Ten post tylko pozornie zbliżony jest do wypowiedzi „Czy już posmakowałeś Twoich marzeń„, na który to temat dość intensywnie dyskutowaliśmy. W tamtym wątku chodziło głównie o to, aby doświadczyć własnego maksimum zadowolenia i przyjemności z życia „tu i teraz” i w tenże sposób uzyskać bardzo cenny punkt odniesienia do oceniania innych naszych działań.
Dziś zajmujemy się całkiem innym aspektem, a mianowicie faktem, że wielu z nas z dużą determinacją dąży do realizacji pewnych długoterminowych wizji ( w znaczeniu stylu życia, czy też rodzaju pracy zawodowej) mając przy tym bardzo niewielkie pojęcie o tym, jak naprawdę będzie to wyglądało, jeśli do tego celu dotrą. To jest mocno powiedziane, niemniej wielokrotnie zdarza mi się rozmawiać z rozczarowanymi pracownikami różnych specjalności, przedsiębiorcami, rodzicami, małżonkami, którzy po latach poświęceń i wysiłku stwierdzali ” to nie tak miało być”. Najgorsze, jeśli taka wypowiedź ma miejsce w momencie, kiedy za względu na wiek, podjęte zobowiązania (finansowe, dzieci itp.) ewentualna zmiana kursu byłaby bardzo trudna, bądź wręcz niemożliwa, nawet, jeśli dana jednostka jest głęboko sfrustrowana swoim dotychczasowym życiem. To taki typowy przypadek dolnej części tego lejka, o którym już rozmawialiśmy.
Teraz oczywiście mamy dylemat, bo z jednej strony osiągnięcie wielu ambitnych celów życiowych wymaga poświęcenia im przez dłuższy okres czasu wielkiej ilości czasu i energii (wszystko kosztem innych opcji), z drugiej, jak już wspomniałem, często podejmujemy takie brzemienne w skutkach decyzje opierając się jedynie na naszych spekulacjach, wyidealizowanych marzeniach, czy też wypowiedziach osób nie będących dobrymi, kompetentnymi doradcami. Co w takiej sytuacji zrobić? Jak zwykle w życiu nie ma zapewne jednej, „słusznej” dla wszystkich odpowiedzi, lecz myślę, że z czystym sumieniem mogę dać Wam kilka wskazówek, które jak zwykle możecie zastosować, zmodyfikować, bądź kompletnie zignorować:

  • Bądźcie bardzo ostrożni i niezwykle niechętnie podejmujcie te poważne decyzje życiowe, z których konsekwencji trudno będzie się Wam wycofać. I to niezależnie od tego, jak bardzo podoba Wam się chwilowa teraźniejszość i na ile inni ludzie będą Wam szermować argumentami o „przejęciu odpowiedzialności za kogoś”, „powinnościach”, „byciu dorosłym” czy jakimikolwiek innymi. innych. Pamiętajcie, że życie to długoterminowa zabawa i bardzo trudno jest nam (nie ograniczając się z góry w dużym stopniu) przewidzieć, jakie potrzeby i zainteresowania będziemy mieli za 5-10 lat, o dłuższych okresach nie mówiąc. Coś, co na podstawie powierzchownego wrażenia dziś zdaje nam się marzeniem, może 10 lat później okazać się frustrującą rutyną bez przyszłości. To samo może dotyczyć ludzi, z którymi przebywamy. Różne osoby rozwijają się w różnym tempie i w różnych kierunkach, jeśli zamkniemy oczy na ten oczywisty fakt, to mamy zaprogramowane późniejsze kłopoty. Zdaję sobie sprawę, że powyższe zdania w świetle przekonań wielu ludzi i tego co „się zazwyczaj robi” mogą brzmieć co najmniej kontrowersyjnie, ale jak to ktoś kiedyś powiedział „robisz to co wszyscy – masz rezultaty podobne do nich”.
    Każdy powinien robić tak, jak uważa, ja osobiście staram się nie wchodzić tam, dokąd prowadzi śliska i stroma rampa w dół, a gdzie nie ma drzwi z napisem „exit” i z perspektywy lat jakoś dobrze na tym wychodzę :-)
  • Jeżeli już koniecznie chcecie podejmować takie ostateczne decyzje, to koniecznie przetestujcie jak będzie Wam się podobał rezultat końcowy. To w przypadku niektórych zawodów może okazać się trudne (np. jak być przez 3 miesiące lekarzem „na próbę”), w takich wypadkach postarajcie się przynajmniej zdobyć uczciwe informacje jak to jest i to zarówno od osób praktykujących daną profesję, jak też ich najbliższego otoczenia. Czasem można przez pewien czas potowarzyszyć takiemu człowiekowi w jego działaniu, jak masz oczy szeroko otwarte, to zobaczysz wystarczająco dużo.
  • W przypadku relacji międzyludzkich sprawa jest prostsza, bo w dzisiejszych czasach nikt nie jest zmuszony do zobowiązywania się na całe życie całkowicie „w ciemno”. Na ogół można przeprowadzić intensywną „jadę próbną” z potencjalnym partnerem i nie mam tu na myśli tylko tygodniowych wakacji i dobrego seksu (co dla większości z nas jest bardzo ważne). Raczej chodzi o faktyczne przebywanie ze sobą przez dłuższy okres czasu, najlepiej 24/7 i wspólne podejmowanie różnych przedsięwzięć. Po czymś takim, bogatsi o obserwacje możemy podejmować nieco bardziej wyedukowane decyzje, czy na pewno chcemy być z tą osobą i na takich zasadach :-) To oczywiście nie ma zastosowania do przypadków, kiedy ktoś „wymarzy” sobie konkretnego partnera (nie znając go bliżej), potem go „zdobywa” a na końcu jest wdzięczny, że ta osoba wybrała jego. Na ten ostatni temat porozmawiamy sobie kiedyś indziej.
  • Powyższe rozważania z „jazdą próbną” dotyczą też długofalowych planów, na nieco późniejszy okres życia. Jak już wspomniałem w poprzednim poście znam wielu aktywnych managerów, którzy np. marzą o prowadzeniu małego, własnego hoteliku, restauracji, gospodarstwie agroturystycznym, czy wręcz zaszyciu się w „dzikiej głuszy” i całkowitym spokoju. Patrząc na ludzi, których umysł wytrenowany jest w rozwiązywaniu kompleksowych zadań sporego kalibru z jednej strony, a mniej znane szerokiemu ogółowi realia hotelarstwa czy gastronomi z drugiej jakoś czarno to widzę. Koniecznie trzeba przekonać się jak to jest zanim podejmie się daleko idące decyzje i to najlepiej osobiście, z pierwszej ręki.

W następnym poście napiszę, jak mogłaby się skończyć realizacja „za wszelką ceną” jednego z moich największych marzeń życiowych (które po odłożeniu go na półkę, później bez trudu osiągnąłem i w międzyczasie znudziło mi się ono :-))