Mam nadzieję, że wielu z Was, a szczególnie bardziej zagrożeni członkowie Waszych Rodzin, wzięło sobie do serca zalecenia, które opisywałem w poprzednich dwóch postach. Nawet, jeśli ktoś dotąd kompletnie zaniedbywał któryś ze wspomnianych tam elementów, to lepiej zacząć działać właśnie teraz, bo wirus zostanie z nami dłużej i każdy tydzień możemy wykorzystać do powiększenia naszych szans w wypadku złapania go.
Jak wspominałem wielokrotnie, nic nie daje nam absolutnej pewności, ale im więcej ze wskazanych elementów naszej obrony uruchomimy, tym większe będą nasze szanse przeżycia. A to jest, szczególnie w obliczu niezadbania przez rząd o właściwe przygotowanie Służby Zdrowia, bardzo ważne.
Na prośbę niektórych z Was nagrałem nawet wideo na YT, aby ci nieco starsi ludzie mogli zobaczyć, że nie poleca to jakiś młodzieniec, tylko człowiek w wieku zbliżonym do nich. Człowiek, który też jest w grupie podwyższonego ryzyka, a ma bardzo dobre życie, z którym nie chce się rozstawać, zwłaszcza w wyniku błędów czy niedopatrzeń, których można uniknąć. Jeśli jeszcze w jakiś sposób mogę pomóc komukolwiek w przekonaniu osoby bliskiej, to napiszcie w komentarzach, co mogę zrobić.
Sam stosuję wszystkie elementy tego, co napisałem w poprzednich postach tej serii, plus planuję jeszcze rozpocząć ćwiczenia siłowe w mieszkaniu. Nieźle mi idzie utrata wagi, choć odżywiając się w ostatnich tygodniach naprawdę smakowicie, znacznie wyhamowałem ten proces. Muszę go trochę stuningować, bo z jednej strony im szybciej zjadę z wagą tym lepiej, z drugiej dłuższe głodowanie podnosi poziom stresu i osłabia odporność. A z trzeciej, lubię delektować się życiem :-)
Powiedzmy sobie jeszcze o używaniu masek. Wiele osób, w tym jeden, podobno bardzo popularny w internecie lekarz, pogardliwie wypowiada się o ich używaniu „bo nic nie dają”. Tacy ludzie albo są totalnymi egoistami, albo po prostu są niedouczeni. Poczytajcie sobie tę pracę naukową https://jamanetwork.com/journals/jama/fullarticle/2763852a szczególnie zobaczcie zamieszczone w niej wideo pokazujące w bardzo zwolnionym tempie efekt kichnięcia zdrowej osoby. W wypadku osoby z podrażnionymi infekcją drogami oddechowymi, będzie to prawdopodobnie znacznie silniejsze. Taką „chmurkę”, tylko mniejszą generujemy też kiedy mówimy, a nawet kiedy „tylko” wydychamy.
Dodajmy do tego, że spory odsetek osób zarażonych (i zarażających) może o tym nie wiedzieć, albo myśleć, że ma zwykły katar, stając się niechcący „aniołami śmierci” dla osób o osłabionym systemie odpornościowym.
Jakakolwiek maska, którą mamy na twarzy znacznie zmniejszy nie tylko ilość emitowanych przez nas potencjalnie zakaźnych drobinek śliny, śluzu itp. ale też bardzo ograniczy „zasięg” takiej chmury, jak na wideo w tych badaniach.
Używajmy ich właśnie do takiej ochrony współbliźnich i to od razu, bez administracyjnego przymusu, zwłaszcza kiedy nie możemy uniknąć mijania innych w dużej odległości, albo w pomieszczeniach.
Przy okazji, nawet bardzo niedoskonała maska też ograniczy wchłoniętą przez nas ilość kropelek z wirusem, które wyemitował ktoś zarażony. To może zrobić różnicę pomiędzy liczbą wirusów, z którą poradzi sobie nasza pierwsza linia obrony immunologicznej, a taką, która zacznie destruktywnie działać w naszym organizmie.
Masz już maskę?
Jeśli uważasz ten tekst za wartościowy, to proszę poszeruj go, aby dotarł do możliwe dużej grupy osób.
PS: Dyskusja na ten temat odbyła się na facebooku
https://www.facebook.com/groups/430626737516740/permalink/640107293235349/
Moim zdaniem . Maski w tłocznych miejscach. Paranoją jest używanie maski na spacerze, rowerze lub w innych aktywnościach gdzie dystans nas dzielący jest krótki.