Ponieważ wkrótce będę znów pisał na blogu nie unikając przy tym dość kontrowersyjnych tematów i podejść, to dla uniknięcia fałszywego wrażenia dotyczącego moich kontaktów z innymi ludźmi, publikuję tutaj jak podchodzę do osób, które pojawiają się na mojej drodze życiowej. Czytając moje następne posty bądźcie świadomi, że niezależnie od ich treści poniższe zasady ciągle mają zastosowanie.
Zasady Alexa:
- Szanuję każdego napotykanego człowieka, dopóki nie przekona mnie on, że na to nie zasługuje. To zdaje się być odwrotnym podejściem do tego, co robi bardzo wielu ludzi, którzy uważają, że inni na szacunek powinni najpierw zasłużyć (cokolwiek by to miało znaczyć).
- W każdym człowieku, którego poznaję, staram się znaleźć jakąś pozytywną cechę. Dotyczy to szczególnie tych osób, które na pierwszy rzut oka mi nie odpowiadają lub do których w jakiś sposób jestem uprzedzony. To bardzo pomaga m.in. w nawiązywaniu lepszego kontaktu w trudnych negocjacjach czy przekonywaniu przeciwników.
- Każdy człowiek, który z własnej inicjatywy nawiązuje ze mną jakąkolwiek relację, powinien wyjść na tym „do przodu”. Oznacza to, że staram się, aby dla każdej osoby kontakt ze mną był zawsze czymś pozytywnym. To może oznaczać uśmiech i odrobinę „słońca” dla kogoś nieznajomego, z kim wymieniam jedynie kilka przyjaznych spojrzeń na ulicy (a robię to od lat każdego dnia). Może też oznaczać przetransferowanie kogoś do zupełnie innej ligi życiowej i danie mu narzędzi do osiągnięcia tam sukcesu.
W naprawdę dobrych i intensywnych relacjach możliwe jest bardzo wiele i jeśli da się to zrobić stosunkowo prosto, to dlaczego nie? Stosowanie tej zasady polecam każdemu z Was. To doskonałe odczucie wiedzieć, że – jak za kometą Halleya – ciągnie się za Tobą długi warkocz ludzi, których życie uległo wzbogaceniu w rezultacie interakcji z Tobą. Oprócz budowania naszej reputacji, tworzy to ogromny kapitał dobrej woli, a ten niekiedy może się przydać. Aby sobie przy tym nie zrobić krzywdy, zalecam jednocześnie rozważenie pozostałych zasad, choćby na przykład zasady zapisanej poniżej. - Długoterminowo utrzymuję tylko te relacje, które są w jakimś wymiarze korzystne dla obydwu stron. W ten sposób unikam sytuacji, kiedy ja albo druga strona mogłaby stać się wampirem energetycznym, emocjonalnym, finansowym czy jakimkolwiek innym. Oszczędza to mnóstwo czasu i środków na bezsensowne kontakty, co z kolei pozwala nam znacznie więcej inwestować w te relacje, które są korzystne dla obydwu stron. Zasada ta nie oznacza oczywiście utrzymywania jakiegoś konta, na którym, z buchalteryjną precyzją staram się zbilansować wzajemne korzyści. Należy traktować ją bardziej ogólnie. Tutaj poleganie na wyczuciu i zasadzie „pi razy oko” jest całkowicie wystarczające. Wyjątkiem są wszelkie działania z pobudek humanitarnych, które też podejmuję.
- Długoterminowo każdy ma u mnie mniej więcej taki poziom na skali ważności, jaki ja mam u niego. Dawno temu zauważyłem, że inni ludzie często mieli u mnie znacznie wyższy priorytet, niż ja u nich i to nawet w sytuacjach, kiedy powinno być odwrotnie! Odkąd to zmieniłem, przebywam w gronie osób, które wzajemnie cenią sobie możliwość robienia czegoś wspólnie i nikt nikomu nie robi przysłowiowej łaski.
- Jeżeli w określonej relacji mam sporą przewagę w jakiejkolwiek dziedzinie, to jako senior-partner dbam o to, aby interesy drugiej strony były zaspokajane tak samo, jak moje własne.
- Staram się nie osądzać innych ludzi, bo przeważnie nie mam pełnego obrazu, dlaczego postępują oni w określony sposób.
- Jeżeli jednak czyjeś postępowanie zdecydowanie mi nie odpowiada, to dystansuję się od takiej osoby bardzo szybko, lecz bez oskarżeń i pretensji.
- Nie udzielam konsultacji bez zlecenia zainteresowanego, co zdaje się być ulubionym, choć bardzo nieproduktywnym zajęciem wielu rodaków.
- Nawet w sytuacji, kiedy mogę się czegoś domagać, używam słowa „proszę”, co oczywiście nie wyklucza sięgania po inne, w razie potrzeby nawet dość drastyczne środki.
- Zakładam, że nikt niczego nie musi, więc jeśli ktoś robi coś dla mnie, nawet jakiś drobiazg, to zawsze staram się pamiętać o magicznym słowie „dziękuję” plus szczery uśmiech.
- Zaatakowany, staram się jak najszybciej zepsuć przyjemność czy odebrać korzyści atakującemu. Bronię się natychmiast i w razie konieczności nie mam zahamowań, aby zrobić napastnikowi krzywdę.
- Nie pozwalam na lekceważenie mnie! Jeżeli na przykład w dyskusji zadaję pytanie, to nie akceptuję sytuacji, w której ktoś pozostaje mi dłużny odpowiedź lub wymijająco odpowiada na pytanie inne niż to, które zadałem. Akceptowalną alternatywą jest wyjaśnienie, dlaczego odpowiedź na moje pytanie nie jest możliwa lub dlaczego nie mogę jej uzyskać.
Jak już wspomniałem, te zasady mogą wydawać się proste i banalne, niemniej moje obserwacje wskazują, że wielu ludzi postępuje wręcz odwrotnie, w wielu wypadkach w ogóle nie zdając sobie z tego sprawy. W rezultacie m.in. często nie osiągają oni rezultatów takich, jakie byłyby możliwe lub zniechęcają do siebie wartościowe osoby.
Zalecam Wam przemyślenie tego tematu i wypracowanie sobie własnych zasad, których będziecie się trzymać. Tak, czy inaczej polecam bycie przyjaznym i stosowanie zasady „do no evil”.
PS: Do lektury moich zasad warto dodać jeszcze moje nastawienie do poufności w ogóle (nie tylko w biznesie)
Świetny post! To jak postępujemy z innymi ludźmi jest naszą najważniejszą wizytówką.
Przypomniała mi się pewna historia, która przydarzyła mi się podczas pierwszej edycji jednego z festiwali filmowych w Poznaniu. Obsługiwałem wtedy kompleks dla VIPów dbając o ich potrzeby oraz komfort zabawy. Wiele z tych osobistości przechodziło obok mnie bez słowa, mimo że kontakt bezpośredni był nieunikniony z racji prowadzonej przeze mnie weryfikacji gości.
Jednym z nich był Jan Kulczyk, który jako JEDYNY spojrzał mi w oczy oraz powiedział z uśmiechem „dobry wieczór”. Prosty gest, ale tego dnia wywarł na mnie olbrzymie wrażenie oraz sprawił, że zacząłem darzyć Pana Kulczyka niezwykłym szacunkiem – klasa sama w sobie.
Oczywiście nie chodzi o to by każdy sie kłaniał w pas, ale to była zwykła uprzejmość, ktora zrobiła przysłowiowa różnice jakości na tle innych osobistości.
Myślę, że to jest ważne by każdego traktować jako wartościowego człowieka bez względu na zajmowaną pozycje społeczną czy zawodową. Zawsze zwracam uwagę na to jak moi kontrahenci traktują obsługę w restauracji czy personel sprzątający, to mi bardzo duzo o nich mówi… :))
Dzień dobry ! Chciałabym się dowiedzieć czy Pan udziela konsultacji indywidualnie? Chwile temu przez przypadek weszłam do tego bloga , czytam czytam i nie mogę się oderwać. Sama jestem teraz w jakimś dziwnym miejscu w swoim życiu , mam 30 lat , Pan mówi ,że nigdy nie jest za późno a mnie się wydaje ,że przegrałam swoje życie. Serdecznie pozdrawiam
Pełna zgoda co do punktów 1-11.
Muszę poważnie pomyśleć na punktem 4: Od wielu lat utrzymuję pewne relacje głownie z mojej inicjatywy, które nic nie wnoszą. Czas pozwolić im umrzeć śmiercią naturalną :)
Być może, źle odczytałem o co chodzi autorowi, ale osobiście nie zgodzę się z punkami 12 i 13: W ten sposób można wygrać bitwę, ale niekoniecznie wojnę. Z reguły nie warto się kłócić o drobiazgi i być przesadnie wymagającym. Jest to sprzeczne z punktem 3.
Drogi Alexie !
Czy owe zasady przedstawiasz każdemu ze swoich partnerów biznesowych?
Na jakim etapie relacji zapoznajesz osobę z Twoimi zasadami?
A może po prostu w oczywisty sposób przestrzegasz ich dla siebie,
dając innym odczuć, gdzie są granice Twojego świata?
Masz jakieś swoje stałe punkty
rozpoczęcia współpracy z nowym partnerem,
które przed przystąpieniem do działania
ustalacie wspólnie np. zasady komunikacji,
system wartości itp.
dzięki którym obie strony będą cieszyły się
z owoców pracy i jakości relacji ??
Do Ania: Ponad 80% ludzi sukcesu największe rzeczy w swoim życiu osiąga w między 40-60 rokiem życia. 30 rok życia, a tak było u mnie, to punkt zwrotny, początek, a nie koniec:)
Zawsze, kiedy wyjeżdzałem do jakiegoś kraju, to chciałem nauczyć się słowa „dziekuję” w danym języku. To „słowo-klucz”, które najczęściej powoduje uśmiech :)
Odwiedziłem Pana blog po kilku latach.
Dawniej wpadłem na niego gdy szukałem wiadomości z zakresu zarządzania projektami. Właśnie to co pamiętam najbardziej, to zasady bycia dobrym, milym i empatycznym, co było i chyba jest nadal, w sprzeczności z tym, czego ludzie się uczą z różnych-kiepskich źródeł.
Dziś już wiem, że ludzie i moi klienci wybierają mnie m.in. ze względu na to, że daję im coś ekstra i oddziaływuję na ich wewnętrzną potrzebę dobra(jak zwał tak zwal) oraz ze wzgledu na jakość połączoną ze spokojem prowadzenia zadania.
PS. Z racji tego, że czuję się zobowiązany podziękować za tą wiedzę, którą wtedy tutaj uzyskalem, pozwolę sobie zamieścić komentarze do co bardziej interesujących postów. Myślę, że ta forma podziekowania(wraz z zakupem Pańskiej książki) będzie (choć skromna) w miarę adekwatna.
Mądre zasady, niestety gdy kobieta stosuje zasadę numer 12 nie jest to mile widziane również w środowisku zawodowym:-)
A z lekceważeniem jest różnie, też tego kiedyś nie lubiłam: dla mnie jakakolwiek odpowiedz nawet jeśli byłoby to ” nie mam teraz czasu”, „boli mnie głowa” jest lepsza niż odpowiedź wymijająca lub jej zupełny brak. Łatwo pozostać wtedy posądzonym o narcyzm :-)a to chyba najprostszy sposób na oczernienie osoby która ma postawę : dąże do osiągnięcia celu a do tego jest mi potrzebna czyjaś odpowiedź, pomoc, rada, umiejętność, wykonanie czegoś. Ale ogólnie warto być również cierpliwym wobec ludzi ja zakładam i przykładowo nie odpowiadając czy lekceważąc kogoś inna osoba po prostu może nie chcieć zdradzić prawdziwych przyczyn swojej ignorancji takich jak złe samopoczucie, bolesna prawda. Dla mnie to dziecinne ale tak jest.