W sobotę obejrzałem a Berlinie firm „Up in the Air” (polski tytuł „W chmurach”) i polecam każdemu z Was zrobienie tego samego. Film jest bardzo życiowy a osoby piszące scenariusz i dialogi wiedziały o czym mówią.
Tak na szybko chodzą mi po głowie 3 posty, które mógłbym napisać inspirując się scenami i wypowiedziami, dziś zacznę od tego najbardziej ogólnego.
Obejrzyjcie uważnie wszystkie sceny ze zwalnianymi pracownikami i posłuchajcie ich wypowiedzi (najlepiej w oryginale, nie w tłumaczeniu). Uświadomcie sobie, w jakiej sytuacji są ci czterdziesto-pięćdziesiecioparoletni ludzie, którzy kiedyś uwierzyli, że ogólnie wyznawana w społeczeństwie ścieżka kariery życiowej (studia, dom na kredyt, dzieci,wieloletnie praca na etacie w jednej korporacji) to trwała recepta na dobre życie. Posłuchajcie uważnie, ile goryczy, rozczarowania i prawdziwych problemów egzystencjalnych pojawia się całkiem nagle. Zobaczcie, jakie są konsekwencje wybrania „wygodnej” drogi życiowej bez konieczności ciągłego rozwoju i praktykowania umiejętności „sprzedania siebie”.
Wielu z Was ma po dwadzieścia kilka lat i patrząc na tych, z Waszego punktu widzenia, starszych ludzi możecie pomyśleć, że Was to przecież nie dotyczy. Na razie tak, ale jeśli nie będziecie postępować mądrze, to ryzyko gwałtownego i brutalnego lądowania awaryjnego jest bardzo duże. Ci nieszczęśnicy z filmu podjęli te krytyczne decyzje będąc często w Waszym wieku !!!
A banki znowu pożyczają na 100% wartości nieruchomości. Zanim skorzystasz, obejrzyj ten firm!!
Nie chcecie przecież być w sytuacji indyka, o którym opowiada Nicolas Taleb w swojej doskonałej książce „The Black Swan„: Karmiony i pielęgnowany codziennie uważał się za wybrańca losu i zakładał, że zawsze tak będzie. Nie zdawał sobie sprawy, że data wysłania go do rzeźni jest już ustalona.
Cokolwiek byście z Waszym życiem nie robili (bo to w końcu Wasza sprawa) zalecam następujące:
- w każdym wieku dbajcie o wasza wartość rynkową!! Wielu ludzi przestaje o tym myśleć jak ma trzydzieści kilka lat, dzieci i stałą pracę. To bardzo niebezpieczne zaniedbanie, które może się źle skończyć (i często kończy!!)
- dbajcie o zachowanie mobilności mentalnej!! Wielu ludzi przestaje o tym myśleć jak ma trzydzieści kilka lat, dzieci i stałą pracę. To bardzo niebezpieczne zaniedbanie, które może się źle skończyć (i często kończy!!)
- dbajcie o to, abyście mieli wprawę w „sprzedawaniu się”!!! Wielu ludzi przestaje o tym myśleć jak ma trzydzieści kilka lat, dzieci i stałą pracę. To bardzo niebezpieczne zaniedbanie, które może się źle skończyć (i często kończy!!)
- jeszcze raz to samo co powyżej!! Powtórzenia są zamierzone!!!
- dbajcie o to, aby w ważniejszych dziedzinach życia mieć Plan B
- dbajcie o wystarczające rezerwy finansowe i to jak najszybciej w waszym życiu
- nie poddawajcie się bezkrytycznie stereotypom życiowym i wpływowi ludzi, którzy o radzeniu sobie z wyzwaniami dzisiejszego świata mają niewielkie pojęcie
- przeczytajcie uważnie ostatnia książkę Seth’a Godina „Linchpin” (od połowy marca możecie wypożyczyć w naszej Biblioteczce po moim powrocie z Kanarów)
- rozważcie może temat poruszony w dyskusji o drodze życiowej
Co z tego robicie teraz i jak chcecie się zabezpieczyć przed tym, aby nie „odpuścić” po trzydziestce?
PS: Ten blog pisze człowiek, który „od zawsze” jest bez stałej pracy i prawa do zasiłku, a utrzymuje się z oszczędności i dorywczych zajęć :-) :-)
PPS: Co by było, gdyby cały ten post odnosił się nie tylko do kwestii zawodowych, ale też i relacji z drugim człowiekiem?
Witaj Aleksie,
zadziwiajace jest dla mnie jaka popularność Linchpin,a. U kolegi, który ja ma jest taka kolejka, ze w akcie desperacji sciagnalem wczoraj początek książki z Amazona na telefon :O
Co do samego tematu, to oczywiście coś takiego jak stabilna praca już nie istnieje, a my zostaliśmy wyedukowani w systemie i otoczeniu, które wmawia nam coś innego.
Pozdrawiam,
Wicher
Witaj Aleksie!
Widząc w tym filmie sceny zwolnień, pierwsze co przyszło mi na myśl to Twoje słowa dotyczące unikania życia na kredyt i bez oszczędności. Scena w której główny bohater mówi o niepotrzebnym bagażu też przypomniała mi o tym blogu ;)
Czekam na kolejne Twoje spostrzeżenia dotyczące tego filmu.
P.S. Doczytałem się niedawno, że do scen zwolnień zatrudniono osoby, które rzeczywiście straciły pracę przez kryzys. Reżyserowi zależało na naturalności i szczerości.
Pozdrawiam,
M. Barnaś
Hej,
Co to jest mobilność mentalna?
pozdrawiam, Artur
Wicher
Seth wzorowo przeprowadził marketing tej książki (o czy świadczy np. fakt, że teraz o niej piszemy :-))
Niemniej pozycja warta jest przeczytania, wiele z opisanych tam podejść stosuję z powodzeniem od lat, do tego będąc od Seth’a znacznie bardziej „gypsy” w moim stylu życia.
Książkę wstawiłbym od razu do Biblioteczki, ale będąc teraz na Kanarach miałbym trudności z wysyłkę jej chętnym :-)
O „stabilnej pracy” napiszę osobny post, który chodzi za mną od prawie roku :-)
Maksymilian Barnaś
O tak, słuchając wypowiedzi z wieloma mogłem się (choć nie bezgranicznie) identyfikować :-)
Artur Jaworski
W moim zrozumieniu mobilność mentalna to zdolność do daleko idącej zmiany sposobu myślenia, czyli swojego rodzaju meta-mobilność
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alexie,
właśnie znalazłam Twojego bloga i od rana czytam z zapartym tchem. Mam nadzieję, że oderwę się, bo mam mnóstwo zaplanowanej na dziś pracy :-), a tu czytania, że ho ho!
Zaczęłam od tego posta i ze zdziwieniem widzę, że poruszyłam ten sam temat wczoraj, pod wpływem osób, które właśnie są w takiej sytuacji, jaką opisujesz.
Kto chce, nich czyta:
http://pracaikariera.wordpress.com/2010/02/28/praca-czego-mozesz-sie-spodziewac/
Wielu z moich klientów bardzo pomogłoby przestrzeganie proponowanych przez Ciebie zaleceń. Niestety, rzadko chcą coś w tej sprawie zrobić, kiedy są na fali…
Dziękuję za inspiracje i pozdrawiam. Będę czytać, bo warto.
Anna Sawczuk
Czytając zalecenia Alexa, zastanawiam się co można doradzić nieszczęśnikom którzy znaleźli się dziś w tak trudnej sytuacji jak utrata pracy w wieku 35-45 lat. Z kredytem, dziećmi i całym tym „bagażem”? Młodzi zawsze (o ile chcą) mogą zacząć wszystko od nowa :-) ale co ma zrobić 40parolatek? Strata „pewnego” etatu w dużej korporacji, po 10-15 latach pracy to zapewne ciężki szok. Fajnie jak ktoś taki ma plan B, a co jak nie ma i nigdy nie miał? Co gorsza nawet nie dopuszczał do siebie myśli że może nagle stracić pracę, żyjąc od pierwszego do pierwszego w błogiej nieświadomości i do tego na kredyt. Owszem można powiedzieć że to jego wina, ale chyba nie o to chodzi żeby jeszcze bardziej kogoś pogrążać, lecz pomoc. Jakieś pomysły przemyślenia, Alex czy widzisz wyjście z takiej sytuacji?
Pozdrawiam!
Andrzej
Anna Sawczuk
Cieszę się, że blog Ci się podoba :-)
Wpadłem na Twoją stronę, kliknąłem na jakiś bezpłatny kurs, tam trzeba podać dane kontaktowe a na stronie o zasadach prywatności przeczytałem:
„…..Aktiff zastrzega sobie prawo do wysyłania niezapowiedzianych wiadomości osobom, których dane kontaktowe posiada i które zgodziły się z Polityką Prywatności….”
Po koleżeńsku pytam czy Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
U mnie nie trzeba się nigdzie rejestrować, za wyjątkiem Biblioteczki a i tam podane dane nigdy nie będą użyte do czegokolwiek innego jak kontakt w sprawie pożyczonych książek.
Andrzej
Zapobiegać jest lepiej niż leczyć. Miedzy innymi właśnie dlatego piszę tak otwarcie ten blog, aby czytający go, przeważnie młodzi ludzie nigdy nie dali się wmanewrować w taką niebezpieczną i bardzo nieprzyjemną sytuację.
Oczywiście, jeśli ktoś ma 35-45 a nawet więcej lat i nagle się obudził z przysłowiową ręką w nocniku, to nie wszystko jest stracone, ale sprawa trochę się komplikuje i z pewnością przynajmniej na początku trzeba się liczyć z gwałtownym spadkiem jakości życia.
Pisanie teraz ogólnych zaleceń dla takich ludzi wymagałoby nieco czasu, a nie jestem pewien, czy są takowi wśród naszych Czytelników. Dopóki się nie ujawnią, to daruję sobie, zgoda?
Piszesz: „Co gorsza nawet nie dopuszczał do siebie myśli że może nagle stracić pracę, żyjąc od pierwszego do pierwszego w błogiej nieświadomości i do tego na kredyt. ”
Tak postępuje wielu młodych ludzi i z mojego punktu widzenia jest to zachowanie po prostu głupie. No ale cóż, każdy kowalem własnego losu.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, masz niezmiennie wpływ na moje życie. Tuż po przeczytaniu Twojego posta wszedłem na swoje konto w Audible i odłożyłem do ściągnięcia Linchpin.
Przy okazji, polecam ten sposób pochłaniania książek. Wersje „unabridged” czytane przez autorów robią na mnie spore wrażenie. Czuję większą więź z tematem, gdy czyta mi to osoba, która nadpisała książkę.
Dobrego tygodnia!
Andrzeju
„Owszem można powiedzieć że to jego wina, ale chyba nie o to chodzi żeby jeszcze bardziej kogoś pogrążać, lecz pomoc. Jakieś pomysły przemyślenia, Alex czy widzisz wyjście z takiej sytuacji?”
Choć pytanie zadane jest Alexowi, to pozwolę sobie przedstawić mój plan B. Otóż poza standardowym etatem „Kowalskiego” dorabiam prywatnie – własny, mały biznesik. Nie jestem wstanie pociągnąć obu srok za ogony i drugie źródło dochodu traktuję niemal hobbystycznie – nie przeciążam się, spośród zleceń wybieram te, których realizacja przyniesie satysfakcję. Przy tym poszerzam grono potencjalnych klientów (nie stosuje reklamy, zadowoleni klienci przekazują mój telefon dalej), poznaję rynek, nowe technologie… jestem na bieżąco w temacie. W razie utraty pracy mogę rozwinąć tę działalność. Co WAŻNE – nie uzależniam się od tych dodatkowych pieniędzy! Nie są one niezbędnym elementem egzystencji. To ważne, gdyż w razie utraty wypłaty będą stanowiły jej zastępstwo, a nie będą częścią poprzednich, stałych dochodów przeznaczanych na konsumpcję bieżącą.
Alexie
„dbajcie o zachowanie mobilności mentalnej!! Wielu ludzi przestaje o tym myśleć jak ma trzydzieści kilka lat, dzieci i stałą pracę. To bardzo niebezpieczne zaniedbanie, które może się źle skończyć (i często kończy!!)”
Niektórzy zaś, ofiary tradycyjnego wychowania, dopiero w wieku około 30 lat takiej mobilności się uczą. Jak sadzę i tu sprawdza się powiedzenie – lepiej późno niż wcale.
Pozdrawiam serdecznie
Alex,zgadzam się w 100% że lepiej zapobiegać niż leczyć, rozumiem też że blog czytają głownie młodzi ludzie, choć nie tylko :-) (bliżej mi do 40stki niż 30stki, a czytam, bo warto). Na moje szczęście nie mam tak poważnych problemów, lecz poru moich znajomych straciło „dobrą pracę” (ich super wymarzony i pewny etat). Prawdę powiedziawszy nie potrafiłem im nic sensownego doradzić. Myślę że takich osób jest więcej i nawet jeśli czytają Twój blog, to czy się ujawnią, nie wiem? Odnoszę wrażenie że jednak nie, strata pracy traktowana jest jako swoista porażka i to dużego kalibru. Nie wielu ludzi jest w stanie publicznie przyznać się do porażki, a jeszcze mniej „byłych zaradnych” odważy się prosić o pomoc. Nawet dość bliscy znajomi unikają otwartej rozmowy na ten temat. Oczywiście nic na siłę, ale aż przykro patrzeć na taki stan rzeczy. Obawiam się że takich przypadków jest dużo więcej.
Obudzić się z ręką w nocniku, jak to obrazowo określił Alex to jedno, ale żyć na dłuższą metę z takim nocnikiem w rękach chyba się nie da. Pytanie jak zabrać nocnik, lub prościej, jak wyjąć z niego rękę? Wszelki sugestie mile widziane. W dzisiejszych czasach tempo zmian jest ogromne, pewne jest tylko to że umrzemy, reszta jest względna :-)
Chyba też zamówię sobie „Linchpin” coraz większą popularnością cieszy się ta książka.
Pozdrawiam !
Andrzej
Witam
Film bardzo ciekawy, ale to tylko film.
Ludzie sa leniwi i jak uzyskuja jako taka stabilnosc to chca pozyc a nie ciagle zyc w stresie o swoja wartosc rynkowa.
Jesli masz zone/dzieci to poszukujesz stabilizacji, dotyczy to szczegolnie ludzi w Polsce, nie masz pieniedzy na proby z firma wiec jestes wiecznym pracownikiem.
Bycie pracownikiem to galernikowanie – owszem. Najpierw Cie nie chca i musisz sie starac dostac prace, potem chca Cie zatrzymac i przyzwyczajaja do milej posady a potem wyrzucaja z dnia na dzien gdy dzien wczesniej zapewniali ze jestescie wielka milujaca rodzina. Tajemnica wielka jest tylko fakt ze gdyby nie Ci galernicy to z rana nie mialbym chleba, kawy, nie polecialbym samolotem czy autem po asfalcie bo niczego takiego by nie bylo.
Dobrze jest umotywowac ludzi ze COS moga zrobic ale na milosc kochani nie dajcie sie zwiesc ze wszyscy skonczycie jako panowie swojego losu, tak nie bedzie chocbyscie wszytskie te madre ksiazki i madre posty Alexa przeczytali i wdrozyli.
;)
Gdzie ja dzis bym bylby gdyby nie ciezko pracujacy galernicy, oswieceni naukowcy w zatechlych murach univerkow … napewno nie pisalbym nic na komputerze a stukal patykiem o ziemie na plazy rysujac obrazki do chwili az zmyje je woda.
Alexie,
Czy mógłbyś przedstawić w jaki sposób Ty dbasz o swoją mobilną mentalność?
Ja zachowuje ją poprzez dywersyfikacje osób, z którymi wymieniam się poglądami. Poznaję osoby młodsze, dzięki czemu często mogę poznać różne poglądy nie skażone jeszcze tak bardzo np. pogonią za karierą / finansami oraz starsze, które przeważnie posiadają spory bagaż doświadczeń, niestety często „skażonych” innymi czasami.
Dodatkowo codziennie mierzę się z nowymi wyzwaniami, czy to w życiu prywatnym, czy służbowym. W momencie, kiedy zaczyna ich brakować, zmieniam miejsce pracy. Ostatecznie kieruje się w stronę własnego biznesu, jednak najpierw buduję swoje rezerwy finansowe poprzez pracę u innych (ale również poprzez inwestowanie na rynku walutowym i kilku innym działaniom).
Zmieniłem już dwukrotnie miejscowość, w której mieszkam, celem stworzenia mojego zupełnie nowego otoczenia, przyzwyczajenia się do nagłych zmian.
A to wszystko tylko czubek góry lodowej.
Po za tym napisałem właśnie pierwszego posta na Twoim blogu, w związku z czym chciałbym przywitać się ze wszystkimi.
Bardzo inspirujący do przemyśleń artykuł.
Pojawia się tutaj pytanie co powinni zrobić ludzie, którzy obudzili się z „ręką w nocniku” mając najczęściej dożywotni kredyt na karku. Obojętnie na wiek w jakim takie przebudzenie ma miejsce, z mojego doświadczenia, przemyśleń i spostrzeżeń warto przemyśleć następujące kwestie w celu pozbycia się kredytu w jak najszybszym tempie.
1. Obniżyć nieco standard życiowy.
2. Zrezygnować/ograniczyć kosztowne nałogi (najczęściej także szkodliwe np. papierosy), które wymagają często znacznych nakładów finansowych.
3. Zacząć myśleć i podejmować konkretne działania, aby zwiększyć swoją wartość rynkową (co za tym najczęściej idzie swoje zarobki) czy też budować równolegle z pracą na etacie dochód pasywny.
Oczywiście wierzę, że nie można zapominać o tym, aby korzystać z życia i należy znaleźć złoty środek, który dla każdego z nas znajduje się w innym miejscu.
Swoją drogą takie widmo nadchodzącej raty kredytu może być naprawdę motywującym czynnikiem do działania, szczególnie gdy ogarnia nas lenistwo. ;]
To tylko moja subiektywna opinia, jak to mawia Alex „use your judgement”. :)
Zaluje, ze tak pozno trafilam na tego bloga. Przeczytalam z zapalem kilka wpisow i trafily do mnie w 100%. Jestem na takim etapie w zyciu, ze nie wiem jeszcze co chce robic, ale wiem zdecydowanie czego nie chce robic (a to juz cos). Potrzebna jest mi „tylko” motywacja i wiara we wlasne mozliwosci. Zrobic pierwszy krok, by walczyc o swoja satysfakcje, a nie meczyc sie przez reszte zycia…Tylko ze to nie takie proste. Od czego zaczac?
Pozdrawiam serdecznie!
Piotrze, dziękuje za odpowiedź i prezentacje własnego „planu B”. Mój „plan B” jest bardzo podobny do Twojego :-) z tą różnica że u mnie występuje dodatkowo efekt typu „sezon”. Również staram się dorabiać i budować tzw. alternatywny dochód. Zaczynam też pracować nad „planem C”, ale to My tak mamy. Moje poprzednie pytania dotyczyły bardziej „normalnych” ludzi którzy pracując na etacie nic innego nie robili, czyli pn-pt 8:00-16:00 a dziesiątego wypłata. Dla nich po 10-15 latach pracy, wypowiedzenie to praktycznie „koniec świata” z kredytem, bez poduszki finansowej.
Co w takiej sytuacji? Tu nie ma „planu B” i co gorsza nigdy nie było. Ciężki orzech do zgryzienia. Wierzę jednak że nie ma sytuacji bez wyjścia, mimo że sam nie potrafię doradzić, przedstawić sensownego „planu ratunkowego” to myślę że ktoś potrafi „ugasić nawet tak duży pożar” :-) Kto spróbuje?
Pozdrawiam !
Andrzej
Dodałbym jeszcze punkt będący rozwinięciem „mobilności mentalnej”:
Nie przywiązuj się do rzeczy, miejsc i stanów bardziej niż to wynika z twojego systemu wartości.
Dlaczego uważam że to ważna zasada? Bardzo często widzę jak stosunkowo rozsądni ludzie chcą zachować wszystko i tracą w ten sposób wszystko. Gdy pojawiają się życiowe zakręty warto mieć w miarę łatwo dostępny mentalnie mechanizm oceny co jest naprawdę ważne, a co możemy poświęcić. Ponieważ w sytuacji stresowej ciężko się to ocenia warto robić sobie taki przegląd wartości raz na jakiś czas, by w kryzysie po prostu do niego szybko wrócić.
@Michal
Zaczynam co po niektorym wspolczuc juz nawet nie oderwania od praw ekonomii i ilosci zasobow. Przypomina mi sie dobry film HEAT z Deniro, gdzie padlo znamienne „nie przywiazuj sie do niczego czego nie mozesz zostawic w 2 min”
A moze troche profesora Baumana by sie przydalo kochani.
Mobilnosc mentalna kojarzy mi sie nie wiem czemu z prostytucja. Odwieczny problem czy jest sie wiekszym lepszym gdy sie zmienia poglady czy jesli jest sie stalym. A moze tak wybrac droge srodka? A moze pozwolic sobie na zwiazek z kims nie koniecznie malzenski, a moze zamiast wieczorem douczyc sie to poswiecic komus czas?
Zycie to naprawde dziwna bajka potrafie wymienic ludzi ktorzy zaryzykowali wszystko i nie maja nic fizycznie i psychicznie a moge tez znalesc przeszczesliwych etatowcow.
Pozdrawiam nie dajcie sie zwiesc tez sobie.
@Anonim1
Poruszyłeś ważną kwestie, a mianowicie korzystanie z wszelkich zasad z rozsądkiem i umiarem i poszukiwanie złotego środka. Zgadzam się z tobą w tej opinii. Dlatego też umieściłem w drugiej części tej zasady odwołanie do osobistego systemu wartości. Wartości to baza, a to o czym tu piszemy, to tylko narzędzia. I o tym warto pamiętać.
Wydaję mi się że stawiasz znak równości między tym co Alex nazwał mobilnością mentalną, a relatywizmem moralnym i stąd nieporozumienie. Dla mnie mobilność, to właśnie to umiejętność odrzucenia pewnych przyzwyczajeń w imię ważniejszych wartości. W przerysowaniu: jeśli nie mam kasy by dać dzieciom jeść, to po prostu nie szukam pracy, która zadowala mnie pod każdym względem, tylko staram zapewnić rodzinie byt, choćby to oznaczało smażenie hamburgerów (inna sprawa że to bardzo pożyteczne zajęcie).
Anonim,
Czy zauważyłeś, że Alex napisał: „mobilność mentalna to zdolność do daleko idącej zmiany sposobu myślenia” (boldowanie moje),
podczas gdy Ty odniosłeś się do poglądów:”Odwieczny problem czy jest sie wiekszym lepszym gdy sie zmienia poglady czy jesli jest sie stalym.” (boldowanie moje.
Nie widzisz różnicy między sposobem myślenia a poglądami?
Poza tym czy zauważyłeś, że tu nie toczy się dyskusja o tym, kiedy jest się „większym” i kiedy „lepszym”…?
Co do Twojego skojarzenia z prostytucją – cóż, na szczęście każdy sam odpowiada za swoje skojarzenia i nie jest to zaraźliwe… :)
Pozdrawiam, Ewa
Swojak
My wszyscy wzajemnie wpływamy n nasze życie, dlatego nie jest wszystko jedno z kim się zadajemy.
Ja muszę słuchać audio będąc w ruchu, inaczej zasypiam :-)
PiotrP
Piszesz: „Niektórzy zaś, ofiary tradycyjnego wychowania, dopiero w wieku około 30 lat takiej mobilności się uczą. ”
To nie jest taki problem, bo rzeczywiście lepiej późno niż wcale. Problemem jest proces odwrotny, który często obserwuję u ludzi.
Andrzej
Piszesz: „Nie wielu ludzi jest w stanie publicznie przyznać się do porażki, a jeszcze mniej “byłych zaradnych” odważy się prosić o pomoc. ”
Jeżeli nie są w stanie zrobić to nawet anonimowo, to niech pozostanie to ich problemem. Wiesz, że czasem pracuję za darmo, ale nigdy bez zlecenia :-)
Anonim
Zastanawiam się, co daje Ci prawo do takiego uogólniania jak np. : „Ludzie sa leniwi i jak uzyskuja jako taka stabilnosc to chca pozyc a nie ciagle zyc w stresie o swoja wartosc rynkowa.”
Czy wiesz, że są ludzie, dla których czynności związane z poniesieniem wartości rynkowej są przyjemnością?
Co do reszty Twojego pierwszego komentarza, to co właściwie chcesz powiedzieć?
Dawid Woźniak
Witaj na naszym blogu :-)
Jeśli chodzi o Twoje pytanie to chętnie opiszę to w osobnym poście, zgoda?
Generalnie robię to troche podobnie do Ciebie
Grzegorz Bednarczyk
Piszesz: „Pojawia się tutaj pytanie co powinni zrobić ludzie, którzy obudzili się z “ręką w nocniku” mając najczęściej dożywotni kredyt na karku. ”
Wtedy pozbycie się tego nocnika powinno być priorytetem nr. 1 :-)
Ja zacząłbym od postawienia na moją wartość rynkową i podporządkowania temu celowi wszystkiego innego.
To jest odmienne od Twojego zalecenia „nie można zapominać o tym, aby korzystać z życia i należy znaleźć złoty środek, „. Ja siedzisz w przysłowiowym g… to wydostań się z niego jak najszybciej, anie szukaj złotego środka :-) Piszę to też z własnego doświadczenia
Agusiaczek
Witaj na naszym blogu :-)
Jak juz wiesz, czego na pewno nie chcesz to masz dobry początek, pod warunkiem, że nie poddasz się presji otoczenia, patrz post o dyktaturze pociotków.
Jako pierwszy krok proponuję zmianę postrzegania. Piszesz: „..by walczyc o swoja satysfakcje, a nie meczyc sie przez reszte zycia… ” Może zamiast walki wystarczy otworzyć oczy i trochę pomyśleć? Późniejszego działania nic nie zastąpi, ale dlaczego musi to być walka?
Michał
Napisałeś cenne zdanie: „Nie przywiązuj się do rzeczy, miejsc i stanów bardziej niż to wynika z twojego systemu wartości. „. Uzupełniłbym jeszcze o sugestię, że jeśli Twój system wartości wymaga przywiązania się do wielu rzeczy, miejsc czy stanów, to popracuj nad nim :-)
Anonim
Proszę wyrażaj się odrobinę klarowniej niż w sugestii „A moze troche profesora Baumana by sie przydalo kochani. ”
To ma dla Czytelnika mniej więcej taką wartość poznawczą, jak gdybym Tobie napisał „przydałoby Ci się trochę Thoreau”
Proszę sprecyzuj Twój tok myślenia, kiedy piszesz: „Mobilnosc mentalna kojarzy mi sie nie wiem czemu z prostytucja. ” Skąd to skojarzenie z prostytucją???
Piszesz: „potrafie wymienic ludzi ktorzy zaryzykowali wszystko i nie maja nic fizycznie i psychicznie a moge tez znalesc przeszczesliwych etatowcow. ”
Ludzie, którzy przez 10-20 lat pracują na tym samym etacie nie rozwijając się ryzykują wszystko.
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Andrzej,
Napisałeś: „Myślę że takich osób jest więcej i nawet jeśli czytają Twój blog, to czy się ujawnią, nie wiem? Odnoszę wrażenie że jednak nie, strata pracy traktowana jest jako swoista porażka i to dużego kalibru. Nie wielu ludzi jest w stanie publicznie przyznać się do porażki, a jeszcze mniej “byłych zaradnych” odważy się prosić o pomoc. Nawet dość bliscy znajomi unikają otwartej rozmowy na ten temat.”
Zacznę od tego, że na tym blogu w poście gościnnym o kupowaniu nieruchomości http://alexba.eu/2009-02-03/goscinne-posty/kupowanie-nieruchomosci/ w epilogu napisałam m.in. „Jest jeszcze coś, co było trudnym ale bardzo ważnym moim doświadczeniem, a czego wielu ludzi nie bierze w ogóle pod uwagę (ja też nie brałam): miesiąc po odbiorze kluczy straciłam pracę (!)”.
Jak widzisz nie jest normą, że „strata pracy traktowana jest jako swoista porażka i to dużego kalibru”, ale jako ważne, choć i trudne doświadczenie oraz lekcja.
Kolejna sprawa, o czym pisałam niedawno na swoim blogu, to niepotrzebne klasyfikowanie niepomyślnych zdarzeń jako „porażki” (to osłabia); nie wartościując w ten sposób, łatwiej jest o tym rozmawiać i łatwiej działać, bo nie działa się z pozycji przegranej. Przy odpowiednim podejściu to naprawdę szansa na pozytywną zmianę albo szereg zmian i rozwój.
Trzecia rzecz – w moim odczuciu, jeśli doświadczymy straty pracy, to bardzo ważne jest otwarte rozmawianie o tym (także o emocjach z tym związanych) z ludźmi, zwłaszcza znajomymi i przyjacielsko nastawionymi, otwartość na to, co mają nam do powiedzenia. To daje większą szansę na pozytywną zmianę nastawienia, na zobaczenie, że nie jest to sytuacja unikalna i wyjątkowa, złapanie zdrowego dystansu i zobaczenie różnych możliwości oraz konstruktywne działania.
Pozdrawiam, Ewa
W najbliższych dniach opublikuję ciekawy post gościnny kogoś, kto po wielu latach pracy został zwolniony w wyniku dużej restrukturyzacji. Ciekawa historia
Pozdrawiam
Alex
Anonimie
„Mobilnosc mentalna kojarzy mi sie nie wiem czemu z prostytucja. Odwieczny problem czy jest sie wiekszym lepszym gdy sie zmienia poglady czy jesli jest sie stalym.A moze tak wybrac droge srodka?”
Nie jestem pewien, czy rozumiem ową mobilność mentalną identycznie jak Alex, ale napiszę Ci (i innym czytelnikom oczywiście) czym jest dla mnie.
Dla mnie kluczem jest słowo „Socjalizacja”. Oto definicja: „Socjalizacja (łac. socialis = społeczny) to proces (oraz rezultat tego procesu) nabywania przez jednostkę systemu wartości, norm oraz wzorów zachowań, obowiązujących w danej zbiorowości. Socjalizacja trwa przez całe życie człowieka, lecz w największym nasileniu występuje, gdy dziecko rozpoczyna życie w społeczeństwie. Największą rolę na tym etapie odgrywają jego rodzice, później także wychowawcy i rówieśnicy oraz instytucje (takie jak szkoła czy kościół).”
W drodze socjalizacji pierwotnej i wtórnej otrzymujemy gotowe wzorce. Problem pojawia się, gdy zamykają one nasz umysł na innowację wszelką i sprawiają, że stajemy się bezmyślni… a tak niestety jest zazwyczaj. Proste przykłady – znam ludzi chodzących do kościoła, którzy zupełnie nie zastanawiają się nad istnieniem stwórcy. Dlaczego zatem to robią? Bo tak trzeba i już. Albo szukają za wszelką cenę żony/męża, bo tak trzeba. Albo chwytają się etatów państwowych, bo tak należy… kupują dom na kredyt… ubierają się w konkretny sposób, bo… tak robią wszyscy. Dla mnie mobilność mentalna (ja nazywałem ją inaczej – świadomość relatywizmu) polega na otwarciu umysłu, uwolnieniu się z okowów nabytych i wygodnych w gruncie rzeczy, ram społecznych. Uświadomieniu sobie, że mogę być oryginalny, kreatywny, bo choć może to gorszyć innych ludzi, to zgorszenie to wywołane jest ich ograniczeniami myślowymi nabytymi w czasie wychowania, a nie tym, że ja robię coś złego.
„A moze pozwolic sobie na zwiazek z kims nie koniecznie malzenski, a moze zamiast wieczorem douczyc sie to poswiecic komus czas?”
Po pierwsze życie polega też na przeżywaniu przyjemności, a bliskość z innym człowiekiem (nie mam wcale na myśli tylko sexu, a po prostu więź emocjonalną), a po drugie… odpowiedni partner/partnerka wspomaga rozwój – i praktycznie i dodając sił witalnych. :)
Alex,
piszesz „otworzyc oczy i troche pomyslec”. Powiem Ci (a raczej nie pisze), ze ciagle zastanawiam sie, glowkuje i probuje otwierac oczy. Moje niezdecydowanie (okropnosc na kazdym kroku) i slomiany zapal (nie lepszy) uniemozliwiaja mi dlugoterminowe dzialanie. Probuje nie dac sie, ale ciezko zdecydowac mi sie na jakas sciezke zawodowa, a jak juz cos wybiore, to trudno wytrzymac w postanowieniu, bo przestaje mnie to interesowac. Czuje, ze musze cos zmienic, bo nie jestem zbytnio szczesliwa w pracy, ale nie umiem sobie tego wszystkiego poukladac i wybrac wlasciwy tor.
Przepraszam za smecenie i pozdrawiam!
Witam wszystkich,
zawsze czytam blog-a jednak rzadko piszę -jednak dziś chciałam podziękować za kolejny ciekawy temat Alex.
Muszę przyznać, że sama jestem poruszona filmem „W chmurach”.Pominę tutaj poboczny wątek-że zwalniać pracowników trzeba umieć :) .W związku z samą dyskusją nasunęło mi się sporo refleksji:
– żyjąc w zgodzie ze sobą i smakując życie, ucząc się i jak mówią niektórzy znajomi czy rodzina-popełniając błędy w życiu osobistym (brak ślubu-zgroza!, brak dzieci -zgroza!, ciągle się uczę dodatkowo-zgroza! i do tego -w każdym z tych działań czysta premedytacja), dotarłam do miejsca- gdzie nic nie muszę i nie mam zbędnego balastu (niechciana rodzina z konieczności, kredyt mieszkaniowy)-a za to mam własne mieszkanie bez kredytu -zakupione w sposób niestandardowy:),mile spędzam czas z moim partnerem, z którym jestem -bo chcę, a nie muszę, rozwijamy się oboje, nie tylko w swoich zawodach, ale ciągle szukamy innych możliwości pracy, która daje nam przyjemność.Jestem mobilna, wolna i chętnie podejmuję nowe wyzwania, nie ogranicza mnie lęk przed utratą tak zwanej stabilizacji.
Czyli jak się chce to można- konieczna jest jednak odporność na krytykę,
– moje środowisko absolutnie nie rozumie jakie konsekwencje niosą za sobą kredyty hipoteczne – szczególnie na 100% inwestycji-skrajny przypadek to zakup 70-metrowego mieszkania przez kolegę, które będzie spłacał przez 40 lat (ma 30), z ratą obejmująca całą jego obecną pensję,
– podobnie zauważyłam małą tolerancję na zmiany wśród moich znajomych zwłaszcza w sprawach zawodowych, ale też i osobistych -a przecież wiadomo, że dzisiaj dobra organizacja, która chce się utrzymać na rynku musi ciągle się zmieniać – i nic nie jest tak pewne jak zmiany-stąd żaden „stołek” nie jest pewny i trzeba być elastycznym-tak wiem, że normalna jest faza „oporu”-ale większość w ogóle unika tego typu rozmow, twierdząc, że pomartwią się jak konkretnie ich miejsce pracy będzie likwidowane,
– znany mi człowiek powiedział mi kilka lat temu, jak sam szukał pracy ( był przez wiele lat kierownikiem w dużej korpo) i zderzył się z rzeczywistością- zakończono z nim rozmowę kwalifikacyjną na wartościowe i ciekawe dla niego stanowisko po zadaniu mu tylko 1 pytania: Ile lat Pan pracuje w firmie X? Odpowiedział 10. Dziękujemy- powiedzieli-potrzebujemy bardziej odważnych i otwartych managerów.
Pozdrawiam serdecznie,
M
Myślę że w naszym kraju każdy kto w swoim CV na wypisane więcej niż 10 firm, staje się potencjalnym”podejrzanym”. Niezależnie jak długo pracował w tych firmach i jaka hierarchie stanowisk miał w dotychczasowej drodze zawodowej.Potencjalny pracodawca zastanawia się „co z nim jest nie tak” skoro tak często zmieniał prace …Dla mnie to jest bardzo dziwne, choć może mam jeszcze za mało doświadczenia.Ja osobiści nie boje się wyzwań i wiem że dużo celów przede mną, a jak je osiągnę to będę wyznaczał kolejne Choć w życiu podobno najważniejsze są imponderabilia…..
Zadziwiajace jak po pierwszych 3 zdaniach tego postu od razu pomyslalem o Linchpinie. Zainteresowany sporym poruszeniem w blogosferze postanowilem sprobowac. Byl to moj pierwszy audiobook ktorego kupilem i od pierwszej minuty zakochalem sie w tym sposobie 'czytania’. Jest to jeden z niewielu momentow w ciagu dnia kiedy moje oczy moga odpoczac od ekranu czy drobnego tekstu. Dla mnie najwiekszym objawieniem bylo podejscie Seth’a do systemu edukacji i jego sztywnych ram. Mimo iz nie ukonczylem pisania pracy magisterskiej to 'zaoszczedzony czas’ wykozystalem na sprobowalem innej szkoly przez co wyladowalem za granica w nowej eksperymentalnej jednostce. Znacznie to zwiekszylo moja wartosc rynkowa nie mowiac o juz o ludziach ktorych poznalem. Tam tez sie nauczylem, jak bardzo wazne jest to kogo znasz i komu sprzedajesz swoje umiejetnosci. Jak powiedzial kiedys jeden z wykladowcow w naszej szkole. Zrobic produkt czy miec idea kazdy moze, wazne jest aby dostarczyc go przed klienta. Dokladnie to samo mial na mysli autor Linchpina piszac „Real Artists Ship”.
Akurat jestem na takim etapie życia, że stabilizacja na „etacie” mi nie grozi. Zdecydowałam się robić to co lubię i na własny rachunek. Faktem jednak jest, że nie brakuje głosów, które uważają że powinnam trzymać się mojej poprzedniej pracy na etacie na marne grosze i wracać zawsze o 15 do domu, żeby dzieci miały mamę. Nikomu nie wystarczy moje tłumaczenie, że dzieci mam już nie takie małe (4 i 7) i właśnie dbając o nie chcę zarabiać więcej, że miłość do dzieci i zaangażowanie w pracę nie muszą się wykluczać. Chcę moje dzieci nauczyć że warto realizować marzenia, warto dbać o niezależność. W rodzinie mam aż nadto przypadków małżeństw które trwają tylko ldatego, że kobiety nie stać na wynajem mieszkania i samodzielne utrzymanie dzieci. Tkwią więc w chorych sytuacjach, odbierają swoje dzieci z przedszkoli o 14 by im zapewnić mnóstwo czasu spędzanego w domu przed komputerem, bo na pokazanie innych sposobów spędzania czasu, wakacje często nie ma pieniędzy. I to te kobiety z największą wprawą wywołują we mnie wyrzuty sumienia. Tak więc artykuł jest dla mnie wsparciem i informacją że idę w dobrym kierunku.
monikardz: historia o Twoim koledze wydaje sie troche naciagana, zaden bank (w Polsce) nie udzieli kredytu z wysokoscia raty na poziomie calej pensji. Wiele rzeczy mozna naszym bankom zarzucac, ale na pewno nie sa zbyt pochopne w przyznawaniu kredytow :)
Alex w komentarzu do Piotra piszesz:
„PiotrP
Piszesz: “Niektórzy zaś, ofiary tradycyjnego wychowania, dopiero w wieku około 30 lat takiej mobilności się uczą. ”
To nie jest taki problem, bo rzeczywiście lepiej późno niż wcale. Problemem jest proces odwrotny, który często obserwuję u ludzi.”
Mógłbyś napisać parę słów więcej o tym procesie odwrotny?
Znamy się trochę więc, czy ja też jestem na niego narażony, może u mnie tez coś takiego obserwujesz?
pozdrawiam, Artur
Zrobiła się burzliwa dyskusja :) ale to dobrze. Zgadzam się z Alexem w kwestii zabezpieczania przyszłości.
To prawda, że ludzie na etacie mogą być szczęśliwi problem tylko w tym, że często jest to szczęście przez lenistwo.
Załóżmy, że mam stałą pracę, rodzinę i jestem szczęśliwy, ale.
– nie dbam o własny rozwój
– nie dbam o przychód pasywny
– nie dbam o oszczędności/inwestycje
– ewentualne podwyżki konsumuję zaciągając większe kredyty
W momencie gdy tracę pracę:
– nagle nie jestem w stanie spłacać rat
– mam kłopot ze znalezieniem nowej
– krzyczę głośno, że po tylu a tylu latach mnie oszukano, zdradzono
– koncentruję się na tym, że mnie skrzywdzono zamiast na tym co w sobie zmienić żeby dostosować się do nowych warunków.
Dlatego właśnie łatwe życie na etacie jest tak ryzykowne. Jeżeli ktoś lubi może korzystać z bezpieczeństwa takiej formy zatrudnienia (bo wiele bezpieczentwa i ułatwień ona oferuje), ale musi zdawać sobie sprawę z ryzyka, zabezpieczać się i absolutnie nie oczekiwać, że firma zadba o nasz dobrobyt.
Polecam książkę „Kto zabrał mój ser” – uważam, że pasuje jak ulał do tego wątku. Jest dla mnie bardzo ważna i uważam ją za bardzo wartościową więc wkrótce jej opis znajdzie sie i na moim blogu :)
O zabezpieczeniu finansowym piszę tu:
http://zlotedrogi.pl/?p=242
Pozdrawiam, Cię Alex – wpis rewelacyjny.
ms,
piszesz autorytatywnie: „zaden bank (w Polsce) nie udzieli kredytu z wysokoscia raty na poziomie calej pensji”.
Lepiej zapytaj: „jak to się stało, ze bank udzielił takiego kredytu?”
Ja wiem o kilku możliwościach takiej sytuacji:
Pierwsza: osoba A ma i stałą pensję i dodatkowe zlecenia. Banki brały pod uwagę wszystkie źródła zarobków. Jeśli zostanie sama pensja, bo zlecenia nie są rzeczą stałą, to masz właśnie taka sytuacje. Wcale nie rzadką.
Druga możliwość: Osoba A ma małżonka (osoba B) więcej zarabiającego i razem biorą kredyt. Wówczas bardzo możliwe jest np. to, ze rata kredytu przekracza nawet znacznie pensje osoby A. Gdy ten B traci pracę, to wówczas problem jest szczególnie poważny, bo pensja A nie starcza nawet na kredyt. Takie sytuacje znam, wiem, że nie są rzadkością.
Trzecia możliwość: w chwili brania kredytu osoba ta zarabiała dużo więcej a teraz zarabia tylko na ratę kredytu. Kredyt został na dotychczasowych warunkach.
To, że nie znasz takich czy innych sytuacji nie uprawnia Cie do mówienia, że ich nie ma i zarzucania komuś , ze „naciąga”.
Pozdrawiam, Ewa
A jak tak z innej beczki. Film mi sie podobal, ale po raz kolejny w produkcji pojawia sie motyw zwalniania pracownikow ok. 40-60 letnich. Wczesniej widzielismy tego typu sceny chocby w „W doborowym towarzystwie”. Moje pytanie brzmi – czy naprawde tragedia dla tych zwalnianych ludzi jest fakt, ze firma/korporacja sie od nich odwrocila (motyw psychologiczny), czy po prostu strach przed tym, ze znalezienie nowej pracy jest strasznie trudne?
W koncu wydawaloby sie, ze ludzie z kilkudziesiecioma latami (20?) doswiadczenia nie powinni miec specjalnie problemow ze znalezieniem nowej pracy( ew. troche obniza wymagania finansowe i takie tam). Moze to jednak naiwne myslenie…
Ewo, dziękuje za przedstawianie odmiennego podejścia do słów typu „porażka”. Zgadzam się z tym co napisałaś. Link do tego wątku przesłałem znajomym, myślę że to najlepsze co mogłem zrobić w tej sytuacji. Reszta w ich rękach.
Alex, sadzać po dyskusji w bieżącym temacie, gościnny post o którym wspomniałeś, może okazać bardzo przydanym wpisem.
Pozdrawiam !
Andrzej
Chlebik,
Nasiałeś:
„W koncu wydawaloby sie, ze ludzie z kilkudziesiecioma latami (20?) doswiadczenia nie powinni miec specjalnie problemow ze znalezieniem nowej pracy( ew. troche obniza wymagania finansowe i takie tam).”
Takie myślenie to pułapka, w którą niestety wpada wielu ludzi. Dlatego ważne jest, by sprawdzali co jakiś czas swoją rzeczywistą „atrakcyjność” na rynku pracy i faktyczne możliwości. Alex często zwraca na to uwagę.
Pozdrawiam, Ewa
Dorzucę i ja coś od siebie do tej interesującej dyskusji.
Dzięki Twoim postom, Alex, półtora roku temu namówiłam męża i spłaciliśmy kredyt na mieszkanie (był w euro, które wtedy kosztowało 3,2 zł!). Nie muszę chyba opisywać, jak się czuliśmy, widząc rosnące ceny i waluty i nieruchomości.
Zaczęłam też szukać innych możliwości rozwoju i pracy.
Dziś moja „ciepła posadka” jest dość mocno zagrożona, ale dwie poprzednie decyzje sprawiają, że optymistycznie patrzę w przyszłość, mam odwagę mówić, co myślę i wymagać dla siebie jako pracownika szacunku, bo nie wisi nade mną kredyt i – w związku z tym – konieczność godzenia się np. na niewłaściwe traktowanie (bo raty trzeba jakoś spłacić).
To ma dla mnie ogromną wartość, zwłaszcza, gdy liczę się z utratą pracy…
PS. Nasze, „polskie” podejście do życia na kredyt, przypomina mi słowa Sędziego z „Pana Tadeusza”: „Szlachta (…) na koń wsiędzie i jakoś to będzie!” :)
Pozdrawiam słonecznie!
Ewa W
Piszesz: „doświadczymy straty pracy, to bardzo ważne jest otwarte rozmawianie o tym (także o emocjach z tym związanych) z ludźmi, zwłaszcza znajomymi i przyjacielsko nastawionymi, ”
Oczywiście pod warunkiem, że są to odpowiedni ludzie, a nie tacy, którzy nas dodatkowo zdołują.
Agusiaczek
Trik polega na tym, aby konkretnie działać, najlepiej w taki sposób, aby konkretnie zrobić cos dla kogoś innego.
Monikardz
Piszesz: „żyjąc w zgodzie ze sobą i smakując życie, ucząc się i jak mówią niektórzy znajomi czy rodzina-popełniając błędy w życiu osobistym (brak ślubu-zgroza!, brak dzieci -zgroza!, ciągle się uczę dodatkowo-zgroza! i do tego -w każdym z tych działań czysta premedytacja), dotarłam do miejsca- gdzie nic nie muszę i nie mam zbędnego balastu (niechciana rodzina z konieczności, kredyt mieszkaniowy)-a za to mam własne mieszkanie bez kredytu -zakupione w sposób niestandardowy:),mile spędzam czas z moim partnerem, z którym jestem -bo chcę, a nie muszę, rozwijamy się oboje, nie tylko w swoich zawodach, ale ciągle szukamy innych możliwości pracy, która daje nam przyjemność.Jestem mobilna, wolna i chętnie podejmuję nowe wyzwania, nie ogranicza mnie lęk przed utratą tak zwanej stabilizacji. ”
Brawo!!! Witaj w klubie :-)
Piszesz: „Czyli jak się chce to można- konieczna jest jednak odporność na krytykę, ” i manipulację :-)
Dlatego piszę serię postów http://alexba.eu/2010-01-12/rozwoj-kariera-praca/dyktatura1/
Luke O
Piszesz: „Myślę że w naszym kraju każdy kto w swoim CV na wypisane więcej niż 10 firm, staje się potencjalnym”podejrzanym”. ”
To chyba zależy od tego, ile ma lat :-)
Marcin
Piszesz: „Mimo iz nie ukonczylem pisania pracy magisterskiej to ‘zaoszczedzony czas’ wykozystalem na sprobowalem innej szkoly przez co wyladowalem za granica w nowej eksperymentalnej jednostce. Znacznie to zwiekszylo moja wartosc rynkowa nie mowiac o juz o ludziach ktorych poznalem. ”
Zaraz idę na Power Walk z Czytelnikiem, któy mając 24 lata „zaoszczędził” całe studia :-)
Nie przeszkodziło mu to odnieść sukcesu w życiu a w tym roku np. mieszka na Kanarach znacznie dłużej ode mnie.
AniaP
Chyba nie musisz się nikomu tłumaczyć, patrz moje posty o dyktaturze pociotków i znajomych. To jest rzecz pierwszorzędna.
Powodzenia na Twojej indywidualnej drodze życia
Ciąg dalszy wieczorem…
Pozdrawiam
Alex
Anet.
Piszesz, ze „namowilam meza i splacilismy kredyt na mieszkanie”
Nie kazdy ma takie szczescie, i chocby nie wiem jak bardzo chcial, nie ma srodkow na splate. Takze gratuluje!
Alex,
Piszesz „Konkretnie dzialac”, ale co to znaczy jesli nie ma sie pomyslu na siebie, a bardzo chce sie zmienic swoj los, bo jest sie nieszczesliwym (czytalam o zombie) w obecnym miejscu pracy ?
Agusiaczek,
to nie jest kwestia szczęścia, ale decyzji. Nasza droga do własnego „M” była długa i wyboista (po kilku latach już nie mogłam patrzeć na kartony. :)
Pozdrawiam Cię szczególnie :) :)
Czy budżetówka jako pierwsza poważna praca to dobry ruch na początek? Czy może to spowodować
zatrzymanie się w rozwoju i przyswojenie niezdrowych nawyków??
Bartek,
moim zdaniem, w każdej pracy można się rozwijać, uczyć czegoś nowego. Dużo zależy od podejścia. Natomiast co do „przyswojenia niezdrowych nawyków” zdanie mam wyrobione: oj,…zdecydowanie tak! :)
Bartek,
Zaczynałam w budżetowce. Był 1 komputer i jedna drukarka igłowa na całą firmę. O internecie wtedy niewielu w ogóle słyszało. Niektórzy ludzie pracowali na pół gwizdka, inni próbowali coś naprawdę zrobić dobrego. To nie przeszkodziło mi jednocześnie się dokształcać i potem prowadzić przez ponad 10 lat własną działalność, i realizować projekty dla rożnych niebudżetowych firm.
Wszystko zależy, czy chcesz spokojnie „zsiadać się” przez lata w budżetowce, czy też potraktujesz to jako pewien etap przejściowy i okazję do zdobywania doświadczeń.
Ważne też, czy środowisko pracy będzie jedynym, z którym będziesz miał kontakt. Ja zawsze miałam znajomych bardzo rożnych – od prowadzących z sukcesem własne firmy IT, po freelancerów czy ludzi pracujących w korporacjach itd itp. Czerpałam z ich doświadczeń, z ich wiedzy, byli dla mnie często inspiracją. Miałam rożne punkty odniesienia. I nie siedziałam w budżetówce długo :-)
Ważne, żeby podejmując pracę w budżetowce mieć świadomość, że nie jest to uniwersalny i optymalny model. To też lekcja i doświadczenie na przyszłość.
Żeby nie „wrosnąć”, warto sobie ustalić ramy czasowe, a do tego określić, co w tym czasie poza pracą chce się zrobić dla własnego rozwoju i podniesienia wartości rynkowej.
Czy polecam budżetówkę? Nie (choć nigdzie potem nie musiałam się tak wykazywać kreatywnością i to też była dobra szkoła). Ale nie podchodzę do tego jak diabeł do święconej wody. :-)
Pozdrawiam,
Ewa
Bartek zabrzmi to trochę szowinistycznie, ale to moje zdanie, nie musisz go brać do siebie. Praca w budżetówce jest korzystna tylko dla kobiet i to tylko na pewnym etapie życia. Myślę, że jest to dobre rozwiązanie dla kobiety z malutkim dzieckiem, które czasem choruje, potrzebuje mamy dla siebie, chodzi mi o taki wiek kiedy ważna jest nie tylko jakość czasu spędzanego z dzieckiem , ale również ilość (do wieku przedszkolnego). Oczywiście młodego taty też to może dotyczyć. Po prostu dobrze jest na pewnym etapie życia rodziny, kiedy jeden z rodziców ma więcej czasu dla dzieci. W innym przypadku uważam to za stratę czasu. Jeśli masz jakiś wybór to szukaj innej pracy. Jeśli nie masz wyboru to oczywiście lepsza taka praca niż inna.
AniaP,
Bartek pisze o pierwszej pracy. Z łączenie pierwszej pracy z macierzyństwem lub ojcostwem to nie jest najlepszy pomysł na życie. Ani rodzinne, ani zawodowe To oczywiście tylko moja opinia.
Poza tym skąd mit, ze praca w budżetówce to tak dożo czasu wolnego? W szkolnictwie pewnie tak, ale to nie jedyna budżetówka.Na macierzyństwo lepszym rozwiązaniem jest dobra praca w dobrej firmie z możliwością częściowej telepracy. Wtedy kobieta jest w firmie np. dwa – trzy dni w tygodniu, a w pozostałe dni pracuje z domu. Jest sporo firm z taką możliwością dla młodych matek, ale rzadko kiedy w ten sposób może pracować ktoś, kto dopiero wchodzi w życie zawodowe.
Ewa W
Witajcie
Alex, może mi wytłumaczyć jak rozumiesz odniesienie myśl: „dbajcie o mobilność mentalności” do „PPS: Co by było, gdyby cały ten post odnosił się nie tylko do kwestii zawodowych, ale też i relacji z drugim człowiekiem?” ? Co rozumiesz przez dbanie o mobilność mentalności w relacji z człowiekiem? Jest to dla mnie zagadką :)
Ewo, Bartek,
W moim przypadku połączenie pierwszej pracy w budżetówce ( nauczyciel w liceum ) okazało się bardzo dobrym rozwiązaniem. Miałam duzo czasu dla dzieci i jednoczesnie kończyłam podyplomowo SGH. Po odchowaniu dzieci do lat 4 i 6, zaczęłam pracę we własnej firmie co tez okazało sie rodzinnie bardzo dobre – nie musze odbijać karty czasu pracy. Jak chcę wolne to mam wolne. Tyle, ze dzieic juz dorosłe :-)
pozdrawiam serdecznie
Monika
Ewo W Gdybyś nie zaadresowała swojej wypowiedzi do mnie to pomyślałabym że komentujesz mój post:)
„Z łączenie pierwszej pracy z macierzyństwem lub ojcostwem to nie jest najlepszy pomysł na życie. Ani rodzinne, ani zawodowe” ja tak napisałam? raczej przedstawiłam jedną według mnie możliwą pobudkę do podjęcia pracy na etacie w budźetówce.
„Poza tym skąd mit, ze praca w budżetówce to tak dożo czasu wolnego? ” tego też nie napisałam. Uważam jednak że w pewnych sytuacjach przeze mnie wspomnianych pewność zatrudnienia, płacy, możliwość brania zwolnienia na chore dziecko ma spore znaczenie.
„Na macierzyństwo lepszym rozwiązaniem jest dobra praca w dobrej firmie z możliwością częściowej telepracy.” moja wypowiedź nie była na temat najlepszej pracy dla kobiety, gdyby była to pewnie przyznałabym Tobie rację. Tutaj chodziło o opinię na temat pierwszej w życiu posady, która miałaby miejsce w placówce państwowej. Czy i kiedy warto.
Pozdrawiam
Aniu P.
Bartek pyta o pierwszą pracę w budżetówce, Ty dajesz odpowiedź Bartkowi, co wyraźnie wskazujesz. Dla mnie to informacja, że mówisz o budżetówce jako pierwszej pracy.I w tym kontekście czytam Twój komentarz.
“Z łączenie pierwszej pracy z macierzyństwem lub ojcostwem to nie jest najlepszy pomysł na życie. Ani rodzinne, ani zawodowe” ja tak napisałam?
Nie, Aniu,to ja napisałam w odpowiedzi i dlatego to cytujesz. :-) Dlaczego tak napisałam? Otóż przedstawiłaś – jak sama mówisz – „możliwą pobudkę do podjęcia pracy na etacie w budźetówce”. odpowiadałaś Bartkowi na pytanie o pierwszą pracę. Dlatego to skomentowałam.
“Poza tym skąd mit, ze praca w budżetówce to tak dożo czasu wolnego? ” tego też nie napisałam. To znowu napisałam ja w odniesieniu do Twojej wypowiedzi. :-) A wynika to z faktu, iż napisałaś, że to praca dla kobiety z dzieckiem, które potrzebuje czasu (podkreślasz ilość) z matką 9wspomniałaś też o ojcu)– dla mnie jest to informacja, że praca ta spełnia takie oczekiwania. Czyli daje tę ilość czasu.
Dalej – połączenie pytania Bartka o pierwszą pracę z Twoją informacją do Bartka właśnie o korzyściach dla mamy (opcjonalnie ojca)spowodowało moją refleksję dotyczącą połączenia pierwszej pracy i macierzyństwa na etapie rozpoczynania pracy.:-)
Pozdrawiam, Ewa
Post bardzo zyciowy,rady jak zawsze na tym blogu bardzo cenne.
Jeszcze wczoraj czytalem ten artykul i zastanawialem sie jak niedopuscic do takich skomplikowanych rzeczy w swoim zyciu.
Dzis raptem okazalo sie ze jest zmniejszanie etatow a ja jestem najmlodszy. I juz nie ma pracy.
Mysl o tym ze nie mam zadnych kredytow mieszkaniowych lub jakichkolwlek innych zabowiazan finansowych jest naprawde pocieszajaca:) Mysl o przed kilkunastoma miesiacami podjetej decyzji o stworzeniu na taka sytuacja rezerwy finansowej jest pocieszajaca jeszcze bardziej. Mozno sie spokojnie skupic na powyzszaniu swojej wartosci rynkowej oraz sprzedawaniu sie:)
Antek
Agusiaczek
Pytasz: „Piszesz “Konkretnie dzialac”, ale co to znaczy jesli nie ma sie pomyslu na siebie, a bardzo chce sie zmienic swoj los, bo jest sie nieszczesliwym (czytalam o zombie) w obecnym miejscu pracy ? ”
Fajnie byłoby, gdyby istniała jedna uniwersalna odpowiedź na to pytanie, nieprawdaż?
Moim zdaniem takowej nie ma, więc służę tylko pewnym przybliżeniem: Rób coś, co wprowadzi pozytywną zmianę w życie Twoje albo innych ludzi. Świadomie podkreślam słowo „rób” bo większość ludzi poprzestaje na poziomie intelektualnych rozważań. Chcę widzieć rezultaty tych działań. Nie muszą one być perfekcyjne, ale muszą być.
Bartek
Pytasz: „Czy budżetówka jako pierwsza poważna praca to dobry ruch na początek? ”
Inni Czytelnicy odpowiedzieli Ci już, pozwolę sobie przedstawić CI moje osobiste zdanie, któe brzmi „NIE”, przynajmniej jeśli chcesz być „samurajem” w życiu zawodowym, podobnie do mnie.
Moje zalecenie to „idź do dżungli”, ale z dobrym przewodnikiem. Kiedyś czytałem badania, które wskazywały jak ogromny wpływ na dalszą karierę zawodową ma pierwszy szef i pierwszy team, w którym pracujesz. Ja nigdy nie pracowałem na etacie, ale potwierdzam jak wiele nauczyłem się od moich pierwszych „szefów”, czyli klientów, głównie jeśli chodzi o postawy, więc coś w tym jest.
Jeżeli już, to skłaniam się do tego co napisała Ewa W.
Agnieszka Ryczko
Pytasz: „może mi wytłumaczyć jak rozumiesz odniesienie myśl: “dbajcie o mobilność mentalności” ”
Po pierwsze pisałem o mobilności mentalnej, po drugie PPS dotyczył całego postu :-)
Jeśli chodzi o samą mobilność mentalną w tym aspekcie, to wyraźnie można zaobserwować, że ludzie którzy latami są w jednym związku nie bardzo potem mogą sobie wyobrazić szukania innego partnera, otwarcia na innego, dość obcego człowieka itp. Często zanika elementarna umiejętność gorącego flirtu i nawiązania sympatycznego kontaktu z osobą płci przeciwnej. To, podobnie jak w przypadku wieloletniej pracy w tej samej firmie, nie przeszkadza, dopóki nie zmienią się okoliczności.
Czyli moje zalecenie, to zachowanie elastyczności w nastawieniu do kontaktów z płcią przeciwną, wszystko jedno w jak szczęśliwym związku jesteśmy. Nie chodzi tutaj o „zdrady” jakkolwiek byśmy to rozumieli, ale o niepozbywanie się pewnych umiejętności interpersonalnych.
Antek
Piszesz: „Mysl o tym ze nie mam zadnych kredytow mieszkaniowych lub jakichkolwlek innych zabowiazan finansowych ….”
Gratulacje, teraz świat stoi przed Tobą otworem. !
Ważne jest, abyś tę sposobność właściwie wykorzystał.
Nawiasem mówiąc, jeśli jedynym kryterium zwolnienia w danej firmie jest wiek pracownika, to coś jest nie tak z jej strona biznesową.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witajcie
Alex, napisałeś: „Po pierwsze pisałem o mobilności mentalnej, po drugie PPS dotyczył całego postu”.
Ad. po pierwsze: moja pomyłka-literówka.
Ad. po drugie: wiem, ze dotyczył całego postu, ale interesował mnie ten jeden podpunkt odnośnie relacji, bo jak napisałeś w pps. (w skrócie) w odniesieniu do relacji między ludźmi… zatem zapytałam :)
Dziękuję za wyjaśnienie.
ms: wybacz, że tak późno Ci odpowiadam- chciałam tylko wyjaśnić-iż owszem kredyt można otrzymać w tej wysokości, o ile kredyt biorą dwie osoby (w związku; nie wiem czy były inne oprócz hipoteki zabezpieczenia wierzytelności, ale jako były pracownik banku jestem pewna, że było ubezpieczenie), co jednak dla mnie nadal jest wysoce nieodpowiedzialne , bo rata jest w wysokości całej pensji właśnie mojego kolegi:)-nie mówiąc o „uzależnieniu „jego wypłacalności od trwałości jego związku…Pozdrawiam serdecznie, m
Artur Jaworski
Niechcący pomiąłem Twoje zapytanie: „Mógłbyś napisać parę słów więcej o tym procesie odwrotny?” dotyczące mobilności mentalnej.
Obserwowany przeze mnie proces polega na tym, że często ludzie w miarę upływu lat i „stabilizowania” swojego życia stają się coraz mniej mobilni mentalnie, coraz trudniej jest im wyobrazić sobie inne opcje w życiu, czy inne spojrzenie na rzeczywistość, nawet gdyby miały one dla nich głęboki sens, a wręcz były niezbędne ze względu na zmieniające się warunki otoczenia.
Czy to zjawisko zachodzi u Ciebie nie potrafię powiedzieć, bo spotkaliśmy się kiedyś na szkoleniach, potem kilka razy przy innych okazjach i to jest wszystko :-)
Tutaj diagnozę musisz sobie postawić sam :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Hej wszystkim!
Dodam troszeczkę od siebie.
Jestem już po seansie z „W chmurach”. Moje wrażenia po filmie pozytywne. Zaskoczyło mnie że istnieje zawód (i firmy) specjalisty ds. zwalniania, a istnieje?
Co do budowania własnej wartości, jak u Ciebie Alex wyglądała ta ścieżka? Jeżeli rozumiem dobrze, przed wystartowaniem w kierunku coachingu ~7 lat prowadziłeś firmę software’wa związaną z księgowością. Ciekawi mnie ile miałeś tej poduszki finansowej gdy rezygnowałeś i ile „galerników” zatrudniałeś gdy podjąłeś decyzję zamknięcia firmy. Zastanawia mnie ile potrzeba poduszki finansowej i doświadczenia, aby pewnym krokiem wejść na drogę rozwoju jako coach – aby nie być postrzeganym jako „teoretyczny praktyk”.
Dalej poszukuję swojej niszy w biznesie, chętnie jeszcze raz przeczytam jak to było u Ciebie:) – w końcu Ci się udało.
Serdecznie pozdrawiam,
Kamil
Alex,
dopiero teraz zauważyłam, że tu taka dyskusja się rozwinęła..
A co do Twojego pytania: czy to jest dobry pomysł, to nie wiem. Zakładając autoresponder musiałam mieć politykę prywatności, więc pożyczyłam za zgoda właściciela z jego strony, wcale za bardzo jej nie analizując. Rozumiem, że to jakiś wymóg prawniczy przy posługiwaniu się autoresponderem i używaniem maili, w każdym razie z tego prawa nie korzystam.
Kamil
Poruszony przez Ciebie temat wychodzi znacznie poza zakres postu, więc pozwól ,że tylko krótko odpowiem:
Nie prowadziłem firmy związanej z księgowością :-) Zajmowaliśmy się bardziej tym, co teraz nazywa się ERP
Ze względu na mój dość hedonistyczny tryb życia po spłaceniu wszystkich zobowiązań poduszka nie była zbyt gruba :-)
Nigdy nie zatrudniałem „galerników”. Po różnych eksperymentach oparłem się na modelu dobrze opłacanych freelancerów (development i service) mając w końcówce na etacie tylko bardzo dobrą asystentkę i dokupując standardowe moduły (np. księgowość :-)) na zewnątrz. Nie zapominaj też, że były to lata 80-te, dość pionierskie czasy w branży.
Ja nie wszedłem „pewnym krokiem” na drogę rozwoju jako coach :-) Zacząłem jako trener sprzedaży w branży samochodowej (!!) bo taka akurat nawinęła się możliwość. I na początku wcale nie było różowo. Aby nie być postrzeganym jako „teoretyczny praktyk” musisz od początku dostarczać użytecznych rezultatów dla klientów, podobnie jak w założeniach Agile
Napisałeś: „..w końcu Ci się udało. ”
To nie tak :-) Nie udało mi się, zrobiłem to!!!
Anna Sawczuk
Tu nie chodzi o korzystanie z jakiegoś prawa, lecz o wrażenie
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
dopiero teraz udało mi się obejrzeć ten film.
Rzeczywiście godny polecenia, dzięki.
Być może dzięki mojemu komentarzowi jeszcze kilka osób przeczyta lub przeczyta ponownie Twoje trafne zalecenia.
Czy w Twoich najbliższych planach przewidujesz napisać post „Czego możemy nauczyć się z bajek cz. 2”?
Pozdrawiam serdecznie,
Leszek
Z tego komentarza zrobiliśmy post gościnny http://alexba.eu/2011-05-16/rozwoj-kariera-praca/historia-mr-x/
Zapraszam
Też oglądałem ten film i ja najbardziej zapamiętałem z niego wykład głónego bohatera o tym, by potrafić zmieścić „swoje życie” do walizki.