Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Rozwój osobisty i kariera

Jak tak dalej pójdzie to dokąd zajdziesz w życiu?

Kilka dni temu kiepska pogoda skłoniła mnie do spaceru po Międzyzdrojach i w pewnym momencie zobaczyłem widok jak na zdjęciach poniżej (po kliknięciu na każde z nich możesz zobaczyć szczegóły w większym formacie).

Obydwa budynki, najwyraźniej powstałe w zbliżonym czasie kiedyś były piękne i tętniły życiem. A dziś….. zobaczcie sami jak różnie potoczyły się ich losy.

Taki widok pobudza mnie do refleksji, bo oba obiekty możemy potraktować jako metaforę nas samych za 10-15 lat.

Powinniśmy zadać sobie następujące pytania:

  • Jeżeli nadal będę traktował siebie tak  jak robię to dotychczas, to który z tych budynków będę przypominał (fizycznie, mentalnie i uczuciowo – wszystko jest ważne!!) za 10-15 lat?
  • Jeżeli pozwolę mojemu obecnemu otoczeniu wpływać na mnie, to to który z tych budynków będę przypominał za 10-15 lat?
  • Jeżeli będę w bliskiej relacji z ludźmi, z którymi jestem obecnie, to który z tych budynków będę przypominał za 10-15 lat?
  • Jeżeli będę zarabiał na życie w dotychczasowy sposób, to który z tych budynków będę przypominał  za 10-15 lat?

Polecam każdemu powiększenie tych zdjęć przez kliknięcie na nie, uważne przyjrzenie się im i głębokie zastanowienie nad powyższymi pytaniami. Jestem pewien, że większość z Was podobnie jak ja dojdzie do ciekawych, a czasem nawet dość radykalnych wniosków. Pomocnym może też być rozejrzenie się wokoło, przyjrzenie innym ludziom, którzy przypominają któryś z tych domów i zadanie sobie pytania „czy ja też tak chcę?”

Chętnie podyskutuję na ten temat w komentarzach….

Komentarze (65) →
Alex W. Barszczewski, 2011-07-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Nie da się? Spróbuj zrobić na odwrót

Dziś porozmawiamy o dość skutecznej metodzie podchodzenia do wielu problemów i wyzwań.
Na początek jednak muszę Was poważnie ostrzec: Nie stosujcie tego podejścia bezmyślnie, szczególnie w sytuacjach, kiedy zagrożone może być życie lub zdrowie ludzkie!! Stosowanie go np. do przekroczenia ruchliwej jezdni w godzinach szczytu może się bardzo źle skończyć!!
Na czym ta metoda polega? W dużym skrócie na tym, że jeśli nasze wysiłki do osiągnięcia czegoś nie dają pożądanych rezultatów, to należy rozważyć, a tam, gdzie jest to w miarę bezpieczne wręcz spróbować, czy sposób dokładnie odwrotny od dotychczas stosowanego nie przyniósłby lepszych wyników. Okazuje się, że w ten sposób możemy znaleźć rozwiązanie problemu, albo wręcz osiągnąć coś, co przekroczy nasze najśmielsze oczekiwania!
Ostatnio jeden z moich klientów w ten sposób wpadł na pomysł (i go wdrożył)  jak w swojej firmie zaoszczędzić kilkaset tysięcy złotych rocznie, a to jest chyba niezły wynik jak na kilkunastominutowy eksperyment myślowy :-)
Szkoda, że wymogi poufności nie pozwalają mi na szczegółowe przytoczenie tutaj kilku dość spektakularnych przykładów biznesowych z mojej praktyki.  Może zamiast tego opowiem Wam kilka osobistych historii, choć w tym wypadku proszę Was, abyście się ze mnie za bardzo nie śmiali :-)
Najstarszy przypadek użycie przeze mnie tej metody to czasy, kiedy jako dwudziestoparolatek miałem spore kłopoty w nawiązywaniu bliższych kontaktów z kobietami.
Moje ówczesne podejście opierało się na dwóch założeniach (proszę się nie śmiać!! :-)):
  1. Kobiety wymagają długiego okresu “bezseksowej” adoracji, po którym można bardzo delikatnie i oględnie przejść do tematów związanych ze współżyciem (tak, tak, nie śmiejcie się :-)
  2. “Właściwe” kobiety dla mnie powinny być ode mnie młodsze lub co najwyżej w tym samym wieku :-)
Bazując na tym osiągałem delikatnie mówiąc dość kiepskie rezultaty i pewnego dnia potężnie sfrustrowany postanowiłem zrobić coś odwrotnego.
W mojej determinacji (i desperacji :-)) postawiłem na głowie od razu obie zasady.
Najpierw poznałem kobietę o ładnych kilka lat starszą ode mnie.  Bardzo dobrze nam się rozmawiało, więc już na początku drugiej “randki” sympatycznie i z uśmiechem powiedziałem jej “wiesz, bardzo chętnie bym się z tobą przespał”. Jak na ówczesne czasy było to niesłychane “otwarcie”, ale ku mojemu zdumieniu, nieco zaskoczona rozmówczyni uśmiechnęła się i powiedziała “właściwie czemu nie, dokąd pójdziemy? “
Odtąd wiem, że Biblia ma rację mówiąc “ask and thou shall receive”, co na polski dość niefortunnie przetłumaczono “proście a będzie wam dane” :-)
Inny przypadek to moja transformacja od zarobionego właściciela małej firmy IT do kogoś, kto dziś żyje dostatnio i ciekawie robiąc od czasu do czasu rzeczy, które lubi:
Jak tylko firma zaczęła się kręcić, to “powszechna mądrość biznesowa” ówczesnych czasów była:
  1. “rób to, w czym jesteś już dobry”
  2. “powiększaj firmę, liczbę pracowników, itp”
Co zrobiłem ja? Mimo sporych dochodów nie do końca zadowolony z jakości mojego życia znów zastosowałem to “odwrotne” podejścia a mianowicie:
  1. zostawiłem to, w czym byłem bardzo dobry a zacząłem coś, w czym wcale taki dobry nie byłem, ale co bardzo mi się podobało (treningi)
  2. zredukowałem firmę do jednej osoby a wielopokojowe biuro z całym wyposażeniem do mojego laptopa :-)
Rezultat: Życie, którego nie zamieniłbym z nikim, kogo znam osobiście, a znam bardzo wielu mądrych, zdolnych i pracowitych ludzi!!
Życzę Wam równie udanej implementacji tej metody i zapraszam do dyskusji w komentarzach.
PS: Daniel Burrus w  niedawno wydanej książce Flash Foresight bardzo ładnie opisał “procedurę” takiego podejścia w biznesie – pozwolę sobie ją tutaj zacytować w luźnym tłumaczeniu:
“- zrób listę wszystkiego, co robi twoja konkurencja  a potem spójrz na każdy punkt tej listy i zapytaj się “jak mogę osiągnąć przewagę robiąc coś odwrotnego”
– zastanów się jaki jest aktualny sposób myślenia na istotne tematy w twojej branży. Pomyśl w odwrotnym kierunku, aby zobaczyć nowe możliwości
– weź konkretny projekt, cel albo zamierzenie i podziel go na jego części składowe. Przyjrzyj się każdemu z nich zadając sobie pytanie “ czy istnieje sposób, aby skorzystać na tym, że któryś krok, element lub aspekt postawimy na głowie robiąc coś dokładnie odwrotnego?”

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Komentarze (69) →
Alex W. Barszczewski, 2011-05-06
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Relacje z innymi ludźmi

List od Czytelnika

Ostatnio dość często dostaję maile od młodych ludzi, którzy stoją przed poważnymi decyzjami życiowymi i chcą posłuchać mojego zdania. Mam z tym pewien problem, bo nawet gdybym kogoś dobrze znał, to nie czuje się kompetentny aby komukolwiek mówić, co ma robić ze swoim życiem. A osób, które piszą do mnie nie znam przecież w ogóle!!! Z drugiej strony takie maile są odbiciem pewnej potrzeby i nie chcę kompletnie jej ignorować. Dziś dostałem kolejny list od młodego człowieka, a ponieważ zgodził się on na użycie zawartości na blogu, to postaram się podzielić z nim i ewentualnie osobami w podobnej sytuacji kilkoma moimi obserwacjami i przemyśleniami. Może się to komuś przyda. Tekst publikuje w oryginalnym brzmieniu zmieniając tylko imiona i miejsce „akcji”.
Witam Alex!
Nazywam się Karol_x i mam 23 lata. Studiuję i pracuję w dużym mieście wojewódzkim. Piszę do Ciebie, gdyż od około roku śledzę wpisy na Twoim blogu i uważam Cię za bardzo wartościowego człowieka (choć nie znam Cię osobiście), którego zdanie zawsze może pomóc.
Chodzi o to, że jestem 5 lat w związku z dziewczyną. W tym roku jesienią bierzemy ślub, tylko od jakiegoś czasu oboje zachowujemy się co najmniej dziwnie. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Nie znajdujemy już wspólnego języka. Stajemy się wobec siebie obojętni. W trakcie trwania związku były między Nami zgrzyty, ale zawsze jakoś się dogadywaliśmy. Poruszaliśmy oczywiście temat kupna mieszkania/domu jednak zawsze kończyło to się kłótnią.
Moi przyjaciele mówią, że raczej do tego ślubu nie dojdzie i tylko pogłębiają moje wątpliwości. Nie chciałbym im mówić jak wielkie one są, bo wiem, że byliby zdolni zrobić wszystko, żebym został wolny. Tylko pytanie, czy byłbym szczęśliwy? Czy teraz jestem? Niestety nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Od około 18 roku życia jestem „samodzielny”. Zaznaczyłem to cudzysłowem, gdyż prawda jest taka, że to mama wybrała mi ścieżkę życia, a moja dziewczyna pokazała mi, że też mam swoje pragnienia i powinienem je realizować.
Najgorsze jest to, że widzę swoje błędy i nie potrafię nic z nimi zrobić. Chciałbym prosić Cię o pomoc, o radę… Co mogę zrobić ze swoim życiem? Nie chciałbym za kilka lat stwierdzić, że moje dotychczasowe życie nie miało większego znaczenia.
Co do ogólnych zasad wysyłania maili do Ciebie:
– zgadzam się oczywiście na ewentualne udostępnienie mojej sprawy na blogu (bez imion)
– co do numeru telefonu, to mogę oczywiście podać (+48 XXX XXX XXX), jednak wolałbym otrzymać odpowiedź w formie maila – w pracy nie bardzo mogę odebrać, a po pracy nie chcę wzbudzać podejrzeń u dziewczyny.
Nie musisz się śpieszyć oczywiście z odpowiedzią. Bardzo ucieszy mnie to jeśli odpiszesz mi w ogóle.
Z góry dziękuje za pomoc!
—
Pozdrawiam
Karol_x
Karolu_x
Pozwól, że najpierw podzielę się moimi wrażeniami i spekulacjami, które przechodzą mi przez głowę, kiedy czytam Twój list. Jako że nie znam Cię osobiście może się okazać, że są one całkowicie chybione, wtedy używając Twojego blogowego pseudonimu „Karol_x” skoryguj mnie w komentarzach. Pozwól też, że będę w moich wypowiedziach bardzo bezpośredni, nie zamierzam Cię w tym obrażać bądź okazywać lekceważenie.
  • jesteś młodym, ale dość otwartym mężczyzną, nie boisz się poprosić obcego w sumie człowieka o zdanie
  • w wieku 23 lat jesteś od 5 lat w związku z dziewczyną. To oznacza że jak zaczęliście miałeś 18 lat i jest to prawdopodobnie Twoja pierwsza próba poważniejszego związku z kobietą, Z tego wynika, że nie masz żadnych innych osobistych doświadczeń w tym względzie i jakiejkolwiek skali porównawczej
  • Piszesz: „ mama wybrała mi ścieżkę życia, a moja dziewczyna pokazała mi, że też mam swoje pragnienia i powinienem je realizować”. Dla mnie oznacza to, że (jeszcze) nie jesteś mężczyzną, który ma własne zdanie o życiu, nie boi się prób jego realizacji i przejęcia związanej z tym odpowiedzialności. To, plus to co napisałem w poprzednim punkcie skłania mnie do przypuszczenia, że nie masz jeszcze wielu zróżnicowanych doświadczeń seksualnych z kobietami, a co za tym idzie, nie wiesz co Tobie konkretnie najbardziej odpowiada w tej ważnej dziedzinie (współ)życia. Innymi słowy jesteś trochę jak bardzo wygłodzony człowiek na pustyni, któremu dano coś do jedzenia, co by to nie było smakuje mu znakomicie :-) Co będzie jak zaspokoisz ten pierwszy głód? A jeżeli to, co aktualnie dostajesz to jest ta metaforyczna kaszka z postu o małym Kaziu? To co napisałem, to nie jest nic specjalnego, większość facetów, mnie w to wliczając ma na początku taką sytuację. Chodzi o to, aby w rozpędzie tego pierwszego zaspokajania „głodu” nie podejmować decyzji i działań, których konsekwencje trudno będzie potem odwrócić.
  • Piszesz: „Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Nie znajdujemy już wspólnego języka. Stajemy się wobec siebie obojętni.” Dla mnie oznacza to, że poza (ewentualnie) seksem nie ma jakiejkolwiek rozsądnej bazy do wspólnej relacji. Sam seks może być bazą do bycia tzw. „fuck buddies”, czyli parą, która od czasu do czasu spotyka się wyłącznie po to, aby zaspokoić się fizycznie. To samo w sobie nie jest niczym złym, choć odrobina sympatii oraz umiejętność porozmawiania ze sobą „przed” i/lub „po” na dłuższą metę znacznie podwyższa zadowolenie z takich spotkań.  Do tego, aby z kimś brać ślub jest to moim zdaniem absolutnie za mało!! Po co zresztą??
  • W Twoim wieku, sytuacji materialnej i sytuacji ekonomicznej na świecie kupowanie mieszkania/domu na kredyt uważam za bardzo nierozsądne, bo łatwo możesz się „uwalić”  na kilkadziesiąt lat i to w sytuacji, kiedy świat tak szybko idzie do przodu.  Robienie tego razem z dziewczyną, z którą masz taką „relację” jak opisujesz jest w moich oczach nierozsądne do kwadratu.
  • Piszesz: „Najgorsze jest to, że widzę swoje błędy i nie potrafię nic z nimi zrobić.”
    Hej, jeśli widzisz błędy to nie jest najgorzej!!! Większość ludzi leci na autopilocie we mgle nie mając pojęcia aż do katastrofy. Świadomość błędów to wielki krok naprzód, który zrobiłeś!!
  • Z tym „nie potrafię” to zastanów się czy to rzeczywiście jest brak umiejętności, czy też obawa przed nieznanym lub wygodnictwo. Jeżeli to pierwsze, to jakich umiejętności Ci brakuje? Napisz w komentarzach, może coś zaradzimy. Jeżeli obawa, to chyba wszyscy miewamy takie chwile, kiedy czujemy się niepewnie w obliczu nieznanego. To jest normalny element bycia człowiekiem i nie powinien powstrzymywać nas od działania!
  • Bardzo niedobrym symptomem jest to, co napisałeś po podaniu mi numeru telefonu: „ wolałbym otrzymać odpowiedź w formie maila – ….. nie chcę wzbudzać podejrzeń u dziewczyny”
    Nigdy nie pozwól, aby jakakolwiek kobieta cenzurowała z kim i o czym rozmawiasz!!! Relacja, w której nie masz oczywistego prawa do telefonicznej rozmowy z dowolnym człowiekiem na dowolny temat, to jest coś, co bardzo kiepsko świadczy o poczuciu własnej wartości drugiej strony, lub jest próbą sprawdzenia jak daleko można Cię sobie podporządkować. W obydwu przypadkach trzeba brać nogi za pas, bo długoterminowo nic dobrego z tego nie wyniknie!
Na koniec pytasz: „Co mogę zrobić ze swoim życiem?”
Zrób najlepsze, co jest możliwe, bo masz tylko jedno życie i nikt nie wie jak długo będzie ono trwało. A zrobić możesz prawie wszystko!!
Na pewno rozsądne działania powinny między innymi:
  • postawić Cię na nogi ekonomicznie. Znasz tę kartkę, którą ktoś na początku kadencji napisał Clintonowi „economy first, stupid”? To ma pełne zastosowanie w życiu prywatnym,  szczególnie dla nas, mężczyzn.
  • znacznie rozszerzyć Twoje doświadczenia z kobietami, również te intymne. Wejdź w różnorakie relacje z kobietami z różnych środowisk i w różnym wieku. Zobaczysz nie tylko jak wiele się przy tym nauczysz, ale też ile dowiesz się o sobie samym. A to jest podstawą świadomego życia.
  • wyeliminować wszystko, co w wieku dwudziestu kilku lat może zablokować Twoją swobodę manewru i wrzucić Cię w „lejek”
Wiem, że to dość ogólne wypowiedzi, ale przemyśl je, może znajdziesz coś dla siebie. Pamiętaj też, że jest to moje subiektywne spojrzenie, mogą być inne, bardzo różniące się od niego. W końcowym rozrachunku nikt nie zwolni Cie od konieczności podejmowania własnych decyzji i związanego z tym ryzyka. Życzę Ci, aby te decyzje prowadziły Cię do życia pełnego zadowolenia i spełnienia!!
Wszystkich Czytelników zapraszam do dyskusji w komentarzach
Komentarze (96) →
Alex W. Barszczewski, 2011-03-18
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Jak to robi Alex, Rozwój osobisty i kariera, Zapraszam do wersji audio

Specyficzna ślepota

Poniższy wpis jest dość brutalny w swojej wymowie, więc delikatniejsze osoby proszę o zaprzestanie czytania w tym miejscu. Pozostali Czytelnicy robię to na własne ryzyko :-)
Kiedyś wiele lat temu przeczytałem następującą informację:
„Głęboko w dżungli naukowcy odkryli plemię, którego członkowie byli przekonani, że świat kończy się na granicy ich terytorium. Ludzie Ci byli tak głęboko o tym przeświadczeni, że kategorycznie odmawiali jakichkolwiek wypraw poza ten znany im teren, który uznali za swój. Kiedy próbowano siłą wywieźć kilka osób poza te granice, aby im pokazać, że istnieje całkiem normalny świat poza ich małym skrawkiem ziemi, to ludzie ci….. tracili zdolność widzenia czegokolwiek i tylko płaczliwym głosem prosili, aby przetransportować ich z powrotem do ich znanego świata. Tam całkiem normalnie odzyskiwali wzrok”
Ta historia ma dwie poważne wady:
  • po pierwsze mimo wysiłku nie mogę sobie przypomnieć, gdzie ją czytałem, więc podanie źródła jest niemożliwe
  • po drugie, nie mogąc prześledzić źródła nie mogę nawet zagwarantować, że jest ona prawdziwa
Po co więc w ogóle ją przytaczam?
Czynię to, bo niestety często w bardzo podobny sposób obserwuję takie zjawiska wokół siebie i to w kilku aspektach
Poznaję ciągle wielu zdolnych i przesympatycznych ludzi, którzy w nie mniejszym stopniu niż ci nieszczęśni „dzicy” są niewolnikami swoich wyobrażeń o świecie i o tym co jest na nim możliwe.
Dopóki poruszam się z nim na ich „terytorium”, to jest wszystko w porządku, najwyżej jestem świadkiem różnych form narzekania na tzw. „ciężkie życie”.  W momencie, kiedy próbuję ich choćby mentalnie wywieźć ze znanego im świata, to zaczyna się prawdziwa jazda, co czasem możecie zaobserwować to nawet na tym blogu. Inteligentni i wykształceni (?) ludzie zdają się wyłączać nie tyle wzrok jak ci tubylcy, ale cały proces postrzegania i myślenia, koncentrując się głównie na pokazaniu, że ta rzeczywistość o której im opowiadam lub wręcz pokazuję w praktyce jest iluzją. Niektórzy zamiast tego po prostu atakują mnie w przeróżny sposób, inni uważają za wyjątkowego człowieka, któremu „się udało”.
Nic bardziej błędnego!! Jestem dość normalnym mężczyzną w zaawansowanym średnim wieku :-) Dość dobrze komunikuję i jak się postaram, to wymyślam czasem oryginalne rozwiązania różnych problemów. Poza tym mam dość kiepską pamięć i ciągle spotykam ludzi, którzy są lepsi/bardziej wykształceni ode mnie. Wielu z tych młodszych ma kolosalną przewagę nade mną, kiedy porównamy jaki ja byłem w ich wieku. Do tego mam hedonistyczne skłonności i nie lubię się przepracowywać. Zaliczyłem i zaliczam swoja porcję błędów, potknięć i wpadek.  I moje życie jest życiem naprawdę! A nawet jakby to było złudzenie, to od około 25 lat żyję na własny rachunek w tak atrakcyjnej iluzji, że lepiej niech tak zostanie!!! :-) I to bez bogatej rodziny, „pleców”, protekcji, kumoterstwa, oszustwa itp.
No ale piszę ten post nie po to, aby się chwalić :-) To jest post, abyście przeanalizowali samych siebie i jeśli odkryjecie w sobie coś z tych dzikich, to podjęli odpowiednie działania i to szybko!!!
Jeżeli ta analiza nie wykaże u Was żadnej „ślepoty”, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że jesteście kompletnie ślepi i macie poważny problem!! Dla Waszej informacji, ja mimo wielu lat pracy nad sobą ciągle odkrywam u siebie takie „kwiatki”, jak te o których piszę w tym poście, więc wcale nie jestem lepszy!
No jak, zmotywowałem Was do działania? :-)
Jako materiał pomocniczy postarajcie się wyobrazić sobie siebie w rzeczywistości, w której:
Nie macie problemów finansowych
i
zarabiacie na życie robiąc to co lubicie
i
pracując tyle, ile naprawdę chcecie
i
przebywając w miejscach, które Wam odpowiadają klimatycznie, kulturowo itp.
i
macie wokół siebie ludzi, którzy w pozytywny sposób oddziałują na Wasze życie
i
macie czas na próbowanie i uczenie się różnych rzeczy, które Was interesują
i
macie w Waszym życiu wystarczająco dużo (czyli naprawdę dużo :-)) bliskości, intymności i dobrego seksu.
Obserwujcie uważnie własne reakcje, kiedy wyobrażacie sobie siebie w takiej rzeczywistości.
Jeżeli te reakcje są negatywne, to zastanówcie się dlaczego i jaki to ma wpływ na Wasze życie?
Jeżeli są pozytywne to zapytajcie, ile z tych punktów funkcjonuje już w Waszym życiu.
Przy tych, które nie funkcjonują zapytajcie dlaczego właściwie nie? Co Was powstrzymuje i jak długo chcecie jeszcze czekać?
Oczywiście mogą wśród Was znaleźć się osoby, które powiedzą, że te powyższe punkty nie są dla nich ważnymi elementami spełnionego życia. To jest całkowicie w porządku, bo to Wasze życie, które możecie kształtować według Waszych kryteriów. Ten post nie jest w takim przypadku przeznaczony dla Was i możecie sobie darować bliższą analizę.
Pozostałym życzę ciekawych przemyśleń i zapraszam do dyskusji w komentarzach.

____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)

Komentarze (87) →
Alex W. Barszczewski, 2011-01-26
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Firmy i minifirmy

Wątpliwości P.K.

Otrzymałem ostatnio mail, który za zgodą Autora cytuje w całości zmieniając tylko jego personalia:

„Witaj Alex,

Jestem czytelnikiem Twojego bloga. Może nie specjalnie aktywnym, ale czytam wszystko co napiszesz. Piszę do Ciebie gdyż czytając Twojego bloga i przygladając się temu co robisz widać, że jesteś osobą otwartą na ludzi, która propaguje idee bliskie mojemu przekonaniom. Widząc jak pomagasz rozwiazywać te czy inne problemy liczę na to, że mój mail nie przypadnie wsród wszytkich innych i dojdzie do mnie odpowiedź lub pojawi się na Twoim blogu, gdyż myślę, że w Polsce jest więcej osob, które chciałyby zmienić swoje życie, a ono jednocześnie im to utrudnia.
Konczę za parenaście dni 25 lat i muszę podjąć decyzje która zapewne wpłynie na moje dalsze życie zawodowe. Chciałbym mieć firmę a jednocześnie moje warunki życiowe niemalże nie pozwalają mi na to. Mieszkam z bratem i siostrą w niewielkim pokoju ( wiem, że to absurdalne w tym wieku ), ale niedawno zdałem sobie sprawę z tego do czego doprowadziłem swoje życie. Otrzymałem tydzień temu pozytywną decyzję o dofinansowaniu mojej działalnosci z Urzędu Pracy co jest dla mnie sporo szansą, jednak z drugiej strony zacząłem się zastanawiać czy mam szansę mając firmę doprowadzić ją w swoich warunkach mieszkaniowych do takich obrotów i płynności abym mógł się normalnie wyprowadzić. Moi rodzice pomimo że mówią, że moje plany są OK, nie są w stanie przyznać, że jest to wbrew ich etatowemu punktowi widzenia więc na pomoc z ich strony raczej nie mam co liczyć – czasem nawet muszę z nimi walczyć o to aby szanowali to że pracuje w domu,  co robie od ostatnich trzech miesięcy.
Mam tydzień na podjęcie decyzji i nie wiem co robic .. Czy założyc ta firmę i próbować się wyrwać z domu czy też pójść normalnie do pracy na jakiś czas i potem próbowac wyjść na swoje. Niestety praca na etat mnie dobija – nie lubie tej myśli, że pracuję na kogoś innego. Przez to wszystko jestem w kropce. Doradź coś, powiedz jak to rozważyć czy czemu się dokładniej przyjrzeć – będę Ci bardzo wdzięczny każdą radę.

Jeśli będziesz chciał wykorzystać tego maila nie ma problemu.

Będę Ci bardzo wdzięczny za każdą, nawet krótką odpowiedź.

Pozdrawiam serdecznie, P.T.”

Ponieważ otrzymuję takich wiadomości sporo, więc może odpowiedź na blogu przyda się większej ilości osób.
Pierwsza bardzo ważna rzecz, to pamiętajcie o tym, że wbrew pozorom nie mam szklanej kuli i w takich sprawach jestem zdany na informacje, które mi dostarczacie. Dlatego też dobrze jest dołączyć numer telefonu, pod który mogę zadzwonić aby doprecyzować niejasne sprawy i ustalić co z tego może ukazać się na blogu, a co nie.
Tak więc  drogi P.T. pozwól, że z tego powodu moje uwagi będą miały dość ogólny charakter.

Piszesz: „….myślę, że w Polsce jest więcej osob, które chciałyby zmienić swoje życie, a ono jednocześnie im to utrudnia.”
Życie jest jakie jest, nie jest to jakaś złośliwa osoba, która specjalnie rzuca Ci kłody pod nogi :-) Problem polega na właściwym rozpoznaniu praw rządzących tymże życiem i odpowiednim ich wykorzystaniu. Jeżeli tego nie potrafimy, to powstaje wrażenie, że „wszystko jest przeciwko nam”, a jest to tylko nasz brak umiejętności. To jest pozytywne, bo umiejętności możemy posiąść.

Dalej: „Mieszkam z bratem i siostrą w niewielkim pokoju…”
Mnie tym nie przebijesz, bo w wieku 25 lat mieszkałem w piwnicy :-) :-) więc masz zdecydowanie lepszy start :-)
Zaletą takiego mieszkania są bardzo niskie koszty stałe, co w początkowej fazie każdego biznesu jest bardzo ważne.  Do tego masz silną motywację, aby coś zmienić, to tez plus.
Pytasz: „czy mam szansę mając firmę doprowadzić ją w swoich warunkach mieszkaniowych do takich obrotów i płynności abym mógł się normalnie wyprowadzić.”
Nic nie piszesz jaki to ma być rodzaj działalności. Jeżeli chcesz w domu udzielać porad inwestycyjnych, to czarno to widzę, jeśli chcesz np. świadczyć usługi w IT przez internet to możesz mieszkać nawet w szałasie jeśli masz prąd i WiFi, a w ostateczności pracować w kawiarniach :-)
Dalej: „Moi rodzice pomimo że mówią, że moje plany są OK,”
Gratulacje!! Wiesz w ilu podobnych przypadkach rodzice pukają się w czoło, albo stosują inne, gorsze formy nacisku i demotywacji? Nie mówiąc już o takich przypadkach jak Paulo Coelho, którego rodzice kilkakrotnie wsadzili do zakładu dla umysłowo chorych , gdzie poddawano go elektrowstrząsom tylko dlatego, bo chciał być pisarzem.

Twoje podstawowe pytanie:
„Czy założyc ta firmę i próbować się wyrwać z domu czy też pójść normalnie do pracy na jakiś czas i potem próbowac wyjść na swoje.”
muszę pozostawić bez konkretnej odpowiedzi, bo wiem za mało o Tobie i tym co chcesz robić.
Generalnie, jeśli masz 25 lat i żadnych zobowiązań rodzinnych, to parę guzów, które nabijesz sobie przy pierwszej próbie bycia przedsiębiorcą nie powinno Ci zaszkodzić, a doświadczenia będą bezcenne.
Ważne jest tylko, abyś przy tym:

  • nie brał znaczących kredytów
  • nie robił niczego niezgodnego z prawem
  • był OK w rozliczeniach z fiskusem
  • starał się myśleć kategoriami korzyści dla klientów
  • w miarę możliwości nie robił dokładnie tego samego, co dziesiątki innych małych firm wokoło.

Jeśli  podasz mi więcej szczegółów to moja odpowiedź będzie bardziej precyzyjna.
Wszystkich zapraszam do dyskusji i wypowiadania Waszego zdania, także tych, którzy mają podobne dylematy

Komentarze (39) →
Alex W. Barszczewski, 2010-03-13
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Złota dekada – czy jesteś przygotowany do skorzystania z niej?

Dziś zainicjujemy dyskusję na bardzo ważny i strategiczny temat, zajęcie się którym może mieć  w perspektywie ogromny wpływ na całe Wasze dalsze życie.
W czym rzecz?
Ci z Was, którzy znają mnie bliżej znają moje sceptyczne podejście do autorytetów wszelkiego rodzaju. Nie zmienia to faktu, że jest parę osób, które jeśli wypowiadają się na temat w którym są ekspertami, to ja słucham bardzo uważnie. Jednym z takich ekspertów jest prof. Krzysztof Rybiński, który oprócz bycia bardzo znaną postacią w polskiej gospodarce pisze interesujący i wartościowy blog na tematy związane z jego zakresem zainteresowań.

W poście „Złota polska dekada” pisze on między innymi:

„Prognozuję, że po dwuletnim okresie kryzysu, w latach 2011 -2020 nadejdzie najlepszy okres prosperity dla polskiej gospodarki w całej jej nowożytnej historii, przeciętny wzrost gospodarczy w tym okresie prawdopodobnie znacznie przekroczy 5 procent, oczywiście jeżeli globalna gospodarka wyjdzie z kryzysu”

To oczywiście może na pierwszy rzut oka wyglądać na pobożne życzenie, spójrzmy jednak na jego uzasadnienie:

„Złota polska dekada będzie miała co najmniej cztery źródła. Po pierwsze dobra demografia, udział kreatywnego pokolenia w wieku 25-35 lat będzie wysoki i będzie przekraczał 8 procent populacji przez znaczną część dekady, podczas gdy u naszych sąsiadów (Czechy, Węgry) wyniesie mniej niż 7 procent. Pamiętajmy, że po 2020 roku demografia w Polsce gwałtownie się pogorszy, a w 2050 roku będziemy dziewiątym najstarszym krajem świata. Ale kolejna dekada będzie miała jeszcze dobrą, a z punktu widzenia innowacyjności i kreatywności, bardzo dobrą demografię. Po drugie, w ciągu kilku lat zlikwidujemy bariery infrastrukturalne, które silnie hamowały polski wzrost (autostrady, infrastruktura telekomunikacyjna, może nawet koleje), oczywiście za pieniądze unijne. Poza tym środki unijne będą przez kilka lat wzmacniały popyt krajowy, nawet jeżeli część z nich wydamy bez sensu (co już ma miejsce w wielu przypadkach). Po trzecie, w ciągu kilku lat zostanie wdrożona e-administracja, co powinno radykalnie obniżyć bariery administracyjne wzrostu gospodarczego, o ile zostanie poprzedzone analizą i poprawą procesów w administracji publicznej. Po czwarte, w takim środowisku e-gospodarki ujawnią się nasze talenty w obszarze nauk informatycznych (wygrywamy na zmianę z Rosjanami i Chińczykami wszystkie światowe konkursy) i jestem przekonany że w latach 2011-2020 w Polsce powstanie co najmniej jedna firma na miarę Google czy MySpace, globalny lider w jakiejś dziedzinie związanej z informatyką lub internetem, dziedzinie która prawdopodobnie dzisiaj jeszcze nie istnieje, ale ją wymyślimy i sprzedamy nowe produkty i usługi setkom milionów ludzi na całym świecie.”

Ta argumentacja do mnie przemawia, tym bardziej, że jeśli chodzi o punkty pierwszy i czwarty to już teraz mogę to potwierdzić z własnej pracy z czołowymi firmami i to na wszystkich szczeblach ich struktury organizacyjnej. Tak więc, jeśli nie będzie jakiegoś totalnego globalnego kryzysu, a w następnych wyborach władzy w Polsce nie przejmą jacyś cyniczni politycy, którzy zamiast budować (do czego nie są zdolni) będą „rozliczać”, to mamy ogromną szansę, że ten scenariusz będzie miał miejsce.

Kluczowym pytaniem, które sobie przy tym warto sobie zadać jest:

  • Co mogę w międzyczasie zrobić, aby podczas tej złotej dekady stać się beneficjentem zmian ?

I przez bycie beneficjentem nie nie mam na myśli zasady „przypływ unosi wszystkie łodzie”, bo potem będzie odpływ i łatwo wylądować na mieliźnie, lecz to, aby wykorzystać taką koniunkturę do wielkiego skoku w Waszej jakości życia i możliwościach jego kształtowania. Młodzi ludzie często z zazdrością patrzą na tych, którzy potrafili wykorzystać szanse początku lat 90 i dziś są „ustawieni” na wysokich stanowiskach. Podobna szansa (choć jej mechanizmy będą inne) przydarzy się Wam drodzy Czytelnicy podczas przyszłej „złotej dekady”!!!
Dobrze już teraz o tym pomyśleć, bo kiedy zawieje korzystny wiatr warto mieć gotowe do postawienia żagle i odpowiednio sprawny statek.

Jak się do tego przygotować? Nie jestem guru, który zna wszystkie możliwe odpowiedzi, to co mogę tutaj zrobić to podzielić się z Wami kilkoma przemyśleniami i przykładami jak stosuję je w moim osobistym przypadku. Wasze odpowiedzi mogą oczywiście być inne i zapraszam do wyrażania ich w komentarzach.
Punkty, które uważam za istotne to:

  1. wykształcenie i umiejętności – nie mam przez to na myśli uczęszczania na kiepskie uczelnie i zdobywanie serwowanej tam pseudowiedzy oraz różnych naukowo brzmiących, a w praktyce dość bezwartościowych dyplomów.  To samo dotyczy różnych, często fantazyjnych certyfikatów o ile nie są one bezwzględnie wymagane w Twojej dziedzinie pracy. Chcesz naprawdę skorzystać ze „złotej dekady” , to musisz zrobić znacznie więcej. Mam na myśli intensywne studia własne tego, co aktualnie dzieje się na świecie w dziedzinie Twoich zainteresowań, połączone z nauczeniem się praktycznej implementacji takiej wiedzy i to najlepiej w warunkach polskich. Oprócz tego, o ile to możliwe, zalecam pracę w środowiskach składających się z ludzi, którzy są bardzo dobrzy w tym co robią, taka edukacja bedzie bezcenna i to nie tylko na płaszczyźnie merytorycznej
  2. własna marka na rynku – okres prosperity to też okres silnego rozwarstwienia szans, pozycji i dochodów. Chcesz w pełni z niego skorzystać, zadbaj abyś był „jedynym na liście” dla Twoich klientów, wszystko jedno czym się zajmujesz
  3. trzeba być na miejscu – jak pokazuje przykład mojej osoby w ubiegłych latach, można być beneficjentem „z doskoku” mieszkając za granicą, niemniej po prostu bycie obecnym znacznie rozszerza potencjalne możliwości, choćby poprzez networking czy lepsza orientację w lokalnych sposobnościach. Do tego polskie 19% podatku liniowego dla prowadzących własną działalność to przysłowiowy „miodzio” :-)
  4. swoboda manewru – statek tkwiący na rafach nie skorzysta z nawet najbardziej sprzyjającego wiatru. Jeśli w życiu jeszcze nie wpakowałeś się na poważną mieliznę, to zadbaj, abyś powodowany np. „owczym pędem” przypadkiem się tam nie znalazł. Jeżeli masz wrażenie, że utknąłeś w sytuacji, która Cię blokuje, to zastanów się jak możliwie szybko i w możliwie cywilizowany sposób ja zakończyć. Inaczej, jak przegapisz następną koniunkturę to będziesz się męczyć baaardzo długo. Zwróć uwagę, że w ostatnim zdaniu napisałem „jeżeli masz wrażenie”, czyli nie podaję jakichkolwiek „obiektywnych” kryteriów, lecz zdaję się na Twoje osobiste odczucie.
    Każdego, kto przy tym punkcie myśli „takiemu Alexowi łatwo jest mówić” uprzejmie informuję, że w życiu mieszkałem już w piwnicy  sprzedając gazety na ulicy aby się utrzymać. Doświadczyłem też kiedyś bycia zadłużonym ponad moje ówczesne możliwości, więc wiem jak to jest :-) Kluczowym jest mentalne uznanie takiej sytuacji za przejściową i podjęcie koniecznych działań, nawet jeśli miałyby by one być bardzo niewygodne czy bolesne. Warto też pamiętać o lejku :-)

Tyle moich przemyśleń, teraz czas na przykłady jak stosuję te zalecenia w moim własnym życiu?

  1. cały czas kształcę się na wszystkie trzy opisane powyżej sposoby. Do tego prowadzę własny research w dziedzinie moich zainteresowań, który może nie spełnia surowych wymogów „naukowości”, niemniej daje mi bardzo dobre rozeznanie co naprawdę w praktyce bardzo dobrze działa, a co nie. Konkretne rezultaty u klientów są nie tylko dobrym sprawdzianem słuszności moich wniosków, lecz dają mi potem sporą przewagę konkurencyjną, w czym zahaczamy już o punkt drugi :-)
  2. jestem trochę kiepskim przykładem marketingu własnej osoby, bo ze względu na priorytety w życiu (maksymalizacja wspaniałych przeżyć a nie zarobionych pieniędzy) robię w tym kierunku tylko ułamek tego, co byłoby możliwe. Nie mam przecież nawet profesjonalnej strony internetowej!!! Mimo tego, poprzez dostarczanie bardzo dobrych rezultatów ciągle pracuję nad wypracowaniem sobie pozycji „coacha pierwszego wyboru” dla grupy docelowej top managementu w wieku 35-45 lat. W tej grupie mamy już teraz bardzo dobrych prezesów, czy członków zarządów, w miarę upływu czasu będzie ich coraz więcej. Konkurencja tam będzie też narastać, to samo z presją na rezultaty. Wtedy ktoś, kto będzie w stanie znacząco zwiększyć skuteczność tych ludzi będzie mile widzianym coachem, prawie niezależnie od jego ceny, czy ilości certyfikatów, które przynosi  :-)
  3. od stycznia 09 mieszkam w Polsce i mimo nieco gorszej ogólnej jakości życia w Warszawie ani przez moment nie żałowałem tej decyzji. Tyle fascynujących rzeczy wisi tutaj w powietrzu!! Serio!
  4. w ostatnich 2 latach pokończyłem kilka „otwartych spraw”, które niepotrzebnie kosztowały mnie sporo czasu i energii. Obecnie pilnuje zachowania swobody manewru w dwóch dziedzinach: a) ekonomicznej trzymając znaczące zasoby w oczekiwaniu na sposobności, b) emocjonalnej poprzez staranny dobór relacji w które wchodzę z innymi ludźmi i blokując te, które maja negatywny wpływ na moja energie, postawę i samopoczucie.

Tyle moich przemyśleń. Zapraszam Was do zastanowienia się na poruszoną w tym poście kwestią i podzielenie się  z nami Waszym punktem widzenia i pomysłami. Jestem pewien, że dyskusja na ten temat będzie bardzo użyteczna niezależnie od ewentualnych różnic poglądów.

PS: Od kandydatów do naszego (nieco opóźnionego) projektu Top Gun 2009 oczekuję wypowiedzi w tej dyskusji.

Komentarze (101) →
Alex W. Barszczewski, 2009-10-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Miejsce na szczęśliwy przypadek

Wielu z nas było wychowywanych w kulcie planowania i porządkowania wszystkiego co możliwe.
W rezultacie bardzo często spotykam ludzi, których życie na wiele lat do przodu jest zaplanowane i poukładane „na maxa”. Niektórzy z nich zdają się być nawet bardzo dumni z faktu, że to co robią jest jak pozazębiane ze sobą tryby skomplikowanej i precyzyjnej maszyny.Kupno mieszkania, spłacanie kredytu, płodzenie dzieci, kariera zawodowa są obiektem tak precyzyjnego i dalekosiężnego przewidywania i synchronizacji działań, jak wystrzelenie stacji badawczej na Marsa.
Dziś pominę kwestię częstej zawodności takiego podejścia, spójrzmy za to na inny, łatwy do przeoczenia aspekt, który może mieć ogromne wpływ na naszą jakość życia.
Jest nim wspomniane w tytule pozostawienie (lub zrobienie) w życiu miejsca na szczęśliwy zbieg okoliczności.

Dobrze poukładane życie ma wiele zalet i nic dziwnego, że społeczeństwo oraz rodzina starają się wpłynąć na nas w tym kierunku. Jestem daleki od wyperswadowania tego komukolwiek, warto jednak zwrócić uwagę na cenę takiego porządku.

Weźmy kilka przykładów:

  • praca na dobrym etacie nie pozostawia nam zbyt wiele czasu i mentalnych „mocy przerobowych” na próbowanie innych zajęć i sposobności. Te sposobności często wiążą się z robieniem czegoś naprawdę interesującego lub/i zarabianiem znacząco większej sumy pieniędzy
  • bardzo intensywny związek z drugim człowiekiem (typu papużki nierozłączki) nie daje nam wolnych przestrzeni emocjonalnych i czasowych na bliższe poznawanie innych ludzi. To poznawanie innych ludzi i intensywne relacje z nimi (różnego charakteru) są kluczowe dla szeroko pojętego poznania samego siebie i rozwoju, zwłaszcza jeżeli potrafimy zaakceptować fakt, że inni ludzie są zwierciadłem trzymanym nam przed nosem
  • pięknie uwite gniazdko w bloku zwanym w Polsce apartamentowcem może na wiele sposobów ograniczać naszą mobilność, nie tylko ze względu na kredyt do spłacenia, ale i „przywiązanie się” do miejsca.

Czy podane powyżej przykłady mają oznaczać, że nie powinniśmy mieć porządnej pracy, bliskiego związku, czy też mieszkania?

Oczywiście że nie!! :-) Trzeba sobie tylko zdać sprawę z ceny jaką przychodzi nam za to zapłacić, a często widzimy to dopiero z dłuższej perspektywy czasu.

Chcecie parę moich przykładów, proszę bardzo:

  • co prawda nie pracowałem nigdy na etacie (ani jednego dnia w życiu!!), ale w już latach 90 byłem wziętym trenerem, który zazwyczaj był „booked solid” to znaczy do maksimum moich możliwości czasowych i fizycznych. Przynosiło to między innymi sporo pieniędzy i teoretycznie mógłbym z tego być dumny. Bliższa analiza pokazuje jednak, że z powodu przemęczenia tą (bardzo intratną) pracą nie byłem wtedy w stanie dokonać, sfinalizować względnie dopilnować kilku inwestycji, które dziś oznaczałyby przyrost wartości rzędu milionów złotych (wstyd Alex, jak mogłeś??).
  • kilka długich lat prawdziwych relacji 24/7 (ktoś z Was tego naprawdę próbował?) nie pozostawiło miejsca na poznanie innych ludzi, też takich, których miałem na myśli pisząc post „Wolisz 100% przeciętności, czy 10% czegoś super”. Potem trzeba pisać post pod tytułem „Tunelowe życie” , kiedy w życiu prywatnym coraz mniej rzeczy robisz coraz lepiej z coraz mniejszą ilością osób :-)
  • nie bardzo mogę dać osobisty przykład z mieszkaniem, ale weźmy to, że posiadając sympatyczną łódkę na Florydzie chyba 10 lat z rzędu spędzałem tam część zimy. To było piękne i w żadnym wypadku nie żałuję tego, niemniej gdybym połowę tego czasu wykorzystał w inny sposób, to w wielu aspektach życia byłbym znacznie dalej niż jestem przy równie wysokim poziomie odczuwanych wtedy przyjemności.

Widzicie że jak zwykle pokazując pewne błędy pokazuję też na siebie :-)
Dziś coraz bardziej skłaniam się do tego, aby w wielu kwestiach pozostawiać sobie otwarte możliwości, co jest dość nietypowe gdyż z wiekiem większość ludzi stara się mieć jak najwięcej „pewności” i „stabilności” we wszystkim.
Poniżej macie parę przypadków jak to wygląda w praktyce:

  • świadomie, nawet jeśli mam takie możliwości, nie podejmuję się wszelkich możliwych zleceń, zwłaszcza tych mniej czy więcej „standardowych”. W ten sposób mam czas i ochotę rozglądać się za interesującymi zagadnieniami, lub też szybko reagować na sposobności
  • nawet mając z jakąś kobietą  oszałamiające przeżycia wszelkiego rodzaju, nie zamknę się więcej w relacji 24/7 a nawet trudno mi sobie wyobrazić permanentne mieszkanie razem. To pozostawia miejsce na bardzo wiele kontaktów z innymi ludźmi bez konieczności zastanawiania się np. nad kompatybilnością tych ostatnich i własnej partnerki. Abyśmy uniknęli nieporozumień, tu nie chodzi o to aby sypiać z wieloma kobietami :-)
  • ci z Was, którzy znają mnie osobiście wiedzą, że każda z moich lokalizacji gdzie mieszkam jest dość prosto wyposażona i szybka do zwinięcia. Żadna nie jest dla mnie balastem, do żadnej też nie jestem specjalnie przywiązany. Dom jest dla mnie bardziej kwestią odczuć i przeżyć niż geografii.

Naturalnie fakt, że taka postawa pięknie sprawdza się w moim życiu (co bardzo denerwuje pewnych znajomych wyznających inne zasady :-)) nie oznacza, że jest ona dobra dla Was, dlatego przestrzegam przed jej bezrefleksyjnym kopiowaniem. Znacznie ważniejsze jest to, abyście w miarę bez uprzedzeń sami przemyśleli jak wyważyć proporcje pomiędzy poukładaniem sobie życia, a pozostawieniem miejsca na sposobności. Wasze wnioski mogą też być całkiem różne od moich, to jest w porządku. Każde rozwiązanie ma swoje wady i zalety, ważne jest aby wyłączyć autopilota i samemu się temu przyjrzeć.Życzę owocnych przemyśleń

Komentarze (51) →
Alex W. Barszczewski, 2009-09-29
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Czego możemy nauczyć się z bajek cz. 1

W najbliższych postach przyjrzyjmy się dwóm bajkom i praktycznym wnioskom, jakie możemy z nich wyciągnąć.

Pamiętacie bajkę o śpiącej królewnie?

Zaczarowana przez złą wróżkę  królewna spała głębokim snem i tylko pocałunek księcia mógł ją z tego snu obudzić. Zwróćcie uwagę, że obudzić księżniczkę mógł nie pocałunek jakiegokolwiek chłopa z ludu, posiadacza męskich organów płciowych, lecz musiał to być prawdziwy książę.

Co to ma wspólnego z rzeczywistością?

Bardzo wiele, gdyż znakomita większość heteroseksualnych kobiet potrzebuje takiego „pocałunku” tego specjalnego faceta, aby w pełni obudzić swoja kobiecość. Mam przy tym na myśli nie tylko czysto seksualną jej stronę (co też jest niezmiernie ważne, zwłaszcza w obliczu potencjału tkwiącego w Paniach), ale też w szerszym sensie emocjonalnym.

Jak tak rozglądam się wokoło, to widzę wiele kobiecych twarzy pozbawionych tej iskry. Ich właścicielki, często z nieświadomości tego, co w ogóle jest możliwe, pozwoliły zredukować swoją kobiecość do roli mrówki-robotnicy, pomocy domowej, maszyny rozpłodowej, wieszaka na ładne ciuchy i biżuterię, czy też prowiantu seksualnego. A wszystko to poprzez wynikające z presji środowiska lub słabego poczucia własnej wartości, pogodzenie się na „chłopa z ludu”, zamiast wytrwałych poszukiwań tej właściwej osoby.
Nie szkoda Wam życia na coś takiego?

Abyśmy się dobrze zrozumieli, nie chodzi o to, aby bezczynnie czekać na tego jedynego, bo to uczyni Was mniej atrakcyjnymi i zgorzkniałymi, a poza tym gdzie macie zdobywać doświadczenia w obchodzeniu się z mężczyznami. Dlatego właśnie wiele kobiet wchodzi w bardzo różne, często dość pokręcone relacje, które w jakiś sposób zaspokajają ich różnorakie potrzeby, o czym napiszę w jednym z następnych postów zatytułowanym „Od fuck buddies do związku 24/7„.Jak kto to robi, to jest jego osobisty wybór. Ważne jest tylko, aby nie cementować tych prowizorycznych relacji w jakikolwiek sposób, no i oczywiście stosowanie zasady „wsio wzmożno, tolko ostorożno”
W tym wszystkim, robiąc przegląd własnej sytuacji należy uczciwie odpowiedzieć sobie samej, czy takiego specjalnego mężczyznę już spotkałyście na swojej drodze życia i miałyście z nim naprawdę bliską relację przy czym jest wszystko jedno, czy ona trwa nadal, czy też się skończyła. Jeżeli nie, to na Waszym miejscu wyruszyłbym na intensywne poszukiwania, bo duży skok Waszej jakości życia jest jeszcze przed Wami.
Ten książę niekoniecznie będzie chłopakiem jak z żurnala, czy też multimilionerem. Tutaj potrzebne są zupełnie inne cechy, kombinacja inteligencji emocjonalnej, samczej męskości (tak, tak!!), popartej doświadczeniem prawdziwej sympatii do kobiet, empatii i bardzo dużego wyczucia. Ze smutkiem stwierdzam, że większość biegających wokoło Panów nie ma takiego zestawu cech, dlatego sprawa znalezienia tego właściwego nie jest trywialna. Niemniej warto jest aktywnie szukać i próbować, jak traficie, to najlepiej poznacie po rezultatach :-)

Zdaje sobie sprawę, że będziecie z tym miały sporo zachodu, a sama rada dla wielu Czytelniczek i Czytelników będzie kontrowersyjna, ale stawką jest Wasze spełnione życie jako kobiety, a o to z pewnością warto się postarać.

W następnym poście dla równowagi napiszę coś do Panów opierając się na bajce o księciu zamienionym w żabę i obiecuję że nie będę specjalnie oszczędzał moich współtowarzyszy płci:-)

Na razie zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Komentarze (142) →
Alex W. Barszczewski, 2009-07-17
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Wolisz 100% przeciętności, czy 10% czegoś super?

Wielu ludzi zadaje sobie powyższe pytanie w kontekście biznesowym rozważając, czy lepiej jest być jedynym właścicielem firmy, która „jakoś” trwa na rynku, czy też może po prostu udziałowcem w prężnym i odnoszącym sukcesy przedsięwzięciu. Obydwa podejścia mają wady i zalety, ale  jako że większość z nas nie stoi akurat przed taką decyzją zajmijmy się dziś podobnym pytaniem w odniesieniu do naszych relacji z innymi ludźmi. Tutaj mianowicie często w naszych wyobrażeniach pojawiają się sprzeczności, które w praktyce utrudniają nam osiągnięcie tego, na czym nam naprawdę zależy i z pewnością warto o tym podyskutować.

Jeżeli pominiemy  w naszych rozważaniach dość liczną grupę tych, którzy szukają osób słabszych,  często aby dowartościowywać się ich kosztem (nie róbcie tego!!) to słusznym będzie stwierdzenie, że wielu z nas pragnie mieć partnerów mocnych, pełnych energii, silnie stojących na nogach  i radzących sobie w życiu. W naszych wyobrażeniach mają to być ludzie o pewnej pozycji i osiągnięciach w życiu, niekoniecznie zresztą natury biznesowej.

Problem pojawia się wtedy, jeżeli tym wyobrażeniom towarzyszy życzenie, abyśmy dla tych partnerów byli głównym, a najlepiej jedynym punktem zainteresowania. Takie pragnienie często występuje podświadomie, co dodatkowo pogarsza sprawę, bo „coś nam przeszkadza”, ale nie zdajemy sobie dokładnie sprawy z tego co to jest.
Szkopuł w tym, że ci naprawdę bardzo ciekawi ludzie, zanim nas spotkali mieli już zapewne dość interesujące i wypełnione różnymi aktywnościami życie. To życie zresztą ukształtowało ich w taki właśnie sposób, że stali się dla nas atrakcyjni. Jak teraz możemy rozsądnie od nich oczekiwać, że  „wyamputują sobie” ze swojej rzeczywistości elementy naprawdę dla nich ważne tylko po to, aby wspólnie z nami jak najwięcej celebrować aktualny związek?
Przyznaję, takie akty „samookaleczenia” zdarzają się, sam wielokrotnie w stanie ciężkiego zakochania gotów byłem zrezygnować z wielu rzeczy (i co gorsza rezygnowałem!!!), ale długoterminowo nie jest to dobry pomysł. Normalnie taka osoba, zwłaszcza mając już pewne doświadczenie,  jest w pełni świadoma, że jej życie w nowym związku powinno pozostać co najmniej tak barwnym i różnorodnym jak dotychczas, a nowa relacja ma sens, jeśli będzie jego wzbogaceniem, a nie szeroko rozumianą kastracją. Mając do tego dość silną osobowość taki człowiek nie pozwoli sobie tak łatwo na ograniczanie swobody tego, czym się zajmuje i w jaki sposób spędza swój czas. Oczywiście jest on gotów spędzać jego cześć z nami, poświęcając nam wtedy 100% swojej uwagi (inaczej taka relacja nie miałaby dużego sensu), ale prawie na pewno nie będzie to 100% jego czasu w ogóle, czasem dostaniemy tylko kilka procent. To ostatnie naturalnie nie dotyczy różnych sytuacji awaryjnych, mówimy teraz o normalnym dniu codziennym.
W takiej sytuacji wiele osób mówi ” ja czegoś takiego nie chcę, poszukam sobie kogoś, dla kogo będę głównym elementem jego życia„. Mają do tego oczywiście pełne prawo, tylko warto zastanowić się nad konsekwencjami takiego podejścia. Jeżeli dla kogoś staję się sensem jego życia (ulubiony motyw wielu piosenek, filmów i książek), to chyba tego sensownego życia przede mną nie było tam za wiele. Czy na pewno chcemy bliskiej relacji z takim człowiekiem? Wbrew powszechnemu mniemaniu w wypadku ludzi dwie niekompletne połówki nie tworzą jednej całości, lecz w najlepszym przypadku Frankensteina :-) Lepiej pracować nad tym, aby samemu być mniej, czy bardziej harmonijną całością i potem poszukać takiegoż partnera, tylko że wtedy znowu musimy liczyć się z tym, że w żadnym wypadku nie będziemy go mieli „na własność”.
Jak widać z powyższego, mamy realistycznie rzecz biorąc trzy opcje:

  • gonić za karmioną przez media iluzją, że gdzieś znajdziemy bogatego (w szerokim tego słowa znaczeniu) człowieka, który od momentu ( poznania się, powiedzenia sobie „kocham”, ślubu – niepotrzebne skreślić) będzie „tylko dla nas”
  • postawić kryterium „tylko dla mnie” na wysokim miejscu, eliminując w ten sposób potencjalnie  najciekawszych kandydatów
  • zaakceptować fakt, że najatrakcyjniejszych ludzi będziemy w jakiś sposób zawsze dzielić z resztą świata i korzystać z wyjątkowych chwil i doświadczeń, które możemy z nimi przeżyć

Jak zwykle w życiu, każde z Was musi sam zdecydować, dobrze jest tylko zastanowić się nad opcjami, które mamy i konsekwencjami ich wyboru. Temat nie jest czarno-biały i dlatego serdecznie zapraszam do dyskusji w komentarzach.

PS: Jeżeli chodzi o moje osobiste nastawienie do tematu, to dobrze oddaje je nieco zmodyfikowany (bo w tłumaczeniu był czasownik „używać”) cytat z książki Stendahl’a „O miłości”, którą przeczytałem wiele lat temu:

„Posiadać jest niczym, delektować się jest wszystkim„

Komentarze (237) →
Alex W. Barszczewski, 2009-07-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Nie bądź jak mały Kazio

Dzisiejszy post może być dla Was inspiracją do daleko idących zmian w Waszym życiu, choć wymagać będzie dużej szczerości i otwartości w stosunku do samego siebie. Proces ten jest niebezpieczny i proszę kontynuujcie  na własną odpowiedzialność.
Zacznijmy od małej metafory :-)

Był sobie mały Kazio, który przyszedł na świat w społeczności, gdzie ludzie odżywiali się wyłącznie chlebem. Jak tylko został odstawiony od piersi matki zaczął być karmiony takim samym pieczywem, jak wszyscy wokół niego. Nie znając innego pożywiania nasz Kazio, mimo że ta monotonna dieta „wychodziła mu uszami”, cierpliwie przeżuwał kawałki chleba , przy każdym posiłku każdego dnia mówiąc sobie „Takie jest życie i to trzeba jeść. W końcu wszyscy tak żyją”. Pewnego dnia spotkał on kobietę, która zrobiła mu kromkę chleba z czymś całkowicie nowym: masłem. Nasz Kazio był przeszczęśliwy, odebrał to jako wielki skok w jakości życia i czuł się prawie jakby złapał Pana Boga za nogi. I tak w tej swojej dumie nasz Kazio do dziś pałaszuje kromki chleba z masłem (i nic poza tym) odczuwając przy tym satysfakcję z przewagi nad resztą społeczności, która zadowala się samym pieczywem.

W tym swoim zadowoleniu nie ma on zielonego pojęcia o tym, że na świecie istnieje mnóstwo najprzeróżniejszych potraw, o różnych smakach, konsystencji i wartościach odżywczych. Kazio nie ma pojęcia o istnieniu różnych narodowych kuchni, w których praktycznie każdy może znaleźć sobie smaczne, urozmaicone i zdrowe pożywienie.

Tyle metafory. Warto teraz zastanowić się czy i w jakich obszarach jesteśmy tak ograniczeni i nieświadomi jak ten mały Kazio?

Proponuję, aby każdy na spokojnie zrobił sobie uczciwą analizę następujących dziedzin swojego życia:

  • praca zawodowa i generalnie sposób zdobywania środków na utrzymanie
  • doznania kulturalne i estetyczne
  • szeroko rozumiane relacje z innymi ludźmi
  • seks (bardzo ważna dziedzina, dlatego osobno wyszczególniona !!!)
  • generalny sposób spędzania czasu swojego życia
  • szanse i możliwości własnego rozwoju

W których z powyższych zakresów gdzieś głęboko odczuwamy, że to co przeżywamy dalekie jest od tego, co pragnęlibyśmy, nawet jeśli otoczenie poklepuje nas po barkach za osiągnięcie „kromki z masłem”?

Jeżeli zrobicie taką analizę z otwartymi oczami i bez uprzedzeń, to prawie na pewno znajdziecie rzeczy, które nie będą Wam się podobały i najgorszym, co możecie potem zrobić, to „pójść przed samym sobą w zaparte” zamykając oczy i mówiąc tak jak ten Kazio :”Wszyscy tak żyją, tak przecież musi być”, albo stwierdzając „żyję o chlebie i wodzie i jestem z tego dumny!”. Dla pocieszenia śpieszę donieść, że przy takich eksperymentach sam też dochodziłem wielokrotnie do wniosku, że z moim dotychczasowym postępowaniem musiałem chyba upaść na głowę a różne doradzające mi „autorytety” same nie miały wiele pojęcia :-) I to dotyczyło każdego z powyższych punktów!!

Tak więc zauważenie u siebie „syndromu małego Kazia”  samo w sobie nie jest niczym hańbiącym, błądzić jest przecież rzeczą ludzką i nie ma się czego wstydzić.
Trafna diagnoza może być początkiem ewentualnych działań naprawczych i lepiej zacząć z nimi jak najwcześniej. Po co z czystej nieświadomości i bezwładności żyć życiem, które w głębi ducha nas nie satysfakcjonuje? Wasze prawdziwe „ja” i tak prędzej, czy później upomni się o swoje, czekanie z tym do pięćdziesiątki, jak np. pewna znana postać polskiej polityki nie jest najlepszym rozwiązaniem. Z braku doświadczenia łatwo wtedy wziąć odrobinę masła na chlebie za nie wiadomo jak wspaniała potrawę, a to przygotowuje grunt pod następne rozczarowania  :-) Po co?
Zapraszam do bliższego przyjrzenia się tematowi i dyskusji w komentarzach

Komentarze (130) →
Alex W. Barszczewski, 2009-05-05
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 1 of 612345»...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Roma: Wyobraźcie sobie odwrotną...
    • Kamil Szympruch: Witam wszystkich....
    • Maciek: Witam serdecznie, Osobiście...
    • Ewa W: Małgorzata, dzięki za dobre...
    • Paweł Kuriata: @Alex Dopuszczam jak...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
    • Agnieszka L: Alex, miałam na myśli...
    • Małgorzata: Małgosia S. Oczywiście,...
    • sniezka: Witek, właśnie chodzi mi o...
    • Witek Zbijewski: snieżka nie mam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Mags: ad napisał: „Zapomnia...
    • Tomasz: Mxx: a ja taką jeszcze mała...
    • gonia: Tak to dobra rada, żeby nie...
    • Ewa W: Mxx, piszesz: „Chciała...
    • KrzysiekP: Witam. Może nie będę się...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Emilia Ornat: Ten blog dodaje mi...
    • KatarzynaAnna: Dzień dobry wszystkim,...
    • Elżbieta: Witam, Czytam bloga (i...
    • Monika Góralska: Witam, Kilka postów...
    • Grzesiek: Tego bloga czytam ponieważ...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • Alex W. Barszczewski: Katarzyna...
    • Katarzyna Skawran: Podoba mi się twój...
    • Arek S.: Alex, Odpowiedziałeś Maćkowi...
    • Aleksandra Mroczkowska: Rzeczywiście...
  • Listy Czytelników – nowa kategoria na blogu  (1)
    • Tomek: Świetny pomysł Alex! Już...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Paulina: Witam. Mamy rok 2012,dopiero...
  • Optymalna strategia postępowania z innymi ludźmi  (60)
    • Piotr Cieślak: Alex :))) Jest rok...
  • Rzucaj promień słońca w życie innych ludzi  (73)
    • Stella: Prosta sprawa, a taka piękna...
  • Stabilizacja w Twoim życiu – szczęście, czy pułapka  (14)
    • Witek Zbijewski: noveeck:...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Aleksandra Mroczkowska: Alex, u mnie...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025