Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Strona główna
Blog
Najważniejsze posty
Archiwum newslettera
  • Strona główna
  • Blog
  • Najważniejsze posty
  • Archiwum newslettera
Blog Alexa – "Żyj dobrze, dostatnio i na luzie" - Blog o tym, jak żyć dobrze, dostatnio i na luzie
Internet, media i marketing

Kontrowersja dotycząca Web 2.0

Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na spora awanturę zwiazaną z terminem Web 2.0

Organizacja non-profit IT@Cork (http://www.itcork.ie/ )zorganizowała półdniową konferencję na ten temat i otrzymała od prawników firmy O´Reilly nakaz zaprzestania używania tej nazwy, która została zastrzeżona jako „service mark” przez firmę O’Reilly.

Podejście to jest tak oddalone od filozofii Web 2.0, ze spowodowało niezwykle gorącą dyskusję i zapewne zaszkodzi reputacji firmy O´Reilly znacznie bardziej, niż jest to warte.

Zainteresowanych zapraszam do prześledzenia dyskusji tutaj oraz prześledzenia odpowiedzi i reakcji na nią tutaj

Sam dokument prawników jest tutaj

Ten pierwszy serwis jest bardzo oblegany, dlatego pozwolę sobue zacytować pierwszy post, z wiadomością, która wywołała tę burzę:

” IT@Cork is a not-for-profit networking organisation for IT professionals. IT@Cork organises regular information and networking events which are free for its members.

One of these events – the upcoming Web 2.0 half-day conference is the target of a cease and desist letter (below) from the legal team of O’Reilly publishers. Basically O’Reilly are claiming to have applied for a trademark for the term “Web 2.0″ and therefore IT@Cork can’t use the term for its conference. Apparantly use of the term “Web 2.0″ is a “flagrant violation” of their trademark rights!

Ironically I invited Tim O’Reilly to speak at this conference last February and his response (which I received on 15th of February) was

I would love to be able to do it, but my schedule is just too full for an additional international trip.

So Tim was aware of the event in February but decided to wait until 2 weeks before the conference to set the lawyers on us.

As I mentioned, IT@Cork is a not-for-profit organisation and doesn’t have the resources available to O’Reilly – what do people suggest we do?”

Pierwsza wzmianka o całej sprawie znaleziona  poprzez blog Loic Le Meur

Update: Burza w blogosferze dała pewien rezultat . Ciekaw jestem, czy szkoda na image będzie do odrobienia. Dla firmy, która była orędownikiem reputacji online i rugowała Amazon (ponad 100.000 podpisów) za patentowanie „1-click buy”, to co się stało jest sporą katastrofą PR-ową.

Będę obserwował jak sobie z tym poradzą, to będzie interesujący case.

Update: Interesujący, choć nieco poboczny aspekt poruszony jest w tym komentarzu

Komentarze (5) →
Alex W. Barszczewski, 2006-05-27
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Wykorzystaj trening do Twego PR

Ostatnio obserwuję dość ciekawe zjawisko, spowodowane faktem, że wielu ludzi wpisuje fakt bycia przeszkolnym przez moją skromną osobę do swojego CV. W rezultacie zdarza mi się coraz częściej otrzymywać telefony od rekrutujących managerów, którzy albo znają mnie osobiście, albo mieli okazję obserwować rezultaty mojej pracy u któregoś z moich klientów.Typowe pytanie, jakie mi w takich sytuacjach zadają to: „jaki jest ten człowiek?”. Moja odpowiedź zależy od konkretnej sytuacji:

  • jesli kandydat pracuje nadal w firmie, gdzie go szkoliłem, a pyta ktoś z innej, to oczywiście odmawiam jakichkolwiek informacji. To zrozumiałe, klient oczekuje ode mnie całkowitej poufności i moje być, albo nie być na rynku wisi na nitce tego zaufania.
  • jesli kandydat w międzyczasie pracuje dla innej firmy, która nie jest moim klientem, albo akurat jest bez pracy, to wyrażam gotowość porozmawiania, pod warunkiem, że uzyskam wcześniej od niego OK na przekazanie moich wrażen rekrutującemu.
    W rezultacie już kilka razy byłem tą przysłowiową kropką nad „i” i miło mi, że w ten sposób mogłem przyczynić się do dalszego postępu kariery moich „podopiecznych”.

Po co to piszę?
Wielu uczestników szkoleń nie do końca zdaje sobie sprawę, jak wartościowa może być znajomość, a przynajmniej zostawienie wyjątkowego wrażenia na prowadzącym. Każdemu dobremu trenerowi zależy nie tylko na wykonaniu zadania i otrzymaniu honorarium, lecz też na tym, aby uczestnicy jego szkoleń odnosili sukcesy. Ja na przykład chętnie wspieram wewnątrz firmy dobrych ludzi poznanych na treningu, a dzięki faktowi, że ich managerzy mają zaufanie zarówno do mojej kompetencji, jak i przyzwoitości, mogę to robić dość skutecznie.

Podobnie jest, jeśli ktoś rozstał się ze swoją firmą i szuka pracy. Wielu rekrutujących na atrakcyjne stanowiska nie polega na standardowych procedurach headhunterów, tylko, oprócz własnego wrażenia, sięga po opinię trenera, który spędził z kandydatem kilka dni na intensywnym szkoleniu. W takich wypadkach porządny trener skontaktuje się z Tobą i po uzyskaniu Twojej zgody może udzielić tych dodatkowych informacji. Jeśli do tego rekrutujący sam był przez tego trenera szkolony badź coachowany, to ta opinia może mieć (i często ma) istotne znaczenie.

Tak więc, jeśli jesteście na dobrym szkoleniu, to pomyślcie o tej dodatkowej ścieżce zrobienia sobie korzystnego PR. To nie kosztuje wiele, a czasami bardzo się opłaca!!

PS: To wszystko odnosi się oczywiście do naprawdą dobrych prowadzących, a nie wszelkiego rodzaju „cudotwórców”, wszystko jedno jak byliby utytułowani.

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2006-05-26
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Przeprowadzki

Czy przeprowadzaliście się kiedyś dwa razy w ciagu 2 tygodni, w lokalizacjach oddalonych od siebie o 600km? Jednoczesnie prowadząc dwa intensywne treningi, wiele rozmów i pare coachingów?

Testowałem to ostatnio i moja rada dla Was: Nie róbcie tego :-)

Całe szczęście, że mam to już za sobą i od jutra obiecuję wrócić do regularnego pisania tutaj, bo nazbierało się już parę interesujących tematów i obserwacji.

W miedzyczasie miałem też okazję spotkać się osobiście z niektórymi z Was i dziekuję moim rozmówcom za interesującą wymianę poglądów i spostrzeżeń. Niektóre z zagadnień też pojawią się tutaj, bo pewne rzeczy mogą przydać się większej ilości osób. No ale do tego wrócimy za kilkanaście godzin :-)

 

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2006-05-25
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Dyskusja o stabilizacji w życiu c.d.

Witajcie

Tak oto zrobił się już prawie poniedziałek, postaram się mimo tego odpowiedzieć na Wasze komentarze, najwyżej zrobię to w dwóch odcinkach.
Ze względu na to, że chcę odwoływać się do innych postów, a nie bardzo wiem jak to zrobic przy pomocy tego prymitywnego edytora komentarzy pozwolę sobie napisać ten tekst jako nowy post, prosze o wyrozumiałość :-)

Najpierw może zaczniemy od tych wypowiedzi, gdzie pojawia się wyraźna różnica poglądów bądź interpretacji.
Jak juz wspomniałem w moim poprzednim, krótkim komentarzu, jestem zdziwiony, iż co najmniej dwoje z Was odebralo moje pierwotne wypowiedzi jako jednostronne, bądź jedyne słuszne.
Spójrzmy jeszcze raz na parę zdań z moich obydwu oryginalnych postów:
Na samym początku pierwszego (w tytule) postawilem pytanie (nie stwierdzenie!) czy stabilizacja jest szcześciem, czy też pułapką . Zaraz potem, zanim cokolwiek konkretnego powiedziałem napisałem:

„Nie mnie jest mówić komukolwiek zarówno co ma w życiu robić jak i kiedy, dlatego ograniczę się do zaproponowania Wam paru pytań, które warto sobie zadać zanim podejmiecie jakiekolwiek długoterminowe decyzje “stabilizacyjne””

I potem jeszcze:

„Aha, jeszcze jedno: ponieważ jest to Wasze życie, to odpowiedzcie sobie na te pytania samodzielnie”

Po Waszych komentarzach dodałem drugi post, w którym podałem kilka przykładów tego, co miałem na myśli w pierwszym ( w którym. powtarzam, zadałem tylko kilka pytań). Po tych przykładach napisałem:

„Opisane powyżej przypadki naturalnie nie oznaczają, że każdy, kto podejmuje takie decyzje popełnia błąd. Tutaj przy ocenie powinniśmy jak zwykle użyć rozsądku, najlepiej własnego, a nie zapożyczonego od innych ludzi”

Z całym szacunkiem Arturze , gdzie tu jest wzmiankowane przez Ciebie przedstawienie jedynie słusznej recepty na życie?
Zadałem parę niewygodnych pytań, zgoda, niemniej odpowiedzi pozostawiłem każdemu Czytelnikowi, bo każdy ma inna sytuację i wyobrażenia. A zadawać sobie te pytania naprawdę warto.

Twoj opis sytuacji z mieszkaniami w Warszawie podsunął mi dość interesujący pomysł, pozwól najpierw, że sprawdzę parę liczb i wróce do niego troszkę później.

Nie bardzo jestem pewien, kogo masz na mysli pisząc o ocenianiu wartości człowieka na podstawie jego zarobków, ja tego nigdzie nie twierdziłem. Co do stereotypów o pracy polecam lekturę tego postu
Moniko

Zacznijmy może od tego, gdzie niewątpliwie jesteśmy tego samego zdania.
Absolutnie zgadzam się z Tobą, że różni ludzie mają różne cele i potrzeby, różny model życia i najważniejsze jest, aby byli w trakcie jego realizacji szcześliwi.
Zgadzam się też, że prawie zawsze istnieje ten wspomniany przez Ciebie czynnik niepewności, czasem nawet dość duży.
Jesteśmy zapewne tego samego zdania, że ciągle poznajemy siebie i ten proces trwa co najmniej do naszej śmieci mentalnej, a w optymalnym przypadku do fizycznej.
Zgadzamy się też co do tego, że zbyt pochopne podejmowanie ważnych decyzji może znacznie utrudniać życie (co było zresztą przesłaniem pierwszego postu).
Twoja wizja rodziny i życia jest Twoja wizją i nikt inny nie ma prawa jej oceniać. Nie było też moją intencją ocenianie kogokolwiek, lecz pobudzenie do przemyśleń, ktore mogą przecież być zarówno pro, jak i kontra stabilizacji.

Teraz zobaczmy, gdzie mamy rozbieżności:

Twój przykład ze sprostowaniem (razem z umiejętnie użytą techniką kontrastowania:-)) nie jest adekwatny do naszego przypadku. Tam nie chodziło o sprostowanie czegokolwiek, lecz ten, jak go nazwałaś „akapicik” był integralną częścią mojej pierwotnej wypowiedzi.

Podany przykład kolegi, który został kurierem ma się nijak do moich wypowiedzi, bo on przecież „zdestabilizował” swoją sytuację (coś podobnego zrobiłem w 1991 roku jak zostawiłem branżę IT i zacząłem prawie od zera jako trener).
Jeśli chodzi o wzmiankowanych przez Ciebie outsiderów wypalających węgiel w Bieszczadach, to była to ich decyzja i ich sprawa. Jeśli, jak piszesz, musieli upijać się na umór spirytusem, to chyba nie byli za bardzo w tym co robili szcześliwi.

Nie umieszczam też pojęcia stabilizacji w negatywnym kontekscie jako takim. Uważam tylko osobiście, że kładzenie na jej ołtarzu wszelkich innych spraw jest niekorzystne, ale tutaj znowu każdy może mieć swoją prawdę :-)

W tej metaforze z żeglowaniem miałem bardziej na myśli coś, co po angielsku nazywa się „window of opportunity”. Zarówno w żeglowaniu, jak i w życiu przespanie korzystnego wiatru na kotwicowisku kończy sie często koniecznością mozolnego halsowania pod wiatr i nie ja to wymyśliłem (ale przerabiałem osobiście zarówno na morzu jak i na lądzie :-))

Pozwólcie że teraz udam sie na spoczynek i dokończę jutro. Mnie też Wasze wypowiedzi pobudzają do przemyśleń i dziekuję Wam za to.

Komentarze (4) →
Alex W. Barszczewski, 2006-05-21
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Stabilizacja w życiu cz. 2

W komentarzach do poprzedniego postu o stabilizacji życiowej zarówno Monika jak i KiT zwrócili mi uwagę, na brak precyzyjnej definicji tego, o czym pisałem.

Oboje macie racje, powinienem był dokładniej napisać co miałem na myśli pisząc tamten post.
Zgadzam sie z KiT, że stabilizacja jako taka jest iluzją. Użyłem tego słowa w znaczeniu, jakie na ogół przypisują mu je osoby do tejże „stabilizacji” dążące.
Typowe przykłady tego, co mam na myśli to:

  • „stabilizacja sytuacji mieszkaniowej” poprzez kupowanie, czesto na kredyt nieruchomości, czy też „wicie gniazdka” zanim podejmiemy wyedukowaną decyzję gdzie i jak tak naprawdę chcemy żyć. Często odbywa się to kosztem rozwoju wartości rynkowej, który już średnioterminowo otworzyłby nam znacznie bardziej atrakcyjne opcje.
  • „stabilizacja układów damsko-męskich” (bądź innych, w zależności od indywidualnych preferencji), która przejawia się w próbach „zaklepania sobie” partnera (małżeństwo, tzw. założenie rodziny) zanim jeszcze uświadomimy sobie sami, kim naprawdę jesteśmy i jakie mamy potrzeby w życiu. W rezultacie, często zamiast się rozwijać spędzamy mnóstwo czasu i energii na „wzajemnym dopasowaniu”.
  • „stabilizacja sytuacji zarobkowej”, polegająca na tkwieniu w firmach i zawodach nie odpowiadających naszym upodobaniom i zdolnościom tylko dlatego, bo daje to „pewny” zarobek. To pozbawia nas często radości z tego co robimy (czasem zdaje mi się że dla wielu ludzi jest to abstrakcyjna koncepcja), a co za tym idzie możliwości osiągania naprawdę dobrych rezultatów. Zazwyczaj jest smutna konsekwencja nadgorliwości w dwóch poprzednich punktach.

Opisane powyżej przypadki naturalnie nie oznaczają, że każdy, kto podejmuje takie decyzje popełnia błąd. Tutaj przy ocenie powinniśmy jak zwykle użyć rozsądku, najlepiej własnego, a nie zapożyczonego od innych ludzi :-)

Pamiętajmy przy tym, że jak wieje korzystny wiatr, to trzeba żeglować, a nie rzucać dodatkowe kotwice. Inaczej łatwo możemy znaleźć się w gronie tych, którzy mówią: „biednemu zawsze wiatr w oczy”

Komentarze (23) →
Alex W. Barszczewski, 2006-05-19
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Tematy różne

Wiadomość

Drodzy Czytelnicy!!

Ze względu na niezwykle absorbujące szkolenia, następne posty ukażą sie po czwartku.

Mam parę ciekawych pomysłów, niemniej chwilowo brakuje mi po prostu czasu.

Do zobaczenia za kilka dni!!!

Komentarze (0) →
Alex W. Barszczewski, 2006-05-15
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Stabilizacja w Twoim życiu – szczęście, czy pułapka

Obserwuję wokół siebie wielu młodych ludzi, którzy ogromnym nakładem wysiłku próbują wprowadzić w swoje życie jak najwiecej stabilizacji.
Często „stabilizacja” ta ma miejsce kosztem przyszłości (kredyty), często kosztem marzeń (a człowiek bez marzeń to przygnąbiający widok).
Nie mnie jest mówić komukolwiek zarówno co ma w życiu robić jak i kiedy, dlatego ograniczę się do zaproponowania Wam paru pytań, które warto sobie zadać zanim podejmiecie jakiekolwiek długoterminowe decyzje „stabilizacyjne”

  • czy moja obecna sytuacja naprawdę zasługuje na jej utrwalenie (bo do tego prowadzi stabilizacja)?
  • jaka będzie chwilowa i długoterminowa cena tej stabilizacji?
  • jak moja stabilizacja wpłynie na zdolność reagowania na zmieniającą się sytuację zewnątrzną (która staje się regułą w dzisiejszych czasach)?

Zdaję sobie sprawę, że to może prowadzić do otrzeźwiających odpowiedzi, badź nawet budzić agresję (któż lubi być pozbawiany iluzji?). Duże firmy robią takie strategiczne przemyślenia ciągle, dlaczego my mielibyśmy z tego narzędzia nie skorzystać?
Aha, jeszcze jedno: ponieważ jest to Wasze życie, to odpowiedzcie sobie na te pytania samodzielnie, bez odwoływania się do ogólnie wyznawanych „prawd” wszelkiego rodzaju.

PS: Od jutra rana do niedzieli wieczorem jestem offline, więc nie będę mógł moderować komentarzy i odpowiadać na maile.

Komentarze (14) →
Alex W. Barszczewski, 2006-05-12
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Zaufanie w biznesie cz.2

Wiele rzeczy jest w biznesie możliwych tylko w sytuacji, kiedy klient ma do nas zaufanie dwojakiego rodzaju:

  • zaufanie do naszych kompetencji, do tego, że wiemy o czym mówimy
  • zaufanie do tego, że jesteśmy przyzwoitym człowiekiem, który stara się wypracować i zrealizować rozwiązania win-win

To podwójne zaufanie jest szczególnie istotne w wypadku potencjalnego klienta, który dopiero rozważa zaangażowanie nas i wcale nie tak łatwe do uzyskania. Proponuję, aby każdy z Was przeanalizował swoje metody jego uzyskiwania. Macie w ogóle jakieś? Są one skuteczne?

Parę podpowiedzi  :-)

Do pierwszego: słyszysz jak twój rozmówca telepatycznie przekazuje Ci „mów mi to, czego nie wiem”, „mów mi to, co jest dla mnie istotne”?  Używasz klarownego języka eksperta, czy trenowanego przez media i większość szkół „wyższych” pseudonaukowego bełkotu w myśl zasady „im bardziej skomplikowanie coś tłumaczę, tym lepiej to brzmi” :-) ?

Do drugiego: komunikujesz otwarcie twoje zamysły i cele? pokazujesz się jako człowiek z krwi i kości, czy po prostu maszyna do robienia interesów? Czy poprzedza Cię odpowiednia reputacja?

To można by dalej ciągnąć i w razie potrzeby możemy do tego powrócić. Powyższe wskazówki wcale nie są takie banalne, jak się na pierwszy rzut oka wydaje i większość ludzi ma tu spory niewykorzystany potencjał. Na ten temat lepiej się rozmawia niż pisze (po można pokazać wiele przykładów), więc może kiedyś zrobimy sobie o tym małą konferencję na Skype.

Komentarze (1) →
Alex W. Barszczewski, 2006-05-11
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Internet, media i marketing, Tematy różne

Refleksje o blogu

 

Ostatnio dużo dyskutowano u Krzysztofa Urbanowicza o niedostatku polskich blogów eksperckich i zacząłem zadawać sobie pytanie, czy mój blog takowym jest, czy też nie.
Z jednej strony, bez fałszywej skromności, rzeczywiście znam się bardzo dobrze na paru dziedzinach i wykorzystanie tych umiejętności pozytywnie wpływa zarówno na wyniki moich klientów oraz stan mojego  konta bankowego :-) Z drugiej zaś, otwarcie przyznaję, że nie chcę tutaj pisać w szczegółach o tym, co robię profesjonalnie, a tego wymagałby zapewne prawdziwy blog ekspercki.

Są ku tej niechęci dwa powody:

  • po pierwsze, komu z szerokiej publiczności tak naprawdę przyda się sucha wiedza (a tylko taką można przekazać pisemnie) o tym, jak negocjuje się wielomilionowe kontrakty, czy sprzedaje „rzeczy” za 6-8 cyfrowe sumy? Tym bardziej, że istotnym elementem tego co robię jest praktyczne przygotowanie konkretnych ludzi (inaczej wystarczyłoby wydać skrypt, czy książkę).Teoretycznie mógłbym popisać coś o skutecznych prezentacjach, ale nie chcę za bardzo ułatwiać życia wielu firmom „szkoleniowym”, które powielając metody z lat 70 ciągle jeszcze uczą, że prezentacja powinna zacząć się od agendy i podobnych kwiatków, czyniących z niej lekarstwo na bezsenność :-)
  • po drugie, większość z tego co robię to rozwiązania bardzo dopasowane do konkretnego klienta.
    Ci klienci kładą oczywiście ogromną wagę na poufność i nie wyobrażam sobie publikowania na jakimkolwiek forum case studies, o których wspomina pan Krzysztof.

Tak więc  blogu eksperckiego sensu stricto nie będzie :-) To terytorium pozostawmy innym.

To, co mogę zrobić korzystając z wiedzy i osobistego doświadczenia (które jak wiadomo jest wynikiem wielu popełnionych wcześniej błędów :-)) to pisać od czasu do czasu posty, które przynajmniej dla niektórych młodych i ambitnych ludzi (a mamy takich w Polsce mnóstwo) będą bodźcem do własnych przemyśleń. Te przemyślenia być może doprowadzą ich do wniosków znacznie lepszych od tych, które ja kiedykolwiek mógłbym im zasugerować.
Dodatkowo, co już chyba kiedyś napisałem, traktuję pisanie tutaj jako sposobność poznania interesujących ludzi, z którymi można będzie porozmawiać na ciekawe tematy „w realu”, czy choćby na Skype. I to porozmawiać bezpretensjonalnie i na dużym luzie, co zawsze zwiększa tak ważny w naszym życiu „fun factor”.
Właśnie te rozmowy, to taka potencjalna „killer app” tego blogu, wynikająca z faktu, iż uwielbiam rozwiązywanie ciekawych zagadnień i prawie zawsze jestem gotów jakiś interesujący problem dla czystej przyjemności „przedyskutować”.

I o to tak naprawdę chodzi, jaką etykietkę temu przykleimy, to sprawa drugorzędna.

 PS: Dzis miałem w Warszawie lużniejszy dzień, co pozwoliło mi na przeprowadzenie dwóch długich i ciekawych rozmów z czytelnikami tej strony. Dziekuję obu za interesującą konwersację i do następnego razu!!

Komentarze (12) →
Alex W. Barszczewski, 2006-05-10
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Rozwój osobisty i kariera

Zaufanie w biznesie

Marek Rafałowicz rozważa w swoim blogu kwestie zaufania w biznesie i jego wpływ na gładkość przeprowadzania różnych działań między partnerami. W tej kwestii istnieją oczywiście bardzo różne stanowiska, począwszy od „zaufanie jest dobre – kontrola lepsza” (Włodzimierz Ilicz Lenin) po „szaleńców” takich jak ja, dla których powiedzenie sobie wzajemnie „no to robimy to” jest równoważne z traktatem podpisanym przy użyciu całego tabunu adwokatów, a zajemne zaufanie jest podstawą obopólnych kontaktów.

Moje podejście zdaje się być dość nietypowe, więc może komuś przyda się jego opis.
Wartym zauważenia na początku jest fakt, iż mimo wielu różnych klientów nigdy nie miałem jakiś poważniejszych trudności i to niezależnie od kraju, w którym działałem, w tym również w Polsce (kilka nieznacznie opóźnionych faktur, czy przesuniętych szkoleń nie mają z perspektywy 13 lat owocnej współpracy żadnego znaczenia)

Jak to jest możliwe?

Jest kilka istotnych czynników. te z mojej strony to:

  • Bardzo starannie wybieram dla kogo pracuję, bo to co robię ma tylko wtedy sens, jeśli korzyści klienta wielokrotnie przewyższają moje całkiem przyzwoite honoraria. To implikuje, ze są to dobre, odnoszące sukcesy firmy, gdzie z kolei pracują ponadprzeciętnie dobrzy i inteligentni ludzie. Tacy ludzie rozumieją zarówno korzyści wynikające z długoterminowej współpracy, jak też wartość reputacji zarówno własnej, jak i firmy którą reprezentują. Nadużycie zaufania dostawcy nie jest dla nich akceptowalną opcją. Nie ma konieczności pisania długiej umowy.
  • Dostarczam klientowi usługi, których w takiej kombinacji i jakości po prostu nie ma na rynku (stosując słynną maksymę którą wypowiedział Jerry Garcia z zespołu Grateful Dead : „nie chodzi o to, aby być najlepszym z najlepszych, lecz o to, aby być jedynym w swoim rodzaju”). Kto chciałby próbować oszukać dostawcę, jeśli bardzo podoba mu się to, co dostaje a jednocześnie trudno o adekwatny substytut!  Nie ma konieczności pisania długiej umowy.
  • Myślę że dla moich partnerów jestem z jednej strony bardzo kompetentnym a z drugiej bezpretensjonalnym, miłym i łatwo dostępnym człowiekiem. Komuś, kogo się szanuje i lubi raczej nie robi się tak łatwo krzywdy :-)  Nie ma konieczności pisania długiej umowy

Jeśli chodzi o moich partnerów to wiedzą oni że:

  • Od kilkunastu lat polegam tylko i wyłącznie na propagandzie mówionej, a to wymaga doskonałej reputacji na rynku. Niedotrzymanie z mojej strony nawet ustnej umowy jest w tym kontekście nie do pomyślenia. Nie ma konieczności pisania długiej umowy
  • Stosuję zasadę „walk your talk” i jeśli mówię cały czas o dotrzymywaniu nawet drobnych umów (zgodnie z dalekowschodnią zasadą „jak na górze, tak na dole”), to też z mojej strony robie wszystko, aby świecić dobrym przykładem. Jestem co prawda tylko człowiekiem, mimo tego ewentualne drobne potknięcia są niezwykłą rzadkością a większe tylko teoretycznie możliwe.  Nie ma konieczności pisania długiej umowy
    Przywiązuję ogromną wagę do rezultatów i dążeniu bycia w dziedzinach, którymi się zajmuje, najlepszym na rynku (ach ta próżność :-)). To oznacza, że przyjąwszy jakieś zlecenie stanę na glowie i zrobię dla wspólnego sukcesu raczej więcej niż się zobowiązałem, niż mniej.  Nie ma konieczności pisania długiej umowy.

 

Jakie zalety ma takie podejście?

  • Ogromna oszczędność czasu po obydwu stronach. Zamiast pisaś całe tomy propozycji i prezentować dziesiątki slajdów często wystarczy zwięzła notatka, na której opisane są konkretne cele do osiągnięcia. Z niektórymi wieloletnimi klientami wyglada to tak: Telefon – „Alex jest problem XY, mozesz cos z tym zrobic”, „mogę”, „to kiedy robimy? warunki jak zawsze”
  • Duza elastyczność jeśli chodzi o tematy  – zwłaszcza przy spotkaniach z wyższym managementem zdarza się, że woleliby oni praktycznie zająć się innym problemem, niż przewidywały wcześniejsze ustalenia. Proszę bardzo!!! Spróbuj zrobić coś takiego na obwarowanym wieloma zapisami, bardzo sformalizowanym pod względem umowy szkoleniu (np. większość szkoleń dofinansowanych z Unii)
  • Duża elastyczność terminowa – jest jakiś problem, to nie powołujemy się na kary umowne, tylko siadamy jak koledzy i szukamy alternatyw
  • Duża skuteczność – druga strona ma do mnie zaufanie, przez to komunikuje otwarcie, co zwiększa z kolei moją skuteczność, w rezultacie wszyscy zyskują.
  • Obopólna łatwość i niskie ryzyko robienia wspólnych działań biznesowych..

Jak widać z tego bardzo ogólnego z konieczności zestawienia wzajemne zaufanie jest tym czynnikiem, które bardzo sprzyja robieniu dobrych interesów wszelkiego rodzaju i dbanie od początku kariery zawodowej o właściwą reputację jest długoterminowo jedną z lepszych inwestycji.
Jak budować taką reputację będzie tematem któregoś z najbliższych postów, musze tylko przerobić parę innych spraw, które czekają w mojej pipeline :-)

 

Komentarze (2) →
Alex W. Barszczewski, 2006-05-09
FacebookTwitterPinterestGoogle +Stumbleupon
Page 60 of 67« First...102030«5859606162»...Last »
Alex W. Barszczewski: Avatar
Alex W. Barszczewski
Konsultant, Autor, Miłośnik dobrego życia
O mnie

E-mail


Archiwum newslettera

Książka
Alex W. Barszczewski: Ksiazka
Sukces w Relacjach Międzyludzkich

Subskrybuj blog

  • Subskrybuj posty
  • Subskrybuj komentarze

Ostatnie Posty

  • Czym warto się zająć jeśli chcesz poradzić sobie z lękowym stylem przywiązania
  • Pieniądze w związku – jak podchodzić do różnicy zarobków
  • Jak zbudować firmę na trudnym rynku i prawie bez kasy ?
  • Twoja wartość na rynku pracy – jak ją podnieść aby zarabiać więcej i pracować mniej
  • Zazdrość – jak poradzić sobie z zazdrością w relacji

Najnowsze komentarze

  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.6  (87)
    • Roma: Wyobraźcie sobie odwrotną...
    • Kamil Szympruch: Witam wszystkich....
    • Maciek: Witam serdecznie, Osobiście...
    • Ewa W: Małgorzata, dzięki za dobre...
    • Paweł Kuriata: @Alex Dopuszczam jak...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.5  (83)
    • Małgosia S.: Małgorzata- Bardzo...
    • Agnieszka L: Alex, miałam na myśli...
    • Małgorzata: Małgosia S. Oczywiście,...
    • sniezka: Witek, właśnie chodzi mi o...
    • Witek Zbijewski: snieżka nie mam...
  • List od Czytelniczki Mxx  (20)
    • Mags: ad napisał: „Zapomnia...
    • Tomasz: Mxx: a ja taką jeszcze mała...
    • gonia: Tak to dobra rada, żeby nie...
    • Ewa W: Mxx, piszesz: „Chciała...
    • KrzysiekP: Witam. Może nie będę się...
  • Do czego przydaje się ten blog  (35)
    • Emilia Ornat: Ten blog dodaje mi...
    • KatarzynaAnna: Dzień dobry wszystkim,...
    • Elżbieta: Witam, Czytam bloga (i...
    • Monika Góralska: Witam, Kilka postów...
    • Grzesiek: Tego bloga czytam ponieważ...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.4  (45)
    • Alex W. Barszczewski: Katarzyna...
    • Katarzyna Skawran: Podoba mi się twój...
    • Arek S.: Alex, Odpowiedziałeś Maćkowi...
    • Aleksandra Mroczkowska: Rzeczywiście...
  • Listy Czytelników – nowa kategoria na blogu  (1)
    • Tomek: Świetny pomysł Alex! Już...
  • Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?  (673)
    • Paulina: Witam. Mamy rok 2012,dopiero...
  • Optymalna strategia postępowania z innymi ludźmi  (60)
    • Piotr Cieślak: Alex :))) Jest rok...
  • Rzucaj promień słońca w życie innych ludzi  (73)
    • Stella: Prosta sprawa, a taka piękna...
  • Stabilizacja w Twoim życiu – szczęście, czy pułapka  (14)
    • Witek Zbijewski: noveeck:...
  • Nie masz prawa (prawie) do niczego cz.3  (26)
    • Aleksandra Mroczkowska: Alex, u mnie...

Kategorie

  • Artykuły (2)
  • Dla przyjaciół z HR (13)
  • Dostatnie życie na luzie (10)
  • Dyskusja Czytelników (1)
  • Firmy i minifirmy (15)
  • Gościnne posty (26)
  • Internet, media i marketing (23)
  • Jak to robi Alex (34)
  • Jak zmieniać ludzi wokół nas (11)
  • Książka "Sukces w relacjach…" (19)
  • Linki do postów innych autorów (1)
  • Listy Czytelników (3)
  • Motywacja i zarządzanie (17)
  • Pro publico bono (2)
  • Przed ukazaniem się.. (8)
  • Relacje z innymi ludźmi (44)
  • Rozważania o szkoleniach (11)
  • Rozwój osobisty i kariera (236)
  • Sukces Czytelników (1)
  • Tematy różne (394)
  • Video (1)
  • Wasz człowiek w Berlinie (7)
  • Wykorzystaj potencjał (11)
  • Zapraszam do wersji audio (16)
  • Zdrowe życie (7)

Archiwa

Szukaj na blogu

Polityka prywatności
Regulamin newslettera
Copyright - Alex W. Barszczewski - 2025