W dyskusji pod postem o szybkiej selekcji ludzi, z którymi mamy do czynienia pojawiło się kilka głosów, świadczących, że część z Was zrozumiała mnie nieco inaczej niż zamierzałem.
Wielu Czytelników zastanawiało się na przykład, jak odciąć się od niepasujących osób, które znają bliżej od dłuższego czasu.
U mnie ten problem raczej nie występuje, bo selekcja, o której pisałem dokonywana jest na samym początku znajomości a nie po miesiącach, czy latach. Dlatego nazwałem to „szybką selekcją”.
Po namyśle zdecydowałem, że może najlepiej w cyklu postów opiszę jak ja to konkretnie robię, wtedy każdy będzie mógł sobie wziąć i dopasować to, co mu odpowiada.
Zanim przejdziemy do szczegółów mam kilka bardzo ważnych uwag. Proszę o ich dokładne przeczytanie, bo zrozumienie ich będzie konieczne w dalszej dyskusji.
Pierwszą rzeczą jest fakt, że nie biegam po świecie z jakąś „checklistą” na której odhaczam punkty dodatnie lub ujemne i po przekroczeniu pewnej ilości tych ostatnich naciskam klawisz „game over”. Raczej czynię to dość intuicyjnie i aby napisać ten post musiałem intensywnie zastanowić się jak ja to właściwie robię. Tak więc tekst poniżej jest rezultatem swojego rodzaju „reverse engeneering”, kiedy na podstawie moich zachowań starałem się odtworzyć i opisać mechanizmy nimi rządzące. To jest istotne, bo inaczej mógłby powstać fałszywy obraz Alexa – komputera, który bezdusznie odrzuca ludzi.
Drugą rzeczą jest to, iż odrzucenie przeze mnie kogokolwiek nie oznacza zazwyczaj oceny tej osoby jako człowieka. Jedynym kryterium jest kompatybilność do mnie, co w którymś momencie dokładniej wyjaśnię. Jest na świecie prawdopodobnie mnóstwo wartościowych i interesujących ludzi, z którymi pozytywna komunikacja będzie dla mnie niemożliwa, lub co najmniej znacznie utrudniona. I lepiej będzie jak ją sobie darujemy.
To nic nie mówi o tym, czy ktoś jest „lepszy” lub „gorszy”, tak jak niepasowanie pewnego klucza do określonego zamka nic nie mówi o jakości każdego z nich.
Trzecie, wspomniana kompatybilność nie oznacza takich samych poglądów!!! Mam wielu bliskich znajomych, zarówno prywatnie jak i biznesowo, którzy w wielu sprawach mają kompletnie inne poglądy niż ja, to nam nie przeszkadza dopóki szanujemy naszą odmienność i komunikujemy jak cywilizowani ludzie.
Po tym istotnym wstępie przejdźmy do konkretów.
Generalną zasadą, którą się kieruję, jest wyeliminowanie z mojego bliskiego otoczenia osób niepasujących już na samym początku znajomości.
To wiąże się z najmniejszymi problemami natury emocjonalnej, nie pojawiają się też inwestycje jakiegokolwiek rodzaju, które powodowałyby, że będzie nam szkoda podjąć niezbędne decyzje „bo już tyle w tę relację włożyliśmy”.
Pierwszą rzeczą, którą robię to ……. pozwalam innym na zdyskwalifikowanie mnie jako bliskiego znajomego :-)
To ma tę zaletę, że nie wymaga żadnych specjalnych działań z mojej strony i oszczędza mi sporo czasu i środków na zadawanie się z ludźmi, z którymi nie jest mi „po drodze”.
Jak to robię? Bardzo prosto :-) po prostu jestem sobą i raczej nie udaję nikogo innego. Pisze „raczej” bo czasem wciągam brzuch i wypinam klatę, ale któż nie ma chwil słabości :-)
Ponieważ niektóre moje podejścia do życia są, delikatnie mówiąc, dość nietypowe, to wielu ludzi uznaje mnie za dziwaka, dziwoląga, albo wręcz stukniętego faceta, z którym lepiej się nie zadawać. W ten sposób niepasujące osoby same usuwają się z mojego życia i nawet nie muszę ich „selekcjonować” :-) Wygodne i ekonomiczne, nieprawdaż?
Dodatkowym „narzędziem”, które do tego wykorzystuje jest ten blog. Jako że wypowiadam się na nim otwarcie o bardzo wielu różnych sprawach jest to kopalnia informacji o tym, jakim jestem człowiekiem i jakie mam poglądy na wiele spraw życiowych. Tak wiec, jak poznaje kogoś nowego, to gdzieś tam dość szybko przemycam informację, że taki blog prowadzę i ktoś zainteresowany może mnie tam „podejrzeć”. Potem patrzę jaki jest efekt tej lektury :-)
Z punktu widzenia selekcji istotne są następujące przypadki:
- ktoś po poczytaniu moich wypowiedzi nie kontynuuje znajomości ze mną. To jest ciąg dalszy tej autoselekcji o której wspomniałem wyżej
- ktoś po przeczytaniu wyraża się z pogardą lub brakiem szacunku o mnie, tym blogu lub jego Czytelnikach. Wtedy ja, jak w myśliwcu odrzutowym naciskam przycisk „eject” katapultujący daną osobę (z mojego życia oczywiście)
- ktoś wykazuje kompletny brak zrozumienia dla idei tego blogu. Eject!!! Ten brak zrozumienia może przejawiać się np. w pytaniu „Nie szkoda Ci czasu na takie bzdury?”, albo „Jak możesz się tak publicznie obnażać?” :-) :-) Z tym „obnażaniem” się to jest ciekawa sprawa, bo uważni Czytelnicy zauważą, że jestem bardzo powściągliwy jeśli chodzi o fakty z mojego życia prywatnego, a jeśli ktoś otwartą dyskusję o poglądach nazywa w ten sposób, to nie bardzo jest z mojej bajki :-)
Poza blogiem rzeczą dyskwalifikującą jest też, jeśli widzę, że ktoś nie szanuje ludzi o tzw. „niższym statusie społecznym” i np. z wyższością odnosi się do kelnerów, pokojówek, konduktorów, kasjerów, sprzedawców i…… osób młodszych wiekiem. Eject!!!
Jeżeli ktoś jest chamski, gburowaty, nieuprzejmy, ponury, arogancki, nie chce komunikować to też pociąga to za sobą natychmiastowe użycie katapulty :-)
Osobiście jestem bardzo otwartym człowiekiem i powyższe kryteria chyba wyczerpują listę tych, przy wystąpieniu których „kasuję ludzi na dzień dobry” (względnie pozwalam się kasować :-))
Oczywiście potem selekcja idzie dalej, bo chodzi o zakwalifikowanie się do jednej z 2 grup:
- bliższa znajomość
- niezobowiązujące kontakty społeczne
No ale o tym napiszę w następnym odcinku/odcinkach.
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania lub uwagi to zapraszam do dyskusji w komentarzach.
PS: Dalsze odcinki będą, jeśli temat okaże się dla Was interesującym.
____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Hej Alex,
Naprawdę spotykasz się z pogardą po przeczytaniu tego bloga? Czy z pytaniami typu: „Nie szkoda Ci czasu na takie bzdury?”, albo „Jak możesz się tak publicznie obnażać?”
Niesamowite, to naprawdę smutne, ja szczerze współczują komuś kto ma tak wąskie poglądy.
Pozdrawiam, Artur
Alex piszesz:
Jeżeli ktoś jest chamski, gburowaty, nieuprzejmy, ponury, arogancki, nie chce komunikować to też pociąga to za sobą natychmiastowe użycie katapulty
Ja nie do końca rozumiem co miałeś na myśli pisząc ponury. Rozwiń to proszę :-)
Sebastian
Witajcie,
czytając kolejny wpis z serii usuwania ludzi ze swojej orbity znajomości mam nieodzowne wrażenie, że nie porusza się bardzo ważnego dla mnie tematu (i sądzę, że dla wielu Czytelników tego bloga również).
Nigdy nie miałem dużych problemów z ludźmi z którymi dobrowolnie spędzam swój wolny czas – prawie zawsze były to osoby bardzo pozytywnie wpływające na moją jakość życia. Dla mnie za to prawdziwym UTRAPIENIEM (nie wahałem się tak napisać…) są ludzie, z którymi z pewnych względów przebywanie jest konieczne dla wyższych celów. Przykładów jest wiele – w pracy/na uczelni/ podczas uprawiania sportów drużynowych (tutaj też często trudno dobrać sobie osoby pasujące, a szkoda rezygnować z gry, bo jedna osoba nie pasuje, nieprawdaż?).
Oczywiście odpowiedź teoretycznie jest prosta – „odizoluj się od nich tak bardzo jak to tylko możliwe”. Ja jednak, a nie wiem czy jestem w tym odosobniony, natrafiłem na nieszczęście na sporo osób, które pomimo wyraźnej antypatii wcale nie chce się odizolować – wręcz przeciwnie!!! Na każdym kroku chce pokazać swoją niechęć głupimi odzywkami czy też w jakikolwiek inny sposób, który przyjdzie tej osobie do głowy.
Takie osoby znacząco obniżają moją szeroko rozumianą radość z życia i na sam ich widok ucieka mi sporo pozytywnej energii – nie mam żadnego pomysłu jak się od nich uwolnić, albo przynajmniej w jakimś stopniu zniwelować negatywny ich wpływ na mnie.
Alex, masz jakieś podejście do takich osób? I pytanie do innych Czytelników – również natrafiacie na tego typu „delikwentów” w swoim życiu? I jak Wy sobie z nimi radzicie?
Witam
Podobno nie ma głupich pytań, ale wątpliwości zawsze zostaną odnośnie, racji tej definicji:).
(Alex odpowiadasz na takie pytanie zadane przez osoby?)
A jak z selekcja jeszcze za nim człowiek coś powie? Chodzi mi tu o pierwsze wrażenie to wpływa na twoją ocenę czy jest częścią składową oceny jaką dajesz na końcu?
Sama zasada „bądź sobą, a jeśli ktoś Cię nie akceptuje, to jego problem” przemawia do mnie całkowicie i sama ją stosuję na co dzień.
Przyłączam się jednak do pytania zadanego przez Pawła Kuriatę: a co z ludźmi, z którymi musimy utrzymywać kontakty z przyczyn od nas niezależnych: praca, zajęcia sportowe… Bądź też kontakty towarzyskie i sytuacje par, w których jedna osoba jest naszym dobrym znajomym, przyjacielem, a partner lub partnerka tej osoby zalicza się do jednej z kategorii „chamski, gburowaty, nieuprzejmy, ponury, arogancki, nie chce komunikować…”? „Skasowanie” takiej osoby zwykle pociąga za sobą niemożność utrzymywania kontaktu z tą drugą, którą lubimy i cenimy. Co począć?
Przyłączam się do pytania o radzenie sobie z niesympatycznymi ludźmi w naszym otoczeniu. Np. koleżanki z pracy – nie mogę ich nie spotykać (zakładam, że zmiana pracy nie wchodzi w grę), a one nie chcą się wycofać na poziom kontaktów czysto służbowych.
I jeszcze jedno – skąd bierzesz ludzi, którzy Cię akceptują takim jakim jesteś ?
Cześć Alex,
Mam podobne pytanie jak Mateusz. Jak dużą składową w werdykcie do szybkiej selekcji jest pierwsze wrażenie (’przysłowiowe najważniejsze’ pierwsze 30s znajomości)? Walczysz z tym pierwszym wrażeniem, ignorujesz je, czy wręcz przeciwnie uważasz je za istotne?
Artur,
oczywiście że Alex nie spotka się u normalnej osoby z taką reakcją, natomiast jesli jeszcze tego nie zauważyłeś, Alex jest (moim zdaniem) mocno narcystyczną osoba. Co mi akurat nie przeszkadza, i nie wartościuje tego, ale fakt faktem :-)
Tylko ktoś naprawde głupi będzie udwał (bo inaczej tego nie da się nazwać) że ktoś po przeczytaniu bloga będzie miał 'zle’ zdanie o Alexie… I Alex jako osoba inteligentna jest tego doskonale swiadom, a jednoczesnie łasy jest na „głaski” emocjonalne i podziw, stąd oddsylanie tutaj itd. Ściemniać to my, a nie nas :)
Pozdro!
Jeżeli chodzi o radzenie sobie z osobami z „niezmiennego”* otoczenia, to można delegować kontakty z nimi do innych („Niestety nie mam teraz czasu, muszę zrobić X i Y do końca tygodnia”) chociaż w pracy jeszcze mi się to nie zdarzyło (i nie planuję poznawać takich osób w pracy w najbliższej przyszłości), to za czasów studenckich (nie tak dawno) już tak, i co najważniejsze działało.
Jestem ostatnio częstym gościem tego blogu :)Jest tu tyle wiadomości które popychają mnie do wielu refleksji nad sobą, nad innymi nad życiem. Każdy może interpretować twoje teksty w zupełnie diametralny sposób i to jest tak fantastyczne ,że sa one często tak wielowymiarowe. Nierozumiem jak ktokolwiek mógł stwierdzić że pisanie tego bloga jest bzdurą.. To jest najlepszy blog jaki do tej pory czytałąm :) Na prawde chwała Ci Alex za czas który poświecasz na pisanie tego blogu. Myśle ,ze otwiera on na niektóre rzeczy niejeden umysł :) Pozdrawiam
No cóż życie nie było by tak ciekawe gdyby zawsze wszystko układało się po naszej myśli.
Już dawno nie rejestruję kiedy i kogo „zapomniałem” robię to automatycznie na podstawie moich odczuć wewnętrznych, które po prostu powstają przy kontaktach z ludźmi. Oczywiście takie odczucia czasem oszukują i z tym także trzeba się liczyć. Piszę „zapomniałem” gdyż to bardziej pasuje do sytuacji niż słowo eliminacja, usuwanie z otoczenia a nawet selekcja. Tak naprawdę to zapominam o takiej osobie i przestaję się nią dalej interesować. Niestety nie jest to możliwe w kontaktach biznesowych i oficjalnych.
Z drugiej zaś strony nie ma ludzi zero – jedynkowych i mam znajomych z którymi trudno było by mi się rozstać gdyż nie do końca są „nie do przyjęcia”. Jednocześnie przestrzegam przed instrumentalnym traktowaniem ludzi typu „a co Pan/Pani może załatwić? ” Gdyż to mści się bardzo szybko i nie zawsze potem można wyjść z tego z twarzą.
Alex, tak na marginesie, czemu poświęcasz tak dużo czasu temu tematowi? Czyżbyś miał ostatnio jakieś przykre doświadczenia w tej materii?
Pozdrawiam
T
Zenobiusz
„oczywiście że Alex nie spotka się u normalnej osoby z taką reakcją, natomiast jesli jeszcze tego nie zauważyłeś, Alex jest (moim zdaniem) mocno narcystyczną osoba. Co mi akurat nie przeszkadza, i nie wartościuje tego, ale fakt faktem”.
Mysle, ze sie mylisz. Mysle, ze mylisz narcyzm z duzym poczuciem wlasnej wartosci, a to nie to samo.
Witam,
Alex, czy w tej metodzie nie chodzi także poniekąd, że uzależniamy zainteresowanie drugą osobą od jej reakcji ? Czyli dajesz komuś pierwszemu możliwość wykazania się i jeżeli ten ktoś Ciebie nie akceptuje to trudno, Ty też nie będziesz się starał :)
Co do tego „obnażania” na blogu to faktycznie jakaś pomyłka. Czytam go już dosyć długo i nawet zdjęcia z Tobą w roli głównej można policzyć na palcach jednej ręki, o szczegółowych, prywatnych informacjach nawet nie wspominając.
Zenobiusz,
skąd Ty wyciągasz takie niebywałe wnioski pisząc, że Alex jest osobą bardzo narcystyczną? Ja odnoszę zupełnie przeciwne wrażenie: w moim odczuciu Alex jest po prostu bardzo silną osobowością twardo stojąca na ziemi :-). Zadziwia mnie, że czasami ludzie postrzegają osoby odznaczające się silnym charakterem, znające swoją wartość oraz mające ukształtowane zdanie na wiele tematów w kategoriach osób narcystycznych. Skąd się to bierze? Czy gdyby Alex nagle zmienił postawę, stał się niezauważalną postacią i wtopił w tłum przestałbyś go odbierać jako osobę narcystyczną? Na jakiej podstawie piszesz, że Alex jest „łasy na głaski”? Skąd się bierze Twoja wiedza na ten temat? Bardzo mnie to zainteresowało :D
Artur
Wszystkie przykłady, które podaję na blogu są przykładami z życia, chyba że zaznaczę inaczej.
Różni ludzie maja różne metody poprawiania sobie poczucia własnej wartości. Dlatego działający przycisk „Eject” jest taki ważny i trzeba umieć go uzywać :-)
Sebastian Bigos
Użyłem słowa ponury zgodnie z jego ogólnie przyjętym znaczeniem w języku polskim. Proszę zajrzyj do słownika np. http://sjp.pwn.pl/szukaj/ponury
Paweł Kuriata
Ja pisze post o jednym, a Ty narzekasz, że nie porusza on innego tematu. To tak, jakbyś napisał post o inwestowaniu, a ktoś w komentarzu narzekał, że nie podajesz metody jak znaleźć pieniądze zgubione na spacerze :-) Temat niby pokrewny, ale….
Mateusz Bień
Nie bardzo rozumiem pierwszą część Twojego komentarza. Sprecyzuj proszę.
Potem pytasz: „A jak z selekcja jeszcze za nim człowiek coś powie? „
Pominąwszy skrajne przypadki (ktoś pod wpływem alkoholu, lub bardzo agresywny) to daje danej osobie się wypowiedzieć, zanim wyciągnę jakieś daleko idące wnioski
Anna Meyer
Piszesz: „co z ludźmi, z którymi musimy utrzymywać kontakty z przyczyn od nas niezależnych: praca, zajęcia sportowe… „
Widzę, że kilkoro z Was męczy ten poboczny temat :-)
OK, w takim razie szczera odpowiedź z mojej strony:
MUSIMY na pewno wcześniej lub później umrzeć, reszta tego „muszenia” jest opcjonalna. Często słowo „muszę” używane jest zamiast „nie widzę innych opcji” lub „boje się nowego” a czasem symptomem tzw. wyuczonej bezradności, bardzo popularnej w polskiej populacji.
Jeśli chodzi o te kontakty z parami, to albo jestem w stanie mieć kontakt tylko z tą „dobrą” połową, albo szukam sobie lepszej znajomości.
Magdalena
Piszesz: „zakładam, że zmiana pracy nie wchodzi w grę „
To popracuj nad odzyskaniem wolności na tyle, aby nie być zmuszonym do przebywania z ludźmi, którzy są niesympatyczni. Prawie połowa blogu zawiera wskazówki jak do tego podejść.
Pytasz: „skąd bierzesz ludzi, którzy Cię akceptują takim jakim jesteś ? „
To bardzo proste :-) Ponad 6 miliardów ludzi na ziemi, mamy internet, mówię w miarę dobrze 3 językami, umiem komunikować i nawiązywać kontakty w ogóle, podchodzę do różnych znajomości bez specjalnych uprzedzeń. Ot, cała tajemnica :-)
Łukasz Studniarz
Pytasz: „Jak dużą składową w werdykcie do szybkiej selekcji jest pierwsze wrażenie (‘przysłowiowe najważniejsze’ pierwsze 30s znajomości)? „
Pominąwszy ekstremalne przypadki, lub jeśli komuś w KOMUNIKACJI ze mną uda się spełnić któryś z warunków „katapultowania”o których wspomniałem wcześniej, to rola tzw. pierwszego wrażenia, zwłaszcza wizualnego jest żadna. Każdy z nas w kontaktach z obcymi ludźmi może być spięty, popełnić jakąś niezręczność itp.
Odpowiedziałem Ci na pytanie?
Zenobiusz
Ciekawe na podstawie jakich danych twierdzisz: „oczywiście że Alex nie spotka się u normalnej osoby z taką reakcją, „?
Nie znając mnie osobiście twierdzisz że jestem narcystyczną osobą.
Narcystyczny, to według słownika „bezkrytyczny w stosunki do siebie”.
Ciekawe, kiedy nawet w tym poście napisałem „raczej nie udaję nikogo innego. Pisze „raczej” bo czasem wciągam brzuch i wypinam klatę, ale któż nie ma chwil słabości „
Jak już przekomarzamy się w tym stylu (co kilka postów temu prosiłem aby nie robić) to odniosę się jeszcze do Twojej wypowiedzi „Ściemniać to my, a nie nas „
Niektórych nie trzeba ściemniać, bo jest u nich wystarczająco ciemno :-)
Leszek „Makdaam” Jakubowski
Podane przez Ciebie metody to niezłe prowizorium. Ja jestem za rozwiązaniami radykalnymi :-)
Ana
Dziekuję za miłe słowa na temat blogu.
Piszesz :”Nierozumiem jak ktokolwiek mógł stwierdzić że pisanie tego bloga jest bzdurą „
Podpowiem, Ci, to sa generalnie ludzie przed piećdziesiątką, czyli w wieku rodziców wielu z Was. Najgorszy komentarz jaki pamiętam to „pieprzony blog dla biednych ludzi, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem” :-)
Tadeo
Ja też zapominam takich ludzi, post jest o kryteriach jakimi się przy tym kieruję.
Piszesz: „Nierozumiem jak ktokolwiek mógł stwierdzić że pisanie tego bloga jest bzdurą „
To jak to jest, że ja mam samych fajnych ludzi jako klientów??
Dalej piszesz: „Z drugiej zaś strony nie ma ludzi zero – jedynkowych i mam znajomych z którymi trudno było by mi się rozstać gdyż nie do końca są “nie do przyjęcia”. „
Przeczytałeś dokładnie powyższy post??? On jest o tym, co dla mnie jest „do końca” nie do przyjęcia.
Dalej „Jednocześnie przestrzegam przed instrumentalnym traktowaniem ludzi typu “a co Pan/Pani może załatwić? ” „
Do czego sie odnosisz? Ja o tym w ogóle nie pisałem.
Na koniec Twopje dwa pytania: „Alex, tak na marginesie, czemu poświęcasz tak dużo czasu temu tematowi? „
Dużo? Napisałem jeden post na bardzo ważny temat, a widząc nieporozumienia pisze następny. Co zrobiłbyś inaczej?
I
„Czyżbyś miał ostatnio jakieś przykre doświadczenia w tej materii? „
Na podstawie czego sądzisz, że na blogu odreagowuje frustracje a nie pisze o rzeczach, które działają i poprawiają jakość mojego życia?
Czasem mnie zdumiewa, co ludzie potrafią sobie wyinterpretować z prostej, i myślę że klarownej wypowiedzi :-)
Nuccio82
Piszesz do Zenobiusza: „Mysle, ze mylisz narcyzm z duzym poczuciem wlasnej wartosci, a to nie to samo. „
Myślę, że ma on problem z rozróżnieniem tych dwóch pojęć, co jest dość częstą przypadłością ludzi, którzy tego poczucia własnej wartości mają niezbyt wiele.
Marcin Reszka
O ile dobrze zrozumiałem, to pytasz, cz\y nie staram się o jakiekolwiek względy osoby, która mnie nie akceptuje.
Po co miałbym to robić, szczególnie jeśli dotyczy to osoby świeżo poznawanej??
Co do „obnażania sie” to dla wielu ludzi z mojej generacji publiczne dyskutowanie spraw poruszanych na blogu jest niesłychane :-)
Marta
Ciekaw jestem co Zenobiusz odpowie na Twoje pytania :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, przykro mi, że odebrałeś to jako narzekanie. Zapewne źle to sformułowałem. W każdym razie takiego celu nie miałem – pragnąłem wskazać Ci na swój problem, który w moich oczach jest na tyle pokrewny by dyskutować o nim pod tym postem, ponieważ dotyczy problemu usuwania ludzi ze swoich znajomości, jednak ludzi „specyficznych”.
Coś oprócz przestrogi bym nie narzekał dostanę? :-)
Paweł Kuriata
Ten post jest o zapobieganiu, a Ty potrzebujesz informacji o kuracji. To jest troche inna sprawa, wymagająca odrębnego podejścia. Nie tutaj.
Pozdrawiam
Alek
Do dzisiejszego posta nie mam nic do dodania (w gruncie rzeczy sama wiekszosc z tego stosuje tylko ze nigdy sie nie zastanawialam nad tym jak :).
Natomiast kilka postow temu, nie wiem Alexie czy pamietasz, mialam niejakie problemy z niezrownowazona emocjonalnie kolezanka.
otoz, na szczescie, tresura daje juz pewne efekty. Nauczylam ja (stosujac prawie-ze metody jak z twoich postow o tresurze pewnego profesora przez studentow) zeby nie dzwonic do mnie o dziwnych przypadkowych porach, tylko wyslac SMS. I ze jak chce pogadac, to sie trzeba wczesniej umowic.
I juz troche mniej sie miota.
Postep jest :)
„popracuj nad odzyskaniem wolności na tyle, aby nie być zmuszonym do przebywania z ludźmi, którzy są niesympatyczni”
Nie do końca Cię rozumiem. Czy uważasz, że powinnam porzucić pracę, która daje mi mnóstwo satysfakcji i w której jestem dobra tylko dlatego, że nie wszystkie koleżanki są sympatyczne ? Skąd miałabym mieć pewność, że w nowej pracy (której przecież nie chcę wykonywać) ludzie będą milsi ?
Uważam, że moja obecna sytuacja jest najlepszym wyborem z realnie dostępnych, ale chciałabym ją poprawić właśnie na poziomie relacji ze współpracownikami.
„Ponad 6 miliardów ludzi na ziemi, mamy internet, mówię w miarę dobrze 3 językami, umiem komunikować i nawiązywać kontakty w ogóle, podchodzę do różnych znajomości bez specjalnych uprzedzeń. Ot, cała tajemnica :-)” Jakoś nie jestem przekonana. Chyba że jesteś absolutnie cudowny i każdy Cię lubi i dlatego możesz sobie pozwalać na selekcję potencjalnych znajomych.
Pierwsza cześć mojej wypowiedzi dotyczyła pytań, które dostałeś „Nie szkoda Ci czasu na takie bzdury?”, albo „Jak możesz się tak publicznie obnażać?”
Pozdrawiam
Czytam tak o tym odcinaniu, ucinaniu, szybkiej selekcji ludzi i myślę, że może się to sprawdzać jako filozofia życiowa. Jeśli nie chcemy przeżywać negatywnych emocji, rozwiązywać trudnych sytuacji, tłumaczyć innym, o co nam chodzi, gdy i tak zrozumieć nie chcą, bo upierają się przy swoim – to ciach, i nie ma problemu.
W ten sposób można żyć, gdy człowiek żyje sobie sam dla siebie i spotyka innych tylko na te chwile, które sobie sam aranżuje. Wtedy w istocie lepiej wybierać tych, z którymi od razu widać, że będzie miło, niż tych, którzy w jakiś sposób dostarczają trudnych sytuacji. I chyba rozumiem Alexa – ma wolny zawód, nie musi z nikim pracować w zespole przez kilka lat, nie jest w stałym związku, nie ma dzieci. Jeśli nie buduje się głębszych i trwalszych więzi w życiu – to jak najbardziej ta strategia skutkuje.
Jednak nie wszyscy idziemy w ślady Alexa, nie dla wszystkich te same priorytety są i będą ważne. Jeśli dla mnie ważna jest bliskość i zrozumienie w relacjach z ludźmi, kontakt i wzajemna empatia, to szukam takich ludzi, z którymi te potrzeby będę mogła realizować. I wtedy metody Alexa nijak mi się nie przydadzą, bo ja chcę rozumieć ludzi, rozwiązywać konflikty, pokonywać trudności w relacjach i przez to poznawać siebie oraz ich lepiej, rozwijać się poprzez stawianie czoła problemom, a nie ich unikanie.
Futrzak
Tresura dobrze stosowana działa prawie zawsze, czasem tylko nakład jest nieproporcjonalnie duży w stosunku do spodziewanych rezultatów :-)
Magdalena
Nie każę Ci porzucić pracę, lecz rozejrzeć się za możliwościami robienia tego co lubisz w bardziej pasującym Ci otoczeniu. To by ostatecznie rozwiązało Twój problem.
Prowizorycznym rozwiązaniem mogłaby być tresura o której pisałem na blogu i którą wielu Czytelników z powodzeniem stosuje.
Jeśli chodzi o tę druga kwestię, to Twój brak przekonania nie ma najmniejszego wpływu na fakty :-) I do tego nie potrzeba być ani cudownym ani lubianym przez wszystkich. Wystarczy około 100 osób a to jest zaledwie 0,0000015% populacji tej planety :-) Gdzie jest problem? Większość ludzi obraca się w grupce bardzo podobnych osób i boi się wychylić poza nią. Dlatego to, co pisze może wydawać sie niektórym abstrakcyjne
Pozdrawiam
Alex
Mateusz Bień
Teraz rozumiem :-)
Moja reakcję w takich sytuacjach opisałem w poście o dyktaturze pociotków w części dotyczącej obrony przed atakiem werbalnym
Pozdrawiam
Alex
@Magdalaena:
„akoś nie jestem przekonana. Chyba że jesteś absolutnie cudowny i każdy Cię lubi i dlatego możesz sobie pozwalać na selekcję potencjalnych znajomych.”
Ja Alexa rozumiem, zwlaszcza, ze sama przeszlam ewolucje w tym kierunku.
Naprawde wiele nie trzeba, wystarczy byc milym, otwartym, NIE OCEANIAC NIKOGO,nie krytykowac.
Inni ludzie instynktownie lgna do takich osob, zwlaszcza, jesli emanuje z nich spokoj i pozytywne emocje.
Kiedys wydawalo mi sie to absolutnie niemozliwe, a dzis potrafie wejsc do miejsca, gdzie jestem pierwszy raz, nie znam nikogo i po prostu usmiechnac sie i zaczac rozmawiac z ludzmi…
Alex:
1. «odczuwający smutek, przygnębienie; też: wyrażający takie uczucia»
2. «wywołujący smutek»
No to już mam nadzieję rozumiem. Chodzi o ludzi którzy wywołują w tobie smutek i takich unikasz? Rozumiem że chodzi tu o osoby które wpędzają cię w ponury nastrój wysysający pozytywną energię :-)
Pozdrawiam
Sebastian
Sebastian Bigos
Nie chcę się wprowadzać w taki nastrój, dlatego unikam ludzi, którzy takowy emanują. Znowu jest to działanie prewencyjne PRZED wystąpieniem negatywnego skutkiem dla mnie.
Pozdrawiam
Alex
Paula
System Akismet wrzucił Twój komentarz do spamu i dopiero teraz go stamtąd wyciągnąłem.
Ciesze się, że w wielu punktach zgadzasz się ze mną :-)
Niestety kiedy piszesz: „Jeśli nie buduje się głębszych i trwalszych więzi w życiu „ to robisz fałszywe założenie, że ja takowych nie posiadam. Nic z moich wypowiedzi (o faktach nie mówiąc) nie upoważnia Cie do takiego rozumowania.
Piszesz: „Jeśli dla mnie ważna jest bliskość i zrozumienie w relacjach z ludźmi, kontakt i wzajemna empatia, to szukam takich ludzi, z którymi te potrzeby będę mogła realizować. „
Ja robię dokładnie to samo!! :-) I w tym poście opisuję dość szczegółowo jak zaczynam takie poszukiwania.
Jeśli chcesz „rozwiązywać konflikty, pokonywać trudności w relacjach „ to jest Twój wybór. Ja wolę w nich wzrastać i się nimi delektować.
Jeśli chodzi o rozwój osobisty, to przy odważnym działaniu pojawia sie tak czy inaczej tyle problemów i wyzwań, że unikanie niepotrzebnych jest rozsądną strategią. Więcej energii i zasobów pozostaje wtedy na te, których rozwiązanie rzeczywiście posuwa nas naprzód
Pozdrawiam
Alex
futrzak: „Naprawde wiele nie trzeba, wystarczy byc milym, otwartym, NIE OCEANIAC NIKOGO,nie krytykowac.”
No tak, ale przecież chodziło właśnie o znalezienie ludzi, którzy Cię akceptują takim jakim jesteś (czyli np. jako mrukliwego introwertyka, który lubi mówić to, co myśli), a nie o modyfikowanie swojego zachowania tak żeby się przypodobać jak największej ilości ludzi.
Alex „Nie każę Ci porzucić pracę, lecz rozejrzeć się za możliwościami robienia tego co lubisz w bardziej pasującym Ci otoczeniu.” Niestety nie mam takiej możliwości.
„To by ostatecznie rozwiązało Twój problem.” ale ciągle pozostaje kwestia niesympatycznych osób w nowej pracy. Nie byłam nigdy w środowisku (pracy, klasie szkolnej, wycieczce), gdzie nie byłoby złośliwców czy intrygantów.
„Prowizorycznym rozwiązaniem mogłaby być tresura o której pisałem na blogu i którą wielu Czytelników z powodzeniem stosuje.” Właśnie sobie ją znalazłam i spróbuję zastosować.
Nie wiem jak to się stało, ale zniknęła moja wypowiedź, która na chwilę się wyżej ukazała na niebieskim tle…
Napisałam o tym, że ucinanie, odcinanie, szybkie selekcje ludzi są dobrą strategią, gdy komuś nie zależy na budowaniu bliskości z innymi ludźmi, na kontakcie, na tworzeniu i rozwijaniu więzi w relacjach z ludźmi.
Taka filofia może skutkować, jeśli ma się wolny zawód, nie pracuje w zespole, nie ma rodziny, nie ma dzieci. Wtedy można sobie dobierać tak ludzi, aby przeżywać tylko wygodne emocje. Spotkać się na kawę, obiad, spacer, miło pogadać – i jest zawsze ok. Bo tak naprawdę to też wysiłku w tego typu relacje wkładać za dużo nie trzeba. Na krótki czas większość osób potrafi być miła, sympatyczna, cieszyć się chwilą.
Dla mnie jednak nie jest to strategia do wykorzystania, gdyż ja lubię relacje z ludźmi, lubię kontakt z nimi, lubię nawet różnice zdań, polemikę i konflikty. Bo gdy je rozwiązujemy, to lepiej poznajemy samych siebie oraz innych, a więc i poziom relacji pogłębia się. Rodzi się przyjaźń, wzajemna akceptacja i zrozumienie.
To tak jak z preferencjami co do partnerów – można szukać jednego i chcieć z nim zbudować trwała, mocną, prawdziwą, głęboką relację. Przy czym na pewno nie raz trzeba się natrudzić, aby znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, doświadczych negatywnych emocji, zastanowić też nad sobą i zmienić swoje zachowania, nawyki. A można te same potrzeby realizować z wieloma partnerami, przeżywając z nimi miłe chwile ciepła, czułości, troski. Można ich potem odcinać i eliminować w porę, jak już zaczną się jakieś drobne sprzeczki choćby. Aby nie przeżyć rozczarowania, nie męczyć się z konfliktami i kryzysami, nie brać odpowiedzialności za jakieś wspólne obszary życia. I nie przejmować się, a szukać miłych chwil w objęciach następnego, na taki czas, dopóki miło być z nim tylko może.
Jest to jakaś filozofia życia, i może komuś pasować – jestem w stanie sobie to wyobrazić. Jeśli jednak dla mnie nie jest ważna ilość przyjemnych doznań z różnymi mężczyznami, tylko JAKOŚĆ RELACJI, jakość tego jednego trwałego związku, to mi rady o odcinaniu i szybkiej selekcji na nic. Będę się starać ten zwiazek budować i pogłębiać, dopóki to tylko będzie możliwe (czyli dopóki i dla partnera to samo będzie najważniejsze).
To samo dotyczy mojego zespołu w pracy, z którym chcę zostać, bo lubię swoją pracę. Zamiast ostrej selekcji po prostu staram się rozmawiać, wyjaśniać na bieżąco nieporozumienia. Jeśli to się udaje – to energia naszych kontaktów i współpracy wzrasta. Zaczyna być nawet lepiej po każdej jakiejś ostrej burzy. :)
Magdalena
Bycie miłym, otwartym i nieoceniającym innych człowiekiem jest naturalnym efektem minimalnych choćby starań w kierunku rozwoju osobistego, a nie próbą przypodobania sie innym. Co to za koncepcja??
Piszesz dalej: „Nie byłam nigdy w środowisku (pracy, klasie szkolnej, wycieczce), gdzie nie byłoby złośliwców czy intrygantów. „
To jeszcze nie doświadczyłaś, jak miłe może być życie!!! Polecam!!
Powodzenia w tresowaniu :-)
Paula
Twój komentarz sie ukazał i nawet zdążyłem się do niego odnieśc, tak więc dodam tylko kilka myśli do rzeczy które pojawiły się w wersji drugiej :-)
Piszesz: „Taka filofia może skutkować, jeśli ma się wolny zawód, nie pracuje w zespole, nie ma rodziny, nie ma dzieci. „
Dlaczego?? We wszystklich wymienionych przez Ciebie przypadkach właściwy dobór partnerów na samym początku zwiększa szanse powodzenia.
Z tym się chyba zgodzisz?
Dalej: „Na krótki czas większość osób potrafi być miła, sympatyczna, cieszyć się chwilą. „
Ja moją metodą z powodzeniem wyszukuję osoby, które potrafią to też na dłuższą metę :-)
Rozumiem Twoje preferencje: „można szukać jednego i chcieć z nim zbudować trwała, mocną, prawdziwą, głęboką relację. „
Wtedy też dobrze jest dokonać właściwego wyboru na samym początku, a nie niepotrzebnie męczyć się potem.
Piszesz: „Można ich potem odcinać i eliminować w porę, jak już zaczną się jakieś drobne sprzeczki choćby. „
Ja w tym poście mówię o eliminowaniu PRZED jakąkolwiek relacją, przeczytaj jeszcze raz uważnie zanim napiszesz coś takiego.\
Zwłaszcza moje zdanie „Generalną zasadą, którą się kieruję, jest wyeliminowanie z mojego bliskiego otoczenia osób niepasujących już na samym początku znajomości. „
Co do reszty, to Twoje życie, Twoje wybory :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex, chodziło mi raczej o to, że pierwsze co robisz to sprawdzasz reakcję drugiej osoby na Twój naturalny
sposób bycia, co opisujesz w głównym poście: ,,Pierwszą rzeczą, którą robię to ……. pozwalam innym na
zdyskwalifikowanie mnie jako bliskiego znajomego”. Czyli jeżeli ktoś Cię nie zdyskwalifikuje, to dopiero wtedy
jesteś gotowy podjąć pozytywną relację z nim. Czy to też oznacza, że ta osoba będzie z Tobą kompatybilna ?
Pytam ponieważ mam wrażenie pewnych niejasności wynikających z głównego posta. Z jednej strony pozwalasz aby
jedni sami zdyskwalifikowali Cię jako bliskiego znajomego, a z drugiej automatycznie katapultujesz innych.
Ps. Temat jest interesujący, więc poproszę o dalsze odcinki :)
Pozdrawiam
Marcin Reszka
Pierwszy krokiem jest nie tyle sprawdzanie reakcji innych, co danie im sposobności do poznania mnie i ewentualnego podjęcia decyzji, że żadnych interakcji ze mną nie będzie.
To nie wymaga ani mojego działania ani nawet myślenia :-)
Te „katapulty” mają miejsce dopiero w następnym kroku, kiedy już wchodzimy w pierwsze interakcje. Rozumiesz teraz kolejność zdarzeń?
Pozdrawiam
Alex
@Magdalena:
Normalny czlowiek, zadowolony z zycia i majacy szacunek dla innych nie bedzie na codzien osoba mrukliwa, zlosliwa, krytykujaca wszystkich i cyniczna. Jesli ktos taki jest, to ma problem i powinien zaczac od samego siebie, a nie od szukania ludzi, ktorzy zaakceptuja jego chamskie zachowania.
„Nie byłam nigdy w środowisku (pracy, klasie szkolnej, wycieczce), gdzie nie byłoby złośliwców czy intrygantów.”
No to w sumie smutne.
A pracowac mozna na wlasny rachunek, wtedy ma sie znacznie wiekszy wplyw na ludzi, wsrod ktorych sie obracasz.
Problem wiekszosci osob (nie wiem czy twoj tez) polega zwykle na tym, ze „nie mam takiej mozliwosci” istnieje tylko i wylacznie w ich umysle. Wydaje im sie, ze jesli maja rodzine to sa absolutnie uwiazani za noge do pracy na etacie, konkretnej firmy, srodowiska etc.
Zreszta, nawet w srodowisku, ktorego nie mozesz szybko z jakichs powodow zmienic, da sie zyc bezstresowo o ile potrafisz zachowac dystans do calej sytuacji, ograniczyc kontakty z osobami niemilymi do absolutnego minimum i nie dac sie im prowokowac.
Marcin Reszka
PS: „Temat jest interesujący, więc poproszę o dalsze odcinki”
Dziękuję za info, poczekam czy jeszcze kogoś to naprawdę interesuje. To wbrew pozorom dla mnie bardzo trudny temat wymagający starannej samoanalizy tego, co robię dość intuicyjnie.
futrzak „Normalny czlowiek, zadowolony z zycia i majacy szacunek dla innych nie bedzie na codzien osoba mrukliwa, zlosliwa, krytykujaca wszystkich i cyniczna.”
Dlaczego piszesz o byciu „zlosliwym, krytykujacym wszystkich i cynicznym” ? Ja podawałam przykład „mrukliwego introwertyka, który lubi mówić to, co myśli”.
„A pracowac mozna na wlasny rachunek, wtedy ma sie znacznie wiekszy wplyw na ludzi, wsrod ktorych sie obracasz.”
Ale musiałabym zmienić rodzaj pracy, w tym zrezygnować z robienia tego, co kocham. Plus musiałabym się liczyć z dużo gorszymi warunkami finansowymi np. w kontekście zabezpieczenia społecznego.
Zastanawia mnie, dlaczego wśród osób piszących blogi panuje jakiś dziwny i IMHO nienaturalny kult samozatrudnienia. Tak jakby praca na własny rachunek pasowała każdemu i zawsze.
Na blogu Rentiera wrzucałam takie komentarze, aż sam przyznał, że są różne wersje szczęścia – http://www.rentier-blog.pl/dlaczego-nie-prowadze-dluzej-bloga-o-lifestyle-designie/ .
No to ja tez zglaszam zapotrzebowanie :)))
Więc ja tylko napiszę, że świetny post i doskonałe rozwiązanie z wersjami audio, czasem fajnie jest po prostu położyć się i posłuchać na spokojnie, zamiast siedzieć przy komputerze. Szkoda, że wszystkie Twoje posty nie mają wersji audio, to był by cud miód orzeszki. :D
Jest dla mnie dość dziwne jak niektórzy czytelnicy tego bloga mogą wysuwać niektóre sądy na Twój temat, na przykład narcyzm, to musi być dziwne podejście do życia gdzie Twoje zachowanie odbieranie jest jako narcyzm, a nie po prostu zdrowe poczucie własnej wartości. I nie mówię przez to, że ja w tej sferze jestem ideałem, ale po prostu wiem, że chciałbym być tak „narcystyczny” jak Ty, Alex. :D
Ja także jestem zainteresowany dalszymi Twoimi rozważaniami na ten temat, więc proszę, jeżeli będziesz miał wenę to pisz następne części! Jest to dość problematyczna dla mnie sfera (znajomości), więc wszelkie dobre rady i rozwiązania będą dla mnie wielką pomocą.
czemu mój post się nie pokazał ?
Próbowałam wysłać drugi raz, ale system mi nie pozwala.
Alex
dzięki za wyjaśnienia i odpowiedż nawet na to, co tajemniczo zniknęło. :) Co do meritum jak się miło okazuje, zgadzamy się, jeśli Twoje strategie służą do „cięcia” we wstępnej fazie znajomości. Wtedy, gdy robimy to w sposób rozważny i biorąc pod uwagę konsekwencje, możemy uniknąć uwikłania się w relacje, które od początku źle wróżą.
Istnieje jednak takie niebezpieczeństwo, że jak taki styl zbytniego skupienia na sobie i własnych odczuciach co do innych osób „wejdzie nam w krew”, to potem możemy „odcinać” też tych, którzy są wartościowi i sensowni, a tylko w momencie poznania mieli gorszy dzień, może jakieś przeżycia własne, może trudności i wypadli wtedy gorzej w naszych oczach niż gdybyśmy ich poznali np. w czasie urlopu na Kanarach.
Wiesz, moim zdaniem człowiek zawsze ocenia innych przez swój własny filtr, własne doświadczenie, własne opinie. To, co myślimy o kimś, to jeszcze nie prawda o nim – to tylko nasz subiektywny ogląd. I tu istnieje pułapka – czasem odrzucamy, bo na przykład czujemy wzburzenie, złość czy irytację, gdyż ktoś powiedział coś, co dla nas jest trudne. Ale to wcale nie znaczy, że ten ktoś jest „niemiły”, „arogancki”, czy „źle się komunikuje”. On tylko wyraził swoją opinię, czy uwagę krytyczną wobec nas, a to my sobie z nią nie mogliśmy poradzić.
Ale o tym, że nie wykluczasz, iż czasem można w ten sposób odciąć od siebie kogoś sensownego, o ile dobrze pamiętam, wspomniałeś już kiedyś. Ryzyko błędu zawsze istnieje, bo nasze postrzeganie nigdy nie jest obiektywne.
Alex,
Mnie się zdarzylo, ze osoba, dla ktorej bylem chyba obojetny i mnie lekcewazyla w zasadzie po calosci, zmienila sie radkalnie na dobre. Czesciowo pod wplywem moich wskazowek. Ja sie zastanawiam co w jej sercu pyka. Czy to jest wazne? Co Ty bys zrobil?
Krzysztof
Alex, dziękuję za wyjaśnienia, teraz wszystko jest zrozumiałe i tym bardziej liczę na kolejne odcinki, a w szczególności szersze wyjaśnienie tematu kompatybilności.
Pozdrawiam
Magdaalena
Twój komentarz najpierw wylądował w podejrzanym spamie, wrzucony tam przez dość dobry zazwyczaj system Akismet. Nie miało to nic wspólnego z ustawieniami tego blogu i nie wiem dlaczego tak się stało, tym bardziej, że potem mogłaś normalnie napisać tutaj o problemie. Tyle tytułem wyjasnienia. Ja zresztą co najmniej raz dziennie przeglądam ten folder i wyciągam „false positives”
Twój komentarz jest do Futrzak i jestem pewien, że ona Ci odpowie kiedy tam zrobi się dzień :-)
Pozwól, że odniosę się tylko do Twojej ogólnej wypowiedzi: „Plus musiałabym się liczyć z dużo gorszymi warunkami finansowymi np. w kontekście zabezpieczenia społecznego.
Zastanawia mnie, dlaczego wśród osób piszących blogi panuje jakiś dziwny i IMHO nienaturalny kult samozatrudnienia. „
Nie mogę odpowiedzieć za „osoby piszące blogi”, moge odpowiedzieć za siebie.
Jestem za pracą na własny rachunek, bo daje mi ona stopień wolności, o jakim większość ludzi startujących z podobnego poziomu co kiedyś ja nawet boi sie pomarzyć. Mam na myśli wolność w znaczeniu omówionym w poście
http://alexba.eu/2007-10-17/rozwoj-kariera-praca/wolnosc/
Jesli chodzi o zabezpieczenie społeczne, to tez moja sytuacja jest tu o niebo lepsza, niż większości ludzi pracujących na pensji, chyba że mówimy o naprawdę wysokich stanowiskach.
Pawełł
Piszesz: „Jest dla mnie dość dziwne jak niektórzy czytelnicy tego bloga mogą wysuwać niektóre sądy na Twój temat, na przykład narcyzm, to musi być dziwne podejście do życia gdzie Twoje zachowanie odbieranie jest jako narcyzm, a nie po prostu zdrowe poczucie własnej wartości. „
Dzieki temu widać, w jaki sposób myślących ludzi mamy czasem wokół nas i to jest chyba cenna lekcja.
Magdalena
„czemu mój post się nie pokazał ?
Próbowałam wysłać drugi raz, ale system mi nie pozwala. „
Z nieznanych powodów zadziałał system antyspamowy Akismet (może ktoś na innym blogu zgłosił Cie jako spam???) Jak widac powyżej sprawa jest już wyjaśniona.
Paula
Piszesz: „dzięki za wyjaśnienia i odpowiedż nawet na to, co tajemniczo zniknęło. „
Co chcesz przez to powiedzieć???? Odpowiedziałem Ci na komentarze na blogu, o znikniętych tekstach nic nie wiem. Może przejściowo wyladowały w spamie (Akismet) i w któymś momencie je wyjąłem (wyjmuję na szybko wszystko, co jest po polsku i nie jest oczywistym spamem)
Potem zaczynam mieć problem z Twoja wypowiedzią, bo najwyraźniej nie przeczytałaś uważnie moich wypowiedzi lub lub okazały się zbyt trudne dla Ciebie do zrozumiena, sorry.
Dotyczy to szczególnie fragmentu : „to potem możemy “odcinać” też tych, którzy są wartościowi i sensowni, a tylko w momencie poznania mieli gorszy dzień, może jakieś przeżycia własne, może trudności i wypadli wtedy gorzej w naszych oczach „
Znajdź moją odpowiednią wypowiedź na ten temat w tej dyskusji, przeczytaj ją a potem porozmawiamy.
Krzysztof
Proszę doprecyzuj, czego ode mne oczekujesz. Nie bardzo rozumiem o co mnie pytasz.
Poza tym w Twojej wypowiedzi jest błąd logiczny. Jeżeli „zlewała Cię po całości” to Twoje wskazówki nie mogły w żadnym wypadku na nią wpłynąć :-)
Marcin Reszka
Mówisz i masz :-)
O kompatybilności napisze przy okazji, teraz idę na plażę :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
odniosłam się do tego, co sam do mnie napisałeś po tym, jak mój komentarz nie pojawił się tajemniczo, a potem jednak się pojawił. Zanim to się stało, napisałam drugi, i ten pojawił się od razu. Wyjaśniłeś mi to niebawem, odpowiedziałeś na dwa moje komentarze. I za to właśnie Ci podziękowałam:
„System Akismet wrzucił Twój komentarz do spamu i dopiero teraz go stamtąd wyciągnąłem.”
„Twój komentarz sie ukazał i nawet zdążyłem się do niego odnieśc, tak więc dodam tylko kilka myśli do rzeczy które pojawiły się w wersji drugiej.”
A co do kwestii mojego zrozumienia tekstu, to na Twoją uwagę: „najwyraźniej nie przeczytałaś uważnie moich wypowiedzi lub lub okazały się zbyt trudne dla Ciebie do zrozumiena”, równie dobrze mogę powiedzieć to samo. Że Ty nie zrozumiałeś tego, co ja napisałam.
Taka dyskusja do niczego nie prowadzi.
I nie jest wzorem otwartej, twórczej komunikacji międy ludźmi.
Tutaj też chyba się zgodzimy?
I na tym poprzestanę w tym temacie, jak w poprzedniej dyskusji – na uszanowaniu wzajemnego niezrozumienia.
Pozdrawiam, Paula
Tak Alex, odpowiedziałeś na moje pytanie. Dziękuję.
Alex, dołączam się do postulatu Marcina i Futrzaka – mnie też interesuje ten temat i będę zadowolona mogąc przeczytać kontynuację serii :-)
Witajcie!
od dawna z ogromną przyjemnością czytam ten Blog. Pozdrawiam serdecznie Autora oraz Komentatorów. Korzystając ze sposobności dołączam się do głosów Marcina i Futrzaka oraz Marty :)
Alex, po pierwsze – w odpowiedzi na mój post wcisnąłeś w moje usta wypowiedzi innych – rozumiem po 22.00 każdy może być zmęczony.
Co do mojego pytania to powód pisania o tym temacie uzyskałem od Ciebie odpowiedź bardzo dla mnie znaczącą – dziękuję.
Pozdrawiam i miłego ładowania baterii. Nie będę Cię męczył więcej niewygodnymi dla Ciebie pytaniami.
T.
Mam jeszcze jedną refleksję z własnych doświadczeń dotyczącą strategii szybkiej selekcji ludzi,którą chcę tutaj się podzielić. A właściwie bardziej jest ona z obserwacji życia mojej mamy, bo uświadomiłam sobie, że ona właśnie tak jak Alex – tnie od razu to, co jej nie pasuje intuicyjnie w relacjach, i sunie dalej, nie oglądając się na to, co odrzuciła i zostawiła. Jest świetną Babką, zadbaną, spełnioną zawodowo, ludzie ją lubią bardzo, z każdym nawiązuje świetny kontakt, bo ma taki porażająco szczery uśmiech i ciepło w sobie, które przyciąga. A jednak… Jest w tym tłumie otaczających ją klientów, ludzi z nią współpracujących, znajomych itd., w sumie bardzo samotna. Od wielu lat po rozwodzie z tatą nie otworzyła się na żaden poważny związek. Nikomu nie zaufała… Czasem z siostrą tak byłyśmy zachwycone orbitującymi wokół niej mężczyznami, że jej zachwalałyśmy i pokazywałyśmy pozytywne strony tych kandydatów. A ona i tak – odcinała, i elimininowała. Zawsze znalazła wytłumaczenie dla swojej strategii i zawsze znalazła coś, co tych facetów w jej oczach eliminowało. Często miałam wrażenie, że to ona sama w sobie te bariery i mury tworzyła, że wynikały one z lęków i obaw w niej. Przyczynę swoich zachowań jednak zawsze widziała tylko w tych wpatrzonych w nią mężczyznach,nigdy w sobie. I nie dało się z nią otwarcie o tym porozmawiać – zawsze to ona miała rację…
Stąd może moje emocjonalne zaangażowanie w to, co tutaj pisze Alex, bo mi to historię mojej osobistej rodzicielki jako żywo przymina. :)
I miałam taką jeszcze humorystyczną refleksję, że jak moja mama niechcący trafiłaby na Alexa, to by się oboje tak od siebie poodcinali, że nawet by nie zdążyli zauważyć, jak ciekawymi dla siebie mogą być osobami. :)
Zaczną od końca. Alex po przeczytaniu posta stwierdzam że post krótki:) Ta materia jest tak szeroka, że by można cała książkę napisać a tu „raptem” wstęp :) Mamy posty nas czytelników, wiec 1wszy rozdział już jest, jeszcze 2 i 3 temat będzie opisany :)
W sumie to sobie uświadomiłem że od dawna postępuje jak Ty. Od samego początku zwracam uwagę na: „Poza blogiem rzeczą dyskwalifikującą jest też, jeśli widzę, że ktoś nie szanuje ludzi o tzw. „niższym statusie społecznym” i np. z wyższością odnosi się do kelnerów, pokojówek, konduktorów, kasjerów, sprzedawców i…… osób młodszych wiekiem” – takie osoby wokół mnie zawstydzały mnie. Wstyd mi było przebywać wokół nich. Na szczęście nasze drogi sie już rozeszły. Inna kwestia jestem szczery i zaangażowany w kontaktach z ludźmi. Osoby wokół mnie wiedzą że jak mówię podoba mi się po remoncie to tak jest, bo innym razem mówie ze to nie w moim stylu i ze mam inny gust. Poza tym np. mówie wprost: starasz sie unikasz faszerowanej żywności (bardzo dobrze!) ale jednocześnie palisz papierosy co w sumie jest debilne!:) (niestety używam czasem zbyt mocnych/nietaktownych słów) Ale pytanie czy ja jestem lepszym znajomym, czy może osoba która powie „chcesz papierosa?”. Pełno wokół nas jest osób które są totalnie nie zaangażowane i bardzo powierzchowne. Piękne uśmiechy, pitu pitu, a potem jak się okazuje np. w przeprowadzce albo holowaniu samochodu o 3 w nocy może pomóc tylko ten co nam wprost powiedział że „nasze zachowanie w tej materii jest debilne” niż ta osoba która nas od lat poklepywała i z nami wódkę piła. Jak byłem młodszy /- 20 lat to oceniałem ludzi po fakcie jak mnie namawiali np. do palenia fajek „no zapal” – dobry znajomy do nałogu namawiać nie będzie… Poza tym lubiłem pożyczać pieniądze, książki, rower itp – po tym kiedy, w jakim stanie, w jakiej formie ktoś mi to potem oddawał wiedziałem jaki jest i jaki ma stosunek do mnie. A jak ktoś za młodu nie oddał drobnej kwoty to był to powód tylko do radości – trwałe delete!:)) Niestety dużo ludzi męczy się w relacjach jak z wirusem w komputerze. Zamiast wykasować, trzyma go, przez co traci energie i czas. Co nie zmienia w tym wszystkim faktu że robienie selekcji to jedno, a praca nad sobą, aby nie być wspomnianym wirusem to drugie. Bo może być tak, że wartościowe osoby obok nas użyją „del” wobec nas a my będziemy zastanawiać się czemu…
Paula
Widzisz, stanowimy klasyczny przykład pary ludzi, którzy lepiej powinni trzymać się od siebie z daleka :-)
Łukasz Studniarz
Prosze bardzo, rzeczowe pytanie – takaż odpowiedź :-)
Marta, Glina
Proszę bardzo, tylko dajcie mi troche czasu. To jest piekielnie trudne przelać coś takiego na papier, tak, aby oddać stan rzeczywisty bez zbytnich uproszczeń, a jednocześnie nie pisać książki.
Tadep
Rzeczywiście tam znalazł się cytat, który nie powinien. Chciałem wkopiować coś innego, przepraszam.
Chodziło mi o „Niestety nie jest to możliwe w kontaktach biznesowych i oficjalnych. „
Cieszę się, że uzyskałeś odpowiedź na Twoje pytanie, ja niestety nie mogę tego powiedzieć o moim. Tak się dyskutuje? Nieładnie :-)
Paula
Dziękuję za relację o Twojej mamie, niemniej uwierz mi, że nie będąc nią trudno Ci będzie wniknąć w prawdziwe i głębokie motywy jej postępowania. Jeszcze trudniej porównywać to do życia innego człowieka.
Stąd Twoje emocjonalne (i moim zdaniem chwilami mało racjonalne) zaangażowanie tutaj jest mało efektywne i chyba utrudnia Ci zrozumienie tego co naprawdę pisze. Po prostu dorysowujesz sobie obrazy z życia Twojej mamy, a ja nia nie jestem.
Jesli chodzi o Twoją ostatnią konkluzję, to mam w głowie post zahaczający o takie tematy :-)
Maciej
Poruszyłeś istotny punkt: „Co nie zmienia w tym wszystkim faktu że robienie selekcji to jedno, a praca nad sobą, aby nie być wspomnianym wirusem to drugie. „
No ale o tej pracy nad sobą napisałem już wiele postów :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
@Magdalaena:
„Dlaczego piszesz o byciu „zlosliwym, krytykujacym wszystkich i cynicznym” ? Ja podawałam przykład „mrukliwego introwertyka, który lubi mówić to, co myśli”. ”
To, czy ktos jest introwertyk czy ekstrawertyk nie ma wiekszego znacznia. Natomiast mrukliwosc wynika najczesciej badz z wewnetrznego niezadowolenia lub/i problemow w komunikacji. Jesli do tego dolozy sie „mowienie co sie mysli” a te mysli sa malo pozytywne, to mamy niepiekna mieszanke.
Jesli ktos woli szukac usprawiedliwien na to, ze ludzie go nie lubia, zamiast poswiecic czas na osobisty rozwoj i pozbycie sie problemow – jego sprawa.
Dyskusja zaczela sie od tego, ze „nie jestes przekonana” o latwosci nawiazywania kontaktow z innymi ludzmi. Uwazasz, ze trzeba byc jakims wyjatkowym czlowiekiem, cudownym, etc.
Ja, podobnie jak Alex uwazam, ze nie musisz byc ekstra i wyjatkowa, wystarczy otworzyc sie na ludzi i byc milym oraz nieoceniajacym. Te cechy nabywa sie… na pewnym etapie mentalnego rozwoju.
Jesli nie wierzysz, uwazasz ze jest inaczej, nigdy tego nie osiagniesz…
Dokonanie czegokolwiek zaczyna sie od zmiany sposoby myslenia. Bez tego ani rusz.
Odnosnie pracy: nie wiem o jakim zabezpieczeniu „spolecznym” mowisz. Ze obowiazuje termin wypowiedzenia? Ze teoetycznie kiedys jakas tam emeryture dostaniesz? To sa zludzenia. System emerytalny i ubezpieczen spolecznych ledwo zipie i za pare lat zbankrutuje (z matematyka niestety sie nie wygra). No, ale to temat na zupelnie inna dyskusje.
Ja osobiscie preferuje prace na wlasny rachunek bo daje mi ona znacznie wiecej wolnosci. Sama ustalam sobie godziny, jak mi sie nie chce, to nie robie nic, a jak mam wene to zasuwam 24 godziny non stop. Platnosc zalezy od mojej pracowitosci i efektywnosci. Mam urlopy kiedy chce i jesli akurat najdzie mnie ochota na wybranie sie w dwumiesieczna podroz, to moge to zrobic.
Aha, i jeszcze jedno: w pracy na etacie wiekszosc zyskow zabiera pracodawca, ktory w kazdej chwili moze cie zwolnic. Ludzie stukaja te osiem godzin w nadziei, ze zaoszczedza przez dziesiat lat tyle pieniedzy, zeby wreszcie zaczac realizowac wlasne marzenia. Tyle, ze wtedy beda juz starzy…
Alex, dla Ciebie wszystko- pytasz:
Na podstawie czego sądzisz, że na blogu odreagowuje frustracje a nie pisze o rzeczach, które działają i poprawiają jakość mojego życia?
Czasem mnie zdumiewa, co ludzie potrafią sobie wyinterpretować z prostej, i myślę że klarownej wypowiedzi :-)
Otóż odpowiadam – nie pisałem nic o odreagowaniu frustracji – czytasz miedzy wierszami to czego tam nie ma. Zadałem pytanie o motyw podjęcia tego tematu.
Ale idąc tym tropem na wakacje jeździ się właśnie po to aby odreagować i wypocząć – czyż nie mam racji?
Tadeo
Pytanie na którym mi zależało to było „To jak to jest, że ja mam samych fajnych ludzi jako klientów??” po Twoim stwierdzeniu na temat unikania pewnych ludzi że „Niestety nie jest to możliwe w kontaktach biznesowych i oficjalnych.”
Nawiasem mówiąc, ja tu nie jestem na wakacjach. Spędzanie sporej części zimy w subtropikach należy od ponad 10 lat do mojego normalnego życia. Po prostu wolę tutaj żyć i pracować w tym trudnym pogodowo okresie. Mam lepszy humor i jestem o wiele bardziej kreatywny.
Pozdrawiam
Alex
T – Alex nie jest na wakacjach, przecież je „uprawia się” tylko w lipcu i sierpniu. W tym okresie roku jak już to mamy ferie zimowe :] ps z takich „głębokich” tez to ja bym napisał: że Alex jest na Kanarach bo oszczędza na mieszkaniu i życiu w Warszawie :))
Nie dziwię się że masz samych fajnych ludzi jako klientów gdyż jesteś „the best”. Jako że ja nie jestem tak super jak TY to przypadają mi ludzie, których odrzuciłeś w swojej selekcji. Ci odrzuceni przez Ciebie nadal pozostają ludźmi i ktoś ich musi „obsłużyć”. Ale wiesz to nie jest nawet takie złe. A co powiesz o ludziach którzy studiują resocjalizację lub już pracują z odrzuconymi. Co im powiesz, masz dla nich jakąś radę?
Tadeo – „studiują resocjalizację lub już pracują z odrzuconymi” – myślę, że taka praca może dawać bardzo dużo satysfakcji. De facto resocjalizacja jest jakąś formą coachingu, pracy z człowiekiem. Poza tym gdzie Ty masz napisane, że Alex odrzuca takich ludzie w potrzebie? Stawiam, że gdyby się do Alexa zgłosił np. były wiezień z pytaniem jak żyć, jak komunikować się ze społeczeństwem, które zmieniło się w czasie odsiadki itp kwestie to by dostał sporo darmowych sesji. Poza tym nawet w poście wyżej Alex pisał że: „ktoś nie szanuje ludzi o tzw. „niższym statusie społecznym” i np. z wyższością odnosi się do kelnerów, pokojówek, konduktorów, kasjerów, sprzedawców i…… osób młodszych wiekiem”. Te wszystkie posty Alexa są o toksycznych, niemiłych itp ludziach wokół nas. Sam wiem ze swojego doświadczenia jak takie osoby mogą człowieka stresować i powodować np. nadciśnienie. Mnie kiedyś obgadywała na całym osiedlu jedna sąsiadka. Każde moje niepowodzenie albo problem mojej rodziny był znany innym. I ja pytam co złego jest od odciecia się od takiej osoby? Niestety sporo jest wokół nas trudnych osób, one wpływają negatywnie na nas. I tu nie chodzi o egoizm tylko o własne zdrowie. Mówi się „ta osoba powoduje u mnie wyższe ciśnienie” i tak faktycznie jest możemy mieć nadciśnienie przez takie osoby. Tak samo kasjerka w sklepie może wpaść w depresje jak co 10 klient będzie chamski wobec niej. I dla własnego dobra powinna pomyśleć o zmianie pracy, chyba ze ma dla „dobra ogółu” służyć takim prostakom którzy potrafią kasjera obrażać, traktować jak powietrze itp. Nawet nie trzeba w tym wypadu zmieniać firmy i rodzaju pracy. Wystarczy np. przenieść się na lepsze osiedle, gdzie jest mniej takich nieuprzejmych ludzi.
Maciej
O „wakacjach” pisałem 3 lata temu w poście http://alexba.eu/2007-12-27/rozwoj-kariera-praca/czas-wolny-urlop/
Warto go przeczytać, bo sporo wyjaśnia
Tadeo
Czy jestem „the best” czy też nie, tego nie wiem. Nie porównuję się z innymi, staram po prostu dostarczyć klientom bardzo dobre rozwiązania i chyba nieźle mi to wychodzi.
Nie zawsze mogłem prowadzić takie życie, pisze ten blog aby zaangażowanym Czytelnikom ułatwić zrobienie tego jeszcze lepiej ode mnie i otrzymuję sygnały, że przynosi to pierwsze rezultaty.
Jak ktoś podejmuje studia resocjalizacji, to powinien być świadom wszelkich reperkusji takiego wyboru.
Kto to jest „odrzucony”?
To wszystko, nawiasem mówiąc ma chyba niewiele wspólnego z głównym tematem postu.
Maciej
Dziękuję za przykłady
Pozdrawiam
Alex
Maciej
Piszesz: „Te wszystkie posty Alexa są o toksycznych, niemiłych itp ludziach wokół nas. Sam wiem ze swojego doświadczenia jak takie osoby mogą człowieka stresować i powodować np. nadciśnienie.”
Czy według Ciebie wobec tego, i Alexa, na którego się powołujesz, ludzkość dzieli się na tych miłych, sympatycznych oraz tych „toksycznych, niemiłych itp.”?
Jakie jest kryterium takiego podziału?
Bo jeśli kryterium jest ocena z naszego punktu widzenia – czyli nazwanie kogoś niemiłym czy toksycznym, bo NAM SIĘ PODNIOSŁO CIŚNIENIE Z POWODU JEGO ZACHOWANIA, to wybacz, ale jest to bardzo, bardzo subiektywne kryterium. I skreślić wtedy możemy każdego, każdego ocenić, jako toksycznego. Kwestia tylko czasu i jakiejś trudnej sytuacji, w której okaże się „niemiły”, bo na przykład będzie miał inne zdanie niż Ty. Bywamy bowiem mili, bywamy czasem niemili…
A gdy spojrzysz na siebie, to Twoje zachowania, działania, słowa zawsze są miłe, przyjazne, sympatyczne? Nie zdarzyło Ci się, że ktoś ocenił to, co do niego powiedziałeś, jako toksyczne i niemiłe i odciął się od Ciebie?
Bo jak mam być szczera, to mnie się zdarzyło, i to nie jeden raz. Choć jestem osobą kulturalną, szanuję innych ludzi, bez względu na ich wykształcenie, status społeczny itd. Nie mam jednak czasem wpływu na to, gdy ktoś mnie oceni wg własnych kryteriów i powie tak jak Alex: „Widzisz, stanowimy klasyczny przykład pary ludzi, którzy lepiej powinni trzymać się od siebie z daleka.”
Pozdrawiam, Paula
Paula
Napisalas: „To, co myślimy o kimś, to jeszcze nie prawda o nim – to tylko nasz subiektywny ogląd. I tu istnieje pułapka – czasem odrzucamy, bo na przykład czujemy wzburzenie, złość czy irytację, gdyż ktoś powiedział coś, co dla nas jest trudne.”
Zauwazylem Paulo, ze zgadzam sie z Toba w 100%. Ale paradoksalnie rozumiem i popieram rowniez postawe Alexa. Wydaje mi sie, ze mam obie te sprzeczne postawy, cechy charakteru w sobie.
Ja w sobie te dwie postawy interpretuje nastepujaco: postawa Alexa – spoleczno zawodowa, postawa Pauliny intymno – prywatna. W postawie spoleczno zawodowej, najogolniej biorac, kieruje sie zasadami Alexa, lacznie z tym, ze dobieram sobie partnerow zawodowych na zasadzie, czy mam ochote z nimi pracowac. Pomimo, ze darze wspolpracownikow sympatia, a czesto i sercem, dlugo jestem z nimi na Pan, Pani by podkreslic jakie role gramy. Tutaj mam 6 miliardow potencjalnych partnerow, znajomych, przyjaciół zawodowych, ale nie przyjaciół i bliskich osob.
W relacjach z rodzina bezwzglednie stosuje zasady Pauliny, ze swiadomoscia, ze nieraz z rodzina najlepiej wychodzi sie na zdjeciach. Do rodziny dorzucilem kilku przyjaciol i nie mysle o 6 miliardach potencjalnych mozliwosci. Gdy mam konflikt pomiedzy tymi dwoma sferami zycia, to sie zarza, to inwestuje czas i zdrowie w sfere intymno – prywatna.
Dla mnie istotne jest by tych dwóch sfer nie mieszac. Czyli brak zgody na seks w biurze, z pelna tolerancja dla preferencji innych.
Pozdrawiam
Witam,
Zgadzam się że ludzi trzeba selekcjonować. Chyba nie wszyscy mamy taka dużą wolność wyboru żebyśmy mogli tak na dzień dobry selekcjonować wszystkich, kto nam nieodpowiada. Każdy chyba ma trochę różniące się warunki „katapulty”. Ale, np. jeżeli mój szef nieładnie się odzywa o personelu obsługującym (sprzątaczki itd.) to jest to dla mnie na pewno czynnikiem przesądzającym o stosunku do takiego człowieka. Niestety na moim teraźniejszym poziomie rozwoju zawodowego trudno by mi było tak od razu odciąć się od takiego szefa, ale mam nadzieję, że z czasem moja wartość rynkowa oraz inne czynniki wpływające na moją wolność się zwiększą i będę miał większe pole manewru( Ps. szef tu był tylko przykładem, jeszcze niespotkałem niemiłych i aroganckich szefów). Natomiast tam gdzie mamy większy wpływ, np. wśród przyjaciół, zasadę Alexa możno stosować już teraz i ja ją stosuję. Cieszę się gdy przeczytam post Alexa w którym opisuje cos co ja dawno robię w mniej lub bardziej podobnej formie. Niestety tak bywa rzadko.:)
Zauważam na blogu rosnąca liczbę negatywnych i kłótliwych komentarzy (nie mówię tu o tym gdy ktoś się niezgadza i to argumentuje lub po prostu konstruktywnie dyskutuje). Również zauważam liczbę osób robiących zbyt daleko idące wnioski opierając się na jakieś strzępki informacji(pomysl na nowy temat? choc chyba to juz bylo). Ciekawe, czym to jest spowodowane? Może to efekt tego rodzaju tematów? Wszystkim się wydaje, że na takie życiowe tematy wszystko wiedzą? A może po prostu wydaje mi się?:)
A tak ogólnie to post jest oczywiście bardzo ciekawy i serdecznie za niego dziękuję.
P.S czytam stare posty ponownie(tym razem nie tylko te z działu : „najważniejsze”) i znów żałuje ze nie ma możliwość eksportu wszystkich postów do jednego pliku abym mógł to przeczytać na przenośnym czytniku książek elektronicznych. Oczy bolą:)
Paula,
Napisalas: „To, co myślimy o kimś, to jeszcze nie prawda o nim – to tylko nasz subiektywny ogląd. I tu istnieje pułapka – czasem odrzucamy, bo na przykład czujemy wzburzenie, złość czy irytację, gdyż ktoś powiedział coś, co dla nas jest trudne.”
Zauwazylem Paulo, ze zgadzam sie z Toba w 100%. Ale paradoksalnie rozumiem i popieram rowniez postawe Alexa. Wydaje mi sie, ze mam obie te sprzeczne postawy, cechy charakteru w sobie.
Ja w sobie te dwie postawy interpretuje nastepujaco: postawa Alexa – spoleczno zawodowa, postawa Pauliny intymno – prywatna. W postawie spoleczno zawodowej, najogolniej biorac, kieruje sie zasadami Alexa, lacznie z tym, ze dobieram sobie partnerow zawodowych na zasadzie, czy mam ochote z nimi pracowac. Pomimo, ze darze wspolpracownikow sympatia, a czesto i sercem, dlugo jestem z nimi na Pan, Pani by podkreslic jakie role gramy. Tutaj mam 6 miliardow potencjalnych partnerow, znajomych, przyjaciół zawodowych, ale nie przyjaciół i bliskich osob.
W relacjach z rodzina bezwzglednie stosuje zasady Pauliny, ze swiadomoscia, ze nieraz z rodzina najlepiej wychodzi sie na zdjeciach. Do rodziny dorzucilem kilku przyjaciol i nie mysle o 6 miliardach potencjalnych mozliwosci. Gdy mam konflikt pomiedzy tymi dwoma sferami zycia, to sie zarza, to inwestuje czas i zdrowie w sfere intymno – prywatna.
Dla mnie istotne jest by tych dwóch sfer nie mieszac. Czyli brak zgody na seks w biurze, z pelna tolerancja dla preferencji innych.
Alex prosze, usun moj poprzedni, ten sam post, gdzie pomylilem koncowke w e-mailu.
Pozdrawiam
Bardzo fajny wpis – chociaż osobiście nie mam problemu z tego typu selekcją czy to w pracy, czy w życiu prywatnym. W tym ostatnim mam ukrytą broń – moją żonę :-). Jest to osoba znacznie bardziej otwarta niż ja, dużo bardziej spontaniczna i dużo bardziej spontanicznie komunikująca się z otoczeniem. Bardzo szybko odstrasza osoby ona osoby, które nie akceptują jej „sposobu bycia”. Eliminują także mnie z kręgu znajomych, co w sumie wychodzi nam na dobre.
Dodatkowo wydaje mi się, że mam jeszcze specyficzne sprzężenie zwrotne. Tzn. zdarzają się osoby, które kwalifikuje do sekcji „raczej nie chcę go znać”, ale nie zrobiły jeszcze nic co by je definitywnie skreślało – po prostu czuję, że coś jest nie tak. Jako, że staram się być otwarty to pozwalam takim osobom na „werifikację” – ale ani nie inicjuję spotkania, czy tej „weryfikacji”, ani nie unikam go specjalnie (np. spotykam je u wspólnych znajomych lub w pracy). Chyba dwa czy trzy razy zdarzyło mi się, że wstępne odczucie zmyliło mnie. Ta intuicja więc się zazwyczaj sprawdza. Swoją drogą jestem trochę przeciwwagą dla mojej żony, bo ona często nie zauważa pewnych niuansów i lampka alarmowa „uważaj” jest w tej otwartości często gdzieś niezauważana. Szczególnie jak ktoś jest miły, bo coś od Ciebie chce.
Cóż uczymy się od siebie nawzajem.
Alex,
W jednym z komentarzy piszesz:
„MUSIMY na pewno wcześniej lub później umrzeć, reszta tego „muszenia” jest opcjonalna.”
A w kolejnym
„Nawiasem mówiąc, ja tu nie jestem na wakacjach. Spędzanie sporej części zimy w subtropikach należy od ponad 10 lat do mojego normalnego życia. Po prostu wolę tutaj żyć i pracować w tym trudnym pogodowo okresie. Mam lepszy humor i jestem o wiele bardziej kreatywny.”
Jednakże aby pracować koncepcyjnie na wakacjach, musisz ustalić stawkę na odpowiednim poziomie, która to sfinansuje.
Poza tym wygląda na to, że Twoje poczucia zadowolenia czy dobrego humoru jest uwarunkowane zewnętrzną sytuacją. Zarówno dla rzeczy materialnych (np. steki) jak i dla ożywionych (kontakty personalne).
Czy to co opisujesz na tym blogu nie jest klasyczna wersją konsumpcjonizmu i materializmu, z tym że zamieniasz iPada na pracę na kanarach?
Jeżeli np z powodów starości nie będziesz już mógł podążać za warunkami generującymi Twoje szczęście przestaniesz mieć lepszy humor i być kreatywnym?
Pozdrawiam.
Paula
Pytasz „Czy według Ciebie wobec tego, i Alexa, na którego się powołujesz, ludzkość dzieli się na tych miłych, sympatycznych oraz tych “toksycznych, niemiłych itp.”?
Jakie jest kryterium takiego podziału?”
Przecież Alex wyraźnie napisał i do tego to wytłuścił:
„Generalną zasadą, którą się kieruję, jest wyeliminowanie z mojego bliskiego otoczenia osób niepasujących już na samym początku znajomości.”
Alex pisze o osobach do NIEGO nie pasujących. Wyraźnie też napisał i znów wytłuścił:
„Drugą rzeczą jest to, iż odrzucenie przeze mnie kogokolwiek nie oznacza zazwyczaj oceny tej osoby jako człowieka. Jedynym kryterium jest kompatybilność do mnie, co w którymś momencie dokładniej wyjaśnię. Jest na świecie prawdopodobnie mnóstwo wartościowych i interesujących ludzi, z którymi pozytywna komunikacja będzie dla mnie niemożliwa, lub co najmniej znacznie utrudniona. I lepiej będzie jak ją sobie darujemy.”
Czy to takie trudne do zrozumienia?
Post jest o eliminacji ludzi, z którymi jeszcze nie jesteśmy w żadnej relacji. Alex nie napisał, że odrzuca ze swojego otoczenia ludzi z którymi jest w bliskim kontakcie dlatego, że byli niemili z powodu złego dnia.
Dla mnie jest oczywiste, że ludzkość zdecydowanie się dzieli na ludzi do mnie pasujących, z którymi się dobrze czuję i dogadam i tych z którymi to nie wyjdzie lub musiałbym włożyć w relacje z nimi za dużo energii i czasu. Z tymi odrzuconymi przeze mnie dogada się ktoś inny. Po prostu.
Żałuję tylko, że nie jestem w tak komfortowej sytuacji bym mogła zrezygnować z
kontaktu z niepasującymi do mnie ludźmi w ogóle. No ale może z czasem uda mi się osiągnąć ten stan :)
Teraz po lekturze tego bloga przynajmniej pozbyłam się wyrzutów sumienia, że ograniczyłam do niezbędnego minimum kontakty z tymi członkami mojej rodziny, którzy według moich kryteriów są ze mną niekompatybilni (delikatnie mówiąc). Dzięki Alex :)
Antek, Małgorzata,
w tym, o czym piszecie, zgadzamy się oczywiście. Człowiek wybiera i dobiera sobie ludzi, z którymi czuje tę „kompatybilność”. To jest oczywiste, że ze wszsytkimi przyjaźnić się nie możemy. W niczym to, co napisałam, nie przeczy tej tezie.
Moje wypowiedzi dotyczyły tylko tego, że tych wyborów dokonujemy jednak nie dlatego, że inni są tacy jacy są, ale poprzez własne, subiektywne oceny sytuacji, jakie nam się przydarzają w relacjach z tymi ludźmi. I te sytuacje, a właściwie nasz ich odbiór emocjonalny, a też idąca za tym nasza własna ocena tego co się dzieje, decydują o tym, jakie decyzje w tych sytuacjach podejmujemy, czy odcinamy się od tej relacji.
Nijak to się jednak nie ma do osądzania osób „po całości” i nie upoważnia nas do przypisywania innym etykietek „kłótliwi”, „niemili”, „aroganccy”itp. Bo to są tylko nasze interpretacji i osądy o nich na podstawie sytuacji w relacji z nimi, która była dla nas trudna. I o to mi chodzi – że to my nie jesteśmy nigdy obiektywni, więc po co dzielić ludzi na jakieś kategorie. Raz są mili, raz uprzejmi, a raz niemili, szorstcy, czy chłodni. Tak jak i my. Tak jak każdy z nas.
Tak mnie wychowała moja mama. Nie dawała mi takiej informacji: „Jesteś okropna, niemiła, arogancka”, gdy się z nią nie zgadzałam albo oskarżałam ją o to, że jestem wściekła i stanęła mi akurat na drodze. Mama mówiła wtedy: „Wiesz, Twoje zachowanie nie jest dla mnie miłe w odbiorze. Chciałabym, abyśmy rozmawiały szanując siebie wzajemnie. Czy mogłabyś powiedzieć jeszcze raz, o co ci chodzi, biorąc moje odczucia pod uwagę?” I to dla mnie było ważne – bo mogłam zmienić swoje zachowanie i podjąć sensowną rozmowę. A przede wszystkim to świadczyło o tym, że mama mnie nie odrzuca, nie odcina, nie eliminuje, a tylko chce, abym inaczej do niej się odnosiła. I miała rację – bo odnosiłam się fatalnie. Ale to nie znaczyło przecież, że że w ogóle jestem niekulturalna, niewychowana, chamska czy jaka tam inna. Swiadczyło tylko o tym, że w tym momencie poniosły mnie emocje i nie mogłam nad nimi zapanować, więc wrzeszczałam na mamę.
A ponieważ zwykle jest moim zdaniem tak, że stawiamy mury, odcinamy się, atakujemy i oskarżamy innych, gdy ponoszą nas własne emocje, to tym bardziej może się zdarzyć, że kogoś zdyskwalifikujemy na starcie eznajomości. Ale to będzie efektem naszej perspektywy, naszego widzenia tej sytuacji, a nie tego, że ktoś jest z innej kategorii ludzi.
Witaj Paulio,
Miło mi, że odniosłaś się do mojego komentarza. Alex w swoim poście pisał „odrzucenie przeze mnie kogokolwiek nie oznacza zazwyczaj oceny tej osoby jako człowieka“. Gdy ja próbuje kogoś „selekcjonować (nie bardzo mi się podoba to słowo) to mam na celu polepszenie swego życie. Wcale mnie nie interesuje klejenie etykietek dla ludzi. Tak jak i Alex po prostu staram się dbać o moja kompatybilność z otaczającym światem, nie oceniam kogoś i nie osądzam (przynajmniej się staram tego nie robić). Przykro mi, jeżeli nie wyraźnie to napisałem w swoim poprzednim komentarzu. Ale jak sądzę myślą przewodnią postu jest kompatybilność ludzi z nami, wczesna selekcja tego, co nam pasuje a nie jakieś tam „obiektywne” osądzanie. Sadzę, że jest oczywiste, iż możemy się pomylić. W każdym działaniu jest jakieś ryzyko. Sadzę ze pomyłki zdarzają się tu dosyć rzadko i „gra jest warta świeczki”.
Temat „osądzania ludzi po całości” wychodzi poza ramki tego postu, jednak pozwól że skomentuję. Sadzę ze subiektywności na świecie jest kilkakrotnie więcej niż objektywnosci. Pomimo tego objektywnosc jednak istnieje. I jest również zasada :” no excuses, just results“. Jeżeli kogoś poniosły emocje w stosunku do nieznajomego człowieka, czyli np. do mnie w czasie początku znajomości, jeżeli ta osoba jest niemiła, arogancka lub w jakiś inny sposób zachowuje się nie odpowiednio to sorry, ale nie interesują mnie przyczyny tego stanu. To, że kogoś poniosły emocje to nie jest mój problem. Rozumiem ze zdarzają się wyjątkowe sytuacje, np. śmierć bliskiej osoby lub podobne nieszczęścia. Wiem, że wtedy na krótki okres czasu człowiek faktycznie może nie być sobą. Jednak przyznajmy, że takie rzeczy zdarzają się rzadko. Znacznie rzadziej niż niektózi pozwalają sobie być nieuprzejmi, chamscy itd. Jak sadzę nie dyskutujemy tu o sytuacjach, gdy ktoś powiedział coś i my potem długo się zastanawiamy czy to było uprzejme czy nie. Chodzi nam o jednoznaczne chamstwo i szereg innych negatywnych zachowań. A np. chamstwo często bywa po prostu chamstwem i nie ma tu miejsca na żadne :”bo to są tylko nasze interpretacji i osądy o nich na podstawie sytuacji w relacji z nimi“.
Antek,
dziękuję za Twoją odpowiedź – jak widzę z niej, w wielu kwestiach zgadzamy się.
Abyśmy rozumieli się lepiej, chcę Ci wyjaśnić, że odróżniam ocenę czyjegoś zachowania od oceny czy osądzania osoby jako całości. Gdy mi się czyjeś zachowania nie podobają, rozmawiam tak, jak nauczyłam się od mojej mamy (och, dzięki Ci mamo, że Cię nadal mam i że jesteśmy kompatybilne tak bardzo, i że mnie nie „odcięłaś” za to, co nie raz uskuteczniałam wobec ciebie, dziękki za Twoją akceptację, miłość, docenienie i wsparcie), czyli mówię, co mi się nie podoba, i jak bym chciała rozmawiać inaczej. Gdy okazuje się, że ktoś nie zmienia swoich zachowań, na przykład mimo moich próśb, aby tego zaprzestał, nieustannie krytykuje innych i przypina im etykietki typu: „głupi”, „debile”, „ignoranci”, „aroganci{, czego nie lubię, to po prostu odchodzę i szukam innych ludzi.
Ale czasem nie da się odejść, bo jest to osoba z zespołu w pracy. I co wtedy? Wtedy jest trudno. Ale to są moje trudności, bo ja nie chcę tych etykietek słyszeć, bo mnie się one nie podobają. I to ja się zmagam ze swoimi emocjami. Jak sobie radzę? Mówię sobie – ten ktoś ma takie wzorce i jak się nakręci w emocjach, to zamiast mówić, czego potrzebuje, wali amunicją oskarżeń w innych. I to mi pomaga. Bo zamiast myśleć o tym, że to „gbur”, „cham”, „ingnorant” myślę sobie, że on to on, sam bierze za to odpowiedzialność. A ja – ja potrzebuję innego stylu komunikacji w relacjach w pracy. I że tej potrzeby nie mogę w relacji z tym facetem akurat zaspokoić. I trudno. Nie mogę, bo nie mam wpływu na to, jak on reaguje i jak się zacowuje. Gdy tak na to patrzę, pomaga mi to w tym, że gdy następnym razem widzimy się, to nie mówię mu: „Ty ignorancie, nie będę z Tobą więcej rozmawiać”, tylko spokojnie, jak nauczyła mnie moja mama, mówię: „Wiesz, ważne jest dla mnie, aby w rozmowie odnieść się do faktów i znaleźć jakieś rozwiązania. Nie lubię, gdy oskarża się innych, bo z tego nic wg mnie nie wynika. Czy w rozmowie ze mną mogłabym cię prosić, abyś nie używał takich opinii o innych i zostawił to dla siebie? Czy tak byłoby dla ciebie ok?”
Antku, przeczytaj sobie jeszzcze raz to, co napisałam o tym, jak mama zwracała mi uwagę, gdy coś jej nie pasowało. To jest moim zdaniem podstawa – aby odnosić się do sytuacji, a nie do całej osoby.
Paula,
Napisałaś:
„Gdy okazuje się, że ktoś nie zmienia swoich zachowań, na przykład mimo moich próśb, aby tego zaprzestał, nieustannie krytykuje innych i przypina im etykietki typu: “głupi”, “debile”, “ignoranci”, “aroganci{, czego nie lubię, to po prostu odchodzę i szukam innych ludzi.”
A czym się to różni od tego co zaleca Alex?
Eliminujesz ludzi, z którymi z różnych względów ci nie po drodze.
Alex nie mówi by tych ludzi osądzać. Wręcz przeciwnie. Pisze, żeby być otwartym na innych, nie osadzać i moje ostatnio ulubione zdanie: ” nie udzielać konsultacji bez zlecenia” :) czyli między innymi nie krytykuj.
Ja się tego uczę :)
Tak sobie myślę, że może nie podoba ci się, że on przeprowadza tą selekcję szybciej. Ty chcesz dawać szansę tym, którzy w pierwszej chwili nie wywarli na tobie pozytywnego wrażenia. Masz do tego prawo. Zresztą Alex do znudzenia powtarza:” use your judgment”.
Nie masz obowiązku stosować się do jego rad. On tylko mówi jak on postępuje.
A że jest w sytuacji, w której ja bym się chciała znaleźć to zastanawiam się nad tym co pisze i wybieram to co pasuje do mnie.
Podobnie jak Antek też odnoszę wrażenie, że ostatnio pojawiły się całkiem sporo komentarzy oceniających gospodarza.
Myślę sobie, że w postach stricte dotyczących sfery zawodowej Alex jest traktowany jako ekspert. Natomiast jeśli dotyka spraw dotyczących życia osobistego to o wiele więcej osób kwestionuje tu jego wiedzę. Nic dziwnego w końcu stykamy się z innymi ludźmi przez całe życie i każdy stosuje tu jakieś bardziej lub mniej uświadomione strategie. Dla mnie osobiście cenne w tego rodzaju postach jest to, że zaczynam się zastanawiać nad moimi metodami postępowania w takich sytuacjach i zaczynam pewne rzeczy robić z większą świadomością co pozwala mi wyeliminować błędy. To nie znaczy oczywiście, że zawsze stosuję się do wskazówek Alexa.
Wracając do kwestionowania autorytetu Alexa. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie przypinanie etykiet i wyciąganie pochopnych, za daleko idących wniosków.
Paulino,
Czyli jak piszesz „gdy mi się czyjeś zachowania nie podobają“ to „mówię, co mi się nie podoba, i jak bym chciała rozmawiać inaczej“. Dalej piszesz „Gdy okazuje się, że ktoś nie zmienia swoich zachowań“ to „po prostu odchodzę i szukam innych ludzi.“. Wiec to jest prawie tak jak mówi Alex w swoim poście, tylko ze ty przedtem preferujesz jeszcze rozmowę aby wyjaśnić czy nie da sie zmienić zachowania innej osoby. Dobrze Cie zrozumiałem? Pamietajmy ze mówimy o WCZESNEJ selekcji a nie o sytuacji gdy sie juz kogoś zna (np. rodzicow).
Nasza dyskusje możno umownie nazwać „początkiem znajomości“. Jeżeli teraz napisze że moim zdaniem jesteś głupia a twój punkt widzenia i komentarze są bezsensu to co zrobisz?Nie przyczepisz do mnie etykiety ze jestem chamem i spróbujesz na początek tak jak nauczyła Cię Twoja mama wytłumaczyć mi jak bardzo się mylę i jakie wzorce komunikowania preferujesz? Czy też od razu przestaniesz ze mna rozmawiac? Jeżeli to będzie pierwszy wariant to nie za bardzo rozumiem po co tracisz swoja energie na nieznajomych ludzi. Jeżeli to będzie drugi wariant to nie bardzo rozumiem o czym my tu dyskutujemy i gdzie jest ta nasza różnica zdań.
Oczywiście mam nadzieję, że rozumiesz, iż nie sądzę, że jesteś głupia.:) Szanuję Cię, a to był po prostu przykład chamskiego zachowania.
Piszesz „to jest moim zdaniem podstawa – aby odnosić się do sytuacji, a nie do całej osoby“. Oczywiście ze czasami trzeba odnosić sie do sytuacji (np. Rozwiązujemy problem na pracy bo kolega zrobil błąd. Musimy odnosić sie do sytuacji nie do osoby bo byloby to niekonstruktywne). Ale nieoklamujmy się, to osoby wywołują sytuacje i czasami trzeba sie odnieść właśnie do osoby. Jeżeli na początku znajomości będę agresywny, pijany, będę nazywał Cie głupią, powiem ze np. nieakceptuje stosunków heteroseksualnych(lub homoseksualnych, nieważne) , powiem ze rozwijanie się i samokształcenie jest bezsensu, powiem że np. wszystkie kobiety kochają pieniądze a nie facetów. Już nie mogę wymyślić bardziej bezsensownych stwierdzeń :) Będziesz ze mną dyskutowała czy tez po prostu stwierdzisz ze raczej nie chcesz mnie znać? Oczywiście wybrałem dosyć drastyczne przykłady, bywa ze po prostu ktoś jest np. ponury i to nam niepasuje. No ale drastyczne przykłady lepiej brzmią:)
Malgorzato, chcialem tylko powiedzie, ze w pelni sie zgadzam z Twoim komentarzem.
Antek,
Alex pisze: „Jeżeli ktoś jest chamski, gburowaty, nieuprzejmy, ponury, arogancki, nie chce komunikować to też pociąga to za sobą natychmiastowe użycie katapulty.”
I to jest być może najważniejsza różnica w metodologii między nami. Że ja nie mówię sobie, że KTOS jest taki a taki, tylko że jego zachowanie jest takie a takie. I próbuję negocjować, aby te zachowania nie powtarzały się, bo MNIE osobiście nie pasują. Jeśli mówię o sobie i od siebie, a nie walę w kogoś oskarżeniami, to zwykle udaje mi się osiągnąć to, że nasza rozmowa ma taki charakter, na jakim mi zależy. A jeśli to nie skutkuje i nadal te zachowania powtarzają się, to po prostu wycofuję się z kontaktu. I to jest to, w czym jesteśmy chyba zgodni z Alexem.
A gdy nie można relacji skończyć, też taka komunikacja mi pomaga – albo dochodzimy do tego, że prośby są respektowane, albo ja je ponawiam, ktoś ich nie respektuje, i wtedy trudno. Jakoś musimy ezystować i skupić się nad zadaniami. A mogę się skupić dlatego właśnie, że nie kwalifikuję go do innego gatunku ludzi, tylko myślę o nim, że to mnie jest trudno z jego nawykami.
Wiesz, ja generalnie uważam, że na innych to mamy taki sobie wpływ, a nawet czasem żadnego. Ale na siebie – na jakość tego, w jaki sposób myślimy, jak działamy, jak się komunikujemy z innymi – na to mamy. Więc ja zwykle narzucam sobie pracę nad sobę, zamiast dawania rad innymi, bo dla mnie mój spokój, moj komfort są najważniejsze. Inni – zmienią się albo nie. Ważne, abym ja nie przejmowała się tym, że ktoś jest inny, nie brała za to odpowiedzialności, nie naprawiała go na siłę, i nie osądzała, że jest taki a siaki. Bo i tak to, co robię, zależy ode mnie, a nie od innych.
Paula
Pytasz co prawda Macieja, ale o mnie więc mogę odpowiedzieć :-)
Twoje pytanie brzmi: „Czy według Ciebie wobec tego, i Alexa, na którego się powołujesz, ludzkość dzieli się na tych miłych, sympatycznych oraz tych “toksycznych, niemiłych itp.”?
Według mojego subiektywnego odczucia oczywiście że tak!!!!
Tylko ja nie określam kogoś jako toksycznego, bo byłoby to przyklejaniem ogólnej etykietki, tylko najwyżej toksycznego dla mnie. A to juz jest duzy minus dla tej osoby w moich oczach i przy wystąpieniu któregoś z kryteriów opisanych w poście powoduje zaprzestanie kontaktów z danym człowiekiem.
Piszesz: „Kwestia tylko czasu i jakiejś trudnej sytuacji, w której okaże się “niemiły”, bo na przykład będzie miał inne zdanie niż Ty. „
Paulino znowu nie czytasz dokładnie o czym dyskutujemy!!
Jak myślisz, po co wytłuściłem w poście zdanie „Trzecie, wspomniana kompatybilność nie oznacza takich samych poglądów!!! „
Jak myślisz, kiedy moja cierpliwość do takiego podejścia się wyczerpie?
Krzysztof
Jak widzę nie pierwszy raz masz kłopoty z poprawnym postowanie komentarzy. Aby uniknąć problemów w przyszłości doczepiłem CI kółka boczne :-)
Co do reszty Twojej wypowiedzi, to jakoś nie rozdzielam specjalnie sfery zawodowej i prywatnej. Bo niby dlaczego jeśli w obydwu mam pasujacych ludzi?
Antek
Piszesz: „Chyba nie wszyscy mamy taka dużą wolność wyboru żebyśmy mogli tak na dzień dobry selekcjonować wszystkich, kto nam nieodpowiada. „
Ja tez nie przyszedłem z taką możliwością na świat. Warto jednak nad tym popracować, bo ma to kolsalny wpływ na naszą jakość życia.
Piszesz: „Zauważam na blogu rosnąca liczbę negatywnych i kłótliwych komentarzy (nie mówię tu o tym gdy ktoś się niezgadza i to argumentuje lub po prostu konstruktywnie dyskutuje). „ i pytasz skąd się to bierze.
To jest sygnał, żę trafiam w różne niewygodne i bolesne punkty niektórych Czytelników. Przedstawiane rzeczy bardzo kolidują z ich obrazem świata, a jednocześnie racjonalnie myśląc trudno nie odmówić im jakiegoś sensu. To co widzimy potem to naturalna reakcja w takich sytuacjach.
Piszesz dalej: „Również zauważam liczbę osób robiących zbyt daleko idące wnioski opierając się na jakieś strzępki informacji(pomysl na nowy temat? choc chyba to juz bylo). „
Trochę było w poście http://alexba.eu/2009-09-13/rozwoj-kariera-praca/przekaz-odbior/
Krzysiek S
Piszesz: „Tzn. zdarzają się osoby, które kwalifikuje do sekcji “raczej nie chcę go znać”, ale nie zrobiły jeszcze nic co by je definitywnie skreślało – po prostu czuję, że coś jest nie tak. „
To bedzie tematem następnych odcinków, tutaj napisałem o przypadkach, kiedy eliminuję kogoś „na dzien dobry” z mojego świata.
Grażyna
Najpierw cytujesz mnie „ ja tu nie jestem na wakacjach „ a zaraz potem potem
piszesz: „ aby pracować koncepcyjnie na wakacjach, musisz ustalić stawkę na odpowiednim poziomie, która to sfinansuje. „
Z całym szacunkiem, wiesz czemu czasem się niecierpliwię przy takim poziomie dyskusji?
Nawiasem mówiąc można tutaj funkcjonować za stosunkowo niewielkie pieniądze, o czym świadczy przykład 2 młodych Czytelników, których ostatnio spotkałem. Namówiłem ich na napisanie postu gościnnego, to sobie poczytasz.
Piszesz: „Poza tym wygląda na to, że Twoje poczucia zadowolenia czy dobrego humoru jest uwarunkowane zewnętrzną sytuacją. Zarówno dla rzeczy materialnych (np. steki) jak i dla ożywionych (kontakty personalne). „
Mój komentarz:
Traktując steki jako rzeczy materialne, trzeba by tez zaliczyć do tego chleb i masło, bo jeść musimy. W czym rzecz?? :-)Nie jadasz wołowiny od czasu do czasu?
Bardzo zabawne dla mnie jest Twoje określenie „rzeczy ożywione”, czym opisujesz kontakty personalne. Nie wiem jak Ty, ale dla mnie dobre kontakty z innymi ludźmi są bardzo ważne dla zadowolenia i dobrego humoru, myślę że większosć ludzi tak ma :-)
Pytasz: „Czy to co opisujesz na tym blogu nie jest klasyczna wersją konsumpcjonizmu i materializmu…”
Popatrzmy najpierw na definicje za Wikipedią”
„Konsumpcjonizm – postawa polegająca na nieusprawiedliwionej (rzeczywistymi potrzebami oraz kosztami ekologicznymi, społecznymi czy indywidualnymi) konsumpcji dóbrmaterialnych i usług[1], lub pogląd polegający na uznawaniu tej konsumpcji za wyznacznik jakości życia (lub za najważniejszą, względnie jedyną wartość) „
„Materializm – pogląd, według którego istnieje tylko materia. Jednym z odmiennych poglądów od materializmu jest idealizm ontologiczny.
W przypadku nauk humanistycznych za materializm uważa się pogląd, według którego wszystkie myśli, uczucia, decyzje pojedynczych ludzi oraz wytwory kultury i istniejącestruktury społeczne wynikają bezpośrednio z „walki o byt”, tj. z uwarunkowań materialno-ekonomicznych i są w stosunku do nich wtórne.”
teraz mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia:
Albo w jakiś klarowny i logicznie spójny sposób uzasadnisz, jak to, co piszę na tym blogu przystaje do tych definicji, albo proszę zaprzestań używania pojęć, których znaczenia nie rozumiesz. Przynajmniej na tym blogu, choć w życiu tez się przyda.
Pytasz: „Jeżeli np z powodów starości nie będziesz już mógł podążać za warunkami generującymi Twoje szczęście przestaniesz mieć lepszy humor i być kreatywnym? „
Dla warunków naprawdę generujących moje szczęście i dobry humor, to pomijając ciężką nieuleczalną chorobę lub kalectwo tylko starcza impotencja jest potencjalnym zagrożeniem :-) No ale jak mnie dopadnie (nie tak szybko, sądząc po wypowiedziach mamy przejąłem w tej materii całkiem niezłe geny po ojcu :-)) to wtedy obiecuję tę część kreatywności przełożyć na coś innego :-) :-)
Małgorzata
Dziękuję za Twoje wyjaśnienia Pauli. Dla mnie jako autora jest to niezwykle istotne, kiedy widzę, że są Czytelnicy, którzy dokładnie zrozumieli o co mi chodzi!!
Paula
Znów mamy problem.
Piszesz np. O przypisywaniu ludziom etykietek, kiedy ja na początku postu w którym dyskutujemy wyraźnie napisałem, że absolutnie nie op to chodzi.
Zrób coś z tym na przyszłośc.
Antek
Dziękuję za chęć wytłumaczenia Pauli o co chodzi w sytuacji, kiedy ja rozważam wyproszenie jej z dalszej dyskusji z powodu kłopotów ze zrozumieniem tego, co piszą inni.
Tak będziemy sobie pisać o jednym Paula o innym, lekceważąc do tego założenia początkowe, co nie jest dobre dla poziomu tego blogu.
Temat „osądzania ludzi po całości”, zwłaszcza w „obiektywny” sposób nie występuje w ogóle na blogu i to z dobrego powodu.
Jestem zdania, że wszelkie nasze przeżywanie świata jest w wysokim stopniu subiektywne i w związku z tym czegoś takiego, jak „obiektywna” ocena drugiego człowieka nie ma. No ale to jest temat na zupełnie inną dyskusję, wręcz o filozoficznym charakterze.
Małgorzata
Jeszcze do Twojego ostatniego komentarza.
Piszesz: „Natomiast jeśli dotyka spraw dotyczących życia osobistego to o wiele więcej osób kwestionuje tu jego wiedzę. „
Wiesza, Czytelnicy mogą śmiało kwestionować moją wiedzę, bo tez jestem omylnym człowiekiem, choć parę rezultatów w moim życiu bardzo mi sie podoba :-)
Bardziej niż o mój „autorytet’ chodzi mi aby nasi Czytelnicy zaczęli wreszcie używać swojego mózgu do myślenia a nie powtarzania czyichś poglądów i formułek, oraz nauczyli się używać języka ojczystego w stopniu większym niż ten potrzebny na zakupy w hipermarketach. Jak dojdą przy tym do całkiem odmiennych wniosków niz ja to super, ja też się mogę i chcę się czegoś nowego nauczyć. I tak nawiasem mówiąc ciągle się uczę i to od ludzi o połowę ode mnie młodszych!!
Paula
Oh, mam Twój komentarz, z którym chętnie podyskutuję :-)
Piszesz: „Alex pisze: “Jeżeli ktoś jest chamski, gburowaty, nieuprzejmy, ponury, arogancki, nie chce komunikować to też pociąga to za sobą natychmiastowe użycie katapulty.”
I to jest być może najważniejsza różnica w metodologii między nami. Że ja nie mówię sobie, że KTOS jest taki a taki, tylko że jego zachowanie jest takie a takie.”
Tutaj masz punkt :-)
Powinienem był dla całkowitej jasności napisać „ jeżeli ktoś zachowuje się…”
Co prawda w tych trzech uwag wstępnych wynika dość jasno, że chodzi o zachowania kompatybilne lub niekompatybilne z mojego punktu widzenia, ale tak byłoby jednoznacznie.
Widzisz, tak, chętnie z Tobą podyskutuję, szczególnie jak złapałaś mnie na byciu nieprecyzyjnym :-)
Wyraźnie widać, że mamy tutaj różne strategie jak ktoś nam nie pasuje na początku : ja „katapultuję” a ty negocjujesz. To jest w porządku, każdemu swoje, nie będę namawiał Cie do niczego, tym bardzioej, że kiedyś też tak robiłem jak Ty.
Pozdrawiam
Alex
Antek,
a co do Twojego przykładu i pytania do mnie o to, co by było, jeśli powiedziałbyś teraz, że „jestem głupia, bo mój punkt widzenia i moje komentarze są bez sensu” – to według mnie nie świadczyłoby o tym że „jesteś chamem” w ogóle, więc tak bym Cię nie nazwała. Raczej pomyślałabym sobie, że poniosły Cię emocje, więc pewnie ten temat wyraźnie jest dla Ciebie ważny i znaczący. I że w tej konkretnej sytuacji zareagowałeś w sposób, który blokuje dalszą komunikację. Patrząc na całą sytuację w ten sposób, nie muszę Ci w odpowiedzi „dokładać” osądem typu „cham”, „gbur” itp., tylko mogę na przykład zapytać o to, czy mógłbyś w tej rozmowie odnosić się do konkretnych treści, zamiast wydawać ocen na poziomie dużej ogólności, z których nie mogę się zorientować, co tak naprawdę nie podoba Ci się w moich wypowiedziach.
Co do drugiego przykładu, to jeśli ktoś jest pod wpływem alkoholu, to żadna rozmowa nie jest możliwa. Wtedy po prostu wycofuję się. A jeśli mi zależy na tej relacji, to wracam do rozmowy, gdy delikwent wytrzeźwieje.
Pewnie, że gdy ktoś narusza moje granice, odnosi się do mnie bez szacunku, to ja też te granice stawiam. Tylko nie stawiam ich „odcinając” go poprzez nadanie mu etykietki „pijak”, „alkoholik”. Tylko poprzez ocenę sytuacji – że gdy wypił dziś za dużo, to nie za bardzo bierze odpowiedzialność za to, co robi, więc z kontaktu na ten moment trzeba się wycofać.
Pozdrawiam, Paula
Paula,
Ja na Twoim miejscu nie bawiłbym się w różne zabawy w rodzaju: „poniosły Cię emocje”. Poniosły raz, zwiększa sie prawdopodobieństwo, że poniosą i drugi raz. Poniosły drugi raz, prawdopodobieństwo, że będzie tego znacznie więcej jeszcze bardziej wzrasta. Nie ma kompatybilności na początku znajomości jest duże prawdopodobieństwo, że później jej też nie będzie. Jak często słyszymy na tym blogu na naszej planecie jest 6 miliardów ludzi. Pomimo tego ze wcale nie mam super umiejętności w komunikowaniu się i masy znajomych do wyboru to jednak jest mi szkoda mego czasu i życia na rożne takie drugie, trzecie i dziesiąte szanse. Lepiej eleminowac wcześniej, może czasami sie pomylę, ale ogólnie moje życie będzie raczej piękniejsze.
Nie wiem, co mógłbym jeszcze wnieść do dyskusji wiec dziękuje za Twoje komentarze i powodzenia.
Krzysztof,
dopiero teraz zauważyłam Twój komentarz, który chyba jakoś później się pokazał, niż ten który pisałam w odpowiedzi Antkowi.
Piszesz, że rozróżniasz dwie sfery i dwie postawy: „postawa Alexa – spoleczno zawodowa, postawa Pauliny intymno – prywatna.”
Alex wypowiedział się, że nie różnicuje tak swoich postaw. Co do mnie – też jest ze mną tak samo. Nie mogłabym żyć w takim „rozdwojeniu jaźni.” :) Oczywiście to przenośnia tylko. Tak naprawdę staram się odnosić do sytuacji i do tego, czego w tej konkretnej sytuacji potrzebuję. I mówić od siebie, nie atakować, nie oskarżać, nie przerzucać winy na kogoś, gdy ja źle się poczułam z jego tekstem czy zachowaniem. Odważnie mówię więc, że jestem na przykład wkurzona, gdyż mój kolega szukał czegoś na moim biurku i zostawił potem na nim artystyczny nieład. I proszę go, aby następnym razem poprosił mnie o dokument, na którym mu zależy, albo zostawił po własnych poszukiwaniach porządek, jaki zastał. Nie mówię mu, że jest „bałaganiarz” (bo w innych sprawach wcale nie jest, jak go znam), albo „ignorant”. „kretyn”, czy jeszcze inaczej. Tylko skupiam się na tym, o co mi chodzi.
Piszesz: „Dla mnie istotne jest by tych dwóch sfer nie mieszać. Czyli brak zgody na seks w biurze, z pelna tolerancja dla preferencji innych.”
Ale to już rozumiem, że dotyczy stawiania granic przez Ciebie w budowaniu zbyt bliskich relacji w pracy. Tak zrozumiałam tę metaforę. Że po prostu chcesz zachować swoją indywidualność, prywatność, i nie zbliżać się za bardzo do innych. A jednocześnie odnosisz się z akceptacją do tego, jak inni sobie te relacje budują. Co do mnie – to nie wchodzę w pracy w bliskie relacje. Choć tego nie wykluczam, że może tak się zdarzyć kiedyś, że z kimś się zaprzyjaźnię. Mówiąc, że komunikuję się w pracy podobnie jak w bliskich relacjach, mówię tylko o tym, że wyrażam otwarcie to, co czuję i czego potrzebuję w danej sytuacji, zamiast napadać, oskarżać i obwiniać innych. Czyli – styl komunikacji jest ten sam, tylko zakres informacji o sobie, o moim życiu w tych relacjach jest inny niż w relacjach prywatnych.
Uff… Chciałam to dobrze wyjaśnić. Ale nie wiem, czy wyraziłam się dość jasno. I czy Ciebie oczywiście dobrze zrozumiałam.
Alex,
no widzisz, okazuje się, że mówimy o tym samym. Rzeczywiście, jeśli te Twoje określenia odnoszą się do zachowań, to chodzi nam dokładnie o to samo.
A już mnie chciałeś skreślić jako osobę łamiącą zasady dyskusji. :)
Co do negocjacji – tak, ja negocjuję, gdy coś mi nie pasuje w zachowaniach innych. Staram się dawać szansę sobie i innym na zmiany. Czasem się udaje – i wtedy cieszę się, że nie odrzuciłam kogoś za jego jakiś chwilowy błąd. Ale czasem – i tu masz rację – nie udaje się i mam poczucie, że trochę czasu zmarnowałam. Zwykle jednak uważam, że i tak mnie czegoś to nauczyło, więc długo nie odczuwam żalu, że postąpiłam być może zbyt pobłażliwie.
Antek,
tak, być może czasem może bardziej opłacałoby się coś przerwać od razu. Zwykle sobie jednak w takich sytuacjach przypominam, ile mama przetrwała trudności w komunikacji ze mną i siostrą, ile dawała nam szans na zmiany, ile miała cierpliwości do naszych emocjonalnych reakcji. I nie odcięła nas, nie odrzuciła. Obydwie mamy sukcesy w życiu, wierzymy w swoje siły. To dzięki jej akceptacji, odnoszącej się także do naszych emocji, błędów, toksycznych reakcji. Ja wolę więc najpierw dać szansę, sprawdzić, czy jest szansa na zmiany, wyjaśniać i rozmawiać. I rezygnuję dopiero, gdy widać, że nie ma szans na to, aby ta relacja była twórcza i satysfakcjonująca, i dla mnie, i dla kogoś (bo zwykle z perspektywy tej osoby to ona ma rację, a ja jestem niesfornym przeciwnikiem, co się z nią nie zgadza).
Gdy myślę o swoich emocjach, to ulegam im jak każdy. Już nie raz bym komuś wyrządziła krzywdę, gdybym w złości go „odcięła”. Dlatego wolę trochę ochłonąć, i dopiero później zobaczyć jeszcze raz z dystansu całą sytuację. Nie jestem alfą i omegą, mnie też zdarzają się błędy, i zła ocena sytuacji na początku. Wiesz, wydaje mi się, że czasem łatwo przypisać własnym emocjom wymiar intuicyjnego przekazu, a to są tylko emocje. Ale o tym to już musiałby się jakiś psycholog czy inny specjalista wypowiedzieć.
Alex,
naprawdę podziwiam Cie, ze masz tyle siły by tłumaczyć ludziom, czasem nawet kilkakrotnie, sens Twoich wypowiedzi… Ja bym sie wściekła ;)
S.
Paula,
Napisalas: „Alex wypowiedział się, że nie różnicuje tak swoich postaw. Co do mnie – też jest ze mną tak samo. Nie mogłabym żyć w takim “rozdwojeniu jaźni.”
Spiesze wyjasnic o co mnie chodzi. W zyciu spolezno – zawodowym naczelnym celem dzialania jest zysk wlasciciela firmy, akcjonariuszy. Gdy pracownik ma to na oku w zdrowej firmie da sobie rade. Plynne, uprzejme relacje wsrod pracownikow sa tylko jednym ze srodkow do celu. W zasadzie do zycia zawodowego najlepiej pasuje odgrywanie rol. Pracowalem w firmie gdzie wrecz istnial zakaz „emocjonalnych” relacji pomiedzy pracownikami.
W zyciu prywatno – intymnym liczy sie bliska, pelna zaufania, relacja pomiedzy dwojgiem ludzi. Tu rzadzi niepisane prawo moralne, ktore w sprawny sposob reguluje zycie miliardow rodzinek. Ja to prawo nazywam prawem intymnosci. Zgodnie z tym prawem np. czlonkowie rodziny moga chodzic w majtkach po domu, a w lozku wszystkie chwyty sa dozwolone. Tu liczy sie serce i emocje.
Kiedys ulozylem sobie taki model w glowie, poniewaz zauwazylem, ze sporo konfliktow w firmach i rodzinach wynika z braku oddzielenia tych dwoch odmiennych sfer zycia. Oczywiscie wiele osob, ze mna wlacznie, nie stosuje sie do tego wzorcowego modelu. Wynika to z roznorodnych charakterow. Ale gdy nam taki dwubiegunowy model w realnym zyciu stworzyc jest trudno, to trzeba sie pogodzic, ze nie wszystko bedzie OK.
Alex: te niepoprawne wpisy byly wywolane nietypowymi przegladarkami, ktore mialy jakies skroty klawiszowe.
Pozdrawiam
SANDY,
dzięki, że to napisałaś.
Odnosi się to też do moich wypowiedzi. To jest dokładnie to, o czym pisałam – że czasem wściekamy się i odrzucamy kogoś, odcinamy. A potem okazuje się, że o to samo chodzi, tylko na przykład ktoś wypowiedział się niezbyt precyzjnie. I wtedy ta ostra selekcja może być tak naprawdę krzywdząca dla kogoś…
Cierpliwość to podstawa w komunikacji międzyludzkiej. :)
Antek
Napisałeś Pauli: „Nie wiem, co mógłbym jeszcze wnieść do dyskusji wiec dziękuje za Twoje komentarze i powodzenia. „
Teraz wiesz, co miałem na myśli pisząc: „Jest na świecie prawdopodobnie mnóstwo wartościowych i interesujących ludzi, z którymi pozytywna komunikacja będzie dla mnie niemożliwa, lub co najmniej znacznie utrudniona. I lepiej będzie jak ją sobie darujemy. „ :-)
Paula
Piszesz:”A już mnie chciałeś skreślić jako osobę łamiącą zasady dyskusji. „
Obawiam się, że tutaj chodzi o pewne umiejętności, które trzeba mieć aby dyskutować na tym blogu.
W Twoim wypadku mam z tym kłopot. Ciągle jeszcze…
Sandy
Napisałaś: „naprawdę podziwiam Cie, ze masz tyle siły by tłumaczyć ludziom, czasem nawet kilkakrotnie, sens Twoich wypowiedzi… Ja bym sie wściekła „
Wiesz, to jest blog edukacyjny, więc takie rzeczy są wkalkulowane w ryzyko jego prowadzenia :-)
Z drugiej strony od czasu postu „Jak chcemy dyskutować” zdecydowałem się podnieść poprzeczkę i wypraszać ludzi, którzy w zrozumieniu tekstu pisanego i/lub w umiejętności klarownego wypowiadania się na dyskutowany temat spadną poniżej pewnego progu. Chce tutaj mieć interesujące dyskusje na poziomie a pewne zachowania odstraszają ludzi przed zabraniem głosu.
Krzysztof
Prosze, jak już piszesz poza tematem, to uważaj co mówisz
„W zyciu spolezno – zawodowym naczelnym celem dzialania jest zysk wlasciciela firmy, akcjonariuszy. „
To nie zawsze jest prawdą, weź np. organizacje non profit itp.
„W zasadzie do zycia zawodowego najlepiej pasuje odgrywanie rol. „
Z takimi „prawdami” tez uważaj na tym blogu.
„Pracowalem w firmie gdzie wrecz istnial zakaz “emocjonalnych” relacji pomiedzy pracownikami. „
Możesz opublikować nazwę, aby ludzie wiedzieli jakiej galery unikać?
Pozdrawiam
Alex
Krzysztof
dzięki za wyjaśnienie, bo jak widzisz trochę inaczej odebrałam to, co napisałeś.
Pewnie tak bywa, że osoby zarządzające firmą mogą nie dostrzegać tego, jak ważne są relacje w firmie, komunikacja i współpraca w zespołach, aby osiągać zamierzone cele i zyski. Co nie znaczy, że zespół pracowniczy ma to być zespół przyjaciół czy towarzystwo wzajemnej adoracji. Ale styl, w jakim ludzie porozumiewają się i jak rozwiązują konflikty między sobą, których trudno uniknąć – to na pewno ma znaczenie.
Poza tym chyba wiedza o emocjach oraz świadomość ludzi co do przeżywania emocji jest wciąż jeszcze zbyt mała. Może szef tej firmy, o której piszesz, nie wiedział, że człowiek nie może nie czuć emocji i w związku z tym jego interakcje – chciał nie chciał – są emocjonalne. A zaprzeczanie temu, blokowanie emocji, ukrywanie ich, odgrywanie ról i udawanie, że się emocji nie czuje, to prowadzi do dużego stresu. Uff… Jak rozumiem, długo tam nie popracowałeś i odszedłeś.
Pozdrawiam, Paula
Dobranoc Alex :)
Jeśli ma się z kimś problem w dyskusji, to lepiej się z tym przespać i odłożyć to inny czas. :)
Paula,
napisałaś: „Cierpliwość to podstawa w komunikacji międzyludzkiej.”
Szczerze mówiąc pierwszy raz słyszę o takiej podstawie komunikacji :-).
Co Ty na to, jeśli powiem, że podstawą komunikacji jest właściwe formułowanie przekazu a nie cierpliwość?
Pozdrawiam, Ewa
Krzysztof,
Dokładnie o zakazie jakiego typu „“emocjonalnych” relacji” w firmie piszesz?
Pozdrawiam, Ewa
Podobny problem, inne forum, inne „rady”. Wywaliło dzisiaj ten link na 1 gazeta.pl.
http://forum.gazeta.pl/forum/w,210,120825926,,Chce_zerwac_kontakty_ze_wszystkimi_znajomymi_.html?v=2
Paula
Napisałaś : „Jeśli ma się z kimś problem w dyskusji, to lepiej się z tym przespać i odłożyć to inny czas. „
Z całym szacunkiem, ja zamierzam Cię „odłożyć” permanentnie, serio!
Przeczytaj choćby ten główny post, potem wszystkie Twoje komentarze pod nim i odpowiedz dlaczego chcę to zrobić?
Trafna odpowiedź (niezależnie czy z moim punktem widzenia w sprawie Twojego pozostania zgadzasz, czy nie) – pozostajesz w dyskusji, nietrafna lub brak odpowiedzi… sama wiesz
Ewa W
Piszesz: „Co Ty na to, jeśli powiem, że podstawą komunikacji jest właściwe formułowanie przekazu a nie cierpliwość? „
Pozwolę się wtrącić. Przed formą przekazu jest jeszcze umiejętność odbioru (słuchania), do tego jeszcze ze zrozumieniem, która u większości ludzi kompletnie „leży”
Maciej
Dziękuję za ten link. Byłem tam i to jest właśnie rodzaj dyskusji, którego nie chcę mieć tu na blogu. Jest tam taki „ekspert”, który, abstrahując od jakości jego rad też nie umie czytać :-)
Napisał „Zreszta, autor bloga pytany o te slabosc koncepcji uciekl w „innym razem o tym napisze”, czyli co zrobil z dociekliwym czytelnikiem…..? „
A napisał to w oparciu o to, kiedy zapytany przez Marcina Reszkę o szersze wyjaśnienie tematu kompatybilności napisałem, że zrobię to później. Tamten człowiek nie rozróżnia „słabości koncepcji” (czyli jej wad) od normalnego zapytania o szczegóły :-) Bawarczyk powiedziałby „Oa mei!!” :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Dzień dobry wszystkim,
Od dłuższego czasu czytam blog Alexa i zachwycił mnie od pierwszego spojrzenia. Przede wszystkim otworzył mi (i we mnie) wiele nowych dróg, o których wcześniej nie miałem pojęcia, a które już po miesiącu sprawiły, że moje dotychczas bardzo skomplikowane życie (głównie przez pracę) stało się dużo prostsze i spokojniejsze.
Chciałbym się odnieść do postów Pauli i jej problemu z „trudnymi” ludźmi.
Chcę jej pomóc, ponieważ niedawno przeczytałem post Alexa o tym, że warto być miłym, w którym to Alex płaci za czekoladki, na które nie było jej stać. Robię to również dla siebie, ponieważ czytając wpisy Pauli, aż mi ciarki przebiegają wzdłuż kręgosłupa, a nie lubię tego :)
Paulu, chodzi o to, żebyś wyeliminowała te psujące Ci dobry bastrój osoby ze swojego życia, co dla mnie, nie oznacza, że musisz od razu rezygnować z pracy. Poczytaj o „tresurze” (strasznie brzydkie słowo w tym kontekście :) ). Po prostu ogranicz kontakty z nimi tylko do kontaktów w sprawach zawodowych, przy próbie podjęcia jakiejkolwiek dyskusji ze strony tych osób mówisz np. „przepraszam, ale mam sporo rzeczy do zrobienia, nie mogę teraz rozmawiać” itp.
Sam miałem specyficzną sytuację.
Pracuję w jednym pomieszczeniu z koleżanką. Jesteśmy projektantami i 99% czasu spędzamy przy
komputerze. Jesteśmy miłymi, wrażliwymi ludźmi, bezkonfliktowymi i uwielbiającymi swoją pracę.
Nasza przełożona ma (miała) w zwyczaju pierwsze 2 godziny pracy spędzać w naszym biurze żaląc się na swoją sytuację życiową (mniejsza o szczegóły), nie dając nam dojść do słowa. My z grzeczności
słuchaliśmy tych zwierzeń.
Na początku nawet nam to imponowało, że przełożona zwierzała nam się z prywatnych problemów.
Po jakimś czasie mieliśmy tego dosyć, a do tego zaczęła się zbytnio spoufalać z nami!
Później zwyczajnie zaczęła być zwyczajnie niemiła (cały czas przychodząc do nas się zwierzać).
Ostatecznie zaczęła wyładowywać swoje frustracje – to już był chamski mobbing.
Nie będę wdawał się w szczegóły, ale zaczęło to wpływać negatywnie na moje życie prywatne.
Dodam, że ta sytuacja trwała ok. 2 lat. Po każdej „sesji” czułem się jakby mnie ktoś oblał pomyjami.
Pewnie wielu z was się zdziwi, że tak długo, ale rutyna może uśpić czujność i 6 zmysł – ten od
ostrzegania.
Na skraju załamania zacząłem szperać w necie, co by można z tym zrobić i znalazłem…. Blog Alexa.
Poczytałem w pierwszej kolejności o tresurze, która prawie natychmiast zaczęła przynosić rezultaty.
Wszyscy pewnie wolą gotowe przykłady, proszę bardzo :) Gdy owa pani przychodziła rano na „sesję” i ze
spraw zawodowych płynnie przechodziła do prywatnych po prostu mówiłem „przepraszam, ale muszę
dokończyć „coś tam”…” i odwracałem się w fotelu plecami do niej. W kolejnych dniach już nawet
nic nie mówiłem, tylko odwracałem się i po prostu sobie pracowałem. Dla niej była to potwarz i
całkowity brak kultury :) Po prostu dobrze wykonuję swoją pracę, a jej opinia na mój temat po prostu mnie nie interesuje. Tak po prostu. Przestała do nas przychodzić, wydaje się być obrażona, skończyły się wszystkie „szykany”. Mogę się po prostu zająć pracą.
Dzięki Alex.
Mam nadzieję, że to pomoże trochę Pauli.
Alex,
Po stronie odbiorcy – umiejętność odbioru (słuchanie, czytanie ze zrozumieniem, bez własnej nadinterpretacji, filtrów etc)- pełna zgoda z Tym, co napisałeś, a po stronie nadawcy – umiejętność formułowania przekazu.
Czy tak jest ok?
Podstawą w komunikacji tak czy inaczej nie jest cierpliwość, na którą wskazuje Paula. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Witam,
Alex napisałeś: ,,Tamten człowiek nie rozróżnia „słabości koncepcji” (czyli jej wad) od normalnego zapytania o szczegóły”
Dodam, że to nawet nie było pytanie tylko zwykłe wyrażenie zainteresowania i nadzieja, że rozwiniesz temat w następnych odcinkach.
W sumie czytając w głównym poście: ,,Jedynym kryterium jest kompatybilność do mnie, co w którymś momencie dokładniej wyjaśnię”, to nawet to nie było konieczne :)
Ewa W
Byla to informatyczna firma w Kanadzie. Generalnie chodzilo o to by po przyjsciu do pracy siadac za biurkiem i pracowac. Pelna koncentracja na wyznaczonych celach. Dodatkowo, kazdy pracownik codziennie wypelnial formularz, co wykonal w poszczegolnych godzinach dnia. To byl taki informatyczny nadzorca. Z pewnym niedowierzaniem i usmieszkami opowiadano sobie, ze we Francji pracownicy po przyjsciu do pracy w poniedzialek, opowiadaja co robili w weekend.
Pozdrawiam
Witam,
Dziekuję za interesujący post :-)
Zastanowiły mnie zwłaszcza nastepujące zdania: „odrzucenie przeze mnie kogokolwiek nie oznacza zazwyczaj oceny tej osoby jako człowieka”, „pozwalam innym na zdyskwalifikowanie mnie jako bliskiego znajomego”,”nie udaję nikogo innego”, „niepasujące osoby same usuwają się z mojego życia”. Wygląda mi to tak, jakby Twoja selekcja opierała się bardziej na tym CZEGO NIE ROBISZ niż na tym CO ROBISZ. Czy tak jest w rzeczywistości?
I jak w praktyce wygląda zastosowanie owego klawisza „eject”? Czy to zdecydowana, ostra reakcja na zachowanie, ktorego nie akceptujesz (jeśli tak – mógłbyś pokazać na przykładzie?) czy po prostu brak dążenia do kolejnego spotania z osobą, która prezentuje takie zachowanie?
Pytam, ponieważ uświadomiłam sobie czytając calą dyskusję, że dla mnie osobiście pewnym problemem było zastosowanie pojęcia „eliminacji” do kontaktów z innymi ludźmi. Tak jakby dokonywanie selekcji wymagało, żebym każdej osobie, z którą się spotykam, a jakoś mi ona nie leży, powiedziała prosto w oczy zdecydowanym tonem: „eliminuję Cię z mojego życia, jesteś skreślona!”. W rzeczywistości – w takiej sytuacji po prostu nie staram się o kolejne spotkanie :-) a jeśli do niego dochodzi staram się je skrócić, albo skupić się na innych osobach, które w takim spotkaniu biorą udział. Moje aktywne działania koncentrują się na ludziach, z którymi jest mi dobrze, siłą rzeczy mam mniej czasu na tych, z którymi nie jest mi najlepiej :-)
Dziękuję jeszcze raz za analizę tego procesu :-)
Witaj Alex,
Przeczytałam Twój post i chce Ci wyrazić mój podziw. Nie potrafiłabym tak jak Ty opisać tego w punktach. Opieram się raczej na intuicji i dużo czasu i zastanowienia zajęło by mi wyartykułowanie tych kryteriów w klarowny sposób. Zresztą w którymś Twoim komentarzu spotkałam się z Twoja wypowiedzią, że Tobie również zajęło to trochę czasu :-).
W sumie postępuje podobnie przy pierwszych spotkaniach z nowymi, dopiero poznanymi ludźmi. Natomiast czynię to intuicyjnie na zasadzie pasujemy / nie pasujemy do siebie. Moje kryteria są inne od Twoich – u mnie chodzi przede wszystkim o podobny poziom wrażliwości i o system wartości – to najważniejsze elementy.
Nie wycofuje się od razu – lubię poznać czyjeś poglądy, argumenty, motywacje, czyjś punkt widzenia itp. itd. Bo uważam, że poznanie „innych światów” wzbogaca. Ale nie kontynuuję znajomości, jeśli nie widzę w tym wartości dodanej – przypominam, ze zgodnie z treścią postu dotyczy to nowo poznanych osób. Eliminuje natychmiast osoby toksyczne dla mnie ze swojego otoczenia !!!
Przyjaciół nie opuszczam w żadnej sytuacji.
Jeszcze mała refleksja. Czytam ten blog i uczestniczę w dyskusjach od trzech lat. Czasem się z Tobą zgadzam, czasem nie zgadzam, czasem oburzam, czasem przyznaję Ci racje – różnie w zależności od tematu i naszych na daną sprawę poglądów.
Od pewnego czasu czytam wyłącznie POST. Dlaczego? Dlatego, że jak zaczynam czytać dyskusję to po kilku komentarzach muszę wrócić z powrotem do postu, bo nie wiem czego dotyczy dyskusja.
Dlaczego dyskusja skupia się na punktowaniu wypowiadającego? Dlaczego ktoś robi Ci psychoanalizę i to w wydaniu dawno zaniechanym przez psychologów? Dlaczego na podstawie jednego zdania lub słowa są wyciągane tak daleko idące wnioski? Dlaczego dyskusje przestały być konstruktywne? Dlaczego Alex?
pozdrawiam serdecznie
Monika
Krzysztof,
piszesz: „Generalnie chodzilo o to by po przyjsciu do pracy siadac za biurkiem i pracowac. Pelna koncentracja na wyznaczonych celach. Dodatkowo, każdy pracownik codziennie wypelnial formularz, co wykonal w poszczegolnych godzinach dnia.”
Bo generalnie o to chodzi, by w pracy pracować. :-)A pracownicy wypełniali tzw. dzienniczek pracy. Bywa. Bywa też tak, że pracownicy piszą raporty po zakończeniu tygodnia.
To nazywasz „zakazem emocjonalnych relacji”?
Pozdrawiam, Ewa
Spróbuję wrócić do tematu posta.
Tak jak Elżbieta, jestem ciekawa, najlepiej na przykłądach wypowiedzi/zachowań, w jaki sposób robisz 'Eject’ innych osób, tych któe same nie zrezygnowały ze znajomości?
Generalnie muszę powiedzieć, że po przeczytaniu posta, stwierdziłam, że zachowuje się podobnie, kryteria też są z grubsza podobne (poza tym, że nie prowadzę bloga:)
Ale też oczywiście musiałam w pewnym momencie 'oczyścić’ trochę swoich znajomości. Działo się to chyba na przestrzeni kilku lat, ale jestem bardzo zadowolona z efektu.
„Wielu Czytelników zastanawiało się na przykład, jak odciąć się od niepasujących osób, które znają bliżej od dłuższego czasu.”
Ja to zrobiłam na przestrzeni kilku lat i ani trochę nie żałuję, że 'przecież tyle wysiłku w tą znajomość włożono..’. Po prostu przestałam inicjować kontakt z tymi osobami. DLa wielu już to wystarczyło – bo się okazało, że tak naprawdę nigdy nie wnosili nic do znajomości – kontakt samoistnie się urwał. Były osoby, od których drastycznie musiałam się odciąć, bo próbowały zrobić mi krzywdę – z dnia na dzień bez wyjaśniania przyczyny, przestałam się odzywać, odbierać telefony, odpowiadać na wiadomości w serwisach różnego rodzaju. Z niektórymi z rodziny ograniczyłam kontakt do tego, że przeprowadzam jedną kurtuazyjną rozmowę raz do roku w okolicach świąt (mogła bym nawet tego nie robić, ale mojej mamie zależy na kontaktach z nimi, więc stwierdziłam, że takie rozwiązanie dla mnie jest ok).
Co ciekawe,to nawet w pracy udało mi się w zasadzie odciąć się od częstych kontaktów z 'niekompatybilnym’ przełożonym (szczerze, nazwała bym inaczej, ale akurat tu nie o to chodzi). Zrezygnowałam ze stanowiska kierowniczego, jestem znów Analitykiem i PMem i jestem bardzo zadowolona. Głównie dlatego, że odcięłam się dzięki temu od 2 'nie do wytrzymania dla mnie’ przełożonych wyższego szczebla, między mną a nimi jest teraz interfejs w postaci mojego obecnie przełożonego. Komfort pracy od kilku miesięcy jest nieporównywalny z tym, co było ostatnio:D Chociaż i tak PITA tej pracy jest za wysokie i szukam w zamian czegoś naprawdę fajnego dla siebie pod każdym względem:)
Pozdrawiam,
Olga
Monika Góralska,
co do Twojego akapitu i pytania: „Dlaczego dyskusja skupia się na punktowaniu wypowiadającego? Dlaczego ktoś robi Ci psychoanalizę i to w wydaniu dawno zaniechanym przez psychologów?” ja mam swoją teorię :-), a mianowicie:
Niektórzy ludzie nie mają potrzeby, chęci czy determinacji, by się zmieniać i by zmieniać swoje życie na lepsze, a jedynie stosują metody „zastępcze”, żeby się lepiej poczuć. Wtedy zamiast sobą – zajmują się m.in. „psychoanalizą” Alexa.:-) Takie działanie zastępcze i uspokajające swoje niezmienianie się i takie pośrednie wytłumaczenie sobie, ze „się nie da”. :-) A to z reguły jest mało konstruktywne. Dodatkowo łatwiej jest niektórym torpedować coś, czego nie rozumieją, negować to, niż zapytać: jak to robisz, proszę daj mi dodatkowe info, etc.
Pozdrawiam, Ewa
Ewa W,
W firmie panowala kultura, ktora ograniczala emocjonalne relacje pomiedzy pracownikami. Tak to bylo powiedziane i realizowane. Chodzilo o to by emocje ludzi ukierunkowane byly na inspirujace wyzwania, rozwiazywanie zadan, a nie tracone na sprawy „personalne”. Oczywiscie ludzie sie znali, chocby ze wspolnego spedzania czasu po pracy.
Sadze, ze moj podzial na relacje spoleczno – zawodowe i intymno – prywatne jest zwiazany z tematem artykulu Alexa o szybkiej selekcji, poniewaz moze sklaniac do refleksji, czy w obu tych sferach nalezy stosowac te same metody.
Pozdrawiam
Witam,
Ewo W. podzielam Twoją teorię zaprezentowaną w odpowiedzi dla Moniki Góralskiej , zwłaszcza, ze nasunęły mi się podobne pytania.
Pozdrawiam
Krysia
Alex pisze do Ewy W.:
„Przed formą przekazu jest jeszcze umiejętność odbioru (słuchania), do tego jeszcze ze zrozumieniem, która u większości ludzi kompletnie „leży” ”
Potem Monika Góralska dodaje kilka ogólniejszych pytań np. „Dlaczego dyskusja skupia się na punktowaniu wypowiadającego? Dlaczego ktoś robi Ci psychoanalizę…”
Z moich obserwacji wynika, że wypowiedzi rozmówców analizują rzetelnie głównie ludzie świadomie skoncentrowani na rozwoju osobistym (mniejszość). Reszta szuka raczej potwierdzenia własnych opinii i wyłapuje to, co pasuje do ich sytuacji. Jeśli tego nie znajdzie, to zaczynają się coraz silniejsze reakcje emocjonalne, a nawet wykazywanie, że rozmówca nie ma racji.
Jeśli powyższa hipoteza jest słuszna, to oznacza w temacie postu, iż człowiek podchodzący świadomie do rozwoju potrzebuje często eliminować. Przynajmniej w nowych środowiskach.
Teraz widzę, że Ewa W. napisała też coś w podobnym tonie 2 komentarze wyżej.
Pozdrawiam serdecznie
Tomek
Ewa W,
Napisalas: „Niektórzy ludzie nie mają potrzeby, chęci czy determinacji, by się zmieniać i by zmieniać swoje życie na lepsze, a jedynie stosują metody “zastępcze”, żeby się lepiej poczuć.”
Ja sadze, ze wszyscy ludzie chca sie zmieniac na lepsze.
Teoretycznie, dla lepszego zrozumienia partnera, dziele ludzi na osoby bardziej samodzielne i partnerskie. Jezeli do osoby samodzielnej powiesz cos konstruktywnego, to ona to podchwyci i sama zrealizuje.
Jezeli to samo powiesz do osoby partnerskiej, ktora lubi pracowac razem, to jej trudno bedzie samemu zastosowac Twoja rade. Bedzie chciala to zrobic razem. Czesto takie osoby gubia sie i zajmuja sie “psychoanalizą”, zeby sie lepiej poczuc. Zycie partnerskie jest trudniejsze niz samodzielne.
Pozdrawiam
Ewo, Tomku
Ludzie zmieniaja się tylko wtedy gdy tego sami chcą lub pod wpływem jakiś przeżyć, często przykrych, które to na nich ” wymuszają „.
Piszecie o negowaniu i torpedowaniu – OK. Moim zdaniem wynika to równiez z braku akceptacji – ty zyjesz tak ja inaczej – tylko dlaczego nie mozna po prostu zaakceptować czyjegoś innego modelu zycia? Tylko na siłę argumentów – bardziej lub mniej przekonujących – narzucać mu własny obraz rzeczywistości, oburzając sie na brak zgody na takie działanie.
„człowiek podchodzący świadomie do rozwoju potrzebuje często eliminować.” – zgadzam sie z tym.
W nowoczesnym świecie jesteśmy otoczeni mnóstwem różnych wyborów, eliminacja tych które nam nie odpowiadają, umożliwia nam znalezienie swojego miejsca wśród tej róznorodności.
Monika
Electro
Piszesz: „Nasza przełożona ma (miała) w zwyczaju pierwsze 2 godziny pracy spędzać w naszym biurze żaląc się na swoją sytuację życiową (mniejsza o szczegóły), nie dając nam dojść do słowa. „
Trzeba by wyrzucić z pracy osobę, która ją zrekrutowała!
2 lata to rzeczywiście długo!! Kiedyś pisałem „Nie cierp w milczeniu”
Jeśli chodzi o metody „tresury” to nie było to a to co zalecałem :-) Raczej działania siłowe, które mogły się dla Ciebie źle skończyć
Ewa W
Zgoda co do obydwu rzeczy (odbiorca. Nadawca). I oczywiście cierpliwość nie jest podstawą komunikacji, chyba ,że prowadzisz blog edukacyjny :-)
Marcin Reszka
Dziękuję za wyjaśnienie, założyłem „worst case” :-)
Elżbieta
Piszesz: „Wygląda mi to tak, jakby Twoja selekcja opierała się bardziej na tym CZEGO NIE ROBISZ niż na tym CO ROBISZ. „
Nie bardzo rozumiem Twój tok rozumowania. W tym poście opisuję moje metody stwierdzania, że ktoś nie pasuje w ogóle do mnie, a nie co z daną osoba mógłbym robić. Co to ma wspólnego z tym, czego nie robię???
Jeśli chodzi o tę „eliminację” to znakomita większość niepasujących osób eliminuje się sama poprzez dyskwalifikowanie mnie :-)
W pozostałych przypadkach mojej strony zazwyczaj wystarcza zaniechanie wszelkich inicjatyw i absolutny brak czasu dla danej osoby. Pamiętaj o mojej zasadzie „nie udzielaj konsultacji bez zlecenia”
Monika Góralska
Piszesz: „Nie potrafiłabym tak jak Ty opisać tego w punktach. „
Dla mnie też było to bardzo trudne, a następne odcinki będą jeszcze trudniejsze. Nie tylko trzeba zanalizować własne postępowanie, ale tez opisać je tak, aby zminimalizować ryzyko nieporozumień. W polskim internecie chyba jeszcze nikt tego tak nie zrobił.
W Twojej refleksji stawiasz kilka ważnych pytań.
Jesli chodzi o te nowe zachowania sporej grupy Czytelników, to jest to zapewne rezultat tego, że zacząłem poruszać bardzo istotne problemy, dotykające nas bardzo głęboko a jednocześnie mające kolosalny wpływ na nasze życie. Dla części Czytelników to jest za dużo, woleliby grzeczne posty o tym, jak np, wynegocjować podwyżkę :-)
Ja ze swojej strony mam tendencję do tolerowania tutaj (bo to jest blog edukacyjny) znacznie większego zakresu dość karkołomnych wypowiedzi, niż robiłbym to np. z klientami. Rozumiem, że dla części Czytelników może być to pierwsza próba zmierzenia się z różnymi tematami, do tego publicznie. Nie jest to łatwe, wymaga pewnego minimum odwagi aby wychylić się zza linii bocznej „boiska”, więc należy mieć trochę wyrozumiałości. To tak jak nauczyciel w szkole nauki jazdy musi mieć zrozumienie, jeśli uczeń od czasu do czasu porządnie zazgrzyta w skrzyni biegów :-)
Od paru tygodnia ta poprzeczka i tak poszła do góry i tego się bedę trzymał.
Olga
Pytasz: „najlepiej na przykłądach wypowiedzi/zachowań, w jaki sposób robisz ‘Eject’ innych osób, tych któe same nie zrezygnowały ze znajomości? „
Już chyba wspomniałem :-)
Najczęściej albo nie podtrzymuję dalszej konwersacji/kontaktów, albo stwierdzam, że czeka na mnie coś do zrobienia (zgodnie z prawdą – dalsze delektowanie się życiem :-)). Ponieważ dzieje się to zazwyczaj na samym początku znajomości, to całośc opdbywa się bez większych dramatów :-)
Ewa W
Ładnie odpowiedziałaś Monice Góralskiej.
Ja na blogu, skonfrontowany po raz pierwszy z jakąś „psychoanalityczną” wypowiedzią stosuje zasadę „in dubio pro reo” zakładając nie że ktoś ma złą wolę, lecz po prostu nie potrafi inaczej, bo tak nauczyło go zakichane społeczeństwo. Ja sam tak miałem, więc potrafię to zrozumieć. Dlatego uważam, że każdy, kto wypowiada się w miarę cywilizowanie, ma prawo otrzymać odpowiedź, która pobudzi go do refleksji. Jeżeli tej refleksji nie ma, to będziemy wypraszać z blogu.
Krysia S
Piszesz: „zwłaszcza, ze nasunęły mi się podobne pytania. „
Czy na te pytania też uzyskałaś odpowiedź z mojego komentarza?
Tomasz Ciamulski
Piszesz: „Z moich obserwacji wynika, że wypowiedzi rozmówców analizują rzetelnie głównie ludzie świadomie skoncentrowani na rozwoju osobistym (mniejszość). Reszta szuka raczej potwierdzenia własnych opinii i wyłapuje to, co pasuje do ich sytuacji. Jeśli tego nie znajdzie, to zaczynają się coraz silniejsze reakcje emocjonalne, a nawet wykazywanie, że rozmówca nie ma racji. „
Bardzo słusznie.
Piszesz: „to oznacza w temacie postu, iż człowiek podchodzący świadomie do rozwoju potrzebuje często eliminować. Przynajmniej w nowych środowiskach. „
To też w dużym stopniu pokrywa się z moimi doświadczeniami.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex, w międzyczasie przyszło mi na myśl jeszcze jedno zagadnienie. Mianowicie, czy
po „katapultowaniu” kogoś z Twojego życia przewidujesz możliwość jego powrotu ? Nawet
tak czysto teoretycznie ?
Pozdrawiam
Alex,
Dziękuję za post. Temat interesujący i chętnie przeczytam dalsze części. (Choć obawiam się, że mogą one wzbudzić jeszcze większe emocje) Zgadzam się w pełni z Twoim podejściem. Z kilku pytań wynikało, że może powinieneś pomyśleć także o napisaniu osobnego postu dotyczącego nie profilaktyki ale i kuracji. (jak to określiłeś w jednym z komentarzy)
Marcin Reszka
Co prawda pytanie jest skierowane do Alexa ale wydaje mi się, że Alex przewiduje taką możliwość. Był o tym osobny post: http://alexba.eu/2008-04-05/rozwoj-kariera-praca/rozstanie-w-biznesie/
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz.
@ Alex
Czekam na dalsze posty.
Pozwolę sobie pożyczyć to stwierdzenie – zajęty jestem (delektowaniem się życiem) w przypadku odcinania kogoś nie pasującego. DO tego zgodne z prawdą :)
@Marcin
Dzięki za link, szybko uciekłem stamtąd. Quasi analiza postu Alexa przez jednego z forumowiczów rozśmieszyła mnie. Kolejny przykład nie czytania ze zrozumiem oraz braku chyba chęci zrozumienia – co autor chciał napisać.
@ Marcin Reszko
Ryzyko zawsze jest, że odrzuci się diament (Alex napisał w poprzednim poście, że akceptuję takie ryzyko). Może to zależeć też od rodzaju przewinienia, ale to mój pogląd, odp. na Twoje pytanie należy do ALexa :)
pozdrawiam
Piotr
Krzysztof,
stosujesz jak dla mnie dziwny i sztuczny podział. Piszesz: „dziele ludzi na osoby bardziej samodzielne i partnerskie.”
Według mnie logiczny byłby taki podział: samodzielny – niesamodzielny i odpowiednio: bardziej samodzielny – mniej samodzielny.
I wtedy mamy taką sytuacje, że: osoba samodzielna sama zrealizuje, a osoba niesamodzielna sama nie zrealizuje – dlatego, że jest niesamodzielna i sama nie potrafi / nie chce tego zrobić (a nie- jak piszesz „lubi pracowac razem”, bo między „lubię” a „potrafię” jest ogromna różnica znaczeniowa).
Dalej zatem: niesamodzielność, błędnie przez Ciebie określana jako bycie „partnerskim” (wnioskuję, że od słowa partnerstwo, partner), nie jest usprawiedliwieniem ani dobrym uzasadnieniem dla robienia komuś pseudo psychoanalizy etc.
Z kolei Twój pogląd „Zycie partnerskie jest trudniejsze niz samodzielne” jest według mnie zupełnie nieuzasadniony. Przynajmniej nie jest to oczywiste.
Niesamodzielność jest dla wielu wygodna i łatwa lub jest wynikiem wyuczonej bezradności. Zmiana tego wymaga po prostu pracy nad sobą.
Co do: „Ja sadze, ze wszyscy ludzie chca sie zmieniac na lepsze” to – wybacz szczerość – pogląd według mnie dość naiwny.
To oczywiście moje spojrzenie na sprawę i możesz się z tym nie zgadzać.:-)
Pozdrawiam, Ewa
@ Marcin Reszka
Przepraszam za literówkę w Twoim nazwisku.
@ Maciej ( a nie Marcin)
Przepraszam za pomyłkę z imieniem.
Mam za swoje, że zapomniałem o sprawdzeniu dwa razy :(
Czas już najwyższy pójść spać.
pozdrawiam
Ewa W,
Piszesz: stosujesz jak dla mnie dziwny i sztuczny podział na osoby bardziej samodzielne i partnerskie. Według mnie logiczny byłby taki podział: samodzielny – niesamodzielny i odpowiednio: bardziej samodzielny – mniej samodzielny.”
Zle sie wyrazilem. Chodzilo mi o podzial: samodzielny – partnerski.
Piszesz: niesamodzielność, błędnie przez Ciebie określana jako bycie „partnerskim” (wnioskuję, że od słowa partnerstwo, partner), nie jest usprawiedliwieniem ani dobrym uzasadnieniem dla robienia komuś pseudo psychoanalizy etc.
Traktujesz talenty do partnerstwa jako brak samodzielnosci, a ja jako piekna ceche zyciowa. Zazwyczaj osoby partnerskie maja sklonnosci do skrupulatniejszego zastanawiania sie nad innymi, poniewaz od innych osob zalezy w znacznym stopniu ich zycie. Oczywiscie nie powinny tego robic na publicznym blogu, lecz na wlasny uzytek.
Piszesz: Z kolei Twój pogląd „Zycie partnerskie jest trudniejsze niz samodzielne” jest według mnie zupełnie nieuzasadniony. Przynajmniej nie jest to oczywiste.
Potrafie go uzasadnic. Oczywisty jednak nie jest, bo samodzielna droga tez nie jest latwa.
Piszesz: Co do: „Ja sadze, ze wszyscy ludzie chca sie zmieniac na lepsze” to – wybacz szczerość – pogląd według mnie dość naiwny.
Ja sadze, ze wszyscy chca, lecz nie kazdy potrafi. Maslow nie napisal, ze jego piramida jest tylko dla pewnej grupy ludzi.
Pozdrawiam
Witam,
W kwestii wyjaśnienia: zwróciłam uwagę na to, że opisywane przez Ciebie zachowania składające się na proces eliminacji polegają na powstrzymywaniu się od działania i takim prezentowaniu własnej osoby, aby niektóre osoby same się do Ciebie zniechęciły. Przy czym to prezentowanie też nie polega na specjalnych staraniach – piszesz, że „nie udajesz”.
Absolutnie nie odnosiłam się do kryteriów, jakimi się posługujesz, natomiast spodobało mi się, że proces może być taki prosty i nie wymagający wysiłku :-)
Elżbieta
Piszesz: „opisywane przez Ciebie zachowania składające się na proces eliminacji polegają na ……. i takim prezentowaniu własnej osoby, aby niektóre osoby same się do Ciebie zniechęciły.”
To jest błędne mniemanie :-)
Ja nie prezentuję sie tak, aby kogoś zachęcić lub nie :-) Po prostu jestem sobą :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Dziekuję za wyczerpującą odpowiedź. To troche wyjasnia :-)
No to teraz off topic ;-)
Krzysztof,
piszesz:
„Zazwyczaj osoby partnerskie maja sklonnosci do skrupulatniejszego zastanawiania sie nad innymi, poniewaz od innych osob zalezy w znacznym stopniu ich zycie.”
Jak rozumiesz partnerstwo? Czy bycie partnerem oznacza brak samodzielności? Czy bycie partnerem powoduje uzależnienie od innych osób?
pozdrawiam serdecznie
Monika
Witam,
wiedziałam, że jeśli napiszę o „prezentowaniu własnej osoby” to nie będzie to najszczęśliwsze sformułowanie, bo to „prezentowanie się” polega na byciu sobą – dlatego dopisałam, że nie wymaga ono od Ciebie specjalnych starań. Kiedy poznaję kogoś nowego zawsze jakoś „prezentuję się” – mogę być sobą albo grać jakąś rolę – to drugie moim zdaniem wymaga więcej wysiłku – którego Ty świadomie nie podejmujesz :-) i jeszcze wyciągasz z tego dodatkowe korzyści.
W dalszym ciągu jestem pod wrażeniem Twojej analizy :-)
Krzysztof,
Szkoda mi czasu na dalsze tlumaczenie, że podzial ma sens jako: samodzielny – niesamodzielny lub partnerski -niepatnerski.
Podzial na samodzielny – partnerski jest wedlug mnie nielogiczny. To tak , jakbyś powiedzieł: „jabłka dzielą się na zielone i jadalne.”
Moze ktoregoś z tych pojęć – samodzielność lub partnerstwo – nie rozumiesz lub rozumiesz inaczej niż jest to powszechnie przyjęte?.
Piszesz: „Traktujesz talenty do partnerstwa jako brak samodzielnosci, a ja jako piekna ceche zyciowa.” Cooooo ????
Przeczytaj z uwagą to co napisalam zanim będziesz wyciągal kolejne tego typu wnioski.
Dalej: „Zazwyczaj osoby partnerskie maja sklonnosci do skrupulatniejszego zastanawiania sie nad innymi, poniewaz od innych osob zalezy w znacznym stopniu ich zycie. ” – przy zalozeniu, ze mowisz o typowym rozumieniu pojęcia „partnerstwo”, to co napisales jest jakimś nieporozumieniem. :-) Skąd wziąłeś to stwierdzenie?
„Maslow nie napisal, ze jego piramida jest tylko dla pewnej grupy ludzi.” :-)Przeanalizuj tę piramidę ze zrozumieniem. :-).
Prosba: jak cytujesz kogokolwiek – używaj cudzyslowia. Wtedy wiadomo, gdzie kończy się wypowiedz innej osoby, a gdzie zaczyna Twoja.
Ja wycofuję zię z dalszej dyskusji z Tobą, bo szkoda mi na nią czasu i energii.
Pozdrawiam, Ewa
Grzegorz Kudybiński
Dziękuję za link, wiedziałem, że już gdzieś o tym tutaj było, ale nie mogłem odnaleźć :)
Pozdrawiam
Elżbieta
Widzisz jak ładnie możemy sobie wszytko wyjaśnić w komentarzach :-)
Napisałaś: „albo grać jakąś rolę – to drugie moim zdaniem wymaga więcej wysiłku – którego Ty świadomie nie podejmujesz „
No aż taki idealny nie jestem :-) Napisałem w poście „ i raczej nie udaję nikogo innego. Pisze „raczej” bo czasem wciągam brzuch i wypinam klatę, ale któż nie ma chwil słabości „ ze wskazaniem na „raczej” i powinienem od razu napisać „trochę” :-)
Krzysztof
Już co najmniej druga osoba oprócz mnie doszła do wniosku: „Ja wycofuję zię z dalszej dyskusji z Tobą, bo szkoda mi na nią czasu i energii. „
Tutaj na blogu szkoda jest niewielka, ale jak coś takiego zdarza Ci się w życiu, może to znacząco pozbawić Cię wielu szans na pójście do przodu w życiu. Może warto o tym pomyśleć?
Oczywiście możesz tez totalnie zignorować to, co napisałem, bo to w końcu Twoje życie
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Ewo W.
Skoro w tym poscie widzimy ogolna tendencje do niekomentowania tresci postu to i ja pozwole sobie zboczyc z tematu.
Twoje wypowiedzi wyrozniaja sie jezykowo.Nawet wsrod komentatorow tego blogu a przyznajmy ze tu uzywany jezyk jednak jest dosyc specifyczny i raczej na wysokim poziomie. Nie chodzi o to ze Twoj jezyk jest jakis wyszukany lub bardzo piekny ale wyroznia sie klarownoscia i jednoznacznoscia. Rowniez chyba masz wbudowanego „detektora” na nielogiczne konstrukcje jezykowe w dyskusji. Jak to osiagnelas?
Antek
Piszesz do Ewy W: „Twoj jezyk ….. wyroznia sie klarownoscia i jednoznacznoscia.”
Jestem tego samego zdania. Czasem Ewa W lepiej tłumaczy tutaj pewne rzeczy ode mnie :-) Moim usprawiedliwieniem jest czasem brak cierpliwości do niektórych Uczestników, ale rezultat jest rezultatem.
Może namówimy ja na mały post gościnny na ten temat?
Nawiasem mówiąc, byłeś na jej blogu „Inspiratorium”?
Jest tam parę postów, które chętnie miałbym tutaj :-)
Ewa W
Czujesz się wywołana do tablicy? :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Monika
Pytasz: „Jak rozumiesz partnerstwo?
W Wikipedii nie ma definicji partnerstwa. Natomiast skojarzone jest ono z nastepujacymi cechami charakteru: współpraca, wzajemność, zaufanie, pomoc.
Osoba samodzielna czuje sie dobrze samemu. Gdy jest w zwiazku partnerskim instynktownie narzucaja mu wlasny styl. Osoba samodzielna wie co chca i trudno jej z tego zrezygnowac.
Osoba partnerska czerpie energie ze wspolpracy z innymi ludzmi. Osoba partnerskia czuje sie zle gdy jest sama – niemal instynktownie wychodzi do innych. Ma znacznie wieksza umiejetnosc dostosowania sie do zewnetrznych okolicznosci, wrecz nasladuje partnerow, otoczenie. Czesto trudno jest osobie partnerskiej odpowiedziec na pytanie „kim jestem?”.
Osoby partnerskie czuja sie dobrze w zespole realizujacym wspolne cele. Osoba samodzielna, wczesniej, czy pozniej, bedzie, w takim zespole, forsowala swoje stanowisko i albo ja wyrzuca, albo okrzykna liderem.
Pytasz „Czy bycie partnerem oznacza brak samodzielności?”
Osobe partnerska stawiam na drugim biegunie osoby samodzielnej. Oczywiscie to jest teoria, poniewaz w praktyce te proporcje sa rozne. Ale wiekszosc z nas ma przewage jednej z tych cech. W tak przyjetym modelu bycie partnerskim oznacza brak samodzielnosci.
Pytasz: „Czy bycie partnerem powoduje uzależnienie od innych osób?”
Oczywiscie, ze tak. Ale osoby partnerskie, jak sie rozczaruja, sa bardzo ostrozne lub staja sie cyniczne, co w gruncie rzeczy uniemozliwia im naturalny rozwoj w partnerstwie. Szczegolnie dotyczy to zwiiazkow o wiekszym poziomie intymmnosci. Osoba samodzielna gdy cos jej nie pasuje moze zrobic zwrot na piecie i pojsc w inna stronej. Miedzy innymi dlatego napisalem, ze zycie partnerskie jest trudniejsze niz samodzielne.
Ewa W
Napisalas: „Prosba: jak cytujesz kogokolwiek – używaj cudzyslowia. Wtedy wiadomo, gdzie kończy się wypowiedz innej osoby, a gdzie zaczyna Twoja.”
Dziekuje za konstruktywna uwage.
Tez sie wycofuje z dyskusji na ten temat, chociaz jest ona zwiazana z szybka selekcja.
Pozdrawiam
Krzysztof,
„W Wikipedii nie ma definicji partnerstwa.”
Za to jest w słowniku języka polskiego
-bycie partnerem kogoś, towarzyszenie komuś, dotrzymywanie komuś towarzystwa, współuczestnictwo w czymś
-«równe traktowanie siebie nawzajem»
Samodzielny natomiast:
1. «dający sobie radę, niepotrzebujący pomocy»
2. «powstały bez czyjejś pomocy, czyjegoś wpływu, wykonany niezależnie przez kogoś»
3. «o państwie, instytucji itp.: niezależny, mogący decydować o sobie»
4. «tworzący odrębną całość»
Co do samodzielny – to, że ktoś jest 'niepotrzebujący pomocy’ nie ma nic wspólnego z tym, czy narzuca komuś swoje podejście czy nie. To są dwie zupełnie zniewiązane ze sobą płaszczyzny.
Tak samo, jak i twój wniosek o partnerstwie „Osoba partnerska czerpie energie ze wspolpracy z innymi ludzmi. Osoba partnerskia czuje sie zle gdy jest sama – niemal instynktownie wychodzi do innych.” nijak nie wynika z towarzyszenia czy pomagania komuś. Twoje rozumienie tych pojęć jest mocną nadinterpretacją. W związku z tym cała dalsza część komentarza nt osób samodzielnych i partnerskich jest wyciąganiem wnioskó z błędnych założeń.
Pozdrawiam,
Olga
Ewa W
Już kilka razy chciałem w komentarzach wyrazić swój podziw dla Twojego sposobu komunikowania się, ale nie chciałem zbaczać z tematu postów, jednak skoro Alex już sam o tym wspomina to czuje się usprawiedliwiony :). Też chętnie bym się dowiedział w jaki sposób pracujesz nad swoją komunikacją, tutaj albo na Twoim blogu który także czytam z przyjemnością.
Pozdrawiam
Paweł
Olga,
Ja te pojecia w swojej glowie mam znacznie bardziej rozbudowane, anizeli to jest podane w slowniku jezyka polskiego i wikipedii. Wynika to z zainteresowania tym tematem, przeczytanych lektur, rozmow … Poniewaz od dluzszego czasu mam to dosc klarownie ulozone w glowie, probowalem swoimi spostrzezeniami sie podzielic. Widze, ze nie wyszlo i sie wycofalem.
Piszesz: „to, że ktoś jest ‘niepotrzebujący pomocy’ nie ma nic wspólnego z tym, czy narzuca komuś swoje podejście czy nie. To są dwie zupełnie zniewiązane ze sobą płaszczyzny.”
Instynktownie osoba niepotrzebujaca pomocy wie co chce, ma silna wewnetrzna energie i zazwyczaj ma sklonnosc do narzucania swojego punkt widzenia. Oczywiscie jak jest dobrze wychowana i wyksztalcona to tego nie zrobi. Uwazam, ze te dwie rzeczy maja ze soba zwiazek.
Piszesz po cytacie mojego tekstu: „Osoba partnerska czerpie energie ze wspolpracy z innymi ludzmi. Osoba partnerskia czuje sie zle gdy jest sama – niemal instynktownie wychodzi do innych.” nijak nie wynika z towarzyszenia czy pomagania komuś.
Tego zdania nie rozumiem.
Piszesz; „Twoje rozumienie tych pojęć jest mocną nadinterpretacją.”
Tu sie z Toba zgadzam, poniewaz poznawanie tych tematow nie zaczynalem od slownika. Mysle, ze cale nieporozumienie polega na odmiennym rozumieniu charakterow osob samodzielnych i partnerskich, a moze w ogole na takim podziale.
Pozdrawiam
Dla tych, któzy nie wierzyli, jak się czasem ludzie wyrażają o tym blogu zobaczcie choćby tutaj http://alexba.eu/2011-01-18/rozwoj-kariera-praca/jakie-masz-prawo-wymagac/#comment-100214
Tam jest chociaż napisane w kulturalny sposób.
Robimy zakłady w jakiej grupie wiekowej jest autor/autorka?
Pozdrawiam
Alex
Krzysztof,
„Piszesz po cytacie mojego tekstu: “Osoba partnerska czerpie energie ze wspolpracy z innymi ludzmi. Osoba partnerskia czuje sie zle gdy jest sama – niemal instynktownie wychodzi do innych.” nijak nie wynika z towarzyszenia czy pomagania komuś.
Tego zdania nie rozumiem.
”
Bo uciekł mi kawałek zdania -twój cytat zestawiłam ponownie z definicją słowa partnerstwo (towarzyszenie, pomaganie komuś). I z tego co jest wpisane w tej definicji też w żaden sposób nie da się wywnioskować, czy dana osoba czuje się źle czy dobrze sama. Według mnie (i definicji w słowniku), osoba może być samodzielna i partnerska. Według ciebie – nie, czym zaprzeczasz np moje istnienie :)
Olga
Olga,
Napisalas: „Według mnie (i definicji w słowniku), osoba może być samodzielna i partnerska. Według ciebie – nie, czym zaprzeczasz np moje istnienie.”
W poprzednim poscie Monice odpisalem: „Osobe partnerska stawiam na drugim biegunie osoby samodzielnej. Oczywiscie to jest teoria, poniewaz w praktyce te proporcje sa rozne. Ale wiekszosc z nas ma przewage jednej z tych cech.”
Jeszcze dodam, ze zazwyczaj ta przewaga jest zauwazalna. W zwiazku z powyzszym nie zaprzeczam Twojemu istnieniu.
Pozdrawiam
Alex,
Wpis gościnny to dobry pomysł.:) A i czas ku temu jest odpowiedni. Pisałeś, że chcesz podnieść poziom dyskusji na blogu. Klarowność wypowiedzi i umiejętność odpowiedniego używania języka polskiego w dyskusji jest bardzo ważna i sadzę, że Ewa wiedziałaby, co wartościowego na ten temat napisać.
Blog Ewy dawno jest w moim czytniku RSS. Czytałem tam interesujące posty, w tym również ciekawe spostrzeżenia na temat używania języka. Z niego również wiem, że Ewa ma dużo wspólnego z filologią – strona „O mnie” jest bardzo interesująca.
Do swego pytania: „Jak to osiągnęłaś” dla Ewy chyba jeszcze powinienem dodać: „I jakim kosztem?”. Mam nadzieję, że aby zwiększyć precyzję i klarowność posługiwania się językiem nie musiałbym tak jak Ewa ukończyć specjalistyczne studia :)
Krzysztof,
Wygląda na to, że analizowałeś ten temat. Czy rozważałeś istnienie dwóch osób samodzielnych będących w związku partnerskim?
Monika
Monika,
W zwiazku dwoch osob samodzielnych, kazda z nich wklada do partnerstwa swoj swiat. Zatem wzbogaca swiat partnera swoim zyciem. Kazda z tych osob powinna byc otwarta na swiat partnera, pomimo, ze nie za bardzo lezy to w jej naturze. Wyuczone umiejetnosci emaptii i zyciowa roztrpnosc moga tu okazac sie bardzo przydatne. Wazna jest rowniez kompatybilnosc ich zainteresowan. Jezeli poznali sie na uniwersytecie i oboje sa fizykami jadrowymi, muzykami lub wspolnie uprawiaja alpinistyke to wszystko gra. Paradoksalnie jezeli maz jest samodzielnym domatorem i zajmuje sie dzieckiem, a zona robi samodzielnie kariere i przynosi pieniadze to tez jest OK. Oboje dostaja od zycia to co lezy w ich charakterze i czego by sami nie osiagneli. Natomiast jezeli ich cele zyciowe nie dadza sie pogodzic, to kazdy powinien isc w swoja strone. W takim przypadku osoba partnerska jest lepsza, poniewaz sie dopasuje. Oczywiscie wazna jest rowniez dobra chemia zwiazku, ktora ma swoja jakosc niezaleznie od charakterow osob.
Pozdrawiam
Ewa W.
Przepraszam, odpowiadam dziś dopiero. Byłam dwa dni na ciekawym szkoleniu, rozmowy i dyskusje do późnej godziny w nocy, nie miałam już czasu na zaglądanie do internetu. Byłam też pewna, że jakoś zakończyły się wątki poruszone przeze mnie. A tu – okazuje się, że zostałam poproszona o wyjaśnienia.
Komunikacja międzyludzka to proces porozumiewania się, a nie tylko przekazanie informacji od nadawcy do odbiorcy. Znaczenie ma tu zarówno precyzyjne sformułowanie komunikatu, jak też jego odbiór. Przeszkody mogą wystąpić po obydwu stronach – komunikat może być nieprecyzyjnie sformułowany przez nadawcę, jego odbiór zakłócony poprzez różnego rodzaju szumy , zewnętrzne czy wewnętrzne, i wobec tego zniekształcony. Dobre komunikowanie się polega na sprawdzeniu, czy komunikat został zrozumiany przez odbiorcę zgodnie z intencją nadawcy. I do tego właśnie czasem potrzeba dużo cierpliwości, szczególnie, jeśli wypowiedź jest długa, i wiele kwestii wymaga doprecyzowania czy wyjaśnienia. Na przykład w tym temacie było to doprecyzowanie, czy wypowiedź Alexa, że „ktoś jest chamski, gburowaty, nieuprzejmy, ponury, arogancki, nie chce komunikować” jest oceną (osądem) osób, czy też odnosi się do ludzkich zachowań.
Sztuka komunikacji to według mnie wykazanie cierpliwości, aby komuś nie zrobić „Eject” za to, że coś zrozumiał inaczej. Bo ma do tego prawo, aby nie zrozumieć intencji nadawcy. To, że nie rozumie, to niekoniecznie oznacza, że jest tępy, głupi, niekompatybilny czy nie umie słuchać. Może oznaczać tylko, że na poziomie przekazywania informacji powstały jakieś zakłócenia. Może na dany moment nie usłyszał tego, co było ważne dla odbiorcy? Albo nadawca użył kodu zrozumiałego dla niego, ale niezrozumiałego dla odbiorcy? Wtedy rolą nadawcy jest sprawdzić, co się stało, i czego jeszcze potrzeba, aby jego komunikat został zrozumiany. Zamiast więc oskarżać odbiorcę, że jest „głąb” i nie pojmuje prostych rzeczy oraz nakręcać się w oskarżaniu i osądzaniu, lepiej poświęcić według mnie czas, aby to wyjaśnić, uszczegółowić, doprecyzować, o co chodzi nadawcy i czy odbiorca jeszcze potrzebuje jakiś wyjaśnień. Ale do tego trzeba cierpliwości, chęci zrozumienia.
Do właściwego sformułowania przekazu też potrzebna jest cierpliwość, a nie tylko umiejętność doboru słów. Jeśli ulegamy emocjom , to tej cierpliwości zwykle nam brak i mówimy nie to, co byśmy chcieli. I cierpliwości potrzebuje też wtedy odbiorca, aby poczekać, aż emocje opadną i dopytać, o co tak naprawdę chodzi. Wiem to z doświadczeń własnych. Ale i ze studiów, gdzie miałam bardzo dużo zajęć z komunikacji interpersonalnej oraz możliwość zgłębienia tematu wzdłuż, wszerz i w poprzek, w teoriach przeróżnych, i w praktyce również.
Pozdrawiam serdecznie, chętnie zajrzę na Twój blog,
Paula
Alex
Przespałeś się z problemem dyskusji ze mną. Rozumiem, że na spokojnie, z dystansu, chcesz zrobić „Eject” – ok. Rozumiem. Jest to spójne z Twoją strategią „selekcji” – więc przyjmuję, z akceptacją różnic między nami oraz pełnym zrozumieniem Twojego stanowiska.
Dziękuję Alex za wszelkie uwagi, informacje zwrotne, polemikę – one mi pozwoliły bardziej poznać siebie i być bardziej świadomą, czego chcę i potrzebuję, aby moje życie było twórcze.
Rozmawiałam dziś z mamą na temat dyskusji tutaj i w ogóle o tym logu, zachęcałam ją do czytania. Ale ona jest nieugięta – zrobiła natychmiastowe „Eject”. Powiedziała mi, że woli przeczytać dobrą książkę, uznanego autora, autorytetu w danej dziedzinie, niż czytać to, co ludzie wypisują w internecie. Najpierw zaczęłam z nią dyskutować, że uogólnia, że w necie też można znaleźć mądre treści i dyskusje. Ale potem stwierdziłam, że mama dużo racji ma – aby publikować w uznanych czasopismach branżowych (nie takich o wymowie „ble, ble”), wydać książkę – specjalistyczny poradnik w danej dziedzinie, trzeba być uznanym specjalistą w branży. W internecie – swoje rady, porady, koncepcje, publikować może każdy i bez ograniczeń. Tak naprawdę wybór tego, co czytam i z czego czerpię wiedzę potrzebną mi do rozwoju, należy więc do mnie. Wyłącznie ja za to biorę odpowiedzialność i ja dokonuję selekcji. Warto się zastanowić, na co wykorzystujemy swój cenny czas.
Dzięki za rozmowę i proszę o uszanowanie różnicy zdań.
Pozdrawiam i życzę wielu bardziej ode mnie kompatybilnych i mniej dociekliwych odbiorców,
Paula
Paula
Życzę Ci wielu sukcesów i owocnego czasu spędzonego na czytaniu uznanych autorów.
Alex
Paula,
„aby publikować w uznanych czasopismach branżowych…, wydać książkę – specjalistyczny poradnik w danej dziedzinie, trzeba być uznanym specjalistą w branży”
Ja rozumiem Alexa, że nie robi tego. Sam porzuciłem ścieżkę naukowo-branżową, gdyż długofalowo nie dostarczała poszukiwanej przeze mnie jakości życia. Rozwiązywanie konkretnych problemów w świecie realnym stawia większe wyzwania i konkretnie testuje rezultaty. Bez dobrych rezultatów nie ma tu czego szukać. Niewiele opracowań naukowych i branżowych jest naprawdę przydatnych w praktyce (choć zdarzają się perełki oraz przełomy), nawet w naukach ścisłych, a co dopiero w takich dziadzinach jak psychologia. Zdziwiłabyś się jakie gnioty można przepychać 'w branży’. W sumie prawie nikomu to nie pomaga ani nie szkodzi. W karierze naukowej liczy się liczba wygenerowanych publikacji.
Pozdrawiam
Tomek
Antek, Pawell, Alex,
Jest mi bardzo przyjemnie czytać Wasze pozytywne uwagi dotyczące mojego sposobu komunikowania się, precyzji języka etc. :-). Dziękuję ze Wasze informacje zwrotne. Mają dla mnie dużą wartość.
Alex,
co do „Czujesz się wywołana do tablicy?” – właśnie się poczułam. :-)
Antek,
napisałeś: „Klarowność wypowiedzi i umiejętność odpowiedniego używania języka polskiego w dyskusji jest bardzo ważna i sadzę, że Ewa wiedziałaby, co wartościowego na ten temat napisać.”.
Hmmm…. I jak tu teraz powiedzieć, że póki co… nie wiem? :-) :-) :-) Na tym etapie jest to dla mnie po prostu bardzo naturalne i często bezrefleksyjne. Jednak nie zawsze tak było.
Antku, nie zawdzięczam tego studiowaniu filologii polskiej, choć pewna wiedza z tychże studiów mi służy. Jestem pewna, że nie trzeba studiować językoznawstwa, żeby komunikować się precyzyjnie, klarownie, używając na ogół poprawnej polszczyzny – piszę „na ogół”, bo mnie się przecież też zdarzają „wpadki” językowe. :-)
Obiecuję pomyśleć nad zadanymi przez Was pytaniami, tematem i postem. :-)
Co do „chyba masz wbudowanego “detektora” na nielogiczne konstrukcje językowe w dyskusji” –pewnie mam. I nie ja jedna. :-) Czasem gdy np. czytam Olgi komentarze, myślę o Niej tak samo. :-)
Blog będę pisała nadal, może nawet bardziej systematycznie, zatem zapraszam do mojego „Inspiratorium”.
Pozdrawiam , Ewa
Paula,
“aby publikować w uznanych czasopismach branżowych…, wydać książkę – specjalistyczny poradnik w danej dziedzinie, trzeba być uznanym specjalistą w branży” – hmm… taka jest teoria niektórych. Praktyka jednak nie jest zgodna z tą teorią, co widać niestety na polskim rynku wydawniczym i prasowym :-)
Pozdrawiam, Ewa
Ewa W.,
tak Ewo, zgadzam się z Tobą, że wśród wydawanych czasopism i książek jest zapewne wiele pozycji, które nie są na wysokim poziomie. Z pewnością jednak książkę jest znacznie trudniej wydać niż uruchomić blog w internecie – z tym się ze mną zgodzisz, prawda?I ktoś dokonuje już wstępnej selekcji tego, co chce wydać i z jakiegoś powodu to robi, albo nie.
Mamy teraz dostęp do wielu książek, do informacji internetowaych. Za każdym razem i sami musimy dokonać wyboru, co nam odpowiada i co chcemy czytać.
Pozdrawiam serdecznie, Paula
Paula,
sądzę, że większym osiągnięciem jest stworzenie edukacyjnego bloga z tak dużymi statystykami jakie ma Alex, stworzenie na nim społeczności, która udziela się chętnie i licznie w komentarzach oraz jest bardzo aktywna poza światem wirtualnym (o czym mogą świadczyć wpisy Alexa dotyczące spotkań, np ostatnio we Wrocławiu) niż sam fakt wydania książki, szczególnie ebooka. Uwierz mi, a piszę to nie tylko z obserwacji, że dziś książkę elektroniczną nie jest wydać trudno. DOMYŚLAM SIĘ, że mając pieniądze można również wydać książkę drukowaną o kiepskiej wartości merytorycznej.
Uważam, że zastanawianie się nad wartością pracy autora bloga/książki bez uprzedniego zapoznania się z jej treścią to kompletna strata czasu.
Ponadto chciałbym Ci zwrócić uwagę na pewną sprawę. Piszesz do Alexa, by przespał się ze sprawą „usunięcia Cię” ze społeczności komentujących bloga. Czy naprawdę sądzisz, że Alex ma takie problemy z podejmowaniem tak trywialnych decyzji jak zasugerowanie komuś by nie komentował mając tylu czytelników? Czy sądzisz, że jest to tak wymagająca decyzja, że musi się z nią „przespać” odkładając na kolejny dzień? :-) Dla mnie to brzmi jak Monty Python! :-)
Ewa,
przyłączam się do prośby napisania posta gościnnego na temat skutecznej komunikacji! Z pewnością będzie on także dla mnie przydatny!
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
Alex jeszcze jedna sprawa (trochę offtopicznie)
Napisałeś: „Nawiasem mówiąc można tutaj (Kanary – przypisek mój) funkcjonować za stosunkowo niewielkie pieniądze, o czym świadczy przykład 2 młodych Czytelników, których ostatnio spotkałem. Namówiłem ich na napisanie postu gościnnego, to sobie poczytasz.”
Chętnie przeczytam ten post gościnny. Ostatnio jak sprawdziłem za jakie pieniądze można tanio polecieć na Kanary i mając w pamięci jeden z Twoich wpisów na Blipie o tym jaką miejscówkę udało się jednemu z Czytelników zarezerwować za 500 euro na trzy miesiące. Pomyślałem sobie: „W tym roku ja też chcę sobie urządzić taki Gypsy Time na Kanarach :)” Tak więc będę czekał na ten post :)
Marcin Reszka
Cieszę się, że mogłem pomóc :)
Pozdrawiam,
Grzegorz.
Paweł Kuriata,
tak, zgadzam się z Tobą, że przypomina to Monty Phytona. :)
Jestem koleżanką Pauli, która nie zamieszcza komentarzy od kilku dni, bo znikają one tajemniczo.
Co więcej – napisał o tym komentarz nasz Szef, który nas o tym blogu poinformował, i jego wypowiedzi też się nie ukazały, choć wysyłał je kilkakrotnie w ciągu ostatnich dni. Paula prosiła Marka, aby przekazać, że odpowiedziała kilka razy wszystkim Osobom, które napisały bezpośrednio do niej, ale jej teksty nie pojawiają się już tutaj od momentu różnicy zdań w dyskusji z Alexem (????????)
Dawno już mówiłam Pauli, że przy prowadzeniu takiego bloga można manipulować na wszystkie sposoby – usuwać komentarze, które nie podobają się autorowi, pisać samemu teksty pochwalne na swój temat, podszywając się pod jakieś inne osoby. Tak naprawdę odpowiedzialność za to bierze oczywiście sam autor, ale my też powinniśmy być świadomi, co czytamy i jaką to ma wartość. Jeśli szukamy autorytetów, doradców, potrzebujemy wsparcia, to internet nie jest z pewnością miejscem do tego odpowiednim. Ale to moje prywatne zdanie. I ci, co znają Alexa lepiej, mogą mieć inne. Ja piszę tylko o tym, co mnie razi i dle mnie jest swego rodzaju manipulacją.
Paula jest jednak dociekliwa, i nie zakłada złych intencji w działaniach innych osób. Więc nie rezygnowała i otwarcie dyskutowała. A jednak – jej teksty w ciągu ostatnich trzech dni notorycznie znikały. Nie dlatego, że nie odpowiedziała tym, co kierowali wypowiedzi do niej…
A co do popularności tego blogu liczonej ilościami wejść na stronę – to pisał już o tym Tadeo, że liczba wejść nie jest liczbą uczestników. Jedna osoba może wchodzić dziennie i sto razy na tę stronę – co nie oznacza, że czyta ją stu czytelników dziennie.
Witam, jestem koleżanką Pauli. Przesyłam odpowiedź Pauli dla Electro – za każdym razem znikała, kiedy ją wysyłała kilka razy wczoraj i dziś. Pozostawiam to bez komentarzy. Choć sama – mam dużą wątpliwość, czy Electro i ten Arek to nie Alex pod pseudonimami… Takie pochwalne ołtarzyki dla mnie dość podejrzanie brzmią… Czyż to nie przypomina naprawdę Monty Phytona?????????
Paula napisała tak:
Electro,
Ojej, przepraszam Cię. Tyle już tu nowych wątków, że przeoczyłam Twoją wypowiedź. A potem wysłałam komentarz, ale zniknął tajemniczo kilka razy, utknął w moderacji. I jak widzę nie pojawił się dotąd…
Cóż. Powtórzę, co powiedziałam. Abyś nie miał poczucia, że Ciebie pominęłam. Twój komentarz też mi sporo daje – bo podajesz żywy przykład z życia. Analiza go – to dobra lekcja. Więc dzięki wielkie.
Ech, ELECTRO, skąd wyciągnąłeś taki wniosek, że ja potrzebuję rady czy porady? Przekazałam tu tylko swoje spojrzenie w temacie „selekcji” ludzi. Nie napisałam, że mam jakieś problemy w zbliżaniu się do ludzi, w wyborze przyjaciół czy tym bardziej w pracy! Tak więc dzięki za troskę, ale Twoje rady nie bardzo są „kompatybilne” z tym, co w relacjach i komunikacji z ludźmi jest dla mnie ważne.
Poza tym mówiłam o tym, że nie patrzę całościowo na ludzi, osądzając ich jako „trudnych” – właśnie to z cierpliwością wyjaśniałam. OCENIAM SYTUACJE JAKO TRUDNE, A NIE OSOBY. Po wielu próbach wyjaśnienia tego Alex też w końcu stwierdził, że w jego wypowiedzi chodziło mu nie ocenę ludzi, ale o zachowania, tylko zapomniał to dodać.
Co do Twojej sytuacji w pracy – to nie wiem, czy to był „chamski mobbing”. Nie znam bowiem perspektywy Twojej szefowej, a Twoja relacja jest baaaaarrrrrrdzo emocjonalna. Również ocena jest oczywiście subiektywna. Poza tym uważam, że niechęć nagromadzona w ludziach poprzez „zamiatanie problemów pod dywan”, brak jasnego wyjaśniania trudnych sytuacji na bieżąco, wybucha potem w innych sytuacjach. „Eject” to nie jest wzór rozwiązania konfliktu. Nie jest to droga do rozwiązania „win – win”. A przede wszystkim, jeśli „z grzeczności” słuchaliście zwierzeń szefowej, to skąd ona miała wiedzieć, że nie chcecie tego słuchać??? Mogliście jej to powiedzieć otwarcie na początku, a nie przez dwa lata skazywaliście siebie na coś, co Wam nie pasowało, i udawaliście, że wszystko jest ok. I po takiej postawie całą odpowiedzialność i oskarżenia zrzucasz na tę szefową, i to jeszcze w dość mało kulturalny i mało rzeczowy sposób określając to jako „chamski mobbing”. A jak myślisz, jaki wpływ na to, co się działo przez dwa lata, miała Wasza uległa i bierna postawa w tej sytuacji?
Wiesz, ja komunikuję się wprost, otwarcie mówię, czego chcę i o co mi chodzi. Jestem asertywna, wyjaśniam od razu. Czasem może to nie być dla kogoś miłe, choć wcale do tego nie używam ostrych słów i dosadnych określeń typu „chamski”, „oblanie pomyjami” itp. Może dlatego znajduję w życiu ludzi, z którymi mogę komunikować się w sposób satysfakcjonujący. Pisałam o stylu wychowania mnie i siostry przez mamę – moim zdaniem dzięki temu jestem jaka jestem. Znam swoją wartość, i szanuję też innych ludzi. Daję sobie też prawo do błędów, daję je też je innym. Nie dzielę ludzi na kategorie i nie porównuję się z nimi.
Mam takie szczęście, że mam nadal dobrą relację z mamą i siostrą, choć już mam swoje własne życie, męża, dziecko. Jak też mój obecny Szef jest z tej samej bajki. Czasem, owszem, wkurza się, ale mówi o tym wprost i nie naskakuje na nas, że „nie kumamy” i nie umiemy słuchać, a powinniśmy jako podwładni. Często mówi wprost, że skoro inaczej zrozumieliśmy np. jego polecenie, to znaczy trzeba je doprecyzować. I wykazuje cierpliwość, aby zadać nam pytania, aby wysłuchać naszych uwag, samemu uzupełnić czy inaczej sformułować swoją wypowiedź. I nasza dobra komunikacja zależy właśnie od tej cierpliwości – jego, ale często też naszej, aby zrozumieć, że wcześniej powiedział na przykład coś w emocjach, zabiegany i zmęczony i mógł wyrazić się niezbyt precyzyjnie. Ale on też umie przyznać komuś rację, zauważyć swój błąd i do niego się przyznać, a też przeprosić. Nie traci przez to autorytetu, a zyskuje go w naszych oczach po każdej takiej sytuacji.
Widzisz – to tak działa. Akceptujesz siebie, łącznie ze swoimi niedoskonałościami np. komunikacyjnymi i emocjonalnymi, to rozumiesz też innych, że podobnie funkcjonują. I nie musisz ciągle robić z mety „Eject”. Możesz wykazać cierpliwość, aby uzyskać wzajemne zrozumienie w procesie komunikacji.
Pozdrawiam Cię serdecznie, życząc Ci, abyś znalazł w sobie własne wartości oraz nie musiał wmawiać innym problemów i w ten sposób poprawiać obraz siebie we własnych oczach. Nie jesteś lepszy, ani gorszy. Po prostu jesteś sobą.
Trzym się. Powodzenia i większej asertywności Ci życzę.
Zmykam, Paula
Witajcie
Wróciłem do hotelu po całym dniu spędzonym za kierownicą i chodzeniu po górach, więc ograniczę się do jednej nieprzyjemnej sprawy, którą zastałem na blogu.
Osoba podpisująca się „Aneta” napisała:
„Dawno już mówiłam Pauli, że przy prowadzeniu takiego bloga można manipulować na wszystkie sposoby – usuwać komentarze, które nie podobają się autorowi, pisać samemu teksty pochwalne na swój temat, podszywając się pod jakieś inne osoby. Tak naprawdę odpowiedzialność za to bierze oczywiście sam autor, ale my też powinniśmy być świadomi, co czytamy i jaką to ma wartość. Jeśli szukamy autorytetów, doradców, potrzebujemy wsparcia, to internet nie jest z pewnością miejscem do tego odpowiednim.”
po czym wkleiła komentarze osoby podpisującej się „Paula”.
Stan rzeczy:
Po kilku delikatnych sugestiach w komentarzach w którymś momencie poprosiłem „Paulę” mailem o zaprzestanie wypowiadania się na blogu.
Jeśli ktoś po takiej uprzejmej prośbie usiłuje dalej postować, to traktuję to jako spam z wszystkimi tego konsekwencjami. Nie bardzo mam czas i ochotę bawić się w pilnowanie, kasowanie, „manipulowanie” itp. Od tego jest software, abym sprawę miał z głowy i mógł zająć się produktywnymi rzeczami.
Jeżeli potem ktoś pod innym nickiem „Marek” usiłuje zapostować tekst kogoś, z kim się pożegnałem, to błyskawicznie ląduje w tym samym towarzystwie. W oczywisty sposób Aneto przekazuję Cie dalej „pod opiekę”, bo nie tak sie rzeczy ze mną załatwia. Może w Waszej firmie panuje metoda „jak nie drzwiami, to oknem” ale tutaj ma to niezmiernie krótki żywot.
Twoja insynuacja:
„mam dużą wątpliwość, czy Electro i ten Arek to nie Alex pod pseudonimami… Takie pochwalne ołtarzyki dla mnie dość podejrzanie brzmią…”
jest tak absurdalna, że pozostawię ją bez komentarza.
Sajonara
Alex
Alex,
sytuacja z Anetą i Paulą oraz Twoja odpowiedź bardzo jasno pokazały mi na konkretnej sytuacji o co chodzi z selekcją ludzi oraz jak to działa i dlaczego.
Dla mnie płynie z tego jeszcze jeden wniosek: takie działania (czyli selekcja) upraszczają (w sensie: porządkują, czynią przejrzystymi) nasze życie, relacje. Według mnie, Aneta i Paula zagmatwały i treść/sens swoich wypowiedzi, i formę. Twój obszerny komentarz powyżej jest dobrym, według mnie, dopowiedzeniem, objaśnieniem głównego postu.
Anet.
No cóż,takie rzeczy robię bardzo niechętnie, czasami trzeba.
To, że selekcja uprasza nasze życie jest łatwo obserwowalnym faktem. Dodatkowo uwalnia zasoby, które możemy użyć w bardziej produktywny sposób.
Pozdrawiam
Alex
Aneto,
Zapewniam Cię, że nie pisałem pod przykrywką jako Arek, czy Alex. Co do Alexa, to chyba na pierwszy rzut oka widać, że ma całkowicie inny styl konstruowania zdań. Ołtarzyk pochwalny na cześć Alexa, o którym piszesz, no cóż… po prostu podziwiam wiedzę jaką posiada i marzę, żeby kiedyś nauczyć się podchodzić w ten sposób do życia. Nie widzę niczego złego w tym, że ktoś wyraża uznanie wobec drugiej osoby.
Co do sytuacji, którą opisałem, to fakt, że niczego z tym nie zrobiliśmy był żenujący – teraz to wiem, ale wtedy nie miałem pojęcia co z tym zrobić. Poza tym nie jestem menadżerem i nie miałem żadnej wiedzy, ani styczności z technikami wpływania na ludzi. Teraz nie muszę i wiem, że nie będę musiał uczestniczyć w sytuacjach dla mnie niekomfortowych, przynajmniej w obecnej firmie. Nie wiem, czy to dobra metoda, żeby wybudować mur między mną i wspomnianą osobą, ale w moim przypadku działa. Jeśli ktoś ma lepsze metody, to z ogromną chęcią o nich przeczytam. Dodam, że zawsze jestem bardzo uprzejmy w kontaktach z moją przełożoną, ale kontakty ograniczam tylko i wyłącznie do spraw zawodowych.
Witam,
czytając tę dyskusję wokół tematu pomyślałem sobie trochę o tym, jak to ze mną jest. I według mnie można rozstawać się z ludźmi i nawet trzeba, gdy trudno się zrozumieć, po prostu zamknąć temat i zapomnieć, czasem zamknąć w ogóle całą znajomość. Takie zasady dla mnie są nawet konieczne do zastosowania, gdy na przykład zwracam komuś uwagę kilkakrotnie, a on nadal przekracza moje granice, czyli np. używa niekulturalnych zwrotów, osądza, poniża, znieważa itp. Ale gdy ktoś w sposób kulturalny wyraża swoje zdanie, tłumaczy, argumentuje – to taka dyskusja jest twórcza. Można czasem od kogoś też się wiele nauczyć – jeśli nie postrzegamy różnicy zdań jako zagrażającej naszemu autorytetowi. Najczęściej jednak dzieje się tak, że ludzie walczą o swoje racje i tak się upierają przy nich, że albo narzucają innym swoje poglądy i opinie, albo jeśli nie mogą tego zrobić – to ich eiiminują, odcinają się od nich. Pozwala to wykorzystać energię na inne działania, jeśli w środku nie pozostaje żal do tych ludzi, niechęć, nienawiść. A często tak bywa z rodziną właśnie – opuszczają rodziców fizycznie, wyjeżdżają do innego miasta, kraju, odgradzają się. A i tak w sobie mają mnóstwo żali, pretensji, złości na tych rodziców – czyli mentalnie są nadal z nimi związani i nie potrafią żyć w pełni wolni i samodzielni. Nie jest sztuką więc odseparować się od kogoś, ale sztuką moim zdaniem jest uzdrowić w sobie relacje z rodzicami. A tego prostymi technikami radykalnych cięć nie da się zrobić. Tak jak nie da się uciec od własnych emocji, tak też przeszłość w tych emocjach wraca często i na ma wpływ na nasze życie, choć nam się wydaje, że od tego już dawno uciekliśmy.
Witam,
poczytałem sobie dyskusję jeszcze raz, ze skupieniem i uwagą. W decyzję Alexa co do eliminacji stąd Pauli, czytając tu sporo o szybkiej selekcji ludzi, nie wnikam, bo tutaj zasady ustanawia autor blogu, a nie czytelnicy.
Mam tylko takie wrażenie, że wkrada się tu pewien brak spójności. Wbrew temu co pisze Alex, że szybka selekcja, uwalnia energię, to moim zdaniem zasoby się zablokowały, a nie uruchomiły (widać to po tym, jak mało ludzi odzywało się po szybkiej selekcji Pauli i potem Anety).
Co do Pauli, to gdybym to ja z nią podejmował dyskusję, nie czułbym, że przekracza moje granice. Zamknąć dyskusję można wspólnie, ze zrozumieniem. Wg mnie Paula po prostu kulturalnie chciała odpowiedzieć tym osobom, które zwracały się bezpośrednio do niej – i w tym celu komentarze przesłała przez koleżankę Anetę, skoro jej były stąd wykasowywane, usuwane,, eliminowane. Inne wątki poruszane w dyskusji bezpośrednio z Alexem, jak przeczytałem i zrozumiałem, Paula zakończyła i nie kontynuowała ich.
Wypowiedzi Pauli nie były obraźliwe, wulgarne czy w jakiś sposób naruszające kanony dobrej dyskusji. Dziewczyna miała tylko ten niefart, że wyrażała inne zdanie niż Alex w poruszanych tematach.
Poza tym – o tym, że Alex poza blogiem w mailu prosił Paulę, aby nie zamieszczała komentarzy na blogu, nikt nie wiedział moim zdaniem. Bo skąd – jeśli to nie było jawną rozmową na blogu… Jeśli ludzie kierujący wypowiedzi bezpośrednio do niej o tym nie wiedzieli, mogli przypuszczać, że nie odpowiedziała im z powodu np. lekceważenia ich wypowiedzi albo arogancji, albo stosowania natychmiastowej selekcji.
Więc dla mnie tutaj na tym blogu jednak reguły nie są jasne, a przynajmniej nie są dla wszystkich osób korzystających z bloga takie same. Takie są moje refleksje po lekturze tego postu i paru innych.
Co jeszcze zauważyłem? Duże różnice co do poglądów, wartości w wypowiedziach Pauli i Alexa. Przede wszystkim co do wartości ważnych w życiu. Wg mnie dla Pauli w rozmowie i relacjach z ludźmi jest najważniejsze to, aby okazać szacunek, empatię, odpowiedzieć każdemu, kto zwraca się do niej bezpośrednio, kto zadaje pytania. Oczywiście czas na to poświęca, ale to jest dla niej ważne. Dla Alexa – moim zdaniem ważniejsze są inne potrzeby – dostarczanie sobie samemu przyjemności przede wszystkim, samozadowolenie czerpane z zaspokajania innego rodzaju potrzeb.
Nie chcę stać się tu obrońcą Pauli. Po prostu zaciekawiły mnie te dyskusje. Zobaczyłem to, że dziewczyna jest z innej bajki zupełnie. Trudno więc się dziwić, że różnice zdań były tu nie do pogodzenia. I tu Alexa też rozumiem, że w takich przypadkach robi ”Eject”. Ma to jednak określone skutki i konsekwencje. Tak sobie myślę, że mimo swojej inteligencji i doświadczenia, Alex może kiedyś odczuć boleśnie, jak bardzo jest samotny, choć ma tysiące, miliony wejść na blogu… Może nie raz to odczuwa?
Greg
Jesli chodzi o Twój pierwszy komentarz, to trudno się nie zgodzić z tym co piszesz, za wyjątkiem dwóch ostatnich zdań :-)
Mam kilka krótkich (bo jestem ciągle jeszcze dość zajęty) uwag do Twoich tez z Twojej drugiej wypowiedzi.
Piszesz: „zdaniem zasoby się zablokowały, a nie uruchomiły (widać to po tym, jak mało ludzi odzywało się po szybkiej selekcji Pauli i potem Anety) „
Niezależnie od trafności Twojego spostrzeżenia całe szczęście, że ten blog to nie jest ani partia polityczna, ani biznes :-) Dla mnie ważna jest nie ilość zapisanego tekstu w komentarzach, lecz ich jakość.
Dalej: „gdybym to ja z nią podejmował dyskusję, nie czułbym, że przekracza moje granice. „
Tutaj nie chodziło o przekraczanie moich granic, lecz o czysto managerskie działanie z mojej strony w interesie poziomu dyskusji na blogu.
W tym kontekście Twoje stwierdzenie „ Dziewczyna miała tylko ten niefart, że wyrażała inne zdanie niż Alex w poruszanych tematach. „ pokazuje, że kompletnie nie zrozumiałeś o co chodziło. Tutaj to nie problem, ale takie niezrozumienie może bardzo „bić” Cię w realnym życiu.
Stwierdzasz: „Więc dla mnie tutaj na tym blogu jednak reguły nie są jasne, a przynajmniej nie są dla wszystkich osób korzystających z bloga takie same. „
Z tą pierwszą tezą muszę jakoś żyć, z drugą nie zamierzam nawet polemizować.
Dziwię się, że dołączasz do grona „analityków” wypowiadających się na mój temat bez jakiejkolwiek blizszej znajomości mojej osoby kiedy piszesz:
„Dla Alexa – moim zdaniem ważniejsze są inne potrzeby – dostarczanie sobie samemu przyjemności przede wszystkim, samozadowolenie czerpane z zaspokajania innego rodzaju potrzeb. „
i
„Alex może kiedyś odczuć boleśnie, jak bardzo jest samotny, choć ma tysiące, miliony wejść na blogu… Może nie raz to odczuwa? „
:-) :-) :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Tylko zaznaczam że powyższy Greg to nie ten sam Greg (ja), który tu się wcześniej (zaledwie) kilka razy wypowiadał :)
No i jest to nauczka dla mnie, żeby nie wypowiadać się pod pseudonimem, tym bardziej tak popularnym, bo można zostać pomylonym…
Pozdrawiam,
Greg
No tak, mamy co najmniej dwóch Gregów i kilku Krzysztofów :-)
Może warto do takiego nicka dodać cos szczególnego, np. pierwszą literę nazwiska itp.
Ludzie którzy nie potrafią doceniać są ludźmi ubogimi. więc bogactwo zawsze łączę z bogactwem wewnętrznym dlatego nie zbyt prestiżowy zawód jak np. pokojówka nie powinien nikogo odstraszać zwłaszcza jeśli ta osoba posiada pozytywną energię i ma coś ciekawego do powiedzenia. To jedynie ograniczenia umysłu każą nam dyskryminować innych na podstawie tego co łatwiej zobaczyć. Zadzazm się Alex z tym że dla takich toksycznych ludzi w naszym otoczeniu nie powinno być miejsca ani litości. My i tak nie mamy nic do stracenia więc lepiej otaczać się wartościowymi ludźmi niż zabiegać o względy zombie :D
Bycie miłym, otwartym i nieoceniającym innych człowiekiem jest naturalnym efektem minimalnych choćby starań w kierunku rozwoju osobistego,
Nareszcie…
Alex-dzięki za Sedno!
tak też uważam. NIKT nie ma na mnie wpływu jeśli sama na niego nie pozwolę. Swiadomie lub nie. Dlatego warto się rozwijać by mieć tę swiadomość. Póżniej już będzie „z górki” :)
pozdrawiam