Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Relacje z innymi ludźmi

Nasze relacje po eskimosku

To, że Eskimosi (Inuit) mają w swoim języku dość bogate słownictwo dotyczące różnych rodzajów śniegu jest rzeczą ogólnie znaną, choć w rzeczywistości część tych słów, to zbitki podobne nieco do niemieckiego
„Donaudampfschiffahrtsgesellschaftskapitänsmütze” (czapka kapitana Towarzystwa Żeglugi Parowej po Dunaju).

Kiedyś, dość dawno temu, przeczytałem tekst o jeszcze jednym aspekcie ich języka, a mianowicie o stopniu zażyłości we wzajemnych relacjach. Trzeba sobie uświadomić, że Ci ludzie, podczas nocy polarnej bardzo dużo czasu spędzają ciasno ściśnięci w swoich Igloo, co zazwyczaj wyostrza postrzeganie tego, jak się do siebie odnoszą :-)

W związku z tym w ich języku jest sporo dość precyzyjnych określeń odpowiadających np. naszemu stwierdzeniu „ Lubię Cię, ale nie poszedłbym z Tobą na polowanie na niedźwiedzia polarnego” :-)

My jesteśmy tutaj językowo nieco upośledzeni bo lubimy kogoś, kochamy, nienawidzimy,itp. Dodając do tego najwyżej przysłówki „bardzo” (jak bardzo i co to w praktyce znaczy???)

To jest jeszcze jeden przykład naszej ograniczonej „rozdzielczości” w przekazie, o czym pisałem dawno temu w poście http://alexba.eu/2009-09-13/rozwoj-kariera-praca/przekaz-odbior/

Dziś zapraszam Was do przeprowadzenia eksperymentu myślowego i przyjrzenia się Waszym relacjom tak, jakbyście mieli je opisać z dokładnością Eskimosów.

Najpierw zastanówmy się nad zgrubnym opisaniem naszych prawdziwych odczuć w kierunku tego drugiego człowieka wyrażając je tak, jak byśmy mówili mu to prosto w oczy czyli np.:

  • nienawidzę cię
  • jestem ci niechętny
  • jesteś mi obojętny
  • chętnie przebywam w twoim towarzystwie
  • lubię cię
  • kocham cię

To jest stosunkowo prosty krok, choć w wielu parach zakomunikowanie tego partnerowi może być dużym wyzwaniem :-) Podkreślam więc, że ja nie wymagam powiedzenia tego komukolwiek, ten eksperyment myślowy ma służyć samoanalizie dlatego możecie, a nawet powinniście być absolutnie szczerzy.

Problemem jest też, że wiele osób przyklejając komuś którąś z powyższych etykiet dość bezrefleksyjnie dopasowuje do nich wiele aspektów życia. Dlatego w następnym etapie naszego ćwiczenia, wzorem Eskimosów starajmy się zrobić listę zakresów życia i aktywności, które z daną osobą jesteśmy gotowi robić i takich, które są wykluczone.

Tutaj liczba możliwości jest tak wielka, że wyliczenie ich wykroczyłoby poza ramy tego postu. Weźmy więc parę częściowo nietypowych przykładów z życia (niekoniecznie mojego :-))

  • „nienawidzę cię/jesteś mi obojętny, ale dla wygody jestem gotów z tobą mieszkać pod jednym dachem i prowadzić wspólnotę gospodarczą” – jest wiele takich małżeństw z dłuższym stażem :-)
  • „jesteś mi dość obojętny, ale kiedy potrzebuję chętnie chodzę z tobą do łóżka, bo nieźle mi robisz” – fuck buddies
  • „chętnie przebywam w twoim towarzystwie, ale poza dobrym seksem i rozmowami nie chcę cię mieć w moim życiu” – ditto
  • „kocham cię, ale nigdy nie zrobiłbym cię partnerem we wspólnym biznesie” – kochamy kogoś niezależnie od jego słabości, ale nie wyłączamy naszego myślenia
  • „kocham cię, ale nie wyobrażam sobie dłuższego mieszkania razem pod wspólnym dachem” – podobnie jak w poprzednim przypadku

Jestem pewien, że Czytelnicy przytoczą jeszcze więcej oryginalnych kombinacji :-)

Tak czy inaczej zachęcam do zrobienia tego ćwiczenia i zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (49) →
Alex W. Barszczewski, 2012-08-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

Wyrzuć śmieci

Dziś mały post poza głównym tematem naszych nowych dyskusji.

Jedna z czytelniczek pod postem „Nasz niewykorzystany potencjał” miedzy innymi  napisała:

„przynajmniej w Polsze jest taka zasada, że jeśli komuś idzie lepiej(albo na kogoś takiego się zapowiada) to się go gnoi. Nie wiem ile czasu zajmuje mi ukrywanie przed innymi tego,że mi się dobrze wiedzie. Bo im bardziej jestem zadowolona z życia i o tym mówię, tym szybciej ewakuują się znajomi, a to podchodzi pod punkt drugi”

To nie jest zasada. To smutny fakt, że pewna grupa polskiego (i nie tylko zresztą polskiego) społeczeństwa to prymitywni i zawistni mali ludzie (niezależnie od wykształcenia), ale to tylko grupa. Są też u nas ludzie, którzy widząc Twoje wysiłki i sukcesy będą Ci dopingować i dodawać otuchy. I takich trzeba zbierać wokół siebie!!!
W stosunku do tych zawistnych bidaków należy:
  • stosować ostrą selekcję i nie wpuszczać ich w nasze życie. Polecam do tego lekturę postów „Szybka selekcja ludzi, dlaczego warto?” oraz „Szybka selekcja – jak to robi Alex”
  • ponieważ zawistność i małość często idzie w parze z arogancją, a taka kombinacja źle wpływa na szanse w biznesie, to trzeba spokojnie pozwolić im  na wykończenie się ekonomiczne
  • ponieważ zawistność i małość zazwyczaj długoterminowo źle wpływają na zdrowie, trzeba tez pozwolić im wykończyć się fizycznie.

Jak widzicie część powyższych mechanizmów działa automatycznie, trzeba tylko pozwolić im funkcjonować przez pewien czas.

Ważne jest:

  • jeżeli mamy takie „śmieci w naszym bliskim otoczeniu, to trzeba bezlitośnie pozbyć się ich jak najszybciej. Stawką jest nasze zdrowie fizyczne, psychiczne i szczęście w życiu
  • jeżeli odkryjemy, że żyjemy na całym „wysypisku śmieci”, to trzeba się jak najszybciej i bez zbędnych sentymentów ewakuować. Stawka: patrz powyżej
  • jeżeli ktoś z tych małych, zawistnych pod wpływem jakiegoś olśnienia nagle się zmieni, to możemy dać mu jedną (powtarzam jedną) szansę na zaistnienie w kręgu normalnych ludzi. Bądźmy wielkoduszni, ale nie naiwni! Nie dajmy się też nabierać na „cudowne przemienienia” jak to, przy ostatnich wyborach prezydenckich :-)

Tyle moich rozważań na szybko, zapraszam do dyskusji w komentarzach.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Komentarze (63) →
Alex W. Barszczewski, 2011-12-14
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi, Tematy różne

Przestań wiosłować (na chwilę)!

Pamiętacie moje posty o wstępnej selekcji ludzi, z którymi się zadaję
http://alexba.eu/2011-01-04/jak-to-robi-alex/szybka-selekcja-ludzi/
http://alexba.eu/2011-01-14/jak-to-robi-alex/szybka-selekcja-alex-cz-1/ ?
Oczywiście na poznaniu i pierwotnej akceptacji ludzi się nie kończy, czasem warto popatrzeć na bieżąco jak rozwija się dana relacja, bo przyzwyczajenie i pewna bezwładność mogą przyćmić nam widok na istotne zjawiska oraz fakt, że jest ona aktualnie całkiem inna (niekoniecznie lepsza), niż na początku.
Jak to można zrobić?
Jeżeli prywatną relację z kimś porównamy do wspólnego wiosłowania łodzią, to ja od czasu do czasu na chwilę przestaje wiosłować i patrze co się będzie działo. A dzieją się różne rzeczy: czasem zmiana prędkości łodzi jest mało zauważalna, czasem panuje bezruch, a czasem wręcz ta „łódź” relacji zaczyna poruszać się w zupełnie innym kierunku.
Dla zilustrowania o co mi chodzi podam parę przykładów:
  • najbardziej banalny to podtrzymanie kontaktu – jeśli mam wrażenie, że to ja jestem osobą, która to inicjuje (np. telefonując od czasu do czasu), to na pewien czas przestaje to robić i obserwuję, czy druga strona zada sobie trud zadzwonienia z własnej inicjatywy
  • jeśli w jakiejś relacji podejmujemy wspólnie interesujące przedsięwzięcia i aktywności, to mając wrażenie, że to głównie moja inicjatywa, na chwilę przestaję to robić i patrzę co się będzie działo, na ile druga strona „przejmie pałeczkę”
  • jeśli z kimś mam interesujące rozmowy i wymianę myśli, to mając wrażenie iż to głównie ja jestem tego inicjatorem… już wiecie co robię :-)
  • w relacji damsko-męskiej, gdzie jest wiele czułości i bliskości, jeśli widzę, że większość takich gestów i działań wychodzi ode mnie, to stopuję z tym trochę patrząc jaki to będzie miało wpływ.
Jeżeli którakolwiek z tych akcji powoduje znaczący spadek, lub wręcz zastopowanie danej aktywności, to jest to wyraźny znak, że na co dzień to ja jestem jej głównym motorem, a to na dłuższą metę niekoniecznie mi odpowiada. Oczywiście w wypadku istniejącej znajomości nie jest to czynnik natychmiast ją dyskwalifikujący, niemniej wymaga on bliższego przyjrzenia się i może porozmawiania z druga osobą na ten temat.
Niektórzy z Was pewnie powiedzą, że bycie takim motorem to przecież super i dobrze robi na poczucie własnej wartości. Coś w tym jest i jest wiele osów, które właśnie z tego powodu wybierają sobie danego partnera, pytanie tylko czy:
  • rzeczywiście potrzebujemy dowartościowania tego typu?
  • jaki ma to wpływ na nasz rozwój i jego szybkość? Szczególnie w świecie, który tak szybko się zmienia!
Jak widzicie i tym razem konkretne wnioski musicie sobie wyciągnąć indywidualnie. Ciekaw jestem Waszych przemyśleń i zapraszam do wypowiedzi w komentarzach.
PS: Świadomie nie wspomniałem w tym poście o kwestiach finansowych. Akurat to jest mi dość obojętne, jeśli pozostałe aspekty relacji są w porządku.
Komentarze (61) →
Alex W. Barszczewski, 2011-11-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

Angażować się, czy też nie?

Mieliśmy ostatnio ciekawą dyskusję pod listem Karola_x i po wszechstronnym naświetleniu zagadnienia, podaniu wielu osobistych przykładów itp.  wielu Czytelników było zaskoczonych  ostatecznym obrotem sprawy. Chyba większość z Was, dysponując wiedzą którą wzajemnie podzieliliśmy się przynajmniej spróbowałaby innych rozwiązań, nieprawdaż? :-)
Zanim będę kontynuował, podkreślam, że Karol_x ma pełne prawo do podejmowania własnych suwerennych decyzji życiowych i moje dalsze słowa nie dotyczą go osobiście.
Pamiętacie dyskusję nad dylematami Malwiny ?
Tam sprawa w gruncie rzeczy rozegrała się bardzo podobnie. Podobnie jak w wypadku Karola_x uznaję w pełni prawo Malwiny do podejmowania własnych decyzji i jej osobiście też nie mam na myśli w dalszych rozważaniach.
Używam tych dwóch przykładów do zilustrowania pewnego zjawiska.
Chodzi mi o to, kiedy mniej doświadczeni życiowo ludzie przychodzą do nas z problemem, my z całym zaangażowaniem przedstawiamy im naszą najlepszą wiedzę i podsuwamy różne możliwości,  nawet dajemy konkretne punkty zaczepienia, a te osoby…. i tak w końcu robią „po swojemu”, czyli mniej więcej tak, jak wcześniej :-)
Czasem dodają do tego całe mnóstwo uzasadnień „dlaczego tak musi być”, a my widzimy jasno, że to „musi” wynika ze strachu, wygodnictwa, słabej woli, bezwładności lub poruszania się w życiu na „autopilocie” ustawionym przez kogoś innego.
Co wtedy robicie?
Ja, pominąwszy sprawy życia i  śmierci,  stopniowo odszedłem od udzielania tego typu pomocy indywidualnym osobom, które nie są moimi klientami, lub w jakiś bardzo przekonywujący sposób nie pokazały mi, że są naprawdę zdeterminowane aby coś zmienić. Nawet w tym ostatnim wypadku zdarzają mi się potknięcia tak jak w zeszłym roku, kiedy na mój koszt, angażując eksperta stworzyłem komuś bardzo dobry początek lukratywnego, spełniającego wieloletnie marzenia  samodzielnego zajęcia, po czym ta osoba spanikowała i trzeba było cały projekt „zabić”.
Jest wśród nas wiele uczynnych i życzliwych osób (do których zapewne też się zaliczam) i niestety dość często inwestujemy nasz czas, a czasem i pozostałe zasoby w rozwój innych ludzi, którzy tę inwestycję po prostu marnują. Jeżeli nie nauczymy się właściwie „gospodarować” naszym wsparciem, to będziemy jak polska lub niemiecka pomoc społeczna: kosztuje mnóstwo pieniędzy ale nie wspiera tych, którzy naprawdę potrzebują.
Interesująca będzie dyskusja jak zarządzać tym w praktyce, może zrobię dobry początek i opowiem jak ja to zazwyczaj robię.
  • generalnie szybko i sprawnie udzielam doraźnej pomocy humanitarnej, zwłaszcza w nagłych wypadkach
  • chętnie stwarzam sposobności, które wystawiam w świat, tak aby naprawdę zainteresowani mogli z tego skorzystać. Przykładem tego typu działania jest nasz blog, gdzie co prawda dość oględnie, ale szczerze i bez „ściemy” piszę oraz dyskutuję o różnych kwestiach życiowych. Przy odpowiednio dużym zasięgu (a taki już mamy) zainteresowani znajdą się „sami”. Szczególnym przypadkiem są spotkania z Czytelnikami i Power Walks, gdzie można porozmawiać ze mną na żywo i być może uzyskać wartościową wskazówkę z którejś z  dziedzin, na których się znam :-) Trzeba jednak wykazać minimum inicjatywy i się tam pojawić :-)
  • jeżeli ktoś napisze mi maila z problemem, który może dotyczyć większej ilości osób (jak w wypadku Malwiny czy Karola_x) i pozwala na użycie jego zawartości w dyskusji na blogu, to robię z tego post. Robię to, bo jestem przekonany, że bardzo wielu ludzi ma podobne dylematy i w swoim otoczeniu nie bardzo ma z kim szczerze i otwarcie na ten temat porozmawiać. Klasyczne mass media zajmują się różnymi bzdurami lub powtarzają wyświechtane opinie, z rodzicami nie zawsze można porozmawiać, większość znajomych myśli… jak większość :-) Dla kogoś, kto rzeczywiście szuka różnych punktów widzenia i inspiracji trafienie na taka dyskusję może stanowić cenne źródło informacji od szerokiego (też w sensie różnorodności) grona ludzi, którzy nie mają „ukrytej agendy” w stosunku do anonimowego przecież Czytelnika. Dlatego nawet jeśli osoba, której przypadku dyskusja dotyczy ograniczy się do przyklejenia plastra tutaj i podkitowania pęknięcia tam, to spośród tysięcy innych Czytelników znajdą się tacy, dla których jakaś z prezentowanych tu myśli może oznaczać przełom. Takie maile dostaję i dlatego uważam że warto od czasu do czasu dogłębnie zająć się takim „kazusem” życiowym.
  • do wszelkich innych prób głębszego zaangażowania mojego czasu i zasobów (wychodzących poza normalną rozmowę) podchodzę dość ostrożnie. Jeśli ktoś chce mieć mnie „za friko”, to muszę widzieć, że danej osobie naprawdę zależy, jest gotowa wnieść wkład własny i że nie jest to „słomiany zapał”. Przy tym „wciągnięcie” mnie w różne ciekawe przedsięwzięcia jest ciągle dość proste, o czym przekonali się Czytelnicy odwiedzający mnie na Kanarach.
Tak mniej więcej postępuję ja, a jak to wygląda u Was?
Ciekaw jestem Waszego zdania i zapraszam do dyskusji w komentarzach
PS: Jadę pociągiem, więc wersja audio ukaże się wieczorem.
Komentarze (46) →
Alex W. Barszczewski, 2011-03-23
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

List od Czytelnika

Ostatnio dość często dostaję maile od młodych ludzi, którzy stoją przed poważnymi decyzjami życiowymi i chcą posłuchać mojego zdania. Mam z tym pewien problem, bo nawet gdybym kogoś dobrze znał, to nie czuje się kompetentny aby komukolwiek mówić, co ma robić ze swoim życiem. A osób, które piszą do mnie nie znam przecież w ogóle!!! Z drugiej strony takie maile są odbiciem pewnej potrzeby i nie chcę kompletnie jej ignorować. Dziś dostałem kolejny list od młodego człowieka, a ponieważ zgodził się on na użycie zawartości na blogu, to postaram się podzielić z nim i ewentualnie osobami w podobnej sytuacji kilkoma moimi obserwacjami i przemyśleniami. Może się to komuś przyda. Tekst publikuje w oryginalnym brzmieniu zmieniając tylko imiona i miejsce „akcji”.
Witam Alex!
Nazywam się Karol_x i mam 23 lata. Studiuję i pracuję w dużym mieście wojewódzkim. Piszę do Ciebie, gdyż od około roku śledzę wpisy na Twoim blogu i uważam Cię za bardzo wartościowego człowieka (choć nie znam Cię osobiście), którego zdanie zawsze może pomóc.
Chodzi o to, że jestem 5 lat w związku z dziewczyną. W tym roku jesienią bierzemy ślub, tylko od jakiegoś czasu oboje zachowujemy się co najmniej dziwnie. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Nie znajdujemy już wspólnego języka. Stajemy się wobec siebie obojętni. W trakcie trwania związku były między Nami zgrzyty, ale zawsze jakoś się dogadywaliśmy. Poruszaliśmy oczywiście temat kupna mieszkania/domu jednak zawsze kończyło to się kłótnią.
Moi przyjaciele mówią, że raczej do tego ślubu nie dojdzie i tylko pogłębiają moje wątpliwości. Nie chciałbym im mówić jak wielkie one są, bo wiem, że byliby zdolni zrobić wszystko, żebym został wolny. Tylko pytanie, czy byłbym szczęśliwy? Czy teraz jestem? Niestety nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Od około 18 roku życia jestem „samodzielny”. Zaznaczyłem to cudzysłowem, gdyż prawda jest taka, że to mama wybrała mi ścieżkę życia, a moja dziewczyna pokazała mi, że też mam swoje pragnienia i powinienem je realizować.
Najgorsze jest to, że widzę swoje błędy i nie potrafię nic z nimi zrobić. Chciałbym prosić Cię o pomoc, o radę… Co mogę zrobić ze swoim życiem? Nie chciałbym za kilka lat stwierdzić, że moje dotychczasowe życie nie miało większego znaczenia.
Co do ogólnych zasad wysyłania maili do Ciebie:
– zgadzam się oczywiście na ewentualne udostępnienie mojej sprawy na blogu (bez imion)
– co do numeru telefonu, to mogę oczywiście podać (+48 XXX XXX XXX), jednak wolałbym otrzymać odpowiedź w formie maila – w pracy nie bardzo mogę odebrać, a po pracy nie chcę wzbudzać podejrzeń u dziewczyny.
Nie musisz się śpieszyć oczywiście z odpowiedzią. Bardzo ucieszy mnie to jeśli odpiszesz mi w ogóle.
Z góry dziękuje za pomoc!
—
Pozdrawiam
Karol_x
Karolu_x
Pozwól, że najpierw podzielę się moimi wrażeniami i spekulacjami, które przechodzą mi przez głowę, kiedy czytam Twój list. Jako że nie znam Cię osobiście może się okazać, że są one całkowicie chybione, wtedy używając Twojego blogowego pseudonimu „Karol_x” skoryguj mnie w komentarzach. Pozwól też, że będę w moich wypowiedziach bardzo bezpośredni, nie zamierzam Cię w tym obrażać bądź okazywać lekceważenie.
  • jesteś młodym, ale dość otwartym mężczyzną, nie boisz się poprosić obcego w sumie człowieka o zdanie
  • w wieku 23 lat jesteś od 5 lat w związku z dziewczyną. To oznacza że jak zaczęliście miałeś 18 lat i jest to prawdopodobnie Twoja pierwsza próba poważniejszego związku z kobietą, Z tego wynika, że nie masz żadnych innych osobistych doświadczeń w tym względzie i jakiejkolwiek skali porównawczej
  • Piszesz: „ mama wybrała mi ścieżkę życia, a moja dziewczyna pokazała mi, że też mam swoje pragnienia i powinienem je realizować”. Dla mnie oznacza to, że (jeszcze) nie jesteś mężczyzną, który ma własne zdanie o życiu, nie boi się prób jego realizacji i przejęcia związanej z tym odpowiedzialności. To, plus to co napisałem w poprzednim punkcie skłania mnie do przypuszczenia, że nie masz jeszcze wielu zróżnicowanych doświadczeń seksualnych z kobietami, a co za tym idzie, nie wiesz co Tobie konkretnie najbardziej odpowiada w tej ważnej dziedzinie (współ)życia. Innymi słowy jesteś trochę jak bardzo wygłodzony człowiek na pustyni, któremu dano coś do jedzenia, co by to nie było smakuje mu znakomicie :-) Co będzie jak zaspokoisz ten pierwszy głód? A jeżeli to, co aktualnie dostajesz to jest ta metaforyczna kaszka z postu o małym Kaziu? To co napisałem, to nie jest nic specjalnego, większość facetów, mnie w to wliczając ma na początku taką sytuację. Chodzi o to, aby w rozpędzie tego pierwszego zaspokajania „głodu” nie podejmować decyzji i działań, których konsekwencje trudno będzie potem odwrócić.
  • Piszesz: „Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Nie znajdujemy już wspólnego języka. Stajemy się wobec siebie obojętni.” Dla mnie oznacza to, że poza (ewentualnie) seksem nie ma jakiejkolwiek rozsądnej bazy do wspólnej relacji. Sam seks może być bazą do bycia tzw. „fuck buddies”, czyli parą, która od czasu do czasu spotyka się wyłącznie po to, aby zaspokoić się fizycznie. To samo w sobie nie jest niczym złym, choć odrobina sympatii oraz umiejętność porozmawiania ze sobą „przed” i/lub „po” na dłuższą metę znacznie podwyższa zadowolenie z takich spotkań.  Do tego, aby z kimś brać ślub jest to moim zdaniem absolutnie za mało!! Po co zresztą??
  • W Twoim wieku, sytuacji materialnej i sytuacji ekonomicznej na świecie kupowanie mieszkania/domu na kredyt uważam za bardzo nierozsądne, bo łatwo możesz się „uwalić”  na kilkadziesiąt lat i to w sytuacji, kiedy świat tak szybko idzie do przodu.  Robienie tego razem z dziewczyną, z którą masz taką „relację” jak opisujesz jest w moich oczach nierozsądne do kwadratu.
  • Piszesz: „Najgorsze jest to, że widzę swoje błędy i nie potrafię nic z nimi zrobić.”
    Hej, jeśli widzisz błędy to nie jest najgorzej!!! Większość ludzi leci na autopilocie we mgle nie mając pojęcia aż do katastrofy. Świadomość błędów to wielki krok naprzód, który zrobiłeś!!
  • Z tym „nie potrafię” to zastanów się czy to rzeczywiście jest brak umiejętności, czy też obawa przed nieznanym lub wygodnictwo. Jeżeli to pierwsze, to jakich umiejętności Ci brakuje? Napisz w komentarzach, może coś zaradzimy. Jeżeli obawa, to chyba wszyscy miewamy takie chwile, kiedy czujemy się niepewnie w obliczu nieznanego. To jest normalny element bycia człowiekiem i nie powinien powstrzymywać nas od działania!
  • Bardzo niedobrym symptomem jest to, co napisałeś po podaniu mi numeru telefonu: „ wolałbym otrzymać odpowiedź w formie maila – ….. nie chcę wzbudzać podejrzeń u dziewczyny”
    Nigdy nie pozwól, aby jakakolwiek kobieta cenzurowała z kim i o czym rozmawiasz!!! Relacja, w której nie masz oczywistego prawa do telefonicznej rozmowy z dowolnym człowiekiem na dowolny temat, to jest coś, co bardzo kiepsko świadczy o poczuciu własnej wartości drugiej strony, lub jest próbą sprawdzenia jak daleko można Cię sobie podporządkować. W obydwu przypadkach trzeba brać nogi za pas, bo długoterminowo nic dobrego z tego nie wyniknie!
Na koniec pytasz: „Co mogę zrobić ze swoim życiem?”
Zrób najlepsze, co jest możliwe, bo masz tylko jedno życie i nikt nie wie jak długo będzie ono trwało. A zrobić możesz prawie wszystko!!
Na pewno rozsądne działania powinny między innymi:
  • postawić Cię na nogi ekonomicznie. Znasz tę kartkę, którą ktoś na początku kadencji napisał Clintonowi „economy first, stupid”? To ma pełne zastosowanie w życiu prywatnym,  szczególnie dla nas, mężczyzn.
  • znacznie rozszerzyć Twoje doświadczenia z kobietami, również te intymne. Wejdź w różnorakie relacje z kobietami z różnych środowisk i w różnym wieku. Zobaczysz nie tylko jak wiele się przy tym nauczysz, ale też ile dowiesz się o sobie samym. A to jest podstawą świadomego życia.
  • wyeliminować wszystko, co w wieku dwudziestu kilku lat może zablokować Twoją swobodę manewru i wrzucić Cię w „lejek”
Wiem, że to dość ogólne wypowiedzi, ale przemyśl je, może znajdziesz coś dla siebie. Pamiętaj też, że jest to moje subiektywne spojrzenie, mogą być inne, bardzo różniące się od niego. W końcowym rozrachunku nikt nie zwolni Cie od konieczności podejmowania własnych decyzji i związanego z tym ryzyka. Życzę Ci, aby te decyzje prowadziły Cię do życia pełnego zadowolenia i spełnienia!!
Wszystkich Czytelników zapraszam do dyskusji w komentarzach
Komentarze (96) →
Alex W. Barszczewski, 2011-03-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

Nie staraj sie za bardzo :-)

Kiedy rozglądam się wokoło widzę jak wiele osób „stara się”, aby dobrze wypaść w oczach potencjalnego partnera lub partnerki. Ludzie robią często bardzo dziwne rzeczy, aby stworzyć wrażenie że w jakiś sposób są „lepsi” (czytaj ładniejsi, bogatsi, bardziej inteligentni, oczytani, mili) niż w rzeczywistości. To ma pomóc w znalezieniu kogoś atrakcyjnego i pewnie w jakiś sposób jest skuteczne, inaczej tak wielu naszych bliźnich nie stosowałoby tego. Poza tym ma to pozytywny wpływ na gospodarkę, bo całe branże artykułów luksusowych całkiem nieźle z tego żyją :-)
Mimo tych niewątpliwie dodatnich stron tejże „epidemii zabłyśnięcia”, pojawia się jeden bardzo istotny problem:
Jeżeli będę się bardzo starał pokazać z jak najlepszej strony aby ktoś mnie zaakceptował, a nawet ewentualnie pokochał, to osoba ta będzie kochała nie mnie takim jakim jestem, lecz ten wyidealizowany obraz. Czyli obiektem jej uczuć nie będę ja, tylko jakiś awatar stworzony przeze mnie na potrzeby danej znajomości.
Naprawdę tego chcecie? Moje poczucie własnej wartości bardzo by cierpiało, gdybym miał świadomość, że ktoś jest ze mną nie dlatego, bo mu się podobam jako prawdziwy Alex Barszczewski, lecz dlatego, bo stworzyłem jakąś atrakcyjną, niewiele mającą wspólnego ze mną iluzję.  I myślę, ze nie jestem w tym odosobniony!!
Stąd moje zalecenie dla Was: Natychmiast przestań tworzyć lub podtrzymać jakiś wyidealizowany wizerunek Twojej osoby!
Oczywiście zaowocuje to początkowo spadkiem ilości ludzi, którzy chcą mieć z „Tobą” (a tak naprawdę z tym wyidealizowanym wizerunkiem) do czynienia. Długoterminowo otoczysz się bliskimi osobami, dla których będziesz atrakcyjny takim, jakim w danym momencie jesteś. A to jest fantastyczne uczucie!!
Jeżeli zaprzestaniesz tworzyć ten „upiększony” obraz siebie, to zużyj uwolnioną w ten sposób energię i zasoby abyś rozwinął się jako człowiek w następujących dziedzinach:
  • zdrowe poczucie własnej wartości
  • umiejętności komunikacyjne z różnymi ludźmi
  • umiejętność wczuwania  się w innych ludzi i odczuwania szerokiej gamy emocji
  • umiejętność bycia dobrym kochankiem/kochanką dla osób pasujących do Twojej orientacji seksualnej
To bedzie znakomita inwestycja, wierzcie mi, albo jeszcze lepiej sprawdźcie sami :-)
Wyzwaniem może być pewien okres „posuchy” pomiędzy „utratą” ludzi będących z Twoim awatarem (a nie z Tobą), a pojawieniem się osób, które chcą być z Tobą bo jesteś jaki jesteś.
Jeśli chcecie, to o tym jak sobie z w takiej sytuacji poradzić napiszę w następnym poście, na razie zapraszam do dyskusji w komentarzach.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (48) →
Alex W. Barszczewski, 2011-03-12
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Zapraszam do wersji audio

Żyjesz jak miejski autobus, czy jak samochód rajdowy?

Ten post przyszedł mi do głowy podczas ostatnich dwóch tygodni, które w bardzo intensywny sposób spędziłem w Polsce. Zanim przejdziemy do tytułowej metafory podkreślam, że nie jest moim celem pokazanie któregokolwiek wariantu życia jako „lepszego”, lub „gorszego”, bo każdy z nich ma swoje wady i zalety, a ostateczna ocena jest kwestią preferencji każdego z nas. Bardziej zależy ma pokazaniu komplikacji, które pojawiają się, kiedy spotykają się ze sobą ludzie z tych dwóch światów.
Zacznijmy od przyjrzenia się obydwu możliwościom:
  • Autobus miejski to pojazd, który każdego dnia porusza się tej samej trasie, ewentualnie jest kierowany na którąś z tras zastępczych w tym samym mieście. Codziennie, według rozpisanego rozkładu jeździ on po tych samych ulicach i nie licząc korków, zatrzymuje się dokładnie w tych samych miejscach. Po zatrzymaniu się wykonuje on serię prostych czynności (obniżenie się od strony wejścia, otwarcie drzwi, zamknięcie drzwi, „wyprostowanie się”).  W ruchu miejskim nie jest on poddawany specjalnym przeciążeniom, jego eksploatacja odbywa się dość spokojnie. Każdego wieczora wraca on do tej samej zajezdni.  Autobus miejski, o ile się nie zepsuje (wtedy ma „zwolnienie” na naprawę) przez większą część roku „pracuje” jeżdżąc po ulicach. Od czasu do czasu ma jedynie okres przeglądu i planowanego odnowienia niektórych elementów (tzw. urlop). Większość społeczeństwa prowadzi życie autobusu miejskiego.
  • Samochód rajdowy eksploatowany jest zupełnie inaczej. Po pierwsze rajdy odbywają się w różnych, często atrakcyjnych miejscach na świecie. W związku z tym taki pojazd stosunkowo niewiele czasu spędza w macierzystym garażu. Nieco czasu zajmuje przetransportowanie go do kolejnej lokalizacji i tam dostosowanie go do lokalnych warunków klimatycznych i drogowych.
    Samochód rajdowy większość czasu spędza nie jadąc w rajdzie, lecz na wspomnianych wyżej podróżach i w którymś z garaży, gdzie jest dużo czasu na pracę nad jego konstrukcją i wyposażeniem, tak aby znacznie zwiększyć jego szanse, szczególnie w konkretnych zawodach, które akurat mają się odbyć.
    Zazwyczaj każdy rajd, to dla samochodu w jakimś sensie nowa trasa, na poznanie której było tylko stosunkowo niewiele czasu, a którą trzeba możliwie najlepiej przejechać. Sama jazda bywa niezwykle obciążająca dla całej konstrukcji, w internecie można znaleźć filmy z ekstremalnych manewrów, czy nocne ujęcia na których widać żarzące się tarcze hamulcowe.
    Dzięki temu  samochód taki może przejechać odcinki specjalne, do pokonania których autobus miejski albo wcale nie byłby zdolny, albo w porównaniu potrzebowałby całą wieczność :-)
    Ceną jest to, że po rajdzie potrzeba trochę czasu, aby pojazd doprowadzić do porządku i ewentualnie ponaprawiać rezultaty ewentualnych kraks lub przytarć. Wtedy przez dzień, czy dwa taki samochód nie nadaje się do jazdy
Dla wielu z Was byłoby zapewne interesujące zastanowienie się, do którego z elementów tej metafory pasuje Wasze życie i zastanowić się, czy to jest to co chcecie. Jak już wspomniałem jest wiele za i przeciw każdego z wyborów i jeśli chcecie możemy zająć się tym w osobnym poście.
Dziś uświadommy sobie, jakie problemy pojawiają się, kiedy mają ze sobą do czynienia ludzie z obydwu grup. Ponieważ na tym blogu nie opisujemy rzeczy wyczytane gdzieś w książkach, lecz nasze  praktyczne doświadczenia pozwólcie, że oprę się na osobistych doświadczeniach i obserwacjach, a każdego z Was zapraszam do uzupełnienia ich o Wasze własne.
Jestem typowym przedstawicielem grupy opisanej jako „samochody rajdowe”, stąd też na razie przedstawię dość jednostronny punkt widzenia :-) Jego zaletą jest autentyczność, bo żyję w ten sposób co najmniej od 1992 roku, więc nazbierało się trochę doświadczeń, które mogą być dla Was przydatne :-)
W moich kontaktach z innymi ludźmi powoduje to między innymi następujące komplikacje:
  • niektórzy uważają mnie za „nieroba”, bo kto to widział, aby pracować (co prawda niezwykle intensywnie) tylko 40-70 dni w roku!!
  • niektórzy uważają mnie za „pracoholika”, bo kto to widział, aby ktoś, kto w lutym wpada na 2 tygodnie do Polski cały ten czas był tak bardzo zajęty!! :-) Albo siedząc w miejscowości uznanej za wypoczynkową coś sobie dłubał na komputerze zamiast leżeć na plaży?? :-)
  • dla niektórych jestem podejrzanym typem, bo „optycznie” stosunkowo niewielkim nakładem pracy liczonym w dniach prowadzę życie na poziomie, który w opinii wielu ludzi wymaga sporych nakładów. Nie mieści im się w głowie, że „rajdowe” podejście może na wolnym rynku uczciwie generować przychody znacznie powyżej przeciętnej, a z drugiej strony wiele fajnych rzeczy można mieć stosunkowo tanio jak się trochę popyta i pomyśli.
  • teraz bardzo poważny punkt!! Niektórzy uważają, że ich lekceważę, bo mając taki dwutygodniowy „odcinek specjalny” nie wysłałem im nawet sms-a o rozmowie telefonicznej nie mówiąc.  Zdarza mi się też w tym okresie nie odpowiadać na maile i inne próby kontaktu. Większość „autobusów” nie potrafi sobie wyobrazić, że wtedy pracuję z intensywnością, która wymagana od przeciętnego pracownika wywołałaby natychmiastowy strajk i oskarżenia o powrót do niewolnictwa. Podczas takich działań nie mam kompletnie „mocy przerobowych” w umyśle, aby zająć się czymkolwiek „pobocznym” (takim jak kontakty ze znajomymi, czy sprzątanie mieszkania :-)), a podczas nielicznych przerw staram się albo możliwie szybko zregenerować przed następnym dniem, albo po prostu „padam na nos”. Kto tego osobiście nie przeżył, ma o tym tak małe pojęcie, jak ja o rodzeniu dziecka. Typowym przykładem były ostatnie tygodnie w Polsce, kiedy po prostu powiesiłem na Blipie „Żyję, ale jestem bardzo zajęty” i to było maksimum kontaktu możliwe z większością ludzi. Jeszcze raz podkreślam – w tym nie ma ani odrobiny lekceważenia, jest to wyłącznie konsekwencja pewnego obranego stylu życia.
  • Synchronizacja w czasie wspólnych przedsięwzięć też od lat była potencjalnym źródłem nieporozumień z wieloma sympatycznymi ludźmi.  Problem w tym, że większość osób z grupy „autobusów” ma maksymalnie 26 dni urlopu w roku, często będąc ograniczona zarówno ilością dni, które mogą wziąć „w jednym kawałku”, jak i porą roku, kiedy faktycznie mogą to zrobić.  Jak kogoś takiego zabrać na miesięczny albo i dłuższy „Gypsy Time”? Z drugiej strony z egoistycznych pobudek nie jestem skłonny dopasowywać mojego miejsca pobytu do takich ograniczeń (szczególnie w zimie i latem)  i już mamy potencjalne źródło goryczy typu „ja tu muszę pracować, a ty siedzisz sobie w ciepłych krajach”.
To są typowe problemy występujące w bliższym zetknięciu ludzi z tych dwóch grup. Kiedy spotykają się osoby bardzo różne od siebie, to prawie zawsze jest to okazja do nauczenia się czegoś nowego i rozszerzenia swojego horyzontu.  Komplikacje takie jak powyżej niepotrzebnie skracają wiele znajomości, warto sobie z tego zdawać sprawę i coś z tym zrobić. Zrozumienie drugiej strony może być pomocą i dlatego napisałem ten post, jak też zapraszam do szerokiej dyskusji.
Niektórzy z Was zapewne mogą do tego dodać kilka z własnych obserwacji, zarówno z punktu widzenia „autobusu” jak i „rajdówki”, do czego też serdecznie zapraszam w komentarzach.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową w wykonaniu zmęczonego Alexa :-) (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (110) →
Alex W. Barszczewski, 2011-02-20
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Rozwój osobisty i kariera, Zapraszam do wersji audio

Jakie masz prawo tego ode mnie wymagać?

Pytanie zawarte w tytule jest standardową reakcją, która przebiega w moim umyśle, kiedy ktoś czegoś się ode mnie domaga lub dopomina.
Mam wrażenie, że wobec  mentalnego zniewolenia sporej części społeczeństwa jest to dość rzadka pierwsza reakcja, ja sam nauczyłem się jej mieszkając poza Polską i obserwując ludzi, którzy według moich kryteriów daleko zaszli w życiu.
W czym rzecz?
Jako człowiek miłujący wolność staram się między innymi dbać o niezawężanie jej w następujący sposób:
Unikam podejmowania zobowiązań, które nie uważam za konieczne. Nie oznacza to niepodejmowania zobowiązań w ogóle, lecz bardzo staranna analizę, zanim powiem „tak”. W ten sposób łatwiej jest mi je potem respektować bez jakiegokolwiek żalu. Dla zasady staram się minimalizować zarówno ilość jak i zakres moich zobowiązań. Jednocześnie, w miarę możliwości,  dbam przy tym o powstanie sytuacji win-win.  Zdarzało mi się „negocjować”  zobowiązania aby było lepiej dla drugiej strony. Ciekawe, że wiele osób ma z tym całym moim podejściem spory problem, o czym napisze w osobnym poście.
Nie pozwalam innym na skuteczne domaganie się ode mnie rzeczy i zachowań, za wyjątkiem tych :
  • które wynikają z moich jednoznacznych zobowiązań wobec danej osoby lub osób
  • które wynikają z prawa obowiązującego w miejscu, gdzie zdecydowałem się żyć lub aktualnie przebywam
  • których zastosowanie mogłyby bezpośrednio uchronić kogoś przed utratą życia lub poważnym uszczerbkiem na zdrowiu
  • których zignorowanie groziłoby mi utratą życia lub poważnym uszczerbkiem na zdrowiu
  • których niezastosowanie doprowadziłoby do poważniejszych skutków naruszających zasadę „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”
  • kiedy jestem dobrowolnym członkiem załogi jakiegoś pojazdy lądowego, wodnego, lub powietrznego
W każdym innym przypadku, jeżeli ktoś domaga się czegoś ode mnie, to „spuszczam go na drzewo” i osoba ta pozostaje tam aż zrezygnuje lub zmieni styl komunikacji ze mną.
Bo oczywiście po dobroci prawie wszystko można ze mną załatwić, jako że jestem przyjaźnie zastawionym do świata i w szerokim tego słowa znaczeniu szczodrym człowiekiem.
Możecie sobie nietrudno wyliczyć ile innych typowych źródeł nakazów i zakazów po prostu ignoruję :-) To, oprócz utrzymywania szerokiego zakresu wolności jest jednym ze źródeł mojej energii życiowej i pogodnego nastawienia do świata!
Poza tym ile zasobów zasobów wszelkiego rodzaju można zaoszczędzić i zużyć na przyjemniejsze cele  :-)
Teraz część z Was może pomyśleć, że takiemu Alexowi łatwo powiedzieć, bo może sobie na to pozwolić. Ja myślę, że związek przyczynowo-skutkowy jest dokładnie odwrotny: Dziś mogę sobie na wiele pozwolić, bo kiedyś podjąłem decyzję o przyjęciu postawy, którą powyżej opisałem. Naturalnie ponosząc wszelkie tego konsekwencje, ale tak to już jest w życiu :-)
Gdyby per saldo rezultat nie był tak dobry, to nie pisałbym o tym postu, ale to trzeba wypróbować w praktyce :-)
Jeżeli macie pytania lub myśli, którymi chcecie się podzielić to zapraszam do komentarzy
PS: Do tematu warto poczytać też: http://alexba.eu/2008-05-03/rozwoj-kariera-praca/musisz-umrzec/

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (36) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Zapraszam do wersji audio

Warto być miłym

Opowiem Wam małą historię.

Tej zimy znalazłem w Playa del Ingles bardzo dobry Steak House i jako miłośnik tego rodzaju jedzenia kilkakrotnie tam gościłem. W styczniu przeniesiono tam wielki grill na węgiel drzewny z kuchni na główna salę i kiedy byłem tam przedostatnio, to po bardzo udanym posiłku podszedłem do kucharza i w moim kulawym hiszpańskim podziękowałem mu za perfekcyjne przygotowanie steków dla mnie i moich gości. Potem jeszcze trochę przyjacielsko pogadaliśmy i pożegnaliśmy się.

W środę wpadłem znowu do nich i podchodząc do grilla zapytałem „Cześć Carmelo, co dobrego mi dziś zgrilujesz?”

Na to on „Alejandro, może zjesz solidnego T-bone?”. Tutaj małe wyjaśnienie, to co na wyspie nazywają „chuleton” i tłumaczą jako T-bone to tak naprawdę według mnie rib steak, ale tak czy inaczej jest to potężny kawał smakowitej argentyńskiej wołowiny.

Pożartowałem trochę, że jest to stek do popełniania samobójstwa, ale zamówiłem go medio-rojo, czyli medium-rare :-)

Ponieważ nawet jak dla mnie wielkość była rekordowa, to zrobiłem poniższe zdjęcie (a Carmelo ma naprawdę wielkie dłonie :-))

Ku mojemu zdziwieniu na moim talerzu wylądowało potem coś takiego:

Nie trzeba być uważnym obserwatorem, aby zauważyć, że temu stekowi nagle „dorósł” całkiem normalny kawał polędwicy, który normalnie wystarczyłby na samodzielne danie.  W ten sposób dostałem „skonstruowany” porterhouse steak, czego nie było ani w karcie, ani na rachunku, który przyszło mi tego dnia zapłacić :-)

Niektórzy z Was, mogą teraz się zapytać, po co to całe gadanie, cóż takiego w tym, że jakiś kucharz w restauracji sprezentował mi mięso za 10-12 euro?

Otóż piszę o tym, bo jest to typowy przykład bardzo wielu uprzejmości i prezentów otrzymywanych od innych ludzi, których często właściwie ledwo znam. Przy czym nie zawsze chodzi tu o drobiazgi jak ten powyższy, czy mieszkanie w jednym z 3 najlepszych apartamentów w  bardzo sympatycznym, kameralnym hotelu za superpromocyjną cenę.
W moim życiu otrzymywałem już  różne oznaki sympatii warte wiele tysięcy euro czy dolarów i to nie jako część jakiegoś dealu biznesowego!
A to robi już bardzo dużą różnicę w jakości życia i to nie tylko poprzez lepsze samopoczucie!!

Moja rada dla Was: Bądźcie mili dla innych ludzi i to wszystkich bez wyjątku, dopóki jakieś jednostki nie pokażą Wam jednoznacznie, że na to nie zasługują!!

Koniecznie przeczytajcie uważnie ten stary post http://alexba.eu/2006-04-03/rozwoj-kariera-praca/twoje-kontakty-czy-jestes-milym-czlowiekiem/ i od dziś zacznijcie stosować wspomniane tam zalecenia. Podkreślam słowo „stosować” bo sama teoria Wam nie pomoże.

Dodatkowo dostrzeżcie i wyraźcie uznanie, jeśli ktoś robi coś dla Was i robi to naprawdę dobrze. I to bez różnicy, czy jest to konsultant, któremu płacicie tysiące za godzinę, czy pokojówka sprzątająca wasz pokój. Szczególnie zróbcie to w wypadku tej  pokojówki!!! Chodzi o wyrobienie sobie pewnej postawy.

Jak się da, to rzucajcie promień słońca w życie innego człowieka,  a da się to zrobić znacznie częściej niż przypuszczacie.

Generalnie warto też stosować to podejście.

Dlaczego o tym piszę?

Konsekwentne stosowanie powyższych rad zrobi długoterminowo w Waszym życiu znacznie większą różnicę, niż większość z Was może sobie teraz wyobrazić. Mówię to zarówno z własnego bogatego doświadczenia, jak i wielu obserwacji.

Wypróbujcie i zobaczycie!

Jeżeli macie pytania lub uwagi to zapraszam do komentarzy.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Komentarze (46) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-08
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Relacje z innymi ludźmi, Zapraszam do wersji audio

Dyktatura rodziców- odpowiedź na kilka pytań

W jednym z ostatnich postów dyskutowaliśmy kwestie kto jest nam naprawdę bliski, a kogo nazywamy bliskim bo tak nakazuje nam konwencja społeczna lub tradycja.
W ciekawej dyskusji pod postem pojawiła się seria pytań, na które obiecałem odpowiedzieć w osobnej dyskusji, co niniejszym czynię.
Na początek mam dla Was ważną uwagę. To co opisuję, mniej więcej (ze względu na ograniczenia tekstu pisanego) odpowiada temu jak ja postępuję w danych sytuacjach. Podaje to Wam wyłącznie jako materiał do własnych przemyśleń i ewentualnej dyskusji w komentarzach. Nie oznacza to, że powinniście w taki sposób postępować, lub że inny sposób postępowania jest zły. Po prostu to  dla mnie działa bardzo dobrze, przynosi dobre rezultaty i dobrze się z tym czuję.
To, co napisałem poniżej zakłada też, że prowadzimy samodzielne życie nie będąc u rodziców na przysłowiowym garnuszku.
A teraz przejdźmy do pytań:
„Czy szukać prawdziwej bliskości (w rozumieniu Alexa) w rodzinie czy odciąć się od krewnych, a skupić na przyjaciołach?”
Rodzina jest naturalnym „rezerwuarem” osób, które mogą stać się nam bliskie. Z drugiej strony niestety jest to tak, jak napisał Richard Bach w książce „Illusions” że rzadko ludzie naprawdę sobie bliscy wyrastają pod jednym dachem. Co ja robię – staram się osiągnąć maksymalną bliskość ale z zachowaniem „ekonomii działań”, kiedy widzę, że mimo rozsądnych starań dalszy postęp jest trudny lub niemożliwy, to szukam gdzieś indziej. To jest szczególny przypadek mojej postawy opisanej tutaj http://alexba.eu/2007-04-27/rozwoj-kariera-praca/dobre-rzeczy-bez-trudu/
„Jak zachowywać się w stosunku do mamy/ojca, którzy wprawdzie dobrze nam życzą, ale mają zupełnie inne poglądy na to jak dobre życie powinno wyglądać, a o naszym dorosłym życiu nie wiedzą zbyt wiele?”
Tutaj jestem Wam winien cały post, kolejną część cyklu „Jak bronić się przed dyktatura pociotków i znajomych”:
http://alexba.eu/2010-01-12/rozwoj-kariera-praca/dyktatura1/
http://alexba.eu/2010-01-26/rozwoj-kariera-praca/dyktatura2/
Może dziś opowiem to w pewnym skrócie:
  1. Po pierwsze, niezależnie od naszego wrażenia przyjmujemy robocze założenie, że rodzice chcą dla nas dobrze. Powiedzmy im o tym, że jesteśmy świadomi ich dobrych intencji.
  2. Po drugie zapytajmy, czy chcą na ten temat porozmawiać po partnersku jak dorośli ludzie i czy obiecują treść tej rozmowy zachować dla siebie.
  3. Jeśli nie, to kończymyć wszelkie dyskusje na ten temat, jeśli mimo wyraźnego wyrażenia woli będą one Wam dalej narzucane to ograniczamy wszelkie kontakty do absolutnego minimum (np. działania humanitarne, o których poniżej). „Dieta” kontaktowa czyni czasem cuda :-)
  4. Jeśli tak, to rozmawiamy z nimi jak z dorosłymi przekazując swoje racje i słuchając ich. Może każda ze stron nauczy się czegoś wartościowego.
  5. Jeżeli mimo ustnych deklaracji rodziców dalsza rozmowa nie ma charakteru partnerskiej wymiany zdań, to stawiamy uprzejme, aczkolwiek wyraźne ultimatum. Albo dalsza rozmowa będzie odbywać się po partnersku, albo zostanie zakończona. Przy braku pozytywnej reakcji idziemy do punktu 3
  6. Tak czy inaczej jest to Wasze życie i o ile nie planujecie nałożenia na rodziców dodatkowych obciążeń typu kredyty lub opieka nad Waszymi dziećmi to jest to Wasza sprawa co zrobicie ze swoim własnym życiem
„Jak wyłączyć z tematów poruszanych z rodzicami ten najbardziej drażliwy? (np. nie chcę mieć dzieci)”
Możecie przeprowadzić rozmowę podobnie jak w poprzednim przypadku, aby obie strony zrozumiały lepiej swoje motywacje i racje. Ostateczne decyzja o takich sprawach jak np. posiadanie dzieci należy wyłącznie do Was.
„Jak pogodzić brak bliskości w rozumieniu Alexa z pewnymi obowiązkami, które mogą na nas spaść w związku z posiadaniem bliskich krewnych? (np. mam w najbliższej rodzinie osobę niepełnosprawną, z którą nigdy nie osiągnę bliskości ale czuję się za nią w pewnym stopniu odpowiedzialna).”
Tutaj podejmujemy działania, które ja nazywam „humanitarnymi”. Większość z nas prędzej czy później spotka taki problem, bo nasi rodzice się starzeją i często w tym zaawansowanym wieku potrzebują wsparcia zarówno finansowego i organizacyjnego, jak i też emocjonalnego. Niezależnie od naszych aktualnych relacji z nimi powinniśmy docenić, że  w przypadku większości z nas nasi rodzice kosztem wielu wyrzeczeń i wysiłków co najmniej nas żywili, odziewali i dawali dach nad głową i to wtedy, kiedy nie byliśmy w stanie zrobić to sami. Elementarna przyzwoitość wymaga, abyśmy my nie zostawili ich w potrzebie.
Z drugiej strony często zdarza się, że tacy bliźni próbują nas terroryzować lub szantażować emocjonalnie. Do tego nie wolno dopuścić i pierwszym krokiem powinno być przeprowadzenie takiej partnerskiej rozmowy jaką proponowałem na początku tego postu. Jeżeli nie  da ona rezultatów, to ograniczamy pomoc humanitarną do absolutnego minimum jakie możemy znieść bez znaczącego ograniczania własnego życia i tego co jest w nim dla nas ważne. Można też stosować metody opisane pod tagiem „tresura”

Tyle odpowiedzi na Wasze zadane mi pytania. Jeżeli macie dodatkowe, lub cokolwiek wymaga bliższych wyjaśnien to zapraszam do zabrania glosu w komentarzach.

Jeszcze raz podkreślam, że ten post oddaje moje osobiste podejście do tego rodzaju zagadnień (sprawdzone w praktyce na trudnych przypadkach :-)) i tylko jako taki powinien być traktowany.

______________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (25) →
Alex W. Barszczewski, 2010-12-15
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 3 of 5«12345»
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Ile razy trzeba Ci powtarzać  (58)
    • Ewa W: Magdalena, piszesz:...
    • Magdalena: Ewo, Dziękuję za...
    • Ewa W: Magdalena, do Twojego...
    • Alex W. Barszczewski: Karol Ja mam...
    • Karol: Drodzy, Alexie, Przepraszam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Diana Cz.: Chyba nikt jeszcze o tym...
  • Formalne studia – kiedy i dlaczego warto?  (163)
    • Aleksander Piechota: Znalazłem...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • anja: Witam, Gratuluje wspaniałego...
    • Sokole Oko: Golden, Myślę, że...
    • golden: Witam Alexa i wszystkich...
  • Parę informacji o Biblioteczce  (74)
    • Kazik: Witaj Alexie, witajcie...
  • Przestań wiosłować (na chwilę)!  (61)
    • Magdalena: W teorii wszystko wydaje...
    • Ewa W: Artur, dzięki, Masz rację...
    • Witek Zbijewski: Magdaleno Oczywiście...
    • Magdalena: Ewo W., Dziękuję za pomoc...
    • Artur: Hej Ewo, Piszesz: „zgodnie z...
  • Król jest nagi, czyli co robią firmy szkoleniowe aby ich nie wybrać cz. 1  (29)
    • Katarzyna: Sokole Oko Dziękuje za...
    • Sokole Oko: Katarzyna Latek-Olaszek,...
    • Katarzyna: KrysiaS „Przeta...
    • KrysiaS: Sokole Oko, ankiety o...
    • Sokole Oko: KrysiaS, Bardzo dziękuję...
  • Upierdliwy klient wewnętrzny działu IT cz.2  (26)
    • Ewa W: aw3k To wprawdzie kompletnie...
    • aw3k: Mógłbyś napisać krótką...
    • Witek Zbijewski: Łukasz – a...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Beata: Witaj Alex, Twój blog był dla...
  • List od Czytelnika  (19)
    • Witek Zbijewski: myślę, że KrysiaS...
    • Mateusz B,: Naszła mnie jedna myśl,...
  • Naucz się być zuchwałym!  (147)
    • Stella: Z uwagą przeczytałam wszystko...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Piotr Stanek: Witajcie Podzielę się z...
  • Dla Pań (i nie tylko)  (6)
    • Ewa W: Darek, dzięki za link....

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025