Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Gościnne posty

Couchsurfing czyli rzecz o ludziach, podróżach i językach (post gościnny)

Dziś zapraszam na gościnny post, który napisał Michał Hubicki, poświęcony metodzie/inicjatywie, dzięki której można stosunkowo niedrogo nie tylko zwiedzać świat, ale też najwyraźniej poznawać przy tym interesujących ludzi.
________________________________________________________
Często, kiedy pytam moich przyjaciół, co by zrobili gdyby wygrali na loterii, najczęściej słyszę odpowiedź: „kupiłbym sobie X ( dom\jacht\samochód\samolot – niepotrzebne skreślić) i zacząłbym zwiedzać świat”. Są przekonani, że spełnianie marzeń o podróżowaniu wymaga nie wiadomo jakiej kasy. Jak się okazuje, wcale nie musi tak być – zwiedzanie nie musi wiązać się z horrendalnymi pieniędzmi, jakich żądają biura podróży czy hotele. Istnieje sposób na Podróżowanie przez wielkie Pe (w odróżnieniu od podróżowania przez małe pe, gdzie jesteśmy przewożeni autokarem od punktu do punktu z przewodnikiem i „zaliczamy” kolejne atrakcje na czas) za ułamek komercyjnych kosztów. A wszystko to dzięki cudownemu wynalazkowi Couchsurfingu.

Sam sposób działania tego międzynarodowego projektu jest prosty – zakładasz profil na couchsurfing.com, wchodzisz na stronę z wyszukiwarką, wpisujesz nazwę wymarzonego miejsca i po kilku chwilach przeglądasz listę profili osób, które zupełnie bezpłatnie i niezobowiązująco mogą udostępnić Ci „kanapę” na kilka dni. Teraz pozostaje Ci skontaktować się z hostem(gospodarzem) i poprosić o dach nad głową – ostateczna decyzja należy bowiem do niego. Warto zapowiadać się z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, ale zdarzało mi się bywać tak hostem, jak i gościem w trybie „last minute”. Ważnym jest też, żeby dokładnie uzupełnić profil – jak rzekł kiedyś mądry człek: „nigdy nie ma się drugiej okazji na zrobienie pierwszego wrażenia”.
Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, to kwestia ta jest rozwiązana możliwością wystawiania wzajemnych referencji – przypomina to trochę system komentarzy na portalach aukcyjnych. Przejrzałem już kilkadziesiąt profili i naprawdę rzadko zdarzają się negatywne doświadczenia (99.8 % wszystkich referencji jest pozytywne). Przy zachowaniu minimum zdrowego rozsądku Couchsurfer może czuć się bezpieczny.
Fantastyczne w całym przedsięwzięciu jest to, że można pojechać naprawdę w niesamowite i egzotyczne miejsca – na świecie jest już ponad 800 000 Couchsurferów na wszystkich kontynentach świata (tak jest!  Na Antarktydzie, jeśli taka wola, również można nocować za darmo!:)

Ale Couchsurfing to o wiele więcej niż strona internetowa pozwalająca znaleźć sobie darmową miejscówkę na kilka dni – to społeczność indywidualności. Alex pisał kiedyś o tym, że część swojego czasu nazywa „gypsy time”, kiedy to przebywa z ludźmi, którzy swoimi pomysłami na życie wybijają się ponad średnią krajową:) Couchsurfing, jak dotąd, był dla mnie najobfitszym źródłem zaznajamiania się z takowymi osobami. Na przykład miałem szczęście poznać pewnego ex-dziennikarza, który pewnego pięknego poranka 4 lata temu stwierdził że rzuca pracę („ludzie w redakcji mu się znudzili”), kupił 400-letni dom i postanowił rozpocząć zwiedzanie świata. W momencie, kiedy się z nim żegnałem wybierał się do 43. z kolei kraju (w okolice Transylwanii ;). Inną oryginalną osobowością był pewien 18-latek, który zjeździł wraz z bratem Europę autostopem ze śmiesznym budżetem (mówił, że koszty podróży nie przekroczyły 10 euro). Albo 30-letni doktor matematyki z Cambridge, goszczący mnie w campusie jednego z uniwersytetów, który pracę w lokalnym laboratorium Microsoftu przeplatał treningami do triathlonu (spędziłem u niego dwa dni – witał się ze mną tuż po 100 kilometrowej przejażdżce rowerem, a żegnał mnie następnego ranka wybierając się na 30 kilometrowy bieg po okolicy). Z każdą z tych osób mogłem rozmawiać do późnej nocy o podróżach, filmach, muzyce, fizyce, prawie, historii, ludzkiej świadomości, płci pięknej, wegetarianizmie, mentorach, alternatywnych sposobach na życie czy nawet o angielskiej pogodzie z niegasnącym zainteresowaniem:)

Wraz z możliwością poznania ludzi z całego świata, Couchsurfing daje możliwość poznania ich języków. I to poznania w sposób najbardziej praktyczny i skuteczny – przez ROZMOWĘ z ludźmi, którzy nas interesują, na tematy, które nas interesują.   Myślę, że z nauką języków jest trochę tak, jak z jazdą na rowerze – jakby się uprzeć to można uczyć się teorii z książek albo stworzyć kurs, gdzie w klasie z tablicą pokazano by nam jak zbudowany jest rower, jak siadać, pedałować, wytłumaczono by nam jak, z punktu widzenia mechaniki i fizyki „działa jazda”. Nauczylibyśmy się też na pamięć różnych konfiguracji przerzutek, sposobu regulacji hamulców i całej masy innych przydatnych czynności dotyczących konstrukcji, sposobu użytkowania i konserwacji jednośladu. To wszystko mogłoby się okazać przyjemne i interesujące (zastanawialiście się kiedyś np. dlaczego jadąc nie tracimy równowagi?)  i na pewno byłoby pomocne  do pewnego stopnia w przygotowaniu się do pierwszej przejażdżki.  Nie nauczyłoby nas jednak samej JAZDY, a na pewno nie byłaby to nauka tak efektywna, jak po prostu wejście na rower i edukacja metodą prób i błędów w „naturalnym” środowisku, tak przecież różnym od klasowej sterylności.. Ja angielskiego uczyłem się w aspekcie „teoretycznym” przez 2 lata w przedszkolu, 6 lat w podstawówce, 3 w gimnazjum i 2 w liceum,a poza lekcjami w szkole przez 8 lat chodziłem na dodatkowy kurs – po zsumowaniu wychodzi 21 lat takiego „teoretycznego” kontaktu z językiem! Efekt? Byłem finalistą ogólnopolskiego konkursu języka angielskiego, znałem zastosowanie czasów, których „native speakerzy” nie używają prawie w ogóle, ale kiedy w zeszłym roku odwiedziłem po raz pierwszy Anglię i zapytałem pewną bardzo sympatycznie wyglądającą staruszkę, gdzie jest najbliższy przystanek, ta odpowiedziała mi w melodyjnym brytyjskim received pronunciation: „z przyjemnością bym ci pomogła, mój drogi, ale nie rozumiem ani słowa z tego, co mówisz. Spytaj może tamtych młodych dam.” I rzeczywiście, z „młodymi damami” miałem więcej szczęścia – zrozumiały już za trzecim powtórzeniem :)  Dopiero po godzinach rozmów z mieszkańcami mogłem mówić swobodnie, bez konieczności powtarzania każdego zdania (co nie szło w parze z możliwością rozumienia wszystkich tu- i tam- bylców: przez same 2 tygodnie Couchsurfowania po wschodniej Anglii spotkałem się z kilkunastoma różnymi angielskimi akcentami, z nigeryjskim włącznie).

Jeżeli więc kogoś interesuje uczenie się i szlifowanie obcych języków, to Couchsurfing jest bramką do jednej z najefektywniejszych dróg ku temu.  A nauka tychże powinna interesować każdego. Dlaczego? Niech słowa Wieszcza będą inspiracją, motywacją i uzasadnieniem :)

– A po co ja się właściwie tej Mowy uczę, co?
– Po to, żeby ją poznać. Tego, czego się nie zna, wypada się uczyć. Ten, kto nie zna języków jest kaleką.
– Wszyscy i tak mówią we wspólnym!
– Fakt. Ale niektórzy nie tylko. Zaręczam ci, Ciri, że lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich..
(A. Sapkowski, „Krew Elfów”)

Czym jeszcze odróżnia się Couchsurfing od tradycyjnego sposobu podróżowania?  Przede wszystkim jakością samego doświadczenia – hotele i wycieczki siłą rzeczy są nastawione na maksymalny przerób i ciężko tam o „domową” atmosferę. Panujące w turystycznym biznesie standardy bywają może i wysokie, ale ciężko liczyć na spontaniczność uśmiechu recepcjonisty czy żartu przewodnika. W CS  natomiast stajesz się mile widzianym gościem – przez czas pobytu dom twojego hosta staje się twoim domem, niektórzy gospodarze oprowadzą cię nawet po najciekawszych miejscach w swojej okolicy, przedstawią cię swoim przyjaciołom albo podzielą się z tobą posiłkiem. A kiedy już wrócisz do domu po podróży najlepsze, co możesz zrobić, to udostępnić swoją kanapę innemu podróżnikowi. W imię zasady „podaj dalej” :)
Warto  wspomnieć, że w Couchsurfingu przyjęło się, że gość przywozi gospodarzowi prezent. Nie musi to być nic drogiego, może być drobiazg – pocztówka, magnes na lodówkę, breloczek z Polski czy nawet czekolada.
Na koniec dodam, że w przypadku moich przygód z CS-em dochodziło do przyjemnego nagromadzenia Zdarzeń Nieprzewidywalnych i Mało Prawdopodobnych, takich na przykład jak trafienie na plan filmowy, minięcie się z laureatem nagrody Fieldsa* podczas popołudniowego spaceru, przypadkowe znalezienie się na przeglądzie sztuk Szekspirowskich w plenerze czy zajadanie się jabłkami ogrodzie, w którym podobno jedno kiedyś spadło na głowę Newtonowi ;] Podczas tzw. „wycieczek zorganizowanych” nie ma po prostu miejsca na takie wydarzenia.
Jeżeli więc jesteście żądni świata, ludzi i przygód, a nie wiecie jak zacząć, posłuchajcie rady którą dała mi pewna emerytowana podróżniczka – „Just pack your things and go. It’s the best you can do at your age.”

Panującym na blogu zwyczajem zamieszczam mały disclaimer:
Wszystkie powyżej przedstawione opinie i oceny są prywatnymi spostrzeżeniami autora, bazującymi na jego całkowicie subiektywnym odbiorze  świata oraz na zbiorze równie prywatnych doświadczeń i pod żadnym pozorem nie pretendują do miana Prawdy Absolutnej.

* Odpowiednik Nobla w dziedzinie matematyki, przyznawany co 4 lata. Podobno Alfred Nobel bardzo nie lubił się z pewnym matematykiem i z tego powodu postanowił po wsze czasy skreślić matematyków z listy kandydatów do swoich nagród. Jak łatwo zgadnąć, powodem poróżnienia obu panów miała być kobieta :)

________________________________________________________________

O mnie:

Jestem 20-letnim studentem prawa na Uniwersytecie Szczecińskim z  nieuleczalną skłonnością do próbowania nowych rzeczy. Zdarzyło mi się bywać już sprzedawcą butów, serwisantem komputerów, ochroniarzem, robotnikiem budowlanym, redaktorem naczelnym, kabareciarzem, aktorem,DJ-em, projektantem stron internetowych,rozdawałem też gazety i ulotki, pracowałem w fabryce czekolady i w fundacji charytatywnej, miałem okazję na sprawdzenie swoich sił w rolach konferansjera, gracza giełdowego i nauczyciela. Przede wszystkim jednak jestem i byłem UCZNIEM :) Obecnie zajmuję się zgłębianiem tajników prawa, języka hiszpańskiego, angielskiego i francuskiego oraz praktykowaniem działań na polu public relations w szczecińskim klubie Toastmasters. Od niedawna – kiedy tylko nadarzy się okazja – podróżuję, zwiedzam i poznaję, po czym przelewam swoje spostrzeżenia na klawiaturę i podsyłam wszystkim zainteresowanym.

Komentarze (28) →
Alex W. Barszczewski, 2008-11-23
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Dobrym klientom i partnerom życiowym wstęp wzbroniony!!!

We wtorek jadąc po skończonym szkoleniu zatrzymałem się na chwilę w hipermarkecie „Carrefour” na Bemowie, bo musiałem coś kupić a był to jedyny taki obiekt w drodze do hotelu. „Fachowiec”, który zaprojektował ten sklep (oraz wszyscy, którzy ten projekt zaaprobowali) nie za bardzo przejmował się osobami, które z trudem się poruszają, bo aby wejść na salę należało przejść obok niekończącego się rzędu kas gdyż wejście „inteligentnie” zaprojektowano z jednego boku. Ponieważ trochę się śpieszyłem, sprawdziłem, czy może da się wejść obok bardzo wielu nieobsadzonych kas, ale przejścia były pozamykane. To rozumiem, bo niestety mamy wielu złodziei. Obok kas, przy których czekali klienci też nie chciałem wchodzić, aby nie przeszkadzać, ale wypatrzyłem jedną kasę, przy której nikt nie stał. Uśmiechając się do kasjerki minąłem ją wchodząc do sklepu. Ku mojemu zdziwieniu usłyszałem nieprzyjazne „a pan dokąd??!” Odwróciłem się o zgodnie z prawdą odpowiedziałem „na zakupy :-)”. Pani warknęła na to „tędy nie wolno wchodzić!!!” Tę informację pozwoliłem sobie zignorować, myśląc, że w najgorszym wypadku naśle ona na mnie ochroniarzy :-)

Na co chcę zwrócić uwagę pisząc o tym błahym w gruncie rzeczy zdarzeniu?
Jest kilka aspektów i to z różnych dziedzin życia:

  • Podczas tego incydentu byłem klientem (i to z bardzo dobrej grupy docelowej jeśli chodzi o zarobki), który z gotówką w kieszeni chciał jej część zostawić w sklepie. Normalnie hipermarketowi powinno zależeć na tym, aby maksymalnie mi to wydanie ułatwić – to jest ich biznes. Jeśli zamiast tego klient jest strofowany to jest to wyraźny sygnał, że nie jest tam chętnie widziany i należy z tego wyciągnąć wnioski bojkotując taką firmę. Tutaj widzę, że generalnie „potulność” ludzi w Polsce jest znacznie większa od mojej, bo narzekają, ale dalej korzystają z usług takich przedsiębiorstw. Ja mam osobistą „czarną listę” firm, które nie zobaczą ode mnie nawet złotówki, dla zasady. Pomyślcie, jak szybko poprawiłaby się jakość obsługi klientów, gdyby większość Rodaków była równie niepokorna! :-)
    Wielu ludzi mojej generacji (a więc Waszych rodziców) była wychowywana w duchu biernego przyzwalania na takie lekceważące traktowanie i dla nich jest to prawie normalne. Niebezpieczeństwo polega na tym, że mogliście od nich przejąć sporą część takiej postawy nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Slady tego niestety obserwuję ciągle i ciągle w postępowaniu młodych ludzi z którymi mam do czynienia i gorąco polecam Wam uczciwe przeanalizowanie jak to wygląda u Was. Jeśli znajdziecie w sobie choć ślady tego „pokornego cielęcia, co dwie krowy ssie” to natychmiast wypalcie je ogniem!!! W przeciwieństwie do rodziców żyjecie już w całkiem innych czasach i to co było wtedy elementem strategii przeżycia dziś jest totalnie nieadekwatne i na dłuższą metę szkodliwe.!!
  • Firma „Carrefour” z jednej strony zapewne wydaje mnóstwo pieniędzy na reklamę aby skłonić potencjalnych klientów do wybrania akurat ich hipermarketu, z drugiej utrudnia im zostawienie ich w sklepie. Zostawmy na boku tę sieć, zastanówmy się lepiej, czy w naszych firmach lub działach nie uprawiamy niechcący podobnej „dywersji”. Czy z jednej strony nie mówimy „zależy nam na pieniądzach klienta”, a z drugiej przez różne, często pozornie drobne działania nie zniechęcamy go do wydania ich u nas? Pisałem kiedyś o tym, że klientowi należy ułatwić robienie interesów z nami, ale widzę, że w Polsce należy może zacząć od tego, aby mu tego interesu przynajmniej nie utrudniać. Jeżeli jesteście już managerami (wszystko jedno jakiego szczebla), to proaktywnie sprawdźcie jak to wygląda w obszarach, za które jesteście odpowiedzialni pamiętając, że klient to także klient wewnętrzny. Usunięcie takich ukrytych blokad może znacznie poprawić Wasze wyniki i pomóc dalszej karierze zawodowej.
  • Last but not least przyjrzyjmy się sobie samym. Sprawdźmy, czy przypadkiem nie jest tak, że z jednej strony z dużym wysiłkiem poszukujemy w życiu pewnego rodzaju ludzi, a jednocześnie, poprzez idiotyczne (tak, tak!!) założenia lub zachowania odstraszamy lub zniechęcamy dokładnie osoby tego typu, na którym nam szczególnie zależy. Typowym przykładem, są rzesze młodych mężczyzn, którzy w poszukiwaniu partnerki do różnych ciekawych aktywności (nie tylko seksu, choć ten też jest bardzo ważny) dokonują najpierw dość surowego „odsiewu” według „parametrów” fizycznych kandydatki wypuszczając z ręki mnóstwo sposobności przeżycia czegoś ciekawego i pięknego. Kobiety, zwłaszcza młodsze często też są ofiarą tego zjawiska dobierając partnerów według archaicznych kryteriów przydatności które decydowały o „jakości” mężczyzny w epoce kamienia łupanego :-) Abyście nie pomyśleli, że te słowa pisze jakiś nieomylny „guru”, to śpieszę z informacją, że w młodych latach wcale nie byłem pod tym względem lepszy :-) Jakie karygodne marnotrawstwo okazji!!!!
    Oczywiście u ludzi dojrzałych też zdarza się odstraszanie dokładnie tego, czego szukamy. Typowym przykładem są kobiety, które wywalczyły sobie pozycję zawodową i szukają partnera, który jednocześnie ma być inteligentnym człowiekiem, który coś osiągnął w życiu jak też osobą uczuciową i czułą (tak, tak i takie kombinacje się zdarzają :-)) Problem polega na tym, nie mogą odłożyć swojej „wojowniczości” w życiu prywatnym, co przyciąga najwyżej typy, które też nic innego nie potrafią tylko walczyć i pokazywać kto jest lepszy!! Ci, którzy łączą sukces zawodowy z uczuciowością uciekają gdzie pieprz rośnie słusznie konstatując „mam dość walki w biznesie, w życiu prywatnym potrzebuję harmonii”. Tak miłe Panie sukcesu, przemyślcie to :-)

Zobaczcie ile refleksji może wywołać takie niewinne zdarzenie :-) Prawdą jest, że życie ciągle podsuwa nam jakieś lekcje i warto od czasu do czasu zastanowić się nad nimi.

Komentarze (65) →
Alex W. Barszczewski, 2008-09-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Pozwól sobie na normalność cz.1

Niedawno pisałem o byciu „Purpurową Krową”, więc ten tytuł spowoduje zapewne, że niektórzy Czytelnicy pomyślą „coś się Alexowi pomieszało” :-)
Z tego też powodu śpieszę z wyjaśnieniem że „normalność” o którą mi chodzi absolutnie nie wyklucza bycia „purpurowym”, zresztą zaraz zobaczycie.
Do napisania tego tekstu skłoniła mnie notka prasowa o wizycie, którą w Krakowie złożył współzałożyciel Google Sergey Brin, a w szczególności jej początek, który brzmiał (wytłuszczenia moje):

„Jak wygląda człowiek wart 18 mld dolarów? Jak wyluzowany turysta. Czarne crocksy, luźne spodnie, sportowa bluza. Na spotkanie przychodzi z białą foliówką, która okazuje się… torbą z hotelowej pralni. W środku najpotrzebniejsze rzeczy, m.in. MacBook Air. W trakcie rozmowy jest miły, uśmiechnięty, mówi spokojnie, a kiedy temat schodzi na jego pasje – z młodzieńczym entuzjazmem. Ani śladu ekscentryzmu czy poczucia wyższości.”

To bardzo dobry przykład takiej „normalności” – bycia bezpretensjonalnym człowiekiem niezależnie od tego, jak bardzo jesteśmy znani i ile pieniędzy mamy na koncie. Porównajmy to z licznymi rodzimymi „gwiazdami” zachowującymi się w stosunku do „pospólstwa” jak primadonny i przechwalającymi się publicznie swoimi „porszakami” lub podobnymi „dobrami” :-) Czyż nie jest to żałosne?

Ostatnie dwa zdania napisałem nie po to, aby kogokolwiek wytykać palcami (bo to nie w stylu tego blogu), lecz abyśmy sami przyjrzeli się sobie i zastanowili, w kierunku jakiej postawy się skłaniamy. Jak tak rozglądam się wokoło, to niestety jeszcze zbyt często widzę tę chęć pokazania „jestem lepszy od ciebie”. To może mieć częściowo korzenie w polskiej tradycji („zastaw się, a postaw się”), częściowo w niekorzystnych wzorcach, którymi karmią nas mass media i opery mydlane. Niezależnie od przyczyn warto sprawdzić jakim kursem sami płyniemy, aby go ewentualnie jak najszybciej skorygować. To może otworzyć Wam całkiem nowe, nieosiągalne wcześniej możliwości w życiu.

Aby ubiec potencjalne zarzuty, że Sergey to przecież Rosjanin wychowany w USA przytaczam kilka przykładów z rodzimego podwórka:

  • jeden z moich znajomych (obecny na znanej liście tygodnika „Wprost”) odkąd go znam porusza się samochodami zdecydowanie nie odpowiadającymi jego statusowi (ostatnio był to pięcioletni samochód pewnego szwedzkiego producenta – ok, wersja „sportowa” :-))
  • tenże sam człowiek, niezwykle błyskotliwy i w dyskusji ze znajomymi posiadający cięty język jest w stosunku do innych ludzi niezwykle uprzejmy i miły. Wyraża się do nich z szacunkiem, pierwszy mówi „dzień dobry” i „dziękuję”. Stara dobra szkoła.
  • inna znana mi osoba z pierwszej setki to człowiek, którego można przyłożyć do przysłowiowej rany, niezwykle miły i uprzejmy. Kiedyś usłyszałem od tej osoby takie stwierdzenie. „wszyscy znajomi wokoło kupują prywatne samoloty, ale na ch…. mi samolot? co mam przez to udowodnić?”
  • kiedyś odwiedziłem jednego z największych w Polsce dealerów Mercedesa (nawiasem mówiąc też niezwykle kulturalny i skromnie wyrażający się pan). W przejściu minęliśmy człowieka ubranego w rozciapciane adidasy, takież dżinsy i podobną bluzę. Po pozdrowieniu właściciel szepnął mi do ucha „to jeden z moich najlepszych klientów. On nie musi już nikomu nic udowadniać”
  • znam paru CEO kilku naprawdę i znaczących dużych firm, którzy mimo niewątpliwych sukcesów oraz „zabójczej” wręcz skuteczności w biznesie są osobami bardzo bezpośrednimi i ciepłymi w normalnym kontakcie, nie próbującymi udawania kogoś, kim nie są. Nigdy w rozmowie z nimi nie masz wrażenia, że stawiają się powyżej Ciebie

Aby jeszcze raz podkreślić, powyżej opisane osoby mają bardzo duże sukcesy i są tak dobre, że nie chciałbym, znaleźć się kiedykolwiek w pozycji ich przeciwnika. Ich lekceważenie spraw materialnych i postawa wobec innych są wynikiem wyboru, a nie konieczności. To oznacza że można i tak, nawet w Polsce
A teraz kolej na Ciebie drogi Czytelniku. Zadaj sobie dla własnego dobra dwa pytania:

  • na ile staram się wywrzeć wrażenie na innych ludziach poprzez „specjalne” rzeczy materialne, które nabywam (typowe zachowanie ludzi o słabym poczuciu własnej wartości)?
  • na ile staram się pokazać innym, że są ode mnie gorsi, mniej ważni (typowe zachowanie parobków z awansu społecznego)?

Pamiętaj, że odpowiedź zachowasz dla siebie, więc możesz sobie pozwolić na szczerość.

Zapraszam wszystkich do dyskusji w komentarzach :-)

Komentarze (137) →
Alex W. Barszczewski, 2008-07-07
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Firmy i minifirmy

Czy robienie z Tobą interesów jest łatwe i przyjemne?

Ostatnio dostałem od jednego z moich ważniejszych klientów mail zaczynający się od słów:
„Bardzo, bardzo dziękuję, tak to ja lubię robić interesy ;)”

To jedno zdanie dotyka kolejnej istotnej kwestii, która może mieć wpływ na osiąganie przez Was sukcesu w życiu (obok bycia „the whole list” dla klienta) i często bywa zaniedbywana, szczególnie w dużych korporacjach.

Chodzi mianowicie o to, aby oprócz bezwzględnie koniecznych kompetencji fachowych dbać też o to, aby interakcje z nami były dla klienta bezproblemowe i w miarę przyjemne.

Realizacja tego jest w gruncie rzeczy bardzo prosta i obejmuje takie rzeczy jak:

  • bądź miłym człowiekiem w ogóle – wtedy automatycznie będziesz też miły dla Twoich klientów
  • daj klientom różne możliwości nawiązania z Tobą kontaktu, też poza „oficjalnymi” czasami pracy
  • wykazuj się elastycznością zarówno w zakresie terminów jak i zakresu prac, oczywiście na ile to jest możliwe (przeważnie jest :-))
  • miej zrozumienie dla różnych komplikacji i przesunięć u klienta
  • przejmij na siebie ryzyko związane z robieniem interesów z Tobą
  • dostarczaj klientowi dodatkowej wiedzy umożliwiającej mu „sprzedanie” Ciebie wewnątrz organizacji
  • pomagaj klientowi uzyskać wartościową wiedzę z różnych zakresów (rekomendacje książek, artykuły, kontakty itp.)
  • nawet jeśli jesteś primadonną, czy też „całą listą” nie zachowuj się w ten sposób
  • unikaj nadmiaru wymagań formalnych – np. moi klienci zamawiają całe akcje szkoleniowe po prostu dzwoniąc do mnie
  • plus wszystko to, co opisałem w poście o „nierozsądnych działaniach„

Czytając tę listę niektórzy z Was z pewnością zauważą, że takie zachowania przez niektórych mogą być wykorzystane na naszą niekorzyść. Niestety, czasem tak się zdarza i najlepszym podejściem jest odrobina ostrożności na początku i rozstawanie się z takimi klientami, którzy nie potrafią praktycznie stosować zasady win-win. W ten sposób po pewnym okresie czasu pracujemy tylko z takimi osobami i firmami, z którymi możemy stosować w pełni zasady dżentelmeńskiego porozumienia, a to robi ogromną różnicę w jakości naszego życia.

Nawiasem mówiąc, jest to też niezła recepta na znalezienie sympatycznych ludzi w życiu prywatnym. Stosowana czasem (zwłaszcza przez kobiety) metoda „niezdobytej twierdzy” jest tutaj totalnie kontraproduktywna :-)

Zapraszam każdego Czytelnika do dokonania uczciwej samoanalizy pod tym kątem zarówno w kwestii kontaktów z klientami jak i tych prywatnych. To może bardzo wiele zmienić w Waszym życiu!

Komentarze (70) →
Alex W. Barszczewski, 2008-05-29
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Jak dobrze wykorzystać (darmowe) spotkanie z ekspertem

Dla wielu ludzi spotkanie „twarzą w twarz” z kimś, kto jest naprawdę dobry w jakiejś dziedzinie to wyjątkowa okazja, aby bezpłatnie uzyskać cenne informacje i rady, za które normalnie należałoby zapłacić spore pieniądze.

Moje obserwacje wskazują na to, iż w takich sytuacjach wiele osób całkiem niepotrzebnie „spala” sobie taką sposobność, odcinając się od wartościowej wiedzy i potencjalnych kontaktów. Tak nie musi być i ten tekst powinien Wam pomóc w lepszym wykorzystaniu takich sposobności.

Na początek zalecam przeczytanie postów o szukaniu mentora i o zakwalifikowaniu się u niego. Znajdziecie tam istotne punkty warte stosowania również w przypadku jeśli spotykamy się prywatnie z kimś, kto jest ekspertem, nawet jeśli nie zamierzamy od razu ustanowić z nim układu mentorskiego. Do nich dochodzą jeszcze pewne dodatkowe elementy, które wymienię tak jak przychodzą mi do głowy, niekoniecznie w chronologicznym porządku konkretnej rozmowy:

  • Rozmawiaj jak równorzędny partner, bez niepotrzebnej uniżoności. Ludzie, którzy są naprawdę dobrzy i wiedzą o tym zazwyczaj mają w miarę zdrowe poczucie własnej wartości i nie potrzebują, aby ktokolwiek padał przed nimi na kolana. To co jest potrzebne, to normalne szanowanie drugiego człowieka i jego czasu (a mam nadzieję, że szanujecie wszystkich wokoło!!)
  • Zapytaj na początku, czy ten człowiek zechce Ci odpowiedzieć na parę pytań, względnie udzielić pewnej rady. To tak z czystej kurtuazji :-)
  • Możesz potem zapytać, ile czasu macie na rozmowę. „Zapoznawcze” spotkania biznesowe trwają zazwyczaj około godziny i ja spotykając się z kimś prywatnie też na ogół rezerwuję tyle czasu, ale w konkretnym przypadku może być inaczej. Niektórzy eksperci stosuję metodę randki w ciemno – zakładamy piętnaście minut spotkania, potem zobaczymy :-) Lepiej więc zamiast domysłów po prostu się zapytać, tak jak pisałem o tym tutaj i tutaj
  • Jeśli tego czasu jest trochę więcej niż kwadrans, to nie bój pokazać się też od strony czysto ludzkiej. Wiele w naszym życiu oparte jest na relacjach i budowanie takowej nie powinno zaszkodzić i w takiej sytuacji. Z drugiej strony unikaj nadmiernie długiego opowiadania o sobie, a szczególnie o Twoich osiągnięciach jeśli nie byłeś o to zapytany. Nie jesteś na rozmowie o pracę :-)
  • Jeśli pytasz, to używaj tzw. pytań otwartych (zaczynających się od słów: co, jak, w jaki sposób, dlaczego). Bardzo rozpowszechnione używanie pytań zamkniętych (zaczynających się zazwyczaj od „czy”) spowoduje, że co najwyżej potwierdzisz swoją dotychczasową wiedzę, bądź hipotezy, ale prawie na pewno nie dowiesz się niczego nowego. Dodatkowo używając przeważnie pytań zamkniętych w oczach wielu ludzi pokażesz się jako dyletant w sprawach skutecznej komunikacji, a tego z pewnością nie chcesz
  • Jeśli Twój ekspert zaczyna odpowiedź na Twoje konkretne pytanie, to nigdy przenigdy nie przerywaj mu jej. To jest taka polska specjalność (w żadnym kraju, w którym żyłem nie spotkałem się z tą chorobą tak często), która jest dla cywilizowanego człowieka niezwykle nieuprzejma i zdradza poważne braki w elementarnej ogładzie. Są kręgi ludzi (też Polaków), gdzie jak tak zrobisz, to możesz się spakować i wracać do swojego starego świata, więc lepiej pilnujcie się.
  • Szczególnie niefortunnym, choć często spotykanym przypadkiem jest sytuacja, kiedy ktoś pyta eksperta o zdanie, po czym niezwłocznie przerywa mu i zaczyna udowadniać, że ekspert się myli :-) Zdarza się to najczęściej, kiedy robisz coś dla kogoś za darmo, bo normalni klienci płacący za poradą spore pieniądze na ogół wychodzą z założenia, że ten człowiek wie, co mówi i na początek warto posłuchać co ma do powiedzenia. Potem zawsze można się dopytać o szczegóły i uzasadnienia.
  • Idąc na spotkanie z takim ekspertem dobrze jest mieć świadomość tego, co chcemy osiągnąć i co ta druga osoba może dla nas zrobić. W USA jak rozmawiasz z jakimiś ludźmi, których poprosiłeś o spotkanie, często będziesz na początku zapytany wprost „what is your objective?”. Kiedy ktoś po raz pierwszy widzi się ze mną, to zazwyczaj pytam „co mogę dla Ciebie zrobić?” i tutaj też lepiej jest mieć przygotowaną jakąś w miarę konkretną odpowiedź. Jak ktoś odpowiada „chciałem Cię poznać”, albo co gorsza „chciałem zobaczyć jak wyglądasz”, to nie jest to całkiem dobry początek. Zalecenie to dotyczy przede wszystkim sytuacji, kiedy rozmawiamy z kimś po raz pierwszy.
  • Chcąc pozyskać od eksperta taką bezpłatną radę na jakiś konkretny temat dobrze jest być przygotowanym na pytanie „co dotychczas zrobiłeś w tej materii?” Świat jest pełen ludzi opanowanych chciejstwem (na czym ich zaangażowanie się kończy) i lepiej jeśli jesteś w stanie wykazać, że sam zrobiłeś już coś konkretnego. Ten temat rozwinę w poście o kastach, który mam w przygotowaniu.
  • Jeśli spotkanie ma miejsce w lokalu, to zaproponuj przejęcie kosztów spożytego posiłku lub napojów, ale specjalnie się przy tym nie upieraj. Ja np. prawie zawsze przy pierwszym spotkaniu z ludźmi potrzebującymi prywatnie mojej rady wybieram lokal i w związku z tym przejmuję też i rachunek (bo wybieram zazwyczaj dobre miejsca :-)) Jeżeli robię komuś prezent z mojego czasu, to parę złotych za kawę, czy nawet lunch nie robi specjalnej różnicy. Nigdy przenigdy nie mów ekspertowi „w zamian za twoje rady ja zapłacę rachunek za kawę, czy obiad”!!! Topowi ludzie warci są setki euro za godzinę i taki „interes” może być dla nich obrażający. Oni zazwyczaj nie pracują za jedzenie :-)
  • Bądź człowiekiem ciekawym różnych informacji. Ja na wiele spotkań tego typu zabieram ze sobą jakąś aktualną książkę, którą kładę na stole tytułem w dół :-) Obserwacja na ile mój rozmówca jest zainteresowany tym, co czytam pozwala wyciągnąć parę interesujących wniosków dotyczących jego nastawienia. Pytajcie i bądźcie zainteresowani :-)

Tyle na razie moich rad na ten temat. Zdają się one bardzo proste, a jednak to co opisałem powyżej, to odpowiedź na typowe i bardzo rozpowszechnione błędy, które często na pierwszych spotkaniach popełniają moi młodzi rozmówcy. Stosujcie się do powyższego, a wiele z Waszych rozmów będzie miało o wiele lepszy przebieg, czego Wam wszystkim życzę.
Jak zwykle zapraszam do pytań i dyskusji w komentarzach

Komentarze (87) →
Alex W. Barszczewski, 2008-04-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Historia pewnej rekomendacji – jak wykorzystywać kontakty

Dziś opowiem Wam autentyczną historię jak prawidłowo korzystać z networkingu i zapewnić sobie w przyszłości daleko idące wsparcie takich ludzi jak ja. Piszę ten post, bo znam sporo bardzo zdolnych młodych ludzi, którzy mają szeroką gamę umiejętności i duży potencjał, a mimo tego w trosce o moją reputację obawiam się zarekomendowania ich do różnych obiecujących przedsięwzięć. A to, pisząc bez fałszywej skromności, w wielu wypadkach może dla Was zrobić różnicę pomiędzy zawodowym pójściem do przodu jak rakieta, a mozolnym wiosłowanie w tłumie podobnych ludzi. Przy czym moja osoba jest tylko przykładem, bo założę się, że jest mnóstwo takich ludzi jak ja, którzy odpowiednią rekomendacją bardzo mogliby Wam pomóc. Z drugiej strony jest jeszcze więcej osób tracących niepotrzebnie szanse wykorzystania takich kontaktów i dla nich przeznaczony jest ten post.

No ale przejdźmy do naszej historii, w której dla zachowania anonimowości bohaterów pominę wiele szczegółów, które same w sobie nie wnoszą wiele do sprawy. Czytając ją zwróćcie uwagę na komentarze zawarte w nawiasach i napisane pogrubioną czcionką. Są one bardzo ważne do zrozumienia na co trzeba zwracać uwagę i jakie potencjalne błędy możecie niechcący popełnić.

Osoby biorące udział w naszej historii:
Manager – młody i bardzo dynamiczny manager wysokiego szczebla pracujący dużej korporacji
X – młody człowiek, który chciał się rozwijać i pracował w stosunkowo niewielkiej firmie nie będącej moim klientem
AB – czyli ja :-)

Akt 1

X dość przypadkowo poznał mnie w okolicznościach zupełnie niezwiązanych z pracą zawodową. Wykorzystał ten kontakt do umówienie się się ze mną na herbatę w dogodnym dla mnie miejscu i czasie (zawsze postaraj się maksymalnie ułatwić kontakt z Tobą osobom, które mogą coś dla Ciebie zrobić i nie bój się wykazać inicjatywy)
Podczas tej rozmowy X wybadał, czy byłaby możliwość abym przeszkolił jego zespół w firmie, w której pracował. To okazało się ze względów finansowych całkowicie niemożliwe, bo właściciele nie byliby skłonni do wydania takiej kwoty na szkoleniem pracowników. Wobec tego X opowiedział mi, w jakim kierunku chciałby się rozwijać osobiście i co w związku z tym może zrobić (konkretne opowiedzenia o co Ci chodzi i konkretnego już zrobiłeś jest niezmiernie ważne jeśli w ogóle chcesz uzyskać jakąś darmową konsultację, która normalnie kosztowałaby mnóstwo pieniędzy) Z rozmowy wynikło, że X na własną rękę zaczął czytać różne angielskojęzyczne publikacje i starał się z mniejszym czy większym powodzeniem wdrażać to w życie (ważne jest pokazanie, że robisz coś konkretnego samemu, nie czekając bezczynnie z wyciągniętą ręką) . W rezultacie miałem bardzo pozytywne wrażenie i zaproponowałem X, że możemy od czasu do czasu się widywać i dyskutować na różne tematy. Zaproponowałem też X-owi, aby w celu wyróżnienia się z „szarego tłumu” zaczął pisać blog na tematy, którymi zajmuje się zawodowo (pisałem o tych kwestiach w poście „Wychyl się”)

Akt 2

W stosunkowo krótkim czasie otrzymałem od X informację, że blog jest już online i rzeczywiście zaczęły się tam pojawiać ciekawe wpisy i informacje. (widać było, że X mimo nawału pracy w firmie i w domu (małe dziecko) rozpoczął konkretne działania nie poprzestając tylko na werbalnych deklaracjach. To w moich oczach był kolejny plus, który zwiększył moją gotowość zrobienia czegoś dla niego)


Akt 3
(Dwa miesiące później (podczas których kompletnie nic nowego się nie wydarzyło)……)

We wstępie do tego aktu wyjaśnienie, że dość często spotykam się z różnymi osobami z biznesu i nie tylko, aby przy dobrym jedzeniu pofilozofować o życiu i gospodarce (dla przykładu właśnie pisząc te słowa jadę ekspresem do Berlina, gdzie wieczorem idę na kolację z bardzo interesującą osobą z polskiej gospodarki).

I w tym momencie pojawia się nasza kolejna postać – Manager.
Manager w trakcie naszej wspólnej kolacji i po zakończeniu interesujących rozważań o przyszłości pewnej branży powiedział – „wiesz Alex, wkrótce przejmuję pewien projekt, który na razie jest tajemnicą i do jego powodzenia poszukuję bardzo dobrego człowieka o umiejętnościach xx i bardzo dobrej postawie oraz cechach zz, yy. Znasz może kogoś?”
AB – „Znam sporo takich ludzi, ale prawie wszyscy pracują u mojego klienta, więc nic Ci o nich nie mogę powiedzieć. Znam jednak jednego, który pracuje w firmie nie będącej moim klientem i który na kilku spotkaniach zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Nie miałem nigdy okazji przyjrzeć mu się w pracy albo na szkoleniu ale uważam, że warto abyś z nim porozmawiał?” (nigdy przenigdy nie zdradzaj tajemnic jednego klienta/pracodawcy, aby przypodobać się innemu !!!!! To dotyczy też informacji o jego pracownikach)
Manager – „świetnie to rozumiem, też bym nie chciał abyś wyciągał z mojej firmy dobrych ludzi”. (Manager doskonale rozumie w czym rzecz. Gdyby powiedział coś innego straciłby bardzo wiele w moich oczach.) „Czy możesz w takim razie skontaktować mnie z nim”
AB – „oczywiście, pod warunkiem że zgodzi się on na to. Pozwól mi zadzwonić do niego i jutro dam Ci wiadomość” (ochrona prywatności osób, które znasz jest w pewnych kręgach bardzo ważna i wielu ludzi będzie uważnie patrzyć czy Ty też o to dbasz. Dyskrecja to podstawa!!!)

Akt 4 (późne godziny nocne tego samego dnia)

AB – wracając z kolacji jeszcze z taksówki dzwonię do X (nie zważając na późną porę oraz fakt, że tam śpi już maleńkie dziecko) i mówię: „ słuchaj, mam dla Ciebie bardzo ciekawy kontakt i być może interesującą propozycję. Chodzi o dość przyszłościowe przedsięwzięcie, które dopiero wystartuje i w związku z tym teraz nawet nie wolno mi powiedzieć Ci o co dokładnie chodzi. To, co Ci mogę powiedzieć to właśnie to, że chodzi o bardzo rozwojowe rzeczy, plus będziesz pracował u człowieka, który jest doskonałym managerem od którego wiele się nauczysz i do tego będziesz grał w zupełnie innej lidze, co znacznie podniesie Twoją wartość rynkową. Czy jesteś zainteresowany?”

X – „oczywiście, co mam zrobić?” (kuj żelazo póki gorące, nawet jak nie bardzo wiadomo o co dokładnie chodzi. Dopóki nie wiąże się to z poważnymi inwestycjami z Twojej strony warto przyjrzeć się wielu rzeczom, zawsze potem możesz je odrzucić )

AB – „potrzebuję natychmiast Twoje CV i zgodę na przesłanie go dalej” (ważna zasada – nie przekazujemy informacji o innych ludziach bez uzyskania z ich strony jednoznacznej autoryzacji)

Akt 5 (tej samej nocy)

Perfekcyjnie napisane CV ląduje w moim mailu. Jeszcze tej samej nocy wysyłam je dalej razem z linkiem na blog X-a i komentarzem „poczytaj sobie co X pisze na swoim blogu” (jednocześnie X zyskuje u mnie punkty dodatnie niezależnie od tego, co jak zakończy się ta konkretna sprawa. Nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego)

Akt 6 (po południu następnego dnia)

Otrzymuję mail od Managera w którym między innymi napisał „ ciekawe CV. Przeczytałem też jego blog i wygląda na to, że ma on te cechy których poszukuję. Dziękuję za kontakt, poinformuję Cię co z tego wyjdzie” (jeśli ktoś robi Ci przysługę, to informuj go o postępach w dalszych związanych z tym działaniach. Na przykład niektórzy uczestnicy eksperymentu po „skonsumowaniu” 2 bezpłatnych szkoleń nie odezwali się do mnie miesiącami – to duży błąd, który tym razem skłonny jestem im wybaczyć :-))

Akt 7 (trwający wiele tygodni)

Od czasu do czasu otrzymywałem od obydwu stron informacje, że rozmowy są w toku i posuwają się do przodu. Sprawa nie była trywialna, więc nie było to nic dziwnego że trochę potrwała. (w wielu interesujących przedsięwzięciach warto wykazać się cierpliwością. Złożone rzeczy wymagają często czasu i nie należy się zniechęcać nawet pozornym brakiem postępów. Obie strony informując mnie przekazywały mi też komunikat: „to co zrobiłeś było ważne i jest praktycznie wykorzystywane”. W ten sposób zwiększają moją gotowość do robienia dla nich takich rzeczy w przyszłości)

Akt 8

Zarówno X jak i Manager niezależnie od siebie informują mnie o rozpoczęciu przez X pracy dla Managera. (informuj o postępach człowieka, który pewne rzeczy umożliwił, zwłaszcza jeśli zrobił to za darmo. Dlaczego to warto robić napisałem w poprzednim komentarzu)

Akt 9 (kilka miesięcy później)

Manager dziękuje mi za znalezienie takiego człowieka. X mimo nawału pracy cieszy się z możliwości rozwoju i też mi za to dziękuje. (Dla Managera, X i mojej osoby jest to kolejne udane przedsięwzięcie zwiększające wzajemną wiarygodność na przyszłość)

Akt 10 (ponad rok później)

Manager przy okazji jednego z kolejnych spotkań przekazuje mi, że X postanowił ze względów rodzinnych przenieść się do innego miasta i w związku z tym rozstaje się z firmą. Informuje mnie, że rozstaje się z nim z żalem ale w pełnym porozumieniu i docenia pracę, którą X zrobił w ciągu ubiegłego roku. Manager dziękuje mi za stworzenie kontaktu z X bo rozwiązało to mu poważne wyzwanie na samym początku bardzo szeroko zakrojonego projektu (Manager informując mnie unika sytuacji, że dowiaduję się o tym przypadkowo i np. snuję spekulacje że X odszedł ze względu na złe warunki pracy, niewłaściwe zarządzanie itp. W ten sposób Manager ma u mnie nadal otwarte konto, gdyby kiedykolwiek znowu potrzebował specjalnego człowieka, bo wiem, że mogę każdemu rekomendować pracę u niego. Jednocześnie wystawia on dobre świadectwo X-owi, wiem, że i w przyszłości mogę X-a z czystym sumieniem polecać. Dziękując mi sprawia, że dobrze się z tym czuję i chętnie zrobię coś dla niego w przyszłości.)

Akt 11 (wkrótce potem)

X dzwoni do mnie z informacją, że ze względów rodzinnych przenosi się i rozstaje z firmą Managera. Zapewnia mnie o bardzo przyjaznym rozstaniu z tym pracodawcą (o czym wiem już z ust drugiej strony). Przedstawia też swoją dalszą koncepcję działalności, która jest bardzo sensowna. Dziękuje za stworzoną mu sposobność nauczenia się bardzo wielu nowych i wartościowych rzeczy. (X informując mnie też unika sytuacji, że dowiaduję się o tym przypadkiem i np. spekuluję, że X rozstał się z Managerem w sposób, który umniejszyłby wartość moich przyszłych rekomendacji dla tego ostatniego. Pokazując ciekawą i spójną koncepcję przyszłości nie tylko unika możliwego wrażenia, że działa nieracjonalnie, ale od razu uruchamia u mnie program „z kim mogę go poznać, aby mu to zamierzenie ułatwić”. Dziękując mi sprawia, że dobrze się z tym czuję i chętnie zrobię coś dla niego w przyszłości.

Myślę, że ta historia dostarczy Wam materiału do przemyśleń, jak sami zachowujecie się w takich sytuacjach. Wielu ludzi narzeka na brak szans w życiu nie zdając sobie sprawy, że sami wielokrotnie takież szanse zabijają w zarodku brakiem inicjatywy, działania, czy też po prostu pewną bezwładnością. Dotyczy to niestety też bardzo zdolnych i wykwalifikowanych ludzi.
Dla zilustrowania przytoczę dwa przykłady z życia:

  • osoba nazwijmy ją A jest kimś, kto ma bardzo wiele doświadczenia w swojej dziedzinie. Już raz w przeszłości moja rekomendacja była ważnym czynnikiem, który przyczynił się do wygrania przez nią konkursu na interesujące stanowisko z dwoma bardzo dynamicznymi i „medialnymi” kontrkandydatami. W lecie 2007 ta osoba miała pomysł na bardzo dobry blog ekspercki, który cieszyłby się ogromnym powodzeniem. Nie tylko zachęciłem tę osobę do jego napisania, ale nawet znalazłem kogoś, kto za symboliczne pieniądze dostarczyłby działającej infrastruktury technicznej. Dziś mamy 28 lutego 2008 i ciągle nie ukazał się ani jeden post. Ja rozumiem, że ktoś może mieć wiele pracy (w ostatnich miesiącach znam to z własnego doświadczenia), ale znalezienie 1-2 godzin w tygodniu, a nawet choćby w miesiącu nie może być niemożliwością
  • osoba B jest też bardzo uzdolnionym człowiekiem o szerokich doświadczeniach i rozbudowanych kompetencjach. Jeśli chodziłoby tylko o te cechy, to natychmiast byłbym gotów zarówno rozpocząć z B szeroko zakrojoną współpracę na bardzo wiele sposobów do założenia wspólnej firmy włącznie, jak też rekomendować tę osobę każdemu klientowi. Jest tylko małe „ale”, które najlepiej zilustruje następujący przykład: Poznajesz B z kimś, nazwijmy tę osobę C, kto bardzo profesjonalnie traktuje B i widać, że są możliwości korzystnej współpracy między nimi. Ponieważ B nie ma akurat przy sobie wizytówek obiecuje C przesłać następnego dnia maila z danymi kontaktowymi. Dwa tygodnie później C na moje pytanie o kontakt z B odpowiada, że nic nie otrzymał, a ja się wstydzę, bo to pogarsza mój image w oczach C. Rozumiem, że B może być bardzo zajęty, ale wobec faktu, że B nie spędził tych 2 tygodni nieprzytomny w szpitalu to ma u mnie duży minus, bo wysłanie prostego maila, a przynajmniej zatelefonowanie nie może być zadaniem nie do wykonania.

Jeśli ktoś z Was zdziwi się, jak proste w gruncie rzeczy czynniki mają wpływ na to, czy będziemy rekomendowani ludziom, którzy mają możliwości, aby katapultować naszą karierę w stronę sukcesu, to radzą Wam abyście jak najszybciej sobie to uświadomili. Przeanalizujcie uczciwie Wasze zachowanie w takich sytuacjach i jeśli macie jakiekolwiek pytania czy wnioski to zapraszam do komentarzy.

UPDATE: Uświadomiłem sobie, że ten napisany w pociągu post niesie z sobą bardzo ważne treści i im więcej osób sobie je uświadomi, tym lepiej dla nas wszystkich. Któż nie chciałby żyć w społeczeństwie ludzi zadowolonych?

Dlatego wygładziłem go nieco i zebrałem w ośmiostronicowym PDF-ie (231 KB), który możecie sobie ściągnąć tutaj

Dla Czytelników korzystający z Linuxa i mających kłopoty z powyższym pdf-em wersja z podstawowymi czcionkami

Ten plik możecie bardzo swobodnie rozpowszechniać, szczegółowe warunki znajdziecie na pierwszej stronie.

Jeśli ktoś potrzebuje bezpłatny Acrobat Reader to może go ściągnąć dla Linuxa i dla Windows

Komentarze (97) →
Alex W. Barszczewski, 2008-02-29
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Róbmy to inaczej niż krowy !

Ten post będzie nieco kontrowersyjny i osobom, które łatwo się obrażają zalecam nieczytanie go. To, co tutaj napiszę może i będzie kolidować z tym, co codziennie praktykuje większość ludzi. Nie zmienia to faktu, że prezentowane tutaj zalecenia sprawdziły się wielokrotnie w życiu i warte są co najmniej wypróbowania.

Krowy są, jak wiadomo ze szkoły, tzw. przeżuwaczami. Oznacza to, że najpierw na pastwisku najedzą się do syta, potem, przeważnie wieczorem cierpliwie ponownie przeżuwają połkniętą wcześniej trawę.
Co to ma wspólnego z nami?
Posłuchajcie uważnie w jaki sposób i o czym rozmawia większość ludzi, którzy spotykają się towarzysko. Łatwo zauważycie, że bardzo wiele, jeśli nie większość z ich wypowiedzi to powtarzane i przeżuwane w nieskończoność relacje z przeszłych przeżyć mówiącego. W ten sposób cała rozmowa staje się odgrzewaniem konserw z czasów minionych (wszystko jedno jak dawno), a konserwy jak wiadomo nigdy nie będą tak pożywne jak świeże produkty. Często bywa tak, że całe towarzystwo po kolei robi taki recykling przeżyć każdego z uczestników, który staje się główną zawartością spotkania. To zdaje się być jeszcze jednym przejawem zamiłowania do życia w przeszłości, o czym pisałem już kiedyś
Oczywiście każdy może spędzać swój czas wolny tak, jak chce, niemniej takie przeżuwanie minionej rzeczywistości nie posunie nas dalej. Przyjrzyjmy się dwóm negatywnym przykładom, zaczynając od biznesowego:

  • Kiedyś u jednego z moim klientów nastąpiła zmiana na stanowisku szefa d/s szkoleń. Nowy manager umówił się ze mną na godzinne spotkanie na mieście. Normalnie takie spotkanie z kimś, kto przez dwa lata intensywnie trenował kluczowych ludzi danej firmy może być dla managera, który przyszedł z zewnątrz bardzo cennym źródłem rad i informacji, których naturalnie chętnie bym mu udzielił. Z tego niestety nic nie wyszło, bo „młody pistolet” przez 50 minut opowiadał mi historie ze swojej przeszłości w uprzedniej firmie i jaki on tam był dobry. No cóż, jestem cierpliwym słuchaczem :-) Nawiasem mówiąc po pewnym czasie na jego stanowisku był już ktoś inny, nic dziwnego przy takim podejściu.
  • Przypadek drugi miał miejsce w ostatnie Walentynki. Siedząc w lokalu dyskutowałem ciekawe tematy z jednym z klientów, a przy stoliku obok atrakcyjny dwudziestoparoletni mężczyzna spędzał walentynkowy wieczór z równie atrakcyjną towarzyszką. W biznesie rozmawia się przy stoliku ściszonym głosem (czego nawiasem mówiąc wielu managerów nie wie), więc mimo woli słyszałem sporą część „rozmowy” obok. Piszę w cudzysłowie, bo głównie ograniczała się ona do tego, że ów mężczyzna opowiadał dość głośno historie ze swojego życia, mające pokazać jakim jest on super facetem. Po pewnym czasie jego towarzyszka była tak znudzona (czego nawet nie spostrzegł), że zaczęła oczami flirtować ze mną :-)

Spróbujcie w najbliższym czasie poczynić własne obserwacje w tym kierunku. Zwróćcie uwagę, kiedy inni odgrzewają przy Was swoje dawne przeżycia i jak się przy tym czujecie. Wypróbujcie, co się stanie, jeśli Wy sami przestaniecie opowiadać innym o swojej przeszłości, a zamiast tego zaczniecie dzielić się z nimi waszymi wrażeniami tu i teraz, ewentualnie kreując wizje przyszłości. Zróbcie to w czasie romantycznej kolacji, zobaczcie jak wpłynie to na atmosferę spotkania.
Ostrzegam, że wielu ludzi nie potrafi tego robić, zwłaszcza my mężczyźni mamy czasem problem z byciem tu i teraz oraz komunikowaniem tego co aktualnie czujemy i myślimy. Nie jest to rzecz nie do naprawienia, a nauczenie się tego może nie tylko w ogromnym stopniu zmienić jakość Waszych istniejących relacji, lecz też otworzyć dla Was całkiem nowe, niedostępne wcześniej możliwości. Polecam!!

Pozostawmy przeżuwanie przeżu(y)tego krowom :-)

PS: Po ostatnim spotkaniu w Warszawie uczestnicy w komentarzach napisali, że było bardzo ciekawe a 5 godzin przeminęło jak z bicza strzelił. Chcecie poznać małą tajemnicę? Na początku wieczoru umówiliśmy się, że poza przytaczaniem konkretnych przykładów niezbędnych do zilustrowania jakiejś tezy nie będziemy używali czasu przeszłego :-)

Komentarze (59) →
Alex W. Barszczewski, 2007-12-07
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Naucz się być zuchwałym!

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak szeroka jest gama Waszych możliwych zachowań w kontaktach z innymi ludźmi?

Znakomita większość z Was potrafi z pewnością zachować się według zasad dobrego wychowania i ogólnie przyjętych wzorców (co widać choćby po Waszych komentarzach) i to samo w sobie jest bardzo cenne. Dbajcie o tę umiejętność.
Problem polega na tym, że takie postępowanie w kontaktach międzyludzkich nie zawsze cechuje się największą skutecznością (to ostatnie stwierdzenie to piękny eufemizm :-)). Często obserwuję jak ludzie miotają się w granicach tego, co jest powszechne akceptowalne, a kiedy ich działania nie przynoszą rezultatu, to sfrustrowani albo się wycofują, albo zaczynają być chamscy i bezczelni. Obydwa zachowania nie są optymalne i dlatego przyjrzyjmy się, czy przypadkiem nie mamy lepszej alternatywy.

Moje obserwacje pokazują, że w naszych interakcjach z innymi możemy wyróżnić trzy strefy:

  • zachowania grzeczne – zgodne z obowiązującymi normami i zwyczajami. Dopóki się do nich stosujemy nic specjalnie złego nie powinno nam się przydarzyć. Niestety dotyczy to często też i tych pozytywnych zdarzeń i dlatego osobiście nazywam tę strefę zakresem mli-mli (ciepłe kluchy, ciepłe mleko). Abyśmy się dobrze zrozumieli, umiejętność takiego zachowania się jest konieczna, nie oznacza to jednak, że musimy cały czas tak postępować.
  • zachowania zuchwałe – z jednej strony wychodzą one swoją śmiałością poza tzw. „normę” i ogólnie przyjęte konwenanse. Z drugiej zaś nie idą tak daleko, aby u partnera powodować odrazę, oburzenie, agresję.
  • zachowania bezczelne – to takie, które druga strona jednoznacznie określi jako chamskie, manipulacyjne, oburzające itp. Często zdarza się, że ludzie o niskim poczuciu własnej wartości zaczynają właśnie od bezczelności w nadziei, że przyniesie to sukces, choć na dłuższą metę jest to dość kiepska strategia.

Zobaczmy teraz, jak wygląda kwestia skuteczności naszych interakcji w zależności od tego, w jaki sposób komunikujemy z innymi. Poniższy wykres nie pretenduje do bycia „prawdą naukową”, jest jednak odbiciem moich wieloletnich obserwacji i eksperymentów. Na poziomej osi odmierzamy „stopień zuchwałości” naszych interakcji z innymi ludźmi, a niebieska linia pokazuje ich skuteczność.
zuchwałość

Jak widać, nasza skuteczność jest najmniejsza po lewej stronie wykresu (całkowite ciepłe kluchy), dość silnie rośnie, kiedy zaczynamy działać zuchwale z maksimum gdzieś w pobliżu granicy bezczelności (czerwona linia), aby po jej przekroczeniu gwałtownie spaść prawie do zera.

Widać wyraźnie, jak wiele z tej potencjalnej efektywności tracimy, jeśli tak jak większość ludzi boimy się powędrować w strefę zachowań zuchwałych.

Drugą obserwacją jest to, że bardzo blisko granicy bezczelności (czyli mówiąc kolokwialnie „po bandzie”) skuteczność ta jest największa, nie wolno tylko tej czerwonej linii przekroczyć.

W tym ostatnim przypadku pojawia się problem, bo ta granica nie jest czymś, co da się matematycznie wyliczyć. Będzie ona różna nie tylko w zależności od osoby, ale nawet konkretnej sytuacji. Czy w związku z tym wykres ten jest bezużyteczny?

Niekoniecznie, bo o ile nie możemy z absolutną dokładnością powiedzieć osobie X jak daleko może posunąć się z osobą Y, to możemy przynajmniej nabrać dość dobrego wyczucia gdzie aktualnie zaczyna się strefa niebezpieczna. Nabycie go wymaga sporej praktyki i wiąże się też niestety z „wypadkami przy pracy” :-) Takie eksperymenty lepiej więc przeprowadzać w sytuacjach, kiedy nie chodzi o naszą karierę życiową, niemniej zdecydowanie warto :-)

W zamian uzyskujemy dodatkowy repertuar zachowań, który znacznie rozszerzy nasze możliwości i skuteczność zarówno w życiu osobistym (np. szukając sobie partnera :-)) jak i zawodowym. Ważne jest oczywiście, aby przy tym wszystkim nie zapomnieć zasad dobrego wychowania i zawsze być miłym człowiekiem. Umiejętność bycia zuchwałym ma uzupełniać takie zachowania, a nie je zastępować.

Komentarze (147) →
Alex W. Barszczewski, 2007-11-12
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Pytaj bez strachu

W wartym obejrzenia filmie „The legend of Bagger Vance” jest taka scena, kiedy młody chłopak Hardy, który marzył o byciu forecaddie jednego z bohaterów boi się podejść do Bagger i zapytać o to. Przywołany i zapytany czy chce przejąć tę rolę dwukrotnie odpowiada „Nie„, aby za trzecim razem wyznać „może tak, ale nie miałem odwagi zapytać„. Na to Bagger: „nie mam czasu aby czekać, aż się zdecydujesz, więc umówmy się – w tym samym momencie, kiedy zdobędziesz się na odwagę, w tym samym momencie ja postanowię że odpowiem ci TAK”

Ta rozmowa przypomniała mi jak często widuję podobne zachowania w życiu i to w wykonaniu dorosłych, pełnych potencjału ludzi.

To zaczyna się od tego, że czasami sami przed sobą nie zdobywamy się na wystarczającą odwagę, aby powiedzieć sobie, czego tak naprawdę chcemy, nie mówiąc już o zakomunikowaniu tego innym osobom. Tak, jak gdybyśmy „nie zasługiwali” na dobre życie, albo pewnych pragnień „nie wypadało” mieć. Bzdura, przynajmniej dopóki nie chcemy w tych pragnieniach robić krzywdy drugiemu człowiekowi, albo ograniczać jego wolności wyboru!!

Prawdziwe „schody” zaczynają się wtedy, kiedy to co chcemy zależy od zgody drugiego człowieka. Zaczynamy wtedy często puszczać sobie przed oczami film, w którym ta druga osoba odmawia nam, jesteśmy przez nią ośmieszani, odrzucani itp. W rezultacie wiele osób obawia się zapytać, albo poprosić o różne rzeczy, szczególnie ludzi, których nie zna tak dobrze.

Częściowo może to wynikać z dość rozpowszechnionego w Polsce postfeudalnego przekonania, że gdzieś tam są ludzie „lepsi”, „bardziej godni” od nas. Zgadzam się, że istnieją osoby o różnych dokonaniach, ale każda z nich jest tylko człowiekiem, w gruncie rzeczy podobnie funkcjonującym do nas wszystkich. Kimkolwiek by oni nie byli, nie ma powodów robienia z nich bogów, co zresztą dobrze oddają nawet księgi takie jak Biblia – „nie będziesz miał innych bogów przede mną„, czy znacznie radykalniej Koran – „jest tylko jeden Bóg„. Więc w czym problem?

Oczywiście pytając innego człowieka zawsze musimy liczyć się z tym, że otrzymamy odpowiedź odmowną. No i cóż z tego? Czy w większości przypadków po odpowiedzi odmownej jesteśmy w gorszej sytuacji niż przedtem? Nie mieliśmy tego o co pytaliśmy i nadal nie mamy :-)
Najwyżej pozbawiliśmy się pewnych iluzji, co może krótkoterminowo zaboleć, ale długoterminowo ułatwi nam skuteczne nawigowanie w życiu. Przynajmniej wiemy na czym stoimy. Nie ma więc się czego obawiać!

Zdradzę Wam tajemnicę, że dawno, dawno temu byłem kiedyś człowiekiem, który w nieskończoność rozważał, czy warto, albo wypada zapytać w różnych sytuacjach zarówno zawodowych, jak i prywatnych (tutaj miałem kolosalne problemy z płcią przeciwną :-)) Pewien „samobójczy” (jak mi się wtedy zdawało) eksperyment polegający na wypróbowaniu przez pewien czas strategii o 180 stopni odmiennej od dotychczasowej (pytaj otwarcie i prosto z mostu) przyniósł tak zdumiewające rezultaty, że odmieniło to moje całe życie.

Oczywiście, że wielu ówczesnych znajomych zaczęło mieć z „nowym Alexem” spory problem, na szczęście na ich miejsce znalazły się tabuny nowych, bardziej „kompatybilnych”. Z tym zawsze się trzeba liczyć, per saldo tak jest lepiej, bo potem otaczają Cię ludzie, którzy do Ciebie pasują.

Tak więc moje zalecenie dla każdego z Was:

Przez najbliższe 3 miesiące, przynajmniej raz na tydzień pytaj lub proś ludzi o rzeczy, o które krępowałeś się prosić dotychczas. Rób to w kulturalny i nienatarczywy sposób, ale pytaj.

Może (i będzie) zdarzać się, że otrzymasz odpowiedź odmowną, nawet czasem nieprzyjemną. Potraktuj to jako informację zwrotną, że albo zapytałeś niewłaściwą osobę, albo uczyniłeś to w niewłaściwy sposób. Te dwa czynniki możesz i powinieneś zmieniać w kolejnych podejściach. Internet daje Ci przecież możliwość poznania i kontaktu ze znacznie większą ilością najprzeróżniejszych ludzi, nie jesteś ograniczony do grona podobnych do siebie znajomych z pracy lub uczelni. Korzystaj z tego!!

Jeśli przez pewien czas popróbujesz tego, to nabierzesz dużego wyczucia kogo, kiedy i jak zapytać. To wyczucie też ułatwi Ci praktyczne doświadczenie mojej obserwacji życiowej o względnie bezproblemowym przychodzeniu do mnie różnych dobrych rzeczy. Czego każdemu życzę!

PS: Pamiętajcie, że może nie pojedyncze osoby, ale całe życie jako takie mówi nam: ” jeśli tylko odważysz się zapytać, to ja w tym samym momencie postanowię, że odpowiem ci TAK”

PPS: Kontynuacja tego zagadnienia znajduje się tutaj

Komentarze (49) →
Alex W. Barszczewski, 2007-10-28
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Nie masz nic – pracuj za darmo!!!

Czytając ten tytuł niektórzy z Was zapewne myślą, że musiał mi się ostatnio przydarzyć upadek na głowę ze sporej wysokości :-)

Pracować bez kasy!!!??? To bez sensu!!!

No cóż, po bliższym przyjrzeniu się sprawie okazuje się, że w pewnych okolicznościach praca za darmo ma głęboki sens, przynajmniej dla niektórych z Was. Jakie korzyści może dać nam taki sposób „zatrudnienia”:

  • możliwość nawiązania kontaktów, które mogą okazać się bezcenne dla naszej przyszłości
  • możliwość nauczenia się koniecznych w przyszłości umiejętności praktycznych
  • możliwość pokazania, że jesteśmy zaangażowanymi, pełnymi energii ludźmi
  • możliwość wyrobienia sobie reputacji na rynku
  • możliwość pracowania nad projektami, które nas fascynują

Startując w życiu zawodowym najtrudniej właśnie o powyższe rzeczy i „wolontariat” może być dobrą drogą do ich osiągnięcia.

Znam kilka takich przypadków z własnego doświadczenia/obserwacji.

Na samym początku mojej kariery w IT uczyłem się sam na jedynym dostępnym mi wtedy systemie (MUMPS – słyszał ktoś kiedyś coś takiego :-)). Po trzech miesiącach „edukacji” stwierdziłem, że czas poszukać sobie zajęcia i poszedłem do firmy, która szukała programistów. Musicie sobie wyobrazić tę sytuację: dość biednie ubrany Polak w ówczesnej Austrii (to biorąc pod uwagę opinię o nas odpowiadałoby biednie ubranemu Rumunowi w Polsce) przychodzi do firmy i nie znając używanego w niej języka (GW Basic) stara się o pracę. Odpowiedź była oczywiście odmowna. Na szczęście moja prośba, abym mógł po prostu posiedzieć przy komputerze i za darmo popróbować na tyle zaskoczyła właściciela (w Austrii takie podejście było jeszcze bardziej niezwykłe ), że się zgodził. Jak już raz zasiadłem tam do komputera, to po 2 dniach miałem pierwsze płatne zlecenie :-) Reszta to historia….

Potem jeszcze kilka razy pracowałem dla ludzi tak dobrych, że byłbym gotów robić to nawet za darmo, tylko po to, aby się od nich uczyć.

W drugą stronę też mam kilka takich przypadków, kiedy oferta zrobienia czegoś dla mnie bez wynagrodzenia w dalszej konsekwencji spowodowała katapultowanie oferującego do całkiem innej ligi :-) W większości przypadków nie zgodziłem się na robienie czegoś dla mnie bez wynagrodzenia, ale sama taka autentyczna gotowość drugiej strony była wystarczającym na początek wychyleniem się.

Jaki z tego wniosek:

  • jeśli zaczynasz działalność w jakiejkolwiek dziedzinie, to na samym początku zarabianie powinno stać na dość dalekim miejscu
  • na początku wybieraj takie miejsca, gdzie nauczysz się najwięcej, zdobędziesz najcenniejsze kontakty, a nie tylko takie, gdzie dostaniesz od razu największe pieniądze. Te ostatnie będziesz w znacznie większych ilościach zarabiał jak wypracujesz Twoją wartość rynkową. Jak zwykle w życiu, ważna jest właściwa kolejność działań :-)
  • oczywiście unikaj przy tym miejsc, gdzie będziesz po prostu wykorzystany, bez realnych, pozafinansowych korzyści dla Ciebie. Nie chodzi o pracowanie za darmo jako cel sam w sobie!!!

Z oczywistych powodów, podejście to nie jest możliwe dla osób, które mają poważne zobowiązania finansowe, ale dla dopiero wchodzących w życie młodych „pechowców” (tych z postu „Młodzi ludzie w pracy„), albo zaczynających swoje życie zawodowe „od nowa” może to być całkiem niezła strategia. To trochę jak na regatach żeglarskich – jak będziesz płynął tak, jak ci przed Tobą, to będziesz miał spore trudności aby ich dogonić, zwłaszcza jeśli pole jest zatłoczone. Dopiero obranie całkiem innego kursu daje Ci realną szansę.

Jakie macie osobiste doświadczenia z takim rozpoczynaniem kariery?

Komentarze (33) →
Alex W. Barszczewski, 2007-09-21
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 3 of 5«12345»
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • List od Czytelnika  (19)
    • Elżbieta: Witam, Osobiście polecam...
    • Ewa W: Krysia S, tak, widziałam...
    • KrysiaS: Ewa W, napisałaś...
    • Stella: Witajcie Uważam Autorze...
    • Ewa W: Krysia S, być może tak jest...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • kleks: Hej Alex, Po przemyśleniach...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Ja...
    • kleks: Hej Alex. To mam na myśli:...
    • Alex W. Barszczewski: Kleks Wczoraj...
    • kleks: Ewo, piszesz: „Żeby mieć...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Agnieszka M.: Odpowiadam z...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • ms: Chodzi mi o to, ze moze dobrze...
    • Ewa W: Robert, Czy wszystko, czym...
    • Alex W. Barszczewski: Robert Tak jak...
    • Kleks: Alex napisałeś: „Metka...
    • Robert: @Alex „albo niewiele z...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Tomek P: To może być trochę strzał na...
    • Witek Zbijewski: Dużo zostało...
    • adamo: Witaj Mxx, chociaż już jestem...
    • moi: @Tomku, Rozwojem, mniej lub...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Witek Zbijewski: lektura bloga i...
    • Agap: Mój drugi kontakt z blogiem...
    • KrysiaS: Alex, dziękuję za to,ze...
    • Alex W. Barszczewski: Dziekuję Wam...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Ev: Witek Zbijewski Tak, tak,...
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Alex W. Barszczewski: Agnieszka L...
    • Agnieszka L: „Czy mi się...
  • Reakcja na pretensje klienta  (12)
    • Kamil Szympruch: Wiem, że mój...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025