Dzisiaj zamieszamy gościnny post, którego autorem jest Kuba Jędrzejek.
Kuba przeszedł bardziej „konwencjonalną” drogę niż ja, pracując najpierw w kilku firmach, a dopiero potem zakładając własną. To z pewnością lepiej pasuje do drogi życiowej większości z Was i dlatego jestem przekonany, że jego punkt widzenia będzie dla Was wartościowy. Miałem okazją poznać Kubę podczas niezwykle intensywnej serii szkoleń, które zamówił dla swojego zespołu jego ówczesny szef i potem z podziwem obserwowałem jego dalszy rozwój. Firma, którą prowadzi stosunkowo szybko wyznaczyła sobie właściwy kierunek i zaraz potem przebojem zdobyła klientów, o których normalnie trzeba walczyć bardzo długo. Sama ta ostatnia historia warta byłaby osobnego postu, może namówimy go kiedyś na napisanie go. Na razie pozwolę sobie zacytować dotyczące tego zdarzenia zdanie z jego profilu na Golden Line : „In its first major pitch, the Agency won the project in a head-to-head contest against G7, JWT & Ogilvy, and we have been getting better ever since… :)”. To była walka Dawida z kilkoma Goliatami naraz :-)
Zapraszam do lektury:
——————————————————-
Rozglądając się wokoło mogę potwierdzić obserwację Alexa z jednego z postów: 80% moich znajomych pracujących „na etacie” ma marzenie, aby „KIEDYŚ” założyć własną firmę. Spora część z nich to managerowie w dużych międzynarodowych firmach, więc nie brakuje im zapewne ani umiejętności, ani wiedzy, czy doświadczenia, by prowadzić własny biznes. Nie sprawdza się tutaj jednak zasada Pareto, bo zdecydowanie mniej niż 20% spośród nich decyduje się na wprowadzenie takiego pomysłu w życie, większość poprzestaje jedynie na marzeniach o własnym gabinecie SPA lub hodowli psów pasterskich na Podhalu, dojeżdżając codziennie do pracy u kogoś innego…
Na drugim końcu skali są ludzie, którzy nigdy nie pracowali inaczej, niż na własny rachunek. Pewnie spora liczba zasila także grono czytelników tego Bloga. Znam i podziwiam ludzi, którzy już od liceum, czy studiów, napędzani duchem przedsiębiorczości prowadzą własne firmy, realizują samodzielnie swoje pomysły i ani myślą zatrudniać się gdziekolwiek. Dzieje się tak z różnych powodów. Jedni wolą robić rzeczy po swojemu. Inni mają po prostu tysiąc pomysłów na minutę i żaden pracodawca nie byłby w stanie tego ścierpieć, a tym bardziej wspierać, czy nagradzać… :)
Ja wybrałem coś, co można by nazwać „trzecią drogą”. Zacząłem od pracy w dużych korporacjach, aby w końcu dojrzeć do otwarcia własnej firmy, którą dziś z powodzeniem prowadzę. Teraz, z wielu powodów nie wyobrażam sobie już innego sposobu na życie. Mógłbym robić to, co robię całkiem za darmo, a i tak sprawiałoby mi to olbrzymią frajdę. A propos „za darmo”, to przez ponad pół roku po założeniu firmy, zanim pojawiły się jakiekolwiek pieniądze, po raz pierwszy od III roku studiów nie widziałem na koncie regularnej (czytaj-żadnej) pensji. W tym roku skończę 30 lat, więc miałem czas, by przyzwyczaić się do finansowego bezpieczeństwa i było to zarówno dla mnie jak i dla mojej rodziny spore przestawienie… :) Całe szczęście obecnie moja firma (prowadzę agencję reklamową) znacznie przerasta wszelkie oczekiwania co do efektów, których można by się spodziewać po pierwszych miesiącach jej działalności. Cenna jest też świadomość, że mój obecny wybór ma przed sobą przyszłość, w czym utwierdzają mnie codzienne doświadczenia z kolejnymi Klientami.
Patrząc z perspektywy czasu uważam, że moje decyzje na różnych etapach ścieżki zawodowej przyczyniły się bardzo do tego, że w tym, co robię obecnie jestem dobry. Można to jednak zrobić znacznie lepiej i to nie w sposób przypadkowy, tak jak ja, tylko jako pewien przemyślany plan, który prowadzi do jasno określonego celu. Wielu spośród Czytelników tego Bloga to młodzi ludzie, przed którymi dopiero pierwsze decyzje co do wyboru „kariery”. Pomyślałem więc, że kilka obserwacji na temat „CO MI POMOGŁO” może być pomocnych dla kogoś, kto zastanawia się, jak kiedyś założyć własny biznes i robić to z sukcesem. Jeśli którąkolwiek ze wskazówek uznacie za wartościową, to będzie dla mnie największa satysfakcja.
Studiujesz? Bądź jak małe dziecko!
Rozumiem przez to próbowanie wszystkiego, co wydaje się interesujące, branie tego do ręki i oglądanie z każdej strony. Warto też sprawdzić jak różne rzeczy smakują. Niekoniecznie musi to być angażowanie się przedsięwzięcia, które mają szansę przynieść od razu dużą kasę.
- Dzięki temu masz większą szansę na poznanie ludzi, którzy wyznają podobne wartości, a niekoniecznie myślą dokładnie tak samo. Oni mogą później „przydać się” w najmniej oczekiwanych momentach, kiedy zaczniesz pracować na własny rachunek.
- Dowiesz się także więcej o sobie i być może w porę przekonasz się, że niektóre z opcji, które wydawały się fantastyczne na etapie omawiania ich przy piwie, w praktyce są zdecydowanie mniej ciekawe – np. praca audytora-konsultanta sprawdzona na praktykach studenckich wygląda nieco inaczej, niż mówią plakaty rekrutacyjne… :)
- Bardzo pożyteczne są otwarte konkursy z Twojej dziedziny. Studiowałem zarządzanie i marketing, więc w moim przypadku były to takie zabawy biznesowe, jak Euromanager, L’Oreal E-Strat Challenge, czy Marketplace. Pewnie jest ich mnóstwo także w innych obszarach i będzie z czego wybierać. Co one dają? Dwie najważniejsze rzeczy to:
– dowiesz się przed podpisaniem pierwszej umowy o pracę, czy kręci Cię to, czym chcesz się zająć w przyszłości i czy jesteś w tym dobry/a;
– będziesz mieć szansę zorientować się, czego Ci ewentualnie brakuje i te braki w sposób świadomy uzupełnić;
Dla przykładu, przez podziw dla geniuszu jednego z kolegów, który odpowiadał za finanse naszej wirtualnej firmy w symulacji Euromanager, zacząłem studiować drugi kierunek na Rachunkowości Zarządczej… Wtedy – bolesne. Obecnie – bezcenne! :)
Pracuj na etacie, ale dla najlepszych
Zacznij od pracy na etacie w firmie, która jest jedną z lepszych w swojej branży. Najlepiej niech to będzie firma międzynarodowa, gdzie prezes nie jest jednocześnie właścicielem, albo jego bliskim krewnym… Dopiero perspektywa rozliczenia przed akcjonariuszami gwarantuje dobry poziom zarządzania i „merytokrację” w odróżnieniu od „autokracji” czy „pociotkokracji” :-).
Dlaczego tak?
- Jeśli firma działa dobrze, np. od 100 lat, jak jeden z moich poprzednich pracodawców (Unilever), to pewnie ktoś wie jak to robić i sporo można się w takiej firmie nauczyć;
- Jeśli firma robi coś spektakularnego lub nowego na rynku, to zapewne zarządza tym ktoś, od kogo warto się uczyć (np. mBank i Prezes Sławomir Lachowski, czy Coty i Prezes Piotr Kuc);
- To, czego się nauczysz będzie wartościowe dla Twoich przyszłych Klientów (i pracodawców), bo między „najlepszymi” a „dobrymi” firmami w branży jest z reguły przepaść pod względem jakości zarządzania, procesów i narzędzi, do których mają dostęp pracownicy;
- Taka firma może kiedyś zostać Twoim Klientem, więc dobrze ją znać od środka. Poza tym, jak już założysz własne przedsiębiorstwo, to zawsze lepiej pracować później z liderem w swojej branży niż z najbardziej nawet sympatyczną „firmą-krzak” ;)
- Twoi znajomi z takiej firmy zostaną prędzej, czy później pracownikami wyższych szczebli w innych DOBRYCH firmach, co automatycznie ułatwi Ci w przyszłości dostęp do bardzo atrakcyjnego segmentu rynku na Twoje produkty lub usługi;
Jak wyciągnąć dla siebie najwięcej z pracy w korporacji?
- Po pierwsze – zawsze rób wszystko najlepiej, jak potrafisz, a jeśli to nie wystarcza, to znaczy, że powinieneś szybko się tego nauczyć! Jeśli traktujesz korporację jak poczekalnię, gdzie wystarczy „być”, żeby później wpisać sobie znaną markę w CV, to szkoda czasu.
- Wybieraj sobie dobrych szefów. Kim według mnie jest „dobry szef”? To osoba, która potrafi delegować zadania nie tylko wraz z odpowiedzialnością, ale także razem z KOMPETENCJAMI do ich realizacji. Samodzielność i merytoryczne wsparcie – rozwijają. Nadmierna kontrola – frustruje. Dobry szef dba także o Twój rozwój – dzięki temu miałem zaszczyt uczestniczyć w cyklu szkoleń Alexa, co potem okazało się bezcenne!
I jeszcze jedna ważna wskazówka odnośnie szefów – jeśli intuicja podpowiada Ci, że coś nie gra, to z reguły warto jej posłuchać… :) - Pracuj w wielu miejscach w firmie. W ciągu niespełna 5 lat w Unileverze pracowałem w Trade Marketingu, Marketingu, Sprzedaży i Category Management i bardzo polecam takie wewnątrz korporacyjne wędrówki. Jeśli firma jest duża, to inny dział okazuje się często zupełnie innym światem. Dzięki temu poznasz CAŁY PROCES, który odpowiada za to, że firma odnosi sukces. Możesz też znaleźć słabe punkty w całej tej układance, patrząc na te same problemy z całkiem innej perspektywy i później sprzedawać skuteczne rozwiązania :)
- Daj się lubić! :) Nie jest przy tym rzeczą konieczną, aby być przyjacielem każdego. Tego o sobie na pewno nie mogę powiedzieć, niemniej zazwyczaj dbałem o dobre stosunki ze współpracownikami. Pamiętajmy przecież, że mając jako klient wybór, a wybór jest immanentną cechą dzisiejszego rynku na jakiekolwiek usługi i produkty, sami wolelibyśmy pracować z kimś przynajmniej „sympatycznym”, prawda? :)
- Nie pal mostów. Alex pisał niedawno o tym, jak rozstawać się w biznesie. Jednym z moich Kluczowych Klientów jest obecnie firma, w której pracowałem. Nie byłoby to możliwe, gdyby rozstanie z nią zakończyło się karczemną awanturą.
KIEDY i CO oznacza, że to JUŻ CZAS
Nie ma zapewne uniwersalnej wskazówki, która pozwoli stwierdzić, że nadszedł już TEN JEDYNY I WŁAŚCIWY moment, żeby założyć własną firmę. Patrząc na swoje własne doświadczenia mogę zidentyfikować jedynie pewne symptomy, po których mogłem poznać, że to JUŻ CZAS. Świadomie pomijam tutaj inne czynniki jak sytuacja makroekonomiczna, czy otoczenie konkurencyjne – to każdy musi ocenić sam dla swojego pomysłu biznesowego. Jeśli jednak obserwujesz u siebie cokolwiek z poniższej listy, to jest to dobry powód, żeby przynajmniej zastanowić się co dalej:
- Syndrom niedostosowania do posiadania szefa
Czym się objawia? Uzasadnionym przekonaniem, że z korzyścią dla firmy mógłbyś zastąpić swojego przełożonego. Często towarzyszy temu obsesyjne dążenie do autonomii i samodzielności oraz frustracja, że nie możesz robić rzeczy po swojemu, mimo że to dobry sposób, ponieważ „tak robi się od zawsze i zawsze działało” :) - Uwrażliwienie na niedoskonałości funkcjonowania obecnego pracodawcy
Czym się objawia? Zwykle jest to natrętna chęć rozwiązania różnych istniejących w firmie problemów, poparta na dodatek wiedzą i doświadczeniem w danej dziedzinie. W pewnym momencie dochodzisz do wniosku, że „nie możesz już na to patrzeć” i najlepiej „zrobiłbyś to inaczej”. Spróbuj. Jeśli będziesz mieć taką możliwość, to zyskasz kolejne wartościowe doświadczenie i szacunek Współpracowników i Szefów. Pewnie warto w takiej firmie pracować jeszcze jakiś czas. Jeśli nie – we własnym bizniesie na pewno będziesz mógł robić wszystko po swojemu :) - Poczucie bycia niezastąpionym
Czym się objawia? Jest to z reguły niedobór czasu wynikający z chęci różnych osób w Firmie i poza nią do angażowania Ciebie w rozmaite projekty. Dzieje się tak dlatego, że ludzie liczą się z Twoim zdaniem i doceniają wkład, jaki możesz wnieść w ich sukces. Sukces innych jest bardzo cennym towarem. Może nie zawsze warto sprzedawać go poniżej rynkowej wartości?
I na koniec pewna zasada, sprawdzona już przeze mnie w praktyce, kiedy przychodzi do trudnej decyzji o zaprzestaniu pracy na etacie, rezygnacji z dobrej i stałej pensji, ubezpieczenia w prywatnej przychodni, samochodu służbowego i firmowych kolacji:
Nie słuchaj doradców, którzy mówią Ci, co by zrobili na Twoim miejscu…
…chyba, że chcesz być dokładnie taki (taka) jak oni. :)
I co z tego wynika?
To, co opisałem nie jest oczywiście jedynym sposobem na zbudowanie firmy, która z sukcesem konkuruje z największymi graczami na rynku. To tylko obserwacja pewnych konsekwencji moich własnych wyborów. Nie był to żaden plan wdrażany z premedytacją od samego początku, ale dziś okazuje się, że taka ścieżka bardzo wiele rzeczy ułatwiła, jak choćby poznanie moich obecnych genialnych Wspólników.
Teraz budujemy od postaw nową agencję reklamową, która mimo, że działa zaledwie od kilku miesięcy, już dziś pracuje z najlepszymi firmami w branży, biorąc udział w dużych i ważnych projektach dla globalnych marek. I to wbrew opiniom ekspertów, którzy nie widzą zbyt wiele miejsca na nowe agencje wśród kilku tysięcy firm tego typu działających w Polsce. A to dopiero początek! :)
Jeśli ten tekst pomoże komukolwiek działać w sposób bardziej świadomy niż robiłem to ja, i to już na samym początku ścieżki zawodowej, to rezultat może być tylko lepszy!
Chętnie odpowiem na Wasze pytania. Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Kuba Jędrzejek
_____________________________________________________________
Kuba Jędrzejek przez 6 lat zajmował się Marketingiem, Trade Marketingiem, Sprzedażą i Category Managementem w topowych korporacjach w Polsce. Teraz, wykorzystując te doświadczenia, z dużym powodzeniem prowadzi własną firmę i cieszy się z nieskrępowanych możliwości realizowania własnych pomysłów.
Witaj Kuba!
„Nie słuchaj doradców, którzy mówią Ci, co by zrobili na Twoim miejscu…
…chyba, że chcesz być dokładnie taki (taka) jak oni.”
Gdy zrobiłem coś po swojemu to zamiast dalej iść własną drogą, posłuchałem właśnie „doradców” i stałem się taki jak „oni”. Twoja historia pokazuje, że wartość iść swoją drogą nawet gdy jest pod wiatr. Aż dziw ile Waszych reklam oglądamy w telewizji.
Kolejny wniosek z tej lekcji: „zawsze idź swoją drogą”.
Dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie,
Orest
@Kuba: Każdy powinien iść swoją drogą, jednak Twoje uwagi będą bardzo cenne dla wszystkich. Dobra robota!
PS. Czy mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, jakie tematy obejmowały szkolenia prowadzone w Twojej firmie przez Alexa. Ten blog mogą czytać potencjalni klienci naszego Gospodarza, a Alex konsekwentnie unika autoreklamy!
TesTeq
Alex nie potrzebuje reklamy innej niż propaganda mówiona :-)
Mój Sales Force to zadowoleni, czy wręcz zachwyceni klienci.
Jak tak dalej pójdzie, to Kuba też nie będzie potrzebował reklamy :-)
Pozdrawiam
Alex
PS: tematy szkoleń nic Ci nie dadzą, zawartość i efekty to podstawa
Świetny tekst. Ja co prawdą idę w kierunku nie doświadczenia w życiu etatu, ale Twoja historia jest bardzo inspirująca.
Też namawiam do małej reklamy Aleksa pod kątem „co ja z tego wyniosłem” :D
Alex pisze: „tematy szkoleń nic Ci nie dadzą, zawartość i efekty to podstawa”
Wybacz, ale nie rozumiem. Nie będę jednak – zgodnie z Twoją wolą – dalej drążył tego tematu. Wszystko w swoim czasie – zaczekam, aż dotrze do mnie inną drogą ta propaganda mówiona dotycząca zawartości i efektów. Na razie wiem, że wiele osób jest pod silnym wrażeniem po osobistym spotkaniu z Tobą oraz że wiele osób zostało zmotywowanych do działania po zapoznaniu się z treścią artykułów, które publikujesz na swoim blogu. I to jest wspaniałe!
Ciekawy tekst od bardzo interesującego człowieka. Kubo, czy mogę odezwać się do Ciebie prywatnie np. przez GoldenLine?
TesTeq – widuję Ciebie tu od dawna, ale dopiero dziś zobaczyłem, że masz bloga… od razu „wylądowałeś” w moim czytniku rss w dziale „rozwój”. Dzięki :)
Witam,
Mój przypadek jest nieco inny od Twojego, gdyż nigdy nie pracowałem na etacie. Ale impuls do założenia firmy miałem podobny:) Na III roku studiów strasznie napaliłem się razem z bratem (bliźniakiem z resztą) na znalezienie pracy w IT. Po rozesłaniu CV poznaliśmy pewną młodą parę którzy prowadzili firmę zajmującą się pozycjonowaniem i tworzeniem stron WWW. Mieliśmy pomóc pisać im strony w PHP, tworzyć layouty stron. Po bliższym poznaniu doszliśmy do wniosku że para ta nie ma zupełnie pojęcia o projektowaniu stron (a mieli bardzo dużo zleceń), i tak na prawdę to my moglibyśmy kierować ich firmą:) Szybko zerwaliśmy współpracę, i tak to się zaczęło. Miało to miejsce na początku 2007 roku, od tej pory prowadzimy całkiem dobrze prosperującą firmę software’ową.
Już od początku studiów marzyliśmy ze znajomymi o własnym biznesie. Wielu z nich pracuje teraz na etacie i dalej marzy o pracy na własny rachunek. Ja z perspektywy czasu widzę, że mógłbym zacząć nawet rok wcześniej. Wtedy brakowało jednak odwagi.
piszesz:
„Studiujesz? Bądź jak małe dziecko!
Rozumiem przez to próbowanie wszystkiego, co wydaje się interesujące, branie tego do ręki i oglądanie z każdej strony. Warto też sprawdzić jak różne rzeczy smakują. Niekoniecznie musi to być angażowanie się przedsięwzięcia, które mają szansę przynieść od razu dużą kasę.
”
Potwierdzam, po kilku miesiącach od rozpoczęcia biznesu, pojawiłą się okazja wyjechania na studia do Anglii (na stypendium ersamusa). I tu kolejny dylemat. Co w takim razie z firmą? Myślałem już nad zawieszeniem działalności. Jednak to byłby wielkie błąd. Okazało się że zleceń (bardzo ciekawych) w tym okresie jest tak dużo, że firma rozwinęła się w błyskawicznym tempie i studia w UK i firmę w PL udało mi się jakoś połączyć. Pozbolilo mi to również poznać wielu ciekawych ludzi z całego świata, co myślę z czasem zaowocuje. Tak więc, tak jak piszesz, warto próbować wszystkiego choć na pierwszy rzut oka wydaje się to niewykonalne lub niepotrzebne.
Pozdrawiam
Karol
@Krzysztof Geselle: Dzięki. Postaram się nie zawieść Twojego zaufania. David Allen dał mi wczoraj solidny zastrzyk motywacji. Pozdrawiam.
Dzieki za pierwsze komentarze! :)
@Orest
Na poczatek drobne sprostowanie – reklamy, ktore widzisz w telewizji dla marek, dla korych pracowalismy nie sa naszym dzielem, tylko z reguly wlasnie tych wielkich globalnych Agencji, od ktorych musimy sie jeszcze sporo nauczyc. Na razie to nie jest rynek, o ktory walczymy. Na razie :)
Nasza dzialka to obszar okreslany do niedawna jako „BTL” (dzis juz raczej znany pod terminem „Marketing Services”, ze wzgledu na postepujaca integracje dzialan w roznych kanalach dotarcia do konsumenta). Zrealizowalismy jednak takze kilka stricte reklamowych kampanii ATL w prasie, robiac w Polsce to, co sieciowe agencje – np. dosc znana obecnie kampania z P. Beata Tyszkiewicz :)
Co do sluchania doradcow, to ja tak naprawde bardzo lubie ich sluchac i uwazam, ze warto :) Zanim odszedlem z firmy rozmawialem na ten temat z kilkunastoma osobami, zbierajac informacje, na podstawie ktorych dopiero podjalem decyzje.
Staram sie jednak brac poprawke na takie osoby, ktore swoja doradcza role rozumieja jako wplywanie na moje decyzje, oceniajac je w oparciu o ich wlasny system wartosci. Po pewnym czasie udalo mi sie wypracowac spora odpornosc na rozmaite sugestie i stosuje nastepujaca zasade:
„Wysluchaj, zrozum, przetlumacz na swoj jezyk i… zrob po swojemu – to Ty bedziesz potem ponosic konsekwencje, a nie Twoi Doradcy” :)
@TesTeq & Bartlomiej Dymecki
Dziekuje za Wasze opinie – ciesze sie, ze to co napisalem moze sie Waszym zdaniem przydac.
Co do Alexa, to faktycznie nie potrzebuje reklamy – za kazdym razem jak rozmawiamy dowiaduje sie o jego kolejnych powaznych projektach zaplanowanych na co najmniej rok naprzod… :)
To od tych szkolen zaczal sie u mnie w glowie proces prowadzacy ostatecznie do zalozenia wlasnej firmy. Wiele koncepcji i wskazowek, ktore znacie takze z tego Bloga przyczynily sie w sposob zdecydowany do tego, ze ten zabieg nie zakonczyl sie smiercia pacjenta… :) Reszty na temat szkolen nie da sie opowiedziec – trzeba w tym uczestniczyc na zywo i intensywnie!
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
Przygotowuję już powoli naszą telekonferencję, dlatego teraz tylko króciutko
Kuba napisał: „a kazdym razem jak rozmawiamy dowiaduje sie o jego kolejnych powaznych projektach zaplanowanych na co najmniej rok naprzod… :)”
To lekka przesada :-) Typowy okres planowania to 6 miesięcy naprzód, tylko jeden projekt obejmuje działania do marca 2009 :-)
Do usłyszenia później
Alex
@ Krzysztof Geselle
Zamiast GL proponuje bezposrednio na kuba(at)losmejores.pl – bardzo chetnie porozmawiam na interesujacy Cie temat :) Jesli jednak uznasz, ze moze byc on ciekawy takze dla innych – moze warto dodac go do tej dyskusji?
@Karol S.
Stypendia zagraniczne faktycznie powinienem byl dodac do listy rzeczy, ktorych warto sprobowac na studiach – takze zdecydowanie polecam z powodow, ktore wymieniles, ale rowniez ze wzgledu na dobra lekcje samodzielnosci, ktora pozniej bardzo sie przydaje.
Gratuluje tez zbudowania dobrze prosperujacej firmy IT. Odwaga jest tutaj faktycznie potrzebna. Mi jej troche brakowalo na poczatku – prawie nie spalem przez pierwszy kwartal, ale bylo warto.
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
@Kuba pisze:
„Wysłuchaj, zrozum, przetłumacz na swój język i… zrób po swojemu – to Ty będziesz potem ponosić konsekwencje, a nie Twoi Doradcy”
Pozwoliłem sobie powtórzyć tę Twoją myśl, ponieważ każdy powinien nauczyć się jej na pamięć. Z jednej strony zachęca ona do wysłuchania rad, ale każe nam słuchać ich krytycznie. I to jest ten złoty środek, o który chodzi.
W sprawie charakteru szkoleń Alexa mogę zrozumieć, że tego „nie da się opowiedzieć”, ponieważ wczoraj byłem na seminarium Davida Allena i… tego też nie da się opowiedzieć – to jest doświadczenie, przy którym przeczytanie jego książki „Getting Things Done” staje się jedynie nikłą namiastką.
Kuba, piszesz:
'Nasza dzialka to obszar okreslany do niedawna jako “BTL” (dzis juz raczej znany pod terminem “Marketing Services”, ze wzgledu na postepujaca integracje dzialan w roznych kanalach dotarcia do konsumenta).’
Czy mógłbyś może szerzej wyjaśnić te pojęcia albo wskazać, gdzie można szukać takich wyjaśnień? Słowa „Marketing Services” niestety póki co nic mi nie mówią :)
Witam,
Bardzo interesujący post, taka piguła wiedzy życiowej (jak z resztą każdy tutaj ;) ), wszystko ładnie wypunktowane i poparte przykładami ;).
Aktualnie znajduję się (chyba) w punkcie w którym zaczyna się ten post (tzn. po 3 latach studiów pracuję „na etacie” w „zawodzie” i jednocześnie dalej studiuję). Muszę powiedzieć, że (przynajmniej dla mnie) nie jest łatwo, aczkolwiek i tak trafiłem na dobre warunki w pracy. Osobiście brakuje mi trochę wolnego czasu (min. zaniedbałem dyskusje tutaj) ale właśnie teraz czuję się dodatkowo z motywowany postem Kuby i znowu wierzę w to, że jest to słuszna (choć trudna) droga.
Btw. Kuba jak udało się tobie „nie wypalić” ? W końcu często zdarzają się takie przypadki (zwłaszcza w korporacjach, czy to tylko stereotyp?).
Pozdrawiam
[LocK]
To jest dobry pomysł, aby dyskutować tutaj jeśli tylko jest to możliwe, bo wtedy skorzysta z tego więcej Czytelników.
Bartek
BTL oznacza Below The Line zobacz http://pl.wikipedia.org/wiki/Below_the_line
Do pozostałych z Was
jeśli ktoś ma podobnie ciekawe doświadczenia z tworzeniem własnej firmy (a wiem, że paru z Was ma :-)) to zapraszam do napisania własnego postu gościnnego
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@[LocK]
Od siebie mogę powiedzieć, że jeżeli zajmujemy się w życiu, czymś co nas naprawdę pasjonuje i jest zgodne z naszą naturą, to o wypaleniu nie ma mowy. Jeżeli czujesz, że coś w Twoim życiu (np. praca) negatywnie wpływa na poziom Twojej motywacji, to chyba jest to dobrą oznaką, do poszukania sobie nowego środowiska do realizacji swoich pasji.
Jeszcze coś. Czasami łatwo usprawiedliwiamy naszą demotywację/wypalenie czynnikami zewnętrznymi („szpony” korporacji), a tak naprawdę ciągle jesteśmy w stanie działać na pełnych obrotach i dawać z siebie tak samo dużo jak na początku. Tak naprawdę to co siedzi w nas działa demotywująco i obniża nasze zaangażowanie i wydajność.
Dla przykładu podam sytuację z wynagrodzeniem za pracę. Zarabiasz xxxx pieniędzy i jesteś zadowolony z pracy i wszystko gra i buczy. W pewnym momencie dowiadujesz się, że kolega z biurka obok dostaje większą kasę od Ciebie mimo równorzędnego stanowiska. Twoja wydajność, motywacja i humor lecą w dół po równi pochyłej, a jedyne co się zmieniło, to Twoje wewnętrzne nastawienie.
Mam jeszcze przykłady z własnego życia, ale to zachowam na moje nowe miejsce w sieci :) Ups.. coś wychlapałem ;)
Nie dajmy się stłamsić korporacjom, ale przede wszystkim sobie :)
pozdrawiam
K
Krzysztof
„ale to zachowam na moje nowe miejsce w sieci ”
to pachnie kolejnym blogiem :-)
Keep us informed
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Kuba:
Czyli Waszą działką jest zrobienie reklamy papierowej (plakat, broszura) z reklamy filmowej innej agencji? Dobrze zrozumiałem? Pani B. Tyszkiewicz wystąpiła również w wersji filmowej, którą mieliśmy okazję obejrzeć. Wasze działania, to przelanie tego na papier? Pytam, bo nie zrozumiałem a mnie ciekawi :)
Odnośnie doradców to celne spostrzeżenie – wezmę to jako poprawkę do mojego schematu analizy.
Pozdrawiam,
Orest
Witam :)
Świetny wpis, bardzo mi się podoba i gratuluje. Let it flow … :)
Kuba:
„Znam i podziwiam ludzi, którzy już od liceum, czy studiów, napędzani duchem przedsiębiorczości prowadzą własne firmy, realizują samodzielnie swoje pomysły i ani myślą zatrudniać się gdziekolwiek.”
Czy ten duch od zawsze był z Tobą czy z czasem w Tobie się wytworzył ?. Na logikę, po przeczytaniu Twojego wpisu, w zasadzie mogę sobie sam odpowiedziec – pewnie to drugie. Pytam bo od zawsze myślałem o „bezpiecznej stałej pracy” a od jakiegoś czasu (odkąd zmieniłem myślenie) powraca mi w myślach mój pomysł na własny business – chciałbym poznac troszkę bliżej co się wtedy działo w Twojej głowie :).
„Rozumiem przez to próbowanie wszystkiego, co wydaje się interesujące, branie tego do ręki i oglądanie z każdej strony. Warto też sprawdzić jak różne rzeczy smakują. Niekoniecznie musi to być angażowanie się przedsięwzięcia, które mają szansę przynieść od razu dużą kasę.”
W ciągu pierwszych 3 lat studiów angażowałem się w różne projekty, , tworzyłem skecze w kanonie humoru brytyjskiego, koła naukowe, uczęszczałem na panele dyskusyjne np dla studentów dziennikarstwa ( chociaż studiuję f.angielską). Najbardziej dziwiło mnie to, że w trakcie takich spotkań udzielałem się, zadając pytania ekspertom czy zaproszonym gościom pomimo faktu, że byłem „zielony” w temacie – w końcu nie studiuje dziennikarstwa, kiedy Ci „właściwi” studenci siedzieli cicho, jakby ich tam na siłę zaciągneli :).
Alex: Odpisałeś TesTeq’owi:
„PS: tematy szkoleń nic Ci nie dadzą, zawartość i efekty to podstawa”
Co masz na myśli mówiąc „zawartośc” ?. Widzę, że TesTeq sie wycofał ;), ja jednak pozwolę sobie zadac to pytanie :)
Pozdrawiam :)
Marcin
Bartłomiej Dymecki
ATL (above-the-line) to potoczne okreslenie czesci budzetu wydawanego na media – jesli mowimy wiec o dzialaniach ATL, to z reguly chodzi np. o reklame w TV, radio, prasie itp.
Pojecie „BTL”, czyli below-the-line oznaczalo „nie-mediowa” czesc budzetow marketingowych, przeznaczana np. na dzialania o charakterze promocji sprzedazy, eventy, direct marketing itp.
Aktualne tendencje w BTL bardzo dobrze tlumaczy wstep do raportu „Agencje Marketingu Zintegrowanego 2007” opublikowanego przez Media i Marketing – pozwole sobie przytoczyc fragment:
„[…] Dzis prawdziwa wartoscia oferowana przez agencje okreslane dotad jako BTL jest umiejetnosc integracji bardzo wielu kanalow komunikacji z konsumentem. Kiedy klient przychodzi z problemem do agencji reklamowej [ATL], ta najchetniej proponuje mu produkcje filmu, a jezeli budzet na to nie pozwala, to mniej chetnie oferuje kampanie prasowa, ewentualnie ambient i moze POS-y.
Jezeli natomiast brief trafia do agencji – uzyjmy juz tego terminu – marketingu zintegrowanego, to rozwiazaniem moze byc akcja laczaca w calosc kampanie reklamowa, promocje konsumencka, internet, SMS, ambient, animacje w punkcie sprzedazy, event, a byc moze nawet merchandising. Takie wielokanalowe akcje sa juz wlasciwie norma na rynku i sa projektowane i realizowane wlasnie przez agencje marketingu zintegrowanego. […]”
I wszystko byloby jasne, gdyby w tym samym raporcie MiM nie okreslil terminem „marketing services” bardzo wyspecjalizowanych agencji realizujacych np. tylko akcje z hostessami, a zdecydowanie nie o to mi chodzilo… :)
To, co JA mialem na mysli to wlasnie tzw. „marketing zintegrowany” i w tym kierunku bedziemy rozwijac nasza agencje. Aby robic to lepiej niz inni, pozyteczne okazuje siedoswiadczenie w marketingu i sprzedazy po stronie moich obecnych Klientow, bo takie wlasnie dzialania obecnie „integrujemy”.
@[LocK]
Co rozumiesz przez „wypalic sie”? Zastanawiajac sie nad Twoim pytaniem nie potrafilem sobie usystematyzowac definicji tego pojecia, wiec ciezko mi odpowiedziec.
Praca raczej zawsze dostarczala mi sporego zastrzyku pozytywnej energii do dzialania. Jak tylko zaczynalo jej brakowac, to zaczynalem robic cos nowego i mialem dzieki temu motywacje, zeby sie „sprawdzic” w tej nowej roli. Nawet w Unileverze, gdzie spedzilem w sumie 5 lat, nie pracowalem dluzej niz kilkanascie miesiecy na jednym stanowisku i to na dodatek zmienialem dzialy w dosc szerokim zakresie :) Przez rok, czy poltora w jednym miejscu mozna juz calkiem sporo zrobic i jednoczesnie sie tym nie znudzic. Moze to jest metoda?
Jesli napiszesz, o jakie „wypalenie” chodzi Tobie konkretnie, to chetnie uzupelnie odpowiedz.
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba
@Kuba:
„Co rozumiesz przez >?”
Chodzi mi o stracenie zapału do rzeczy które wcześniej były dla nas wszystkim, co lubiliśmy w pracy. Również chodzi mi o prace ponad siły spowodowaną dead line’ami itp. Często jest to spowodowane przerostem ambicji managera lub szefa firmy, ewentualnie własnym przerostem ambicji.
W dużej mierze już odpowiedziałeś na moje pytanie:
„nie pracowalem dluzej niz kilkanascie miesiecy na jednym stanowisku i to na dodatek zmienialem dzialy w dosc szerokim zakresie„
Niestety nie każdy może pracować w korporacji … pozostaje mieć tylko nadzieje na szybki przepływ i zróżnicowanie realizowanych projektów.
Pozdrawiam
[LocK]
ech … wordpress nie escape’uje znakow html’owych … alex moglbys poprawic znaki ≶ > na encje encje ?
i usunac ten komentarz ;)
Zaluje, ze nie mam wprawy Alexa w „zarzadaniu” komentarzami – zaczynam dostrzegac, ze nie nadazam… :)
@Orest Tabaka
Mam nadzieje, ze moja odpowiedz skierowana do Bartka troszke lepiej to wyjasnila. Podzial przebiega po prostu w nieco innym miejscu niz wedle nosnika reklamy (papier czy film).
W przypadku reklamy dla Dove z Beata Tyszkiewicz, Ewa Kasprzyk i Edyta Jungowska bylo tak, ze przygotowalismy od podstaw (kreacja / projekt, sesja zdjeciowa, produkcja) ogolnopolska kampanie prasowa, ktora dla naszego rynku stanowila uzupelnienie globalnej kampanii reklamowej przygotowanej przez sieciowa agencje Gruppa66 Ogilvy. Pomysl „JAK” to zrobic, zeby najlepiej zrealizowac cele Kienta w ramach JEGO strategii byl calkiem nasz.
„Zintegrowany marketing”, o ktorym pisalem, to jednak znacznie wiecej i wlasnie takie kompleksowe rozwiazania lubie. Dla jednego z Klientow „wymyslilismy” nawet marke od podstaw i zaplanowalismy roczny plan dzialan marketingowych w roznych obszarach, ktory niebawem bedziemy wdrazac. Opowiedzialbym bardziej konkretnie o paru projektach, ale jeszcze mi nie wolno :)
@Marcin
Masz racje. Na studiach, ani jeszcze dlugo potem nie myslalem o wlasnej firmie. Staralem sie raczej robic takie rzeczy, dzieki ktorym bede mogl dosc szybko zostac dyrektorem marketingu i zarzadzac duzymi, strategicznymi projektami. Nigdy nie myslalem o tym jednak w kategoriach „bezpiecznej stalej pracy”, tylko raczej dazenia do robienia w przyszlosci czegos, co „zmieni swiat”. Brzmi to troche utopijnie, szczegolnie w kontekscie sprzedawania szamponow do wlosow, czy dezodorantow, wiec po pewnym czasie ta ideologia ulegla erozji… :)
Zakladanie wlasnej firmy nie jest chyba rozwiazaniem na wszystko, wiec warto moze zaczac od tego, skad wziela sie ta zmiana myslenia, ktora sklania Cie do takiej decyzji. Moze okaze sie, ze sa znacznie lepsze pomysly? Pisze o tym nie dlatego, zeby Cie zniechecac, bo sam jestem chodzaca reklama takiej zmiany. Po rozmowie z klikoma osobami na podobny temat okazywalo sie po prostu, ze zrobilyby sobie w ten sposob raczej krzywde niz przysluge. Sam przeszedlem ten proces myslowy kilka razy, zanim wykrzyczalem „just do it” :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
@Lock
„Niestety nie każdy może pracować w korporacji … pozostaje mieć tylko nadzieje na szybki przepływ i zróżnicowanie realizowanych projektów.”
1\ Dlaczego nie kazdy moze? :) Szczegolnie teraz jest stosunkowo latwo, bo popyt na dobrych ludzi zdecydowanie przewyzsza podaz. Tak przynajmniej wynika z moich obserwacji – duze firmy podkupuja sobie nawzajem pracownikow na potege i zatrudniaja nowych kierujac sie bardziej ich „learning attitude” niz doswiadczeniem.
2\ Nadzieja tez nie jest jedynym mozliwym rozwiazaniem, bo naprawde mozna swiadomie „zarzadzac” tym, co sie robi i na ile jest to zroznicowane. Niezawsze oczywiscie u obecnego pracodawcy, ale wtedy patrz pkt. 1. :)
Alex, Kuba:
dzięki za wyjaśnienia. Chyba rozumiem :)
@Kuba:
W sumie masz racje, może każdy (swoją drogą ciekawe jak by wyglądał świat zdominowany przez korporacje bez małych i średnich firm :)) ale to właśnie od nas zależy jaka firmę wybierzemy. Osobiście nie widzę się w korporacji, może trzeba do tego w jakiś sposób dojrzeć. Słowo „korporacja” ma dla mnie negatywne znaczenie, kojarzy mi się z szarością i anonimowością; a zarówno szary jak i anonimowy nie chcę być. Nie wiem czy był bym w stanie rzucić się na „głęboką wodę” i zacząć zbieranie doświadczenia od pracy w korporacji … czas pokaże do czego obecna droga mnie zaprowadzi … ;)
Pozdrawiam
Kuba
Świetny post, dzięki.
Zwróciłeś uwagę na dość istotną sprawę: „zawsze rób wszystko najlepiej, jak potrafisz” – kolejność działanie -> jakość jest bardzo ważna. Perfekcjoniści mają niestety przypadłość do podejmowania działania dopiero gdy sami stwierdzą, że to co robią jest bardzo dobre (co nie zdarza się często :-) ). Dlatego póżniej „popyt na dobrych ludzi zdecydowanie przewyzsza podaz” jak sam napisałeś.
Tak trzymaj!
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
„Wybieraj sobie dobrych szefów.”
Tę uwagę rozszerzyłbym także na studia, zwłaszcza podczas wyboru promotora. Jest ogromna różnica w zajęciach przygotowywanych czysto teoretycznie w stosunku do naukowców, którzy dodatkowo współpracują z przemysłem i biorą aktywny udział w różnych projektach (krajowe, EU, światowe). Jest takich coraz więcej. Mają oni właściwie wyselekcjonowaną i aktualnie przydatną wiedzę oraz cenne kontaky na zewnątrz.
Dla ścisłości, są też ważne prace teoretyczne, które mogą wybiegać daleko w przyszłość. Jednak ta droga raczej nie przybliży nas do myśli o własnym biznesie.
„jeśli intuicja podpowiada Ci, że coś nie gra, to z reguły warto jej posłuchać…”
Jest to cenna rada, pod którą podpisuję się. Chciałem ją podkreślić, gdyż większości ludzi, którym jest ona potrzebna trudno uwierzyć w takie słowa, bo trudno jest podać racjonalne wytłumaczenie. Jeśli brakuje nam pewności, to rozmyślamy i długo się wahamy. Oby nie za długo!
Kuba, gratuluję i życzę powodzenia w dalszej działalności!
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
@[LocK]
Z ta szaroscia i anonimowoscia w korporacjach nie jest tak tragicznie, choc powszechna opinia krazy raczej wokol klimatow z Kafki. Np. Coty to 'zaledwie’ kilkadziesiat osob w warszawskim biurze + zespol sprzedazy w terenie, wiec tak naprawde mozna znac wszystkich z imienia i wiedziec co chcieliby dostac na urodziny (oczywiscie, jesli ktos ma taka potrzebe… :)
Sam termin „korporacja” jest nacechowany negatywnie i mialem okazje osobiscie poznac kilka powodow dlaczego, ale wszystko zalezy od tego na co sie godzisz, a na co nie. Moze lepiej mowmy po prostu o „duzych firmach” i to w rozumieniu „znaczacych” firm na rynku.
@Ludwik
Dzieki za „dzieki” :) Nie wiem, czy dobrze rozumiem Twoje spostrzezenie n/t perfekcjonistow i ich sklonnosci (lub braku takowej) do podejmowania dzialan, ale jesli chodzi o awersje do robienia czegos nowego z obawy przed niezrobieniem tego „najlepiej na swiecie”, to cos w tym faktycznie jest. Prowadzi to do efektu „przenoszonej ciazy”, o czym pisal Alex :)
U mnie sprawdzila sie pewna drastyczna metoda na taka przypadlosc – najpierw robic, a potem myslec… Potem nie ma juz odwrotu i trzeba zgodnie ze swoja perfekcyjna natura skupic sie na dostarczeniu najlepszego mozliwego rezultatu w danej sytuacji :) Najtrudniejszy jest moment samej decyzji „GO!”, potem juz z gorki…
@Tomasz Ciamulski
„Za moich czasow” wybor wykladowcow byl raczej ograniczony – zwykle 'dostawalo sie’ ich razem z zajeciami przewidzianymi programem. Z promotorem widzialem sie 3 razy – w tym raz na obronie pracy.
Ciesze sie, ze to sie zmienia, z tego co piszesz. Szczegolnie na kierunkach biznesowych wykladowcy powinni byc praktykami, bo to jest jedna z tych „nauk”, gdzie teoria powstaje zwykle dopiero kilka lat po tym, jak jakas firma zrobi cos nowego na rynku – ciezko tutaj o przelomowe teoretyczne akademickie osiagniecia.
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
Kuba,
Na ile istotnym czynnikiem w tym że założyłeś własną firmę było to, że chciałeś stworzyć swoją markę lub dokonać w życiu coś „wielkiego” i zostawić po sobie jakiś ślad? Czy miałeś takie poczucie, że w korporacji pracujesz na ich konto, a nie na swoje i nic z tego nie masz oprócz pieniędzy?
Na uniwersytetach pracownicy mają swoje strony domowe, w małych firmach często jest przynajmniej strona, gdzie jest cała załoga wymieniona, zdjęcie i krótki opis każdego, a w dużych korporacjach wszyscy są anonimowi na zewnątrz. Czy przeszkadzało Ci to, że jak ktoś wpisał w Google twoje imie i nazwisko, to nic nie znalazł, ponieważ pracowałeś w korporacji?
pozdr.
Mirek
Kuba
„“Za moich czasow” wybor wykladowcow byl raczej ograniczony”
„Z promotorem widzialem sie 3 razy”
Tu muszę sprzeciwić się steoretypowi. Z Twojego profilu widzę, że studia zacząłem nieco wcześniej od Ciebie :) , więc nie jest to kwestia czasów. Może jest to kwestia uczelni (tak jak i firmy) oraz poszczególnych jednostek. Mój promotor jest moim mentorem do dzisiaj, a aktywny był już za PRLu. Lepiej, żeby młodsi od nas byli tego świadomi, że czas na uczelni może być wykorzystany różnie. Tylko potrzebna jest też szersza inicjatywa z naszej strony.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
W nawiązaniu do powyższej wypowiedzi Tomasza
Rozmawiałem wczoraj z grupą studentów, którzy twierdzili, że w programie powinni mieć inne przedmioty niż mają. Zapytałem ich komu przedstawili swoją propozycję i czy jest możliwość indywidualnego wyboru niektórych przedmiotów. Powiedzieli, że nikomu nie przedstawili i o takiej możliwości nie wiedzą, bo nikogo nie pytali.
Jak studentowi na prawdę na czymś zależy, to wystarczy, że znajdzie jednego profesora, który jest dobry w tym, co robi, otwarty na studentów i liczą się z nim na uczelni. Z takim człowiekiem można bardzo wiele zrobić (jak wiem z doświadczenia). W każdym miejscu przynajmniej jeden taki się znajdzie. Tylko ilu studentów wykazuje się inicjatywą i prosi kogoś takiego, by im pomógł dobrze wykorzystać szansę jaką dają studia?
pozdr.
Mirek
Mirku
„Tylko ilu studentów wykazuje się inicjatywą i prosi kogoś takiego, by im pomógł dobrze wykorzystać szansę jaką dają studia?”
Podejrzewam, że statystycznie tylu co wykazuje inicjatywę w innych okolicznościach. Wszystko zależy od nas i nic samo nie przyjdzie. Programy, statuty i inne schematy nic nie gwarantują.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Mirek Kordos, pyta Kube, lecz z uwagi na fakt, że znam od wywnętrz kilka korporacji dołożę swoje 3 grosze.
Mirek pisze: Czy miałeś takie poczucie, że w korporacji pracujesz na ich konto, a nie na swoje i nic z tego nie masz oprócz pieniędzy?”
To co my mamy z pracy w korporacji zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Ja pracując w dużej firmie umawiam się, że wykonuje konkretną robotę za konkretne pieniądze i co najważniejsze ta robota sprawia mi przyjemność. Przede wszystkim można tam znaleźć fajnych ludzi, zrobić ciekawe szkolenia (ja też tak poznałem Alexa), mieć fajne zadania, zupełnie inny temat to żeby tam się nie zasiedzieć i czy można mieć to samo gdzie indziej. Moim zdaniem dobra duża firma to ciekawa opcja na pierwszą pracę. Można tam znaleźć dużo ciekawych zadań, jako ciekawostkę mogę podać, że charakterystyka mojej pracy w praktyce wygląda tak, ze nie mam nawet przypisanego do mnie biurka w mojej korporacji i mogę tam nie pojawiać się tygodniami….
Kolejnym przykładem na to, że z korporacji można jak pisze Mirek mieć coś więcej jak tylko pieniądze, jest fakt że jutro spotykam się z bardzo sympatycznym menagerem, którego poznałem na jednym z projektów jako pracownik korporacji.
Pozdrawiam, Artur
@Mirek
Ciekawe pytanie :) Jesli chodzi o moja motywacje, to na liscie zdecydowanie bylo i jest stworzenie czegos wlasnego (marki), co pozostawi po sobie jakis slad. Traktuje to jednak zdecydowanie inaczej niz jako „stawianie sobie pomnika”, bo na tym mi nigdy nie zalezalo. Ja po prostu lubie marketing, moge wymyslac z pasja rozne rzeczy 24/7, najwieksza satysfakcje daje mi wprowadzenie ich w zycie i patrzenie jak dzialaja.
Pracujac np. jako brand manager mozna okreslac cele i strategie w takim stopniu, na ile pozwalaja ramy okreslone dla globalnej marki (np. adidas), a wieksza czesc „ciekawych rzeczy” zleca sie wlasnie agencjom. Teraz moge robic i jedno, i drugie. To byl tak naprawde jeden z najwazniejszych argumentow w rozmowie z moim przyjacielem, ktory przekonal mnie do objecia takiego kierunku.
Bardzo lubie tez rywalizacje, a ze znam sporo osob z roznych agencji, z ktorymi kiedys pracowalem, teraz konkurowanie z nimi to jak dobra gra komputerowa, bo wiem kto siedzi po drugiej stronie. :)
Nigdy nie mialem poczucia, ze pracujac w corpo nie mialem z tego nic, oprocz pieniedzy – w pewnym momencie zachcialo mi sie robic cos innego. Caly moj post mowi o tym, ze z roznych powodow warto taka sciezke przebyc i glownie od nas zalezy, czy w zamian za prace dostaniemy tylko pieniadze, czy cos wiecej.
Jesli nie mozna mnie bylo znalezc w googlach, to pewnie nie dlatego, ze pracowalem w korporacji – jeden ze znajomych z Unilevera rapuje razem z Tede i jego mozna znalezc dosc latwo (wpisz w google „Tede i Kielbasa”). Za to ja osobiscie raz bylem na zdjeciu w „Gali” i to dzieki mojej korporacji! :) I tak zdecydowanie wole szukac w googlach hasla „agencja los mejores” niz swojego nazwiska.
@Tomasz
Masz absolutna racje – potrzebna jest inicjatywa, ktorej spora czesc studentow nie wykazywala i za moich czasow, a jak zauwazyl Mirek takze teraz bywa niewiele lepiej. Bardzo sie ciesze, ze Ty juz na studiach znalazles swojego mentora. Moje poszukiwania trwaly po prostu nieco dluzej i faktycznie niepotrzebnie uogolnilem swoje wlasne doswiadczenia na cala populacje i 5-letni okres moich studiow.
Spotkania z promotorem byly tylko 3, bo wtedy pracowalem w mBanku nad kampania reklamowa, ktora pozniej dostala nominacje do Effie. Na dodatek jestem dosc samodzielny i wolalem pisac „magisterke” po swojemu :) Takze jestem wdzieczny, ze Promotor na to pozwolil – to nie byl zarzut.
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
Mirek pisze jeszcze jedno ciekawe pytanie: „Czy przeszkadzało Ci to, że jak ktoś wpisał w Google twoje imie i nazwisko, to nic nie znalazł, ponieważ pracowałeś w korporacji?”
Nie bardzo widzę związku ?
Strony firmy w której pracujemy to nie jedyne miejsce aby zaistnieć w Internecie.
Poza tym nawet pracując w projekcie firmowanym przez dużą firmę X, to ja pracuję na swoje konto, na swoje nazwisko. To ja i inne osoby zaangażowane w projekt wykonuję robotę a nie logo korporacji. Zmieniając pracę na inna korporację czy własny rachunek nie zacieram dobrego wrażenia jakie wywarłem w danym projekcie.
Pozdrawiam, Artur
@Ludwik & Kuba: Perfekcjonista: „Too smart to start”
Kuba pisze: „Pracujac np. jako brand manager mozna okreslac cele i strategie w takim stopniu, na ile pozwalaja ramy okreslone dla globalnej marki (np. adidas)”
Trochę to nie na temat, ale ciekawi mnie, jak to się dzieje, że tak znaczące korporacje pozwalają sobie na „braki na rynku”. Rusza machina marketingowa, uruchamiane są olbrzymie budżety reklamowe, klient idzie do sklepu, a w sklepie towaru nie ma i nie wiadomo, czy będzie – jak w PRLu. Konkretne przykłady – kosmetyki i sprzęt Adidas, sprzęt Nike. Podejrzewam, że polski rynek jest zbyt płytki i nikomu nie chce się trzymać zapasów, ale dla mnie cała sytuacja jest kuriozalna.
@TesTeq
Te braki (w „slangu” OOS = out-of-stock), to dosc zlozona historia i pewnie mozna by napisac na ten temat doktorat. :) Nie wynika to na pewno z niecheci utrzymywania zapasow, bo te sa po prostu wypadkowa rotacji (np. sprzedaz / tydzien) oraz cyklu dostaw na roznych etapach lancucha dystrybucji. Ich poziom ma zapewnic ciagly dostep produktow. To, ze te braki wystepuja jest najczejsciej efektem blednej estymacji przyszlego popytu oraz sprawnosci logistyki (lub braku sprawnosci).
Badania pokazuja, ze na rynku FMCG srednia dostepnosc produktow na polce wynosi 95% (5% to OOS, czyli brakow). Dla produktow promocyjnych dostepnosc spada az do 81%, co pokazuje, ze im wiecej zmiennych, tym trudniej zrobic to dobrze.
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
A wszystko ogranicza się wyłącznie do – „jednym z moich Kluczowych Klientów jest obecnie firma, w której pracowałem”.
Jak widzę, zrobiła się ciekawa dyskusja, co potwierdza, że warto było namówić Kubę do napisania tego postu :-)
Detka
Możesz nieco sprecyzować, co dokładnie chciałeś swoim zdaniem powiedzieć?
Tutaj staram się wypowiadać w miarę klarownie dzieląc się własnymi przemyśleniami czy doświadczeniami. Porównaj twój komentarz do pozostałych w tym wątku, będziesz wiedział (mam nadzieję) co mam na myśli.
Zapraszam do obszerniejszego wypowiadania się
pozdrawiam wszystkich
Alex
@Alex: Wypowiedź Detka jest rzeczywiście nieprecyzyjna, ale ja pozwolę sobie skomentować ją tak, jak ją zrozumiałem.
Wiele badań polskiego społeczeństwa oraz doświadczenia dnia codziennego wskazują, że jesteśmy nieufni wobec siebie. Rodzi to bardzo złe konsekwencje biznesowe. Na świecie osią działań stał się „networking”, czyli wyrabianie znajomości i osobistych układów biznesowych, a u nas karygodnym występkiem jest robienie biznesu ze znajomymi. To jakaś paranoja.
TesTeq
Nie psujmy tego arcyciekawego wątku, więc tylko krótko:
1) mówimy o robieniu biznesu z ludźmi, którzy nas znają i mają do nas zaufanie. „Znajomi” to znacznie szersze określenie, w tym wypadku nieadekwatne
2) wolałbym, aby wypowiedzi tutaj nie wymagały interpretacji osoby trzeciej, stąd moja uwaga do Detki
Tyle na ten temat
Pozdrawiam
Alex
Witam wszystkich.
To mój pierwszy wpis na blogu Alexa (choć czytam już jakiś czas) i mam pytanie do Kuby.Co może zrobić taka osoba jak ja (nie skończyłem studiów z zarządzania,nie mam zbyt dużego pojęcia o marketingu i nie mam znajomości wśród menadżerów – którzy mogliby być moimi klientami – lub mentorami) w sprawie założenia własnej firmy.Pracuje teraz na etacie ale kiedyś milem swoja firme(raczej firemke ;) ale z powodów jakie ująłem w nawiasie niestety nie wyszło.Mam kilka pomysłów na nowa działalność ale z tych samych powodów boje sie zrobić pierwszy krok.
Pozdrawiam wszystkich
Maciek
Macet
Witaj na naszym blogu :-)
Jeśli chodzi o merytoryczną część Twojego pytania, to odpowiedź pozostawiam adresatowi :-)
Pozdrawiam
Alex
@Detka
Z ciekawoscia czekam na sprecyzowanie tematu – stwierdzenie, ze „wszystko ogranicza sie wylacznie do…” jest bardzo interesujacym uproszczeniem co najmniej kilku pozytecznych wnioskow, ktore staralem sie ujac w moim poscie. Jesli ktorykolwiek z nich wymaga bardziej precyzjnego wyjasnienia, zeby ulatwic zrozumienie pelnego kontekstu, to chetnie go rozwine.
@macet
Ciesze sie, ze jestem adresatem Twojego pierwszego wpisu na Blogu. Swoja firme prowadze od niedawna, wiec czy robie to dobrze bede mogl ocenic dopiero za jakis czas i wtedy chetnie cos doradze :) Tak na goraco:
1\ Brak studiow z zarzadzania to zaden problem – jeden z moich obecnych wspolnikow jest po matematyce, a kilku wysokich managerow w Unileverze to absolwenci tak „egzotycznych” kierunkow jak biologia, czy chemia :)
2\ Jesli jedynymi powodami braku powodzenia poprzednim razem byl brak pojecia o marketingu i brak znajomosci, to juz w tej chwili bardzo trafnie zidentyfikowales co nalezy zrobic lepiej nastepnym razem i to chyba dobry punkt wyjscia do przygotowania sie do podejscia nr 2. „Wychylenie sie” na blogu to takze pierwszy krok do nawiazania kilku ciekawych znajomosci.
3\ Jesli chodzi o sam marketing – to chetnie pomoge, ale musze sie dowiedziec wiecej – podawalem @ wczesniej, wiec pisz smialo i pomyslimy.
4\ Strach. Ja sie boje do dzisiaj, wiec do strachu trzeba sie chyba przyzwyczaic. Pytanie, na co mu pozwolisz – czy bedzie Cie motywowal do dzialania, czy paralizowal.
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
Kuba
jeszcze uwaga na marginesie. Napisałeś: „I tak zdecydowanie wole szukac w googlach hasla “agencja los mejores” niz swojego nazwiska.”
Zobacz co pojawia się w google po wrzuceniu „Kuba Jędrzejek” :-)
Mówiłem, że ten blog jest bardzo dobrze wypozycjonowany :-)
Pozdrawiam i zapraszam wszystkich, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia do pisania postów gościnnych
Alex
Kuba, Alex- w moim przypadku jest to idealny post w idealnym czasie. Podobne do Kuby, choć nieco inaczej osadzone w uwarunkowaniach decyzje podjąłem 4 miesiące temu . Pewien splot wydarzeń spowodował, że zostały mi nieco podcięte skrzydła („zanim pojawiły się jakiekolwiek pieniądze, po raz pierwszy od III roku studiów nie widziałem na koncie regularnej (czytaj-żadnej) pensji”). O trafieniu z postem w czasie piszę w poniedziałkowy poranek, który będzie skutkował podjęciem konkretnych działań, aby zacytowaną sytuację zmienić jeszcze szybciej niż zakładałem w planach. Tu podziękowania dla obu Panów, za delikatne „naprostowanie” . Odniosę się jeszcze do kilku uwarunkowań, poruszonych przez Kubę, które mogą być kluczem do podjęcia decyzji- usamodzielniam się. Na co dzień mam jeszcze do czynienia z kilkoma młodymi, dynamicznymi osobami, które mają głowy pełne pomysłów, które przy odrobinie zaangażowania i determinacji można z dużym zyskiem sprzedać, a w obecnej sytuacji „firmowej”, nie mają na to szans. Rozmawialiśmy o tym kilkukrotnie i niestety wygląda na to, że poza jednym wyjątkiem, większość z nich jeszcze przez długi czas będzie musiała katować się obecną sytuacją. Pytając, co ich trzyma w tak niewygodnej dla nich sytuacji, praktycznie we wszystkich przypadkach usłyszałem kredyt lub inne trwałe zobowiązania. Alex niejednokrotnie już pisał o nieodpowiednich decyzjach, w nieodpowiednim wieku. Podsumowując, na bazie własnych doświadczeń mogę obiema rękami podpisać się pod wielokrotnymi wnioskami Alexa i żywym przykładem z wpisu Kuby. Warto podejmować wyzwania, pozwalające na uzyskanie możliwie największej niezależności w wielu obszarach nawet kosztem tego, że przez jakiś czas jest się zmuszonym do „cerowania dziury w skarpetce”…
Kuba pisze: „I tak zdecydowanie wole szukac w googlach hasla 'agencja los mejores’ niz swojego nazwiska.”
W przypadku tworzenia własnej firmy warto – moim zdaniem – zadbać o nadanie jej własnej nazwy i osobowości. Wówczas mamy możliwość dalszego działania pod własnym nazwiskiem po sprzedaniu (z wielkim zyskiem :-) ) rozwiniętego biznesu. Kuba może kiedyś (jak mu się znudzi) sprzedać biznes Los Mejores i dalej działać jako Kuba Jędrzejek. Natomiast Alex nie może sprzedać działalności „Alex W. Barszczewski – Trener, Coach, Life-Mentor”, ponieważ to on jest wszystkim w swojej firmie.
@Lukasz
Trzymam kciuki! :)
Masz racje co do zobowiazan typu kredyt – wyciagajac wnioski ze szkolen Alexa pozbylem sie takiego 30-letniego balastu i latwiej bylo mi potem zmieniac prace, a pozniej zdecydowac sie na wlasna firme. Nie skorzystalem z czesci „boomu mieszkaniowego”, co moze sie wydawac glupie i czasem sie stukam w glowe, ale obecna inwestycja daje zdecydowanie lepszy NPV…
Troche zartem powiem, ze cerowanie dziury w skarpetce moze byc tez przejawem oszczednosci, a nie tylko ubostwa :) A tak powaznie, to nie zakladalbym, ze rozkrecanie firmy musi wiazac sie z wyrzeczeniami – to jest po czesci wypadkowa zmiennych, ktore mozemy sami kontrolowac, czyli kosztow stalych i zgromadzonego „kapitalu bezpieczenstwa”, o czym wielokrotnie pisal Alex. Trzy miesiace po zakonczeniu pracy na etacie wybralismy sie nawet z Malzonka na 3-tygodniowa wyprawe do USA, zeby zaczerpnac troche powietrza w pluca i pozbierac mysli. Stresow z zakladaniem firmy jest na tyle duzo, ze warto zadbac najpierw o pewien bufor, ktory pozwoli nam spac spokojnie przez kilka miesiecy… Jesli ma sie na glowie kredyt, taki bufor bedzie musial byc odpowiednio wiekszy.
@TesTeq
IMHO Alex, przepraszam za porownanie, jest jak Lamborghini wsrod marek szkoleniowych w Polsce – jestes gotow zamowic model na etapie prototypu, bo wiesz, ze efekt i osiagi beda zapierac dech w piersiach… :) :) Jakby sie temu przyjrzec pod tym katem i zmierzyc swiadomosc brandu Alex Barszczewski w grupie docelowej, zaufanie do marki i sporzadzic jej profil, to okazaloby sie pewnie, ze to lider w rankingu „najbardziej wartosciowych marek w branzy” :) Jak myslisz, na jaki rezultat skazane byloby jakiekolwiek okolobiznesowe przedsiewziecie sygnowane brandem „Alex”? :)
@Alex – przepraszam za takie „uprzedmiotowienie” Twojej osoby. To tylko w celach retorycznych…
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
@Kuba: Zgadzam się, że Alex to zapewne Lamborghini, lecz jest w pewnym sensie więźniem swojego sukcesu. Bez szkody dla swoich dóbr osobistych nie może sprzedać marki „Alex W. Barszczewski – Trener, Coach, Life-Mentor”. Natomiast Ty, sprzedając w przyszłości (jeśli uznasz, że warto) „Los Mejores” nadal będziesz miał prawo do marki „Kuba Jędrzejek” i będziesz spokojny o jej reputację.
Oczywiście sprzedaż marki „Alex W. Barszczewski – Trener, Coach, Life-Mentor” może wcale nie być w planach Alexa, więc w jego przypadku jest to dyskusja bezprzedmiotowa. Chciałbym jednak, żeby każdy przedsiębiorca zakładający swoją firmę brał ten czynnik pod uwagę.
Kuba, skarpetkowa metafora miała na celu jedynie stwierdzenie, że mając ograniczone niektóre zasoby, konieczna jest mała rewolucja w zarządzaniu budżetem :). Nie jest wyrazem użalania się nad obecną sytuacją, której, podobnie jak Ty nie nazwałbym ubóstwem. Jeżeli nie przekracza ona znacząco wstępnie przyjętego okresu, nie jest niczym uciążliwym. Mając dzisiaj nieco więcej doświadczeń niż 4 miesiące temu, gdybym jeszcze raz stanął przed koniecznością podjęcia decyzji o rozpoczęciu własnej działalności, byłaby ona identyczna.
Każde życzenia powodzenia traktuję, jako dobrą monetę, za którą dziękuję :).
@Kuba
Dziękuje na pewno sie odezwę.
Co do uwiązania to 100%prawda – ja już bylem o krok od wzięcia kredytu ale po dłuższym zastanowieniu i blogu Alexa (dzięki) doszedłem do wniosku ze nie ma to sensu.Prawdopodobnie z 30 letnim kredytem marzyłbym tylko o firmie jak Łukasza znajomi a tak już mi nie wiele brakuje – tylko ten strach – mnie bardziej paraliżuje niż motywuje.
Łukasz
Piszesz: „w moim przypadku jest to idealny post w idealnym czasie „. Cieszę się bardzo, że tak jest. Natura internetu pozwala, żeby takie teksty pozostały w nim długo i wtedy mogą przez lata pojawiać się „w idealnym czasie” dla wielu ludzi.
TesTeq
Piszesz: „Natomiast Alex nie może sprzedać działalności “Alex W. Barszczewski – Trener, Coach, Life-Mentor”,”
Masz rację, lecz w tym przypadku jest to „feature”. Jeśli decydujesz się na ciekawe życie w systemie semi retirement, to ważna jest odpowiednia rezerwa finansowa (do której dojścia nie jest potrzebne uruchamianie większej firmy) plus bardzo silny brand (marka), pozwalający w razie potrzeby na wygenerowanie w krótkim czasie dość sporej gotówki.
Nie jest to metoda na maksymalizację ilości zarobionych w życiu pieniędzy, ale zdecydowanie pomaga w maksymalizacji ciekawych przeżyć :-)
Kuba
Porównanie mnie do Lamborghini, to komplement, choć stawią mnie pod presją jeszcze intensywniejszego popracowania nad moją „karoserią” :-)
Faktem jest, że niektórzy klienci zamawiają u mnie „ w ciemno” kurację „aleksologią stosowaną” i jak dotąd nikt tego nie żałował :-) To jest nawiasem mówiąc rezultat posiadania do mnie tego stuprocentowego zaufania o którym kiedyś tu pisałem (dlatego np. nie robię żartów primaaprilisowych).
TesTeq
Piszesz: „Natomiast Alex nie może sprzedać działalności “Alex W. Barszczewski – Trener, Coach, Life-Mentor”,
To jest niezupełnie tak jak mówisz, podsunąłeś mi pomysł na nowy post :-)
Macet
Piszesz: „ja już bylem o krok od wzięcia kredytu ale po dłuższym zastanowieniu i blogu Alexa (dzięki) doszedłem do wniosku ze nie ma to sensu „
jeszcze jeden „uratowany” Czytelnik :-)
Warto prowadzić ten blog :-)
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Kuba
„Jednym z moich Kluczowych Klientów jest obecnie firma, w której pracowałem.”
Jakie były okoliczności pozyskania byłego pracodawcy jako klienta?
Mam też prośbę o napisanie więcej o reakcji tego pracodawcy na rozstanie się z firmą (oprócz tego, że było kulturalnie). Czy w momencie rozstawania pracodawca wiedział, że zamierzasz usamodzielnic się? Kto do kogo zgłosił swoje potrzeby jako pierwszy?
W kontekscie zwalniania się interesuje mnie też spojrzenie pracodawcy na jego inwestycje w dobre szkolenia pracownika, które mogą być kosztowne. Na czym polega tutaj pojęcie „zwrotu z inwestycji”?
Nie pracowałem w korporacji i nie miałem okazji uczestniczyć w takiej jakości szkoleniach jakie prowadzi Alex, stąd moje zaciekawienie.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Alex pisze: „To jest niezupełnie tak jak mówisz, podsunąłeś mi pomysł na nowy post”
Ciekawe. Czekam z niecierpliwością.
@macet
Dziekuje, ze juz sie odezwales – sprawdz maila, bo zasypalem Cie gradem pytan odnosnie Twojego pomyslu… :)
@Alex
„Karoseria” jest oczywiscie wazna, ale w mojej ocenie najwazniejszy jest jednak „silnik” i „kierowca”, ze tak rozwine dalej ta metafore… :)
Cenna jest Twoja uwaga o ZAUFANIU – mam w tej dziedzinie kilka zaskakujacych i pozytywnych doswiadczen.
@Tomasz Ciamulski
„Jakie były okoliczności pozyskania byłego pracodawcy jako klienta?”
Chetnie o tym opowiem, tym bardziej, ze Detka nie zdecydowal(a) sie na doprecyzowanie swojego wniosku, ktory mogl miec w sobie pewien ukryty podtekst. Zeby wszystko bylo jasne opisze to najdokladniej jak sie da – z gory przepraszam za spora ilosc tekstu…
1\ Po „wymysleniu” wlasnej agencji reklamowej opowiedzialem o moim nowym pomysle kilku osobom, w tym koledze, z ktorym wspolpracowalem w roznych konfiguracjach w Unileverze (najpierw jako Management Trainee w dziale Trade Marketingu, kiedy on byl Key Accountem, potem jako Key Account na Klientach, ktorych ten kolega obslugiwal przede mna, a na koniec jako Category Management, kiedy prowadzilem projekty CatMan dla kategorii produktow, ktorymi w tamtym czasie zarzadzal jako Brand Manager)
2\ Na spotkaniu powiedzialem w jakich obszarach Los Mejores jest w stanie w sposob kompetentny swiadczyc uslugi reklamowe dla marek, ktorymi zarzadzal i zapewnilem, ze moze liczyc na moje pelne zaangazowanie przy opracowaniu pomyslow i strategii dzialan. Zostawilem wizytowke :)
3\ Poprosilem o to, zeby przy wysylaniu „briefu” do innych agencji na jakis kolejny projekt wyslal go takze do mnie, zebysmy mogli pokazac, na co nas stac i dzieki temu dowiedziec sie, na ile nasze mozliwosci sa konkurencyjne w stosunku do agencji, z ktorymi pracuje „od zawsze”.
3\ Po kilku tygodniach dostalem zaproszenie na spotkanie, bo okazalo sie, ze pomysly dostarczone przez inne agencje w ramach juz rozpoczetego projektu nie byly zadowalajace i potrzebny byl „przelom” – cos co lepiej odpowie na aktualne potrzeby marki, ktorej projekt dotyczyl.
4\ Przygotowalismy koncept, kreacje i cala strategie dzialan, ktore zostaly ocenione bardzo wysoko. Sprawdzono ten pomysl w badaniach konsumenckich, ktore potwierdzily, ze koncept jest faktycznie dobry, ale kreacja (projekt reklamy do prasy) nie jest do konca zrozumialy dla grupy docelowej.
5\ Przygotowalismy ok. 20 kolejnych roznych projektow graficznych reklamy na bazie wymyslonego przez nas konceptu komunikacji i hasla. Zeby nie ryzykowac niepowodzenia projektu, Unilever (ten sam kolega oraz druga osoba prowadzaca projekt) zlecili przygotowanie wlasnych propozycji kreacji sieciowym agencjom reklamowym, w tym Ogilvy. Czulem, ze nie ma zartow… :)
6\ Po 3 miesiacach pracy wpadlismy w koncu na pomysl, ktory okazal sie lepszy niz koncepty przedstawione przez JWT, G7 i Ogilvy i to byl pierwszy duzy projekt, ktory ostatecznie zrealizowalismy dla Unilevera. Tutaj uklon w strone Tomka – genialnego grafika, z ktorym mam zaszczyt pracowac do dzis.
7\ Najwazniejsze w tym wszystkim bylo to, ze zarowno Michal (szef kategorii) oraz Edyta, ktora prowadzila projekt (poznalem ja dopiero wtedy) zdecydowali sie nam ZAUFAC i powierzyli nam realizacje naszego pomyslu, ktory do najprostszych nie nalezal. Efekt byl super! :)
I za to bede wdzieczny zawsze, bo osobiscie dalo mi to gigantyczny zastrzyk wiary i pewnosci siebie oraz otworzylo dla Los Mejores droge do OTRZYMANIA KOLEJNYCH BRIEFOW OD MANAGEROW INNYCH MAREK.
Od tego momentu kolejne osoby decyduja sie zaprosic nas do przetargow i przekazuja sobie nawzajem informacje, ze „briefujac Los Mejores mozna miec pewnosc, ze dostana najlepsze pomysly i przemyslana strategie”.
Wspolprace z Unileverem rozpoczelismy ponad rok po moim odejsciu z tej firmy i tak naprawde 90% osob, z ktorymi mam obecnie przyjemnosc wspolpracowac, to dla mnie zupelnie nowe twarze. Zaczelo sie faktycznie od Michala, ktory zdecydowal sie dac nam szanse na pokazanie dlaczego warto z Los Mejores pracowac – reszta to „word-of-mouth” zadowolonych Klientow i otwartosc osob, ktore daja nam szanse walczyc o kolejne projekty. Bez zadnej taryfy ulgowej.
No i znow sie rozpisalem ponad norme… :)
Krotko na pozostale pytania:
„Mam też prośbę o napisanie więcej o reakcji tego pracodawcy na rozstanie się z firmą”
Odchodzac z Unilevera zmienialem prace na konkurencyjna firme – Coty. Wyjasnilem powody swojej decyzji, czyli chec dalszego rozwoju w obszarze marketingu i pracy na najwiekszej marce meskich kosmetykow w Polsce. Doprowadzilem do konca rozpoczete projekty i przekazalem obowiazki osobie, ktora przyszla na moje miejsce. Reakcja byla wiec spokojna i spotkalem sie z duzym zrozumieniem, co swiadczy takze o duzej klasie managerow, w tym mojego owczesnego Szefa.
„W kontekscie zwalniania się interesuje mnie też spojrzenie pracodawcy na jego inwestycje w dobre szkolenia pracownika, które mogą być kosztowne. Na czym polega tutaj pojęcie “zwrotu z inwestycji”?”
O to najlepiej zapytac Alexa, bo on ma najwieksze doswiadczenie z rozmow z dzialami HR oraz managerami, ktorzy decyduja sie wydac pieniadze na szkolenia. Z mojej perspektywy relacja „JA PRACODAWCA” byla typowa sytuacja „win-win” – ja daje swoje najlepsze umiejetnosci, zeby dostarczac oczekiwane rezultaty, a pracodawca w zamian placi wynagrodzenie i pozwala mi sie rozwijac, w tym inwestujac w szkolenia.
Zdarza sie, ze przy kosztownych szkoleniach oferowanych pracownikom (np. studia MBA), pracodawcy zastrzegaja w osobnej umowie z pracownikiem, ze sfinansuja XX% kosztow takiego szkolenia / studiow, pod warunkiem, ze pracownik nie odejdzie z firmy np. przez 12 miesiecy od zakonczenia szkolenia. Jesli pracownik opusci firme wczesniej, musi z reguly pokryc czesc kosztow. Zwykle jednak robi to w praktyce nowy pracodawca w ramach pierwszej pensji… :)
Dzieki temu firmy maja szanse skorzystac ze wzrostu umiejetnosci lub wiedzy pracownika w stopniu, ktory wielokrotnie przekracza koszt szkolenia. To jest wlasnie ten „zwrot z inwestycji”.
Prosty przyklad:
– jako Key Account zarzadzalem Klientami, na ktorych obrot w skali roku wynosil kilkadziesiat milionow zlotych;
– jesli dzieki poprawie umiejetnosci negocjacyjnych po szkoleniach Alexa bylbym w stanie uzyskac o 1 punkt % lepsze warunki w ramach rocznego kontraktu z moimi Klientami niz bez takich szkolen, to korzysc dla firmy wyniesie KILKASET TYSIECY ZLOTYCH ROCZNIE;
Warto? :))
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
Kuba
Bardzo dziękuję za szczegółowy opis pouczającego przykładu! Widzę bardzo ważne dwa punkty sukcesu:
1. Pierwszy kontakt we właściwym miejscu (właściwą osobą)
2. Wykazanie, że naprawdę zasłużyliśmy na uwagę
Zostawienie po sobie jak najlepszego wrażenia u byłych pracodawców może zapewnić nam punkt 1. Ale to tylko zwrócenie twarzy w naszym kierunku na krótki moment, 99% pracy nad sukcesem to punkt 2. Jednak w niektórych branżach nie jest łatwo o kontakt we właściwym miejscu. Mam nadzieję, że tylko mi się tak wydaje…
Pomiędzy tymi punktami pojawiła się jeszcze kwestia zaufania:
„I za to bede wdzieczny zawsze, bo osobiscie dalo mi to gigantyczny zastrzyk wiary i pewnosci siebie oraz otworzylo dla Los Mejores droge…”
O to może być bardzo trudno na starcie, jeśli potencjalny zleceniodawca nic o nas nie wie. Środowisko byłego pracodawcy ma tutaj bezapelacyjną zaletę. Warto więc kuć żelazo póki gorące. Szczególnie w kontekscie tej wypowiedzi:
„Wspolprace z Unileverem rozpoczelismy ponad rok po moim odejsciu z tej firmy i tak naprawde 90% osob, z ktorymi mam obecnie przyjemnosc wspolpracowac, to dla mnie zupelnie nowe twarze. Zaczelo sie faktycznie od Michala, ktory zdecydowal sie dac nam szanse…”
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Kuba
Dziękuję za obszerne wyjaśnienie tych paru kwestii i podanie kilku liczb, których ja, jako związany tajemnicą zawodową konsultant nie mogę podawać.
Jeśli chodzi o kwestię „zwrotu z inwestycji”, to mogę mówić tylko o szkoleniach prowadzonych przez mnie, zdaje się, że mam dość wyjątkową pozycję na rynku zarówno jeśli chodzi o podejście, jak i rezultaty.
Pierwszy punkt poruszył już Kuba. Jeśli na takim szkoleniu mam 5-7 ludzi takich jak on, to roczny zwrot z takiej inwestycji wynosi miliony, co bardzo relatywizuje moje niezbyt przecież niskie honoraria :-)
Podobnie jest, jak np. przygotowujesz ekipę sprzedażową i ona „wyrywa” kontrakt na 10-20 milionów (mieć albo nie mieć – to robi dla firmy sporą różnicę)
Pamiętacie, jak kiedyś zalecałem Wam szukanie zajęć, które będą robiły dużą różnicę u dużych klientów? Tutaj, dzięki Kubie, macie konkretny przykład jak to funkcjonuje.
Druga kwestia opłacalności szkoleń dla pracodawcy związana jest z ich charakterem. Normalne szkolenia które robi większość firm (nie tylko w Polsce) to niestety „sieczka” z półki, nieco tylko podkoloryzowana, aby sprawić na kliencie wrażenie „uszycia na miarę”. Takie cykle szkoleniowe trwają i trwają, konkretne rezultaty bywają często wątpliwe. Firmy, które działają w warunkach gospodarki rynkowej dość słusznie są sceptyczne w ich organizowaniu, bo łatwo wyliczyć, że w obliczu zwiększonej dziś rotacji pracowników taki nakład się nie zwróci.
Rozwiązaniem jest to, co dostarczam np. ja czyli kombinacja Zasady Pareto z just-in-time learning. Dzięki temu uczestnicy już po dwudniowym szkoleniu mogą od natychmiast stosować nowe umiejętności, bo nauczyli się dokładnie tego, co w ich konkretnym przypadku robi największą różnicę i wytrenowali to praktycznie w kontekście ich aktualnych przypadków biznesowych. Potem masz taką sytuację, że kończysz szkolenie o 17 a o 18 dostajesz meldunek, że ktoś z uczestników właśnie załatwił z klientem sprawę, która była wcześniej „nie do przejścia” stosując dokładnie to, co wyćwiczył godzinę wcześniej na treningu. Nie muszę Wam mówić, że klienci uwielbiają takie rzeczy, kiedy mają natychmiastowe rezultaty i nie muszą martwić się o ROI takiej akcji szkoleniowej. HR-y też lubią takie sytuacje, bo to oni/one zorganizowały takie szkolenie i znalazły takiego dostawcę, więc wewnętrzny splendor spada na nich. Win-Win dla wszystkich, bo pracownicy od natychmiast są znacznie produktywniejsi, a jednocześnie uczą się cennych rzeczy na całe życie.
Myślę, że takie wyjaśnienie wystarczy Ci Tomku
Pozdrawiam wszystkich
Alex
PS: Razem z Waszymi komentarzami zrobił się z tego bardzo wartościowy post! Może ktoś to „wykopie”, ta wiedza może przecież przydać się wielu innym młodym ludziom
Witam wszystkich :)
Kuba Jędrzjczak – napisałeś moim zdaniem, absolutnie fantastyczny post !!!!
Który, oprócz duzych wartości poznawczych, nasunął mi jedno pytanie:
Dlaczego znów w dyskusji nie ma tu żadnej kobiety?
Drogie Panie ( Marysiu, Avigayil….) stanowicie ok. 50%, tego rynku konsumenckiego ( decyzyjnie w domu czasem więcej ), doskonale wiecie jak Was pozytywnie zachęcić do kupna np. wspomnianego przez Kubę szamponu do włosów, dlaczego tak niewiele z Was prowadzi np. Agencje reklamowe ?
Pozdrawiam serdecznie
Witam,
Wezwana do odpowiedzi przez Monikę – odpowiadam :)
Nie zabierałam głosu w dyskusji, gdyż moja wiedza merytoryczna na temat tworzenia własnej firmy jest w istocie zerowa. Nie wiem, dlaczego kobiety rzadko tworzą agencje reklamowe. Być może wynika to z proporcji, które mają odzwierciedlenie w całej gospodarce, gdzie mężczyźni stanowią wyższy odsetek twórców i właścicieli wszelkiego rodzaju firm (?). Mniejsza skłonność do podejmowania ryzyka, mniejszy pociąg do rywalizacji mogą stanowić tego przyczyny, ale szczegóły znają zapewne psychologowie społeczni :)
Kuba: Gratuluję osiągnięć. Budzą mój szczery podziw. Twój post i mnie dał nadzieję, że można dokonać transformacji zawodowej z sukcesem („kilku wysokich managerow w Unileverze to absolwenci tak “egzotycznych” kierunkow jak biologia, czy chemia”). Ja ukończyłam historię …
Pozdrawiam,
Marysia
Witaj Marysiu,
Dziękuję za odwagę :).
Założenie firmy w Polsce ( wiedza merytoryczna ) – jak masz samochód zajmuje godzinę ( łącznie ze zrobieniem pieczątek i założeniem konta firmowego ). Pity, Nipy, Zusy – nie są aż tak skomplikowane ( może pomóc przyjaciel lub biuro rachunkowe w zależności od funduszy na początku ).
Ryzyko – jest zawsze – nawet jak rano wychodzisz z domu.
Prowadząc od kilku lat firmę – nie rywalizuję, tylko wspólpracuję z konkurencją. Jak jest sensowna to razem coś robimy.
Jak się z kimś nie da współpracować – to może spotkasz Alexa ;), który otworzy Ci oczy, żebyś sobie dała spokój z tą osobą.
Inną wiedzę ( niż podstawa działalności ) można uzupełnić lub zatrudnić kogoś do pracy kto to umie ( w zależności od funduszy ).
Pozdrawiam serdecznie
@Monika & Marysia
Przedstawie sie jeszcze raz: Kuba Jedrzejek :) :)
To rzeczywiscie ciekawe, ze dopiero teraz do rozmowy dolaczyly Panie i to bardzo dobrze, bo temat „nie pyta o plec” :) Jesli chodzi o udzial kobiet w rynku kosmetykow, to jest on zdecydowanie wiekszy niz 50%, wiec tym bardziej zasadne jest pytanie o kobiece firmy dzialajace na rzecz kobiecych marek. Malo tego – 1/3 meskich dezodorantow w Polsce jest kupowana przez kobiety! Czesciowo na prezent gwiazdkowy, czesciowo pewnie z desperacji… :)
Wracajac do tematu, to w Los Mejores znaczna czesc projektow dotyczy wlasnie kosmetykow i to dla kobiet, a zespol kreatywny to faceci. Jak sie okazuje to wcale nie przeszkadza, a wrecz czasami ze zdumieniem stwierdzamy, ze zaczynamy myslec jak plec piekna, co w polaczeniu nasza prawdziwa natura daje bardzo ciekawe efekty… ;)
Kobiety realizuja sie czesciej zakladajac agencje PR niz agencje reklamowe i robia to z duzym sukcesem – to widocznie bardziej kobieca i wdzieczna czesc marketingu. Znam tez bardzo duzo Pan pracujacych w agencjach reklamowych na takich stanowiskach, jak key account, project manager, grafik, zajmuja sie kreacja, strategia, copywritingiem itd. Praktycznie wiekszosc kontaktow z agencjami, ktore mialem pracujac na markach, to byly wlasnie Panie, wiec nie jest do konca tak, ze w tej branzy sa w jakikolwiek sposob niedoreprezentowane.
Pare tygodni temu pojawila sie w internecie informacja prasowa, ze powstala pierwsza agencja stworzona wylacznie przez kobiety i przez to miala miec szczegolne kompetencje w obsludze kobiecych marek. Ciekawy pomysl i ciekawe pozycjonowanie swojej firmy. Ciekawe tez jak sie sprawdza w praktyce – bylo to stosunkowo niedawno, wiec byc moze za miesiac, dwa bedzie widac pierwsze efekty ich prac.
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba
Kuba Jedrzejek, bardzo przepraszam za przekręcenie nazwiska.
Piszesz: ” Jak sie okazuje to wcale nie przeszkadza, a wrecz czasami ze zdumieniem stwierdzamy, ze zaczynamy myslec jak plec piekna, co w polaczeniu nasza prawdziwa natura daje bardzo ciekawe efekty… ” – – wspomniałam tu raczej o pozytywnym zachęceniu do kupna.
Polecam Ci artykuł: Charaktery 04/2008 Gołe Baby sprzedają Grzegorz Pochwatko
„pierwsza agencja stworzona wylacznie przez kobiety ” – życzę powodzenia :).
Alex pisze: „Jeśli chodzi o kwestię 'zwrotu z inwestycji’, to mogę mówić tylko o szkoleniach prowadzonych przez mnie, zdaje się, że mam dość wyjątkową pozycję na rynku zarówno jeśli chodzi o podejście, jak i rezultaty.”
Marshal Goldsmith (działający w podobnej dziedzinie i – jak sądzę – w podobnej lidze „top-managerów”) twierdzi, że stosuje zasadę honorarium warunkowego. Przed przystąpieniem do pracy z klientem ustala kryteria sukcesu i należne honorarium, a po wykonaniu zadania pozostawia klientowi ocenę, czy należy mu się zapłata, czy nie. Ryzykowne i ekstremalne. Wczoraj spotkałem się z takim samym podejściem w Polsce – stosuje je artysta wycinający na poczekaniu profile na warszawskiej Starówce.
TesTeq
Jeśli chodzi o ustalanie honorariów, to jestem na drugim biegunie niż Goldsmith. Dzień mojej pracy kosztuje stałą kwotę X, niezależnie od zadania i klienta.
W ten sposób oszczędzam czas, który inaczej trzeba byłoby zużyć na estymacje, negocjacje i rozliczenia ze zleceniodawcą.
Dla klientów jest to bardzo wygodny model (łatwa kalkulacja kosztów), ja mam więcej czasu na inne przyjemności życia.
Nie jest to oczywiście sposób na maksymalizację zarobków, ale przy odpowiednio wysokiej stawce bazowej jest on „good enough” :-) a ma niski współczynnik PITA
Jako że często pracuję w oparciu o ustne ustalenia, to teoretycznie klient mógłby mi nie zapłacić, w całej mojej międzynarodowej praktyce jeszcze nigdy coś takiego się nie zdarzyło. No ale teraz odbiegamy od tematu tego postu :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam Was serdecznie!
Czytam, czytam i nadziwic sie nie moge. Optymizm. Wydaje sie, ze wystarczy puscic wodze fantazji, zeby moc realizowac marzenia :) Wiekszosc z Was zapewne cieszy sie mila aparycja i szczesciem, a to jest chyba pierwszy stopien do sukcesu. Gdy sie wytrwale dazy do celu, w koncu sie go osiaga. Jednak czasem dazenie do celu jest bardziej skomplikowane. Wplyw na to ma wiele rozmaitych czynnikow. Chociazby mieszkanie w srednim miescie, monopol firm, brak doswiadczenia…
Ja rowniez marze o wlasnej firmie. Od dawna :)
Malo tu kobiet? Z pewnoscia sa zapracowane :)
Pozdrowienia!
Kasiu
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „Wydaje sie, ze wystarczy puscic wodze fantazji, zeby moc realizowac marzenia”
Myślę, że to nie wystarczy i chyba nikt tutaj czegoś innego nie twierdził. Z drugiej strony bez marzeń i fantazji trudno sobie wyobrazić osiągnięcie większego sukcesu w życiu. Zgódźmy się więc, że jest to warunek konieczny, lecz niewystarczający :-)
Piszesz o kilku komplikacjach w dążeniu do celu, które można przecież przeskoczyć:
1) mieszkanie w średnim mieście – można się przeprowadzić, co dość zdecydowanie pokazało ostatnio ponad 2 miliony rodaków
2) monopol firm – trzeba szukać własnej niszy ekologicznej, co jest tak czy inaczej doskonałym pomysłem na biznes
3) brak doświadczenia – każdy z nas musiał je gdzieś zdobyć, często popełniając wiele błędów, są one normalnym elementem gry
Napisz o jakiej firmie marzysz i czego Ci do jej realizacji brakuje
Pozdrawiam serdecznie
Alex
-> Kuba
przefantastyczna historia, bardzo sie ciesze, ze zdecydowales sie opowiedziec ja publicznie.
czytam Twoje precyzyjne i celne sformulowania, widze jak zbudowales tekst i mysle, iz sposob w jaki opisujesz swiat mowi stanowi o tym jak go postrzegasz. a ze tekst czyta sie z przyjemnoscia, wiec… chyba inaczej byc po prostu nie moglo… wyglada na to, ze dostroiles swoj kompas tak, zeby wskazywal sukces i wykorzystales to wskazanie bez pudla.
uslyszalem kiedys, ze 'cel powinien byc wielki, bo wtedy latwiej w niego trafic’. lubie te mysl i usmiecham sie, gdy ja uslysze. i Tobie ona nieobca, prawda?.. :)
pozostaje podziekowac za swietne rady, szczerze gratulowac i zyczyc powodzenia! :)
Witaj Kuba!
Dziękuję za odpowiedź – tam wysoko :) Już pojmuję jak wygląda Wasz zakres obowiązków i różnice między ATL i BTL. Odpowiadając Tomaszowi Ciamulskiemu na temat rozpoczęcia współpracy z dawnym pracodawcą, wspominasz o „briefie”. Ciekawi mnie ile zleceń (procentowo, ilościowo) agencje reklamowe (w tym Twoja) otrzymują od osób/instytucji przypadkowych – np. ktoś chce mieć cały szkic działań marketingowych i pytając googla otrzymuje Waszą stronę internetową? Ile jest takich zleceń bezpośrednich od osób/firm, które nie znają nikogo na rynku? Pytam, bo tak najczęściej wygląda pozyskiwanie zleceń przez nowe agencje.
I takie drugie pytanie związane bardziej z planami stworzenia własnej działalności: Jaką część ATL najczęściej przeznacza się na reklamy w radio? Jak chętnie firmy decydują się na reklamę radiową? Czy zdarząją się firmy, które skupiają się głównie na reklamie radiowej, wykluczając sytuacje, kiedy nie dysponują dużym budżetem?
Będę wdzięczny za odpowiedzi :)
Pozdrawiam,
Orest
Kuba,
A jak wygląda temat ilości godzin, które potrzebne są na administracyjne prowadzenie firmy (księgowość, marketing, administracja itp.) i tę kreatywną przyjemna stronę ?
Jak się ma Twoja działalność do terminu: „bycia niewolnikiem własnej firmy” ?
pozdrawiam, Artur
Kuba:
Dziekuje za rozpoczecie tematu. To on dodal mi skrzydel :)
Alex:
Dziekuje za zainteresowanie :)
Przeprowadzka nie wchodzi w gre.
Mysle tu o szkoleniach, ktore odpowiednio przygotowane i realizujace okreslone tresci – moga byc niszowe.
Zapomnialam napisac o jeszcze jednej przeszkodzie – pieniadze na start.
Kredyt? Piszecie, zeby omijac szerokim lukiem. A moze wejsc w kooperacje z istniejaca na rynku firma, ktora moglaby byc np. potencjalnym klientem? Czy mysle w dobrym kierunku? Czy to dobry pomysl? Jak ustrzec sie przed nieuczciwa „spolka”?
Bardzo dziekuje Wszystkim za cieple slowa na temat tego postu – nie spodziewalem sie tak licznego i pozytywnego odzewu. Ciesze sie, ze moze to sie faktycznie do czegos przydac. :)
@Rafal Mierzwiak
‘cel powinien byc wielki, bo wtedy latwiej w niego trafic’ – bardzo mi sie to stwierdzenie podoba! Twoje przypuszczenie tez jest bliskie prawdy – Los Mejores to przeciez po hiszpansku Najwieksi / Najlepsi, wiec w marce ujete sa rowniez te dlugoterminowe cele :) Do warunkow koniecznych przy trafianiu w cel, oprocz rozmiaru celow dodalbym takze konsekwetnie realizowana i dobrze przemyslana strategie :)
@Orest Tabaka
Skad obserwacja, ze „tak najczęściej wygląda pozyskiwanie zleceń przez nowe agencje”? Tak moze byc tylko w przypadku znanych marek agencji, gdzie na strone wchodzisz po to, by sprawdzic, czy profil tej firmy odpowiada Twoim potrzebom i czy ta agencja nie obsluguje Twojej konkurencji i wtedy zapraszasz ja na briefing.
Do tej pory ZADNE zlecenie nie przyszlo do nas przez strone internetowa i jak widac po naszym sajcie, to nie temu w naszym przypadku sluzy strona WWW. Jej celem jest raczej uzupelnienie dzialan PRowych, ktore realizujemy na razie na niewielka skale dla agencji – pokazuje nasze prace, gdyby ktos chcial sprawdzic „co jeszcze robi ta fajna agencja”.
Nie spotkalem sie z takim przypadkiem, by duze firmy szukaly nowej agencji przez internet. W naszym przypadku 100% nowych zlecen to:
– projekty dla osob / marek, z ktorymi juz mielismy okazje pracowac nad projektem i zapraszaja nas do kolejnych przetargow;
– osobiste rekomendacje od zadowolonych Klientow;
– zyczliwosc osob, z ktorymi zetknelismy sie kiedys wczesniej na sciezce zawodowej – dowiadujac sie, ze prowadzimy agencje wysylaja do nas brief, jesli realizuja aktualnie jakis projekt reklamowy i chca dostac „swiezy” i niestandardowy pomysl;
Pracujemy obecnie nad pozyskaniem calkiem nowego Klienta do portfolio, ale tutaj strona WWW takze nie odgrywa zadnej istotnej roli – podstawa to bezposrednie spotkanie, prezentacja i pozniejsze „rozpoznanie bojem”, czyli testowy projekt.
Co do reklamy radiowej, to odpowiem ulubionym zwrotem kazdego marketingowca: „TO ZALEZY”… :)
„Jaką część ATL najczęściej przeznacza się na reklamy w radio?”
TO ZALEZY od udzialu poszczegolnych mediow w budzetach mediowych rozni sie istotnie w zaleznosci od kraju, czy kategorii produktow. Sa na to precyzyjne badania i trzeba by sie przyjrzec konkretnemu fragmentowi rynku. Dla przykladu, radio w Polsce to 10% calkowitych wydatkow mediowych, w Skandynawii ok. 3%, a w UK az 22% [dane za 2006 r.]
„Jak chętnie firmy decydują się na reklamę radiową?”
TO ZALEZY od kategorii reklamowanych produktow / uslug oraz od celow jakie reklamodawcy stawiaja przed domami mediowymi planujacymi dla nich kampanie. Najwiekszymi reklamodawcami w radio sa rozmaite sieci handlowe, nastepnie telefonia komorkowa (jak z reszta wszedzie) – to wynika czesciowo z cech samego medium, ktore bardzo dobrze sprawdza sie w akcjach reklamujacych jakies dzialania promocyjne i zawierajacych w sobie tzw. „call-to-action”, czyli „kup teraz – superoferta”. Sieci handlowe i komorki maja tego rodzaju ofert na potege.
Znaczacy udzial maja takze firmy motoryzacyjne (producenci samochodow i roznego rodzaju produktow i uslug zw. z samochodami), co wynika po czesci z faktu, ze licznym audytorium radia sa kierowcy i jest to wlasciwy „kontekst” do komunikacji takich marek. To medium jest dobrze dopasowane do tak rozumianej grupy celowej, wiec inwestycja w radio zapewnia dosc efektywne dotarcie.
Pracujac na markach FMCG uzylem reklamy radiowej tylko raz – reklamujac akcje promocyjna w jednej z sieci handlowych.
„Czy zdarząją się firmy, które skupiają się głównie na reklamie radiowej, wykluczając sytuacje, kiedy nie dysponują dużym budżetem?”
Nie potrafie odpowiedziec precyzyjnie na to pytanie – potrzebne bylyby aktualne badania dla konkretnej kategorii produktow. Przypuszczam, ze w wiekszosci przypadkow radio nie jest wiodacym medium. Jesli budzet jest niski, to bardziej efektywne sa inne dzialania niz reklama w mediach masowych.
@Artur Jaworski
Ile godzin na administracje? Mysle, ze ok. 5-10%. Ksiegowosc w calosci outsourcujemy, wiec w zasadzie sprowadza sie to do akceptacji platnosci w systemie bankowosci on-line oraz zatwierdzaniu sprawozdan finansowych. Gdyby nie miesieczna walka o dostep do internetu z pewnym znanym polskim monopolista (jeszcze nie zakonczona…), to administracja tez nie jest klopotliwa, bo firma jest na razie niewielka. Marketing, rachunkowosc zarzadcza itp. funkcje traktujemy jako kluczowe dla firmy, wiec zdecydowanie nie zaliczam ich do zadan administracyjnych.
Jesli przez „bycie niewolnikiem wlasnej firmy” rozumiemy to, ze myslisz o tym 24/7, to chyba dalem sie „zniewolic”. Od jakiegos czasu najlepsze pomysly przychodza mi do glowy miedzy godz. 00.00, a 02.00 w nocy… To nie jest jednak dla mnie zadne niewolnictwo, bo robie to dla siebie i bardzo to lubie… :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
Wielkie dzięki Kuba za te wyczerpujące odpowiedzi.
Skad obserwacja, ze “tak najczęściej wygląda pozyskiwanie zleceń przez nowe agencje”?
Chyba stąd, że można zacząć działać na rynku mając tylko stronę internetową zamiast kontaktów i potencjalnych klientów. Mój obraz był oderwany trochę od rzeczywistości.
Co do reklamy radiowej to miałem podobne spostrzeżenia, jednakże chciałem potwierdzenia od kogoś, kto ma działa na rynku.
Cały ten post i komentarze pod nim to wielka pigułka wiedzy odnośnie tworzenia firmy i odnalezienia się na rynku – cieszę się, że mogłem z niej zaczerpnąć wiedzę.
Jeszcze raz wielkie dzięki.
Pozdrawiam i życzę sukcesów :)
Orest
Witam,
Poznałem czym to się je i jak smakuje własna firma, wspaniałą rzeczą jest niezależność i brak sufitu nad sobą, bezcenne. Tylko niech nikt nie myśli,że własna firma to tylko profity większe niż średnia krajowa, to odpowiedzialność i konsekwencje. Szczególnie to daje się we znaki gdy nasza decyzja jest zła, co odbija się szczególnie w finansach/kredytach/długach itd. Z drugiej strony… to jest to, zawsze to ryzyko i adrenalina, ma to swój smak.
Co ciekawe, ja jestem teraz na odwrotnej drodze niż Kuba. Popełniłem właśnie złe decyzje i zrobiłem ucieczkę do przodu, zlikwidowałem firmę zanim straciłem wszystko. Idę teraz na etat, ale jeśli chodzi o przyszłość na pewno wrócę na swoje, tyle że z innym pomysłem.
pozdrawiam
ps. dzięki za inspiracje
Orest
W pewnych ciekawych branżach prawie 100% biznesu pochodzi z rekomendacji! Nie jest ważna strona internetowa, eleganckie biuro, sekretarka.
Właśnie wczoraj dyskutowałem z kimś o tym, że wiele młodych firm wtapia sporą część funduszy w eleganckie biura i samochody, choć mogłyby one doskonale obejśżć się bez nich. No cóż, jak ktoś naoglądał się za dużo seriali telewizyjnych :-)
Kuba
Piszesz: „ale tutaj strona WWW takze nie odgrywa zadnej istotnej roli”
Oby nie skończyło się to tak jak u mnie: 16 lat lat w biznesie i ciągle brak profesjonalnej strony internetowej :-)
Pozdrawiam i odmeldowuję się do wieczora
Alex
Alex pisze: „W pewnych ciekawych branżach prawie 100% biznesu pochodzi z rekomendacji! Nie jest ważna strona internetowa, eleganckie biuro, sekretarka.”
W pełni zgadzam się i zwracam uwagę na określenie „w pewnych branżach”. Uogólniając to spostrzeżenie należy stwierdzić, że dla każdej branży da się określić środki konieczne do prowadzenia działalności. Cała reszta to zbędny luksus i przedwczesna konsumpcja. Jeff Bezos – twórca księgarni Amazon.com przez pierwszy okres funkcjonowania firmy „urzędował” przy biurku zrobionym ze starych drzwi, natomiast profesjonalna strona internetowa była kluczem do powodzenia jego firmy.
Biuro powinno być przede wszystkim funkcjonalne, ułatwiające utrzymanie porządku, a nie luksusowe, zaś sekretarka (a jeszcze lepiej asystentka) powinna pomagać w zarządzaniu informacją, a nie skupiać się na parzeniu kawy. Zadziwia mnie, że w wymaganiach dotyczących stanowisk sekretarskich bardzo rzadko występuje „biegłe maszynopisanie”. Potem taka sekretarka usiłuje prowadzić korespondencję dziobiąc jednym lub dwoma palcami po klawiaturze.
Kasia: „Zapomnialam napisac o jeszcze jednej przeszkodzie – pieniadze na start.
Kredyt?”
Uważam że ten rok jest bardzo dobry do założenia nowej firmy. Kredyt nie jest konieczny, gdyż rusza kilka dofinansowań z Unii Europejskiej. Najbardziej obiecujący wydaje się program KL 6.2 gdzie można dostać pieniądze na start (bezzwrotne). Polecam Ci zapoznanie się z tematem. Napisanie wniosku wcale nie jest takie trudne, a na początek każdy grosz na pewno się przyda:) Warto spróbować.
Pozdrawiam
Karol
Alex, TesTeq:
Długi czas miałem przekonanie, że można właśnie w taki sposób prowadzić działalność (strona www i wsio). „W pewnych branżach” ważne jest mieć kontakty i rekomendacje. Są jednak branże, takie jak sklepy internetowe, hosting, e-księgowość (całe ASP) i podobne, gdzie ” profesjonalna strona internetowa” jest kluczem do sukcesu.
Dobrze, że jestem przed założeniem firmy – najwpierw kontakty, potem firma :)
Orest
@Alex
Piszesz: „Oby nie skończyło się to tak jak u mnie: 16 lat lat w biznesie i ciągle brak profesjonalnej strony internetowej.” – Oby sie skonczylo tak jak u Ciebie – 70 tys. unique visitors (czy page views?) per month… :) To „niezle” jak na dzialalnosc poza „core business” :) Oczywiscie „skonczylo” dotyczy chwili obecnej, bo jestem pewien, ze bedzie jeszcze lepiej.
Czym wg Ciebie powinna charakteryzowac sie profesjonalna strona internetowa firmy? Wszelkie uwagi odnoszace sie do „agencji reklamowych” bardzo mile widziane! :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba
Witajcie :)
Nie udzielam się, bo narazie nie mam nic do powiedzenia w temacie zakładania własnej firmy. Narazie pilnie czytam:). W przyszłości możliwe, że coś od siebie dodam :).
Alex, robawiłeś mnie :D
„Oby nie skończyło się to tak jak u mnie: 16 lat lat w biznesie i ciągle brak profesjonalnej strony internetowej:)”
Pozdrawiam wszystkich :)
Marcin15
Kuba pisze: „Czym wg Ciebie powinna charakteryzowac sie profesjonalna strona internetowa firmy? Wszelkie uwagi odnoszace sie do 'agencji reklamowych’ bardzo mile widziane!”
Powinna być czytelna dla użytkowników nie używających (z różnych powodów) wtyczki Adobe Flash. Są to między innymi użytkownicy Apple iPhone, a wśród nich wielu menedżerów wyższego szczebla.
Witryna Los Mejores wyświetla w takim przypadku nieprzyjazny tekst:
„Alternate HTML content should be placed here.This content requires the Adobe Flash Player.Get Flash”
Proponowałbym dołączyć do tego komunikatu przynajmniej dane kontaktowe firmy.
Pozdrawiam i jestem zawsze gotowy do konstruktywnej krytyki. :-)
Dzieki TesTeq!
Ja jestem zawsze gotowy konstruktywna krytyke przyjac :) Wyslucham, zrozumiem i .. zrobie po swojemu… :)
Na pewno nastepna wersja strony bedzie dzialac bez flasha lub bedzie miala swoj HTMLowy odpowiednik. Zaslepka o tresci „Alternate… ” zamieniona na wersje graficzna z logo i danymi to cos, co zmienie asap, bo to najprostsze i jako „proteza” wystarczy.
Ciekawe co myslisz o bardziej „contentowej” niz technicznej stronie firmowych sajtow www? Nie chodzi mi o ocene mojej obecnej, bo wiem, ze nie ma nawet o czym mowic, ale o cechy „idealnej profesjonalnej strony firmy” w ogole. Szczegolnie dla takiej branzy jak reklama, ktorej charakterystyka jest dosc specyficzna jesli chodzi o sposob pozyskiwania Klientow.
Pozdrawiam,
Kuba
Kuba
W marcu Awstats pokazał 60 000 odwiedzin i ponad 212 000 stron. W te pokazywane przez niego ponad 16 000 unikalnych odwiedzających nie wierzę, bo w Polsce mnóstwo ludzi ma dynamiczne IP
W tym miesiącu jak będzie tyle odwiedzin, co dotychczas to powinniśmy przekroczyć 70 000. chyba nieźle jak na niszowy serwis bez żadnej promocji.
No ale ten blog istnieje nie po to, aby bić rekordy, bardziej aby pomagać ludziom w osiąganiu ich marzeń. Właśnie wczoraj dostałem list od młodego Czytelnika, którego natychmiast poprosiłem o rozwinięcie go do gościnnego postu, bo daje on bardzo dobry przykład właściwego podejścia.
Sam znów jestem trochę mniej aktywny na blogu, ale to rezultat stania się chwilową ofiarą własnego sukcesu :-) Właśnie przeprowadziłem dwa nowatorskie szkolenia a do tego muszę tłumaczyć klientom, że jeśli chcą zrobić coś większego, to mam dla nich czas dopiero od lutego 2009 :-) generalna zasada: rób rzeczy, które potencjalna konkurencja będzie starała się skopiować za 2-3 lata :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: przy okazji proszę Czytelników, którzy napisali do mnie prywatnie o odrobinę cierpliwości przynajmniej do niedzieli
@Kuba: Myślę, że na dobrą stronę firmową nie ma przepisu „ogólnego zastosowania”. Pierwsze pytanie, jakie należy sobie postawić, to:
Jaką funkcję ma spełniać ta strona i kto będzie ją oglądał?
W Twoim przypadku nie wygląda na to, żeby służyła pozyskiwaniu zamówień. Zapewne też nie możesz zamieszczać efektów pracy swojej agencji, ponieważ są one własnością klientów.
Myślę, że w takim razie Twoja strona powinna kreować nastrój i emocje, jakie mają kojarzyć się z Los Mejores. Może do tego jakaś stylowa opowiastka o historii powstania i sukcesach firmy oraz o jej dzielnych założycielach. Tak sobie gdybam, ponieważ za mało wiem o Twojej firmie i o jej stosunku do otoczenia.
Kuba, TesTeq:
W kwestii tworzenia stron mam małe doświadczenie, jednak jako „odwiedzający” zawsze mam jakąś opinię. Zgodzę się z Tobą TesTeq, że nie ma przepisu. Dając historię o powstaniu możemy wpaść w pułapkę, bo w końcu do młoda firma, bez doświadczenia. Plus jest taki, że zapewne jest innowacyjna – teraz warto rozważyć o jaki wizerunek nam chodzi. Pozytywnie oceniam obecną stronkę losmejores.pl dlatego, że jest w dobrych kolorach, jest prosta i zawiera chyba tylko to, czym można się pochwalić. Generalnie nie lubię stron we flashu, jednak ta jest dość przyjemna. O wstawce i odpowiednikach html już rozmawialiście. Nawet jeśli stronka jest we flashu to stopkę warto zrobić html – ładniej indeksuje się w google.
Skoro jednak strona jest tylko dodatkiem niewiele znaczącym, pytanie czy warto zaprzątać sobie tym głowę? :)
Pozdrawiam,
Orest
@Orest & TesTeq
Dziekuje za wskazowki. Oczywiscie strona powinna realizowac konkretne cele. W naszym przypadku to w zasadzie kwestia znalezienia frazy „agencja los mejores” w google, bo pojawiamy sie w branzowych serwisach z informacjami prasowymi. Jesli porawic jej kompatyblinosc z przeglarkami bez flasha, to w zasadzie cel jest zrealizowany :)
Mamy za to baaaardzo ambitny projekt on-line zwiazany z marka i to on ma nam pomoc w budowaniu marki poprzez dostarczanie uniatowego serwisu dla naszych obecnych i potencjalnych Klientow, zwiazanego na dodatek z nasza dzialalnoscia. W pewien sposob ten pomysl jest podobny do blogu Alexa, bo i zasada ma byc podobna – Blog nie jest strona firmowa „Alex W. Barszczewski – Motivation * Communication * Excellence”, ale stanowi doskonale medium komunikacji z otoczeniem, pozwala pokazac nadzwyczajne kompetencje w pewnych obszarach i przede wszystkim oferuje gigantyczna „wartosc dodana” dla uzytkownikow. Taki mamy pomysl na strone firmowa :) Nie bedzie tam CV czlonkow zarzadu – to byc moze dodamy do obecnego sajtu :)
Pozdrawiam serdecznie,
Kuba Jedrzejek
Karol:
Dziekuje za podpowiedz. Przeciez bylam zaangazowana w podobne projekty jakis czas temu, jednak znowu zapomnialam o sobie. Olsniona Twoja wiadomoscia dzisiejszy dzien poswiecilam na podjecie tropu.
Postanowilam tu napisac pare slow, moze innym rowniez sie przydadza.
Program o ktorym piszesz – KL 6.2 – wlasnie wchodzi na polski rynek. Przeznaczony jest dla osob rozpoczynajacych dzialalnosc. Kwota „do wziecia” to max. 40 tys. zl. Jest jednak jeden problem: nie mozesz wystapic z projektem osobiscie. Musisz zglosic sie do instytucji, ktora wystapila o udzial w tym programie i ktora otrzymala na ten cel stosowna pule srodkow. Realizacje zadania w swoje rece dostaly Wojewodzkie Urzedy Pracy i tam trzeba udac sie/dzwonic z zapytaniami.
W moim wojewodztwie na razie „nikt nic nie wie”. W kazdym badz razie trzeba sledzic sytuacje.
Nadmienie, ze KL 6.2 podobno ma wspierac kobiety :)
Pozdrowienia,
Kasia