W wartym obejrzenia filmie „The legend of Bagger Vance” jest taka scena, kiedy młody chłopak Hardy, który marzył o byciu forecaddie jednego z bohaterów boi się podejść do Bagger i zapytać o to. Przywołany i zapytany czy chce przejąć tę rolę dwukrotnie odpowiada „Nie„, aby za trzecim razem wyznać „może tak, ale nie miałem odwagi zapytać„. Na to Bagger: „nie mam czasu aby czekać, aż się zdecydujesz, więc umówmy się – w tym samym momencie, kiedy zdobędziesz się na odwagę, w tym samym momencie ja postanowię że odpowiem ci TAK”
Ta rozmowa przypomniała mi jak często widuję podobne zachowania w życiu i to w wykonaniu dorosłych, pełnych potencjału ludzi.
To zaczyna się od tego, że czasami sami przed sobą nie zdobywamy się na wystarczającą odwagę, aby powiedzieć sobie, czego tak naprawdę chcemy, nie mówiąc już o zakomunikowaniu tego innym osobom. Tak, jak gdybyśmy „nie zasługiwali” na dobre życie, albo pewnych pragnień „nie wypadało” mieć. Bzdura, przynajmniej dopóki nie chcemy w tych pragnieniach robić krzywdy drugiemu człowiekowi, albo ograniczać jego wolności wyboru!!
Prawdziwe „schody” zaczynają się wtedy, kiedy to co chcemy zależy od zgody drugiego człowieka. Zaczynamy wtedy często puszczać sobie przed oczami film, w którym ta druga osoba odmawia nam, jesteśmy przez nią ośmieszani, odrzucani itp. W rezultacie wiele osób obawia się zapytać, albo poprosić o różne rzeczy, szczególnie ludzi, których nie zna tak dobrze.
Częściowo może to wynikać z dość rozpowszechnionego w Polsce postfeudalnego przekonania, że gdzieś tam są ludzie „lepsi”, „bardziej godni” od nas. Zgadzam się, że istnieją osoby o różnych dokonaniach, ale każda z nich jest tylko człowiekiem, w gruncie rzeczy podobnie funkcjonującym do nas wszystkich. Kimkolwiek by oni nie byli, nie ma powodów robienia z nich bogów, co zresztą dobrze oddają nawet księgi takie jak Biblia – „nie będziesz miał innych bogów przede mną„, czy znacznie radykalniej Koran – „jest tylko jeden Bóg„. Więc w czym problem?
Oczywiście pytając innego człowieka zawsze musimy liczyć się z tym, że otrzymamy odpowiedź odmowną. No i cóż z tego? Czy w większości przypadków po odpowiedzi odmownej jesteśmy w gorszej sytuacji niż przedtem? Nie mieliśmy tego o co pytaliśmy i nadal nie mamy :-)
Najwyżej pozbawiliśmy się pewnych iluzji, co może krótkoterminowo zaboleć, ale długoterminowo ułatwi nam skuteczne nawigowanie w życiu. Przynajmniej wiemy na czym stoimy. Nie ma więc się czego obawiać!
Zdradzę Wam tajemnicę, że dawno, dawno temu byłem kiedyś człowiekiem, który w nieskończoność rozważał, czy warto, albo wypada zapytać w różnych sytuacjach zarówno zawodowych, jak i prywatnych (tutaj miałem kolosalne problemy z płcią przeciwną :-)) Pewien „samobójczy” (jak mi się wtedy zdawało) eksperyment polegający na wypróbowaniu przez pewien czas strategii o 180 stopni odmiennej od dotychczasowej (pytaj otwarcie i prosto z mostu) przyniósł tak zdumiewające rezultaty, że odmieniło to moje całe życie.
Oczywiście, że wielu ówczesnych znajomych zaczęło mieć z „nowym Alexem” spory problem, na szczęście na ich miejsce znalazły się tabuny nowych, bardziej „kompatybilnych”. Z tym zawsze się trzeba liczyć, per saldo tak jest lepiej, bo potem otaczają Cię ludzie, którzy do Ciebie pasują.
Tak więc moje zalecenie dla każdego z Was:
Przez najbliższe 3 miesiące, przynajmniej raz na tydzień pytaj lub proś ludzi o rzeczy, o które krępowałeś się prosić dotychczas. Rób to w kulturalny i nienatarczywy sposób, ale pytaj.
Może (i będzie) zdarzać się, że otrzymasz odpowiedź odmowną, nawet czasem nieprzyjemną. Potraktuj to jako informację zwrotną, że albo zapytałeś niewłaściwą osobę, albo uczyniłeś to w niewłaściwy sposób. Te dwa czynniki możesz i powinieneś zmieniać w kolejnych podejściach. Internet daje Ci przecież możliwość poznania i kontaktu ze znacznie większą ilością najprzeróżniejszych ludzi, nie jesteś ograniczony do grona podobnych do siebie znajomych z pracy lub uczelni. Korzystaj z tego!!
Jeśli przez pewien czas popróbujesz tego, to nabierzesz dużego wyczucia kogo, kiedy i jak zapytać. To wyczucie też ułatwi Ci praktyczne doświadczenie mojej obserwacji życiowej o względnie bezproblemowym przychodzeniu do mnie różnych dobrych rzeczy. Czego każdemu życzę!
PS: Pamiętajcie, że może nie pojedyncze osoby, ale całe życie jako takie mówi nam: ” jeśli tylko odważysz się zapytać, to ja w tym samym momencie postanowię, że odpowiem ci TAK”
PPS: Kontynuacja tego zagadnienia znajduje się tutaj
Witaj Alex!
Milo slyszec takie wnioski z Twoich doswiadczen. Sam jestem nadal niesmialy, ale pracuje nad tym i chyba jest postep.
W tym sek, ze czasami po odmowie czujemy sie gorzej, szczegolnie jesli pytana osoba jest nam bliska lub znajoma – czyli bedziemy ja nadal spotykac. Takie pytanie moze zawierac istotna informacje o nas np. slabosc, albo zdradzic jakies zamiary, ktore zostaly odrzucone, niezrozumiane lub zignorowane. W konsekwencji wplynac na dalsze relacje, ktorych moze nie chcielibysmy zmieniac. Sa kwestie, o ktore ciezko jest zapytac nieznajomych.
Co do pytania calkowicie nieznajomych, to przyjecie taktyki Alexa wyglada logicznie.
Serdeczne pozdrowienia
Tomek
Faktycznie z tym pytaniem to bywają problem – sam miewam takie same. Jednak tutaj chodzi jeszcze nie tylko o sam fakt zapytania – z cytatu, który podałeś Alex można by wnioskować, że niekiedy może nam coś „uciec” bezpowrotnie bo za długo wachaliśmy się z zapytaniem o to.
Mnie osobiście np. łatwiej jest zapytać znajomego o coś, poprosić go np. o pożyczenie czegoś lub zrobienie czegoś dla mnie – w przypadku osoby kompletnie obcej i spotkanej pierwszy raz wstrzymuję się z takimi pytaniami i prośbami – zachowuję pewien dystans i przy kolejnym spotkaniu nieco zbliżam się do takiej osoby co pozwala mi pytać :)
Chociaż zdarzyło mi się też pierwszy raz rozmawiać z pewną osobą i wysunąć dość ciekawą prośbę, na którą ta osoba przystała – oczywiście pytałem o coś kompletnie wykonalnego – żadnych ciężkich zadań ;)
Witajcie
Dam prosty przykład z mojego podwórka. Kiedy zaczynałem intresować się informatyką nie miałem aż tak dobrego dostępu do wielu materiałów. Nie miałem w tedy stałego dostępu do internetu a w szkole to bylo kilka godzin nazajęciach podczas których coś robiliśmy. Więc, co się stało. Przyszedł kiedyś do nas znajomy (dobry kolega mojego taty), który jest informatykiem z przynajmniej 30 letnim doświadczeniem. No i co z ciekawości zacząłem pytać. Zwrotnie dostałem tyle informacji w pigułce i sterty płyt CD z materiałami, że chłonąłem solidną wiedzę z informacją zwrotną jak to wygląda w praktyce do tego człowieka przez całe wakacje. Potem omawialiśmy coraz to większe problemy a ten kontakt mam do dziś.
Mogę śmiało powiedzieć, że ukierunkował mnie on w bradzo znaczący sposób – wystarczyło zapytać.
Pytając o drobne rzeczy poznałem też wielu wspaniałych ludzi na stopie prywatnej. Na ostatnim seminarium biznesowym w Warszawie okazało się, że Pan z lunchu uwielbia góry i była w Ameryce Południowej a Pan, który popijał kawę trenował sztuki walki. :)
Pozdrawiam
Paweł
Alex!
Podpisuje się całkowicie pod Twoim tekstem. Z własnego doświadczenia mogę potwierdzić, iż odkąd zaczęłam stawiać pytania, których wcześniej nie odważyłam się zadać, ilość możliwości, jakie pojawiły się w moim życiu niezwykle się zwiększyła. Teraz, jeśli tylko jakieś pytanie pojawi się w mojej głowie, od razu wypowiadam je głośno. Zajęło mi to trochę czasu, aby nabyć ten nawyk, i nie było to łatwe, muszę przyznać. Ale naprawdę było warto!
Pozdrawiam!
Gosia
Witam Serdecznie wszystkich
Jako, że pierwszy raz się wypowiadam, chciałbym pogratulować udanej formy prowadzenia blogu(jak i oczywiście jego treści) autorowi.
Co do wpisu – jest to 100% PRAWDA. Ostatnio sam miałem taką sytuację, kiedy samo nawiązanie kontaktu poprzez odważne pytanie uprościło i pomogło mi w zwykłych kontaktach sąsiedzkich ( przez 2 lata były one na poziomie lekko mówiąc niezadowalających).
Pozdrawiam wszystkich !! Pytanie jest takie trudne!! :)
Oczywiście miało być :) – pytanie NIE jest takie trudne ;)
Alex,
Temat jest ciekawy – dorzucę mały kamyczek z mojego doświadczenia.
Zauważyłem, że osoby z zagranicy, z którymi miałem kontakt i które pytałem/prosiłem o różne rzeczy były dużo bardziej życzliwe (czytaj: pomocne i wykazujące wielokrotnie własną inicjatywę, przekraczając w efekcie pierwotną prośbę) niż osoby z Polski.
Oczywiście nie uogólniam że wszystkie, ale generalnie mam taką obserwację.
Być może po prostu wynika to z innego przekroju osób proszonych w Polsce i zagranicą (niezależnie od kraju – testowałem głównie UK i DE, ale również A, ES, FR, a także US, AU, a nawet RPA i JP).
Mniej tego było widać w byłych demoludach (CZ, SLO, HU).
Jak widać kultury dość różne.
Natomiast gdyby popatrzeć na wiek, to młode osoby w Polsce są już dużo bardziej podobne w zachowaniach do zachodnich odpowiedników.
Wierzę, że podobne zmiany będziemy obserwować coraz częściej, bo to pozwoli uzyskiwać mniej „bolesnych odpowiedzi odmownych”, a więcej życzliwości i wzajemnej chęci pomocy.
Pozdrawiam :)
Robert
@Robert
Myślę, że różnica kulturowa jaką zaobserwowałeś w tej kwestii wynika z poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego w tych krajach (który to temat był już dyskutowany na tym blogu :) ).
W Polsce nadal mamy przekonanie „Jestem szefem = WIEM”. A tymczasem Jack Welch pisał w „Winning znaczy zwyciężać…”:
Kiedy taki przykład idzie „z góry”, zmienia się kultura organizacji i wszycy zaczynają pytać, przez co wszyscy zyskują.
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
@Ludwik
Jasne że tak.
Ale napisałem też, że u młodych ludzi widzę zmiany co oznacza, że są (jesteśmy? :)) już na wyższym poziomie tego rozwoju o którym piszesz.
I to cieszy.
Niemniej ma to wszystko wpływ na „zadawanie pytań bez strachu”.
Pozdrawiam
Robert
Witajcie,
cytat niedawno zasłyszany, który bardzo dał mi do myślenia i który gorąco polecam wszystkim, którzy (jak ja też jeszcze niedawno) nie pytają, bo z góry wiedzą, jaka będzie odpowiedź i dlaczego odmowna:
„Wariat to człowiek, który zawsze postępuje tak samo, ale oczekuje innych efektów”.
:)
Zdecydowanie zgadzam się z tym wpisem.
> Rób to w kulturalny i nienatarczywy sposób, ale pytaj.
Mam problem ze zrozumieniem słowa „nienatarczywy”. Wielu ludzi nie ma odwagi pytać lub prosić kogoś o coś bo właśnie dlatego, że nie chcą być natarczywi.
Pozdrawiam,
Szymon
Dopiszę o co dokładniej mi chodziło:
Gdzie jest jeszcze zdrowe, otwarte podejście do kogoś a gdzie się zaczyna bycie natarczywym według Ciebie, Alex?
Pozdrawiam,
Szymon
Witam,
kurcze, tak ten wpis troche człowieka pobudził do działania… i aż staje przed oczyma konkretna osoba ;) a tu ciemna noc ;) ciśnienie zamiast opadać by uśpić, to rośnie :) jakby to miałobyć zaraz :)
No ale, cóż… już od pewnego czasu dojrzewam do sytuacji w której przestanę blokować się przed działaniem/pytaniem:) no bo co takiego się stanie?;) Pewne sukcesy mam, ale ja vs płeć przeciwna… cóż… tu jeszcze daleka droga przede mną;) ale chyba zabawnie będzie ;) tak sobie myślę;)
Pozdrawiam,
Kuba.
Niom.
Ja też uważam wiele z postów Alexa za inspirujące.
I dobrze – zawsze to dodatkowy bodziec, który może spowodować wiele pozytywnych zmian w naszym życiu.
A jeżeli się nie zgadzasz z tym co pisze Alex – zawsze możesz zignorwać rady, to przecież zawsze Twoja decyzja („use your judgement”, jak napisał kiedyś Alex).
Żeby pozostać w tym temacie postu: w ostatnich dniach w świadomy sposób zareagowałem inaczej niż bym zareagował poprzednio. Jestem mile zaskoczony efektami :)
Pozdrawiam
Robert
Ciekawe jak bardzo nasze „niepytanie” wynika z nawyków wyniesionych ze szkoły. W tradycyjnej szkole zadanie pytania zawsze wiązało się z ryzykiem . Tak już pewnie zostaje człowiekowi na całe życie ;).
Od jakiegoś czasu dorzuciłem sobie do codziennych nawyków proszenie kogoś o pomoc. Bardzo pomocne, bo ucząc się na małych sprawach uczysz się jak prosić o większe. I dodatkowo ułatwia to właściwe podejście do delegowania pracy na innych. Zastanawiające jak często czułem się głupio „zrzucając” pracę na kogoś innego. W 99% przypadków osoba była niesamowicie zadowolona z zadania .
Tak więc, podpisuję się pod postem. Muszę poświęcić więcej czasu na przeczytanie reszty, bo trafiłem tu niedawno. Jestem poważnie podniesiony na duchu poziomem dyskusji, jakże odbiegającym od średniej internetowej ;). Pozdrawiam.
Alex
Strasznie się cieszę, że trafiłem na Twój blog.
Co do tego co napisałeś to absolutna racja.
Ile razy to ja szedłem do szefa z konkretnym pytaniem, ale kiedy już siedziałem i miałem TO powiedzieć, to traciłem całą parę. Trochę trwało zanim nauczyłem się nie bać się zadawania pytań. Sposób – taki jak Ty piszesz + to, że pytanie pisałem sobie w notatniku i miałem je cały czas przed sobą :) Efekt – zadowalający ;)
Witajcie
Doskonały temat!! Ja pytam znajomych, nieznajomych, bliskich i bardzo bliskich
o to co dla mnie ważne, co dotyczy moich pragnień.
Największy problem (niektórzy z Was już o tym wspominali) miałam z bardzo
bliskimi mi osobami. Było to spowodowane strachem przed zranieniem,
odrzuceniem i tym, że druga osoba może mi po prostu powiedzieć, że nie jest
zainteresowana lub. że nie czuje tego samego co ja. Faktycznie krótkoterminowo
jest to przykre a czasami nawet bolesne.
Ale wszystko zależy tu od tego jak chcemy podchodzić do rzeczy dla nas
naprawdę ważnych. Kiedy to zrozumiałam i poczułam, żyję bardziej otwarcie i
intensywniej bo nie tracę czasu na domyślanie się, łudzenie czy też zadawanie
sobie samej pytań, które powinnam zadać tej drugiej osobie.
To bardzo mocny przykład postawy asertywnej (Alex już to napisał), że mamy
prawo prosić i pytać wiedząc, że duga strona może odmówić.
Moje doświadczenia pełne są takich spektakularnych przykładów, kiedy kogoś o coś
poprosiłam i co z tego dalej „wyszło”. Jednym z nich jest niewątpliwie Alex :):):):):)
Inny przykład to historia związana z pewnym naukowcem, z którym chciałam się
spotkać. Właściwie to chciałam, aby spotkał się z pewną grupą ludzi podczas
pewnego spotkania warsztatowego. Spotkanie i warsztat został zrealizowany a
uczestnicy zachwyceni.
Wszyscy po spotkaniu zadali pytanie: Matko ! co zrobiłaś aby on się pojawił u Nas!! Co zrobiłaś!!!!
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą: Zadzwoniłam do niego i poprosiłam.
Nikt nie uwierzył zważywszy ze spotkanie było free cost.
pozdrawiam
Katarzyna Latek
Witam, co do samego „pytania” innych ludzi, to z doswiadczenia wiem, ze jak „osoba pytana” jest o wyzszym IQ niz przecietnie to po tym jak zapytasz, traktuje cie dojzalej i z pewnym szacunkiem (przez pytanie sam wyrazasz jej szacunek i podkreslasz jej wieksze doswiadczenie).
Chcialbym raczej zwrocic uwage na inny aspekt, z ktorym nie raz mialem problem, otoz jak powiedziec „NIE”. Nie raz nie udawalo mi sie tego dokonac i bralem o „1” projekt za duzo do pracy…upatrywalem w tym kolejna szanse na kontakty etc. Konczylo sie tak ze zawalalem inne projekty. Z biegiem lat w biznesie, zmieniam juz podejscie do tego i staram sie odpowiednio „windowac” ceny (ceny zaporowe), jednak nie zawsze mi sie to udaje (aktualnie jestem w takiej sytuacji :)). Moze kiedys powstanie (a moze juz powstal?) jakis poscik o „Jak powiedziec NIE, czyli krotki poradnik dla faceta jak byc kobieta….” :)
Pozdrawiam
Świat należy do natarczywych, więc nie tylko pytajcie, ale i domagajcie się!
Witajcie
Widzę, że podczas mojej nieobecności wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja.
Napiszę więcej jutro, na razie mam tylko pytanie do TesTeq z komentarza powyżej:
Na podstawie jakich osobistych doświadczeń życiowych masz takie przekonania, że świat należy do natarczywych?
Moje wykazują raczej, że natarczywych długoterminowo spotyka los podobny do natarczywej muchy
Pozdrawiam
Alex
Wiesz, zależy, jak zdefiniujemy natarczywość. Ja zastosowałem definicję związaną z nieustępliwym dążeniem do celu. Powiedzmy, że potrzebujesz danych z działu marketingu, ale oni są tak zawaleni robotą, że – mówiąc krótkimi, żołnierskimi słowami – olewają cię. Tylko niestrudzenie ich nękając dostaniesz w końcu te swoje dane. I w dodatku następnym razem nie będą chcieli się narażać na kolejne nękanie.
Alex, dziękuje Ci za tego bloga, a w szczególności za tego posta. U mnie problem polega nie tylko na zadawaniu pytań, ale także na powiedzeniu czegokolwiek w szerszym gronie.
Niniejszym odważyłem się wypowiedzieć po raz pierwszy na Twoim blogu! :-)
Alex, dziękuje!
Lepiej pytać. Jak się nie zapyta to później człowiek tylko się głowi: „a co by było gdybym zapytał”. Tylko że łatwo powiedzieć z czasami gorzej zrobić ;)
Pozdrawiam
TesTeq
Istnieje parę innych dobrych technik na skłonienie takich ludzi do działania, np. opisywany w tym blogu „gorący kartofel”
Natarczywość jest moim zdaniem dość kiepską metodą
Jacek
Witaj na naszym blogu :-)
Jak widzisz wypowiadanie się tutaj nie boli, zapraszam na wiącej :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Wybaczcie zwłokę w odpowiedzi na resztę zagadnień, mam trochę „gorący okres” na samo zakończenie sezonu
Powtarzam – przez natarczywość rozumiem nieustępliwość w dążeniu do realizacji swojego celu.
A co do „gorącego kartofla”, to jest to w wielu przypadkach bardzo dobra metoda, jednak istnieje pokaźne grono osób, na które ten sposób nie działa. Możesz im co do grosza wyliczyć kwotę strat wynikających z ich zaniechania, a oni i tak powołają się na procedury, inne, ważniejsze zadania, polecenia szefa, czy Bóg wie, co jeszcze. O ile ich postępowanie jest rzeczywiście nieuzasadnione i szkodliwe, to należy je po prostu „zadręczyć” swoją natarczywością. I nie mówię tu o żadnych nieeleganckich zachowaniach. Należy prezentować nieustępliwą, ale profesjonalną argumentację – dokładnie taką, o jakiej piszesz przy okazji „gorącego kartofla”.
Czasami po prostu jedna rozmowa telefoniczna, czy list elektroniczny nie wystarcza i wówczas nie należy rezygnować.
Witam
@Katarzyna Latek
Podobnie rok temu usłyszałam na koncerie „zaduszkowym” pewnego znajomego z którym nie było przez kilka lat kontaktu i zapytałam czy nie zaśpiewał by ze mną w koncercie kolęd który organizuję z koleżankami. Zaspiewał :) A znajomi nie mogli się nadziwić jak to zrobiłam, ponieważ to dość znany człowiek w środowisku muzycznym naszego miasta. Po prostu zapytałam.
Myślę, że chodzi tu o pewnego rodzaju śmiałość, właśnie ten niepotrzebny strach o którym Alex wspomiasz paraliżuje nas w różnych sytuacjach.
Pozdrawiam
TesTeq
Może różnie odbieramy to językowo, dla mnie „natarczywość” jest metodą, a „nieustępliwość” postawą. Mogę być nieustępliwy stosując różnorodne metody.
Jeśli pokazanie „gorącego kartofla” nie skutkuje to trzeba go porządnie podgrzać i …. rzucić prosto w ręce takiej „opornej” osoby :-) Zdziwisz się, jak szybko ludzie zmieniają zdanie :-)
Agnieszka
Dziękuję za kolejny przykład, że ta metoda funkcjonuje.
Przymierzam się do napisania jeszcze jednego postu na ten temat, tylko chwilowo jestem bardzo zajęty szkoleniem zaawansowanych Project Managerów
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Podsumujmy. Chodzi o to, żeby zrobić pierwszy krok – czyli zadać pierwsze pytanie, a jak to nie da od razu pożądanego efektu, to nie odpuszczać i drążyć dalej temat stosując różnorodne metody – oczywiście w granicach kultury i dobrego smaku.
Witam,
W moim przypadku jest tak, że bardziej niż odmowy boję się długu wobec danej osoby który powstanie w wyniku realizacji mojej prośby. Powoduje to, że później czuje silne poczucie do odwdzięczenia się danej osobie do tego stopnia, że będę miał problem odmówić jej jakiejkolwiek prośby. Czyli powstaje lęk przed, w pewnym sensie uzależnieniem się od danej osoby. Co gorsza życzliwe uczynki innych wobec mnie są dla mnie bezcenne w porównaniu z moimi wobec nich, co powoduje, że psychicznie taki dług jest dla mnie nie do spłacenia.
Pozdrawiam…
TesTeq
Piszesz „w granicach kultury i dobrego smaku”. Z tym mogą się znacznie łatwiej zgodzić niż ze wspominaną na początku natarczywością :-)
C3k
Warto może popracować nad następującymi zagadnieniami:
1) wielu ludzi będzie spełniać Twoje prośby nie oczekując niczego w zamian
2) co powoduje, że tak wartościujesz Twoje dobre uczynki? Może inni ludzie widzą to całkiem inaczej?
Wszystkich Czytelników przepraszam za nieco skąpe pisanie w ostatnim czasie, jeszcze jutrzejsze szkolenie dla bardzo zaawansowanej grupy i będę miał więcej luzu :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@c3k: Jeśli przesadzasz z liczbą i pracochłonnością swoich próśb, to Twoje obawy są uzasadnione. Jeśli jednak zachowujesz umiar i zdrowy rozsądek (a jestem pewien, że tak jest), to pamiętaj, iż ludzie chcą być potrzebni, użyteczni i doceniani. Zwracając się do nich z prośbą o przysługę zaspokajasz te ich potrzeby. Wyświadczasz im zatem swego rodzaju przysługę – dla niektórych jest ona wprost bezcenna.
Dzięki za uwagi. Dały mi trochę do myślenia. Faktycznie moim dużym błędem jest nieświadomość faktu, że ludzie chcą być potrzebny i lubią spełniać prośby innych. W końcu sam tak mam, ale jakoś nie potrafię odnieść tego do innych.
Zacząłem od prostych pytań/prośb na których spełnieniu mi szczególnie nie zależy, dzięki temu strach przed odmową jest mniejszy a i nie stwarza to jakichś znacznych „psychicznych długów”.
Pozdrawiam…
Pytam bez strachu i nie natarczywie…. kiedy ukaże się „training survival guide”? Proszę też (bez strachu) o więcej postów o szkoleniach. Dziękuje i pozdrawiam:)
Roman
Dajesz dobry przykład :-) Oto odpowiedź:
Dokładnie nie wiem :-) Ten blog jest hobbystycznym zajęciem praktyka, który w tzw. „realu” dość intensywnie żyje i pracuje. Stąd widoczne ostatnio przerwy w pisaniu, spowodowane wyjątkowym skumulowaniem się bardzo absorbujących zająć i podróży.
Plan pisania jest taki, że najpierw (jutro?) napiszę kontynuację tego postu, a potem zabiorę się za „Survival Guide”.
Jeśli chodzi o inne posty o szkoleniach, to zastanawiam się co mogłoby być przydatne większości Czytelników tego blogu.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Pytasz: „co mogłoby być przydatne większości Czytelników tego blogu”
Jak odróżnić ziarno od plew? Jak najoptymalniej wybierać szkolenia, żeby wydać kasę na coś użytecznego, a nie na sztuczki początkującego hochsztaplera?
Alex,
Mój feedback na temat posta.
Niezbyt łatwo idzie mi przełożenie Twoich analogi na mój fizyczny świat :)
Szczególnie motorowodniak jest dla mnie mało intuicyjny. Co rozumiesz przez serwis i konserwację oraz wizyty na stacjach benzynowych ?
Czemu motorowodniakowi trudniej na oceanie ? Co jest tym oceanem ?
Przez łaskę fal rozumiem brak zabezpieczenie finansowego, trafnie odbieram tę metaforę ?
Rozbitkowie
Napędem jest nasza wiedza i umiejętności ?
Kamizelka ratunkowa – to np. kontakty, rezerwa finansowa, znajomość języka chińskiego ?
Rekiny to bardzo sympatyczni ludzie z Indii ?
Chyba mam dziś słabszy dzień
Pozdrawiam, Artur
oj, prosze o przeniesienie powyższego posta pod temat Dokąd prowadzi Twoja droga życiowa?:
Artur
W panelu nie mam możliwości przenoszenia. Najlepiej zapytaj jeszcze raz w odpowiednim wątku a ja skasuję te nasze komentarze.
Z odpowiedzią musisz chwilę poczekać, bo siedzę właśnie nad trochę skomplikowaną sprawą
Alex
dobry plan
Mam też mały problem z moim UMTS-em, będę online jutro w ciągu dnia
Przepraszam wszystkich za zwłokę w odpowiedziach
Alex
Nie znalazłem lepszego miejsca, dlatego piszę tutaj. Jeśli trzeba, pozwalam Ci Alexsie na edycję, lub przeniesienie tego posta.
Mam prośbę o wszczęcie rozmowy na temat kłamstwa. Chodzi mi o kłamstwo w biznesie, w negocjacjach, w pracy. Jakie mogą być jego przyczyny? Jak na nie reagować ? Jak jego unikać ?
Osobiscie muszę przyznac, że kłamstwa wyprowadzają mnie z równowagi i burzą sens dalszej konwersacji. Spotykam się z nim nie nazbyt często aby nazwac je problemem, aczkolwiek kiedy już z nimi się stykam, to zazwyczaj sytuacja jest bardzo trudna. Stanowczo łatwiej jest mi zareagowac na werbalną agresję.
Dzięki,
Marcunio
Witam Wszystkich!
Gratuluję świetnego blogu Alex. Czytam go już od ponad pół roku i za każdym razem zaskakuje mnie świeżością i szczerością spojrzenia autora oraz użytkowników.
Odnośnie zadawania pytań mam kilka spostrzeżeń; oczywiście nieśmiertelna zasada „kto pyta nie błądzi”- jak najbardziej prawdziwa w mojej ocenie. Jednak myślę , że nie można pytać za dużo i nigdy o rzeczy których można bez większego trudu samemu się dowiedzieć. Twierdzenie to opieram na własnym doświadczeniu; pracując w poprzedniej firmie przyjąłem postawę (jak ja to nazywam) „pytacza”- w związku z tym, że branża w której wówczas pracowałem była dla mnie nowością zacząłem zadawać setki pytań współpracownikom i szefowi. Na początku było to dobrze widziane, gdyż wykazywałem bardzo duże zainteresowanie prawie wszystkimi aspektami działalności firmy, jednak na dłuższą metę okazało się to dla mnie zgubne. Otrzymując tak dużo odpowiedzi w krótkim przedziale czasowym nie byłem w stanie ich zapamiętać i wykorzystać w pracy. W efekcie pytałem się kilka razy o to samo, co w końcu poskutkowało frustracją ze strony współpracowników i negatywną oceną mojego profesjonalizmu. Nauczony tym doświadczeniem teraz pytam mniej, ale bardziej zasadnie. Mianowicie pytam tylko o zagadnienia niezbędne do wykonania danego zadania(gdy nie wiem jak coś zrobić); pytam tylko i wyłącznie wówczas, gdy we własnym zakresie nie mogę uzyskać informacji; no i chyba najważniejsze: pytam tylko o to co mnie interesuje. Dzięki temu zawsze pamiętam odpowiedzi i o wiele szybciej przyswajam wiedzę i umiejętności.
Pozdrawiam
Cuba K.
Witam! Pytam bez strachu. Na kiedy planowane jest oficjalne zamknięcie bloga? Pozdrawiam, Andrzej.
Marcunio
Tutaj chyba nie jest najlepsze miejsce do omawiania kłamstwa w biznesie. Wystartujmy to gdzieś indziej
Cuba
Rzeczywiście, dobrze jest zdobywać wile wiedzy tzw. konkretnej na własną rękę, inaczej będziesz męczący dla otoczenia. Z drugiej strony warto pytać, kiedy np intencje drugiej strony nie sa dla na s jasne, patrz przykład poniżej
Andrzej
Co dokładnie masz na myśli pytając „Na kiedy planowane jest oficjalne zamknięcie bloga? ”
Pozdrawiam
Alex
Witam Alex! Widzę, że od pewnego czasu w pewnym sensie zamarło. Brakuje mi nowych tematów, a komentarze w starszych tamatach koncetrują się teraz przede wszystkim na wymianie informacji między czytelnikami forum. Dostrzegam, Twoje mniejsze zaangażowanie niż na początku, choćby ze względu na bardzo lakoniczne wypowiedzi w komentarzach. Na ile to ograniczanie się, jest w porządku w stosunku do czytelników jest w porządku, to musisz sobie odpowiedzieć. Mnie to wygląda, na kończenie się bloga. Pozdrawiam, Andrzej.
Andrzej
Sprecyzowane pytanie zasługuje na takąż odpowiedź :-)
W tym kontekście oficjalne zamknięcie bloga (w obecnej postaci) nastąpi po mojej śmierci, bądź innym nieszczęściu uniemożliwiający mi pisanie sensownych tekstów. Nie oznacza to oczywiście zniknięcia tych treści z internetu, o to też zadbałem.
Obserwowane przez Ciebie moje przejściowo mniejsze udzielanie się tutaj jest normalnym i długofalowo korzystnym zjawiskiem. Myślę, że duża część wartości tego serwisu wywodzi się z tego, że nie jestem siedzącym non stop przy komputerze teoretykiem, lecz człowiekiem mocno zaangażowanym w bardzo różne aspekty życia i czerpiącym z tego życia pełnymi garściami. Teraz akurat mam taką fazę intensywnego korzystania z praktycznych rezultatów rad i wskazówek, o których piszę od kilku lat. Przy okazji zdobywam wiele cennych doświadczeń i obserwacji, które kiedyś pojawią się na blogu wzbogacając wiedzę wszystkich zainteresowanych.
To przecież typowy Win-Win? :-)
Życzę wielu przedsięwzięciom takiego „kończenia się” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Te kilka projektów, od Biblioteki począwszy to też typowo „schyłkowe” symptomy?
PPS: Jeszcze gwoli kompletności, przy okazji pracuję aktualnie nad nowym, dość rewolucyjnym systemem szkoleń managerów, który ma szansę stać się sporym hitem na rynku. Teraz rozumiesz, doba ma 24 godziny ? :-)
Jeśli założymy, że ten ten blog zamyka się po każdym wpisie, to każdy nowy wpis Alexa możemy uważać za wspaniałą niespodziankę.
Ja końca nie widzę, widzę za to priorytety.
Czy to jest fair w stosunku do czytelników? Według mnie naturalna kolej rzeczy :)
Niewątpliwie jednak czekam na kolejną „wspaniałą niespodziankę” :)
Pozdrawiam ciepło,
AM
PS
to pozwala rozejrzeć się po jakże wartościowym archiwum.
AM