Pamiętacie naszą dyskusje o podwójnym wynagrodzeniu w miejscu pracy, którą zaczęliśmy na naszym blogu, kontynuowana później tez w naTemat?

Mówiliśmy wtedy, że oprócz normalnej zapłaty w środkach pieniężnych lub ich ekwiwalencie (samochód służbowy itp.) powinniśmy dbać o to, aby dostawać wynagrodzenie emocjonalne.

Dziś czas przyjrzeć się, jakie „wynagrodzenie” otrzymujemy w naszych relacjach prywatnych.

Pierwsze rzecz to ustalenie,  czy obie strony są w takiej relacji wyłącznie  z powodów emocjonalnych (o nich poniżej), czy też i materialnych.

Jeżeli pojawiają się te ostatnie, to mamy do czynienia z pewnym rodzajem relacji biznesowej  i jako taką należy ją traktować. Nie musi to być niż złego, spektrum możliwych powiązań międzyludzkich jest niezwykle szerokie i dlaczego mielibyśmy je ograniczać dorosłym ludziom. Chodzi tylko o sposób oceniania, czy dany związek jest dla nas wartościowy, czy tez może lepiej poszukać czegoś innego.

Nawiasem mówiąc zdarza się też dość często, że wiele długoletnich związków i małżeństw degeneruje do takiej czystej wspólnoty ekonomicznej i wtedy jest bardzo niedobrze, bo chyba wszyscy potrzebujemy bliskości, intymności i ciepła, których w takim „związku” nie uświadczysz.  Kochankowie i kochanki są oczywiście pewnym rozwiązaniem, niemniej współczynnik PITA (Pain in the Ass Factor) rośnie nam wtedy bardzo.

Spójrzmy jednak na relację prywatną w „czystej” formie, a więc taką, w której jesteśmy wyłącznie z powodów „wynagrodzenia” emocjonalnego takich jak np.:

  • Poczucie bliskości
  • Intymność
  • Miłe doznania intelektualne, duchowe i fizyczne wliczając w to oczywiście seks
  • Rozszerzanie horyzontów w czynnikach powyżej wymienionych
  • Zrozumienie
  • Wzajemna inspiracja
  • Rozwój osobisty

Ta lista jest tylko przykładem, każdy może  a nawet powinien uświadomić sobie jakie jeszcze czynniki wchodzą w skład jego pożądanego wynagrodzenia emocjonalnego. To samo w sobie, może być interesującym ćwiczeniem, zwłaszcza jeśli nie robiliśmy tego wcześniej.  Tak samo ustalenie na początku relacji, co obie strony rozumieją jako to „wynagrodzenie” może z jednej strony zapobiec  wielu rozczarowaniom, z drugiej dać nam informacje, jak, mówiąc kolokwialnie, zrobić partnerce/partnerowi „dobrze” w tym zakresie.

Jak już mamy taką listę, to spójrzmy jak w aktualnym okresie czasu wygląda wzajemne „dostarczanie” sobie tych elementów. Nie chodzi mi w tym momencie, o dokładność księgowej :-), po prostu o ogólną orientację jak stoimy.

Pi razy oko „dodajemy” wszystkie pozytywne elementy emocjonalne (z naszej osobistej listy), które otrzymaliśmy i oczywiście „odejmujemy” wszystkie negatywne „prezenty” otrzymane z drugiej strony. Te ostatnie będą zdarzać się prawie zawsze (chyba że jesteśmy ciężko zakochani), bo przecież jesteśmy wszyscy ludźmi, a nie  aniołami :-)

Czyli bardzo uproszczony wzór to:

Wynagrodzenie emocjonalne=suma doświadczeń pozytywnych z daną osobą – suma doświadczeń negatywnych

Ja osobiście patrzę potem na dwie rzeczy:

  • „wartość” tego wynagrodzenia (podkreślam, że chodzi mi tylko o ocenę pi razy oko :-))
  • jego zmienność w funkcji czasu

Ta pierwsza wielkość daje mi podstawy do zastanowienia się, czy dana relacja wnosi dla mnie znaczącą wartość dodaną (emocjonalnie), czy też jest martwa lub wręcz pogarszająca moją jakość życia.

Ta druga wielkość, jeśli jest bardzo duża nasuwa myśl, że któraś ze stron ma może kłopoty ze stabilnością emocjonalną.

Jeśli znamy potrzeby drugiej strony naprawdę dobrze, możemy w następnym kroku pokusić się o analizę, jak nasza relacja może wyglądać z jego/jej strony. To jest znacznie trudniejsze do przeprowadzenia, bo najprawdopodobniej mamy za mało wiedzy o ukrytych priorytetach i pragnieniach, ale warto spróbować.

Co robimy z wnioskami takich analiz?

Tutaj drodzy Czytelnicy zostawiam Was samych sobie, bo spektrum możliwych kombinacji stanu faktycznego, preferencji oraz indywidualnej sytuacji i potrzeb jest praktycznie nieskończone. Każde z Was powinno w takich sprawach podejmować własne decyzje i nikomu z zewnątrz nic do tego.

Post napisałem w przekonaniu, że dokładniejsze postrzeganie istniejącego stanu rzeczy pomoże Wam dokonywać lepszych wyborów, czego wszystkim serdecznie życzę.

Na koniec jeszcze małe ostrzeżenie.

U niektórych ludzi takich jak ja równanie na wynagrodzenie emocjonalne wygląda następująco:

Wynagrodzenie emocjonalne=suma doświadczeń pozytywnych z daną osobą –( 3 *suma doświadczeń negatywnych)

Dlaczego u mnie ten współczynnik 3?

Jestem świadom, że w relacjach ponadprzeciętnie staram się, aby druga strona miała z tego jak najwięcej korzyści emocjonalnych i nie licząc sytuacji szkoleniowych unikam dostarczania jej jakichkolwiek negatywnych doznań. W takim przypadku, jeśli ktoś mając takiego partnera „robi mi krzywdę”, to liczy się to potrójnie!!!  Cokolwiek o tym sądzicie, tak funkcjonuję ja i sporo innych ludzi, więc warto o tym wiedzieć.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach