Wielokrotnie będąc w Polsce i życząc komuś powodzenia otrzymuję dziwną odpowiedz: „Nie dziękuję” (bez przecinka po nie, brzmi jak „niedziękuję”)
Na bliższe pytania o powód takiej odpowiedzi słyszę; „aby nie zapeszyć”
To jest drogi Czytelniku klasyczny przypadek jak ludzie funkcjonujący na autopilocie wypowiadają bzdury wytresowane im przez otoczenie!! Bo zastanówmy się jakie przesłanie niesie odpowiedź „nie dziękuję aby nie zapeszyć”? Oznacza ona że wypowiadający ją:
- obawia się, iż gdzieś istnieje jakaś mroczna siła, która „za karę” za okazanie symbolicznej przecież wdzięczności za czyjeś dobre życzenia storpeduje planowane przedsięwzięcie
- wierzy, żyjąc przecież w XXI wieku!!! w istnienie takich sił i to pomimo ponad 1000 lat chrześciaństwa w Polsce!!! :-)
Zastanówcie się jaki obraz samego siebie przekazuje ktoś taki uważnemu i w miarę światłemu rozmówcy. Jaki wpływ na obraz świata takiego człowieka ma wieloletnie powtarzanie takiego czegos?
Dodatkowo, kultywując ten zabobon, w stosunku do obcokrajowca brzmimy gdzieś pomiędzy „chamsko” a „nieuprzejmie”, w stosunku do Polaka mieszkającego długo zagranicą nie jest wiele lepiej.
O dużo lepszym „zabobonie” napiszę następnym razem :-)
Hm, ja po prostu odpowiadam tak, bo miałem dość ludzi, którzy mnie poprawiali: „nie dziękuj!”.
NF
Oznacza to, że zacząłeś tak mowić, aby przestano Cie poprawiać?
Nie lepiej było zmienić sobie towarzystwo? Mówię serio, teraz muszę jechać na szkolenie, ale rozwinę to wieczorem, albo w jakimś nowym poście.
Pozdrawiam
Alex
to narodowa specjalnosc chyba ;) po angielsku nawet pomyslec to trudno „I don’t thank you” – bardzo kulawo to brzmi :)
:-)
Tak, to bardzo dziwny, wręcz absurdalny zwrot/zabobon. Czy jednak rezygnacja z czyjegoś towarzystwa tylko dlatego, że machinalnie go używa jest dobrym pomysłem. Tak możemy odsunąć się od wartościowego człowieka.
Piotrze
Ktoś kiedyś powiedział: ” jeśli zawsze upierasz się, aby dostać to co najlepsze to zazwyczaj w końcu to dostajesz”. Dlatego wolę wartościowych ludzi bez zabobonów – takich też można bardzo wielu znaleźć
Pozdrawiam
Alex
Masz rację Alexie, tyle, że ja mam na myśli osoby machinalnie używające tego zwrotu lecz nie będące zabobonnymi. W ich przypadku to raczej problem niedbałości językowej. Piszę to, bo i mnie zdarzało się używać tego zwrotu niemal automatycznie, choć wcale nie jestem zabobonny. Myśl, że mógłbyś unikać mojego towarzystwa z powodu wypowiedzenia formułki „nie dziękuję, by nie zapeszyć” smuci mnie niezmiernie. :( Tak czy siak dla mnie to kolejny przykład na to, że każde słowo wypowiedziane czy napisane ma swoją wartość i należy przekazom werbalnym poświęcić więcej uwagi.
A propo standardowych zwrotów. Staram się nie wyolbrzymiać wartości cech narodowych – ludzie są różni w każdym narodzie. Jednak zastanawiające jest, że gdy spotka się dwu Polaków zaczynają rozmowę od formułek typu „jest za ciepło”, „jest za zimno”, „jest ciężko”, „jest źle”, „źle się czuję”, „do bani”, „wzrosło ciśnienie atmosferyczne”… Natomiast Anglicy na „How are you?” odpowiadają „I’m fine”. Dlaczego tak jest?
Piotrze
Jak blisko chcemy być z różnymi rodzajami ludzi, co jest indywidualną decyzją każdego z nas. Dla mnie ważne jest między innymi pozytywne nastawienie do życia i otwarta, w miarę precyzyjna komunikacja, dlatego zwaracam na to uwagę.
jeśli chodzi o pozostałe kwestie Twojego komentarza, to można by napisać cały post na ten temat :-) na razie musze sie odprężyć po intensywnym szkoleniu.
Pozdrawiam
Alex
Witam. Ciekawy temat. Właśnie też zastanawiałam się nad głupotą tego zabobonu i po którymś razie użycia tych słów przestałam „nie dziękować” i odpowiadam normalnie „dziękuję”. Dla mnie to słowo, ten zwrot ogólnie brzmiał dziwnie od początku kiedy go usłyszałam. Mieszkam w Polsce od kilku lat i „na szczęście” nie zdążyłam się zbytnio przyzwyczaić do tego zwrotu.
Co śmieszne. Niektórzy tak bardzo wierzą w ” nie dziękowanie”, że często mi zwracjają uwagi typu ” Nie dziękuj bo np. nie powiedzie Ci sie, nie zdasz,itd.”
Pozdrawiam
Agnieska
Dziś w przerwie szkolenia zobaczyłem na korytarzu dwie wyraźnie zestresowane młode kobiety, które czekały pod drzwiami, za którymi zniknęło wcześniej paru niezwykłe poważnie wyglądających panów (a na drzwiach była nazwa szacownej instytucji finansowej). Porozmawiałem z nimi chwilę, dodałem otuchy i na koniec życzyłem powodzenia. Co usłyszałem ? „Nie dziękujemy”!!!
Jeśli chodzi o ludzi opowiadających Ci brednie typu: ” Nie dziękuj bo np. nie powiedzie Ci sie, nie zdasz,itd.” to sama wiesz co robić :-)
Pozdrawiam
Alex
PS: Gdzie mieszkałaś wcześniej?
Mieszkałam w Niemczech. Nie przypominam sobie właśnie żadnego zwrotu typu „nie dziekuję”… moge się jednak mylić, bo mając „parę” lat mniej nie zwracałam uwagi na tego typu słowa.
Pozdrawiam.
A sceniczne życzenie „połamania nóg”?
Chyba jest ponad narodowe (break a leg), więc myślę, że to nie dotyczy tylko nas.
Odrobinę odwrócona forma, tam było:
– życzenie powodzenia/wsparcie, odrzucenie życzenia
tu jest:
– życzenie niepowodzenia, odebranie jako wsparcie.
Może ludzie w niektórych sytuacjach muszą działać na przekór. Same formułki nie są takie złe. Żałuje że w Polsce na pytanie „jak się masz?” nie odpowiada się z reguły pozytywnie.
Agnieska
W niemieckim możesz usłyszeć „Hals- und Beinbruch” czyli dosłownie „połamania karku i nogi”, co samo w sobie też jest kiepskim życzeniem. Nigdy podczas moich wielu lat spędzonych w krajach niemieckojęzycznych nie spotkałem się z powiedzeniem „nie dziękuję” w odpowiedzi na życzenia typu „viel Erfolg” (dużo powodzenia/sukcesu), czy „mach es gut” (dosłownie „zrób to dobrze” – powodzenia), przynajmniej w kręgach, w których się obracałem
Einer
życzenia niepowodzenia rozumiane jako wsparcie to niedobry pomysł, bo tak naprawdę niekorzystnie programujesz nimi „wspieranego”. Większość ludzi robi to bardzo kiepsko i na całe szczęście jest to nieskuteczne, ale tak czy inaczej to kiepski pomysł. Znacznie lepsze jest amerykańskie „you can do it!”
Pozdrawiam
Alex
„Nigdy podczas moich wielu lat spędzonych w krajach niemieckojęzycznych nie spotkałem się z powiedzeniem “nie dziękuję” w odpowiedzi na życzenia typu “viel Erfolg” (…)”
Ja też nie i właśnie o tym pisałam… Miałam na myśli odpowiedzi- nie znam niemieckich odpowiedników „nie dziękuję”. A „Hals und Beinbruch” lub inne „Redewendungen” typu „toi toi toi” znam również.
Mała ciekawostka:
Co do „Hals und Beinbruch” znalazłam taki artykuł który tłumaczy ten przesąd:
„Ein alter Aberglaube besagt aber, dass gute Wünsche von den bösen Geistern oft ins Gegenteil umgekehrt werden. Wenn sich Schauspieler also „Viel Glück” wüschen würden, dann bekämen sie – dem Aberglauben nach – nur jede Menge Pech. Also tricksen sie die bösen Geister einfach aus und wünschen sich genau das Gegenteil von dem, was sie eigentlich haben wollen: nämlich einen Hals- und einen Beinbruch”
Reasumując/tłumacząc: Dawny przesąd mówi, że znaczenie dobrych życzeń było często zmieniane przez złe duchy. Gdyby aktorzy życzyli sobie dużo szczęścia mieli by według przesądu tylko dużo pecha. Życzą sobie zatem dokładnie przeciwieństwo tego co chcą tak naprawdę uzyskać, chcąc przechytrzyć duchy, a więc „połamania karku i nogi”.
Agnieska
Dziękuję za obszerne wyjaśnienia. To co mamy w Polsce to może być jakiś wariant tego starogermańskiego zabobonu (wbrew pozorom mamy z nimi znacznie więcej wspólnych elementów, niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać)
Tak czy inaczej moje zdanie na temat kultywowania takich zachowań w XXI wieku wyraziłem już powyżej :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jaki to miał być „dużo lepszy zabobon”? Wspomniałeś gdzieś o nim i mi umknęło czy nie napisałeś na ten temat jeszcze?
Pozdrawiam.
Witam Was serdecznie :) .
Czy znacie przesąd dotyczący przechodzenia pod „rozkraką” ? Według tego przesądu, przejście pod „rozkraką” przynosi pecha. Spora część naszego społeczeństwa wierzy w to ,że „nierozważne przejście pod rozkraką” wpłynie niekorzystnie na ich dalszy los :D.
Wyobraźcie sobie chodnik z kostki brukowej o szerokości około 3,5m i przylegającą do niego ścieżkę rowerową o szerokości około 2m. Dokładnie nad chodnikiem znajduje się tablica informacyjna tworząca „rozkrakę” :D , ….ścieżka rowerowa jest wolna od ciążącego nad chodnikiem fatum ;) .
Teraz wyobraźcie sobie sporą grupę ludzi idących tym chodnikiem. Dokładnie przed tablicą informacyjną zmieniają kurs i omijają ją, wchodząc na ścieżkę rowerową !!!Jeden za drugim !!!Wyłączając pojedyncze osoby, które albo się zapomniały :D albo tak, jak ja, nie wierzą w zabobony :) . Zjawisko wygląda naprawdę bardzo zabawnie, i świetnie obrazuje naszą wiarę w „zabobony” .
Pozdrawiam
Nie znałam tego przesądu, zresztą nawet teraz nie zmienię swojego przyzwyczajenia przejeżdżania pod „rozkraką” rowerem.
Pozdrawiam.
Zapomniałem dodać ,że opisywałem prawdziwą sytuację …dokładnie tak to wygląda .
Wielokrotnie pytałem znajomych : „Dlaczego omijasz rozkrakę ,wierzysz w te zabobony ? ”
Odpowiedź : ” Wolę nie ryzykować ,lepiej dmuchać na zimne itp. ” …. :D
No właśnie ,tylko co można ryzykować przechodząc pod „rozkraką” :D , moja odpowiedź jest prosta …NIC .
Pozdrawiam .
Agniesko
opisałem ten mój „zabobon” w nowym poście tutaj
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ja słyszałem, że przechodzenie pod tzw rozkraką zmienia fatum – ze złego na dobry i z dobrego na zły, więc wystarczy przejść parzystą ilość razy i wszystko będzie ok :>
ps. ja przechodzę i przejeżdżam (rowerem) pod każdą rozkraką jaką znajdę po drodze.
Znalazłem ten topic po małej wymianie zdań ze znajomą, która „poniedziękowała” za moje życzenia :) Praktycznie nie musiałem jej przekonywać, że to jest bez sensu, gdyż po zwróceniu przeze mnie uwagi i chwili zastanowienia sama stwierdziła, że tak jest. Sęk w tym, że dużo ludzi nie zastanawia się nad wieloma posunięciami wykonywanymi machinalnie i z przyzwyczajenia, a gdyby to zrobili za pewnie odrzucili by jakąś ich część. Myślę, że można by znaleźć przypadki w których do takiego zbioru łapała by się nawet religia ;)
PS sytuacja ta ma także pewne plusy – dzięki temu, ten blog trafił do mojego czytnika RSS :)
Pozdrawiam
Witmaster
Witaj na naszym blogu :-)
Masz rację stwierdzając, iż wielu ludzi reaguje machinalnie i z przyzwyczajenia. Musimy zaakceptować fakt, że każdemu z nas może coś takiego się zdarzyć, dlatego warto o tym rozmawiać i podawać przykłady.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam :)
Od dawna staram się nie używać słów / zwrotów, które nie niosą znaczenia, jakie chcę przekazać (np. zamiast: `w każdym bądź razie` używam `w każdym razie` itp.). Tak samo niedziękowanie jest dla mnie gadaniem bez znaczenia.
Zawsze dziękuję, jak ktoś mi dobrze życzy. A jak ktoś zwraca uwagę, żebym nie dziękowała, odpowiadam, że nie wierzę w przesądy. Nie zdarza się, żeby ktoś dyskutował :)
Bla, bla, bla. Autor przekazał światłą myśl i już sznurek ciemnych istot ustawił się w kolejkę mówiąc: „Ja też tego nie rozumiem, przecież to od mnie zależy” ŁAŁ! Chyba wreszcie odnalazłem oazę mądrości w tym zabieganym świecie. Jeżeli już wasze innowacje zakończyły się na etapie powtarzania i podpisywania się pod tym, że sami jesteście odpowiedzialni za swoje wyniki i nie boicie się o to, że jakiś zabobon wam to popsuje to dlaczego życzycie innym powodzenia? Czy to ma jakikolwiek wpływ na ich wynik skoro wszyscy jesteście tak niezależni od losu?
Nie doczytałem do końca a widzę kolejne sformułowania typu: „Zauważyłem że reagujemy machinalnie i z przyzwyczajenia” Zrób krok dalej i zastanów się dlaczego reagujesz machinalnie. Kolejna błyskotliwa wypowiedź: „Musimy zaakceptować fakt, że każdemu z nas może coś takiego się zdarzyć, dlatego warto o tym rozmawiać i podawać przykłady.” Czy mamy przez to rozumieć że machinalnie wykonywanie czynności jest złe? Czy za każdym razem patrząc na światła będziesz analizował czy może przypadkiem nie powinienem przejechać przez skrzyżowanie na czerwonym? Czy na pewno potrzebuję parasola gdy pada deszcz? Czekaj muszę się zastanowić czy i tym razem podetrzeć się papierem toaletowym czy może wprowadzimy innowację? ;O Stopień waszej mądrości to ilość osób która uważa was za mądrych. Ja widzę stopień waszego ograniczenia.
AK
Piszesz: „i już sznurek ciemnych istot ustawił się w kolejkę mówiąc”
Czy musisz w ten sposób dowartościowywać się sam? Obrażając moich Czytelników??
Do tego kiedy Twoja logika nie trzyma się kupy a przykłady są „od czapy” tak jak np: „Czy za każdym razem patrząc na światła będziesz analizował czy może przypadkiem nie powinienem przejechać przez skrzyżowanie na czerwonym? ”
Przy czerwonym nie, ale mając zielone sprawdzam, czy rzeczywiście mam wolną droge. Nie robisz tego??
Na koniec stwierdzasz: „Ja widzę stopień waszego ograniczenia.”
Przy takiej wrażliwości na ograniczenia nie powinieneś używać lustra. I tak mamy w Polsce za dużo samobójstw.
Alex