profesjonalistów, rozpoznawanych w danym środowisku, etc. Taką pozycję należy budować niezależnie jak sprzedaję swoje umiejętności i wiedzę. Czy to etat czy DG, zawsze należy stawiać na swój rozwój, szukać nowego, mieć pasje i ją rozwijać.
A czy będzie to w ramach DG czy etatu to jest to tylko wypadkowa danej sytuacji rynkowej. Znam ludzi, którzy są na etacie w dużej korporacji i czują się tam dobrze, ciągle się rozwijają i wykonują swoje obowiązki z pasją.
Pozdrawiam
Łukasz
Katarzyno,
Wygląda na to, że nie byłaś typowym galernikiem, lecz pracownikiem z podejściem przedsiębiorczym. Realizowałaś cele pracodawcy oraz własne.
Bycie świadomym pracownikiem jest korzystne dla wszystkich zaangażowanych stron. Zdobyte w ten sposób szerokie doświadczenia można później wykorzystać na różne sposoby. Niestety, wielu ogranicza się w pracy do niezbędnego minimum wywiązywania się z obowiązków pracownika.
Czy podejmując różne decyzje rozwojowe myślałaś kiedykolwiek o odłączeniu się od korporacji w przyszłości?
Powodzenia w dalszej działalności niezależnej
Tomek
Witajcie! Dziękuje za Wasze wpisy, ciekawe komentarze oraz wejście na moją stronę.
Ewa W
Dziękuje za wpis i za uważność. Rzeczywiście tematem mojego postu nie jest moja strona Cieszę się, że zapisy na stronie wzbudziły ciekawość.
jarek bednarz
Tak. W mojej sytuacji była to tylko kwestia formalna. Równolegle z pracą najemną, pracowałam na swoje nazwisko, zatem nie tylko zajmowałam się pracą w korporacji.
Łukasz Lenart
Dziękuje za uwagi o mojej stronie. Jak mówi przysłowie chińskie: pierwszy krok i pierwszy cios w jednym idą rzędzie, zatem uważnie czytam, co się podoba a co nie. To moja pierwsza strona, zatem na spokojnie „niech się tworzy”
„Znam ludzi, którzy są na etacie w dużej korporacji i czują się tam dobrze, ciągle się rozwijają i wykonują swoje obowiązki z pasją.” –jeśli CIĄGLE SIĘ ROZWIJAJĄ TO JESTEM SPOKOJNA, wykonywanie obowiązków z pasją ….cóż …może na dłuższą metę być to dla nich groźne …bo to jednak korporacja ….a tam jak w armii, jeśli wyskoczysz przed szereg, wyłamujesz się.
Artur Z
Dziękuje za radę w kwestii domeny z myślnikiem. O wykupieniu domeny przez NWG wiedziałam, zanim została wykupiona Był to prezent, jaki dostałam na rozpoczęcie DG.
Z jakiego powodu postanowiłeś zacząć działać również na swoje nazwisko?
I czy wiesz, kiedy u Ciebie będzie ten moment, gdy przestaniesz walczyć na obu frontach?
PiotrP
Wiem bardzo dobrze
Sama do tego zachęcam, aby każdy, kto pracuje jako najemny pracownik- dyweryfikował takie ryzyko. Oczywiście ważna jest tu lojalność wobec pracodawcy, zatem trzeba mieć świadomość wielu rzeczy . Tak jak napisałam Jarkowi, nie tylko zajmowałam się pracą w korporacji.
AniaP
Zachęcam bardzo szczerze- niech Pani działa!
Tomasz Ciamulski
Bardzo dziękuje za te kilka zdań.
Jestem przekonana, że dbanie o cele organziacji wraz z dbsniem o własne cele (trzeba tylko wiedzieć jakie są) to najbardziej optymalne rozwiązanie.
Zgadazm się z Tobą, że brak refleksji o tym, może skończyć się naprawdę źle.
Zaczęłam myśleć kilka lat temu o tym, wtedy jednak wiedziałam, że „nie odrobiłam potrzebnych do tego lekcji domowych”, oczywiscie moich lekcji. Gdy je odrobiłam, dokonało się pójście na przysłowiowe swoje.
„Z jakiego powodu postanowiłeś zacząć działać również na swoje nazwisko?”
Moje zainteresowania pozazawodowe zaczęły nieoczekiwanie generować gotówkę :)
„I czy wiesz, kiedy u Ciebie będzie ten moment, gdy przestaniesz walczyć na obu frontach?”
Na razie nie myślę o tym, jestem otwarty na to co przyniesie los. Lubię zarówno swoją pracę zawodową jak i to co będę robił w mojej działalności gospodarczej. Dodam, że są to dwie różne całkiem różne dziedziny.
Łukasz Lenart,
pytasz, więc odpowiadam :-)
Dlaczego temat nie na tu i teraz?
Doceniam Twoje doświadczenie i chęć dzielenia się Nim, to bardzo ważne móc skorzystać z podpowiedzi innych, gdy się zaczyna. Tu się zgadzam i w pełni doceniam Twoje działanie.
Ja w podobnej sytuacji skontaktowałabym się bezpośrednio z Kasią Latek przez kontakt mailowy podany na Jej stronie i tak przekazałabym informacje. Tutaj w kontekście tematu jakoś mi „zazgrzytało”.
Pozdrawiam, Ewa
Witam wszystkich,
bardzo pozytywny wpis pokazujący, że decyzja podjęta za nas może wyjść nam na dobre :-) Trochę mnie dziwi, że w Pani specjalności korporacja nie „wymusiła” wcześniej samozatrudnienia. Pewnie dlatego, że nie znam tej branży.
Zauważyłem, że jedynym, polecanym w komentarzach (również do poprzedniego wpisu), sposobem na miękkie lądowanie po korporacyjnym zwolnieniu jest budowanie za wczasu własnego interesu. Sądzę, że jest to niebezpieczne podejście.
Po pierwsze może to być niezgodne z prawem – proponuję przestudiować regulamin pracy swojej korporacji pod kątem pozwolenia (bez zgody pracodawcy) na podjęcie przez pracownika etatowego płatnego zajęcia, nawet z innego obszaru biznesowego.
Po drugie praca na dwóch etatach powoduje, że któryś z nich cierpi. Zwykle jest to ten pozakorporacyjny. Lekarze z pewnością mają inne podejście :-).
Dodatkowo, tego rodzaju „bezpiecznik” rozleniwia i osłabia naszą czujność.
Na koniec, własna działalność zbieżna biznesowo z pracą etatową długodystansowo nie ma szans – konkurowanie z samym sobą. Przy tym najgorszą wpadką jaką można wtedy zaliczyć jest sytuacja, gdy raz stajemy przed klientam jako nasza firma, a potem jako korporacja.
Ja stosowałem inną metodę: odchodziłem u szczytu sławy, nie koniecznie do konkurencji. Niestety dwa razy korporacja była szybsza :-D
Janie, piszesz:
„Zauważyłem, że jedynym, polecanym w komentarzach (również do poprzedniego wpisu), sposobem na miękkie lądowanie po korporacyjnym zwolnieniu jest budowanie za wczasu własnego interesu.”
Mówimy o czymś więcej :)
Pracownik z „podejściem przedsiębiorczym” nie jest przedsiębiorcą. On tylko w ramach pracy dba także o rozwój własny, który:
1. Jest zgodny z jego zainteresowaniami i potrzebami.
2. Jest wszechstronny (odpowiednio dobierany zestaw umiejętności)
Może nie zawsze da się tak w 100%, ale w jakimś zakresie da się zawsze. Pozwala mu to być coraz lepiej przygotowanym do nowych wyzwań. Jakich, to już zależy indywidualnie od potrzeb, do których przygotowywał się – od kolejnej pracy po DG.
Równoległe wystartowanie z DG to już oddzielna kwestia.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Witajcie,
W moim odczuciu nie chodzi ani o pracę na dwóch etatach równolegle, jak pisał Jan, ani o jednoczesne działanie na rzecz własnej DG i Korpo. Nikt nie mówi o działaniach niezgodnych z prawem (jeśli rzeczywiście jest zapis w umowie lub w regulaminie, to należy się do niego stosować). Czasem takich ograniczeń nie ma.
Kiedy jest się zatrudnionym na etacie, nie powinno się tego traktować jako dane na zawsze i niezmienne. Według mnie to choćby zadawanie sobie pytania, co będzie, jeśli … i szukanie możliwych rozwiązań jest też przygotowaniem, które ułatwia lądowanie po utracie pracy.
Warto pogłębiać wiedzę, zdobywać umiejętności, budować swój wizerunek na rynku, budować relacje w różnych środowiskach. To robiła Katarzyna.
Poza pracą można choćby małymi krokami testować swój pomysł, swoje inne możliwości. Jeśli na samą myśl o utracie pracy ktoś ma skurcz żołądka, to tym bardziej powinien odrobić swoją lekcję.
Świadomość własnej wartości i niedostatków, rozwój własny, zdobywanie kolejnych umiejętności przekłada się na zwiększanie atrakcyjności rynkowej. Wtedy utrata pracy nie jest końcem świata.
Czasem natomiast sama zmiana sposobu myślenia – że nie trzeba kurczowo trzymać się tego, co robiło się do tej pory pozwala zobaczyć nowe możliwości.
A że wielu kończy własną DG? No cóż, ich praca ma określoną wartość na rynku, jest zapotrzebowanie, są kontakty, są kompetencje, jeśli jest też pasja – to naturalne, choć pewnie nie jedyne rozwiązanie.:-)
Cóż… ja odrabiam swoje lekcje. :-)Katarzyny post jest mi w tym pomocny. Wskazuje mi kierunki, ale i … moje braki, co mi się już mniej podoba. Mam nad czym pracować.
Pozdrawiam, Ewa
Myślę (a raczej wiem), że Kasia przygotowywał się do tego kroku – wyjścia z „bezpiecznej” korporacji od dawna. Kredyty kredytami ale bez braku myślenia o przyszłości i rozważania co:
można robić gdyby nie robić tego co się obecnie robi,
lub jak dojść do wyznaczonego sobie celu wykorzystując to co daje korporacja
to „bezpieczna” praca może zamienić się w pułapkę.
Znam Kasię i wiem, że ciężko pracowała na swój sukces i stale podwyższała sobie poprzeczkę.
Bo jedni ludzie walczą z innymi a inni z samym sobą –a stałe podwyższanie swojego poziomu to najtrudniejsza praca. Wymaga wiele cierpliwości, zaangażowania i dużego samozaparcia – stąd nie zgodzę się że sukces Kasi jest przypadkowy.
Poza tym znam wielu pracowników tracących swój czas realizując model BMW (Bierny-Mierny-i Wymierny) podczas gdy inni będąc nawet „niewolnikami” potrafią wykorzystać dobrze czas i swoim czasie przejść do etapu galernictwa.
A ze wszystko kończy się i zaczyna we właściwym czasie i we właściwym miejscu to myślę że czas był na Kasię i pracodawca stracił a ona wygrała
Trzymaj się Kaśka!!!
ArturZ
To bardzo ciekawe co napisałeś…, że są to różne rzeczy. Trzymam kciuki! Bądź czujny na to, co się będzie działo na Twojej nowej drodze. Napisz proszę jak to się zaczęło, że twoje zainteresowania zaczęły generować gotówkę?
Ewa W
Może po prostu Łukasz na tym się skupia i stąd jego wpisy o mojej stronie. Podoba mi się Twoja konsekwencja! I z całą pewnością więcej jest tych Twoich odrobionych lekcji!
Jan Woreczko
Bardzo uważnie przeczytałam Twój wpis.
Po pierwsze – wyraźnie napisałam, że kwestia lojalności wobec pracodawcy jest ważnym elementem, i dlatego np. ja ani jako pracownik najemny ani teraz, nie przyjmuję zleceń z pewnej branży. Chcę też wyraźnie zaznaczyć, że nie miałam ani nie ma umowy o zakazie konkurencji, zatem i była i jest to kwestia mojej etyki.
Dla niektórych tylko umowa o zakazie konkurencji pokazuje, że czegoś nie zrobią.
Wyjaśnij proszę, co miałeś na myśli pisząc: Dodatkowo, tego rodzaju “bezpiecznik” rozleniwia i osłabia naszą czujność?
Zastanawia mnie jeszcze ciekawe podejście Po drugie praca na dwóch etatach powoduje, że któryś z nich cierpi….Możesz trochę jaśniej?
Bo ja pracuję, na co najmniej kilku „etatach”, bo ze trzy zawodowe, dwa naukowe i dodatkowo mam etat rodzinny i przyjacielski i tak się zastanawiam nad tym, jak Twoje podejście ma się do wielozadaniowego modelu kariery i wyboru określonego stylu życia?
Aneta Masierak
Aneta dziękuje za takie ocieplenie mojego postu Twoim spojrzeniem i z boku i z bliska. To dla mnie bardzo ważny feedback, bardzo. Dziękuje Ci za to.
Moi drodzy… pracuję w jednaj branży jako „najemnik”, a prywatę uprawiam w innej. Nie ma konfliktu, jest szerszy rozwój.
latekconsulting.pl wykupila inna firma. Z tego co widze, to:
latekconsulting.com
latekconsulting.net
sa wolne. Trzeba sie pospieszyc.
Witam,
Bardzo interesujacy oraz dla mnie bardzo aktualny artykul. Widac ze Katarzyna jest bardzo aktywna osoba. Odnosze wrazenie ze tu po prostu nie moze sie nie udac.
Co do pracy na etacie i jednoczesnym dorabianiu na swoim to niestety ten zapis o tym ze nie moge robic pewnych rzeczy bedac na etacie jest wsrod moich znajomych bardzo czesty. Np. w mojej umowie o prace byl zapis ze o kazdej mojej komercyjnej dzialalnosci w IT musze informowac pracodawce. Absolutnie kazda moja dzialalnosc powiazana z ERP jest poza praca zabroniona. Lamanie tego przepisu nie raz wywolywalo automatyczne zwalnianie takich osob.
Chcialem Cie zapytac jak to jest ze stosunkami z Twoim bylym pracodawca? Rozstaliscie sie bez zbytnich zgrzytow? Udzialili/udzielaja Ci jakichs rekomendacji?
Moj byly pracodawca chetnie zgodzil sie abym odsylal zainteresowanych osob do niego po rekomendacje ale gdy poprosilem rowniez o pisemna rekomendacje to powiedzial ze mam sam napisac co mi sie chce i ze mi podpisze. Troche sie zdziwilem. Jakie sa stosunki u Ciebie z bylym pracodawca?
Antek.
Antek
Nawet dodam, że bardzo aktywną, bo to moje życie. Moja aktywność ujawniła się już w szkole podstawowej a im jestem starsza, tym bardziej jest ona ukierunkowywana. Bo ja także się zmieniam i to, co jakiś czas temu było dla mnie, teraz już nie jest.
Z tego co piszesz o swoim przykładziem, zrozumiałam, że masz takie zapisy w umowie i zgodziłeś się na nie w oparciu o dobre dla Ciebie warunki. To Twoja decyzja w kwestii współpracy z firmą.
Znam osoby, które mają takie zapisy i wiążą się one z bardzo konkretnymi warunkami finansowymi.
Tak, zarówno Ci, z którymi pracowałam niezależnie od tego, czy nadal są w organizacjach, czy juz wyszli z nich, bądż pożegnano się z nimi, dają mi rekomendację.
Szczególnie jest miło, gdy moi Klienci mówią mi o tym.
Z drugiej strony, ja także mogę dać lub nie, rekomendację tym, z którymi pracowałam, bo rynek również działa w tą stronę.
I w dalszym ciągu oznacza to, że informacje poufne nadal są poufne. To kwestia etyki, o którj pisałam.
Pani Katarzyno Latek,
przczytałam Pani post i jestem pod wrażeniem. Życzę powodzenia.
Pozdrawiam,
Anita.
Panie Łukaszu Lenart,
otwiera Pan stronę: http://pl.wikipedia.org/wiki/Tęcza – patrzy Pan jak wygląda tęcza i zapamiętuje Pan na całe życie.
Pozdrawiam,
Anita.
Anita M.R
Po pierwsze na tej stronie zwracamy się do siebie po imieniu.
Po drugie sprawa „tęczy” została już wyjaśniona.
Pozdrawiam
Alex
Katarzyno.
Z wielką uwagą przeczytałam Twój post i komentarze. Odwiedziłam też Twoją stronę.
Myślę,że temat jest on bardzo potrzebny i na czasie. Często ostatnio słychać o zwolnieniach. Twoja droga i decyzja jest też dla mnie wskazówką i potwierdzeniem, że zwolnienie to rzeczywiście nie koniec świata.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę powodzenia!
„To moja pierwsza strona, zatem na spokojnie „niech się tworzy”” to spokojnie będzie bardziej niespokojne jak stracisz przez to jednego, dwóch… n klientów?
Pierwszy krok – bardzo ważny, pierwsze wrażenie – bezcenne;)
„Umarł król niech żyje Król” ;)
Droga Katarzyno, Twój post mnie zainspirował i zmotywował.
Dzięki.
Mam do Ciebie pytanie. Czy możesz napisać czy i jaki wpływ na rozwój własnej Firmy miał przypadek/szczęście? Ściślej mówiąc czy w historii Twojej działalności gospodarczej miało miejsce jakieś zdarzenie, które było poza Twoją kontrolą (nie miałaś na nie dużego wpływu) a którego rezultat miał realny wpływ na dalsze losy i powodzenie (dynamikę rozwoju) Twojej Firmy?
Mam również pytanie bardziej „techniczne” ;) Czy możesz polecić jakieś źródło wiedzy pomagające w odpowiedzi na pytanie jaki sposób opodatkowania wybrać?
Z góry dzięki za wszystko
Serdecznie Pozdrawiam
Wojtek
Historia piękna , tak bajkowa, z happy endem. Fajnie się taką pochwalić.Większość przypadków zwolnień kończy się jednak wiekszą czy mniejszą depresją. Patrząc z doświadcznia większość z nas to konformiści, a „niespokojne duchy” to promil, oni albo wygrywają albo przegrywają. Ludzie stawiający na karierę robią to kosztem życia prywatnego. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że pracuję w korporacji, uczestnicze wieczorem w szkoleniach, w weekendy uczę się języków ,mam dwoje dzieci i czas na rodzinę . To jest nierealne. To że odnosimy sukces w dużej mierze zależy od przypadku, oczywiście trzeba być przygotowanym na „szczęśliwy los” i trzeba umieć to wykorzystać ale znam wielu wartościowych ludzi, którzy pomimo posiadanych kwalifikacji, potecjału nie są doceniani na rynku pracy. Po prostu, „w życiu nie można mieć wszystkiego”. Ja sam od lat prowadzę własną działalność, która jest kontynuacją tego co robiłem w korporacji i z perspektywy czasu stwierdzam że mało osób nadaję się na prowadzenia własnej działalności, nie bądźmy małymi dziećmi; żyjemy w biednym kraju gdzie na rynku panują wilcze praktyki (nie płaci się za faktury małym firmom), trzeba mieć świadomość że trzeba ostro „iść pod wiatr” żeby przetrwać i mieć dość elastyczny kręgosłup moralny :) bo to nie my rozdajemy karty a nasze zachowanie wymusza często rynek.
Adrian
Piszesz: „Nie wyobrażam sobie sytuacji, że pracuję w korporacji, uczestnicze wieczorem w szkoleniach, w weekendy uczę się języków ,mam dwoje dzieci i czas na rodzinę .”
Wierzę Ci. Sam też mam z tym kłopot, dlatego „od zawsze” zachęcam Czytelników do pracy nad sobą zanim „założą rodzinę” i zaczną mieć dzieci.
Dalej: „To że odnosimy sukces w dużej mierze zależy od przypadku, ”
Ciekawe skąd wziąłeś takie przekonania?
Stwierdzasz: „znam wielu wartościowych ludzi, którzy pomimo posiadanych kwalifikacji, potecjału nie są doceniani na rynku pracy.”
Niech przeczytają mój post o wartości rynkowej… a potem zaczną nad nią pracować :-)
Żyjemy najwyraźniej w różnych krajach, bo całkowicie nie zgadzam się z Twoimi stwierdzeniami: „żyjemy w biednym kraju gdzie na rynku panują wilcze praktyki (nie płaci się za faktury małym firmom), trzeba mieć świadomość że trzeba ostro “iść pod wiatr” żeby przetrwać i mieć dość elastyczny kręgosłup moralny”. Mam w Polsce zupełnie inne doświadczenia! Wiele zależy od doboru klientów, ale to przecież Twoje decyzje biznesowe!!
Pozdrawiam
Alex
Witajcie,
Dziękuje za nowe wpisy. Obiecuję, że jutro odpiszę i poproszę niektórych z Was o pewne pogłębienie Waszych spostrzeżeń. Dzisiaj potrzebuję trochę snu :)
Witam wszystkich po raz pierwszy „w tych stronach”. Jestem czytelnikiem blogu Alexa już od dłuższego czasu a że temat jest dla mnie bliski zdecydowałem się napisać te kilka słów od siebie.
To fajnie Katarzyno, że tak szczęśliwie Ci się wszystko ułożyło. Jestem przekonany, że to dzięki Twojemu wykształceniu, doświadczeniu a przede wszystkim młodemu wiekowi. Nie zawsze w innych firmach czekają na nas z otwartymi rękoma. Dlatego warto mieć zawsze jakiś backup. Niestety szukanie backupu jest dość trudne zwłaszcza jak się ma wygodną posadkę. Korporacja często jest „pułapką” finansową. Każda inna oferta zatrudnienia nie jest tak atrakcyjna – brakuje samochodu służbowego, dalej do pracy lub coś banalnie innego. Człowiek popada w otępienie (praca dom praca) i „nie mierzy temperatury otoczenia”. Otrzeźwienie przychodzi gdy ochrona odprowadza Cię do wyjścia. Akurat w moim przypadku odszedłem na własną prośbę myśląc, że wykształcenie i zdobyte przez lata doświadczenia pozwolą na w miarę szybkie zdobycie nowej pracy. Niestety pięćdziesięcioletni facet nie jest atrakcyjny dla przyszłego pracodawcy.
Dlatego jeśli chcemy zdobyć dużo na rynku pracy to raczej tak do 35 roku życia – później jest naprawdę coraz bardziej stromo.
Pozdrawiam
Ted
Ted,
piszesz do Kasi wskazując na czynniki Jej sukcesu: wykształcenie, doświadczenie i „przede wszystkim” młody wiek. Czyli młody wiek jest kluczowy? Potem piszesz o swoich doświadczeniach i potwierdzasz znaczenie wieku.
Jednak przeczytaj może post Kasi raz jeszcze, bardzo uważnie. Wiek za Kasię niczego nie załatwił i nie załatwia. Kasia dobrze zadbała o swój rozwój i swoją wartość rynkową. To nie jest kwestia wieku. Właśnie o tę dbałość chodzi w poście Alexa o filmie W chmurach i temu służy Katarzyny bardzo otwarty post.. .
Dalej piszesz: „pięćdziesięcioletni facet nie jest atrakcyjny dla przyszłego pracodawcy.”
Nie znam szczegółów Twojej sytuacji, więc nie odbieraj tego personalnie.
Wydaje mi się, że wiele osób zasłania się wiekiem i wskazuje na wiek jako przyczynę niepowodzeń w znalezieniu pracy lub własnego miejsca na rynku.
Przydawanie takiej wartości do wieku nie prowadzi do rozwiązań, bo na nasz wiek nie mamy wpływu. To łatwe i bardzo powszechnie stosowane usprawiedliwienie, na to, czego się nie zrobiło przez ostatnie 15 lat i na to, czego się teraz dalej nie chce zrobić (czyt.: zmiana).
Jeśli 50 latek ma wartość rynkową wynikającą z doświadczenia, unikalnych umiejętności, kontaktów, ma wykształcenie stale aktualizowane w ciągu lat (w toku własnych studiów), jest mobilny mentalnie, aktywny etc, to jest atrakcyjniejszy o te „15 lat” od 35 latka.
Jeśli 50 latek został na poziomie 35 latka i nie podniósł swojej wartości rynkowej, w istotny sposób, to oczywiście przegra z 35 latkiem. Sam wiek niczego za nas nie załatwi – ani w jedna ani w drugą stronę.
Warto to widzieć wcześniej rozwijać swoja atrakcyjność. A jeśli się tego ni zrobiło wcześniej – to czas najwyższy w ten sposób na siebie popatrzeć – z troską i życzliwością, ale bez znieczulenia. Gdyby wiek był przeszkodą, to wielu, wielu ludzi nie byłoby na tym rynku pracy, a są.
Serdeczności,
Ewa W
Ted
Witaj na naszym blogu :-)
Ewa W ubiegła mnie nieco w kilku sprawach, które chciałem Ci napisać :-) pozostanę więc przy tych, które nie zostały poruszone.
Słusznie piszesz że „Nie zawsze w innych firmach czekają na nas z otwartymi rękoma.” Właśnie dlatego powinniśmy:
1) dbać o szeroko rozumianą wartość rynkową o czym pisałem w http://alexba.eu/2006-03-20/rozwoj-kariera-praca/twoja-wartosc-rynkowa/
2) jak mówią Niemcy, „nie zmieniać koni w środku rzeki”. Jeżeli mamy jakąś względnie pewną pozycję, to nie porzucajmy jej o ile nie mamy przynajmniej jakiegoś przyczółka po drugiej stronie. Inaczej całkiem niepotrzebnie rezygnujemy z ewentualnych kart przetargowych.
Bardzo dobrze, że opisujesz: „Korporacja często jest “pułapką” finansową. Każda inna oferta zatrudnienia nie jest tak atrakcyjna – brakuje samochodu służbowego, dalej do pracy lub coś banalnie innego. Człowiek popada w otępienie (praca dom praca) i “nie mierzy temperatury otoczenia”. Otrzeźwienie przychodzi gdy ochrona odprowadza Cię do wyjścia.” bo tak się często dzieje, a niedoświadczeniu ludzie łatwo poddają się przekonaniu, że „zawsze tak będzie jak dziś”.
Piszesz: „Niestety pięćdziesięcioletni facet nie jest atrakcyjny dla przyszłego pracodawcy.”
A gdybyśmy słowo „pracodawca” zamienili na „zleceniodawca”? :-)
Niestety nie zgadzam się ze stwierdzeniem: „Dlatego jeśli chcemy zdobyć dużo na rynku pracy to raczej tak do 35 roku życia – później jest naprawdę coraz bardziej stromo.”
Ja moja obecna karierę zacząłem praktycznie od zera w wieku lat 36 i muszę powiedzieć, że im więcej mam lat tym idzie to bardziej gładko.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
(bez stałej pracy i prawa do zasiłku, utrzymujący się z oszczędności i dorywczych zajęć :-) :-))
Anita M.R.
za tęczę. Dziękuje za wpisy.
Anet
Tak, zwolnienie to nie koniec świata tylko pod warunkiem, że zawczasu zajmiemy się swoim życiem zawodowym a nie zrzucimy odpowiedzialność na ” silną i bezpieczną korporację”.
Tomasz Sz.
Zatem proszę podaj konkretne zalecenia, co zrobić, żeby jak piszesz nie stracić z powodu strony, (bo tak zrozumiałam) jednego, dwóch…n klientów?
Wojtek Szywalski
Zacznę od „technicznego” pytania. Chce wyraźnie podkreślić, że to moja droga i jeśli ktoś zrobił to inaczej, to chętnie poczytam .
Ja rozmawiałam w Urzędzie pracy z doradcą zawodowym o założeniu DG i możliwościach z tym związanych, dodatkowo spotkałam się z zarekomendowanym biurem księgowym i księgową, która wyjaśniła mi wszystkie kwestie podatku, vAT-u itp a następnie porozmawiałam z tymi, którzy prowadzą firmy z sukcesem, w jaki sposób u nich to wygląda i na co zwrócić uwagę. Dodatkowo zakupiłam do swojej biblioteczki kilka książek omawiających kwestie rozliczeń.
Kwestia przypadku/ szczęścia w historii mojej firmy to kwestia wyjątkowych ludzi, którzy „pojawili” się na mojej drodze a ja zauważyłam ich. To także kwestia mojej aktywności wobec nich i chęci „skorzystania” z tego, co mogą zaoferować przy jednoczesnej własnej wiedzy z czego konkretnie ja chcę skorzystać. Taką wyjątkową osobą u mnie jest np. Alex, którego poznałam bardzo wiele lat temu i dzięki, któremu otworzyłam oczy na wiele spraw świadomie. Musze przyznać się, że gdybym miała już za sobą „ odrobione lekcje własne” być może byłabym już gdzieś indziej Inną z takich osób jest Teresa, która jest świetnym doradcą zawodowym i dzięki jej wsparciu „odrobiłam lekcje z obszaru pracy, ich wartości a także moich wartości pracy”. Zapewniam, że lista jest długa a ludzie na niej wyjątkowi.
Adrian
Myślę, że dobrze byłoby, gdybyś bardzo uważnie przeczytał mój post, bo z tego, co piszesz mam wrażenie, że pewne sprawy umknęły Ci lub nie zostały w ogóle przeczytane.
Moja historia właśnie się zaczyna, bo to nowy okres w moim życiu, zatem czas pokaże, gdzie i kiedy będzie ten happy end, o którym piszesz. Co więcej, to od mojej decyzji, na czym mi zależy, będzie zależało, co uznam za happy.
Z tego, co napisałeś, rozumiem,że traktujesz moje doświadczenie w kategorii chwalenia się a nie w kategorii pokazania, w jaki sposób można przejść przez pewne etapy życia w miarę bezboleśnie i jaką pracę własną dobrze jest wykonać.
Zobacz, jak ustawiasz się na takie doświadczenia skoro w taki sposób obierasz mój post. Ja bym się poważnie zastanowiła nad tym.
Podpisuje się pod każdym słowem, które napisał Alex i dodaję, że ja mam również inne doświadczenia w pracy z Klientami.
Ted
Witaj na blogu!
Ewa W i Alex napisali to, co chciałam, zatem podpisując się pod nimi napiszę tylko jedno – myśląc, że korporacja daje nam „wygodną posadkę” wpadamy w stan zrzucania odpowiedzialności na braki tej właśnie korporacji zapominając, że to nasze życie. Gadżety w postaci samochodu itp. mają dawać taką ułudę, że mamy już wszystko, czego potrzebujemy w życiu, …więc, po co się ruszać prawda? Zatem przekornie zapytam –naprawdę tego właśnie potrzebujesz w życiu?
Poczcie bezpieczeństwa to poczucie, które dobrze jest mieć w sobie, a nie, które wynika z rzeczy zewnętrznych, które posiadamy lub nie. Sama mocno nad tym pracuje.
Po co tyle różnokolorowych prostokątów?
Po co zdublowane menu na górze i na dole? (w tym różne czcionki!)
Po co dwa takie same zdjęcia?
Po co zdublowane nazwy zakładek w tych zakładkach (też w innym kolorze niż reszta)?
A w skrócie – wszystko x2 (prostokąty x 8;) wytaplane w tęczy;) po co tyle zakładek? Myślisz, że klienci mają czas klikać to tu to tam?
pozdrawiam i ciekawy post:)
Witam serdecznie:) Pani Kasiu (o ile mogę się tak zwracać:)) – post genialny! Po przeczytaniu pomyślałam tak: 1. gdybym ja była w takiej sytuacji,że firma mnie zwalnia po tym wszystkim co dla niej zrobiłam poczułabym się w jakiś sposób oszukana i pewnie byłabym wściekła jak cholera:) ale po lawinie negatywnych emocji mając takie doświadczenie zawodowe nie przejmowałabym się myślą – kto mnie teraz zatrudni i to już bo mam zobowiązania wobec banków? Pomyślałabym – wasza strata:) mając wielki uśmiech na twarzy.
2. czy każda droga przedstawiciela handlowego z ambicjami i chęcią rozwoju ułoży się w taką drogę z happy endem? Tego sobie życzę a pani z całego serca gratuluję i podziwiam! :) Pozdrawiam ciepło!
Witam,
Pozwolę sobie zabrać głos na kilka tematów a tej dyskusji.
Wilcze praktyki na rynku.
Ja też prowadząc własną działalność w branży IT współpracowałem zarówno z małymi, jak i dużymi firmami i nigdy mi się nie zdażył problem z płatnościami, ani z innymi próbami oszustwa. Tylko jeden raz klient chciał negocjować cenę. Tak, jak napisał Alex – kwestia doboru odpowiednich klientów. Jeśli się swoją pracę robi dobrze, to po pewnym czasie ma się wystarczającą możliwość wyboru.
Strona www.
Wydaje mi się, że w tym, co robi Katarzyna, strona jest jej w ogóle nie potrzebna, bo klientów zdobywa przez networking. Więc może sobie mieć kolory, jakie chce. Większość ludzi w ten sposób zdobywa klientów i strony mają często byle jakie, albo żadne i nikomu to nie przeszkadza.
Studia doktoranckie.
Ktoś zarzucał Katarzynie, że albo byle jak pracuje, albo te studia to jakaś lipa, jeśli ma czas na jedno i drugie. Jak się dobrze i z inicjatywą pracuje przez lata, to w tej pracy dochodzi się do rozwiązań na tyle dobrych, że wystarczy je spisać w odpowiedni sposób i to się nadaje na doktorat. Spisanie i spełnienie innych warunków formalnych to 10% pracy nad doktoratem. 90% to jest to, co Katarzyna już zrobiła właśnie rzetelnie pracując w Korporacji i teraz samodzielnie.
Rynek pracy dla 50-latka.
Guido van Rossum (twórca Pythona) – gdy w 2005 skończył 50 lat, dostał propozycję pracy w Google, przy czym Google płaci mu za 100% czasu pracy, a on 50% ma pracować dla Googla, a 50% dla siebie.
Anders Hejlsberg (twórca Turbo Pascala, Delphi i C#) – teraz ma 50, czy myślicie, że gdyby chciał zmienić pracę, to miałby z tym jakieś problemy z jej znalezieniem?
Prof. Mariusz Flasiński – też jest w tym wieku i też nie sądzę, by miał jakiekolwiek problemy ze znalezeniem pracy, gdyby jej szukał. On jest z Krakowa, nie z Kalifornii, więc proszę nie mówić, że w USA można, a w Polsce nie. Polecam jego stronę http://www.wzks.uj.edu.pl/ksi/mfl/index.html – bo to dobry przykład jak można jednocześnie być najbardziej cenionym konsultantem IT w Polsce i profesorem UJ.
Może ktoś powie, że takich ludzi jest nie wielu, ale jednak są – więc się da: wizja pasja akcja = sukces. I pewnie Katarzyna w wieku 50 lat również będzie mieć taką pozycję na rynku pracy, czego jej serdecznie życzę i gratuluję ciekawego postu.
pozdr.
MK
Mirek Kordos
Mam do Ciebie prośbę. Wyobraź sobie, że gdzieś w głębokiej puszczy przewraca się drzewo. Żaden człowiek tego nie widzi. I zanim leśniczy dotrze podczas patrolowania puszczy w to miejsce to drzewo spróchnieje i nie zostanie po nim ślad. Pytanie do Ciebie – czy to drzewo się przewróciło? Bo przecież nikt tego nie widział. I tak jest z klientami, którymi tracimy bo np. nasza strona internetowa jest byle jaka. Nikt nie widzi tego momentu podjęcia decyzji o sprawdzeniu konkurencji, nie zadzwonieniu do nas. I nawet pewnie się nikt o tym nie dowie. Ale czy straciliśmy klienta czy nie? Moim zdaniem w każdej branży możliwość zdobywania nowych kontaktów na różne sposoby jest ważna. A liczba naszych kontaktów wpływa na naszą wartość rynkową. I kółeczko się zamyka (oczywiście w moim mniemaniu). Pozdrawiam.
Alex
„Piszesz: “Nie wyobrażam sobie sytuacji, że pracuję w korporacji, uczestnicze wieczorem w szkoleniach, w weekendy uczę się języków ,mam dwoje dzieci i czas na rodzinę .”
Wierzę Ci. Sam też mam z tym kłopot, dlatego “od zawsze” zachęcam Czytelników do pracy nad sobą zanim “założą rodzinę” i zaczną mieć dzieci.” zgadzam się, że czym skorupka za singla nasiąknie… ALE;)w myśl zasady, że im więcej mamy do zrobienia tym więcej zrobimy może się okazać, że na szkolenia będzie czas, na pracę i na rodzinę (nawet dużą)!Jak dobrze pamiętam ktoś gościnnie pisał o tym na blogu Alexa?
Mirek Kordos
Odnośnie perspektyw zawodowych osób po 50 potwierdzam :-)
Tomasz Sz.
Piszesz o stronie internetowej: „.. Moim zdaniem w każdej branży możliwość zdobywania nowych kontaktów na różne sposoby jest ważna.”
Masz racje, choć i tu jestem dość zwariowanym przykładem, bo od 1991 roku do dziś NIE mam profesjonalnej strony internetowej :-) Tutaj zdecydowanie nie bierzcie ze mnie przykładu :-)
Dalej piszesz: „w myśl zasady, że im więcej mamy do zrobienia tym więcej zrobimy może się okazać, że na szkolenia będzie czas, na pracę i na rodzinę (nawet dużą)!”
Pojawia się tylko pytanie o jakość tego wszystkiego oraz tzw. fun factor :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
Twój blog wystarczy, jest on bardziej profesjonalny, niż niejedna strona internetowa.
Alex,
„Masz racje, choć i tu jestem dość zwariowanym przykładem, bo od 1991 roku do dziś NIE mam profesjonalnej strony internetowej Tutaj zdecydowanie nie bierzcie ze mnie przykładu.” – a ten blog!Dla lubiących definicje za wiki: „Blog (ang. web log dziennik sieciowy) — rodzaj strony internetowej…” Tak jak każdy kwadrat jest prostokątem tak i każdy blog jest stroną www;) Twój blog to profesjonalna strona. Wszystkie informacje które potencjalnie mogą interesować klienta (nawet tego z polecenia) – są na Twoim blogu. I co warto podkreślić – szata graficzna, wykorzystane „oprogramowanie” są na najwyższym poziomie – wykorzystujesz powszechnie dostępne narzędzia, które wyznaczają standardy jakości stron www.
Odpowiadając na pojawiające się pytanie;)Pisałem o osobie która ma świadomy wpływ na swoje życie zawodowe i rodzinne. Wtedy jest jakość i fun factor.
Lukass, Tomasz Sz.
Dziękuję za miłe słowa dotyczące blogu :-)
Nie zmienia to faktu, że np. grupa docelowa moich klientów coachingowych (prezesi itp.) jest całkiem inna i aby odpowiedni się jej przedstawić powinienem posiadać całkiem inna stronę profesjonalną, zawierająca inne i inaczej podane informacje. Nie zapomnijcie, że w tamtej działalności zajmuję się sprawami znacznie większego kalibru i jeśli ktoś szukający wsparcia „badając mnie” trafi na dość proste i łatwe kwestie, które poruszam tu na blogu, to niekoniecznie jest to dla mnie na plus :-)
Tomasz Sz.
Piszesz: „Odpowiadając na pojawiające się pytanie;)Pisałem o osobie która ma świadomy wpływ na swoje życie zawodowe i rodzinne. Wtedy jest jakość i fun factor.”
Obstaję przy mojej radzie ” Nie rób wszystkiego na raz” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Dzięki serdeczne za odpowiedź Katarzyno.
Pozdrawiam
Śledząc tę dyskusję, cały czas myślę o filmie „W pogoni za szczęściem” z Willem Smithem w roli głównej(pewna pani z wypożyczalni dała mi ten film, kiedy poprosiłam o jakąś komedię romantyczną). :) To pewnie przez ten niefortunny tytuł). Rzecz jest oparta na faktach autentycznych i pokazuje sprawę zatrudnienia z nieco innej perspektywy: facet zostaje bez środków do życia i w końcu trafia na Wall Street, zostaje maklerem. Jeden z ważniejszych dla mnie filmów i „dotyka” postu Katarzyny. Polecam.
Magda Pawlik
Tak właśnie poczułam się na początku – oszukana, ale już następnego dnia zobaczyłam możliwości i stanęłam na własnych nogach.
Dziękuje za zwrócenie uwagi na emocje, jakie mogą się pojawiać w takiej sytuacji, bo warto zdawać sobie z nich sprawę i wiedzieć, z czego konkretnie one wynikają u nas samych. To bardzo ważna informacja dla nas.
Mirek Kordos
W kwestii doktoratu – tak właśnie jest, to jest moja praca z kilku lat, którą teraz porządkuję podbudowując teorią polską i światową.
Ja sobie też bardzo życzę tego, żebym w wieku 50 lat miała tak ciekawe propozycję jak przedstawione przez Ciebie realne osoby
Rzeczywiście tak jest, że moi Klienci rozpoczynają ze mną współpracę nie z uwagi na stronę, ale po poznaniu mnie.
Tomasz SZ.
Odpowiadając na Twoje pytania: tak, celowo menu jest podwójne (osoby, które zejdą na dół- nie muszą cofać się do góry), kolory- ewoluują, co widać na stronie, układ strony-na ten moment zdecydowałam się na kreator stron w Home.pl, co oznacza, że korzystam z ich wzorów, podwójne napisy – pracuję nad tym
Ciekawi mnie bardzo – skąd Twoja wiedza, że Klient decyduje się na wybór dostawcy po obejrzeniu strony?
I jeszcze jedno-, jaką stronę w tym obszarze, co ja, możesz wskazać, jako atrakcyjną dla Klienta?
Zgadzam się i z Tomaszem i Lukassem, że blog Alexa nie dość, że profesjonalny, jest także bardzo innowacyjny w swoim przekazie i dla Klienta może być traktowany, jako wiarygodna wizytówka.
Ajć! To chyba pozory albo wyuczona na szkoleniach reakcja obronna. Człowiek wyrzucony z pracy, który „wyraża wdzięczność” korporacjom za rozwój… Dla mnie niepojęte bo korporacja jest od tego żeby z nas wyssać co najlepsze a potem się pozbyć.Fakt że przy okazji mamy możność się czegoś nauczyć i poznać fajnych ludzi to już nieplanowane przez nią skutki uboczne. Rozwija nas miłość, macierzyństwo, przyjaźń, mądre książki i filmy. Korporacja nas nie rozwija tylko tresuje.Przepraszam, takie jest moje zdanie.
Małgosiek
Mam inne zdanie.
Korporacja działa według określonych zasad, lecz to od nas zależy, jak skorzystamy z pracy w korporacji.
Nikt przecież na siłę nie zmusza do pracy w korporacji, nikt nie przykłada pistoletu do głowy, żeby siedzieć po godzinach i nikt też nie przyczepia pracownikom „wysysaczy” ich talentu i potencjału.
Dziękowanie za możliwość rozwoju i nauczenia się wielu rzeczy to normalna sprawa.