Post gościnny Pauliny Biedugnis o „Niezdobytej Twierdzy” cieszył się dużym zainteresowaniem. Tym chętniej zapraszam dziś wszystkich do przeczytania jego drugiej części. Myślę, że będzie to dla Was co najmniej równie interesująca lektura, jak poprzednia.
_________________________________________________________________
Dość teoretycznych analiz, teraz zastanówmy się, co możemy konkretnie zrobić, by poprawić jakość naszego życia w dziedzinie relacji osobistych? Jaką strategię zaaplikować? Wypowiedź tę adresuję do Czytelników, którzy są na etapie szukania swojego miejsca i jeszcze na żadnym zamku na stałe nie osiedli ;)
Proszę o przesianie poniższych wskazówek przez własny krytyczny osąd. Sami wiecie, co jest dla Was najlepsze.
- Nie czekaj na królewicza/księżniczkę z bajki, który/a zdejmie z Ciebie urok i odmieni Twoje życie. Pracuj nad sobą, rozwijaj się, działaj, próbuj, szukaj, buduj swój świat, poznawaj siebie. Gdy będziesz czuć się w miarę komfortowo sam(a) ze sobą, ktoś interesujący pojawi się w sposób naturalny.
- Otwórz się, wyjdź ze swojej warownej twierdzy. Rozejrzyj się wokół siebie, nawiązuj różne kontakty , rozmawiaj, słuchaj, szukaj. Bądź miła/y. Na pewno dostrzeżesz wiele ciekawych osób, może znajdą się i potencjalni kandydaci na mężów czy żony ;)
- Zrzuć maskę księżniczki (czy dzielnego rycerza). Pokaż trochę siebie. Szczerość na dłuższą metę procentuje. Owszem, otwierając się, narażamy się na zranienia. Ale ile tracimy, nie podejmując ryzyka? A tak, może i trochę poboli, ale do wesela się zagoi ;)
- Uciekaj od wyniosłych, zdystansowanych księżniczek i rycerzy ostentacyjnie obnoszących się ze swoimi trofeami (to pozłacane wydmuszki w średniowiecznym przebraniu). Jest sporo ludzi, którzy nie potrzebują nikomu niczego udowadniać, mają zdrowy ogląd własnej osoby i potrafią się otworzyć na innych, bez robienia komukolwiek łaski.
- Daj drugą szansę. Nie skreślaj kogoś tylko dlatego, że pierwsze wrażenie było niekorzystne (ono może być bardzo mylne, o czym sama niedawno się przekonałam). Spotkaj się, posłuchaj, korona Ci z głowy nie spadnie, za to możesz być bardzo pozytywnie zaskoczony/a!
- Odważ się testować. Jeśli uznasz kogoś za interesującego, nie analizuj wszystkich za i przeciw, po prostu daj sobie i tej osobie szansę. Wrzuć na luz, niekoniecznie musi od razu zostać Twoim mężem czy żoną. Jak nie ten/ta, może następny/a (nie zachęcam tu bynajmniej do zmieniania partnerów jak rękawiczek).
- Ucz się przez praktykę, eksperymentuj. Próbując związków z różnymi ludźmi, dowiesz się, co Ci najbardziej pasuje oraz nauczysz się, jak być z drugim człowiekiem.
- Przejmij odpowiedzialność za swoje życie. Nie obwiniaj swojego partnera za to, że jest Ci źle. Jak coś Ci nie pasuje, powiedz mu o tym, może uda Wam się znaleźć rozwiązanie. Będzie Wam obojgu nieco łatwiej, jeśli każdy przejmie pełną odpowiedzialność za swoje życie i 50% odpowiedzialności za związek.
- (szczególnie do dziewczyn) Zachowaj niezależność. Nie zawieszaj się na swoim partnerze jak na wieszaku („niech on zdecyduje”) ani nie oplataj go niczym bluszcz („bo on jest taki cudowny”, „wie najlepiej”, itp.). Miej czas dla siebie i pozwól na to swojemu partnerowi.
- Jeśli jesteś w związku, dawaj z siebie jak najwięcej, inwestuj w swoją relację. Co jakiś czas pytaj siebie, jak się czujesz przy swoim partnerze i czy Twój związek zamiast stymulować Twój rozwój, przypadkiem go nie hamuje. Miej oczy szeroko otwarte, bo na świecie jest wielu atrakcyjnych potencjalnych partnerów.
- Naucz się mówić STOP. Jeśli uznasz, że związek nie spełnia Twoich oczekiwań i nie uda Wam się dojść do porozumienia (uważam, że warto walczyć o związek, choć nie za wszelką cenę i nie w nieskończoność), w miarę możliwości, rozstańcie się w sposób kulturalny. Szkoda całkowicie przekreślać tego, co razem zbudowaliście. Życie czasem zaskakuje. Po co palić mosty? Rozstania bywają trudne i bolesne, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;)
- Zachowaj otwarte opcje. Nie podejmuj decyzji, które wiążą się z poważnymi, długotrwałymi konsekwencjami i z których, w razie, gdybyś zmienił/a zdanie, bardzo trudno będzie Ci się wycofać (dzieci, ślub). Na „dojrzałe decyzje” przyjdzie czas, życie to nie wyścig ;)
- Zachowaj szeroko pojętą ostrożność i płyń swobodnie z nurtem życia:
„Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj. Śnij. Odkrywaj.” (Mark Twain) - Słuchaj jednocześnie swojego serca i intelektu. One całkiem nieźle ze sobą współgrają. ;)
Na koniec trzy hasła w luźno-erasmusowym klimacie, które mają zaskakująco uniwersalny charakter. Świat muzyki pop i reklam bywa inspirujący ;)
- Just do it!
- Relax, take it easy!
- Everybody’s free.
Powodzenia, pierś do przodu i do dzieła! ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Paulina Biedugnis
P.S. Nie uważam się za eksperta od związków (w tym swoich). Powyższe wskazówki są owocem moich poszukiwań i lektury blogu. Może kogoś zainspirują ;) Proszę je potraktować z przymrużeniem oka i dużą dozą krytycyzmu. Ciekawa jestem, jakimi zasadami Wy kierujecie się w swoim życiu uczuciowym? Zapraszam do dyskusji.
__________________________________________________________________
Paulina Biedugnis ma 24 lata i jest studentką V roku socjologii na UW. Skończyła studia licencjackie w Nauczycielskim Kolegium Języka Francuskiego przy UW (z II specjalnością – nauczanie jęz. angielskiego). Pisze pracę magisterską o coachingu we Francji. Interesuje się ludźmi, coachingiem, psychologią. Uwielbia bieganie, taniec i podróże ;)
Paulina
Z wielką przyjemnością opublikowałem powyższy tekst.
Uświadomiłem sobie przy tym ciekawą rzecz, a mianowicie:
1) jak Ty się urodziłaś, to ja już ładnych parę lat intensywnie praktykowałem relacje damsko-męskie i nie zaprzestałem tego do dziś :-) Do tego były to relacje bardzo zróżnicowane pod względem czasu trwania, charakteru itp.
2) mimo tego (i to jest ciekawe), gdybym z całym tym doświadczeniem miał napisać post na temat, który poruszyłaś, to w gruncie rzeczy wymieniłbym bardzo podobne punkty!!
Interesujące, nieprawdaż? Gdybym ja to wszystko wiedział będąc w Twoim wieku!! :-)
Ten tekst bardzo mi się podoba i wrzuciłem go na Wykop, bo uważam, że może być bardzo pożyteczny dla sporej grupy ludzi. Gdyby ktoś z Czytelników zechciał na niego zagłosować to jest on tutaj:
http://www.wykop.pl/link/81896/co-jest-wazne-aby-miec-dobre-relacje-damsko-meskie
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Świetne rady, jestem pod wrażeniem:)
Dodałbym może jeszcze: nie pozwól, żeby niepowodzenia Cię zniechęciły. Chociaż można to też wywnioskować z tego, co napisałaś.
Dzięki za posta:)
Cześć.
Niesamowity wpis. Jestem pod ogromnym wrażeniem trafności Twoich rad i złotych myśli zawartych w nim. Dziękuję Ci Paulino za ten wpis i Tobie Alexie za możliwość przeczytania go. Jestem przekonany, że wcielenie tego w życie znacznie je zmieni. Zacznę już od dziś!
Pozdrawiam
Michał
Alex,
Dzięki za miłe słowa :-) Post jest w znacznym stopniu lekturą tego blogu, stąd sporo linków; Twoje posty trochę mi otworzyły oczy – szczególnie ten, w którym zachęcasz do analizy swojego związku pod kątem „komfortu jazdy” :-) Miałam wyobrażenie, że nad związkiem trzeba za wszelką cenę pracować, „docierać się” itd. A tu taka piękna wizja, że gdzieś tam jest ten ktoś, kto do nas po prostu trochę bardziej pasuje;
Inna ciekawa dla mnie obserwacja: stale się rozwijamy i zmieniamy, każde z partnerów w swoim tempie i w swoim kierunku, więc w którymś momencie może się okazać, że po prostu drogi się rozchodzą…
Od teorii do praktyki długa droga, więc, komu w drogę temu czas! :)
Pozdrawiam serdecznie,
Paulina
Hmm
Niby same truizmy :)
Ale kurcze – prawdziwe :)
Najważniejsze by obie strony w związku czuły się naprawdę dobrze i miały także swoją przestrzeń, dziedzinę gdzie partner raczej nie ma wstępu. Taka nasza samotnia :)
Witaj Paulina,
Świetne posty obydwa !!!!!!!!!!!!!!!!!! :)
Zwłaszcza nr 2 – i mówię to na podstawie doświadczenia w zwiazku a nie wiedzy teoretycznej ;)
Dodałabym tylko ( tak na szybko ) jeszcze punkty:
1. Rozmawiaj, rozmawiaj i rozmawiaj ( dialog a nie wykrzykiwany monolog ) i słuchaj słuchaj słuchaj ( z uwagą co mówi druga osoba )
2. Mów o swoich potrzebach nie czekając aż ktokolwiek czegokolwiek się domyśli ( lepiej dostawać kwiaty całe życie – mówiąc lubie kwiaty i chciałabym je do Ciebie dostawać , niz czekać aż się domyśli – bo może się nie domyśli do końca życia. W miejsce kwiaty można wstawić dowolną czynność lub rzecz lub cokolwiek dla nas ważnego i negocjujemy :) ).
Gratuluję i pozdrawiam
Andrzej
jeśli są to takie truizmy, to jak wytłumaczysz fakt, że większość ludzi tego nie stosuje?
Monika
Zgadzam się z Tobą, że trzeba mówić o swoich potrzebach i to nie tylko jeśli chodzi o kwiatki :-)
I to mówić nie tylko w sensie komunikowania potrzeb, ale też feedbacku jak druga strona je zaspokaja. W tym ostatnim przypadku dobry i pasujący przykład znajduje się na dole mojego postu:
http://alexba.eu/2008-02-11/rozwoj-kariera-praca/feedback-jeszcze-o-udzielaniu-informacji-zwrotnej/
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@Alex:
Andrzej
jeśli są to takie truizmy, to jak wytłumaczysz fakt, że większość ludzi tego nie stosuje?
Właśnie dlatego, że uważa to za prawdy ogólne. To tak jak z oparzeniami słonecznymi – każdy wie, że ma stosować kremy z filtrem, unikać otwartego słońca przez długi czas itd. A w przychodniach i na pogotowiu codziennie dziesiątki poparzonych osób.
@Alex
Gdybyś to wiedział wtedy, najprawdopodobniej dziś byłbyś tym kim jesteś teraz. Doszedłeś do swojego celu trochę naokoło., ale dzięki temu Twój blog jest bliższy mojej rzeczywistości. ;-)
@Andrzej
Słyszałeś o syndromie „Dusiciela z Brooklinu”.
Całość można opisać w starym dowcipie opowiadanym kiedy w Brooklinie grasował seryjny morderca:
– Kto tam ?
– Dusieciel z Brooklinu!
– Kochanie, ktoś do ciebie…
Ludzie nawet kiedy znają problem i są świadomi niebezpieczeństwa, to wciąż myślą, że ich to nie dotyczy.
Pozdrawiam,
Marcunio
Marcunio
Chętnie uniknąłbym paru bardzo kosztownych lekcji :-)
Pozdrawiam
Alex
Witam serdecznie!
Dzięki za komentarze! :)
Monika
Dzięki wielkie za entuzjazm :)
Co do Twoich zaleceń, zgoda ! Swoją drogą to kwiatków dawno nie dostałam, coś z tym trzeba zrobić! :)
Andrzej
Mam ochotę przytoczyć popularną ostatnio historię o eunuchu i krytyku, ale napisałam, że trzeba być miłym, więc się powstrzymam! (nie bierz tego do siebie, to takie specyficzne poczucie humoru). Poza tym, ja dokładnie jak rzeczeni specjaliści – wiem, ale nieraz nie potrafię… :)
truizmy jak nic! cóż, zgodzę się, ktoś je musiał pokornie wypisać :)
choć na przykład post Alexa o seryjnej monogamii i luźne podejście do związków z niego wynikające dla mnie truizmem nie był wcale; wpierw mnie wzburzył, potem zburzył moją wizję dozgonnej romantycznej miłości i tak do dziś się zastanawiam, jak to jest, czy (dobry) związek na całe życie jest możliwy czy nie…
Majtro
Cieszę sie bardzo, że wpis Ci przypadł do gustu :) Powodzenia!!!
Piotr Golędzinowski
Dzięki za miłe słowa. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, ręczę głową! Ty też masz na pewno takie doświadczenia – coś się wydawało totalną pomyłką, porażką itd. a potem wynikło z tego coś pozytywnego :)
Alex, Marcunio
taki offtopic a propos życiowych lekcji i coachingu – gdzieś ostatnio wyczytałam, że najlepszym coachem jest życie, fajne, co? :)
Miłego wieczoru,
Paulina
Paulina: Bardzo podoba mi się to co napisałaś i nie jest to tylko wynikiem rezonansu limbicznego ;)
Alex: Chyba pierwszy post z Twoim komentarzem na „top-ie” ;)
Pozdrawiam
@Paulina Biedugnis: Bardzo dobry post. Dodałbym jeszcze jedną radę, którą przed chwilą umieściłem też pod innym wątkiem:
Jak najczęściej przyłapujcie bliźnich na dobrych uczynkach.
Warto docenić fakt, że partner pamięta o opuszczaniu deski sedesowej, mimo, że to taka oczywistość. Ja zawsze dziękuję za smaczne kanapki, które przygotowuje moja żona. Za każdym razem podziękowanie jest szczere i płynące z głębi serca, a nie rzucone mimochodem, z obowiązku.
Alex pisze: „jeśli są to takie truizmy, to jak wytłumaczysz fakt, że większość ludzi tego nie stosuje?”
Bo pomiędzy wiedzą a działaniem jest przepaść przez którą niewiele osób przeskakuje.
Bardzo dobre rady, czy też wskazówki. Pomimo, że sama nie mogę nazwać się ekspertem, ba nawet osobą doświadczoną, w relacjach damsko-męskich to jednak stosuję się do dość podobnych zasad, a przynajmniej staram się. A mój permanentny brak partnera tylko mi pomaga – bo mogę spokojnie poznawać nowych ludzi i nawet bez „wikłania” się w związki uczyć się od nich. Natomiast cytat M.Twain’a jest wprost genialny i można go przełożyć na tak wiele aspektów życia…. gratuluję świetnego wpisu!
„Nie czekaj na królewicza/księżniczkę z bajki, który/a zdejmie z Ciebie urok i odmieni Twoje życie. Pracuj nad sobą, rozwijaj się, działaj, próbuj, szukaj, buduj swój świat, poznawaj siebie. Gdy będziesz czuć się w miarę komfortowo sam(a) ze sobą, ktoś interesujący pojawi się w sposób naturalny.”
Jedna z najważniejszych prawd o życiu :). Ludzie bardzo często szukają 'ratunku’ w związkach, a to jeden z najbardziej dramatycznych tematów zastępczych, kończący się nierzadko poczuciem bolsnej krzywdy i rozczarowania. Żeby móc prawdziwie i z wzajemnością pokochać kogoś, trzeba najpierw pokochać siebie. Wspaniały post! Gratuluje!
Witam!
Świetny tekst, bardzo pouczający, gratuluję!
Pisałaś o przyczynach dla których twierdza udaje niezdobytą. Czasem niezdobywalna twierdza udaje zdobywalną. :) Ostatnimi czasy miałem przyjemność (?) poznania księżniczki, która poprzez wymienione przez Ciebie chwyty i gierki czerpała niemałe korzyści emocjonalne z adoracji pewnego „rycerza”. Prężył ów biedak zwoje mózgowe i muskuły przed panią swego serca, a ta zwodziła go, przesyłała sprzeczne informacje i fundowała huśtawkę uczuć. Zastanowiłem się skąd u owej kobiety takie wampiryczne zapędy? Może takie dowartościowanie się cudzym kosztem to jej sposób na problemy z samą sobą, walka z kompleksami? I refleksja na koniec – unikajmy wampirów. :)
Pozdrawiam serdecznie
PiotrP
Witam,
Wszedłem na ten blog przez przypadek.
Super artykuł, pozwolił mi na uświadomienie kliku rzeczy dotyczących związków międzyludzkich – mniej analizowania więcej działania i otwartości. Gdybym przeczytał go 2 tygodnie wcześniej… :).
Gratuluje i Pozdrawiam
Michał
Michal_p
dzięki za miłe słowa ;)
jak już wszedłeś na bloga, czytaj dalej :-)
powodzenia, trzymaj się ciepło,
Paulina
Witam Wszystkich! Czytam bloga od 1,5 roku.Powiem tak ,jak dla mnie źródło cennych rad,opinii i tematów przemyśleń :) .Co do tematu zgadzam się w stu % z Pauliną.Człowiek otwarty ,znający swoją wartość wchodząc w relację z drugą osobą nie musi niczego udawać ,ukrywać .Jest sobą bo wie że że nie może nic utracić. A jednak czyż nie jest tak że większość ludzi wchodząc w relacje boi się utracić coś ,cos czego tak naprawdę nie posiadają -uwagę drugiej osoby.
Marek
Napisałeś „A jednak czyż nie jest tak że większość ludzi wchodząc w relacje boi się utracić coś ,cos czego tak naprawdę nie posiadają -uwagę drugiej osoby.”
Czy nie bierze się to stąd, że takie osoby mają po prostu za mało umiejętności i doświadczenia w poznawaniu nowych ludzi?
Stąd moje zalecenie – zanim „zakotwiczymy” się w długotrwałym związku nabierzmy doświadczenia i obycia w nawiązywaniu relacji z wieloma różnymi ludźmi. W ten sposób nabierzemy wewnętrznego luzu, co pozwoli nam na nieskrępowane i otwarte postępowanie z tą szczególną osobą w przyszłości.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Trochę poniewczasie, ale nie mogę się oprzeć pokusie, co by niewtrącić swoich kilku groszy.
Pod tezami zawartymi w artykułem podpisuję się wszystkimi rencami ;)
Sam już jakiś czas temu obrałem podobną – jakby to szumnie nazwać – drogę życia. Wymaga do wszkaże ustawicznej pracy i uwagi. Nie można spocząć na laurach, bo można przegapić pewne sprawy, przez co dotknęły mnie trochę nieprzyjemne zawirowania i w konsekwencji rozluźnienie wielu ciekawych kontaktów… ale mniejsza o to, bo pisze nie po to by się żalić ;)
Co do związków… z obserwacji i trochę z własnego doświadczenia doszedłem do jednej kardynalnej zasady:
Najpierw trzeba nauczyć się żyć samemu, żeby potem móc żyć z drugim człowiekiem. Jeśli nie czujesz się dobrze sam ze sobą, to nie da się zbudować normalnych, zdrowych relacji w związku.
Jeśli ktoś ma problemy w nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich to proponuję zaangażować się w jakieś sporty grupowe. Cokolwiek, od najzwyklejszej siatkówki po kendo, czy sporty „militarne” jak paintball czy ASG. To bardzo pomaga.
A i udział w różnych dyskusjach w internecie może skutkować ciekawymi znajomościami w „realu” :)
Konserw
Dzięki za komentarz.
Czemu poniewczasie? Wcale tak nie uważam. ;-)
Piszesz: „Najpierw trzeba nauczyć się żyć samemu, żeby potem móc żyć z drugim człowiekiem. Jeśli nie czujesz się dobrze sam ze sobą, to nie da się zbudować normalnych, zdrowych relacji w związku.” Zgadzam się! ;)
Co do sportów zespołowych, czemu nie? Każdy sposób jest dobry.
Pozdrawiam serdecznie,
Paulina
Opis roli niezdobytej twierdzy, który tak sprawnie skreśliła Paulina, zaciekawił mnie, zdobył uznanie, ale również sprowokował mnie do dodania kilku słów post scriptum. Może nieco roztargnione p.s., ale mam nadzieje, że warte odnotowania:-)
Niewątpliwie w życiu napotykamy określone schematy i role, jak wspomniana niezdobyta twierdza, które pozwalają nam wytłumaczyć ludzkie zachowania. Jednak wydaje mi się, że nie powinniśmy na tym poprzestać i zawsze mieć „otwarte umysły”. Często pozostajemy w kleszczach schematycznego tłumaczenia zachowań ludzkich, co zapewnia nam pewien rodzaj poczucia bezpieczeństwa i pewności siebie, ale kosztuje zaprzestanie dalszej podróży poznawania siebie i innych.
Nulla regula sine exceptione. Wyobraźmy sobie, że kobieta interesuje się człowiekiem, który jest mężczyzną. :-) Odbiera on owo zainteresowanie jako początek flirtu. Akty serdeczności, sympatii i troski są przez niego interpretowane jako zachęta do „marszu na twierdzę”. Mężczyzna zgodnie zeznanym mu schematem zdobywania nawet nie pomyśli, że kobieta nie chce być zdobywana, że pragnie poznać drugiego człowieka. Dlaczego? Nie ma nic piękniejszego od odkrywania drugiego człowieka. Mężczyzna czy kobieta, którzy tej możliwości nie dostrzegają, na próżno szturmują twierdze. Narasta frustracja i niezrozumienie, bo znamy schematy, ale zapominamy o wyjątkach. Poznanie to nie zdobywanie przysłowiowej twierdzy, ale jej zwiedzanie, nieustające odkrywanie. Z zakazem dotykania czegokolwiek bez pozwolenia.:-)
Prawdziwe poznanie drugiego człowieka zaczyna się tam, gdzie wiedza o schematach się kończy, nie wystarcza. Wtedy możemy odkryć, że więcej jest wyjątków niż zasad, reguł czy schematów.
Justyno
Zwiedzanie jest możliwe, jeśli odpowiednie bramy są otwarte, o co chodziło mi w oryginalnym poście
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Justyna pisze: „Wyobraźmy sobie, że kobieta interesuje się człowiekiem, który jest mężczyzną. Odbiera on owo zainteresowanie jako początek flirtu. Akty serdeczności, sympatii i troski są przez niego interpretowane jako zachęta do 'marszu na twierdzę’. Mężczyzna zgodnie zeznanym mu schematem zdobywania nawet nie pomyśli, że kobieta nie chce być zdobywana, że pragnie poznać drugiego człowieka.”
Możemy sobie także wyobrazić, że kobieta interesuje się mężczyzną, ponieważ właśnie przez tego mężczyznę pragnie być zdobyta. A on niczego się nie domyśla i odrzuca jej zaloty sądząc, że ona tylko pragnie poznać drugiego człowieka. I tak źle, i tak niedobrze. Najgorzej, gdy posługujemy się jedynie „znanymi nam schematami” i wtłaczamy w nie wszystkich napotkanych bliźnich.
Zamiast czekać aż druga strona domyśli się o co nam chodzi może lepiej wprost powiedzieć?? Ja sama mam duże problemy z mówieniem wprost o co chodzi i zawsze „wysyłam sygnały” niby jasne i klarowne – tak mi się wydaje, ale wcale one nie są takie jasne dla drugiej strony. I to chyba nie tylko do związków się odnosi, ogólnie do kontaktów z innymi, nawet takich codziennych spraw. U mnie w związku zawiodła komunikacja, teraz jestem mądrzejsza o słowa, których nigdy nie wypowiedziałam… tylko chyba wolałabym je wypowiedzieć i wzbogacić nimi wiedzę partnera.
Pink
Masz całkowitą rację, że lepiej jest komunikować, niż zdawać sie na domysły innego człowieka. Problem polega na tym, że bardzo wiele osób w sprawach np. seksu i własnych głębszych odczuć wszelkiego rodzaju ma bardzo kiepskie praktyczne umiejętności wyrażenia się. Zobacz jedną z końcowych scen w filmie „Hitch” kiedy to tytułowy bohater stoi w drzwiach postaci granej przez Eve Mendes i kilka minut usiłuje jej coś przekazać, a zrozumiesz co mam na myśli :-) Obejrzeć trzeba koniecznie w wersji oryginalnej, dobra znajomość angielskiego nie jest konieczna :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
Ojjj tak „wiele osób w sprawach np. seksu i własnych głębszych odczuć wszelkiego rodzaju ma bardzo kiepskie praktyczne umiejętności wyrażenia się” w tym też i ja. Plus jest taki, że wiem już o tym, minus – że nadal nie wiem jak się tego nauczyć. Małe kroczki? Inne rady?
Drogi Aleksie!
Myślę, że na początek wystarczy jeśli będziemy potrafili odróżnić zaproszenie do zwiedzania od zachęty do zdobywania. :-) ( Co do myśli o „otwartych bramach” jeszcze jej nie znalazłam).
Z moich obserwacji wynika, że nasza komunikacja jest zbyt często jednostronna – my mówimy, tłumaczymy, etc. I często im więcej mówimy, tym trudniej nas zrozumieć. Ponoć umiejętności związanych z efektywnym komunikowaniem w 60% można się „wyuczyć”. Pewnie coś o tym wiesz… Polecam książkę L. King’a „How to Talk to Anyone, Anytime, Anywhere”. On również, jak my wszyscy, stara się znaleźć odpowiedź na pytanie jak komunikować.
Komunikowanie uczuć kojarzy mi się z poezją. Jeżeli jesteśmy blisko, to nas przekaz często jest zbyt trudny dla odbiorcy. Z drugiej strony komunikacja wprost nie gwarantuje zrozumienia i chyba łatwiej w niej, o zgrozo!, o nieporozumienie.
Zatem, cokolwiek zrobimy, będzie dobrze. Ważne, żeby próbować, starać się, szukać nowych dróg. Prawda? :-)
Mnóstwo serdeczności,
Justyna
Alex:
O tej scenie z filmu Hitch mówisz?
http://www.youtube.com/watch?v=duecY2Bn5zg (od 4:27)
Śmiesznie wygląda, ale pewnie nie lepiej bym zrobił w takiej sytuacji :D
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Orest
To nie ta scena, ale dziękuje za wskazanie tropu :-)
To co mam na myśli to początek tej sceny
http://www.youtube.com/watch?v=idRVSs2nV2I&feature=related
Enjoy :-)
Alex
Czyli o tej samej scenie mówimy :)
Powiedzmy, że mój link prowadzi precyzyjnie do sceny, o którą mi chodziło :-)
Absolutnie :)
@Justyna: Ale na początku tej książki Larry King podkreśla, że już w wieku 7 lat stawał na rogu ulicy i ogłaszał wszystkim marki przejeżdżających samochodów. Więc chyba nie jest dobrym przykładem zdolności wyuczonej – to talent samorodny, naturalny miłośnik konwersacji.
Alex,
piękna scena :), czasami dokładnie tak się czuję
Swoją drogą cały film Hitch w temacie komunikacji damsko-męskiej warto obejrzeć i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Pomijam fakt, że mile spędza się czas przy tym filmie :)
Pozdrawiam o poranku,
Orest
hej!
Justyna
Napisałaś: „Prawdziwe poznanie drugiego człowieka zaczyna się tam, gdzie wiedza o schematach się kończy, nie wystarcza. Wtedy możemy odkryć, że więcej jest wyjątków niż zasad, reguł czy schematów. ” – ładne, zgodzę się! :)
Dzięki za polecenie książki, zanotowałam i mam nadzieję (kiedyś) przeczytam.
Alex, Orest
Dzięki za piękną scenę, film obejrzę z przyjemnością. :)
Pozdrawiam serdecznie,
Paulina
Paulino! Test Teq!:-)
Larry King sam stwierdza, że mówienie przychodziło mu z ogromną lekkością i osobiście skłaniam się ku myśli,że owa naturalność jest niewyuczalna. Jednak bardzo wiele zależy od pracy nad sobą i od uczenia się od innych. Jego książka to lekki poradnik napisany w amerykańskim stylu, ale zawierający cenne opinie/wskazówki. Rozbrajająco proste:-), chociażby to:
The basic of successful conversation
– honesty
-the right attitude
-interest in the other people
-openess about yourself
Co jest najtrudniejsze Waszym zdaniem? :-)
Justyna
Justyna
Wyjaśnij proszę, co rozumiesz przez:
-the right attitude
-openess about yourself (szczerość wobec siebie czy umiejętność otwartego mówienia o sobie?)
Dzięki, trzymaj się ciepło, życzę wielu dobrych rozmów :)
Paulina
Paulina!
Hmmm…. Z tego, co pamiętam L. King tłumaczył the right attitude jako zdolność ( związaną z naszą siłą woli:-) do prowadzenia rozmowy nawet wtedy, gdy nie jest łatwo. Szczególnie na początku nie bywa łatwo:-)
Ową otwartość definiował krótko – bądź tak uczciwy i otwarty wobec interlokutora, jak chciałbyś, żeby on był wobec ciebie. Co do mówienia o sobie…. nie chodzi o zalewanie potokiem słów ( chciałabyś, aby ktoś prowadził dłuuuugi monolog „o sobie samym”?!;-) , ale umiejętność przekazywania podstawowych informacji o sobie. King twierdził, że po kilku minutach rozmowy, jego interlokutor wie, że jest z Brooklyn’u i że jest Żydem. Ta otwartość wymaga również wiedzy o samym sobie. Gdybyś miała podać takie dwie / trzy najważniejsze informacje o własnej osobie, to jakie by one były?
Jeżeli chcesz przeczytać książkę, wyślij mi na PM swój adres. Z przyjemnością podeślę. Zresztą sama jestem ciekawa, jaka byłaby Twoja opinia o niej…
Mnóstwo serdeczności,
Justyna
Bardzo ciekawy post :)
Sama już jakiś czas walczę z własną księżniczkową postawą wpajaną mi głęboko i skutecznie od dzieciństwa. Włąściwie to, dopiero od niedawna zauważyłam jak wiele na tym tracę. To to Paulina opisuje jest znakomitą syntezą tego jak od jakiegoś czasu uczę się postępować z innymi ludźmi i co staram się w sobie zmieniać.
Co do zasad L. Kinga, myślę że najtrudniejsza dla mnie jest właśnie otwartość, a to wlaśnie poprzez zakładanie różnych masek, szczególnie w rozmowie z kimś na kim mi zależy. Z tym też sobie walczę :)
pozdrawiam
Witam!
Justyna
Wybacz proszę, że odpowiadam z opóźnieniem. Dziękuję za propozycję przesłania książki. Niestety nie skorzystam, bo jestem na południu Francji i koszty byłyby spore. Książkę (jak tylko ją zdobędę) co najmniej dokładnie przejrzę, bo wystarczająco mnie zachęciłaś. :)
Dziękuję za wyjaśnienia. Wciąż nie mam pewności, czy dobrze rozumiem „right attitude”, ale jeśli chodzi o dobre, pozytywne nastawienie do rozmowy, to nie zawsze bywa to łatwe. Bo nie wszystkie rozmowy są przyjemne (konflikt, upomnienie, kto lubi być krytykowany?). Sposobem na to jest pewnie zdrowe poczucie własnej wartości (pisać łatwo, trudniej wcielić w życie), dystans do siebie i spokojna ciekawość (drugi człowiek może nam powiedzieć, co myśli, a nóż to będzie coś wartościowego, co z tym zrobimy, zależy od nas).
Pytasz o dwie, trzy informacje o mnie, o jakich poinformowałabym nowo poznanego rozmówcę. Wszystko zależy od kontekstu i rozmówcy. Jak rozmawiam z kimś w Bordeaux, zdarza mi się mówić od razu, że jestem Polką (mój akcent z reguły powoduje pytania), byłam w zeszłym roku na Erasmusie, teraz mam staż w ramach studiów… Ale nie zawsze taka prezentacja wydaje mi się konieczna. Rozmowa z rodakiem w Warszawie zaczęłaby się oczywiście inaczej. Wniosek: nie ma uniwersalnych, trzech podstawowych informacji. Te zależą od sytuacji.
Iga
Dzięki za miłe słowa. Cieszę się, że się otwierasz. Warto. Trzymam kciuki!
Również mnóstwo serdeczności,
Paulina
Paulina, nie nazwałabym tego opóźnieniem:-). Sama niemal cały tydzień spędziłam na targach i jedynie sprawdzałam maile o poranku. C’est la vie! :-))))
Hmmm…. myślę, że chcąc- nie chcąc jednak prezentujemy siebie w każdej z rozmów. Owa prezentacja ma pewne cechy stałe, np. we Francji informujesz, że jesteś Polką i studentką. Nawiązuję tu ponownie do przekonań King’a:-). Osobiście obserwuję, że różne informacje przekazuję o sobie zależnie od okoliczności i mojego rozmówcy, czyli podzielam Twoje spostrzeżenie. Jednak z drugiej strony myślę, że warto się pokusić o wyłuszczenie tych cech / informacji, które najtrafniej nas opisują( oczywiście z naszego punktu widzenia:-))) . Ot, takie stare pytanie „Kim jestem?” …..
Teraz sobie pomyślałam, że odpowiedź może brzmieć „Jestem twierdzą”. :-))))
Tymczasem pozdrawiam, choć warto jeszcze porozmawiać o otwartości w kontekście niezdobytych twierdz, fortyfikacji, systemu obronnego…
Wiosennie pozdrawiam:-),
Justyna