Jestem zwolennikiem interaktywnej komunikacji, dlatego postanowiłem umożliwić Wam łatwe wywieranie wpływu na zawartość tego blogu. Każdy z Was może korzystając z tego formularza zadać mi pytanie, bądź zaproponować temat nowego postu. W ten sposób nasze kontakty tutaj będą odbywały się w obie strony, a co za tym idzie bardziej naturalnie.
Zapraszam serdecznie !!
PS: Oczywiście celem tego blogu nie jest udzielanie porad jakiegokolwiek rodzaju, lecz otwarta dyskusja między Koleżankami i Kolegami. Inaczej polski fiskus może zarządać ode mnie VAT-u z czym się w żadnym innym cywilizowanym kraju nie spotkałem :-)
Witam ponownie, otoz kilka razy spotkalem sie na blogu ze stwierdzeniem 'jezeli X, to najlepiej wypada/dobrze bedzie jesli/polecalbym* zadac inteligentne pytanie’. I tutaj mam pytanie, oby inteligentne – coz to takiego owa inteligencja ktora kryje sie w pytaniu? Czy to tylko umiejetnosc sluchania naszego rozmowcy decyduje czy potrafimy zadac akurat owo pytanie, czy moze trzeba pamietac o czyms jeszcze?
Jesli temat jest mozliwy do rozwiniecia, chetnie poczytam jak nalezy pytac ludzi. Naturalnie, jesli nie ma tutaj wiele do powiedzenia – trudno, bede dzialac w oparciu o to co wiem do tej pory.
Dziekuje z gory za czas, pozdrawiam!
*) niepotrzebne skreslic ; )
Eh, chyba nie odebralem jak nalezy tego wpisu. No nic, przepraszam i oczekuje moderacji..
Mazz
Zaproponowałeś całkiem rozsądny temat, chętnie go podejmę przy najbliższej okazji
Pozdrawiam serdecznie
Alex
W ciagu ostatnich tygodni dwukrotnie juz trafilam na strone konferencji TED [http://www.ted.com]. Za pierwszym razem obejrzalam prezentacje sir Kena Robinsona, jako przyklad idealnego przedstawienia tematu i przyciagania uwagi ludzi, za drugim zatrzymalam sie juz na dluzej ogladajac kilka innych przemowien [http://www.ted.com/tedtalks/].
W sumie chcialam sie odniesc tylko do jednej, jednak mysle, ze wszystkie sa interesujace i godne polecenia, dlatego tez wklejam te wszystkie linki :)
Prezentacja, do ktorej chcialam nawiazac to ta Tony´ego Robbinsa. Ma ona cos wspolnego z omawianym nie tak dawno podrywaniem, ale mowi o czyms jeszcze – o emocjach, ktore pozwalaja osiagnac wszystko. Jest to moze delikatniejsze podejscie do tematu niz w filmie The Secret [http://thesecret.tv/], ale rowniez kontrowersyjne. Jak mozna nie majac czasu, pieniedzy, umiejetnosci, itd. osiagnac WSZYSTKO? Wiem, ze to jedna z mysli przewodnich na Twoim blogu i moze to co tu pisze nie zaowocuje nowym tematem, ale podlinkowane zasoby wydaja mi sie w ciekawe i moze cos z nich sie uda wyciagnac :)
pozdrawiam
M.
Marto
Na temat filmu „the Secret” wypowiadałem się już (dość negatywnie) na tym blogu. Nie bardzo mam teraz czas sprawdzać, co jest w tej prezentacji Robbinsa (błyskawicznie kuruję się z grypy bo jutro zaczynam intensywne szkolenie :-))
Jeśli piszesz „WSZYSTKO” to warto by dokładniej sprecyzować o czym mówimy, bo to słowo będzie dla każdego znaczyło coś innego. Nie dla każdego też posiadanie WSZYSTKIEGO jest celem w życiu, bo jak zawsze jest cena do zapłacenia i niektórzy (tak jak ja) nie mają ochoty jej zapłacić. Ja bardziej opowiadam się za Pareto :-)
Pozdrawiam
Alex
Witam:)
Alex, wiem, że jesteś zajętym człowiekiem, dlatego przypominam tutaj :)
Kiedyś w komentarzu pod jakimś postem napisałem, że skąd mamy wiedzieć, że coś chcemy w życiu robić, jeśli nigdy tego nie spróbowaliśmy, a co gorsze, nawet nie wiemy o tego istnieniu?
Odpowiedziałeś, że się tym kiedyś zajmiesz:) Minęło już trochę czasu, więc się przypominam:)
Pozdrawiam!
Co myślisz o przeniesieniu niektórych tematów do Skype Live?
Myślę że takie rozmowy real-time będą pouczające i ciekawe.
Pozdrawiam Kamil :)
Marcin
Parę tematów czeka na swoją kolejkę, trochę zależy to od czasu i mojego chwilowego nastroju :-)
Nie zapomniałem o tym!
Kamil
To jest niezły pomysł, choć z tematów napisanych może skorzystać wiele osób i to nie tylko dziś, lecz i w przyszłości. Mogę sobie wyobrazić ewentualne telekonferencje z Czytelnikami, ale to może w lecie, kiedy będę miał więcej czasu i bądę daleko od Was
Pozdrawiam
Alex
Mam takie pytanie i jednocześnie prośbę. Pod koniec tego roku akademickiego będę bronił swojej pracy ;). Czy masz jakieś sprawdzone sposoby, aby dobrze zaprezentować swoją pracę lub dobrze się sprzedać? W sensie aby dobrze wypaść (aby chcieli żebym nie przestawał opowiadać ;) i w trakcie tej „ekstazy” postawili mi bardzo dobrą ocenę). Jestem po lekturze ostatnich Twoich wpisów.
Chciałbym się dowiedzieć czy w takich momentach warto chwalić, że w celu opisania takich a takich zagadnień zrobiłem to, to i to itp.
pozdr,
Piotrek
Witam Autora jak i Czytelników!
Alex: mógłbyś poświęcić jedną notkę na pytanie z rozmów kwalifikacyjnych/formularzy rekrutacyjnych typu: „Jakie są Pańskie oczekiwania finansowe”?
Wiadomo, że każdy chciałby dostać jak najwięcej, a pracodawca dać jak najmniej (oczywiście by mieć przy tym pewność o stabilności zatrudnienia pracownika i jego motywacji do pracy).
Jeśli dobrze pamiętam z notek, to jest Ci znana pozycja „7 nawyków …” – chciałbym się dowiedzieć co uważasz (lub czy możesz co wiesz o tym z innych źródeł, np. menadżerów odpowiedzialnych za zatrudnienie) odnośnie zastosowania metody „wygrana-wygrana” podczas takiej rozmowy.
Kandydat zadaje na zadane pytanie o oczekiwanie finansowe stawia sprawę jasno, np. nie jest zorientowany jaka jest przeciętna pensja w firmie na danym stanowisku (z uwzględniem doświadczenie itp.) ale nie chciałby zarabiać mniej niż jego koledzy (przy wykonywaniu tej samej pracy) ani też specjalnie więcej, aby nie psuło to w żaden sposób atmosfery. Jeśli ma określone wymagani.
I również chciałby, aby pensja była np. początkowo niższa, lecz po pewnym czasie (np. 3 miesiącach) – gdy jego praca będzie mogła zostać oceniona – nastąpi weryfikacja (ponowna rozmowa).
Z jednej strony mogłoby się to wydawać śmiałością, jednak moim zdaniem byłoby to uczciwe postawienie sprawy, pozwalające na przekazanie swoich oczekiwań i dające szanse na wypracowanie satysfakcjonującego obie strony kompromisu (oboje wygrywamy albo nie robimy interesów).
Mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli :-)
shpyo: zacznij od uśmiechu i miłego przywitania, a już ich zjednasz. Bo wiedzę merytoryczną napewno będziesz miał, więc z tym nie powinno być problemu ;) Może jeszcze mowe ciała przestudiować…. i zrelaksować się kompletnie (na min. dzień przed) ;)
Pozdrawiam serdecznie :-D
Wiesz Alex – a mnie podkusiło, by zaproponować Ci taki temat: Jak zainspirować ludzi do swojej wizji, jak sprawić by chcieli pójść za Tobą i Twoją ideą?
Myślę o tym w kontekście rekrutacji, a raczej budowania zespołu, stosunkowo od podstaw i bez szerokiego zaplecza finansowo-organizacyjnego. Co zrobić, aby Twoi znajomi (i nieznajomi) oraz ich znajomi byli tak zaciekawieni wspólną pracą z Tobą, że by powiedzieli, że chcą realizować Twoją i ich ideę (i oczywiście byli w tym konsekwentni)…
Ciekaw jestem, co o tym sądzisz, jako o temacie na dyskusję. Ja mam pewne doświadczenie w tej kwestii, i pewien opracowany warsztat – a mimo to, czuję, że z miesiąca na miesiąc coraz mniej wiem w tej kwestii (lub coraz więcej widzę, ile nie wiem).
Taki brainstorming pod Twoim 'patronatem’ mógłby dać fajny rezultat do inspiracji
Witam Cię Alex.
Chciałbym zaproponować nowy temat – Jak radzić sobie z negatywnymi emocjami. Żyjemy niestety jak sam wielokrotnie zauważyłeś w kraju, w którym jest masa zestresowanych ludzi, z którymi chcąc nie chcąc, na co dzień musimy się stykać. Bardzo często jest tak, że mimo najszczerszych chęci rozbijają oni nowo wypracowany wewnętrzny spokój i optymizm, zaburzają przepływ wewnętrznej pozytywnej energii. To jest niemal tak jakby agresja, złość i inne negatywne uczucia przenosiły się drogą kropelkową. Co prawda pisałeś już o tym jak reagować na negatywne sytuacje tego typu (sprowadzając kontakt wzrokowy i słowny do przepływających w powietrzu fotonów i wibracji powietrza) ale czy mógłbyś nieco bardziej ten temat rozwinąć? Moim osobistym problemem, który od pewnego czasu zauważam są wybuchy agresji, często bardzo gwałtowne i niekontrolowane, kiedy uczę się czegoś nowego, zwłaszcza czynności manualnych i coś mi notorycznie nie wychodzi (ostatnio zacząłem uczyć się żonglerki i właśnie wtedy zauważyłem jaki to duży dla mnie problem). Mimo, że czytałem i słyszałem o różnych technikach relaksacji to na niewiele się one zdają. Podobnie w sytuacji, kiedy znajduję się w większej grupie ludzi mniej bądź bardziej znajomych „zarażających” się nawzajem negatywnymi emocjami. Proszę podziel się z nami swoją wiedzą w tej dziedzinie, bo jestem niemal pewien, że wszyscy inni czytelnicy Twojego bloga mają podobne problemy na co dzień.
Aleksie wysyła dla pewności jescze tutaj mój proponowany temat bo dwa ostanie nie doszły. Tym samym pragnę się upewnić czy mój „esperymet” dzisiaj wyslany taże dotarł na Twój adres.
„Patologia o wyższych dochodach”
Święta dobiegły końca….. Na szczęście mając troszkę więcej czasu niż zazwyczaj mogłam kontemplować te chwilę przygotowań świątecznych. Muszę przyznać że to co zauważyłam jest tragizmem. Zagubiła się tradycja, duch świąteczny, Głębokie przezywanie zastąpił ekran telewizora plazmowego, który skutecznie stępia naszą wrażliwość. Ludzie zabiegani pracują do piątku do 20.00, narzekając że nie czują kompletnie świat. Gdzie tkwi zalążek frustracji i irytacji ? W gonitwie za mamoną? Pieniądz gubi wszystkie wartości, tradycję, gubi dom, gubi wychowanie młodego człowieka, wpędza w bagatelizowany często uznawany za pozytyw – pracoholizm. Nie ma czasu na rozmowę z o sprawach istotnych. Pieniądz niszczy rodzica- wychowawcę. Zatraca się smak egzystencji i istotności życia, a jedyny celem staję się obserwacja notowań na giełdzie. Każdy kontempluje święta razem w domu, ale w osobnych pokojach zamknięty w swoich myślach. Jedyne co piękne to bogaty program telewizyjny … Mam takie poczucie że pęd życia i gonienie za powiększeniem stanu kąta niszczy gdzieś nas od środka. Powoli wymiera u nas wrażliwość na rzeczy proste, banalne, szukamy szczęścia nie widząc tego co mamy na wyciagnięcie reki. Zauważamy szczęście już nie widoczne, wtedy kiedy coś utracimy bezpowrotnie. Świętą staja się okazją do wbijania szpilek oraz powracania do zatargów sprzed lat….
Widzę, Alex, że nie za często tu zaglądasz? :-P
No, ale i tak dodam coś od siebie. ;-)
Zacząłem wczoraj (w końcu!) przeglądać archiwum Twojego bloga i natrafiłem gdzieś (już nawet nie pamiętam dokładnie gdzie) na Twoją opinię na temat robienia dobrych prezentacji. Pisałeś w niej mniej-więcej (popraw mnie, jeśli się mylę), że omawianie agendy (ależ brzydkie określenie :-/) na początku prezentacji jest, mówiąc kolokwialnie, bez sensu. I tu mam prawdziwą zagwozdkę. :-/ Otóż jakiś czas temu Prof. Wiszniewski (nie przekręciłem nazwiska? :-P) na swoim wykładzie mówił, że właśnie warto na samym początku (z)robić taką krótką rozpiskę o czym się będzie mówić. :-/
I bądź tu teraz człowieku mądry? :-(
Może napisałbyś w niedalekiej przyszłości coś więcej na temat dobrych prezentacji? :-) Założę się, że nie tylko ja bym był tym zainteresowany. :]
Drodzy Czytelnicy
Dziękuję Wam za zamieszczane propozycje. Znakomita większość znajdzie też swoje odbicie w pisanych przez mnie postach, w miarę jak będę miał czas i coś ciekawego do powiedzenia na proponowane przez Was tematy (Paql, zanim napiszesz „Widzę, Alex, że nie za często tu zaglądasz? :-P ” polecam uważną lekturę 3 postów „Wiedza i domysły” i znacznie większą ostrożność w Twoich konkluzjach).
Akurat o biznesowych prezentacjach nie chcę tutaj pisać, bo większość z Czytelników nie potrzebuje wiedzy jak się robi sprzedającą prezentację przy milionowych projektach.
Nie znam osoby, o której piszesz, ale jeśli jest to profesor na wyższej uczelni to mamy kolejny przykład nędzy jeśli chodzi o praktyczne zastosowanie biznesowe przekazywanej tam „wiedzy”. No ale to nie jest wątek na takie dyskusje :-)
Pozdrawiam
Alex
Alex,
Zacznę od tego, że jeśli na końcu mojej wypowiedzi jest jakiś uśmieszek, to nie wolno traktować jej dosłownie! Zwłaszcza, jeśli jest to „ozor”. ;-)
Jeśli chodzi o prezentacje, to nie chodziło mi o jakieś super efektywne metody zwiększające efekt o 300%, ale po prostu o kilka dobrych wskazówek jak taka „cywilna” prezentacja powinna wyglądać. Bo, tak jak pisałem – z jednej strony wiem już jak nie powinno się tego robić, a z drugiej – wciąż nie wiem jak taka prezentacja powinna wyglądać przynajmniej poprawnie (nie mówiąc już o tym, żeby zrobiła wrażenie na innych). :-/
Oczywiście – możesz (od)powiedzieć, że „Google Twoim przyjacielem”, ale wszyscy wiemy jakie efekty potrafi wyrzucić „Googiel” nawet po wpisaniu w okienko dobrych słów kluczowych. :-/
Jest w ogóle szansa, żebyś zajął się tym tematem? :>
P.S. Do „Wiedzy i domysłów” zdążyłem dojść, ale czytanie archiwum tzw, „ciurkiem” (u mnie: cały marzec 2006) nie uważam za zbyt dobry pomysł. Są tematy, które nie wystarczy tylko przeczytać i przyjąć do wiadomości – nad niektórymi po prostu trzeba się trochę zastanowić i wyciągnąć z nich wnioski. :-)
Hej,
Paradygmat nadmiaru / niedoboru
Artur Jaworski
Witaj, Alex :) .
w komentarzach do artykułu na temat bezpieczeństwa fnansowego napisałeś: “Wychodzenie z ciasnych sytuacji finansowych to też była kiedyś moja specjalność i w razie potrzeby (i czasu) mogę o tym napisać.”
Uważam,że to bardzo dobry temat, tym bardziej biorąc pod uwagę to, że tak naprawdę wiele osób miewa finansowe problemy, z których trudno im wyjść, nie mówiąc o braniu przykładów z innych ludzi (akurat to raczej w temacie „jak NIE postępować”). Osobiście i Ja potrzebuję takowej wiedzy, a ponieważ Alexie masz już doświadczenie i wiedzę, proszę Cię o podzielenie się :) . I z niecierpliwością czekam na arykuł o takiej tematyce, kiedy tylko znajdziesz czas :) .
Pozdrawiam, Kasia „Intueri”
Dziękuję Wam za propozycje, praktycznie wszystkie wymagają porządnego pomyślenia i napisania, na co w najbliższych dniach nie bardzo mam czas. Na pewno wrócę do nich na początku maja.
Pozdrawiam
Alex
Nie przyznać racji za wszelką cenę
Jak to jest z tym „przyznaniem racji”? Zastanawia mnie ludzka psychika w danym momencie danej osoby.
Otóż nie dawno pewien znajomy (starszy ode mnie ponad 20lat) odwoził mnie wieczorem do domu swoim nowym czerwonym autem. Kilka minut chwalił to auto, kończąc swoją wypowiedź pochwaleniem świateł- ale świeci. Ja mimowolnie zauważyłam, że światła są za wysoko ustawione. I mimo iż nie chciałam mu psuć tego zachwytu to powiedziałam, że światła chyba za wysoko. On na to dość nerwowo,że nie. Nie dałam za wygraną, więc chwilę później powiedziałam grzecznym tonem:
– Może się nie znam, jednak wydaje mi się że światła są za wysoko. Nie powinny oślepiać jadących z naprzeciwka.
( przyznaję, nie mam prawa jazdy, nie mniej znam podstawowe zasady , o przepisach drogowych już nie mówiąc, innymi słowy wiem dużo).
Odpowiedź była taka:
-Nie znasz się, a zabierasz głos w tej sprawie?…
Poczułam się lekko urażona. Nie było to grzeczne w stosunku do mnie, a przynajmniej brzmiało dość lekceważąco. Znajomy uśmiechnął się przy tym dość „nie ładnie”. Nie powinnam raczej zaczynać wypowiedzi-może się nie znam. To też chyba jakoś wpłynęło na odpowiedź mojego rozmówcy.
Wiem, że miałam rację i on to też wiedział/ widział, chyba że rzeczywiście był „ślepy”. Każdy początkujący zauważyłby ten błąd. Mimo to nie przyznał racji.
Zastanwiam się czemu starszym, często też w relacjach mężczyzna-kobieta (rzadziej na odwrót), doświadczony-niedoświadczony, tak trudno przyznać komuś innemu rację. Sama nie mam z tym problemu i jeśli rzeczywiście popełniłam błąd, myliłam się lub cokolwiek, potrafię przyznać się do błędu młodszym. (co nie znaczy że zawsze przyznaję rację ;) )
Czemu tak jest?
Witaj Alex
Ostatnio przeglądałem sobie archiwum postów i komentarzy i w kilku miejscach poruszona została kwestia kreatywności oraz myślenia out-of-box. Do tej pory wydawało mi się, że z taka umiejętnością człowiek się rodzi :-) ale padło kilka sugestii, że pewne sytuacje i działania wzmacniają je lub je stymulują. Może udałoby się rozwinąć tą kwestie i wskazać skuteczne działania.
Witam,
Czytam Cie juz Alexie od jakiegos czasu i dopiero teraz zdecydowalem sie „wychylic”. Dostala sie w moje rece niedawno ksiazka pod tytulem „Bogaty ojciec, biedny ojciec” R. Kiyosakiego i zrobila na mnie spore wrazenie.. Zawiera mase wskazowek, jak wyrwac sie w zyciu z szablonowego, uczonego od dziecka toku rozumowania i podejscia do pieniedzy i bardzo interesuje mnie. Jako 21letni student niewiele znajacy sie na finansach i „zyciu”, doceniajacy Twoje doswiadczenie, ciekawy jestem Twojej opinii na temat tego dziela.
Pozdrawiam :)
Dzięki serdeczne, Alexie, za tego bloga! Cudowne zjawisko w polskiej części internetu.
Tak się zastanawiam… Ostatnio wielu Polaków wyjeżdża zagranicę. Może kilka słów o tym? Ewentualnie zjawisko dość nieznane w Polsce – gap year. Jakieś porady, wskazówki, za i przeciw odnośnie obu spraw?… Jak zacząć nowe życie w tym starym.
Pozdrawiam i do przeczytania : )
Ula
Witaj na naszym blogu :-)
Co dokładnie chciałabyś omówić pisząc:”Ostatnio wielu Polaków wyjeżdża zagranicę. Może kilka słów o tym?” ?
Czy tylko kwestie „gap year” czy też coś innego. To jest temat rzeka :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Czy mozna swoje zycie zaplanowac tak jak planuje sie projekty w Microsoft Project? Ustawic swoje milestones, zalozyc ze pewne czynnosci/akcje potrwaja od/do z budzetem, zasobami i tym podobnym?
Mike, ja mysle, ze mozna, ale zycie takie plany szczegolowe, zwlaszcza dlugookresowe, lubi kompletnie rozwalac. Lepiej sobie zalozyc jakies „wyspy” celow na oceanie zycia, a to jak do nich doplyniemy to sie okaze. Przy okazji, widziales moze to przemowienie Steva Jobsa do ktorego linka podawal Alex http://www.youtube.com/watch?v=D1R-jKKp3NA ? Jesli nie to koniecznie obejzyj i posluchaj.
Jak odróżnić inteligenta od pseudointeligenta?
Pozdrawiam serdecznie
Konrad Kokurewicz
Konrad
Do czego potrzebne Ci jest takie sztuczne rozgraniczenie? Jakie mają być jego kryteria? Gdzie w tym wszystkim ma się plasować tzw. inteligent żoliborski? :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
PS: Pozostałych Czytelników proszę o trochę cierpliwości, zajmę się Waszymi propozycjami jak znajdę więcej czasu
Jesteśmy wytresowani na strach przed tzw. krytyką i kompromitacją i to paraliżuje wielu ludzi. Jak pozbyć się tego typu nabytych ograniczeń ?
pozdrawiam, Artur
Witam,
Dzisiaj przypadkiem trafilem na taka oto strone:
http://www.windmillsonline.co.uk/interactive/index.html
i poniewaz przypomina mi to cos na ksztalt internetowego coacha, pomyslalem, ze warto sie tym podzielic na blogu ( nie wiem gdzie do wrzucic wiec umieszczam tutaj).
Co sadzisz Alex o takich narzedziach? Czy takie wypelnione internetowo testy/formularze moga zrobic jakas roznice czy tez konieczny jest zywy czlowiek i jego analiza?
Pozdrawiam,
Greg
Witam i przeklejem mojego posta – nie zwróciem uwagi na opcję „zaproponuj temat”
„Aaa i jeszcze trochę nie na temat ale może będzie to jakaś inspiracja dla blog ownera do napisania fajnego artykułu.
Dzisiaj, dosyć przypadkowo trafiłem na ten blog i poświęciłem kilka godzin na jego przewertowanie. Miałem już zamykać ostatnie okno gdy wpadłem na pomysł odnalezienia jeszcze jednego, dla mnie istotnego taga. Szukam i szukam, oddzielam mniejsze czcionki od większych i … znaleźć nie mogę.
Odpowiedzialność – to brakujący element którego poszukiwałem. Zastanawiam się czy jest to celowy zabieg ze strony Alexa ?
Czytałem posty dotyczące krytycznych momentów, które odwróciły losy piszących, o spadaniu na 4 łapy, o elastycznej zmianie celów etc.
Dla mnie ciekawym aspektem pojawiającym się w tym konstekście jest pojęcie odpowiedzialności. Analizując historie własne oraz innych ludzi dochodzę downiosku, że “odpowiedzialność” to element gubiący i niszczący. W jednej z polemik pojawiło się zdanie, że nie należy zmieniać raz obranego celu w trakcie jego realizacji ponieważ przynosi to kiepskie efekty. Tu chciałbym wpleść “odpowiedzialność”. Często tkwimy przy jakichś celach właśnie w myśl fałszywie interpretowanej odpowiedzialności. Jest to punkt sporny pomiedzy osobami o różnej świadomości i różnym odbiorze wspólnie przeżywanej rzeczywistości. Pewna część społeczeństwa hołduje zasadzie, że z raz podjętych zobowiązań nie można sie wycofywać natomiast na drugim brzegu rzeki stoją ci, którzy potrafią modyfikować cele w zależności od zmieniającej się sytuacji. Są oni często określani mianem “nieodpowiedzilnych” gdyż ich zachowanie nie mieści się w kanonach tych pierwszych. I tu jest pies pogrzebany. Zdarza mi się tkwić w bezsensownych sytuacjach właśnie dlatego, że mimo własnej świadomości ulegam naporowi z zewnątrz (efekt – a może oni mają rację ?). Poruszyłem ten temat ponieważ nie znalazłem posta który uwypuklał by to zagadnienie.
Pozdrowienia dla Alexa i czytająco-piszących – należą się wszystkim ponieważ przez 2 godziny czytania bloga nie znalazłem ani jednego warcholskiego komentarza który ma na celu dopieczenie komuś lub pojechanie po kimś po to by uwypuklić swoje ja. Sytuacja wydaje się “nienormalna” bo gdzie nie zajrzę (głownie fora) tam ego ściera się z ego”
Może więc temat związany z odpowiedzilnością/”odpowiedzialnością” w kontaktach międzyludzkich ?
Może nie będę oryginalny, może ten temat był już omawiany (dopiero wertuję zawartość archiwum bloga), ale…
No właśnie. Chciałbym zaproponować temat „odpowiedzialność” – jak ją rozumieć, definiować, jak do niej podchodzić, by dodawała nam skrzydeł? Jak na nią patrzeć, by ją cenić i podejmować z chęcią – by widzieć w niej „skarb”, źródło możliwości, wolności, spełnienia, nie zaś (jak to często bywa) ciężar, źródło zmartwień, coś, czego za wszelką cenę trzeba unikać…?
Nie chodzi mi o odpowiedzialność za coś konkretnego, ale o odpowiedzialność za życie, które prowadzimy – w kontekście rezultatów, jakie w wyniku tego otrzymujemy.
Prosiłbym też o nawiązanie do fenomenu znanego pod hasłem „mentalność ofiary”, który to fenomen jest dokładnym przeciwieństwem odpowiedzialności.
Jakie są relacje pomiędzy rzeczywistą odpowiedzialnością, która jest naszym udziałem, a tzw. subiektywnym „poczuciem odpowiedzialności” (albo też brakiem takiegoż poczucia) wynikającym z oszukiwania siebie, lęku lub opacznego rozumienia kwestii?
Właściwie mam już częściowo „poukładane” w głowie na ten temat, ale czuję pewien niedosyt. A może potrzebuję usłyszeć z zewnątrz potwierdzenie tego, nieśmiało odkrywam wewnątrz…
Dla przeciętnego człowieka odpowiedzialność jest czymś przerażającym, czymś, czego należy się wystrzegać, a przecież to totalne nieporozumienie…
Bardzo się ucieszę, jeśli poznam Pańskie zdanie na ten temat, które to zdanie, po lekturze kilku artykułów zaczynam sobie cenić.
Pozdrawiam serdecznie.
Seba
Cześć Seba,
Tuż przed Twoim dokonałem wpisu z prośbą o poruszenie tego samego tematu. Mnie również interesuje fenomen zjawiska określanego jako odpowiedzialność. Możemy więc założyć koalicję :) i przeprowadzić jakiś mały lobbing :) .
Pozdrawiam – Marcin
MarcinS, Seba
Nie potrzeba lobbingu, temat jest już „w przemyśleniach” :-)
Teraz muszę „jeszcze” usiąść do komputera i pisać, na razie pogoda w Berlinie jest na to stanowczo za dobra
Pozdrawiam
Alex
Przeczytałem post „Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?”
i mam propozycję na rozszerzenie tego tematu. Moim zdaniem warte jest przeanalizowanie i opisanie procesu przechodzenia ludzi ze stanu biernego w stan czynny. Mam tu na myśli przebieg od pomysłu do realizacji.
Stosując pewne uproszczenie – w Polsce można podzielić ludzi na 2 grupy – tych, których stać na naukę i tych których nie. Ta druga grupa musi od razu działać po prostu po to by przeżyć (u nich droga od pomysłu do realizacji jest bardzo krótka). Jeżeli zaś chodzi o pierwszą – mmm – tu zaczynają się schody. Młodzi ludzie, którzy są utrzymywani przez rodziców mając 18-20-25-27 itd lat tracą bodźce do działania. Owszem jeżeli poczytać posty wszyscy mają jakieś pomysły lecz w większości zostają one w sferze niezrealizowanych marzeń za którymi można tęsknić do końca życia. W dodatku zapracowani rodzice nie mają czasu na wsparcie (niematrialne) dzieci. Co więcej działają wręcz destrucyjnie mówiąc – idź na studia (za które my zapłacimy), bądź prawnikiem, lekarzem etc. Postępowanie takie odbiera odwagę do urzeczywistniania i spełniania ludzkiego wnętrza. Powtarzając ten dziwny rytuał odbiera się daną wszystkim ludziom możliwość samorealizacji. Wystarczy spojrzeć na kształt ust ludzi w autobusie, na ulicy. Jak wielu z nas zamiast wesołej podkówki ma mocno zaciśniętą szparę.
Podsumowując – warto by wypunktować elementy, które służą „ośmieleniu” ludzi do działania oraz te które „onieśmielają”. Być może więcej czytelników przejdzie z trybu zadawania pytania 'co mam robić ?; nie widzę drogi ? w tryb delikatnej regresji, która pokaże jakie elementy w okresie dorastania nie zagrały.
Drobna dygresja – odpowiedzi można znajdować w miejscach w których się ich nie spodziwamy. Czytalem w Gazecie wywiad z najbogatszym człowiekiem Ameryki Płd.
Zapytano go co powoduje śmiałość i rozmach w jego działaniu. Odpowiedział – odwaga, ktorej nauczył go ojciec…
Pozdrawiam – Marcin
Przeczytałem post – „Co zrobić, kiedy się nie wie co chce się robić w życiu?” i mam propozycję na rozszerzenie tego tematu. Moim zdaniem warte jest przeanalizowanie i opisanie procesu przechodzenia ludzi ze stanu biernego w stan czynny. Mam tu na myśli przebieg od pomysłu do realizacji.
Stosując pewne uproszczenie – w Polsce można podzielić ludzi na 2 grupy – tych, których stać na naukę i tych, których nie. Ta druga grupa musi od razu działać po prostu po to by przeżyć (u nich droga od pomysłu do realizacji jest bardzo krótka). Jeżeli zaś chodzi o pierwszą – mmm – tu zaczynają się schody. Młodzi ludzie, którzy są utrzymywani przez rodziców mając 18-20-25-27 lat, tracą bodźce do działania. Owszem, jeżeli poczytać posty wszyscy mają jakieś pomysły, lecz w większości zostają one w sferze niezrealizowanych marzeń, za którymi można tęsknić do końca życia. W dodatku zapracowani rodzice nie mają czasu na wsparcie (niematrialne) dzieci. Co więcej działają wręcz destrukcyjnie mówiąc – idź na studia (za które my zapłacimy), bądź prawnikiem, lekarzem etc. Postępowanie takie odbiera odwagę do urzeczywistniania i spełniania ludzkiego wnętrza. Powtarzając ten dziwny rytuał odbiera się daną wszystkim ludziom możliwość samorealizacji. Wystarczy spojrzeć na kształt ust ludzi w autobusie, na ulicy. Jak wielu z nas zamiast wesołej podkówki ma mocno zaciśniętą szparę.
Podsumowując – warto by wypunktować elementy, które służą „ośmieleniu” ludzi do działania oraz te, które „onieśmielają”. Być może więcej czytelników przejdzie z trybu zadawania pytania 'co mam robić ?; nie widzę drogi ? w tryb delikatnej regresji, która pokaże jakie elementy w okresie dorastania nie zagrały.
Drobna dygresja – odpowiedzi można znajdować w miejscach, w których się ich nie spodziewamy. Czytałem w Gazecie wywiad z najbogatszym człowiekiem Ameryki Płd. Zapytano go, co powoduje śmiałość i rozmach w jego działaniu. Odpowiedział – odwaga, której nauczył go ojciec…
Pozdrawiam – Marcin
Drogi Alexie!
Jeśli mogę, chciałbym zaproponować temat, na pozór banalny i oczywisty, ale całkiem niebanalny, gdy się nad nim głębiej zastanowić. Ten temat to „sukces”.
Chodzi mi o definicję sukcesu…
Po czym poznać, ze coś jest sukcesem, a coś nie?
PS
Dziękuję za „odpowiedzialność”, choć nie do końca zostałem usatysfakcjonowany (nie o ten jej aspekt mi chodziło). Mam w tej sferze wiele pytań i wierzę, że dokopię się odpowiedzi…
Tymczasem serdecznie pozdrawiam…
Seba
Sebastian
Jeszcze nic nie jest stracone w sprawie odpowiedzialności. Dopisz w odpowiednim wątku o czym dokładnie chciałbyś podyskutować i porozmawiamy :-)
Jeśli chodzi o sukces, to mogę najwyżej pisać co ja na ten temat sądzę, bo to dość indywidualna sprawa
pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam
Z tym Vat’em to nie tak – bo by Pan go sobie odpisał (odliczył Vat naliczony od Vat należnego)
Jestem Nowym forumowiczem – ale mam duży problem który chcę poddać dyskusji.
1. „Specjalizacja w IT – dziedziny przyszłości, spadające gwiazdy, zmierzch potęgi Javy? Czyli czego się uczyć – aby było z czego żyć w przyszłości”
2. Aplikacje internetowe, sfera komercyjna internetu – czy warto isć w tą stronę, czy może skupić się na „typowym twardym programowaniu”, tworzeniu softweru…”
Moja propozycja. Rozwazania nad inteligencja emocjonalna? Jak rozwinac swoja inteligencje emocjonlne.
Zuzanno
Co dokładnie rozumiesz przez „rozwijanie inteligencji emocjonalnej”?
Pozdrawiam
Alex
Nauka, nauka i jeszcze raz nauka…
Napisałeś, że uczysz się więcej od innych, co jest kwestią strategii. Mogłabym prosić o jak najszersze rozwinięcie tej kwestii?:)
„Gdyby mi się tak chciało jak nie chce”
Pozdrawiam:)
Gosia
…Jeszcze jedna sprawa. Doszły do mnie słuchy ;) , że na niektórych spotkaniach/warsztatach podejmujesz również problemy związane z odżywianiem się czy też uzależnieniami.
Czy zamierzasz napisać o walce ze słabościami?
*”Napisałeś, że uczysz się więcej od innych, co jest kwestią strategii”
Uścislajac żebyś nie musiał zaraz prostować: odnosisz wrażenie, że uczysz się więcej od większości Twoich znajomych”
Nie znoszę wyciągania zdań z kontekstu, a okazuje się, że sama nie jestem lepsza ;)
Gosiu
O ile pamiętam, to nie podejmowałem tematów uzależnień, najwyżej zapowiadałem, że będę przestawiał swoje własne odżywianie :-)
Na pozostałe tematy chętnie wypowiem się jak bądę miał chwilę czasu i wenę :-)
pozdrawiam serdecznie
Alex
„W Dolinie Krzemowej milionerzy czują się biedni”, artykul z Gazety Wyborczej. Uważam, że to ciekawy „temat” do dyskusji. Ciekawe jak ustosunkują sie do niego czytelnicy tego bloga?:)
link: http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,60846,4437114.html?as=2&ias=3&startsz=x
Przepraszam pomyliłem się w linku: ma być:
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,60846,4437114.html?as=1&ias=3&startsz=x
Wcześniej podany odsyla do 2 strony artykułu. Pozdrawiam:)
aJf
Dziękuję za link, przyda się do postu o tym ile naprawdę potrzebujemy pieniędzy
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alexie,
Co byś powiedział na napisanie listy ciekawych książek do przeczytania? Mam świadomość tego, że pewnie przeczytałeś już naprawdę dużo, i można stwierdzić, że w każdej książce znajdzie się jakaś myśl warta uwagi… Ale mimo wszystko mógłbyś podać kila tytułów wraz ze skróconymi opisami „dlaczego warto?”. Chyba, że strzeliłem gafę i już taki post powstał ;)
Pozdrawiam,
Maciek
Witam!
chciałbym wielce przeczytać na Pana blogu o motywacji do pracy. Motywacji do nauki. Jestem na studiach i nijak nie mogę się zmotywować do pracy wcześniej jak na 2 dni przed kolokwium. Chciałbym pchnąć w swe życie więcej systematyczności i pracowitości. mam czas i energię, ale robię wszystko tylko nie to co powinienem w ramach studiów. To byłby cudowny zastrzyk pomysłów przeczytać Pana rady na ten temat. dzięki
pozdrawiam
Już znalazłem odpowiednie miejsce, dlatego proszę Cię Alexsie o usunięcie podobnego posta z wątku „Pytaj bez strachu”.
Mam prośbę o wszczęcie rozmowy na temat kłamstwa. Chodzi mi o kłamstwo w biznesie, w negocjacjach, w pracy. Jakie mogą być jego przyczyny? Jak na nie reagować ? Jak jego unikać ?
Osobiście muszę przyznać, że kłamstwa wyprowadzają mnie z równowagi i burzą sens dalszej konwersacji. Spotykam się z nim nie nazbyt często aby nazwać je problemem, aczkolwiek kiedy już z nimi się stykam, to zazwyczaj sytuacja jest bardzo trudna. Stanowczo łatwiej jest mi zareagować na werbalną agresję.
Dzięki,
Marcunio
Witaj Alex,
Przy czytaniu Twoich postów na temat wpływania na ludzi nasunęło mi się pytanie, jak postępować z osobami, które wpływają na nas lub innych w nieetycznych celach (np. żeby komuś zaszkodzić). Czy stykasz się z próbami wykorzystywania znajomości mechanizmów komunikacji, których uczysz, do manipulowania, czy Twoim zdaniem takie osoby będą długoterminowo skutecznie, jak sobie z tym radzić, jak Ty sobie z tym radzisz? Chętnie przeczytałabym coś na ten temat od Ciebie.
Pozdrawiam
Avigayil
Dziękuję Wam za propozycje. Dołączę je do długiej listy tematów do omówienia.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex,
Jakiś czas temu napisałem do Ciebie dwa maile (pierwszy 10.09.2007 drugi chyba w listopadzie bądź grudniu) i jak dotąd nie było żadnego odzewu z Twojej strony. Dlatego teraz piszę, mam nadzieję że w odpowiednim miejscu, ponieważ nie wiem czy dotarły owe wiadomości do Ciebie (jeden mail był przesłany przez formularz dostępny na stronie, a jeden wysłany bezpośrednio na Twój adres mailowy /kiedyś dostałem Twoją wizytówkę/) Być może nie dotarły one do Ciebie albo może wysłałeś odpowiedź i zaginęła ona gdzieś w drodze do mnie. Jeżeli będzie taka potrzeba mogę wysłać maile jeszcze raz, a na razie chciałbym uzyskać informacje o statusie owych wiadomości…
Pozdrawiam serdecznie :-)
Grzegorz
Ten drugi dotarł i odpisałem Ci. Powtórzę moją odpowiedź jutro, dziś mam bardzo zapełniony dzień
Pozdrawiam serdecznie
Alex
A może by powiedział Pan coś na temat jak poradzić sobie z nawykiem odrywania się od pracy.. nie mogę skupić się na nauce.. co chwilę sprawdzam coś w internecie, a zdarza się że i na dłużej bo np. jakaś strona mnie zainteresuje.. Ciężko się zebrać.
pozdrawiam
Witaj Alex,
Początkowo chciałem zadać pytanie mailowo, jednak doszedłem do wniosku, że może to kogoś zainteresować ;-)
Ostatnimi czasy zauważyłem, że w kręgu moich znajomych istnieje m.in 'Obawa przed odmową’. Ja po przeczytaniu Twojego wpisu nie mam już z tym problemów – jednak często widzę kiedy wyraźnie ktoś ma problem, jednak do nikogo nie zwraca się o pomoc w jego rozwiązaniu, kiedy Ja proponuję udzielenie w/w pomocy, osoba często jest zaskoczona, zadając pytania typu „Naprawdę?” „Chce Ci się?” nie wiem co może być tego powodem. Co gorsza, ostatnio proponując chęć udzielenia pomocy od wielu osób usłyszałem, że stawiam je w 'niezręcznej sytuacji pomagając tyle razy’ czy 'pomogłem już tyle razy, ze [tutaj mało konstruktywny argument]’ etc.
Zastanawiam się, co może być powodem takiego postępowania, oraz jak to „wyleczyć” w otoczeniu ;)
Zdaję sobie sprawę z tego, że moje pytanie jest zbyt trywialne aby poświęcić mu cały wpis, niemniej jednak byłbym wdzięczny, za krótką odpowiedź w komentarzu.
Pozdrawiam
Karol H.
Alex,
Dziękuję za wyjaśnienie. Mam nadzieję, że tym razem wiadomość dotrze na moją skrzynkę bez żadnych przeszkód. Jako, że mam kopię pierwszego maila to prawdopodobnie jak będę miał nieco więcej czasu podeślę Ci go ponownie.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Interesuje mnie praktyczne stosowanie zasady Pareto w grupie zhierarchizowanej a nadto w kontekście 3 – 4 sposobów zarządzania – od despoty do partnera ?
Cześć,
Chciałbym zaproponować temat prokrastynacji. Zdaje się, że problem jest bardzo powszechny, a na pewno poważny (to już wiem z własnego doświadczenia). Znasz jakieś praktyczne metody walki z tym zaburzeniem?
Z góry dziękuję i pozdrawiam
Mateusz Karbowski
PS Przy okazji dziękuję za pracę jaką wkładasz w prowadzenie tego bloga. Czytam regularnie i dużo z niego czerpię.
Witam serdecznie!
Czytałem post dotyczacy trenerów i ….. troche mało na ten temat znalazłem:(
Niestety! Miałbym pyt., chciałbym zostac trenerem ale zaczac totalnie od samego poczatku!!! Czyli na poczatku praca z dzieciakami (mam takie założenie aby w okolicy mojego miasta w mniejszej „wsi” zorganizowac boisko i drużyne) ale wydaje mi sie ze do tego tez trzeba miec jakies uprawnienia!!!??? No własnie i jakie???
A pózniej systematycznie do przodu jesli sie powiedzie::))
Alex,
czy udałoby Ci się kiedyś napisać o tym, jak Twoim zdaniem powinna wyglądać dobra wizytkówa? Tutaj: http://www.flickr.com/photos/dailypoetics/sets/72057594104389710/ można znaleźć dosyć sporo zróżnicowanych przykładów :)
Pozdrawiam
Bartek
Witam
Dlaczego w kilku, kilkunastu artykułach tak mocno krytykujesz kredyty hipoteczne? Dlaczego krytykujesz kupowanie mieszkania na kredyt?
Argumenty które przytaczasz jakoś mnie nie przekonują. Ja osobiście dostrzegam bardzo dużo pozytywnych stron takiej operacji.
Pozdrawiam
Gregor pisze: „Dlaczego w kilku, kilkunastu artykułach tak mocno krytykujesz kredyty hipoteczne? Dlaczego krytykujesz kupowanie mieszkania na kredyt?”
Kredyt jest kotwicą. Chyba, że masz pewność osiągnięcia zysku z takiej inwestycji i widzisz możliwość szybkiego wycofania się. Znam ludzi, którzy skorzystali z pomocy zakładu pracy i wzięli nisko oprocentowany kredyt – teraz nie są w stanie zmienić pracy, bo musieliby spłacić cały kredyt plus różnicę między standardowym i preferencyjnym oprocentowaniem. A ich pensja nie rośnie…
Myślę, że to po prostu kwestia wolności i elastyczności w życiu.
Alex,
Mam prośbę dot. dwóch tematów: (1) jak sukcesywnie zarządzać sobą w czasie (obserwując Twoją działaność nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Ty to potrafisz :-) ), (2) jak upominac się od długi (mnie to przychodzi z wielkim trudem, a właściwie wcale nie przychodzi – po prostu nie potrafię, czy raczej nie lubię, upominać się o swoje; a że jest to dla mnie wysoce niekorzystne pytam: jak to zmienić?).
Wspominałeś, że masz teraz sporo zaległości, więc, poczekam cierpliwie, aż znajdziesz wolną chwilkę, aby ustosunkowac się do tych dwóch kwestii. O ile oczywiście wydadzą Ci się interesujące i o ile nie wspominałeś już o nich na swoim blogu (ja nie dostrzegłam, ale jesli coś przeoczyłam – wskaż mi proszę odpowiedni post).
Z góry dziękuję i pozdrawiam,
Marysia
Marysia pisze: „jak upominac się od długi (mnie to przychodzi z wielkim trudem, a właściwie wcale nie przychodzi – po prostu nie potrafię, czy raczej nie lubię, upominać się o swoje; a że jest to dla mnie wysoce niekorzystne pytam: jak to zmienić?).”
Nie wiem, jakie poglądy na ten temat ma Alex – być może Alex w ogóle nie miewa problemów z długami, ale moja rada jest taka:
Dochodząc swego należy wyłączyć emocje, „odłączyć” dług od osoby, która jest nam coś winna i zająć się bezwzględną egzekucją zobowiązania (w razie protestów dłużnika należy stwierdzać – „wybacz, to nic osobistego, to jest moja standardowa procedura postępowania w takich sprawach”).
TesTeq,
Dziękuję za wskazówkę. Nie wątpię, że działa w Twoim przypadku, ale w moim wymaga nabycia umiejętności oddzielania emocji od osoby. To jest wyższa szkoła jazdy. Na chwilę obecną tego nie potrafię. A może zdaje mi się, że nie potrafię, gdyż obawiam się, że w oczach potencjalnego dłużnika będę sknerą. Przyznam, że sama nie wiem, co mnie hamuje w egzekwowaniu tego, co mi się jawnie przecież nalezy.
Pozdrawiam,
Marysia
Marysia pisze: „A może zdaje mi się, że nie potrafię, gdyż obawiam się, że w oczach potencjalnego dłużnika będę sknerą.”
Nie obawiaj się niewypowiedzianych jeszcze opinii o sobie. Tym bardziej, jeśli są niesłuszne. Jeżeli ktoś jest coś Ci winien, to nie możesz być sknerą, ponieważ dałaś mu to coś, albo inną rzecz, której dług jest ekwiwalentem.
Tes Teq,
Po dłuższym zastanowieniu myślę sobie, czy w ogóle możliwe jest oddzielenie emocji od osoby? I zaczynam w to wątpić, przecież każdego człowieka, którego znamy, postrzegamy poprzez pryzmat naszych emocji. Jeśli jestem Twoim zdaniem w błędzie, to wyjaśnij mi prosze, jak można uwolnić się od emocjonalnego podejścia do ludzi.
Pozdrawiam,
Marysia
Marysia pisze: „Po dłuższym zastanowieniu myślę sobie, czy w ogóle możliwe jest oddzielenie emocji od osoby?”
Jes to możliwe, ale wcale nie twierdzę, że zawsze łatwe. Jest tym trudniejsze im mamy silniejszą więź emocjonalną z daną osobą. „Na szczęście” te bardzo silne więzi łączą nas ze stosunkowo niewielkim kręgiem osób. Uważam, że większy problem mamy z osobami, z którymi tylko wydaje nam się, że mamy więź lub które stosują szantaż emocjonalny – na przykład kolega z pracy mówi: „No nie bądź wiśnią, poczekaj jeszcze miesiąc na zwrot kasy.” I my ulegamy, bo tak naprawdę boimy się, że będzie po całym biurze rozpowiadał, jakimi to jesteśmy sknerami. A tu należy zastosować „standardową procedurę odzyskiwania długu”.
TesTeq
Piszesz: „I my ulegamy, bo tak naprawdę boimy się, że będzie po całym biurze rozpowiadał, jakimi to jesteśmy sknerami.”
Zawsze mamy opcję rozpowiadania po całym biurze, jakim niesłownym dłużnikiem jest dana osoba :-) „Gwałt niech się gwałtem odciska” :-)
Pozdrawiam
Alex
Drogi Alex,
Bardzo mnie interesuje Twoje zdanie na temat sytuacji, która aktualnie panuje (lub tez jest rozdmuchiwana) na rynkach finansowych. Rozumiem, że nie jesteś ekonomistą i ,że nie jeden „analytyk” potrafi lepiej nam wytłumaczyć aktualny stan rzeczy. Chodzi mi bardziej o to, że poznałem Cię za pomocą tego bloga jako człowieka doświadczonego, który przeżył jeden system panujący w naszym kraju, i interesuje mnie co mógłbyś napisać nam, młodym ludziom, którzy stają pierwszy raz w obliczu takiej sytuacji. A może to wszystko jest tylko „niepotrzebnym sianiem paniki”? Nasuwa się wiele pytań, może jeżeli byłbyś w stanie napisać ciekawy post na ten temat, to wiele osób przyłączyłoby się do dyskusji?
Serdecznie pozdrawiam,
Igor
igor: Moje refleksje związane z obecnym kryzysem finansowym są następujące:
1) Solidni fachowcy stanowią mniejszość, więc zawsze będzie na nich popyt. Wniosek: bądź solidnym fachowcem.
2) Nie należy wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka.
3) Jak powiedział kiedyś Ronald Reagan: „Jeśli coś wygląda, jak kaczka, chodzi, jak kaczka i kwacze, jak kaczka, to najprawdopodobniej jest to naprawdę kaczka.” Jeśli nie rozumiesz konstrukcji instrumentów finansowych, które oferuje ci doradca inwestycyjny, to znaczy, że najprawdopodobniej są one formą piramidy finansowej. Decyzja, czy – świadomy ryzyka – w to wchodzisz należy do ciebie. Konsekwencje też.
Igor
Czy mamy obecnie kryzys finansowy, czy też jest to dopiero zapowiedź tego, co nadejdzie, to według mnie jest sprawa otwarta. O nieuchronności nadejścia gorszych czasów gospodarczych pisałem wielokrotnie zalecając między innymi:
a) pracę nad szeroko rozumianą wartością rynkową
b) niepakowanie się w kredyty hipoteczne i konsumpcyjne
c) budowanie rezerw finansowych
i wiele innych. Tak naprawdę to chyba z 1/3 blogu mówi o tym, jak przygotować się do „przeżeglowania” ewentualnych trudnych czasów, wystarczy uważnie poczytać.
Dla pocieszenia, na razie nie mamy jeszcze prawdziwej, długotrwałej recesji, wtedy byłby intensywny „reality check” dla wielu osób, które lekkomyślnie wpakowały się na różne rafy.
Czego nikomu nie życzę
Alex
Alex pisze: „O nieuchronności nadejścia gorszych czasów gospodarczych pisałem wielokrotnie zalecając między innymi: (…) c) budowanie rezerw finansowych”
W momencie podważenia zaufania do banków i instytucji finansowych trudno jest skonstruować bezpieczną strategię budowania rezerw finansowych.
TesTeq
Zawsze możesz pewną część rezerw trzymać w skarpecie :-) Oczywiście nie uchroni Cię to w wypadku hiperinflacji, ale i tak przeżyjesz dłużej, niż ci bez poduszki finansowej.
A tak zupełnie na poważnie, to problem polega na tym, że większość ludzi ma tzw. ujemną wartość netto (z finansowego punktu widzenia) i przy poważniejszych perturbacjach (których na razie jeszcze nie mamy) będą padać jak muchy. Wtedy nie pomogą ani nowe meble, ani plazma na pół ściany.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
„Zadaj pytanie bądź zaproponuj temat”
Uważam, że dobrym pomysłem byłoby napisanie notki dla dosyć licznej grupy jaką są nauczyciele w Polsce (setki tysięcy ludzi?) – z pewnością by pomogło dotarcie do ludzi należących do tej grupy – Twoja wiedza, doświadczenie zebrane w solidny materiał do przemyśleń (jaki – nie wiem) mogłbyby okazać się niezwykle cenne dla takich osób i wszystkich tych, którzy potem korzystają z ich nauczania.
pozdrawiam
Paterson
@paterson: Nie wiem, czy jest coś, co można doradzić sfrustrowanym nauczycielom uczestniczącym w ponurym spektaklu o nazwie „Polska Edukacja Narodowa”. Chciałoby się nowoczesnego nauczania twórczego i logicznego myślenia, a wciąż króluje napychanie głów bezużytecznymi faktami.
Paterson
Pomysł jest interesujący, wyzwaniem byłoby sprawienie, że tacy nauczyciele w ogóle są zainteresowani zmianą. W tym ostatnim przypadku osoby takie raczej poszłyby w kierunku „wypisania się” z nieefektywnego systemu państwowego i przeniesienia się w kierunku działań prywatnych opartych na wolnym rynku. Zobacz, ja też jestem czynny zawodowo w edukacji dorosłych :-)
Pozdrawiam
Alex
Ja mam pytanie dość takie dziwne i pewno naiwne ;) Ale po wpisaniu „goldenline” czy „profeo” w wyszukiwarkę nic nie trafiłem… Ale jako, że zacząłem się zastanawiać nad swoją skromną osobą w sieci, to stwierdziłem, że odkurzę profil na GoldenLine swój… (choć po wpisywaniu różnych moich danych to google wywalają jakieś stare dane o mnie, nic nowego:) ). Tylko tak myślę…
Robić z nim cokolwiek więcej prócz wpisania swoich danych prosto z CV? Wyszukiwać swoich znajomych i dopraszać do kontaktów? Do grup się zapisywać? Raczej nie planuję tam za dużo przebywać, bo na to nie mam czasu… W sumie GL miałem od ponad roku założone, nawet bez wielu informacji, ale po prostu zrobiłem kiedyś i zostawiłem, nic mnie tam mnie nie przyciągało.
Grzebiąc w internecie znalazłem profeo, linkedin, i w sumie pełno innych portali społecznościowych – nigdy szczególnie nie zwracałem na nie uwagi.
Co więc robić? Atakować wszystkie i zostawić swój ślad, czy skupić się na którymś w szczególności? A resztę zostawić? Tylko który wybrać? Jedni piszą, że GL jest największy, że profeo jest od razu powiązane z pracuj, więc jest bardziej przyszłościowe… Niektórzy pisali z kolei, że w świecie liczy się tylko linkedin :)) Poważnie nie wiem… Może Ty Alex coś możesz tutaj poradzić? Czy skupiać się na którymś z tych serwisów?
Jedyny rozwinięty u mnie to „nasza klasa” i tam wielu znajomych mam dodatnych – obawiam się że jest ich mniej na goldenline niż na NK :)) Co więcej jeśli dobrze widziałem to na GL do dodawania znajomych trzeba ich maile posiadać – a skąd mam wiedzieć na jakie maile są oni pozapisywani? Wrzucając kilka nazwisk wyszło mi, że na GL jest może ze 3 osoby na 10 z NK :)
I teraz nie wiem… Działać coś na GL? Podobno rekruterzy przy przeglądaniu ofert pracy potrafią robić wywiad i sprawdzają NK, więc czy jest sens dodatkowo posiadania takiej „wizytówki” na GL, czy profeo?
Wiem, pytanie naiwne, ale może ktoś coś odpowie z czytelników pod mym komentarzem, bo Alex ma pewno raczej ciekawsze rzeczy do pisania niż roztrząsanie czy jeden portal jest lepszy od drugiego :) I jak je stosować. Poważnie mam spore wątpliwości, czy jest sens rozwijania GL, skoro mam większość znajomych na NK… I musiałbym ich specjalnie szukać na GL by ich dodać. Pozatym wiem, że u mnie w pracy jedna osoba miała nieprzyjemności za GL :) Fakt, facet i tak szukał innej pracy, jak i ja teraz…. Tylko podchodzi to pod zostawienie pozytywnego wrażenia po sobie w pracy, czyż nie? Pojawienie się na GL jednoznacznie dla mnie oznaczałoby, że pracownik szuka czegoś innego. Złe nastawienie?
No nie wiem, poważnie nie wiem. Warto ten profil rozwijać (na co i tak prawie nie mam czasu)? Czy po prostu zostawić dane jak z CV i zapomnieć?
Witam serdecznie!
A ja mam propozycję „wakacyjną” :) Chodzi mianowicie o podróżowanie.
Ja je uwielbiam i jak tylko mogę, natychmiast wybywam, najlepiej daleko :) Wymiany studenckie (teraz już nawet licealne) dają możliwość posmakowania nauki w innym kraju, niektóre międzynarodowe firmy (np. HSBC) inwestują w młode talenty, oferując im paroletnie „wycieczki” – mam koleżankę, która dostała pracę w Londynie, potem pojechała do Genewy a teraz mieszka w Nowym Jorku. Pracuje nie tylko na różnych stanowiskach, ale przede wszystkim w innych kulturach (choć firma może wszędzie funkcjonować podobnie, tego nie wiem). Niektórzy decydują się na podróż (nawet samotną!) dookoła świata. Krótko mówiąc: jest sporo możliwości wyjechania za granicę, w rozmaitym charakterze. Warto wyliczyć te opcje oraz zastanowić się nad związanymi z nimi korzyściami i ryzykiem.
Oto kilka zagadnień wartych poruszenia:
1. Jaką strategię podróżowania wybrać? (jak i kiedy?)
2. Co myślicie o wyprawie dookoła świata? Warto pojechać „raz a dobrze” czy lepiej sobie dozować przyjemność w postaci krótszych, cyklicznych wypraw?
3. Jak się przygotować do takiej wyprawy, jak oszacować koszty?
4. Zaoszczędzić pieniądze przed wyjazdem, by potem mieć poczucie bezpieczeństwa i więcej czasu na zwiedzanie czy pracować w trakcie wyprawy?
5. Wyjechać za granicę i bezpośrednio tam szukać pracy czy zatrudnić się w Polsce i starać się o staż za granicą? Szerzej chodzi o to, czy jedziemy na własną rękę, czy w ramach programów, ofert dostępnych w rodzimym kraju.
6. No i w końcu.. o zaletach i wadach życia za granicą. Alex, jak to jest? Czy nie jest tak, że do końca czujesz się jednak „jak ktoś obcy”, trochę nie u siebie? A może i „tu”, i „tam” czujesz się jak w domu? ;-)
To tyle, dzięki!
Miłego dnia,
Paulina
Witold
Można taki post napisać. Generalnie nie ilość kontaktów, tylko ich jakość decyduje
Paulina
Wyobraź sobie, że co najmniej od pół roku na alexba.eu jest przygotowany technicznie subblog „”W podróży”, tylko jak dotąd nie miałem czasu go zainicjować :-)
Obiecuję zrobić to w najbliższym czasie.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
Trzymam Cię za słowo! Super :) Dzięki!
Miłego dnia Wszystkim życzę,
Paulina
Alex – to wiem, ale chodzi o fakt ukazania ich na profilu, tak samo jak rozwój tego profilu. Czy ma to aż tak wielkie znaczenie w przypadku bycia rekrutowanym, czy też… Niekoniecznie? I czy skupiać się na jednym, czy wszystkie po trochu? :) Wiem, ja już kombinuję jak koń pod górę, ale próbuję tutaj zrozumieć co się stało z rynkiem pracy, że 3 lata temu mając puste cv każdy mnie chciał przygarnąć, a teraz z ciekawszym cv – nie dostaję żadnej odpowiedzi :)) I te GL/profeo/linkedin jest kolejną rzeczą, którą wynalazłem jako potencjalny powód :)
Paulina – samotna podróż dookoła świata – trochę dziwnie by było. Lepiej z kimś, aby wrażenia móc choćby powymieniać. Natomiast jeśli planem jest praca i jakieś mieszkanie w różnych częściach świata – to znajomych znajdzie się na miejscu! Zawsze! Mam też znajomego, który tak zjeżdża świat jako geodeta. Ma już znajomych z RPA, Arabii Saudyjskiej, i wielu innych miejscach świata. Fakt, jeżdżą większą ekipą na budowy robione przez firmę gdzie pracuje, ale zawsze mają jakichś znajomych wśród „tubylców” :) Chociaż on to raczej poszukuje płci przeciwnej, taki to już z niego Don Juan ;) Ale np. planuje urlop właśnie w RPA, bo stwierdził, że mu się spodobało tam.
Co do pieniędzy – ja raczej bez zaplecza finansowego bym się nie porywał, bo lubię mieć chociaż ten spokój duszy… Kwestia jak Ty z pieniędzmi stoisz…
Jakbym mógł to bym gdzieś wyjechał z kraju pracować w innych miejscach. Z racji znajomości języka rosyjskiego to czemu by nie spróbować w Rosji? Słyszałem, że polskie firmy poszukują pracowników/managerów do pracy w Rosji… Nie wiem jak teraz, bo teraz przecież jest całkiem niemiło (kryzys). Innym miejscem gdzie z chęcią bym spróbował sił to Azja – słyszałem wiele dobrego o tamtych kulturach.
Jednak na chwilę obecną pozostaje to jako dość oddalone marzenie. Za ciężką mam kotwicę pewno Alex by powiedział :) Jeśli Ty możesz skorzystać i masz ochotę to skorzystaj!
PS. przy czym moje rady to trochę jak ksiądz gadający o rodzinie – z drugiej strony czuję, że coś tracę nie mogąc tak świata poznawać… Więc może chociaż Ty skorzystasz :) Może popatrz na ogłoszenia o pracę na różnych polskich portalach, kilka razy widziałem firmy szukające pracowników do pracy zagranicą…
Witold
Dzięki za komentarz :)
Uśmiechnęłam się na wspomnianą przez Ciebie „kotwicę”; ja jej jeszcze nie mam.. i trochę mnie nosi (geograficznie) :) Zastanawiam się po prostu nad tym, jak to sensownie zaplanować. Bo np. praca za granicą jest fajnym doświadczeniem, pod warunkiem, że ma się ciekawe zajęcie i nie uważają cię za obywatela drugiej kategorii. A to zapewne jest możliwe, tylko potrzebna jest strategia :)
Pozdrawiam i życzę wielu ciekawych wypraw!
Paulina
Witold – GL, NK czy inne portale to jedna z mozliwosci. a moze po prostu zastanów się gdzie chcesz pracować i skontaktuj sie z wybraną firmą bezpośrednio (może kilka firm). Poświęcisz na to tyle samo czasu co na wyszukiwanie znajomych w portalu. Efekt jezeli dostaniesz prace bedzie kolosalny – bo bedzie to dla ciebie twoja wymarzona praca – przynajmniej na jakis czas.
Oczywiscie jest tu troche hipokryzji z mojej strony jako od że z ust człowieka który nigdy pracy nie szukał – ale to juz sprawa indywdualnej pracy nad postrzeganiem siebie przez innych i budowaniu relacji.
ps. przepraszam za moją emocjonalną „interwencje” ale nie mogłem się powstrzymać oczywście z jak najbardziej pozytywnych pobudek
Jurku, właśnie chodzi o to, że spotkałem się z opinią, że na takim portalu „wypada być”. I mi chodzi po głowie – czy jest sens? Na NK jestem, bo po prostu mi się spodobał pomysł, zarejestrowałem konto i tam sobie konto wisi, znajomych różnych pozapraszałem i tyle. Fakt, gros moich znajomych to pewno siedzi na NK.ru albo NK.hu, NK.by NK.ua… ;)
Co do wysyłania alikacji do firm w których chcę pracować – już to przerabiałem, jak również nawet stwierdziłem, że najpierw robię duuuuży wywiad o firmie (niestety wiele ogłoszeń jest „dla klienta, lidera w swojej branży” i nie wiadomo o kogo chodzi… to tak jakbym ja wysłał CV i LM bez danych osobowych tylko napisał „lider w swoim zawodzie” – wiem, czepiam się, czasami nie można napisać – bo konkurencja nie śpi, a czasami rekrutuje się na stanowisko które dalej jest zajęte…).
A poważnie to ja zawsze przed wysłanie aplikacji gdzieś tam robię wywiad googlowy o danej firmie, robię sobie rachunek za-przeciw i aplikuję tylko tam, gdzie bym chciał pracować. Może i to jest problem, że za dużo odrzucam? Ale mój czas też jest ograniczony… Wiem, że można bezczelnie zrobić CV i LM w formie „ogólnej” i wysyłać wszędzie, tylko, że staram się jak najbardziej podnieść jakość tych dokumentów.
Ze względu na specyfikę mojej skromnej osoby po prostu niektórzy mogą nie wierzyć, że taki człowiek jest na rynku pracy ;) Bo to jest chyba problem ze mną i moim poszukiwaniem pracy… I się zastanawiam czy na tych wszystkich portalach coś robić, czy nie jest to ważne…
Witold, Jurek, Paulina
W przypadku interesującego tematu, który nie był poruszony na blogu (tak jak ten powyżej) proponuję napisanie postu gościnnego i kontynuowanie dyskusji pod nim. Nie jestem jedyną osobą mogącą pisać na tym blogu a na powyższy temat macie kilka interesujących przemyśleń.
Będzie z tego większa korzyść dla przyszłych Czytelników, którzy będą szukali coś na ten temat.
Zapraszam
Alex
Witam serdecznie,
Alex
Dziękuję za propozycję, co do sieci społecznościowych, nie czuję się zbytnio kompetentna. Jeśli idzie o wojaże, czekam na Twój subblog „W podróży” :)
Jak będę miała pomysł na ciekawy post gościnny, dam znać i jeśli zaakceptujesz, napiszę go z przyjemnością. Na razie ograniczę się do lektury i komentarzy :)
Miłego wieczoru,
Paulina
Paulina
Ja nie chciałem wygaszać Waszej dyskusji, zaproponowałem tylko przeniesienie jej w lepsze miejsce :-) Teraz tylko ktoś musi napisać post inicjujący :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex
Dyskusja o podróżowaniu została przeniesiona w inne miejsce. Wypada w tym miejscu podziękować autorowi postu o couchsurfing’u. ;-)
Pozdrawiam,
Paulina
Alex mam taka prośbę, abyś podjął temat twórczość i kreatywność myślenia w życiu codziennym. Czy twórcze podejście do życia może dać poczucie szczęścia?
Witam,
planuję zajęcia na czas, kiedy będę miał sporo wolnego czasu, czyli od czerwca do października (4 miesiące). W związku z tym pytanie, będące jednocześnie propozycją tematu, który można poruszyć na tym blogu:
* Czy opłacalna jest samodzielna nauka podstaw ekonomii bazując na powszechnie dostępnych źródłach?
Rozwijając to pytanie, mam na myśli, czy według Ciebie, Alex, taka nauka o finansach może przynieść wymierną korzyść. Może masz w tym pewne doświadczenie. Oczywiście wątek mógłby poruszyć kwestie lektur uzupełniających oraz rodzajów ćwiczeń, aby teoretyczną wiedzę zamienić na praktyczny skill.
Pozdrawiam!
Łukasz Kasza
Łukasz
Jeżeli chodzi o lektury to polecam Personal MBA (http://personalmba.com/) – jest to ciekawa inicjatywa:
„About the Personal MBA
Business schools don’t have a monopoly on worldly wisdom. If you’re serious about learning advanced business principles, the Personal MBA can help you master business without the baggage of b-school. To get started, read the manifesto or discover the 77 best business books in print.”
Stworzyli listę wartościowych książek z różnych dziedzin biznesu. Nie jest to może alternatywa dla programu MBA, ale przynajmniej ułatwia podjęcie decyzji co warto przeczytać.
Pozdrawiam
Maciej
Witold,
Odpowiedź na twoje stare posty, ale dopiero teraz je przeczytałem:
1. Zrób sobie dobry profil na Monsterze (po angielsku) i olej resztę serwisów. Ja zrobiłem kiedyś profile wszędzie. Z Monstera maiłem kilkanaście telefonów dziennie, z całej reszty zero odzewu.
2. CV i LM wyślij tylko tam, gdzie jesteś na 100% przekonany, że bardzo chcesz pracować. Wybierz 3-4 miejsca i się bardzo, bardzo dobrze zaprezentuj (Killer CV). Zastanów się, jak chcesz sobie znaleźć dziewczynę, to co robisz? Zaczepiasz setki dziewczyn na ulicy w nadziei, że któraś się zgodzi? (Speed Seduction :-)) Nie. Tylko masz 3-4 na oku. Koncentrujesz się najpierw na jednej, jak nie wypali to na kolejnej. Wtedy masz realną szanse, że znajdziesz i to taką, jaką chcesz. Z pracą jest dokładnie tak samo.
pozdr.
Mirek
Maciej
Lista Personal MBA jest niezła, kiedyś nawet zacząłem zbierać te książki z ideą stworzenia małej biblioteczki dla Czytelników blogu.
W związku z moim powrotem do Polski ten pomysł można reaktywować
Mirek
Piszesz: „Zaczepiasz setki dziewczyn na ulicy w nadziei, że któraś się zgodzi?”
Kto w dobie internetu robi takie rzeczy na ulicy??? :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Mirku,
Monster? Nie próbowałem… ale już idę się poprawić więc :) Nie jestem nastawiony pozytywnie do wrzucania gdzieś CV, na pracuj.pl moje CV przejrzało w ciągu roku… 5 osób. Zobaczy co z monsterem :)
Jeśli chodzi o wysyłanie CV – ja nie piszę do każdego, przeglądam faktycznie – WSZYSTKIE ogłoszenia rejonu woj. śląskiego i odpowiadam jedynie na 1-2 dziennie maksymalnie… A czasami w ogóle. I to tylko tam gdzie mnie by się podobało i interesowało. Z praktyki wiem, że nie mam odpowiedzi bo:
a) nie mam wyższego (aktualnie student ostatniego roku) – jest to dla większości headhunterów nie do pojęcia, że ktoś mógł pracować od 20 roku życia na etacie, a w sumie od 15 różne inne kombinacje robić – byle zarobić
b) w mniemaniu ww. headhunterów fakt studiowania implikuje, że nie jestem dyspozycyjny – pal siedem moje wyjazdy po tydzień czy dwa… czy to Wilno, Hannover, Mińsk, Kijów… bo kilkudniowe po Polsce to wszak mało i nawet nie liczę. Nawet gdy piszę jak byk i w CV i w życiorysie – „delegacje służbowe na terenie Polski i Europy” to potrafię dostać feedback pt. „przykro nam, szukamy kogoś bardziej dyspozycyjnego” – w przypadku osoby odpowiedzialnej za region śląska…
c) za duże kompetencje jak na ten wiek – być może po prostu mi nie wierzą w to co mam w CV, ale cóż poradzę, po prostu taką pracę znalazłem, najpierw oczywiście nie robiłem tego co robię teraz, ale to wszystko przyszło z czasem
d) niezrozumienie chyba przez niektórych pojęcia „otwartości umysłu”, i tego, że ja poważnie aplikuję do innej branży, bo mnie ciekawi. Zresztą w obecnej za wiele otwarć nie ma…
e) związany z punktem c) problem paragrafu 22 – nikt nie da mi porównywalnego lub lepszego stanowiska niż obecne, podczas gdy też nie da mi gorszego, bo wie, że takowe mnie nie interesuje, bo nie chcę się cofać.
To jest przynajmniej to do czego doszedłem z paroma pozaczepianymi kadrowcami, z różnych miejsc :))
To chyba tyle gwoli wyjaśnienia moich problemów. Więc odpisuję sobie dalej, kombinuje, przed wysłaniem CV robię analizę SWOT z mojej strony, z punktu widzenia rekrutującego, sprawdzam info o firmie, jeśli mam – o osobie rekrutującej, po prostu jakby to powiedzieć „I’m doing my homework”. W końcu gdzieś trafię, tak jak trafiłem na obecne stanowisko… Czyli trafię na człowieka myślącego po drugiej stronie eteru…
Tylko, że w 2005 mając de facto gołe CV – na 3 aplikacje miałem co najmniej 1 rozmowę. Teraz to mam może 1 rozmowę na 30 aplikacji. To jest jakaś paranoja, bo bezrobocie podobno 2x mniejsze, jest podobno jakiś rynek pracownika, i w ogóle…
Pozdrawiam więc :) I dzięki za info o monsterze :))
WW
Witold,
Przeglądam Twój profil na goldenline i nasuwają mi się poniższe wątpliwości. piszesz:
Stanowisko: Export Manager (Specjalista ds. Eksportu)
Tłumaczenie Specjalisty na angielski to Manager ? Brakuje mi tu konsekwencji
Dalej:
Uczelnia: Politechnika Śląska w Gliwicach (2004-10 – 2005-02)
Studia magisterskie w cztery miesiące ?
Bezpośrednio z administratora sieci stałeś się Specjalistą ?
pozdrawiam, Artur
Artur, w CV pisze jeszcze „było”… ;) Mea culpa, zaraz zmienię. Poza tym moje stanowisko jest dosyć oryginalne w tej firmie, nie chcę się tutaj rozwodzić, bo nie są to rzeczy do rozwodzenia się w otwartej dyskusji tutaj. W skrócie – mam prikaz dla klientów być „Export Managerem”, to czym się zajmuję też podchodzi pod to stanowisko, tylko w papierach mam i mieć będę Specjalistę… Zmieniło się kierownictwo, zmieniły się priorytety w firmie, itp. Opiszę Ci więcej na prv, jakby kogoś też intrygowało to witold kropka wilka małpa gmail kropka com…
Co do uczelni – nie, po prostu wyleciałem. Potem z WSB sam zrezygnowałem, byłem pół roku w ramach utrzymania „odroczenia” od chwalebnego bycia poborowym. Wstyd i gańba z pierwszym podejściem na PolŚl, 2004 to był dość nieciekawy okres w moim życiu… Śmierci w rodzinie, rozstanie z pewną kobietą, problemy finansowe całej rodziny, brak ogrzewania w domu, pracowanie po godzinach studiów, itp. Po prostu cuda i tyle. Jakoś to przetrwałem jak widać ;)
BTW – to nie jest jasne, ze zmieniałem studia? Przynajmniej z tego co było napisane na GL…
Administratorem sieci byłem trochę nonprofit (bo jakieś małe profity były – poza tym sieć na domkach jednorodzinnych to jest generalnie koszmar finansowy i jak w końcu wyszły oferty od mainstreamowych ISPów…).
Natomiast tak – stałem się specjalistą ds eksportu, tak z dnia na dzień. Wysyłałem CV dokładnie jak teraz wysyłam (tylko wtedy miałem w papierach pustkę) i się spodobałem poprzedniemu dyrektorowi i kierownikowi. Dwie rozmowy i miałem pracę. Moim atutem było to, że znam rosyjski i angielski, to było praktycznie to co spowodowało, że się mną zainteresowano. Na tym stanowisku przewinęło się parę osób „z tytułami” i dyrektor stwierdził, że ma już dosyć tej szopki i jak to ujął „zdał się na instynkt” jak to raz ujął :) Po drodze robiłem na czarno jako PH przez 3 miesiące czym się nie chwalę w CV. Tak samo roznoszeniem ulotek, stawianiem serwerów linuxowych, czy handlowaniem dystrybucjami linuxa przez allegro ;)
Alex,
OK, chciałem zakcentować słowo „setki”, a nie słowo „na ulicy”. Choć z drugiej strony bezpośredni kontakt w pewnych wypadkach jest najlepszy (od razu mamy dużo informacji). Dlatego te wszystkie wynalazki typu speed dating, NLP speed seduction, itp. bazują głównie na kontakcie bezpośrednim, bo to po prostu daje speed. Wydaje mi się jednak, że nie jest to odpowiedni temat na ten blog i nie będę się już więcej w tej sprawie wypowiadać.
Witold,
Ja zamieściłem swój profil na brytyjskim Monsterze (aczkolwiek prawdopodobnie ta sama baza jest dostępna ze wszystkich Monsterów, bo dzwonili do mnie z całej Europy z Polską włącznie, ale musiałbyś to sprawdzić) i podałem brytyjski numer telefonu, który sobie kupiłem od Skypa. Poszukaj w Google „Killer CV”, można pod tym hasłem znaleźć dużo cennych uwag jak skonstruować CV i profil (skills wg oferty -> supporting achievements i nie istotna reszta).
pozdr.
Mirek
a zem pacnął błąd i dopiero teraz widzę – witold kropka wilk małpa gmail dot com – a nie „wilka”. przepraszam bardzo :) i dzięki za uwagi, hmmm…
Alex!
Ostatnio byłam na spotkaniu biznesowym, które było nie lada przeżyciem:-) Chciałam nawet o nim opowiedzieć, bo właściwie tyczy komunikacji…, ale nie pasuje / bezpośrednio nie nawiązuje do żadnego z wątków.
Stąd moja propozycja tematu Spotkania. Spotkania Życia. Po raz pierwszy. W biznesie. Najzabawniejsze. Niezapomniane.Na stopie prywatnej. Oraz związane z nimi oczekiwania, przeżycia, możliwości, niewykorzystane szanse, etc.
Jak myślisz, czy to temat wart wyszczególnienia?
Mnóstwo serdeczności,
Justyna
Przepraszam, strasznie niechlujnie wyszło napisałem tekst w wordzie i wkleiłem go tutaj.
Witaj Alex.
Jestem 20-latkiem, który stara poukładać Sobie życie i dojść dlaczego jestem przegranym, nie potrafiącym ogarnąć własnego losu. Po kilku dniach rozważań, wiem, że to moi najbliżsi byli i są tymi najokrutniejszymi. Wpoili we mnie wstyd, niepeność, brak ambicji, strach przed przegraną i ośmieszeniem do tego stopnia, że boję się podjąć wyzwań, poczucie niższości i inne negatywy.
Moje przypuszczenia potwierdza jeszcze bardziej wydarzenie, które mnie spotkało:
Idąc załatwić sprawę do WKU spotkałem kilka nowych osób, z którymi nawiązałem kontatkt nie czułem, żadnej krępacji rozmawiając z nimi dlatego, że żaden z członków rodziny nie miał mozliwości dowiedzenia się o tym czy wręcz skomentowania tego, sytuacja się zmienia w momencie pojawienia się członka rodziny na horyzoncie lub rozmowie w kręgu ich znajomych.
Wiem, że chyba jedynym sposobem na otworzenie drzwi do rozwoju własnej osoby, mam wyprowadzając się gdzieś daleko, gdzieś gdzie nie będą mnie w stanie „dorwać”, ale jak to zrobić podczasd gdy każde moje staranie rozwoju własnej osoby spełza na niczym w ich gronie.
Jestem przekonany, że nie tylko ja jestem w takiej sytuacji, temat bardzo ciekawy i dalsza dyskusja może pomóc wielu czytelniom.
Pozdrawiam, Paweł.
Witam,
mam pytanie dotyczące nauki języka. Urodziłam się na początku lat siedemdziesiątych, wtedy rządził w szkole język rosyjski. Angielski pojawił się dopiero w liceum. Nie wiem jak jest teraz, ale wtedy moi nauczyciele nie mieli pojęcia o tym jak nauczyć młodego człowieka swobodnie komunikować się w tym języku. Uczyliśmy się gramatyki! Na studiach było podobnie. Ponieważ prywatne lekcje były poza moim zasięgiem, efekt jest taki, że mój angielski jest mierny. Mniejszy problem mam z czytaniem, zdecydowanie duży z mówieniem. Podczas czytania zawsze można sięgnąć do słownika i przetłumaczyć, a w trakcie mówienia… występuje martwa cisza :/ Tylko, że kilka rozwiązań z góry niestety odpada, powodem jest mój mały, 10-miesięczny syn. Czy ktoś może polecić sprawdzone rozwiązania? Np. czy przez czytanie książek w oryginale (a raczej próbę czytania) może polepszyć się kwestia komunikowania?
hmm, właśnie zauważyłam, że takowy wątek wywiązał się na http://alexba.eu/2009-04-05/tematy-rozne/pare-informacji-o-biblioteczce/#comments
@Dzimma: A gdybyś tak zagadywała do dziecka po angielsku? I kupiła parę dziecięcych książeczek w tym języku i mu czytała? Albo oglądała Shreka w wersji oryginalnej – na początek z napisami, potem bez?
@Dzimma: spróbuj może uczyć się zdań angielskich na pamięć, tak aby weszły Ci w krew, żebyś odpowiadała/wypowiadała je automatycznie. Z czasem wymiana kilku wyrazów, zastosowanie innego czasu, wstawienie innej konstrukcji da Ci w efekcie nowe zdanie, czyli zaczniesz mówić. Trudność polega na wytrwałości, żeby „wprowadzić do mózgu” odpowiednią ilość wzorców. A przykładowe zdania i szczegóły tej metody znajdziesz na http://www.isel.edu.pl.
Warto każdy tekst (polecam materiały z http://www.eslpod.com i http://www.spotlightradio.net) analizować pod kątem charakterystycznych zdań, konstrukcji i je zapamiętywać. Im więcej zapamiętasz tym lepiej będziesz mówić, bo gotowy wzorzec wypowiedzi sam Ci przyjdzie do głowy :-).
Pozdrawiam
Tomek
@TesTeq i @tomcio44: bardzo dziękuję za pomysły!
Chciałam podzielić z Wami wszystkimi pewną ważną informacją, która może się przydać w nauce języka obcego Waszych dzieci czy młodszego rodzeństwa.
Badania za pomocą elektroencefalografu (EEG), przeprowadzone przez Helen Neville z Portland (Oregon), wykazały, że po 13. roku życia jesteśmy w stanie nauczyć się gramatyki, ale najprawdopodobniej będziemy mniej sprawni i będziemy używać innych strategii mózgowych niż w sytuacji, gdy uczylibyśmy się gramatyki przed 13. rokiem życia. To samo dotyczy wymowy, akcentu. Taki wrażliwy okres na szczęście nie istnieje dla nauki słownika! Niezależnie od tego w jakim wieku uczymy się słówek, w proces ten są zaangażowane te same układy w mózgu (tylna lewa i prawa półkula). Wracając do nauki gramatyki: jeśli dziecko uczy się języka obcego przed 13. rokiem życia – do pracy jest zaangażowana tylko lewa strona mózgu, po 13. roku – angażowane są już obie półkule! Czyli jakaś wydłużona ścieżka…? To już moja interpretacja.
@Dzimma: Do 13 roku życia (no może do 10) dziecko nie ma zielonego pojęcia o gramatyce, a dosyć sprawnie porozumiewa się z otoczeniem. Uważam, że skupianie się na kursach językowych na nauce gramatyki jest stratą czasu. Kiedyś tego trzeba się nauczyć, ale zauważmy, że to zaawansowana wiedza, której nie posiadło wielu użytkowników języka ojczystego. :-)
@TesTeq: tu chyba chodzi właśnie o to, że dziecko przed 13.r.ż. w sposób naturalny „uczy” się gramatyki (nie wiedząc, że to gramatyka) – po prostu zapamiętuje konstrukcje i wykorzystuje je, a później (po +/- 13 r.ż.) właśnie skupia się, wkuwa, analizuje tę gramatykę i dlatego musi angażować aż obie półkule.
@Dzimma: Dziecko uczy się w sposób naturalny, więc i dorośli tak powinni do tego podchodzić. Nie wyobrażam sobie nauki kopania rowów zaczynającej się od teorii budowy łopaty i gatunków drewna wykorzystywanych do wykonania styliska.
TesTeq
Piszesz: „Nie wyobrażam sobie nauki kopania rowów zaczynającej się od teorii budowy łopaty i gatunków drewna wykorzystywanych do wykonania styliska. :
Ale tak ciągle jeszcze sko0nstruowana jest większość tzw. „studiów wyższych” w Polsce!!
TO, co mnie dziwi, to ilość osób poświęcających swój czas i pieniądze, na takie zajęcia.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Witam Wszystkich raz jeszcze, jakis czas temu pisałem tu ze dwa razy jako Krzysiek K. (ze spacją, bo był jeszce inny).
TesTeq: całkowicie zgadzam się, że nauka jezyków w sposób naturalny jest najskuteczniejsza, ale muszę odnieść się do Twojego porównania gramatyki do budowy łopaty. Taka analogia pasuje dobrze do (najczęściej) negatywnych doswiadczeń, jaki wynieśliśmy ze szkolnej nauki języków; gramatyka jest tam synonimem suchych formułek i szablonów do wyuczenia.
Natomiast w badaniach, o których pisze Dzimma, chodzi o coś innego. Kompetencje gramatyczne, które pogarszają się z wiekiem szybciej, niż możliwości nauki słówek to ta tajemnicza umiejętność sprawiająca, że np. nauczymy się zdań „To jest pies” i „Mam zielony rower”, a potrafimy zbudować poprawne zdanie „To jest zielony rower”. Niby tylko przestawianie słów, ale to dlatego, że podałem tu trywialne przykłady. Nie trzeba nic wiedzieć o podmiocie, orzeczeniu itd., ale chyba czujecie, że jest to coś więcej, niż automatyczna żonglerka wyrazami.
Przekonują się o tym dobitnie ci, którzy próbują nauczyć komputery rozumienia ludzkich języków.
Pozdrawiam
Krzysiek
@Krzysztof Kroszka: mam wrażenie, że tylko Ty mnie zrozumiałeś :)
@TesTeq: dla mnie konkluzja tych badań jest następująca:
1. nie należy przejmować się jakimś schematem i po prostu mówić do dzieci / uczyć je, począwszy od przykładów podanych przez Krzyśka, po używanie strony biernej, mowy zależnej, czasu zaprzeszłego i co tam ciekawego język ma (nie nazywając tych konstrukcji rzecz jasna), bo jak pokazuje badanie: dziecko przyswoi je szybciej i sprawniej niż my dorośli, a następnie niejako naturalnie użyje (bez skupiania się i analizowania pt. „o, teraz używam/użyję mowy zależnej”)
2. nie należy bać się nowych metod nauki języka dzieci, np. metoda Callana, bo one właśnie bazują na tym szybkim wchłonięciu (o czym w badaniu) i łatwym wykorzystaniu m.in. gramatyki w przyszłości. To zjawisko potwierdził własnym doświadczeniem jeden z użytkowników tego bloga: http://alexba.eu/2008-11-23/goscinne-posty/couchsurfing-podroze/#comment-63591
3. my, dorośli, nie jesteśmy w stanie „uchwycić” tej łatwości i sprawności, bo już jej nie mamy (patrz granica wieku) – używamy do załapania gramatyki już obu półkul
4. ponieważ były to badania obrazowe (EEG), całość nie stanowi jedynie suchej tezy.
Ja naprawdę nigdzie nie namawiałam do nauki dzieci gramatyki w rozumieniu szkolnej agendy wprowadzania informacji, począwszy od czasu teraźniejszego z wałkowaniem kolejnych ćwiczeń.
Kiedyś trener Aikido na studiach powiedział do nas:
„Nie lubie z wami pracować! Wole 7 letnie dzieci, bo jak im się coś pokarze, to one to po prostu robią, jak wam się coś pokaże to zaczynacie się zastanawiać i kombinować. I nie można was niczego uczyć, was trzeba oduczać.”
Moim zdaniem problem jest w tym, że człowiek łatwo się uczy, ale trudno oducza. Jak już się nauczymy, że się mówi tak i tak, tak myśli i buduje słowa, zdania, to potem trudno nam się przestawić na inny sposób myślenia. Podobno w normalnej komunikacji w językach europejskich używa się około 3000 słówek, czego ucząc się 30 minut dziennie (albo 15, nie pamiętam) można się nauczyć w 3 miesiące razem z potrzebną gramatyką.
Mimo to jest problem z nauką, czemu? Myślę, że to sposób myślenia, trzeba się przestawić na myślenie w innym języku, a nie tłumaczenie tego co myślimy po polsku.
Pozdrawiam,
Krzysztof Kowalczyk
Dzimma, na pewno nie tylko ja Cię zrozumiałem, chyba nie doceniasz czytelników tego blogu :-)
A jeśli chodzi o naukę języków, to wg mnie najważniejsza jest motywacja ucznia dzięki temu, że nauka jest przyjemnym doświadczeniem. A to oznacza różne rzeczy, w zależności od wieku i innych czynników.
Dla dorosłego, myślącego człowieka nauka języka może być po prostu wyzwaniem intelektualnym (przynajmniej dla mnie jest). Każdy nowy język to inny świat, który rządzi się swoimi prawami. Odkrywanie tych zasad, zabawa słowami, może być przyjemną rozrywką, a przy tym jakże pożyteczną.
Alex, te rozważania chyba niespecjalnie pasują do wpisu, pod którym są umieszczone, ale sam widzisz, że temat nauki języków wraca po raz kolejny. W tym czy oddzielnym wątku, tak czy inaczej warto się wymieniać doświadczeniami z tego obszaru.
A może w tym gronie wykiełkuje jakaś inicjatywa wspierająca nasz rozwój językowy? Tutaj
http://alexba.eu/2009-04-16/tematy-rozne/get-up-and-go-na-ursynowie/
Alex pisze „możemy omawiać prawie dowolne tematy w języku polskim, niemieckim, bądź angielskim”… w każdym razie ja już się zgłosiłem do naszego Gospodarza jako chętny do „spacerów dyskusyjnych”.
Pozdrawiam
Krzysiek
Guy Kawasaki ostatnio na blogu napisał ciekawy post o pracowaniu jako sprzedawca czegokolwiek: http://blog.guykawasaki.com/2009/04/selling-by-ben-stein.html
Sam jestem ciekaw, czy dobrze jest przebyć taką „praktykę”?
Pozdrawiam :)
Wczoraj w mojej głowie rodził się pomysł, by spędzić zimą 2 tygodnie w Hiszpanii wynajmując pokój od kogoś. Podczas gdy świadomie myślałem o tym pomyśle, podświadomość mówiła mi: „to niemożliwe, nie uda się tobie”. Zrobiłem następujący trik.
Wziąłem kartkę papieru i napisałem na niej, to co mi mówiła podświadomość: „To niemożliwe, bym spędził zimą 2 tygodnie w Hiszpanii” i nagle podświadomość zaczęła mówić „to możliwe, przecież to nie jest takie trudne” i podsuwała mi różne pomysły, na które o dziwo bym sam nie wpadł wcześniej :).
Alex, mógłbyś jakoś rozwinąć temat takiej gry, którą ja w powyższym przykładzie zastosowałem: potwierdziłem, że coś jest dla mnie niemożliwe, a następnie okazało się, że może to być prostsze niż przypuszczałem. Ten przykład służył do zobrazowania triku, ale wydaje mi się że taki trik można stosować w wielu innych sytuacjach.
Alex,
odnośnie dyskusji, która się wywiązała tutaj: http://www.goldenline.pl/forum/pracownik-czego-robic-nie-wolno-dobra-praca-cv-lm-list-motywacyjny/1058512 (dlaczego firmy ukrywają widełki wynagrodzeń przy publikacji ogloszeń o pracę), chciałbym poznać Twoje zdanie.
Czy rozumiesz tłumaczenie p. Angeliki? Czy zgadzasz się z nim?
Czy potrafisz wymyślić powody dla którego skala wynagrodzeń jest ukrywana?
Zastanawiam się po której stronie muru staniesz.
Zajmuje stanowisko kierownicze. Od jakiegos czasu mam wrazenie, ze prezesostwo prowadzi ze mną grę. Na początku każda moja opinia w danym temacie (jestem w dziale IT) była dokładnie analizowana, przeważnie przed napisaniem jakiejkolwiek pisma, miałem spotkanie z prezesem i wspólnie omawialiśmy temat. Obecnie jestem zawalany papierkami, opiniami i gubi mnie to, że jestem zbyt szczery. Jako programista, sceptycznie podchodze do firmy X, która juz wypuscila kilka bubli. Mam na to dowody, opinie argumentuję, ale i tak ostatnio prezes podjął decyzję o zakupie pewnego gniota, którego widziałem na żywo już rok wczesniej i podczas prezentacji firma nie potrafiła odpowiedzieć praktycznie na żadne moje zarzuty/pytania. Ostatnio prezes zaczepił mnie na korytarzy, zaprosił na ubocze i zapytał, ile dałbym podwyżki swojemu pracownikowi, by był zadowolony. Podałem normalną, przyzwoitą kwotę (mówiąc, że nie rozmawiałem o tym jeszcze z pracownikiem i jest to moja propozycja)… prezes oburzył się „czemu tak dużo” i rzucił swoje marne 280 zł brutto. Niepotrzebnie wdałem się w dyskusjęk, napomknąłem m.in. o sobie, bo jest prezes moim przełożonym, ale chociaż wczesniej obiecał, to dał mi do zrozumienia, że nie dostanę podwyżki, bo powinienem spojrzeć na sytuację w kraju. Korciło mnie, żeby zapytać „dlaczego mój pracownik ma ją zatem dostać?” ale urgyzłem się w język. Sorry za wywód, ale generalnie mam często doły analizując moje rozmowy z pracy, że za dużo powiedziałem, że mogłem przeczekać, wyczekać, a od razu emojonalnie podszedłem do danego tematu. Jak z tym walczyć?
Zaxxx
Dziekuję za zagadnienie. Jestem w tym i następnym tygodniu bardzo zajęty zadaniami u klientów, wrócę do tego wkrótce
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Natchniony tematem „Jak nie załatwiać spraw” proponuje porozmawiać na temat kilku popularnych w korporacjach (i nie tylko) sposobów załatwiania spraw i sposobach obrony przed nimi.
Jednym z nich jest opisany przez Alexa we wspomnianym wątku i zupełnie źle dobrany w tej sytuacji sposób „Na ważniaka”.
Innymi popularnymi są sposoby „Przez zamęczenie”, oraz najbardziej wyrafinowany „Na idiotę”. Najbardziej interesujący jest ten ostatni i polega na zmuszeniu specjalisty przydzielonego do projektu jako zasób, do zajęcia się tematem wykraczającym poza jego kompetencje, przez wywołanie wrażenia iż kompetentny menadżer sobie z nim nie poradzi (jest idiotą). W sytuacji gdy specjalista osiąga sukces jest to sukces kompetentnego menadżera, w przypadku gdy specjalista odniesie porażkę, łatwo wskazać go jako jej winnego. Niestety będąc takim „specjalistą” zupełnie nie wiem jak się przed tym bronić…
Jeżeli temat się spodoba chętnie rozwinę wątek.
Nie jestem pewien czy temat zasługuje na całego posta czy komentarz jest wystarczający, jednakże bardzo chętnie zobaczył bym listę „Zasad Alexa” w całości i w jednym miejscu.
O ile dobrze pamiętam, zasad nr. 1 brzmi „Nigdy nie udzielam konsultacji bez zlecenia”
Pozdrawiam, Artur
Przychylam się do powyższej propozycji Artura :) Aczkolwiek ja na własny użytek zrobiłam sobie listę zasad/wskazówek zaczerpniętych z postów i komentarzy Alexa:) Działa… Mam jednak pytanie. Zdaje sobie sprawę, że zmiany (mam na myśli trwałe zmiany, zlikwidowanie starych niekorzystnych dla nas przyzwyczajeń i nawyków) – wymaga czasu. Pamiętam jednak jak w jednym z komentarzy napisałeś Alexie, że możliwe jest takie „przyspieszone” przejście kilka poziomów (mam tu na myśli poziomy życia w szerokim tego słowa znaczeniu). W związku z tym moje pytanie: czy możliwe jest w ogóle takie „przyspieszone wejście” na wyższe poziomy mocą własnego działania i własnej pracy? Każdy z nas działa we własnym tempie, i zapewne gdyby był gotowy na wyższy poziom – to już by tam był:) Niemniej jednak czasem odczuwamy potrzebę „bycia” już tam… tylko wydaje się, że brakuje tych kilku klocków:) Człowiek „otworzył” już siebie samego, pozostawiając wiele miejsca na to nowe… Czy są jakieś mechanizmy „przyspieszające” (w żadnym wypadku nie mam tu na myśli drogi na skróty).
Serdeczności,
Witam,
Moja propozycja tematu postu dla Alexa lub komentarzy Czytelników jest następująca: small talk. Całkiem niewiele znalazłam na ten temat w literaturze, w internecie wiele serwisów ma przedruk tych samych treści, które oczywiście są w jakimś zakresie użyteczne, ale chciałabym poprosić o kilka wskazówek praktycznych, z życia wziętych. Może jakieś niezawodne „myki” jak wybrnąć z sytuacji, kiedy jedynym tematem jaki się nasuwa na widok znajomego z widzenia to „pogoda”, a autobus ma tylko jedne drzwi i nie można wsiąść innymi udając, że się go nie zauważyło ;-)
O czym pogadać z szefem, jeśli spotka się go poza pracą, o czym ze znajomymi znajomych, o czym na bankietach firmowych itp., a o czym na pewno nie należy wspominać.
Moje pytanie może się wydawać dziwne dla osób, które zawsze mają jakąś „zagajkę” na końcu języka, ale osobiście mam problem w pewnych sytuacjach z doborem tematów tak, by wyszły naturalnie i taktownie, i ostatecznie za często wybieram milczenie, żeby nie popełnić gafy zamykając sobie drogę do nawiązania być może wartościowych kontaktów.
Mile widziane wszelkie linki, Wasze przykłady, sposoby, uniwersalne tematy.
Pozdrawiam
Magda
Chciałabym poruszyć kwestię biznesowej komunikacji mailowej. Twój czytelnik Bartek na swoim blogu opisał swój pomysł na sprawdzanie maili raz na dwa – trzy dni i wysyłanie autorespondera z filmem informującym, że maile odbiera w takiej częstotliwości, dlatego w wyjątkowo ważnych sprawach prosi o kontakt telefoniczny (opisując w skrócie).
Wyraziłam swoje zdanie na ten temat pod jego wpisem ( http://bartekpopiel.pl/2010-07-12/produktywnosc/jak-w-pelni-zapanowac-nad-skrzynka-mailowa/?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed: BartekPopiel (Bartek Popiel)
Chciałabym jednak zapytać o zdanie specjalistę m.in. od komunikacji biznesowej – Alexa.
Czy dostawca usług dla biznesu (przedsiębiorca, freelancer itp) może sobie pozwolić na taki ruch, czy raczej nie powinien (ze względu na możliwość utraty potencjalnych klientów)?
I czy istnieje coś takiego jak niepisana umowa o odpisywaniu na ważne maile (w biznesowych kontaktach) w ciągu 24 godzin, czy to tylko mój wymysł?
Mam nadzieję, że Bartek się nie pogniewa za poruszenie tematu na tym blogu, szczególnie że moim zdaniem jest to dobry temat do dyskusji :-).
Witajcie,
Mam do zaproponowania temat: „Portale społecznościowe okiem ludzi sukcesu” – czyli co sądzi Alex na ten temat i jaki jest wpływ portali społecznościowych dla rozwoju naszej kariery.
Osobiście nie mam konta np. na Facebooku, uważam to za stratę czasu. Obawiam się jednak, że ze względu na znikome doświadczenie życiowo-biznesowe mogę nie zauważać lub nie jestem świadomy potencjalnych szans rozwoju które tracę.
Co o tym sądzisz Alex?
Pozdrawiam
Łukasz Studniarz
Witaj Alex,
W miare mozliwosci czasowych przegladam bloga i nie jestem pewna czy temat pracy wolontantaryjnej byl juz poruszany. Jesli nie, mysle, ze moglby zainteresowac wiele osob. Mlodzi ludzie na starcie kariery czesto sa zachecani do pracy bez wynagrodzenia. Jako uzasadnienie zwykle podawane sa dwa powody: zdobycie doswiadczenia i pokazanie swoich umiejetnosci. Niestey i z wlasnego doswiadczenia i z oserwacji widze, ze czesto tzw. wolontariat zamienia sie w zwyczajne wykorzystywanie darmowej sily roboczej. Moze warto napisac kilka slow o tym kiedy warto sie w taka prace angazowac. A jezeli tak, to gdzie, w jakim zakresie i na jakich warunkach.
Hej Alma :)
Może zainteresuje Cię poniższy temat: http://alexba.eu/2007-09-21/rozwoj-kariera-praca/kariera-zawodowa-wolontariat/
Kasia, dzieki :)
witam,
Chętnie bym poczytał jakieś wskazówki o wysławianiu się na piśmie. Bardzo mi się podoba Alexsie twój styl- zwięzły, jednoznaczny i bardzo komunikatywny.
Witam,
A ja bym z miłą chęcią poczytał co Aleksie doradziłbyś osobom odczuwającym wypalenie zawodowe.
Witam.
Chciałem zaproponować temat, ale tuż przed wysłaniem komentarza zreflektowałem się, że byłby on chyba sprzeczny z założeniami Twojego bloga Alexie.
Proszę, oto treść niedoszłego komentarza:
„Witam.
Proponuję założyć temat, w którym osoby z większym bagażem życiowym (nie, nie stosuję tu eufemizmu dla określenia „stare” ;)) mogłyby podzielić się swoimi radami z mało doświadczonymi młodziakami, czytującymi tego bloga.
Dosyć często słyszy się coś w stylu: „ach… Gdybym tylko miał te naście lat”
No właśnie: co by było gdybyście mieli te naście lat? Co byście zmienili jeśli można by cofnąć czas? Czego byście unikali a na co przeznaczali więcej czasu? Może po części żałujecie, że za młodu coś zrobiliście/czegoś nie robiliście, że nie wykorzystaliście jakiejś szansy, możliwości? itd….
Podałem tylko przykładowe pytania, które pomogłyby sformułować jakieś wskazówki dla młodszych czytelników bloga.
Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi w tym moim pomyśle :)
Co myślicie? Wszelkie uwagi mile widziane.”
Czy rzeczywiście nie jest to temat ten blog?
Pozdrawiam
Karol
Witaj Alex,
Myślę że wiele osób (w tym także ja) skorzystało by gdybyś podzielił się swoimi spostrzeżeniami w temacie zazdrości. Chodzi mi tutaj o diagnozowanie tego negatywnego stanu w sobie- w końcu dość często nie zdajemy sobie sprawy że mamy z tym problem.
Inny temat, który również wydałby się ciekawy i „outsiderowy” to temat dobrego seksu. Wielokrotnie o nim pisałeś, ale nie spotkałem się abyś deszyfrował tę frazę..
Szacunek za pracę,
Michał
Witam
Jestem stałym czytelnikiem bloga, ale nie wypowiadałem się wcześniej. Jest to dla mnie bardzo cenne źródło wiedzy, za które chciałbym Ci Aleksie serdecznie podziękować :)
Co do propozycji tematu – zgadzam się z Michałem – chętnie skorzystałbym z Twoich opinii dotyczących zazdrości, jej autodiagnozy i skutecznych sposobów walki z nią.
Pozdrawiam
Mateusz Duda
Proponuję wzbogacić Twoje wpisy na portalu natemat.pl o nagrania głosowe, tak jak to ma miejsce na tym blogu.
poniżej odpowiedź na facebooku firmy Sokołów w temacie wytoczenia sprawy blogerowi testującemu ich mięso.
http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2013/08/4b83ef415cebcde4aea366635f7c385e_original.png?1377252103
Chętnie przeczytałbym jaką strategię podpowiedziałbyś firmie Sokołów w sytuacji tuż po emisji programu, czyli nie ma oskarżenia, jak i teraz gdy już zdecydowali się iść na noże.
pozdrawiam, Artur