Z obserwacji nie tylko moich, ale też wielu znajomych obojga płci, bardzo wiele kobiet w naszym kraju wychodzi z założenia, że jeśli mężczyzna kocha kobietę naprawdę, to powinien niejako odczytywać w myślach jej życzenia (i oczywiście je spełniać)
Praktycznie przejawia się to dwóch specyficznych obszarach życiowych:
- seks
- inne sprawy życia codziennego
Zacznijmy od tej pierwszej. Świadomie wyodrębniłem seks, bo jest to jednak materia znacznie delikatniejsza, niż np. kwestie doboru kwiatków do ogródka :-)
Pominąwszy stosunkowo małą grupę bardzo proaktywnych w tej dziedzinie kobiet, większość :
- unika wyrażania swoich pragnień i preferencji „przed”
- daje bardzo ograniczony feedback „w trakcie” :-)
Nie chcę tutaj wnikać dlaczego tak się dzieje, może Panie wypowiedzą się w komentarzach. Zapewne odbija się gdzieś tutaj czkawką stara tradycja skazująca kobietę na role służebną a nawet osądzającą jej seksualną przyjemność jako coś „grzesznego” (tak, tak, zdumielibyście się jakie strzępki starych programów hulają w głowach zdawałoby się nowoczesnych i wyzwolonych ludzi)
Tutaj skoncentrujmy się na kilku zaleceniach godnych rozważenia:
- dla Pań – o ile rozumiem, że nie chcecie przestraszyć niektórych mężczyzn komunikowaniem im Waszych preferencji i upodobań przed faktem (choć to może być niezły filtr :-)), o tyle pozbawienie partnera bezpośredniego feedbacku w trakcie jest potencjalnym pozbawieniem się wielu przyjemności a nawet źródłem frustracji. W tych sprawach spektrum Waszych upodobań i wrażliwości jest bardzo szerokie i zwłaszcza na początku relacji Wasz partner stoi przed dość sporą ilością znaków zapytania. Przynajmniej taki partner, któremu zależy na dostarczeniu Wam jak najintensywniejszych przeżyć, a nie na zwykłym „przeleceniu Was” a to chyba cenny element w życiu. Tak więc ułatwcie mu to trochę dając nawet delikatną i nieinwazyjną, niemniej dość jednoznaczną informację zwrotną, szczególnie podczas tych kilku pierwszych razy. Świadomie używam słowa „jednoznaczną”, bo czasem zdarza się Wam wysyłać całkiem sprzeczne sygnały :-) Polecam lekturę mojego postu „Feedback – jeszcze o udzielaniu informacji zwrotnej„, szczególnie jego dolnej części.
- dla Panów – ponieważ większość Pań nie przeczyta tego postu musicie liczyć się z tym, że często będziecie skonfrontowani z „czarną skrzynką” :-) Radą na to jest znaczne zwiększenie własnego wyczucia i umiejętności interpretowania nawet najdrobniejszych, bezwiednych sygnałów partnerki. Tego niestety nie nauczycie się z książek i filmów, jedyna droga prowadzi poprzez własną , dość wszechstronną praktykę. Wszechstronną zarówno jeśli chodzi o to, co robicie, jak tez i z kim. W tym wypadku jest to dość przyjemny sposób uczenia się :-) należy go potraktować co najmniej równie serio jak zdobycie przyzwoitego wykształcenia w innych dziedzinach. Nie chcecie przecież w przyszłości być zredukowani do roli dostarczyciela plemników i pieniędzy!! Zdaję sobie sprawę, że to co teraz napisałem koliduje z wyobrażeniami wielu romantycznie nastawionych młodych ludzi, ale cóż poradzę na to, iż rzeczywistość jest jaka jest.
O ile kwestie opisane powyżej znam z bezpośrednich doświadczeń, o tyle ze zdziwieniem dowiedziałem się, że są kobiety, które tez w innych sprawach życiowych oczekują, że mężczyzna powinien się domyśleć co je uszczęśliwi, a jeśli już czyją się zmuszone mu o tym powiedzieć, to to co potem otrzymują jest w ich oczach znacznie mniej wartościowe, a partner przedmiotem negatywnych emocji „bo nie wiedział”! Takie bardzo problematyczne podejście prowadzi prostą droga do wielkiej frustracji obojga stron.
Z braku osobistych doświadczeń tego typu moje zalecenia są tutaj dość ograniczone:
- dla Pań – podejście tego typu jest odbiciem bardzo dziwnego obrazu świata. Nie podejmuję się go zmieniać, może warto na ten temat porozmawiać z fachowcem- terapeutą. Słabi mężczyźni może poddadzą się takiemu reżimowi, ale silni Was po prostu zostawią.
- dla Panów – taki obraz świata kobiety bardzo utrudni Wam zbudowanie z nią partnerskiego związku i może być dla Was źródłem wielu niezasłużonych negatywnych emocji. Realne szanse na zmianę u niej takiego stanu rzeczy są nikłe, ja rozejrzałbym się za kimś innym. Życie samo w sobie jest wystarczająco trudne i skomplikowane.
Tyle moich bardzo subiektywnych rozważań, które jednak są poparte dość bogatym doświadczeniem życiowym. Bardzo interesuje mnie Wasz punkt widzenia i dlatego zapraszam do wypowiedzi w komentarzach.
PS: Ten post jest o dość typowej „słabości” kobiet i napisałem go ze względu na znajomość tematu. Jeżeli któraś z Czytelniczek zna jakąś typowa słabość mężczyzn i zechce o tym napisać, to chętnie opublikuję to jako post gościnny.
Hm – widzę duże uogólnienie – Czasem to faceci oczekują zgadywanek. Jestesmy w XXIw. i kobiety aktualnie zaczynają się uczyć, a spora ilość mówi czego chce ;) a co do spełniania to już różnie bywa.
Patrycja Antonia
Oczywiście, że każdy tego typu post będzie uogólnieniem. Niemniej zjawiska tam opisane sa nadal bardzo powszechne, co jeszcze dziś potwierdziło mi kilka osób w wieku 24-36 lat (powyżej mam sam rozeznanie :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex
Z całą odpowiedzialnością mogę dołączyć się do potwierdzenia Twoich tez dla podanej grupy wiekowej :-)
Dlatego właśnie pierwszą rzeczą jaką robię, kiedy rozmowa z otwartymi ludźmi schodzi na temat współżycia jest polecenie im bardzo dobrych książek takich autorów jak Lou Paget czy Ian Kerner, które mogą zrobić naprawdę dużą różnicę w tej ważnej części życia.
Najciekawsze jest, że już kilkukrotnie zdarzyło mi się, że po poleceniu takiej literatury znajomym kobietom feedback otrzymałem w pierwszej kolejności od… ich partnerów (których nie miałem wcześniej okazji poznać, a którzy skontaktowali się ze mną tylko po to, by podziękować!) :-)
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Ludwik
„She comes first” Kerner’a jest „od zawsze” w Biblioteczce jako polecana lektura :-) http://biblioteczka.alexba.eu/viewforum.php?f=138
Jednak, jak napisałem żadna wiedza książkowa nie zastąpi praktyki, najlepiej popartej dobra komunikacją
Pozdrawiam
Alex
Alexie i szanowni czytelnicy
„Nie chcecie przecież w przyszłości być zredukowani do roli dostarczyciela plemników i pieniędzy!! Zdaję sobie sprawę, że to co teraz napisałem koliduje z wyobrażeniami wielu romantycznie nastawionych młodych ludzi, ale cóż poradzę na to, iż rzeczywistość jest jaka jest.”
Ależ to nie koliduje z romantycznym nastawieniem. Czyż nie jest romantycznym, że mężczyzna nie dba tylko o własne zaspokojenie, a wsłuchuje się w ciało partnerki, wychwytuje niuanse i reaguje na nie? Przy okazji unika pułapek, o których wspominasz.
Znalazłem na swoim blogu wpis na temat sexu i religii. Pozwolę sobie zacytować go tu w całości, bo choć druga cześć dotyczy cierpienia, to jego kult także ma wpływ na sferę erotyczna życia.
Alexie, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko tego typu „wklejaniu”. Jeśli jednak nie życzysz sobie tego, to przepraszam i proszę o usunięcie.
Dodam, że moje poglądy związane z kościołem wynikają z bezpośrednich doświadczeń (byłem aktywnym oazowiczem, w tym animatorem, przez kilka lat), a nie zasłyszanych opowieści, czy uprzedzeń.
„Choć najbliższy memu sercu jest agnostycyzm, to doceniam pozytywny wpływ katolicyzmu na społeczeństwo, któremu daje on wartości i bezpośrednio wynikający zeń system normatywny. Ten z kolei określa społeczeństwo pojmowane jako sui generis, tworzy go i podtrzymuje. Oczywiście można zastanawiać się nad wpływem innych religii na społeczeństwa, dokonywać analiz i porównań, ja jednak poniecham tychże jako zbyt zawiłych i rozbudowanych. Zajmę się dwiema sferami, które uważam za niezwykle szkodliwe dla społeczeństwa.
Pierwsza to kult czystości. Niezależnie od oficjalnej doktryny kościoła wierni od najmłodszych lat nauczani są o nieczystości tego co cielesne, a wiedza ta głęboko zakorzenia się w świadomości i poza nią. To w kościele słyszymy o niepokalanym poczęciu. A uczą nas tego słudzy boży, teoretycznie w czystości żyjący niczym święci. Często obserwowałem jak zgubny wpływ miewa to na wierne duszyczki, które chwile rozkoszy cielesnej opłacają wyrzutami sumienia, co niechybnie prowadzi do frustracji i zaburzeń życia intymnego.
Podobnie źle wpływa na wiernych kult cierpienia. Jezus musiał cierpieć za nasze grzechy. Święci, by świętymi zostać musieli się smażyć na rusztach, sterczeć na palach, czy mieć odrąbywane członki. A w kościołach nieliczne uśmiechnięte aniołki uciekają spod stóp zastępom ponurych błogosławionych. Jako, że swego czasu byłem bardzo blisko kościoła widziałem jak młodzi ludzie miast cieszyć się życiem idą z nurtem religijnego smutku, co w najłagodniejszych formach prowadziło do przywdziewania parazakonnego stroju i braku wiary we wpływ na własne życie, a w najgorszych do histerii religijnej połączonej z umartwianiem i ślubami czystości.
Czy tak duża liczba osób deklarujących swoje przywiązanie do kościoła ma wpływ na to, że jesteśmy narodem zrzędliwym? Spytaj anglika How are you? a odpowie I’m fine! Spytasz o to samo Polaka, a usłyszysz, że jego pies go nie słucha, żona ma kochanka, jego Mercedes ma już 5 lat i w ogóle wszystko jest nie tak, jak powinno. :) „
Piotrze
Zostawię ten komentarz, choć jest on bardzo poboczny jeśli chodzi o główne przesłanie mojego postu. W tym ostatnim, jak zwykle nie rozważam bez końca dlaczego tak jest, lecz wolę zająć się rozwiązaniami
Pozdrawiam
Alex
Alexie
Dziękuje za pozostawienie komentarza.
„jak zwykle nie rozważam bez końca dlaczego tak jest, lecz wolę zająć się rozwiązaniami”
Czasami, jak sądzę, znając przyczynę łatwiej znaleźć rozwiązanie proste, szybkie i skuteczne.
Stanąwszy kiedyś na przeciw problemu nikłej aktywności kobiecej i domyślając się przyczyn (o nich mówi mój poprzedni komentarz) postanowiłem pokazać partnerce, że bliżenie nie jest niczym grzesznym, nietypowym lecz powszechnym i normalnym: „Skoro wszyscy to robią, to dlaczego ty masz traktować to jak coś niestosownego?”
Czasem wystarczy dobra książka… taka mini podpowiedź dla panów. :) Najfajniejsze jest to, że raz usunięta blokada już nie powraca. :)
Oj prawda prawda o nas:) Tak właśnie jest z tym seksem. Pół biedy jak kobieta spotka na drodze dobrego kochanka, który bez zniecierpliwienia (!) pozwoli jej odkrywać co jej odpowiada a co nie (albo jeszcze nie i uszanuje to) i który w feedebacku jest na tyle dobry, że nauczy ją jak sprawiać frajdę mężczyźnie, a chłopak spotka na drodze dobrą kochankę, która delikatnie (!) da mu do zrozumienia że miętoszenie piersi (jak na filmach) może czasem boleć i są inne sposoby dawania nam rozkoszy. Reszta to jak pisał Alex kwestia zbierania doświadczeń, i przede wszystkim otwarcia na drugą osobę, która może przecież mieć zupełnie inne potrzeby niż te 5 przed nią. Co do „innych spraw życiowych” to chyba tu już się my kobiety poprawiłyśmy, no ja nie znam ani jednej z takim podejściem do życia i facetów. Seks jest jednak bardziej delikatną sferą i tu zmiany przychodzą wolniej.
Witaj Alex, witam wszystkich,
Dzięki Alex za ten post. Bo sytuacja osoby która mówi wprost o swoich potrzebach dość często jest jeszcze wadliwie postrzegana.
Kiedyś na jakimś niezbyt zresztą udanym szkoleniu, było ćwiczenie i mieliśmy podawać przykłady z własnego życia. Moje stwierdzenie, że jak chcę kwiaty to mówię ” kochanie kupuj mi co tydzień kwiaty ” wywołało konsternację i pytanie ” a po co mu to mówisz?”
Pytania w pierwszym momencie nie zrozumiałam :-) a kwiaty dostaję co tydzień :-) Z tym, że powiedziałam to raz jakieś 15 lat temu
Sygnalizowanie własnych potrzeb jest równie ważne w kontaktach z dziećmi, uczymy je wtedy także aby one również w ten sposób sie komunikowały i mówiły wprost o swoich potrzebach.
Często na wzajem z mężem zadajemy sobie pytanie ” Na co masz ochotę?” Na kino, na teatr, na poleniuchowanie, na spacer itp. Unikamy uszczęśliwiania się na siłę mimo, że znamy się wiele lat bardzo dobrze.
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Dobry i uważny kochanek będzie wiedział lepiej niż ja, co mi sprawi przyjemność. Ale oczywiście nie warto się męczyć i trzeba dać szansę też tym pozbawionym tego mistrzostwa poprzez udzielenie im informacji zwrotnej. ;)
Niestety, zrobić to delikatnie jest czasem trudno, bo bywa, że problem leży nie w braku wiedzy, a w braku możliwości.
Pomijając seks zgadzam się, że bardzo wiele kobiet nie wyraża w żaden sposób swoich pragnień, życzeń i marzeń, głównie dlatego, że ich nie mają. Dziewczynki od dziecka tresuje się w uszczęśliwianiu innych, a nie siebie i ciężko to przezwyciężyć. Kiedyś przeczytałam coś takiego (i wydało mi się bardzo prawdziwe): pięciolatka na pytanie, co by zjadła odpowiada „pizzę z ananasem”, piętnastolatka mówi „nie wiem”, dwudziestopięciolatka pyta „a ty na co masz ochotę?”.
Licea powinny organizować kursy dla dziewcząt „jak się dowiedzieć co lubię i czego chcę od życia, i dlaczego to takie ważne”.
Naprawdę ciężko jest powiedzieć, czego się chce, kiedy nie ma się bladego pojęcia na ten temat ;)
Ciekawy zbieg okoliczności.
Dziś, (przed przeczytaniem tego postu) stwierdziłem, że mimo ze swoją partnerką nie rozumiemy się bez słów to tworzymy bardzo udany związek. I nieskromnie napawa mnie ro dumą bo:
a) Moje przemyślenia były zbliżone do Twoich, a to w mojej opinii bardzo dobrze :)
b) Kolejny raz uzmysłowiłem sobie jak szczere i bezpośrednie sa relacje w moim związku.
Nie zgodzę się jednak w jednym punkcie:
„Radą na to jest znaczne zwiększenie własnego wyczucia i umiejętności interpretowania nawet najdrobniejszych, bezwiednych sygnałów partnerki.”
Choć oczywiście warto poznać jak najlepiej partnerkę i czasem rzeczywiście wyczuwać pewne sygnały to nie warto się na tym za abrdzo skupiać, bo łatwo można popaść w „nadinterpretację”. Lepiej postawić na bezpośrednie wyrażanie swoich odczuć.
P.S Myślę, że nie musisz za każdym razem podkreślać, że post jest Twoją subiektywną opinią. To dość oczywiste :)
Pozdrawiam!
witam,
świetny wpis!, bardzo mnie ucieszyło, że potwierdziłeś moje doświadczenia – które są identyczne z Twoimi, a jesteś ode mnie bardziej doświadczony o kilka dekad ;-)
Magda napisała:”Dobry i uważny kochanek będzie wiedział lepiej niż ja, co mi sprawi przyjemność. Ale oczywiście nie warto się męczyć i trzeba dać szansę też tym pozbawionym tego mistrzostwa poprzez udzielenie im informacji zwrotnej.” Hmmm dla mnie najlepszy kochanek to nie ten co sam wie najlepiej czego ja chce (bo najczęściej mu się tak tylko wydaje), ale ten który jest ciekawy tego co sama go o sobie nauczę. Trochę zagmatwanie mi wyszło:) nie lubię „wszystkowiedzących” co to od razu zabierają się do realizacji autorskiego programu: „gra wstępna.punkt 1a. wersja standard. cel: maksymalne pobudzenie” :)
Witam wszystkich!
Miło tak zacząć dzień: od kawy, postu Alexa i rozmów o seksie :)
Pracuję z ludźmi, którzy są przed ślubem. Zazwyczaj jest tak, że mieszkają już ze sobą, mają wspólne kredyty i dzieci. Często widzę ich zaskoczone i zmieszane spojrzenia, kiedy zaczynam otwarcie mówić o seksie. Bardzo nerwowo reagują przy stwierdzeniu, że prawdopodobnie najczęstszym problemem w związkach, jeśli chodzi o współżycie, to sytuacja, kiedy ona jeszcze nawet nie zaczęła, a on już skończył. W trakcie rozmowy potwierdzają (zazwyczaj kobiety ze łzami w oczach). A przecież to kwestia edukacji, komunikacji i znajomości tej drugiej osoby.
Patrząc na „dorobek” tych ludzi, aż dziwne, że w tym temacie tak niewiele wiedzą…
„Winą” kobiet jest chyba to, że wolą ronić łzy i żalić się koleżankom, albo zwierzać z udawanych orgazmów, niż jasno wypowiedzieć się w tej sprawie do osoby zainteresowanej :)
PiotrP
W nawiązaniu do Twojego komentarza ad. podejścia Kościoła do seksu: uważam się za osobę wierzącą, mimo tego dla mnie seks jest „mniam!”. Jedno nie wyklucza drugiego.Punkt widzenia, jaki przedstawiłeś, to raczej skrajność (czyli dla osób szczególnych:księży, zakonnic itp.).
Nie sądzę aby problem ograniczał się do seksu a tym bardziej aby dotyczył w znacznie większym stopniu kobiet, co najwyżej mężczyźni szybciej znajdują środek do kompensacji braku satysfakcji w jakiejś dziedzinie życia.
Ale wracając do tematu. Spotkałem się z teorią iż rozmowa w związkach ma trzy podstawowe poziomy.
1. Rozmowa na temat spraw życia codziennego, pieniędzy, pracy, szkoły, remontów. Planowanie, kalkulacje itp.
2. Rozmowa na temat uczuć, czyli tego jak ja się czuję wobec czynów i zachować drugiej osoby, pytania o to jak czuje się druga osoba wobec mnie.
3. Rozmowa na temat najgłębszych odczuć i aspiracji, na temat sensu swojego osobistego i wspólnego życia.
Dość powiedzieć że zdecydowana większość związków potrafi funkcjonować ledwie ocierając się o drugi poziom, a całą komunikację prowadząc na poziomie pierwszym. Co musi ewentualnie prowadzić do powstania frustracji.
I mimo że rada na to jest prosta – „szczerze rozmawiać”, to wprowadzenie jej w życie jest olbrzymim wyzwaniem.
Magdo
„Dobry i uważny kochanek będzie wiedział lepiej niż ja, co mi sprawi przyjemność.”
I to jest właśnie postawa – jak mnie chce, to niech się domyśli. A potem:
Leży królewna z drewna
frustracja narasta
jednego jest tylko pewna
„Facet to drań i basta!”
:)
A poważnie… co znaczy dobry kochanek? Chodzi o rozmiar, technikę, a może słuch? :) Ludzie są różni, mają inne potrzeby i doświadczenia. Można stracić życie na poszukiwaniu tego odpowiedniego i nie znaleźć go. A czasami wystarczy jeden gest, by przekazać nam ważną informację. :)
Anet
„to raczej skrajność (czyli dla osób szczególnych:księży, zakonnic itp.).”
Swoją wypowiedź opieram na osobistych doświadczeniach – konkretnych osobach, sutyacjach. Stanowczo moje doświadczenia w tej materii nie dotyczyły księży i zakonnic. :)
Pozdrawiam
@AniaP
Pisząc „dobry i uważny” w żadnym wypadku nie miałam na myśli „wszystkowiedzącego z własnym programem autorskim”. Być uważnym oznacza dla mnie być wrażliwym na partnera. Rozmowy mogą być czasem niezbędne, jednak w moim odczuciu najlepszy jest seks, który nie wymaga słownych uzgodnień. Bez umiejętności trafnego odbierania niewerbalnych sygnałów nie można moim zdaniem być naprawdę dobrym kochankiem/kochanką.
@PiotrP
Jeśli chodzi o moją własną satysfakcję, to poradzę sobie nawet z niespecjalnym kochankiem i skoro już się zdecydowałam na seks nie będę leżeć i czekać na trzęsienie ziemi. Co nie zmienia faktu, że o wiele lepiej mi się „współpracuje”, kiedy nie muszę udzielać szczegółowych instrukcji, bo ta druga osoba po prostu widzi, co czuję. Jedna z rzeczy, które mi się w seksie podobają to pewna nieprzewidywalność. Z tego względu z mojego punktu widzenia udzielanie odpowiedzi na pytania „czy mogę Cię pocałować”, albo planowanie „teraz zrób mi tak, a potem tak” odbiera dużo radości z tego aktu.
Witam :)
Wpis jak zwykle pożyteczny i prawdziwy.
Jak piszecie również w komentarzach, w Polsce rozpoczęcie rozmowy o seksie to faux paus i rzecz niepożądana. Jakby zapomniano o słowach „człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”.
Ten temat tabu zawsze intrygował mnie, jak przecież mam wyrazić swoje zdanie, potrzeby lub dowiedzieć się o pragnieniach drugiej strony jak nie poprzez rozmowę. Oczywiście szczerą i bez uprzedzeń.
Poinformowanie partnera o swoich potrzebach/ odczuciach wybitnie ułatwia sprawę ponieważ nie traci się zbędnego czasu.
Dziękuję za polecenie Lou Pageta, nie znałem go w przeciwieństwie do Kernera (ale czytałem w wersji polskiej).
W kwestii innych spraw życia codziennego to uważam, że pomijając robienie niespodzianek – ukazujące uczucie lub myślenie o potrzebach drugiej strony, to komunikowanie swoich potrzeb wprost ułatwia zdecydowanie współpracę i tym samym życie. Czy to w kwestii seksu czy innej materii codzienności.
„Dobry i uważny kochanek będzie wiedział lepiej niż ja, co mi sprawi przyjemność.”
To jest niemalże „książkowy” przykład podejścia o którym pisze Alex. Co ciekawe wydajesz się Magdo nawet nie wiedzieć, że je prezentujesz i sądzisz, że jest wręcz przeciwnie.
Po drugie, nigdy nie uwierzę, że ktoś będzie wiedział lepiej od Ciebie, czego pragniesz. Może najwyżej zaproponować Ci nowe rzeczy, których wcześniej nie znałaś i nie wiedziałaś, że Ci odpowiadają – niemniej jednak wiedzieć o tym będziesz najpierw Ty (po własnej ocenie), a on dopiero gdy mu to zakomunikujesz – werbalnie, bądź niewerbalnie.
Magda mi nie chodziło o „dobry i uważny” ale o „będzie wedział lepiej niż ja”-no nie ma takiej opcji jeśli chodzi o spełnienie w życiu jako takim w ogóle, a przede szystkim w seksie.
Magdo
„Jedna z rzeczy, które mi się w seksie podobają to pewna nieprzewidywalność. Z tego względu z mojego punktu widzenia udzielanie odpowiedzi na pytania “czy mogę Cię pocałować”, albo planowanie “teraz zrób mi tak, a potem tak” odbiera dużo radości z tego aktu.”
Zdaje sie, że źle zrozumiałem sens Twojej poprzedniej wypowiedzi. Po tym wpisie mogę tylko powiedzieć – zgadzam się z Tobą.
Heh, po iloście komentarzy i dynamice ich przyrostu w tak krótkim czasie (w porównaniu do innych postów Alexa) widać jak na dłoni, że jednak komunikacja, finanse, lifehack itp są ważnymi dla nas tematami, ale seksu nic nie przebije :-)
@smk
W pewnym sensie jest tak jak piszesz – chodzi o zaproponowanie czegoś nowego. Po fakcie oczywiście ja wiem lepiej co czułam, ale przed on może zgadywać trafniej niż ja, jak to będzie. I to mam właśnie na myśli. Może chodzi o doświadczenie? Przykład: On wie, że wszystkim kobietom, z którymi był sprawiało przyjemność, kiedy podczas penetracji wciskał im kciuk dwa palce poniżej wystającej kości biodrowej i zakłada z prawdopodobieństwem bliskim pewności, że u mnie też tak będzie. Opis jest dla mnie średnio zachęcający i do głowy by mi nie przyszło, że może to być tak przyjemne, jak w istocie było.
Jeśli chodzi o seks nie byłabym nawet zbyt kategoryczna w oświadczaniu czego nie lubię dopóki nie sprawdzę, jakie to będzie w wykonaniu tej konkretnie osoby. Nie mam zwyczaju udawać, więc jeśli mi się coś nie podoba w trakcie nie mam problemu z powiedzeniem tego wprost, jeśli trzeba. Ale na szczęście nie każdemu trzeba, jak krowie na rowie.
W kwestiach „organizacyjno-bytowych” czy jeśli chodzi nasze pragnienia czy marzenia, jak najbardziej trzeba mówić na głos czego się chce, pod warunkiem, że się komunikat formułuje w sposób pozytywny. Zgadzam się z Aleksem, że kobiety często są w tym słabe. Nie mówią czego chcą, tylko mówią czego nie chcą. Zamiast powiedzieć entuzjastycznie „kotku chcę żebyś w piątek został w domu i mnie przeleciał” mówią skrzywione „nie chcę, żebyś w piątek szedł z kumplami na piwo”. Zatem samo wyrażanie życzeń to nie wszystko, trzeba jeszcze robić to w umiejętny sposób, jeśli zależy nam na skuteczności. Ale tu wraca kwestia tego, że kobiety po prostu często nie wiedzą czego chcą i dlatego czasem ciężko im się skutecznie komunikować.
„jedyna droga prowadzi poprzez własną , dość wszechstronną praktykę. Wszechstronną zarówno jeśli chodzi o to, co robicie, jak tez i z kim. W tym wypadku jest to dość przyjemny sposób uczenia się” Drogi Aleksie, takie stawianie sprawy uwłacza godności kobiety, gdyż stawia ją w roli narzędzia treningowego. Jeżeli seks ma być sposobem okazywania miłości, intymną relacją z drugą osobą, to wszelkie zdobywane w tej relacji doświadczenie powinno być nakierowane na jej umocnienie, wszelkie intymne działania powinny służyć i być podporządkowane tej relacji, a nie jakimś innym (choćby i tylko potencjalnym) relacjom albo celom. Seksualność jest zbyt cenną sferą, żeby robić z niej sport albo rekreację.
no niezłą mam statystykę w tym wątku:)
(o) napisał „Drogi Aleksie, takie stawianie sprawy uwłacza godności kobiety, gdyż stawia ją w roli narzędzia treningowego” wprawdzie to do Alexa, ale że jestem kobietą to pozwolę sobie to skomentować: nie odebrałam tego tak. Z każdej relacji międzyludzkiej wyciągamy jakieś lekcje które nas wzbogacają i wcale nie znaczy to, że traktujemy te relacje instrumentalnie. Podobnie w przypadku intymnych kontaktów. Czasem mimo ogromnego zaangażowania coś nie wyjdzie. Wtedy zostajemy z bagażem doświadczeń, lekcji, które sprawiają że wiemy o sobie/życiu/seksie nieco więcej. Ja tak to zrozumiałam. Ciekawa jestem czy dobrze.
Sama prawda. Z doświadczenia kilku związków dłuższych i krótszych wiem, że w wielu dziedzinach kobiety chcą, żeby facet się domyślał. Nawet dochodzi do skrajnych przypadków, że „ona ma na coś ochotę” i ja mam odgadnąć co to jest bo wprost powiedzieć nie wypada …
Przez takie „nie wypada powiedzieć” związki najszybciej się kończą.
Dziś jestem z osobą wobec której jestem całkowicie otwarty i szczery i to samo otrzymuję od niej. Nie ma tabu, nie ma niedopowiedzeń i nikt nie musi się domyślać. Inaczej sobie nie wyobrażam. W miarę upływu czasu i poznawania się rozumiemy się bez słów, ale coś takiego jak wyrzuty bo „ja się nie domyśliłem” jest absolutnie nieakceptowalne.
Kropka.
Witam serdecznie
Osobiście uważam, że akurat nie należę do tej grupy kobiet, o których się tu piszę. Mam zupełnie inne doświadczenia, sama nauczyłam się rozmawiać „o wszystkim” i jasno komunikuje swoje pragnienia dotyczące sexu, problemem natomiast jest chłopak, który przez całe lata miał XX dziewczyn i moim zdaniem był z nimi nie na jakość a ilość. Nawet moje nakierowania i jasne powiedzenie tego co i jak lubię, działa przez.. 5 minut a później swoje techniki, które niekoniecznie sprawiają przyjemność! Tak, są tacy panowie!:-D Zaczęłam się zastanawiać czy mu wogle zależy na mojej przyjemności? Czy któraś z Was miała już podobny problem?
Zaobserwowałam za to inną kobiecą wadę, a mianowicie domaganie się(!) prezentów z każdej okazji albo nawet i bez. Nie mówię tu o sobie, bo akurat zostałam wychowana w dość rygorystycznych warunkach i do tej pory nie oczekuje od nikogo prezentu. Tym bardziej nie mogę zrozumieć żalących się koleżanek, np „jak on mógł zapomnieć?”, „nawet kwiatów mi nie kupił”, „ja mu kupiłam taki prezent na urodziny, a on mi tylko kwiaty?!” Spotykam się z takimi reakcjami na każdym kroku. Możliwe, że za dużo o tym myślałam i prawo przyciągania zadziałało;-) Powiedzmy sobie jasno, ja jako kobieta nie raz zapomniałam o czyichś urodzinach niestety, nie zawsze mam akurat wolne XXXzł, żeby kupić „mega wypasiony” prezent z dla partnera, nie jestem ideałem i nie oczekuje tego od drugiej osoby! Kobiety identyfikują często dostawanie prezentów z intensywnością uczucia. No bo jak nie dał, to pewnie już nie kocha.. Co Wy na to?
Pozdrawiam
Monika z Podlasia
Ania P
Twój postulat : „Pół biedy jak kobieta spotka na drodze dobrego kochanka, który bez zniecierpliwienia (!) pozwoli jej odkrywać co jej odpowiada a co nie (albo jeszcze nie i uszanuje to) i który w feedebacku jest na tyle dobry, że nauczy ją jak sprawiać frajdę mężczyźnie, a chłopak spotka na drodze dobrą kochankę, która delikatnie (!) da mu do zrozumienia że miętoszenie piersi (jak na filmach) może czasem boleć i są inne sposoby dawania nam rozkoszy. ”
To jest słuszne i pokazuje zapotrzebowanie na doświadczonych kochanków i kochanki!
Nawiasem mówiąc, czy wiesz, że są kobiety, które lubią to ” miętoszenie piersi” z taką intensywnością, że na wszelki wypadek trzeba sobie kazać pokazać jak mocno, bo masz obawę, że coś nie wytrzyma? :-)
Monika Góralska
Dziękuje za dobre przykłady
Magda
Piszesz: „Dobry i uważny kochanek będzie wiedział lepiej niż ja, co mi sprawi przyjemność”
Może tak być z dwoma zastrzeżeniami:
– doświadczone kobiety bardzo dobrze znają swoje ciało i indywidualne sposoby sprawiania mu rozkoszy. Czasem delikatne podprowadzenie partnera zwiększa sumę przyjemności dla obydwu stron
– czasem różnica pomiędzy doprowadzeniem partnerki do „normalnego” orgazmu, a do totalnego odjazdu to kilka czysto technicznych niuansów. Pozytywny feedback w odpowiedniej chwili („dokładnie tak” itp.) może tutaj zdziałać cuda. Czemu z tego rezygnować?
Zgadzam się z Tobą, kiedy mówisz: „Licea powinny organizować kursy dla dziewcząt “jak się dowiedzieć co lubię i czego chcę od życia, i dlaczego to takie ważne”. ”
Z tym, że takie kursy powinny być też organizowane dla mężczyzn, z których wielu daje się mentalnie zamknąć w trójkącie „dziecko, dom i drzewo”
Kajetan
Mój postulat: „znaczne zwiększenie własnego wyczucia i umiejętności interpretowania nawet najdrobniejszych, bezwiednych sygnałów partnerki. ” skomentowałeś: „warto poznać jak najlepiej partnerkę i czasem rzeczywiście wyczuwać pewne sygnały to nie warto się na tym za abrdzo skupiać, bo łatwo można popaść w “nadinterpretację” ”
Może źle się zrozumieliśmy. Takie wyczucie pozwoli Ci zrobić naprawdę coś dobrego nawet dla partnerki, która nie daje CI na bieżąco żadnego feedback’u. Nie ma to nic wspólnego z nadinterpretacją.
Osito69
życzę Ci wiele dekad tak samo dobrych doświadczeń jak moje :-)
AniaP
Piszesz: „nie lubię “wszystkowiedzących” co to od razu zabierają się do realizacji autorskiego programu: “gra wstępna.punkt 1a. wersja standard. cel: maksymalne pobudzenie” ”
Dobrze, aby jak najwięcej facetów uświadomiło sobie tę prawdę :-) My jesteśmy coś za bardzo wychowywani w trzymaniu się list kontrolnych i procedur :-) A może to za mało doświadczenia?
Anet.
Piszesz: „Często widzę ich zaskoczone i zmieszane spojrzenia, kiedy zaczynam otwarcie mówić o seksie. ”
To jest niestety rezultat katolickiego wychowania, widziałem sporo takich przypadków.
Stwierdzasz: „“Winą” kobiet jest chyba to, że wolą ronić łzy i żalić się koleżankom, albo zwierzać z udawanych orgazmów, niż jasno wypowiedzieć się w tej sprawie do osoby zainteresowanej ”
To jest szczególny przypadek problemu o którym pisałem w poście http://alexba.eu/2008-09-17/rozwoj-kariera-praca/wlasciwy-adresat/
Graf
Ciekawe jest to wylistowanie poziomów komunikacji i niestety chyba masz rację, że większość par pozostaje (albo po kilku latach ląduje) na tym pierwszym. To wielka szkoda, bierze się chyba stąd, iz wielu ludzi zadowala się byle czym nie mając pojęcia co można mieć. I tutaj znów jesteśmy przy zbieraniu doświadczenia.
Magda
Piszesz: „..jednak w moim odczuciu najlepszy jest seks, który nie wymaga słownych uzgodnień. Bez umiejętności trafnego odbierania niewerbalnych sygnałów nie można moim zdaniem być naprawdę dobrym kochankiem/kochanką. ”
To juz nasze stanowiska przybliżają się. Jeśli dodasz do tego umiejętność trafnego WYSYŁANIA sygnałów niewerbalnych, to jesteśmy w domu :-)
Dalej piszesz: „..planowanie “teraz zrób mi tak, a potem tak” odbiera dużo radości z tego aktu. ”
Nie zapomnij, że czasem pojawiają się komplikacje i problemy (wszystko jedno czy po stronie mężczyzny, czy kobiety) i wtedy taka bardziej szczegółowa „instrukcja obsługi” może te radość w ogóle umożliwić.
Smk
Dobra uwaga: „Może najwyżej zaproponować Ci nowe rzeczy, których wcześniej nie znałaś i nie wiedziałaś, że Ci odpowiadają – niemniej jednak wiedzieć o tym będziesz najpierw Ty (po własnej ocenie), a on dopiero gdy mu to zakomunikujesz – werbalnie, bądź niewerbalnie. ”
Rado
Piszesz: „..ale seksu nic nie przebije ”
To chyba zdrowe? :-)
Magda
Rozpropaguj proszę Twoje nastawienie : „Jeśli chodzi o seks nie byłabym nawet zbyt kategoryczna w oświadczaniu czego nie lubię dopóki nie sprawdzę, jakie to będzie w wykonaniu tej konkretnie osoby. Nie mam zwyczaju udawać, więc jeśli mi się coś nie podoba w trakcie nie mam problemu z powiedzeniem tego wprost, jeśli trzeba. ”
Będzie mniej naburmuszonych, nieszczęśliwych ludzi na ulicach.
Nawiązując do podanego przez Ciebie przykładu to wiele kobiet ma opory przed powiedzeniem facetowi : “kotku chcę żebyś w piątek został w domu i mnie przeleciał” bo uważają to za niemoralne i uważają te czysto zwierzęce elementy naszej natury za coś niegodnego :-)
Czasem jak patrzę na niektórych mężczyzn, to trzeba by dać im komunikat „w piątek mam ochotę być przeleciana. I będę!! Masz wybór.” :-)
{o}
Piszesz: „Drogi Aleksie, takie stawianie sprawy uwłacza godności kobiety, gdyż stawia ją w roli narzędzia treningowego. ”
Wiesz ile kobiet zdobywa doświadczenie na facetach???
Poza tym, obawiam się, że masz nieco zawężone i idealistyczne wyobrażenie o motywach popychających ludzi do działań seksualnych. Polecam przestudiowanie badań naukowych przeprowadzonych w 2007 na University of Texas:
Badacze doliczyli się 237 powodów, z których 9 najczęściej spotykanych to:
(1) pure attraction to the other person in general;
(2) experiencing physical pleasure;
(3) expression of love;
(4) having sex because of feeling desired by the other;
(5) having sex to escalate the depth of the relationship;
(6) curiosity or seeking new experiences;
(7) marking a special occasion for celebration;
(8) mere opportunity; and
(9) sex just happening due to seemingly uncontrollable circumstances
Marcin
Dziękuję za przykłady. Osobiście nie wyobrażam sobie poważniejszej relacji z kobietą, która nie potrafi rozmawiać o swoich potrzebach. Zgadzam się z Tobą, że brak tabu i niedopowiedzeń znacznie podnosi jakość relacji.
Monika K
Ciekawa obserwacja: „Nawet moje nakierowania i jasne powiedzenie tego co i jak lubię, działa przez.. 5 minut a później swoje techniki, które niekoniecznie sprawiają przyjemność! ”
Chyba taki facet onanizuje się Twoim ciałem, to wszystko. Każ mu to robić ręcznie :-)
Z tym dawaniem prezentów, to jest zapewne wpływ mediów i kiepskich filmów. Takie panie szkodzą sobie bardzo, bo w ten sposób (domagając się lub oczekując ich) wpływają odstraszająco na bardzo ciekawy typ mężczyzn. Ci pewni siebie i silni (nie tylko w sensie fizycznym) nie potrzebują „kupować sobie” przychylności kobiet prezentami. Maja na to znacznie lepsze i skuteczniejsze metody :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
To mój pierwszy komentarz na Twoim blogu, Alex – więc witam serdecznie!
Dziękuję za ten post – oczywiście jest on jak najbardziej życiowy. Na podstawie moich doświadczeń odniosłem wrażenie, że ogromna większość kobiet pozostawia na mężczyźnie obowiązek domyślania się… niemal wszystkiego. Ten związek wydaje się być tym silniejszy, im bliższa relacja łączy daną kobietę z konkretnym mężczyzną. Np. bardzo zdziwiło mnie, gdy zwróciwszy o to kiedyś uwagę mojej siostrze („Wybacz, ale ja nie potrafię czytać w Twoich myślach i pewnie Cię zaskoczę, ale inni też tego nie potrafią”), usłyszałem w odpowiedzi „Nieeeeee, bo facet to się właśnie powinien trochę domyślać!”. To samo widziałem dookoła siebie jeszcze wiele razy, kiedy różne dziewczyny lub kobiety nie formułowały swoich oczekiwań w nadziei, że mężczyzna sam się ich domyśli i nieraz były bardzo niezadowolone z faktu, że to nie następowało ;-)
Niestety ale u kobiet postawa oczekiwania, że facet domyśli się czegoś, wydaje się być niemalże stanem domyślnym. Jest to tym dziwniejsze, że – przynajmniej jak dla mnie – pozostawianie czegoś domysłom kogoś innego zawsze daje ogromną szansę, że ktoś owszem, domyśli się, ale domyśli się nie tego, o co mi chodziło. Ktoś gdzieś powiedział, że człowiek to taka istota, która postąpi dobrze, gdy wszystkie inne możliwości zostały już wykorzystane ;-))
Witam :)
Alex, co do samego postu, to zgadzam się, ze informacja zwrotna w relacji jest bardzo ważna i wiele szkody przynosi jej brak.
Nie zgadzam się natomiast na twierdzenie, że kobiety nie potrafią takiej informacji dawać, a mężczyźni tak (wiem, że tak kategorycznie nie powiedziałeś). Mam wiele wprost przeciwnych doświadczeń :) Może dlatego, że jestem kobietą i to na reakcje mężczyzn jestem wyczulona.
Nie będę też twierdzić, że ja zawsze inf. zwrotną wysyłam, bo fakt – nieraz z jakiegoś powodu nie wiem jak coś powiedzieć, żeby nie brzmiało sztucznie i nienaturalnie itd, itd. Staram się walczyć z tym swoim ograniczeniem, jednocześnie bezlitośnie tępić przejawy podobnych problemów u innych, np. przez to, że nawet jak się domyślę o co chodzi, to nie daję tego po sobie poznać, tylko staram się stworzyć warunki do rozmowy, zapytać, zwrócić większą uwagę na tego drugiego człowieka i oczekuję powiedzenia co jest grane. Przecież nie będę podejmować działań na ślepo, bo jak ktoś nie ma humoru, to moje „cudowne lekarstwa” mogą tylko zaszkodzić, zamiast humor poprawić. Druga rzecz, jaką robię, to staram się zawsze pokazać drugiej stronie, co by się stało, jakby była informacja – jak bym się zachowała i o ile piękniejszy byłby dzień :)
Celowo piszę o budowaniu relacji w ogóle, a nie o seksie, dlatego że on jest częścią czegoś o wiele większego. Seks bez relacji, nawet najlepszy, nie wytrzymuje zazwyczaj próby czasu.
„Powinien się domyślić” – nie, niekoniecznie, bo to przecież nie jest teleturniej, tylko życie i szkoda czasu na zgadywanki. Ale jak coś mi przeszkadza, i daję wyraźnie po sobie poznać, że jest coś nie tak, to bardzo lubię magiczne pytanie otwierające: co się stało, mogę coś zrobić dla Ciebie? To jest dla mnie informacja, że druga strona jest zainteresowana moimi problemami, które nieraz są śmieszne, nawet dla mnie samej, ale potrzebuję, żeby ktoś pomógł mi je rozwiązać, bo sama nie daję rady. :)
Jedna jeszcze rzecz dała mi do myślenia. Piszesz, Alexie: „Piszesz: “Często widzę ich zaskoczone i zmieszane spojrzenia, kiedy zaczynam otwarcie mówić o seksie. ”
To jest niestety rezultat katolickiego wychowania, widziałem sporo takich przypadków.”
Można by tutaj otworzyć bardzo długą dyskusję na temat tego własnie „katolickiego wychowania”, a dokładnie sprawdzenia, czy ono jest rzeczywiście katolickie, bo wiem, że nie. Pokutuje w naszej mentalności jakieś dziwne myślenie, które podpieramy wiarą katolicką, a tak naprawdę nie ma z nią wiele wspólnego. Naprawdę. Można wierzyć i uwielbiać seks, a nawet byłoby to zupełnie naturalne ;)
Pozdrawiam wiosennie :)
Witam wszystkich,
zastanawiam się na ile postawa „powinien się domyślić” wynika z tego, że mężczyźni to akceptują. Myślę, że jeżeli sami zaczniemy zwracać uwagę na to, żeby nasze partnerki jasno komunikowały nam swoje potrzeby, przemyślenia opinie itd., to powoli mogą pozbyć się takiej postawy. Myślę, że efektywne może to być zwłaszcza na początku związku.
Pozdrawiam,
Artur Stępniak
„Wiesz ile kobiet zdobywa doświadczenie na facetach???” Czy ja twierdzę, że nie?
Te „badanie” wygląda na silnie nierzetelne. Jakoś nie wierzę, że taka oczywistość jak chęć posiadania dziecka może wypaść jako jeden z najrzadszych powodów uprawiania seksu. Robienie statystyk na grupie amerykańskich studentów psychologii i wyciąganie z tego wniosków na całą populację jest wręcz śmieszne. Postawy tych ludzi nijak się nie mają do postaw w środowisku, w którym żyję.
Piotrze Stanek, napisałeś:
„Jak piszecie również w komentarzach, w Polsce rozpoczęcie rozmowy o seksie to faux paus i rzecz niepożądana. Jakby zapomniano o słowach “człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”.
Ten temat tabu zawsze intrygował mnie, jak przecież mam wyrazić swoje zdanie, potrzeby lub dowiedzieć się o pragnieniach drugiej strony jak nie poprzez rozmowę. Oczywiście szczerą i bez uprzedzeń.”
Wiesz, że w naszej kulturze istnieją tematy ogólnie „tabu” by zapobiec dziwnym sytuacjom? Przyjęło się w środowiskach kulturalnych, by nie rozmawiać o tak bardzo intymnych sprawach jak seks z partnerem. Dlaczego? Ja to rozumiem, bo dla kochających się seks jest czymś wspaniałym, co dzielą tylko między sobą, co w dziwny ( ;) ) sposób doprowadza do świetnego humoru. Jeśli zatem ktoś postrzega seks inaczej niż zwierzęta, a „mit allem drum und dran” (ze wszystkimi pozytywnymi dodatkami) to częściej chce to zatrzymać dla siebie :)
Oczywiście są rozmowy w gronie bliskich znajomych, jednak to zależy od człowieka. Większość bodajże nie widzi tematu seksu jako tabu w towarzystwie. Nawet jeśli statystycznie jest to większość, nie należy tym samym przyjmować tego jako najwyższą z prawd. Na szczęście każdy może wybierać w jakim środowisku się obraca. Jeśli znajomi nie chcą z Tobą otwarcie rozmawiać to zawsze możesz zmienić towarzystwo :)
Jeśli miałeś na myśli drugą stronę-osoba Tobie bliska-to uważam, że rozmowa jest wręcz wskazana, co pozwoli uniknąć nieporozumień, a tylko pomoże lepiej siebie zrozumieć.
Zmieniając nieco temat. Ostatnio przeprowadzałam wywiad wśród znajomych mężczyzn odnośnie postrzegania kobiet, pierwszego wrażenia. Można dowiedzieć się bardzo wiele w ten sposób na temat płci przeciwnej. Także kto pyta nie błądzi!
P.s.: temat tabu nie zależy od kraju, a od środowiska, w którym się obracamy.
Pozdrawiam prawie wiosennie z Warszawy, Agnieszka
Jeszcze do Moniki K.
Napisałaś: „Kobiety identyfikują często dostawanie prezentów z intensywnością uczucia. No bo jak nie dał, to pewnie już nie kocha.. Co Wy na to?”
Pomyśl w ten sposób. Może taka kobieta dając prezent daje sygnał, że też chciałby dostać, bo zwyczajnie sprawia jej to radość? To nie musi oznaczać intensywności uczucia, bo myślę nawet, że intensywność uczucia nie można żadnym prezentem pokazać na świecie. Jest to niemożliwe :D
Alex, napisałeś: „Z tym dawaniem prezentów, to jest zapewne wpływ mediów i kiepskich filmów. Takie panie szkodzą sobie bardzo, bo w ten sposób (domagając się lub oczekując ich) wpływają odstraszająco na bardzo ciekawy typ mężczyzn. Ci pewni siebie i silni (nie tylko w sensie fizycznym) nie potrzebują “kupować sobie” przychylności kobiet prezentami. Maja na to znacznie lepsze i skuteczniejsze metody ”
Widzę sprzeczność, bo czytałam na temat komunikowania potrzeb. A jeśli właśnie dawanie prezentów potraktować jako jedną z potrzeb? :) Tak jak dawanie kwiatów sprawia radość, tak niezobowiązujący, najmniejszy prezent sprawia wiele radości, zwłaszcza od osoby, którą bardzo lubimy.
W ostatnim czasie miałam do czynienia z dylematem „dawania i nie dawania” prezentów. Osobiście bardzo lubię dawać prezenty, jednak jeśli ktoś nie raczy nigdy mi czegoś dać to odechciewa mi się dawać prezentów, co pozbawia mnie dużo dobrego humoru. I teraz pytanie, czy życie polega na tym, żeby do kogoś się dostosować kompletnie czy czasem iść na kompromis, jeśli chcemy by dwie strony były zadowolone? Dla mnie nie ma problemu solidarnie nie dawać prezentów, jednak nie o to tutaj chodzi :)
Co do silnych mężczyzn i „kupowania” przychylności. Nie chodzi o kupowanie przychylności, tylko sprawianie komuś miłej niespodzianki poprzez kwiaty czy podarunek.
Pozdrawiam ponownie
Otóż chciałam rzec iż owe nie udzielanie informacji o swoich potrzebach i chęciach, jak również wiążące się z tym niejasne ich wyrażanie (typu „może napiłbyś się kawy?” gdy delikwentka sama kawy chciałaby się napić) jest głęboko w mózgu kobiety utkwione. To się wiąże z językiem emocji, który u kobiet jest dużo bardziej rozwinięty niż u mężczyzn. Polecam poczytanie jakiejś księgi o asymetrii półkulowej mózgu, o wpływie testosteronu na postrzeganie świata etc. Np Kimura „Płeć i poznanie”.
Co do tego, że większa jest radość gdy mężczyzna podaruje nam kwiaty bez uprzedniego „chciałabym dostać kwiaty” (mężczyzna może wolałby jeszcze bardziej wprost: daj mi proszę kwiaty (?)) to chodzi tutaj o linearny porządek. Również tutaj polecam sięgnięcie do literatury traktującej o mózgu, języku i zachowaniu.
Jak również pragnę dodać, że wymuszanie zmian u kobiet nie jest miłe, i nie jest miłe kategoryczne stwierdzanie „wy robicie to inaczej, i to inaczej znaczy gorzej”. Czasem po prostu taka jest specyfika istoty zwanej kobietą. Chyba do tego Alex przekonywać Cię nie muszę, że kobieta i mężczyzną nie są takimi samymi istotami, że nie myślą w ten sam sposób, że nie w ten sam sposób spostrzegają rzeczywistość. Tak po prostu jest. I wiem, z deczka upraszczam, bo ta „kobiecość” i „męskość”, o których piszę to pewne spektrum, nie zaś określony punkt.
W każdym razie: wsłuchiwać się w siebie, nie tylko racjonalnym swym umysłem, pożądliwością jasno określonych zasad. Całym sobą. Słuchem, wzrokiem, dotykiem itd.
Inna kwestia to oswojenie się.
PS Ja sama rozmawiam z moim Lubym przed i w trakcie, aczkolwiek pragnę zaznaczyć, że gdy się rozpoczyna życie w tej sferze, nie zna się dobrze ani siebie, ani partnera i takie „rób mi tak”, „tak mi nie rób” nie jest tak ot po prostu. Bo kobieta sama jeszcze nie wie i tutaj naprawdę potrzeba cierpliwości, czasu i wrażliwości. Do poziomu jasnych, precyzyjnych reguł sprowadzić się tego nie da. Jeśli ktoś nie życzy sobie komplikowania życia przez kobietę, niech zwiąże się z mężczyzną :P
PS 2 I jeszcze. Dostrzegam, że mój partner jest nad wyraz wrażliwy i spostrzegawczy. On rozumie, gdy zapytam „może kawy?”, gdy ja sama jeszcze nie rozumiem, że sama chcę się napić (sytuacja: dłuższa jazda samochodem). Ja z kolei – dzięki uczeniu się na samej sobie i innych ;), w interakcjach, jak działam ja, jak działa kobieta i jak działa mężczyzna, coraz świadomiej dobieram słowa, wpatruję się w swoje potrzeby i określam je. Tylko zaznaczam. Bez nacisku i bez napomnień, etykiet „gorsza, komplikuje” etc. To wynika raczej stąd, że chcę Mojemu Lubemu życie ułatwić i innym męskim osobnikom, wobec czego z poziomu „mojego języka” przechodzę do „poziomu ich języka”.
A i jeszcze. Bo kobiety między sobą doskonale się rozumieją w swoim języku. Co świadczy o tym, że nie jest to skomplikowane i gorsze samo w sobie, a po prostu jest inne od języka męskiego. Ot! :)
Paweł Sowa
Witaj na naszym blogu :-)
To nastawienie wielu kobiet każących facetowi domyślać się prawie wszystkiego (w różnych dziedzinach) tworzy dużą sposobność dla tych Pań, które potrafią otwarcie się komunikować :-) Potrafiąc to łatwo wyróżnić się od szerokiego grona „konkurentek” i to cechą bardzo pożądana w „grupie docelowej” :-)
Katwer
Napisałaś „Nie zgadzam się natomiast na twierdzenie, że kobiety nie potrafią takiej informacji dawać, a mężczyźni tak ”
Nieładnie tak przejaskrawiać moje stwierdzenia, aby potem z ta „podrasowaną” wersją się nie zgodzić :-)
Nie trzeba też nieprzerwanie wysyłać informacji zwrotnej, to nie było intencja mojego postu. Ważne jest, aby dostarczać ją w krytycznych momentach, to zazwyczaj wystarczy. To trochę jak wskaźniki w samochodzie, któe nie pokazują ciśnienia oleju, czy temperatury wody, lecz zapalają się kiedy coś jest nie tak. Z tym, że ja proponuję „wskaźniki” zapalające się kiedy jest bardzo dobrze :-)
Zgadzam się z Tobą co do relacji i seksu, choć jest to tez kwestia definicji co to jest relacja. Ludzie uprawiający ze sobą seks czysto rekreacyjnie (fuck buddies) powiedzieliby że mają relację – seksualną :-)
Co do wychowania katolickiego i seksu, to jest to duży temat, jeżeli już to należałoby go przedyskutować w oddzielnym poście (chyba już taki był)
Artur
Piszesz: „zastanawiam się na ile postawa “powinien się domyślić” wynika z tego, że mężczyźni to akceptują. ”
Dla wielu mężczyzn taka postawa kobiety jest czynnikiem dyskwalifikującym, tym bardziej, że jest sporo bardzo interesujących i atrakcyjnych kobiet, z którymi można normalnie komunikować. Te pozostałe można pozostawić nieuświadomionym i desperatom :-)
Agnieszka Ryczko
Piszesz „Widzę sprzeczność, bo czytałam na temat komunikowania potrzeb.”
Nie ma sprzeczności :-) Jeżeli kobieta ma silną potrzebę otrzymywania prezentów (rozumiem przez to przedmioty materialne) to powinna to komunikować. Wtedy spora grupa facetów będzie wiedziała, że taka Pani nie jest dla nich :-) Zwróć uwagę, że ja w moim komentarzu napisałem o domaganiu się i oczekiwaniu, czyli pewnych formach wywierania presji.
Pytasz: „I teraz pytanie, czy życie polega na tym, żeby do kogoś się dostosować kompletnie czy czasem iść na kompromis, jeśli chcemy by dwie strony były zadowolone? ”
Moja osobista odpowiedź brzmi ani ani :-) Znajdźmy ludzi, z którymi będziemy w istotnych sprawach pasować bez „przeróbek” i kompromisów.
Anna
Piszesz: „Otóż chciałam rzec iż owe nie udzielanie informacji o swoich potrzebach i chęciach, jak również wiążące się z tym niejasne ich wyrażanie (typu “może napiłbyś się kawy?” gdy delikwentka sama kawy chciałaby się napić) jest głęboko w mózgu kobiety utkwione. ”
Pozwól mi na uwagę, że jeżeli tak jest to na pewno nie w mózgach wszystkich kobiet. I nie pomoże tutaj powoływanie się na jakiekolwiek książki. W moim życiu znałem dużo kobiet, które potrafiły komunikować inaczej. I bez wątpienia były to pod każdym względem stuprocentowe kobiety!!! :-)
Zgadzam się z Tobą, że „wymuszanie zmian u kobiet nie jest miłe ”
Nikomu czegoś takiego nie zalecam. Wystarczy staranna selekcja i dobranie pasujących :-)
Zgadzam się tez z Tobą kiedy piszesz: „wsłuchiwać się w siebie, nie tylko racjonalnym swym umysłem, pożądliwością jasno określonych zasad. Całym sobą. Słuchem, wzrokiem, dotykiem itd. ”
Oczywiście odrobina otwartej komunikacji werbalnej jest doskonałym tego uzupełnieniem.
Co do Twojego PS, to ja pisałem przede wszystkim o delikatnym pozytywnym feedbacku „w trakcie” a nie o instrukcji obsługi, chyba że mamy do czynienia z jakimiś bardzo nietypowymi potrzebami (zdarza się).
Piszesz: „Bo kobiety między sobą doskonale się rozumieją w swoim języku. ”
Porozmawiaj kiedyś z kobietami, które pracują w bardzo sfeminizowanym miejscu pracy, może zmienisz zdanie :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Agnieszko Ryczko
Rozmawianie z partnerem o wspólnych doznaniach, o potrzebach, także o tym np., że się nie zna swoich potrzeb, daje szansę na właśnie lepsze poznawanie siebie, a w efekcie na poznanie i zaspokojenie potrzeb. Zdawanie się tu na domysły i wyczucie drugiej strony to „zabawa” w swoistą ruletkę i to z zawiązanymi oczami: trafi albo nie trafi, a jeśli nawet trafi, to nie będzie wiedział, że trafił. I mamy duże szanse, że to się nie powtórzy. :-)
Napisałaś o prezencie: „może taka kobieta dając prezent daje sygnał, że też chciałby dostać, bo zwyczajnie sprawia jej to radość”. Może tak, może nie. Brniemy w domysły. Stąd według mnie lepiej komunikować wprost.
Nie oczekuję od mężczyzny, że będzie czytał w moich myślach, że będzie cały czas skupiony na tym, o co mi też tym razem może chodzić. Hasło „powinien się domyślić” widziałam w realizacji, czyli widziałam, jak kobiety się dąsają, strzelają focha, a na pytanie zatroskanego i zagubionego w tym mężczyzny „o co chodzi” odpowiadają „domyśl się”. Znam takie związki – dziś są to już byłe związki…
Napisałaś: „Osobiście bardzo lubię dawać prezenty, jednak jeśli ktoś nie raczy nigdy mi czegoś dać to odechciewa mi się dawać prezentów, co pozbawia mnie dużo dobrego humoru.”
Hmm, to nie usługi w barterze, żeby musiały być symetryczne. Jeśli robienie prezentów sprawia Ci przyjemność to ok., ale może druga osoba ma inaczej – może robienie prezentów jest dla niej kłopotliwe z różnych względów. To jak z pomaganiem ludziom. To moja decyzja, zostawiam drugiej stronie przestrzeń na jej własne decyzje.
Anno,
Napisałaś: „nie udzielanie informacji o swoich potrzebach i chęciach, jak również wiążące się z tym niejasne ich wyrażanie (typu “może napiłbyś się kawy?” gdy delikwentka sama kawy chciałaby się napić) jest głęboko w mózgu kobiety utkwione. To się wiąże z językiem emocji, który u kobiet jest dużo bardziej rozwinięty niż u mężczyzn.”
Gdybym potraktowała poważnie to, co napisałaś, to musiałabym szybko pójść się przebadać u specjalisty :-).
Dlaczego? Ponieważ jak chcę się napić kawy to albo sobie ją robię, albo mówię: „Robię kawę, napijesz się także?”, albo inaczej: „Czy możesz mi zrobić kawę?”, „Zrobisz mi kawę?”, „Zatrzymaj się po drodze niedaleko, bo potrzebuję napić się kawy” – w zależności od okoliczności. To nie jest kwestia mózgu kobiety, a według mnie poczucia własnej wartości. Jeśli mam to poczucie własnej wartości, to nie uzależniam swoich chęci od chęci drugiej osoby i nie mam problemu z jasnym komunikowaniem własnych potrzeb. Ani w kuchni, ani w sypialni.
Co do dawania / otrzymywania kwiatów – postoją, zwiędną, śmierdzi woda, jak jej nie wymienię. Dla mnie zdecydowanie nieporównywalną do kwiatów z okazji i bez okazji jest np. śniadanie, które dostanę do pracy, uszykowane dla mnie, z myślą o mnie, kawa podana rano do łóżka, kiedy jestem mało przytomna. Ale ja mówię o tym, że to ma dla mnie taką wartość. Mój partner wie. Nie musi się domyślać. I to, że on wie nie oznacza, że jest to jego obowiązkiem (!). To prezent, który cieszy mnie za każdym razem tak samo.
Czuje się z tym jako kobieta i zdrowa, i kompletna, i z emocjami na swoim miejscu – niezależnie od tego, co piszą na ten temat w książkach.
Piszesz też: „wymuszanie zmian u kobiet nie jest miłe, i nie jest miłe kategoryczne stwierdzanie “wy robicie to inaczej, i to inaczej znaczy gorzej”. Anno, nikt niczego na nikim tu nie wymusza. Tylko proponuje. Każdy podejmuje własne decyzje i ponosi ich skutki.
Nieumiejętności w komunikowaniu swoich potrzeb nie powinnyśmy – my kobiety – zwalać na czynniki zewnętrzne w stylu „specyfika istoty zwanej kobietą”, bo to może wygodne i zwalnia z odpowiedzialności, ale jest mało skuteczne jeśli chodzi o poprawę jakości życia.
Co do seksu i komunikowania partnerowi swoich potrzeb: sygnały płynące z ciała nie muszą być dla naszego partnera, zwłaszcza na początku, jasne i czytelne. Nie chodzi o dawanie instrukcji obsługi, ale o sygnalizowanie i otwarte mówienie, co sprawia przyjemność. A to różnica, prawda? To drugie sprawdza się także w sytuacjach, gdy kobieta sama nie wie jeszcze co sprawia jej przyjemność, gdy się dopiero poznaje w intymnych relacjach.
Napisałaś też zdanie, które mnie poruszyło, żeby nie powiedzieć zirytowało: „Jeśli ktoś nie życzy sobie komplikowania życia przez kobietę, niech zwiąże się z mężczyzną .” Z całym szacunkiem – z tego zdania (logika) jasno wynika, że wiązanie się z jakąkolwiek kobietą oznacza komplikowanie sobie życia. Czy na pewno o to Ci chodziło?
To zdanie według mnie powinno mieć inną drugą część i brzmieć następująco: Jeśli ktoś nie życzy sobie komplikowania życia przez kobietę, to niech szuka kobiety takiej, która nie będzie mu tego życia komplikowała. (!)
Twoje powiedzenie, „niech zwiąże się z mężczyzną” świadczy według mnie albo o cynizmie, albo kompletnej nieznajomości kwestii związanych z homoseksualizmem.
Ja jako dojrzała kobieta absolutnie nie zgadzam się z insynuacją, że „stworzenie jakim jest kobieta” ma wdrukowany w mózg jeden niezmienny model komunikowania się i świat jest na to skazany.
Przy okazji – dlaczego używasz takich zwrotów jak „męski osobnik” i „stworzenie, jakim jest kobieta”, a nie zwyczajnie: „mężczyzna”, „kobieta”?
Pozdrawiam, Ewa W
Ewa W
Dziękuję za interesującą odpowiedź Annie napisaną z punktu widzenia kobiety
{o}
Najpierw piszesz: „takie stawianie sprawy uwłacza godności kobiety, gdyż stawia ją w roli narzędzia treningowego.”
Kiedy ja piszę “Wiesz ile kobiet zdobywa doświadczenie na facetach???”
odpowiadasz: „Czy ja twierdzę, że nie?”
To znaczy że my mężczyźni jesteśmy stawiani w roli narzędzia treningowego. Jakoś nie uwłacza to mojej godności :-)
Dalej piszesz: „Te “badanie” wygląda na silnie nierzetelne.”
Dlaczego uważasz je za nierzetelne? Jest dość dobrze udokumentowane.
dalej: ” Jakoś nie wierzę, że taka oczywistość jak chęć posiadania dziecka może wypaść jako jeden z najrzadszych powodów uprawiania seksu.”
To bardzo dziwne stwierdzenie. Policz ile razy sam w życiu uprawiałeś seks i ile razy z tego robiłeś to po to, aby zapłodnić kobietę. Do tego Twoja „oczywistość” wcale taką nie jest bo np. przez kilkadziesiąt lat praktykowanie tego sympatycznego zajęcia ani razu nie robiłem tego w celu prokreacji i to samo dotyczyło moich ówczesnych partnerek. Szybka ankieta telefoniczna wśród kilku znajomych potwierdziła, że nie jestem w tym jakimś wyjątkiem.
Ryzykowne są stwierdzenia typu: „Robienie statystyk na grupie amerykańskich studentów psychologii i wyciąganie z tego wniosków na całą populację jest wręcz śmieszne.”
Bądź ostrożny zanim określisz coś jako śmieszne, bo łatwo samemu się ośmieszyć. Przytoczyłem Ci te badania z Texasu aby pokazać jak wiele jest różnych powodów uprawiania seksu przez ludzi. Nawet jeśli twierdzisz że „Postawy tych ludzi nijak się nie mają do postaw w środowisku, w którym żyję.” to musisz się zgodzić, że jako istoty ludzkie są oni podzbiorem populacji homo sapiens. Teraz z lekcji matematyki o zbiorach (chyba szkoła podstawowa) wynika, że jeżeli ten podzbiór wykazuje 237 powodów uprawiania seksu, to ludzie jako populacja będą wykazywać co najmniej taka sama ilość tych ostatnich. W wypadku wątpliwości odsyłam do odpowiednich podręczników, choć jest to na tyle logiczne, iż powinno być zrozumiałe po chwili zastanowienia się.
Pozdrawiam
Alex
Kiedyś gdzieś przeczytałam, że największym problemem w poglądzie kobiety na relację damsko-męską jest mit „połówki jabłka”. Idelana połówka-mężczyzna w nim ma uzupełniać kobietę, tworzyć z nią jedność, a kobieta ma uzupełniać mężczyznę. I z tej jednośći ma wynikać to porozumienie bez słów, które jest mitem, i o którym w tym wątku mowa. Oczywiście ten sposób myślenia dotyczy też mężczyzn, ale rzadziej. Ja postuluję za tym żeby kobieta i mężczyzna spotakali się już jako „całości”. I te udane związki które znam są właśnie takimi relacjami, bez utrzymywania się którejś ze stron kosztem drugiej, bez marudzenia kobiety, że mąż za często wychodzi, ma swoje (a nie ich wspólne) pasje, i bez marudzenia faceta, że ona chce iść do pracy, albo nie lubi gotować. Patrząc na związek jak na obecność dwóch różncyh ludzi, a nie jak na jedność, nie generują się bezwiednie jakieś chore oczekiwania że „on/ona powienien wiedzieć i jest stowrzony do tego żeby mi dobrze robić.” A ostatnio to tendencja w tych oczekiwaniach mocno przechyla się na szalę młodych facetów. Ja mam wrażenie że rośnie jakieś pokolenie kalek życiowych. W mojej rodzinie aż 3 mężczyzn w wieku 30-40 lat nie pracuje i jest na utrzymaniu żony. Mało tego, jest im z tym dobrze.
Aniu P
w pełni podzielam pogląd, ze ludzie nie są połówkami tylko samodzielnymi całkowitymi, ukończonymi bytami. Mają prawo do autonomii, niezależnosci tak samo, jak do bycia razem i bliskości. Szacunek dla odmienności partnera / partnerki wyraża się między innymi w sposobie komunikacji.
Ja pisalam tu na blogu chyba przy poście o atrakcyjnosci fizycznej właśnie o tym, że nie ma połówek, że takie podejście szkodzi. Dziś powiem tak:
Nie protezujmy się sobą, tylko cieszmy się sobą.
Pozdrawiam, Ewa
Wielokrotnie miałam sposobnośc rozmawiać z kobietami w pretensjach i jedno co mi sie nasuwało to, ze pretensje powinny mieć równiez do siebie.
To, że kobiety podobno komunikuja sie inaczej niż mężczyźni ( to prawda o co chodzi niektórym kobietom nie rozumiem czasem – podobnier z niektórymi mężczyznami ) nie znaczy, ze nie można znaleść płaszczyzny porozumienia we wspólnym języku. Długoletnie pary czasem rozmawiają ” swoim” językiem między sobą. A komunikowanie swoich potrzeb jest niezbędne dla zdrowia psychicznego i zadowolenia z życia.
A niekomnikujący się związek w czasie seksu ( bez żadnej informacji zwrotnej ) wyobraziłam sobie jako kochajace sie dwa worki kartofli w czasie trzesienia ziemi. Jakim cudownym sposobem udaje im sie zachować ciszę? Bez żadnych „achów i ochów”?
Czy taka komunikacja ma odbierać romantyzm?
Co do dawania prezentów. Kto powiedział, ze ten prezent otrzymasz? Samo zgłoszenie potrzeby nie jest równoznaczne z jej zaspokojeniem. Jesli mężczyzna bedzie chciał to Ci go kupi jesli nie sama sobie kupisz. Zgłoszenie potrzeby jest o tyle istotne, że istnieje wtedy sznsa, ze dostaniesz to czego pragniesz. Nie chciałabym dostać złotego pierscionka ( nie lubie nie noszę ) wolę kwiaty i taka potrzebe zgłaszam.
pozdrawiam serdecznie
Monika
Alex,
zgadzam się, że dla niektórych (w tym dla mnie) brak komunikowania swoich potrzeb może być cechą dyskwalifikującą. Jednak wg mnie taka postawa, zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, z czegoś wynika (nie jest zapisana w genach itp.). W mojej opinii jest to spowodowane m.in. tym, że akceptujemy coś takiego, co nie powinno mieć miejsca.
Pozdrawiam,
Artur Stępniak
porno dla kobiet :) do pośmiania
http://www.joemonster.org/art/13075/Porno_dla_kobiet
Witam !
Ilość komentarzy w tak krótkim czasie świadczy o tym że Alex poruszył ważki temat i niewątpliwie tak jest :)
Zgadzam się z kilkoma osobami które doceniały wpływ religii w budowaniu sexualnego . Sex jest zły i nie wolno o nim mówić a co dopiero uprawiać . Więc przemożny wpływ na to jak zachowują się kobiety ma właśnie wychowanie , w trakcie którego włożono kobietą do głowy różne głupoty na temat sexu . I dlatego przeważnie dziewczyna nie zaczepi pierwsza chłopaka ( mama powtarzała ostrożnie z chłopcami im tylko jedno w głowie ) , nie zaproponuje pierwsza sexu ( pomyśli że łatwa ) i nie powie gdzie i jak lubi ( bo to dziewczynce nie przystoi przecież ) itp.
Uważam że dobra komunikacja i mówienie o swoich potrzebach to niezbędna kompetencja w sprawach łóżkowych. Odkrywanie się nawzajem, eksperymentowanie i zbieranie feedbacku , kalibrowanie potrzeb partnera to droga do sukcesu w sexie ( i z resztą nie tylko ).
Alex, wyjaśnij proszę, bo nie do końca jest dla mnie jasne przesłanie zdania:” Wtedy spora grupa facetów będzie wiedziała, że taka Pani nie jest dla nich.”?.
Po drugie wspomniałeś: „Zwróć uwagę, że ja w moim komentarzu napisałem o domaganiu się i oczekiwaniu, czyli pewnych formach wywierania presji.” Dziękuję, zwróciłam uwagę. Nie mniej pragnę (z kolei ja :))zwrócić uwagę, że wszystko zależy od „punktu siedzenia”. Jeśli komuś odpowiada stan obojętności, zero starań, umilania sobie wspólnie spędzanego czasu (nie tylko pod kątem materialnych prezentów i działań)to taki związek (jeśli zgodność obustronna) będzie szczęśliwy. Staram się zwrócić uwagę, że dawanie i otrzymywanie jest często zbyt ostro traktowane (wspomniałeś o wywoływaniu presji). Tak właściwie sprawa jest prosta. Albo dajemy komuś prezenty lub odbywa się to w ramach sympatycznych gestów, to zawsze jest to pozytywnie traktowane. Nie można kogoś zmusić do „dawania przyjemności” :D
Ewo, napisałaś:
„Nie oczekuję od mężczyzny, że będzie czytał w moich myślach,” Ja również, być może w poście się niejasno wyraziłam.
Jak już nawiązałam w wątku, pisząc do Alexa powyżej, myślę, że nikogo do niczego nie należy zmuszać. Można sygnalizować potrzeby, jednak nie zawsze spotkamy się z pozytywnym odbiorem. W tym przypadku należy rozejrzeć się za nową znajomością, która będzie nam odpowiadać oraz będzie „nadawać na tych sanych falach”. :)
Pozdrawiam
Agnieszko, różnica w naszym podejściu jest zasadnicza w jednym punkcie:
Ty piszesz: „Można sygnalizować potrzeby, jednak nie zawsze spotkamy się z pozytywnym odbiorem.”
Ja jestem zwolenniczką innego – w moim odczuciu i według moich doświadczeń – bardziej skutecznego rozwiązania: zamiast sygnalizować potrzeby lepiej otwarcie i jasno o nich mówić, komunikować wprost.
To nie zostawia przestrzeni na domysły :)
Wiele kobiet sygnalizuje w swoim odczuciu bardzo wyraźnie. Jednak nie jest to czytelne dla drugiej strony. Tu powstaje problem.
Czytając ten post aż uśmiechnęłam się do siebie :) Jakie to wszystko prawdziwe, z życia wzięte. Problem otwartego komunikowania swoich potrzeb przerabiałam już z moim mężczyzną. Tak, tak :) Staram się o tym pamiętać, mówić otwarcie. Ale jednej rzeczy nie zmienię. O wiele, wiele! większą radość sprawia mi gest ze strony mojego faceta, który wiąże się z zaskoczeniem, niespodzianką, czymś, co wypływa od niego samego. Czy to kwiatek bez okazji, czy propozycja pójścia do kina, czy kolacja na mieście. Doceniam fakt, że mój mężczyzna zawsze stara się spełniać moje prośby, w jakiś sposób mnie to cieszy, ale bardziej porusza moją duszę nawet najdrobniejszy czyn, który nie jest rezultatem rozmowy na ten temat. No po prostu tak już jest. Ja sama lubię obserwować mojego Lubego i gdy np. widzę, że jest zmęczony – robię mu masażyk przy muzyce i świecach ;)lub zapytam, czy czegoś nie potrzebuje. Każdy bezinteresowny (i będący dla mnie zaskoczeniem)gest ze strony mojego faceta daje mi najgłębsze poczucie tego, że jestem kochana.Jednak kilku rzeczy muszę się dopominać ;) Pozdrawiam wszystkich
Agnieszko Ryczko
W odpowiedzi na Twoje uwagi:
Napisałaś: „Wiesz, że w naszej kulturze istnieją tematy ogólnie “tabu” by zapobiec dziwnym sytuacjom?”
Wiem :) ale ten temat jest zbyt często traktowany niepotrzebnie jako tabu.
I toteż :) „Przyjęło się w środowiskach kulturalnych, by nie rozmawiać o tak bardzo intymnych sprawach jak seks z partnerem.”
Wiem o tym, ale nie wyklucza to rozmowy o seksie na pewnym poziomie ogólności lub bez odniesienia do seksu z obecnym (bo o to chyba chodzi)partnerem.
również to: „Nawet jeśli statystycznie jest to większość, nie należy tym samym przyjmować tego jako najwyższą z prawd.”
Zgadzam się z Tobą.
Tu: „Na szczęście każdy może wybierać w jakim środowisku się obraca. Jeśli znajomi nie chcą z Tobą otwarcie rozmawiać to zawsze możesz zmienić towarzystwo ”
Zakładasz, że tak jest :), rozwiązaniem jest też poszerzyć grupę znajomych, którym ten temat nie przeszkadza. Zresztą swobody rozmawiania seksie nie przyjmuję jako wyznacznika atrakcyjności znajomości :)
Napisałaś:
„Jeśli miałeś na myśli drugą stronę-osoba Tobie bliska-to uważam, że rozmowa jest wręcz wskazana, co pozwoli uniknąć nieporozumień, a tylko pomoże lepiej siebie zrozumieć.”
Całkowicie zgadzam się, co powinno wynikać również z mojego poprzedniego wpisu :)
pozdrawiam serdecznie
Piotr
ps. Możesz, możecie zwracać się po imieniu do mnie, jak wygodnie :)
Agnieszka Ryczko
Pytasz: „wyjaśnij proszę, bo nie do końca jest dla mnie jasne przesłanie zdania:” Wtedy spora grupa facetów będzie wiedziała, że taka Pani nie jest dla nich.”?. ”
Proszę bardzo :-)
Najpierw zacytujmy całą moja wypowiedź: „Jeżeli kobieta ma silną potrzebę otrzymywania prezentów (rozumiem przez to przedmioty materialne) to powinna to komunikować. Wtedy spora grupa facetów będzie wiedziała, że taka Pani nie jest dla nich. Zwróć uwagę, że ja w moim komentarzu napisałem o domaganiu się i oczekiwaniu, czyli pewnych formach wywierania presji. ” bo ma to istotne znaczenie. Zwróciłaś uwagę na słowa ” rozumiem przez to przedmioty materialne”?
Z mojego punktu widzenia, interesująca relacja z kobietą to wzajemna inspiracja intelektualna, otwarta komunikacja, gorący i namiętny seks, wspólne przeżywanie różnego rodzaju przygód. Naturalnie też bycie wsparciem (tez materialnym) dla partnera, kiedy to jest konieczne. Jeżeli teraz dla jakiejś kobiety otrzymywanie przedmiotów ma istotne znaczenie symboliczne, to tutaj rozjeżdżamy się w podejściu do życia. Nie chcę „okazywać uczuć” przez dawanie przedmiotów materialnych, to musi być widoczne i odczuwalne w tym co z daną osobą robię i jak się w to angażuję.
To powiedziawszy, warto podkreślić, że chętnie obdarowuję innych ludzi, ale mam coś przeciwko temu, jeśli ktokolwiek robi z tego mój obowiązek.
W wypadku kiedy kobieta, jak napisałem powyżej „domaga się i oczekuje” to bye, bye :-)
Czy wystarczająco jasno to wyjaśniłem?
Minera
Piszesz: „O wiele, wiele! większą radość sprawia mi gest ze strony mojego faceta, który wiąże się z zaskoczeniem, niespodzianką, czymś, co wypływa od niego samego. ”
To rozumiem i nie stoi to w sprzeczności z tym, co napisałem. Mówisz mianowicie o „niespodziankach” a nie o potrzebach, które masz ale zamiast komunikować każesz się Twojemu mężczyźnie domyślać.
Jeżeli każda ze stron ma takie nastawienie, aby sama z siebie zastanawiała się co dobrego może dla partnera/partnerki zrobić to wspaniale, dla mnie jest to bardzo dobra postawa w relacji z drugim człowiekiem i sam tak praktykuje.
Pozdrawiam
Alex
Alexie, z tymi potrzebami to jest różnie. Bywa naprawdę często, że faceci są nieporadni w okazywaniu miłości. Kocha, ale to do kobiety nie dociera w takim stopniu, w jakim by chciała. Bo w końcu jaka jest jedna z najbardziej silnych potrzeb człowieka? Myślę (nie tylko ja), że właśnie potrzeba miłości! Jakiś czas temu przechodziłam przez taki okres, że czułam ogromny niedosyt miłości, okazanej w konkretny sposób (by dotarła nie tylko do umysłu „no wiem, że mnie kocha…”, ale do serca!). Brakowało mi czułych słów, jakiegoś sms-a w ciągu dnia, komplementu, którego nie słyszałam nie wiem ile czasu. Byłam rozgoryczona. Pewnego wieczoru powiedziałam o tym mojemu facetowi. Tak, otrzymywałam potem sms-y, ale to nie cieszyło tak bardzo. Apel do wszystkich panów (kobiet zresztą też) zastanówcie się nad tym, jak okazać Miłość. Nieporadność w okazywaniu uczuć może być naprawdę dużym problemem. Kochać to jedno, a umieć to okazać, to zupełnie inna sprawa. Miłośc potrzebuje wyrazu. W tym trzeba się ćwiczyć. Wtedy związek kwitnie, rozwija się. Pozdrawiam wszystkich :)
Alex, napisałeś:
„To powiedziawszy, warto podkreślić, że chętnie obdarowuję innych ludzi, ale mam coś przeciwko temu, jeśli ktokolwiek robi z tego mój obowiązek.
W wypadku kiedy kobieta, jak napisałem powyżej “domaga się i oczekuje” to bye, bye”
Myślę, że komentujemy co innego :) Zgadzam się pod tym względem, że z „obdarowywania” nie można robić obowiązku i nigdy tak nie napisałam w swoich komentarzach. Wspomniałam też pisząc do Ewy, że często coś innego sprawia nam kobietom (czy mężczyznom) radość i można o tym powiedzieć. Nie uważam, że to złe rozmawiać szczerze w związku o potrzebach i minipotrzebach. Gorzej gdy jedna osoba nagminnie próbuje przekonać do swojego sposobu myślenia, czyli skrajnie: „nie toleruję żadnych świąt i okazji, nigdy nie dam czegoś od siebie itp.” Sprawiedliwie więc: żyjemy w świecie, gdzie święta są często okazją do sprawiania komuś przyjemności, jeśli niektórzy nie mają takiej potrzeby przez cały rok! Zeszłam trochę z tematu, nie mniej myślę, że nie powinno się robić z obdarowywania kogoś czymkolwiek (nie tylko materialnymi rzeczami) problemu. To naturalne, że wiemy kiedy, co, dla kogo chcemy dać w sposób materialny czy zupełnie inny. I nie robimy tego z przymusu!
Napisałeś też: „W wypadku kiedy kobieta, jak napisałem powyżej “domaga się i oczekuje” to bye, bye ” Bardzo kategoryczne podejście. Biorąc pod uwagę kontekst rozmowy jak najbardziej się zgadzam.
Przypominam jednak ponownie, że można partnera, przyjaciela, kolegę naprowadzić (we wszystkich sferach wspólnego życia) co sprawia nam szczególną radość. I to mam na myśli od początku komentowania Twojego wpisu na blogu.
Pozdrawiam
Znam jeszcze jedno przekonanie: „jesteśmy tak długo ze sobą, że powinieneś wiedzieć”. I tu idealnie pasuje – nie ilość, a jakość się liczy.
Alex,
„Pominąwszy stosunkowo małą grupę bardzo proaktywnych w tej dziedzinie kobiet, większość…” W mojej dekadzie jest ich coraz więcej, bo pewnie jest to domeną czasów, w jakich żyję. Tutaj już nie chodzi o osiągnięcie swoistej dojrzałości kobiecej, która okupiona jest wieloma doświadczeniami, rozczarowaniami i w pewnym momencie przychodzi taki moment, że jej potrzeby stają się na tyle ważne, by o nich komunikować i oczekiwać, że dla niego będą równie ważne, a jeśli jakiś mężczyzna nie potrafi tego zaakceptować, to nie warto tracić na niego czasu. To o czym piszę troszkę przypomina mi grupę kobiet urodzonych w latach 50, które po zebraniu wielu doświadczeń, niejednokrotnych rozczarowaniach, życia w starym i bardzo żywym systemie „kobieta jest matką, żoną i kochanką” odkrywają, że można inaczej – że można cieszyć się życiem, że ja i moje potrzeby są ważne i mogę o nich mówić.
Teraźniejszość jest jednak fantastyczna dla kobiet chcących wyzwolić się z tego, co zastarzałe. Im więcej się mówi o tym do czego mamy prawo, co możemy osiągnąć, jak robią to inne, to tym bardziej zbliżamy się do prawdziwej otwartości i „egzekwowania” tego, co chcemy i co pozwoli na nasze spełnienie.
Nie wiem czy przypadkiem nie jest tak, że to zjawisko wyzwolenia nie jest spowodowane zderzeniem dwóch subkultur – tej zastarzałej i tej, w której kobieta odważnie przebija się przez te wszelkie schematy myśleniowe. Z moich trzech obserwacji właśnie tak wynika, kobiety mają bliski kontakt z kobietami, które żyję teraz – mają inne podejście, wartości i potrafią o tym dyskutować, przez co potrafiły ruszyć tę zatwardziałą skałę. Zdaję sobie jednak sprawę, że te trzy przypadki to niewielki odsetek i nie można mówić ogólnie.
Alexie, zastanawiasz się dlaczego tak się dzieje, że kobiety nie werbalizują swoich pragnień przed i nie udzielają feedbacku w trakcie, więc chętnie przedstawię ci pewne tezy (w sensie subiektywnym, czyli ja i moje obserwacje)/ hipotezy w sensie globalnym.
1. Przede wszystkim trzeba popatrzeć na ten aspekt z punktu kulturowo-religijnego (niestety :( ). Kobieta w naszym kraju nadal jest odbierana jako mniej znacząca jednostka, choć to trochę niefortunne określenie. Nadal obijamy się o schematy kobiety spełnionej w domu, z dziećmi, etc. To jak sam napisałeś wrzuca ją w rolę służebnicy, czyli osobę, która jest dla kogoś, dla zaspokajania jego różnorakich potrzeb (mąż, dzieci, teściowa, pracodawca, …). I żal przyznać, ale kobiety weszły w tę rolę. W tym punkcie warto podciągnąć przekonanie, że o „tych” sprawach się nie mówi, bo nie wypada.
2. Kawał czasu temu na rozmowie rekrutacyjnej pan nie mógł uwierzyć, że nie planuje jeszcze rodziny (o zgrozo!) i wywnioskował, że po prostu wkręcam na potrzeby rozmowy, bo przecież bazując na swoim doświadczeniu i wiedzy, to mam większą świadomość co można, a co nie i potrafię sprytnie z tego korzystać.
W tym przykładzie pojawia się istotny aspekt – mężczyzna ten nie zadał sobie trudu, by mnie wysłuchać. Nawet jeśli dostał informację, to potrafił nią tak pożonglować, że nie zmienił swojego obrazu świata, tylko dopasował swój świat i normy do mnie (uwaga: też psycholog). Zaobserwowałam kilka przyczyn dlaczego kobieta nie mówi – mężczyzna nie chce słuchać, bo sprawy seksualne są dla niego „trudne”, nie potrafi słuchać i przyjmować feedbacku, nie jest nauczony, nawet jak dostał informację, to nic z nią nie zrobił, albo zrobił coś zupełnie innego, bo wie lepiej („inne się nie skarżyły”). Dodatkowo dochodzi poczucie, że czuje się zły/ gorszy, więc ujawniają się wszelkie aspekty poczucia własnej wartości. Pewnie większość z was stwierdzi, że to kwestia wyboru mężczyzny, ale wierzcie mi, że takich męskich przypadków jest sporo.
3. Ostatnia przyczyna – niewielkie doświadczenie seksualne i samoświadomość seksualna kobiety. Nie poznała, nie poznaje siebie, nie wie co ją doprowadza do seksualnej rozkoszy, tym bardziej nie potrafi mówić o tym. Jest raczej odtwórcą ról, jakie przydzieli jej mężczyzna, możliwe, że do momentu, kiedy zdobędzie już tą samoświadomość.
Odwołując się jeszcze do pierwszego punktu, a dokładniej do religii, to u mocno wierzących kobiet taka niska samoświadomość może być naturalna, bo przecież dla nich seks służy prokreacji, a nie przyjemności.
Alexie, napisałeś w P.S., że to typowa „słabość” kobiet, natomiast z mojej perspektywy dotyczy to również mężczyzn, którzy dopiero zapytani (!!!), a nawet dopiero po długiej, delikatnej próbie gięcia językiem, zaczynają mówić co i jak sprawia im przyjemność. Jeszcze z jednego powodu uważam, że dotyczy to również drugiej płci, bo niestety kilkukrotnie spotkałam się z podejściem: „ja wolę robić, niż mówić”. I bądź tu mądry! ;p
Pozdrawiam ciepło:)
Aleksandra Mroczkowska
Agnieszka Ryczko
Może rzeczywiście ustalmy o czym mówimy :-)
Piszesz: „Nie uważam, że to złe rozmawiać szczerze w związku o potrzebach i minipotrzebach. ”
Pełna zgoda!!
Dalej: “nie toleruję żadnych świąt i okazji, nigdy nie dam czegoś od siebie itp.” ”
To bardzo ekstremalne. Ja np. toleruję większość świąt, ale jakoś specjalnie ich nie obchodzę. Z drugiej strony chętnie i często obdarowuję innych, aczkolwiek nie dlatego, że mamy jakąś określoną datę w kalendarzu. Chętnie sprawiam przyjemność osobom wokół mnie i nie potrzebuję do tego zewnętrznej okazji. Jeżeli ktoś potrzebuje do tego określonego święta, to moim zdaniem powinien nad sobą nieco popracować.
Zgadzam się z Twoim „można partnera, przyjaciela, kolegę naprowadzić (we wszystkich sferach wspólnego życia) co sprawia nam szczególną radość. ”
Jeżeli jednak w wyniku tego naprowadzania pojawia się poważne niekompatybilności to też trzeba z tego wyciągnąć wnioski
Aleksandra Mroczkowska
Nawiązując do Twoich hipotez, to mój punkt widzenia jest nastepujący:
Ad 1) Niestety chyba tak jest
Ad 2) Niestety masz rację :-( Warto przy tym dodać, że sporo kobiet też nie potrafi słuchać zastępując to wiedzą o życiu wyciągnięta ze znaków zodiaku czy tez powieści Coelho.
Ad 3) Niestety masz rację, choć idzie to w parze ze stosunkowo (w podwójnym tego słowa znaczeniu :-)) małym doświadczeniem większości mężczyzn. O tym ostatnim zjawisku napiszę osobny post.
Nawiązując do ostatniego akapitu Twojego komentarza, to ja tez zdecydowanie wole robić niż mówić :-) ale odrobina komunikacji i feedbacku przyczynia sie do tego, że to „robienie” jest o wiele bardziej przyjemne :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam serdecznie:-)
To mój pierwszy post, chociaż czytam Twój blog od dawna:-). To co napiszę nie wniesie nic nowego, lecz jedynie potwierdzi spostrzeżenia z postu. Sama przeszłam tą drogę(niewłaściwe wzorce z domu rodzinnego), ale na szczęście uzmysłowiłam sobie to bardzo wcześnie i teraz jest już tylko lepiej i szczęśliwiej:-). Warto popracować troszkę nad sobą, życie zmienia się diametralnie:-).
pozdrawiam,
Beata M.
Wydaje mi się, że jednak dobra komunikacja między partnerami potrafi czynić cuda.
Ileż to razy rozmawiałam z nabzdyczonymi koleżankami, które były wściekłe na swoich mężczyzn, bo nie zrobili tego czy tamtego, że nie pomogli, kiedy tego potrzebowały itp.
Ale, moi drodzy panowie, wam po prostu trzeba kawe na ławe wyłożyć, bo z domysłami bywa raczej ciężko. Może generalizuję, ale takich, którym nie trzeba wykładać,jest niewielu.
Nie zmienia to faktu, że należy rozmawiać o tym, co nas boli, dręczy, co nam się podoba, co zachwyca, co sprawia, że mamy ochotę bić pięścią w ścianę etc., by unikać nieporozumień i niepotrzebnych frustracji.
Można na te kwestie spojrzeć z jeszcze innego punktu widzenia. Otóż nasza cywilizacja to „cywilizacja mówienia i wyjaśniania”. Nie mówię, że to źle, ale chcę zwrócić uwagę, że to znaczne ograniczenie. Wiele osób dziwi się na słowa powinien mnie czuć, powinien wiedzieć, itd. Myślę, że w bardzo dużym stopniu w naszej kulturze zatraciliśmy zdolność intuicyjnego wiedzenia, odczuwania – bez słów. Byliście na filmie AVATAR? Wyobraźcie sobie, że posiadamy cis takiego jak więź, która pozwala odczuć to co ktoś czuje. Być może jest to możliwe, ale kompletnie nie rozwijane.
Alex,
„…wiedzą o życiu wyciągnięta ze znaków zodiaku czy tez powieści Coelho.”
Ojjjoj. Takie podejście jest jeszcze żywe?
„…o ja tez zdecydowanie wole robić niż mówić :-)”
A kto woli mówić? :) W tej konstelacji wyszło na to, że pierwszy raz mogę powiedzieć o kobiecie (o sobie) erotomanko-gawędziarka :D
Naturalnie ważny jest kontekst tej wypowiedzi, którą przytoczyłam. Mam przed oczami obraz mężczyzny, któremu chce się zakomunikować swoje potrzeby, on na to „wolę robić, niż mówić” i całym sobą próbuje to udowodnić czynem. Chybi raz po raz. Wtedy warto przejść do działania, jest duże prawdopodobieństwo, że taki instruktaż przyjmie :)
Pozdrawiam wiosennie :)
Aleksandra Mroczkowska
mały P.S. – ad do blipa.
Też byłam, ważny i edukacyjny film. Chętnie poczytam posty zainspirowane filmem. Osobiście potrzebuję sobie poukładać wszystko w głowie, bo wiele myśli, inspiracji…
Pozdrawiam ;)
Beata M.
Witaj na naszym blogu :-)
Gratuluję, że wcześnie zrozumiałaś o co chodzi. Większości ludzi zajmuje to znacznie więcej czasu :-)
Epoka
Czasem lepiej wyłożyć kawę na ławę raz, a porządnie, potem zbierając tego (przyjemne) owoce, nieprawdaż?
PS: Znowu Akismet wrzucił Cię do spamu.
Jacenty
Piszesz: „Myślę, że w bardzo dużym stopniu w naszej kulturze zatraciliśmy zdolność intuicyjnego wiedzenia, odczuwania – bez słów. ”
A może interakcje międzyludzkie stały się bardziej wyrafinowane, a przynajmniej znacznie zwiększyła się ilość dostępnych opcji?
Aleksandra Mroczkowska
Pytasz: „Ojjjoj. Takie podejście jest jeszcze żywe? ”
Oczywiście!! Inaczej bym tego nie pisał :-)
A propos postów zainspirowanych „Up in the Air” to pierwszy jest już online. Następne będą nieco bardziej „frywolne” :-) choć w kolejce czeka post o rodzajach relacji i jeszcze jednym aktualnym temacie
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ależ owszem Alexie, kawa na ławę za każdym razem, kiedy jest to niezbędne.
PS.
Taki widać mój los na Twym blogu – siedzenie w spamie dopóty, dopóki mnie z niego nie wyciągniesz ;)
Tym razem zapewne też sobie posiedzę i poczekam ;)
Cześć,
Gratuluję Ci Alex bardzo trafionego artykułu :) to tak, jakby ponownie ujrzeć radość na twarzy mojego chłopaka, kiedy odpowiedziałam mu zdecydowanie na pytanie o moje preferencje. Aż mnie tym zdziwił :) Na moje zdziwienie opowiedział mi o swoich byłych dziewczynach, które się słowem nie odzywały, co do niczego nie prowadziło.
To było 7, czy 8 lat temu, i do tej pory jesteśmy razem szczęśliwi :) wiem, bo pytamy się o uczucia dosłownie w każdej chwili :) I nie ma to nic wspólnego z „instruktarzem”, chociaż.. raz czy dwa zdarzyło mi się instruować ;) Dzięki temu zawsze jest nam idealnie :) i jakoś nas to nie nudzi ;)))
Oboje staramy się wszystko robić tak, żeby drugiemu odpowiadało, oczywiście w każdej sferze :)
I zdecydowanie mogę Was Wszystkich zapewnić, że rada Alexa jest jedną z lepszych rad o związkach, jaką usłyszałam w życiu :) Z przyjemnością poczytam inne Twoje posty Alex :)
Pozdrawiam,
Luisa