Jak może wiecie, w ramach Klinika Negocjacji Alexa Barszczewskiego przygotowuję też klientów do rekrutacji, zazwyczaj na wysokie stanowiska w dużych firmach. Tam jest pełna profeska, dokładna analiza firmy, osób rekrutujących, stworzenie z kandydata prawdziwego, lecz atrakcyjnego „produktu” dla tej akurat firmy, rozbrojenie wszelkich potencjalnych min i pułapek, skompensowanie luk i słabych stron itp.
Z drugiej strony czasem doradzam za darmo młodym ludziom, którzy ubiegają się o mniej eksponowane stanowiska i mimo bardzo wielu materiałów dostępnych w sieci, powtarzają się u nich te same elementarne błędy i szkodliwe odpowiedzi na pytania, które prawie na pewno padną na interview.
Czy bazujący na moim doświadczeniu film-piguła, bardzo konkretnie obejmujący takie podstawowe rzeczy wart jest tego, abym pół dnia nad nim posiedział, czy uważacie że raczej nie warto?
Nie jestem tego pewien i będę wdzięczny za podpowiedź.
Jeśli tak, to jakie kwestie chcielibyście abym w nim poruszył?
PS: Jeśli to opublikuję to kilku rekruterów może się nie ucieszyć
Dziś zacząłem robić ostateczną kontrolę tekstu Sukces w relacjach międzyludzkich przed odesłaniem drugiego wydania do składu i druku. Właśnie przeczytałem spisane 8 lat temu zasady, którymi generalnie kieruję się w relacjach z innymi ludźmi i stwierdziłem, że bardzo dobrze przysłużyły mi się one też w ostatnich latach. Jeśli masz chwilę, to przeczytaj je poniżej i pomyśl jak to faktycznie wygląda w Twoim przypadku.
Co robisz inaczej?
Z czym się nie zgadzasz?
Podziel się tym w komentarzach, to będzie wartościowe dla nas wszystkich.
Zasady Alexa:
Szanuję każdego napotykanego człowieka, dopóki nie przekona mnie on, że na to nie zasługuje. To zdaje się być odwrotnym podejściem do tego, co robi bardzo wielu ludzi, którzy uważają, że inni na szacunek powinni najpierw zasłużyć (cokolwiek by to miało znaczyć).
W każdym człowieku, którego poznaję, staram się znaleźć jakąś pozytywną cechę. Dotyczy to szczególnie tych osób, które na pierwszy rzut oka mi nie odpowiadają lub do których w jakiś sposób jestem uprzedzony. To bardzo pomaga m.in. w nawiązywaniu lepszego kontaktu w trudnych negocjacjach czy przekonywaniu przeciwników.
Każdy człowiek, który z własnej inicjatywy nawiązuje ze mną jakąkolwiek relację, powinien wyjść na tym „do przodu”. Oznacza to, że staram się, aby dla każdej osoby kontakt ze mną był zawsze czymś pozytywnym. To może oznaczać uśmiech i odrobinę „słońca” dla kogoś nieznajomego, z kim wymieniam jedynie kilka przyjaznych spojrzeń na ulicy (a robię to od lat każdego dnia). Może też oznaczać przetransferowanie kogoś do zupełnie innej ligi życiowej i danie mu narzędzi do osiągnięcia tam sukcesu.
W naprawdę dobrych i intensywnych relacjach możliwe jest bardzo wiele i jeśli da się to zrobić stosunkowo prosto, to dlaczego nie? Stosowanie tej zasady polecam każdemu z Was. To doskonałe odczucie wie-dzieć, że – jak za kometą Halleya – ciągnie się za To-bą długi warkocz ludzi, których życie uległo wzbogaceniu w rezultacie interakcji z Tobą. Oprócz budowania naszej reputacji, tworzy to ogromny kapitał dobrej woli, a ten niekiedy może się przydać. Aby sobie przy tym nie zrobić krzywdy, zalecam jednocześnie rozważenie pozostałych zasad, choćby na przykład zasady zapisanej poniżej.
Długoterminowo utrzymuję tylko te relacje, które są w jakimś wymiarze korzystne dla obydwu stron. W ten sposób unikam sytuacji, kiedy ja albo druga strona mogłaby stać się wampirem energetycznym, emocjonalnym, finansowym czy jakimkolwiek innym. Oszczędza to mnóstwo czasu i środków na bezsensowne kontakty, co z kolei pozwala nam znacznie więcej inwestować w te relacje, które są korzystne dla obydwu stron. Zasada ta nie oznacza oczywiście utrzymywania jakiegoś konta, na którym, z buchalteryjną precyzją staram się zbilansować wzajemne korzyści. Należy traktować ją bardziej ogólnie. Tutaj poleganie na wyczuciu i zasadzie „pi razy oko” jest całkowicie wystarczające. Wyjątkiem są wszelkie działania z pobudek humanitarnych, które też podejmuję.
Długoterminowo każdy ma u mnie mniej więcej taki poziom na skali ważności, jaki ja mam u niego. Dawno temu zauważyłem, że inni ludzie często mieli u mnie znacznie wyższy priorytet, niż ja u nich i to nawet w sytuacjach, kiedy powinno być odwrotnie! Odkąd to zmieniłem, przebywam w gronie osób, które wzajemnie cenią sobie możliwość robienia czegoś wspólnie i nikt nikomu nie robi przysłowiowej łaski.
Jeżeli w określonej relacji mam sporą przewagę w jakiejkolwiek dziedzinie, to jako senior partner dbam o to, aby interesy drugiej strony były zaspokajane tak samo, jak moje własne.
Staram się nie osądzać innych ludzi, bo przeważnie nie mam pełnego obrazu, dlaczego postępują oni w określony sposób.
Jeżeli jednak czyjeś postępowanie zdecydowanie mi nie odpowiada, to dystansuję się od takiej osoby bardzo szybko, lecz bez oskarżeń i pretensji.
Nie udzielam konsultacji bez zlecenia zainteresowanego, co zdaje się być ulubionym, choć bardzo nieproduktywnym zajęciem wielu rodaków.
Nawet w sytuacji, kiedy mogę się czegoś domagać, używam słowa „proszę”, co oczywiście nie wyklucza sięgania po inne, w razie potrzeby nawet dość drastyczne środki.
Zakładam, że nikt niczego nie musi, więc jeśli ktoś robi coś dla mnie, nawet jakiś drobiazg, to zawsze staram się pamiętać o magicznym słowie „dziękuję” plus szczery uśmiech.
Zaatakowany, staram się jak najszybciej zepsuć przyjemność czy odebrać korzyści atakującemu. Bronię się natychmiast i w razie konieczności nie mam zahamowań, aby zrobić napastnikowi krzywdę.
Nie pozwalam na lekceważenie mnie! Jeżeli na przykład w dyskusji zadaję pytanie, to nie akceptuję sytuacji, w której ktoś pozostaje mi dłużny odpowiedź lub wymijająco odpowiada na pytanie inne niż to, które zadałem. Akceptowalną alternatywą jest wyjaśnienie, dlaczego odpowiedź na moje pytanie nie jest możliwa lub dlaczego nie mogę jej uzyskać.
Powyższe zasady nie są jakąś check-listą, którą sprawdzam, bardziej opisują jak faktycznie postępuje w większości przypadków. Piszę „w większości”, bo też jestem tylko człowiekiem
Pod jednym z postów na FB, w którym autor rozważał za i przeciw self publishingu zostałem wywołany do tablicy i zamieściłem, jak zwykle u mnie, kilka konkretnych i szybkich wskazówek, chyba jako jeden z pionierów self publishingu w Polsce (zacząłem w 2012)
Ostatnio dość często spotykam się z pytaniami osób, które chcą napisać książkę, więc wstawię ten tekst i tutaj, zakładając, że będzie to użyteczne. Chętnie też odpowiem na pytania na ten temat, piszcie w komentarzach.
Jeśli jesteś profesjonalistą w swojej dziedzinie, ale nie masz wielkiego nazwiska, to zdecydowanie wydawaj sam, tylko zrób to mądrze! Mądre podejście nie wymaga dużych nakładów finansowych i minimalizuje nakład czasu związany z samym wydawaniem i dystrybucją.
Aktualny przykład: moja żona Karolina Gorczyca – Barszczewska, wzięty adwokat (czyli ma co robić z czasem) kilkanaście dni temu wydała książkę o tym, jak zbudować od zera dobrze działającą kancelarię. Mimo niszowości tematu, koszt wydania i pierwszego nakładu zwrócił się już po tygodniu! Zdecydowanie warto!
Skrócona, ale konkretna recepta, jak się za to zabrać:
Napisz książkę, daj ją komuś do korekty (jak napisałeś ją dobrze, to nie potrzeba wiele redagowania, ale do tego też możesz kogoś tanio znaleźć – nie mylić z ghost writer).
Znajdź kogoś, kto opracuje okładkę i złoży książkę do druku. My współpracujemy w tym zakresie z Janusz Maniak, firma RNDR, aktualnie już przy drugiej książce – mojej.
Zarejestruj się jako wydawca https://e-isbn.pl/IsbnWeb/index.html To jest proste i nic nie kosztuje. Tam dostaniesz Twoją pulę numerów ISBN, dzięki czemu sprzedajesz książki i ebooki z 5% VAT
Skontaktuj z Betty Gatoudi z Sowadruk. Betty jest niezwykle miłą i kompetentną osobą, w moich oczach prawdziwym aniołem self publishingu. Z nią ustalisz wszystko, co potrzeba, poprowadzi Cię przez cały proces związany z drukiem. Przybliżone koszty druku możesz sam sobie policzyć korzystając z kalkulatora https://sowadruk.pl/kalkulator. W dzisiejszych czasach możesz drukować cyfrowo w dowolnych nakładach, więc ryzyko finansowe jest minimalne.
Wydrukowane książki możesz sprzedawać i wysyłać chałupniczo, ja z braku innych dobrych możliwości robiłem tak w 2013, ale dziś lepiej skorzystać z profesjonalistów. Tutaj numerem jeden jest IMKER, którego właścicielowi ostatnio w pełni zasłużenie wystawiłem laurkę na FB. Jak się rozejrzysz, to większość znaczących self publisherów korzysta z jego usług, też ci najwięksi. Skontaktuj się z Krzysztof Bartnik
U nich też za niewielkie pieniądze możesz postawić sklep korzystając z tego, że ostatnio uruchomili system (SalesCRM), który świetnie pasuje do sprzedaży książek. Ja błyskawicznie się tam przeniosłem, nasze niegotowe jeszcze, ale już funkcjonujące dzieło możesz zobaczyć tutaj www.sklep.klinikanegocjacji.pl System ma integracje z najważniejszymi systemami fakturującymi i agregatorami płatności. Z nimi podpisujesz umowę, przy tych ostatnich zwróć uwagę na koszty i prowizje. My po latach używania Tpay, korzystamy z Przelewy24 przy prowizji 1,9%
Jak uruchomisz to wszystko, to potem tylko patrzysz na raporty sprzedaży i stan magazynowy, aby książek nie zabrakło
Oczywiście, teraz jeszcze trzeba napisać książkę Jak się na czymś znasz, to nie jest takie trudne. Proszę Cię jednak, napisz coś wartościowego, bo strasznie dużo narobiło się na rynku pozycji służących głównie schlebianiu ego autora/autorów. Dobra książka będzie też kupowana nawet po latach i przysporzy Ci wiele kontaktów. Ja dzięki mojej trafiłem nawet na moją żonę
Ostatnio rozmawialiśmy z Karolina Gorczyca – Barszczewska o naszych osobistych priorytetach i wtedy poruszyłem następującą koncepcję:
Ludzie twierdzą (i czasem sami w to wierzą), że mają określone priorytety w życiu, podczas kiedy uważna obserwacja ich działań pokazuje, że oceniając po ilości zaangażowanego czasu i energii ich prawdziwe priorytety są całkiem inne.
Ciekawe było porównanie tego u każdego z nas, jak się żyje tak dużo blisko siebie, to partner jest tutaj świetnym lustrem.
Proponuję Ci następujące ćwiczenie:
Wypisz sobie 3-5 najważniejszych priorytetów w Twoim życiu
Uczciwie i bez ściemy przeanalizuj, na jakie rzeczy poświęcasz najwięcej czasu i energii. Skonsultuj to z obserwacjami kogoś bliskiego.
Jeżeli między punktem 1 a punktem 2 są rozbieżności, to się zastanów
Wyniki będą u każdego z nas różne.
Często widzę u innych ludzi taką rozbieżność:
Twierdzą, że ich priorytetem jest dobre i ciekawe życie, a większość czasu spędzają na zarabianiu pieniędzy i gromadzeniu dóbr materialnych, często w frustrujący, stresujący czy nawet szkodliwy dla psychiki sposób. Jest to mądre????
Życzę Ci ciekawych przemyśleń
PS: Twoje priorytety to oczywiście Twoja sprawa i nikomu nic do tego!
Właśnie piszę rozdział o sygnałach ostrzegawczych, na które warto zwrócić uwagę chcąc z kimś wejść w bliższą relację.
Jest tego sporo i niektóre pewnie będa kontrowersyjne
Ciekaw jestem, kto z Was podobnie interpretuje następujący sygnał:
Osoba z którą się zadajesz mówi dużo i źle o ludziach ze swojej przeszłości.
Dla mnie jest to potrójny sygnał ostrzegawczy:
Po pierwsze oznacza, że taki człowiek nie zamknął za sobą negatywnej przeszłości i w relacji z nim lub nią będziesz miał/miała do czynienia z całym tym bagażem.
Po drugie to oznacza, że taka osoba była (i być może jest) dość kiepska w doborze ludzi, z którymi się zadaje. Jasne, że takie błędy w doborze zdarzały się pewnie każdemu z nas, niemniej jeśli ktoś do teraz z nimi żyje i je rozpamiętuje, to byłbym ostrożny z decyzją wpuszczenia takiego kogoś do mojego świata.
Po trzecie, jest to wskazówka, że taka osoba ma tendencję do dostrzegania w innych samych negatywów. Jak myślisz, ile czasu upłynie do momentu, kiedy i Ciebie będzie tak postrzegać?
Dziś wyjątkowo nie znajdziesz tu tematu do dyskusji, lecz zaproszenie.
Od lat spędzamy sporo czasu w lecie w naszej międzyzdrojskiej bazie i tam bardzo chętnie spotykamy się z ciekawymi ludźmi. Tylko o małej ich części wzmiankujemy w mediach społecznościowych, bo nie wszyscy nasi Goście sobie tego życzą, albo po prostu zapomnieliśmy zapytać ich o zgodę
W poprzednich latach widzieliście może zdjęcia z naszych kulminacyjnych imprez (3 dni mieszkania u nas, do 10 osób, oczywiście za darmo, ale by invitation only), w zeszłym roku z oczywistych powodów musieliśmy z tego całkowicie zrezygnować. W tym roku mamy zamiar prowadzić Spotkania bardziej kameralnie i raczej spotykać się na ciekawe rozmowy z osobami, które odwiedzają Międzyzdroje, albo spędzają tam wakacje.
Dlatego, jeżeli planujesz w tym roku spędzać wakacje w Międzyzdrojach lub okolicy, albo po prostu chcesz tutaj wpaść na weekend, to jeśli masz ochotę na ciekawa rozmowę, to daj znać wcześniej. Może uda nam się spotkać.
I nie wahaj się, zarówno Karolina jak i ja jesteśmy otwartymi, sympatycznymi ludźmi bez zbędnego zadęcia, którzy bardzo chętnie rozmawiają na najprzeróżniejsze tematy, nie tylko związane z naszymi specjalnościami zawodowymi.
Choćby wczoraj poznaliśmy przemiłych i ciekawych ludzi tylko dlatego, że jeden z nich przełamał wątpliwości i napisał do mnie na Messenger z zapytaniem, czy mamy ochotę na spotkanie przy kawie.
Teraz wracamy do Krakowa, ale jak wrócimy nad morze za 2 tygodnie, to ja będę tam co najmniej 3 tygodnie w miesiącu do końca wakacji. Jesteś miłym człowiekiem, masz temat do rozmowy, odezwij się
PS: Ktoś właśnie napisał mi pod relacją: „Pięknie tam! A tematy do rozmowy świetne, aż żałuję, że online podobnych nie ma „ Nadal jesteśmy też otwarci na rozmowy na video online, też na bardzo różne tematy
Żyjemy w świecie pełnym pozorów, fałszywych guru, pseudoekspertów i nadmuchanych “ludzi sukcesu”. Umiejętność chłodnego odfiltrowania takich rzeczy jest jedną z najważniejszych, jeśli chcemy się naprawdę rozwijać i długoterminowo mieć dobre życie Tego bardzo wielu ludziom brakuje, większość nie stosuje np. tej bezlitosnej metody chłopów austriackich, którą opisałem w tej grupie: https://www.facebook.com/…/permalink/577584462820966 Nagrałem też o tym dwa filmy na moim kanale na YT i biję się w piersi, że te dwa obiecane ciągle każą na siebie czekać, przerywając z innymi projektami Poprawię się W międzyczasie polecam Wam obejrzenie tego nagrania, w którym Millenials (tak, tak!!!) rozprawia się z “naukami” znanego Wam pewnie Simona Sinek’a, potrafiącemu niewątpliwie pięknie mówić i uznawanego przez wielu za autorytet. Zobaczcie i pomyślcie, czy w razie potrzeby też potraficie tak chłodno wyfiltrować, jaki właściwie kontent Wam się serwuje?
Odpowiedz sobie, a najlepiej i tu w komentarzach na pytanie, czy więcej konsumujesz treści, które potwierdzają Twój obraz świata i bycie “cool”, czy też niewygodnych konfrontacji z własnymi słabościami?
To jest niezmiernie ważne pytanie, a odpowiedź na nie w dużym stopniu decyduje o faktycznie odczuwanej jakości naszego życia.
Twierdzę, że jeśli masz zaspokojone elementarne potrzeby życiowe takie jak dach nad głową, czy coś do jedzenia i jesteś w dobrym zdrowiu, to znacząca poprawa odpowiedzi na to właśnie pytanie powinna być pierwszym krokiem w drodze do życia, które większość ludzi uważa za niemożliwe.
Nie “miliardy”, nie dochód pasywny”, nie “miliony followersów” czy inne magiczne metody, które próbują nam wciskać media i różni guru!
Bycie sobą w prawie każdej sytuacji życiowej jest proste, choć niekoniecznie łatwe do wprowadzenia.
Zacznij od odpowiedzi na pytania:
Na ile mogę dziś być sobą przy zarabianiu pieniędzy Tutaj mnóstwo ludzi ma bardzo duży problem, który prowadzi do wielu frustracji. Musisz robić dobrą minę do złej gry, brać udział w bezsensownych spotkaniach czy działaniach, “bo taka jest konieczność”????? Jak wyglądałoby Twoje życie, gdybyś nie musiał?
Na ile mogę być dziś sobą wobec mojej partnerki życiowej/partnera życiowego Tutaj problemy sięgają od obawy, że “partner” zobaczy nasze prawdziwe oblicze i nie będzie chciał z nami być, po sytuację, kiedy ludzie są sobą, bo partnerstwo jest już martwe i istnieje tylko formalnie siłą rozpędu, lub z konieczności ekonomicznych. Pomyśl, jak by to było, gdybyś z tą druga osobą mógł zawsze być sobą, w najprzeróżniejszych aspektach życia? I byłoby to nie tylko w porządku, ale wręcz pożądane?
Pytanie postawione w tytule jest na pozór bardzo dziwne Jak można związek z partnerem/partnerką przyrównywać do pojazdów??
Okazuje się że można, a w niektórych sytuacjach nawet trzeba
Spójrzmy najpierw jaka zasadnicza różnica istnieje między tymi rodzajami środków lokomocji, a mianowicie:
Samochód sam z siebie i bez żadnego wysiłku z naszej strony stoi na kołach. Aby go przewrócić trzeba specjalnych warunków i umiejętności
Motocykl, od momentu kiedy złożysz podpórkę wymaga cały czas poświęcenia pewnej uwagi i wysiłku, aby się nie przewrócił
Jakie wynikają z tego implikacje:
Jadąc samochodem możesz skoncentrować się w 100% na delektowaniu się podróżą, czy też pozwolić sobie w czasie jazdy na różne uprzyjemniające ją czynności od jedzenia i picia począwszy na czułościach ze współpasażerką / współpasażerem skończywszy Nawet długa podróż w tych warunkach jest przyjemnością i docieramy do celu zrelaksowani.
Na motocyklu musimy cały czas pilnować utrzymania równowagi inaczej grozi nam niebezpieczna wywrotka. Jazda motocyklem to może być emocjonujące wyzwanie, ale na dłuższym dystansie i zmiennej pogodzie wady są oczywiste, a podobne emocje możemy mieć np. samochodem terenowym.
Jak tak rozglądam się wokół siebie, to widzę, że na tym świecie musi być mnóstwo „zwolenników dwuśladów”, bo ciągle czytam, bądź słyszę, jak ktoś „walczy o związek”, „pracuje nad związkiem”, „ratuje związek”. Większość literatury i filmów tez zajmuje się takimi przypadkami, jakby to była nieuchronna rzecz w życiu dwojga ludzi.
W międzyczasie wiem że można inaczej i w realnym świecie z realnymi ludźmi można mieć związek „samopielęgnujący się” związek, który nie tylko nie zużywa się w codziennych interakcjach, lecz wręcz coraz bardziej nakręca!
Wyzwania są dwa:
Trzeba znaleźć partnera/partnerkę z którą jest to w ogóle możliwe
Trzeba samemu być odpowiednim partnerem dla takiej osoby
Nie są to rzeczy nie do przeskoczenia, choć wiele osób potyka się na punkcie 2 i to na elementarnych rzeczach takich jak:
podstawy wzajemnej komunikacji
podstawy budowania dobrej relacji obejmującej wszystkie istotne zakresy bycia człowiekiem
akceptacja siebie i poczucie własnej wartości
Co mnie dziwi, to fakt, że tak mało ludzi porządnie zabiera się za te deficyty, zamiast tego podejmując mnóstwo innych działań, które pomijają te najistotniejsze elementy.
Nasuwa mi się cytat z „Małego Księcia”:
Ludzie z twojej planety – powiedział Mały Książę – hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie… i nie znajdują w nich tego, czego szukają … A tymczasem to, czego szukają, może być ukryte w jednej róży
A jak to wygląda u Ciebie?
Na ten temat podyskutujemy sobie online w przyszłym tygodniu, czas i lokalizację podam w newsletterze i ewentualnie tutaj.
Tween Waters Island Resort & Spa to przepięknie położony resort na wąskim skrawku lądu między Zatoką Meksykańską a Pine Island Sound. W zatoczce, tam gdzie jest port jachtowy często kotwiczyły jachty żaglowe, niestety dla nich obowiązywał całkowity zakaz przybijania łódkami, które służyły do komunikacji z lądem. Ten zakaz był bezwzględnie przestrzegany!
Na głównym zdjęciu widzicie łódkę niżej podpisanego, bezczelnie przywiązaną do znaku, który tego zakazuje!!!
I nie jest to dowód łamania przeze mnie jakichkolwiek zakazów, tylko przykład, że umiejętność negocjowania wyjątków we wszelkich dziedzinach życia, znacznie je ułatwia
Nie tylko miesiącami mogłem tam cumować mając w zatoczce jacht na kotwicy, ale za symboliczną opłatą 5$ dziennie mogłem korzystać z basenu, pryszniców, kortu z instruktorem, siłowni z instruktorem, parkingu i pięknej plaży nad Zatoką. Dla porównania, zacumowanie moim małym (9m) jachtem w marinie kosztowałoby ok 100$/na dobę, a mieszkałem w tej okolicy 1-3 miesięcy każdej zimy!
Pisze to nie po to aby się chwalić, ale aby pokazać przykład, że umiejętność negocjowania wyjątków jest niezwykle ważna nie tylko w biznesie, ależ w życiu prywatnym. I ci z Was, którzy naprawdę mnie bliżej znają z normalnego życia, widzą, że ciągle dokonuję takich “cudów”
A to nie są cuda, tylko umiejętność, którą większość ludzi może posiąść, choć na pewno nie na “kursach z negocjacji” różnych guru, ani na “zajęciach z negocjacji” różnych uczelni
Ani też z typowych “książek negocjacyjnych” Sorry friends!
Nauczenie się tego wymaga pewnie trochę czasu i praktyki, ale jest bez wątpienia możliwe. Jak się za to zabrać powiedziałem na filmie “Jak szybko i skutecznie nauczyć się negocjacji i argumentacji”, a zabawny przykład w “Zabawne negocjacje w sklepie”
Oba są na moim kanale na YT, jeśli komuś chce się zajrzeć, choć to jest tylko “polizanie tematu”.
Dla chętnych, teraz zadanie domowe: jakie praktyczne umiejętności mogą być przy tym potrzebne?
Najnowsze komentarze