Czytając ten tytuł niektórzy z Was zapewne myślą, że musiał mi się ostatnio przydarzyć upadek na głowę ze sporej wysokości :-)
Pracować bez kasy!!!??? To bez sensu!!!
No cóż, po bliższym przyjrzeniu się sprawie okazuje się, że w pewnych okolicznościach praca za darmo ma głęboki sens, przynajmniej dla niektórych z Was. Jakie korzyści może dać nam taki sposób „zatrudnienia”:
- możliwość nawiązania kontaktów, które mogą okazać się bezcenne dla naszej przyszłości
- możliwość nauczenia się koniecznych w przyszłości umiejętności praktycznych
- możliwość pokazania, że jesteśmy zaangażowanymi, pełnymi energii ludźmi
- możliwość wyrobienia sobie reputacji na rynku
- możliwość pracowania nad projektami, które nas fascynują
Startując w życiu zawodowym najtrudniej właśnie o powyższe rzeczy i „wolontariat” może być dobrą drogą do ich osiągnięcia.
Znam kilka takich przypadków z własnego doświadczenia/obserwacji.
Na samym początku mojej kariery w IT uczyłem się sam na jedynym dostępnym mi wtedy systemie (MUMPS – słyszał ktoś kiedyś coś takiego :-)). Po trzech miesiącach „edukacji” stwierdziłem, że czas poszukać sobie zajęcia i poszedłem do firmy, która szukała programistów. Musicie sobie wyobrazić tę sytuację: dość biednie ubrany Polak w ówczesnej Austrii (to biorąc pod uwagę opinię o nas odpowiadałoby biednie ubranemu Rumunowi w Polsce) przychodzi do firmy i nie znając używanego w niej języka (GW Basic) stara się o pracę. Odpowiedź była oczywiście odmowna. Na szczęście moja prośba, abym mógł po prostu posiedzieć przy komputerze i za darmo popróbować na tyle zaskoczyła właściciela (w Austrii takie podejście było jeszcze bardziej niezwykłe ), że się zgodził. Jak już raz zasiadłem tam do komputera, to po 2 dniach miałem pierwsze płatne zlecenie :-) Reszta to historia….
Potem jeszcze kilka razy pracowałem dla ludzi tak dobrych, że byłbym gotów robić to nawet za darmo, tylko po to, aby się od nich uczyć.
W drugą stronę też mam kilka takich przypadków, kiedy oferta zrobienia czegoś dla mnie bez wynagrodzenia w dalszej konsekwencji spowodowała katapultowanie oferującego do całkiem innej ligi :-) W większości przypadków nie zgodziłem się na robienie czegoś dla mnie bez wynagrodzenia, ale sama taka autentyczna gotowość drugiej strony była wystarczającym na początek wychyleniem się.
Jaki z tego wniosek:
- jeśli zaczynasz działalność w jakiejkolwiek dziedzinie, to na samym początku zarabianie powinno stać na dość dalekim miejscu
- na początku wybieraj takie miejsca, gdzie nauczysz się najwięcej, zdobędziesz najcenniejsze kontakty, a nie tylko takie, gdzie dostaniesz od razu największe pieniądze. Te ostatnie będziesz w znacznie większych ilościach zarabiał jak wypracujesz Twoją wartość rynkową. Jak zwykle w życiu, ważna jest właściwa kolejność działań :-)
- oczywiście unikaj przy tym miejsc, gdzie będziesz po prostu wykorzystany, bez realnych, pozafinansowych korzyści dla Ciebie. Nie chodzi o pracowanie za darmo jako cel sam w sobie!!!
Z oczywistych powodów, podejście to nie jest możliwe dla osób, które mają poważne zobowiązania finansowe, ale dla dopiero wchodzących w życie młodych „pechowców” (tych z postu „Młodzi ludzie w pracy„), albo zaczynających swoje życie zawodowe „od nowa” może to być całkiem niezła strategia. To trochę jak na regatach żeglarskich – jak będziesz płynął tak, jak ci przed Tobą, to będziesz miał spore trudności aby ich dogonić, zwłaszcza jeśli pole jest zatłoczone. Dopiero obranie całkiem innego kursu daje Ci realną szansę.
Jakie macie osobiste doświadczenia z takim rozpoczynaniem kariery?
Alex,
Myślę, że jest to bardzo dobre podejścia. Zwłaszcza dla studentów. Znaczna część studentów w ogóle nie myśli o praktykach, dopiero w okolicy trzeciego czwartego roku pojawia się u nich ta myśl i to bardziej na zasadzie „trzeba te praktyki jakoś odbębnić” przy czym sprowadza się to wówczas także do podejścia jak znaleźć jak najlepiej płatne praktyki.
Miałem okazję prowadzić krótką korespondencję z jedną z czytelniczek Twojego bloga gdyż chciałem się dowiedzieć jak w praktyce wygląda praca inżyniera (a skończyła ona kierunek który i ja przez jakiś czas studiowałem) Jedną z jej rad było abym (jeśli zdecyduję się na powrót na uczelnię) co roku pracował w zakładach na produkcji – choćby za darmo. I z pewnością jest to słuszne podejście z kilku przyczyn jak choćby wymienionego przez Ciebie zdobywania doświadczenia, umiejętności, kontaktów. Jest to też dobry sposób na przetestowanie marzeń – czy to jest naprawdę to co chcemy w rzeczywistości robić. Ponadto niejako wyróżnia nas to z tłumu gdyż ile studentów już na pierwszym roku myśli o praktykach?
Największym problemem w tym podejściu jest znalezienie odpowiedniego miejsca do nauki, aby móc z jednej strony jak najwięcej się nauczyć i przy tym nie być wykorzystywanym.
Pozdrawiam serdecznie.
Zgadzam się. I wbrew pozorom nie jest to już podejście „dziwne”. U mnie w firmie zawsze jest co najmniej jeden-dwóch stażystów, którzy uczą się, zdobywają szlify — z czystej chęci nauczenia się czegoś nowego. I nie żałują :)
Witajcie,
Wydaje mi się, że takie podejście jest słuszne nie tylko na początku drogi zawodowej lub w ustabilizowanej pozycji. Łączy to się z poprzednim tematem Alexa, czyli z generalistą. Jeżeli będziemy w stanie poświęcić jakąś część naszego czasu na tego typu działania, bez zysków finansowych – to mamy szanse wypracować inne zyski niefinasowowe, przekładające się na pieniądze później. Nie odkrywam nic nowego, pisał o tym już i Alex i inne osoby, choć z innej perspektywy. Jednak piszę o tym dlatego, że sam staram się zawsze wychodzić przed szereg albo do innego szeregu po to by się czegoś nauczyć. Za naukę trzeba płacić, stąd uważam że najlepiej zapłacić za to własną pracą. Czasem inwestycja nie jest tak dobra jak się wydawało na poczatku, ale to też jest koszt inwestycji.
I znów dochodzimy do postu Alexa. Zmienił bym jednak temat, bo określenie „nie masz nic – pracuj za darmo” jest zbytnim ograniczeniem tematu. Ja bym napisał: „Chcesz się rozwijać – płać za naukę pracą”.
Oczywiście bardzo ważne jest robić to czujnie. Obserwuję często skłonności u „uczących” do wykorzystania takich chętnych do nauki do bezterminowanego wykonywania takiej pracy/nauki, bez dalszego rozwoju. Dopóki to przynosi zyski w postaci wiedzy czy doświadczenia – można się na to godzić.W momencie w którym nie widzisz szans na dalszy wzrost „zysków” – trzeba to zmienić, choć czasem jest to trudne (wiem z doświadczenia).
Serdecznie pozdrawiam
Robert Sujak
Witam,
Pomysł bardzo mi się podoba, tylko ja skończyłem studia dobrych kilka lat temu i myśląc o Twoim poście Alexie nie mogę za bardzo wymyśleć co musiałbym zrobić, aby ktoś chciał mnie przyjać do firmy abym mógł się czegoś nauczyć. Mam po prostu wrażanie, że za stary już jestem :(
U mnie bylo podobnie, zaczynalem kariere w IT w czasie kiedy we Wroclawiu sukcesem osobistym bylo znalezienie pracy nie mowiac o godnym wynagrodzeniu. Aby przebic sie przez tlum rownych mnie a czasem i lepszych kolegow zgodzilem sie pracowac w pewnej firmie za polowe najnizszej stawki, co pozwolilo mi oplacic rachunki i bilet miesieczny aby dojezdzac do pracy. Szybko jednak okazalo sie ze moje umiejetnosci bardzo podobaja sie klientom firmy i moje wynagrodzenie wzroslo w przeciagu 6 miesiecy znacznie.
Nie jest to oczywiscie droga dla wszystkich. To dobra rada dla ludzi ktorzy maja problemy z przebiciem sie na rynku. Warto jednak upewnic sie, ze robimy to po to aby w przyszlosci zyskac wiecej a nie pozostac na takich warunkach na dluzej.
Początki
Moje początkowe działania na „rynku pracy” były bardzo spontaniczne.
Myślę, że było to wynikiem środowiska w jakim się obracałem (http://pl.wikipedia.org/wiki/Demoscena)
W 1994 i 1995 roku „sprzedałem” moje 2 „dzieła” ;) Tekstury graficzne i sofcik – coś na kształt kalendarza, notatnika i organizera w jednym. Całe 10k linii kodu – byłem strasznie dumny :)
Co prawda nie zmienił się mój stan posiadania, za to moja samoocena znacząco wzrosła, w końcu nie byłem programistą (zajmowałem się grafiką) i dopiero co skończyłem pierwszą klasę LO… Niewątpliwie Chwyciłem Boga za stopę ;)
Student’s life :)
Poważnie rynek pracy zacząłem monitorować na trzecim roku studiów (wcześniej byłem zajęty własnymi projektami) co zaowocowało rozpoczęciem współpracy z pewnym wydawnictwem multimedialnym. Pisałem i zajmowałem się reporterką video, współtworzyłem sieć dystrybucji, miałem wpływ na GUI naszego magazynu. Stworzyłem i administrowałem naszym portalem. To była świetna zabawa, poznałem dziesiątki wspaniałych, błyskotliwych i pełnych pasji ludzi, po za tym, dowiedziałem się jak za $1000 oblecieć Ziemię… serio ;)
Potęga internetu
Kolejnym kamieniem milowym były staże,
w paru dużych korporacjach – liderach swoich branż na rynkach całego Świata.
Telefon nie gryzie
Ponieważ miałem problem z komunikacją telefoniczną (kompletnie irracjonalne!) podczas szukania mojej „pierwszej prawdziwej” pracy (ppp) postanowiłem zaciągnąć się do jednego z TFI, które prowadziło wtedy nabór nowych agentów oferując szeroką gamę szkoleń, które należało barterowo odpracować jako telemarketer. Agentem zostać nie chciałem, ale uważałem, że przed wejściem w „dorosłe” :) życie taka wiedza może się przydać no i ten… telefon. Będąc bardzo otwartym człowiekiem blokowałem się na widok telefonu, musiałem to zmienić dlatego… postanowiłem, „zajrzeć w paszczę lwa” ;)
Niedługo potem znalazłem pracę której szukałem.
Teraz telefon jest jednym z warzniejszych narzędzi mojej pracy, w której jestem bardzo dobry.
Jednym słowem proaktywność popłaca, a przy okazji tak jak napisał Grzegorz Kudybiński można przetestować kilka opcji.
Pozdrawiam Wszystkich
Wojciech Szywalski
p.s Witek przestań się tak CZUĆ!!! ;)
Ja zdecydowałem się niedawno, że do pracy płatnej dorzucę pracę za darmo. Zapisałem się jako wolontariusz do projektu Linux dla szkół – „WiOO w szkole”
http://wiki.jakilinux.org/edukacja
http://wioowszkole.pl/
Co z tego będę miał oprócz satysfakcji ? Otóż zamierzam przy pomocy tego projektu przezwyciężyć strach przed wystąpieniami publicznymi i je trochę poćwiczyć.
[Trochę odbiegłem od głównego tematu, ale mam nadzieję, że nikt się za to nie obrazi] :)
Powiedział bym, że w pracy mamy dwa rodzaje korzyści – finansowe i niefinansowe. W zależności od etapu swojej kariery, dobrze jest skupiać się na uzyskaniu odpowiedniego rodzaju. Niestety, myślę że nie zawsze istnieje możliwość skupienia się na uzyskiwaniu korzyści niefinansowych (doświadczenia, know-how, kontaktów).
Znam sporo osób, które świadomie zrezygnowały, bądź zostały zmuszone do zrezygnowania z własnego rozwoju na rzecz zaspokajenia najbardziej podstawowych potrzeb (wg starego, ale chyba nadal aktualnego modelu hierarchii potrzeb). Często osoby te zajmują się np.: pakowaniem ciastek, pracą w kuchni lub przy zmywaku, sprzątaniem. Znaczna część z nich to zdolni ludzie, którzy parę lat temu nie mieli jeszcz innego wyboru – owszem, nie mieli nic, ale praca „w zawodzie” za 800 złotych miesięcznie też nie jest najlepszą opcją. Najistotniejsze jest pamiętanie o tym, że posiada się większe ambicje, niż tylko najedzenie się. Na szczęście widzę, że cześć znajomych, która wyjechała za pieniędzmy zaczyna wracać uzbrojona w oszczędności i przypomina sobie o swoich ambicjach. Część z tych, którzy wrócili, prowadzą już własne firmy, bądź udało im się zdobyć dobrą pracę w swojej branży – to cieszy.
Odpowiadając na pytanie Alexa, opowiem o swoich osobistych doświadczeniach. Pracę „zawodową” zacząłem kilkumiesięcznymi praktykami w jednej z warszawskich firm. Praca była dobrze płatna, jak dla studenta II roku. Zajmowałem się tam administracją siecią. Nie nauczyłem się w tej pracy zbyt wielu rzeczy, które teraz wykorzystuję, bo większość czasu spędzałem zamknięty w serwerowni ;). Za to dowiedziałem się, że fajnie jest samemu siebie utrzymywać – po raz pierwszy dałem rodzicom odpocząć od utrzymywania mnie – był to mój powód do dumy. Druga praca – to praca na uczelni jako programista. Uczelnia przygotowywała modele fizyczne dla partnera przemysłowego, ja pisałem ich symulator. Nie była to dobrze płatna praca (chociaż trafił się jeden ciekawy bonus motywacyjny, za który wymieniłem swój komputer i jeszczę trochę zostało), ani ciekawa (ile można zajmować się tak naprawdę badaniem jednego procesu fizycznego?), ani pouczająca (nie wykorzystuję zupełnie wiedzy, którą wtedy zdobyłem, ani nie zamierzam wykorzystywać). Kolejna praca wiązała się z wyjazdem do Stanów na trzymiesięczne, całkiem dobrze płatne praktyki. Dowiedziałem się jak wygląda praca w dużej korporacji, dowiedziałem się dokładnie, jaką kulturę pracy mają Amerykanie, sporo rzeczy podpatrzyłem i nauczyłem się – to była moja najciekawsza pod kątem rozwoju „technologicznego” praca, a doświadczenie tam zdobyte pozwoliło mi rozwiązać sporo problemów w kolejnej pracy… którą była praca w agencji interaktywnej. Dużo małych projektów z szalonymi deadline’ami – aby sprostać wszystkiemu trzeba było się nieźle nagimnastykować – z technologią, z ludźmi. To była dla mnie bardzo fajna praca, ponieważ mogłem „wychylić się” poza zakres swoich obowiązków, podrzucić szefowi parę pomysłów (niektóre nawet z pozytywnym skutkiem zostały wykorzystane), dowiedzieć się trochę o zarządzaniu ludźmi i projektami. Chyba całkiem nieźle jak na „tylko” programistę? Dodatkowym plusem było to, że praca była dobrze płatna. [Tak sobie teraz myślę, że gdybym znalazł blog Alexa wcześniej, nie zmieniał bym tej pracy – dawała ona mi wręcz doskonałe możliwości rozwoju]. Kolejna praca – praca zdalna dla firmy z Londynu. Praca naprawdę dobrze płatna (z uwagi na różnicę wartości tej samej pracy pomiędzy różnymi miejscami na świecie), lecz ma jedną, istotną wadę – nie stwarza mi możliwości interakcji z ludźmi, co na dłuższą metę potrafi być bardzo męczące, nie wspominając już o niemożliwości rozwoju zdolności komunikacyjnych. Niestety też moje pomysły nie mogą znaleźć wystarczająco szybkiego przełożenia na rzeczywistość, z uwagi na procesy, które muszą mieć miejsce w firmie.
Podczas każdej z tych prac nauczyłem się czegoś nowego o sobie. Myślę, że jest to najlepsza wiedza, jaką można posiadać – można zmieniać stanowiska, można zmieniać kraj zamieszkania, można zmieniać branżę, jednak cały czas żyjemi z samymi sobą. Dopóki nie będziemy wiedzieć, kim jesteśmy i jacy jesteśmy, nie będziemy mogli określić co tak naprawdę sprawia nam przyjemność i do czego dążymy. Oprócz zdobycia kontaktów i wyrobienia sobie wartości rynkowej, istotne jest mieć pewność, że chcemy robić to, do czego się przygotowujemy przez pracę. Trzeba próbować jak najwięcej różnych zajęć, dopóki nie nabierzemy pewności co do siebie. Proponuję też przeczytać post o testowaniu swoich marzeń, zamieniając „marzenia” na „praca” – można też dojść do ciekawych wniosków.
Pozdrawiam
@Grzegorz, @Witek:
Myślę, że post Alexa tyczy się nie tylko studentów. Równie dobrze te zasady mogą działać dla tych, którzy chcą się przebranżowić, bądź zmienić rodzaj pracy, np techniczną na zarządzanie. Oczywiście im dalej w życiu, tym bardziej sytuacja się komplikuje, bo mamy coraz więcej zobowiązań finansowych a więc i mniejszą możliwość manewru, jednak i z tym można sobie poradzić. Alternatywą do poszukiwania pracy za darmo może być cięższa praca – znalezienie sposobu na nauczenie się nowych umiejętności w aktualnej pracy, bądź po prostu zaczęcie studiów zaocznych w interesującym nas kierunku (tak, jak robi wielu moich znajomych).
U mnie na początku mojej przygody z pracą zawodową była możliwość rozpoczęcia pracy w firmie, której profil działalności bardzo mi odpowiadał z tym, że za 1000 pln brutto. Stawka ta miała obowiązywać przez co najmniej pól roku, a dla w pełni samodzielnego człowieka mieszkającego w Warszawie nie było łatwo z tego przetrwać. Oczywiście skorzystałem z oferty, było to naprawdę dobre miejsce aby zebrać różne doświadczenia (również takie z których trzeba wyciągać wnioski)
Do listy korzyści wymienionych przez Alexa, dokładam jeszcze jedno:
Możliwość skorzystania z reguły zaangażowania.
Całkiem niedawno wystartowałem z własnym blogiem, który został zainstalowany zupełnie za darmo przez Pawła Urbańskiego. Jedyne, czego teraz pragnę i wyczekuje tego momentu z niecierpliwością to możliwość odwdzięczenia mu się za tę robotę i wielu cennych konsultacji. Po prostu tak ewolucyjnie został ukształtowany nasz umysł, jeżeli ktoś zrobi bezinteresownie coś dla nas dobrego, czujemy nieodpartą chęć zrewanżowania mu się za to.
Pozdrawiam Artur
Witajcie,
czy aby na pewno mówimy o pracy ZA DARMO??
Pieniądze to jeden ze sposobów, środków wynagrodzenia za naszą pracę.
Zaraz obok pieniędzy jest SATYSFAKCJA Z PRACY, zdobywanie nowych doświadczeń, budowanie sobie networkingowego świata, sprawdzanie siebie w coraz to nowych sytuacjach, budowanie sobie swojego „formalnego” doświadczenia (patrz: wpisy do CV) itd.
:)
Mówię o tym tak „lekko”, bo sama przez kilka (blisko 3 lata) pracowałam w różnych projektach ZA DARMO – przeważnie jako wolontariusz w organizacjach pozarządowych. Dobierałam je tak, by móc „siedzieć” w tematach, które mnie interesują – zarządzanie projektami i HR (i dziś to zaczyna procentować „wynagradzaną pracą” w tzw. branży). Wg mnie (zwłaszcza dla ludzi młodych) organizacje pozarządowe czy organizacje studenckie to świetne pole do pracy za darmo (czytaj: bez wynagrodzenia finansowego).
Jeśli kogoś przeraża perspektywa życia bez pensji, to bez obaw: jest masa sposobów. 2 z nich, które znam, stosowałam, widziałam że działają:
1. praca „darmowa” może stanowić tylko 1 z Twoich zajęć i np. możesz przy niej spędzać 5 godzin tygodniowo i dobierać sobie zadania tak by nie kolidowały zbyt mocno z Twoją normalną pracą
2. (opcja bardziej zaawansowana, choć jak patrzę na moich znajomych, którzy ją praktykują – skuteczna) stworzenie sobie pasywnych źródeł dochodów (inwestycje dające nam co mc tyle byśmy mogli żyć na normalnej stopie) i „praca za darmo” z pełnym zaangażowaniem
3. (wymaga długoterminowego planowania kariery) podejście: dziś pracuję jak dziki królik po to by za x miesięcy, lat móc zająć się czymś co mnie na prawdę interesuje i co być może będzie wymagało ode mnie nieco inwestycji (zwłaszcza inwestycji mojego czasu)
Witam serdecznie po „wakacyjnej” przerwie.
Jak już wspomniano to, że nam nie płacą nie oznacza, że pracujemy Za Darmo.
Jak można postępować inaczej, gdy chce się pracować w działce, gdzie na początku trudno przynieść sensowne rezultaty?
Wykorzystywani jesteśmy wtedy, gdy to co zyskujemy nie jest dla nas wystarczająco cenne w porównaniu do włożonego czasu i wysiłku. Problemem pozostaje skuteczna ocena tego co zyskujemy.
Swoją karierę dopiero zaczynam i akurat mam problem związany z tematem. Mianowicie z grupą znajomych chcemy stworzyć specyficzny projekt IT „Za Darmo” i w tej chwili szukamy firm, które byłyby takim produktem zainteresowane. Dopiero zaczynamy szukać, jednak widzę, że mogą być problemy z dotarciem do odpowiednich osób. Ponownie okazuje się jak sieć kontaktów się przydaje w rozwoju.
Z drugiej strony jest inny projekt w którym mogę pracować i zarabiać. Wystarczy powiedzieć tak.
W pierwszym projekcie pewnie nauczę się więcej, a efekt może być bardzo interesujący. Efektu może też nie być wcale.
I jak to często w życiu bywa pozostaje wybór między opcją prostą a ryzykowną.
Pracować za pieniądze, czy „za darmo”?
Wstępnie decyzja podjęta, zobaczymy co dalej.
@Marta
Znam parę osób, które próbowało „dziś pracować jak dziki królik” tak jak opisujesz w punkcie 3. Są już świetnie sytuowani, ale dalej pracują jak „dziki królik”, chociaż nie muszą, wygląda na to uzależnienie. Wygląda, że można łatwo zgubić swoje priorytety i wpaść w sprawy Pilne i Na Wczoraj dość łatwo. Za łatwo.
Swoją drogą ile znacie osób, które potrafią długoterminowo planować swoją karierę?
Od dłuższego czasu czytam Twojego bloga. Dzisiejszy wpis poruszył
jakąś strunę w mojej duszy i postanowiłem napisać coś od siebie.
Myślę właśnie o tej pracy „za darmo”. Po studiach zostałem na uczelni,
bo większość moich znajomych po studiach związanych z IT została po prostu
sprzedawcami. Ja chciałem robić coś nowego. Wydawało mi się wtedy,
że tu, może za marne pieniądze, ale jednak będę robił nowe ciekawe
rzeczy. Niestety, ze względu na stosunki panujące na uczelni dojście
do doktoratu zabrało mi dobrych parę lat. I teraz, gdy wszystko
już zdaje się układać (zostałem zatrudniony na nowych warunkach, wreszcie
mam perspektywę wyjścia z debetu, przede mną bardzo ciekawy i duży projekt)
– mi po prostu zabrakło pary.
Te lata przeżyte z ciągłym debetem na koncie, konieczność samodzielnego
robienia wszystkiego (kłania się wpis o mentorach – gdy nowe fascynujące, ale i trudne
rzeczy trzeba rozgryzać samemu i nie ma kogo poprosić o jakiekolwiek wsparcie)
połączone z dłuższym brakiem perspektyw na poprawę sprawiły, że teraz, gdy
już mam nowy etat, zaszeregowanie i perspektywy, to zupełnie straciłem ochotę na
dalszą pracę na tym stanowisku. Jest to dla mnie tym bardziej przygnębiające,
że gdy zaczynałem pracę, to nauczanie studentów było moją pasją.
Wydaje mi się, że rozwiązaniem jest przejście do „normalnej” pracy, ale tu
staje na przeszkodzie brak doświadczenia rynkowego – co jest o tyle śmieszne,
że często szkolę studentów z technologii, które dopiero po paru latach
zaczynają być w praktyce wykorzystywane w firmach.
Co do twojego wpisu: wydaje mi się, że warto byłoby wyznaczyć sobie
jakąś perspektywę (czy termin) pracy „za darmo”, żeby nie zmienić
wolontariatu w wykorzystywanie.
Nie będę się zbytnio rozpisywał bo być może komuś nie będzie się chciało czytać. Chcę się tylko podzielić dwoma cytatami. Autora pierwszego z nich niestety nie znam, a drugi pochodzi z filmu „Darmozjad Polski”, który przy okazji serdecznie polecam.
Dla romantyków:
„Rób to co kochasz, a nigdy nie będziesz musiał pracować”
Dla kozaków ;)
„Robić i mieć to żadna sztuka. Nie robić i mieć – o, to jest sztuka!”
Pozdrawiam
Drodzy Czytelnicy
Dziś miałem wyjątkowo długi dzień (15 godzin!!!) i dlatego dopiero teraz mogłem odblokować komentarze które utknęły w moderacji.
Odpowiem na nie jutro po południu (rano mam też rozmowy przy śniadaniu), teraz muszę wypocząć
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Krzysztof Kowalczyk: Po przeczytaniu Twojej wypowiedzi a dokładniej poniższej sentencji:
‘’(..)Mianowicie z grupą znajomych chcemy stworzyć specyficzny projekt IT “Za Darmo” i w tej chwili szukamy firm, które byłyby takim produktem zainteresowane.(..)’’
Mniemam, że macie zamiar „coś” stworzyć, a następnie przekazać Wasz „wyrób” za darmo?
Chciałbym zwrócić uwagę na pułapkę kryjącą się w w/w sposobie rozumowania.
Otóż praca bez wynagrodzenia w danej organizacji to nie to samo co wdrożenie czegoś za darmo.
Firmy maja ustalone budżety na różne inwestycje. Jeśli chcecie im coś „sprzedać” za free prawdopodobnie nie będą chcieli z Wami rozmawiać, może nawet wydacie im się podejrzani Obym się mylił… mówię co widziałem.
Życzę Wam powodzenia!
Pozdrawiam
Wojciech Szywalski
Po wyspaniu się :-)
Jestem mile zaskoczony Waszym tak licznym pozytywnym odzewem, raczej spodziewałem się z Waszej strony polemiki :-) No cóż, nauczyłem się czegoś nowego :-)
Grzegorz
Bardzo ważnym poruszonym przez Ciebie aspektem pracy za darmo jest możliwość wczesnego przetestowania marzeń zawodowych, tę kwestię pominąłem w głównym poście. Dziękuję za uzupełnienie!
Paweł
W Twojej branży uczenie się „on the job” jest chyba niezbędne, bo żadna uczelnia nie zastąpi chyba bezpośredniego kontaktu z autentycznymi zleceniami i klientami
Robert
Twoja propozycja zmiany tytułu jest bardzo dobra!!
“Chcesz się rozwijać – płać za naukę pracą” – dlaczego ja tego nie wymyśliłem??!! :-)
Zmieniać już nie będziemy, ale bardzo dobrze oddaje on myśl przewodnią.
Te tendencje do wykorzystywania chętnych do nauki najczęściej obserwujemy w nienajlepszych firmach i u nienajlepszych ludzi. Elita ma „we krwi” dbanie o obie strony każdego interesu, też w wypadku wolontariuszy.
Witek
Nigdy nie jest za późno na takie rzeczy.
Weź przykład z jednej mojej 86 letniej znajomej na Florydzie, która na wiadomość o tym, że jej 76 letnia koleżanka właśnie wyszła za mąż powiedziała „never give up” :-)
Jakub
Widzę, że mieliśmy podobny start :-)
U mnie był to skok w ciągu tygodnia od zera do 7000 szylingów (ok. 500 dolarów) za tydzień. Jak na rok 84 to nieźle :-)
Shoovi
Dziękuję za opis Twojej historii. Na pewną znajdą się młodzi Czytelnicy dla których będzie to ważny przykład.
Artur
Wasza inicjatywa wygląda interesująco. Zyczę powodzenia!!
Teraz muszę już jechać na moje spotkanie, do zobaczenia po południu!!
Alex
Witam, sam zaczynałem tak tworzyć, wpierw dla siebie samego („za darmo”, czyli dla nauczenia się) potem dla innych osób. Przyniosło to duże korzyści w późniejszym etapie życia. Tak na prawdę to dzięki temu nauczyłem się PHP, MySQL i innych tych fajnych rzeczy…. Teraz ten czas „zainwestowany” po prostu się zwraca, przez umiejętności czy też przez kontakty i kontrakty.
Pozdrawiam i zmykam do pracy, bo czas leci…
Dominik
@Shoovi
Dzięki za komentarz, wezmę pod uwagę. W tym roku myślimy w większej skali i proponujemy gotowy temat, stąd potrzeba większych poszukiwań. Nie chce wdawać się w szczegóły, jednak do tej pory się udawało z wyraźną korzyścią dla obu stron.
Jeśli z nikim nie uda się wypracować porozumienia win-win to projekt zrobimy sami (w sumie Google powstało, ponieważ nikt nie chciał skorzystać z pomysłu paru studentów ;) )
> Jakie macie osobiste doświadczenia z takim rozpoczynaniem kariery?
W obrębie Moich pasji to był obfity w pomysły, projekty i ciągle to nowe odkrycia okres czasu, niewątpliwie bardzo przyjemny. Właściwie to w tamtych czasach zajmując się tym, co lubiłem najbardziej, nie myślałem wcale o możliwości zarobku – po prostu żyłem tak, jak lubiłem. Mam znajomych, którzy robią to nadal – Ja Sam staram się czynić to jak najbardziej, nie wychodzi Mi to w pełni, lecz… uczę się tego. Kilka lat przeżyłem bardzo intensywnie zajmując się Moimi pasjami, poświęcając im większość Mojego czasu. Kiedy Moi rówieśnicy ganiali po podwórku za piłką, siedziałem godzinami przy komputerze. W tamtym okresie czasu stworzyłem mnóstwo, poznałem wielu ludzi – spośród których kilkoro jest do dziś Moimi dobrymi Przyjaciółmi. I „ani słowa o pieniądzach”.
Komercja pojawiła się w tym wszystkim dużo później, niejako „sama z siebie” – jako że nagle w kontekście coraz to nowych potrzeb (w tym silnej potrzeby niezależności) skojarzyłem to, co robię, z możliwością zarabiania na tym. Zacząłem jako freelancer, z dużym już dorobkiem doświadczenia i projektów, którymi mogłem się legitymować. Co ciekawe, zostawiłem Sobie wiele z nich – w zupełnie innych gałęziach tematycznych, których „nie pociągnąłem” jeszcze w tym komercyjnym bardziej kierunku. To zawsze otwiera Mi drogi tam, gdzie jeszcze Mnie nie było – gdybym tylko chciał lub miał taki kaprys nimi podążać.
Moim zdaniem prawda jest taka, że dla pieniędzy pasji się nie uprawia – praktykuje się ją dla Siebie. Pieniądze są raczej jednym z efektów, a i tak leżą daleko za tak istotnymi sprawami, jak satysfakcja i przyjemność z życia. Jeżeli masz pasję, zarabianie pieniędzy na niej prędzej czy później nadejdzie, a Twoja „praca” nie będzie pracą w ścisłym tego słowa znaczeniu – będzie to raczej nadal Twoje hobby, Twoja przyjemność – z której po prostu będzie płynęła gotówka. W ten sposób przez całe swoje życie można nie napracować się ani minuty, nie „harować” – lecz podążać za swym głosem i realizować się w tym, w czym się jest najlepszym (a Moim zdaniem każdy ma takie coś).
Mi osobiście okres takiego „darmowego freelancera” (gdzie często Sam byłem Własnym Klientem) wyszedł bardzo na dobre. Rozpoczynając komercyjną współpracę z Moimi Klientami mogłem się już czymś pochwalić, nie wychylając się na rynku niczym „Filip z konopii” – te dalsze relacje były tylko kontynuacją drogi, w którą zostałem „wstrzelony” jakiś czas temu. Dlatego nie traci się pędu – lepiej wpadać na rynek już z jakąś prędkością, niż dopiero się rozpędzać. Poza tym zawsze zyskujemy na tym jakiś element pozytywnego zaskoczenia, co sprzyja Naszej konkurencyjności.
No i zrobił się z tego następny dzień i to tym razem już we Wrocławiu :-)
Dominik
Widzę że i w dzisiejszych czasach procentuje taka metoda uczenia się IT :-)
Tomasz
Zajmowanie się pasjami to bardzo dobra recepta na sukces w szerokim tego słowa znaczeniu (uwłaszcza jak dodamy do tego odrobinę marketingu :-))
Dziękuję za opis Twojej drogi.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jeszcze dodam coś na temat wolontoriatu.
Przez trzy lata zajmowałem się tworzeniem społeczności dla studentów-pasjonatów technologii pewnej firmy tworzącej software. Wiązało się to z byciem wrzuconym na głęboką wodę (nie zapomnę swojego pierwszego „występu” przed publicznością około setki ludzi) i koniecznością nauczenia się nowych umiejętności.
Przy okazji zdobyłem sporo kontaktów ze świetnymi ludźmi, uczestniczyłem w kilku szkoleniach technicznych, kilku o sztuce prezentacji, firma zasponsorowała mi kilka egzaminów z jej technologii, kilka wyjazdów na zagraniczne konferencje. Nie wiem tak naprawdę na ile można traktować to jako czysty „wolontariat”, bo pomimo że za swoją naukę/pracę nie dostawałem wynagrodzenia, mogłem skorzystać z wielu darmowych bonusów.
Okres ten przyczynił się do zdobycia doświadczenia w w/w tematach i dodania kilku ciekawych wpisów w CV. Pozwoliło to mi wyjechać na praktyki do Stanów (kolejne świetne doświadczenie) i ułatwia szukanie pracodawców (programista, który potrafi rozmawiać z ludźmi i ma jako takie pojęcie o organizacji to „towar” deficytowy). ;)
Stało się świetnie, że ktoś zainteresował się moimi zainteresowaniami. Tak naprawdę to był dla mnie ten początek, o którym wspomina Alex ;)
Naprawdę warto mieć zajęcie, które nas interesuje i daje możliwość poznania czegoś nowego, w dowolnym punkcie kariery, jeśli tylko sobie na to możemy w danej chwili pozwolić finansowo.
Przypomniało Mi się, że dawniej (za czasów szkolnych) nie wyobrażałam sobie pracy „za darmo”-sądzę, iż miało to związek z Moją silną potrzebą szybkiego uniezależnienia finansowego. Dziś natomiast patrzę na ten temat trochę z innej perspektywy i wiem,że to, co robię dla innych „za darmo” jest dla Mnie pożyteczną nauką, doświadczeniem, które mogę wykorzystać za jakiś czas zarobkowo, jeśli Moje umiejętności okażą się wystarczająco atrakcyjne:).
Ogólnie mówiąc taka „praca za darmo” jest świetna w przypadku, gdy uzyskamy nowe doświadczenia, umiejętności, kontakty, nowe możliwości, itp. Jedyny jej minus – brak dochodów finansowych może być pewną niedogodnością w zależności od aktualnej sytuacji finansowej takiej osoby.
pozdrawiam :)
Marcin
Piszesz:”Naprawdę warto mieć zajęcie, które nas interesuje i daje możliwość poznania czegoś nowego, w dowolnym punkcie kariery, jeśli tylko sobie na to możemy w danej chwili pozwolić finansowo.”
Może odwrócimy to stwierdzenie i powiemy: „warto zadbać o taką sytuację finansową, abyśmy byli w stanie poświęcić się zajęciom, które nas interesują”? :-)
Katarzyna
Ja też kiedyś sobie tego nie wyobrażałem. Dopiero później zrozumiałem, jaką ma to wartość dla wszystkich zainteresowanych
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Jak czytałem ten wpis przypomniały mi się słowa wiersza Zen które kiedyś przeczytałem w internecie:
Aby podążać drogą:
patrz na mistrza,
podążaj za mistrzem,
idź razem z mistrzem,
przejrzyj mistrza,
zostań mistrzem.
Uważam że praca za darmo daj właśnie taką możliwość podążania za „mistrzem”. Ponieważ mi się zdażało (i nadal zdaża) pracować za darmo chciałbym przestrzec nowicjuszy przed jedną rzeczą, pisał już o tym Alex: nie dajcie się wykorzystać warto ustalić jasne zasady, podpisać jakąś umowę. Obecnie w znanej mi branży IT (a i w innych pewnie też) bardzo łatwo jest trafić na kogoś kto zechce wykorzystać wasze dobre chęci, znacznie trudniej spotkać owego mistrza. Ostatnio przytrafiła mi się taka sytuacja: dostałem propzycję pracy w Warszawie, ale ponieważ z pewnych względów nie mogę przeprowadzić się narazie do tego miasta zaproponowałem że będę w stolicy 2 – 3 dni w tygodniu, a przez pozostałe pracą zajmę się zdalnie. W zamian gotów byłem się zgodzić na wynagrodzenie które pokryłoby mi jedynie koszta dojazdu – otrzymałem odpowiedź odmowną.
Adam
Ostrożność nie zaszkodzi, ale najlepiej pracować przy takich przedsięwzięciach, gdzie Twoja „korzyść” ( w szerokim tego słowa znaczeniu) jest tak oczywista, że nie trzeba niczego podpisywać.
Pozdrawiam
Alex
Alex: racja, moje stwierdzenie jest prawdziwe w obu przypadkach – dobrze, że zwróciłeś na to uwagę. Twoja wersja brzmi trochę bardziej „luksusowo” i raczej cięźko podejmować się woontariatu (pracy za doświadczenie, a nie za korzyści finansowe), jeśli chcemy zgromadzić kapitał na pracę dla przyjemności. Jednak Twoja wersja brzmi bardziej optymistycznie i motywująco – na pewno warto dążyć do pozbycia się przymusów, a później poświęcenia się swoim pasjom. Najlepiej pracuje się wtedy, gdy nie musi się wykonywać swojej pracy… Ot, taka ludzka przekora. :)
Alex – trafiasz w sedno!
To jest coś zwanego po angielsku „leverage”, czyli dźwignia. Praca za darmo stwarza możliwości dostania się prawie gdziekolwiek chcesz i udowodnienia, że się sprawdzisz plus nauczenia się nowych rzeczy. Od zawsze to właśnie napędzało moją karierę.
Dodatkowo, jeśli pracujesz bez pieniędzy, to powstaje wg reguły wzajemności pewien dług wdzięczności u osoby, dla której pracujesz i zwykle stara się ona potem pomóc Ci w znalezieniu bardzo zyskownego układu.
To jakby wytrych do sukcesu.
„Jeśli chcesz dostawać pieniądze bez pracy, musisz nauczyć się pracować bez pieniędzy.” – wszak pracowanie za darmo jest wyrazem niezależności finansowej – to nie wysokość pensji decyduje, czy się zaangażujesz. Dzięki temu samodzielnie wybierasz sobie ludzi, z którymi będziesz pracować i możesz w każdej chwili zrezygnować, co daje Ci poczucie wolności i (paradoksalnie) zwiększa szacunek pracodawcy do Ciebie.
Święte słowa. Sam to w tej chwili chce zastosować. By dostać posade na uczelnii w USA zamierzam zaczac wspolpracowac za darmo, na odleglosc z moim przyszlym szefem, nic mu na razie o zamiarach pracy nie wspominajac. W ten sposob chce mu sie dac poznac jako czlowiek, ktory juz zna sie na tym bedzie robic i robi to z zapalem i z efektami. Bylem juz kiedys 2 lata w USA i to jest normalny kraj i tam takie metody dzialaja z wiekszym skutkiem niz w Polsce.
Ekhm a więc chciałem powiedzieć, że praca za darmo jest według mnie czymś przy czym najszybciej możesz zdobyć pożądane doświadczenie. Zapisujesz się do jakiejś organizacji, nie musisz spełniać niewiadomo ilu wymogów, żeby u nich pracować za pieniądze i uczysz sie ile chcesz…poza tym zaletą jest też to, że sam wybierasz wolontariatodawcę i nie musisz tracić czasu na szukanie i zdawać się na łaskę pracodawcy. W tym czasie możesz rozkręcać własny biznes. Pozdrawiam:)
Witam wszystkich nowych Komentujących i dziękuję Wam za kolejne przykłady iż wolontariat jest jednym z dobrych pomysłów na początek kariery zawodowej
Pozdrawiam serdecznie
Alex
tobie nalerzy się sacunek to co robisz .takich ludzi powinno być wiecej . pozdro
Ziomal
Dziękuję za słowa uznania :-)
Teraz wykorzystaj cokolwiek z tego aby zrobić sobie lepsze życie!
Pozdrawiam serdecznie
Alex