Dziś porozmawiamy o kolejnej rzeczy, do której nie mamy prawa, a mianowicie:
Nie mamy prawa ograniczać nikogo w poziomie ciepła i przyjazności jego komunikacji z innymi ludźmi.
Już wyjaśniam o co chodzi.
Znakomita większość Polaków (nazwijmy ich typem A), poza gronem bliskich znajomych zazwyczaj komunikuje z innymi ludźmi dość sucho i obcesowo. Nazwałbym to może nieco przesadnie (ale tylko nieco) tonem urzędniczym :-) Nie będę teraz się rozwodził, jakie to ma korzenie czy też negatywne konsekwencje, choć jest to niezmiernie ciekawy temat.
Zamiast tego zobaczmy co się dzieje, kiedy osoby te uzurpują sobie prawo do ograniczania stylu komunikacji ludzi, którzy jako podstawowy ton komunikacji mają ciepło i serdeczność. Tych ostatnich nazwijmy typem B.
Na czym polega różnica:
- Typ A rozmawia z najbliższymi tonem i językiem bardzo ciepłym (jeśli w ogóle takowym potrafi)
- Ten sam typ A rozmawia z całą resztą świata tonem i językiem raczej zdystansowanym, suchym i rzeczowym
- Typ B rozmawia z najbliższymi tonem i językiem bardzo ciepłym
- Typ B rozmawia z reszta świata tonem i językiem trochę dostosowanym do preferencji rozmówcy – bardzo ciepłym z rozmówcą typu B, nieco stonowanym z rozmówcą typu A, ale generalnie po tej cieplejszej stronie możliwości.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy osoba typu A słyszy jak bliska jej osoba typu B rozmawia z kimś innym i „ośmiela się” z tamtym człowiekiem komunikować czule i ciepło!! Jak on/ona może!!! :-)
Typowe reakcje potem, to pójście na dystans, pretensje, wyrzuty, agresja, łzy itp.
Takie zachowanie jest z mojego punktu widzenia dość niedojrzałe i prymitywne, do tego świadczy o słabym poczuciu własnej wartości. W rezultacie akcje osoby A u osoby typu B bardzo spadają i niezależnie od intencji, szkodzi to bardzo wzajemnej relacji. Stąd moje zalecenie zawarte w drugim zdaniu tego postu.
Dla wyjaśnienia kilka przykładów z mojego życia:
-
są osoby, które większość nieoficjalnych rozmów telefonicznych kończą np. słowem „buziaczki”, a na żywo prawdziwym buziaczkiem. Jest to zwykły objaw serdeczności, na który odpowiadam w ten sam sposób i nikomu innemu nic do tego!!
-
czasem potrzeba podbudować człowieka w potrzebie i to czego mu najbardziej potrzeba to okazanie odrobiny ciepła i życzliwości. Jeżeli robię coś takiego, to nikomu innemu nic do tego!!
-
kiedyś przed laty miałem scysję z przyjaciółka, która usłyszała końcówkę rozmowy, w której powiedziałem „pa kochanie”. A była to konwersacja ze znacznie starszą klientką, która przez telefon do wszystkich znajomych mówiła „kochanie” jeśli rozmowa odbywała się po polsku. Po niemiecku mówiła „mój najukochańszy/moja najukochańsza” :-)
-
Mam za granicą klienta, który będąc w biznesie twardym macho (i stuprocentowym hetero!) kończy większość rozmów z rodziną i dobrymi znajomymi słowem „Bussi”, czyli… buziaczek :-)
W żadnym z opisanych powyżej przypadków nie ma żadnego kontekstu seksualnego!!!
Po co więc cały ten cyrk z pretensjami, zazdrością itp?
Zalecam każdemu z Was zrobienie sobie małego testu: Przyjrzyjcie się uczciwie na jakim poziomie serdeczności i ciepła rozmawiacie z większością ludzi. Jeżeli wykaże on, że należycie do większości Polaków (Typ A), to zadajcie sobie pytanie, czy przypadkiem świadomie, lub nieświadomie nie uzurpujecie sobie u osób bliskich prawa, o którym napisałem powyżej. Bardzo wielu dobrych i uczynnych ludzi sukcesu, których znam należy do Typu B i takim zachowaniem być może niepotrzebnie marnujecie sobie poważne szanse w życiu.
A to przecież szkoda….
Witam,
dziękuję za rewelacyjny post.
Jestem typem B, jednak czasem trzeba stać się A. Nie lubię tego. Niekiedy typ A potraktowany ciepło odbiera to jako coś dziwnego, podszytego nieszczerością, nie przychodzi mu do głowy, że można tak z serca. Z moich obserwacji im niższa samoocena tym bliżej do typu A.
Co do buziaczków są fajne, ja do swoich dzieci na zakończenie rozmowy telefonicznej mówię… papa kocham cię… to dopiero brzmi z boku, raz nawet skończyłam tak rozmowę nie z dzieckiem :-) to było wesołe :-).
Pozdrawiam cieplutko
Krysia
Witam,
Przeczytałem całą serię postów „Nie masz prawa (prawie) do niczego” i zgadzam się z tym co piszesz.
Już jakiś czas temu zauważyłem, że należę do typu A. Początkowe próby zmiany tego były ciężko. Moje zachowanie wydawało mi się mało naturalne. Wynika to z wcześniejszych nawyków i przyzwyczajeń. W tej chwili jestem na etapie przejściowym z typu A do B.
Widzę, że łatwiej mi przychodzi mi porozmawiać z kimś nowym, gdy nie trzymam go na dystans poprzez „suchy i obcesowy” sposób komunikacji.
Alex, dzięki za wszystko co piszesz. Zacheca mnie to do refleksji nad sobą i zmian.
Pozdrawiam,
Wojtek
Witajcie,
Do niedawna sam siebie na tym lapalem, dopóki nie zdałem sobie sprawy co ja tak naprawdę robię. Po przejściu z człowieka A do B komunikacja z innymi ludźmi zmieniła się na plus, jest „zdrowsza”. Poradzilem sobie z tym prosto, ale nie od tak. Bedac w towarzystwie osob ktore osiagnely wiecej odemnie zaobserwowalem jak sie komunikuja z innymi ludzmi, potem spojrzalem na siebie i wyciagnolem wnioski.
O ile ja się za siebie wziąłem, o tyle mam sporo znajomych podobnych do człowieka A. Moja partnerka czasem ma „zły” nastrój dlatego ze prowadzę z kimś miłą rozmowę, pewnie nie jestem jedyny. Co w takim wypadku można zrobić, gdy ktoś chce nam narzucić swój styl człowieka A?
Nie wiem czy jestem typem B – może nie emanuję tak bardzo ciepłem do ludzi, ale za to bardzo na luzie i z wesołym, przyjemnym nastawieniem (pomijając oczywiście okresy, gdy nie jestem w nastroju). W takim wypadku ciezĸo mi się rozmawia z typem A, bo widać ogromną przepaść między dwoma osobami – jedną otwartą i drugą nie koniecznie, w takim wypadku staram się częściowo dostosować do drugiej osoby i próbować tak prowadzić kontakt, by ta osoba możliwie najszybciej też miała luźne i otwarte podejście. W sytuacjach oficjalnych wysiadam ^^.
Może to trochę przesadzone podejście, zwłaszcza na polskie warunki, ale bardzo chciałbym by ludzie, nawet nie znający się, mówily do siebie na „cześć” (no może po za na prawdę dużą różnicą wieku rzędu 30-40 lat i więcej) z uśmiechem i luźnym podejściem. Osobiście bardzo by mi się podobało, gdyby do mnie zarówno osoby rówieśnicy, osoby starsze jak i młodsze mówiły na cześć, w ten sposób zdecydowanie szybciej dałoby się nawiązać kontakt – czy to krótki w sprawie wymiany jakiejś informacji, czy również na lata. Może się mylę, ale właśnie konwenanse w Polsce powoduje budowanie zamkniętego, zawistnego, pozbawionego luzu społeczeństwa, w gruncie rzeczy w większości nieszczęśliwego.
Pozdrawiam! :)
Bywa jeszcze weselej (choć w nieco innym ujęciu). O ile ze strony naszej partnerki (partnera) spotyka nas najczęściej „pójście na dystans, pretensje, wyrzuty, agresja, łzy itp.” to już ze strony partnera innej osoby (pozostanę przy partnerze bo to przykład mi bliższy) można się spotkać z fizyczną agresją.
Taka historyjka: mam serdeczną przyjaciółkę, znamy się już ~15 lat (co stanowi prawie połowę mojego życia), przez ostatnie 5-6 lat widujemy się bardzo rzadko bo Ona na codzień mieszka za granicą. Jakiś czas temu przyjechała ze swoim chłopakiem do Polski, spotkaliśmy się pewnego wieczora na piwku/winku. W pewnym momencie – wspominając sobie początki naszej znajomości – objąłem Ją i przytuliłem. Jej chłopak zerwał się i dosłownie rzucił się na mnie z pięściami. Sytuację udało się opanować, ale wstyd niemiłosierny przed barmanką i innymi klientami.
Po wyjściu z lokalu i odprowadzeniu znajomej, ten Jej chłopak poczekał aż Ona pójdzie do domu, żeby się ze mną „rozmówić” (podziwiam wytrwałość gościa…). Skończyło się dobrze (gdyby nawet doszło do rozwiązań siłowych to różnica w wadze, wzroście itd. raczej nie była dla niego korzystna), ale zdziwiony chodziłem przez kilka następnych dni. Bo ja rozumiem zazdrość, ale bez przesady…
Jak widać, możemy takim zachowaniem robić „źle” i sobie, i bliskiej osobie i osobom bliskim dla tej bliskiej osoby ;-)
Często obserwuję ciekawe reakcje osób postronnych, które słyszą ciepły ton komunikacji. Dobrym przykładem jest mój kierownik, który kończy rozmowę telefoniczną (nawet z osobą, której nigdy nie widział)słowami: zdróweczka, buziaczki, papa. Wskutek wypowiedzianych słów skupia na sobie liczne spojrzenia wyrażające: zaszokowanie, zdziwienie, zażenowanie lub rozbawienie.
Uważam, że większość ludzi prowadzi zdecydowanie za mało prawdziwych rozmów. Często jestem świadkiem bezowocnych monologów, słownej wymiany ciosów, udawanego słuchania. Poznanie smaku prawdziwej, ciekawej rozmowy, zdecydowanie zwiększa nasze otwarcie na innych ludzi i naszą życzliwość i sympatię w kontaktach z nimi.
Patrząc na związki moich znajomych zauważam, że często po kilku latach bycia razem w ogóle się nie znają, nie znają nawzajem swoich zachowań, sposobów reagowania w różnych sytuacjach itd. Efektem tego jest brak zaufania, który przeradza się w zazdrość i podejrzliwość, których przedmiotem staje się np. ciepły ton komunikacji naszego partnera ze światem zewnętrznym. Bez sensu.
W social mediach np. na facebooku, obserwując czyjeś topiki i dyskusje oraz samemu z daną osobą korespondując łatwo można zobaczyć czy jest typem B. Częste używanie: „:*” „buziaczek” itp na fb,gg jest sporo emotikonów umożliwiających wysyłanie takich ikonek. Z czasem u wielu ludzi przeszły one do normalnego języka.
Co do samego wątku – brakuje mi jeszcze typu po między A i B. Czyli osoba która z jednej strony jest uśmiechnięta, nie wkurzająca się itp ale jednak na koniec mówiąca cześć, machająca ręka ale już bez buziaków itp :))
Witam,
zazwyczaj jestem pogodny i miły dla ludzi(typ B według Aleksa- przynajmniej mam takie zdanie o sobie) i zauważyłem coś takiego: wiele osób myśli, że może mi wchodzić na głowę i zawszę muszę się na wszytko zgadzać. Wiele kosztuje mnie energii pacyfikowanie :-) tego typu zachowań u innych. Mam pytanie czy Was także spotyka coś takiego? Jestem po prostu ciekaw czy to moje subiektywne odczucie pokrywa się z waszymi doświadczeniami.
Rafał
KrysiaS
Dziękuję za miłe słowa :-)
Piszesz: „Niekiedy typ A potraktowany ciepło odbiera to jako coś dziwnego, podszytego nieszczerością..”
Tak się niestety zdarza. Dlatego napisałem o zachowaniu typu B:
„Typ B rozmawia z reszta świata tonem i językiem trochę dostosowanym do preferencji rozmówcy ……. nieco stonowanym z rozmówcą typu A, ale generalnie po tej cieplejszej stronie możliwości. „
W ten sposób „spotykamy” takiego człowieka w jego świecie, co ułatwia komunikację, a jednocześnie delikatnie „przesuwamy” go w stronę naszego. Potem ludzie mówią „wiesz Alex, znamy się godzinę a rozmawiam z Tobą jak z wieloletnim przyjacielem”. Tak jest lepiej dla obydwu stron, nie ma w tym tez manipulacji.
Wojtek Migas
Napisałeś: „Już jakiś czas temu zauważyłem, że należę do typu A. „
To jest bardzo ważne spostrzeżenie, bo od tego momentu możesz cokolwiek świadomie zmieniać.
Powodzenia!!
Arek
Gratuluję postępów w ten sposób. Obserwacja innych i próbowanie samemu to bardzo dobra metoda, aby rozszerzyć repertuar w komunikacji. Sam tak robiłem :-)
Piszesz: „Moja partnerka czasem ma “zły” nastrój dlatego ze prowadzę z kimś miłą rozmowę….”
a potem pytasz: „Co w takim wypadku można zrobić, gdy ktoś chce nam narzucić swój styl człowieka A? „
Mogę Ci powiedzieć, co ja bym zrobił :-)
Po pierwsze opowiedziałbym partnerce o swoim stylu komunikowania z innymi ludźmi
Ewentualnie potem podsunął ten post do poczytania :-)
Jeżeli to zaowocowałoby otwartością i zrozumieniem nawet czysto intelektualnym to dałbym jej czas na praktyczne wprowadzenie tego w życie.
Jeśli nie, to po lekturze mojego blogu wiesz co bym zrobił :-)
To samo zrobiłbym, jeśli po jakimś rozsądnym okresie, mimo intelektualnego zrozumienia zagadnienia jej „humory” z tego powodu powtarzałyby się.
Michał
Z tym dopasowaniem robisz bardzo podobnie do mnie, to jest niezła metoda.
Piszesz: „bardzo chciałbym by ludzie, nawet nie znający się, mówily do siebie na “cześć” ……. z uśmiechem i luźnym podejściem. „
Ja też :-) Obawiam się tylko, że to jeszcze trochę potrwa, ale nie ustawajmy w dawaniu dobrego przykładu :-)
Ghoran
Tamten facet naoglądał się trochę kiepskich filmów, szkoda mi jego dziewczyny :-( Do tego uważa ją za swoją „własność”, co bardzo źle rokuje na przyszłość.
Mam nadzieję, że zrozumiał lekcję, inaczej lepiej byłoby go trochę (ale tylko trochę) obić, bo niektórzy mają taką strategię „uczenia się” ;-)
Kamil Szympruch
Jeśli ten kierownik stara się nieco dopasować styl rozmowy do typu rozmówcy, to jest to OK. Jeżeli „równo” mówi wszystkim „ zdróweczka, buziaczki „ to jest to błąd, ale nie dlatego, że otoczenie to dziwnie odbiera.
Zgadzam się z Tobą, kiedy piszesz: „większość ludzi prowadzi zdecydowanie za mało prawdziwych rozmów. Często jestem świadkiem bezowocnych monologów, słownej wymiany ciosów, udawanego słuchania. „
Dodaj do tego problem kiepskiej „rozdzielczości” w rozmowie, o któym wspominaem w poście:
http://alexba.eu/2009-09-13/rozwoj-kariera-praca/przekaz-odbior/
i częściowo problem opisany w:
http://alexba.eu/2010-11-27/rozwoj-kariera-praca/czego-mozemy-nauczyc-sie-z-bajek-cz-2/
i mamy dość smutny obraz możliwości wielu ludzi.
Mam nadzieję, że Was to juz nie dotyczy, a jeśli tak to zalecam szybkie zabranie się za zmienienie tego :-)
MaciejD
Piszesz: „brakuje mi jeszcze typu po między A i B „
To jest dla mnie sygnał, że nie do końca zrozumiałeś przesłanie mojego tekstu, za co ja , jako autor jestem odpowiedzialny. Proszę przeczytaj jeszcze raz i jeśli nadal będzie Ci „brakować” to postaram się jakoś prościej wytłumaczyć
Rafał
Piszesz: „zazwyczaj jestem pogodny i miły dla ludzi(typ B według Aleksa …”
Niekoniecznie, bo to warunek konieczny, lecz niewystarczający. Rozmawiasz do tego ciepło i przyjaźnie?
Dalej piszesz: „wiele osób myśli, że może mi wchodzić na głowę i zawszę muszę się na wszytko zgadzać „
Tutaj wchodzi w grę umiejętność bronienia własnego terytorium, może napiszę o tym kiedyś, choć w różnych postach pokazuję jak to zrobić (ostatnio np. w tych dwóch dla ludzi z IT)
Warto też do tego przeczytać post:
http://alexba.eu/2007-03-30/rozwoj-kariera-praca/optymalna-strategia-postepowania-z-innymi-ludzmi/
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Należę raczej do typu A, serdeczności zachowuję dla bliskich i dobrych znajomych, ale oczywistym jest dla mnie, że nie każdy tak ma i zdarza mi się odpowiadać tym samym ludziom, którzy mają zwyczaj „kotkować” i „buziaczkować”.
Przyjmując za słuszny przyjęty przez Aleksa podział na typ A i B nie bardzo też sobie wyobrażam, jak można nie wiedzieć o swoim partnerze, że jest osobą typu B i tym samym czuć się zaskoczonym słysząc serdeczny ton jego wypowiedzi w rozmowie z kimś. Może na początku takiego partnerstwa, jeśli się spędza czas tylko we dwoje odcinając się od reszty świata…
Opisaną przez Alexa zazdrość w odpowiedzi na podsłuchane czułości wypowiadane przez partnera wiązałabym raczej z innymi czynnikami niż sam sposób komunikacji (brak pewności w stałość i wzajemność uczuć partnera czy też brak pewności siebie w ogóle). Osoby typu B też bywają zazdrosne słysząc czułe słówka wypowiadane do innych ludzi przez ich partnerów (szczególnie jeśli Ci należą do typu A i rzadko im się to zdarza).
Magda Lena
Piszesz: „Należę raczej do typu A, serdeczności zachowuję dla bliskich i dobrych znajomych, ale oczywistym jest dla mnie, że nie każdy tak ma ”
Super, gratuluję. Problem polega na tym, że bardzo wiele, szczególnie młodych osób nie ma tej świadomości co Ty i właśnie dla nich ten post jest ważny. Sam tak kiedyś (dawno temu) miałem.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam,
Zgadzam sie z tematem postu, nie mamy prawa ograniczac ludzi w formie komunikacji. Ta komunikacja czasami naprawde sie rozni, dobry post:)
Wielu czytelnikow komentuje swoj sposob komunikacji. No wiecie, ja to chyba bylem cale lata swietlne w tyle. Teraz to po kilku firmowych szkoleniach,blogu Alexa i kilkunastu ksiazkach i artykulach jest lepiej. Ale wczesniej to gdy spotykalem sie z kolezankami lub chodzilem na randki to spotykalem sie z dziewczynami trzymajac rece w kieszeniach,stojac na odleglosci 3 metrow i nie patrzac w oczy. Wchodzac do kabinetu firmy mowilem „pod nosem” czesc i siadalem do komputera:) No ale ja nigdy nie mialem pretensji do kogos ze inaczej sie komunikuje, tylko moze kiedys wczesniej po prostu lekko zazdroscilem ze ktos tak potrafi a ja musze sie tego czesciowo uczyc;)
Witam,
mam wrażenie, że osoby typu A mają pod skórą mocno zakorzeniony lęk przed porzuceniem. Stąd płynie dążenie do ograniczenia kontaktów z resztą świata partnerów a nawet pracowników (ostatnio miałam takiego pracodawcę). Wówczas nękany partner lub pracownik ma niezbyt duże możliwości rozejrzenia się po świecie (dodatkowe obowiązki w domu i pracy) i jest szansa, przy odpowiedniej psychologicznej propagandzie że „nie opuści aż do śmierci”.
Ze „śmieszniejszych” sytuacji pamiętam pracodawcę wręczającego aneksy do umów redukujące pensję o połowę i czas wypowiedzenia z 3 m-cy do 14 dni ze słowami „jestem dla was jak matka, robię to dla waszego dobra”. Oprócz mnie wszyscy podpisali!!
Agnieszka
Staram się w kontaktach z obcymi mi osobami czy też klientami być serdeczny tak jak podczas kontaktów z np. rodziną. Zdarza się czasem, że zmęczenie daje się we znaki i zaczynam odnosić się do klientów jak osoba typu A. Co dziwne mimo zmęczenia poziom kontaktu z bliskimi mi osobami pozostaje bez zmian, może to dla tego, że jest to dla mnie naturalne, a w przypadku rozmowy z klientem staram się być miły itp.
Od poniedziałku nie palę papierosów (po 12 latach palenia) co przekłada się na złe samopoczucie. Zauważyłem dzisiaj jak bardzo spadła moja jakoś kontaktów z obcymi osobami, czasami najchętniej wolał bym w ogóle z nimi nie rozmawiać. Mam jednak nadzieje, że to stan przejściowy :)
Pozdrawiam Ciebie Alex i wszystkich czytelników :)
Alex,
Na szczęście już nie są parą :)
To ja trochę z innej strony.
Niektóre osoby mają jakieś naleciałości z pracy, np. dyplomatyczny, poważny, suchy ton.
Alex, czy myślisz, że można wymagać od takiej osoby, bliskiej nam, bardziej ciepłego tonu?
Pozdrawiam,
Magda Bednarczyk
Witam :-)
Mam problem z zakwalifikowaniem się do jednego z dwóch podanych przez Ciebie typów – bo: Z jednej strony nie używam w rozmowach (za wyjątkiem tych z dziećmi) zdrobnień, nie usłyszysz ode mnie „kochanie” nawet gdybyś był moim partnerem, nigdy nie żegnam się „buziaczkiem”. Od zawsze byłam „niedotykalska” – to jest: nie chodziłam nigdy z przyjaciółką pod rękę, fizycznie cierpię kiedy rozmawiam z kimś, kto stoi za blisko (dla mnie – około pół metra), a moje instynktowne reakcje na tzw. „grzecznościowy” pocałunek w rękę dla mnie samej są śmieszne :-)
Z drugiej strony: Bardzo często się śmieję, i prawie nigdy nie rozmawiam z ludźmi w sposób oschły. Raczej żartuję, szukam zabawnych stron każdej sytuacji i spodziewam się wszystkiego najlepszego. Lubię rozmawiać z ludźmi i chętnie odzywam się pierwsza do obcych. Ze znajomymi witam i żegnam się różnie – zależnie od tego jaki stopień otwarcia prezentuje ta druga osoba (tzn, nie mam problemu z wyściskaniem znajomego, który wszystkich w taki sposób traktuje, ale to jest zawsze inicjatywa tej drugiej strony).
Sama nigdy nie zakwalifikowałabym się do typu A – ale z drugiej strony nie zrobiłam chyba nigdy żadnej rzeczy (pomijając punkt o okazywaniu życzliwości i ciepła w potrzebie) z podanych w przykładach…
A co do zasadniczego tematu postu – wiem o czym piszesz. Kiedyś na spacerze spotkaliśmy starą znajomą mojego męża, która na powitanie rzuciła mu się na szyję i wycałowała. Nie, żebym była zazdrosna i skłonna do robienia z takiego powodu awantur – ale… do dziś śmiejemy się wspólnie z miny, jaką wtedy zrobiłam :-).
pozdrawiam :-)
Antek
Piszesz: „Ale wczesniej to gdy spotykalem sie z kolezankami lub chodzilem na randki to spotykalem sie z dziewczynami trzymajac rece w kieszeniach,stojac na odleglosci 3 metrow i nie patrzac w oczy. Wchodzac do kabinetu firmy mowilem “pod nosem” czesc i siadalem do komputera:) „
Jak to zmieniłeś, to przebyłeś długa drogę, gratuluje! Czyż teraz nie zyje sie lepiej?
Agnieszka
Piszesz: „mam wrażenie, że osoby typu A mają pod skórą mocno zakorzeniony lęk przed porzuceniem. „
Może doprecyzujemy, że osoby A, które maja do partnera pretensje o inny styl komunikowania z otoczeniem?
Dalej: „pamiętam pracodawcę wręczającego aneksy do umów redukujące pensję o połowę i czas wypowiedzenia z 3 m-cy do 14 dni ze słowami “jestem dla was jak matka, robię to dla waszego dobra” „
Czy ktoś zapytał, na czym to „dobro” ma polegać? :-)
Krzysiek
Myślę, że każdy z nas miewa chwile, kiedy najchętniej nie rozmawiałby z nikim. To, co jest istotne, to nie narzucać stylu A partnerowi.
Ghoran
Nie dziwię się.
Magda Bednarczyk
Pytasz: „czy myślisz, że można wymagać od takiej osoby, bliskiej nam, bardziej ciepłego tonu? „
Jeśli tytuł postu brzmi „Nie masz (prawie) żadnych praw” to odpowiedz jest dość oczywista :-)
Zawsze możesz grzecznie poprosić, ale jak tego nie dostaniesz, to co najwyżej możesz z tego wyciągnąć odpowiednie konsekwencje (wiesz, ponad 6 miliardów ludzi na świecie…)
Elżbieta
Celem postu nie jest „klasyfikacja” Czytelnika, tylko zwrócenie mu uwagi na pewien potencjalny problem z kontaktach z bliska osobą. Dlatego kryteria Typu A nie są opisane z „naukową” precyzją, bardzie chodziło mi o impuls do przemyśleń dla każdego.
Jak razem z mężem potrafisz się śmiać z Twoich reakcji, to na pewno nie jest źle :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam,
bardzo ciekawy post :) Po chwili zastanowienia mogę powiedzieć, że w większości sytuacji zachowuję się jak opisana wyżej osoba B. Niestety zauważam, że takie zachowanie bywa bardzo mylnie odbierane, szczególnie przez mężczyzn (nie chcę generalizować, może miałam „szczęście” do typów A :). Mam w zwyczaju mówienie do innych „słońce” czy używanie emotikon w wiadomościach, przez co już kilkukrotnie zdarzyło mi się, że to co ja uważam za normę w swoich kontaktach z ludźmi – zwykłą serdeczność, było odbierane, jako próba podrywu :) I tak, skądinąd uroczy, inteligentni ludzie czuli potrzebę dookreślenia relacji tylko dlatego, że na koniec rozmów rzucałam ciepło „Życzę miłego dnia.” albo „Powodzenia w sprawie X”. Dodam, że nie byli w wieku licealnym :)
Ja należę do typu B, co pociąga za sobą czasem niezwykłe doświadczenia w kontaktach z typem A. To mi przypomina ciekawą sytuację.
W zeszłym roku odwiedzał mnie kolega z zagranicy. Kiedy zamawiałam mu taksówkę do hotelu jak zwykle ucięłam sobie miłą pogawędkę z dyspozytorka. Korzystam z tej samej korporacji od jakichś dwóch lat przynajmniej raz w tygodniu więc siłą rzeczy ciut się „spoufalałyśmy”. Mój kolega po polsku nie mówi w ogóle, kojarzy kilka słów. Po rozmowie on doszedł do wniosku że a) rozmawiałam z mężczyzną, b) w dodatku takim który mi się podoba i którym c) łączy mnie coś więcej :)
Roześmiałam się, nakreśliłam realną sytuację i zapytałam skąd takie wnioski. Wyjaśnił mi, że wywnioskował to z mojego tonu i skojarzonego „buziaczki” właśnie.
Uznałam, że być może mogło to zostać tak odebrane i zapomniałabym o sprawie gdyby nie kolejna sytuacja.
Odprowadzałam tego samego znajomego na dworzec na jego autokar. On miał kilka pytań, załoga nie mówiła w żadnym obcym języku więc zatrzymałam jednego z kierowców (był spory tłok więc aby go zatrzymać dotknęłam jego ramienia) i zapytałam o najważniejsze rzeczy, pochwaliłam jego naprawdę piękny sweter i życzyłam udanej bezpiecznej drogi. Wszystko z uśmiechem. Po tym jak przekazałam koledze informacje zostałam zasypana gradem „skąd go znasz, podoba ci się, to na pewno twój znajomy, pewnie pójdziesz z nim na randkę”. Nie w formie pretensji – po prostu czegoś co było dla niego zupełnie oczywiste. Tłumaczenie, że po prostu tak rozmawiam z ludźmi było dla niego kompletnie niezwykłe. Co zabawne – po kilku podobnych doświadczeniach sam zaczął „ocieplać” swój kontakt z ludźmi i mam wrażenie, że wychodzi mu to na dobre zwłaszcza w relacjach z kobietami :)
A co do partnerów znajomych (a nawet nowych partnerów naszych byłych partnerów) to ja mam bardzo prosty sposób :) Jeśli ktoś kogo lubię i cenię i czyje standardy znam uznał ciebie za wartościowego fajnego człowieka z którym chce mieć relację – no to ja mu wierzę, że dobrze wybrał! Najczęściej okazanie szczerego zainteresowania i serdeczności partnerowi naszych znajomych po prostu niweluje wszelkie powody do bycia „zazdrosnym”. Pominąwszy fakt, że znajomych znam, a „nowego” człowieka chcę poznać i nie szczędzę szczerych „zachwytów” jeśli mi się coś podoba :) I jak można mieć pretensje o to że człowiek jest serdeczny do znajomego X skoro do partnerki X odnosi się równie serdecznie?
Zgodzę się, że zdarzają się osoby o bardzo zaniżonym poczuciu własnej wartości, które i tak będą się doszukiwać „dziury w całym” – niemniej jednak takie ciepłe, życzliwe i serdeczne postępowanie z ludźmi w ogóle powoduje, ze w życiu jest więcej uśmiechów. Naszych i innych ludzi :)
Buziaki ( a co! )
Emilia
A ja czekam z niecierpliwością na powrót swoich córek do domu, co by im pokazać post i nakazać głębokie zastanowienie. Bo konotujcie sobie Państwo, że te niewdzięczne około 20-letnie pannice chodzące półnago po domu i podkpiwające, że Baśka miała fajny biust, z naciskiem na ”miała”, okazują absolutną zazdrość, złość i oburzenie, kiedy ja się pieszczę z kotką i odzywam się do niej jak do malutkiego dziecka, np. ”A cio to? Głodna koteczka, tiak? No chodź, pani zajaź da mniamku, ty ziabko mała, ty”. Najpoważniej z wyrzutem w oczach i tonie głosu zwracają mi uwagę, żebym tak nie mówiła do kotki. A ja doprawdy nie wiem, dlaczego chcę tak mówić i to silniejsze ode mnie. Sądzę, że podświadomie chyba chciałabym mieć jeszcze małe dziecko.
Nie wiem, jakim jestem typem wg tych podanych przez Alexa. Oceniam siebie podobnie jak Elżbieta. Lubię ludzi i jestem otwarta, ale nie zawsze taka…cieplutka.
Natomiast z pewnością irytuje mnie okazywanie ciepła, już nie wspominając o czułości, innym osobom przez bliskich, którzy akurat wtedy w stosunku do mnie i z różnych powodów tacy ciepli nie są.
No to…pozdrówka:)
Witam serdecznie,
Ogromną zaletą Twoich postów Aleks jest to, że niemal zawsze skłaniają do przemyśleń na różne ważne tematy oraz pomagają dostrzec nowe kolory otaczającej nas rzeczywistości.
Tutaj mam dwie refleksje. Zawsze uważałem się, za osobę typu B… do czasu, aż spotkałem w swoim życiu osoby które naprawdę ten typ reprezentują. W zasadzie to byłem w głębokim zdumieniu, ile te osoby zyskują na swoim otwartym podejściu do innych ludzi. Energia, którą wokół siebie roztaczają powoduje, że w towarzystwie tych ludzi wszyscy (łącznie z przypadkowymi osobami np. spotkanymi w sklepie) na prawdę świetnie się czują. I nie chodzi tu o jakieś konkretne sformułowania typu „buziaczki” ale o ogólną postawę do innych. Moją reakcją na tego typu zachowanie nie jest jednak jakaś zawiść ale pewna zazdrość typu „ja też bym tak chciał”. Niestety nie zawsze jednak jest to proste, szczególnie wobec pewnych głęboko zakodowanych nawyków i wewnętrznych oporów przed otwieraniem się.
Z drugiej strony, jeśli chodzi o mnie, to podział raczej nie przebiega między swoi – obcy. Potrafię do obcych być miły jak i do bliskich czasem bywam oficjalny. Dla mnie raczej decydujące znaczenie ma moje wewnętrzne nastawienie. Czasem gdy jestem zły/zmęczony/zestresowany automatycznie zaczynam być na dystans do innych. Wtedy to dopiero jest trudno zmienić swoje negatywne nastawienie. No ale wygląda na to, że warto nad tym pracować.
Dziękuję zatem za kolejny ciekawy post.
Pozdrawiam
:)
Jestem osobą ciepłą i życzliwą. Zarówno w relacjach zawodowych jak i prywatnych, To nie oznacza, ze nie zdarzają mi się dni, gdy jestem „cierpka” czyli jest ze mną „słodko”.
Ale to ciepło i życzliwość to według mnie nie „czułe słówka” typu „Słonko”, „Żabko”, „Ewuńku”, „Anuśku” itd, często przesłodzone i nieadekwatne do relacji. Drażni mnie, jak ktoś nieuprawniony przeze mnie przekracza granice właśnie tzw. słodkimi słowami. Gdy w pracy ktoś zaczyna mówić „językiem mamuśki trzylatka”. Ciepły, życzliwy i dobry stosunek do ludzi według mnie nie wyraża się w tych słodkościach, a w energii, naszej postawie, dorosłych i dojrzałych słowach, gdy zamiast rozkazu jest życzliwy zwrot, prośba, szacunek w słowach, w formie, wyrazie twarzy itp, itd. Piszę o tym tutaj, żeby nie pomylić słów z postawą wyrażającą się także w słowach. Najpierw ten życzliwy stosunek do drugiej osoby powinien być w naszej głowie i sercu, a dopiero potem w słowach, gestach, formach. Wtedy nie trzeba słodkości a jest ciepło, z szacunkiem, życzliwie etc. Lukrowany styl komunikacji nie jest tym samym, co życzliwy, ciepły, z szacunkiem.
Pozdrawiam, Ewa
Witam serdecznie,
Zauważam, że osoby typu „B” często określane są mianem „lizusa”, „zobacz jak się podlizuje” itd. Są osoby, które sympatyczny sposób bycia w ten właśnie sposób odbierają, jakby było to nienormalne i nienaturalne, co jest bardzo irytujące
Pozdrawiam
Łukasz
we mnie ten wpis wzbudził podobną refleksję, jak u Łukasza – osoby ciepłe są często odbierane jako nachalne, podlizujące się lub mające nieszczere intencje. W świecie, gdzie dominuje jednak pewna oschłość, zachowanie bardzo życzliwe może rodzić pewne podejrzenia. Zresztą dla osób, które są „zimne” na zewnątrz kontakt z B może być krępujący. Często nie wiedzą, jak się zachować w obliczu osoby, która jest „po prostu” miła. Część osób naturalnie odpowiada tym samym, ale są egzemplarze, które potrafią stać się nawet agresywne, gdy ktoś się do nich uśmiecha.
Marta
Opis Twojego „problemu” potwierdza moje słowa, że Typy B mają większy wybór jeśli chodzi o poznawanie ludzi :-)
Bo tak naprawdę to mogą być 2 powody takiego zachowania facetów:
1) większość mężczyzn w Polsce ma w sumie małe doświadczenie w relacjach z różnymi kobietami, ci mogą fałszywie interpretować Twoje zachowanie
2) dla innych facetów, którzy widza przed sobą ciepłą, sympatyczna kobietę mówią sobie „wreszcie jakaś normalna” i oczywiście na wszelki wypadek testują, co z tego można zrobić
Tak czy inaczej masz po prostu większą pulę do wyboru, to nie jest źle :-)
Emilia Ornat
Dziękuję za przykłady :-)
Stella
Dwudziestoletnie córki podśpiewujące Ci, że „Baska miała fajny biust”??? Nieładnie :-)
Nasuwa mi się tutaj kilka odpowiednich ripost, ale ponieważ nie mam „licence to kill”, to zachowam je dla siebie :-)
Maciek K.
Piszesz: „Czasem gdy jestem zły/zmęczony/zestresowany automatycznie zaczynam być na dystans do innych. „
idziesz na dystans, czy zaczynasz im okazywać dystans?
Ja jak miewam (dość rzadko) takie dni, to staram się odseparować od świata i błyskawicznie postawić na nogi
Ewa W
To jest prawdą co napisałaś, z tym że post dotyczy sytuacji, kiedy osoba „oschła” próbuje nam ograniczyć sposób komunikacji z innymi ludźmi.
Łukasz Gryguć
Piszesz: „Zauważam, że osoby typu “B” często określane są mianem “lizusa”, “zobacz jak się podlizuje” itd. „
Jeżeli ktoś się tak wypowiada o twojej komunikacji z osobami trzecimi, to trzeba pociągnąć za symboliczna już na tym blogu dźwignię „EJECT” :-)
Marta Kliś
W zakresie, w którym Twój komentarz pokrywa się z tym powyższym juz się wypowiedziałem. Jeśli chodzi o nasz styl komunikacji z daną osobą, to w poście głównym wspomniałem o konieczności pewnego dopasowania się, aby druga osoba czuła się w miarę swobodnie.
Długoterminowo ograniczam oczywiście kontakty z osobami, z którymi nie mogę komunikować „normalnie”, czyli według moich kryteriów przyjaźnie i ciepło
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Rzeczywiście często spotykam się ze zdziwieniem, kiedy to zwracam się w dość czuły sposób do moich niektórych klientów indywidualnych. Zauważyłam, że szczególnie kole to w oczy osoby z mojej branży, które mają zakorzenione postawy trzymania odpowiedniego dystansu. Przykład: jakoś tak niedawno byłam ze znajomym na spotkaniu i był świadkiem mojej rozmowy telefonicznej, gdzie potwierdzałam spotkanie coachingowe. Padło: „dobra kochana, w takim razie do zobaczenia”. Prawie od razu zostałam zapytana z kim rozmawiałam i ku mojemu zdziwieniu, mojemu znajomemu dość ciężko było uwierzyć, że z klientką.
„Po co więc cały ten cyrk z pretensjami, zazdrością itp?”
Cyrk ma służyć dowartościowaniu, poczuciu wyjątkowości, ważności osoby z pretensjami. Kłania się postawa: pewne rzeczy są zarezerwowane tylko dla mnie i nie możesz dawać ich innym.
Pozdrawiam ciepło,
AM
Alex,
Odpowiedziałeś Maćkowi K. „Ja jak miewam (dość rzadko) takie dni, to staram się odseparować od świata i błyskawicznie postawić na nogi”.
Dla mnie (i pewnie dla wielu innych ludzi) byłoby bardzo cennym gdybyś zechciał napisać (nawet osobny post bo to w sumie offtop) o tym w jaki sposób można się szybko postawić na nogi.
Aktualnie mam tak, że z powodu różnych, kumulujących niepowodzeń życiowych najchętniej wszystkich wysłałbym na księżyc, choć normalnie jestem bardzo życzliwym człwiekiem. Jak szybko doprowadzić się do porządku gdy motywacja bardzo nam spada?
Pozdrowienia,
Arek
Podoba mi się twój styl opisywania problemów i sytuacji – podziały na typy czy kategorie. To bardzo porządkuje moje myślenie o sobie i świecie.
Ten post uświadomił mi, że niestety kiedyś byłam zdecydowanie typem A, nawet powiedziałabym „gorszą wersją typu A”, bo kiedy mieszkająca zagranicą ciocia zaproponowała mi, żebym mówiła jej po imieniu, nie byłam w stanie (i tak już zostało do dziś). Na pewno wyniosłam to z domu, ale mam wrażenie, że i stosunki społeczne w poprzednim ustroju się do tego przyczyniły.
Udało mi się „przesunąć” w stronę typu B (podobnie jak u Stelli, córka tępi moje zdrobnienia), ale jeszcze długa droga przede mną. Dlatego m.in. zapisałam się na trening asertywności i otwartości.
Ten post uświadomił mi też, że nie zawsze odróżniam po prostu ciepłe podejście mężczyzny od zainteresowania mną.
Katarzyna Skawran
Piszesz: „Ten post uświadomił mi też, że nie zawsze odróżniam po prostu ciepłe podejście mężczyzny od zainteresowania mną.”
Nie musisz rozróżniać :-)
Możesz standardowo interpretować to jako zainteresowanie Tobą a w drugim kroku dokonywać szybkiej selekcji „jestem zainteresowana, czy też nie” :-)
Pozdrawiam
Alex
W relacjach z klientami jestem miła ale bez większego spoufalania. Nie mniej jednak zdarzają się takie, o których pisze Alex. Z przyjaciółmi jak najbardziej pozwalam sobie na wiele, za obopólną zgodą.
Sceny zazdrości z powodu „ciepłej” rozmowy telefonicznej, czy też przesłania na zakończenie buziaków? Jeśli mamy pretensje, tzn. że nie ufamy i należałoby się zastanowić czy związek, znajomość ma sens? Czy warto kontynuować? Dodam jeszcze, że nie zawsze „ciepła” komunikacja między rozmówcami jest adekwatna do uczuć, jesteśmy mili a dlaczego to już wyłącznie nasza sprawa.
Pozdrawiam
A.L
Agnieszka L
Piszesz: „Sceny zazdrości z powodu “ciepłej” rozmowy telefonicznej, czy też przesłania na zakończenie buziaków? Jeśli mamy pretensje, tzn. że nie ufamy …”
Ja idę w moich rozważaniach znacznie dalej. To nie jest kwestia zaufania, tylko tego, że ktoś uzurpuje sobie prawo do określania jaki stopień serdeczności moich rozmów z osobami trzecimi jest „dozwolony”
To jest znacznie grubsza sprawa i jest wiele osób o silnie rozwiniętym poczuciu niezależności u których Ci coś takiego bardzo zaszkodzi.
Pozdrawiam
Alex
Arek S.
To jest rzeczywiście off topic, wrócę do tego kiedyś
Pozdrawiam
Alex
Alex,
dzięki za wyjaśnienie :)
Pozdrawiam
A.L
A propo tematu prawa go ograniczania sposobu komunikowania się z innymi. Przypomniało mi się jak odmiana tego programu była wgrana u mnie z drugiej strony – to ja sam się obawiałem jak będzie odebrane mój ciepły kontakt z osobami trzecimi przez osobę drugą… do przełomu doszło kiedy sam sobie uświadomiłem, że to ja sam się samoograniczam niejako „na zapas” i nie mogę dziś za bardzo dojść wogóle dlaczego tak się zachowywałem i teraz obserwuje to zjawisko tu i ówdzie.
To chyba najgorszy możliwy rozwój tej „choroby”, niejako ostatnie stadium zniewolenia albo conajmniej rozdwojenia jaźni :-) ale zaczynając od samoobserwacji można dojść do tych samych wniosków. Wystarczy dać sobie szansę i od razu jest cieplej w kontaktach naokoło :-)
Chyba nie musze dodawać, że nie mam prawa nikomu narzucać jak ma się komunikować i robić komuś o to pretensję jak to robi :-)
pozdrawiam serdecznie
Witek
W komentarzu piszesz: „Ja idę w moich rozważaniach znacznie dalej. To nie jest kwestia zaufania, tylko tego, że ktoś uzurpuje sobie prawo do określania jaki stopień serdeczności moich rozmów z osobami trzecimi jest „dozwolony”
To jest znacznie grubsza sprawa i jest wiele osób o silnie rozwiniętym poczuciu niezależności u których Ci coś takiego bardzo zaszkodzi.”
Niezależności ? Czym może bardzo rozbudowanym ego, które stawia swoje potrzeby na najwyższym miejscu?
kleksio
Kleks,
A co powiesz na taką koncepcję:
Żeby mieć odwagę, siłę bycia niezależnym i siłę do ochrony swojej niezależności (w poglądach, działaniu, relacjach etc), konieczne jest dobrze rozwinięte, właściwe poczucie własnej wartości, poczucie ważności swoich spraw i priorytetów, świadomość swoich potrzeb i szacunek dla swoich potrzeb a także osiągnięć.
Z kolei ludzie, którzy mają niskie poczucie własnej wartości, są słabi, mają kompleksy, albo są niedojrzali, nie są pewni swoich postaw, poglądów, etc – stad nie są gotowi do bycia niezależnymi. Więcej – nie rozumieją, co to tak naprawdę znaczy niezależność, nie doświadczają jej bowiem i gotowi są dla ochrony swoich słabości deprecjonować znaczenie niezależności i przydawać jej etykietki egocentryzmu, wybujałego ego etc?
Tylko co to zmienia dla osoby niezależnej? Dokładnie nic, właśnie dlatego, że jest ona niezależna.
A co zyskuje (poza ewentualnie chwilowym poczuciem się „lepszym”) osoba, która neguje tę niezależność? A co traci?
Może warto to przemyśleć?
Pozdrawiam, Ewa
Ewo, piszesz: „Żeby mieć odwagę, siłę bycia niezależnym i siłę do ochrony swojej niezależności (w poglądach, działaniu, relacjach etc), konieczne jest dobrze rozwinięte, właściwe poczucie własnej wartości, poczucie ważności swoich spraw i priorytetów, świadomość swoich potrzeb i szacunek dla swoich potrzeb a także osiągnięć.”
Jak zamienisz siłę bycia niezależnym, na potrzeby stawiania potrzeb własnego ego na pierwszym miejscu to będziemy bliżej mojej rzeczywistości.
Nie bardzo widzę związek między wysokim poczuciem własnej wartości, a nieprzywiązywaniem się do lubienia i nielubienia.
Piszesz: „A co zyskuje (poza ewentualnie chwilowym poczuciem się „lepszym”) osoba, która neguje tę niezależność? A co traci?
Może warto to przemyśleć?”
Fakt warto, nie są to banalne tematy i proste odpowiedzi.
Jednakże, jeżeli mamy sytuację, że ktoś słabo reaguje na mój sposób serdeczności z innymi. To moja reakcja na tę sytuację w postaci Ejectu, jest spowodowana tym, że moje potrzeby utrzymywania określonych kontaktów z innymi, są ważniejsze, niż znalezienie innego rozwiązania. Akcję wywołuje ego i przywiązanie, a nie niezależność, czy poczucie własnej wartości.
Kleks.
Kleks
Wczoraj jeździłem cały dzień po dzikich górach, więc odpowiadam dopiero dziś
Napisałeś: „Niezależności ? Czym może bardzo rozbudowanym ego, które stawia swoje potrzeby na najwyższym miejscu? „
Ja przez niezależność rozumiem niechęć do poddawania się woli lub presji innych, zwłaszcza, kiedy jest to sprzeczne z własną wolą i/lub przekonaniami.
Popatrzyłem, co to właściwie jest „ego” (bo nie używam tego słowa na codzień) i wyszło
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ego
Co w tym kontekście dokładnie masz na myśli?
Pozdrawiam
Alex
Hej Alex.
To mam na myśli:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ego_(buddyzm)
pozdrawiam
Kleks
Ja przeczytałem te definicję juz za pierwszym razem, jak podlinkowałem Wikipedię.
Moje pytanie brzmi: Co konkretnie masz na myśli w kontekście naszej dyskusji używając takiego sformułowania: „Niezależności ? Czym może bardzo rozbudowanym ego, które stawia swoje potrzeby na najwyższym miejscu? „
Wytłumacz mi to proszę całkiem prosto po polsku, najlepiej z praktycznego punktu widzenia.
Pozdrawiam
Alex
Hej Alex,
Po przemyśleniach stwierdzam, że moje sformułowanie, nijak ma się do meritum i przesłania dyskusji. Napisałem to bez należytego przemyślenia, za szybko.
Jestem wdzięczny za to naprowadzenie, nie ma sensu dalej ciągnąć tego wątku.
Pozdrawiam, Kleks.
Określiłabym siebie jako typ „słabe B” (serdeczność, czasami przymilanie się, daję z siebie, ile mogę). Przeżywam właśnie załamanie z powodu odrzucenia mnie przez przyjaciółkę, która była typem „słabe A” (serdeczność bez żadnego przymilania się, daje z siebie niewiele). „Słabe A” zawsze wydawało mi się dla mnie najlepszą kandydatką na przyjaciółkę, ponieważ to ja czułam potencjał do okazywania sympatii, a jednocześnie otrzymywałam tyle ciepła i zainteresowania, ile od przyjaciół można oczekiwać. Paradoksalnie jednak, wobec tej, która mnie odrzuciła, zachowywałam się jak „mocne B” (serdeczność do przesady, ciągłe przymilanie się, dawanie wszystkiego, co tylko dać można). Zachowując się jak „mocne B”, czułam, że od mojej przyjaciółki mogę oczekiwać zmiany zachowania ze „słabego A” na „słabe B”. I tu się myliłam! Czy powinnam przyjąć, że zawiniłam? Pozdrawiam.
Magdalena,
dziwi mnie pomysł rozważania tej sytuacji w kategoriach winy („Czy powinnam przyjąć, że zawiniłam?”). Po co w ogóle jest Ci potrzebne, kto zawinił, a kto nie? Będziesz wymierzała kary??? :-)
Mylić się to ludzkie, byle wyciągać wnioski z pomyłek. Ale może odpuść sobie winę, bo taplanie się w poczuciu winy (uzasadnionym lub nie) jest bardzo destrukcyjne. Tak ja to widzę.
Czy nie lepiej zastanowić się nad tym, jak na przyszłość dobierać sobie przyjaciół lub w jakim stopniu się angażować w znajomości, jak budować relacje, żeby było bardziej symetrycznie i
Ewo W.,
Dziękuję za odpowiedź. Żałuję, że część Twojego tekstu zniknęła gdzieś w cyberprzestrzeni, ale i tak Twoja rada jest dla mnie bardzo pomocna, jak zwykle zresztą.
Nie zamierzam nikomu wymierzać kar, bo, nawet, gdybym zechciała i miała na tę karę pomysł, to nie widzę celu takiego działania. Siebie też karać nie muszę, bo ta kara już mnie spotkała. Planowałam być kurą z Twojej „przypowieści”, a stałam się świnką, niechcący. Jak widzisz, śledzę wszystko, co może mi pomóc. Twoje posłannictwo odkryłam dopiero dzisiaj. Dzięki takim osobom jak Ty, jak Alex, nie muszę czuć się osamotniona w tym świecie, choć już zaczynałam wierzyć, że ma rację jedna z moich koleżanek, gdy mówi, że to tylko my dwie „tak głęboko grzebiemy w podświadomości”.
To jasne, że już wiem, czego w przyszłości nie robić. Nie być świnią :).
Jestem wdzięczna za wszystkie rady. Może i humor mi w końcu wróci, choć na razie widzę siebie w roli tego konia ze zwieszoną głową przy weselnym zaprzęgu…
Serdecznie pozdrawiam,
Magdalena