Dziś mały post poza głównym tematem naszych nowych dyskusji.
Jedna z czytelniczek pod postem „Nasz niewykorzystany potencjał” miedzy innymi napisała:
„przynajmniej w Polsze jest taka zasada, że jeśli komuś idzie lepiej(albo na kogoś takiego się zapowiada) to się go gnoi. Nie wiem ile czasu zajmuje mi ukrywanie przed innymi tego,że mi się dobrze wiedzie. Bo im bardziej jestem zadowolona z życia i o tym mówię, tym szybciej ewakuują się znajomi, a to podchodzi pod punkt drugi”
To nie jest zasada. To smutny fakt, że pewna grupa polskiego (i nie tylko zresztą polskiego) społeczeństwa to prymitywni i zawistni mali ludzie (niezależnie od wykształcenia), ale to tylko grupa. Są też u nas ludzie, którzy widząc Twoje wysiłki i sukcesy będą Ci dopingować i dodawać otuchy. I takich trzeba zbierać wokół siebie!!!
W stosunku do tych zawistnych bidaków należy:
- stosować ostrą selekcję i nie wpuszczać ich w nasze życie. Polecam do tego lekturę postów „Szybka selekcja ludzi, dlaczego warto?” oraz „Szybka selekcja – jak to robi Alex”
- ponieważ zawistność i małość często idzie w parze z arogancją, a taka kombinacja źle wpływa na szanse w biznesie, to trzeba spokojnie pozwolić im na wykończenie się ekonomiczne
- ponieważ zawistność i małość zazwyczaj długoterminowo źle wpływają na zdrowie, trzeba tez pozwolić im wykończyć się fizycznie.
Jak widzicie część powyższych mechanizmów działa automatycznie, trzeba tylko pozwolić im funkcjonować przez pewien czas.
Ważne jest:
- jeżeli mamy takie „śmieci w naszym bliskim otoczeniu, to trzeba bezlitośnie pozbyć się ich jak najszybciej. Stawką jest nasze zdrowie fizyczne, psychiczne i szczęście w życiu
- jeżeli odkryjemy, że żyjemy na całym „wysypisku śmieci”, to trzeba się jak najszybciej i bez zbędnych sentymentów ewakuować. Stawka: patrz powyżej
- jeżeli ktoś z tych małych, zawistnych pod wpływem jakiegoś olśnienia nagle się zmieni, to możemy dać mu jedną (powtarzam jedną) szansę na zaistnienie w kręgu normalnych ludzi. Bądźmy wielkoduszni, ale nie naiwni! Nie dajmy się też nabierać na „cudowne przemienienia” jak to, przy ostatnich wyborach prezydenckich :-)
Tyle moich rozważań na szybko, zapraszam do dyskusji w komentarzach.
____________
Tutaj możesz pobrać wersję dźwiękową (kliknij na link prawym klawiszem myszy, a potem na “Zapisz element docelowy jako…”)
Stosuję te rady od dawna. Przykrym jest jedynie, że nagle okazało się, jak niewielu znajomych zostało i jak wielu przyjaciół okazało się nie być takimi przyjacielskimi.
Witam,
Jan – niech Ci nie będzie przkro, naprawdę!!!
Jeśli chodzi o mnie jakoś tak się złożyło,że nigdy nie otaczałam się wieloma przyjaciólmi, mam ich kilkoro, wystarczy mi palców jednej ręki, by Ich policzyć i jeszcze jest trochę wolnego miejsca. Mogę powiedzieć,że mam wielu znajomych, z każdym z nich łączy mnie coś inneg,inny sposób komunikowania się, inne tematy. Tak mi jest dobrze, to się sprawdza.
Kilka lat temu zastosowałam radyklane cięcie i ograniczyłam grono do niezbędnego minimum, nikt nie walczył,więc Twoja zasada Alex „przestań na chwilę wiosłować”, chociaż nie wpadłam na porównanie do wioseł :), sprawdziła się w 100%.Stosuję ją też teraz. Z powodzeniem.I dobrze się z tym mam.Zazwyczaj zadaję sobie pytanie, po co to ma być? taka niby przyjaźń i jeśli nie mam odpowiedzi, dalej już wszystko staje się jasne. Myślę,że trochę się boimy takiego społecznego wyizolowania i stawiamy na ilość, podczas kiedy to jakość tych kontaktów powinna mieć znaczenie. Coraz bliżej jest też mi do tego,że ta jakość kontaktów powinna się przenosić też na Rodzinę, Rodziców. To znacznie trudniejsze,tradycja i wychowanie robią swoje, ale czasem udaje mi się przemycić to także w Ich stronę, z różnym wprawdzie odbiorem, ale warto próbować.
Alex,wielkie dzięki za przypomnienie o tym, że trzeba mieć odwagę na porządkowanie swojego życia również w tym obszarze.
pozdrawiam serdecznie,
Anna Krajewska
ps. jakiś czas temu napisałam,że czytam blog regularnie a piszę na nim raczej sporadycznie. A teraz proszę bardzo, raz się odważyłam i – łatwe, można i daje frajdę. To taka wolna dygresja w temacie – warto próbować i praktykować:)
Krótki, dobry i celny post!
O ile kogoś zawistnego i małego, można by było jeszcze jakoś „tolerować” (w sensie, że jest się zmuszonym z nim pracować), to arogancja jest najgorsza i tępiona przeze mnie za każdym razem…co wpędza mnie raz za razem w różnego typu kłopoty…dlatego unikam tego typu ludzi
Cóż, ze względu na moje uwielbienie do złośliwych żartów, ironii (ale też autoironii), a w skrajnych sytuacjach „sarkazmu” mi osobiście przydałby się wpis na temat „jak wiedzieć kiedy się zamknąć”!
Ułatwił by mi życie ;-)
niby wszystko ladnie ale
– dlaczego wrociles z krainy ludzi mniej zawistnych do krainy ludzi bardziej zawistnych … byc moze zasob pieniadza pozwala Ci sie skutecznie odgrodzic od nich, wiekszosc jednak zwiazana jest biznesami i zyciem do trwania w tym stanie i jesli tylko zaczna sie ruszac w bagnie to utona szybciej … a rady w stylu oderwania sie od za przeproszeniem „malych ludzi” dla wielu oznacza zostanie bez chleba. Nie oszukujemy sie tu jest polska :( Brak oszczednosci by sprobowac bo mozna z dnia na dziej zobaczyc most od spodu.
– masz max negatywny stostunek do ludzi malych, az bije w oczy wulgaryzmami ;) czyzby zaszli Ci w zyciu tak wiele razy i tak skutecznie ze pozwalasz sobie poswiecac swoje niskie zdrowe cisnienie by wzroslo do zlego poziomu?
– bardzo wielu ludzi ktorzy doszli do powiedzmy szczerze pieniedzy i bagactwa materialnego – czynia to w sposob malo uczciwy, nielegalny a ludzie to widza i sa normalnie smutni, zazdrosni, zli ze oni tego nie maja, i pal licho gdyby byli leniwi ale nie, polacy w swej duszy naprawde sa przedsiebiorczy i pracowici, za niska place czasem nizsza nich chiczyk. Tak wiec jestem w stanie zrozumiec gorycz mlodego wyszkatlconego czlowieka w srodku UE ktory dostaje 500Euro brutto a chce isc z dziewczyna do kina dwa razy w miesiacu i splacic kredyt.
Interesujące. Wydaje mi się, że to o czym piszesz, to przypadek szczególny schematu „nie wychodź przed szereg”, tj. najbezpieczniej czujemy się w otoczeniu ludzi podobnych do siebie. Jeśli znajdzie się ktoś, kto chce wyjść przez szereg, lub postępować w sposób inny, niż przyjęty przez jakiś ogół populacji, to wówczas uruchamia się w tej populacji jakiegoś rodzaju mechanizm obronny, który broni ich tożsamości i ich wspólnej „ścieżki”. Stąd, według mnie bierze się to, o czym piszesz.
Mam wrażenie, że w bardziej różnorodnych populacjach ten problem występuje w mniejszym stopniu (stany zdjednoczone?).
Nawet nie musi się wieść lepiej, wystarczy że ktoś już ma same chęci i nastawienie na zmianę – już to ludzi denerwuje, zwłaszcza starsze pokolenie wychowane w czasach komunizmu i wąskich horyzontach.
Najlepszym rozwiązaniem problemu jest być indywidualistą mający społeczeństwo w głębokim poważaniu, gorzej mają osoby szukające kompromisu między swoimi potrzebami a oczekiwaniami społecznymi.
Pozdrawiam! :)
Przypomniał mi się złośliwy żart.
Polak, Niemiec i Francuz złapali złotą rybkę. Rybka obiecała spełnić po jednym życzeniu, jeśli ją wypuszczą.
Niemiec powiedział:
– mój sąsiad ma piękny samochód. Ja chciałbym mieć dwa takie.
Błysnęło, Niemiec patrzy a na jego podwórku stoją dwa piękne, błyszczące samochody.
Następny był Francuz:
– mój sąsiad spotyka się z piękną kobietą. Chciałbym spotykać się z dwiema takimi.
Oczywiście błysnęło i za chwilę na Francuza czekały dwie piękne, długonogie kobiety.
Ostatni był Polak, który powiedział:
– mój sąsiad ma kurę, która znosi mu złote jajka. Chciałbym, żeby mu ta kura zdechła…
Nie znam aż tylu obcokrajowców, żeby mieć odpowiednią grupę porównawczą, więc nie jestem w stanie stwierdzić, czy faktycznie zawiść jest jakąś specyficzną domeną Polaków. Myślę, że ma ona związek z brakiem pewności siebie. Ludzie, którzy odnoszą własne sukcesy chyba w większym stopniu potrafią się cieszyć z sukcesów innych.
Zauważyłam, że ma to również duży związek z przyjmowaniem komplementów. W tego typu ludziach rodzi się od razu podejrzenie, że komplement jest nieszczery „albo się wyśmiewa, albo coś chce”. I chyba jednak bardzo wielu naszych rodaków ma problem z przyjęciem jakiejś miłej opinii na swój temat.
Pozdrawiam,
Małgosia
@ dcsdc piszesz:
„- bardzo wielu ludzi ktorzy doszli do powiedzmy szczerze pieniedzy i bagactwa materialnego – czynia to w sposob malo uczciwy, nielegalny a ludzie to widza i sa normalnie smutni, zazdrosni, zli ze oni tego nie maja”
Sukces to nie tylko bogactwo materialne. Znam sporo ludzi, którzy nie zarabiają kokosów, ale robią to, co lubią i potrafią cieszyć się z sukcesów innych a nawet ich wspierać. Myślę, że to czy nam się wiedzie dobrze czy źle w żaden sposób nie usprawiedliwia zawiści. Bo zawiść jest uczuciem niesamowicie niskim.
Pozdrawiam,
Małgosia
Jan Wróblewski
Dlaczego przykrym? Po prostu stwierdziłeś stan faktyczny i mogłeś podjąć odpowiednie działania
Anna
Ja też od dawna przedkładam jakość nad ilość i o dziwo z ilością potem tez nie ma problemów.
Krzysiek S
Piszesz: „ze względu na moje uwielbienie do złośliwych żartów, ironii …”
Ja generalnie staram się żartować wyłącznie z siebie.
Dcsdc
Jak juz piszesz anonimowo, to nie używaj mojego maila kontaktowego jako adresu nadawcy, następny taki komentarz poleci z hukiem.
A teraz do rzeczy (w miarę możliwości)
Pytasz: „dlaczego wrociles z krainy ludzi mniej zawistnych do krainy ludzi bardziej zawistnych „
gdzie ja coś takiego twierdziłem?
Dalej: „Nie oszukujemy sie tu jest polska …”
Proszę Cię uprzejmie, abyś nazwę mojego kraju pisał z dużej litery.
To sami dotyczy przedstawicieli narodu, który ten kraj zamieszkuje.
Co do reszty, to żyj w swoim świecie, od mojego w miarę możliwości trzymaj się z daleka.
Jasiek
Piszesz:” Jeśli znajdzie się ktoś, kto chce wyjść przez szereg, lub postępować w sposób inny, niż przyjęty przez jakiś ogół populacji, to wówczas uruchamia się w tej populacji jakiegoś rodzaju mechanizm obronny, który broni ich tożsamości i ich wspólnej “ścieżki” „
Może tak być, ale to nie usprawiedliwia w moich oczach członków takiej populacji.
Michał
Piszesz: „już to ludzi denerwuje, zwłaszcza starsze pokolenie wychowane w czasach komunizmu i wąskich horyzontach. „
Pamiętaj, że ja metrykalnie też się do tego pokolenia zaliczam :-)
Dalej: „Najlepszym rozwiązaniem problemu jest być indywidualistą mający społeczeństwo w głębokim poważaniu, „
Jeżeli masz wokół siebie ludzi, z którymi zaspokajasz Twoje potrzeby społeczne, to jest to niezła strategia :-)
Vila
Ten żart z pewnością oddaje nastawienie pewnej części naszego społeczeństwa, ale na szczęście tylko części.
Coś jest w tym, co piszesz: „Ludzie, którzy odnoszą własne sukcesy chyba w większym stopniu potrafią się cieszyć z sukcesów innych. „
Podobnie zgadzam się z Twoją obserwacją na temat komplementów
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alex – fakt, niesprecyzowałem, oczywiście miałem na myśli pokolenie które chętnie by wróciło do czasu komunizmu :)
„Jeżeli masz wokół siebie ludzi, z którymi zaspokajasz Twoje potrzeby społeczne, to jest to niezła strategia :-)”
Z własnego doświadczenia: problem jest dużo większy w mniejszych miejscowościach/na wsi, gdzie jest czasami bardzo duża presja ze strony otoczenia. W duzym mieście ludzie tak bardzo „nie pchają nosa w nie swoje sprawy” (w zasadzie to często wcale, co może sprawiać wrażenia chłodnego społeczeństwa ogarniętego tylko pracą i sobą samym), więc i kontakt jest lepszy :)
Witam,
kilka razy w ciągu ostatnich 2-3 lat już zostawiałem tu komentarze. Świetny blog! Alex, czuć od Ciebie moc!
Co do wpisu, to z własnego doświadczenia mogę napisać, że czasem ciężko jest się uwolnić od osób, z którymi nie chce się mieć styczności. Niektórych celowo unikam, ale one nadal uważają mnie za przyjaciela, kolegę, i chcą mnie męczyć. :/
Tak. Zgadzam się, ale co zrobić w sytuacji gdy kogoś zawiść jest dobrze maskowana. Taka osoba składa gratulacje, rzekomo wspiera cię wyrażając swoją uzasadnioną obawę co do twoich zamierzeń i działań i generalnie w jej wolnym czasie jest z tobą. Jednak wyczuwa się, że jej zachowanie jest nieszczere (coś jakby politowanie) a kontakty z tą obobą nie sprawiają przyjemności. Dodam, że w tej relacji już przestałam wiosłować, ale nie wiem w jaki sposób mam ją zakończyć. Czy seria wymówek to dobry sposób czy też jest tu sens rozmawiać. Choć nie oczekuję, że ta osoba się zmieni.
Cieszy mnie Twój optymizm, czuję się dzięki niemu mniej samotna w polskim grajdołku :D
Też spotykam się w swoim życiu z takim podejściem zawiści i zazdrości, czego dowodem z jednej strony jest moje radzenie sobie w pewnej dziedzinie (zajęcie pozazawodowe) na rynku ogólnopolskim z dużym powodzeniem, a z drugiej strony całkowite zamknięcie się na moją działalność rynku lokalnego. W mieście, w którym żyję osoby decyzyjne udają, że nie istnieję, mimo wielokrotnego podejmowania przeze mnie prób współpracy. Przyznam szczerze, że kiedyś było to dla mnie powodem frustracji i poczucia bezsilności. Na dzień dzisiejszy, znając już ten mechanizm, nie zniechęcam się i robię dalej swoje poza miejscem, w którym żyję, z ludźmi, którzy doceniają to co robię.
Pozdrawiam wszystkich nie zawistnych :),
Agata
Nie chcę tutaj usprawiedliwiać ludzi, którzy przez problem z poczuciem własnej wartości patrzą zawistnym spojrzeniem na sukcesy innych, ale mówienie o nich „śmieci” w przenośni to jest arogancja i ja protestuję.
Rozumiem, że to Twój blog i możesz pisać jak i co chcesz, jestem jego już jego ponad 2-letnim czytelnikiem. Dziwi mnie tytuł tego posta. Gdybym pierwszy raz wszedł na ten blog i zobaczył ten artykuł to nie przeszedłby on „szybkiej selekcji”.
Pozdrawiam,
Paweł Kuriata.
„to trzeba spokojnie pozwolić im na wykończenie się ekonomiczne”
Dość enigmatyczne. Mógłbyś Alex to trochę bardziej rozwinąć? :)
„trzeba tez pozwolić im wykończyć się fizycznie.”
Też nie bardzo zrozumiałe… bo oni często żyją długo i „szczęśliwie” ;)
Ja takie wyrzucenie smieci przeprowadziłem niedawno . Miałem doć dobrego znajomego u siebie na roku, ktory na początku wydawał mi się dosć zabawny i wyluzowany.
Po jakims czasie( parę miesięcy) jego dosc specyficzne poczucie humoru, które w dużym stopniu opierało się na ironii i wysmiewaniu innych zaczęło mnie drażnić. Była to osoba ze skłonnoscią do stawiania na swoim.
Szczerze mówiąc na początku trochę bałem się( choć może to za duże słowo) tego „wyrzucania smieci” z prostego powodu:
drażnił mnie swoim zachowaniem ale myslałem, że w sumie jest ok. po co szukać nowych bliższych znajomych. BYła to moja strefa komfortu. NIe musiałem się spcjalnie wychylać na zewnatrz.
Postanowilem to zrobić ponieważ nie chciałem być postrzegany przez innych jak ktos kto cały czas kieruje w stronę innych głupie docinki.
Teraz z perspektywy paru tygodni jestem coraz bardziej zadowolony z przeprowadznia tej zmiany. Poznałem, bardzo łatwo inne osoby. NIe chcę popełnić tego samego błędu, który kilkukrotnie popełniałem: zamykania się na jednego, dwóch znajomych. Jestem coraz bardziej otwarty. Cieszę się z tego, że wyszedłem i ciągle wychodzę ze swojej strefy komfortu, przez co daję się bliżej poznać innym a co najważniejsze nie stoję w cieniu innych z czego jestem bardzo dumny.
Było pare podobnych sytuacji w przeszłosci, w których powininem wyrzucić smieci a przynajmniej posprzątać wokół siebie.
Nie robiłem tego z powodu jak mi się teraz wydaje lenistwa i wygodnictwa. Jednak była to złudna wygoda, która tak naprawdę w długim okresie czasu była dla mnie bardzo toksyczna.
Przez taką biernosc staciłm kilka dobrych okazji na znalezienie i poznanie tych wartociowych ludzi, którzy dopingowaliby mnie.
Pozdrawiam Marcin.
Znajomym 3 x ktoś na osiedlu samochód porysował. Sam nie wiem czy ludzie są zawistni o trochę więcej pieniędzy jakie mają czy to ze te małżeństwo bardzo się kocha i to widać… W ich przypadku ciężko wyeliminować tą osobę, bo jest anonimowa…
W życiu tylko raz zrobiłem gruntowne czyszczenie, po zakończeniu szkoły średniej (mam 24 lata).
Nie widzę sensu by tkwić wśród osób które z zasady uważają że coś się nie uda. Gdy kilka lat temu postanowiłem zostać programistą wiele osób mówiło, że nie jest to takie łatwie i trzeba skończyć studia. Aktualnie pracuje jako programista, mam pewne sukcesy i wcale nie potrzebowałem kończyć żadnej uczelni by nauczyć się tego samemu metodą prób i błędów. Gdybym poddał się biedzie mentalnej osób w około, prawdopodobnie teraz bym pracował gdzieś gdzie nie miałbym żadnej możliwości rozwoju. Nadal wśród pewnych osób, głównie rodziny spotykam się z lekceważniem gdy rozmawiamy o przyszłości, nie mogą zrozumieć że droga szkoła -> studia > etat w korporacji, nie jest jedyną drogą którą można kroczyć. Gdy osiągam jakiś sukces zazwyczaj słyszę o szczęściu a nie ciężkiej pracy jaką w to wkładam. Z typową zawiścią się nie spotkałem (przynajmniej nie wprost), jednak brak szerzej perspektywy przy postrzeganiu świata również bywa wyniszczający dla osób które mają inne niż standardowe podejście do życia. Cały czas trzymam ręke na pulsie i staram się dobierać wartościowych ludzi do współpracy jak i znajomości. Najtrudniejsze jest to, że zazwyczaj dopiero bo zerwaniu kontaktu zauważamy prawdę o pewnych osobach, dlatego czasami warto zrobić sobie przerwę i zmienić środowisko na chwilkę. Gdy będziemy wracać łatwiej nam będzie zdecydować które osoby trzeba wyrzucić.
Ja myślę, że nie da się wyeliminować i odsunąć od siebie takich ludzi. Oni zawsze będą się pojawiać. Lepszym według mnie rozwiązaniem jest to zaakceptować, zrozumieć, że tak jest, zrozumieć dlaczego tak jest.
A jeśli „znajomi” odchodzą od nas gdy osiągamy sukces? Po cholerę mi tacy znajomi? Oni w biedzie też nie pomogą, bo sami są biednie ubodzy wewnętrznie, wiec im pomagajmy na ile to możliwe.
PS
Ja słowo „śmieci” zrozumiałem jako przenośnie. Odebrałem to jako porównanie do czegoś co się po prostu usuwa z naszego życia bo jest przeszkodą, np ładniej pachnie. Nie odebrałem tego jakoś dosłowne jako porównanie taka osoba=śmieć. Ale to już autor się wypowie najlepiej co miał na myśli. :)
@Mikołaj: Pojawiać się będą na pewno, ale nie warto tracić na nich czasu. Zwłaszcza teraz, kiedy tak łatwo dotrzeć do wartościowych ludzi za pośrednictwem sieci. Kiedyś człowiek był skazany na rodzinę, znajomych ze szkoły czy z pracy. Dziś jest łatwiej. Korzystajmy zatem :)
Nie ze wszystkich znajomości jednak da się zrezygnować, zwłaszcza gdy jesteśmy „uwikłani” w nie zawodowo. Ja mam zasadę nieobnoszenia się ze sprawami prywatnymi, to i nie wiedzą czy mi jest dobrze czy źle. Podobnie z finansami. Raczej staram się uchodzić za niezamożną osobę wśród sąsiadów i znajomych. Tak jest po prostu łatwiej :)
A co w przypadku, gdy „śmieciami” są nasi rodzice?
Witajcie
Bardzo podoba mi sie w poście tytuł. Wyrzuć śmieci to ostre i dosadne określenie, ktore jasno obrazuje co autor myśli o takich osobnikach. Podoba mi sie też konkretny opis co sie stanie z nami jesli pozwolimy sobie na dalsza bezczynność.
Jednoczesnie nasunęło mi się pytanie natury technicznej :-) (a moze psychologicznej). Moze razem pogłębimy nieco treść tego wpisu.
Jak konkretnie, wyrzucić z naszej głowy takie „śmieciowe” relacje jesli dotycza one naszych „bliskich” ?
Sytuacje sa w życiu różne, pal licho jesli chodzi smieciowych kolegow, prawdziwa jazda bez trzymanki dotyczyc bedzie osob „bliskich” (rodzicow, rodzeństwo, moze nawet zmarłych przodkow). Wtedy nawet wyjazd na inna półkule, zmiana stylu zycia itd. – moze byc niewystarczajace, aby pozbyc sie różnych schematow i programow myślenia – tak głęboko zakorzenionych.
Jak konkretniej pozbyc sie takich smieciowych pozostałości z naszych głów?
Pozdrawiam
Bartek
Maciej
To przykra historia. Jeżeli się powtarza, to trzeba zaakceptować fakt, że mieszka się wśród dziczy i odpowiednio coś zmienić. Jest to szczególnie łatwe, jak się nie ma na głowie kredytu, o czym ostrzegałem od lat.
Ak
Piszesz: „..czasami warto zrobić sobie przerwę i zmienić środowisko na chwilkę. Gdy będziemy wracać łatwiej nam będzie zdecydować które osoby trzeba wyrzucić. „
Bardzo mi się podoba taki sposób :-)
Mikołaj Kowalski
Piszesz: „Ja myślę, że nie da się wyeliminować i odsunąć od siebie takich ludzi „
To zależy od naszej determinacji :-) Zakład?
Dalej „Ja słowo “śmieci” zrozumiałem jako przenośnie. Odebrałem to jako porównanie do czegoś co się po prostu usuwa z naszego życia bo jest przeszkodą ..” Taki był też mój zamysł.
Powiedzielibyśmy nothing personal – just business
Lavinka
Ja akurat zawodowo staram się mieć do czynienia z pozytywnymi ludźmi. To bardzo dobrze wpływa na moje samopoczucie i wyniki pracy.
Huki
Pytasz: „A co w przypadku, gdy “śmieciami” są nasi rodzice? „
Jaką dokładnie sytuację masz na myśli?
Bartosz
Pytasz:” Jak konkretnie, wyrzucić z naszej głowy takie „śmieciowe” relacje jesli dotycza one naszych “bliskich” ? „
Przede wszystkim trzeba przeczytać post:
http://alexba.eu/2010-12-11/szacunek-i-zaufanie-u-innych/osoba-bliska-czy-blisko-spokrewniona/
Potem często się okaże, że wcale nie mamy do czynienia z osobami nam bliskimi, wtedy trzeba wyciągnąć konsekwencje.
Pozbywanie się zaszczepionych w dzieciństwie schematów i sposobów myślenia to inna para kaloszy, nie jest ona tematem aktualnej dyskusji.
Pozdrawiam wszystkich
Alex
Post (jak każdy na tym blogu)bardzo pomocny w drodze do dobrego życia :-)
Po krótkiej analizie stwierdziłam ,że na bieżąco wyrzucam śmieci z życia osobistego, ale przede wszystkim ze spraw zawodowych.
Od dłuższego czasu uważnie słucham jak komunikują osoby z mojego otoczenia. Co i jak mówią nie tylko do mnie ,do innych i o innych.Możemy wtedy się dowiedzieć , czy ktoś jest z natury życzliwy czy też np. zawistny.
Zwracam również uwagę na tzw. kontakt wzrokowy. Moi kibice czyli ci życzliwi najczęściej zaglądają w oczy inni tylko patrzą ( to moje osobiste zdanie). Jest to pomocne dla mnie np. kiedy w ciągu miesiąca poznaję 40 osób w różnym wieku i z różnymi charakterami.
Mam wokół siebie osoby życzliwe,ale tez pomocne w moich zawodowych poczynaniach :-), dostrzegłam to w ostatnim kwartale bardzo intensywnych zajęć. Cieszą się z moich osiągnięć,a ja cieszę się ich sukcesami :-).
Pozdrawiam słonecznie
Krysia
@Alex: Nie zawsze się tak da. Np. Twoja klientka jest super fantastyczną pozytywną osobą, ale zazwyczaj kontaktujesz się z jej pracownikami, którzy już tacy nie są, a potrafią robić na złość i zwalać swoją winę na Ciebie. Ja wiem, takie rzeczy to głównie w środowisku babskim, ale jednak :)
Mając wybór się nie marudzi, bezpieczniej jednak dawkować pewne informacje powoli, stopniowo, zwłaszcza o życiu prywatnym. Nie masz pojęcia, jak w przyjaźni między kobietami zmienia się gdy jedna ma nagle chłopaka, a druga nie(lub akurat w tym samy momencie chłopak z tą drugą zrywa), albo to samo z mężem, dzieckiem, etc. Z jednej strony reakcja jest pozytywna na pozytywne informacje, z drugiej strony pod płaszczykiem uśmiechu jawi się zgrzytanie zębami. Wiesz, taki fałszyk. Ech.
Alex, napisales:
„Pozbywanie się zaszczepionych w dzieciństwie schematów i sposobów myślenia to inna para kaloszy, nie jest ona tematem aktualnej dyskusji.”
Zdziwilem sie troche Twoja odpowiedzia. Ujmę to dla rozjasnienia przykładem. Jeśli jednym z nabytych w dzieciństwie sposobów myślenia jest np. że naszą powinnością jest pomoc i opieka nad naszym młodszym rodzeństwem to pożegnanie się z takimi osobami wymaga pozbycia się tego przekonania. I w tym aspekcie dotyczy to treści tego wpisu. (jest to ta sama para kaloszy)
Pozdrawiam
@Bartosz
Różnica pomiędzy rodziną a przyjaciółmi jest taka, że od rodziny trudniej się odciąć (zwłaszcza np od jednej osoby). Trzeba również odróżnić kontakty od pomocy czysto humanitarnej. Sam mam taką sytuację, że pomagać muszę. Jednak zachowanie dystansu i ograniczenie się tylko do niezbędnej pomocy sprawia, że moja jakość życia nie spada. Nie odbieram pojęcia „wyrzucanie śmieci” jak totalny brak kontaktu. W przypadku gdy nie mamy takich możliwości wystarczy ostudzenie kontaktów do tych niezbędnych i wydostanie się poza demotywujący wpływ.
Oczywiście, warto zrobić taką selekcję (nie tylko w kwestii tego, czy ktoś nas dopinguje czy zazdrości, ale w ogóle) i mieć przy sobie naprawdę wartościowe osoby, przy których się rozwijamy, a nie zwijamy. I powtórzę to, co już wiele osób powyżej zauważyło. Sprawa komplikuje się jeśli chodzi o członków rodziny. Często nieświadomie sabotują nasze działania. No, ale próbować trzeba :)
Pozdrawiam.
Witam serdecznie,
To mój pierwszy wpis na blogu Alex, od niedawna tu zaglądając na szczęście udało mi się „przebrnąć” – w przyjemny sposób, przez całą jego zawartość.
W kwestii czyszczenia życia z takich znajomych, to na szczęście zawsze miałem ten dar, że ci mniej pozytywni trzymali się ode mnie z daleka. Myślę, że w tej kwestii bardzo pomaga wykrystalizowanie w sobie odpowiedniego samokonceptu, tak żeby wokoło siebie wytworzyć skorupkę z pozytywnej energii (ja w to wierze). A według zasady pozytywne przyciąga pozytywne, więc automatycznie problem mamy z głowy.
Tak było u mnie na studiach. Mimo że byłem starostą grupy, to Ci „smutniejsi” w moim odczuciu, nieszczególnie mieli jakiekolwiek sprawy do mnie. Natomiast ludzie, którzy podzielali moje poglądy „podawali mi rękę”. Co do wychylania się, to zrobiłem to nie tak dawno, przerywając studia na 2 roku. I wiecie co się stało, oczywiście ci „smutniejsi” mówili (jak się dowiedziałem), że jestem niepoważny, i co bez studiów osiągnę. A znajomi z którymi żyłem w dobrych kontaktach, nawet teraz kiedy czasem odwiedzam kampus „przybijają mi piątką” akceptują moje wybory. Ja ciesze się z ich osiągnięć, a oni z moich.
To oczywiście jeden z takich przykładów, ale „pozytywna skorupa” działa jak prezerwatywa przed niechcianym „smutniejszym” kolektywem.
Pozdrawiam serdecznie,
Łukasz
Witam,
Również zgadzam się z podejściem proponowanym przez Aleksa.
Mam tylko wątpliwości, co do twierdzenia, że osoby zawistne wykończą się same ekonomicznie i zdrowotnie. Gdyby funkcjonowały one wyłącznie w biznesie, to pewnie by tak było. Kłopot jest taki, że takie osoby (jak wszyscy zresztą) żyją także w różnych układach pozabiznesowych, typu środowisko rodzinne, społeczne czy socjalne i wszelkie inne, które umożliwia im często stosunkowo stabilne życie według swoich toksycznych schematów. Zresztą dotyczy to nie tylko kwestii finansowych, ale także sposobu patrzenia na świat. Jeśli chodzi natomiast o kwestie zdrowotne, to wpływ na nie ma tak wiele czynników, że bałbym się wyrokować, że takie osoby są bardziej zagrożone niż osoby miłe, ciepłe i pozytywnie nastawione do życia. Nawet jeżeli nastawienie do życia ma statystycznie dobry wpływ na nasze zdrowie, to w indywidualnym przypadku różne rzeczy przecież mogą się zdarzyć.
Nie można zatem wg mnie oczekiwać, że osoby zawistne, zazdrosne i emanujące negatywną energią same się wykończą. Tym bardziej dla swojego dobra należy się ewakuować z ich towarzystwa.
Rozumiem też, że mówimy tu o osobach, których negatywne nastawienie do innych wynika z ich charakteru oraz wyuczonej strategii radzenia sobie w różnych, życiowych sytuacjach. Nie dotyczy to osób, które w danym momencie faktycznie potrzebują czyjejś poważnej pomocy a ich negatywne nastawienie jest jedynym znanym im sposobem wołania o pomoc i u których po otrzymaniu tej pomocy faktycznie ta zawiść ustępuje. Czy dobrze to odczytuje?
Pozdrawiam :)
Alex
„Dorosłe dzieci mają żal,
Za kiepski przepis na ten świat.
Dorosłe dzieci mają żal,
Że ktoś im tyle z życia skradł.”
Pewnie mi napiszesz, że na nic żal, że trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje życie itd., ale prawda jest taka, że to jakich się ma rodziców bardzo mocno wpływa na to jak się ułoży nasze życie.
Ja swoich rodziców nie kocham, nie potrafię z nimi żartować, czy być w ich towarzystwie uśmiechniętym. Nie są ludźmi z którymi chciałbym spędzić święta, ale innej rodziny nie mam.
Stąd dylemat, czy lepiej będąc świadomym jak dużo krzywdy ci ludzie mi wyrządzili i tego że nie można cofnąć czasu i że buntowanie się nic nie daje, że robienie z siebie ofiary losu jest głupie, stanąć ponad to wszystko, starać się zrozumieć ich (może oni też zostali zranieni przez swoich rodziców czyli moich dziadków) i próbować jakoś z tym żyć (rodziny się nie wybiera). Czy tak jak radzisz wyrzucić śmieci i nie mieć kontaktu z rodzicami, a potem jak to jest na filmach płakać jak już odejdą i mieć wyrzuty sumienia, że się nic nie zrobiło jak jeszcze byli na tym świecie.
Swoją drogą mógłbyś napisać kilka postów o tym jak sobie radzić z trudnymi relacjami z rodzicami ;)
Nie zamierzam się zakładać, bo przegrasz… :)
Oczywiście żartuję.
Ja wiem, że możemy eliminować lub unikać takich ludzi. Chodziło mi po prostu, że oni tak czy inaczej będą się „pojawiać”. Niektórzy mogą pokazać swoją prawdziwą twarz po czasie.
Jak rzadko, zgadzam się z tym, co piszesz, ale w pełnej rozciągłości popieram również Pawła Kuriatę. Nie znoszę, kiedy o ludziach (jacykolwiek by nie byli) pisze się, mówi lub myśli „śmieci”, „chwasty” itp. Zawsze mniej lub bardziej trąci mi to nazizmem.
Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się czegoś takiego.
Pozdrawiam
Uwagi, co do określenia „śmieci” są śmieszne, gdyż po pierwsze jest to metafora, zresztą trafna, a w dodatku nie skierowana do konkretnej osoby lub osób. Arogancja i nazizm? proszę… to po prostu metafora.
Ciekawy post. Wiele badań dowodzi, że jakość relacji oraz ludzie nas otaczający, determinują nasze samopoczucie, a w konsekwencji jakość i długość życia ;)
huki – proszę bardzo, te posty kiedyś mi dużo naświetliły:
http://alexba.eu/2010-12-15/szacunek-i-zaufanie-u-innych/dyktatura-rodzicow/
http://alexba.eu/2010-01-12/rozwoj-kariera-praca/dyktatura1/
http://alexba.eu/2010-01-26/rozwoj-kariera-praca/dyktatura2/
http://alexba.eu/2010-12-11/szacunek-i-zaufanie-u-innych/osoba-bliska-czy-blisko-spokrewniona/
jak komuś nie pasuje słowo „śmieci” to z mojego repertuaru uzupełnię:
trucizny
toksyny
dyktatorzy
toks
najważniejszy jest efekt albo rezultat: źle wpływają na samopoczucie i to niezależnie czy rodzina, znajomi, dalsi, pociotki, stryje wuje i inne kołomyje itp niekoniecznie tyczy się tylko żyjących…
nie ma taryfy ulgowej – tu w końcu chodzi o moje życie :-)
Witek Zbijewski
Fajnie ze wkleiles te linki.
To ze nalezy pozbyc sie takich osobnikow (lub mocno ograniczyc ich wplyw na nasze zycie) zostalo dorze na tym blogu przez Aleksa opisane.
I jednoczesnie uwazam, ze praktyka „wyrzucania smieci” jest dla niektórych trudna do zrealizowania. Istnieją tez inni ludzie którzy z łatwością mogą pozbywać sie takich „toksycznych” więzów. Chcę się dowiedzieć jak oni to w praktyce robią? O czym mysla, co czuja, jak sobie w praktyce radzą z np. watpliwosciami, lękami, wyrzutami, samotnością?
Mam nadzieje ze powstanie kiedys o tym obszerniejszy post.
To może napiszę jak pozbywanie się toksycznych związków wyglądało u mnie. Związki były dość specyficzne, bo polegały na wykorzystywaniu moich umiejętności informatycznych. Mianowicie miałem grono znajomych i członków rodziny (SIC!), którzy dzwonili, odwiedzali lub nawet zapraszali mnie tylko wtedy, gdy coś im się zepsuło w komputerze.
Jak to rozwiązałem? Przy pomocy usługi SMS :) Wysłałem do części ludzi-pijawek z mojego otoczenia jednego SMSa w treści którego poinformowałem, że od tego dnia nie pomagam w sprawach informatycznych i zapraszam na kawę jeżeli chcą pogadać o czymkolwiek innym.
Po tym SMSie była najważniejsza sprawa, która zadecydowała o powodzeniu całej akcji. Musiałem przetrzymać bunt i nie dać się złamać. Bunt członków rodziny – oburzenie, jak ja tak mogłem, że wysyłam chamskiego SMSa (a był bardzo uprzejmy), naciski bym się opamiętał itp.
Było jeszcze inne zachowanie. Amnezja niektórych znajomych. Po kilku tygodniach dzwonili do mnie z pytaniem informatycznym jakby nigdy nic. Na moje pytanie czy otrzymali SMSa odpowiadali, że coś tam dostali, ale oni tylko taką drobną sprawę mają… Tutaj też jedyna recepta, to wyjaśnienie, że niestety nie mogę tego zrobić, bo już postanowiłem, że na tematy informatyczne nie rozmawiam.
Efekt cięć: okazało się, że miałem wokół siebie prawe same pijawki. Zostało przy mnie kilka osób i poczułem niesamowitą ulgę, wolność. Dźwięk dzwonka telefonu przestał budzić niemiłe uczucie bycia wykorzystywanym.
Mały apel: jeżeli jesteś taką informatyczną pijawką i masz kolegę (lub koleżankę), o którym przypominasz sobie tylko, gdy masz problem z komputerem to płać mu za każdą pomoc, którą ci udzieli – nawet jeżeli jest to jedno drobne pytanko przez telefon. Płać nawet, gdy mówi, że nie chce – wielu z nich nie potrafi być asertywna, by ci to wprost powiedzieć.
Bardzo dobrze że podjąłeś temat tej „polaczkowatości” i rozwiązanie poprzez „wyrzucanie” takich ludzi ze swojego życia jest konieczne, ale też można pomyśleć o recyklingu: samemu zainwestować w takiego człowieka i go „olśnić”: wtedy można zrobić dobry uczynek dla świata i w dodatku zyskać wdzięcznego sojusznika, nie sądzisz? Wydaje mi się ze jakby więcej osób tak postępowało to ten kraj wyglądałby dużo lepiej:)
Bartosz
zwróciłeś uwagę na ważny moment
to o czym piszesz czyli „O czym mysla, co czuja, jak sobie w praktyce radzą z np. watpliwosciami, lękami, wyrzutami, samotnością?” to są właśnie wytresowane programy, które mają uniemożliwić Ci na wejście na ścieżkę wolności i podnoszenia jakości swojego życia – trzeba po prostu zacząć i być konsekwentnym i obserwować swoje reakcje… przecież sam to sobie robisz, to Twoja rzeczywistość, te programy działają bez obecności tych osób. Zwróć na to uwagę.
ważna sprawa – nie wspomagać się jakimikolwiek nałogami/znieczulaczami –
tylko to po prostu wypalić w sobie na popiół
samotność bez śmieci jest lepsza niż towarzystwo śmieci a potem zaczynają się dziać ciekawe rzeczy :)
tak mi się nasuneło pytanie – co jest przeciwieństwem samotności i co przez nią rozumiemy?
pozdrawiam
wz
Witam,
nie wydaje mi się żeby ta recepta była aż tak dobra. Owszem są ludzie męczący od których warto się izolować. W życiu jednak często ciężko jest podzielić ludzi na kategorie śmieć-nie śmieć. Ta sama osoba może być przyjacielem oraz w pewnych sytuacjach może być zazdrosna.
Czasami trzeba taką męczącą osobę wytrzymać, gdy jest to kontrahent.
Albo bywa w życiu tak: pamiętam osobę która skarżyła się na zazdrość otoczenia. Później gdy ją poznałem, okazało się że ta właśnie osoba jest sama w sobie bardzo zazdrosna.
Albo – zazdrosne mogą być osoby które są niezaradne i boję się 'zostać w tyle’ – gdy się da takiej osobie specyficzne wsparcie, to zazdrość potrafi zniknąć. Pamiętam np. dobrze zarabiającego kierownika który był zazdrosny o drobiazgi pracowników.
Generalnie, życie dość skomplikowane jest :)
Witam
Czytając ostatnie posty pomyślałem, że spróbuję wesprzeć trudną i ważną dyskusję wokół schematów myślenia i programów społecznych (Niewykorzystany potencjał), ale już teraz pojawiają się komentarze nawiązujące do sprawy i niektórzy czytelnicy mają z nimi problem. Mamy więc dobry wstęp.
@Witek Zbijewski
Piszesz: „samotność bez śmieci jest lepsza niż towarzystwo śmieci a potem zaczynają się dziać ciekawe rzeczy”
Otóż to! To jest etap przejściowy. Może trudny, niekoniecznie wiążący się z samotnością, ale na pewno z dużymi zmianami! Jest to przejście od uzależnienia od innych (często nam narzuconego) do pełnej samodzielności i niezależności. Wątpliwości, lęki itd to ocenianie tej zmiany nadal ze stanem umysłu w „uzależnieniu”. Zmień myślenie!
Czy dalej jesteśmy skazani na samotność? Absolutnie nie!!!
Jak już uświadomimy sobie, że sami sobie radzimy nieźle (uwaga, to nie jest opcja dla leniwych i wygodnych!), to wtedy czas na te „ciekawe rzeczy”, czyli przejście do świadomej współzależności. Teraz to my kształtujemy nasze życie, zgodnie z naszymi potrzebami, i dobieramy sobie ludzi, z którymi tworzymy razem coś niesamowitego, a nie kolejne kulawe uzależnienia wynikające ze schematów, które nijak się mają do naszego projektu życia.
@Wello
Piszesz: „Generalnie, życie dość skomplikowane jest”
Zależy od punktu widzenia (stanu umysłu) :) Życie może jest złożone (z większością ludzi będzie nam nie po drodze), ale niekoniecznie skomplikowane.
Życie z ludźmi jest niezmiernie ważne, ale nasze więzi kształtujmy świadomie, zgodnie z naszym projektem życia. Każdy ma inny, a jak nie ma, to tkwi w jakichś narzuconych mu schematach. Albo bierzemy sprawy w swoje ręce, albo inni „zagospodarują” nasze życie. W drugim przypadku nie dziw się, że życie wygląda na „skomplikowane”.
Pozdrawiam serdecznie
Tomasz
Tomaszu :-)napisałeś :
„Jak już uświadomimy sobie, że sami sobie radzimy nieźle (uwaga, to nie jest opcja dla leniwych i wygodnych!), to wtedy czas na te “ciekawe rzeczy”, czyli przejście do świadomej współzależności. Teraz to my kształtujemy nasze życie, zgodnie z naszymi potrzebami, i dobieramy sobie ludzi, z którymi tworzymy razem coś niesamowitego, a nie kolejne kulawe uzależnienia wynikające ze schematów, które nijak się mają do naszego projektu życia.”
brawo
to jest samodzielność :-) nie samotność.
Chwile , kiedy jesteśmy sami ze sobą, są bardzo dobre, ponieważ mamy czas dla siebie, mamy czas aby zastanowić się nad sobą i odpocząć … od czego i kogo … ? to bywa różnie.
Pozdrawiam cieplutko pomimo śnieżku
Krysia
Witek Zbijewski
„(…)to są właśnie wytresowane programy, które mają uniemożliwić Ci na wejście na ścieżkę wolności i podnoszenia jakości swojego życia – trzeba po prostu zacząć i być konsekwentnym i obserwować swoje reakcje… przecież sam to sobie robisz, (…)”
Zgoda, ze sa to programy. jasne, trzeba zaczac, byc konsekwentym i swiadomym swoich reakcji, zgoda ze sami to robimy. Tylko… że, to jest dopiero najłatwiejsza część – taki lekki poczatek trudniejszego procesu.
Moze łatwiej to zobrazowac na przykładzie: Zalozmy ze panX tresowany byl w domu, ze „rodzina jest wazniejsza niz jego osobiste szczescie”.
Po 20 latach Pan X orientuje sie ze jest nieszczesliwy i ze sa na swiecie tez inne poglady. PanX postanawia, ze chce sie tego pozbyc i ze od dzis tez bedzie wolny i szczesliwy. Jednakze, pomimo tego co postanowil nadal ma rozne negatywne mysli, emocje itd. I nawet kiedy przez jakis czas zyje wolnym, wlasnym zyciem, to w roznych chwilach jego stare programy wracaja do jego glowy. Strach, zwatpienie, wina, oskarzanie sie – nawykowe emocje pojawiajace sie od czasu do czasu. Poczucie winy ze stracił coś co było dla niego jakoś ważne i jednocześnie wielka pustka. I Pan X jest świadom skad ma ten nawyk, jest świadom kiedy i jak ten nawyk sie uruchamia. I Pan X najbardziej czego pragnie na świecie to pozbyc sie tego.
Ale jak konkretnie PanX ma sobie ten program odinstalowac?
Świadomość stanu aktualnego to 1. Konkretna wizja stanu pożądanego to 2. Ale jak konkretnie przejść z 1 do 2 ?
Pozdrawiam
Bartek
Lavinka
Piszesz: „Twoja klientka jest super fantastyczną pozytywną osobą, ale zazwyczaj kontaktujesz się z jej pracownikami, którzy już tacy nie są, a potrafią robić na złość i zwalać swoją winę na Ciebie. „
W całej mojej wieloletniej karierze zdarzyło się to chyba tylko 2-3 razy i bardzo źle zakończyło dla tych pracowników.
Dalej wspominasz: „Nie masz pojęcia, jak w przyjaźni między kobietami zmienia się gdy jedna ….”
To w moim zrozumieniu nie byłą wcale przyjaźń, lecz typowe w Polsce uzywanie słów niezgodnie z ich prawdziwym znaczeniem.
Bartosz
Ładnie próbujesz wyciągnąć jeden szczególny przypadek :-)
Ale i na to jest odpowiedź :-)
Piszesz: „Jeśli jednym z nabytych w dzieciństwie sposobów myślenia jest np. że naszą powinnością jest pomoc i opieka nad naszym młodszym rodzeństwem to pożegnanie się z takimi osobami wymaga pozbycia się tego przekonania. „
Niekoniecznie :-) Jeśli zrozumiemy, że wystawienie takich osób na normalne realia życia będzie dla nich korzystne, to możemy zachować nasze przekonania
Magda
Piszesz: „Sprawa komplikuje się jeśli chodzi o członków rodziny. Często nieświadomie sabotują nasze działania. „
Jak jesteś samodzielna to i tu sprawa jest dość prosta, choć wymaga mocnego postanowienia.
Łukasz
Witaj na naszym blogu :-)
Koncepcja „prezerwatywy” podoba mi się, ja chyba robię coś podobnego będąc po prostu soba i zniechęcając w ten sposób smutasów. Patrz mój post o selekcji
Maciek K.
Piszesz: „Nie dotyczy to osób, które w danym momencie faktycznie potrzebują czyjejś poważnej pomocy a ich negatywne nastawienie jest jedynym znanym im sposobem wołania o pomoc i u których po otrzymaniu tej pomocy faktycznie ta zawiść ustępuje. „
Nie spotkałem się z taką strategią: zawiść jako wołanie o pomoc. Gdybym sie spotkał, to o ile nie byłaby to sprawa życia i śmierci (fizycznie), to pozwoliłbym takiej osobie cierpieć, aż znalazłaby bardziej adekwatny sposób komunikowania. W przeciwnym wypadku wzmacniałbym niepożądane zachowania, patrz posty o tresurze.
Huki
Piszesz: „Stąd dylemat, czy lepiej będąc świadomym jak dużo krzywdy ci ludzie mi wyrządzili i tego że nie można cofnąć czasu i że buntowanie się nic nie daje, że robienie z siebie ofiary losu jest głupie, stanąć ponad to wszystko, starać się zrozumieć ich (może oni też zostali zranieni przez swoich rodziców czyli moich dziadków) i próbować jakoś z tym żyć (rodziny się nie wybiera). Czy tak jak radzisz wyrzucić śmieci i nie mieć kontaktu z rodzicami, a potem jak to jest na filmach płakać jak już odejdą i mieć wyrzuty sumienia, że się nic nie zrobiło jak jeszcze byli na tym świecie. „
Kilka rad na początek:
1) lepiej jest żyć tu i teraz, a nie w przeszłości tak jak ciągle jeszcze większość ludzi w Polsce
2) nie warto oglądać kiepskich ckliwych filmów
Co do reszty Twojego pytania to rzeczywiście trzeba by napisać post na ten temat, o paru tematach już wspominałem, patrz komentarz Witka
Zuza
Przykro mi, że tak to odbierasz, moje intencje dość dobrze objaśnił Łukasz Gryguć
Łukasz Gryguć
Piszesz: Wiele badań dowodzi, że jakość relacji oraz ludzie nas otaczający, determinują nasze samopoczucie, a w konsekwencji jakość i długość życia „
Coś w tym jest, powinniśmy tylko pamiętać, że nad takim środowiskiem mamy większa kontrolę, niż nam się wydaje.
Witek Zbijewski
Dziękuję za to zestawienie
Bartosz
Piszesz: „Istnieją tez inni ludzie którzy z łatwością mogą pozbywać sie takich “toksycznych” więzów. Chcę się dowiedzieć jak oni to w praktyce robią? O czym mysla, co czuja, jak sobie w praktyce radzą z np. watpliwosciami, lękami, wyrzutami, samotnością? „
Zastanowię się nad opisem tego tematu, o ile będe miał coś do dodania do komentarzy innych Czytelników
Piotrek P
Musze doprecyzować Twoje słowa: „ można pomyśleć o recyklingu: samemu zainwestować w takiego człowieka i go “olśnić”: wtedy można zrobić dobry uczynek dla świata i w dodatku zyskać wdzięcznego sojusznika, nie sądzisz? „
Ja pisałem, że jeżeli ktoś pod wpływem pracy nad sobą sygnalizuje, że się zmienił, to należy mu dać jedna uczciwą szansę. Nic nie pisałem o jakichkolwiek inwestycjach z naszej strony :-)
Wello
Piszesz: „W życiu jednak często ciężko jest podzielić ludzi na kategorie śmieć-nie śmieć. „
Tutaj bardziej miałem na mysli ich oddziaływanie na nas, a to jest bardziej jednoznaczne.
Dalej mamy znowu moim zdaniem niewłaściwe użycie słowa „przyjaciel”, kiedy piszesz: „Ta sama osoba może być przyjacielem oraz w pewnych sytuacjach może być zazdrosna. „
Ciekawym spostrzeżeniem jest: „pamiętam osobę która skarżyła się na zazdrość otoczenia. Później gdy ją poznałem, okazało się że ta właśnie osoba jest sama w sobie bardzo zazdrosna. „
Dobrze jest zapamiętać taką rzecz: jak ktoś pokazuje na innego palcem, to 3 palce wskazują na osobą pokazującą :-)
Tomasz Ciamulski
Dziekuję za Twój komentarz.
KrysiaS
Piszesz: „to jest samodzielność nie samotność. „
Trafny punkt :-) Tego boi się zdumiewająco wielu ludzi, szczególnie tego starszego pokolenia (chyli mojego :-))
Bartosz
Podajesz przykład: „Zalozmy ze panX tresowany byl w domu, ze “rodzina jest wazniejsza niz jego osobiste szczescie”.
Po 20 latach Pan X orientuje sie ze jest nieszczesliwy i ze sa na swiecie tez inne poglady. PanX postanawia, ze chce sie tego pozbyc i ze od dzis tez bedzie wolny i szczesliwy. Jednakze, pomimo tego co postanowil nadal ma rozne negatywne mysli, emocje itd. I nawet kiedy przez jakis czas zyje wolnym, wlasnym zyciem, to w roznych chwilach jego stare programy wracaja do jego glowy. Strach, zwatpienie, wina, oskarzanie sie – nawykowe emocje pojawiajace sie od czasu do czasu. Poczucie winy ze stracił coś co było dla niego jakoś ważne i jednocześnie wielka pustka. „
Mówisz to z doświadczenia, czy też powtarzając czyjeś rozważania?
Tak czy inaczej jak żyjesz ciekawym, pełnym wyzwań życiem, gdzie masz wiele rozwoju, rozmów i dobrego seksu, to takie rzeczy nie przychodzą Ci do głowy. Jak tak przeżyjesz resztę Twojego życia, to gdzie jest problem?
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Alexie, bardzo cenię sobie Twój blog, jest świetny. Chcę się jednak podzielić jedną osobistą obserwacją: wygląda na to, że jesteś „nasiąknięty” inną kulturą, którą siłą rzeczy uważasz za „lepszą”. Polskie społeczeństwo jest kolektywne z dużym dystansem do władzy, związki rodzinne są bardzo silne, podobnie jak poczucie przynależności do grupy. Austria, Niemcy są państwami charakteryzującymi się indywidualizmem i mniejszym niż w Polsce dystansem do władzy, co ma także związek z protestantyzmem. Emanujesz nieco innym typem kultury. Linkujesz go „Gazety Wyborczej”, która w środowisku narodowym jest uważana za sprzyjającą ludziom traktującym państwo jako doją krowę (spadek po PRL) i wydaje mi się, że z Agory czerpiesz Newsy, trąci jednostronnością. Odnoszę wrażenie, że pobyt za granicą oderwał Cię od Polski i jej problemów.
Alex,
Twoje intencje są dla mnie całkiem zrozumiałe, kompletnie nie zgadzam się z Tobą w 90% wypadków, ale za nazistę i oszołoma Cię nie uważam:)
Napisałam komentarz, bo wiele miejsca na blogu poświęcasz kwestiom mniej lub bardziej językowym (chociażby kiedy uczysz, jak załatwiać z Tobą sprawy czy jak tego nie robić, gdy wyjaśniasz tajniki skutecznego komunikowania się, etc.). Twoje posty są dopracowane i pisane ładną polszczyzną, znasz wagę słowa, czasem czepiasz się słówek…;)
Stąd moje zaskoczenie i protest. Potrafisz metafory dobierać trafniej:)
Łukasz Gryguć,
polecam Lingua Tertii Imperii Klemperera albo (jeśli Hitler był zbyt „dawno i nieprawda”) jakikolwiek obszernieszy reportaż z masakr w Ruandzie (J.Hatzfelda chyba najpopularniejsze), gdzie również, zanim ktokolwiek podniósł maczetę, nauczył się z radia, że Tutsi to „pasożyty”.
Nad wyraz często wiele rzeczy zaczyna się od metafor.
Pozdrawiam,
zuza
Zuza,
ok odnośnie Tsutsi, ale mówisz w tym momencie o socjalizacji społecznej. Post Alexa dotyczy czego innego – wyborów świadomej, wolnej jednostki w dzisiejszych czasach, świadomej swojej „nieświadomej niekompetencji” :)
Witam,
Huki – piszesz: „Stąd dylemat, czy lepiej (…) starać się zrozumieć ich (może oni też zostali zranieni przez swoich rodziców czyli moich dziadków) i próbować jakoś z tym żyć (rodziny się nie wybiera). Czy tak jak radzisz wyrzucić śmieci i nie mieć kontaktu z rodzicami, a potem jak to jest na filmach płakać jak już odejdą i mieć wyrzuty sumienia”
Może po prostu skupić się na swoim życiu? Zastanów się czy na pewno musisz przebaczać, próbować zrozumieć, albo zrywać kontakt na zawsze? Nie da się zmienić przeszłości, ale można wpłynąć na to co dzieje się tu i teraz i – częściowo – na to co będzie się działo w przyszłości (Alex pisał o tym wiele razy – poszukaj).
Piszesz, że rodziny się nie wybiera. To prawda, ale też zazwyczaj nie spędza się z nią całego życia. Dziecko nie ma wyboru, ale już nastolatki zaczynają budować swoje własne życie i z czasem wyrastają z rodziny. Spróbuj wypełnić swoje życie tym co jest dla ciebie pasjonujące – czy żeby zacząć musisz koniecznie zrozumieć rodziców lub też zerwać z nimi kontakty?
pozdrawiam świątecznie :-)
Elżbieta
Alex, piszesz:
„Mówisz to z doświadczenia, czy też powtarzając czyjeś rozważania?”
Fajne pytanie ;-) takie niby o informacje ale z sugestia. (ale to offtopic)
Chetnie odpowiem:
To sa moje przeszle doswiadczenia. „Wyrzuc smieci” to sie łatwo pisze. W rzeczywistosci (przynajmniej mojej) to mialo tez inne skutki uboczne i czasem bywalo bardzo trudno. Mysle, ze moze trzebaby troche przezbroic kilka przekonań zanim zacznie sie to „wyrzucanie”. Tak bym przynajmniej zrobil, gdybym mogl sie cofnac w czasie.
Alex, ja absolutnie akceptuje, ze masz inne doswiadczenia. Akceptuje tez ze mozesz nie chciec poglebiac tego tematu. Niech wiec zostanie w mej pamieci ze wg. Alexa:
„(..)jak żyjesz ciekawym, pełnym wyzwań życiem gdzie masz wiele rozwoju, rozmów i dobrego seksu, to takie rzeczy nie przychodzą Ci do głowy ”
Skoro to jest aktualny stan myśli/wiedzy/doświadczeń gospodarza blogu to pozostaje mi to uszanować i podziękować za dotychczasową dyskusję.
Pozdrawiam
Bartek
Łukasz Gryguć
Jak dobrze się przyjrzymy, to prawie każdy z nas w jakiś sposób jest „nasiąknięty” pewna kultura, jednostki bezrefleksyjne nie mają na to wpływu jaką.
To, co piszesz o polskim społeczeństwie : „ jest kolektywne z dużym dystansem do władzy, związki rodzinne są bardzo silne, podobnie jak poczucie przynależności do grupy. „ jest pewnym stereotypem, który w bezpośrednich i pozbawionych uprzedzeń kontaktach niekoniecznie się potwierdza. Jasne, że niezależnie od formalnego wykształcenia mamy w narodzie sporą grupę ludzi po prostu ciemnych i pełnych zabobonów, ale to tylko grupa.
Tak naprawdę, każdy może sobie dobrać rodzaj „kultury” (w szerokim tego słowa znaczeniu), która pozwala się „nasycić”.
Niezupełnie rozumiem sens tego, co piszesz o Wyborczej i co to ma wspólnego z moimi tekstami tutaj. Zechcesz to wyjaśnić?
Piszesz: „Odnoszę wrażenie, że pobyt za granicą oderwał Cię od Polski i jej problemów. „
W latach osiemdziesiątych na pewno (i na szczęście :-))
Od kilku lat mieszkam w Polsce i mam bezpośredni kontakt z jej realiami. What is your point?
Zuza
Dziękuję za komplementy dotyczącej mojej polszczyzny :-)
Tytuł dobrałem świadomie i myślę, że u sporej części Czytelników wywołał on pożądany efekt. Opisywał pewne zjawisko, nie atakował nikogo personalnie, nie zawierał słów wulgarnych.
Elżbieta
Podpisuję się pod tym, co napisałaś do Huki
Bartosz
Piszesz: „Fajne pytanie takie niby o informacje ale z sugestia. „
Na czym miałaby polegać sugestia??
Interesował mnie pewien stan rzeczy, dlatego zapytałem. Dzięki temu mogę napisać poniższe:
Często działając z innymi ludźmi i mając za mało doświadczenia popełniamy błędy i popadamy w kłopoty. To nie oznacza, że pewne działania sa niewłaściwe, tylko że musimy popracować nad ich przeprowadzaniem.
Pozdrawiam serdecznie
Alex
Bartosz
„Tylko… że, to jest dopiero najłatwiejsza część”
ale uwierz, że ta najłatwiejsza wg Ciebie u wielu wogóle nigdy się nie zaczyna… następną szansę maja dopiero ich dzieci… albo i nie mają
czytaj i baw się :-)
„Moze łatwiej to zobrazowac na przykładzie”
na dodatek zastanawia mnie Twoje pisanie o jakiś hipotetycznych sytuacjach zamiast pisać wprost o sobie :-) no ale to zrozumiałe dla mnie w Twojej sytuacji, ale to byłby już offtop i na dodatek to tylko moje domysły, czy tak jest?
„Ale jak konkretnie PanX ma sobie ten program odinstalowac?
Świadomość stanu aktualnego to 1. Konkretna wizja stanu pożądanego to 2. Ale jak konkretnie przejść z 1 do 2 ?”
zacząć i być konsekwentnym
to tak jak z innymi nałogami – przerwać i odłączyć się od źródła
dodatkowo mieć jak najmniej zobowiązań i dać sobie czas na zdrowienie
pytasz o metody? koszty? miejsce? czas?
o co dokładnie pytasz?
tak czy siak przecież chcesz żyć swoim życiem a nie cudzymi radami… to Twoje życie, ono jest najpiękniejsze i Twoje, ciesz się zdrowiem i zdrowiej :-)
a i nie stabilizuj czegoś czego nie rozumiesz ani nie twórz zobowiązań ale to już pisałem
ogólnie wszystko jest proste, nie ma co komplikować
po prostu wychyl głowę i rozejrzyj się dookoła
udanej zabawy w życie :-)
pozdrawiam
wz
Bartoszu, napisałeś: „Istnieją tez inni ludzie którzy z łatwością mogą pozbywać sie takich “toksycznych” więzów. Chcę się dowiedzieć jak oni to w praktyce robią? O czym mysla, co czuja, jak sobie w praktyce radzą z np. watpliwosciami, lękami, wyrzutami, samotnością?”
Wiesz, to jest proces. Na początku są rzeczywiście różne wątpliwości, lęki i wyrzuty, lęk przed samotnością. Z czasem jest ich coraz mniej, aż pewnego dnia znikają. Pojawia się obojętność, a wreszcie stopniowo ulga i radość. Najpierw jest oczywiście pustka, ale z czasem ta pustka może wypełnić się nowymi ludźmi i nowymi rytuałami. Najtrudniej jest zacząć i przetrzymać pierwszy trudny czas, kiedy w Tobie szaleją różne emocje, a jednocześnie „toksyczne” otoczenie robi podchody, żebyś jednak nie zrywał „więzów”. Trzeba mieć nadzieję, że z czasem będzie lepiej i że małymi krokami dojdziesz do tego lepiej. Patrzeć realistycznie na sytuację i przyjąć do wiadomości, że są sprawy na które nie masz wpływu – możesz jedynie w odpowiedni sposób reagować. Zaakceptować różne emocje i traktować to jako coś naturalnego. Dbać o to, żeby w miejsce „starego” pojawiało się coś „nowego”, ale też nie starać się na siłę wypełniać pustki. Trudne emocje są naturalne, nie należy z nimi walczyć, trzeba je dopuścić przez jakiś czas do głosu i zrozumieć. A trudności traktować jako coś przejściowego, taki etap na drodze do lepszego życia. Taka jest moja recepta ;).
Wygląda na to, że dyskusja, którą chciałbym poprowadzić nie powinna mieć miejsca pod Twoimi postami, gdyż faktycznie miałaby dotyczyć czego innego. Dlatego tylko wyjaśnię moje odczucie (może mylne) i nie oczekuję, że będziemy to dalej ciągnąć. Moje zastrzeżenie, zupełnie nie ujmując Ci rewelacyjnej wiedzy, którą dzielisz się na blogu, dotyczy Twojej świadomości przenikania (w znacznie większym stopniu niż na zachodzie) się w PL elit świata medialnego, biznesowego i polityki oraz faktu, że Polska jest postkolonialnym młodym narodem, który nie do końca poradził sobie z wpływami „obcych”. Agora (która osoby mojego pokroju chętnie nazwałaby oszołomami, paranoikami, ludźmi nie do końca zdrowymi psychicznie) nie jest wiarygodna. Mamy dwa obozy w Polsce, jeden który już wymieniłem oraz obóz narodowy. Czy jesteś zaznajomiony z tym drugim? Obracałeś się w kręgach ponadnarodowych, z ludźmi o wysokim statusie społecznym, niejednokrotnie bardzo majętnymi, inaczej spoglądającymi na świat.
Alex,
Świetny post, który pomaga postawić kropkę na końcu zdania. Od połowy grudnia byłem już parę razy w śmietniku – może ktoś inny zajmie się tymi odpadami, bo na pewno nie ja – ale chętnie jeszcze się tak wybiorę. :)
Łukasz Gryguć,
Pierwsza sprawa. To, że autor tego blogu jest nasiąknięty inną kulturą, nie ulega wątpliwości. Znakomicie się złożyło, że dzięki Aleksowi możemy czerpać z jej dobrych wzorców. Ale faktem jest, że także poza Polską istnieją toksyczni ludzie, z którymi należy postępować podobnie – dać im się wyszumieć przed lustrem, bez naszej obecności.
Druga sprawa. Dla mnie, myślenie o takich sprawach, jak wpływy „obcych korporacji, agentury, rządów” etc., podział na obozy i podobne próby dzielenia Polaków (generalnie ludzi), jest niepotrzebnym utrudnianiem sobie życia i rozwoju. To są medialne tematy zastępcze, na co nie mamy żadnego wpływu, które marnują nasz czas.
Każdemu, kto zaprząta sobie głowę tego rodzaju sztucznymi problemami, proponuję okresowe wyłączenie dużych mediów – telewizor, radio, prasa – oraz nieodwiedzanie internetowych pudelków. U mnie, ten stan trwa już wiele lat i nie zamierzam tego zmieniać, bo nic tak dobrze na mnie nie wpływa, jak możliwość samodzielnego myślenia.
Pozdrawiam serdecznie i noworocznie,
Sokole Oko
Alex „Często działając z innymi ludźmi i mając za mało doświadczenia popełniamy błędy i popadamy w kłopoty. To nie oznacza, że pewne działania sa niewłaściwe, tylko że musimy popracować nad ich przeprowadzaniem.”
To zdanie zawiera dużo treści, musze je na spokojnie przemyslec. Dziekuje za nie.
Witek
„na dodatek zastanawia mnie Twoje pisanie o jakiś hipotetycznych sytuacjach zamiast pisać wprost o sobie no ale to zrozumiałe dla mnie w Twojej sytuacji (…)”
Hmm…. Nie rozumiesz. Nie masz przeciez pojecia o mojej sytuacji.
Napisalem o panuX po to abysmy skupili sie na zjawisku jaki moze stac sie udzialem wielu czytelnikow, zamiast rozstrzasac moj osobisty przypadek. To jest blog edukacyjny.
„(..)pytasz o metody? koszty? miejsce? czas?
o co dokładnie pytasz?”
Witek. Napisalem konkretne pytanie w pierwszym poscie. Mam wrazenie ze zaczynamy się krecić w kółko.
Dalej piszesz kilka zdan w temacie konsekwencji, radosci zycia i braku stabilizacji.
Widzisz, tak na ogolnym poziomie, to sie w pelni z Toba zgadzam. I nie tylko ja. Wszyscy (lub prawie wszyscy) wolą byc uśmiechnięci, zdrowi i bogaci, niz smutni, chorzy i biedni. Widze jakąś minimalną wartosc w tego typu ogolnych poradach ale uwazam, że znacznie ważniejsze są szczegóły. Trzeba zejsc na poziom nizej i określić konkretne mniejsze kroki. I o to sie w moich postach pytalem.
Agnieszka M.
Dziekuje za Twoj wpis. Twoj wpis bardzo do mnie trafia. Tak, to czasami jest dluższy proces. Twoja recepta jest wartościowym pogłębieniem tematu i jest warta zastosowania.
Pozdrawiam Was
Bartosz
nie wiem co czytasz i jak czytasz
ja wyraźnie czytam Twoja wypowiedź:
„Jak konkretnie, wyrzucić z naszej głowy takie „śmieciowe” relacje jesli dotycza one naszych “bliskich” ?
Sytuacje sa w życiu różne, pal licho jesli chodzi smieciowych kolegow, prawdziwa jazda bez trzymanki dotyczyc bedzie osob “bliskich” (rodzicow, rodzeństwo, moze nawet zmarłych przodkow). Wtedy nawet wyjazd na inna półkule, zmiana stylu zycia itd. – moze byc niewystarczajace, aby pozbyc sie różnych schematow i programow myślenia – tak głęboko zakorzenionych.
Jak konkretniej pozbyc sie takich smieciowych pozostałości z naszych głów? ”
i dostajesz konkretne linki
http://alexba.eu/2011-12-14/szacunek-i-zaufanie-u-innych/wyrzuc-smieci/#comment-110567
ciężko teoretyzować dopóki nie zaczniesz
pierwszy krok to sukcesywnie pozbywać się takich osób z Twojego otoczenia a reszta sama przyjdzie, samoobserwacja bez „kanonady” przekonań niebliskich Ci osób
co do kręcenia się w kółko – proszę nie używaj liczby mnogiej :)
wyjechałeś na inna półkule skoro piszesz „nawet”?
subiektywnie napiszę, że po Twojej reakcji sądzę, że jesteś blisko :)
Sokole Oko,
„nie mam na to wpływu” – jeżeli każdy tak myśli, to faktycznie nie mamy wpływu. Tak samo jak „co mój jeden głos w wyborach znaczy?”. Jednak żyjemy w tym kraju, rządzą nami pewni ludzie itd. Czy są to tematy zastępcze? Moim zdaniem są to tematy bardzo ważne, ale dla kogoś kto myśli w skali narodowej. Silny naród, to silne państwo. Ze zdrowego społeczeństwa wyrastają zdrowe elity, które sprawują władzę. Nie mówię tu o korporacjach czy wpływach innych rządów, bo to oczywiste rzeczy (jeszcze ktoś mnie posądzi o teorie spiskowe) Chodzi bardziej o konkretną historię naszego Narodu Polskiego, z czego wynikają zasadnicze problemy socjologiczne. Wyłuszczył to Legutko w „Eseju o duszy polskiej”. Alex jest wydaje się „obywatelem świata”. Zastanawiam się, jak Alexie podchodzisz do spraw narodowych i patriotyzmu? Czy
(odbiegamy mocno od tematu wątku, ale chciałem odpowiedzieć rozmówcy)
Witek
:-) Z calym szacunkiem ale w Twoim przytoczonym komentarzu nie ma odpowiedzi na moje pytanie a w sczegolnosci o pracy z wlasnymi przekonaniami i we wlasnej glowie.
Tyle w temacie bo nic wiecej nie ma w Twojej wypowiedzi. Dziekuje za dotychczasowa dyskusje.
Piszesz „wyjechałeś na inna półkule skoro piszesz “nawet”? I dalej „(..)subiektywnie napiszę, że po Twojej reakcji sądzę, że jesteś blisko (..)”
Po raz drugi w naszej dyskusji piszesz cos o mnie o czym nie masz pojecia. Nie rob tak bo to obniza poziom blogu i tu nie pasuje.
„co do kręcenia się w kółko – proszę nie używaj liczby mnogiej (..)”
Uzylem liczby mnogiej tylko przez kurtuazje, ale w porzadku, specjalnie dla Ciebie ujme to dosadniej:
Mam wrazenie ze krecisz sie w kolko i powtarzasz lub kopiujesz te same odpowiedzi. Komentarze powinny sluzyc do poglebiania tematow.
Pozdrowienia
Bartek
Bartek
No to jeszcze raz:
„Sytuacje sa w życiu różne… prawdziwa jazda bez trzymanki dotyczyc BĘDZIE osob “bliskich” … Wtedy NAWET wyjazd na inna półkule, zmiana stylu zycia itd. – MOŻE BYĆ niewystarczajace, aby pozbyc sie różnych schematow i programow myślenia – tak głęboko zakorzenionych.
Jak konkretniej pozbyc sie takich smieciowych pozostałości z naszych głów?”
podkreślenia moje – piszesz w trybie przyszłym
pytałeś o pozbycie się pozostałości, czyli już zacząłeś proces? jesteś zaawansowany?
dostajesz radę by po prostu przerwać czyli zacząć od początku, taki jest pierwszy krok i dalej się pytasz jak konkretnie się pozbyć … jak zaczniesz to rozpocznie się proces pozbywania a nie pozbycie, to nie jest jeden krok
brak mi pewności czy zacząłeś, że pozbywasz się pozostałości czy dopiero zaczynasz :-)
jak będziesz stosował półśrodki czyli półpozbycie to miej pretensje do samego siebie :-)
nic personalnego ale toksyczne kontakty podobne jest do alkoholizmu, tu nie ma półśrodków :-)
skojarzenie moje, subiektywne może da pewną refleksję – spojrzyj do komentarza i odniesienia do „gnojówki”:
http://alexba.eu/2011-12-12/rozwoj-kariera-praca/wykorzystaj-potencjal/zdobywanie-umiejetnosci-praktycznych/#comment-110421
wnioski są Twoje i dla Ciebie :-)
pozdrawiam
Witek
Łukasz Gryguć,
Ależ nie neguję Twoich osobistych przekonań. Nie bierz moich słów tak bardzo do siebie, bo wspomniałem o szansie na odizolowanie się od tematów politycznych, celem lepszego spojrzenia na własny rozwój. Patriotyzm to nie jest siedzenie w Ojczyźnie i zamartwianie się jej przeszłością.
Zauważ, że na tym blogu nie rozpatrujemy ludzi w kategorii szerokiej społeczności, ale indywidualności. Demokracja umożliwia rozwój indywidualności – daje szeroki wybór i nie karci za wychylanie się! Nie widzę ani jednego powodu, aby nie spróbować demokracji dowolnego, innego kraju na świecie.
Historia Polski czy świata, jakkolwiek by nie wyglądała, nie ma wpływu na nasze przyszłe życie. Jeżeli zaczynam usprawiedliwiać swoją (kraju) niemoc historią, tzn. że muszę znaleźć więcej sił na kreację swojego życia. Wychowałem się za komuny, więc wiem, co piszę.
Chcemy nasze państwo zmienić na lepsze, ale z trudem przychodzi nam zmiana własnego myślenia i działanie (!) we własnym interesie(!!). A na wyborach głosujemy na takich przedstawicieli, jakimi oni się nam promują (wydają) czy jakimi sami jesteśmy.
Czasami spotykam ludzi, którzy mówią, że potrzeba czasu, aby coś się zmieniło. To jest właśnie ta bierna część, której postawy i życie „tworzy” rzeczywistość oraz historia. Reszta to kreatorzy, którzy tworzą dziś i będą tworzyli jutro.
Pozdrawiam,
Sokole Oko
Sokole oko,
ok :) wychowałeś się „za komuny”, a ja nie, więc poniekąd ten dysonans :) Patriotyzm, zastanawiam się czasem, czy w dzisiejszych czasach ma jeszcze rację bytu? Jednakże, gdy patrzę na „silne” państwa, to da się zauważyć, że one dbają o swoją tożsamość (Niemcy nazywają obozy „polskimi”, Rosjanie nie przyznają się do Katynia itd., tj. budują swoją tożsamość w pozytywnym świetle) Tak, rozpatrujemy w kategorii indywidualizmu, bo moim zdaniem Alex reprezentuje szereg elementów charakterystycznych dla kultury indywidualistycznej, gdzie kładzie się nacisk na samodzielność, samowystarczalność, partnerstwo wobec „autorytetów” czy władzy itd. (mówiąc ogólnie). Inna jest kultura w PL, to „czapkowanie”, kolektywne myślenie, równanie do szeregu, nie wychylanie się itd. Uważam, że podejście Alexa jest korzystniejsze. Czy demokracja nie karci za wychylanie się? Zależy gdzie, w Rosji formalnie też jest demokracja. A czy historia nie ma wpływu na naszą przyszłość? Myślę, że ma, bo niesiemy ze sobą przez życie bagaż doświadczeń zapisanych w kulturze, z której się wywodzimy i jeżeli jesteśmy bezrefleksyjni, to zdecydowanie ma. Z drugiej strony wystarczy „świadomość” i wtedy osoba nie będzie obwiniała całego świata za swoje niepowodzenia. Chyba takie osoby zaglądają na to forum. Ja posunąłbym się do stwierdzenia, że wielu Polaków (o ile nie większość0 ma przekonanie, że niczego nie da się zmienić (chyba pozostałość po PRL i II wojny, które zniszczyły właściwie „Polskość)a jeżeli już coś robić, to najlepiej się stąd wynieść. Jeżeli moje dobro i moich dzieci zależy w dużej mierze od dobra moich rodaków, to powinniśmy dbać o silną tożsamość narodową (każdy silny naród to robi).
Pozdrawiam
Łukasz
Najlepszy sposób radzenia sobie z „zyczliwymi” ludzmi jest prosty :
Gdy ktoś nas pyta „i jak tam u Ciebie?” trzeba odpowiadac „A dziekuje, coraz lepiej :)” Ci ktorzy zostaną i beda dopingowac sa prawdziwi. Niestety to juz tak jest zakorzenione w polskiej mentalnosci (tak w polskiej, w innych niekoniecznie), ze nikt nie lubi jak komus wiedzie sie lepiej od nas.