Dziś opowiem Wam autentyczną historię jak prawidłowo korzystać z networkingu i zapewnić sobie w przyszłości daleko idące wsparcie takich ludzi jak ja. Piszę ten post, bo znam sporo bardzo zdolnych młodych ludzi, którzy mają szeroką gamę umiejętności i duży potencjał, a mimo tego w trosce o moją reputację obawiam się zarekomendowania ich do różnych obiecujących przedsięwzięć. A to, pisząc bez fałszywej skromności, w wielu wypadkach może dla Was zrobić różnicę pomiędzy zawodowym pójściem do przodu jak rakieta, a mozolnym wiosłowanie w tłumie podobnych ludzi. Przy czym moja osoba jest tylko przykładem, bo założę się, że jest mnóstwo takich ludzi jak ja, którzy odpowiednią rekomendacją bardzo mogliby Wam pomóc. Z drugiej strony jest jeszcze więcej osób tracących niepotrzebnie szanse wykorzystania takich kontaktów i dla nich przeznaczony jest ten post.
No ale przejdźmy do naszej historii, w której dla zachowania anonimowości bohaterów pominę wiele szczegółów, które same w sobie nie wnoszą wiele do sprawy. Czytając ją zwróćcie uwagę na komentarze zawarte w nawiasach i napisane pogrubioną czcionką. Są one bardzo ważne do zrozumienia na co trzeba zwracać uwagę i jakie potencjalne błędy możecie niechcący popełnić.
Osoby biorące udział w naszej historii:
Manager – młody i bardzo dynamiczny manager wysokiego szczebla pracujący dużej korporacji
X – młody człowiek, który chciał się rozwijać i pracował w stosunkowo niewielkiej firmie nie będącej moim klientem
AB – czyli ja :-)
Akt 1
X dość przypadkowo poznał mnie w okolicznościach zupełnie niezwiązanych z pracą zawodową. Wykorzystał ten kontakt do umówienie się się ze mną na herbatę w dogodnym dla mnie miejscu i czasie (zawsze postaraj się maksymalnie ułatwić kontakt z Tobą osobom, które mogą coś dla Ciebie zrobić i nie bój się wykazać inicjatywy)
Podczas tej rozmowy X wybadał, czy byłaby możliwość abym przeszkolił jego zespół w firmie, w której pracował. To okazało się ze względów finansowych całkowicie niemożliwe, bo właściciele nie byliby skłonni do wydania takiej kwoty na szkoleniem pracowników. Wobec tego X opowiedział mi, w jakim kierunku chciałby się rozwijać osobiście i co w związku z tym może zrobić (konkretne opowiedzenia o co Ci chodzi i konkretnego już zrobiłeś jest niezmiernie ważne jeśli w ogóle chcesz uzyskać jakąś darmową konsultację, która normalnie kosztowałaby mnóstwo pieniędzy) Z rozmowy wynikło, że X na własną rękę zaczął czytać różne angielskojęzyczne publikacje i starał się z mniejszym czy większym powodzeniem wdrażać to w życie (ważne jest pokazanie, że robisz coś konkretnego samemu, nie czekając bezczynnie z wyciągniętą ręką) . W rezultacie miałem bardzo pozytywne wrażenie i zaproponowałem X, że możemy od czasu do czasu się widywać i dyskutować na różne tematy. Zaproponowałem też X-owi, aby w celu wyróżnienia się z „szarego tłumu” zaczął pisać blog na tematy, którymi zajmuje się zawodowo (pisałem o tych kwestiach w poście „Wychyl się”)
Akt 2
W stosunkowo krótkim czasie otrzymałem od X informację, że blog jest już online i rzeczywiście zaczęły się tam pojawiać ciekawe wpisy i informacje. (widać było, że X mimo nawału pracy w firmie i w domu (małe dziecko) rozpoczął konkretne działania nie poprzestając tylko na werbalnych deklaracjach. To w moich oczach był kolejny plus, który zwiększył moją gotowość zrobienia czegoś dla niego)
Akt 3 (Dwa miesiące później (podczas których kompletnie nic nowego się nie wydarzyło)……)
We wstępie do tego aktu wyjaśnienie, że dość często spotykam się z różnymi osobami z biznesu i nie tylko, aby przy dobrym jedzeniu pofilozofować o życiu i gospodarce (dla przykładu właśnie pisząc te słowa jadę ekspresem do Berlina, gdzie wieczorem idę na kolację z bardzo interesującą osobą z polskiej gospodarki).
I w tym momencie pojawia się nasza kolejna postać – Manager.
Manager w trakcie naszej wspólnej kolacji i po zakończeniu interesujących rozważań o przyszłości pewnej branży powiedział – „wiesz Alex, wkrótce przejmuję pewien projekt, który na razie jest tajemnicą i do jego powodzenia poszukuję bardzo dobrego człowieka o umiejętnościach xx i bardzo dobrej postawie oraz cechach zz, yy. Znasz może kogoś?”
AB – „Znam sporo takich ludzi, ale prawie wszyscy pracują u mojego klienta, więc nic Ci o nich nie mogę powiedzieć. Znam jednak jednego, który pracuje w firmie nie będącej moim klientem i który na kilku spotkaniach zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Nie miałem nigdy okazji przyjrzeć mu się w pracy albo na szkoleniu ale uważam, że warto abyś z nim porozmawiał?” (nigdy przenigdy nie zdradzaj tajemnic jednego klienta/pracodawcy, aby przypodobać się innemu !!!!! To dotyczy też informacji o jego pracownikach)
Manager – „świetnie to rozumiem, też bym nie chciał abyś wyciągał z mojej firmy dobrych ludzi”. (Manager doskonale rozumie w czym rzecz. Gdyby powiedział coś innego straciłby bardzo wiele w moich oczach.) „Czy możesz w takim razie skontaktować mnie z nim”
AB – „oczywiście, pod warunkiem że zgodzi się on na to. Pozwól mi zadzwonić do niego i jutro dam Ci wiadomość” (ochrona prywatności osób, które znasz jest w pewnych kręgach bardzo ważna i wielu ludzi będzie uważnie patrzyć czy Ty też o to dbasz. Dyskrecja to podstawa!!!)
Akt 4 (późne godziny nocne tego samego dnia)
AB – wracając z kolacji jeszcze z taksówki dzwonię do X (nie zważając na późną porę oraz fakt, że tam śpi już maleńkie dziecko) i mówię: „ słuchaj, mam dla Ciebie bardzo ciekawy kontakt i być może interesującą propozycję. Chodzi o dość przyszłościowe przedsięwzięcie, które dopiero wystartuje i w związku z tym teraz nawet nie wolno mi powiedzieć Ci o co dokładnie chodzi. To, co Ci mogę powiedzieć to właśnie to, że chodzi o bardzo rozwojowe rzeczy, plus będziesz pracował u człowieka, który jest doskonałym managerem od którego wiele się nauczysz i do tego będziesz grał w zupełnie innej lidze, co znacznie podniesie Twoją wartość rynkową. Czy jesteś zainteresowany?”
X – „oczywiście, co mam zrobić?” (kuj żelazo póki gorące, nawet jak nie bardzo wiadomo o co dokładnie chodzi. Dopóki nie wiąże się to z poważnymi inwestycjami z Twojej strony warto przyjrzeć się wielu rzeczom, zawsze potem możesz je odrzucić )
AB – „potrzebuję natychmiast Twoje CV i zgodę na przesłanie go dalej” (ważna zasada – nie przekazujemy informacji o innych ludziach bez uzyskania z ich strony jednoznacznej autoryzacji)
Akt 5 (tej samej nocy)
Perfekcyjnie napisane CV ląduje w moim mailu. Jeszcze tej samej nocy wysyłam je dalej razem z linkiem na blog X-a i komentarzem „poczytaj sobie co X pisze na swoim blogu” (jednocześnie X zyskuje u mnie punkty dodatnie niezależnie od tego, co jak zakończy się ta konkretna sprawa. Nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego)
Akt 6 (po południu następnego dnia)
Otrzymuję mail od Managera w którym między innymi napisał „ ciekawe CV. Przeczytałem też jego blog i wygląda na to, że ma on te cechy których poszukuję. Dziękuję za kontakt, poinformuję Cię co z tego wyjdzie” (jeśli ktoś robi Ci przysługę, to informuj go o postępach w dalszych związanych z tym działaniach. Na przykład niektórzy uczestnicy eksperymentu po „skonsumowaniu” 2 bezpłatnych szkoleń nie odezwali się do mnie miesiącami – to duży błąd, który tym razem skłonny jestem im wybaczyć :-))
Akt 7 (trwający wiele tygodni)
Od czasu do czasu otrzymywałem od obydwu stron informacje, że rozmowy są w toku i posuwają się do przodu. Sprawa nie była trywialna, więc nie było to nic dziwnego że trochę potrwała. (w wielu interesujących przedsięwzięciach warto wykazać się cierpliwością. Złożone rzeczy wymagają często czasu i nie należy się zniechęcać nawet pozornym brakiem postępów. Obie strony informując mnie przekazywały mi też komunikat: „to co zrobiłeś było ważne i jest praktycznie wykorzystywane”. W ten sposób zwiększają moją gotowość do robienia dla nich takich rzeczy w przyszłości)
Akt 8
Zarówno X jak i Manager niezależnie od siebie informują mnie o rozpoczęciu przez X pracy dla Managera. (informuj o postępach człowieka, który pewne rzeczy umożliwił, zwłaszcza jeśli zrobił to za darmo. Dlaczego to warto robić napisałem w poprzednim komentarzu)
Akt 9 (kilka miesięcy później)
Manager dziękuje mi za znalezienie takiego człowieka. X mimo nawału pracy cieszy się z możliwości rozwoju i też mi za to dziękuje. (Dla Managera, X i mojej osoby jest to kolejne udane przedsięwzięcie zwiększające wzajemną wiarygodność na przyszłość)
Akt 10 (ponad rok później)
Manager przy okazji jednego z kolejnych spotkań przekazuje mi, że X postanowił ze względów rodzinnych przenieść się do innego miasta i w związku z tym rozstaje się z firmą. Informuje mnie, że rozstaje się z nim z żalem ale w pełnym porozumieniu i docenia pracę, którą X zrobił w ciągu ubiegłego roku. Manager dziękuje mi za stworzenie kontaktu z X bo rozwiązało to mu poważne wyzwanie na samym początku bardzo szeroko zakrojonego projektu (Manager informując mnie unika sytuacji, że dowiaduję się o tym przypadkowo i np. snuję spekulacje że X odszedł ze względu na złe warunki pracy, niewłaściwe zarządzanie itp. W ten sposób Manager ma u mnie nadal otwarte konto, gdyby kiedykolwiek znowu potrzebował specjalnego człowieka, bo wiem, że mogę każdemu rekomendować pracę u niego. Jednocześnie wystawia on dobre świadectwo X-owi, wiem, że i w przyszłości mogę X-a z czystym sumieniem polecać. Dziękując mi sprawia, że dobrze się z tym czuję i chętnie zrobię coś dla niego w przyszłości.)
Akt 11 (wkrótce potem)
X dzwoni do mnie z informacją, że ze względów rodzinnych przenosi się i rozstaje z firmą Managera. Zapewnia mnie o bardzo przyjaznym rozstaniu z tym pracodawcą (o czym wiem już z ust drugiej strony). Przedstawia też swoją dalszą koncepcję działalności, która jest bardzo sensowna. Dziękuje za stworzoną mu sposobność nauczenia się bardzo wielu nowych i wartościowych rzeczy. (X informując mnie też unika sytuacji, że dowiaduję się o tym przypadkiem i np. spekuluję, że X rozstał się z Managerem w sposób, który umniejszyłby wartość moich przyszłych rekomendacji dla tego ostatniego. Pokazując ciekawą i spójną koncepcję przyszłości nie tylko unika możliwego wrażenia, że działa nieracjonalnie, ale od razu uruchamia u mnie program „z kim mogę go poznać, aby mu to zamierzenie ułatwić”. Dziękując mi sprawia, że dobrze się z tym czuję i chętnie zrobię coś dla niego w przyszłości.
Myślę, że ta historia dostarczy Wam materiału do przemyśleń, jak sami zachowujecie się w takich sytuacjach. Wielu ludzi narzeka na brak szans w życiu nie zdając sobie sprawy, że sami wielokrotnie takież szanse zabijają w zarodku brakiem inicjatywy, działania, czy też po prostu pewną bezwładnością. Dotyczy to niestety też bardzo zdolnych i wykwalifikowanych ludzi.
Dla zilustrowania przytoczę dwa przykłady z życia:
- osoba nazwijmy ją A jest kimś, kto ma bardzo wiele doświadczenia w swojej dziedzinie. Już raz w przeszłości moja rekomendacja była ważnym czynnikiem, który przyczynił się do wygrania przez nią konkursu na interesujące stanowisko z dwoma bardzo dynamicznymi i „medialnymi” kontrkandydatami. W lecie 2007 ta osoba miała pomysł na bardzo dobry blog ekspercki, który cieszyłby się ogromnym powodzeniem. Nie tylko zachęciłem tę osobę do jego napisania, ale nawet znalazłem kogoś, kto za symboliczne pieniądze dostarczyłby działającej infrastruktury technicznej. Dziś mamy 28 lutego 2008 i ciągle nie ukazał się ani jeden post. Ja rozumiem, że ktoś może mieć wiele pracy (w ostatnich miesiącach znam to z własnego doświadczenia), ale znalezienie 1-2 godzin w tygodniu, a nawet choćby w miesiącu nie może być niemożliwością
- osoba B jest też bardzo uzdolnionym człowiekiem o szerokich doświadczeniach i rozbudowanych kompetencjach. Jeśli chodziłoby tylko o te cechy, to natychmiast byłbym gotów zarówno rozpocząć z B szeroko zakrojoną współpracę na bardzo wiele sposobów do założenia wspólnej firmy włącznie, jak też rekomendować tę osobę każdemu klientowi. Jest tylko małe „ale”, które najlepiej zilustruje następujący przykład: Poznajesz B z kimś, nazwijmy tę osobę C, kto bardzo profesjonalnie traktuje B i widać, że są możliwości korzystnej współpracy między nimi. Ponieważ B nie ma akurat przy sobie wizytówek obiecuje C przesłać następnego dnia maila z danymi kontaktowymi. Dwa tygodnie później C na moje pytanie o kontakt z B odpowiada, że nic nie otrzymał, a ja się wstydzę, bo to pogarsza mój image w oczach C. Rozumiem, że B może być bardzo zajęty, ale wobec faktu, że B nie spędził tych 2 tygodni nieprzytomny w szpitalu to ma u mnie duży minus, bo wysłanie prostego maila, a przynajmniej zatelefonowanie nie może być zadaniem nie do wykonania.
Jeśli ktoś z Was zdziwi się, jak proste w gruncie rzeczy czynniki mają wpływ na to, czy będziemy rekomendowani ludziom, którzy mają możliwości, aby katapultować naszą karierę w stronę sukcesu, to radzą Wam abyście jak najszybciej sobie to uświadomili. Przeanalizujcie uczciwie Wasze zachowanie w takich sytuacjach i jeśli macie jakiekolwiek pytania czy wnioski to zapraszam do komentarzy.
UPDATE: Uświadomiłem sobie, że ten napisany w pociągu post niesie z sobą bardzo ważne treści i im więcej osób sobie je uświadomi, tym lepiej dla nas wszystkich. Któż nie chciałby żyć w społeczeństwie ludzi zadowolonych?
Dlatego wygładziłem go nieco i zebrałem w ośmiostronicowym PDF-ie (231 KB), który możecie sobie ściągnąć tutaj
Dla Czytelników korzystający z Linuxa i mających kłopoty z powyższym pdf-em wersja z podstawowymi czcionkami
Ten plik możecie bardzo swobodnie rozpowszechniać, szczegółowe warunki znajdziecie na pierwszej stronie.
Jeśli ktoś potrzebuje bezpłatny Acrobat Reader to może go ściągnąć dla Linuxa i dla Windows
Jestem pod wrażeniem, Alex.
Ten post to kawał dobrej, edukacyjnej roboty, którą mógłbyś sprzedać za kilkaset euro „od łebka”.
Drodzy Czytelnicy! Alex właśnie podarował każdemu z Was znakomitą wędkę. Przeczytajcie dokładnie wszystkie wytłuszczone komentarze w nawiasach. Są bezcenne.
Alex pisze między innymi: „ważne jest pokazanie, że robisz coś konkretnego samemu, nie czekając bezczynnie z wyciągniętą ręką”
Gdy prowadzę rekrutację programistów, zawsze pytam: „a jakie projekty prowadzisz z własnej inicjatywy?” Włączyć się do projektu open-source’owego z dowolnej dziedziny informatyki jest bardzo łatwo, bo tam zawsze potrzebują rąk do pracy. Albo chociaż prowadzić profesjonalny blog. Jednak wciąż niewiele osób potrafi pokazać ten błysk entuzjazmu w oczach, który otwiera drzwi u najlepszych pracodawców i jest podstawą własnej działalności.
TesTeq
Dziękuję za słowa uznania :-)
Napisałem jak jest, bo widzę, że bardzo wielu młodych ludzi całkiem niepotrzebnie i nawet nie wiedząc o tym pozbawia się doskonałych sposobności dostania bardzo dobrej pracy.
Trochą się przyłożyłem pisząc ten post, to jest rekompensata za zaniedbywanie Was przez ostatnie 2 miesiące, kiedy miałem mnóstwo ciekawych, niemniej bardzo absorbujących zajęć na polu zawodowym:-)
Jeśli uznacie ten tekst za pożyteczny (a myślę podobnie jak TesTeq, że zdecydowanie taki jest :-)) to możecie wrzucić go na Wykop i oczywiście potem „wykopać” na główną stronę. To kosztuje kilkadziesiąt sekund a znacznie więcej ludzi dowie się i będzie mogło skorzystać z tych informacji.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: We wstępie do Aktu 3 napisałem, że wybierałem się wczoraj na taką kolację. Jak w wielu podobnych wypadkach pod koniec rozmowy usłyszałem pytanie zaczynające się od słów: „Alex znasz może kogoś kto….” Tym razem w przeciwieństwie do opisanego powyżej przypadku nie miałem w głowie kandydata, do którego mógłbym późnym wieczorem zadzwonić :-)
Bardzo fajny tekst, dzięki za włożony trud.
Witaj Alex,
Świetny post :).
pozdrawiam serdecznie
Bartłomiej, Monik
Dziękuję za uznanie, teraz róbcie z tego konsekwentnie użytek!!!
Bardzo ważne jest działanie opisane w komentarzu do Aktu 1, bo jeśli się nie ruszysz sam, to raczej nie zostaniesz odkryty. To piszę też do Ciebie Bartek, bo byłeś dla mnie murowanym kandydatem na uczestnictwo w zeszłorocznym Eksperymencie …. gdybyś przysłał zgłoszenie :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Ten post to perełka!
Jak już mówiłem podczas naszego spotkania, zawsze filtruję sobie wszystko co słyszę z różnych źródeł (również od Ciebie) pod kątem mojego własnego widzenia świata.
Tutaj po prostu nie mam co ująć czy modyfikować i podpisuję się pod tym obiema rękami.
Tak po prostu jest!
Czytelnicy – działając, zawsze miejcie z tyłu głowy to co napisał tutaj Alex.
Drobna zmiana zachowań może byc tym ruchem skrzydeł motyla, który wywoła w Waszym życiu tsunami (w pozytywnym znaczeniu).
Pozdrawiam
Robert
Alex,
dzięki za opisanie tej historii. Teoretycznie hasło „należy traktować ludzi poważnie” należy do wiedzy powszechnej, ale nie jest stosowane w praktyce tak często jak powinno. Przykłady z życia, jak to może wyglądać z trzech różnych stron — bezcenne :)
Nie udzielałem się tutaj do tej pory, ale zaglądam regularnie od kilku miesięcy i przekazałem odsyłacze do części wpisów dalej. Ten przekażę na pewno.
Poraża mnie prostota przekazanych tutaj wskazówek – przecież są takie oczywiste, z drugiej strony prawie nikt się do tego nie stosuje….. a szkoda. Miałem szczęście poznać ludzi w Szwecji oraz Irlandii którzy praktycznie stosowali przytoczony tutaj model non stop. Tylko dlaczego zauważyłem to dopiero teraz?
Świetny post, daje do myślenia…….. i jeszcze większe pole do „samorozwoju”
A.Benedykt Says: „Poraża mnie prostota przekazanych tutaj wskazówek – przecież są takie oczywiste, z drugiej strony prawie nikt się do tego nie stosuje… a szkoda.”
To, co proste i oczywiste, nie zawsze jest łatwe.
Najważniejszą umiejętnością jest przejść od „wiem o tym” do „robię tak”.
I najtrudniejszą.
Parafrazując pewną reklamę, to właśnie „separates the men from the boys”.
Dzięki, Alex. Mocny wpis!
Najpierw uwaga nt. „responsiveness”. Z mojego doświadczenia wynika, że:
a) nieodpowiadanie na email od osób mi nieznajomych/osób świeżo poznanych (typu – ktoś pisze do mnie po znalezieniu maila na blogu) jest „negatywnie oczekiwane” przez większość ludzi. Mam na myśli to, że ludzie spodziewają się, że im nie odpiszę, nie podoba im się to, ale nie zrobią nic dodatkowego, aby mnie do tego zachęcić. Jedna próba kontaktu = całe zaufanie, jakim mnie zazwyczaj obdarzają. Nie ma drugiego. Dotyczy to także typowego networkingu, np. na spotkaniach branżowych zapowiedź „wyślę Ci namiary” z mojej strony jest traktowana poważnie: wyślę – dobrze, kontakt trwa, nie wyślę – źle, i druga osoba zazwyczaj już się do mnie nie odezwie (mimo że by mogła – znalezienie mnie po nazwisku itp. jest bardzo łatwe).
b) szybka odpowiedź na email od nieznajomych (klientów, czytelników bloga, kogokolwiek innego) jest traktowana jako coś POZYTYWNEGO oraz BARDZO WYRÓŻNIAJĄCEGO. To powoduje, że ludzie mnie zapamiętują i są znacznie przyjaźniej nastawieni. W biznesie przekłada się to na znacznie większe zaufanie na początku kontaktu – nie muszę chyba mówić, jakie to ważne. Polecam odpowiadanie tak na oko w ciągu najdalej godziny od dostania emaila (i olewanie porad w stylu „odbieraj maile raz na dzień”) – efekty są naprawdę niesamowite :)
c) nieodpowiadanie na email od znajomych pisany w jakieś sprawie (w odróżnieniu od „co u mnie słychać”) odbierane jest jako wyraźny brak szacunku i dawanie do zrozumienia, że nie traktuję tej osoby poważnie / nie dbam o nią. Znajomi zazwyczaj dają mi pewien kredyt zaufania i można się z tego jakoś wytłumaczyć, ale za każdym razem czuję wyraźnie, że naprawdę ich to dotyka. Kilkukrotne nieodpowiedzenie „w terminie” (kilka dni) doprowadziło w moim przypadku do czasowego zerwania znajomości!
d) szybka odpowiedź na email od znajomych jest spodziewana, bo tak odpowiadałem przez ostatnie kilka lat. Teraz to się zmieniło.. z różnych względów, głównie z powodu przepracowania. Nie widzę tu jakichś szczególnych korzyści. Znajomi po prostu oczekują takiego „specjalnego” traktowania. Jeśli go nie ma – patrz punkt c.
To teraz jeszcze krótko o tym samym (odpowiadaniu/nieodpowiadaniu na czyjś kontakt, oraz realizowaniu/nierealizowaniu zapowiedzi kontaktu) w sytuacji, gdy to ja czekam na czyjś kontakt.
a) brak kontaktu — „kolejny człowiek, który zapomina o tak podstawowych rzeczach” – bardzo negatywna ocena. Niskie responsiveness to dla mnie czynnik wykluczający jakąkolwiek współpracę w biznesie. Jeśli to dostawca usług, dwukrotnie okazana niska responsiveness jest silnym impulsem, by zmienić dostawcę.
Jeśli to jest znajomy, znajduję dużo wytłumaczeń dla niego – zazwyczaj. Ale efekty są lustrzane do opisanych w punkcie c) powyżej.
b) jest kontakt – jeśli znajomi – nie ma to żadnego specjalnego wydźwięku, bo się tego spodziewam. Jeśli to nieznajomy lub osoba świeżo poznana, który szybko odpisał
Specjalny punkt dla klientów / osób dla których jestem klientem w sytuacji, gdy mamy już podpisany kontrakt i przesyłam uzgodnioną drogą (emailową) ważne pytania, od odpowiedzi na które zależy utrzymanie tempa prac nad projektem. Brak odpowiedzi w ciągu 24h – zdziwienie, rozżalenie. Brak odpowiedzi w ciągu 48h – szok + interwencja telefoniczna. Wielokrotnie w swojej pracy z bardzo różnymi (małymi, dużymi firmami) natknąłem się na ludzi, którym W OGÓLE się nie spieszy z odpowiadaniem – ani na maile, ani na telefony. A byli to w zasadzie wyłącznie ludzie wykształceni + kulturalni + inteligentni, których ze wzgledu na umiejętności / wiedzę / doświadczenie chętnie polecałbym dalej. Jednak nieutrzymywanie tempa pracy poprzez tak podsatwową rzecz jak realizowanie własnych zapowiedzi (’wyslę to ci zaraz’, „to wyslij mi te pytania odpowiem wieczorem’) jest powodem, dla którego zapamiętuję ich jako ludzi „ze skazą słabej kontaktowości”. Powszechność tego negatywnego zjawiska spowodowała, że coraz częściej obniżam próg „interwencji” do jednego dnia, a czasami kilku godzin. Jeszcze nie odważyłem się uczyć tych ludzi. Miałem poczucie, że to nie moja rola, tylko ich managera… może źle robiłem.
A teraz opowiem jeszcze „swoją” wersję powyższej historii (może nie dramatu ;) w 11 aktach…
Osoby: ja, X i Manager. Tzn. ja byłem w roli polecającego (aczkolwiek nie było tu jakiejś dużej różnicy poziomów doświadczenia – wszystkie 3 osoby są młode z porównywalnym doświadczeniem w swoich branżach), X to mój bardzo dobry kolega z lat szkolnych, a Manager – poznany stosunkowo niedawno świetny programista robiący jakieś kosmiczne projekty tu i tam, znacznie bliżej dużego biznesu niż X.
X z mojej opowieści od pewnego czasu trochę się waha, co robić ze swoim życiem. Wiem, że zna się świetnie na tym, co robi, i dużo uczy. I pewnego dnia…
…Manager pyta mnie na GG, czy nie znam przypadkiem godnego zaufania (dokładnie takich słów użył), dobrego speca z branży Y. Ucieszyłem się niezmiernie, bo po długim wręcz oczekiwaniu na pochwalenie się niemal swoim znajomym X mówię, że mam dokładnie kogoś takiego. Podkreśliłem, że sam powierzałem mu swoje dane bez wahania (chodziło m.in. o administrację serwerami – zawsze delikatna kwestia) i że jest to osoba znakomita w swoim fachu. Manager poprosił o kontakt.
Tutaj zaczyna się robić ciekawie, bo zachowałem się inaczej niż sugeruje to Alex.
Po pierwsze, od razu podałem nazwisko, email i telefon. Po drugie, uderzyłem do X i poinformowałem go o tym, że to zrobiłem, wyjaśniłem dlaczego i kto się do niego zgłosi. W ogóle NIE przyszło mi do głowy, że X może sobie nie życzyć takiego zachowania z mojej strony. Teraz, gdy o tym myślę, to zważywszy na koleżeńskie relacje między mną a X oraz mną a Managerem, oraz na to, że wszyscy jesteśmy osobami młodymi, ta decyzja jest dla mnie naturalna. Manager oraz X nie są też pracodawcami ani pracownikami. Wprawdzie nie czułbym się źle proszą Managera o chwilę cierpliwości i dzwoniąc do X z prośbą o autoryzację przekazania jego namiarów Managerowi, ale po prostu wiem, że X tylko czeka na telefon od kogoś takiego, jak Manager, i jednocześnie ufa mi na tyle, by nie bawić się w czajenie „słuchaj, a czy mogę przekazać Twój telefon”.
Idźmy dalej. Generalnie X i Manager skontaktowali się ze sobą i obaj byli zadowoleni z pierwszego kontaktu. Manager był pod wrażeniem wiedzy i umiejętności X.
Obaj podziękowali mi później za przekazanie kontaktu, wyjaśniając pobieżnie, jak wygląda sytuacja. Rzecz jasna ucieszyło mnie to, i dało podstawę do dalszego polecania X.
Projekt, o który chodziło, nie doszedł do skutku (na razie) z przyczyn zewnętrznych, jednak X i Manager zaczęli rozmawiać na temat innego projektu Managera, gdzie wiedza X może się przydać. I – co zabawne – podobnie jak w historii Aleksa, obaj poinformowali mnie o tym niezależnie w ciągu kilku godzin na GG.
Cała historia zamknęła się w dokładnie 30 dniach.
Podsumowując więc – główna różnica u mnie polega na tym, że nie poszanowałem prywatności X. Przemyślę to sobie :) (w tej chwili nie czuję się winny, wyjaśnienie wyżej).
TesTeq: Dlatego poraża :-) a potem zostaje tylko „dlaczego ja na to nie wpadłem”
Witaj Alex,
Ciekawy post. Dodam tylko, że po moich znajomych i kontaktach biznesowych widzę jak niewielu ludzi zdaje sobie sprawę ze znaczenia „znajomości” i że to wyrażenie wcale nie musi być pejoratywne. Powiem więcej, gdy kolega odchodził z poprzedniej firmy, wszyscy dziwili się, że uruchomiłem wszystkie moje znajomości by pomóc mu znaleźć pracę za granicą. Dodam tylko, że nic z tego nie miałem i nie był to wcale bliski znajomy (pracował w innym zespole). Mało kto zdaje sobie sprawę, że pomaganie innym może dawać satysfakcję oraz, że miło jest gdy ktoś niespodziewanie odwzajemni przysługę.
Witam!
Właśnie te najprostsze i najbardziej oczywiste prawdy są tak trudne do odnalezienia o! zawsze powtarzam wszystkim, że nie można bać się prosić o „znajomych” o kontakty – często nie uświadamiamy sobie kto kogo może znać!!!
Dziękuję!
Witam,
Ja rowniez uwazam, ze ten post jest wazny, poniewaz pokazuje, miedzy innymi, potrzebe AKTYWNOSCI. Alex pisal go w ekspresie do Berlina.
Kazdy z nas ma, mniej wiecej, tyle samo energii potrzebnej do prowadzenia aktywnego zycia. Jednym latwiej jest jechac po bandzie, poniewaz ciagnie ich do wspoldzialania z innymi. Osobom bardziej skupionym na sobie XXI wiek dal mozliwosc zaprezentowania swoich umiejetnosci na wlasnym blogu.
Doswiadczenie mowi mi, ze najlepiej radzimy sobie w zyciu jak mamy z czym wyjsc do ludzi i jestesmy aktywni. Aktywnosc jest tu nie do przecenienia. W przypadu gdy zagubilismy sie w zyciu lub przygniotly nas trudne zdarzenia, warto stale myslec o przywracaniu w sobie wrodzonych nam pokladow zyciowej aktywnosci. Gdy jednak, wbrew zdrowemu rozsadkowi, ciagle brak nam aktywnosci, moze warto sprecyzowac zyciowe cele.
Pozdrawiam
Napisałeś „..a mimo tego w trosce o moją reputację obawiam się zarekomendowania ich do różnych obiecujących przedsięwzięć.”
Niestety muszę podpisać się pod tym :/. Polecając kogoś przyjmujesz na siebie pewną odpowiedzialność a na wiele czynników nie ma się wpływu.
Moje przykłady z ostatniego półrocza.
Rozmawiając z klientem, dowiedziałem się, że buduje nowy dział w Firmie i ma problem z pracownikami (norma). Mam dużo znajomych nadających się do pracy w takim dziale. Opowiedziałem mu o jednej osobie i zostałem poproszony o kontakt, z jej strony, jeśli będzie zainteresowana.
Po skończonej rozmowie zadzwoniłem do tej osoby opisując cała sytuację, była zainteresowana, przekazałem jej telefon do mojego rozmówcy. Chwilę później zadzwoniłem do klienta mówiąc, że osoba ta jest zainteresowana i się z nim skontaktuje.
Trzy tygodnie później podczas spotkania spytałem się znajomego, czy się skontaktował. Okazał się, że nie mógł niby bo a)…, b)…., c)…… .
Wyraziłem moją opinię, że może traci niezłą szansę i swoje zdziwienie, że nie zostało to załatwione.
Około miesiąca później dowiedziałem sie, że rozmowa się wreszcie odbyła ale jednak bez finalizacji, bo mojej znajomej osobie nie odpowiadał zakres czynności na tym stanowisku.
Brak finalizacji jestem w stanie zrozumieć, brak szybkiego kontaktu już nie. Więcej tej osoby nikomu nie polecę.
Druga sprawa, już pełnym udziałem mojej osoby. Szukam pracownika na pewne stanowisko, podczas rozmowy ze znajomy powiedziałem mu. Okazało się, że ma znajomą, która pracowała na prawie takim samym stanowisku, jest teraz jednak bez pracy bo niby wiek jej jest problemem.
Dla mnie problemem nie był, więc zaproponowałem by się z nią skontaktował i poinformował mnie co z tego wynikło.
Kolejnego dnia dostałem sms, „..jest bardzo zainteresowana, przekazałem Twój numer telefonu, będzie dzwonić”.
Mam ten sms jeszcze w telefonie, dostałem do 11.02, jednak do dnia dzisiejszego nie dane mi było porozmawiać, z tą jakże potrzebującą pracy osobą.
Jak myślicie, jaki będzie efekt rozmowy, jeśli się ze mną skontaktuje ?
To tylko „kfiatki” z ostatnich miesięcy a przykładów mogę mnożyć.
Mnie osobiście polecenie bardzo mobilizuje, nie chcę by polecający miał przez moją osobę jakiekolwiek perturbacje, niestety nie wszyscy tak myślą..
Elsindel Says: „Polecam odpowiadanie tak na oko w ciągu najdalej godziny od dostania emaila (i olewanie porad w stylu 'odbieraj maile raz na dzień’) – efekty są naprawdę niesamowite
Masz rację w sytuacji, kiedy otrzymujesz kilkadziesiąt listów elektronicznych tygodniowo. Rada „odbieraj maile raz na dzień” jest dla ludzi, którzy otrzymują kilkaset listów dziennie. Poświęcanie ich obsłudze stałej uwagi praktycznie uniemożliwia robienie czegokolwiek innego.
TesTeq: masz rację. Obróbka maili to jednak inny temat.
Podkreślam jednak, że regularne i szybkie odpowiadanie na korespondencję innych osób (czy szybkie oddzwanianie) jest odbierane bardzo pozytywnie przez wielu ludzi w biznesie, myślę, że to jest odbierane jako ogólna oznaka szacunku dla drugiej strony: „odpisał(a) = dba o nasze wspólne sprawy”.
Natomiast istnieje oczywiście koszt bycia „w stałej gotowości” – trzeba poświęcać na to więcej czasu i uwagi.
Pracowałem w siedmiu miejscach do tej pory (często w 2 jednocześnie), nie licząc własnej firmy. Do sześciu z nich dostałem się przez networking. Więc sprawa jest oczywista.
Ale jedną pracę (i to dobrą, nad dodatek w bardziej cywilizowanym kraju niż Polska) dostałem jako „człowiek z nikąd”, chociaż podparłem się referencjami z trzech poprzednich miejsc pracy. Bez tych referencji bym pewnie tej pracy nie dostał – więc i tu dobre kontakty są konieczne.
Przygotowałem oczywiście perfekcyjnie list aplikacyjny, był dobry fit, ale to, co w było decydujące, to moja prezentacja na początku job interview. Dokładnie wg schematu opisanego na http://www.presentationhelper.co.uk/presentation_interview.htm
visual bullets, rule of three, perfect rehearsal i niestandardowe treści. Polecam tą stronę. Potem komisja zapomina z wrażenia czego się chciała czepiać i dalsza rozmowa jest przedłużeniem prezentacji.
Mam przekierowanie maila na komórkę i na każdy mail staram się odpowiadać natychmiast: to umożliwia rozmowę mailową zanim ten drugi człowiek odejdzie od komputera. Często jest tak, że on ma jakąś okazję i wysyła maile do kilku ludzi, a okazję realizuje z tym, który mu pierwszy odpowie.
Gdy ktos zawodzi po rekomendacji zazwyczaj wynika to z tego, ze nieswiadomie ma inne cele w glowie. Sadze, ze jest to dosc czeste zjawisko. Osoba z klarownym celem pojdzie za rekomendacja jak rakieta.
Pozdrawiam
Witajcie
Pomyślałem, że warto byłoby aby jak najwięcej ludzi uświadomiło sobie proste, a tak bardzo skuteczne rzeczy zawarte w tym poście. Dlatego wygładziłem go trochę i zrobiłem z niego PDF, który możecie bezproblemowo ściągnąć sobie pod adresem http://alexba.eu/rekomendacja.pdf
W ten sposób możecie nie tylko wydrukować sobie zawartość, ale też łatwo wysłać komuś znajomemu.
Zasady wykorzystania są bardzo proste:
Każdy z Was może z tym dokumentem zrobić następujące rzeczy:
– wysłać jako plik do dowolnej ilości znajomych
– opublikować na swojej stronie internetowej
– wydrukować i zrobić z tego wydruku dowolną ilość kopii, które może rozdać komu zechce
pod warunkiem, że:
– nie pobiera za to żadnych pieniędzy od innych
– dokument jest przekazywany w całości
– dokument jest przekazywany bez jakichkolwiek modyfikacji
– w wypadku publikacji na stronie jestem wymieniony jako autor
To chyba fair :-)
Napisaliście bardzo wiele ciekawych komentarzy, pozwólcie, że odniosę się do nich później lub jutro
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Myślę, że duża częśc naszych rodaków jest po prostu zbyt skromna.
Poza tym wielu z nas nie wierzy w to, że drugi człowiek mógłby zrobic coś dla nas zupełnie bezinteresownie np. rekomendując nas. Jesteśmy raczej zamknięci, a jak mówią badania zaufaniem darzymy głównie najbliższą rodzinę.
Obserwując siebie widzę, że ja osobiście również miałabym pewien problem, aby poprosic kogoś by zarekomendował moją osobę. Może dlatego, że sama wolę przecierac sobie szlak… Z drugiej strony nigdy na wstępie nie znamy reakcji drugiej strony; a wydaje mi się, że niewielu jest tak otwartych i światłych ludzi jak Alex. Mam nadzieję, że to tylko błędne wrażenie; mimo tego, że ma poparcie w moich doświadczeniach; ale może po prostu nie miałam „szczęścia” do tego typu osób. Do tej pory w swojej pracy zawodowej (a miejsc pracy było kilka) stykałam się wyłącznie z egoistami, którym przez myśl nie przemknęłoby rekomendowanie kogokolwiek.
Pozdrawiam serdecznie
Robert
Dziękuję za słowa uznania :-)
Marcin Kaszyński
Witaj na naszym blogu :-)
To hasło o traktowaniu ludzi poważnie należy wielu ludziom jeszcze odpowiednio zinterpretować, bo na co dzień często brakuje odpowiednich wzorców
A.Benedykt
Gdybyś widział jak uczestników moich szkoleń poraża prostota skutecznych rozwiązań, które uczą się u mnie!!! Mnóstwo ludzi, uczelni i trenerów wymyśla bardzo skomplikowane i „naukowo” wyglądające systemy komunikacji z innymi całkowicie chybiając założony cel. Potem masz top managerów na szkoleniu, którzy mówią „przez dziesięć lat szkolono nas z pitu-pitu, pierdu-pierdu a nie potrafimy tych najskuteczniejszych i najprostszych rzeczy”. Cytat pochodzi z warsztatów, które prowadziłem w tym roku dla doświadczonych managerów wysokiego szczebla.
TesTeq
Problem polega na tym, że wielu ludzi „wytresowanych jest” w skomplikowanym myśleniu i takich rozwiązaniach. No ale to inny temat, może do niego wrócimy
Elsindel
Dziękuję za bardzo obszerny i ciekawy komentarz.
Mam dwie uwagi na szybko:
Z czasem reakcji na email to jest trochę złożona sprawa. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby nasz czas reakcji był liczony w minutach, niemniej często zdarza się tak, że jesteśmy całkowicie zajęci innymi sprawami i odpowiedzi na maile są na dość odległym miejscu naszej listy priorytetów.
U mnie np kolejność jest taka:
1)ważne działania w realu
2)maile od klientów
3)komentarze na blogu
4)pozostała korespondencja
Dlatego też zawsze zalecam, aby jeśli tylko możliwe pisać do mnie tutaj :-)
Druga uwaga dotyczy dyskrecji i poszanowania czyjejś prywatności. Oczywiście w stosunku do kolegów, których dobrze znasz możesz to nieco poluźnić, ale dobrze jest już od początku nabywać dobrych nawyków. Potem bardzo się to przydaje.
Adam
networking ma dla niektórych negatywne zabarwienie, bo mamy w Polsce mnóstwo zdumiewających „karier” zbudowanych na „znajomościach” i nie mających wiele wspólnego z kompetencjami danych ludzi. Stąd część ludzi mówi „nie chcę mieć z tym nic wspólnego”. To błąd, bo prawdziwy networking ma z tym zdegenerowanym (nie tylko zresztą polskim) wariantem tyle wspólnego co sprawiedliwość z tzw. „sprawiedliwością społeczną”
Dorota
Zawsze możesz powoływać się na Biblię: „Proście a będzie Wam dane” :-)
Krzysztof
Bardzo ciekawa uwaga o aktywności i jej związkiem z celami życiowymi.
Marcin
Dziękuję za obszerne przykłady takich kiepskich reakcji (bądź ich braku). Na pewno da to do myślenia przynajmniej części Czytelników
Mirek
Twoje proporcje w znajdywaniu pracy przez kontakty są dość typowe i dziękuję za kolejny przykład. Chodzi o to, aby nasi młodzi Czytelnicy zrozumieli jak to naprawdę działa.
Jeśli chodzi o podany przez Ciebie link, tam mam nieco mieszane odczucia. Parę rzeczy (tak jak podana za Kawasakim zasada 10-20-30) jest OK, ale niestety sporo tam bezużytecznego ….. zwłaszcza jak musisz sprzedać cokolwiek (w tym też swoją osobę) decydentom wysokiego szczebla. To są dokładnie te rzeczy, których muszę potem oduczać moich trenowanych.
Krzysztof
Podsunąłeś ciekawą myśl o związku klarowności celów z wykorzystanie rekomendacji. Pozwól, że to przemyślę
Singapurka
To fakt, że wielu naszych rodaków wychowywanych było (i jest!!) w poczuciu bycia człowiekiem o mniejszej wartości. To samo obserwuję u sporej części bardzo dobrych ludzi wychowanych w byłej NRD.
To co piszesz: „Jesteśmy raczej zamknięci, a jak mówią badania zaufaniem darzymy głównie najbliższą rodzinę. „ opisuje dość dobrze element mentalności chłopa pańszczyźnianego, którego ślady ciągle jeszcze pokutują w głowach wielu Polaków.
Zwróć uwagę, że w moim poście nie chodziło wcale o to, że ktoś mnie prosił o znalezienie mu pracy. To ja z własnej inicjatywy pomyślałem o X będąc pod wrażeniem jego postawy i działań.
Piszesz: „wydaje mi się, że niewielu jest tak otwartych i światłych ludzi jak Alex. „
Jesteś w błędzie, znam całe mnóstwo takich osób. Twoją wypowiedź świadczy tylko o tym, że najprawdopodobniej poruszasz się w nieodpowiednim towarzystwie :-) Nad tym trzeba i warto popracować
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Jak Wam się podoba ten PDF, który zrobiłem? Ma sens abym zrobił też plik audio (MP3)?
witam
jeden z najlepszych postów na tym blogu. Teraz już wszystko zależy od nas.
Mam tylko uwagę do pdf-a. Nie wyświetla mi się dobrze. Alex, używałeś może jakiejś niestandardowej czcionki? Bo zamias liter pojawiają mi się „@”?
Artur
Użyłem dostępnej w Windows Palatino Linotype bo podobała mi się :-)
Dziękuję za sugestię, że może to być brakująca czcionka, właśnie zaktywizowałem w konwerterze opcję „embed all fonts used” i poprawiony plik jest już na serwerze gotowy do ściągnięcia.
Gdybyś miał jakiekolwiek problemy to daj znać.
Wracając do postu, to też uważam że jest on bardzo ważny, bo gdzie indziej znajdziesz takie informacje? A są one potrzebne, aby z tego „padołu płaczu” jakim jest wiele zajęć w byle jakich firmach, pod byle jakimi managerami i w gruncie rzeczy za byle jakie pieniądze, przeskoczyć do robienia naprawdę ciekawych (i przy okazji intratnych) zajęć. Mam jeszcze parę innych podobnych „kwiatków”, napiszę o nich obszerne posty przy okazji.
Na razie, jeśli chcesz coś dla mnie zrobić, to zadbaj, aby jak najwięcej osób mogło ten tekst przeczytać (nawet, gdyby mieli się ze mną nie zgodzić).
Nie chcę od Was pieniędzy, mam też wszystkie rzeczy materialne, które potrzebuję, ale tutaj rzeczywiście każdy z Was może zrobić coś bardzo wartościowego dla mnie przesyłając ten plik dalej! Będę to traktował jako wsparcie mojej akcji edukacyjnej i wspaniały prezent z Waszej strony!!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam,
Super wpis Alex.
Jestem tu od niedawna i tyle tu „oczywistych oczywistosci”.
MP3 – jak najbardziej, doskonały trening motywacyjny do poduszki, :)
Networking – podzielam opinie. Ogromna wiekszość Polaków boi się networkingu, od razu kojarząc go z kumoterstwem, lożami wzajemnej adoracji, fałszywa solidarnościa środowisk, hermetyzacja lub „grupami trzymajacymi władzę”. Ale dodam – nie nazwałbym tego przesadą, ale takie grupy skutecznie w niektórych środowiskach zabijają aktywność. Powiem więcej, potrafią zabić „ducha przedsiebiorczości” całych miast. I to nie tych najmniejszych… np. polski Watykan w którym się urodziłem i z którego wyemigrowałem tak szybko jak się da.
Dlaczego tak jest ? Bo działamy (uogólnienie) w myśl zasady „nie krytykuj, nie podskakuj – siedz na dupie i przytakuj” lub „ciszej siedzisz – dalej pojedziesz”. A skąd sie to już bierze?, a z naszego wspaniałego systemu edukacji.
Na swojej skórze to odczuwałem, gdy w renomowanym liceum do którego chodziłem, dyrektorka (osoba światowa) nawet nie kryła się z opinia, że w życiu najważniejszy jest „glajszachtung” a nie jak to określił Alex – „wychylanie się”. Nie pomagaj komuś, ani też nie daj sobie pomóc.
Wiec otwartość w kontaktach, jeszcze długo będzie w Polsce podejrzana. Albo przynajmniej będzie traktowana z podejrzliwością.
Ale mam przekonanie i widzę że powoli się to zmienia (może to wpływ emigracji, otwarcia na Europę czy też kilkanaście lat w „miarę otwartej” gospodarki kapitalistycznej).
Osobiście z doświadczenia powiem, ze networking to jeden z najlepszych sposobów na dobrą pracę, przedsiewzięcia i projekty (dla poszukujacych i poszukiwanych). Pominę tak oczywiste sprawy jak oszczędność czasu i środków na poszukiwania, ale najważniejsze (mimo iż niektórzy uważaja że szybki feedback jest „be”), istnieje % większa szansa że trafią na siebie te właściwe osoby.
Tylko trzeba dać szansę swojemu życiu… a nie unikać … być może własnie tego szczęścia za którym jakoś tam gonimy. I być przede wszsytkim uczciwym w kontaktach z innymi. To buduje nasz „kregosłup” wartości.
W ramach uzupełnienia przemyśleń nt. porażania i prostoty: dość często widzę u handlowców/telemarketerów sposób, który nazywam dojeniem albo sprzedażą przez zagadanie. Wielokrotnie na ulicy zaczepiali mnie sprzedawcy różnego „towaru”, jeśli im tylko pozwolić potrafią mówić nieprzerwanie 15 minut (a pewnie i więcej ale dłużej nie wytrzymałem). To samo tyczy się prawdopodobnie 90% telemarketerów. Potrafią mówić i mówić…. w dodatku zupełnie niepotrzebne słowa.
Ponieważ byłem (a raczej ciągle jestem, chodź już bardziej świadomy tego) przyzwyczajony do tego sposobu sprzedaży, zupełnie zdębiałem gdy w poprzedniej firmie znajomy umawiał się przez telefon na prezentacje. W ciągu 15-30 minut zapełniał kalendarz na prawie cały tydzień. W jaki sposób? Krótka prosta i konkretna rozmowa. W wielkim skrócie, dzień dobry, mam do zaoferowania to to i tamto, umożliwi to Panu/Pani a)…. b)…. c)…. Jeśli człowiek był zainteresowany to prezentacja umówiona. Krótko zwięźle i na temat. Sposób prosty niesamowicie a jeszcze bardziej efektywny.
A dla mnie nie wszystkie komentarze do historii były takie oczywiste. Po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że najbardziej brakuje mi owej „Inicjatywy”.
Co do MP3, bardzo lubię wysłuchiwać tego typu materiały (po pierwsze jestem słuchowcem, a po drugie łatwo wygospodarować sobie na to czas), zwłaszcza, jeśli jest on czytany w miarę żywo i żwawo, dlatego jestem zdecydowanie za.
Pozdrawiam
Jacek
Dziękuję za ciekawy komentarz.
To Twoje „daj szansę Twojemu życiu” bardzo mi się podoba jako motto :-)
A.Benedykt
Wyobraź sobie, że ciągle jeszcze ludzie szkoleni są z takich „technik sprzedaży”!!!
No cóż, tym bardziej korzystnie odbijają się ci, którzy potrafią to inaczej.
Janek
Jeśli to MP3 ma być „w miarę żywo i żwawo” to może poczekaj chwilę :-)
Do Czytelników korzystających z Linuxa
Ze względu na Wasze kłopoty z odczytaniem pliku wstawiłem dla Was specjalną wersję wykorzystującą Times i Arial. Jeden z Kolegów przetestował, że otwiera się bezproblemowo. Nie czyta się jej tak ładnie jak tej podstawowej, więc jak będziecie drukować to wykorzystajcie proszę tę z Palatino i Tahoma
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Alexie,
Stosunkowo niedawno trafiłem na Twojego bloga i powiem Ci, że jestem pod dużym wrażeniem. Jest on dla mnie prawdziwą kopalnią pomysłów.
Jestem studentem prawa i ekonomii, niedługo zamierzam zacząć pracę, ale ze względu na bardzo dużą ilość możliwych ścieżek kariery, jestem nieco skonfudowany. To, co piszesz, pozwala mi odpowiedzieć sobie na część pytań i uporządkować cele i plany.
Dziękuję za pracę, jaką wkładasz w pisanie tych postów. Postaram się podrzucić linki jak największej ilości znajomych.
Alex,
A jakiego plugina używasz do umieszczania plików na blogu ?
pozdrawiam, Artur
Dobrze, że udostępniłeś nową wersję PDF-a, bo pierwotna wysypała całowicie mojego starego, windowsowego Acrobata 5.0. Najnowsza wersja nie stwarza żadnych problemów.
Mam własną ideę, jak ten tekst powinien być sformatowany – należałoby oddzielić „fabułę” od Twoich komentarzy. Można to zrobić na przykład w takim formacie, w jakim publikujesz swojego bloga: „fabuła” w lewej, szerszej kolumnie, Twoje komentarze w prawej, węższej kolumnie.
Piotr Goledzinowski Says: „Jestem studentem prawa i ekonomii, niedługo zamierzam zacząć pracę, ale ze względu na bardzo dużą ilość możliwych ścieżek kariery, jestem nieco skonfudowany. To, co piszesz, pozwala mi odpowiedzieć sobie na część pytań i uporządkować cele i plany.
Spotkałem się ostatnio z konepcją „zamykania drzwi”. W sytuacji zbyt wielu dostępnych opcji („otwartych drzwi”) człowiek gubi się i ma trudności z wyborem jakiejkolwiek drogi. Warto więc świadomie zamknąć niektóre drzwi, żeby zmniejszyć liczbę opcji i ułatwić sobie wybór „na teraz”.
TesTeq:
„W sytuacji zbyt wielu dostępnych opcji (”otwartych drzwi”) człowiek gubi się i ma trudności z wyborem jakiejkolwiek drogi. Warto więc świadomie zamknąć niektóre drzwi, żeby zmniejszyć liczbę opcji i ułatwić sobie wybór “na teraz”. ”
W sensie zamiast starać się wybrać najlepszą opcję z wielu, poświęcić chwilę na ograniczenie możliwości przez eliminację najmniej pożądanych?
Ja na trochę podobnym etapie jestem (koniec studiów). A opcji mam kilka.
„Jeśli to MP3 ma być “w miarę żywo i żwawo” to może poczekaj chwilę :-)”
Cóż, pomarzyć można, a chciałbym zauważyć, że inaczej słucha się audio booka Anthony’ego Robbinsa niż syntezatora Rosa ;)
Pozdrawiam
TesTeq Says: „Spotkałem się ostatnio z koncepcją “zamykania drzwi”. W sytuacji zbyt wielu dostępnych opcji (”otwartych drzwi”) człowiek gubi się i ma trudności z wyborem jakiejkolwiek drogi. Warto więc świadomie zamknąć niektóre drzwi, żeby zmniejszyć liczbę opcji i ułatwić sobie wybór “na teraz”.”
Dokładnie tak jest w moim przypadku. Wydaje mi się, że żeby dobrze funkcjonować w networkingu przydają się inne oczywiste atrybuty: jasno wytyczona hierarchia celów, asertywność i krytyczne podejście do sytuacji. W przeciwnym wypadku można zaangażować się w projekt, który komuś wydaje się ciekawy i faktycznie dla kogoś jest/byłby świetnym przedsięwzięciem, ale akurat nie dla ciebie;)
Alex
Dziękuję. Uświadomiłeś mi większą wagę długofalowego przepływu informacji (akty 9-11). Networking w pierwszym momencie kojarzy się z inicjowaniem. Tutaj podkreśliłeś też jego znaczenie długofalowe.
Poza tym, dałeś dobry przykład opisu ważnych informacji w sposób prosty i przejrzysty. Dobrze, że nie jesteś ptakiem, który zgłębia tajniki ornitologii – w przeciwieństwie do wielu „mędrców” ;)
Serdecznie pozdrawiam
Tomek
Bartek J. Says: „W sensie zamiast starać się wybrać najlepszą opcję z wielu, poświęcić chwilę na ograniczenie możliwości przez eliminację najmniej pożądanych?”
Oto właśnie chodzi – żeby niewiele warte opcje nie zamulały obrazu, kołacząc się po głowie.
Piotr
Dziękuję za miłe słowa i wsparcie w popularyzowaniu pewnych przemyśleń i wiedzy.
Jeśli chodzi o nadmiar opcji, to ciesz się z tego :-)
Przyjemnego wybierania!!
Artur
Robię to w staromodny sposób: Piszą w Open Office Writer, tam eksportuję do pdf, wrzucam przy pomocy ftp na serwer i linkuję na blogu.
TesTeq
Którą wersję dokładnie masz na myśli. Tę „ładną”, czy też wariant dla Linuxa?
Jeśli chodzi o formę, to moglibyśmy to tak zrobić, ale moim zdaniem zmniejszyło by to czytelność całości, zwłaszcza w wersji wydrukowanej.
Jeżli chodzi o Twoją radę :” Warto więc świadomie zamknąć niektóre drzwi, żeby zmniejszyć liczbę opcji i ułatwić sobie wybór “na teraz”.” to uważam to osobiście za nierozsądne. Dlaczego dobrowolnie miąłbym zmniejszać sobie ilość opcji w życiu???
Znacznie lepiej jest utrzymać sobie jak najwięcej otwartych opcji, wtedy masz różne wyjścia awaryjne.
Bartek J.
Przeczytaj proszę co napisałem powyżej. Nie pozbawiaj się niepotrzebnie opcji, tylko badaj je i staraj się je eksplorować, a w najgorszym przypadku utrzymaj je „w zamrażarce”. Palenie nawet pozornie niepotrzebnych mostów nie jest moim zdaniem rozsądne. Wiem, że Cortez po dotarciu do Ameryki kazał spalić wszystkie okręty, ale nie była to wcale taka mądra taktyka dla jego ludzi.
Przeczytaj mój post „Swoboda wyboru˛w trakcie Twojego życia”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Tomek
Napisałeś :”Poza tym, dałeś dobry przykład opisu ważnych informacji w sposób prosty i przejrzysty”
Ja dostarczam moim klientom konkretnych rezultatów, a nie pseudonaukowego ględzenia :-) Do tego potrzebujesz pewne minimum klarowności
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex:
W mojej wyobraźni miałem na myśli raczej zaprzestanie koncentrowania się na wielu rzeczach, a wybranie i zogniskowanie na którychś (nie mogę zajmować się wszystkim na raz). Nie miałem na myśli zamykania sobie możliwości. Może kiedyś te inne rzeczy staną się dla mnie ważniejsze i się nimi zajmę.
Chociaż rzeczywiście przynajmniej pobadać co tam siedzi w innych opcjach (myślę głównie zawodowo) też jak najbardziej mogę.
Bartek
Wolałem to doprecyzować, aby nikt nie pomyślał, że chodzi o odrzucanie opcji tylko dlatego, aby było ich mniej.
Pozdrawiam
Alex
Ciekawa forma postu. Treść jest u Ciebie, Alex, zawsze najwyższej próby, sądzę jednak, że to forma właśnie (nie tylko sam temat) tak bardzo przypadła do gustu.
Na własnej skórze przekonałam się dwukrotnie, jak ważne jest by informować, że poszukuje się pracy. I jeśli na domiar dobrego, znajdzie się osoba, która posiada możliwość pozytywnej ingerencji i posiada zaufanie strony trzeciej (ewentualny pracodawca), to tworzą się realne szanse na powodzenie poszukiwań. W tym kontekście przypomina mi się także Twoje wyliczenie odnośnie zwiększania własnej wartości rynkowej (umiejętności zawodowe+umiejętności sprzedania się+KONTAKTY).
I jeszcze jedno tylko chciałam dodać, w pewnym sensie w „temacie” (choć może bardziej to do zagadnienia feedback’u pasuje?). W moim długofalowym poszukiwaniu pracy spotkałam się w czasie rozmów o pracę z zapewnieniem, iż niezależnie od decyzji (zatrudniamy, czy podziękujemy pani), otrzymam informację zwrotną. I najczęściej, o ile wybrano drugą opcję, zapadało głuche milczenie… Jak to oceniać? Ja odczułam, że coś tu nie gra i tłumaczyłam sobie, że w tak nierzetelnej firmie nie chciałabym pracować. Może to tylko jednak poprawiające mi samopoczucie wytłumaczenie nieziszczenia moich starań?
Widzę jednak, że wkaradła się mała dygresja nie do końca na prezentowany temat. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten potok myśli. Wszak w „sztuce” spisanej przez Alex’a, autorstwa Życia poruszony jest motyw osób B (potencjalny pracownik) i C (potencjalny pracodawca), gdzie B zawodzi C (a przy tym i AB i w największym chyba stopniu nieświadomie siebie samego…) będący odwróceniem sytuacji, którą pozwoliłam sobie opisać.
Pozdrawiam,
Marysia
Alex W. Barszczewski Says: „Dlaczego dobrowolnie miąłbym zmniejszać sobie ilość opcji w życiu??? Znacznie lepiej jest utrzymać sobie jak najwięcej otwartych opcji, wtedy masz różne wyjścia awaryjne.”
Koncepcja „zamykania drzwi” to narzędzie taktyczne, a nie strategiczne. Chodzi o to, żeby w danymy momencie wyeliminować na przykład 10 mało rozsądnych spośród 15 możliwych opcji, aby unknąć paraliżu decyzyjnego. Do zastosowania przy szukaniu odpowiedzi na pytanie „co będę robił bezpośrednio po studiach”, ale nie na pytanie „co będę robił w życiu”. I nie trzeba zamykać tych drzwi na klucz i wyrzucać tego klucza do studni – wystarczy je tylko przymknąć, żeby w danym momencie nie mieszały w głowie.
@Alex: Pisałem o pierwszej wersji PDFa i o linuksowej.
@Marysia: Idealnie byłoby, gdyby wszystkie strony transakcji zawsze zachowywały się w sposób przewidywalny i odpowiedzialny.
Marysia
Mnie się też podobała taka forma. Tak naprawdę, to można wiele rzeczy napisać w postaci historyjek z komentarzami i byłby to niezły sposób przekazywania pewnej wiedzy. Właśnie zastanawiam się nad dopisaniem suplementu do tego postu i odpowiednim uzupełnieniem pdf-a, z tym że mam dość sporo zajęć przez wyjazdem i chyba zrobię to zza oceanu.
Te firmy, które obiecują się odezwać i nie robią tego ciągle jeszcze nie zrozumiały, że dziś trzeba dbać o wizerunek zarówno w oczach klientów, jak i potencjalnych pracowników.
Pisałem o tym między innymi w postach
http://alexba.eu/2006-07-04/zarzadzanie-i-motywacja/konkurencja-na-dwa-fronty/
http://alexba.eu/2007-01-11/rozwoj-kariera-praca/konkurencja-na-dwa-fronty-cz2/
No cóż, potem się dziwią, że nikt rozsądny nie chce u nich pracować :-)
TesTeq
Piszesz: „wystarczy je tylko przymknąć,” i tutaj mogę się z Tobą łatwiej zgodzić. Pisząc na blogu musimy bardzo uważać, aby nie być niewłaściwie zrozumianym w taki sposób, który mógłby zaszkodzić Czytelnikowi
Idąc dalej tym sposobem myślenia na Twoją wypowiedź :”Chodzi o to, żeby w danymy momencie wyeliminować na przykład 10 mało rozsądnych spośród 15 możliwych opcji, aby uniknąć paraliżu decyzyjnego.”
odpowiadam „nie eliminuj niczego, po prostu skoncentruj się na najbardziej obiecujących” Wyczuwasz różnicę w obydwu podejściach?
Mam jeszcze małą prośbę: w miarę możliwości konsoliduj odpowiedzi do różnych rozmówców w jednym komentarzu, tak jak ja to zazwyczaj robię. To wygląda lepiej w prawej kolumnie
Pozdrawiam serdecznie
Alex
A.Benedykt, TesTeq i kilku innych komentujących
Kiedy używacie słowa „oczywistość”, to o jaką oczywistość Wam chodzi – Waszą?
Serdecznie pozdrawiam
Tomek
Alex:
Kawał świetnej roboty (ile razy ja już to pisałem?).
Dzięki za pdf`a – już umieściłem bezpośrednie linki w kilku miejscach, by inni mogli zaczerpnąć z tej studni :)
A.Benedykt:
Tak się składa, że moja praca w pewnej części polega jeszcze na telemarketingu. Nie omieszkam w tym tygodniu sprawdzić metody Twojego znajomego. Krótko i na temat.
Interesujące i pouczające. Zaznaczam swoją obecność na blogu :).
Witam serdecznie: Ciebie Alex i Was – Czytelnicy tego bloga (to mój pierwszy post).
Zwróciło moja uwagę zdanie Krzysztofa:
Krzysztof Drupka Says: Gdy ktos zawodzi po rekomendacji zazwyczaj wynika to z tego, ze nieswiadomie ma inne cele w glowie.
W pełni się z tym zgodzę, a nawet mogę dodać ze ta sytuacja może tez występować gdy taka osoba po prostu nie ma żadnego celu. Mam tu negatywny przykład, niestety swój własny ;), na szczęście z przeszłości ;). Przed kilkoma laty, kiedy naprawdę nie wiedziałem co chce robić w życiu i w jakim kierunku isc, została mi przedstawiona pewna opcja na działalność „po godzinach” która mogla być ciekawym doświadczeniem, a jednocześnie źródłem sporych (w stosunku do włożonego wysiłku) zarobków. Początkowo nastąpiła faza silnej ekscytacji i uniesienia myślą „jakie to fajne drzwi mi się otworzyły”, ale później cala ta energia jakoś szybko uleciała… W efekcie zabrałem się za to po ładnych kilku miesiącach i okazało sie ze juz za późno…
Jak teraz na to patrze, to bylo to związane z takim procesem ze czlowiek samemu nie wiedząc czego chce łapie sie kurczowo czegokolwiek co mu zostanie przedstawione jako wyjście z sytuacji… ale nie czując wewnętrznie ze „to jest to” nie potrafi sie zaangażować, albo zupełnie rezygnuje.
Wydaje mi sie ze w ogóle ludziom którzy nie wiedza czego chca w życiu trudno jest pomóc. Prosty przykład: w jakiś czas po tym jak odkryłem ten blog, napisałem o nim trojce moich znajomych, nazwijmy ich x,y i z. Oto efekty:
x (człowiek bardzo zagubiony życiowo, brak pomysłu na życie, pracuje gdzieś w Londynie za stosunkowo niewielkie pieniadze, niezadowolony ze swojego zycia) – zero reakcji,
y (wiedzie tzw: „zwyczajne zycie”- praca (nielubiana) za ok. średnią krajowa, kredyt mieszkaniowy na 30 lat) – zero reakcji,
z (klarowne plany życiowe, pracuje w korporacji i wie ile lat zamierza tam zostać i mniej więcej co potem) – email z podziękowaniem.
Mój wniosek: jest spora zależność miedzy klarownością celów a korzystaniem z tzw: 'okazji’.
Pozdrawiam serdecznie
Dominik
Dominik
Witaj na naszym blogu :-)
Pokazane przez Ciebie przykłady znajomych x,y i z są mi doskonale znane z doświadczenia.
Sam nawet ukułem powiedzenie: „nie ma takiego wsparcia, które byłoby zbyt duże aby zostać zmarnowane przez osobę, która nie ma motywacji”
Z drugiej strony sam też przechodziłem przez różne fazy w życiu i dlatego jestem dość ostrożny w osądzaniu innych (chyba że mam od zainteresowanego zlecenie na to)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Apropo feedbacku zwrotnego (jego braku) od firm czy osób. Wielu jeszcze nie zrozumiało, że rynek pracy/usług poddany został procesowi cywilizowania w ostatnich kilku latach. Czyli jeśli nie zadbasz o odpowiedni PR siebie lub firmy, zapomnij że ktokolwiek zainteresuje się pracą w danej firmie/Twoją osobą.
Mam na myśli holistyczną opinię – czy dana firma jest odpowiedzialna społecznie, dba o pracowników/środowisko pracy, nie ma w niej działań mobingowych, pracodawca i pracownik traktują się ze wzajemnym szacunkiem, firma dba o rozwój i wynagrodzenia pracowników, czy nabór pracowników lub rozmowy z osobami/fimamami zewn. jest prowadzony na odpowiednim poziomie etc.
To samo dotyczy pracownika – czy rozwija się i doszkala, jest ambitny, przewidywalny, konsekwentnie dba o jakość swojej pracy, daje sobie szansę poprzez wyważone działania autopromocyjne (blog, wypowiedzi, konferencji, serwisy typu LI, GL etc.
Jesli wszystko jest OK, lub prawie OK – owocuje to pozytywnymi informacjami dostępnymi w tzw „wolnym obiegu informacji”, które ew. firma/pracownik/współpracownik poszukujący pracy lub rozważajacy prace nad projektem wiezmie pod uwagę. Właśnie networking poddał weryfikacji wszystkich mało wiarygodnych ludzi/firmy. Krórzy/które teraz przy zmienionej sytuacji – mają problemy ze znalezieniem wysokowykwalifikowanej kadry lub dobrych zleceń/pracy.
Co w dalszej perspektywy, prowadzi to do nieuchronnego procesu „stratyfikacji”, czyli – najlepsi będą więcej ku sobie przyciągać, a średnie firmy/pracownicy będą rozwijać się słabiej lub wcale. Po kilku/kilkunastu latach róznice mogą wynieś naprawdę kosmiczną wartość! 1:100 lub 1:1000 ? Kto wie…
Jacek
te różnice, o których piszesz zaczynają pokazywać się już dzisiaj.
Wiele kiepskich firm ciągnie jeszcze siłą bezwładności (mam na myśli też bezwładność zatrudnionych tam ludzi), ale poczekaj na ochłodzenie się koniunktury!!
Pozdrawiam
Alex
Hmm… bardzo ciekawy post.
Zauważyłem, że wiele osób się nie odzywa mimo „wyślę to za chwilę”, „zrobię to wieczorem itd.”. Ja staram się nie podawać terminu, lub jeśli go podaję to by był wystarczająco długi (np. „odezwę się w przeciągu 2tygodni” lub po prostu „odezwę się na 100%”). Niestety zdarza mi się odkładać to „odezwanie” na później.
Taki przykład na teraz:
Byłem niedawno na pewnym szkoleniu związanym z sukcesem (jakie szkolenie mogę podać prywatnie) i nagrywałem je na dyktafonie (oficjalnie można było to robić), jako że dyktafon ma pewną ułomność zrzucenie tych nagrań jest dość czasochłonne. Odezwać się mam przede wszystkim w celu przekazania tych materiałów. Odkładam to na później gdyż nie mam ich jeszcze przygotowanych, a kiedy już zgram je do mp3 chcę powycinać niepotrzebne fragmenty.
Chcę odezwać się mając już to wszystko przygotowane.
Czy jest to dobre?
Mam wrażenie, że niektóre osoby odkładają na później odezwanie się gdyż chcą przygotować coś lepiej… lepsze CV, lepszą ofertę, lepszą wiadomość itd.
Choć zapewne ten „gorszy” kontakt byłby dużo lepszy niż żaden.
Tak trochę zmieniając temat. Alex czy jest możliwość, by w momencie kiedy ktoś skomentuje Twój post, (a później pojawi się kolejny komentarz do tego postu), by był informowany o tym, że jest coś nowego? (na email)
Myślę, że pisząc komentarz w wielu postach męczącym możę być weryfikacja czy pojawił się nowy komentarz – mam świadomość, że dla niektórych byłby to spam (może opcja „czy chcesz być powiadamiany o zmianach”?).
Pozdrawiam
Roman Torkowski
Tomasz Ciamulski Says: „Kiedy używacie słowa 'oczywistość’, to o jaką oczywistość Wam chodzi – Waszą?”
Chodzi nam o oczywistą oczywistość, oczywiście. :-)
@Alex:
Koncepcja „zamykania drzwi” została opisana tu:
MANAGEMENT SCIENCE Vol. 50, No. 5, May 2004, pp. 575–586
(pdf dostępny w Internecie)
Masz rację. Skupienie jest lepszą, bo pozytywną, drogą do wyboru najlepszej opcji, ale „uprzątnięcie pola” pomaga w skupieniu.
Od tej chwili konsoliduję swoje komentarze, żeby nie monopolizować prawej kolumny.
Roman Torkowski Says: „Ja staram się nie podawać terminu, lub jeśli go podaję to by był wystarczająco długi”
Uważam, że należy określać terminy wywiązania się ze swoich zobowiązań i ich dotrzymywać. W wyjątkowych przypadkach należy odpowiednio wcześnie renegocjować termin, jeśli zaistniały istotne przeszkody w jego dotrzymaniu. To są fundamenty budynku zwanego reputacją. Jak to zrobić?
1) Podejmować się tylko tego, co jest naprawdę ważne i wykonalne (częściej mówić „nie”).
2) Ostrożnie szacować deklarowany termin wykonania.
3) Zawczasu powiadamiać o przesunięciu terminu, jeśli nie da się uniknąć opóźnienia.
Roman
Piszesz: „Mam wrażenie, że niektóre osoby odkładają na później odezwanie się gdyż chcą przygotować coś lepiej… lepsze CV, lepszą ofertę, lepszą wiadomość itd.
Choć zapewne ten “gorszy” kontakt byłby dużo lepszy niż żaden.
Zgadzam się z tym, dlatego napisałem już parę kontrowersyjnych postów np. o zasadzie Pareto :-)
jeśli chodzi o powiadamianiu w o pojawieniu się nowych komentarzy, to możemy zbadać tę sprawę, choć przyznam, że czekają ważniejsze uzupełnienia. Na razie możesz wykorzystywać kanał RSS komentarzy
TesTeq
Dziękuję za podanie źródła. To nie jest pierwszy raz, że podejście wymyślone w praktyce jest prostsze i skuteczniejsze od „naukowego”
DO wszystkich
Od kilku godzin mamy nową wersję PDF dla Windows. Dziękuję Bartoszowi Jania za korektę i przeformatowanie
Ja sam jutro jestem cały dzień w podróży samolotami i będę osiągalny dopiero w środę po południu czasu europejskiego.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
TesTeq: „Chodzi nam o oczywistą oczywistość, oczywiście.” – tego się obawiałem :)
Ja widzę dużą różnicę między powiedzeniem:
– to jest oczywiste
– to jest DLA MNIE oczywiste
Używanie „oczywistości” jest częstym powodem nieporozumień. Niby jest oczywiste, że należy ludzi traktować poważnie, tylko każdy pomyśli sobie o innej realizacji.
Czy ktoś może nas obdarzyć oczywistością bezpośrednio? Czy raczej oczywistość powstaje sama w nas, gdy sami analizujemy sytuację? Ktoś może nam pomóc w tej analizie i Alex w tym poście dał dobry przykład. Nie zostawiając miejsca na dodatkowe interpretacje dajemy przekaz jasny i jednoznaczny, który w ostateczności jawi nam się oczywistym :) Ale trzeba umieć to zrobić!
Alex powiedział: „Gdybyś widział jak uczestników moich szkoleń poraża prostota skutecznych rozwiązań, które uczą się u mnie!!!”
To potwierdza klasę nauczyciela, który potrafi wzbudzić oczywistość w swoim uczniu, czyli pełne zrozumienie.
W imię klarowności przekazu uważam, że nie należy szafować określeniami „oczywistości ogólnej”. To tyle moich uwag co do jakości naszej komunikacji. Czy ktoś mnie zrozumiał? :)
Serdecznie pozdrawiam
Tomek
@Tomasz Ciamulski
Oczywiście zgadzam się z Tobą, że oczywistość jest subiektywna, ale jeżeli coś dla przeważającej większości ludzi – w ich subiektywnym mniemaniu – jest oczywiste, to staje się to oczywistością społecznie obiektywną. To tyle z mojej strony, bo nie czuję się dostatecznie kompetentnym filozofem do prowadzenia głębszej dyskusji na ten temat. Pozdrawiam, oczywiście. :-)
Apropo wsparcia młodych pasjonatów, networkingu i dobrych, pozytywnych rekomendacji – jeśli pozwolisz Alex – chciałbym pokazać żywy case który podkresli jak wazne jest „wychylanie się” i szybkie załatwianie spraw/feedback. Maciek do którego bloga daje linka, swoją pasją zbudował naprawdę ciekawy i wyjatkowy blog (niszowy), który postanowiliśmy w firmie której pracuje wesprzeć.
http://www.blog.mediafun.pl/index.php/2008/03/05/mediafun-sprzedany
Tak więc za pośrednictwem tego wpisu, chciałbym przyłaczyć się w 100% do wpisów Alexa, gdzie mocno podkreślał jak wazne jest systematyczne i wytrwałe budowanie swojej wartości i kontaktów w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Pasja to naprawdę ważna rzecz w życiu i warto ją rozwijać!
Jacku
Nie sądzisz, że ten wpis o wiele lepiej pasowałby pod post o wychylaniu się?
Pozdrawiam
Alex
Witam
Alexie a nasze forum? Przecież właśnie powstało ono po to żeby się dzielić między innymi właśnie z Tobą tym co się u nas dzieje. Nie każdy temat poruszony przez Ciebie na blogu możemy przypasować do naszych zmian w życiu po szkoleniu. W wirze różnych wydarzeń które mi się przytrafiły moje myśli były gdzieś daleko daleko, obrona, praca która nieraz dostarczała mi licznych frustracji to wszystko sprawiało, że trzeba było zbudować nową rzeczywistość, bo rozpoczął się nowy etap w życiu, inne zasady gry, inne otoczenie. Nie jest to proste to przełknięcia. Od samego początku pracy chciałam się dostać do innego działu, cały czas jednak tkwię tam, gdzie nie powinnam. Wszystkie posty pokrótce mówią o tym jak się przeciwstawiać poniżaniu, czy też takiemu traktowaniu w jaki sposób sobie tego nie życzymy, mimo czytania i posiadania takiej wiedzy jaka jest przedstawiona na blogu czy na szkoleniach nie potrafiłam się sprzeciwić temu co mi się nie podoba w firmie, a nawet przyjmowałam to z uśmiechem. Na dzień dzisiejszy jestem w punkcie, który mnie paraliżuje. Brak rozwoju oraz czasami perspektyw – mnie przeraża. Oczywiście sama wiem, że jest kilka rozwiązań w takiej sytuacji, ale i tak cały czas się miotam. Człowiek z zasady boi się zmian. To wszystko sprawiło, że nie potrafiłam się odnaleźć w blogowym świecie „łatwym werbalnie do schrupania”. Może stąd ta cisza. Wszyscy i tak jesteśmy silnie związani z blogiem i śledzimy co się tu dzieje. Moim zdaniem stosując Alexowe rady i wskazówki odnosimy sukces nieświadomie, nie tylko chodzi o życie zawodowe. Ja odniosłam sukces w życiu prywatnym inni osiągnęli swoje wyznaczone cele zawodowe. Każdy z nas jest w jakimś stopniu zwycięzcą i za to zawsze Ci będziemy wdzięczni;)
Pozdrawiam
Alex, uznałem że jest to przykład networkingu (wykorzystania kontaktów) w dobrym tego słowa znaczeniu.
Maciek chciał rozwijać swój blog, dostałem dobrą rekomendacje/on również. I tak właśnie się spotkaliśmy i dokonaliśmy ustaleń. Skutek jest widoczny i mam nadzieje zaprocentuje w przyszłości.
Aniu
Nie ma potrzeby tłumaczenia tergo wszystkiego na blogu :-)
Po prostu generalna zasada jest taka, aby w miarę możliwości utrzymywać kontakt i informować na bieżąco.
Jacek
Moim zdaniem to pasowałoby bardzo dobrze do postu w wychylaniu, się, stąd moje pytanie
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Ania Olear (ana) Says: „Od samego początku pracy chciałam się dostać do innego działu, cały czas jednak tkwię tam, gdzie nie powinnam.”
Tkwisz tam, gdzie nie powinnaś (w dziale A).
Czy nadal jesteś pewna, że powinnaś trafić do działu B?
Jeśli tak, to postaraj się nieformalnie zbliżyć do działu B i zrobić coś dla nich w ramach „czynu społecznego” – albo mówiąc inaczej – w ramach marketingu własnej osoby. Zrób to kilka razy nie zaniedbując swoich dotychczasowych obowiązków w dziale A.
Wiem, że to może wymagać podwójnego wysiłku, ale jeśli naprawdę zależy Ci na zmianie, to dasz radę. Obserwowałem karierę pewnej osoby w dużym banku, która swoją determinacją i gotowością do „czynów społecznych budujących własną reputację” doprowadziła do stworzenia nowego departamentu i otrzymania nominacji na jego dyrektorkę – w ciągu dwóch lat od zatrudnienia.
Szanowny Panie Aleksie!
Szanowni Państwo!
Na to ciekawe forum trafiłem, jak to w życiu bywa (a w moim w szczególności) zupełnie przypadkowo. Poszukiwałem swego czasu natchnienia w temacie problemu zaufania i kontroli i szanowny Internet skierował mnie min. tutaj. Zainteresowany taką działalnością wróciłem tu ponownie i trafiłem na ten post. Co do opisanej sytuacji kilka pytań:
1. Dlaczego informację do X-a, z pytaniem o pozwolenie na przekazanie jego danych, zdecydował się Pan przekazać niezwłocznie, w nocy, nie zważając na wspomniane małe dziecko. Przecież z rozmowy z Managarem nie wynikało, że potrzebny jest pośpiech. Czy nie dało się tego przenieść na „pojutrze”?
2. Czy gdyby Manager w akcie 3 nie wyartykułował obawy przed wyciąganiem ludzi z jego firmy oznaczało by to, że takiej obawy nie ma? Niestety, kto mieczem wojuje…
3. Dlaczego zbierał Pan wiadomości, czy warto będzie jeszcze coś kiedyś dla nich obu zrobić? Czy zakładał Pan, że mimo iż X dogada się z Managerem będzie Pan miał dla niego jeszcze inne propozycje i wsadzi go Pan do kolejnej rakiety (być może jeszcze szybszej) pomimo polecenia go Managerowi?
Z tego, że nie popracowali ze sobą zbyt długo wynika, że coś im jednak nie pasowało a dla mnie pozostaje wrażenie nienaturalności całej operacji. Dotyczy to zwłaszcza aktów 10 i 11. Po co tłumaczenie się i zapobieganie Pana spekulacjom. Jakie to ma znaczenie? Przecież z faktu, że się rozstali nie wynika nic poza tym, że obaj (być może w tej konkretnej sytuacji) nie dopasowali się w stu procentach – nic poza tym. Zdobyli nowe doświadczenia i raczej się nie uwstecznili.
4. Czy osoby z przykładu 1 i 2 nie wyciągnęły by wniosków z opowieści gdyby im tego „łopatologicznie” nie wytłumaczyć. Czy opowieść z wytłuszczonymi wnioskami nie jest aż nazbyt klarowna?
Tyle na temat samej historii.
Ogólnie bardzo dobry sposób przekazaniu nowym, wirtualnym, pokoleniom kilku uwag na temat ogólnej, podstawowej przyzwoitości w kontaktach. Komentarze na forum były dla mnie ciekawą lekcją. Szczególnie wypowiedzi TesTeq pokazały mi świat z innej, nieznanej strony, udowadniając jak inne może być postrzeganie tego samego świata.
Szokujące jest dla mnie pańskie spostrzeżenie na temat zachwytu prostotą przekazywanych managerom rozwiązań. Szokujące – biorąc pod uwagę, że z tego co się zorientowałem nie ogranicza się Pan do managerów „polsko-rosłych”. U nich nic mnie nie dziwi. Tłumacze to tym, że rodzą się oni już jako menadżerowie, tak jak osesek nie posiadający jeszcze zębów jawi się rodzicom jako lekarz lub prawnik (szczególnie te dwa zawody). Dla takich ludzi, którzy nie zaznali życia w realnym świecie fakt, że miotłą najlepiej działać „do siebie” może być odkryciem roku – oczywiście w teorii, nie sprawdzą tego osobiście bo jeszcze by ich ktoś zobaczył z miotłą!
Z poważaniem
von Loch
von Loch
Przede wszystkim witam na naszym blogu :-)
W kwestii formalnej nie jest dla mnie do końca klarowne, czy przyjęta na tym blogu forma zwracania się do siebie po imieniu będzie i w tym przypadku odpowiednia, niemniej pozwolę sobie zaryzykować :-) Gdyby było inaczej proszę o informację.
A teraz przejdźmy do pytań:
ad 1) Powód był bardzo prosty. Kiedy wpadam do Warszawy, to na ogół mam mnóstwo zajęć i jeśli nie przekazałbym tej informacji natychmiast, to mogłaby ona wylądować w mojej pętli zadań oczekujących, a to znacznie opóźniłoby jej załatwienie. Poza tym jestem zwolennikiem szybkiego działania, kiedy jakaś akcja ma duży sens.
ad 2) Manager w punkcie trzecim nie wyartykułował obawy lecz zrozumienie. polecam powtórną uważną lekturę tego postu
ad 3) Nie zbierałem aktywnie wiadomości, tylko byłem informowany. Lubię wiedzieć jak rozwijają się przedsięwzięcia, w których w jakikolwiek sposób brałem udział. Pytanie „Czy zakładał Pan, że mimo iż X dogada się z Managerem będzie Pan miał dla niego jeszcze inne propozycje i wsadzi go Pan do kolejnej rakiety (być może jeszcze szybszej) pomimo polecenia go Managerowi? ” jest delikatnie mówiąc nie na miejscu, bo zakłada nieetyczne podejście z mojej strony. To nie jest mój świat.
Czy praca ze sobą ponad rok to jest długo czy też nie to zależy od konkretnej sytuacji. W świecie bardzo dobrych ludzi jest rzeczą zupełnie normalną, że wykonują oni pewne określone zadanie, a potem ciągną dalej. Pisałem o tym między innymi w poście o primadonnach.
Na czym polega trudność w zrozumieniu aktów 10 i 11?? Polecam powtąrną uważną lekturę, wytłumaczyłem to tam dość jasno.
ad 4) nie jest dla mnie do końca jasne, o które osoby w tym pytaniu chodzi. Czy chodzi o bohaterów tej historii, czy też Czytelników tego blogu? Raczej o tych drugich, więc pozwolę sobie stwierdzić, że nie ma czegoś takiego jak zbyt klarowna wypowiedź. W przeciwnym wypadku nie mielibyśmy pytań autora komentarza dotyczących aktu 10 i 11 :-)
Jeśli chodzi o resztę komentarza, to proszę o dokładniejsze, „łopatologiczne” wyjaśnienie mi o co tak naprawdę chodzi, wtedy z przyjemnością się do tego ustosunkuję
Pozdrawiam
Alex
Alex,
Przede wszystkim w wielu miejscach piszesz o rzeczach podstawowych i oczywistych. To chyba jasne, ze jesli natrafiam na interesujaca oferte (tu: pracy), to wysylam CV w ciagu 10 sekund. To, ze trzeba trzymac kontakt oraz informowac ludzi, ktorzy przyczynili sie do danej sprawy. Przeciez to oczywiste i wszyscy tak postepuja, prawda?
NIE, sam dzialajac pare razy w podobny sposob (nie informujac rzetelnie o moich zamiarach i decyzjach, oraz opozniajac niepotrzebnie pewne procesy) stracilem bezpowrotnie pare okazji i kontakt z paroma interesujacymi ludzmi. Nauczylem sie na swoich bledach, napewno lepiej to zapamietam. Jednak troche zal…
„Kuj żelazo póki gorące, nawet jak nie bardzo wiadomo o co dokładnie chodzi. Dopóki nie wiąże się to z poważnymi inwestycjami z Twojej strony warto przyjrzeć się wielu rzeczom, zawsze potem możesz je odrzucić”
Kolejna oczywistosc. Dlaczego, dlaczego nadal zdarza mi sie tak nie postepowac?
Bedac obecnie w Anglii (podroze jednak ksztalca) dostrzegam, ze ludzie zachowuja sie tu inaczej, czesto przekazujac te same tresci w podobny sposob, jednak efekt jest zupelnie inny. Czasem zdarza mi sie uchwycic roznice, jednak czesto zastanawiam sie jak oni to robia, ze w takiej samej sytuacji w Polsce bylbym conajmniej niepocieszony a tutaj „it’s ok”. Tak a propos rzeczy oczywistych.
Coraz bardziej nabieram checi na uczestnictwo w Twoim eksperymencie – czekam na nastepna edycje (i wejsciowke ;) ).
Bardzo dobry post (jak zreszta wiele na tym blogu). Dziekuje!
Testeq,
„Gdy prowadzę rekrutację programistów, zawsze pytam: “a jakie projekty prowadzisz z własnej inicjatywy?” Włączyć się do projektu open-source’owego z dowolnej dziedziny informatyki jest bardzo łatwo, bo tam zawsze potrzebują rąk do pracy.”
Bardzo dobra uwaga. Obecnie ucze sie paru dla mnie nowych technologii i mysle, ze wspolpraca przy tworzeniu jakiegos projektu open source jest interesujaca opcja. Dodatkowo, pozwala w pewien sposob zaistniec w spolecznosci. Czy wiesz moze, gdzie moge znalezc informacje o projektach i jak dolaczyc do jakiegos teamu?
Jacek Gadzinowski
„Dlaczego tak jest ? Bo działamy (uogólnienie) w myśl zasady “nie krytykuj, nie podskakuj – siedz na dupie i przytakuj” lub “ciszej siedzisz – dalej pojedziesz”. A skąd sie to już bierze?, a z naszego wspaniałego systemu edukacji.”
Polecam wpis znaleziony na wykopie: http://kim.bblog.pl/wpis,zaprogramowani;na;przecietnosc;uwaga;mocne,9616.html
Tak juz jest, ze siedzac cicho zyskujemy i bycie „miernym ale wiernym” sie oplaca. Jednak w perspektywie dlugoterminowej tracimy wiele (a stracony zysk to przeciez tez strata), a nawet bardzo duzo. Czytajac posty powoli rozumiem rozne niestandardowe zachowania mojego kolegi, ktory podczas studiow potrafil sie wychylac i mimo, ze na poczatku mial przez to trudniej, to w dluzszej perspektywie mu sie to oplacilo.
A.Benedykt,
„Wielokrotnie na ulicy zaczepiali mnie sprzedawcy różnego „towaru”, jeśli im tylko pozwolić potrafią mówić nieprzerwanie 15 minut”
Jest to strasznie irytujace, kiedy osoba mowi jednym ciagiem, nawet nie robiac przerw miedzy zdaniami tym samym niejako uniemozliwiajac przerwanie ich slowotoku. Nie wiem na ile ta metoda jest skuteczna, ale mnie bardzo irytuje i zniecheca do zakupu.
Pozdrawiam,
Michal
test
[i]test[/i]
von Loch Says: „Szczególnie wypowiedzi TesTeq pokazały mi świat z innej, nieznanej strony, udowadniając jak inne może być postrzeganie tego samego świata.”
Zaciekawiłeś mnie. Czy mógłbyś podać jakieś szczegóły? Ogóły też z resztą mogą być. :-)
Michal B Says: „Czy wiesz moze, gdzie moge znalezc informacje o projektach i jak dolaczyc do jakiegos teamu?”
Na przykład http://sourceforge.net . A w ogóle, z mojego doświadczenia wynika, że – gdy znajdziesz coś ciekawego w sieci – często wystarczy wysłać e-maila (jakiś kontakt jest zawsze podany) i, jeśli po drugiej stronie są fajni ludzie, to odpowiedzą. Nie należy przejmować się brakiem odpowiedzi, bo ci, którzy nie odpowiadają widocznie nie potrzebują Twojej pomocy, albo są „niefajni”. Jeżeli to możliwe warto w takim liście przekazać jakąś swoją uwagę merytoryczną, albo wręcz propozycję lepszego rozwiązania.
Witam serdecznie!
W kwestii formalnej „oczywiście” zachowajmy formę przyjętą na blogu. Tłumacze się jednak faktem, że konwenanse blogowo-internetowe są mi mało znane – mój dziennik piszę nadal piórem i taka forma listu pokutuje w moim przypadku.
Ad1) oczywiste
Ad2) moje subiektywne odczucie – cieszę się, że nie trafiłem
Ad3) oczywiste, taki świat też nie jest mój, oczekiwałem raczej ostrej riposty od innych Blogowiczów i tu się zawiodłem ale sądzę, że po Pana komentarzu podobne posypią się teraz w tej sprawie (o ile będzie mi to dane). O primadonnach dopiero poczytam.
Akty 10 i 11, jak określiłem, wydały mi się nienaturalne a – nie niezrozumiałe.
Ad4) chodziło raczej o tych pierwszych – bohaterów
Komentarz w wersji „nieco łopatologicznej”.
Na moje wychowanie w 80% złożyły się starania Dziadka, więc w tej kwestii jestem mocno „przedwojenny” a świat opisywany przez niego zajął trwałe miejsce w głowie, mimo usilnych starań reszty tego świata aby „naprostować” moje przekonania nie poddałem się i nie poddam nigdy. Jedna z nauk jakie wyniosłem dotyczyła podejścia do zawodu, funkcji pełnionej w społeczeństwie. Na trwałe zapamiętałem dlaczego lekarz, prawnik, nauczyciel, ksiądz, policjant to coś więcej niż zawód, dlaczego od nich oczekiwało się więcej. To ich wyjątkowe cechy predysponowały ich do wyróżnienia, miało to też odzwierciedlenie w statusie materialnym. Co z tym się stało? Jak to wszystko przewróciło się w naszych czasach? Jak podejście do pieniędzy przekształciło te zależności? (piszę o ogóle bo w szczególnych przypadkach nadal jest tak jak było ale zachwianie proporcji jest zatrważające)
Lekarz –zarabia na zabijaniu (od łowców skór po zwykłe służenie koncernom farmaceutycznym)
Prawnik – żyje z oszukiwania i naciągania prawa
Nauczyciel – to przeważnie ten, który z racji małej wiedzy nie załapał się do konkretnej pracy
Ksiądz – z gruntu nie wierzący lub wierzący w cokolwiek
Policjant – świetnie radzi sobie po drugiej stronie lub czeka za krzakiem z radarem na łapówkę
Doszedł do tego antyspołeczny i bezideowy polityk oraz żołnierz tchórzliwy i czekający na szybszą emeryturę. Kandydaci do tych „zawodów” biorą się znikąd. Znikąd (i tu wracam do tematu) biorą się też menadżerowie. Ten temat Dziadek pomijał z trzech powodów: 1.Pieniądze były dla niego na szarym końcu 2. Nie mówił o rzeczach, których nie znał i 3.W okolicy w której żył znany był tylko Ignacy Łukasiewicz, który, jak o nim mówiono, „pieniądze przekształcał w ideały” – marny (wspaniały!) przykład. Funkcja menadżera też wymaga predyspozycji, wymaga selekcji, wymaga wyłuskania wyjątkowych cech – one muszą się objawić i wykształcić. Jeżeli mają być autentyczne wymagają czasu, spokoju, konsekwencji i pokory a właściwe podejście do ludzi jest tu (jak i w innych wymienionych zawodach) podstawą. Wydaje się, że w naszych czasach nie ma na to czasu. Szczególnie nie obchodzi nikogo czy zachodzi proces internalizacji, czy dana osoba przeżywa swój zawód, czy się angażuje i czy zachodzi u niej proces inkluzji!!! Jak robić cokolwiek, co nie pasuje do osobowości? Przeżywanie jest najbardziej istotne, daje satysfakcję i żadne pieniądze go nie zastąpią.
„I to by było na tyle”
von Loch
Michał B
Chyba każdemu z nas przydarzają się okresy mentalnej lub fizycznej bezwładności, w czasie których nie robimy nawet prostych i oczywistych rzeczy :-) Ważne jest, aby nie występowały one zbyt często, albo co gorsza, permanentnie.
von Loch
Zacznijmy od naszych punktów:
ad 3) Jeżeli już jesteśmy tacy „przedwojenni” to wypadałoby napisać „przepraszam za publiczną i całkowicie bezpodstawną insynuację, iż autor tego blogu gotów jest postępować nieetycznie”. Gdyby to mi wypsnął się taki tekst, jak w Twoim pierwszym komentarzu, to bez wątpienia tak bym zrobił. No ale ludzie są różni i to trzeba zaakceptować.
Piszesz:” Jedna z nauk jakie wyniosłem dotyczyła podejścia do zawodu, funkcji pełnionej w społeczeństwie. Na trwałe zapamiętałem dlaczego lekarz, prawnik, nauczyciel, ksiądz, policjant to coś więcej niż zawód, dlaczego od nich oczekiwało się więcej.”
Ależ my dokładnie to samo, tylko nieco bardziej z praktycznego punktu widzenia dyskutujemy na blogu!! Czymże jest zalecenie „eksperymentuj w życiu i szukaj zajęcia, które będziesz potem robił z przyjemnością”? Tylko takie zajęcia możemy potem trwale wykonywać „z powołaniem”.
Jeśli chodzi o Twoją oceną różnych profesji, to zastanawia mnie skąd u Ciebie taka negatywna generalizacja? Jako osoba wykonujące de facto zawód nauczyciela, musiałem się uśmiechnąć czytając Twoje „Nauczyciel – to przeważnie ten, który z racji małej wiedzy nie załapał się do konkretnej pracy”. Jeśli w Twoim otoczeniu przeważają takie postawy jak opisujesz, to bądź proaktywny i zmień je sobie na lepsze. Zapewniam Cię, że takie istnieją!!
Zastanawia mnie, na podstawie jakich osobistych doświadczeń wypowiadasz się o managerach? I czemu ma służyć przytaczanie paru „książkowych” informacji jaki to powinien być manager. Jak mawiają tubylcy w kraju, w którym akurat jestem: „what is the point?”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Zastanawia mnie Twoje zdanie: „oczekiwałem raczej ostrej riposty od innych Blogowiczów i tu się zawiodłem ale sądzę, że po Pana komentarzu podobne posypią się teraz w tej sprawie (o ile będzie mi to dane).” Muszę Cię rozczarować, na tym forum jeśli chcesz otrzymać konkretną ripostę, to sam musisz pisać konkretnie bez odwoływania się do stereotypów.
Witam nocą! (przynajmniej moją)
Na wstępie przepraszam za publiczną i całkowicie bezpodstawną insynuację, iż autor tego blogu gotów jest postępować nieetycznie.
Zapomniałem, że obowiązuje tu dosłowna forma przelewania myśli w zdania i potwierdzenie Pańskiego wyjaśnienia (p3) w znaczeniu: „cieszę się , że nadinterpretowałem i wyznajemy podobne zasady” nie jest nazbyt czytelne.
Akceptuję tą inność bo ma ona swój specyficzny urok.
Bardzo podobało mi się: „Ależ my dokładnie to samo, tylko nieco bardziej z praktycznego punktu widzenia dyskutujemy na blogu!!” – bardzo cenię prakseologię.
Doprecyzowania wymaga jeszcze sprawa negatywnej generalizacji. Otóż te paskudne stwierdzenia pojawiły mi się po opuszczeniu rodzinnych stron, otworzyłem wtedy oczy i przekonałem się, że współczesny świat nijak ma się do moich doświadczeń i, autentycznych przecież, przeżyć mojego Dziadka. Ja osobiście miałem ogromne szczęście i do nauczyciela i do lekarza (do księdza raczej nie bo nie był przekonujący) Jeszcze raz wspomnę o tym, że przez życie nadal będę szedł z tą wrodzoną naiwnością i wiarą, nie patrząc na ceną takiej postawy. Tego, że lepsze postawy istnieją na szczęście jestem pewien.
Wie Pan tak samo dobrze jak ja, że pisząc o nauczycielu nie taki rodzaj nauczania miałem na myśli a chodziło mi o „to”, co kształtujący się mały człowiek spotyka tam, dokąd, za jakąś karę, posyła go państwo za pieniądze rodziców – obowiązkowo do (póki co!) osiemnastego roku życia.
Moje, jak zakwalifikowano, książkowe informacje na temat tego jaki powinien być manager to tylko takie małe westchnienie… ( nie służy niczemu, bo nie wszystko czemuś służy – nie tylko prakseologia ) Gdzie im tam jednak do idealistycznej koncepcji Collinsa (z której podpunktami, na marginesie, nie do końca sie zgadzam)
Jeżeli ktokolwiek jeszcze poczuł sie urażony czymkolwiek – przepraszam. Tak jak wspomniałem zerknąłem tylko na ten jeden temat i nawet „ile pieniędzy potrzebujesz by być szczęśliwym” nie zostało jeszcze przeze mnie przeczytane.
TesTeq – obiecuję coś napisać ale muszę się jeszcze poprzyglądać bym znowu nie uległ jakiejś nadinterpretacji.
Pozostaję z szacunkiem
von Loch
@von Loch: Czekam z niecierpliwością, bo oparta na faktach, szczegółowa i merytoryczna informacja zwrotna jest dla mnie bardzo cenna. Kiedyś takiej lekcji udzielił mi Alex i jestem mu za to bardzo wdzięczny.
Von Loch
Pisałem o przeprosinach nie dlatego, że osobiście poczułem się urażony :-)
Zależy mi po prostu, aby szczególnie młodzi Czytelnicy uświadamiali sobie że:
1) generalizowanie jest niebezpieczne
2) zanim coś o kimś powiemy, to należy się zastanowić
3) powiedzieliśmy coś nie tak (w końcu jesteśmy ludźmi), to należy przeprosić
Mamy zarówno wokół siebie, jak i w mediach wystarczająco dużo niewłaściwych wzorców, ten blog powinien pokazywać całkiem inne.
TesTeq
Ten blog ma w założeniu edukacyjny charakter i bardzo wielu z nas (włączając w to mnie :-)) zdobywa tutaj nowe spojrzenie na różne rzeczy
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam po kilkutygodniowej przerwie..
Artykuł i komentarze rozłożyłem sobie na 'dwie chwile’ ale każde z osobna przeczytałem jednym tchem. Alex, najlepszy post jaki czytałem a przeczytałem już sporą ich część odkąd tu zawitałem.. Potrafisz dokonać niesamowitej zmiany in plus w umyśle młodego (za takiego się nadal uważam ;-) człowieka.. Twój blog, kilka książek i osobisty kontakt z osobą, którą miałeś okazję mieć na 'spotkaniu’ robi przez ostatnie kilka miesięcy prawdziwą rewolucję w moim życiu. Brak słów by to opisać obiektywnie ;-)
PS. pdf świetny, na mp3 również czekam (może będzie ich więcej? ;-), strona polecona
Witam ponownie po chyba prawie tygodniowej przerwie, czytając komentarze czuję się trochę wywołany do odpowiedzi, zatem do rzeczy:
Tomasz Ciamulski :
„Kiedy używacie słowa “oczywistość”, to o jaką oczywistość Wam chodzi – Waszą?”
Przepraszam za nieścisłość. Chodziło mi o jasność i w pewnym sensie zamkniętość przekazu tutaj pokazanego, która nie zostawia miejsca na ewentualne domysły a które mogły by prowadzić do różnych wniosków, nie zawsze zgodnych z rzeczywistością. Oczywistością dla mnie jest to, że powinniśmy formułować zdania tak aby przekazać to co chcemy i nie zostawiać pola do niepotrzebnych domysłów.
Andrzej:
„Tak się składa, że moja praca w pewnej części polega jeszcze na telemarketingu. Nie omieszkam w tym tygodniu sprawdzić metody Twojego znajomego. Krótko i na temat.”
Jestem bardzo ciekaw rezultatów. Jeśli dobrze pamiętam, to kluczem kolegi był krótki wstęp (kim jest, kogo reprezentuje i co oferuje) a następnie „wytłuszczenie” największych zysków klienta jakie może uzyskać kupując produkt, a potem to już umówienie terminu prezentacji. Być może coś ważnego pominąłem, sytuacja miała miejsce ponad 2 lata temu, dlatego bardzo ciekaw jestem Twoich wyników oraz opinii czytających ten blog na temat takiego podejścia do „sprzedaży telefonicznej”.
Michal B:
„Jest to strasznie irytujace, kiedy osoba mowi jednym ciagiem, nawet nie robiac przerw miedzy zdaniami tym samym…”
Dlatego „ulicznych sprzedawców” omijam szerokim łukiem a gdy mnie dopadną do od razu mówię „Nie dziękuję” mimo, że jest to kawał ciężkiego chleba (dlatego ulotki zbieram zawsze, mi nie ubędzie a dla „rozdawacza” to przecież jest pieniądz)
Przeczytałam właśnie post o rekomendacjach i wręcz mnie olśniło, dlaczego coraz rzadziej mogę (a raczej chcę) polecić kogoś z czystym sumieniem. Gdy taki przykładowy Manager lub X szukają mojej pomocy, to kontakty są regularne, ale już po udzieleniu rekomendacji kontakty słabną lub wręcz zapada długa cisza. Brak właśnie tego „informowania po fakcie”. Nic dziwnego, że moje zaufanie do pewnych osób spadło. Niby takie oczywiste, a jednak musiał mi to ktoś uświadomić. Sama na pewno nie popełnię takiego błędu. Dzięki, Alex.
Alex,
Bardzo dobry i użyteczny post. Sam staram się w miarę szybko odpowiadać na maile. (choć pamiętam, że przy korespondencji z Tobą były pewne kłopoty z dostarczeniem wiadomości i między innymi dlatego postanowiłem zmienić dostawcę poczty i wydaje się, że to pomogło)
Sam nie byłem w sytuacji osoby rekomendującej czy rekomendowanej więc moje doświadczenie w tej dziedzinie jest niewielkie. Niemniej jednak jakbym miał tak szczerze spojrzeć na siebie to myślę, że sam popełniłbym kilka błędów. Tak jak napisałem wcześniej w przypadku analogicznej sytuacji gdybym to ja znalazł się na miejscu X’a szybko podobnie jak on odpowiedziałbym Ci na Twoją propozycję (może niekoniecznie tej samej nocy, ale z pewnością następnego dnia – tym bardziej, że na tyle na ile mogłem Cię poznać poprzez wpisy na blogu i spotkania z czytelnikami wiedziałbym, że Twoja propozycja może być dla mnie ogromną szansą) Najprawdopodobniej również poinformowałbym Cię o zakończeniu rozmów (tak jak to przedstawia akt 8) Natomiast już pewnie nie poinformowałbym Cię o zakończeniu współpracy (akt 11) także prawdopodobnie bym milczał w akcie 7. Teraz wiem, że nie popełnię w przyszłości takich błędów. Jeszcze raz dziękuję za post i zwrócenie uwagi na z pozoru oczywiste sprawy.
Jeszcze a propos sytuacji opisanej przez Marysię: „W moim długofalowym poszukiwaniu pracy spotkałam się w czasie rozmów o pracę z zapewnieniem, iż niezależnie od decyzji (zatrudniamy, czy podziękujemy pani), otrzymam informację zwrotną. I najczęściej, o ile wybrano drugą opcję, zapadało głuche milczenie…” to zauważyłem, że nie dotyczy to tylko firm. Moja przyjaciółka niedawno szukała mieszkania i także często słyszała zapewnienia, że niezależnie od tego czy przyjmą ją czy też nie jako współlokatorkę otrzyma odpowiedź. W przypadku odpowiedzi odmownej żadna z osób nie zadzwoniła (koleżanka sama musiała dzwonić i pytać się czy skoro nie dostała odpowiedzi w ustalonym terminie to sprawa jest nadal aktualna) Być może takie postępowanie bierze się z tego, że mało kto chce przekazywać złe wieści…
Co do pdf’a to bardzo fajny pomysł. Zarówno wersja windowsowska jak i linuksowa działają na moim Linuksie bez problemów. :)
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że równie udane posty będą się tu trafiały jak najczęściej. :)
Nie bardzo wiem jak działa RSS, czytałem czym jest jednak nie bardzo wiem jak się tym posługiwać, może ktoś zna adres strony, lub miałby ochotę to wyjaśnić, a może u Ciebie Alex jest gdzieś opis jak z tego korzystać?
(mam świadomość że to wygląda jak brak zaangażowania z mojej strony, jednak czasem szybciej zapytać kogoś o działanie RSS. No a przy okazji ta informacja może przydać się większej ilości osób czytających Twój blog).
Roman,
Na stronie Alexa informacje o RSS są tu: http://alexba.eu/about/
W akapicie Trochę techniki, punkt 2.
Piszesz: „(mam świadomość że to wygląda jak brak zaangażowania z mojej strony, jednak czasem szybciej zapytać kogoś o działanie RSS. No a przy okazji ta informacja może przydać się większej ilości osób czytających Twój blog). ”
Dokładnie tak to wygląda i taki obraz siebie budujesz w moim umyśle. Nie bardzo też przekonuje mnie zdanie, że umieszczanie pytania o RSS w wątku o rekomendacji może przydać się większej ilość ludzi, no ale ok. :)
pozdrawiam, Artur
Roman
Artur napisał już to, co należało napisać. Na przyszłość zanim zrobisz coś takiego jak tutaj, to zastanów się jakie świadectwo wydaje to twojej osobie.
Do wszystkich
Dzisiaj podczas jednej z rozmów, które prowadziłem znajomy dyrektor sprzedaży jednego z dużych graczy na rynku zwrócił uwagę, że o akcie 6-8 należy też koniecznie pamiętać w sprzedaży, jeśli otrzymujemy od kogoś tzw. lead, czyli informację że osoba lub firma xy jest zainteresowana naszą usługą/produktem. Mało kto to robi, a jest to doskonały sposób do zachęcania „dawcy” do dostarczania nam dalszych leadów
Dla sprzedawców jest to ważna uwaga.
Nawiasem mówiąc to kolejny wysoki manager, który regularnie czyta ten blog, ale jakoś ma zahamowania aby się na nim wypowiadać. Panowie, piszcie nawet pod pseudonimem, ale piszcie :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Cóż, kilka miesięcy temu znalazłem się w sytuacji w pewien sposób zbliżonej z tą tematyką.
Zaczęło się od pewnego przypadkowego wydarzenia, które odmieniło moją sytuację zawodową. Znajoma wciągnęła mnie do otwartego projektu biznesowo-politycznego, choć początkowo miałem mu się jedynie przyglądać. Mówiąc w skrócie: wykazałem się, a nikt nie wiedział kim jestem, skąd się wziąłem i jak to się stało, że człowiek bez doświadczenia bije na głowę starych wyjadaczy. Już podczas trwania projektu jeden z jego uczestników zaproponował mi współpracę, oczywiście po zakończeniu tego przedsięwzięcia (na bliżej nieokreślonych warunkach, ale sama perspektywa była kusząca). Na samym finiszu docierały do mnie spekulacje kto to by mnie nie chciał zatrudnić i komu się to nie należy. Ale minął tydzień i drugi, a telefon milczał. Postanowiłem więc spotkać się z osobą, która proponowała mi coś konkretnego już na starcie. Rozpoczęliśmy kilkumiesięczną współpracę, może niezbyt dochodową, ale dla mnie z pewnością rozwojową.
Tymczasem autor wspomnianego projektu dawał mi sygnały, że chciałby mieć mnie kiedyś u siebie. W końcu złożył konkretną propozycję pracy na analogicznym stanowisku jakie zajmowałem, ale w znacznie poważniejszej firmie i na lepszych warunkach.
Kilka dni wahałem się co zrobić z jego ofertą, aż w końcu zadzwoniłem do ówczesnego pracodawcy, żeby z nim szczerze porozmawiać przy kawie. Przedstawiłem mu sytuację, jako suche fakty po czym usłyszałem od niego „wiem jaki jest biznes, nie masz się co zastanawiać, ja Ci takich możliwości nigdy nie dam”
Zmieniłem więc pracę. I tu pojawia się element najbardziej zbliżony do tego opisywanego przez autora artykułu. Po dwóch tygodniach pracy dostałem telefon od poprzedniego pracodawcy, który brzmiał mniej więcej tak: a gdybym CI powiedział, że jedna zaprzyjaźniona duża firma potrzebuje kogoś takiego jak Ty, na podobne stanowisko i trzeba się bardzo szybko zdecydować to co byś powiedział? I jakie byś postawił warunki?” Byłem zaskoczony kolejną ofertą, ale postanowiłem być konsekwentny i nie zmieniać pracy co dwa tygodnie. Postawiłem zaporowe warunki, będąc świadom że nie zostaną zaakceptowane. Do dziś nie wiem jaka to była firma i co dokładnie miałbym w niej robić. Szczerze? Żałuję, że nie sprawdziłem. Dziś raczej drzwiami i oknami się do mnie pracodawcy nie dobijają, a praca na którą się zdecydowałem daleka jest od wymarzonej.
Michał
Jak nie sprawdziłeś, to nigdy się nie dowiesz czy było to coś dobrego, czy też ślepa uliczka. Rozważanie tego to rozmyślania nad rozlanym mlekiem i lepiej zaksięgować to pod „lessons learned”
Dla pocieszenia, ja też wypuściłem w życiu mnóstwo sposobności, co nie przeszkodziło mi wylądować w sytuacji, kiedy prowadzę ciekawe i dostatnie życie. To chyba trochę jak w tenisie – wszyscy popełniają błędy a chodzi o to, aby popełnić ich mniej (poprzez błąd rozumiem też niewykorzystanie dobrej sposobności)
Druga lekcja to „w miarę możliwości nie odrzucaj żadnej sposobności bez przyjrzenia się jej”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex pisze: „Druga lekcja to 'w miarę możliwości nie odrzucaj żadnej sposobności bez przyjrzenia się jej'”
Myślę, że to bardzo ważna lekcja. W takich sytuacjach należy dołożyć wszelkich starań w celu sumiennego odrobienia „pracy domowej” – to znaczy zdobycia jak największej liczby informacji na temat otrzymanej propozycji.
TesTeq
Ja widzą to odrobinę mniej ekstremalnie, dlatego napisałem „w miarę możliwości” :-)
Tutaj wychodzi ze mnie Alex „paretowiec” :-)
Pozdrawiam
Alex
@Alex: Masz rację. Zależy, co kto rozumie przez dołożenie „wszelkich starań”. Może w takim razie nie „wszelkich starań”, ale „odpowiednich starań”. Dokładanie „wszelkich starań” może prowadzić do przegapiania okazji na skutek dążenia do uzyskania perfekcyjnej wiedzy „w sprawie”.
Witam, trafiłem na tego posta przypadkiem przez serwis z artykułami, na który przypadkowo skierował mnie społecznościowy serwis z ciekawymi linkami, na który to innym przypadkiem całkiem niedawno trafiłem podążając za informacją od jakiejś prawie-zapomnianej osoby… Tyle wyjaśnienia, co do „rekomednacji” skąd tu trafiłem…
Chciałbym nawiązać do tego porównania osób A i B pod koniec artykułu. Niektórzy uznaliby mnie pewnie za „dość doświadczonego” w jakiejś dziedzinie, niemniej jednak według Twoich przykładów pasowałbym do osobnika „A”. I nie chodzi tu tylko o brak czasu, mniejsze lub większe zdezorganizowanie, czy jakiś wyraz brak szacunku dla osoby, która w czymś pomogła…
Mogą po prostu być osoby, które albo nie uważają siebie za kogoś wystarczającego „mądrego” w swojej dziedzinie, by pouczać innych lub opowiadać o swoich działaniach (vide prowadzenie bloga)… Można też mieć niemal „paniczny” wstręt do pisania wszelkich „dzieł literackich”… Albo oba takie powody na raz, lub jeszcze inne…
Nie mierz więc wszystkich swoją miarą – akurat Tobie może wystarczyć tylko klika minut z tych dwóch godzin podróży w pociągu, żeby stworzyć posta – innym mogło by nie wystarczyć tego czasu nawet na przygotowanie się do pisania nawet przejeżdżając całą trasę „Hetmanem”. Piszesz, że „znalezienie 1-2 godzin w tygodniu, a nawet choćby w miesiącu nie może być niemożliwością” – owszem, z powodu wcześniej wymienionych przyczyn, może być!
A co do tego bloga osoby „A”… to zawsze najtrudniej jest zacząć – pamiętasz swojego pierwszego np. posta? Nie pomyślałeś może: kurcze ciężko było to napisać, jeśli z następnymi ma być tak samo, to nie ma co się w to w ogóle bawić, więc po co publikować jeden post. Jeśli tak nie miałeś – to znaczy, że Ci to bardzo „pasi” – a jeśli komuś nie „zapasi” to nie będzie w to brnąć – w dorosłym życiu (niestety) nie można wszystkich sił przeznaczyć na „przełamywanie się”. Podejrzewam więc, że pan „A” choć nie zaczął, ciągle ma nadzieję na napisanie czegoś – ani więc nie „podziękuje” Tobie za współpracę ani nie pochwali się wpisem. Ot marazm…
A może po prostu tylko „napalił się” na pisanie – „łyknął temat” i… się wypalił… Albo boi się skorzystać okazji (czasem ludzie są dziwnie nieufni, gdy chcę im się coś zaoferować „za darmo” i natychmiast wietrzą jakiś podstęp).
Ps. Wiem, potraktowałem to wszystko może za bardzo osobiście – sam mam „na sumieniu” niejedną taką zamrożoną „inwestycję” w, mimo wszystko ciekawe, przedsięwzięcia zostawiane na coraz później i później (bo to, bo tamto, bo były studia, bo jest praca, bo za daleko, itd. itp.), które coraz trudniej ruszyć z miejsca, zwłaszcza, że w międzyczasie „rodzą się” się coraz nowsze…
Paweł: Ja sądzę, że problem z osobą A jest taki, że przegapia swoją szansę budowania marki i networkingu w sieci. Alex – moim zdaniem – słusznie uważa, że poświęcenie temu zagadnieniu 2 godzin w tygodniu jest ze wszech miar wskazane.
Ok, wszystko to prawda. Ja od pewnego czasu działam z należytą starannością. Niestety kiedyś zdarzyło mi się odmówić bardzo dobrej pracy bo… nie wierzyłam, że się nadaje (myślałam, że nie mam doświadczenia i że to za duże pieniądze, na które jeszcze nie jestem gotowa)
Właśnie znowu wspieram jednego z Czytelników w katapultowaniu się do zupełnie innej ligi :-)
Na razie wysłałem tej osobie helikopter
Co z tego wyniknie zobaczymy, ale jestem optymistą
Alex
Jest to moja pierwsza wypowiedź i chciałbym się z wszystkimi przywitać.
Do tej pory byłem biernym czytelnikiem, ale ostatniej nocy postanowiłem się przełamać :)
Z próby napisania krótkiego komentarza z podziękowaniem wyszło opowiadanie.
Po pierwsze chciałbym podziękować Alexowi za czas, który poświęca na kontakt z nami (czytelnikami) oraz za rady, których udziela. Nie z wszystkimi się zgadzam, ale te które postanowiłem zastosować zmieniły i zmieniają mnie oraz moje podejście do życia.
Niektóre posty uświadamiają mi jak czasami irracjonalnie się zachowuje, bądź zachowywałem.
Np kolega polecił mnie swojemu znajomemu. Zapowiada się ciekawa współpraca. Rozmawiam ze wspomnianym kolegą następnego dnia, chcę mu podziękować, ale w ostatniej chwili się rozmyślam, bo dochodzę do wniosku „co go to obchodzi?”.
Inny przykład. Prawie zawsze staram się rozwiązywać sam swoje problemy. Czemu nie poproszę kogoś znajomego o pomoc. Czego się boję, że mi odmówi?
Z reguły większość (dobrze że nie wszystkie;) ) mich rozmów ze znajomymi sprowadzała się do załatwiania jakiś konkretnych spraw. Rzadko zdarzało się, że było to spotkanie tylko, żeby zobaczyć się nawzajem i porozmawiać.
W tej chwili zmieniam siebie i swoje podejście do życia. Patrzę optymistycznie w przyszłość i za to raz jeszcze chcę Ci podziękować Alex.
Wojciech Migas
Witaj na naszym blogu :-)
No i masz Twój pierwszy komentarz na blogu :-) Nie bolało, prawda? :-)
Cieszę się, że rozpocząłeś zmienianie siebie i jest Ci z tym najwyraźniej dobrze :-) Życzę Ci dalej powodzenia na tej drodze, zobaczysz jak daleko można zajść!
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Dzień dobry!
Z racji tego, że jest to mój pierwszy post, to napiszę co mnie tu skierowało i krótką notę o sobie.
Na Twój (lub, jak napisałeś w jednym z komentarzy, Wasz) blog trafiłem przeglądając artykuły na portalu eiboa (nie widzę sensu w ukrywaniu tego faktu).
Jestem studentem informatyki jednej z Politechnik. Doświadczenia w pracy zarobkowej nie mam. By nie mieć pustego CV planuję wkrótce „zabrać się za jakiś projekt Open-Source”. Pozwoli mi to zdobyć zarówno wiedzę jak i doświadczenie (i „a nuż trafię na rekrutację do TesTeq’a”).
Do tej pory przeczytałem tylko jeden Twój artykuł (właśnie ten, który komentuję). Już w pierwszym zdaniu zobaczyłem słowo „networking” i pomyślałem, że będe miał okazję przeczytać artykuł o tym, jak to polityk A, umożliwił start politykowi B, ponieważ A zna się dobrze z C, który jest spokrewniony z B. Jednak zawiodłem się i to pozytywnie. Wpis uważam, za bardzo konkretny i wartościowy przy czym forma pozwala na dokładne zrozumienie treści dla wszystkich osób, bez względu na to, w jakiej dziezinie się kształcą.
Dodatkowo padłem ofiarą jakiegoś social engineering’u, bo napisałem komentarz do pierwszego wpisu na „nowym” blogu („nowym” jako nowo przeze mnie „odkrytym”). Chociaż nie uważam tego za negatywny skutek.
Co do rekomendowania osób, to ja osobiście boję się zarówno rekomendować jak i być rekomendowanym. Znajomości bardzo łatwo się traci a wolałbym by żadna nie została utracona przez mój błąd.
Nie zauważyłem też zapowiadanego pliku w formacie mp3 (co prawda wolę słowo pisane, najlepiej na papierze), źle szukałem, jest on nadal w przygotowaniu, czy pomysł został odrzucony?
Witam,
przed chwila przebiegła mi pewna myśl przez głowę i pomyślałem, że warto się nią podzielić.
Dotyczy wyżej wymienionej rekomendacji a może REKOMENDACJI.
Zacznę od tego, że jak czytałem tego posta zapragnąłem być przykładowym „x”, zresztą myślę, że nie tylko ja tego chciałem. Tylko tak się składa, że rekomendacja zazwyczaj zawiera w sobie podpis (w tym przypadku jest to reputacja Alexa). Kto z nas podpisuje dokumenty, bez wcześniejszego zapoznania się z jego treścią?… Nie wiem jak Wy ja staram się tego unikać;)
Do czego zmierzam, myślę, że duża ilość osób, po takiej historii zaczyna zanurzać się w marzeniach i ze smutkiem wraca do normalności nie robiąc nic co by ułatwiło „wczytanie się” w ich życie (obym się mylił:).
Jest jeszcze drugi rodzaj rekomendacji o którym właśnie pomyślałem nie dawno, są to „małe” kroczki z których składa się ten wielki krok do „wolności”. Alex dostałem od Ciebie już kilka rekomendacji, które może teraz nie zmieniły mojej sytuacji materialnej:) ale na pewno przemyślenia związane z nimi uczynią to w przyszłości. Mam na myśli min. film „The Legend of Bagger Vance” oraz przemówienie, które wygłosił Steve Jobs. Dwa niezwykłe przeżycia pełne bardzo silnych przemyśleń. Myślę, że wkrótce napiszę o nich w moich pierwszych krokach na blogu:)
pozdrawiam serdecznie
Seweryn