Niemieckie słowo użyte w tytule oznacza oszustwo polegające na tym, że na etykietce produktu sugeruje się coś innego niż zawiera opakowanie.
Pomysł napisania tego postu zrodził się jakiś miesiąc temu. Wtedy to kilka osób które znam (moje bardzo szerokie grono znajomych to nie tylko prezesi i biznesmeni) dowiedziawszy się, że jadę samochodem z Berlina poprosiło mnie o przywiezienie niemieckiego proszku do prania. To mnie nieco zdziwiło, bo większość tych proszków dostępna jest w Polsce, więc zapytałem jaki jest cel tej akcji. Wtedy parę gospodyń domowych uświadomiło mnie, że istnieje znacząca różnica pomiędzy tymi środkami produkowanymi na Niemcy i na Polskę, nawet jeśli mają taką samą nazwę i opakowanie. No cóż, z braku możliwości przeprowadzenia analizy chemicznej nie mogę twierdzić tego z całą pewnością, ale jeśli tyle różnych, wykształconych praktyków prania tak twierdzi to może coś jest na rzeczy. To pasuje mi do ogólnego obrazu dość rozpowszechnionego w Polsce zjawiska, a mianowicie opisywania pewnych produktów i usług słowami, które znaczą zupełnie coś innego. Typowe, często dość banalne przykłady to :
- „masło” w którym niewiele jest prawdziwego masła – do niedawna spotykało się to świństwo w prawie każdym sklepie
- „szynka” składająca się w 40-50% ze wstrzykniętej wody z chemikaliami
- jako „stek” w niektórych restauracjach ciągle jeszcze możesz dostać produkt zrobiony z mielonej wieprzowiny
- w większości polskich kawiarni i restauracji dostajesz „tiramisu”, w którym nawet dokładna analiza nie wykaże śladów mascarpone
- „ciabatta”, która w większości z włoskim oryginałem ma wspólną tylko nazwę i ewentualnie kształt
lub też poważniejsze jak:
- „szkolenia”, często pod szumnymi i doniosłymi nazwami, których głównym celem jest nabicie kieszeni organizatora a uczestników „w butelkę” :-)
- „studia wyższe” dające pracę „kadrze dydaktycznej” marnujące czas i pieniądze studentów wtłaczaniem im encyklopedycznej wiedzy, która często nijak nie przystaje do tego, co jest niezbędne aby osiągnąć sukces zawodowy
- ”lekarzy specjalistów”, którym pacjent po tygodniach mało skutecznej terapii musi podpowiadać „zróbmy z tego oka wymaz i antybiogram abyśmy wiedzieli co to za bakteria i na jakie medykamenty jest wrażliwa”
- „mammografia”, której jedynym rezultatem jest naświetlenie pacjentek promieniami Roentgena, bez szansy na wykrycie czegokolwiek (ostatnia kontrola wykazała że taką „mammografię” robi 30% placówek )
i wiele wiele innych.
Jak wiecie, ten blog nie jest miejscem pustego narzekania na rzeczywistość, dlatego czas na jakieś wynikające z powyższego konstruktywne przemyślenia. Te idą w dwóch kierunkach:
- jako konsumenci mieszkający w Polsce musimy zabezpieczyć się przed staniem się ofiarą takiego oszustwa. Ważne jest, abyśmy nie dali się omamić „naukowo” i „profesjonalnie” brzmiącymi etykietkami wszelkiego rodzaju. Tutaj bardzo pomocny jest internet i Google, a bezcenna własna sieć rekomendacji, nad którą zdecydowanie trzeba pracować i to zanim okaże się potrzebna. Dobra sieć będzie prawdopodobnie składać się z bardzo różnych ludzi. Bojkotowanie firm i organizacji uważających nas za głupców długoterminowo też powinno przynieść pewien skutek.
- jako dostawcy mamy do czynienia z rynkiem, na którym w wyniku częstego Etikettenschwindel panuje spora dawka nieufności. Z tego możemy zrobić naszą przewagę jeśli długo i konsekwentnie będziemy pielęgnować naszą reputację i zadbamy o to, aby jak najwięcej osób o niej się dowiedziało. Ta reputacja w wielu wypadkach okaże się znacznie silniejszym atutem, niż duży budżet reklamowy. I to budowanie reputacji to nie jest tylko kwestia zaawansowanych profesjonalistów!! Jeśli drogi Czytelniku masz teraz 20-25 lat to jest to bardzo dobry okres, aby zacząć się tym zajmować. „Odsetki” mogą przekroczyć Twoje najśmielsze oczekiwania!!
Na zakończenie odpowiedź na pytanie, dlaczego użyłem niemieckiego słowa w tytule. No cóż, chciałem pokazać, iż jeśli nasi sąsiedzi zza Odry mają na to zjawisko specjalne słowo, to ten problem zapewne nie był im obcy, choć muszę przyznać, że tak prymitywnie jak w powyższych przykładach raczej się to tam nie odbywa. Zbyt silny jest u nich ruch konsumencki, który jak mam nadzieję rozwinie się i w Polsce. No ale to tak na marginesie.
Co do proszków to słyszałem taką teorię, że w Polsce ogólnie ludzie wrzucają zwykle dużą ilość proszku do pralki, więc producenci się wycwanili i dodają więcej wypełniaczy :-) Jeśli więc wrzucimy tą samą ilość niemieckiego (bardziej skoncentrowanego) proszku do pralki, to będzie faktycznie lepiej prało ;-)
Arbuz
Proszek jako taki był tylko impulsem do napisania postu na ogólniejszy temat.
Nawiasem mówiąc, jeśli polski i niemiecki proszek mają tę samą nazwę i mniej więcej kosztują to samo to różna wydajność oznacza Etikettenschwindel
Pozdrawiam
Alex
„Jeśli drogi Czytelniku masz teraz 20-25 lat to jest to bardzo dobry okres, aby zacząć się tym zajmować. ”
Mam 23lata, studiuję prawo, jestem na 2 roku i myślę, że jestem w gorszej sytuacji niż np student informatyki, gdyż moje możliwości budowania reputacji, autorytetu są bliskie zeru.
Czy zacytowane wyżej zdanie działa w większości przypadków czy po prostu ja nie dostrzegam czegoś?
Podobnie jest z autami, niby te same modele a jednak inne sa w Polsce a inne w Niemczech. O proszku nie wspomne bo to oczywiste, cena ta sama lub wyzsza a jakosc nizsza. Niedawno kupilem laptopa pewnej firmy na ktorym byla naklejka „produkt wyprodukowano na rynek polski” – „pocieszajace” ze jestesmy wyrozniani. Niemcy mialy podobny problem i umialy go rozsadnie rozwiazac – jak zawsze madry narod, jeszcze troche a sie tam przeprowadze. Moze w Polsce sie uda hahaha :), narazie walczymy 2 dni kto ma leciec na szczyt i czy razem czy osobno :)
pozdrawiam
JC pisze: „Mam 23lata, studiuję prawo, jestem na 2 roku i myślę, że jestem w gorszej sytuacji niż np student informatyki, gdyż moje możliwości budowania reputacji, autorytetu są bliskie zeru.”
Szczerze? Myślę, że tych kilku młodych studentów prawa, którzy wzięli się za tworzenie w Internecie witryn prawniczych i pisanie blogów o tej tematyce cieszy się, że większość ich kolegów prezentuje postawę taką, jaką wyraziłeś w swoim komentarzu. Nie mają konkurencji, więc mogą błyszczeć i zgarniać całą śmietankę. To oni już wkrótce będą partnerami w najlepszych kancelariach prawniczych. O ile oczywiście zechcą – wszak to kancelarie będą zabiegały o ich względy.
Internet dał niezwykłą szansę zaistnienia każdemu, kto ma do niego dostęp. Kto pierwszy ją wykorzysta, ten wygra.
Szymon pisze: „Niedawno kupilem laptopa pewnej firmy na ktorym byla naklejka 'produkt wyprodukowano na rynek polski'”
Może to wynikać z ograniczeń licencyjnych i różnic cenowych dotyczących zainstalowanego systemu operacyjnego oraz oprogramowania aplikacyjnego. Nie wyciągajmy od razu pochopnych wniosków.
TesTeq
„Może to wynikać z ograniczeń licencyjnych i różnic cenowych dotyczących zainstalowanego systemu operacyjnego oraz oprogramowania aplikacyjnego. Nie wyciągajmy od razu pochopnych wniosków. ”
Nic takiego tego sprzetu nie dotyczy, bo nie ma licencji ani tez systemu operacyjnego a tym bardziej oprogramowania aplikacyjnego.
Na jakie podstawie piszesz: „Nie wyciągajmy od razu pochopnych wniosków” ?
pozdrawiam
Alex,
Rzecz się nie tyczy tylko proszków i masła, ale również innych produktów. Jakiś czas temu od koleżanki słyszałem, że takie produkty jak: perfumy, elektronika czy odzież sprowadzane ze Stanów są lepszej jakości niż ich polskie odpowiedniki. Z rzeczy poważniejszych: http://www.polityka.pl/wrozenie-z-moczu/Text01,933,270055,18/ Zgadzam się z Tobą, że nie powinno się pozwalać na takie postępowanie i zwyczajnie głosować nogami. Wiele osób sądzi, że taki bojkot niewiele da bo cóż może znaczyć jeden konsument i tak jak w innym wątku napisała pink nie zawracają sobie głowy soczkiem za 3 złote, ale jak to mówią „ziarnko do ziarnka…”
Przy okazji jeszcze pytanie jak postępujesz z firmami które np. na rynku niemieckim czy amerykańskim zachowują się fair, a w Polsce nie do końca? Czy wpisujesz takie na czarną listę i w ogóle nie korzystasz z ich usług czy może korzystasz tylko tam gdzie wszystko jest ok? Inaczej mówiąc czy wiedząc o różnicy proszku na rynku niemieckim i polskim zaprzestajesz zakupów tej marki czy kupujesz ale tylko na rynku niemieckim?
Też słyszałam o tym, że niemieckie środki czystości (i inne czyściwa) są bardziej skoncentrowane a więc i wydajniejsze. Ale nie widziałam analizy chemicznej więc wszystko opiera się tylko na domysłach.
TesTeq,
sam mam plan do lata uruchomić „stronę prawniczą”, ale co poza tym? Nie widzę nic innego, stąd moje pytanie do autora wpisu. ;)
PS możesz podać linki do stron kolegów, które wspominasz?
JC,
Nie interesowałem się tą tematyka, ale mogę podać jeden przykład takiej witryny: http://prawo.vagla.pl/ Kilkukrotnie były odnośniki na blogu alexa do tej witryny.
Pozdrawiam serdecznie.
Pink
Ja juz czuje sie jak na dziale chemi w hiperze:)
pozdrawiam
prawo.vagla.pl znam od kilku lat, bez zbędnego zastanawiania się mogę wymienić jeszcze z 4-5 adresów ;)
Szymon jakbyś zajmował się częściej praniem i innymi pracami domowymi może bliższa byłaby Ci ta różnica w wydajności :)) i skuteczności. Niewiele mogę powiedzieć o sprzęcie komputerowym przeznaczonym na rynek polski :))
Takim małym kłamstwem z którym spotykamy się na co dzień jest również „cukier wanilinowy” (a nie „waniliowy” jak wiele osób sądzi): http://www.eioba.pl/a85801/spisek_zdrada_i_hanba_czyli_o_cukrze_wanilinowym
Pink
Dlaczego uwazasz, ze nie zajmuje sie czesto praniem i innymi pracami domowymi ? :)
pozdrawiam
Szymon
Szymon pisze: „Nic takiego tego sprzetu nie dotyczy, bo nie ma licencji ani tez systemu operacyjnego a tym bardziej oprogramowania aplikacyjnego. Na jakie podstawie piszesz: 'Nie wyciągajmy od razu pochopnych wniosków’ ?”
Brak licencji na system operacyjny może być dopuszczalny na niektórych rynkach, a na innych producent komputera może mieć podpisaną z Microsoftem umowę obligującą go do instalowania Windows na każdym komputerze. Stąd mogą się brać takie naklejki. Mogą one równeż (ale nie muszą) oznaczać inny standard jakościowy. Mój wniosek jest równie pochopny, jak Twój, ponieważ obydwaj nie mamy dostępu do umów zawieranych przez producenta Twojego komputera. Tak sobie tylko gdybamy i powinniśmy mieć świadomość, że jest to tylko gdybanie.
@JC: Jestem pewien, że jako człowiek z branży znacznie lepiej ode mnie orientujesz się w serwisach prawniczych. Ja tymczasem cały czas czekam na serwis, który poprowadzi mnie za rękę przez gąszcz prawny związany z załatwianiem konkretnych, życiowych spraw. Mógłby na przykład zawierać „checklisty” – „biorę ślub”, „rozwodzę się”, „otrzymałem dom w spadku” itd. Informacje, które obecnie udostępniają serwisy są albo odpowiedziami na pewien szczególny problem, albo 100-stronicowymi opracowaniami o znikomej przydatności praktycznej. A ja potrzebuję kartki A4, na której mógłbym odhaczyć, co już zrobiłem i co jeszcze jest przede mną.
TesTeq: dzięki za odpowiedzi :)
Twoja uwaga jest bardzo cenna i na pewno będę o niej pamiętał.
Nie mam jeszcze w pełni nakreślonej formy i zakresu przyszłej strony – albo można pisać do „zwykłych ludzi”, wtedy forma jest zbliżona do wspomnianej przez Ciebie, albo można opisywać zagadnienia/problemy/wiadomości patrząc na nie z „perspektywy prawnika” i wtedy grupą docelową, którą może to zainteresować stają się osoby o mniejszej lub większej wiedzy prawniczej. Czuję się tutaj rozdarty. ;)
Moje obawy (zwłaszcza przy drugim podejściu) skupiają się na mojej wiedzy – jeszcze jestem studentem i boję się, że popełnię błędy merytoryczne. W tej sytuacji, kiedy ta strona ma być częścią reklamy mojej osoby, pojawia się pytanie na ile ew błąd negatywnie wpłynie na mój obraz. A może te obawy są zbędne?
Witam
W Polsce widziałem coś takiego jak selekcja towarów przeznaczonych na eksport (np. owoce). Nic w tym szczególnego dopóki towar ten sprzedawany był drożej, a za tą samą cenę nie było odbiorcy na rynku polskim. Teraz może być tak, że ceny zaczynają się zrównywać (szczególnie po wzmacnianiu się PLN), ale jakość nie. Prawdopodobnie producenci nie zrobią tego sami z siebie, tylko potrzebny jest nacisk konsumetów.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Witaj TesTeq
Jesli chodzi o sprzet ja napisalem:
„Niedawno kupilem laptopa pewnej firmy na ktorym byla naklejka “produkt wyprodukowano na rynek polski” – “pocieszajace” ze jestesmy wyrozniani.” w tym stwierdzeniu, ja nie wyrazilem zadnej opini na temat tego sprzetu :). Wiec tez nie mozna napisac ze moj wniosek dotyczacy sprzetu jest pochopny :), bo przede wszytskim zadnego mojego wniosku nie ma jesli chodzi o jakosc sprzetu. :)
pozdrawiam
Szymon
@JC: Myślę, że po prostu należy zacząć działać i dokładać wszelkich starań, żeby popełniać jak najmniej błędów (w szczególności błędów krytycznych). Mylić się może każdy, ale:
— należy uczyć się na błędach (czyli nie popełniać dwa razy tego samego błędu);
— należy sprzątać po błędach (usuwać skutki ich popełnienia).
@Szymon: Wycofuję zarzut, że z faktu istnienia nalepki wyciągnąłeś jakikolwiek wniosek dotyczący jakości komputera. To ja wyciągnąłem pochopny wniosek błędnie interpretując cudzysłowy umieszczone przez Ciebie w komentarzu. Zapewne miały one znaczyć coś innego, ale w takim razie nie wiem co.
JC
Witaj na naszym blogu :-)
Częściowo odpowiedział Ci już TesTeq, z mojej strony zalecam Ci przeczytanie postu o pracy za darmo, jak też udział w jakiś przedsięwzięciach pro bono. Możliwości zawsze się znajdą jeśli dobrze poszukasz
Szymon
Niemcy mają bardzo dobrze rozwinięty ruch konsumencki, a przy tym, wbrew temu co się o nich sądzi są dość niepokornym narodem
A propos wspomnianej walki o samolot, to trzeba się sprężyć i przy najbliższej sposobności (wybory) posłać człowieka do domu. Z bratem już to zrobiliście :-)
Grzegorz
Zadałeś mi dobre pytanie, co robię z zachodnimi firmami, które produkują różne „wersje” na polski rynek. Z moich osobistych doświadczeń w grę mógłby tylko wchodzić ten nieszczęsny proszek do prania, co czego szczerze mówiąc w ogóle nie przywiązywałem wagi :-) Nie zapomnij, że w Polsce tylko bywam a nie mieszkam, to jest nieco inna sytuacja.
Pink
Ja też nie wiem tego na pewno, czemu dałem wyraz w moim poście. Jeśli znajdziesz mi odpowiednie laboratorium to chętnie dostarczę próbek i opłacę badania
Tomasz
Jeśli jest tak, jak mówisz to zdecydowanie potrzebne jest nagłośnienie sprawy, nie ma to jak wkurzeni młodzi ludzie.
Do wszystkich
Poza przypadkiem JC większość dyskusji dotyczy tej powierzchownej warstwy tematu. Co wymyśliliście w sprawie budowania własnych sieci rekomendacji i marketowania siebie w oparciu o to, że absolutnie można na Was polegać?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Co wymyśliliście w sprawie budowania własnych sieci rekomendacji i marketowania siebie w oparciu o to, że absolutnie można na Was polegać?
Bardzo wartościowy pomysł. Na przykład ja mam sposobność mieszkania pod jednym dachem z osobą, która mimochodem przyswaja trendy cenowe poszczególnych produktów w różnych sklepach. Szczególny nacisk kładę na trend, to jest pamięta ona poziom ceny w przeszłości oraz jej zmiany w czasie lub miejscu. Szczególnie ładnie to wychodzi, gdy okazuje się, że aktualna cena promocyjna jest równa lub wyższa poprzedniej cenie na dany produkt. Konsultacje u takiej osoby są bardzo wartościowe i zaskakujące.
Pozdrawiam, Artur
Dziękuję za powitanie.
Działalność pro bono mam już częściowo przerobioną – 3 lata działałem (w miarę aktywnie) w znanym stowarzyszeniu studentów prawa. W tym wypadku „marka” stowarzyszenia pomagała przebijać się przez niektóre bariery, ale po zmianie uczelni skończyła się moja działalność w nim (danej grupie lokalnej) i nie zamierzam ponownie rozpoczynać 'od zera’ w nowej grupie lokalnej, ponieważ dużo więcej nie nauczę się, a czas, który trzeba by na to poświęcić, nie będzie współmierny do tego co dostanę w zamian. Dlatego analizuję inne możliwości, ale, jak wspomniałem wcześniej, studenci prawa mają tutaj bardzo ograniczone pole działania, że już nie wspomnę o tym, iż „porady prawne” studentów są traktowane z przymrużeniem oka.
Witaj JC,
polecam Ci książkę „Zniszcz konwencję”, na którą sama ostatnio trafiłam przypadkowo. Jest do pobrania za darmo.
Dla mnie była bardzo inspirująca.
Ponieważ ostatnio sama stanęłam przed dylematem, co chcę dale robic w życiu, zauważyłam, że pomagają mi w podejmowaniu decyzji teorie marketingowe pisane z myślą o produktach.
Ostatecznie to co oferujemy zawodowo – to też produkt :)
Alexie, tak zupełnie off topicowo, czy możesz podać adres tego laboratorium? Mam dokładnie taki sam problem co Ty i podobne doświadczenia jeśli chodzi o polskich lekarzy.
PiotrB
To nie jest tablica reklamowa ale dla Czytelnika w potrzebie zrobimy wyjątek :-)
Zobacz pod http://centrum-zdrowia-ursynow.com.pl/
Za 62 PLN masz zbadane oba oczka, co polecam zrobić w naszym przypadku
Pozdrawiam
Alex
„Co wymyśliliście w sprawie … marketowania siebie w oparciu o to, że absolutnie można na Was polegać?” – spróbuję pobudzić ten istotny temat :)
Spotykam dość często ludzi, którzy w swoich działaniach nie kiwną palcem ponad formalne ustalenia i wymogi. Niby jest ok, ale nie zawsze jest to jednoznaczne z działaniem tak jak być powinno. Zdarza się, że robię/zwracam uwagę na coś, co formalnie do moich obowiązków nie należy, gdy widzę, że jest istotne. Wręcz lubię aktywnie wyszukiwać takie luki.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Witam,
Artur – takie zestawienie cen produktów moze być rzeczywiście zaskakujące. Moze warto uruchomić taki serwis.
Pozdrawiam
Marzena
Pragne sie podzielic swoimi analizami zjawiska, otoz sprawa nie dotyczy tylko proszkow do prania, jest o wiele szersza, mieszkam na Islandii i jak wiadomo duzo produktow jakie mozna tu kupic pochodz z roznych ktajow, jak wiadomo sa to czesto produkty mocno wyselekcjowane i sila rzeczy najlepsze. Zjawisko jest o wiele szersze i dotyczy rowniez: szamponow i past do zebow, nawet kremow (serio). Na poczatku myslalem ze moze to jakies urojenia ale nawet przeprowdzilem test, porownalem serie szczoteczek znanej firmy z ta ktora kupilem na Islandii z ta dostapna w Polsce, test wypad na plus dla kupionej tu na Islandii. Pozdrawiam z Reykjaviku.
Michał
Witamy na naszym blogu :-)
Jak wspomniałeś o kremach, to przypomniałem sobie, że przecież przywożę komuś regularnie krem Nivea z Niemiec, bo podobno jest różnica istotna dla wrażliwej skóry tej osoby :-)
Cieszę się, że ten blog jest czytany tak daleko :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Mieszkam obecnie w Rumunii – kraju, ktory przezywa obecnie okres szybkich przemian i rozwojupodobnie jak my jeszcze pare lat temu i tego typu zjawiska sa na porzadku dziennym. Dzieki „wolnej amerykance” w gospodarce mozna tu tak samo latwo zarobic krocie jak i wyladowac na bruku.
Poniewaz polowa poroduktów spozywczych dostepnych tu w supermarkecie pochodzi z Polski mozna zauwazyc podobne zabawne zjawiska jak gorszy smak dzemu tu niz w naszym kraju, ktory go produkuje (nazwy firmy nie podam).
Najbardziej zgodze sie tu z pierwszym postem. Sklad jogurtu, proszku do prania czy nawet sosu bolonskiego wychodzi na przeciw oczekiwaniom klinetom danego kraju. W Polsce panuje przekonanie, ze im wiecej proszku sie wrzuci tym dostaniemy czystsze pranie. Dlatego proszki mamy jakie mamy. Kampanie reklamowe skoncentrowanych proszkow praktycznie nie przyniosly u nas rezultatu.
Co do szynki, pieczywa, czy owocow – panowie nie osmieszajcie sie. Zadna szanujaca sie gospodyni domowa nie kupila by tego w supermarkecie. Wspolczyje wam żon ;-). Mowi wam to stary doswiadczony kawaler ;-)
Witam,
To, że produkty oferowane pod tymi samymi markami w różnych krajach posiadają odmienny skład i różniące się właściwości jest normalną rzeczą w wielu biznesach. Jednak nie posuwałbym się do wrzucania ich wszystkich do worka o nazwie szwindel. Z jednej strony, jak wspomniał Amorphous firmy dostosowują właściwości produktów do lokalnych preferencji jak i możliwości cenowych (np. miksy maslo-margaryna – bo nie każdego konsumenta stać na zakup czystego masła).
Z drugiej strony, jeżeli założymy, ze proszek X ma tę samą nazwę i cenę w Polsce i Niemczech, a wersja polska zawiera mniej substancji aktywnych, to również nie nazwałbym tego celowym wykorzystywaniem naiwnych polskich konsumentów przez zagraniczny koncern.
Z tego co się orientuję proszek jako relatywnie mało wrażliwy na preferencje konsumentów (nie jest to dżem czy szynka, o których smaku w każdym kraju, ba regionie jest inne wyobrażenie), może być produkowany według tej samej receptury na kilka narodowych rynków. Więc z jednej strony mamy fabrykę obsługującą całą bogatą Europę Zachodnia ( w tym Niemcy). Z drugiej strony mamy fabrykę np. na Wegrzech, która zaopatruje rynki od Polski po Rumunię. Jeżeli więc sprzedaż proszku w Rumunii nie ma być działalnością charytatywną, koszty produkcji naszego proszku muszą być dostosowane do możliwości finansowych rumuńskich konsumentów. Ergo Polska dostaje tańszą i mniej aktywną mieszankę.
Dlaczego więc nie sprzedawać w Polsce taniej? Bo np. dystrybutorzy na własną rękę zaczeli by importowąć tańszy proszek do Niemiec, albo konkurencja mając inną logistykę sprzedaje w Polsce droższy proszek przeznaczony na zachodnie rynki, a my nie możemy degradować pozycji naszej marki premium i sprzedawać taniej od konkurencji.. itp.
Odmienna kwestia jest oczywiscie na ile producent na opakowaniu wiernie przedstawia czym jest i co zawiera jego produkt. Tu pole do działania mają konsumenci, gdyż to od ich opinii i nacisku zależni są wszyscy producenci. W Niemczech dobrym przykładem jest Stiftung Warentest, robiące regularne testy produktów w wielu kategoriach (np. porównanie 32 gatunków solonego masła, czy testy wydajnosci 44 płynów do zmywania itd).
Pozdrawiam serdecznie,
Greg
Amorphous
Witaj na naszym blogu :-)
Dziękuję za przykłady.
Jeśli chodzi o te nieszczęsne proszki, to wszystko byłoby w porządku, gdyby „wersje polskie” miały inne nazwy i najlepiej inne (niższe ceny). W przeciwnym wypadku jest to traktowanie Polaków jak naiwnych baranów.
Greg
Piszesz: „jeżeli założymy, ze proszek X ma tę samą nazwę i cenę w Polsce i Niemczech, a wersja polska zawiera mniej substancji aktywnych, to również nie nazwałbym tego celowym wykorzystywaniem naiwnych polskich konsumentów przez zagraniczny koncern.”
Jak w takim razie nazwałbyś to???
W niemieckim jest na to adekwatne słowo „Verarschung”, które jest zdecydowanie bardziej dosadne, ale chyba nie ma polskiego odpowiednika :-)
Podany przez Ciebie przykład z proszkami też w ostatecznym rozrachunku
Tak samo Twoja wypowiedź: „np. miksy maslo-margaryna – bo nie każdego konsumenta stać na zakup czystego masła).”
Niech będzie miksów tyle ile dusza zapragnie, niech tylko nie będą sprzedawane pod oszukańczą nazwą „masło”
Polecam każdemu młodemu człowiekowi pożycie trochę gdzieś na zachód od Odry, to wyrobi sobie skalę porównawczą i częściej będzie mówił „beze mnie”. To jest długofalowo znacznie ważniejsze niż klitka w bloku na kredyt (zwłaszcza w obliczu aktualnych tendencji światowej gospodarki)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: W najbliższym tygodniu mogę być nieco mniej aktywny na blogu, mam parę bardzo absorbujących zadań
Alex,
Sprzedawanie owcy z podhala jako owczarka podhalańskiego jest oczywistym szahrajstwem i zgadzam się, że produkty powinny posiadać oznaczenia wiernie oddające ich zawartość (co zresztą jest regulowane prawnie w większości krajów).
Co do przykładu proszku, czy korzystne było by dla konsumentów dodanie etykiety „proszek X zawiera 10% mniej substancji aktywnych, niż odpowiednik niemiecki, przepraszamy, ale wynika to z problemów z zakupem stali, przez co fabryka produkująca niemiecką mieszankę będzie mogła być rozbudowana i zwiększyć wydajność dopiero w 2009 roku”? Wtedy czułbym się 100% fair, ale jaką wartość miało by to dla konsumentów?
A że cena obu wariantów taka sama? Wolny rynek – a rolą konsumentów jest zagłosowanie swoimi rękami czy im ta cena odpowiada czy nie. Konsumenci mają prawo wybrać spośród produktów moich i konkurencji, ten, który najlepiej spełnia ich oczekiwania. Nawet jeśli założymy, że wszystkie proszki w Polsce są mniej wydajne, to w pewnym momencie, któraś z firm zauważy potrzebę wprowadzenia bardziej wydajniejszego proszku i bach! Słupki pną się gwałtownie w górę, a 50% wzrost sprzedaży przekonuje również konkurencję, że wobec coraz silniejszego publicznego obrzucania się brudami, Polacy potrzebują naprawdę mocnych proszków :)
Co do Verarschung to rozumiałbym to raczej jako celowe „dymanie” konsumentów, a wydaje mi się, że raczej dla żadnej z dużych międzynarodowych firm nie jest to elementem strategii stabilnego długofalowego wzrostu.
Pozdrawiam serdecznie,
Greg
PS Nie pracuję w „proszkach” i dawno nie kupowałem proszku w Polsce – więc to wszystko to tylko moje chłopskie rozumienie modelu biznesowego ;)
Greg
Dziękuję za podpowiedzenie polskiego odpowiednika słowa „Verarschung” :-) W miarę pasuje !!
Napisałeś: „a rolą konsumentów jest zagłosowanie swoimi rękami czy im ta cena odpowiada czy nie. Konsumenci mają prawo wybrać spośród produktów moich i konkurencji, ten, który najlepiej spełnia ich oczekiwania.”
Dokładnie tak jest, tylko warunkiem tego jest świadomość tych konsumentów że:
1) tak wcale nie musi być
2) nie są tak całkowicie bezsilni, jeśli chodzi o zmianę tego stanu rzeczy
Pozdrawiam
Alex
Alex
Mógłbym prosić o sprecyzowanie:
'To jest długofalowo znacznie ważniejsze niż klitka w bloku na kredyt (zwłaszcza w obliczu aktualnych tendencji światowej gospodarki)’
wystarczy rozwinąć nierówność.
Pozdrowionka!
Lasu
Lasu
Napisałem tak, bo zdobycie rozeznania w tym co jest możliwe i normalne w cywilizowanym świecie będzie miało długoterminowo znacznie większy wpływ na Twoje zadowolenie z życia niż kupione na kredyt mieszkanie w bloku z oknami na następny blok :-)
Po prostu mając to rozeznanie i idąc przez życie z podniesioną głową nie pozwolisz aby inni „dymali Cię”, a to jest niezwykle ważne
Pozdrawiam
Alex
Witam,
Trafiłem tutaj wpisując w googlach fraze „biznes blog”.
Gratuluje autorowi wysokiego miejsca i oczywiście bardzo ciekawego blogu.
Będę tutaj zaglądał.
Pozdrawiam
Szczepan
Witaj na naszym blogu i wybacz, że przez przeoczenie nie pozdrowiłem Cię wcześniej :-)
Do wszystkich
Abyście nie myśleli, że Etikettenschwindel występuje tylko u nas :-)
http://www.dziennik.pl/nauka/article273578/Zobacz_co_siedzi_w_kielbasie_z_marketu.html
Pozdrawiam serdecznie
Alex
To straszne co sami sobie robimy!! Przecież to my będziemy to jedli a w Anglii rzeczywiście jedzenie jest ochydne, wędliny to się chyba tylko dla kota nadają i to nie zawsze chce jeść.
Pink, ja od jakiegoś czasu stosuję taką dziwną może metodę, ale gdy chcę zjeść jakieś mięso typu „kiełbasa” to najpierw staram się je pociąć na cieńsze plasterki / ponacinać / pokłuć, następnie obsmażam to w dużej ilości oleju, a następnie gotuję – wypłukuję tłuszcz :) (zwykle zmieniam 2-3x wodę bo ta woda się robić dosyć nieklarowna). W międzyczasie dociskam ile się da, aby wycisnąć te „soki”.
Fakt, z typowej kiełbasy dziwnym trafem uchodzi jakieś 20-50% masy… Ale jest to bardziej zjadliwe. Tylko zachodu z tym dużo. Ale jednak jakoś tak lepiej smakuje :) I coś tak na chłopski rozum – jest zdrowsze.
I to nie jest sposób na najtańszą (np. 7zł/kg) kiełbasę. Najtańsza kiełbasa się przy takim traktowaniu rozpuści…. Poważnie….
Witold
Ja staram się nie kupować po pierwsze najtańszych produktów – ponoć jesteśmy tym co jemy, więc ja jestem już i tak kurczakiem. Po drugie można poszukać po znajomych źródła takich wędlin i innych podobnych, od kogoś kto sam je robi lub chociaż sprowadzi nam (w Wawce jest jeden taki sklep gdzie sporowadzają produkty ze wsi, gdzie mają jajka od kurek, które biegają po podwórku i kiełbaski, które gospodarz sam robi i jest przemiła obsługa). Po trzecie często wędlinke na kanapki robię ze schabu, który piekę i jest o niebo lepsze niż te kupowane.
Alex
Przepraszam, ze odbiegamy od tematu :). A może jakiś kucharski wątek :).
Pink
Pytasz: „A może jakiś kucharski wątek”
jeśli napiszesz jakiś rozsądny post gościnny na ten temat (najlepiej pasujący do tego blogu) to proszę bardzo :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex
Dzięki. Jak się pozbieram w życiu osobistym to coś napiszę. Ocenisz sam czy się nadaje czy nie.
pozdrawiam
Pink, Teraz dopiero zajrzałem tutaj… Czekam więc na Twojego posta gościnnego, możesz być pewna, że z ciekawości upichcę co opiszesz (tylko proszę o to, aby tam nie było w składzie arszeniku itp :P ).
Natomiast co do kiełbasy… Ja nie mówiłem o najtańszej. Dobra kiełbasa, o porządnej cenie, wyglądzie, itp – również takie przejście przez „czyszczenie olejem i wodą” nadaje jej „szlachetności”. Też od małego zakładu masarskiego…. ;)
Witam,
Uznałem, że problem który tutaj przedstawie najbardziej będzie pasował do owego postu i dyskusji sie tutaj toczących.
Otóż sytacja dotyczy ubezpieczeń (nazwy ubezpieczyciela nie bede podawał, ale jest on duży, państwowy i polski).
Niedawno mieliśmy kolizje z żona. Żona wjechała w tył mojego auta na skrzyżowaniu, przewoźilismy rzeczy z magazynu dwoma autami. Żona wpadła w poślizg i uderzyła w autko z przodu którym ja jechałem. Ubezpieczyciel odmówil mi wyplaty odszkodowania z OC żony ponieważ jestesmy malzenstwem i mamy wspolnote majątkową. Ale gdyby to byla nie żona tylko inna osoba owego problemu by nie było. Prawie pewne że jestem stratny na 10 tys. bo z ubezpieczenia pieniążków nie otrzymam.
Teraz zastanawiamy sie że moze lepiej jednak wziąść rozwod, bo kto wie co paranoicznego za sobą niesie polskie prawo dotyczące zwiazku małżenskiego. Równie niebezpiecznym jest jeśli małżenstwo podróżoje jednym autem i w przypadku nieszcześcia problem z odszkodowaniem jest taki sam.
Wiec teraz chyba musimy poprostu sie unikac aby nie wyrządzić sobie nawzajem szkody, krzywdy, będąc w zwiazku małżenskim. Zastanawiam się czy córce która ma 1,6 roku też może trzeba zrobic rozdzielnosc majątkową.
Alex jak to jest w takiej kwesti w Niemczech, może wiesz.
Serdecznie pozdrawiam
Szymon
@Szymon : A intercyza nie wystarczy?
Witam,
Intercyza = rozdzielnosc majatkowa? Nikt wstecz mi nie wyda takiego dokumentu.
pozdrawiam
Szymon
Sprawdziłeś w umowie, czy tam osoba pozostająca we wspólnocie majątkowej nie może być uznana za poszkodowaną?
Alex
Szymon,
Z tego co ja się orientuję, to ubezpieczony w Polsce jest SAMOCHÓD. Nie ma ubezpieczenia OC kierowcy, czyli jeśli ktoś ma 6 aut, to płaci OC za 6 aut. Ja tu widzę, że była kolizja spowodowana przez auto A na aucie B. Nie inaczej! Więc naprawa auta B idzie z OC auta A, a auto A można naprawić z AC auta A. Sprawdź OWU jakie jest, ale z tego co ja się orientuję to w przypadku OC nie powinno być czegoś takiego. Co do AC to tutaj jest już wolna amerykanka… Więc z OC lecą zniżki i dostajesz odszkodowanie, a auto które spowodowało – z AC, jeśli można. Ale jedno musi się dać naprawić jakoś.
Jeśli ubezpieczyciel robi problemy to sugeruję zwrócenie się z pismem o opinię do Rzecznika Ubezpieczonych (google it), dołącz wszystkie pisma jakie masz od ubezpieczyciela swojego. Niech wydadzą werdykt, z ich werdyktem możesz spokojnie iść do sądu, jeśli będzie dla Ciebie korzystny. Sądzę, że będzie, bo poniekąd jak już pisałem – polisa OC jest na samochód, a zawierający jest DRUGORZĘDNY.
Co więcej znam przypadek taki, u mojego dobrego znajomego:
Tomasz D. kierujący autem należącym do Mirosława D. spowodował kolizję na aucie prowadzonym przez Witolda D. które należało do Tomasza D. i Witolda D. (współwłaścicielstwo). Kolizja była spisana jako oświadczenie i co więcej nie stała się na drodze publicznej, oraz co więcej – nie była wzywana policja. Mam nadzieję, że dobrze to pamiętam, ale mniej więcej tak wyglądało.
Mirosław to ojciec Tomasza i Witolda – tak gwoli jeszcze dodatkowo wyjaśnień. Wszystko w rodzinie można by powiedzieć. Ubezpieczyciel na A. nie miał problemów z wypłatą odszkodowania.
PS. Jako, że temat jest jaki jest – sugeruję CAŁY kontakt z ubezpieczycielem ograniczyć do pism, nic „na gębę”.
PS2. Ja ostatnio przechodziłem cuda z ubezpieczycielem na H. od którego ściągałem odszkodowanie z OC sprawcy. Wierz mi, że po tym polecam ubezpieczenie się dodatkowo „od ochrony prawnej” (ja w firmie na D – podobno wiodąca) bo z 900zł zrobiło się kilka (a prawie -naście) razy tyle. Kreatywna kalkulacja z ich strony. Sam natomiast od H bym wiele nie wywalczył, a na pewno dłużej by to trwało. A i tak trwało za długo.
Alex
Wlasnie przeczytalem umowe ubezpieczyciela i nie ma tam zapisu ze osoba bedaca w wspolnocie majatkowej jest wylaczona z ubezpieczenia. Wiec jakby nie bylo jest tu sprzecznosc przepisow prawnych.
Chyba pozostaje mi udac sie do prawnika
serdecznie pozdrawiam
Szymon
Szymon, jeszcze kleine hilfe z mojej strony, bo mi to nie dało spokoju :) :
http://www.rzu.gov.pl/files/217__91__Akty_prawne.pdf
Art. 35. Ubezpieczeniem OC posiadaczy pojazdów mechanicznych jest objeta odpowiedzialnosc cywilna kazdej osoby, która kierujac pojazdem mechanicznym w okresie trwania odpowiedzialnosci ubezpieczeniowej, wyrzadziła szkode w zwiazku z ruchem tego pojazdu.
Nie jestem prawnikiem, nie mam wykształcenia prawniczego, ale ten artykuł jest moim zdaniem niemożliwy do innej interpretacji. KAŻDA. Jeśli oni powołują się na to, że macie wspólnotę majątkową, to nadal zachodzi szkoda auta A na aucie B. Koniec i kropka. To jest pierwszy paragraf pod który podchodzi ta sytuacja. Poczytaj dalej, może znajdziesz więcej.
Więc moja rada, masz zapewne pismo od ubezpieczyciela, iż stwierdził, że nie przysługuje Ci odszkodowanie (podali podstawę prawną?). To pisz pismo odwrotnie, iż się nie zgadzasz, podaj ww. artykuł (moim zdaniem jego się nie da inaczej interpretować niż dosłownie). Co więcej możesz się podeprzeć – Konstytucja RP: Art. 32 ust. 1, Art. 33 ust. 1, a potem jeśli nie masz podstawy prawnej – Art. 79 i Art. 80.
Co więcej kopię tego co wysyłasz do ubezpieczyciela pchnij wraz z pismem przewodnim z prośbą o interpretację do Rzecznika Ubezpieczonych (dostaniesz odpowiedź zapewne w ciągu kilku miesięcy – więc im szybciej wyślesz tym moim zdaniem lepiej). Jednocześnie jeśli podali podstawę prawną to pchnij pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich – Konstytucja Art 79 i 80. Niech się wypowie (to też trwa).
Oczywiście w piśmie do ubezpieczyciela przywołaj w szczególności ten Art. 35 z ustawy która ich obowiązuje, napomknij też o tych które Ci napisałem z Konstytucji – i poinformuj ich, że sprawę przekazujesz dalej celem weryfikacji do RU i RPO, gdyż Twoim zdaniem zachowanie ubezpieczyciela stoi w sprzeczności z Twoimi konstytucyjnymi prawami.
Szczerze Ci powiem, że zdziwiłoby mnie, gdyby nadal nie chcieli wypłacić odszkodowania :) Moloch jak moloch, ale nikt nie będzie chciał brać odpowiedzialności, gdyby RU nałożył karę za złe zachowanie ubezpieczyciela. Im bardziej myślę, tym bardziej mi się zdaje, że to co zrobili to typowy blef taki jak ucinanie odszkodowań o 22% VAT itp. Więc co? Odbij piłeczkę. Raz takie pismo nasmarowałem, i coś co pewien urząd nie zrobił w 9 miesięcy udało się zrobić w niecałe 2 tygodnie.
powodzenia
WW
TesTeq
Tak wiem, ze mozna w kazdej chwili zrobic rodzielnosc majatkowa. Teraz skupiam sie na rozwiazaniu problemu, ktory mnie spotkal i pokazaniu swiatelka w mgle zbladzonemu ubezpieczycielowi. Tym bardziej ze prawnicy mowia ze sprawe uda sie zalatwic. Niemniej jednak mnie to przeraza i nie moge tego tak zostawic, chocby ze wzgledu na moje dziecko, ktoremu byc moze przyjdzie zyc w takiej paranoi juz jako dorosly czlowiek. Jesli nic nie bedziemy jednostkowo z tym robic to nadal bedziemy zyc w chorym kraju i nie chcialbym kiedys uslyszec od dziecka, ze Polska to chory kraj. Bo jednak jakos tez wspoltworze przyszlosc dla potomnych i czuje obowiazek, aby zapewnic i wniesc swoja cegielke w lepsza przyszlosc.
A nerwa mam niezlego z tego wzgledu, iz szkoda jest nie celowa i byc moze zostalem uznany u ubezpieczyciela za umyslne spowodowanie szkody i probe wyludzenia pieniedzy.
serdecznie pozdrawiam
Szymon
@Szymon: Oczywiście, że nie da się antydatować takiego dokumentu, ale można taką umowę zawrzeć w każdej chwili.
Witold W. Wilk
Bardzo dziekuje :)
serdecznie pozdrawiam
Szymon
Czyli generalny sposób postępowania w takich przypadkach jak Szymona to:
1) Sprawdź dokładnie co jest NAPISANE (w odpowiedniej umowie, ustawie, rozporządzeniu, prawie cywilnym, telekomunikacyjnym itp.).
2) Nie polegaj na interpretacjach potencjalnego przeciwnika lub nawet najlepiej chcących znajomych, wyrób sobie własne zdanie
3) Jeśli w pozycji przeciwnika, po skonfrontowaniu z tym, co jest napisane jest luka, to upewnij się u prawnika, zanim podejmiesz dalsze działania
4) Jeśli w pozycji przeciwnika, po skonfrontowaniu z tym co jest napisane, nie widzisz luki to skontaktuj się z jakimś specjalistą od wyszukiwania ich (ja ostatnio tak przyłożyłem rękę do uratowania komuś kilkudziesięciu tys. złotych w „straconej” sprawie :-))
5) Uzbrojony w odpowiednie wiedzę podejmij działanie, najlepiej korzystając ze wsparcia ekspertów (np. prawnika)
6) W miarę możliwości zacznij od działań zmierzających do win-win
Zyczę powodzenia
Alex
@Szymon pisze: „A nerwa mam niezlego”
Zalecam zimną lub wręcz lodowatą krew. Pojedynek z instytucją to szachy, a nie bójka. Szczerze życzę powodzenia.
Szymon, generalnie nie ma za co, ja Ci tylko podsunąłem ustawę, której ubezpieczyciel musi przestrzegać, bo to jest ubezpieczenie obowiązkowe i nie ma możliwości interpretacji innej. A stresować się nie warto, nerwami nigdy nic nie zdziałasz, tylko sobie samemu zaszkodzisz, bo psychika często źle podpowiada. Fakty, tylko fakty. Dowiedz się co oni interpretują, bo to jest arcyciekawe… Może jakiś stary ukaz carski? :))
W sprawie wypłat od ubezpieczycieli, wygląda mi to na którąś z kolei 'śmierdzącą’ sprawę o jakich słyszę od różnych ludzi. Z dotychczasowych obserwacji finałów wniosek jest taki: ubezpieczyciel domyślnie zaniża odszkodowanie licząc na brak reakcji ubezpieczonego. Jeśli ubezpieczony zacznie dociekać, to często dostaje co mu się należy, ale przeraża mnie jak dużo czasu i energii (punkty Alexa) musimy wkładać w to, co w zasadzie nam się od razu należy – przynajmniej w Polsce. Etikettenschwindel :(
Powodzenia dla Szymona w szybkim i sprawiedliwym rozwiązaniu sprawy
Tomek
Może warto nieco rozwinąć te punkty i wstawić do głównego postu?
Tutaj mało kto je znajdzie,a jeśli sprawa jest dość rozpowszechniona to paru osobom może się przydać
Pozdrawiam
Alex
Witam,
Rozwiazanie problemu zaczynam odrazu z pomoca prawnika, bo nie chce popelnic jakiegos bledu. Jeszcze kwestia poczekania kilku dni na oficjalne pismo od ubezpieczyciela. Mam nadzieje ze bede mogl tu napisac szczesliwy final zakonczenia sprawy. :)
W moim przypadku psychika nie zawsze podpowiada dobre rozwiazanie, dlatego pisalem „ze mam nerwa”. Takie mam uwarunkowania, ze czasem trudno zachowac mi zimna krew, jesli czlowiek czuje bezradnosc i nieslusznie zostaje osadzony. Moze bym go nie mial gdyby, kierowaly mna pobudki wyludzenia pieniedzy, ale to nie w moim stylu i tego nie wiem bo nigdy takich metod nie praktykowalem i nie zamierzam.
PS. Jednak po tym co tu napisaliscie i po tym co powiedzial mi prawnik mam wiare w pozytywne rozwiazanie problemu. Jeszcze raz bardzo dziekuje :)
serdecznie pozdrawiam
Szymon
Witam,
Pełne pisemko odmowne, może komuś się przyda, kiedyś jako pomoc:
Miejsca z kropeczkami ja zrobiłem wycinając dane. Jesli narusza ono jakiś regulamin prosze o skasowanie mojego postu.
„Centrum Likwidacji Szkód ….. w Krakowie uprzejmie informuje, że w oparciu o art. 38 pkt 1 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych z dnia 22 maja 2003r. (Dz.U. z 2003r., nr 124, poz. 1152) zmuszone jest odmówić wypłaty odszkodowania za przedmiotową szkodę.
Powołany wyżej przepis brzmi: „Zakład ubezpieczeń nie odpowiada za szkody polegające na uszkodzeniu, zniszczeniu lub utracie mienia wyrządzone przez kierującego posiadaczowi pojazdu mechanicznego, dotyczy to również sytuacji, w której posiadacz pojazdu mechanicznego, którym szkoda została wyrządzona, jest posiadaczem lub współposiadaczem pojazdu mechanicznego, w którym szkoda została wyrządzona.”
Z analizy materiału znajdującego się w aktach sprawy wynika, że sprawcą szkody w Państwa samochodzie … nr … był pojazd marki … nr rej. …, którego właścicielem jest Europejski Fundusz Leasingowy natomiast użytkowany jest przez Pana żonę czyli Panią …. Z tego tytułu, iż Państwo nie posiadacie rozdzielności majątkowej w/w Pani jest współwłaścicielem pojazdu poszkodowanego. Zatem oba pojazdy biorące udział w zdarzeniu są w posiadaniu tego samego podmiotu. Z tego względu brak jest podstaw prawnych do wypłaty odszkodowania za uszkodzenia pojazdu … nr rej. … z ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadacza pojazdu … nr rej. …. .
Jednocześnie informujemy, że w przypadku wykupienia polisy dobrowolnego ubezpieczenia „AC” wypłata odszkodowania za przedmiotową szkodę możliwa jest w ramach tej umowy..
Mając powyższe na względzie postanowiono jak na wstępie.
Na podstawie art.. 14 ust. 3 ustawy z dnia 22.05.2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych PZU S.A. zobowiązany jest poinformować o możliwości dochodzenia roszczeń także na drodze sądowej.”
serdecznie pozdrawiam
Szymon
Szymon,
Właśnie to czytam, hmm… szkoda, że nie czytałem dalej. Faktycznie ten przepis jest jaki jest. Natomiast moim zdaniem chodziło tutaj ustawodawcy o przypadek gdy klient ma auto w które drugim autem uderza. Jednocześnie w tym wypadku ten zapis jest sprzeczny z Art. 35 (każda osoba bez wyjątku), implikuje wg. mnie ten Art. 38 iż Twoja żona nie jest pełnoprawnym obywatelem. Zauważyć należy na fakt, że gdybyś poprosił kolegę i kolega uderzył – nie byłoby problemu, więc w tym wypadku jesteście ewidentnie w przypadku „nierówności społecznej”.
Ciężko będzie. Nie znam się na przepisach, ale jak dla mnie to sprawa dla RPO, ewidentnie. Poza tym szczerze trzeba prawnika. Może jest inny kruczek ;)
Moje myśli:
– co masz wpisane w dowodach rejestracyjnych (a raczej kto faktycznie jest właścicielem) pojazdów? Kto w uszkodzonym, kto w uszkadzającym?
– masz wycenę szkody? Czy PZU wzięło i zrobiło, czy od razu się wypięli? Jeśli jej nie masz to albo przymusisz rzeczoznawców PZU do zrobienia wyceny i protokołu szkody, albo też musisz wysupłać kasę na rzeczoznawcę (Dekra, PZMOT, TUV, itp), który zrobi wycenę dokładnie i zgodnie z zasadami wyceny. Niestety zapłacisz (kwota DO ZWROTU jeśli wyrok będzie łaskawy i PZU będzie musiało wypłacić, lub STRATA jeśli RPO uzna przepis za słuszny). Pamiętaj, że gdy Ty płacisz to możesz miło pogadać z rzeczoznawcą, powiesz jaka jest sytuacja, że będziesz się sądził, że PZU nie chce wypłacić, ponarzekaj trochę itp. Po ludzku mu zasugeruj, że jeśli wyceni „dokładnie” to nawet jak wygrasz to stracisz… Wycenę będziesz miał może dzięki temu zrobioną w najlepszy możliwy sposób. Taka moja sugestia oczywiście. Pamiętaj, że wykonany papier liczy się najbardziej.
– masz wycenę – nie chromol się i NAPRAWIAJ. Grunt to papier na szkodę, przerabiałem to. Naprawiaj i jeździj.
– RPO, wyślij wszystko, opisz sytuację, zwróć uwagę, że jesteście bardziej poszkodowani niż gdyby miast żony był np. teść – a przecież nadal jest to rodzina. Po prostu okazuje się, że przepis powoduje nierówność społeczną i prosicie RPO o interpretację i ewentualne poprawki/skreślenia w ustawie.
– RU – też możesz posłać, ale prawa oni nie stanowią. Ale niech mają w papierach.
Wracając do kwestii ślubu – i problemów… Widzisz, znam sytuację, gdzie ludzie żyją w konkubinacie, oczywiście kobieta jest „matką samotnie wychowującą”, mąż pracuje i co więcej nawet meldunku nie ma (od wielu lat!). Jak widać niektórzy już to odkryli, że niektóre przepisy mamy bez sensu… Paragraf 22 i tyle. Hellerowi brakowało czasami pomysłów na niego – szkoda, że nie żyje, bo jakby u nas pomieszkał to by miał kolejny bestseller :) Z tego paragrafu trzeba umieć korzystać.
Witam,
Wyceny naprawy autek sa zrobione juz przez Panow z owego ubezpieczyciela bylismy z nim w autoryzowanych serwisach marek samochodow. Znam koszt naprawy jednego i drugiego autka.
W dowdzie rejestracyjnym mojego auta – to jest to poszkodowane i ktore nie moze otrzymac odszkodowania tylko ja jestem wspisany jako wlasciciel.
Autko ktorym kierowala zona w dowodzie rejestracyjny jako wlsciciela ma wpisalne EFL (czyli Europejski Fundusz Leasingowy)
pozdrawiam
Szymon
Szymon, faktycznie sprawa dla prawnika, ale chciałem zauważyć, że z dokumentów wynika, iż właścicielem jesteś Ty, jaki macie PODZIAŁ majątku to jest Wasz interes, a nie ubezpieczyciela (tak moim zdaniem, nie znam specyfiki prawnej stanu wspólnoty majątkowej). Może umówiliście się, że auto uszkodzone jest Twoje, a drugie będzie kupione i będzie małżonki? Przypomnij sobie, czy abyś z żoną się tak nie umawiał…. A może auto kupione przed ślubem?
Masz wycenę to już jesteś bardzo szczęśliwy, znasz parametry tej wyceny i zmieścisz się w kwocie do wypłacenia wg. ubezpieczyciela w ramach naprawy?Trudno się odwołać po naprawie…
Poza tym śmierdzący fakt jest taki, że faktycznie jakby jechała siostra żony to odszkodowanie by się należało, stąd jest bardzo wyraźna „nierówność społeczna”. Bo sytuacja byłaby dokładnie tak sama.
Pogadaj z prawnikiem, skoro już przez niego to załatwiasz. Nie jesteś na złej pozycji według mnie.
Witam,
Czekam na oficjalną odpowiedz prawnika. Z dokumentów właścicielem jestem ja, ale przepisy mówią, że żona też jest właścicielem, czyli polskie masło maślane i cos jeszcze… :). Jaki mamy podział majątku ja tez nie wiem :) Moje autko kupione po ślubie.
Dzięki, że mi napisałeś jakie mam możliwości. Na pewno zwrócę się dodatkowo do RPO, RU, bo argument z ograniczeniem praw obywatelskich może być silny, ponadto nigdzie nie jest wykluczone w umowie, że ubezpieczenie nie obowiązuje w przypadku wspólnoty majątkowej. Jak się nie uda wyjaśnić sprawy mocno się będę zastanawiał co mnie w tym kraju trzyma.
serdecznie pozdrawiam
Szymon
Witam,
Cd…
Po odmowie TU na moje pismo odwoławcze przygotowane przez prawnika, zdecydowałem się na przekazanie sprawy odmowy wypłaty odszkodowania do RU.
Właśnie jestem po skanowaniu umowy leasingowej dobrze ponad 20 stron. Nie sposób przeczytać, a co dopiero zrozumieć tak konstruowane umowy, pisane „drobnym makiem”. Podczas tej mozolnej pracy bo zajęło mi ok. 1h, nasuneła mi sie tu analogia do informatyki gdzie mamy programy wirusy i programy antywirusy – jedni bez drugich nie mogliby istnieć.
Pomyślalem że taka umowa to wirus, a Pan, który będzie mi pomagał wywalczyć swoje to działa jak antywirus.:)
Jaki tu bedzie efekt…hm, Ci od wirusow, żeby biznes sie krecił są przeważnie trochę przed tymi od antywirusów :). W gruncie rzeczy to osoby działające pozornie w dwóch różnych teamach, o podobnych lub niemalże identycznych profesjach :).
Poza informatyką i prawem, być może jeszcze w innych dziedzinach życia znajdziemy takie fajne zależnosci. :)
Pisząc wirus mam na mysli różne zagrożenia informatyczne, nie tylko wirusy, a jako antywirus to różne lekarstwa na te zagrożenia.:).
pozdrawiam serdecznie
Szymon
Szymon pisze: „Pomyślalem że taka umowa to wirus, a Pan, który będzie mi pomagał wywalczyć swoje to działa jak antywirus.”
Według spiskowej teorii dziejów, to twórcy antywirusów opracowują wirusy, żeby je potem zwalczać w glorii chwały.
Poniżej bardzo obrazowy przyklad tego, o czym napisano w poście
http://img108.imageshack.us/img108/4070/69230821tl5.jpg
źródło: wykop.pl
Swoją drogą – zdarzyło mi się kiedyś skusić na zestaw 20 baterii za jednego funta – napis na paczce dumnie głosił 'super mega heavy duty’. Trzymały po 5 minut ;-]
pozdrawiam
Michał
Michał
Jak już chcemy temat pociągnąć, to zobacz, co robi w wielu wypadkach „prasa branżowa” http://prawo.vagla.pl/node/8310
Niepokojący jest komentarz poniżej http://prawo.vagla.pl/user/695
W prasie codziennej istnieje dość przestrzegany przez wydawców kodeks etyki zapobiegający takim rzeczom jak w komentarzu, ale z branżową nie miałem kontaktu i nie wiem.
Potwierdza się rzymska zasada „Pomyśl o źródle z którego pijesz”
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
Ciekawy i pouczający przykład.
W tym przypadku szkoda może nie być aż tak wielka, natomiast inna sprawa jeżeli mowa o mass-mediach. Przeglądając strony do których podałeś linki zacząłem się zastanawiać czy znam sytuacje w których w prasie\telewizji publicznej w sposób równie pochopny prezentuje się niesprawdzone albo niesprawdzalne informacje jako fakty. Pół biedy jeżeli na tym się skończy, gorzej, jeżeli z takich 'faktów’ wyciągane są później na forum publicznym wnioski.
Przychodzi mi do głowy całkiem sporo takich sytuacji w różnych dziedzinach:
– zaczynając od stanowczych 'prognoz’ analityków giełdy walutowej na stronach onetu typu „eur\gbp\usd zacznie spadać\pójdzie w górę w najbliższym czasie\dłuższym horyzoncie czasowym”, które przypominaja wróżenie z fusów. Nie ma żadnych dowodów na to, że analitycy giełdowi są bardziej skuteczni w swoich przewidywaniach niż małpy typujące portfel które rzucają rzutkami w tabelę spółek amerykańskich gield. Z tego co pamiętam zdarza się, że bywa wręcz przeciwnie ;-]
– realizowanie planów o ograniczeniu efektu cieplarnianego przez wielką, ogólnoświatową zrzutę, w sytuacji, w której 31 tys. naukowców podpisało tą petycję:
http://www.oism.org/pproject/
– no i dość już oklepany 'światowy kryzys finansowy’, dzięki nagłośnieniu którego można było przepchnąć 'plan ratunkowy’ w Stanach. A którego wykonanie nie doczekało się już tak rozległego komentarza:
http://biznes.onet.pl/0,1885822,wiadomosci.html
Co do ostatnich dwóch przypadków to aż się sunie na usta inna rzymska reguła:
„ten zrobił, kto skorzystał” ;-]
I tutaj powstaje pytanie – jeżeli ktoś 'kupi’ takie informacje i zacznie na ich podstawie działać, po czym na tych działaniach będzie stratny, to czy może mieć pretensje tylko do własnej naiwności, czy może wina leży po stronie osoby takie rewelacje rozpowszechniającej?
Pozdrawiam znad kodeksów tuż przed sesją ;-]
Michał
Witam,
Dla zainteresowanych, moja sprawa stłuczki dwóch autek (żona-mąż), nie mających rozdzielności majątkowej nie znalazla jeszcze rozwiązania. Wymiana pism RU i ubezpieczyciel troche trwa. W chwili obecnej bardziej zalezy mi na cegiełce ktorą dokladam, aby zmienić ten moim zdaniem niesprawiedliwy przepis.
serdecznie pozdrawiam
Szymon
jeszcze przyczynek dyskusji o firmach „ubezpieczeniowych”
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,6401578,Kto_nas_ubezpieczy_od_ubezpieczycieli.html
Pozdrawiam
Alex
Finał sprawy nie znalazł pozytywnego dla mnie rozwiązania. Po wymianie kilku pism pomiędzy ubezpieczycielem a RU, które nic nie dały. Odpowiedz RU w mojej sprawie jest następująca, że można się zwrocić na drogę sądową. Będę się mocno zastanawiał czy nadal tracić czas, czy może poprostu darować sobie.
Wniosek i nauczka dla mnie zrobić rozdzielność majątkową. Jak i rownież przestroga dla chcących zawrzeć związek małżenski, aby dokładnie przestudiowali aspekt prawny takiej instytucji.
serdecznie pozdrawiam
Szymon
Szymon
Wiele się nie zmieniło
Patrz: http://biznes.onet.pl/wideo/klip.html#5699636,c=11
Nie zgadzam się tylko z wnioskiem końcowym, że konsumentom pozostaje tylko niesmak. Musimy głośno mówić kto dostarcza nam śmieci zamiast jedzenia i zagłosować nogami. Ja mam swoją czarną listę, o czym kiedyś wspominałem
Pozdrawiam
Alex
Inny przykład
http://olgierd.bblog.pl/wpis,karta;kredytowa;ge;ryanair;wolna;od;oplat,37450.html
Mamy jeszcze jeden dobry artykuł na ten temat
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53663,7651740.html?as=1&startsz=x
Polecam druga stronę, gdzie jest kilka praktycznych rad jak szybko rozpoznawać śmieci
Pozdrawiam
Alex
Jeszcze jeden kwiatek, tym razem wyhodowany przez Bank Pocztowy
http://samcik.blox.pl/2010/03/Tani-kredyt-Banku-Pocztowego-Slono-zaplacisz-za.html
Szymon,
skontaktuj się w tej sprawie albo napisz oficjalną skargę na ubezpieczyciela do Komisji Nadzoru Finansowego. KNF sprawuje nadzor nad ubezpieczycielami. Warto spróbować. Dołacz kopię umowy ubezpieczenia itd.
Ewa
Jeszcze przykład z branży spożywczej
http://supermarket.blox.pl/2010/05/Poledwica-sopocka-ma-67-proc-miesa-Cena-66-90-za.html
Warto zapamiętać nazwę firmy: ZIMBO Polska, która na swojej stronie internetowej pisze:
„Nieustannie dokładamy wszelkich starań, aby nasze produkty były synonimem najwyższej jakości, czego wynikiem są zbobyte certyfikaty: ” !!!! :-) :-) (tekst wkopiowany 1:1)
i
„Filozofia firmy to produkcja wędlin o doskonałym, niepowtarzalnym smaku, oparta na najwyższych standardach jakości.
Polityka firmy ZIMBO „Prawdziwe smakuje najlepiej”, bazuje na filozofii wytwarzania wyrobów zgodnie z tradycyjnymi recepturami i technologiami w różnych rejonach Europy-miejscach, z których oryginalnie pochodzą. ”
Patrz http://www.zimbo.pl/filozofia.html
Jak wygląda wiarygodność takiej marki?
Alexie, niestety oboje wiemy, że w dzisiejszych czasach copywriterzy są w stanie najgorszy produkt opakować najlepiej brzmiącymi hasłami marketingowymi.
Poza tym, kiedyś czytałem wypowiedź jednego z właścicieli firm zajmujących się wyrobem wędlin. W wywiadzie, który czytałem powiedział on, że my Polacy jesteśmy przyzwyczajeni do wędlin, które są dobrze „namoczone” oraz posolone. Przeprowadził on badania statystyczne na swoich produktach, które pokazały mu czarno na białym, co lubimy kupować.
Oczywiście, szkoda, że takie badania nie zostały przeprowadzone przez jakieś niezależne stowarzyszenie. Mimo wszystko jestem jednak uwierzyć w tezę stawianą przez tego Pana :)
Wreszcie Amerykanie wzięli się za takie podawanie nieprawdy w reklamie:
http://biznes.onet.pl/firma-dannon-zaplaci-21-mln-dol-odszkodowania,18566,4083532,1,news-detal
Kiedy będzie tak u nas?
Pozdrawiam
Alex
W temacie
http://biznes.onet.pl/kup-pan-prestiz,18562,4100816,1,prasa-detal
Pozdrawiam
Alex