Takie zdanie powiedziała pewna kobieta w jednym z amerykańskich seriali kryminalnych (to była chyba jakaś wersja CSI ) innej postaci, która odzywała się tylko wtedy, potrzebowała konkretnej przysługi. Znamy takie sytuacje? :-)
W związku z tym mam dla Was kilka pytań, na które warto sobie odpowiedzieć:
- Do jak wielu ludzi dzwonisz bez konkretnej potrzeby, po prostu aby ich usłyszeć i dowiedzieć się jak im się powodzi?
- Jak często to robisz?
- Do jakich ludzi nie dzwonisz bez konkretnej potrzeby, a którzy ucieszyliby się z krótkiej niezobowiązującej rozmowy?
- Do jakich ludzi, których cenisz krępujesz się zadzwonić bez „interesu”?
- Dlaczego się krępujesz?
- Którzy z nich mogłoby się z takiego telefonu ucieszyć?
W wielu wypadkach telefonowanie można od biedy zastąpić komunikatorem, mailem, sms-em, Blipem (PM), ale tylko od biedy. Problem polega na tym, jak bardzo wielu ludzi w ogóle się nie odzywa, wyjąwszy chyba najbliższą rodzinę i kilku przyjaciół. Ci ludzie dziwią się potem, że są rzadko odwiedzanymi „wyspami”, a miód życia płynie gdzieś indziej.
U siebie zauważyłem dwie rzeczy:
- Częściej ja dzwonię bez powodu do innych niż ci inni do mnie
- Jak już do kogoś dzwonię to niezależnie czy jest to ktoś o bardzo skromnych środkach, czy kilkaset razy bogatszy ode mnie, krótka, niezobowiązująca rozmowa ze mną najwyraźniej sprawia im przyjemność
Może to w jakiś sposób ma wpływ na atrakcyjny styl życia, który od wielu lat prowadzę?
Jak to wygląda u Was?
*po chwili myślenia*
Zainspirował mnie ten wpis. Faktycznie, patrząc wstecz nie przypominam sobie za wiele takich sytuacji. Dzwonie zazwyczaj w sprawach konkretnych, mając wcześniej określony cel rozmowy.
A później się dziwie, że stare znajomości coś przepadły…
Daje do myślenia.
Apropos kontaktów telefonicznych z naszymi znajomymi. Chciałbym Was zapytać, czy tylko mnie irytują telefony w stylu 'niezobowiązująca rozmowa’ 'konkretny interes do nas’?
Jak uważasz Alex, czy w dobrym tonie leży przeprowadzanie rozmów właśnie w takim stylu, czy też moja wewnętrzna irytacja i chęć powiedzenia („dobra, ale czego konkretnie ode mnie potrzebujesz”) jest zjawiskiem dziwnym?:-)
PS. Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Niezobowiązujące rozmowy uważam za świetną metodę utrzymywania kontaktów. Jeśli zaś potrzebujemy czyjejś pomocy, warto wg mnie walić prosto z mostu, bez uprzedniego zawoalowanego wstępu.
Witam
Na szczęście nie widać w komentarzu jak bardzo zawstydziłem się czytając ten wpis. Wszystko przez to, że odkładam już od tamtego roku telefonowanie do pewnego znajomego. Przyznaję się do tego tutaj i zabieram się za nadrobienie zaległości.
A refleks Aleksa w postowaniu tematów, które aktualnie trapią komentatorów stanie się chyba legenda tego bloga ;)
Pozdrawiam i dziękuję,
Maks
Witam, pierwszy raz na blogu:)
Pozwolę sobie odpowiedzieć na pytania.
1. Panuje generalnie poczucie, że to kobiety plotkują i są troskliwe, mężczyzna ma jeszcze stereotyp macho, a przynajmniej osoby twardo stąpającej po ziemi. Dlatego „dziwne” jest gdy chłopak nazbyt martwi się o swoich znajomych szczególnie w życiu codziennym.
2. Drugą sprawą wydaje mi się dlaczego często nie dzwonimy jest obawa przed odrzuceniem. Szczególnie gdy mamy z kimś kontakt formalny, w firmie szef czy przełożony może odebrać taki telefon za próbę spouchwalanie się. Wydaje mi się też, że niektóre osoby wolą pozostać przy formalnych stosunkach.
Pozdrawiam wszystkich piszących i czytających:)
Witam ! To bardzo popularne zjawisko w naszej szerokości geograficznej . Nie dzwonią ponieważ nic nie potrzebują :). Większość moich znajomych uprawia ten styl komunikowania się . Oczywiście są też znajomi którzy telefonują z jakąś konkretną propozycją np wspólnej imprezy :) co jest nieukrywam niezwykle miłe . Jednak telefony bez powodu raczej się nie zdarzają . Co robić ? Wymienić znajomych ?
Ciekawy temat. Podobnie jak koledzy powyżej, również mam wrażenie, że wielu ludzi nie dzwoni „zupełnie bez powodu”. I podobnie jak Bartek, nieraz zastanawiałem się czym to może być spowodowane. Na szczęście z czasem udało mi się skompletować grupę znajomych, z którymi nie mam takich problemów :)
Acz temat do dyskusji nadal pozostaje – czy ludziom nie zależy na kontaktach z innymi, czy po prostu odkładają je „na jutro”. Jak myślicie?
Nie dzwonię do nikogo. Poza rodziną nie mam nikogo takiego, któremu chciałbym zawracać głowę. Absolutnie nie przeszkadza mi, że nikt potem ze mną się nie kontaktuje, wręcz przeciwnie, nie cierpię ludzi, którzy dzwonią bez celu raz na kilka miesięcy i opowiadają mi o swoich codziennych sytuacjach.
„Miód życia” to dla mnie spokój, którego nie mam przebywając z innymi :)
Nie ma dla mnie czegoś takiego jak „niezobowiązująca rozmowa” z kimkolwiek. Wszystko jest przepływem informacji, różnica leży jedynie w punkcie: jakich. Osobiście nie lubię przeprowadzać rozmów telefonicznych, są dla mnie zbyt bezpośrednią formą kontaktu, czasem nawet ze stosunkowo bliską rodziną. Preferuję kontakt piśmienny, może również dlatego, że słowo pisane jest łatwiej zapamiętać, nie wspominając o możliwości jego odtworzenia (i nie będzie: „przecież Ci mówiłam/łem!”, kiedy nie pamiętam, żeby to miało miejsce). Mam jedną bliską osobę, z którą przeprowadzam mniej lub bardziej (kwestią tutaj jest czas) regularne rozmowy telefoniczne, ale nie uważam ich za niezbędne w naszej relacji.
„Co robić ? Wymienić znajomych ?” uhh moje rece
Jedni dzwonia drudzy nie, najczesciej jest taka ze kobiety dzwonia bez powodu a mezczyzni sa zadaniowi i dzwonia z powodem, proste i dziala od setek lat.
Samotni dzwonia bez powodu, sorry Alex. Zajeci robia to zadziej bo … sa zajeci.
„Do jak wielu ludzi dzwonisz bez konkretnej potrzeby”
Prawie nigdy, z prostego powodu: większość moich znajomych traktuje telefon jako środek komunikacji o bardzo wysokim priorytecie. Wiem, że odbiorą nawet jeśli robią coś ważnego albo są w trakcie istotnej rozmowy, więc staram się nie dzwonić jeśli nie mam sprawy rzeczywiście uzasadniającej takie przerwanie. I to natychmiastowe — nawet jeśli mam coś ważnego, ale mogącego poczekać, piszę maile albo IM.
Bardzo nie lubię świadomości, że przeszkadzam. Tylko ja tak mam? :)
Cieszę się Alex, że poruszyłeś ten temat, gdyż ostatnio myślałam o opisywanym zjawisku. Podobnie jak Ty, zdecydowanie częściej dzwonię do bliskich osób – niż one do mnie. Mam też pewność, że te telefony sprawiają im przyjemność. W rozmowie częściej poruszam tematy, które dotyczą rozmówców lub mają „ogólny” charakter,jest empatyczna i wesoła. Dlatego zastanawiam się z jakiego powodu, pomimo podobnego obciążenia rodzinno-domowego i zawodowego – to ja najczęściej dzwonię? Trochę mnie uspokoiliście, bo z tego co napisaliście zaczynam przypuszczać, że nie dzwonienie bez wyraźnego powodu, to zjawisko dość powszechne. Niezależnie od skali tego zjawiska, uważam jednak, że krótka rozmowa z zaprzyjaźnioną osobą może mieć bardzo pozytywny wpływ na nasz nastój i umacnia wzajemne, pozytywne relacje. Warto zatem rozmawiać i pokazywać także w ten sposób, że określone osoby są dla nas bliskie i ważne. Dla mnie fantastyczne jest też to, iż zawsze mogę liczyć na ciepłą i pełną miłości rozmowę telefoniczną z moją mamą i ciocią ( to jest jednak inne pokolenie, brawo dla nich!!).
Co za miłe zaskoczenie :-) Opublikowałem ten post przed kolejnym Power Walk z Czytelnikami a po powrocie jest już ponad 10 komentarzy !!
Shadow_no
Piszesz: „A później się dziwie, że stare znajomości coś przepadły… ”
Czasem przepadają też nowe.
Darek Ludera
Napisałeś: „Jeśli zaś potrzebujemy czyjejś pomocy, warto wg mnie walić prosto z mostu, bez uprzedniego zawoalowanego wstępu. ”
Zgadza się, tylko mój post w ogóle się tym przypadkiem nie zajmuje. Odpowiedzi na jakie dokładnie pytanie oczekujesz ode mnie?
Maksymilian Barnaś
Nie ma co się wstydzić, jesteś w doborowym towarzystwie :-) Ja miałem dokładnie taki sam problem. Ważne jest aby go rozpoznać i coś z nim zrobić
Marcin Szymocha
Witaj na naszym blogu :-)
Stereotyp to jest coś co ludzie bardzo chętnie podkładają zamiast rzeczywistości, często z opłakanymi skutkami.
Piszesz: „mężczyzna ma jeszcze stereotyp macho, a przynajmniej osoby twardo stąpającej po ziemi. Dlatego “dziwne” jest gdy chłopak nazbyt martwi się o swoich znajomych szczególnie w życiu codziennym. ”
Znam kilku prezesów, którzy w razie potrzeby potrafią być niezwykle twardzi. Nie przeszkadza im to w zadzwonieniu od czasu do czasu np. do mnie i zapytaniu „co u ciebie słychać?”
Masz rację pisząc: „wydaje mi się dlaczego często nie dzwonimy jest obawa przed odrzuceniem. ” Tutaj warto zastanowić się nad poczuciem włąsnej wartości.
Mówisz: „gdy mamy z kimś kontakt formalny, w firmie szef czy przełożony może odebrać taki telefon za próbę spouchwalanie się. ” Jaki procent ludzi, do których masz numer telefonu to szefowie i przełożeni :-)
Dalej :”Wydaje mi się też, że niektóre osoby wolą pozostać przy formalnych stosunkach. ”
Zgadza się! Czy to oznacza, że wszystkich mamy wrzucać do tego worka?
Bartek
Tak robi większość ludzi w ogóle :-) Potem takie osoby widząc elementy mojego stylu życia mówią „Alex ty to masz szczęście w życiu” :-)
Michał Gross
Pytasz: „Acz temat do dyskusji nadal pozostaje – czy ludziom nie zależy na kontaktach z innymi, czy po prostu odkładają je “na jutro”. ”
Myślę, że i tak i tak. Dużą role w tym wszystkim odgrywa ciągle jeszcze pokutująca u nas mentalność chłopska, gdzie liczy się rodzina, kilku przyjaciół a reszta świata jest podejrzana :-)
Michał
Jesteś taki i to jest Twoje pełna prawo. Ty zbierasz i będziesz zbierał rezultaty takiego podejścia.
Hadret
Piszesz: „Preferuję kontakt piśmienny, może również dlatego, że słowo pisane jest łatwiej zapamiętać, nie wspominając o możliwości jego odtworzenia (i nie będzie: “przecież Ci mówiłam/łem!”, kiedy nie pamiętam, żeby to miało miejsce). ”
Pozwolisz na małą sugestię? Zastanów się co w ten sposób tracisz. To trochę jak miłość korespondencyjna w porównaniu do miłości fizycznej :-)
Anon
Piszesz: „“Co robić ? Wymienić znajomych ?” uhh moje rece ”
Co chcesz przez to powiedzieć?
Drugi akapit Twojego komentarza to ten sam stereotyp, o którym wspominałem powyżej.
I skąd wziąłeś taki wniosek: „Samotni dzwonia bez powodu, sorry Alex. Zajeci robia to zadziej bo … sa zajeci. ” I dlaczego „sorry Alex”?
Prawda jest taka, że ci, którzy potrafią nawiązać rozmowy wykraczające poza interesy i pracę na ogół nie mają kłopotów z poznawaniem ludzi, a co za tym idzie raczej nie narzekają na samotność.
Marcin Kaszyński
Piszesz: „większość moich znajomych traktuje telefon jako środek komunikacji o bardzo wysokim priorytecie. Wiem, że odbiorą nawet jeśli robią coś ważnego albo są w trakcie istotnej rozmowy, więc staram się nie dzwonić jeśli nie mam sprawy rzeczywiście uzasadniającej takie przerwanie. ”
Dlatego nikomu nie każę dzwonić w poniedziałek przed południem :-)
Można dobrać bardziej pasującą porę a do tego dochodzi też magiczne pytanie „Masz dla mnie chwilkę czasu?”
Ono załatwia tez kwestię przeszkadzania.
Emmy
Bardzo ważne jest co napisałeś: „W rozmowie częściej poruszam tematy, które dotyczą rozmówców lub mają “ogólny” charakter,jest empatyczna i wesoła. ”
Nasz rację mówiąc: „uważam jednak, że krótka rozmowa z zaprzyjaźnioną osobą może mieć bardzo pozytywny wpływ na nasz nastój i umacnia wzajemne, pozytywne relacje. ”
Problem polega na tym, że większość ludzi po prostu nie ma pojęcia, jak prowadzić luźną, przyjemną dla drugiej strony rozmowę z osoba spoza rodziny i najbliższych przyjaciół. To skazuje ich na pozostanie w tym siłą rzeczy ograniczonym kręgu ludzi, ze wszystkimi tego negatywnymi skutkami.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Dzięki za przypomnienie i impuls do działania.
Myślę już od paru miesięcy o tym żeby odezwać się do znajomych. Jeszcze trochę i opadłbym w otchłań zapomnienia.
A może lepiej zmienić znajomych…
Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie potrzebuję wiele czasu, by odpowiedzieć na pytania. Częstotliwość rozmów telefonicznych mogę z powodzeniem podizelić na dwa okresy.
1 Kiedy wiedzie mi się w życiu, czyli prawie, ale prawie zawsze. Dzwonię bez powodu, mailuję ot tak. Rozmowa sprawia mi wiele satysfakcji, jeżeli nie mogę spotkać się ze znajomymi rozsianymi gdzieś tam… to chociaż porozmawiać mogę. Pamiętam, do jednej kiedyś bliskiej mi koleżanki zadzwoniłam, porozmawiałam sobie i stwierdziłam, że nigdy więcej.
Ja się zmieniłam, ona nie. Różnica między nami pogłębiła się raczej nieodwracalnie, choć przecież nigdy niewiadomo… NIe potrafiłyśmy się odnaleźć na wspólnej płaszczyźnie porozumienia.
2 Kiedy mam gorszy okres w życiu. Zaszywam się, nie odzywam, nie chcę, niebardzo stać mnie na jakieś rozmowy i te głębsze i płytsze. Ciągle mam wrażenie przy tym, że oszukuję siebie. Mam takiego kolegę, który, gdy tylko dowiaduje się, że dopadło mnie coś, dzwoni codziennie i sporo ze mną rozmawia. NIe zdarzza mi się krzyczeć na ludzi, któzy chcą w ten sposób mi pomóc, choć uwierzcie mi, czasem mam ogromną ochotę.
Darek Ludera,
sama nie wiem. raczej nie dzwonię i nie rozpoczynam nieformalnych rozmów od wyłożenia kawy na ławę. I to nie specjalnie dlatego, by uczestniczyć w jakiejś niepisanej regule oszukiwania się, To mi jednak trzeba przyznaać, że szybko przechodzę do konkretów, a potem wolę jeszcze i tak porozmawiać albo i nie, zależy.
Serdeczności
S.
Hadret:
Twoje podejście bardzo przypomina mi siebie, gdy miałem chwilę buntu przeciw wszystkiemu i uważałem zamknięcie się w swoim świecie za jedyne „wyjście”. Bez urazy – nie sugeruję, że tak samo jest z Tobą. Smuci mnie natomiast preferowanie przez Ciebie słowa pisanego. A przecież jedną z wielu zalet rozmowy jest właśnie improwizowanie. Poza tym wiele kobiet ma taki piękny głos. Szkoda tracić takich wrażeń :)
Co do innych komentujących (wybaczcie to generalizowanie) to zauważam powtarzający się schemat – rozmowa telefoniczna to problem. A to szef, a to zła pora, a to że nie wypada – w skrócie gdybanie i gdybanie. A jak poczulibyście się, gdyby nagle, dzisiaj zadzwonił do was ktoś znajomy i przypomniał wam miło spędzone chwile?
Ja już wiem, a efektem tej krótkiej rozmowy będzie przysłowiowe „spotkanie przy piwku” ze starym, dobrym znajomym.
Pozdrawiam,
Maks
# Do jakich ludzi, których cenisz krępujesz się zadzwonić bez “interesu”?
Np do Ciebie. Nawet chciała bym czasami właśnie porozmawiać przez telefon czy na kawie, spytać jak życie, nie pytać o żaden case (jak na Power Walk), bez presji, ze inni też chcą porozmawiać w tym samym czasie, zadać swoje pytania.
# Dlaczego się krępujesz?
Bo nie wiem, czy na pewno ci by to nie przeszkadzało, czy na pewno masz ochotę i czy masz czas i kiedy go masz. Jak ktoś mi pomaga, np tak jak ty i prowadzi bardzo intensywne zycie, ma bardzo ważne spotkania/szkolenia i napięty harmonogram, to czuję się nieswojo z tym, że zajmuję dodatkowo czas.
Jak również takie dzwonienie wydaje mi się już bardziej wchodzeniem 'w strefę prywatną’, na które nie dostało się zgody. DLatego np tematy książek z biblioteczki „zgłaszam” smsem, bo wtedy możesz zawsze zareagować, kiedy będziesz miał czas.
Od takich osób wolę dostać jasny i klarowny przekaz, że nie mają nic przeciwko temu.
Olga
A ja akurat dzwonię bardzo regularnie do wielu osób. Aby zapytać, co słychać, jak im się wiedzie… I cóż się dzieje?
– niektórzy bardzo się cieszą i chętnie rozmawiają
-niektórzy są pełni rezerwy, bo sądzą że czegoś od nich będę za chwilę chciała
-niektórzy dosyć szybko kończą rozmowę takim oto tekstem: „dobra, kończmy, nie chcę cię naciągać na rachunek za telefon”
Najbardziej nie lubię tej trzeciej sytuacji – uważam, że to niegrzeczne.
Mimo że ja dzwonię do różnych osób regularnie, że nawet fajnie się rozmawia…to do mnie nie dzwoni w „taki sposób” właściwie nikt…No, może to przesada, czasem się zdarzy – lecz rzadko.
Nie raz się zastanawiałam DLACZEGO.
-czy takie telefony wydaja się ludziom „nienormalne”?
-czy ja jestem dla nich męcząca?
-czy nie czują takiej potrzeby?
-czy…..?
P.S. A zatem, Alex, oglądasz CSI? Jest to JEDYNA rzecz, którą zdarza mi się czasem oglądać w TV…
Decyzję o takim podejściu do casual small talks podjąłem kiedy zdałem sobie sprawę, że dwóch moich bliskich przyjaciół wytworzyło u mnie pewną kotwicę. Za każdym razem kiedy sięgałem po telefon widząc, że któryś z nich dzwoni, zaczynałem się zastanawiać w ile czasu będę musiał poświęcić, żeby pomóc im w sprawie, która będzie tematem rozmowy.
To nie była przyjemna kotwica, więc trzeba było ją szybko zlikwidować :-)
Teraz odbieram telefon z przyjemnością, bo po wprowadzeniu kilku modyfikacji w kręgach moich znajomych coraz częściej zdarza się, że rozmówcy dzwonią motywowani jedynie szczerym zainteresowaniem co umnie słychać. 10 do jakości życia.
Marcin Kaszynski
Mam wrażenie, że jeśli Twoi rozmówcy zajmują się ważnymi dla siebie sprawami to mają na tyle „głowę na karku”, że będą wiedzieć, że nie mają w danej chwili odpowiedniej ilości czasu na niezobowiązującą rozmowę.
Dodatkowo, każda rozmowa zaczęta od pytania, którego treść podpowiedział Ci Alex powoduje, że problem „przeszkadzania” masz z głowy. :-)
Pozdrawiam serdecznie
Ludwik
Good point!
Witam
Osobiście dość często zdarza mi się zadzwonić do kogoś tak po prostu, bo akurat dana osoba przemknęła przez moje myśli i ciekawa jestem co u niej słychać lub przeglądając spis numerów uświadamiam sobie, że dawno z daną osobą nie rozmawiałam itp.
Natomiast zdarza mi się , że mój rozmówca jest nieco zmieszany, jakby czekał na przedstawienie prośby, bądź przejścia do sedna. W takiej sytuacji staram się jak najszybciej wyjaśnić, że gdybym czegoś chciała to powiedziałbym to wprost, a nie uciekałabym się do tak płytkiej formy manipulacji. Ja po prostu czerpie swoistą przyjemność z kontaktu z ludźmi. Rozmawiając z kimś zadowolonym z życia zarażam się tymi pozytywnymi emocjami, a poprawiając komuś nastrój automatycznie polepsza się moje samopoczucie (i nie chodzi mi tu o altruizm, bądź misje zbawiania świata, wręcz przeciwnie podłożem jest zdrowy egoizm:))
Pozdrawiam
@ Olga
Generalnie to podpisuję się pod Twoim komentarzem, w odniesieniu do moich znajomych bądź osób, z którymi chciałbym nawiązać bliższą znajomość. Zdaję sobie sprawę, że są zajęci i również oczekuję komunikatu, że mogę zadzwonić. Czasami chce coś powiedzieć/zadzwonić/napisać ale obawiam się, że taka osoba jest zajęta i nie chce rozmawiać o prywatnych rzeczach.
update,
Ostatnio zraziłem się po bezskutecznych próbach umówienia się z klientem na prywatną pogawędkę (podczas załatwiania umowy bardzo dobrze nam się rozmawiało i zgodnie stwierdziliśmy, że prywatnie możemy się umówić). Niestety, próby telefonicznego umówienia się poprzez rozmowę a potem sms nie wypaliły. Prób było kilka bo nie lubię się narzucać bądź być posądzony o nachalność. Dałem sobie spokój, skreśliłem tą osobę z wartych uwagi, ale zastanawiam się czy dobrze zrobiłem. Uważam, że tak, jak ktoś ma inne zdanie to proszę o opinię. Przepraszam Alex, jeżeli niepotrzebnie się rozwodzę.
Dobry Wieczór,
Dziękuję za kolejny wpis który wprowadzi zmiany w moim życiu.
W 100% zgadzam się z Olgą…
Do przyjaciół dzwonię dość często by poprawić im humor, jednak w przypadku osób prowadzących bardzo intensywne życie zawodowe i towarzyskie brak mi często śmiałości, ponieważ w każdej niemal chwili podejrzewam, że właśnie teraz robią coś niezwykle interesującego…
Pozdrawiam niezwykle inspirującego
Alexa oraz odważnych, otwartych czytelników
Aneta
Witam wieczorową porą!
Ja staram się pamiętać i odzywać co jakiś czas do wszystkich ważnych dla mnie ludzi, bez względu na typ łączącej nas relacji (luźna znajomość, bliższa więź, rodzina). Odzywam się z różną częstotliwością i niekiedy „seryjnie”, do wszystkich na raz albo wyrywkowo i spontanicznie, jak mi się przypomni. ;) Czasem jest mi niezręcznie, bo zapominam o jakimś ważnym wydarzeniu (urodziny) albo nie zdążę posłać życzeń świątecznych na czas. Ale.. wtedy właśnie zostaje „odezwanie się” bez powodu. Fajny post, bo nie ma nic, absolutnie nic ważniejszego niż inni Ludzie wokół nas (wiem, banał, ale łatwo o nim zapomnieć!). Podoba mi się Twoje podejście, Alex.
Zadzwoń do mnie kiedyś bez powodu, będzie mi miło.
Pozdrawiam Was ciepło,
Paulina
Dziękuję za inspirujący post Alexie. Zastanowię się jeszcze, czy warto wprowadzić tę metodę także do swojego życia.
Co do Twoich pytań, to nie, nie praktykuję tego prawie wcale z osobami, z którymi łączą mnie formalne stosunki. Nie chcę się nikomu narzucać. Nie otrzymuję też żadnych sygnałów, czy komuś w ogóle na tym zależy.
Przy okazji tego postu, chcę Wam opowiedzieć o pewnej rzeczy, która mi się przydarzyła (mam nadzieję, że nie odbiega za bardzo od tematu).
Otóż, kiedyś odnowiłem z pewną osobą kontakt po dłuższej nieobecności wynikłej tylko i wyłącznie z mojego powodu – z powodu natłoku zajęć nie mogłem się do niej odezwać (spieszę poinformować, że nie trwało to kilka lat, a co najwyżej kilka tygodni). Wyjaśniłem, co było powodem mojej nieobecności i szczerze zapytałem: „co słychać?”. W odpowiedzi usłyszałem, coś mniej więcej takiego: „nie będę ci streszczał(a), co robiłe(a)m, kiedy cię nie było”. Odniosłem wrażenie, że ta osoba miała żal do mnie, że nie mogłem się do niej wcześniej odezwać…
Zastanawia mnie to, jak często musimy się kontaktowac z daną osobą, aby się od siebie za bardzo nie oddalić? Ja na przykład nie czułem, że dzieje się coś złego tylko z tego powodu, że dłuższy czas nie rozmawiałem z daną osobą. Oczywiście zależało mi na tej osobie, myślałem o niej i byłem szczerze zainteresowany, co u niej słychać. Pomyślałem, że jak będę miał więcej czasu, to o to zapytam. Czas jednak pokazał, że dla drugiej osoby ważniejsze było ciągłe, nieprzerwane podtrzymywanie kontaktu.
Załączam pozdrowienia,
SST.
@Piotr Stanek
Ciekawy problem, sam nieraz zastanawiałem się, co w takiej sytuacji zrobić. Dobrze z kimś nam się rozmawia, umawiamy się, a następnie kilkukrotne próby umówienia się (z naszej strony) spełzają na niczym. Co wtedy robicie?
Piotr Stanek & Michał Gross. Mnie także czasem spotyka taka sytuacja. Dochodzę wtedy do przekonania, że dana osoba nie jest wcale zainteresowana kontaktem ze mną (tak chyba należałoby przypuszczać, choć nie znam motywów kierujących postępowaniem takiej osoby – może zmieniła zdanie/znalazła sobie kogoś ciekawszego/może jeszcze coś innego?). Nie lubię być tam, gdzie mnie nie chcą.
no pewnie, że dzwonię :) Jestem oddalona od rodziny o dzień podróży (wiwat PKP) i mam wiekowe babcie, do których staram się regularnie dzwonić. Wielką frajde sprawia mi ich radość w głosie po podniesieniu słuchawki.
Ze znajomymi jest różnie: czasem przez dłuższy czas milczymy, a potem jest nawał. Staram się trzymać rękę na pulsie i jeśli wiem, że ktoś ma stresujący okres w życiu to zazwyczaj uaktywniam się częściej, podtrzymując na duchu. Jakiś czas temu jeden z moich przyjaciół się żenił i nasze krótkie rozmowy wyglądały mniej więcej tak: [Ja] „Trzymasz się?” [on]”nieeee (i tu opis kolejnego nieszczęścia, które go spotkało na dzień przed imprezą)”.
Mam też wielu znajomych, do których nie posiadam telefonu, lub byłaby to za droga impreza (np. mieszkają za granicą) – wtedy ucinamy sobie pogawędki na skypie :)
Był taki czas,że do bliskich mi osób dzwoniłam z pytaniem „co słychać?” i tego samego oczekiwałam w stosunku do nich.Ale to się zmieniło.Tzn. dzwonię dalej z tym pytaniem do tych, o których wiem, że jestem dla nich ważna i oni są ważni dla mnie. Ale już nie oczekuję wzajemności.Cieszę się, kiedy po kilku tygodniach, a nawet latach znajomy zadzwoni,bo coś chce ode mnie.Jeśli zgodzę się na jego prośbę/propozycję itp.,chociaż tego nie chcę, to tak naprawdę pretensje mam tylko do siebie.Taka osoba ma prawo przecież pytać/prosić,a ja ma prawo powiedzieć „nie”. Jeśli tego nie robię,chociaż powinnam, to ja mam problem z asertywnością.Z takim podejściem nie katuję ani siebie („dzwoni tylko, jak ma jakiś interes”, albo: „dlaczego nie odzywał się tak długo?”), ani innych (wypada się chociaż zainteresować, co u mnie słychać,zanim się poprosi o pomoc). Zdecydowanie nie jestem zainteresowana pozornym utrzymywaniem kontaktów na siłę. Jak sama mam jakąś sprawę do kogoś, to dzwoniąc, pytam najpierw, czy możemy rozmawiać, po czym zaczynam: „Mam interes…”. I wszystko jasne.I tutaj też liczę na asertywność drugiej strony, czyli, że powie mi, jeśli nie może lub nie chce rozmawiać, i powie mi, jeśli nie może mi pomóc.
Jeśli chodzi o częstotliwość dzwonienia/kontaktu, to zależy od sytuacji i od „potrzeby serca”.
To tyle w tym temacie…
Cóż…twój post Alex trafia w sedno. Mam i miałam wyrzuty sumienia, że nie dzwonie za czesto do moich znajomych. Swoje wyrzuty sumienia staralam sie umniejszać i sama się tłumaczyłam. Teraz wiem, że takie działanie nie przyniesie mi nic dobrego.
Trzeba chwycic za telefon i dzwonic:)
@Alex piszesz, że „Ty zbierasz i będziesz zbierał rezultaty takiego podejścia.”
Mógłbyś mi podać jakieś sytuacje z życia wzięte, które przytrafiły się Tobie dzięki temu, że bezinteresowanie dzwoniłeś do innych? Może robię bardzo źle i po prostu nie dostrzegam tego jeszcze?
Hmmm A ja często dzwonię do znajomych, mniej do rodziny. Nie to, że zawsze bezinteresownie ale jeśli mam coś konkretnego to mówię od razu ale często poprostu chęć pogadania bo np. dawno się z kimś nie widziałam. Często też piszę smsy – tak bezpieczniej bo odpowiada się kiedy ma się czas albo oddzwania się wtedy.
pozdrawiam
Justyna
Witam serdecznie,
to mój pierwszy komentarz wysłany w przestrzeń internetową. Jestem zachwycona tym miejscem (dziękuję Alex) i mam nadzieję, że uda mi się wcielić w Życie zaczerpnięte stąd spostrzeżenia i wprowadzić oczekiwane zmiany. A jest coraz lepiej:)
Również mam sobie wiele do zarzucenie w kwestii dzwonienia do ludzi. Wynika to nie tylko z odkładania tego “na jutro”, ale również z tego błędnego przekonania: “może będę przeszkadzać albo zostanie to niewłaściwie odczytane”. Co mogę dodać, to to, że nauczyłam się ostatnio pisać listy – krótkie, z zawartością ciepłych słów i mnóstwem serdeczności. W jakiś sposób pozwala mi to dawać bliskim i ważnym dla mnie osobom informację o tym, że jestem. Ale oczywiście zdaję sobie sprawę, że rozmowa i bezpośrednia wymiana słów z drugim człowiekiem jest niezastąpiona.
Serdeczności,
Ja wykorzystuję czas stojąc w korkach kiedy wracam z pracy, wtedy otwieram kontakty w telefonie i lecę po kolei….wybór zależy od nastroju i długości niekontaktowania się z daną osobą…. Dzwonię i po prostu pytam co słychać, co fajnego się w ich życiu wydarzyło…większość już wie, że dzwonię w celu podtrzymania relacji towarzyskich…ale zdarzają się tacy co pytają czego potrzebuję i jak mówię że dzwonię zapytać się co słychać a nie po potrzebie….dziwią się…..
Moim zdaniem to właśnie relację z ludzmi są jedną z najważniejszych wartości w naszym życiu, dlatego dbam o to…
p.s. Przyznam się jednak, że jest pare numerów, które omijam….muszę się zastanowić dlaczego…
pozdrawiam serdecznie
M
Witam wszystkich po dłuższej przerwie.
Krótko i na temat – dzięki Alex za posta, muszę zastanowić się poważnie do ilu osób powinienem/zapomniałem ostatnio zadzwonić. I uwaga dotycząca słowa pisanego, które nie zastąpi kontaktu „głosowego”. Chcesz zatem powiedzieć iż lepiej jest kontaktować się ustnie niż pisemnie? Możesz rozszerzyć tą myśl o kilka słów opisu więcej :)?
Pozdrawiam wszystkich
Adrian
Witam Adrianie
Postawione Alexowi pytanie: „Chcesz zatem powiedzieć iż lepiej jest kontaktować się ustnie niż pisemnie?” skłoniło mnie do refleksji nad moją interpretacją tych słów.
Ja staram się ograniczać komunikację drogą pisaną do przekazywania informacji, czyli formalnych kontaktów. Uważam, że słowo pisane znacznie zubaża komunikacje. Po pierwsze komunikat pozbawiony jest sfery niewerbalnej, przenosi tylko treść. Po drugie jest zazwyczaj jednostronny, bądź informacja zwrotna jest odroczona w czasie (jak w przypadku np. komunikatorów), co zniekształca przekaz. Preferuje kontakt twarzą w twarz, ale gdy nie ma takiej możliwości wybieram rozmowę telefoniczna (przynajmniej zostaje ton głosu i dość płynna wymiana informacji :) )
Uważam, że przyjmowanie jako pewnik, że nasza interpretacja jest tym co nasz rozmówca chciał przekazać jest równie prawomocna, jak odpowiedź na pytanie: Co autor wiersza chciał powiedzieć? Sądzę, że właściwsze jest pytanie: jak my rozumiemy jego słowa?
W realnym świecie na szczęście mamy możliwość skonfrontowania naszej interpretacji z intencja naszego rozmówcy (zwłaszcza w bezpośrednim kontakcie).
Dlatego dołączam do twojej prośby o rozwinięcie tematu.
Pozdrawiam
Hej :-)
Alex, skąd mam wziąć pewność siebie jak dzwonię do powiedzmy prezesa firm ok. 50 osób. Byłem raz z nim na kawie, ale nie mam jeszcze wyrobionych tematów innych niż zawodowych.
Jak przejść na głębszy poziom relacji/znajomości?
Od czego rozpocząć rozmowy i jak je prowadzić, jeżeli nie znamy osoby zbyt dobrze?
Wow..
Kamil;)
Michał Gross
Ja jak napisałem, nie dociekam wtedy, po prostu: nie to nie. Szkoda mojego czasu.
SST
Też nie lubię się narzucać. Trzeba wyczuć tą subtelną granicę.
Kamil Innowacja
Jeżeli ja bym na Twoim miejscu to zwróciłbym swoją uwagę na pytania otwarte, chciałbym się dowiedzieć co taka osoba lubi robić (hobby, różne pasje). Choć pole możliwości jest na pewno szersze. Pomyślałbym o małym wywiadzie w internecie w celu znalezienia informacji odnośnie np, zainteresowań takiej osoby. Ale to pewnie nic nowego.
Behemot
Proszę bardzo :-)
Sandra
Ja też tak robię, że kiedy mam gorszy okres (też mi się to zdarza :-)), to też ograniczam interakcje z otoczeniem. Nie lubię rozsiewać kiepskiej energii :-)
TO jest zgodne z moją zasadą „Rzucaj w życie innych ludzi promień słońca a nie cień”
Maksymilian Barnaś
Piszesz:” A przecież jedną z wielu zalet rozmowy jest właśnie improwizowanie. ”
Tu jest właśnie ten przysłowiowy pies pogrzebany. Wielu ludzi nie potrafi lekko rozmawiać i ma kłopot z komunikacją wykraczającą poza standardowe sprawy i interesy. Problem polega na tym, że ćwiczenie jest najlepszą metodą nauczenia się tego, a to oznacza…. rozmawianie ile się da :-)
Olga
Piszesz: „# Do jakich ludzi, których cenisz krępujesz się zadzwonić bez “interesu”?
Np do Ciebie. ”
Hmmmm, powiem Ci jak ja to widzę :-)
Jeśli daję komuś mój prywatny numer komórki to oczekuję że:
1) nie przekaże go bez mojej zgody dalej
2) będzie go używał
3) będzie miał zrozumienie, jeśli zadzwoni i usłyszy, że akurat teraz nie mam czasu lub ochoty (z bardzo różnych powodów)
„# Dlaczego się krępujesz?
Bo nie wiem, czy na pewno ci by to nie przeszkadzało, czy na pewno masz ochotę i czy masz czas i kiedy go masz. ”
Ja dzwoniąc bez umówienia się do kogoś tez tego nie wiem. Dlatego na samym początku, po pozdrowieniu i ew. przedstawieniu się pytam ” masz chwilkę?” Tyle razy pisałem, że nie ma co zgadywać, trzeba zapytać :-)
dalej :” Jak również takie dzwonienie wydaje mi się już bardziej wchodzeniem ‘w strefę prywatną’, na które nie dostało się zgody. ”
To zależy od konkretnego człowieka i danej relacji. Jeśli nie było wcześniej normalnej ludzkiej rozmowy twarzą w twarz, to trudno inicjować ją przez telefon. W innych wypadkach zawsze warto przynajmniej spróbować. W końcu ktoś dając Ci prywatny numer liczy się z tym że go użyjesz. Oczywiście nie oznacza to „męczenia” kogoś co kilka dni pustymi rozmowami.
dalej: „Dlatego np tematy książek z biblioteczki “zgłaszam” smsem, bo wtedy możesz zawsze zareagować, kiedy będziesz miał czas. ”
Tak jest dobrze, to jest konkretny „interes” do zrobienia. Ja pisze w poście o dzwonieniu bez sprawy do załatwienia.
Agata G.
piszesz: „niektórzy dosyć szybko kończą rozmowę takim oto tekstem: “dobra, kończmy, nie chcę cię naciągać na rachunek za telefon”
Najbardziej nie lubię tej trzeciej sytuacji – uważam, że to niegrzeczne.”
Dziwne, ja interpretuję to jako troskę o moją kieszeń. Rozumiem, że nie każdy dysponuje takimi środkami jak ja i ludzie mogą mieć inna perspektywę. Tak czy inaczej nie jest to dobra odzywka, ale mogę ją zrozumieć.
dalej: „A zatem, Alex, oglądasz CSI?”
Czasem jak późno w nocy nie mogę zasnąć to włączam sobie niemiecką telewizję dla podtrzymania kontaktu z językiem.
Ludwik C. Siadlak
Cieszę się, że ta zmiana spowodowała u Ciebie poprawę jakości życia
Agnieszka D.
Piszesz: „Natomiast zdarza mi się , że mój rozmówca jest nieco zmieszany, jakby czekał na przedstawienie prośby, bądź przejścia do sedna. W takiej sytuacji staram się jak najszybciej wyjaśnić, że gdybym czegoś chciała to powiedziałbym to wprost, a nie uciekałabym się do tak płytkiej formy manipulacji. ”
Na to jest prosta recepta:
„cześć, Alex z tej strony. Masz chwilkę?”
jeśli „tak”, albo ” o co chodzi”
to mówię ” dzwonię tylko aby zapytać co u Ciebie słychać” lub coś podobnego
Odpowiedź rozmówcy wyjaśnia czy chce kontynuować, czy też nie.
Piotr Stanek
Nie masz za co przepraszać, to jest miejsce dyskusji i edukacji.
Nie wiem jak konkretnie starałeś się umówić z tym klientem (a diabeł tkwi często w szczegółach), ale generalnie jak nie chce to to zaakceptuj. Mogły zresztą być bardzo różne powody takiego zachowania, wiele z możliwości nie miało nic wspólnego z Tobą
Aneta
Witaj po długim niepisaniu :-)
Piszesz: „jednak w przypadku osób prowadzących bardzo intensywne życie zawodowe i towarzyskie brak mi często śmiałości, ponieważ w każdej niemal chwili podejrzewam, że właśnie teraz robią coś niezwykle interesującego… ”
Przeczytaj co na ten temat napisałem Oldze
Paulina Bedugnis
„Zadzwoń do mnie kiedyś bez powodu, będzie mi miło. ”
Dziękuję za zaproszenie :-)
SST
Piszesz: „…nie praktykuję tego prawie wcale z osobami, z którymi łączą mnie formalne stosunki. Nie chcę się nikomu narzucać. Nie otrzymuję też żadnych sygnałów, czy komuś w ogóle na tym zależy. ”
To mi przypomina sytuację, kiedy naprzeciwko siebie siedzi kobieta i mężczyzna, każde z nich ma ochotę na swojego vis-a-via, ale jak nikt nie zrobi pierwszego kroku, to nic z tego nie będzie. Pierwszy krok nie jest oczywiście gwarancją, że miła interakcja dojdzie do skutku, ale bez wątpienia warunkiem koniecznym :-)
dalej:” i szczerze zapytałem: “co słychać?”. W odpowiedzi usłyszałem, coś mniej więcej takiego: “nie będę ci streszczał(a), co robiłe(a)m, kiedy cię nie było”. Odniosłem wrażenie, że ta osoba miała żal do mnie, że nie mogłem się do niej wcześniej odezwać… ”
mogłeś z uśmiechem (słychać przez telefon) powiedzieć „to opowiedz od A do Z” :-)
„Zastanawia mnie to, jak często musimy się kontaktowac z daną osobą, aby się od siebie za bardzo nie oddalić? ”
Ja nie mam na to sztywnej reguły, ale nawet jak minął długi okres można przynajmniej spróbować
Michał Gross
Pytasz:”Dobrze z kimś nam się rozmawia, umawiamy się, a następnie kilkukrotne próby umówienia się (z naszej strony) spełzają na niczym. Co wtedy robicie? ”
Ja wtedy uświadamiam sobie że na Ziemi żyje ponad 6 000 000 000 ludzi i pytam się „gdzie są ci, co chcą?” :-)
JoasiaM
Piszesz: „jakiś czas temu jeden z moich przyjaciół się żenił i nasze krótkie rozmowy wyglądały mniej więcej tak: [Ja] “Trzymasz się?” [on]“nieeee (i tu opis kolejnego nieszczęścia, które go spotkało na dzień przed imprezą)”. ”
W tym konkretnym przypadku może Bóg wysyłał mu kolejny helikopter :-) (just joking)
Anet
Jeżeli my jesteśmy jedynymi, którzy dzwonią i te telefony są przyjemne dla drugiej strony to jest to kolejny element bycia „purpurową krową„, nieprawdaż?
Jola Łysoń
Dopóki obie strony są jeszcze przy życiu, to nie jest za późno aby spróbować :-)
Michał
Pytasz: „Mógłbyś mi podać jakieś sytuacje z życia wzięte, które przytrafiły się Tobie dzięki temu, że bezinteresowanie dzwoniłeś do innych? ”
Oczywiście że tak, choć było ich wiele i sporo z nich bazowało na tzw. Efekcie motyla” („Butterfly effect”).
Przykładowe:
1) Ładnych parę lat temu dzwonię na luzie do starego znajomego, z którym od dość dawna nie miałem kontaktu, a on po chwili rozmowy do mnie mówi: „Tak na marginesie, to dobrze się składa że dzwonisz. Mój znajomy X poszukuje kogoś dobrego, może skontaktować was?”
Rezultat: Zlecenie warte ponad 50 000 USD (a wtedy dolar stał wyżej :-))
2) Kiedyś zadzwoniłem do wieloletniej „platonicznej” znajomej,ot tak zapytać co słychać. W rezultacie wynikłej rozmowy zrobiła się z tego wielomiesięczna bardzo „gorąca” relacja damsko-męska :-)
3) Kiedy bardzo atrakcyjny i dość drogi (wtedy 200USD za noc) resort na Florydzie zakazał mieszkańcom jachtów kotwiczących w zatocze korzystania z udogodnień takich jak basen, prywatna plaża, siłownia z bezpłatnym trenerem, korty z bezpłatnymi lekcjami tenisa, prysznice, parking i pralnia, to bylem jednym z dwóch wyjątków, którym tego prawa nie odebrano i to bez jakichkolwiek starań z mojej strony (bo byłem wtedy w Europie). Biorąc pod uwagę, że w sumie spędziłem tam na łódce prawie dwa lata to zyska jakości życia był ogromny
4) Z drugiej strony – mam znajomego, z którym fizycznie widywałem się max. raz na rok jak nie rzadziej, ale który dość regularnie do mnie dzwoni aby po prostu pogadać. Kiedy stanął kiedyś w pracy przed poważnym zadaniem, bez budżetu na zaangażowanie eksperta z zewnątrz, to jak się dowiedziałem to powiedziałem mu „don’t worry about money” :-)
Wystarczy tych przykładów?
Oczywiście takie podtrzymanie kontaktów nie jest żadną gwarancją, ale bez niego żadna z powyższych rzeczy nie byłaby mozliwa.
Justyna F.
Sms-y mogą być dobra formą zainicjowania późniejszego kontaktu telefonicznego. Jak jestem daleko to też sms-uję, bo telefonowanie kosztowałoby wiele.
Jest to jednak metoda „obok” a nie „zamiast”
Iwona
Witaj na naszym blogu :-)
Życzę powodzenia rozwoju!
Martyna
Ja też dzwonię stojąc w korkach :-) To jest niezłe spożytkowanie czasu.
Piszesz:”Przyznam się jednak, że jest pare numerów, które omijam….muszę się zastanowić dlaczego… ”
No właśnie, warto się zastanowić :-)
Adrian Janowski
Całkiem nieźle wyjaśniła to pod Twoim komentarzem Agnieszka D. (dziękuję :-))
Kamil Innowacja
Pytasz: „skąd mam wziąć pewność siebie jak dzwonię do powiedzmy prezesa firm ok. 50 osób. ”
Trzeba się postarać aby ta rozmowa była dla drugiej strony wartościowa i przyjemna. Co to ma być w konkretnym przypadku trudno tak ogólnie powiedzieć. Może się zastanowię i napisze osobny post (ale jest już kolejka innych)
To samo dotyczy pozostałych Twoich pytań. Zapisze je jako inspirację do postu
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
Dziękuję za praktyczną radę, aby już na początku rozmowy jednoznacznie zakomunikować swoje motywy :)
Pozdrawiam
Witam wszystkich serdecznie!
Bardzo zainteresował mnie Twój blog, Alexie. Myślę, że dlatego, iż jestem jakby z „innego świata”. Przyznam jednak, że interesują mnie inne światy innych ludzi i choć grono moich znajomych jest dość mocno zdywersyfikowane, to właśnie u Ciebie poczułem coś nowego, coś czego nie znam.
Wracając do meritum wątku, zgadzam się ze wszystkim o czym piszesz w głównym poście. Staram się tak właśnie czynić, jednak raczej intuicyjnie, niż w wyniku jakichś przemyśleń. Twoje słowa utwierdzają mnie, że tak trzeba i pokazują możliwe źródła problemów. Już od razu w komentarzach widać, dlaczego z kobietami łatwiej jest mi rozmawiać niż z mężczyznami? Mężczyźni z definicji nastawieni są na konkret, co stoi z sprzeczności z bezinteresownością. Wielu moich znajomych mężczyzn wprost mówi, że nie lubi długich pogawędek przez telefon, co z kolei uwielbiają ich żony. Trzeba więc poniekąd zaprzeczyć swojej męskiej naturze.
A teraz chciałbym się odnieść do komentarzy. Piszesz:
„3) będzie miał zrozumienie, jeśli zadzwoni i usłyszy, że akurat teraz nie mam czasu lub ochoty (z bardzo różnych powodów)”
Doskonale rozumiem, że ktoś może nie mieć akurat czasu. Dzwonię kolejny raz za jakiś czas i… znowu ten ktoś nie ma czasu. Oczywiście odbieram to, że tak jest w istocie. Staram się nie interpretować tego, że ten ktoś nie ma ochoty, a brak czasu to tylko wymówka. Moje pytanie jest inne. Czy bardziej właściwym nie powinno być, że osoba, do której dzwoniono, a która nie miała czasu (lub jej nie było – telefony stacjonarne), oddzwania, gdy ten czas będzie miała? Czasem spotykam się z sytuacją, że to ja dzwonię po wielokroć. Być może wynika to z czyjegoś myślenia, że skoro to ja mam jakiś interes, to i tak będę dzwonił aż do skutku?
„Piotr Stanek
Nie masz za co przepraszać, to jest miejsce dyskusji i edukacji.
Nie wiem jak konkretnie starałeś się umówić z tym klientem (a diabeł tkwi często w szczegółach), ale generalnie jak nie chce to to zaakceptuj. Mogły zresztą być bardzo różne powody takiego zachowania, wiele z możliwości nie miało nic wspólnego z Tobą”
Przyznam, że z niecierpliwością czekałem na Twoją odpowiedź Piotrowi. Ja sam byłbym takim klientem, o którym pisze Piotr. Gdybym spotkał uprzejmego i miłego sprzedawcę, u którego kupiłem sprzęt AGD wcale nie miałbym ochoty przenosić znajomości na grunt prywatny, z obawy, że ten kontakt służyłby wyłącznie do tego bym kupował inne rzeczy u tego sprzedawcy. Myślę, że od strony sprzedawcy, rzecz powinna wyglądać w ten sposób, że będąc czyimś znajomym lub przyjacielem NIGDY nie wyjdzie w stosunku do tej osoby z propozycją sprzedaży.
Dawno, dawno temu nasi przyjaciele otarli się o Amway. To była ich krótka, jednorazowa przygoda. Byli zmuszeni, aby sprzedawać. I zamiast, jak zwykle, przyjść z winem lub czekoladkami, aby wspólnie pogadać, przyszli z jakimiś drogimi mydłami i superdrogim odkurzaczem. Nie kupiliśmy wtedy nic, choć żona dyskretnie nalegała na mnie, aby w imię przyjaźni, nie odmawiać im i kupić choć jedno mydełko. Wykorzystywanie prywatnych kontaktów, lub co gorsza, przyjaźni do sprzedawania, odebrałem jako formę prostytuowania tej przyjaźni. Gdy chcę coś kupić idę po prostu do sklepu. Na szczęście szybko dali sobie spokój z tym Amwayem, przyjaźń ocalała.
Trochę zdziwiło mnie, że Piotr znalazł raczej zrozumienie także u innych komentatorów. Ty wypowiadasz się o tej sprawie dość ogólnie i enigmatycznie. Jak więc widzisz, jestem z całkiem innego świata. Co nie znaczy, że ten inny świat mnie nie pociąga. Lepiej opisujesz go niż inni. Twój opis przemawia i dociera, także do mnie.
Pozdrawiam serdecznie:-)
Miron P
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „Mężczyźni z definicji nastawieni są na konkret, co stoi z sprzeczności z bezinteresownością. ”
To jest dla mnie bardzo dziwne stwierdzenie, które najwyżej może dotyczyć pewnej grupy mężczyzn – patrz stereotypy :-)
Dalej: „Wielu moich znajomych mężczyzn wprost mówi, że nie lubi długich pogawędek przez telefon…..”
Ja w moim poście nie pisze o długich pogawędkach :-)
Stąd nie ma konieczności, jak powiedziałeś: „zaprzeczyć swojej męskiej naturze. ”
Piszesz: „…Dzwonię kolejny raz za jakiś czas i… znowu ten ktoś nie ma czasu. ”
To bardzo łatwo może Ci się zdarzyć np. ze mną jak trafisz na taki okres jak najbliższe 2 tygodnie :-) I nie będzie to miało nic wspólnego z Tobą!!
Prawdopodobnie powiem Ci już za pierwszym razem, że mam bardzo zajęty czas i umówimy się na telefon potem.
Ja zazwyczaj oddzwaniam jak widzę, że ktoś starał się do mnie dodzwonić, aczkolwiek wolę jeśli ta osoba zostawi mi wiadomość na skrzynce lub sms-em, bo wtedy mogę łatwiej oszacować na ile pilna jest sprawa.
Pokazujesz dość powszechne nastawienie mówiąc: „Gdybym spotkał uprzejmego i miłego sprzedawcę, u którego kupiłem sprzęt AGD wcale nie miałbym ochoty przenosić znajomości na grunt prywatny, z obawy, że ten kontakt służyłby wyłącznie do tego bym kupował inne rzeczy u tego sprzedawcy. ”
Ja generalnie jestem zaprzyjaźniony z różnymi dostawcami i staram się być dobrym klientem http://alexba.eu/2008-06-11/rozwoj-kariera-praca/dobry-klient/
Nie mam tez problemu, jeśli jakiś dobry znajomy lub przyjaciel chce mi sprzedać coś, co zrobi u mnie pozytywną różnicę.
Nie mówimy teraz o mydełkach czy garnkach, lecz o sprawach poważniejszych.
Stwierdzasz: „Ty wypowiadasz się o tej sprawie dość ogólnie i enigmatycznie. ”
Na czym polega ta enigmatyczność?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Nie Alex, tekst „nie chcę cię naciągać na telefon” nie służy trosce o moją kieszeń, ale to wygodny pretekst by mnie spławić. Skąd to wiem? Ponieważ odpowiadam „Spoko, mam ponad 200 darmowych minut miesięcznie, możemy gadać” i w odpowiedzi nie słyszę „no to super!”, ale często daną osobę zatyka na chwilę, potem odpowiada mi tylko monosylabami i zaraz szuka innych pretekstów by rozmowy nie kontynuować.
Tak, trudno niektórym osobom zrozumieć, że naprawdę niczego od nich nie chcę. Chociaż to nieprawda – chcę przecież: chcę pogadać.
właśnie przyszło mi coś do głowy:
Zazwyczaj dzwonię do ludzi kiedy jestem zadowolona, podekscytowana, coś mi się udało, cieszę się z czegoś…. Myślę, że tu może być pies pogrzebany – cudze szczęście może życiowych malkontentów razić. Myślę, że gdybym zadzwoniła do takich osób z litanią narzekan, rozmowa byłaby inna.
To trochę jak test na najlepszego przyjaciela: Prawdziwy przyjaciel cieszy się twoim szczęściem.
Witam,
Tez miewalem obawy przed dzwonieniem po prostu aby spytac jak sie komus powodzi. Nie beda powtarzal juz przetoczonych w innych komentarzach tych wszyskich obaw i zgadywan; u mnie bylo podobnie. Zauwazylem jednak ze taki dzwonek zawsze udawal sie znacznie lepiej niz na poczatku oczekiwalem. Najczesciej jednak ludzie maja czas,chca z nami rozmawiac i nawet sami przejmuja iniciatywe i dzwonia. Nie dowiedzialbym sie tego gdybym podobnych dzwonkow nie robil ( co prawda dzwonie tak tylko do prywatnych a nie biznesowych znajomych). :)
Antek.
mlodziez w tych czasach to zwierzeta kazde ich slowo ma jakis cel i jest zaplanowane wczesniej, opieraja sie na schematach ktore wymyslaja obserwujac swiat. wymyslaja cuda na kiju po to zeby sobie nawzajem zaimponowac, gubia przy tym wszystkim zwyczajowa normalnosc ktora chyba im nie wystarcza. w sumie nie wiem po co to pisze skoro wiem ze odpowiedz na to pytanie brzmi : ludzie nie maja co robic (komunisci nie daja dostatecznej rozrywki)(glowna rozrywka sa imprezy na ktorych banda cielakow udaje ze fajnie im sie tanczy) z drugiej strony ja przeciez zyje w takim samym otoczeniu moze w wiekszym dostatku lecz dostatek o ile mozna to tak nazwac… nie jest mi w jakims wiekszym stopniu potrzebny do realizowania siebie i spedzania czasu w inny sposob od reszty, czasem ratuje mnie mysl ze mam znajomych ktorzy zyja w podobny sposob do mojego, maja jakies fascynacje zyciowe. odbilem troche od tematu lecz jeden temat budzi kolejne tematy, tak wlasnie zyje tlumaczac sobie jedno, a za chwile powiedziec no ale z drugiej strony. skad bierze sie moja postawa ? mysle ze z naiwnosci (wiary) w ludzi i ich mozgi.
do tematu zadzwonic moge do bardzo malej grupy osob niekoniecznie do tych z ktorymi na codzien mam dobry kontakt, po prostu niekotrzy z nich nie lubia gadac przez telefon czy klikac na gg… to z kim moge gadac dluzej zalazy od tego jaki mamy poglad na swiat i to jak sami siebie zabajerujemy czy sobie zaimponujemy i czy wydamy sie sobie interesujacy. czy w ogole cokolwiek co robimy na tym bozym swiecie mozna nazwac bezinteresownym ? ja w to watpie, nasz instynkt chyba pozwala nam oklamywac samych siebie… (w ukryciu smieje sie z ludzi ktorzy mowia ze znaja siebie albo sa pewni jakiegos wyboru ogolnie z krzykaczy udawaczy sie smieje).
jezeli ktos to przeczytal to gratuluje samozaparcia i cierpliwosci.
Witajcie :)
Od dłuższego czasu czytuję blog Alexa, dotychczas biernie (co nie znaczy, że nie chłonę wartości jakie niesie – po prostu nic dotychczas nie napisałem) aż dzisiaj się zdobyłem i napiszę.
Ktoś, już nie pamiętam kto (Albert E. ?) powiedział – „Są złodzieje, których nikt nie ściga, a którzy kradną nam rzecz najcenniejszą – czas !” Czasami mam wrażenie, że jestem takim złodziejem zabierającym chwilę cudzego spokoju. Ludzie czują się skrępowani pytaniem – co u ciebie słychać ? Czekają na następne – czy mógłbyś mi pomóc… czy masz czas w piątek… czy znasz X… itd. A tu pytania brak ! Ale pewnie pojawi się za chwilę, może przy kolejnej rozmowie – bo kto dzisiaj „dzwoni bez powodu” ? I jak tak czekają, to w końcu się doczekają. Pewien znajomy skwitował kiedyś taką sytuację następującym komentarzem – „…i wyobraź sobie, że wykonała chyba ze trzy telefony, zanim powiedziała, że chodzi o przysługę!”
Byłem kiedyś na południu Anglii na kursie językowym. Mieszkałem u bardzo sympatycznej typowej, angielskiej rodzinki (ludzie ok. 45-50 lat). Co tydzień, regularnie, zawsze we wtorek spotykali się ze swoimi znajomymi (nie z rodziną, w sumie ok. 10 osób) w pobliskim pubie i rozmawiali o tym co słychać, pijąc lokalne piwo (mniam :)) i grając drewnianymi kośćmi w mahjonga. I tak od ponad 15 lat – znacie podobny przypadek z okolicy ?
Są miejsca na ziemi gdzie ludzie „inaczej się śpieszą”. W Polsce za szybko żyjemy chcąc dogonić (!?) resztę Europy. Nie ma czasu na „co słychać” – czas to pieniądz. „Szanuj czas i powiedz o co chodzi” – często macie takie wrażenie, bo ja tak.
Dziękuję, Alex! Twój spokój się udziela. Pytasz:
>Na czym polega ta enigmatyczność?
Miałem na myśli zdanie:
>Mogły zresztą być bardzo różne powody takiego zachowania,
>wiele z możliwości nie miało nic wspólnego z Tobą
Myślałem, że chciałeś się uchylić od jasnej odpowiedzi. W komentarzu rozwiałeś jednak moje wątpliwości, analizując dokładnie relację dostawca-klient. W zasadzie zgodzę się z Tobą. Nad nielicznymi wyjątkami jeszcze pomyślę. Mam na myśli sprzedaż bezpośrednią. To jednak nieco inna relacja niż w przypadku opisanym przez Ciebie w tekście „dobry klient”. Ty sprzedajesz usługę przez Ciebie wytworzoną, naturalne jest więc, że starasz się mieć jak najlepsze relacje z klientami. Sam tworzysz te dobre relacje. W przypadku sprzedaży bezpośredniej jest inaczej. Te zasoby nie są tworzone, lecz są wykorzystywane przez drobnych sprzedawców, a są nimi przyjaźnie czy stosunki rodzinne tysięcy galerników. Szczyty piramid Amwaya, Avona, itp. eksploatują te zasoby, których sami nie wytworzyli. Mam na myśli te miliony przyjaźni, znajomości.
Skacząc link po linku doszedłem do Twojego tekstu o żeglarzach. Tak, to piękne wykorzystywać siłę wiatru. Ja swoją sytuację porównywałem wielokrotnie do jazdy samochodem z włączonym hamulcem ręcznym. Mam nadzieję, że czytając Twój blog uda mi się zwolnić ten hamulec, by nie było tak dużego zużycia paliwa, a tak mało przejechanych kilometrów.
Dobranoc.
Miron P
Agata G
W tym konkretnym przypadku może rzeczywiście być tak jak opisujesz. Wtedy trzeba poszukać sobie takich rozmówców, którzy chcą.
Antek
Kiedyś może będziesz miał takie kontakty biznesowe, że będziesz mógł z nimi rozmawiać jak z przyjaciółmi, czego naprawdę Ci życzę
Patrys
Zacznę od końca Twojego komentarza, gdzie piszesz:” jezeli ktos to przeczytal to gratuluje samozaparcia i cierpliwosci. ”
Proszę bardzo, jako administrator tego blogu czytam nawet takie wypowiedzi jak Twoja.
Aby nie narażać innych Czytelników na podobny wysiłek mam do CIebie 2 prośby:
1) postaraj się pisać mniej więcej na temat i tak, aby łatwiej było odczytać o co CI chodzi
2) W języku polskim nowe zdanie zaczyna się od dużej litery. Gdzieś indziej możesz sobie pisać jak chcesz, ale tutaj jeśli nie będziesz stosował się do tej bardzo prostej zasady to nie licz że jakikolwiek komentarz będzie opublikowany
Poza tym mam całkowicie inne doświadczenia z dużą grupą polskiej młodzieży, więc proszę bez takich uogólnień jak:”mlodziez w tych czasach to zwierzeta …” itp. Na tym blogu nie pozwolę na obrażanie moich Czytelników!!
Robert
Witaj na naszym blogu :-)
Pytasz: „bo kto dzisiaj “dzwoni bez powodu” ? ”
Na przykład ja :-) i jak wynika z komentarzy co najmniej kilkoro innych Czytelników.
Piszesz: „“Szanuj czas i powiedz o co chodzi” – często macie takie wrażenie, bo ja tak. ”
Są rzeczywiście tacy ludzie, przy czym to nastawienie przebija się w wielu dziedzinach życia. W seksie mamy potem takich typów, dla których cała przyjemność to wejść, dojść i wyjść :-) Tak, tak, miłe Panie, to jest jeden z wczesnych sygnałów ostrzegawczych :-)
Miron P
W zdaniu „Mogły zresztą być bardzo różne powody takiego zachowania,
wiele z możliwości nie miało nic wspólnego z Tobą ” chciałem powiedzieć, że takie reakcje innych ludzi często występują całkowicie niezależnie od nas. Ten rozmówca mógł np.:
1) kilkakrotnie wstać lewą nogą z łóżka
2) podpisać w swojej firmie zobowiązanie, że nie będzie się prywatnie spotykał z dostawcami (patrz tzw. compliance)
3) mieć absorbujące go poważne problemy osobiste czy zawodowe
itp.
Żadne z nich nie ma nic wspólnego z nami, nieprawdaż?
Ja na tym blogu w sposób świadomy nie uchylam się od odpowiedzi, najwyżej klarownie mówię, że nie chcę, albo nie mogę podać jakiejś informacji. Jesteśmy przecież poważnymi ludźmi.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Podobni jak Darek Ludera uważam, że gdy dzwoni się w konkretnym celu „lepiej walić prosto z mostu”. Sama czuję się niezręcznie, gdy dzwonię do kogoś z prośbą o przysługę i niepotrzebnie owijam w bawełnę, podobnie strasznie irytuje mnie gdy dzwoni ktoś i robi to samo. Po przedyskutowaniu rzeczywistego celu rozmowy jest oczywiście miejsce na pogawędkę…
A co do podtrzymywania kontaktu, to podobnie jak Hadret preferuję inne formy niż telefon, często pisuję maile, wiadomości, by podtrzymać kontakt bez powodu. Telefon traktuję jako narzędzie „muszę coś załatwić tu i teraz”… Ktoś skrytykował ten styl, ale ja się lepiej w nim odnajduję i myślę, że lepiej jest napisać, niż nie kontaktować się w ogóle.
Dziękuję i pozdrawiam.
Miron P
Wydaje mi się ze podtrzymywanie znajomości to szczególnie trudna umiejętność. Zwłaszcza kiedy nasz tryb życia utrudnia kontakty na bieżąco.
Poza tym jeśli dzwonimy do kogoś by podtrzymać kontakt to samo w sobie jest już w jakiś sposób interesowne. Naturalne swobodne kontakty można utrzymywać z ograniczoną ilością osób – tak mi się wydaje. Ta liczba zależy od charakteru. Ja stawiam na naturalność. Nie mam planu :) działam spontanicznie i samo wychodzi tak, że do jednych dzwonie także bez powodu a do innych wyłącznie „ze sprawą”.
Dla mnie telefon to głównie narzędzie pracy. Rozmowa przez telefon w żaden sposób moich towarzyskich potrzeb nie zaspokaja; wręcz nie lubię gadać przez telefon. Zdarza mi się dzwonić z pytaniem „co słychać” do najbliższych mi ludzi, jeśli nie ma okazji się spotkać przez dłuższych czas, ale dajemy sobie tylko znać, że pamiętamy i tęsknimy; rozmowy zwykle są krótkie. Niełatwo nawiązuję bliskie relacje i potrzebę „podtrzymywania znajomości” odczuwam w stosunku do niewielkiej liczby osób. Kontakty „bez powodu” są w miarę symetryczne.
Witajcie. Blog czytam od paru tygodni, a ponieważ to mój pierwszy komentarz, więc przy okazji chcę pogratulować Ci, Aleksie, bardzo ciekawej i rozwijającej strony i podziękować za posty, które skłaniają mnie do rozważań nad tematami z których istnienia nie zdawałam sobie sprawy :)
Przechodząc do tematu dzwonienia: nie zdarza mi się dzwonić do znajomych by spytać ich „co słychać”. Znakomitą większość osób z którymi utrzymuję stosunki spotykam regularnie na uczelni. Z pozostałymi zdarza mi się „rozmawiać” przez gg, ale tak naprawdę najbardziej cenię sobie wspólne wyjścia np. do kina lub wyjazdy, kiedy mamy czas porozmawiać na mnóstwo różnych tematów i dowiedzieć się co u kogo słychać.
W pierwszej chwili po przeczytaniu tego postu pomyślałam, że nie umiałabym rozmawiać „o niczym” przez telefon, oraz że nie wyobrażam sobie że jakiś znajomy zadzwoniłby z tekstem „hej, masz chwilę pogadać?”. Potem przez chwilę myślałam, że warto by to zmienić i że masz, Aleksie, rację – warto czasem zadzwonić, gdy nic nie potrzebuję. Ostateczna wersja przemyśleń pojawiła się gdy dotarłam do formularza komentarza (oczywiście po przeczytaniu po drodze komentarzy :) ).
W tym momencie na długiej liście znajomych osób, do których mam numery telefonów, około połowa to ludzie których widuję co najmniej raz w tygodniu i nie widzę potrzeby dzwonić do nich, aby zapytać co się u nich dzieje. Z pozostałych zaledwie kilka jest takich, których nie spotykam regularnie, żywię do nich głęboką sympatię i jednocześnie wiem, że ucieszyłyby się z rozmowy telefonicznej. Twój post uświadomił mi, że trzeba do nich wreszcie zadzwonić :)
Tu dodam, że z jedną dobrą koleżanką prowadzimy telefonicznie długie rozmowy mniej więcej raz na dwa miesiące, gdy zostaje jej dużo darmowych minut do wykorzystania – wiedząc o tym z radością korzystam z okazji by pogadać.
Jednak jest wiele osób, z którymi nie wiedziałabym jak rozmawiać bez potrzeby. Nawet, gdyby do mnie zadzwoniły z pytaniem „co słychać”. Po prostu by mnie zatkało.
Z niektórymi z nich mam kontakt „na wszelki wypadek” i nawet spotkania osobiste kończą się na zdawkowych trzech zdaniach: „jak się masz?” „dobrze, co u Ciebie?” „jakoś leci”. To podtrzymywanie kontaktów wymuszone, bardziej z grzeczności niż z rzeczywistego zainteresowania. Ale takie nam odpowiada, i tak jest dobrze.
Muszę jednak przyznać, że jest też grupa osób, z którymi dobrze się dogaduję na żywo i lubię z nimi rozmawiać, ale rzadziej ich spotykam i jednocześnie nie wyobrażam sobie że dzwonię do nich (lub oni do mnie) tylko po to by spytać, co u nich słychać. Nie wiem jeszcze co o tym myśleć, więc może po prostu do jednej z nich zadzwonię „bez potrzeby” i sprawdzę co się stanie ;)
Niezależnie od wyniku, będzie to ciekawe doświadczenie.
Pozdrawiam,
Aneta Rosłan
Witam wszystkich serdecznie! Gratuluję Alexowi bardzo ciekawego bloga, który inspiruje i skłania do refleksji.
Co do pytania o telefony „bez powodu” to i owszem, często dzwonię i często do mnie dzwonią, bardzo mnie to cieszy. Ciekawa jestem ludzi i lubię ludzi…Jedynie to „bez powodu” tak mnie nurtuje. Bo ten powód chyba jest zawsze, nie ma za to interesu. Najczęściej bowiem z takich bezinteresownych telefonów wynika ciekawa, czasem bardzo ważna dyskusja. Czasem kiedy do kogoś dzwonię nawet sobie nie uświadamiam tego że coś muszę z siebie wyrzucić, a tak się dzieje. Również inni dzwonią często zapytać „co u ciebie” ale przy okazji „co o tym myślisz?” Zawsze więc staram się mieć czas na takie niezobowiązujące kontakty z ludźmi na których mi zależy. Uczulona jestem za to na „obrażalskich”-to takie osoby, które zawsze uważają, że skoro one ostatnio dzwoniły to teraz moja kolej, a jak tego nie zrobię przez określony (przez nich) czas to jest obraza. Takie kontakty jakoś zawsze się urywają i zawsze średnio się z nimi czuję. POzdrawiam
Aneto
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „jednocześnie nie wyobrażam sobie że dzwonię do nich (lub oni do mnie) tylko po to by spytać, co u nich słychać. Nie wiem jeszcze co o tym myśleć, więc może po prostu do jednej z nich zadzwonię “bez potrzeby” i sprawdzę co się stanie ;)”
Jak mówią Niemcy „probieren geht über studieren”, po prostu zobacz sama, najlepiej kilka razy. Z niektórymi sprawami między ludźmi jest tak, że za pierwszym razem niekoniecznie dobrze wychodzi :-)
Ania Polek
Witaj na naszym blogu :-)
Piszesz: „Zawsze więc staram się mieć czas na takie niezobowiązujące kontakty z ludźmi na których mi zależy.”
To jest dobra strategia, dorzuć do tego jeszcze 10% „innych”, tak dla dywersyfikacji
Kilkoro Czytelników niezależnie od siebie postanowiło wypróbować słuszność tez przedstawionych w poście na mojej skromnej osobie :-)
Mimo, iż niektóre telefony były w bardzo niekorzystnym momencie, mogliśmy zawsze umówić się na później
Pozdrawiam
Alex
Zastanawiam się na ile przedstawione przez Ciebie Alexie sytuacje tyczą się mojej osoby.
Z pewnością nie mam żadnych oporów, by bezinteresownie zadzwonić do znajomych, przyjaciół. Wiadomo, nie zawsze można kontaktować się telefonicznie, choćby ze względu na tysiące kilometrów nas dzielących. Jednak era internetu, akurat w tym przypadku, jest niezastąpiona.
Zwykle staram się dzwonić w godzinach, w których dana osoba jest już wolna od pracy. Jeśli jednak zdarzy się, że rozmowa nie może czekać, pytam, czy nie przeszkadzam. Proste słowa, dzięki którym nie ma żadnych niedomówień i problemów.
Co się zaś tyczy osób dzwoniących do mnie, mogę powiedzieć, że z przyjemnością odbieram telefony prowadząc rozmowy o wszystkim co łączy się z ich życiem codziennym, z troską co u mnie. Rzadko zdarzają się takie, gdzie ktoś chce w zawoalowany sposób załatwiać swoje interesy – głównie dzwonią i mówią od razu, co jest na rzeczy.
Żeby nie było tak cukierkowo, zdarzyło się również kilka takich sytuacji, gdzie dzwoniłam, pytając co słychać z czystej chęci podtrzymania kontaktu, jednak druga strona nie wyrażała jej. A że nie lubię się narzucać nasze przyjaźnie – jakby się mogło wydawać – zostały zakończone.
No cóż, jak się okazuje, życie weryfikuje również i to.
Moja odruchowa reakcja na główny temat: przecież człowiek zawsze czegoś potrzebuje. Naprawdę jak dzwonisz do kogoś to nic nie potrzebujesz? nie potrzebujesz chociażby uspokoić wyrzutów sumienia,że nie odzywałeś się do tej osoby tyle czasu? nie potrzebujesz zaspokoić swojego egoizmu, bo chcę usłyszeć ,,o jak fajnie że się odezwałaś/eś/”-,, w domyśle ale jesteś fajna”? myślę że ZAWSZE czegoś potrzebujemy, nie ma kontaktów bezinteresownych, nie ma dzwonienia bez potrzeby. Jakaś potrzeba nami kieruję,czy to chęć wygadania się,czy podzielenia się sukcesem/porażką,dowartościowanie się,lub potrzeba wsparcia. Czysty egoizm, który jest wpisany w nasze życie. może to tylko kwestia tego czy moje potrzeby są takie same jak drugiej osoby .
Witajcie,
A macie jakieś wskazówki jak porozmawiać z kolegą, zktórym nie miałem kontaktu od prawie 2 lat a właśnie dowiedziałem się, że przechodzi kolejną chemię po operacji złośliwego raka mózgu?
pozdrawiam, Artur
Artur,
po prostu zadzwoń, np. powiedz, że o nim pomyślałeś i chciałeś z nim porozmawiać. Sama byłam w podobnej sytuacji (trochę inna diagnoza) i moi znajomi bali się wykonań jakikolwiek ruch – z lęku, że coś chlapną, z obawy że nie będą wiedzieć co powiedzieć, a mi po prostu było potrzeba, by o mnie pamiętali, by ktoś tak zwyczajnie ze mną porozmawiał o pierdołach – filmach, o tym co u nich się dzieje, jakich przystojnych lekarzy poznałam, albo jak wiele książek przeczytałam w tym czasie… Wyobraź sobie, że ja przez trzy miesiące niestety nie odczekałam się takiego telefonu, sama jednak wykonałam ruch.
Pozdrawiam ciepło:)
Aleksandra Mroczkowska
None,
W moim odczuciu ważne jest, na kim się skupiamy w rozmowie. Na sobie i swoich potrzebach (także emocjonalnych) czy na rozmówcy.
Pozdrawiam, Ewa W
Nad dzwonieniem bez potrzeby zastanawiałem się parę lat temu, bo zaobserwowałem właśnie to u siebie i swoich znajomych – że dzwonimy zawsze „z czymś”. Trochę mnie to niepokoiło, ale zauważyłem, że bez konkretnej potrzeby dzwonią kobiety, a faceci jak mają sprawę. Jak mam potrzebę pogadać, to dzwonię i umawiam się na piwo :)
Wicher,
napisałeś: „zauważyłem, że bez konkretnej potrzeby dzwonią kobiety”. Może zatem warto się od kobiet tego nauczyć? I stosować nie tylko wobec kobiet. :-)
Pozdrawiam, Ewa
Ewo,
Zasadniczo masz rację. Też uważam, że to sympatyczne, miłe i w ogóle fajne, dzwonić tylko po to, żeby poględzić i dowiedzieć się co słychać. Sęk w tym, że jestem potwornie zajęty na codzień i wiem, że większość moich znajomych ma podobnie. Kiedy mają już odrobinę czasu dla siebie to też próbują go efektywnie wykorzystać. Takie życie.
Pozdrawiam,
Wicher
Wicher,
nie wiem skąd, bo ani z mojego komentarza, ani z postu Alexa nie wynika, że chodzi o to, by „poględzić i dowiedzieć się co słychać”.
To nie o ględzenie, kwadransowe plotki ani godzinne pogawędki chodzi, i nie o to, by ktoś opowiadał nam w szczegółach, co u niego.
Chodzi o to, by bez żadnego interesu wykonać telefon i zainteresować się człowiekiem, a nie sprawą. Kilka zdań, 5 minut.
Na to wystarczy chwilka w samochodzie w korku, chwila w domu przy robieniu kawy. Nie wierzę, że wszyscy jesteście tak zajęci „po denko”, że nie starcza czasu na taki krótki życzliwy telefon.
Piszesz: „Kiedy mają już odrobinę czasu dla siebie to też próbują go efektywnie wykorzystać.”. To pozornie nieefektywne działanie w postaci telefonu może być bardzo korzystne, tylko nie w takim bezpośrednim przełożeniu, do jakiego wiele osób przywykło. A swoja drogą, naprawdę każdą chwilę wykorzystujesz efektywnie? Naprawdę? Tak co do minuty?
Mam wrażenie, że dla wielu osób „bycie potwornie zajętym” jest sposobem na życie i wymówką na wszystko, co niewygodne. Bycie w ciągłej „bieżączce”. Nie wierzę, że nie da się znaleźć 15 minut czasu w tygodniu na 3 takie telefony. Ja też jestem bardzo zapracowana i aktywnie żyje, a znajduję czas. To kwestia wyborów i chęci.
Pozdrawiam, Ewa
Ewo,
W moim przypadku Twoje podejście niespecjalnie pasuje. Z jednej strony tak, jestem zajęty na 100%. Nie do końca musi tak być, ale taki już mam styl bycia i pracy. Zawsze zajęty :) Poza tym nie ma czegoś takiego jak 5 minutowa rozmowa :) U mnie to jest zawsze przynajmniej pół godziny.
A koniec końców sprawa opiera się o to, czy masz nawyk dzwonienia, żeby zapytać co słychać, czy też nie. Ja sobie go nie wykształciłem póki co.
Pozdrawiam,
Wicher
Wicher,
post Alexa w moim odczuciu jest wlaśnie o tym: wielu ludzi nie ma takiego nawyku ani zwyczaju. Alex pokazuje, że warto nad tym popracować, żeby to „mieć”:), bo moze zrobic pozytywną różnicę nie tylko w życiu drugiegpo człowieka, ale w naszym.
oczywiscie wybór zawsze zależy od nas. Od Ciebie.
Pozdrawiam, Ewa
Alex,
Piszesz:
„Problem polega na tym, że większość ludzi po prostu nie ma pojęcia, jak prowadzić luźną, przyjemną dla drugiej strony rozmowę z osoba spoza rodziny i najbliższych przyjaciół. To skazuje ich na pozostanie w tym siłą rzeczy ograniczonym kręgu ludzi, ze wszystkimi tego negatywnymi skutkami.”
oraz
„Tu jest właśnie ten przysłowiowy pies pogrzebany. Wielu ludzi nie potrafi lekko rozmawiać i ma kłopot z komunikacją wykraczającą poza standardowe sprawy i interesy. Problem polega na tym, że ćwiczenie jest najlepszą metodą nauczenia się tego, a to oznacza…. rozmawianie ile się da :-)”
Ja niestety chyba zaliczam się do takich ludzi :( Problem z zadzwonieniem do innych wynika chyba także trochę ze strachu, że nie będzie o czym gadać i rozmowa nie będzie się kleić. Generalnie podpisałbym się także pod postem Olgi. W każdym razie zauważony problem trzeba będzie naprawić i ćwiczyć rozmowy :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Grzegorz Kudybiński.
Grzegorz Kudybiński
Trzeba po prostu zacząć i doskonalić się poprzez praktykę. Inaczej nic sie nie zmieni
Pozdrawiam
Alex
Powiem tak:
Przez wiele lat osoby tj.przyjaciele,znajomi dzwonili do mnie,bardziej w dzisiejszym świecie ja przypominam o moim istnieniu,ze zyje i jestem.Ja bardziej do nich dzwonie czy jest taka potrzeba,czy nie ma potrzeby.Chciałbym zadzwonic do jakiejś osoby konkretnej,dowiedziec sie co tam u niej,ustawic sie na kawke,czy herbatke by poplotkowac sobie i spotkac sie.Bo w dzisiejszymświecie ludzie zapominaja,nie maja czasu ,mają głupie wymówki niechce,nie moge,duzo pracy itp.
Ja lubie dzwonic do ludzi, uzwazam ze ta forma komunikacje jest wazniejsza od emaili, slyszymy czyjs glos, dowiadujemy sie od razu o sprawach ktore nas interesuja.
Na emaile nie wszyscy odpowiadaja.
Gdy ktos do mnie dzwoni, staram sie mu poswiecic czas, ale nie za dlugo.
Ja jestem na emigracji w Australii od czasow Solidarnosci,chyba juz tu zostane.
zacząłem eksperymentować jakiś czas temu w tej dziedzinie podlewając kwiaty – i po dojściu do pytania „a co u mnie słychać?” mam prostą odpowiedź – właśnie podlewam kwiaty i czekam na wiosnę, i mówię to ze szczerym uśmiechem i radością :-) i rozmowa przechodzi na zupełnie inną płaszczyznę – bezinteresownej życzliwości i spokoju i można skupić się na drugiej osobie
jakoś tak świat wtedy pięknieje :)
i zastanawiam się czasem czy to z powodu udanych eksperymentów z tantrą czy odwrotnie, to dzięki życzliwości do świata eksperymenty są udane :-)
pozdrawiam
Witek