Pod tekstem „Czy potrzebujemy Hindusów?” wywiązała się bardzo ciekawa i ożywiona dyskusja.
Biorąc w niej udział widzę, że dobrze będzie „idąc za ciosem” jasno i wyraźnie powiedzieć, dlaczego w ogóle zaistniała potrzeba napisania zarówno tamtego, jak mi paru innych postów.
Ponieważ jest to blog po polsku dla Polaków, więc możemy sobie „w rodzinie” pozwolić na otwartość i bezpośredniość. Ta bezpośredniość nie powinna przez nikogo być odebrana jako brak szacunku, wręcz przeciwnie. Tylko ludziom dojrzałym można pewne rzeczy powiedzieć wprost i bez ogródek.
Naturalnie w całej sprawie nie chodzi mi o Hindusów w szczególności, lecz o zupełnie inne zjawisko. Zjawiskiem tym jest niezwykle wśród nas rozpowszechniona ofermowatość w zagadnieniach sprzedażowo – biznesowych.
To stwierdzenie może dla wielu z Was zabrzmi boleśnie (odkrycie tego kiedyś u mnie samego też było bardzo nieprzyjemne i długo tłumaczyłem sobie, że wcale tak nie jest), niemniej każda skuteczna terapia zaczyna się od trafnej diagnozy i tej ostatniej nie ma co upiększać. Osoby wrażliwe niech więc lepiej nie czytają dalej :-)
Ofermowatość ta przejawia się w kilku różnych postaciach, nie zawsze występujących w jednej osobie równocześnie. Niektóre z nich to:
- niezdolność wychylenia się poza utarte schematy myślenia na temat tego co i jak jest możliwe do osiągnięcia w życiu
- w związku z tym ograniczona umiejętność nie tylko wykorzystywania, ale wręcz dostrzegania różnych sposobności, które nam to życie podsuwa
- świadome, bądź podświadome oczekiwanie, że „ktoś przyjdzie i nam da” (zadowalającą pracę, sukces, szczęście, spełnienie itp.) zamiast przyjęcia bardziej proaktywnej postawy
- nieumiejętność rzeczywiście skutecznego posługiwania się językiem polskim (o obcych nie wspomnę) w celu uzyskania kluczowych informacji i przeprowadzenia przekonującej argumentacji. Z tego niezwykle poważnego problemu najmniej osób zdaje sobie sprawę i jest to typowy przykład „ślepej plamki” w szerszym (nie tylko fizjologicznym) znaczeniu tego słowa
- silne uzależnienie od zdania innych, a co za tym idzie obawa przed błędami i niepowodzeniami, które są nieodłącznym składnikiem postępu
- często głęboko ukryte słabe poczucie własnej wartości, a co za tym idzie niewystarczająca skuteczność w negocjacjach i sytuacjach konfliktowych, jak też zbyt szybkie poddawanie się w realizacji marzeń
- bardzo rozpowszechniona wśród rodaków postawa wykorzystywania słabszych i mniej poinformowanych, zamiast próby wspólnego zbudowania większej całości do podziału. O tym zjawisku w odniesieniu do praco- i zleceniodawców napiszę osobny post
Większość powyżej opisanych problemów jest wzmacniana i utrwalana przez oficjalny system edukacji i tzw. mass media.
W rezultacie mamy wśród nas wielu naprawdę zdolnych ludzi, którzy mogliby żyć znacznie lepiej i dokonywać rzeczy wielkich, niestety z podanych wyżej powodów nie realizują tego. Zdaję sobie sprawę, że wielu taki stan rzeczy odpowiada, lecz jednocześnie czuję, że są tam gdzieś młodzi ludzie obojga płci, którzy z jednej strony wewnętrznie wiedzą, że chcieliby czegoś więcej, z drugiej zaś kończą na „karierach” dającym im tylko ułamek tego, co przy nieco tylko innym podejściu i umiejętnościach byłoby możliwe (pamiętajmy o „butterfly effect„).
Taki stan rzeczy po prostu mi przeszkadza i od dawna zastanawiam się, co ja osobiście mogę zrobić, aby choć trochę zmienić istniejący stan rzeczy. Oczywiście nie zamierzam zmieniać całego świata, lecz po prostu zrobić sporą pozytywną różnicę w życiu skończonej liczby odpowiednich i zmotywowanych ludzi. W najbliższych dniach poukładam moje przemyślenia na ten temat i podyskutujemy. Jedno jest pewne: to powinno być znacznie więcej, niż w roku 2007
Jakie jest Wasze zdanie o tej diagnozie (nie tylko zresztą mojej)?
Diagnoza chyba trafna. Ale gdzie lekarstwo?
Moze lista, powiedzmy, 50 ksiazek, ktore nalezy przeczytac?
A.
Obawiam się, że przeczytanie dowolnej ilości książek samo w sobie nie załatwi tutaj niczego (choć oczywiście trzeba dużo czytać).
Problem tkwi w umiejętnościach i postawach a często jest pogarszany poprzez nie tylko brak tych właściwych, ale internalizację tych bardzo kontraproduktywnych.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Do listy dokładam dwa tematy:
Lista kontaktów ogranicza się wyłącznie do osób nam podobnych (wiek, zainteresowania) oraz brak działań, aby to zmienić
Oraz wielu facetów jest takimi mamałygami, na jednym ze spotkań zdiagnozowałeś że przyczyną jest obcowanie w okresie dojrzewania w większości w damskim towarzystwie.
Co można zrobić. Eksperyment 2 lub więcej regularnych spotkań blogowych.
Mnie to przypomina sytuację, że łapiemy plemię z buszu dajemy im ubrania, narzędzia i wymagamy, aby to do czego inni dochodzili przez tysiąclecia oni nauczyli się w tydzień.
Lista jest bardzo długa, aktualne pokolenie żeby aktywnie działać potrzebuje czasu aby nad nią popracować, no i jedno pokolenia (które dołuje wiele działań) musi definitywnie odejść. Nowe pokolenie, będzie wychowywane w nowych warunkach, więc ich lista będzie krótsza. Jestem święcie przekonany, że już niedługo będziemy rozdawać karty w wielu dziedzinach.
No to do roboty :)
pozdrawiam, Artur
Alex,
Uważam, że Twoja diagnoza jest trafna i nie widzę powodu aby się z tego powodu obrażać :) Na szczęście to powoli, choć powoli to jednak, zaczyna się zmieniać choćby dzięki takim miejscom jak to :)
Co możesz jeszcze zrobić aby było lepiej? Na tą chwilę wydaje mi się to co robisz dotychczas tylko w większej ilości :) Czyli więcej postów, więcej spotkań z czytelnikami (jednak co kontakt na żywo to kontakt na żywo :) ) więcej skypowych konferencji… Poza tym może czasami jakiś wykład czy seminarium. Może jakieś szkolenie niekoniecznie na taką skalę jak ma to miejsce w przypadku Twojego Eksperymentu. Swoją drogą dawno nic na ten temat nie pisałeś – jestem ciekaw jak przebiegają postępy i jak sobie radzą jego uczestnicy. Po roku prowadzenia Eksperymentu być może będzie miejsce na jakieś większe podsumowanie i wystartowanie nowego, ale od czasu do czasu fajnie byłoby poczytać o dotychczasowym jego przebiegu… :)
Tak czy siak robisz naprawdę dużo – sam Twój blog zmusza do przemyśleń pewnych rzeczy i często zmienia o nich sposób myślenia. Wiem to po sobie. :) Trzymaj tak dalej… :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Alex
Czytam właśnie książkę „Osobowość plus” Florence Littauer. Babka w ciekawy sposób, przedstawia koncepcję czterech temperamentów: spontanicznego pełnego życia sangwinika, pogrążonego w myślach, wiernego i wytrwałego melancholika, rzutkiego, impulsywnego, przekonywającego choleryka oraz przyjaznego, cierpliwego i zadowolonego flegmatyka.
W każdym z nas zawiera się unikalna mieszanka tych czterech „fluidów”.
Ktoś kto jest powiedzmy w 60% flegmatykiem i w 20% melancholikiem, dodatkowo nie zna swoich mocnych i słabych stron – będzie miał bardzo niewielkie szanse nabyć i wprowadzić w życie kompetencje potrzebne w branży sprzedażowo – biznesowej – gdyż zwyczajnie nie leży to w jego naturze.
Niestety często tak się zdarza, że ludzie robią to – do czego zwyczajnie się nie nadają(zwłaszcza młodzi ludzie, którzy nie do końca świadomie wybrali kierunek studiów i nie posiadają wystarczającej wiedzy na tematy kim jestem? co chcę robić przez resztę życia?) i przez to postępują „ofermowato” w danej sytuacji.
Jak można zaradzić ofermowatości?
Ano między innymi tak – jak Ty to robisz na blogu czy na spotkaniach z Czytelnikami – w pozytywny sposób :)
Sam „podobnie” nakłaniam siebie i swoich znajomych: Poznaj siebie! Zainteresuj się sobą – swoją osobowością. Pracuj nad swoim charakterem. Analizuj swoje silne i słabe strony – wyciągaj wnioski. Zauważaj feedback jaki wysyła Ci otoczenie i kreatywnie i wytrwale koryguj swoje zachowania.
Myślę, że warto wysyłać tego typu komunikaty.
***
Alex lista książek o której wspomina A. zapewne nie rozwiąże całego problemu. Ale taka lista na tym blogu zdecydowanie by się przydała. Mogłaby być w jakimś stopniu dopełnieniem – tego o czym piszesz.
Nie musi to być perfekcyjna lista, po przeczytaniu której…
Zwyczajna lista książek Twoim zdaniem wartych uwagi.
Pozdrawiam
Konrad Kokurewicz
Witaj Alex!
Dobrze znów tu być :)
Diagnoza z pewnością słuszna. Jedyne, co rzuciło mi się w oczy jako nieco niespójne z resztą punktów było „zbyt szybkie poddawanie się w realizacji marzeń”. Nie za bardzo rozumiem, co miałeś na myśli. Kontrastuje to nieco z faktem, że dajesz nam mnóstwo rad – jak np. to, byśmy nie bali się zmian, „wychylali się”, czy te dotyczące naszych kontaktów z innymi ludźmi – co w moim mniemaniu ma właśnie służyć realizacji naszych marzeń.
Jedyne znaczenie które przychodzi mi do głowy, to potraktowanie tej rady w kontekście marzeń nazwijmy to „materialnych” typu kupno mieszkania. Uważam, że na realizację marzeń dotyczących kariery, związków z innymi ludźmi nigdy nie jest za wcześnie.
Konrad, według mnie takie sztuczne ustalanie osobowości „ktoś jest taki i tyle” jest strasznie ograniczające, a ja nie lubię deterministycznych teorii :)
Trzeba odróżnić moim zdaniem, co jest tylko opisem stanu faktycznego, a o tym są IMO takie książki. Co nam daje stwierdzenie, że Y% ludzie przejawia takie a takie cechy osobowości? To nie absolutnie NIC wspólnego z nasyzm rozwojem i MOŻLIWOŚĆIAMI poszczególnych jednostek. Parafrazują Coveya – zawsze jest miejsce na indywidualną decyzję.
Nie wiem też, co to znaczy, że ktoś się do czegoś nie nadaje. Jeszcze tego nie umie? Nie wychodzi mu od razu? Nie radzi sobie na studiach? To naprawdę ponownie o niczym nie świadczy.
’Nie musi to być perfekcyjna lista, po przeczytaniu której…
Zwyczajna lista książek Twoim zdaniem wartych uwagi.’
Podpisuję się pod tym.. Jak najbardziej taka lista by się przydała.
Artur
Coś jest w tym jest co powiedziałeś.
O kontaktach pisaliśmy już wielokrotnie a psychiczne wykastrowanie wielu polskich mężczyzn jest kolejnym bolesnym tematem, za który kiedyś się zabierzemy.
Jeśli chodzi o przyszłe pokolenia, to może masz racją, z tymże ani ja ani zapewne większość Czytelników nie chce na to czekać (bo nasze życie ma miejsce teraz)
Grzegorz
Pracuję już nad listą działań na rok 2008 i napiszę o tym za parę dni. Jeśli chodzi o ostatni eksperyment, to trzy osoby bardzo ładnie się rozwijają, czwarta chyba też załatwiła sobie jakiś awans (dostałem od niej życzenia świąteczne) a piąta nie odezwała się do mnie ani razu od ostatniego szkolenia we Wrocławiu.
Więcej napiszę wieczorem…
Pozdrawiam
Alex
Bellois
Oczywiście, że zawsze jest miejsce na indywidualną decyzję.
W poprzednim komentarzu chodziło mi o to, że wiele osób poświęca się zawodowo czemuś, co niekoniecznie leży w ich naturze.
Nie chodzi tutaj o to, że ktoś jest taki i już koniec; że nie można zupełnie nic z tym zrobić. Bo przecież zawsze coś można. Chodzi o to, by spojrzeć na siebie. Jaki jestem w tej chwili i co mogę z tym zrobić? Kim jestem teraz , a kim chcę być za 7 lat?
Chodzi także o to, że nie każdy ma predyspozycje do rozwijania się na każdym stanowisku. Można sobie wmawiać, że świetnie nadaję sie do wszystkiego i że ze wszystkim sobie poradzę. Ale nie można robić wszystkiego z jednakową pasją.
Do bycia dobrym chirurgiem potrzebny jest inny zbiór cech niż do bycia dobrym psychiatrą. Prawie wszystkiego można się nauczyć, ale nauka pewnych rzeczy idzie nam łatwiej niż pozostałych, sprawia nam większą frajdę.
Gdy robi się coś, co sprawia wielką frajdę i robi się to dobrze – rzadko kiedy wypada się ofermowato. Możliwości każdy z nas ma mnóstwo. Chodzi o to by wybrać możliwości dla nas optymalne – a to jest raczej mało prawdopodobne bez gruntownej wiedzy na swój temat.
Przede wszystkim witam po raz pierwszy, tak Autora jak i pozostałych Czytelników.
Nie do końca pragnę się zgodzić z tym, że szkoła ma, aż tak duże znaczenie we wzmacnianiu schematów „ślamazarności”.
Pamiętajmy, że zanim pójdziemy do szkoły, mamy przeciętnie 7 lat, kiedy (najczęściej) mieszkamy z rodzicami/opiekunami. 7 letnia osobowość może już być bardzo uodporniona na jedyną i słuszną szkołę.
Bardzo dużo cech osobowości jak choćby wspomniany w innej notce 'talent’ zdobywamy poprzez odpowiednie wychowanie. Oczywiście chodzi mi tu o zdolność do nabycia talentu.
Jednym z takich talentów jest oczywiście zaradność, rozumiana jako przeciwność ślamazarności.
Na pewno zgodzę się, że o ile szkoła zaradności nie nauczy, to na pewno też nie będzie przeszkadzać w jej zdobyciu, choć to drugie może być okupione wieloma sytuacjami trudnymi, sztucznie amplifikowanymi przez szkołę, a które po kilku latach będą nas tylko śmieszyć.
Alex, diagnoza trafna. Szkoda tylko, że „wirus chęci do brania odpowiedzialności za własne życie” nie jest tak zaraźliwy, jak grypa. Nie wątpię, że zarówno Autor, jak i czytelnicy tego bloga są już zarażeni, ale nasi rodacy najwyraźniej otrzymali w dzieciństwie końską dawkę szczepionki i są uodpornieni.
Ja lubię nazywać tę postawę niezaradności życiowej „rozmemłaniem„.
A. Says: „Moze lista, powiedzmy, 50 ksiazek, ktore nalezy przeczytac?”
Czasami wystarcza jedna książka, czasem jakieś wydarzenie, udział w szkoleniu – obawiam się, że nie ma uniwersalnych recept i „zapalników”, które mogą pobudzić każdego człowieka do działania.
Konrad, według mnie właściwsze byłoby pytanie „co lubię”, a następnie zastanowienie się, jak osiągać w tym jak najlepsze rezultaty :)
Predyzpozycje są często przeceniane. Czy to że w tym momencie tego nie umiem to znaczy że nie mam predyspozycji? Jeśli tak, to już nie będę w tym dobry? Niestety wielu tak wmawia innym (nie mówię o Tobie). Piszesz o naturze, ale co to w ogóle znaczy?
Alex,
a może do listy książek zastosujesz zasadę Pareto? Albo podwójną zasadę Pareto? Wystaryczyłoby kilka pozycji naprawdę naj :)
„Ofermowatość w zagadnieniach sprzedażowo – biznesowych”
Trafna diagnoza.
Sam widzę po sobie ile tej „ofermowatości” siedzi we mnie. Ani szkoła zarówno średnia jaki i wyższa, ani rodzice wychowani w radości zeszłego systemu nie przekazali mi tej wiedzy :( Takich jak ja jest MNÓSTWO.
Jednak chcących iść dalej, pragnących więcej, dużo więcej od życia, niż tylko trwania od 1`wszego do 30`stego, już niewielu.
Pozdrawiam serdecznie i wracam do opracowywania planu szkolenia motywacyjnego dla młodzieży :)
Bellois
Mówiąc o naturze miałem na myśli czynniki genetyczne i środowiskowe, które po części warunkują nas i nasze możliwości. Wiele możemy w sobie zmienić, ale nie wszystko – to czego nie możemy zmienić nazywam naszą naturą. :)
Alex!
Trafnosc Twojej diagnozy mam ostatnio mozliwosc obserwowac „na goraco” w pracy.
Pracuje bardzo scisle z grupa sprzedawcow z Polski, Wegier, Rumuniii i Czech. Nasi sprzedawcy z Polski to ludzie wartosciowi, naprawde znajacy sie na tym, co robia, ale niestety przejawiaja wszelkie objawy „ofermowatosci” w sferze biznesowo-sprzedazowej.
Oto bardzo wymowny przyklad: duza konferencja w fabryce produkujacej nasze sprzety. Mozliwosc nawiazania nowych wewnetrznych kontaktow, ktore mozna wykorzystac w przyszlosci. Czesi, Wegrzy, Rumunii spedzaja czas na rozmowach z przedstawicielami fabryki, poznaja nowych ludzi. Co robia Polacy? Rozmawiaja we wlasnym gronie, nie wychylajac sie ze swojej strefy komfortu. Po spotkaniu nasi sasiedzi maja pelne rece wizytowek i mozliwosci rozwoju dopiero co zawartych znajomosci. A Polacy? Chyba sami sie domyslicie… Boli mnie, kiedy widze cos takiego, bo wiem, iz naprawde mamy cos do zaoferowania…
Pozdrawiam,
Gosia
Alex,
Bardzo dobrze, że poruszyłeś ten temat. Taka postawa Polaków przeszkadza mi i trudno jest mi ją pojąć. Może tu chodzi o „uwarunkowania historyczne.”
Kilka dni temu widziałem, opracowany przez jakąś francuską uczelnię, ranking państw pod względem 'wzajemnego zaufania obywateli’. Ku mojemu zaskoczeniu Polska była w nim prawie na samym końcu (14%). Sądzę, że takie ogólne nastawienie społeczne nie sprzyja zdrowej współpracy, a raczej spycha każdego do własnego dołka.
Pozdrawiam
Konrad
Określenie czterech typów a potem próba ustalenia w jakich one u nas występują proporcjach jest typowym analitycznym podejściem do zagadnienia. Ja jestem bardziej zwolennikiem niemieckiego „probieren geht ueber studieren”, czyli w wolnym przekładzie lepiej coś wypróbować niż mozolnie studiować (i debatowań).
Bo jak chcesz te proporcje zmierzyć, odcedzić chwilowe przekonania o samym sobie, poziom energii itp.?
Dawanie dobrego przykładu jest niezłą opcją, pod warunkiem że uprzedzimy innych, że nie chodzi tu o kopiowanie kogokolwiek.
Jeśli chodzi o książki, to czytam tak wiele i chaotycznie jeśli chodzi o tematy, że dla ogółu byłoby ona bezużyteczna. Wierz mi, że wiem co mówię. Zastanowię się nad jakimś rozwiązaniem, tylko najpierw muszę znaleźć rozwiązania dla paru „mission impossible” których się podjąłem.
Agata
Zbyt szybkie poddawanie się w realizacji marzeń, oznacza, że ktoś do czegoś dąży i nagle przedwcześnie przestaje uważając że osiągnięcie celu nie jest dla niego. Nie chodzi o to bay z uporem maniaka dążyć do niemożliwego, przeżyłem parę osób poddających się o milimetry przed decydującym skokiem.
Bellois
Zgadzam się, że czyste opisy stanu faktycznego niewiele nam dadzą bez wiedzy i sposobności, aby ten ostatni zmienić
Krzysiek
To sami, co na ten temat odpowiedziałem Konradowi. Pomyślę nad jakimś rozwiązaniem.
Daniel
Witamy na naszym blogu :-)
Naturalnie że proces wychowania i socjalizacji zaczyna się wcześniej. Szkoła ma mimo tego silny wpływ, zwłaszcza jeśli działa w tym samym kierunku co obojątni, bądź nieświadomi rodzice.
O znaczeniu pierwszych lat życia opowie gościnny post, który ukaże się na tym blogu jutro bądź pojutrze. Tam są ciekawe aspekty tego zagadnienia.
TesTeq
Też używam tego określenia :-)
Piszesz: „ale nasi rodacy najwyraźniej otrzymali w dzieciństwie końską dawkę szczepionki i są uodpornieni „
Dobry wirus potrafi zmutować i wtedy szczepionka nie działa :-) Nad tym pracujemy :-)
Bellois
Piszesz: „a może do listy książek zastosujesz zasadę Pareto? Albo podwójną zasadę Pareto? Wystarczyłoby kilka pozycji naprawdę naj „
Jeśli mielibyśmy okazję poznać się osobiście i porozmawiać tak z godzinę, to na pewno dałbym Ci kilka książek, które dobrze by Ci zrobiły. W wypadku kogoś innego, byłyby to inne książki. To trochę tak, jak pragnienie posiadania uniwersalnego lekarstwa dobrego dla wszystkich i na wszystkie choroby :-)
Andrzej
Dobra diagnoza to początek kuracji. Ty ją sobie postawiłeś i już masz przewagą nad ok. 90% populacji, którzy tych słabości u siebie nie widzą. Teraz czas zabrać sią do roboty!
Pozostałym Czytelnikom odpowiem trochę później
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@ ANDRZEJ
Jakiego rodzaju szkolenie motywacyjne dla mlodziezy przygotowujesz? Co bedzie przedmiotem, a kto podmiotem szkolenia?
Co do tematu posta:
Moje osobiste doswiadczenia pokazuja, ze „ofermowatosc” niekoniecznie musi byc wynikiem jakichkolwiek cech osobowosci, wrodzonych lub nabytych przez niewlasciwie ukierunkowane wychowanie, szkole itd. Relatywnie dobry „klimat” w kazdym z tych obszarow w moim przypadku nie spowodowal, ze udalo mi sie od tej ofermowatosci w pewnych sytuacjach uchronic. Mam wrazenie, ze wynika ona po prostu z braku swiadomosci, ze nasze dotychczasowe zachowania nie sa jedynymi mozliwymi oraz z braku punktu odniesienia – kogos, kto pokaze, ze mozna inaczej.
Niezaleznie od wychowania i innych uwarunkowan, kazdy z nas ma instynkt samozachowawczy, ktory „zmusi” go do wyboru lepszego z dostepnych wzorcow zachowan. Wystarczy POKAZAC, ZE DA SIE INACZEJ, a pewnie spora czesc osob skonfrontowanych z takim dobrym przykladem i jego pozytywnymi efektami wybierze to, co dla nich lepsze, czyli brak ofermowatosci :) I w tym jest m.in. nieoceniona wartosc tego bloga, ze o spotkaniach i szkoleniach face-to-face nie wspomne…
Wiec pokazujmy wszystkim dookola, ze da sie inaczej i badzmy zywa reklama pozytywnych efektow braku ofermowatosci, a wirus ma szanse rozpowszechnic sie w narodzie jak portal naszaklasa :) To lepsze niz klepanie po ramieniu i litowanie sie nad kazdym, ktoremu zycie nie sprawia wiekszej przyjemnosci, prawda? :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba
Alex W. Barszczewski Says: „Zbyt szybkie poddawanie się w realizacji marzeń, oznacza, że ktoś do czegoś dąży i nagle przedwcześnie przestaje uważając że osiągnięcie celu nie jest dla niego. Nie chodzi o to bay z uporem maniaka dążyć do niemożliwego, przeżyłem parę osób poddających się o milimetry przed decydującym skokiem.”
Mniej więcej o tym jest przedostatnia książeczka Setha Godina „The Dip: A Little Book That Teaches You When to Quit (and When to Stick)”. Do przeczytania za jednym posiedzeniem. Najwyraźniej z tym problemem nie tylko my, Polacy, mamy problem. :-)
Alex,
Dziękuję za odpowiedź – dopiero czytając ją zwróciłam uwagę na literkę „w” ;)
I tak oto negatywny wydźwięk „zbyt szybkiego poddawania się realizacji marzeń” zmienił się diametralnie – w dobrą radę, aby unikać sytuacji „zbyt szybkiego poddawania się W realizowaniu swoich marzeń”!
Teraz już zgadzam się w 100%!
A przy okazji potwierdza się znów to, o czym pisałeś w poście „Wiedza i domysły” – lepiej zapytać, jeśli się czegoś nie rozumie, niż próbować się domyślać ;)
@ Kuba Jedrzejek :
Należę od wielu lat do stowarzyszenia młodzieżowego, choć wg. naszego statutu zostały mi jeszcze 2 lata młodości (do 30`stki ;) ). Szkolenie które szykuję to podstawowe szkolenie na temat organizacji (czyli ma pomóc w odpowiedzi na pytanie, czy to miejsce dla mnie) oraz mające na celu pokazanie, że w życiu można osiągnąć naprawdę wiele, a działając w grupie (np. w ramach stowarzyszenia) jeszcze więcej :) Mimo swoich wad, wiele w życiu osiągnąłem i swoją wiedzą dzielę się z młodymi. Czyli weekend pełen zajęć, warsztatów, rozmów i spania po 3-4 h./dobę :)
Alex:
Mam świadomość swoich wad, a do tego szczęście trafiania na osoby, które mi pokazują nad czym pracować by było lepiej, a mi żyło się łatwiej i przyjemniej, także pod względem $$. I czasami mam dość, ale szybko mi przechodzi.
Nawiasem, z niecierpliwością czekam na Twoją diagnozę „psychicznego wykastrowania wielu polskich mężczyzn”.
@ ANDRZEJ
Fajna inicjatywa. No i mamy zywy przyklad dajacy jedna z mozliwych odpowiedzi na pytanie z tego i z poprzedniego posta: „co ja moge zrobic…?”. Zycze powodzenia i pozytywnego odzewu od uczestnikow, bo wtedy bedzie to prawdziwa frajda. W 2 lata, ktore Ci „zostaly” mozna jeszcze sporo zdzialac, wiec grono wyznawcow 'nieofermowatosci’ ma szanse istotnie sie powiekszyc :) 3mam kciuki.
Kuba
Witam
Jestem w trakcie czytania świetnej książki „Bogaty ojciec biedny ojciec”. Naprawdę polecam zwłaszcza, że zestawia ona dwa toki myślenia i nauczania stosunku do pieniądza i do życia. Dla lepszego zrozumienia tematu wyjaśnię iż są przedstawione dywizy życiowe dwóch mężczyzn .Jeden mówi „ucz się pilnie, abyś mógł znaleźć dobrą firmę dla której będziesz pracował” drugi mówi” ucz się pilnie abyś mógł znaleźć dobra firmę która będziesz mógł kupić, jeden mówił iż miłość do pieniądza jest źródłem wszelkiego zła, drugi , ich brak jest źródłem wszelkiego zła, jeden mówi „ gdy chodzi o pieniądze działaj ostrożnie i nie podejmuj ryzyka, a drugi „ naucz się kontrolować ryzyko”. Książka świetnie ukazuje jak można uczyć ofermowatości, lęku do zarabiania, wychylania się . Pierwszy punkt wypowiedzi Alexa – utarte schematy – które wpaja przeważnie rodzina- strach do inwestycji do podejmowania ryzyka, strach, strach i jeszcze raz strach co przechodzi na młodsze pokolenie. Taki syn/córka wychowywany w strachu + słaby charakter = „posprzątane życie”. Wątpię żeby można było się wyrwać z tego. Często wtedy zadaje pytanie czy nie lepiej żeby takie przypadki żyły w błogiej nieświadomości że istnieje inny świat poza tym który znają. Zastanawiam się często czy można takich ludzi młodych zmienić, zmienić ich tok myślenia. Moja rada jest taka żeby poznawać różne nurty, poznawać inne punkty widzenia ale mądrze aby zrozumieć np. rodziców i ich zamknięte klapki na oczach. Najważniejsze aby nie czuć frustracji buntu i miotania się między różnymi koncepcjami. Tylko wtedy możemy dotrzeć tam gdzie zmierzamy.
Wydaje mi się, że to konsekwencja paru rzeczy. Po pierwsze oświeceniowy deizm nie zagościł się w umysłach rodaków, natomiast „Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzac trzeba” jest ciągle żywe. „Jakoś to będzie” i jakoś to jest. Po drugie kwiestia wychowania w kolektywie, którą serwuje nam szkoła. Zgodnie z doktryną wojskową „chujowo ale jednakowo”, co za tym idzie traktowanie indywidualizmu jako cechy nie pożądanej i karanej wykluczeniem. Po trzecie podejście w którym popełnienie błędu kończy grę karą, zamiast tę grę zaczynać zapytaniem o przyczynę i sposób na naprawę. Obecne podeście zmiejsza liczbę błędów przez zaniechanie ryzykownych działań.
@Ania Olear
Książkę przeczytałem. Uświadomiła mi zaprogramowaną ocenę moralną pieniędzy. Teraz myśle w inny sposób.
@Reszta
ale fajne komcie ;-)
@Ania Olear (ana) Says:
„Często wtedy zadaje pytanie czy nie lepiej żeby takie przypadki żyły w błogiej nieświadomości że istnieje inny świat poza tym który znają. Zastanawiam się często czy można takich ludzi młodych zmienić, zmienić ich tok myślenia.”
Zupełnie się nie zgadzam z takim myśleniem. Sam jestem przykładem, wyjścia poza schematy typu „nie wychylaj się” wtłaczanych przez rodziców (wychowanych w innej rzeczywistości i często nie rozumiejących dzisiejszych realiów) i szkołę. Nawet osoba z słabym charakterem może żyć pełnią życia, a nie być więźniem swoich lęków. Dwa, trzy razy w roku prowadzę szkolenie dla młodzieży, często z zapadniętych wiosek i miasteczek. I uwierz mi, że często te osoby na pierwszy rzut oka słabe, robią rzeczy naprawdę niesamowite :)
A co do samej książki – nie czytałem, ale już od wielu osób słyszałem, że to czysta literacka fikcja. Zapewne kiedyś tą książkę przeczytam i sam ocenię.
Gosiu
Obserwuję podobne zjawisko i dlatego chcę je choć trochę zminimalizować. Tkwi w nas o wiele za duży potencjał, aby marnować go takim strzelaniem sobie w stopę.
Krzysztof
Cieszę się, że i Tobie to przeszkadza. Jakie by to nie były uwarunkowania, to już przeszłość i czas się obudzić w teraźniejszości.
Z tym wzajemnym zaufaniem to jest problem, gdzieś trzeba zacząć i dać dobry przykład. Pisałem o tym między innymi w poście o strategii postępowania z innymi ludźmi
Kuba
Przyłączam się do postulatu aby być żywą reklamą pozytywnych efektów. Część ludzi i tak powie „on miał po prostu szczęście” :-) ale pozostali przynajmniej zaczną myśleć „dlacze ja nie miałbym tak mieć?”
TesTeq
Godin wziął się za doskonały temat, niestety w moim odczuciu jest to jego najsłabsza książka, a przeczytałem wszystkie poprzednie (najnowsza czeka na mnie w Berlinie)
Andrzej
To „psychiczne wykastrowanie” to tak obszerny temat, że można byłoby prowadzić osobny blog na jego temat. Taka książka chodzi mi po głowie już od paru lat, tylko ciągle przegrywa z innymi atrakcjami życia :-)
Ania
Czy tę książkę czytasz w oryginale? Jeśli nie to dlaczego? :-)
Podoba mi się Twoje „Moja rada jest taka żeby poznawać różne nurty, poznawać inne punkty widzenia ale mądrze aby zrozumieć np. rodziców i ich zamknięte klapki na oczach „
N1
Oprócz tego “Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzac trzeba” w umysłach wielu ludzi ciągle pokutuje pogląd, że trzeba zgadzać się też z wolą innych (w praktyce tak samo ułomnych) ludzi.
Co Ty robisz, aby pozwolić sobie (przynajmniej mentalnie) na więcej błędów?
PS: Rozumiem że ten cytat z doktryny wojskowej to naprawdę wyjątek jeśli chodzi o słownictwo na tym blogu :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
’Co Ty robisz, aby pozwolić sobie (przynajmniej mentalnie) na więcej błędów?’
O kurde.. Świetne pytanie. Powaliło mnie swoją prostotą konstrukcji i bagażem niesionego przekazu..
ana: Tylko obiecaj mi, że jak już skończysz tę książkę, to zapytasz Google o to, kim naprawdę jest Robert Kiyosaki.
Uważam, że jego książka (przynajmniej pierwsza) jest warta przeczytania, aby potem przemyśleć to co pisze i wyciągnąć własne wnioski. Jednak bezkrytyczne, euforyczne branie tego dosłownie, może nie być najlepszym pomysłem.
Podobny komentarz mam do propozycji „50 lektur obowiązkowych”. Książki nie są po to, żeby prezentować jakieś Prawdy Objawione i gotowce. Ich zadaniem jest zasiać nas do własnych, krytycznych przemyśleń i wniosków. W tym pomagają nawet najgorsze gnioty – wyrabiają nawyk krytycyzmu. :-) Więc czytać należy po prostu dużo.
Przy okazji: Alex, masz tu wyjątkowo uciążliwy system antyspam. Już drugi raz straciłem komentarz i musiałem go pisać ponownie, bo nie podałem wyniku działania. Pole nie jest oznaczone jako wymagane i jakoś tak z rozpędu je po prostu ignoruję (w końcu w głowie mam komentarz, który chcę jak najszybciej przelać „na papier”, a obliczenia mi tego nie ułatwiają).
Alex i Drodzy Czytelnicy :))
Spreparowałem jak umiałem najlepiej „listę najlepszych książek” które przeczytałem w ciągu trzech ostatnich lat. Moim zdaniem,, wielu Czytelników tego bloga znajdzie coś dla siebie, coś godnego uwagi. Zapraszam serdecznie do zapoznania się z listą i proszę o sugestie – co powinno jeszcze się na niej znaleźć.
Pozdrawiam serdecznie
Konrad Kokurewicz
@Alex
Wiecej cytatów wojskowych nie znam :-).
Co do błędów. To w tym roku uczyłem się jeździć na rolkach w parku. Zawsze po glebie, automatycznie patrzyłem na reakcje ludzi. Jak sobie to uświadamiałem śmiać mi się chciało :-).
@Tomek Sterna
Traktowanie dosłownie książek, może być niebezpieczne. Ja traktuję książki jako źródło pojęć/słów, które to pozwolą mi usystematyzować doświadczenie, bądź też pozwolą te działania projektować w umyśle.
Alex,
Dziekuje za podanie odnosnika. Z zainteresowaniem glebiej zapoznalem sie z zasada Tit-for-Tat.
Pozdrawiam
Krzysiek
Ja zadaję sobie podobne pytania dość regularnie. Nikt, wliczając w to autora tego blogu nie jest doskonały :-)
Tomek
Piszesz:”Uważam, że jego książka (przynajmniej pierwsza) jest warta przeczytania, aby potem przemyśleć to co pisze i wyciągnąć własne wnioski. Jednak bezkrytyczne, euforyczne branie tego dosłownie, może nie być najlepszym pomysłem.”
Jako posiadacz sporej biblioteczki jego książek (przeczytanych w oryginale, kiedy tylko się ukazały) jestem w tej kwestii dokładnie Twojego zdania.
Dla równowagi polecam przeczytanie choćby http://www.johntreed.com/Kiyosaki.html
Z innej beczki – jesteś pierwszą osobą od bardzo dawna, która narzeka na nasz system antyspamowy. Jak zrobiłbyś to lepiej?
Konrad
Dziękuję za link do Twojej listy. Moja, gdybym ją sporządził byłaby inna (i to znacznie), właśnie dlatego jej nie robię. Co człowiek, to byłoby inne zalecenie :-)
N1
Upadki na rolkach? Witaj w klubie :-)
Krzysztof
proszę bardzo, tam są naprawdę wartościowe przemyślenia.
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Tomek Sterna Says: „Przy okazji: Alex, masz tu wyjątkowo uciążliwy system antyspam. Już drugi raz straciłem komentarz i musiałem go pisać ponownie, bo nie podałem wyniku działania.”
W przglądarce Opera wystarczy cofnąć się do poprzedniej strony i uzupełnić wynik działania. Treść komentarza zostaje zachowana podczas tej operacji.
Witam,
Czy tym co wyrywa ludzi ze stanu ofermowatości nie są problemy, które są przed nimi? To problemy sprawiają, że człowiek jest zmuszony do zaradności. Oczywiście nie jest to dobre podejście, bo raczej działanie powinno wychodzić od osoby, a nie od otoczenia i jego nacisków. To co sprawia, że wychodzimy ze strefy komfortu i walczymy to przeciwności losu. Dlatego nieźle się załatwili Brytyjczycy, bo płacili za nieróbstwo. Nic nie zmuszało ludzi do działania.
Z niektórych wypowiedzi można by wywnioskować, że nasi rodzice nie byli zaradni i to nam wpoili. Według mnie byli właśnie niezwykle zaradni bo działali w trudnych okolicznościach. Co można zarzucić to nie brak zaradności, ale może takie nadmierne asekurowanie się, co mogło być wymuszone przez wcześniejsze posiadanie rodziny i trudne do przewidzenia warunki działania. Stąd chyba to trzymanie wróbla w garści.
Pozdrawiam,
Maciej
Alex,
Doceniam Twoją troskę o młode pokolenie w Polsce i pomysł aby spróbowac coś zmienic – blog świetnie się w to wpisuje, robisz kawał dobrej roboty i z pewnością wielu Twoich czytelników dzięki tej lekturze i dyskusjach dołączy do grona tych AKTYWNYCH, odważnych, świadomie kształtujących swoją przyszłośc.
Wszystko co piszesz o przyczynach ofermowatości to prawda niemniej jednak to tylko moim zdaniem liźnięcie tematu, wierzchołek góry lodowej… Dla mnie klasykiem i autorytetem w tej kwestii jest min. prof. dr hab Mieczysław Kabaj zajmujący się ekonomiką pracy i polityką społeczną. Nie chcę nikogo zanudzac w tym miejscu naukowymi opracowaniami ale jestem przekonana, że jego diagnozy są trafne. Oczywiście, że każdy z nas jest odpowiedzialny za swoją przyszłośc, za swoją edukację itd. natomiast istniejący obecnie system edukacyjny jest w dużej mierze oderwany od zapotrzebowania na rynku, nie mówiąc już o tym, że zabija w dzieciach twórczośc, kreatywnośc itd. Pojawiły się jakiś czas temu lekcje przedsiębiorczości, akurat mój brat uczęszcza – poziom żenujący, niektóre tezy wręcz zaprzeczają zasadom ekonomii – kto to akceptował!!!
Pracowałam w wielu firmach, z wieloma menedżerami… zaobserwowałam pewną prawidłowośc – osoby po 35 roku życia są w dużej mierze zepsute przez polską szkołę, owszem sa to osoby niejednokrotnie bardzo inteligentne ale nierzadko też ograniczone przez zakorzenione w nich przez lata tzw. edukacji przekonania….
Idealni polscy menedżerowie to moim zdaniem osoby, które częśc edukacji odebrały poza Polską np. wyjechały na studia, robiły staż w zachodnich firmach itd. U nas w Polsce system jest chory co w połączeniu z konformizmem jednostek daje destrukcyjny koktail.
Nie jest moim zamiarem udowadnianie tezy, że edukacja w Polsce jest chora i to ona jest przyczyną całego zła (bo pewnie całego nie;) ale mamy w tym miejscu żywy, namacalny dowód w postaci AUTORA BLOGU – Alex, jak myślisz – jakim byłbyś dzisiaj człowiekiem gdybyś któregoś dnia nie wyjechał z naszego kochanego kraju?
pozdrawiam wszystkich serdecznie
Witam,
Kiedyś przeczytałem następującą radę na sukces zawodowy, którą dobrze zapamiętałem.
„Jeśli chcesz odnieść sukces to rób to czego się boisz. W ten sposób przejmujesz kontrolę nad własnym lękiem.
Sadze, ze trzeba go wprowadzac w zycie lagodnie i stopniowo.
Pozdrawiam
Maciej
Oczywiście, że problemy często są bodźcem, tylko po co czekać aż nadejdą?
Piszesz: „Według mnie byli właśnie niezwykle zaradni bo działali w trudnych okolicznościach.”
Daleki jestem od oceniania kogokolwiek, w stosunku do siebie powiedziałbym że taka sytuacja byłaby brakiem zaradności. Zaradność przejawiałaby się w zrobieniu wszystkiego, aby działać w lepszych okolicznościach.
Parafrazując nieco Sun Zu można powiedzieć, że chwałą jest nie bohaterska walka w bitwie, lecz spowodowanie aby tej ostatniej nie trzeba było w ogóle staczać
Singapurka
To jest bardzo praktyczny blog, stąd to „liźnięcie” tematu ofermowatości. Moim celem nie jest dokładne opisanie fenomenu, lecz bardziej zastanowienie się, jakie działania może podjąć każdy z Czytelników aby tego typu zjawiska zminimalizować, bądź wręcz usunąć najpierw we własnym życiu, potem ewentualnie u innych.
„Lekcje przedsiębiorczości” nazywają się tak zapewne dlatego, iż często są one lekcjami dla ich organizatorów jak wyciągnąć publiczne, bądź unijne pieniądze (oczywiście nie chcę teraz generalizować)
Nie do końca mogę zgodzić się z Twoją granicą 35 lat jako kryterium tego, czy innego podejścia. Niewątpliwie jakoś przesuwają się proporcje, ale to jest bardzo płynne przejście. Szkolę czasem 35-45 latków od których wielu młodych ludzi mogłoby w tej materii wiele się nauczyć.
W sprawie zbierania doświadczeń poza Polską, to od początku pisania blogu jestem tego gorącym zwolennikiem. Wielokrotnie sugerowałem poznanie innych kultur i krajów zanim ktoś w młodym wieku zadłuży się na mieszkanie w blogu i zacznie płodzić dzieci. Akceptuję oczywiście fakt, że nie jest to jedyna droga.
Co byłoby ze mną, gdybym nie wyjechał, to strach pomyśleć :-)
Krzysztof
Napisałeś: „”Jeśli chcesz odnieść sukces to rób to czego się boisz.”
Hmmmm, jak wygląda zastosowanie tej reguły, jeśli ktoś boi się śmierci?
Musimy być zawsze ostrożni podając takie rzeczy bez określenia w jakim zakresie mają one mieć ważność
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Twoja uwaga jest w 100% słuszna. Nie myślałem o ryzykownym, zagrażającym życiu, działaniu jak np. w filmie Szklana pułapka. Chodziło mi o powolnym przejmowaniu kontroli nad lękiem związanym np. z utratą niewielkiej sumy pieniędzy czy obawą przed krytyką, odrzuceniem. Pomimo, że taki lęk jest absudalny wielu osobom towarzyszy w ich życiu.
Pozdrawiam
Krzysztof
nie ma problemu, warto tylko pamiętać o możliwości niewłaściwej interpretacji przez czytającego i odpowiednio ją ograniczyć
Pozdrawiam
Alex
Na moim blogu używam tego: http://www.seologs.com/comment-spam-trap/ i się sprawdza. Wygodniejsze jest o tyle, że współdziała z automatycznym wypełnieniem pól przez przeglądarki, więc po pierwszym komentarzu już nie trzeba później nic podawać.
Kliknięcie „Wstecz” niestety u mnie nie działa, ponieważ powoduje przeładowanie strony, a co za tym idzie utratę zawartości pól. Zapewne wynik nagłówków wyłączających cache przeglądarki (Opera takie nagłówki ignoruje).
Tomek
Dziękuję za informację, w międzyczasie Ludwik pracuje nad ulepszoną wersją antyspamu. Przekażę mu i tę wskazówkę
Pozdrawiam
Alex
Witam
Myślę że jednak w dużej mierze jest to związane z naszym wychowaniem (tu też zależy w jakim wieku mamy rodziców), jeśli mamy rodziców którzy przebyli większość swojego życia przed 89′ wtedy pracowali itd. to wychowywali nas wedle tamtych wzorców, chociaż to regułą być nie musi.
Za czasów komuny było hasło 'czy się stoi czy się leży 1200 się należy’ co najciekawsze ten slogan w 100% się sprawdzał w tamtych czasach, w tamtym systemie. Nikt nie pochwalał jednostek które chcą się wybijać przed szereg (zresztą pojęcie jednostki wtedy nie istniało jak dziś, była 'klasa robotnicza’).
No, dziś też jest slogan, co do członków niektórych partii którzy pragną zrobić w ich szeregach karierę, czyli 'BMW – bierny, mierny,wierny’.
Co do siebie, to uważam że zostałem tak wychowany (nie mówię tutaj że mam złych rodziców) mam większość z tych wad w sobie, tak mi się wydaje.
Tylko w czym rzecz, brak szczególnych kompleksów, pewne zasady których się trzymam, to mi zawsze daje jakiś 'power’ który pcha mnie do przodu i w moim otoczeniu również podobni ludzie są którzy powiedzmy mają 'jaja’.
Jedna rzecz co mnie drażni i szlag mnie trafia, to narzekanie i znowu narzekanie…
Polak nie może powiedzieć że jest ok, zawsze jedno i to samo, jest źle i to samo, chociaż np ten 'ktoś’ bardzo dobrze sobie radzi itd.
To jest właśnie przykład kiedy przejmujemy te złe wzorce od poprzednich pokoleń (może młodsi już tak nie mają, może)
pozdrawiam
Alex
Znam ludzi, którzy nie podpadają pod powyższe punkty „ofermowatosci”, oprócz jednego w ograniczonym sensie: „niezdolność wychylenia się poza utarte schematy myślenia na temat tego co i jak jest możliwe do osiągnięcia w życiu”. I to jest ogromna blokada. Nawet wychylają sie często, na pewno nie sa konformistami. Mimo to, nadal trudno rozmawia się z nimi o zmianie podejscia do aktywnosci zawodowej. Chodzi tu chyba o niedobor wzorcow czy zrodel informacji na temat prowadzenia biznesu. Niektórzy napotykają przypadkowo odopwiednie osoby lub znajdują kontakty czy materialy w internecie, ale to ciagle za malo na szybszy postep!!! Ja sam zdałem sobie sprawę z wielu rzeczy dopiero po wyjeździe za granicę.
Problemy widziane stereotypowo to nie tylko pięniadze na start. Inne wątpliwości to:
– dużo więcej problemów i odpowiedzialnosci, boje sie, ze sobie z nimi nie poradze
– trzeba pracować jeszcze więcej, niemal codziennie i to po kilkanascie godzin, a chcemy mieć tez czas dla rodziny i na odpoczynek
– skad wziac kompetentnych ludzi do wspolpracy i pomocy, kazdy spodziewa sie od razu duzych profitow
– wielu bedzie chcialo mnie oszukac/wykorzystac, przynajmniej w PL
– bede zmuszany do nieuczciwych ruchow, zeby przetrwac na rynku
– mam małą szanse jako Polak/firma z PL konkurować z „Zachodem”
Dokładając do tego potencjalne problemy z US i ZUSem mamy obecny efekt.
Jak wiesz, prawie wszysto oparte jest o mity (a przynajmniej tak nie musi byc), ale jak to uswiadomic szybko i na szeroka skale?
Serdeczne pozdrowienia
Tomek
Natknąłem się na mało optymistyczną perspektywę rozwoju Polski. Mam nadzieję, że młode pokolenie wpłynie na szybszą zmianę naszego kapitału społecznego:
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,94425,6883975,Prof__Czapinski__Polsce_grozi_brak_rozwoju.html
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Tomasz
Dziekuję za przypomnienie tego tekstu. Też go czytałem i zamierzałem coś napisac, jakoś umknęło mi to wśród innych zajęć.
Generalnie nie wierzę, aby takie zaufanie społeczne zbudowali nam politycy, czy jakaś inna wielka organizacja. Trzeba samemu tworzyć „zalążki krystalizacji” (jak np. nasza Biblioteczka) i starać się, aby takie postawy i dobry przykład rozprzestrzeniały się.
Pozdrawiam serdecznie z Gypsy Time
Alex
@Tomasz Ciamulski: Z mieszanymi uczuciami czytam takie pesymistyczne diagnozy. Bo w pesymistycznych diagnozach – jako Polacy – jesteśmy doskonali. Dobry, optymistyczny, własny przykład – to jest to.
Ciekawy jestem, jakie zaufanie mają do siebie badacze i jaki przepływ informacji występuje w instytucji, w której pracuje Pan Profesor Czapiński. Jak się układa współpraca z innymi uczelniami.
W dziedzinach technicznych spotkałem się nieraz ze skrajną nielojalnością współpracujących ze sobą instytucji. No i oczywiście nikt nie traktuje poważnie zawieranych umów, bo „się potem aneksuje”.
@Alex: Wybacz, ale termin „Gypsy Time” ostatnio wywołuje u mnie skojarzenie z remontem domu i tynkami gipsowymi. Mam nadzieję, że Twój „Gypsy Time” jest mniej zapylony! :-)
TesTeq
O ile dobrze tłumaczę”Gypsy Time”-czas Cygana.Co to ma wspólnego z remontem,tynkami,zapyleniem?
„Bo w pesymistycznych diagnozach-jako Polacy-jesteśmy doskonali.”
Tak zgadza się,wręcz upajamy się pesymizmę.Moje stwierdzenie,genetycznie wada wrodzona:-)))))
Pozdrawiam weekendowo:-)))))
Małgorzata
TesTeq
„Ciekawy jestem, jakie zaufanie mają do siebie badacze i jaki przepływ informacji występuje w instytucji, w której pracuje Pan Profesor Czapiński. Jak się układa współpraca z innymi uczelniami.”
To jest bardzo dobre pytanie :-)
„Wybacz, ale termin “Gypsy Time” ostatnio wywołuje u mnie skojarzenie z remontem domu i tynkami gipsowymi.”
„Gypsy Time” to T-shirt, szorty, sandałki albo mokasyny żeglarskie, dobra pogoda, atrakcyjna okolica i wiele czasu na różne przyjemności (który też jest odpowiednio wykorzystywany :-))
Remont domu kojarzy mi się bardziej ze „slave time” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
TesTeq
Ja też nie pochwalam pesymistycznego podejścia, ale tekst ten potwierdza wiele moich obserwacji z realnego świata. Sam piszesz o tym w kolejnych akapitach. Lepiej, żeby ludzie byli świadomi długofalowych konsekwencji takiej postawy. Może to, a może coś innego przemówi do rozsądku. Różne rzeczy odmieniają nasze życie: napotkany dobry przykład, ale też przeczytana książka, artykół, zasłyszana opinia, czy wiejąca grozą (ale prawdziwa) analiza. Zaufanie społeczne w naszym kraju ma się bardzo źle i i uważam, że warto próbować różnych sposobów aby na to wpłynąć.
Co powiesz na umiejętne, publiczne rozgłaszanie dobrego przykładu?
Blog Alexa i Twój jest dobrym krokiem. Gdzieś już Alex wspomniał, iż pracuje nad książką. Jeśli napisze ją kontrowersyjnie i w przystepnym języku dla większości, to zasięg może być znacznie szerszy.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Małgorzata pisze: „O ile dobrze tłumaczę 'Gypsy Time’-czas Cygana.Co to ma wspólnego z remontem,tynkami,zapyleniem?”
Proszę o wybaczenie Ciebie i wszystkich czytających ten fragment mojego komentarza. Jednym z moich hobby, które kultywują także moi znajomi, są igraszki językowe. Oczywiście nie pasują one do poważnego blogu edukacyjnego, jakim jest blog Alexa. Na przyszłość powstrzymam się od takich komentarzy.
Skojarzenie „Gypsy Time” z tynkami gipsowymi i remontem jawiło mi się jako oczywiste – wszak słowo „gypsy” różni się tylko drugą literą od słowa „gipsy”, co z kolei doprowadziło mnie do śmiesznego – moim zdaniem – tłumaczenia zwrotu „Gypsy Time” jako „Czas Gipsów”. Ponieważ Alex wtrąca ten zwrot pisząc po polsku, więc tym bardziej to skojarzenie uznałem za uzasadnione. Na podobnej zasadzie moi znajomi zamiast mówić „droga wolna”, mówią „the way is slow”.
@Alex: Jeszcze raz przepraszam za zamieszanie.
Tomasz Ciamulski pisze: „Zaufanie społeczne w naszym kraju ma się bardzo źle i i uważam, że warto próbować różnych sposobów aby na to wpłynąć.”
Zaufanie buduje się latami, a traci w mgnieniu oka, więc długa droga przed nami, szczególnie, że okres PRLu bardzo źle się Polsce przysłużył w tym zakresie. Ale nie zniechęcajmy się – najwięcej zależy tu od nas. Dbajmy o swoją reputację, a ludzie będą mieli do nas zaufanie.
TesTeq
Posypuje głowę gipsem :-)
Jak widać nadmiar słońca i ogromny luz wewnętrzny nie sprzyja szybkiemu myśleniu :-)
No ale taki jest Gypsy Time :-)
Pozdrawiam
Alex
TesTeq
„Ciekawy jestem, jakie zaufanie mają do siebie badacze i jaki przepływ informacji występuje w instytucji, w której pracuje Pan Profesor Czapiński. Jak się układa współpraca z innymi uczelniami?”
Wnioski, ktore w wywiadzie przedstawil prof. Czapinski pochodza z bardzo obszernych miedzynarodowych badan, w ktorych pan Czapinski uczestniczyl, jako delegat Polski. Nie jest to zatem pesymistyczna prognoza profesora, tylko przekazanie wynikow badan. Napisalem poniewaz bylem podczas prezentacji wynikow tych badan na Uniwersytecie Warszawskim.
Podejrzewanie Pana Czapinskiego o szerzenie defetyzmu jest pewna niezrecznoscia. Pod redakcja naukowa profesora zostala wydana w 2005 roku ksiazka zatytulowana: „Psychologia pozytywna – nauka o szczesciu, zdrowiu, sile i cnotach czlowieka”. Opisuje ona nowy nurt psychologii, ktorej inicjatorem i guru jest Martin Seligman. Profesor jest specjalista w tej dziedzinie nauki. Tresc ksiazki wpisuje sie w klimat na tym blogu – dlatego ja polecam.
Mozliwe, ze konkretna odpowiedz na Twoje pytanie brzmi „nie najlepiej” – ale nie sadze by byla to wina profesora Czapińskiego.
Pozdrawiam
Krzysztof
Krzysztof Drupka pisze: „Podejrzewanie Pana Czapinskiego o szerzenie defetyzmu jest pewna niezrecznoscia.”
Mój zarzut w stosunku do tego typu diagnoz jest szerszy i nie dotyczy personalnie Pana Prof. Czapińskiego, ani tych konkretnych badań, których wyników nie sposób podważyć. Moim zdaniem diagnoza bez konkretnej propozycji kuracji jest tylko narzekaniem.
Powiedzmy, że idę po ulicy i potykam się na nierówności chodnika. Stawiam zatem diagnozę: „Chodnik jest nierówny. Straż Miejska działa nieefektywnie. Zarząd Chodników (czy jak to się tam nazywa) nie dba o prawidłowy stan chodników.” Ogłaszam tę diagnozę publicznie i co? I w 95% przypadków nic.
Skuteczne podejście polega na zaproponowaniu praktycznego sposobu poprawienia sytuacji i dopilnowaniu jego wdrożenia.
Tes Teq
zgadzam sie z tym, że za diagnozą powinno iść leczenie:)
ale biorę np. pod uwagę takie rozwiązanie:
jeden diagnozuje, bo jest dobrym diagnostą,
inny opracowuje „program naprawczy” bo jest w tym dobry,
a jeszcze inny ten program realizuje, bo to właśnie jest jego specjalizacja.
Ważne jest , zeby nie kończyło sie na diagnozie:), ale to nie zależy od diagnosty. przynajmniej nie zawsze.
Ewa
Właśnie do śniadania oglądam dyskusję w TVN24 ze studentem podróżującym po Europie autostopem. Przez Polske jeżdzi on zazwyczaj pociągiem, bo Polacy boją sie zabierać. Za granicą jest według niego znacznie łatwiej. To też coś mówi o poziomie zaufania społecznego.
Może nasz problem polega na zbyt dużej pobłażliwości w stosunku do osób nie dotrzymujących pewnych „umów społecznych”? Na tym blogu od początku było zero tolerancji dla wulgarności, chamstwa i wycieczek osobistych – zobaczcie jakie mamy sympatyczne miejsce.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Paragraf 22. Ja zawsze jak mam wolne miejsce to zabieram autostopowicza. W latach 2005-2006 było ich paru, a to kobieta, której autobus nie pojechał, a to gość, który z Gdyni jechał do Pragi stopem :) Ale od 2007 nie widziałem ani jednego autostopowicza, a zrobiłem jakieś 200tyś km po kraju. Nie, przepraszam, raz widziałem 3 dziewczyny, ale nie mogłem zabrać bo jechałem w 5 osób.
Paragraf 22 – autostopowicze nie jeżdżą, bo nikt nie zabiera, a nikt nie zabiera, bo nie ma autostopowiczów. :)
pozdrawiam
WW